– Nie nadajesz się! Musisz nas opuścić…
– Ale ja…
– Wynocha! Idź precz!
Wyrzucili mnie. Pięć lat po śmierci poszło na marne. Nie mogę jednak powiedzieć, iż się tego nie spodziewałem. Na wszystkich zajęciach i egzaminach spisywałem się beznadziejnie. Straszenie? Tragedia. Deprywacja snu? Katastrofa. Doprowadzanie do obłędu i rozwoju chorób psychicznych? Lepiej nie mówić. Nawet dzieci się nie boją.
Muszę zastanowić się, co dalej począć. Żaden ze mnie pożytek. Tak dłużej być nie może…
Wejdę do kawiarni „Inny wymiar” i pomyślę. Skrzyp, skrzyp… Uff… ale się przestraszyłem, a to tylko skrzypiące drzwi. Hmm… Znowu to samo. Ledwo przeszedłem przez próg i już wszyscy się na mnie gapią. Przecież to nie moja wina, że już taki jestem.
– Cześć! Kawę poproszę.
– Kacper… Nie możesz tu dłużej przychodzić.
– Jak to?
– Pozostali klienci czują się przy tobie niekomfortowo. Skarżą się. Poza tym… Oni się z ciebie śmieją.
– Ale ja…
– Przykro mi. Wypij i wynocha!
Jasna cholera! To już nawet posiedzieć i porozmawiać na spokojnie się nie da? Wszyscy mają mnie dosyć lub wstydzą się przebywać w moim towarzystwie. Nie rozumiem. Tak naprawdę mam mnóstwo pozytywnych cech. Jestem towarzyski, zabawny, elokwentny… No dobra. Przyznaję się. Dupa ze mnie, a nie żaden duch.
O! Idą jakieś małe duszki. Zaczepię je i sobie pogadam.
– Cześć chłopaki! Co słychać?
– Kacper! Kacper! Ty fajtłapo!
– Słucham?
– Jesteś beznadziejnym straszydłem!
– Ale ja…
– Nie chcemy z tobą rozmawiać. Wynocha!
Tego już za wiele! Mam wszystkiego dosyć. Przecież nie stanę się inny z dnia na dzień. Nikt nie chce mnie zaakceptować. Muszę to jakoś zakończyć. Przynajmniej przestanę się męczyć. Wiem! Wymyśliłem. Czas „zejść na Ziemię”. Znajdę tego człowieka, który zajmuje się poskramianiem takich jak my i zapytam, czy może wyświadczyć mi przysługę. To jedyne wyjście z sytuacji, bo przecież sam sobie i tak nic nie mogę zrobić. Pójdę tam od razu…
Jestem. Stoję przed drzwiami starego, odrapanego budynku, nad którymi wisi szyld z napisem „Pogromca duchów”. Pod spodem nieco mniejszymi literami napisane jest „Ghostbuster”. Jak widać facet działa na skalę międzynarodową. Nie spodziewałem się, że kiedyś tu zawitam. No, ale cóż… Czasami takie jest życie… Yyy… Właściwie to życie po śmierci. Wejdę do środka i szybko to zakończymy.
Muszę przyznać, że niezły tu bajzel. Aż trudno uwierzyć, iż ten ekscentryk to światowej sławy fachowiec, który pozbył się już kilku tysięcy ludzkich prześladowców. I to podobno nie byle kogo. Duchy: Nerona, Czyngis-Chana, Adolfa, Józka Stalina, a nawet samego Charliego Chaplina poległy dawno temu. Zestaw, który robi wrażenie. Ale co tam… Wchodzę, bo tylko raz się nie żyje…
– Halo! Jest tu ktoś?
– Już idę!
– Tutaj jestem…
– Ojej!
– Co? Przestraszyłem cię?
– No co ty… Wyglądasz jak ostatnia fajtłapa…
– Hmm… Mógłbym powiedzieć dokładnie to samo…
– Po prostu jestem trochę zaskoczony. Duch, który osobiście zawitał w moje skromne progi… Tego jeszcze nie grali. Czego chcesz?
– Mam dla ciebie zlecenie.
– Ooo… W takim razie słucham?
– Pozbądź się mnie. Proszę!
– To już w ogóle jakaś nowość… Co z ciebie za desperat?
– Marne ze mnie straszydło, więc chcę to zakończyć.
– Tu wśród ludzi mamy sporo samobójców. Zdecydowanie za dużo… Ale tam u was? Hmm… I w dodatku jeszcze taki młody…
– Dłużej już nie wytrzymam! Jak nie chcesz tego zrobić, to znajdę sobie kogoś innego…
– Zaraz, zaraz, kolego… Wyluzuj!
– Zrobisz to?
– Nie! Ale mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia…
– Nooo… W takim razie słucham?
– Ty chyba nie lubisz się z pozostałymi duchami i nie popierasz ich działalności, co?
– Właściwie tak. Uważam, że całe to straszenie i dręczenie ludzi jest bez sensu.
– Otóż to! I dlatego mógłbyś mi się przydać. Masz zapewne wiedzę i umiejętności, które da się wykorzystać. W zamian będę cię chronił… a z biegiem czasu może zostaniemy przyjaciółmi…
– W sensie spółka?
– Tak. Na początek z ograniczoną odpowiedzialnością. Co ty na to?
– Nooo… Dobrze. Zgadzam się!
– Świetnie! Od razu jak cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś dobrym i poczciwym duchem.
Od tej pory działamy wspólnie. Wyłapujemy i pozbywamy się złych duchów. Raz z lepszym, a raz z gorszym skutkiem. Odzyskałem pewność siebie i znowu jestem szczęśliwy. Ale co najważniejsze, gdy przebywam wśród ludzi wcale nie czuję się „obcy”.