
komentarze: 11, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 3
komentarze: 11, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 3
Wtrącę też swoje trzy grosze, jako że opowiastka mi się spodobała i skończyłem ją czytać z uśmiechem na twarzy.
Podzielę się moimi dwiema refleksjami, które się narodziły po puencie, ale nie traktuj ich jako sugestii do zmiany, tylko głupiutkie myślenie co, jak i czemu :)
Po pierwsze stwierdziłem, że bohater mógłby przycwaniaczyć i poszukać jakiegoś innego potwora rasy ludzkiej – a nie byłoby to raczej trudne zadanie – i warunki umowy byłyby spełnione. Sorry, Bóg. ;)
Z drugiej strony, kierując się logiką boga – zleceniodawcy morderstw, sam bóg staje się potworem, więc brakuje więcej niż jednego trupa. Nad kwestiami technicznymi zabijania boga jednak się nie zastanawiałem :)
Oczywiście to nie są zbyt mądre refleksje i w dodatku łatwe do obalenia, ale ot, takie ciekawostki :)
A co do samej budowy tekstu, to znawcą bynajmniej nie jestem, ale wydaje mi się, że z kilkoma przecinkami mogę pomóc. Te przynajmniej wyłapałem podczas lektury:
“I jakby na potwierdzenie własnych słów, rozkaszlał się głośno. – Dobra wyłaź!“ – między “dobra” i “wyłaź” koniecznie jakiś przecinek, a i przed “jakby” bym dodał.
Człowiek złapał za głowę diablika i przekręcił mocno(,+) aż chrupnęło.
Rozgrywane tam sceny pochodziły z teatru jego życia, a najpodlejszym i głównym ich aktorem,(-) był właśnie on.
Dopuścił się wielu okropnych rzeczy. Zrozumiał to jednak zbyt późno – dopiero,(-) gdy spojrzał na unurzane we krwi ręce i martwe ciało syna.
Ruszył do świątyni boga Aryela i nie jedząc,(-) ani pijąc, modlił się w niej bez ustanku przez miesiąc.
Zapytał,(-) więc(,+) co ma uczynić, by znów być ze swym dzieckiem.
I dopiero,(-) gdy jego kanciasta sylwetka zamieniła się w ciemny popiół (…)
Miło było przeczytać tę historię.
Pozdrawiam
Bardzo Ci dziękuję, Empatio, za tak pozytywny komentarz.
Piszesz, że zasmakowało Ci kilka fragmentów. Cieszy mnie fakt, że pochodzą z mojego stołu i jako gościnny gospodarz chciałbym rzec, żebyś kosztował do woli. :)
Zastanawiałem się, jak odbierzecie pomysł imion moich bohaterów – czy nie uznacie ich za troszkę banalne. Wisiorek nawet musiał przejść casting, zanim wybrałem go spośród Wieszaków, Huśtawek i innych Sznureczków. :) Ale skoro Wam się spodobały, mogę tylko z satysfakcją poklepać się po plecach. :)
Przycisk “Edytuj” nie odpoczywa! :)
Następnym razem siadam z jakimś słownikiem i sprawdzam po kolei wszystkie frazy, nawet jeśli nie mam co do nich wątpliwości. Miałaś ze mną trochę pracy! Dziękuję i postaram się, żeby przy kolejnym opowiadaniu był jej choć ociupinę mniej, bo aż mnie wstyd ogarnia. :)
Aaaa! Poprawione. Bez jakichkolwiek wątpliwości :)
Przyznam, że to zdanie rodziło się w bólach. Zbyt długie jak dla mnie, ale nie potrafiłem rozsądnie go podzielić albo zgrabnie ukryć jego piętrowości. Było już w tylu konfiguracjach, że traciłem nadzieję, a tu szast-prast i ból narodzin znika :)
Dziękuję.
Poprawione :)
Bardzo mnie ucieszył Twój komentarz – fakt, że spodobało Ci się moje opowiadanie i nadzieja, że nie wszystko stracone i może być lepiej w moim przypadku :) Mogę obiecać, że będę się starał i pisać lepiej, i popełniać mniej błędów (a przynajmniej usiłować nie popełniać dwa razy tych samych). Jakie będą efekty, nie gwarantuję, bo to prawda – jestem zupełnym nowicjuszem. Ale za to chętnym do nabierania doświadczenia!
A na dowód, że nie ignoruję Waszych porad i poprawek – zagwozdka:
“…pogrążony w głębokiej medytacji, Wisiorek. – Wiemy, że to Wisiorek mówi, wzdycha i rozwiązuje supły. Zdanie zakończyłabym kropką po medytacji: …pogrążony w głębokiej medytacji.“
Początkowa wersja była bez Wisiorka na końcu zdania, ale mając w pamięci napomnienie o logice w konstrukcji zdania (z poprzedniego opowiadania), stwierdziłem, że mógłbym usłyszeć, że to sznur był pogrążony w medytacji. Co w zasadzie, kierując się mechanizmem zdania, byłoby prawdą. Jak więc mam to traktować?
I jeszcze ze swojej strony chciałbym dodać – nie traktuj tego jako wazeliny, to zazdrość w czystej postaci! :) – że chciałbym mieć takie wyczucie poszczególnych słów, zdań i całości tekstu, jak Ty. Wolę nie myśleć, po jakim czasie byłbym w stanie uświadomić sobie moje powtórzenia pewnej sylaby :) Dziękuję za – znowu trafne – poprawki.
W takim razie nie użyję więcej takiego połączenia. Zwyczajnie miałem w głowie to brzmienie i nie poczułem nawet ukłucia niepokoju, gdy to czytałem. Mój błąd :)
Przyznam, że miło wychodzić z nieświadomości w kwestii takich “perełek” :)
Dziękuję Wam za opinie.
Zarzut co do raportu policyjnego zrozumiałem (chyba?) dopiero w komentarzu Tenszy :) Teraz, po ponownym przeczytaniu wskazanych zdań, przyznaję, że może faktycznie nieco za bardzo się skupiłem na mechanicznej stronie akcji, pomijając na ten koszt “wewnętrze” bohaterów. Jakoś wtedy nie wydawało mi się to takie ważne. Obiecuję, że nad tym popracuję.
“Ale może gdyby ktoś szybko zaopatrzył ranę…“ – cholerka, przysposobienie obronne było już ładnych parę lat temu, a mi te wszystkie zasady postępowania nadal coś mącą w głowie ;) Ale swoją drogą: czy to jest faktycznie błąd? Czuję, że “opatrzyć ranę” to gładsze określenie, ale czy “zaopatrzyć” jest dozwolone tylko w regulaminach powyższego typu?
Dziękuję Ci :)
Nad tymi “był”, które mi wskazałaś, już się zastanawiałem, bo mi coś zgrzytało w tym zdaniu, ale je zostawiłem, bo to dla mnie trochę grząski grunt, więc człowiek się przynajmniej czegoś nauczy.
A Kawalera już tłumaczę: w mojej głowie był to taki ewenement, który popełnił samobójstwo w dniu ślubu, aczkolwiek nie chodziło jeszcze o noc poślubną, a nieco wcześniejsze ceremonie :) Dlatego zyskał przydomek Kawalera i jednocześnie koszulę ślubną. Tyle tylko że nie miałem już, gdzie umieścić tego wątku, więc stwierdziłem, że może zostać niewiadomą.
Bogów już poprawiam.
Bardzo się cieszę, że byłem w stanie Cię zaskoczyć. A jeszcze bardziej, że jest to pozytywne zaskoczenie :)
Wziąłem sobie Wasze rady do serca, czy może raczej gdzieś w bardziej myślące okolice i postarałem się je wykorzystać. I wiem, że dalej popełniam błędy (”a z jej ust bez przerwy wydobywał się przerywany szloch“ – to było niezbyt mądre, ale nie zauważyłem, już poprawione), ale mam nadzieję, że jest ich choć trochę mniej.
Dziękuję Ci serdecznie za wypowiedź.
I tak poza wszystkim – bardzo miło się poczułem, że w ogromie tekstów zapamiętałaś moje pierwsze opowiadanie :)
Dziękuję Ci, Tenszo, za ten, szczerze dla mnie, motywujący komentarz. Następnym razem postaram się o coś mniej “przegadanego”. I naprawdę bardzo się cieszę, że z zera nie spadłem na minus :)
Uff, powiem szczerze, że trochę się obawiałem tego pierwszego razu – one chyba z reguły bywają ciężkie ;)
Bardzo się cieszę z każdej Waszej opinii i sugestii – pomogły mi uporać się z kwestiami, do których sam miałem zastrzeżenia, ale nie wiedziałem, jak wybrnąć. Co do dialogów, to przyznaję – tych błędów nie byłem świadomy ;) A, jako słabo myślący, męczyłem się z powtórzeniami zaimków, szukając im jakichś synonimów, a nie wpadłem na to, żeby je po prostu pominąć :)
Cieszę się też, że uważacie mój tekst za refleksyjny. Wiem, że jest naiwny, ale jednak chciałem się nim podzielić.
Poprawiłem błędy, które mi wskazaliście i mam nadzieję, że moje opowiadanie wygląda nieco lepiej.
Pozdrawiam