
Przygodowe Święta
Przygodowe Święta
Działo się to na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Spacerowałem z żoną po parku i nagle moją uwagę przykuł pewien mężczyzna, umięśniony i przystojny, o twarzy Adonisa. Pozował do obrazu malowanego przez lokalnego artystę-prymitywa, stojąc zupełnie nieruchomo, pomimo całego tego zimna dookoła, jakby zupełnie mu ono nie przeszkadzało. Poruszały się jedynie jego oczy, obserwowały nas, gdy przemierzaliśmy park. Moja żona zerknęła na niego, niby przypadkiem, ale wystarczył ułamek sekundy, by jej twarz się zmieniła. Zdołałem to wychwycić, a także spojrzenie faceta, które jej odwzajemnił. Potem udawała, że to nic takiego, ale ja dobrze wiedziałem, że znowu się zakochała. Tym razem nie we mnie.
Co by się wydarzyło, gdyby mnie wtedy przy niej nie było? Czy poczekałaby, aż tamten skończy pozować i potem wdała się z nim w pogawędkę? Jak on by zareagował? Może zaprosiłby ją do siebie albo na szybki obiad. Moja żona wciąż jest atrakcyjna, pomimo nieubłaganego upływu czasu. Czy obrączka na jej palcu cokolwiek by zmieniła? Pewnie udawałby, że tego nie widzi, pragnąc jedynie zaspokoić swoje powierzchowne pragnienia i napawać się dumą zdobywcy. Zabrałby moją żonę do restauracji, gdzie wlałby w nią trochę alkoholu, ale wystarczająco dużo, żeby bez większego sprzeciwu udała się do jego mieszkania. Tam zacząłby ją całować i pieścić, a ona odwzajemniałaby się tym samym, zapominając zupełnie o swoim mężu i pragnąc znów poczuć młodzieńcze podniecenie, które wydawało się zupełnie wygasłe. Wystarczyło poznać kogoś nowego, żeby rozpalić w sobie żądzę.
To wszystko wyczytałem z twarzy mojej żony, gdy przez ułamek sekundy obserwowała pozującego modela.
Co by było dalej? Na pewno chciałaby kontynuować te potajemne spotkania. Wymknęłaby się z domu pod byle pretekstem, na przykład, żeby zrobić przedświąteczne zakupy, a tak naprawdę udałaby się do mieszkania Adonisa.
A może nie wszystko potoczyłoby się po jej myśli?
– Jeden szybki seks jest okej, ale nie mam ochoty na regularny romans – powie tamten, a ona zaleje się łzami. Wtedy odkryje, że nie są sami, a w łóżku leży jakaś młoda dziewczyna, z ładniejszą twarzą, zgrabniejszym ciałem i bielszymi zębami, która cicho zachichocze, nie wiadomo, czy szyderczo, czy z nerwów, a potem zrozumie, że ona także kiedyś podzieli losy byłych kochanek Adonisa.
– Ty draniu! – krzyknie moja żona i uderzy tamtego w twarz, a on nawet nie drgnie, nie zasłoni się, nie zrobi nic, bo będzie wiedział, że mu się należy, za to, że wykorzystał starzejącą się kobietę, która uległa zauroczeniu i dała się nabrać, jak wiele innych przed nią. Potem moja żona będzie chciała odejść, rzuci jeszcze raz okiem na leżącą w łóżku dziewczynę i wtedy dopiero rozpozna w kochance Adonisa własną córkę, która uciekła z domu wiele lat temu i nigdy nie wróciła. Tak naprawdę zobaczy w niej samą siebie, taką, jaką była, zanim czas ją odmienił. I to sprawi, że odejdzie bez słowa, nie pytając o nic, nie próbując się upewnić, bo i tak w głębi serca będzie wiedziała, że się pomyliła. Jej córka odeszła na zawsze. Nieważne, czy żyje, czy nie, dla niej umarła. Uda się na świąteczny jarmark i wyłowi jakąś perełkę, niedostrzegany przez innych, ale urokliwy drobiazg, który przyniesie do domu, tłumacząc, że przez cały czas, gdy jej nie było, robiła zakupy i jedynie ten jeden przedmiot wpadł jej w oko. Mała bransoletka, identyczna jak ta, którą kiedyś kupiłem córce na urodziny. Z jej inicjałami. Zabrała ją ze sobą, gdy uciekała z domu.
– Skąd to wzięłaś? – zapytam.
– Kupiłam na jarmarku.
– Ja też, dziesięć lat temu.
Popłacze się, gdy odkryje, że to prawda, a wzięła ją tylko dlatego, że wyryte inicjały są takie same jak jej. Myślała, że to przypadek, ale przypadki nie istnieją, wszystko z czegoś wynika i łączy się z innym wydawałoby się banalnym zbiegiem okoliczności w ciąg wzajemnych powiązań zwanych życiem. Nie wspomni ani słowem, że prawdopodobnie widziała naszą córkę w mieszkaniu Adonisa, bo musiałaby wymyślić powód, dla którego się tam zjawiła i zdradzić tajemnicę przygodnego romansu. Nasza rozmowa zakończy się milczeniem, bo żadne z nas nie będzie miało ochoty na razie nic więcej dodawać. Zagłębimy się we wspomnieniach i w marzeniach o tym, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy się nigdy nie spotkali.
Zupełnie nie wiem, dlaczego wdaję się czasami w takie rozmyślania. Moja córka nigdy nie uciekłaby z domu, nie dopuściłbym przecież do tego, nie pozwoliłbym, żeby czuła się nieszczęśliwa, żeby wpadła w złe towarzystwo i żeby straciła kiedykolwiek poczucie bezpieczeństwa. Tak mi się wydaje, ale jak by to wyglądało naprawdę, tego nie wiem. To głupie i puste rozmyślania, wywołane tym, że moja żona popatrzyła wtedy przez ułamek sekundy na modela w parku na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Pewnie nigdy nie dowiem się, co by było, gdyby…
Nasze żony i córki. Dbajmy o nie i kochajmy. Nie tylko w Święta.
Hej, o nikogo nie trzeba dbać z obawy, że uciekanie z kimś innym. Wystarczy być takim jakim się jest, bo chyba za to nas kochają bliscy :). Pozdrawiam.
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hej,
Ciekawy tekst, podoba mi się przedstawienie przemyśleń bohatera. Niby tylko ułamek sekundy, a tyle można sobie dopowiedzieć. Święta są tu raczej tłem, ale jednak jest ten klimat.
Pozdrawiam :)
Ave, Fanthomasie!
Kurcze, mam trochę problem z Twoim tekstem. Bo tak, święta są w zasadzie dla tekstu zupełnie nieistotnym elementem. Jarmark bożonarodzeniowy można zamienić na targowisko i w sumie nic się nie zmienia fabularnie. Święta na zakończenie też mogą być dowolne.
Nie jestem też fanem fabuły, która w zasadzie rozgrywa się wyłącznie w głowie narratora, stanowi wizję czy wyobrażenie, a nie dzieje się naprawdę.
Ale… Cholera, czytało mi się bardzo dobrze (dosłownie na jednym wdechu) i zostało mocno w głowie. Sam czasami z różnych dziwnych powodów snuję rozważania "a co by było gdyby?" (nie tylko w odniesieniu do mojej wspaniałej Małżonki) i może dlatego do mnie to trafiło.
Z tego względu pozwolę sobie kliknąć do biblioteki.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w konkursie!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Siema, fanthomas. Bohater cierpi chyba na overthinking :-) No, gdyby to nie były tylko rozmyślania, możliwe że tekst nabrałby innego wymiaru, ale i tak jest bardzo dobry. Pozdrawiam.
Cześć, bardzo mi się podoba gra czasem akcji, ułamek sekundy zmienia się w długie minuty czytania, dzięki czemu bardzo naturalnie można się wślizgnąć do głowy narratora. Jeśli się nie podziela sposobu patrzenia albo wniosków to i tak wychodzi realistycznie, podszyte tym irracjonalnym strachem, że coś nam umyka, i ta huśtawka emocjonalna… Narrator coś się chyba nie czuje spełniony w roli ojca i męża – jest fatalistą i ma złe zdanie o żonie ;) Niemniej ten motyw świąteczny to tu jakoś jak kwiatek do kożucha, a już Przygodowe święta mi do tu umknęły zupełnie – Obłęd i święta albo Jedne święta, milion rozkoszy kojarzą mi się bardziej z tym tekstem ;)
Ale w skrócie ciekawa podróż do voyerystycznego wnętrza narratora. Wesołych Świąt :)
Podoba mi się mnogość opcji, zupełnie jak w życiu. Przypomniały mi się różne wersje przyszłości w Facetach w czerni 3;)
Natomiast, nie tylko przez Adonisa, przywiodłeś mi na myśl mity greckie, te wszystkie zakręcone i smutne historie rodzinne. Zresztą ta impresja z parku fajnie pokazuje, że czasem coś wiemy, na podstawie przesłanek, których nie umiemy precyzyjnie opisać.
No i na koniec będzie grymas, bo świąteczność opowiadania jest jak dla mnie pozorna;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Witaj.
Tekst mocno zaskakuje, bo na pewno takiego nie spodziewałabym się z tagiem konkursu świątecznego. Z drugiej jednak strony, kiedy otworzy się teraz net, wszędzie mnóstwo info o zaginionych dziewczynach, poszukiwanych przez policję i zrozpaczonych rodziców. Życie zaskakuje, podobnie, jak Twój szort. Przeraża mnie mocno to, jak daleko może bohatera zaprowadzić wyobrażanie sobie, “co by było, gdyby…”. I każdego innego człowieka. Bo, jeśli każdy z nas z każdej obejrzanej sceny zrobiłby podobny scenariusz, wszyscy spokojnie skończylibyśmy w wiadomych ośrodkach zamkniętych. :)
Klikam za mroczność, niby pozorną i delikatnie podaną, a jednak w rzeczywistości, w moim odczuciu, straszną. :) Wbrew pozorom, zakończenie zabrzmiało dla mnie nader gorzko.
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
Hmmm. Nie ma fantastyki. Nie ma fabuły, bo nic się właściwie nie wydarzyło, tylko narrator sobie wymyśla, co mogłoby się zdarzyć. Święta pretekstowe.
Ale zgadzam się z przesłaniem.
Babska logika rządzi!
Cześć wszystkim! Dzięki za odwiedziny i komentarze. Oczywiście zgadzam się, że motyw świąteczny jest lekko pretekstowy. Fantastyki też za wiele tutaj nie ma, ale w sumie w regulaminie nie było nic na ten temat ;) Co do fabuły, bardzo lubię eksperymentować, więc zdarza mi się odrzucać tradycyjnie rozumianą fabułę. :)
To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...
Hej!
Spore bloki tekstu trochę utrudniały czytanie.
Hm, kurczę, w sumie to bardziej nie opowiadanie, a taki felieton, przemyślenia narratora o tym, że warto dbać o bliskich, tyle że… No, nie czuję, żeby to dbanie było tutaj faktycznym dbaniem, to bardziej taki lęk o to, że ktoś zdradzi, że może to zrobić. Bohater wygląda na chorobliwie zazdrosnego, więc fajnie zostały ukazane jego przemyślenia.
Ale czytało się dobrze. ;)
Pozdrawiam,
Ananke
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Święta są tutaj jedynie tłem. Szkoda, bo myślałem, że je jakoś lepiej wpleciesz. Ale poza tym jest świetnie napisane. Tylko że oprócz świąt nie ma fabuły, to taka scenka z przemyśleniami. Może też jak Finkla zauważyła, felieton. No i hasło konkursowe nie do końca wykorzystane.
Ale co ja tak marudzę, przyjemnie się czytało, bo język jest jakiś taki, że wsiąka się w historię.
Kto wie? >;
Ciepły i świąteczny szort. Dość spory kawałek jest pisany w czasie przyszłym – ryzykowny zabieg, ale tu się udał, bo narracja nie przeszkadzała. Ładne przesłanie. Dobijam do Biblioteki.
Przesłanie, tak. Fantastyka, nie, bo brak. :(
Cześć, Fanthomasie!
Dziękuję za udział w krokusie!
Poniższy komentarz jest pisany jeszcze przed wstawieniem obrazka jurorsko-konkursowego :)
Święta podczepione żeby były, natomiast co do hasła, to… z przymrużeniem oka zaliczam – wszak małżonka ruszyła na niemałą przygodę ;) szkoda, że zabrakło fantastyki.
Nie rozpisałeś się, stąd bohaterowie nie dostali zbyt dużo miejsca, a fabuła to jedynie przemyślenia bohatera. Szkoda, bo jest w tym potencjał na sporą opowieść, są zarysowane konflikty, które można wykorzystać. Natomiast zdaję sobie sprawę, że tekst był pisany pod konkretną myśl, z którą trudno się nie zgodzić i z którą bardzo się utożsamiam (choć akurat córka nie była mi pisana).
Wykonane całkiem przystępnie, choć na pewno dałoby się przyszlifować tu i tam. Nie mniej jednak przebrnąłem przez tekst z przyjemnością.
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Ot, puścił facet wodze wyobraźni i pozwolił by fantazja poniosła go nie wiadomo na jakie manowce.
…robiła zakupy i jedynie ten jeden przedmiot… → Nie brzmi to najlepiej.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Gdyby chociaż żonę rózgą po du… wystrzelał przebrany za Mikołaja, to może by jej wybił z głowy swoje własne myśli. Byłby bardziej świąteczny akcent, a może by się jej spodobała odmiana i urozmaicenie rutyny.
Tekst dobry, mimo, że trochę nie w temacie świąt i strasznie smutny :/
Zbędne światło na początku.
Spacerowałem z żoną po parku i nagle moją uwagę przykuł pewien mężczyzna, umięśniony i przystojny, o twarzy Adonisa. Pozował do obrazu malowanego przez lokalnego artystę-prymitywa, stojąc zupełnie nieruchomo, pomimo całego tego zimna dookoła, jakby zupełnie mu ono nie przeszkadzało. Poruszały się jedynie jego oczy, obserwowały nas, gdy przemierzaliśmy park.
Trochę zdezorganizowany ten opis, skracalny
Zdołałem to wychwycić, a także spojrzenie faceta, które jej odwzajemnił.
Zdołałem wychwycić to, a także spojrzenie faceta, którym się jej odwzajemnił.
Moja żona wciąż jest atrakcyjna, pomimo nieubłaganego upływu czasu.
Hmm.
udawałby, że tego nie widzi
Z budowy zdań wynika, że udawałby, że nie widzi tego, co obrączka by zmieniła.
pragnąc jedynie zaspokoić swoje powierzchowne pragnienia i napawać się dumą zdobywcy
Hmm.
wlałby w nią trochę alkoholu, ale wystarczająco dużo
"Ale" zbędne.
pragnąc znów poczuć młodzieńcze podniecenie, które wydawało się zupełnie wygasłe
Hmmm.
jedynie ten jeden
Tylko ten jeden.
identyczna jak ta
Identyczna z tą.
łączy się z innym wydawałoby się banalnym zbiegiem okoliczności w ciąg wzajemnych powiązań zwanych życiem
Wtrącenie: łączy się z innym, wydawałoby się banalnym zbiegiem okoliczności, w ciąg wzajemnych powiązań zwanych życiem.
żeby straciła kiedykolwiek poczucie bezpieczeństwa
Żeby kiedykolwiek straciła poczucie bezpieczeństwa.
Nasze żony i córki. Dbajmy o nie i kochajmy. Nie tylko w Święta.
Morał słuszny, lecz nie z tego tekstu wzięty.
Bo – ani to o Świętach, ani o żadnym dbaniu. Przecież ten Otello przeżywa wymyślone nieszczęścia, i to on tu jest najważniejszy, jego zraniona duma i zemsta (wymierzana przez świat dumie hipotetycznie niewiernej żony), a żonę i córkę traktuje raczej przedmiotowo. Jako psychologiczna ilustracja tego, że ludzie sami sobie najbardziej szkodzą – w porządku. Ale to nie jest o Bożym Narodzeniu.
Wystarczy być takim jakim się jest, bo chyba za to nas kochają bliscy :)
Kogo kochają, tego kochają :) Narrator nie jest specjalnie kochalny…
Bo tak, święta są w zasadzie dla tekstu zupełnie nieistotnym elementem. Jarmark bożonarodzeniowy można zamienić na targowisko i w sumie nic się nie zmienia fabularnie.
No, właśnie.
Narrator coś się chyba nie czuje spełniony w roli ojca i męża – jest fatalistą i ma złe zdanie o żonie ;)
Tak, to portret psychologiczny. A o żonie ma zdanie wręcz fatalne (ale widzimy w innych to, co widzimy w sobie, więc…)
Zresztą ta impresja z parku fajnie pokazuje, że czasem coś wiemy, na podstawie przesłanek, których nie umiemy precyzyjnie opisać.
Albo tak nam się wydaje…
Nie ma fantastyki. Nie ma fabuły, bo nic się właściwie nie wydarzyło, tylko narrator sobie wymyśla, co mogłoby się zdarzyć.
Ano.
No, nie czuję, żeby to dbanie było tutaj faktycznym dbaniem, to bardziej taki lęk o to, że ktoś zdradzi, że może to zrobić.
Trochę na zasadzie skarbu zamkniętego w lochach – nie zależy mu na samym skarbie, ale na byciu jego właścicielem.
Byłby bardziej świąteczny akcent, a może by się jej spodobała odmiana i urozmaicenie rutyny.
A może skończyłoby się to rozwodem
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Hej fanthomasie,
Szybka i przyjemna lektura, mimo iż zawarta wizja jest niezbyt optymistyczna, a mi również zabrało wyraźniejszego aspektu świątecznego (może gdyby rozmyślania bohatera wywołane były przez czynnik bożonarodzeniowy?). Twój tekst niewątpliwie dostarczyłby cennego materiału do studium przypadku głównego bohatera, gdyby chciał go zbadać jakiś psycholog :-)
Aż przypomniało mi się ciekawe porównanie – nasze umysły tworzą więcej wizji niż scenarzyści południowoamerykańskich telenowel (i wiele porównywalnych jakościowo). Ale ile z nich ma szanse się spełnić / czy jakakolwiek wyprodukowana wizja się ziściła? Na to trzeba odpowiedzieć samemu :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Cześć!
Ciekawy pomysł i zaskakująco dobrze się czytało, biorąc pod uwagę, że teksty nie wydaje się być opowiadaniem, a jedynie zapisem myśli bohatera. Same rozmyślania dość daleko idące, kobieta tylko spojrzała na innego mężczyznę, a mąż już sobie wyobraża całą historię romansu, a nawet córkę uciekającą z domu. Tak jakby ten obcy mężczyzna miał mu zabrać (a może tylko wykorzystać) wszystkie kobiety w jego życiu tylko dlatego, że jest przystojny.
Moim zdaniem tekst jest dość smutny, ale nie dlatego, że niezadbane żony mogą zdradzać, tylko dlatego, że przez głównego bohatera przebija jakaś taka niepewność. Wydaje się, że poczucie uciekającego czasu i młodości wywołuje w nim obawy, że może nie być już wystarczająco dobry dla swojej partnerki i być może marzy ona o kimś młodszym i bardziej atrakcyjnym.
Krótko, ponieważ mój odbiór był podobny jak wyrażony w innych komentarzach: dobre, ciekawe i wciągające opowiadanie, wywołujące u mnie sporo wrażeń, oraz otwierające kilka możliwych interpretacji.Ja postawiłbym na tą o niskim poczuciu wartości bohatera i kryzysie wieku średniego. Wątek córki dość przejmujący, jest jak niepokojąca “rysa” w pokazanym świecie, albo nieprzepracowana jeszcze psychologicznie zadra, która dopiero zaboli oboje małżonków.
Mało świąteczne, raczej obyczajowo-psychologiczne. Nie stanowi to bariery, ponieważ lubię takie opowiadania.
Przyjemnie się czytało :)
Przynoszę radość :)