- Opowiadanie: Sethrael - Gustawusa Dobrego Droga Przez Życie

Gustawusa Dobrego Droga Przez Życie

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

PsychoFish, regulatorzy

Oceny

Gustawusa Dobrego Droga Przez Życie

 

Gustawusa Dobrego Droga Przez Życie.

 

 

I.

 

A więc, gdy Gustawus był się urodził, to był duży. Potem kiedy jeszcze był mały już przerastał swoich rówieśników, nawet tych znacznie starszych. Jadł i pił bardzo mnóstwo, a jego ojciec cieszył się z tego, bo wiedział, że wyrośnie na siłacza z wielką siłą, który będzie zabijał wrogów jakich miała rodzina, gdyż była bogata i zazdrościli jej wszyscy tego, że mają dużo ziem i niewolnic, które służyły w łożu do spania z nimi. Dzierżył zawżdy Gustawus w dłoniach swych potężnych wielki topór nim jeszcze zaczął mówić, i ćwiczył nim rzucanie podczas gdy jego starsi rówieśnicy jeszcze nie umieli raczkować, nawet na czworakach. Wtedy to dostał snu proroczego, co mu go nie żyjąca od lat babka wróżka przed śmiercią zesłała chwilę po tym jak zaraz umarła. Po przebudzeniu, które nastąpiło po spaniu oznajmił, że chce zostać nie wojownikiem lecz wielkim magiem. Magiem niezwykłym lecz takim, co umie czarować samymi myślami z głowy bez ruszania rękami, którymi magowie zwyczajni machali w rytm run żeby czarować. To on bez tego ruszania rękoma chciał. Ojciec jego był bynajmniej nie ubłagany mażąc o synu wojowniku jak on sam, więc ćwiczyć też musiał rzucanie toporem do celu, a nie było to proste dużym toporem w mały cel rzucać. Ale on rzucał i mu to wychodziło. Nocami zamiast spać myślał Gustawus trenując mózg, i czytał prastare tajemne zaginione księgi, których dużo było w bogatej bibliotece miejskiej, choć miasteczko było biedne ale mądre.

 

Kiedy skończywszy lat trzynaście Gustawus stał się mężczyzną. Przyszedł więc do niego ojciec jego i matka jego wraz z cała resztą rodziny jego i innych rodzin i powiedział:

 

– Gustawusie, jesteś już mężczyzną – powiedział.

 

A Gustawus odparł:

 

– Tak oto azali jestem – odparł, nie wiedząc co może odeprzeć innego, ani co bycie mężczyzną dokładnie oznacza. Wkrótce miał się jednak dowiedzieć i to szybciej niż myślał, choć myślał szybko bo trenował w nocach myślenie odkąd był mały, przez co nie mógł spać.

 

– Bycie mężczyzną w naszej rodzinie oznacza, iż musisz na wyprawę wybyć. Wyprawa zaś ta nie będzie łatwa ni bezpieczna, aleś jeśliś żeś trenował dzielnie jakiem Ci przykazał, poradzisz sobie i ród swój chwałą okryjesz, jako czynili przodkowie Twoi, zwłaszcza Ci, którzy przed Tobą byli. Wróć zawżdy okryty gloryfikacją, a po Twym powrocie czekać będzie na Cię białogłowa dziewica urody cudnej z trójką Twoich dzieci rączych w toporze, w boju zaprawnych i sprawiedliwych w osądzie na poddanymi Twymi licznymi jak ziarna piasku we młynie – rzekł mu, a on słuchał.

 

Tak jak postanowił i tak zrobił, i poszedł.

 

 

II.

 

Szedł wolno ze swoim dzielnym koniem po bezkresnych jałowych polach spalonych słońcem między gęstymi drzewami. Wtem, zobaczył przed sobą las, o którym krążyły legendy, iż czai się w nim zło oraz mieszkają w nim elfy, który były dobre w przeciwieństwie do zła. I z nim walczyły od wieków.

 

– To musi być ten las, o którym krążą legendy – powiedział Gustawus do swego rumaka i poszli tam.

 

Gdy ledwo weszli do lasu Gustawus zobaczył, że otoczyły go elfy, nim jeszcze zdołał ich dostrzec. Elfy miały to do siebie że jak już się urodziły to nigdy nie umierały, chyba, ze ktoś je zabił, lecz zabić elfa było trudno, bo były zwinne i szybkie bynajmniej jak sokoły spadające w dół na zające z powietrza, które kryły się przed ich wzrokiem sokolim w wysokich trawach ale, nic to im nie dawało bo sokoły były szybkie jak elfy.

 

Wtedy to przemówił do niego najstarszy elf otoczony przez gromadę elfek, które piękne były niczym łanie przy wodopoju o porannym przymrozku przed zmrokiem letnią porą.

 

– Cny Gustawusie – przemówił. – Wybawienie to dla nas, że nam Matka Natura takiego bohatera jakem Tyś jesteś zesłała, gdyż utrapienie nas dopadło. Oto w nieprzeniknionej głębi naszego lasu źródło strumienia żywej wody jest, które straszny rycerz plugawić zaczął, a my go pokonać nie damy rady bo za mocarny on dla nas. Pomożecie cny mężu?

 

– Pomożemy! – odparł Gustawus klepiąc konia, który był klaczą i poszli z rumakiem w głąb głębokiego lasu.

 

Nie minęło kilka chwil, a znaleźli się w samym sercu ogromnej puszczy. Tu właśnie biło źródło potoku życia, którego woda dawała elfom długie życie, a te przestawało to być wtedy krótkie, o ile nikt ich nie zabił. Przy źródle odwrócony do Gustawusa plecami które miał z tyłu stał rycerz ubrany w czerń i plugawił strumyk.

 

– Przestań plugawić strumyk! – krzyknął cicho pod nosem Gustawus, a jego koń zachrapał bojowo: – Chrr, chrrr , prrfff.

 

Kiedy rycerz się odwrócił okazało się, że nie był on zwykły rycerz, tylko był Jedi, który przybył tu z innego świata, żeby plugawić strumyk elfów, bo był po ciemnej stronie, a elfy po jasnej, chyba że była noc.

 

– Będę plugawić co mi się podoba, odejdź stąd młokosie – odparł Jedi i wyciągną laserowy miecz z innego świata który świecił na czerwono bo był zły.

 

– Młokosie? Zaraz Ci ten Twój mieczyk w dupę wsadzę moim toporem ha, ha! – zaśmiał się Gustawus, gdyż zadrwił ze złego Jedi straszliwie.

 

Chwycił więc swój wielki i ciężki topór, który był lekki i mały, gdyż był on duży i silny. I rzucił w rycerza toporem ale ten zrobił unik i nie trafił. Rzucił wiec znów ale rycerz był szybki i znów się uniknął. Walka trwała długo ale Gustawus bez wytchnienia rzucał w rycerza swoim toporem, a klacz bojowo chrapała na stojąco, gdyż rumaki nigdy nie leżą jak są zdrowe. Wtem Jedi podbiegł niespodziewanie i obciął laserowym mieczem ręce Gustawusa, aż mu jego topór wypadł z dłoni. Wtedy, kiedy już myślał że to koniec przypomniał sobie, że przecież nocami trenował mózg i magię, do której ręce są nie potrzebne. Pomyślał więc Gustawus magicznie i mu ręce odrosły więc wyrwał od przerażonego rycerza jego miecz i ciął nim horyzontalnie od góry do dołu na pół, a potem poprawił werbalnie z prawej na lewą stronę. Rycerz rozpadł się na cztery równe połówki, a na soczysto zieloną trawę poturlały się z głuchym chrzęstem niebieskawe kiszki granatowego koloru, które były czerwone od krwi i flaków.

 

Elfy nie mogły się nacieszyć dlatego wciąż się cieszyły, i tak odprowadziły Gustawusa do domu i poświadczyły o jego czynach przed ojcem. Zgodnie z obietnicą czekała na niego piękna dziewica z trójką jego dzieci, które miały oliwną skórę po ojcu, lecz Gustawus był biały i dlatego się cieszył.

 

Kiedy się ożenili dziewica przestała być taka piękna i dobra, rzadko też bywała w domu, a dużo latała na miotle bo nie była kucharką tylko żoną – jak sama mówiła, lecz od tego były służące w łożu. Ojciec rzekł wtedy, że tak się często dzieje po ślubie, a Gustawus to zaakceptował bo był dobry gdyż nie umiał być zły i żyli długo i szczęśliwie.

 

 

 

Koniec.

 

 

 

Koniec

Komentarze

bo był po ciemnej stronie, a elfy po jasnej, chyba że była noc.  

Siła w prostocie skojarzeń. A to były moje ostatnie dwie chusteczki higieniczne...

Idealne.

Co prawda dziewica z trójką dzieci to stary kawał, ale tak, generalnie bdb+.  

O matko, każde zdanie jest po prostu idealną grafomańską konstrukcją. Nawet nie zacytuję tu mojego ulubionego, bo musiałabym skopiować cały tekst. No świetne i tyle :))). Ten tekst jest kwintesencją tego, czego nie znoszę. Gratuluję!

Genialne! Dawno się tak nie uśmiałam. Niestety, jeśli mogę wtrącić, wydaje mi się, że to raczej świetna parodia grafomanii, a nie grafomania jako taka. Po prostu, no, czuć, że to miało być grafomańskie [w kilku miejscach ostro pojechałeś po bandzie, może nawet za ostro], a to powinno sprawiać wrażenie, że ot, wyszło przypadkiem. Mimo zalet wszelakich tego tekstu w kontekście grafopisarstwa, to jednak nie jest Toshi ;)

Antono, uwzględnij zasadniczą różnicę. Grafoman pisze, jak pisze, i nie myśli, jak pisze, bo myśli, że dobrze pisze. Podrobić tego na sto procent nie da się...

Dzięki za udział!
Do przeczytania : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Świetne.

"- Młokosie? Zaraz Ci ten Twój mieczyk w dupę wsadzę moim toporem ha, ha! – zaśmiał się Gustawus, gdyż zadrwił ze złego Jedi straszliwie."

I jeszcze:
"- Tak oto azali jestem – odparł, nie wiedząc co może odeprzeć innego..."!!!!! Miszcz.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

- Będę plugawić co mi się podoba, odejdź stąd młokosie – odparł Jedi i wyciągną laserowy miecz z innego świata który świecił na czerwono bo był zły.

Hehe. Jak to mówią: poznasz Jediego po mieczu jego ;-)

 

Udana parodia.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Tylko, że pomyliłeś się w tytule. Powinno być "Gustawusa Dobrego Droga Przez Rzycie". Jeszcze możesz poprawić ;-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Elfy miały to do siebie że jak już się urodziły to nigdy nie umierały, chyba, ze ktoś je zabił, lecz zabić elfa było trudno, bo były zwinne i szybkie bynajmniej jak sokoły spadające w dół na zające z powietrza, które kryły się przed ich wzrokiem sokolim w wysokich trawach ale, nic to im nie dawało bo sokoły były szybkie jak elfy. - Genialne, zresztą nie tylko to :)

 Scena walki - fenomenalna! Taka troszkę wyjęta ze świętego graala. Zdania z "ciekawymi" epitetami kojarzą mi się z uwagami pod moim tekstem. No ładnie. Więc Maja się znowu wygłupiła. Zabawa przednia!:) Na razie jesteś moim faworytem w tym konkursie.

"Ten tekst jest kwintesencją tego, czego nie znoszę." Popieram! I dlatego, jak dla mnie tekst jest mistrzowski, bo tym razem zniosłam i to z najprawdziwszym uśmiechem. Brawo!

Z tego miejsca pragnę podziękować za ciepłe przyjęcie tekstu - doprawdy trudno opisać pełnię szczęścia, jaka pojawiła się wraz ze świadomością, że inni postrzegają mnie jako niezłego grafomana! ;) Dzięki!

Sorry, taki mamy klimat.

Ech! Ta skromność!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Zajebiste, po prostu zajebiste. Co zdanie, to salwa smiechu :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

O Jezu, ktoś tu jeszcze zagląda! Dzieki za opinię! <dumny z siebie jak cholera>

Sorry, taki mamy klimat.

Dwudziestego dziewiątego pierwszego tego roku wyraziłeś, literami zdumienie że ktoś tu jeszcze zajrzał, to dowiedz się z zdumieniem jeszcze większym, że dziś piątego drugiego tego samego roku ja tu przyszłam, żaby przeczytać Twoje opowiadanie jak opowiadacz o trudnych lasach rycerza Gustawusa , który miał trzynaście lat jak był mężczyzną pierwszy raz:

Nie byłam tu wcześniej bo miałam zaległości, w czytaniach innych takich śmiesznych opowieści i w poważnych tez.

To teraz Ci napisze co mi serce sklejkuje albo dyktuje jak wolisz, że bardzo mi się podobało i do płakania przywiodło po drodze tej wyboistej. A droga była wyboista że hej?! bo pisałeś niektóre wyrazy takie trudne że musiałam nie zaglądać do słownika żeby się dowiedzieć co napisałeś. bo słowniki nie są na Twoje opowieści dosyć mądre. A Ty jesteś mądry i masz pewnie duży talent do takich przygód przeżywania na pewno. Ja Ci tego zazdroszczę a moja zazdrość kuje mnie i kole w oczy jak róża, urwana w palce aż do krwi potrafi sylwetkę całą zbroczyć czerwienią

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niby przypadkiem trafił na drugą, czyli zapomnianą od wieków, stronę z opowiadaniami, aby rzucić gałką oczną na skromne arcydzieło własnego autorstwa, gdzie jego prawdziwy styl mógł być uznany za dodatni plus w pewnym tajemnym i sławnym konkursie. To co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach, sprawiło, że stało się gorąco, a w oczodołach pociemniało od nagłych błysków. Mrok porwał go w swe oślepiające objęcia

Gdy obudziwszy się, kilka godzin później, komputer i monitor wciąż były włączone, wytarł więc zaschniętą stróżkę śliny rozlaną malowniczo na kamiennym parkiecie i usiadł na fotelu. Tak, to nie był sen. Sama Regulatorzy napisała komentarz pod jego tekstem. Dżizas, a co będzie, jeśli znów nie zrozumiem ani słowa? Co się stanie, jeśli wypunktuje wytłuszczonym drukiem wszystkie poprawnie napisane zdania w sobie tylko znanej przyczynie? - pomyślał w głowie. Był pełen obaw ale i skrywanego szczęścia którego nie mógł ukryć. Klikną. Czytał i czytał a paskudny uśmiech rozorywał jego pozbawioną wyrazu twarz na której malowała się bezgraniczna skrajna radość w miarę jak czytał i czytał. W końcu napisała coś normalnym językiem! Drżącymi rekami chwycił klawiaturę i uniósłwszy ją na kolana odpisał, sprytnie skrywając radość i wzruszenie z powodu otrzymanego komentarza:

Drodzy Regulatorzy.  Jestem niezmiernie wzruszony z powodu Twojego komentarza i cieszę się że Ci się podobało się. Martwię się jednak, że płakałaś bo przecież była historia to wesoła i dobrze się skończąca. I nie chcę, żebyś krwawiła z zazdrości jak róża, bo kiedyś i ty będziesz taka mądra jak ja i tak napiszesz fajnie i zima to zły okres żeby krwawić bo jest zimno i można się przeziębić od wilgoci. Jak mówi moja ulubienica Majatmajaja - będzie dobrze, bo nie morze być gorzej!. Dziękuję.

Sorry, taki mamy klimat.

Jestem bardzo szczęśliwa, że moje słowa sprawiły, iż wzruszenie wypełzło Ci na lico i kurczowo trzymało się twarzy. Płakałam ze śmiechu, to nie martw się że szlochałam, bo rosiły mnie łzy radości. A że ten kolec róży zazdrości mnie pokąsał to też się nie troskaj zbytnio, bo juszki mi tyle tylko wychlusło co by i pijawka więcej chłeptnąć nie umiała. To mi ciśnienie troszku spadło i nawet teraz jest lepiej niż mogło być gorzej, bo predtem. Bo ja tak Twoja tak i moja również ulubienica Majatmajaja ja jasno patrzę w dzień dzisiejszy choć już ciemny, ale rano spojrzę w nowy i od nowa jasny.

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Eee, kumie, to fajnego portala tu macie azaliwżdy . Chyba aż normalnie zadzwonię przez telefon do męża co pojechał w drogę, na komórkę, żeby jemu powiedzieć, że tak się dla mnie podobało to opowiadanie. I że taki zobacz, zdolny ten mój kolega co go znam ze szkoły od kołyski, że kto by pomyślał, bo ja uważam, że moim zdaniem wogóle na to nie wyglada. I że nastroja tak mi poprawił mocno na lepsze, mimo iż wczesniej tak był oklapły. A pacholę ledwie od ziemi odrosłe, co je powiłam przed laty, patrzyło spod oczu szeroko rozwartych, czemu ona się tak cieszy- pomyślało w małym mózgu swoim.

P.S. Jako grafoman osiągnąłes wyżyny.:-)

Sethralelu, skontaktuj się ze mną na maila. Chodzi o Ryszarda

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Kawał naprawdę porządnej grafomanii : ) Jest tu wiele z tego, co być powinno i czytało mi się naprawdę z przyjemnością.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wszelki duch… Beryl zabrał się w końcu za konkursowe teksty! <padłem>

Sorry, taki mamy klimat.

Fajne. Scena walki wymiata. :-)

Babska logika rządzi!

Dzięki :D

Sorry, taki mamy klimat.

Wciąż mnie bawi ta zacna opowieść. Zasłużone zwycięstwo.

Gwidonie, ciesze się tym bardziej, że mam świadomość, iż niełatwo Cie rozbawić ;)

Sorry, taki mamy klimat.

A ja, jak sobie przypomnę, żem Cie znienacka i zza niewidoka zaskoczyła komentarzem ludzką mową pisanym, to na nowo rozbuchana śmiechem sie robię, cha, cha, cha! ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A mnie tak zastanawia, dlaczego tylko tekst Sethraela ma nowe komentarze, a pozostałe zwycięskie to już nie :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Regulatorzy, prawda to najczystsza, żeś mię zza zaskoczenia wzięła i komentem Twym za serducho wtedy capnęła, iż do tej pory uśmiech mi na zębach przy wspomnieniu samym wykwita!   Berylu, bo jestem ja fajnacki, a dzieło moje zaiście wiekopomne, azaliż nieprawdaż?! :)

Sorry, taki mamy klimat.

Z pewnością kiedyś Ci to wydadzą :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Przewiduję ja, iż czas takiż nastanie, w którym że i wydawcom łuski z oczów pozlatują, i poznają oni, gdzie li szuka prawdziwa i wielka (u mnie czyli się znaczy), a gdzie papka innych autorów: miałka i wątła niczym klechy przyrodzenie być powinno, nawet na podrostka widok! ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Świetne! Aż mnie głowa boli. :D

Mee!

Kózko, dzięki! Co skłoniło Cię do zajrzenia tu prawie rok od momentu opublikowania powyższego arcydzieła?

Sorry, taki mamy klimat.

Niespodzianka!

Przewiduję, że zaskoczyło Cię, że ktoś jeszcze zajrzał do tego tekstu.

Albowiem uczyniłam to i dlatego też uczyniłam również gwiazdkę migającą na liście Twoich opowiadań która miga.

Myślę, że nikt jeszcze nie napisał, że poprawnośc historyczna tekstu jest imponująca. Ponieważ wiem, ile czasu zajmuje risercz chciałam Ci dać znać, że ja to doceniam. Zastosowałeś również interesującą stylizację, która jak wiadomo bywa ryzykowna, natomiast u Ciebie sprawdza sie znakomicie. Czytało się płynnie, bez zgrzytów, archaizacja dialogów profesjonalna, Reymont, gdyby czytał, płakałby z zachwytu.

Jedyną wątpliwością pozostaje czy twoi bohaterowie mogli jeść tyle oliwek, żeby mieć oliwkową skórę. Nie będę sie jednak czepiać, skoro nawet gwidon ani beryl sie nie czepili :)

 

Tak trzymaj a sława Cię nie minie.

https://www.martakrajewska.eu

Łoj, Matko Bosko Częstochowsko! Mało żem bym na zawał zszedł, bom gwiazdkę ujrzał – nie dość, że w środku dnia, to i w okresie na dodatek, nawet nieświątecznym!

Widać, Marto, że znawczyni z Ciebie historyji jest, bo trzeba być nie lada expertem, by wychwycić wszelakie smaczki historyczne z tajemnych źródeł Wikipedii wygrzebane. I za dobre słowo od Reymonta dziękuję, również go pozdrawiam, nadzieję mając, że dobrym zdrowiem mimo podeszłego wieku się cieszy.

A oliwkowa skóra, powiem Ci w tajemnicy, to taki wkręt – w końcu to ma być fantastyka, to i zielone ludziki musiały się pojawić! ;)

Trzymam, sam jeszcze nie wiem co konkretnie, ale trzymam i czekam na zasłużoną salwę i chałwę!

Sorry, taki mamy klimat.

Wzywales mnie, więc jestem ja, matka Boska Czestochowajacego Się.

Muszę przyznac ze opisy elfow oraz szkolnej bójki za boiskiem szczególnie dobre som jak jablka prazone z rodzynkami, a juz chrapiaca bojowo klacz na stojąco zdobyla me serce od swej pierwszej kwestii dialogowej.

I tylko to zakończenie, nieziemsko zlosliwe, a jednak optymistycznie i z radoscia zycia ujawniajace niezmierna madrosc hiroła, zdolnosc do adaptacji i odwieczna prawde o murze, glowie oraz o tym, ze czasem lepiej obejsc niż probowac przeskoczyc…

Ty jednak myslales, jak pisales. Genialne.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Rybosławie, co tak Ci się zebrało na czytanie staroci, hm? ;) Oczywiście nie narzekam, wręcz przeciwnie – migająca gwiazdka to powód do radochy!

A żem myślał pisząc? Nie wiem, czy w tym kraju warto się przyznawać, to grzech w końcu… ;) 

Sorry, taki mamy klimat.

Bo cię w kolejce miałem i coś na telefonie czasem czytam, ot cała tajemnica ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ot tak, po prostu? Nic to, postaram się dopowiedzieć sobie jakąś głębię… ;)

Sorry, taki mamy klimat.

Ty się zastanów, czemu z Grafomanii 2013 miałem tylko tekstów w kolejce, kolego przydenny :-D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka