Profil użytkownika


komentarze: 17, w dziale opowiadań: 14, opowiadania: 3

Ostatnie sto komentarzy

W przedszkolu to się zgodzę, że tak może być. Niestety nasze mózgi lubią stereotypy.

Darcon masz rację :)

O, widzę, że wywołałem dyskusję. Fajnie :).

 

Finklo, co do sposobu zwracania się do córki, to spróbuję wyjaśnić. Są dwie rzeczy:

Pierwsza to to co napisał Mytrix – są ludzie, którzy zwracają się w relacjach dziecko – rodzic do siebie nawzajem po imieniu, bywa, że i po ksywce. Moi rodzice wielokrotnie używali w stosunku do mnie mojej ksywki "z podwórka", najczęściej w formie zdrobnionej, ale jednak. Nie zmieniało to w ogóle faktu, że zawsze pozostawałem dla nich ich dzieckiem.

Druga rzecz to to, że pewne zwyczaje zmieniają się, gdy wchodzimy w pewne środowiska. Na co dzień możemy być dzieckiem i rodzicem, ale jeśli wkraczamy w inne otoczenie, np. dzielimy pasję i wchodzimy w środowisko pasjonatów, to te stosunki mogą się automatycznie zmieniać na bardziej "rówieśnicze" (nie tylko w sposobie wyrażania się, ale również mentalnie). Oczywiście, stopień tego zrównania będzie zależał od określonego człowieka czy grupy. Gdyby np. tutaj na forum mocno udzielał się tata któregoś z użytkowników, to przypuszczam, że zwracałby się do swojego dziecka raczej po nicku, niż po imieniu (którego nikt na forum często nie zna) lub per córko / synu. Podobnie mogłoby to wyglądać na żywo, podczas zlotu czy konwentu forumowiczów (a tym właśnie często są zloty astroamatorów). Może to też działać w innym kierunku. Byłem nieraz świadkiem, jak ojciec lekarz, pracując z synem lekarzem (np. w czasie operacji), zwracał się do niego "doktorze".

Napisałaś, że odniosłaś wrażenie, że para bohaterów to chłopak i dziewczyna. Takie też było moje zamierzenie, a to, że Ruda jest córką (a bohater nie tak już młodym człowiekiem), miało się okazać na końcu. Nie wiem dlaczego uważasz ksywkę Ruda za obraźliwą. Jest wiele pięknych rudowłosych kobiet, dla niektórych jest to tak charakterystyczna cecha, że wręcz ją eksponują, inne farbują sobie włosy na taki kolor (może Ruda też?). Poza tym zakładasz, że ksywkę nadał córce ojciec, a przecież Ruda mogła ją sobie wybrać sama (i być z niej dumna! :) ).

Ale się rozpisałem :).

 

Pierwsza część tekstu przegadana – tu się pewnie muszę zgodzić, i tak skróciłem za radą betującego ;). Potwierdzam, chciałem pokazać swoją pasję i nie mogłem się powstrzymać :P – może chociaż jedna osoba wygugluje, co to są te Plejady (widzieliście kiedyś logo Subaru? :) ).

 

Też na początku nie zajarzyłem, dopiero jak się zaczęłaś czepiać Plejad :P.

Dzięki za wszystkie uwagi. Darcon, Tobie też oczywiście, zwłaszcza za tę ostatnią :P.

No widzę właśnie, że jesteś w temacie, Twój nick też na to wskazuje :). Ja też już nie byłem parę lat. Nie wiem dlaczego, ale cyklopi mi się skojarzyli z tymi tajemniczymi Bieszczadami, a Bieszczady od razu ze zlotami. Do tego doszły mitologiczne gwiazdozbiory, cyklopi z pojedynczym okiem idealnie stworzonym do okularu teleskopu i jakoś tak dalej samo poszło i powstało, to co powstało ;).

Bo patrzyli przez lornetkę. Lornetka nie tylko powiększa, ale i zbiera światło (jak masz w lornetce obiektyw 70 mm, a źrenicę oka nieuzbrojonego 5-7 mm, to patrząc przez lornetkę wpada do twego oka wielokrotnie więcej światła i obraz jest jaśniejszy). Na takiej samej zasadzie widać w teleskopie / lornetce np. mgławice, które są zbyt słabe, żeby zobaczyć je gołym okiem (wcale nie dzięki powiększeniu). Poza tym bohater nie musiał widzieć oka cyklopa dokładnie. Widział po prostu potężne sylwetki stworów (w końcu cyklopi to olbrzymy) i to, jak przykładają czoła do okularu teleskopu, oko już sobie “dośpiewał”. Tak to sobie wymyśliłem ;).

 

Miałem na myśli pierwsze dni kwietnia 2016. Zloty zwykle organizuje się w czasie nowiu (żeby Księżyc nie zaświetlał nieba), a ten był w okolicach 5 kwietnia.

 

 

Dzięki za komentarze.

Mytrix, nie tłumacz się ;P.

 

Będę się trochę bronił :)

Bellatrix mylisz chyba pojęcia zodiaku / znaków zodiaku z gwiazdozbiorami, a to nie to samo. Popatrz tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zodiak . Plejady na początku kwietnia chowają się pod horyzont około godz. 23, a słońce koło 19, więc tak, da się obserwować Plejady w kwietniu, naprawdę (sprawdzone na własne oczy). Bieszczady pasują Ci na scenerię horroru, bo są odludne (i tajemnicze?), a mnie właśnie dlatego pasują na miejsce, gdzie mogłyby z dala od człowieka żyć mityczne stworzenia i gdzie zabłądziwszy w górach można je spotkać (co właśnie przytrafiło się bohaterowi). Wszyscy podczas zlotu odnoszą się do siebie (niezależnie od wieku) jak do kumpli, bo tak to właśnie wygląda w środowiskach różnych pasjonatów, czy to aż takie niezwykłe? (Tu na forum, chyba też nikt nie mówi do siebie na pan/pani?). Historia nie jest ani o zlocie astro, ani o obserwacjach, ani nawet o cyklopach, tylko o głównym bohaterze i jego przeżyciach ;). No ale cóż, jeśli tego nie czuć, to widocznie coś nie zagrało, choć byłem przekonany, że historia jest dość jasno napisana.

Zgadzam się co do tego, że trochę źle rozłożyłem akcenty i być może powinienem wprowadzić wątek cyklopów wcześniej. Zdawałem sobie sprawę, że może trochę razić, że pojawiają się tak nagle, “ni z gruszki, ni z pietruszki”, ale zaryzykowałem. Cóż, mądry Polak po szkodzie. Lekcja z tego – słuchaj intuicji ;).

Bardzo fajne opowiadanie. Forma pamiętnika jak najbardziej się sprawdziła. Niektóre zdania może faktycznie trochę długawe, ale na całość to mało rzutuje. Bardzo dużo science w science-fiction (protestuję tylko przeciwko skąpoobjawowej sepsie :) ). Napisałeś to w 5 godzin ??? Jeszcze machnąłeś szafkę w międzyczasie? Dżizas, mistrzu!

Cześć. I ja wrzuciłem na betalistę swoje opowiadanie. Nosi tytuł “Oczy w oko z …”. Gdyby ktoś zechciał rzucić okiem, byłoby mi miło i byłbym wdzięczny bardzo :). Długość ok 18,5 tys. znaków.

Nowa Fantastyka