Profil użytkownika


ko­men­ta­rze: 22, w dzia­le opo­wia­dań: 20, opo­wia­da­nia: 8

Ostatnie sto komentarzy

 

@ni­ne­din

@o­idrin

Hej! Dzię­ku­ję, że zaj­rza­ły­ście i prze­czy­ta­ły­ście :) Do­brze jest spoj­rzeć na tekst z innej per­spek­ty­wy, choć mimo wszyst­ko szko­da, że wzbu­dził on tyle nie­ja­sno­ści – może ta nie­uchwyt­ność wy­ni­ka z tego, że obo­wią­zy­wał limit słów, ale to już kwe­stia nie­za­leż­na.

Temat sztucz­nej in­te­li­gen­cji jest mi fak­tycz­nie bli­ski, dla­te­go tym bar­dziej cie­szy mnie fakt, że kon­cept i po­sta­cie przy­pa­dły wam do gustu :D

Po­zdra­wiam!

Trosz­kę późno od­pi­su­ję :)

I pew­nie ten tekst, już tro­chę prze­padł, i sta­now­czo nie cie­szy się ja­ką­kol­wiek po­pu­lar­no­ścią, ale tro­chę mnie po­zże­ra­ły myśli nad nim, i mam na­dzie­ję, że nie brzmi to za dużą butą, ale z drugą szan­są nie zmie­ni­ła­bym go. Ja lubię, gdy nikt mnie nie trzy­ma za rękę w pro­zie. Ja lubię gdy nie ma cza­sa­mi od­po­wie­dzi. Nawet lubię, gdy je­stem po pro­stu za mało “lotna” by po­chwy­cić nie­któ­re kon­cep­ty. I nie uwa­żam, by to opo­wia­da­nie pla­so­wa­ło się w tym stylu, że wy­ma­ga ono ja­kie­goś pre­ten­sjo­nal­ne­go wta­jem­ni­cze­nia. Ale to, że jest ono w pe­wien spo­sób kon­fun­du­ją­ce i ma się po nim py­ta­nia. Ja lubię mieć py­ta­nia po tek­ście. Cięż­ko mi wy­po­wia­dać się na temat wła­snej pracy, żeby nie wyjść na za­du­fa­ną, je­że­li tak jest, nie taki mój cel… Ale prze­cież ty sam Outta za­da­wa­łeś cho­ler­nie celne te py­ta­nia. Wy­tłu­ma­czy­łam Ci je tak, że póź­niej mnie po­pra­wia­łeś i sam tłu­ma­czy­łeś. Nawet pod nosem mru­cza­łam, że po co py­ta­łeś skoro nawet cza­isz le­piej niż ja. I to było dla mnie tak cho­ler­nie cenne, że sam wy­sze­dłeś z in­ter­pre­ta­cją. Prze­cież to nie było moje, co pi­sa­łeś :) I w sumie też przez to, nie zmie­ni­ła­bym tego, bo była to jakaś wol­ność. I pew­nie wy­ma­ga to prze­czy­ta­nia dwa razy, albo po­szu­ka­nia jakiś wska­zó­wek, ale one są w tek­ście. Więc nawet, je­że­li nie jest to do­szli­fo­wa­ne i w pe­wien spo­sób kon­cep­cyj­ne, po cza­sie pła­czu i za­ła­mań, że na­pi­sa­łam nie­zro­zu­mia­łe nie wia­do­mo, co… Nie zmie­ni­ła­bym tego. Nie trafi do każ­de­go. Pew­nie nawet nie do więk­szo­ści, cięż­ko mi wnio­sko­wać po ma­łych opi­niach, ale nawet je­że­li za­koń­cze­nie jest kon­fun­du­ją­ce, to prze­cież po­czą­tek jest ra­czej zro­zu­mia­ły.

Spi­sa­łam się, jak głu­pia i tro­chę wstyd, że sama sobie tak tekst za­wa­lam wła­snym pa­pla­niem, ale pu­bli­ko­wa­nie jest rze­czą emo­cjo­nal­ną i jakoś mi ła­twiej to z sie­bie wy­rzu­cić. Tak czy siak, je­steś moim pierw­szym ano­ni­mo­wym czy­tel­ni­kiem – i jak już mó­wi­łeś, że po­le­casz się na przy­szłość, tak ja po­wiem, że po pro­stu je­że­li co­kol­wiek jesz­cze skrob­nę, będę cze­kać na Twoją opi­nię :)

Hej, dzię­ku­ję ser­decz­nie za prze­czy­ta­nie. Widzę, że dosyć cięż­ko jest fak­tycz­nie z prze­ka­zem o co mi cho­dzi­ło, ale już się stało i tego nie zmie­nię :) Mam dosyć mocno kon­fun­du­ją­ce prze­ka­zy, bo innym (nie na forum), któ­rym dałam do prze­czy­ta­nia zu­peł­nie nie mieli z tre­ścią pro­ble­mu, na­to­miast moja sio­stra ro­dzo­na była ab­so­lut­nie zgu­bio­na tek­stem. Może jej opi­nii po­win­nam za­się­gnąć wcze­śniej :) Cięż­ko mi się obro­nić na za­rzut her­me­tycz­no­ści, bo świad­czy to ro­zu­miem o dużym za­mknię­ciu tek­stu, a sta­ra­łam się prze­ka­zać w nim po­roz­rzu­ca­ne wska­zów­ki – z lep­szym, lub gor­szym skut­kiem, ale nie za­mie­rza­łam uczy­nić go aż tak nie­przy­stęp­nym. Więc mea culpa.

Tak czy siak, bar­dzo mi miło, że zo­sta­wi­łaś po sobie ślad i że prze­brnę­łaś przez to :)

Po­zdra­wiam!

@Si­lvan

Myślę, że za­pię­cie bo­ha­te­ra roz­wią­za­ło­by fak­tycz­nie kwe­stię lo­gicz­ną :) Ale wy­da­wa­ło mi się, że Outta tam spe­cjal­nie dodał, że ona go ga­ni­ła za brak pasów, tożem wy­wnio­sko­wa­ła, że tych pasów za­pię­tych nie miał.

Ogól­nie sceny w wo­dzie są za­wsze trud­ne do opi­sa­nia. Dla mnie, jako osoby, która w wo­dzie za­cho­wu­je się jak to­pio­na kura, wszel­kie ma­new­ry na­pę­dza­ją stra­cha :D A tutaj jesz­cze komuś pomóc. Za­chły­snę­ła­bym się i nawet od­pię­ta bym na dno po­szła. Myślę, że trze­ba było ich spa­lić. Sil­nik za­pło­nął, ona za­blo­ko­wa­na. Dra­mat i tra­ge­dia. Jesz­cze tego go­ścia co z bmw by wy­lazł można by tam pod­mie­nić, że Ania → bo­ha­ter → du­pekBMW, i bie­da­czy­sko moje by prze­trwa­ło opo­wia­da­nie :> Ale już prze­sta­ję od­pły­wać. A już bez żar­tów, woda i toń są za­wsze kli­ma­tycz­ne i śmierć w ot­chła­ni jest jedną z bar­dziej “ro­man­tycz­nych”, to bym w życiu tego nie za­mie­nia­ła. Po pro­stu fak­tycz­nie za­pię­cie tych pasów u bo­ha­te­ra by mi ćwie­ka za­bi­ło.

Hej, Outta, mia­łam wczo­raj już na­pi­sać ko­men­tarz, ale w końcu mi głu­pio było, że wy­szło­by, że się re­wan­żu­ję czy coś, a mnie ubie­głeś :’D i odło­ży­łam na dzi­siaj.

A opo­wia­da­nie prze­czy­ta­łam jed­nym tchem. Jest lek­kie, przy­jem­ne, z mo­ra­łem, a ja mo­ra­ły lubię, szcze­gól­nie te, które na morał, się nie cha­rak­te­ry­zu­ją. Widzę tutaj dużo za­rzu­tów, że bo­ha­ter nie­rze­czy­wi­sty i po­dej­rze­wam, że wiąże się to z pew­ne­go ro­dza­ju kwe­stią, że jego prze­mia­nę opo­wie­dzia­łeś czy­tel­ni­ko­wi, a nie po­ka­za­łeś np. kro­ków. I nie jest to za­rzut, po pro­stu tego ro­dza­ju roz­wój cha­rak­te­ru za­jął­by z pew­nie 40 000 zna­ków, jak nie le­piej do wia­ry­god­ne­go opi­sa­nia, a nie o to tu cho­dzi.

Po­wie­dzia­łeś mi, że tak jest, jako czy­tel­ni­ko­wi i jako czy­tel­nik się nie kłócę. Rzad­ko się zda­rza, że lu­dzie ucze­pia­ją się pew­nych po­sta­no­wień i je speł­nia­ją. Pierw­szą in­for­ma­cję, którą da­jesz – to tak, twój bo­ha­ter taki jest. Za­wzię­ty i gwał­tow­ny w swo­ich po­sta­no­wie­niach. Ja za to go po­lu­bi­łam, bo opi­su­jesz, że ta gwał­tow­ność jest na­sy­ca­na stra­chem – i to wy­star­czy.

Do­dat­ko­wo, lu­dzie w na­ło­gach czę­sto wpa­da­ją w taki chwyt, że robią sobie nagle prze­rwy, by po­ka­zać sobie, że po­tra­fią. Może łut szczę­ścia, że kiedy bo­ha­ter to zro­bił, to po pro­stu już wy­trwał, może trosz­kę zwią­za­ne jest to z jego mocą? Może upa­jał się nie dla sa­me­go faktu upa­ja­nia. Nie picie spra­wia­ło mu przy­jem­ność, a ra­czej za­bi­cie tej sta­gna­cji, w któ­rej się zna­lazł?

Trosz­kę się zgu­bi­łam z tym, co się po­dzia­ło na tym par­kin­gu pod ban­kiem. Może za szyb­ko prze­le­cia­łam tekst wzro­kiem i nie uchwy­ci­łam tego jed­ne­go słowa, która zro­bi­ło­by we mnie to kla­sycz­ne Aha!, ale póź­niej czy­ta­jąc fa­bu­łę, wszyst­ko było już jasne. Bar­dzo mi się spodo­bał kon­cept mocy, niby nawet ba­nal­na, ale kur­czę ile moż­li­wo­ści! Prze­cież go­ściu byłby ide­al­ny do np. ra­to­wa­nia sa­mo­bój­ców, albo za­kład­ni­ków :’D Za­mie­nić się z po­ry­wa­czem, w środ­ku szwa­dro­nu po­li­cyj­ne­go, je­że­li miał­by go na oku. No i sam fakt, że dałeś mocy duże ogra­ni­cze­nie. Bar­dzo fajne :>

Ania, była cha­rak­te­ry­zo­wa­na przez niego – i była zwy­kłą, dobrą ko­bie­tą. Mi­łość to co­dzien­no­ści, a bo­ha­ter spo­koj­nie prze­cież te co­dzien­no­ści w sobie nosił i to one stop­nio­wo go zmie­nia­ły. Nie wiel­kie słowa, nie jej he­ro­icz­ne czyny, tylko trwa­nie razem i w końcu ta cią­głość trwa­nia razem go zmie­ni­ła. Lo­gicz­nie, ja tutaj nie mam za­strze­żeń. Ja nie czu­łam mi­ło­ści do Ani, bo nie mo­głam, bo byś mu­siał ko­lej­ne ty­sią­ce zna­ków po­świę­cić na wcią­ga­nie mnie w ich zwią­zek i po­ka­zy­wa­nie dla­cze­go się ko­cha­ją. Nie po­trze­bu­ję od­po­wie­dzi, dla­cze­go się ko­cha­ją, bo po pro­stu mi to mó­wisz. Taki za­mysł opo­wia­da­nia i tutaj nie jest kwe­stią dys­pu­ty. Można by to roz­cią­gnąć i wy­wlec na świa­tło dzien­ne ich pe­ry­pe­tie, ale też po co? Kla­sy­kiem, ko­cha­ją się to się ko­cha­ją na … drą­żyć temat. I mają prawo. Nie jest to dla mnie ani na­iw­ne, ani tan­det­ne, ale ja lubię rze­czy tak sto­no­wa­ne ży­cio­wo i nawet cli­che, więc pew­nie do mnie to tra­fi­ło.

Faj­nie, że bo­ha­ter sam się przy­znał przed nią. Drę­czą­ce są te ta­jem­ni­ce, które lu­dzie ki­tra­ją la­ta­mi i czło­wiek wie już w fil­mie, oho, zaraz się dowie i bę­dzie po pto­kach. A tutaj, roz­mo­wa. Ot, ludz­ka rzecz. Prze­cież ję­zo­ry mamy, to roz­ma­wiaj­my, a bo­ha­ter – szcze­gól­nie, ze to męż­czy­zna – sam z tą roz­mo­wą wy­szedł, bo od po­cząt­ku go na­kre­śli­łeś jako czło­wie­ka, który jest kon­kret­ny.

Za­rzut mia­ła­bym do za­koń­cze­nia tylko :) Pierw­sze, szko­da, że go uśmier­ci­łeś. W sen­sie, nie to, że źle fa­bu­lar­nie, tylko mi szko­da. Ale za­rzut lo­gicz­ny mam taki, że skoro on za­pię­ty nie był, a spa­dli do wody w ka­brio­le­cie, to ra­czej by go po pro­stu po­cią­gnę­ło fruu da­le­ko. A on zo­stał na miej­scu przy niej. Nie je­stem fi­zy­kiem i nie wiem czy to moż­li­we? Do­dat­ko­wo w ta­kiej toni i szoku by­ło­by mu bar­dzo cięż­ko nawet do niej pod­pły­nąć. A już zu­peł­nie by nie wi­dział w jej oczach pa­ni­ki, bo pod wodą tro­chę gówno się widzi. Jakby go chwy­ci­ła i wcze­pi­ła palce, żeby po­ka­zać strach? Coś bar­dziej w ten deseń.

Tytuł fajny i od razu na­kre­śla w jaki spo­sób opo­wia­da­nie funk­cjo­nu­je. Jest tu parę abra­ka­dabr, ale ja to ku­pu­ję :)

(Znowu kurde się roz­pi­sa­łam XD)

 

:DDD Jak mi się morda cie­szy, to sobie nie wy­obra­żasz. A już po­waż­niej, to ab­so­lut­nie twoja in­ter­pre­ta­cja nie tylko mi się po­do­ba, ale cał­ko­wi­cie pa­su­je. Nie pod­cho­dzi­łam do tego w ten spo­sób, że czte­ry Ko­twi­ce – bo nawet mi to nie wpa­dło, a jed­nak, kurde strasz­nie to po­cie­sza­ją­ce w ten spo­sób spoj­rzeć i fak­tycz­nie, oni dla Gu­ara­ny też prze­cież sta­no­wi­li świat.

Głupi to za­brzmi, ale może opo­wia­da­nie za­cznę roz­pa­try­wać zgod­nie z twoją in­ter­pre­ta­cją :D Nie­sa­mo­wi­cie przy­jem­ne jest do­stać spoj­rze­nie dru­giej osoby. I bar­dzo, a to bar­dzo się bałam pierw­sze­go ko­men­ta­to­ra, a tutaj jesz­cze mi on wła­sne opo­wia­da­nie w gło­wie ubo­ga­ca.

 

Prze­pra­szam za to morze, jest jak w pysk strze­lił, że to la­ta­ją­ce stat­ki i ab­so­lut­nie tu nie mia­łam żad­nych wąt­pli­wo­ści, po pro­stu omsknię­cie z mojej stro­ny. Wy­bacz!

O Ster­nie, haha, mo­gła­byś go opi­sać, że ma garba, za­ko­la i grzy­ba, a z cha­rak­te­ru i tak go za bar­dzo po­lu­bi­łam, że go w gło­wie wy­pięk­niam, aż do prze­sa­dy. Od­po­wied­nik żeń­skie­go SIMPa ze mnie do Ster­na, haha :D

Na­to­miast, co do wy­ja­śnień, fak­tycz­nie pew­ne­go ro­dza­ju tar­cza w po­sta­ci Zjawy jest jak naj­bar­dziej za­sad­na i na to w ten spo­sób nie spoj­rza­łam. Stern chowa się za jej po­tę­gą + pa­ję­czy­ca, która ma duże moż­li­wo­ści jed­nak in­ge­ren­cji dzię­ki niemu w świat ze­wnętrz­ny to kon­kret­na po­tę­ga. Wciąż, ry­zy­kow­ny to ruch, ale ry­zy­ko jest lo­gicz­ne, więc ład­nie mi wy­ja­śni­łaś za­rzut :D

I nie ma za co! Dla mnie była to duża fraj­da!

“Tego nie ro­zu­miem. Dla­cze­go czło­wie­czość im­pli­ku­je kom­pa­ty­bil­ność? Dla mnie za­tra­ci­ła się, po­nie­waż Wilk zła­pał się ko­twi­cy, która sama nie była za­ko­twi­czo­na i po­cią­gnął ją za sobą w od­mę­ty wiel­kiej sieci.”

 

Kur­cze, cięż­ko mi się z tym sprze­czać, haha – bo mi się strasz­nie też ta in­ter­pre­ta­cja po­do­ba. Dla mnie kwe­stia tej im­pli­ka­cji, po­le­ga­ła na tym, że prze­cież inne po­ko­je Wyż­szych nie wcią­gnę­ły Gu­ara­ny, bo nie mogły – bo nie była im po­dob­na. Na­to­miast Wilk i Gu­ara­na to jakby dzie­ło tej samej osoby, więc Wiel­ka Sieć po pro­stu po­trak­to­wa­ła ich jako jed­ność. Ale szcze­rze, twoje po­dej­ście może nawet jest lep­sze? :D Bar­dziej dra­ma­tycz­ne.

 

I ab­so­lut­nie, jesz­cze raz bar­dzo dzię­ku­ję!

Hej!

Bar­dzo mi się opo­wia­da­nie po­do­ba­ło. Szcze­gól­nie przez fakt, że styl jest w do­brym słowa zna­cze­niu – wy­mu­ska­ny. Masz nie­sa­mo­wi­ty dar two­rze­nia bar­dzo do­kład­nych i pięk­nych zdań, które są kon­kret­ne i mocno opi­su­ją rze­czy­wi­stość.

Czy­ta­łam je wczo­raj, więc sa­mych ulu­bio­nych frag­men­tów nie wy­cią­gnę, ale mó­wiąc o ca­ło­ści, kon­cept świa­ta nie­sa­mo­wi­cie przy­padł mi do gustu. Szcze­gól­nie ta szcze­li­na wy­peł­nio­na pa­ją­ka­mi i to ich pew­ne­go ro­dza­ju mi­stycz­ne łą­cze­nie tych szcze­lin swo­imi sie­cia­mi. Bar­dzo, a to bar­dzo kli­ma­tycz­ne.

Jak­kol­wiek sza­le­nie to brzmi, moją ulu­bio­ną po­sta­cią była Zjawa! Pięk­nie opi­sa­ny jest ten sta­tek, jakby sam w sobie miał duszę. Ta biel, gdy su­nę­ła przez morze, ta de­li­kat­ność, a jed­no­cze­śnie za­bój­czość. Szcze­rze i bez sło­dze­nia, cho­ciaż tak brzmi, opi­sa­na ge­nial­nie. Wy­ciąć wszyst­ko i zo­sta­wić Zjawę, a ja bym była za­do­wo­lo­na.

Z mi­nu­sów, nie do końca ro­zu­miem, czemu Pani Pająk nie za­bi­ła Heina? Ro­zu­miem, że się roz­ko­ja­rzy­ła, ale nie mogła po niego już wró­cić? Tak to jego zła­ma­nie przy­rze­cze­nia skoń­czy­ło się dosyć nie­wiel­ki­mi kon­se­kwen­cja­mi z jej stro­ny. Oczy­wi­ście, on zna­lazł się w lip­nej sy­tu­acji, ale zje­dze­nie by­ło­by bar­dziej lipne. I tym bar­dziej chcia­ła­bym zro­zu­mieć dla­cze­go Stern go nie zabił? Hein po­wie­dział, ze jest zdraj­cą, a ten go czyni im­pe­ra­to­rem? Ro­zu­miem, że dzie­li­li wspól­ną ta­jem­ni­cę – ale to też jest mocny chwyt prze­ciw­ko Ster­no­wi, ko­niec koń­ców Hein nie po­świę­cił swo­ich załóg, a Stern ow­szem. A Zjawa, jak­kol­wiek cu­dow­na, prze­cież Ster­na nie uchro­ni przed szty­le­tem w żebro, gdy bę­dzie spał…

 

A co do sa­me­go Ster­na. Oj, jak na­pi­sa­łaś o nim sta­rzec to na­tych­miast skre­śli­łam to słowo z głowy. Za bar­dzo go sobie przy­stoj­ne­go wy­obra­ża­łam i to, po Zja­wie, była moja ulu­bio­na po­stać. O wiele bar­dziej cie­ka­wił mnie niż sam głów­ny bo­ha­ter. Każdy frag­ment z nim zwią­za­ny był świet­ny.

 

Z rze­czy, które po dniu lek­tu­ry mogę jesz­cze wy­mie­nić na duży plus, to ta walka mię­dzy Ster­nem, a He­inem. Świet­na dy­na­mi­ka i za­zdrosz­czę ogrom­nie umie­jęt­no­ści pi­sa­nia scen walki.

 

Ostat­nie plu­si­ki to te, że słow­nic­two i ta do­kład­ność we wszyst­kich opi­sach, każdą rzecz na­zy­wa­łaś i czu­łam się, jakby ktoś do­słow­nie o mnie dbała w tek­ście. Ales­sia chodź, tutaj jest ta część stat­ku o któ­rej nigdy nie sły­sza­łaś, ale teraz po­słu­chasz. A tutaj, ta część broni, któ­rej wiem, że nie po­wtó­rzysz gdy bę­dziesz pisać tą opi­nię, ale bę­dziesz o niej miło wspo­mi­nać. Na­uczę cię wszyst­kie­go, a jed­no­cze­śnie to bę­dzie nauka przez po­zna­nie.

 

Ogrom­nie mi się opo­wia­da­nie po­do­ba­ło i w związ­ku z tym, że sama nie­śmia­ło pod­glą­dam kon­kur­so­we prace, bo się od­wa­ży­łam coś wy­po­cić, to szcze­rze po­wiem, że twoje na ten mo­ment wy­da­je mi się naj­lep­sze ze wszyst­kich, które czy­ta­łam :)

Mam na­dzie­ję, że to nie jest faux pax, że wgl piszę ten ko­men­tarz, ale by­ło­by mi żal, gdy­bym nie sko­men­to­wa­ła cze­goś co mi tak do gustu przy­pa­dło.

 

Che­ers!

 

Outta. Jako pierw­sze, ser­decz­nie dzię­ku­ję, że prze­czy­ta­łeś i po­dzie­li­łeś się wra­że­nia­mi. Miło mi czy­tać, że warsz­tat jest przy­zwo­ity i, że ogól­ne wra­że­nia rów­nież prze­chy­la­ją się na tak. Trosz­kę szko­da, że za­wa­li­łam i tekst jest kon­fun­du­ją­cy, ale cóż :’D Mogę zwa­lić na limit zna­ków, haha? Jakiś ko­zioł ofiar­ny musi być. A szcze­rze no, kajam się. Więc tym bar­dziej dzię­ku­ję, że mimo skon­fun­do­wa­nia prze­brną­łeś przez bryłę tek­stu. A teraz gwoli pytań:

( i jakby to chciał kto­kol­wiek jesz­cze prze­czy­tać, a od ko­men­ta­rza za­czy­nał to pro­szę resz­tę po­mi­nąć – bo to chyba mocno ze­psu­je)

Jak to sobie pi­sa­łam to my­śla­łam tak, że dla SI bycie jed­no­cze­śnie fi­zycz­nym au­to­ma­tem + awa­ta­rem nie po­win­no sta­no­wić pro­ble­mu kon­cep­cyj­ne­go. Ogar­ną sobie to. Na­to­miast ich in­ter­fejs był wzo­ro­wa­ny ty­po­wo na ludz­kich wra­że­niach, toteż awa­ta­ry i ich we­wnę­trza, współ­dzie­lo­na sieć była rów­nież mocno ludz­ka. Ma­lut­ka ta sieć była, ale swoj­ska.

Ka­te­dra i fi­zycz­nie ist­nie­je, i jest w me­ta­świe­cie. Nie­ste­ty, Gu­ara­na nie jest wia­ry­god­nym nar­ra­to­rem, a w Ka­te­drze „Żyje” Wiel­ka Sieć, toteż bi­dul­ce tro­chę na­mie­sza­ła w per­spek­ty­wach. Ogól­nie, w kon­cep­cie mia­łam, że Wiel­ka Sieć jest wszech­obec­na, ale SI radzą sobie po­przez bycie na jej bar­dzo wierzch­nich war­stwach – np. Ko­fe­ina, Tau­ry­na. A te już zdol­niej­sze SI mogły wejść głę­biej, wy­pły­nąć dalej, ale mu­sia­ły mieć Ko­twi­ce. Ina­czej dry­fo­wa­ło się w ten odmęt i tra­ci­ło toż­sa­mość.

Wilka lu­dzie wrzu­ci­li do tej Wiel­kiej Sieci, jako trans­la­to­ra Sieci na nasze, ale bie­da­czek nie udźwi­gnął i pod­ry­fo­wał w od­mę­ty. Sy­uzan­ne była jego ko­twi­cą, ale nie wy­star­cza­ją­cą, bo prze­cież od­le­głą. No i dla Gu­ara­ny Sy­uzan­ne nie no­si­ła żad­nych ety­kiet, bo te dane miała nad­pi­sa­ne. Czyli pró­bo­wał się z nią Wilk po­łą­czyć, ale ona z Wil­kiem nie mogła.

Na­to­miast po otwo­rze­niu jego po­ko­ju, który był łącz­ni­kiem jego z Sie­cią, Gu­ara­na za­tra­ci­ła się w Wiel­kiej Sieci, bo przez jej czło­wie­czość, była kom­pa­ty­bil­na, toteż ślepa Wiel­ka Sieć ją po pro­stu zja­dła. Ot. :’D

Na ko­niec, Tau­ry­na znaj­du­je za­ka­mu­flo­wa­ny zna­czek-fo­to­gra­fię, i go wrzu­ca do Wiel­kiej Sieci. Zna­czek łączy z od­izo­lo­wa­nym po­ko­jem + z Wil­kiem i z samą Gu­ara­ną, toteż usta­no­wi­ło Ko­twi­cę.

Mea culpa, że nie udało mi się tego w przy­stęp­niej­szy spo­sób prze­ka­zać.

Nie mniej jed­nak, ogrom­nie mi miło przez twój ko­men­tarz. I je­stem prze­szczę­śli­wa, że zo­sta­ły te moje wy­po­ci­ny prze­czy­ta­ne. Dla­te­go jesz­cze raz ser­decz­nie dzię­ku­ję!

 

Rów­nież po­zdra­wiam ser­decz­nie!

 

(Jezu, ja nie po­tra­fię krót­ko. Prze­pra­szam XD)

Po­zwo­lę sobie pisać tak po kolei wraz z tek­stem ???? Da­le­ko mi od spe­cja­li­sty, więc z przy­mru­że­niem oka do porad. Jako, ze to ćwi­cze­nie stylu, to bar­dziej sku­pię się na kwe­stiach tech­nicz­nych – bo po pierw­szym prze­czy­ta­niu widać, że jest to pew­ne­go ro­dza­ju świa­to­twór­stwo? Wej­rze­nie w oczy bo­ha­te­ra. Na po­czą­tek, bar­dzo spodo­bał mi się tytuł. Więc przez niego też klik­nę­łam.

Pierw­sza część – kró­ciut­ka i faj­nie kon­tra­stu­ją­ca z wy­obra­że­nia­mi. Cza­sa­mi są do­dat­ko­we epi­te­ty, np. pre­cy­zyj­ne po­de­rżnię­cie gar­dła – po­de­rżnię­cie jest szyb­kie i bru­tal­ne, i ow­szem może być pre­cy­zyj­ne, ale jakoś tak słowo mi nie pa­su­je. Ale na plus, wcho­dzi w na­strój no­stal­gii, a ja uwiel­biam no­stal­gie i pust­ki.

Po gwiazd­ce -> przy­po­mi­na­łem je­dy­nie wątły cień, wy­klu­czyć „je­dy­nie” i zda­nie pięk­ne. Faj­nie, że tę bez­na­dzie­ję za­wie­rasz w bez­i­mien­no­ści nar­ra­to­ra. Toż­sa­mość jest uwie­szo­na na czymś tak pro­za­icz­nym jak imię. Dużo tu to daje, że ją od­bie­rasz, a pro­sty to i zgrab­ny za­bieg. Żal za ro­dzi­ną wi­docz­ny i przy­jem­ny w od­bio­rze. Brak łez, też mio­dzio – brak me­lo­dra­ma­tów, a suche, bru­tal­ne cier­pie­nie. Mogę się jed­nak do­cze­pić, że cza­sa­mi da­jesz do­dat­ko­we przy­miot­ni­ki, które spo­wal­nia­ją nar­ra­cję. Go­rą­ce łzy – jak czło­wiek pła­cze, na­praw­dę nie są one go­rą­ce – pieką, szczy­pią, ale dla kogoś kto żali się pierw­szy raz od wielu lat sam fakt ich wy­stą­pie­nia bę­dzie miaż­dżą­cy. Resz­ta do­dat­ko­wych przy­miot­ni­ków w po­dob­nym wy­ra­zie. Wszyst­ko opi­sem zgrab­nie prze­ka­zu­jesz, cza­sa­mi po pro­stu ciut prze­sła­dzasz her­ba­tę :)

Ko­lej­na gwiazd­ka ->

Wró­ci­łem do ro­dzin­ne­go mia­sta, choć teraz przy­po­mi­na­ło ra­czej ra­dio­ak­tyw­ne gru­zo­wi­sko, szare i nie­go­ścin­ne. Niebo było ciem­noszare, jed­no­li­te.

Mimo że jest ciem­no­sza­re to wciąż po­wtó­rze­nie.

a miesz­ka­nia z okna­mi wy­bi­ty­mi lub ob­ro­śnię­ty­mi gę­stym ku­rzem za­po­mnia­ły o swych wcze­śniej­szych wła­ści­cie­lach. – do wy­aoto­wa­nia.

 

Ko­lej­na gwiazd­ka -> czę­sto tutaj pada słowo „mi” nie mam re­me­dium na to, ale czy­tel­nik wie kim jest nar­ra­tor i że nar­ra­tor opi­su­je swoje prze­ży­cia. On nigdy nie bę­dzie obiek­tyw­ny, a już na pewno nie w pierw­szo­oso­bo­wej per­spek­ty­wie. Nie ma po­trze­by pod­kre­ślać, że to jego prze­ży­cia. Poza tym zgrab­ne opisy, po­do­ba mi się cią­głe prze­my­ca­nie bez­ce­lo­wo­ści, szcze­gól­nie w po­sta­ci ko­lej­ne­go, za­trzy­ma­ne­go ze­ga­ra. Ładny szcze­gół.

 

Na­stęp­na gwiazd­ka -> mój ulu­bio­ny frag­ment, bo dużo dy­na­mi­ki, ale jest trosz­kę błę­dów.

 

Po­two­ry znaj­do­wa­ły się na ko­ry­ta­rzu pro­wa­dzą­cym do scho­dów i nie za­mie­rza­ły ni­g­dzie odejść, za­ję­te swoim je­dze­niem.

Out okre­śle­nie.

 

Za­trzy­ma­łem się na chwi­lę i za­kry­łem usta drżą­cą dło­nią. Nie wy­czu­ły mnie. Mia­łem szan­sę, nawet szczę­ście, jeśli można to tak na­zwać. – na pewno w dy­na­mi­ce akcji nie bę­dzie się za­sta­na­wiał nad od­po­wied­nim do­bo­rem słów. Usu­nę­ła­bym to.

 

Ale poza tymi dro­bi­na­mi ład­nie po­ka­za­łeś prze­cho­dze­nie ze spo­koj­ne­go opisu, w dy­na­micz­ną akcję. Nie była ona od­kryw­cza, nie był chyba taki jej za­miar, po­sta­po i mu­tan­ty to stare dobre mał­żeń­stwo, ale tak czy siak na­tu­ral­nie gdy czy­ta­łam wzrok przy­spie­szał i two­rzy­ła się ta cha­rak­te­ry­stycz­na ryt­mi­ka.

 

Ko­lej­na gwiazd­ka ->  po­wrót do sta­re­go tempa, ko­lej­ny no­stal­gicz­ny opis. Znowu jest cza­sa­mi za dużo epi­te­tów i do­sad­no­ści, np. przy śmier­ci. Śmierć to duże słowo, opi­su­jąc ją za­bie­ra się tro­chę z tego, co czło­wiek sam wobec niej w środ­ku czuje.

 

Nie było już na­uczy­cie­li spa­ce­ru­ją­cych mię­dzy ław­ka­mi. Uczniów wy­sy­ła­ją­cych sobie li­ści­ki, szep­czą­cych, za­cze­pia­ją­cych się. – może za­cze­pia­ją­cych sie­bie na­wza­jem? Jakoś tak nie­zgrab­nie mi to tutaj brzmi, jakby fak­tycz­nie sie­bie po pro­stu szcze­pia­li? Ale pers se błąd to nie jest, bar­dziej w czy­ta­niu nie­zgrab­ność.

 

Po­zo­sta­ła część tek­stu, która już jest na tyle jed­no­li­ta, że nie będę roz­pa­try­wać gwiazd­ko­wo, po­do­ba­ła mi się bar­dziej niż cały po­czą­tek. Fajna kon­klu­zja z tymi ze­ga­ra­mi, cały ten motyw bar­dzo mi przy­padł do gustu. Za­trzy­ma­ny świat. I to głów­ny atut tek­stu, te cią­głe prze­my­ca­nia buntu czasu, a jed­nak peł­zną­cej w nim śmier­ci. Plus, bo daje dużo do kli­ma­tu. Sama no­stal­gia szko­ły na­pi­sa­na przy­jem­nie, bez fa­jer­wer­ków, ale było tutaj mniej błę­dów i wy­da­je mi się, że tekst był w tej czę­ści bar­dziej do­piesz­czo­ny. Nie do końca po­do­ba mi się, że pu­ścił sie­bie z dymem, i że ska­zał się na takie cier­pie­nie. Po­cząt­ko­wo pi­sa­łeś dosyć na­tu­ra­li­stycz­nie o lu­dziach, o pyle, o kurzu, o tru­ją­cych czą­stecz­kach, a sam pożar wy­szedł bar­dziej li­te­rac­ko i nie do­słow­nie. Ja lubię tur­pizm. Dać mi wę­glą­cą ago­nię XD

Ten cho­dzą­cy ze­ga­rek dał pew­ne­go ro­dza­ju wła­śnie na­dzie­ję i szko­da, że po­chło­nie go pożar. Był jak po­cie­sze­nie – nas tu już nie ma, ale świat wciąż trwa i nasze wspo­mnie­nia w nim po­zo­sta­ły

Po­do­ba­ło mi się to, że chlu­snął krwią na ze­szyt syna – mocny i emo­cjo­nal­ny opis.

Kon­klu­zja z imio­na­mi też przy­jem­na, choć trosz­kę prze­dłu­żo­na – za­bie­ra z ta­kie­go im­pe­tu ude­rze­nia, bo przez to, ze za­wie­ra dużo słów zdą­żam się przy­zwy­cza­ić do ser­wo­wa­ne­go bólu.

 

I tak pod­su­mo­wu­jąc, fajny i zgrab­ny tekst, ma parę kwe­stii do po­pra­wy – szcze­gól­nie te mi, swoje, moje, okre­śle­nia. No i cza­sa­mi za dużo epi­te­tów, ale skoro to była próba stylu to zro­zu­mia­łe, że chcia­łeś po­ćwi­czyć warsz­tat. Ogól­nie opo­wia­da­nie pro­ste w fa­bu­le, ale cał­kiem, cał­kiem wy­ko­na­ne.

Mnie się po­do­ba­ło :D

 

 

 

 

 

 

Pod wzglę­dem stylu – pro­sty, nie­ste­ty nie­do­szli­fo­wa­ny. Dużo po­wtó­rzeń, cza­sa­mi nie­kon­se­kwen­cja czasu prze­szłe­go, który mie­sza się z te­raź­niej­szym. Wszyst­ko na­pi­sa­ne bar­dzo do­słow­nie. Po­cząt­ko­wa scena jest na­pi­sa­na mało dy­na­micz­nie, przed­sta­wie­nie apo­ka­lip­sy w mojej opi­nii zro­bio­ne dosyć nie­zgrab­nie. Skra­da­nie su­ge­ru­je po­wol­ną akcję, a on nie zdą­żył nawet do nich krzyk­nąć. Jedno słowo po­tra­fi źle na­kre­ślić scenę, więc warto po pro­stu prze­wer­to­wać te, które za­bie­ra­ją pręd­kość akcji :)

Sama fa­bu­ła jest dosyć pro­sta, nie ma moż­li­wo­ści przy­wią­zać się do po­sta­ci. Dużym atu­tem był fakt pew­ne­go ro­dza­ju wej­ścia w na­strój dziw­no­ści, kiedy scena z są­sia­da­mi za­czę­ła być tak abs­trak­cyj­na do po­przed­nich wy­da­rzeń. To był głów­ny plus hi­sto­rii dla mnie i szko­da, że wra­że­nie zo­sta­ło dosyć bru­tal­nie prze­rwa­ne przez re­we­la­cję pew­ne­go ro­dza­ju -> ce­lo­wo­ści w za­bi­ja­niu? W prze­cho­dze­niu po­przez śmierć do wiecz­ne­go życia. Nie ro­zu­miem, skoro od­zy­ska­li świa­do­mość, czemu byli tak okrut­ni? Czemu nie uspo­ka­ja­li? Dalej byli po­two­ra­mi? Więc czemu naj­pierw kła­ma­li?

Marta, jako deus ex ma­chi­na, wpada – roz­wią­zu­je akcje. Za szyb­ko się to dzie­je, zbyt za­ska­ku­ją­co. Kon­klu­zja na­stę­pu­je za szyb­ko i w do­dat­ku ma­gicz­nym tric­kiem ze­sła­nia tylko wspo­mnia­ne­go bo­ha­te­ra do roz­wią­za­nia sy­tu­acji. We­dług mnie by­ło­by le­piej po pro­stu roz­wi­nąć to opo­wia­da­nie. Pierw­szy szkic prze­waż­nie jest za szyb­ki – jest po­mysł, ale brak jesz­cze do­brej eg­ze­ku­cji. Nie wiem jakie jest słowo pol­skie na to – pa­cing? Pew­ne­go ro­dza­ju ryt­mi­ka tek­stu i mo­men­ty, gdy coś się wy­da­rza. Ten pa­cing(prze­pra­szam za po­lish-en­glish) jest czę­sto ser­cem opo­wia­da­nia, książ­ki – jest cho­ler­nie cięż­ki do osią­gnię­cia myślę, że rów­nież nie­rzad­ko przez do­świad­czo­nych już wy­ja­da­czy pi­sar­stwa.

Mam na­dzie­ję, że kry­ty­ka cię nie zrazi – bo skoro to do­pie­ro po­cząt­ki, to warto wal­czyć dalej bo jest po­ten­cjał. Ta hi­sto­ria w sama w sobie ma już cie­ka­wy twist, z tą sen­sow­no­ścią śmier­ci i pew­ne­go ro­dza­ju po­dzia­łem MY – ONI, ale w kwe­stii świa­do­mej. Lubię zom­bia­ki i każde cie­kaw­sze wa­ria­cję są na plus.

 

Tutaj parę ła­pa­nek po­wtó­rzeń i za­mia­nek cza­so­wych.

Sko­czył na niego z ogrom­ną siłą i agre­sją. Adam usko­czył i za­sło­nił twarz ręką.

 

Star­szy męż­czy­zna spa­dał ze scho­dów, a jego głowa z dużym im­pe­tem ude­rzy­ła o ka­mien­ne scho­dy.

Kie­ro­wał się do miesz­ka­nia są­sia­da. Wy­chy­lił ukrad­kiem głowę zza rogu.

– O żesz kurwa” – mi­mo­wol­nie po­wie­dział do sie­bie. Drzwi do miesz­ka­nia są­sia­da były lekko otwar­te. Na progu wi­docz­na była czer­wo­na ka­łu­ża. Pod­szedł do scho­dów, z któ­rych w nocy zrzu­cił są­sia­da.

 

To (+byli) bar­dzo mili star­si lu­dzie.

 

Chciał się wy­co­fać ale nie chciał żądnym ha­ła­sem się zdra­dzić.

 

Teraz ona jak gdyby nigdy nic mówi(ła) do niego „dzień dobry”

– Ta plama na progu to jest tylko sok? – zdzi­wił się Adam.

– Tak. Zro­bi­łam dużo soku. Chcia­łam panu za­nieść, ale za­ha­czy­łam o klam­kę i upu­ści­łam. Wszyst­ko się roz­la­ło. Nie chcę, żeby pod­ło­ga się kle­iła od słod­kie­go soku, dla­te­go po­sła­łam Tadka po płyn, żeby ją do­brze umyć.

 

 

Po­do­bał mi się chaos, który wy­kre­owa­ło dziec­ko – i pew­ne­go ro­dza­ju tknię­cie kijem tabu, że ro­dzi­ciel­stwo to czę­sto jest po pro­stu udrę­ka, i że nie­za­leż­nie od woli i wy­cho­wa­nia ro­dzi­ca dziec­ko jest okrut­ne i ego­istycz­ne na swoje po­trze­by. Kto nie jest? Jak to w przy­ro­dzie, jemy – i inni jedzą nas, od mi­kro­bów po fak­tycz­nie no­bli­stów, wszy­scy mają swoją fi­zjo­lo­gię, a dzie­ci są po pro­stu po­zba­wio­ne ha­mul­ców jej eks­pre­sji.

Więc za­in­try­go­wa­ła mnie przede wszyst­kim Olcia i kon­cept dziec­ka, które jest fak­tycz­nie wy­strze­li­wu­ją­cą sa­mo­ist­nie bro­nią. Tak jakoś my­śla­łam, że je­steś mamą – mam na­dzie­ję, że to nie uraża, ale od razu jak czy­ta­łam na­rzu­ci­ła mi się myśl, że do­świad­czy­łaś tej bez­sil­no­ści w sto­sun­ku do dzie­cię­cych żądań. Oso­bi­ście, dzie­ci jesz­cze nie mam :) Ale od naj­młod­szych lat ka­za­no mi zaj­mo­wać się bra­tan­ka­mi – i chyba tro­chę mnie to strau­ma­ty­zo­wa­ło, haha. No i, mimo naj­lep­szych ksią­żek o ro­dzi­ciel­stwie i porad ludzi, któ­rzy mają super grzecz­ne dzie­ci, cza­sa­mi trafi się eg­zem­plarz, lub nawet nie eg­zem­plarz, ale dzień w któ­rym ten dwu­la­tek po pro­stu po­bi­je cię na ło­pat­ki i roz­ło­ży. Dla­te­go naj­sil­niej­szym punk­tem opo­wia­da­nia jest sta­now­czo roz­bi­cie psy­chicz­ne matki, do już ta­kiej fi­zycz­nej pod­sta­wy dzię­ki tej Iskrze, więc sam motyw tej okrut­nej te­le­ki­ne­zy był mio­dzio. (Dla­te­go też Mar­ci­na de­cy­zja wy­da­ła mi się sen­sow­na, że oddał dziec­ko, bo jed­nak mąż w mojej gło­wie sta­wia żonę nad po­tom­stwem).

Je­że­li cho­dzi o po­zo­sta­łe po­sta­ci, cóż nie były one mocno na­kre­ślo­ne. Wbił mi się do głowy par­tacz i tak wred­na są­siad­ka, ale tak jak je ucha­rak­te­ry­zo­wa­łaś ra­czej ne­ga­tyw­nie.

Przy­po­mniał mi się jeden szcze­gó­lik w tek­ście, że dziec­ko do­pie­ro racz­ku­je – a póź­niej pi­sa­łaś że ma tam 14? mie­się­cy – nie pa­mię­tam do­kład­nie. To za­mie­rzo­ne lek­kie spóź­nie­nie roz­wo­jo­we?

Zdrów­ka!

Hej :)

Na wstę­pie po­wiem, że mi się po­do­ba­ło. Od sa­me­go po­cząt­ku styl za­chę­ca do czy­ta­nia i po­wiem szcze­rze, wszyst­ko jest po pro­stu zgrab­ne. Opa­ko­wa­nie fa­bu­ły uprzy­jem­nia jej od­biór. Dia­lo­gi na­tu­ral­ne, we­wnętrz­ne mo­no­lo­gi bo­ha­ter­ki krót­kie i pro­ste w od­bio­rze.

Styl jest pro­sty, przej­rzy­sty i po pro­stu po­rząd­ny. Widać, że wie­lo­krot­nie wszyst­ko wer­to­wa­łaś, bo poza drob­ny­mi błę­da­mi nie było tutaj du­żych uchy­bień. Nie no­to­wa­łam sobie czy­ta­jąc, więc teraz ich nie wy­szu­kam, ale na­praw­dę ca­ło­ścio­wo to kawał do­bre­go tek­stu pod wzglę­dem formy.

Fa­bu­ła przy­pa­dła mi do gustu. Po­do­ba mi się szcze­gól­nie po­czą­tek z dziec­kiem kosz­mar­kiem – które nota bene kosz­mar­kiem nie jest, jest po pro­stu dziec­kiem, a one mają takie dni – abs­tra­hu­jąc od Iskry. Po­do­ba mi się za­bie­ga­nie bo­ha­ter­ki, jej gwał­tow­na utra­ta opa­no­wa­nia i ogól­nie jej po pro­stu po­ry­so­wa­ny wa­da­mi cha­rak­ter. Ża­łu­ję, że było tak mało Mar­ci­na i że tro­chę po­sta­no­wi­łaś zro­bić z niego nie­doj­dę XD Jakoś tak się czę­sto zda­rza, że silne ko­bie­ce po­sta­ci dla kon­tra­stu mają mężów ta­kich meeh, no ale nie był on zbyt­nio roz­wi­nię­ty (A szko­da :D nie pytaj, ale za­pa­ła­łam do niego sym­pa­tią i tro­chę żalem, bo widać, że facet jed­nak chciał do­brze i chro­nił żonę przed crazy Olcią i go jesz­cze za to stor­tu­ro­wa­ła).

Mi nie prze­szka­dza, że ba­becz­ka jest Łow­czy­nią i wpada w pew­ne­go ro­dza­ju szał za swoim dziec­kiem. Lubię motyw bro­nią­cej lwicy i ko­bie­ty po­tra­fią być na­praw­dę zwie­rzę­ce w obro­nie wła­sne­go po­tom­stwa. I to faj­nie uję­łaś, bo jed­nak jest nawet ego­izm w po­świę­ca­niu wszyst­kie­go dla dziec­ka.

Kiep­sko, że nie usu­nę­li jej zu­peł­nie wspo­mnień o dziec­ku, a tylko jakby nad­gię­li, że umar­ło. No ale do­kład­nie pod­kre­śli­łaś, że zaj­mo­wał się tym par­tacz, to może by­ła­by taka opcja, je­że­li zro­bił­by to któ­ryś po­rząd­niej­szy.

Jest tro­chę duży prze­skok w cha­rak­te­rze mię­dzy za­bie­ga­ną, za­gu­bio­ną matką, a wo­jow­nicz­ką – ale też pew­nie wina li­mi­tu zna­ko­we­go :)

Z chę­cią prze­czy­ta­ła­bym tego kon­ty­nu­ację i ma się tro­chę wra­że­nie, że to bar­dziej roz­dział, nie skoń­czo­na hi­sto­ria. Tak czy siak, wy­jąt­ko­wo roz­ryw­ko­wy ka­wa­łek li­te­ra­tu­ry i je­stem za­do­wo­lo­na, że jesz­cze przed snem go prze­czy­ta­łam!

Hej Ano­ni­mie, nie­ste­ty jako nie Ano­nim­ka – więc i tak przy­ję­łam płeć. Ale po­wiem szcze­rze, że by­ła­bym zdzi­wio­na, je­że­li fak­tycz­nie był­byś ko­bie­tą! Proza ra­czej męska w moim od­czu­ciu. Więc je­że­li się mylę to kur­czę, win­szu­ję – bo dla mnie po­chwy­ce­nie mę­skie­go “oka” w pro­zie to zu­peł­na abs­trak­cja :) No ale nie płeć, a treść się liczy :) I Da­mian sta­now­czo an­ty­bo­ha­te­rem jest, ale nie do końca. Uwiel­biam du­alizm po­sta­ci, ale tutaj za mało we­wnętrz­nych roz­te­rek i kon­trast do ra­to­wa­nia wielu żyć jest nie do­bit­nie na­kre­ślo­ny. W moim od­czu­ciu w te­ście po­cią­gu i dźwi­gni, kogo wię­cej się prze­je­dzie, je­że­li nie ruszy się waj­chą – nie­mo­ral­nym jest po­cią­gnąć za nią :) Tutaj jest za­ska­ku­ją­cy ten dy­le­mat, ale ciut za krót­ki. Ogól­nie, jak­byś kie­dyś za­sta­no­wił się nad lek­kim roz­wi­nię­ciem tek­stu to super by było bar­dziej do­ci­snąć do jego roz­te­rek przy za­bi­ja­niu i nawet ra­to­wa­niu. Haha, albo jakby było coś wię­cej w tym stylu na­pi­sa­ne przez cie­bie, to jakoś dać po­ta­jem­ne­go cynka – z chę­cią prze­czy­tam!

Ach nie :D Wy­bacz, je­że­li za długo się spi­sa­łam! Obie­ca­łam sobie, że co prze­czy­tam to po­sta­ram się sko­men­to­wać, a u cie­bie mi wy­szło fak­tycz­nie dłu­ga­wo, ale to z sym­pa­tii do tek­stu! A pseu­do­nim zwią­za­ny z Dark Souls 2. Boss mnie tam do­bi­jał i od tej pory sobie przy­własz­czy­łam jego imię. Ale jakaś tam bitwa była!

Prze­czy­ta­ne :) Tytuł mi się ogrom­nie nie spodo­bał, ale widzę, że to za­mie­rzo­ny za­bieg – i pew­nie w jakiś spo­sób sku­tecz­ny. Brzyd­kie to słowo pa­skud­nie! XD

Jak­kol­wiek cha­rak­te­ry­zu­jesz głów­ne­go bo­ha­te­ra na blo­ker­sa, który tro­chę wy­rósł, a tro­chę nie, ze swo­ich przy­war – w tek­ście nie prze­ja­wia­ją się już takie pry­mi­tyw­no­ści jak w ty­tu­le, więc oszu­ki­sta z cie­bie au­to­rze! Oso­bi­ście na­zy­wa­nie go chło­pa­kiem mi się po­do­ba­ło, bo do­da­wa­ło mu tro­chę… nie wiem, jak to okre­ślić, dla mnie wy­ro­zu­mia­ło­ści dla niego. Ca­łość tek­stu na­pi­sa­na spraw­nie, nawet tro­chę no­stal­gicz­nie, sam dia­beł i sam kli­mat, który stwo­rzy­łeś był po pro­stu dobry. Tro­chę ga­go­wa sy­tu­acja na tym meczu, psuje na­strój – ale w sumie nie byłam nigdy na meczu na żywo, to może fak­tycz­nie ga­go­wość to jed­nak rze­czy­wi­stość.

Je­stem tro­chę za­wie­dzio­na, że nie zo­stał Da­mian an­ty­bo­ha­te­rem do końca i że po­ja­wi­ła się próba zrów­no­wa­że­nia, że jakoś tych ludzi le­czył. I, że nota bene, tym swoim le­cze­niem to jed­nak po­wi­nien sa­me­mu sobie wbić sa­mo­bó­ja, bo prze­cież za­ba­wił się w boga, nie tylko po­przez za­bi­ja­nie, ale rów­nież po­przez da­wa­nie, cze­goś co nie leży w jego mocy. A grzech pychy, jed­nak to pierw­szo­rzęd­na spra­wa. Bra­ko­wa­ło mi trium­fu dia­bła. Jak to mówią do­bry­mi uczyn­ka­mi pie­kło wy­bru­ko­wa­ne. Uwiel­biam ludz­kich Sza­ta­nów, ale pod po­wło­ką czło­wie­ka jed­nak kryje się ta omni­po­ten­cja zła.

Prze­wrot­ne, że pod­cho­dzisz koń­ców­ką tak opty­mi­stycz­nie do świa­ta, po­wiew świe­żo­ści. I za­sta­na­wiam się na ile to twoje prze­ko­na­nia, na ile pew­ne­go ro­dza­ju opo­zy­cja li­te­rac­ka do obec­nych cza­sów. Opo­wia­da­nie mi się po­do­ba­ło mimo, bar­dzo po­praw­nie na­pi­sa­ne, pro­sto i bez ozdob­ni­ków, ale one by tu nie pa­so­wa­ły, więc na plus. Te­ma­ty­ka mi się po­do­ba­ła, może temat wy­świech­ta­ny, ale co na tym świe­cie jesz­cze nie zo­sta­ło wy­świech­ta­ne. Za dużo nas jest, by cią­gle coś no­we­go wy­my­ślać. A tu po­da­łeś to cał­kiem zgrab­nie i może nie no­wa­tor­sko, ale po­rząd­nie :) Tylko tytuł, brrr! (Ale coś mi sie wy­da­je, ze każde na­rze­ka­nie na niego to mała sa­tys­fak­cja au­to­ra :D)

Mam bar­dzo am­bi­wa­lent­ne uczu­cia, co do two­je­go opo­wia­da­nia XD Sta­now­czo prze­chy­la­ją się na po­zy­tyw­ną stro­nę, wszak prze­czy­ta­łam je dwa razy + raz na głos sio­strze za­miast wie­czor­ne­go se­ria­lu i przy tym dru­gim, gło­śnym już czy­ta­niu ab­surd tre­ści wy­rwał nawet z dwa gło­śniej­sze za­śmia­nia.

Nigdy nie wiem, czy za­czy­nać od złych rze­czy, czy od do­brych – do­brych jest wię­cej, więc może je od­faj­ku­ję naj­pierw.

W ogól­nym roz­ra­chun­ku masz przy­jem­ny i lekki styl, który nie prze­szka­dza w od­bio­rze, a czę­sto też bły­sko­tli­wą wstaw­ką za­mie­rze­nie bawi. Jest szyb­ki, tekst się po­ły­ka na raz, a nie przy­sta­wia po dro­dze. Fa­bu­ła jako tako, dosyć nie­obec­na, ale za to scen­ki ro­dza­jo­we łączą się moc­nym spo­iwem. Naj­bar­dziej sym­pa­tycz­ny wydał się chło­piec z cho­in­ką i oso­bi­ście ża­łu­ję, że nie było go wię­cej, bo ma za­da­tek na na­praw­dę bły­sko­tli­wą po­stać – tro­chę co do niego mia­łam sko­ja­rze­nia z Piąt­ką z Um­bre­la Aca­de­my(nie wiem czy wi­dzia­łeś) – i w sumie od mo­men­tu jego po­ja­wie­nia i tej cho­in­ki, jakoś tak za­pa­ła­łam cie­plej­szym uczu­ciem do opo­wia­da­nia.

Naj­bar­dziej mi się spodo­ba­ło jak wy­szedł ten Apacz na gapę i po­wie­dział, że się ki­trał przed kon­tro­le­rem. Jakoś tak bar­dzo pod­pa­so­wał mi ten humor i już zu­peł­nie za­czę­łam trak­to­wać tekst chyba w taki spo­sób, w jaki był za­mie­rzo­ny, aby go trak­to­wać. Bez py­ta­nia ale i po co, po pro­stu przyj­mu­jąc na klatę, że tak ma być i basta. No i kurde, wstyd przy­znać, ale jakoś roz­ba­wił sam fakt, że to wła­śnie In­dia­nin bez bi­le­tu je­chał.

Koń­ców­ka tylko, jak ktoś już wyżej wspo­mi­nał i mnie zgu­bi­ła, i zu­peł­nie nie wie­dzia­łam kto z kim, jak i po co. Bizon! I dalej nie wiem, co się dzie­je. Ale Bizon mocny ak­cent, tro­chę za­głu­szył potok pytań.

Lubię abs­trak­cję, twoja jest smacz­na, nie prze­sa­dzo­na i pa­ra­dok­sal­nie nie kopie w twarz – bo styl ła­go­dzi wej­ście do po­chrza­nio­ne­go au­to­bu­su.

A z mi­nu­sów, dia­lo­gi mają ten­den­cję do bycia tro­chę ga­go­wy­mi. Czyli jedna osoba mówi pod­staw­kę, dla dru­giej, żeby wy­szedł żart. Oso­bi­ście tego nie lubię :)

– Sam to wy­my­śli­łeś, czy po­mo­gło ude­rze­nie twar­dym na­rzę­dziem w cze­rep?

– W nie­któ­rych kwe­stiach je­stem sa­mo­wy­star­czal­ny.

O tutaj na przy­kład. Za mało na­tu­ral­no­ści w tym ich prze­ko­ma­rza­niu :) Nie wiem czy w ogóle zro­zu­mia­łe to, co chcę prze­ka­zać, ale nie jest to taki duży za­rzut, więc naj­wy­żej do zi­gno­ro­wa­nia.

 

Cza­sa­mi rów­nież pu­en­ty trosz­kę prze­cią­gasz i traci siła żartu :)

– To wina Ru­skich. Wmó­wi­li Matce Ziemi, że nie za­słu­gu­je­my na cenne me­ta­le.

O tutaj, dla przy­kła­du – bar­dzo fajny, pol­ski żar­cik, że co złego to albo za­chod­ni, albo wschod­ni wro­go­wie i zu­peł­nie by wy­star­czy­ło takie krót­kie burk­nię­cie bo­ha­te­ra :) Resz­ta tek­stu już nie ubo­ga­ca, a spra­wia, że wy­po­wiedź staje się cięż­sza.

Uni­ka­ła­bym rów­nież okre­śleń – po­wie­dzia­łem iro­nicz­nie, z sar­ka­zmem itd. bo to rola czy­tel­ni­ka zo­rien­to­wać się o uży­tej for­mie. Do­pu­ści­ła­bym burk­ną­łem, mruk­ną­łem i inne tego ro­dza­ju ozdob­ni­ki na­kie­ro­wu­ją­ce na ton, ale nie na sam za­miar iro­nii – bo na tym po­le­ga jej pięk­no, nie­któ­rzy ją łapią, no a inni pod­cho­dzą do­słow­nie. Za­ufać tro­chę od­bior­cy i dać mu pole in­ter­pre­ta­cji :) No i w dia­lo­gach przede wszyst­kim jed­nak pro­ste – po­wie­dzia­łem – jest wg. mnie kró­lem, kró­lów i z kon­tek­stu, który pro­wa­dzisz, nie martw się, z ła­two­ścią da się wy­czy­tać in­ten­cje wy­po­wia­da­ją­ce­go. Masz ła­twość w pro­wa­dze­niu pew­nej “py­sków­ki” mię­dzy bo­ha­te­ra­mi i te zło­śli­we nuty bar­dzo łatwo czło­wiek wy­ła­pu­je bez ozdob­ni­ków.

Nagle po­czu­łem, że dzie­je się coś dziw­ne­go i nie­po­ko­ją­ce­go za­ra­zem.

“Po­czu­łem” bar­dzo wy­cią­ga z imer­sji. Jak­kol­wiek w pierw­szo­oso­bo­wej nar­ra­cji, czy w trze­ciej, prze­waż­nie pi­sarz chowa się za ocza­mi bo­ha­te­ra. A bo­ha­ter nie myśli – o po­czu­łem zimno, tylko jest zimno :) Mała pier­do­ła, którą oso­bi­ście za­wsze jest mi cięż­ko wy­ła­pać. Nie wiem, może zro­bi­łeś ja tu za­mie­rze­nie by pod­kre­ślić fakt cią­gło­ści dzia­nia się. Ale je­że­li nie było to celem, to pro­ste – nagle wy­da­rzy­ło się coś dziw­ne­go i nie­po­ko­ją­ce­go za­ra­zem! – nie wy­trą­ca z od­bio­ru, bo czy­tel­nik za­po­mi­na, że pa­trzy nie swo­imi ocza­mi.

 

Więc, za­czę­łam, że am­bi­wa­lent­ny mam do tego sto­su­nek, ale jed­nak po­do­ba­ło mi się na tyle, że się spi­sa­łam jak głu­pia, prze­czy­ta­łam to dwa razy, za­śmia­łam się i co naj­waż­niej­sze – za­pa­mię­ta­łam! o czym treść była. I chyba to naj­waż­niej­sze, je­że­li coś twoje opo­wia­da­nie po­zo­sta­wi­ło.

Outta Sewer – nie wiem czy to na do­bi­cie, czy na po­krze­pie­nie! :D Ale może i za­ry­zy­ku­ję na póź­niej­szy wie­czór bo sam tytuł fak­tycz­nie in­try­gu­je.

I cześć wszyst­kim rów­nież!

Dzień dobry wszyst­kim,

Nowa Fan­ta­sty­ka do­cze­ka­ła się u nas w domu wiel­kich, zszy­tych przez mo­je­go ojca to­misz­czy jesz­cze sprzed wielu, wielu lat. Ot, fa­mi­lij­ne, ciche hobby, dzie­lo­ne przez matkę i wszyst­kie jej dzie­ci, i sca­la­ne przez z lekka kom­pul­syw­ne­go tatę. W końcu zwy­czaj za­marł i nie­ja­ko za­po­mnia­ło się o śle­dze­niu ko­lej­nych wydań.  Jakże miłym jest jed­nak fakt, że – późno, bo późno – tra­fi­łam na stro­nę!

Więc ku mojej ogrom­nej ucie­sze, witam się ze wszyst­ki­mi! Za­czy­tu­ję się w wa­szych opo­wia­da­niach i na pewno sko­men­tu­ję nie­któ­re z nich! Po­sie­dzę, pod­uczę się od lep­szych ode mnie i może skle­cę kie­dyś ja­kieś wła­sne dzie­ło :’D. Do tego czasu po pro­stu wrócę do za­po­mnia­ne­go hobby za­czy­ty­wa­nia się w fan­ta­stycz­nych świa­tach mniej­sze­go for­ma­tu i na­cie­szę no­stal­gię.

Nie prze­dłu­ża­jąc (choć bar­dzo bym chcia­ła wylać epo­pe­je w ucie­cze od nauki Exce­la) cie­szę się, że tu je­stem i po­sta­ram się dodać gro­sik do spo­łecz­no­ści! 

Nowa Fantastyka