
Nieco drewniany szort o pokręconej relacji międzygatunkowej. Dialog niezawierający dialogów. Morał: Uważaj, kogo przytulasz!
Nieco drewniany szort o pokręconej relacji międzygatunkowej. Dialog niezawierający dialogów. Morał: Uważaj, kogo przytulasz!
Asfaltowa, wąska wstęga urywała się na samym szczycie wzgórza, nieopodal opuszczonego domu. Dalej, pomiędzy rzędami bladobrązowych pióropuszy kukurydzy, prowadziła już tylko polna, wiodąca dosyć stromo w dół droga. Wystarczył nawet niewielki deszcz, by po obu stronach gliniastej, porośniętej lichą trawą nawierzchni, tworzyły się głębokie rozpadliny, toteż szeroka ścieżka stopniowo zapadała się, przechodząc w głęboki na parę metrów wąwóz.
Jeździły tu czasami tylko traktory, może jakiś quad od biedy dałby sobie radę, ale na tym zadupiu nie spotykało się quadów.
Mało ludzi, puste domy, sarny, bażanty. Spokój. I własna droga donikąd. Sześciokilometrowa Autostrada Wolności za free.
Polska Toskania. Ponidzie. Miło mi.
Co wieczór wspinałem się tamtędy na górę, żeby na godzinę spuścić swoje psy i myśli ze smyczy. Psy wracały zziajane i szczęśliwe, a myśli zalegały gdzieś w polach. Tworzyliśmy cholernie dobry układ – idealne towarzystwo przyjaźni psio-ludzkiej, czynne od osiemnastej. W dni powszednie, niedzielę i święta też.
Ptaki śpiewały, albo lał deszcz i mimo, że zwykle chodziliśmy tą sama trasą, nigdy nie było tak samo. Słońce operowało światłem i zarządzało całą tą scenografią niemal w boski sposób – pięć miliardów lat doświadczenia w branży, jakby nie było. Śniegi, pierwsza trawa i zaraz poziomki, wzrost i upadek rzepaku i kukurydzy. No i wąwozy – za każdym razem inne: ciche, szeleszczące, spowite mgłą. Poezja.
No i ta brzoza.
Wyobraźcie sobie małą literę L, najlepiej taką pisaną w dziecięcej ćwiczeniówce z zerówki, bo trochę była krzywa. Nie czepiam się, wiadomo, w przyrodzie idealne są tylko kobiety, zresztą ten pokręcony pień dodawał jej charakteru. Od razu było widać, że na początku nie miała łatwo – trochę wbrew swojej naturze musiała najpierw rosnąć poziomo – boski plan ulokował ją pośrodku ściany wąwozu, jakiś metr ponad drogą. Ale odbiła się i zapuściła korzenie na dobre. A może na złe, bo im bardziej rosła, tym stawała się cięższa, zwiększając prawdopodobieństwo swojego upadku.
Jeśli zastanawiałeś się właśnie, czy jakiś buk przyjąłby zakład o to, ile lat przetrwa brzoza, i po jakim kursie, to czym prędzej poszukaj terapii. Jeśli nie, czytaj dalej. Dzięki.
Po jakimś czasie bezwiednie zaczęliśmy się dotykać. Chyba ona sprowokowała pierwszy kontakt, zaczepiając mnie zwisającymi nisko gałęziami. Psy akurat postanowiły coś tam sobie wywąchać i wtedy pierwszy raz naruszyliśmy jej prywatność. Potem ośmielony, za każdym razem, kiedy tylko tam szedłem, klepałem jej pień – taki mój nawyk z długich weekendowych biegów, podczas których zawsze przybijam piątkę z tablicą z nazwą mijanej miejscowości.
Jak stempel. Tu byłem.
No i nie trzeba się nawet zatrzymać. Blacha brzęczała jak symfoniczny gong, a ja wyobrażałem sobie, że budzę miejscowych do życia. Bum w Szyszczycach, bum w Wolicy, bum w Dziewięczycach. A teraz w brzozę.
Szybko zrozumiałem, że takie lekceważące klepnięcie w wysmukły pień, nie jest najlepszym, co można by zrobić. To żenująco mało. Jakby spotkać człowieka i całą gamę możliwych interakcji ograniczyć do zaledwie jednego dotyku. Okej, bywają ludzie, z którymi nawet taki kontakt to za dużo. Ale brzoza była ważna, towarzyszyła naszym spacerom i w końcu, zawsze można zrobić więcej, niż tylko pójść w swoją stronę.
Zacząłem przykładać dłoń do jej spękanej, porowatej kory. A potem obie. Ależ była ciepła! Nawet kiedy wszędzie był taki ziąb, że nie chciało się wyjmować rąk z kieszeni. Psy latały, a ja przez chwilę trzymałem dłonie na jej zgrabnym pniu, coraz chętniej – to było naprawdę przyjemne doznanie. Jakby drzewo było pod lekkim napięciem – wyraźnie czułem delikatne mrowienie i przypływ energii, która pozostawała ze mną, kiedy szedłem dalej.
Czasami obejmując ją, zbliżałem do pnia czoło – żaden wstyd, w końcu i tak nikt tego nie widział. I miałem wrażenie, że czytam w jej myślach. Takich prostych brzozowych emocjach: dobrze cię znowu widzieć, zostań trochę, tak mało ludzi mnie dotyka… I chyba próbowała mi dziękować, dzieląc się tą swoją dziwną energią. Bo nagle zrobiłem się jakiś inny.
Czułem się silny jak nigdy. Katar? Mogłem sobie co najwyżej wygooglować i o nim poczytać. No i przede wszystkim, miałem wrażenie, że z każdym dotknięciem drzewa, mój umysł osiągał coraz wyższy poziom. Przykłady?
Wiecie, ile jest sześć tysięcy osiemset czterdzieści dwa razy… ile chcecie? Bo ja bym wiedział. Nie, żeby wstąpiły we mnie jakieś supermoce, ale różnica była zauważalna. Lekcje angielskiego, które wcześniej traktowałem jak nocne zmory, teraz wchodziły mi do łba w parę minut. No raczej nie da się tego uzasadnić zwyczajnym dotlenieniem podczas spacerów, co nie?
Spotykaliśmy się z nią regularnie. To dalej były spacery z psami, a ja nie spędzałem paru godzin dziennie wpatrzony w brzozę. Naprawdę mi nie odbiło. Zmieniło się o tyle, że zaczęliśmy więcej rozmawiać, kiedy zauważyłem, że brzoza najwyraźniej rozumie wszystko, co do niej mówię, mało tego, świetnie wykorzystuje nowo poznane słowa w naszym kontakcie. Jej myśli stawały się coraz bardziej złożone i abstrakcyjne. Zaskakująco szybko się uczyła.
I posiadała swoiste poczucie humoru – kiedyś, podchodząc z psami, zauważyłem, że fragment pnia nienaturalnie świecił w słońcu. A co zrobiła ta małpa? Na korze pojawiły się maleńkie kropelki żywicy, dokładnie wokół każdego z palców moich dłoni, w miejscach, w których zawsze przykładałem je do pnia. Dwa świecące w słońcu kontury dłoni. Wyobrażacie sobie? W średniowieczu jak nic zostałbym klientem Świętej Inkwizycji. Swoją drogą, jest w ogóle taka święta? Bo imię chyba nie przyjęło się w chrześcijańskim kalendarzu. Zapytam brzozy.
Powoli zdawałem sobie sprawę, że to może być coś więcej niż tylko drzewo. Bo oczywiście próbowałem dotykać innych – rośnie w tych wąwozach sporo jej sióstr, ale z żadną nie udało się nawiązać kontaktu. Ot, zwyczajny biało-szaro-czarny pień, nawet przyjemny w dotyku, ale nic ponad to. Kombinowałem z sosnami, dębami czy bukami. Inna kora, ten sam skutek. Zero połączenia.
Potem przyszła jesień i moja brzoza wyraźnie spuściła z tonu. Przekaz rwał się, jakby miała kłopoty z koncentracją. Albo nie chciała już ze mną gadać. Nawet się gryzłem, czy może zrobiłem coś nie tak. Uspokoiłem się dopiero, kiedy wytłumaczyła, że po prostu zasypia, ale mam zaglądać i będzie jej miło, śpiącej królewnie jednej! I rzeczywiście, zapadła w jakiś letarg. Przychodziłem, a jakże, tuliłem w największe mrozy, kiedy nawet psom nie chciało się wyściubić nosa za drzwi. No cóż, trochę mi brakowało tych naszych rozmów.
Jakoś tak, w Dzień Kobiet (Przypadek? Jeśli tak, to chyba niesądnik – czyli przypadek odpowiadający na pytanie: przypadek?) znowu to poczułem. Moja brzoza wróciła. Z każdym zielonym listkiem odzyskiwała formę i rozgadała się, jakby zamierzała nadrobić stracony czas.
Miałem wrażenie, że nagle potrafi ze mną rozmawiać o wszystkim i o wszystkim wie, ani trochę nie przypominała siebie sprzed paru miesięcy. Zmiana była na tyle uderzająca, że zapytałem ją o to wprost. A ona kompletnie zignorowała pytanie. Nawet gdy je powtórzyłem. To była nowa sytuacja.
Co mogłem zrobić? Przyjść z siekierą? No nie. Postanowiłem pokazać, że mnie rozczarowała. Zmienić na kilka dni trasę spacerów, musiała to zauważyć i przemyśleć swoje postępowania. Mieliśmy dokąd chodzić, psy chyba nawet ucieszyła ta nieoczekiwana zmiana.
Wytrzymałem dwa dni. Bo potem przyśniła mi się szkatułka pełna złotych monet, ukryta pod jednym z wystających sosnowych korzeni w wąwozie. Był na tyle charakterystyczny, że kiedy się przebudziłem, doskonale pamiętałem, która to sosna i gdzie mam szukać.
Była sobota, i tak nie chciało mi się spać. Zabrałem psy i niewielką saperkę.
Droga prowadziła obok brzozy. Właściwie nie gniewałem się na nią aż tak, żeby nie móc pogadać przez chwilę, zwłaszcza, że pewnie zamierzała przeprosić.
Czule pogładziłem jej pień, jakbym chciał przekazać, że okej, kryzysy się zdarzają, ale jestem i będę z nią bez przerwy. Zadrżała, poczułem to wyraźnie, zanim zbliżyłem do niej czoło.
Kiedy się ocknąłem, dochodziła trzynasta. To była długa rozmowa, ale wiedziałem wszystko.
Brzoza opowiedziała o mnie innym drzewom, milionom drzew. Po prostu uznała, że nie powinna być samolubna w sytuacji masowego drzewobójstwa bezkarnie pustoszącego planetę. A jej szefowie – Wysoki Drzewostan, zaproponowali współpracę.
Złoto znalezione w szkatułce miało pozwolić mi rzucić dotychczasową pracę i zapewnić środki do walki. Czy się wahałem lub mogłem odmówić? Nie wiem, nawet jeśli wyprali mi mózg, to nie bardziej niż telewizyjne relacje pokazujące bezlitosne wycinki praktycznie na całej Ziemi. Wczoraj byłem u nas w lesie. Prawie każde drzewo oznakowano fosforyzującą, pomarańczową kropką. Niektóre były jeszcze całkiem małe, a ktoś bezduszny wydał na nie wyrok bez prawa do apelacji. A przecież żyjemy razem od tysiącleci.
Dlatego jeśli usłyszycie o jakimś wielkim pożarze w Dyrekcji Lasów Państwowych, albo wybuchach w fabrykach harvesterów, nie myślcie o mnie źle.
O nas.
Brzoza mówiła, że jest nas coraz więcej. Wykorzenimy zło.
Dzień dobry Andyql, fajnie się czytało. Stworzyłeś bardzo osobisty klimat tym opowiadaniem aż dziwnie się poczułem czytając. Mam skojarzenia z ambitniejszym sf takim jak "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" a z literatury to może trochę Lem np. "Solaris"
aż dziwnie się poczułem czytając.
Fakt, niemal się otarłem o dendrofilię. :) Ale skoro, jak piszesz, udało się w opowiadaniu stworzyć klimat, to było warto. Dziękuję Ci bardzo!
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Hej, do dendrofili można też dorzucić eko terroryzm;). Sam chyba nie jestem jakiś strasznie eko, nie śmiecę, no to już chyba coś :). Ale opowiadanie podobało mi się, przyjemny klimat, czuć w nim naturę i intymność, czy coś w tym stylu ;). Ładne opisy no i ciekawe przejście do fantastyki. Tak, bardzo ciekawy tekst, klikam i pozdrawiam :).
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Cześć, Andyql!
Intrygujący króciaki Ci wyszedł. Niewiele mogę napisać o fabule, ponieważ dość mocno zeszła na dalszy plan, ustępując pola klimatowi. I właśnie w klimacie dostrzegam największą siłę tekstu. Jest nostalgicznie, nawet bardzo. Dopadła mnie melancholia i już się chyba dzisiaj nie otrząsnę;P
Poza tym, szort jest bardzo ładnie napisany.
Kliknę;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
to miało być moralne zadośćuczynienie wobec startującego właśnie sezonu palenia w kominku :/
przepraszam za niezamierzony atak melancholii.
I dziękuję za miłe słowa!
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
przepraszam za niezamierzony atak melancholii
"Niezamierzony"? ;) Dobra, dobra ;) Szczęśliwie to taka pozytywna melancholia ;)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Szczęśliwie to taka pozytywna melancholia ;)
Znaczy, melanżcholia!
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Z jednej strony niewiele się tu dzieje, a jednocześnie bardzo wiarygodnie potrafiłeś przekazać więź łączącą bohatera z brzozą, że o aspekcie ekologicznym nie wspomnę. I pieski mogły wybiegać się przy okazji… ;)
Mam nadzieję, że poprawisz usterki, bo chciałabym, aby Brzoza trafiła do Biblioteki.
…polna, opadająca dosyć stromo w dół droga. → Masło maślane – czy droga mogła opadać w górę?
Proponuję: …polna, wiodąca dosyć stromo w dół droga.
…idealne towarzystwo przyjaźni psio – ludzkiej… → …idealne towarzystwo przyjaźni psio-ludzkiej…
W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy; bez spacji.
Czasami obejmując ją, zbliżałem do pnia swoje czoło… → Zbędny zaimek.
Nie, żeby to były jakieś supermoce, ale różnica była zauważalna. Lekcje angielskiego, które wcześniej były jak… → Lekka byłoza.
Proponuję: Nie, żeby wstąpiły we mnie jakieś supermoce, ale różnica była zauważalna. Lekcje angielskiego, które wcześniej traktowałem jak…
…fragment pnia nienaturalnie świecił się w słońcu. → A może wystarczy: …fragment pnia nienaturalnie świecił w słońcu.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
bardzo dziękuję za uwagi, już się poprawiam.
Z jednej strony niewiele się tu dzieje…
Taki był plan. Popracować nad ociepleniem klimatu.
… chciałabym, aby Brzoza trafiła do Biblioteki.
Ech, przyjdzie Tarnina i z Brzozy polecą wióry :)
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Bardzo proszę, miło mi, że mogła się przydać. :)
Ech, przyjdzie Tarnina i z Brzozy polecą wióry :)
To wielce prawdopodobna wizja, ale, Andyql, zaklinam Cię na wszystko, znieś to po męsku i nie rób krzywdy Tarninie! :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
… i nie rób krzywdy Tarninie! :)
A co ja mogę Jej zrobić? Co najwyżej zmienić tytuł szorta na nazwę pewnego kłującego krzaka? I nieco rozbudować wątek fascynacji bohatera jej gałązkami? :)
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Tak działa miłość;)
Niesamowita historia, taka szalona i osobista.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Tak działa miłość;)
I szort, i miłość to fikcja :)
Ale jeśli historia Ci się spodobała, przytulę każdą brzozę w okolicy. Dziękuję!
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Co ta brzoza w sobie miała, że tak facetem zawładnęła? Fajnie opisana rodząca się więź. Na początku nieśmiało z czasem coraz odważniej i doszło do tego, że bohater zaczął sobie wkręcać, że brzoza odwzajemnia jego zainteresowanie, poświęcony czas, obdarowując energią, która dodawała skrzydeł. Więź pomiędzy nimi była tak silna, że kiedy zobaczył, ilu jej podobnych czeka na kontakt z piłą, postanowił działać. Ciekawi mnie, czy pieniądze załatwią sprawę i czy brzoza usytuowana na grząskim terenie, doczeka widoku znikającej z jej pobratymców farby i radości na twarzy bohatera? Pozdrawiam. :)
dziękuję za wnikliwą analizę “dzieła”. :) O los drzew byłbym spokojny, nikomu się nie będzie chciało łazić z piłą w dzikie chaszcze. Chyba. O bohatera też nie warto się martwić. Napisany. Dalej niech sobie radzi sam. Dziękuję za przeczytanie i postaram się dziś wreszcie złapać dyliżans.
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Bez analizy. Podobało się. Przydałoby się więcej tak zakręconych. Dobrze, że wybrałeś brzozę na bohaterkę. Urodą i znanym oddziaływaniem pasuje. Klik.
Wielkie dzięki za klik. A brzozy są ok.
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Fajna historia. Dobrze się czytało. Przesłanie też OK.
Klikam. Pozdrawiam!
AP,
dziękuję bardzo za kliknięcie, jeszcze bardziej się cieszę, że podoba Ci się eko – przesłanie szorta!
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Witam.
Podobał mi się główny bohater biegający z psami. Jakoś z powodu tej czynności od razu go polubiłem i mocniej zaintrygował. Ciekawie też łączysz fabułę z aspektem ekologicznym. Dobry szort.
Pozdrawiam.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
miło mi podwójnie – bohater szorta pożyczył psy i spacery od autora. ;) Dziękuję i pozdrawiam.
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Podobała mi się rodząca między nimi więź, tak powolutku, etapami. Na początku napisałeś o prawdopodobieństwie upadku brzozy i cały czas miałam to z tyłu głowy podświadomie czekając na jakieś trrrach. A tu nic, zmyłka.
Nova,
więź chyba tak ma, że najpierw kiełkuje i z czasem się rozwija. Albo i nie. Facet, który podchodzi i zupełnie nagle tuli się do pierwszy raz widzianej kobiety/ osoby, może się liczyć z otrzymaniem ciosu w szczękę. Choć uderzenie “z liścia” bardziej pasuje do tej historii.
Przytulanie obcego drzewa też wydaje się dziwne – jakby tulenie własnego takim nie było. Pewnie istnieje jakaś gałąź nauki zajmująca się takimi przypadkami, nie wiem.
A brzoza ma się dobrze, stoi jak dąb. Wczoraj widziałem.
Dziękuję Ci bardzo za przeczytanie i komentarz!
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Nie do końca się zgadzam że więź to zawsze etapami. Czasem jest trrrrach i miłość od pierwszego wejrzenia a czasem coś jest a potem nagle trrrrach i zdechło. Z naciskiem na trrach.
Nova,
Czasem jest trrrrach i miłość od pierwszego wejrzenia a czasem coś jest a potem nagle trrrrach i zdechło. Z naciskiem na trrach.
Wtedy to jest trrachedia. :) Nagłe zauroczenie, burza uczuć. Albo hormonów. Ale czy więź?
Według mnie, więź występuje wtedy, kiedy ktoś nieustannie siedzi Ci w głowie. Możecie się nie widzieć klika lat, a kiedy rozmawiacie/piszecie ze sobą, wydaje się, że widzieliście się wczoraj i rozumiecie bez słów. Tak to widzę. Z naciskiem na: Według mnie.
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman
Andyqlu
Klimat bardzo mi bliski (na dodatek wychowałem się na Ponidziu). Styl lekki i z pazurkiem, jakoś przez kontrast dobrze się zgrywa, a klasyczni w końcu Entowie, traktowanie innych istot czy nadmierna eksploatacja lasów to nie są lekkie tematy. Dobrze je poruszać, dziękuję za ten tekst.
Do mnie, moja puento..!
dziękuję za Twój komentarz. Wychowałem się na dalekiej Północy i pewnie brak jodu w powietrzu Ponidzia sprawia, że gadam z drzewami. :) Najlepszego!
“Kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą”. Neil Gaiman