Profil użytkownika


komentarze: 19, w dziale opowiadań: 19, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Ale skoro właśnie ten pomysł potrzebuje więcej miejsca – to czemu akurat jego streściłeś?

Są rzeczy, które ciężko logicznie wytłumaczyć xd Teraz już widzę, że to nie był najlepszy pomysł, ale to też czegoś uczy. 

To prawda. Ale językowo – siedzą.

Ok, dobrze wiedzieć. W takim razie, tego będę przestrzegał (z delikatnym zgrzytem skrywanym w serduszku xd)

Nie zagłady, a zbawienia.

Tak, tak. Jak cały Nowy Testament. Ja po prostu jestem niewolnikiem swoich własnych skrótów myślowych. Tutaj miałem na myśli ten fragment, do którego się odwoływałem cały czas, czyli zagłady, po której przyjdzie zbawienie. Co nie zmienia faktu, że też jestem w większości sytuacji pesymistą. 

Tak, ale musisz znaleźć kogoś, kto się tym zajmie.

Ok, dzięki za info! Właśnie nie wiedziałem jak się za to zabrać, ale teraz już przy kolejnym tekście skorzystam, bo w moim przypadku to raczej będzie konieczne. 

Pozdrawiam! 

 

 

Cześć Tarnina! Miło mi, że wpadłaś ocenić tekst! 

 

Umm… balsamista? Nie przestraszyła się już choćby na to?

Czasami, jak ktoś jest bardzo zdesperowany, ignoruje oczywiste “red flagi”. 

"Amfora" to dość duży i ciężki przedmiot. 

Czy koniecznie duża? Są też mniejsze wersje, niestety nie kieszonkowe (taki kieszonkowy dżin z amfory byłby wyborny) ale powiedzmy, że umiarkowanej wielkości amfora. Nie wykluczone, że odwiedziła to miejsce po raz drugi, wcześniej przygotowawszy naczynie. 

Nienaturalne stylistycznie i psychologicznie – czemu narrator tak się zachwyca?

To był komentarz sugerujący, że gdyby ktoś dostrzegł jej zdolności wcześniej, może uratowałby ją przed tragicznym losem. Mogłaby się wyrwać z otaczającej jej rzeczywistości, ba, a może nawet zostać medyczką. Kto wie… 

To akurat nie była herbatka, tylko wyciąg alkoholowy czy inny macerat. 

Raczej wyciąg, do maceratu częściej (choć nie tylko) wykorzystuje się oleje jako rozpuszczalnik + stosowany jest zewnętrzne. Co do herbatki – wiedźma z pewnością wie, natomiast użyła tego słowa z przekąsem. Ja z kolei coś muszę tam dopisać, żeby to wybrzmiało. 

Dobra, czyli cała fabułą rozegrała się za kulisami? Hę?

Poniekąd, gdy o tym myślę, wydłużenie historii zrobiłoby jej dobrze, bo można by wówczas dodać to i owo, co pogłębiłoby by charakter bohaterki, natomiast zdecydowałem się na nie przedstawianie tego, żeby spróbować się w krótszej formie opowiadania.

Ptaki raczej siedzą na gałęzi czy płocie, niż stoją. Na okiennicy też. 

A to jest ciekawe sprawa. Taka dygresja. Bo o ile rozumiem to sformułowanie, tak jednocześnie coś mi nie gra, bo one tak naprawdę przecież nie siedzą (biedne). W sensie nie wykonują tej czynności, którą wykonują ludzie – tzn. nie przyjmują postawy siedzącej tj. nie zginają kolan i nie opierają swojego ciężaru na miednicy i mięśniach pośladkowych. Ewentualnie ptak, jak np. wysiaduje jaja, to powiedziałbym, że leży, kładąc się na ziemi, opiera się na mostku. Ale jak to właściwie powinno być, pod względem językowym? Czy to co wyżej napisałem nie byłaby daleko idąca antropomorfizacja i mimo wszystko ptakom powinno się przypisywać tę czynność jako siedzenie? Ciekawa sprawa.

Ale z drugiej strony, Tiptree potrafiła rzecz opisać tak, że serce boli. Ty jeszcze nie. 

Liczę, że kiedyś się tego nauczę. 

Stylistycznie nadal potrzebujesz dużo ćwiczeń (bez pracy nie ma kołaczy!). 

Jak to mówią, małymi krokami do celu. Pracuję nad tym, żeby każdy kolejny tekst był lepszy. 

tu mógłby się przewijać jakiś stały motyw, choćby kawka, albo wszyscy oszuści mogliby mieć jakąś wspólną cechę, albo coś w tym rodzaju 

Oj, tak! Jeśli miałbym opisywać spotkania bohaterki z magiem, alchemikiem itd. to z pewnością kawka przelatywałaby sobie w tle. 

ale kawka kojarzy się raczej z gadatliwością, nawet głupotą, i z podkradaniem. 

Tutaj, poniekąd z zawodowego obowiązku (choć nie jestem ornitologiem), muszę stanąć ich obronie. Choć wiem, że to tylko symbolika, to kawki, jak zresztą cały rodzaj Corvus, to bardzo inteligentne ptaki (co, swoją drogą, komicznie kontrastuje z sowami, jako symbolem mądrości, gdzie de facto intelektem to one nie grzeszą). W licznych badaniach naukowych potwierdzono zdolność krukowatych do wykorzystywania prostych narzędzi do pozyskiwania pokarmu, a kawki np. do wnioskowania przechodniego. 

Zresztą, podobno bieluń jest najnowszym krzykiem mody wśród narkotyzującej się młodzieży, a takie rzeczy idą z zachodu, niestety.

Nie na tym, niestety, powinien wyglądać powrót do natury. Ale co zrobić. 

Anioł to dosłownie "posłaniec", tutaj posłaniec Boga, który załatwia różne sprawy na ziemi. Niekoniecznie musi być psychopompem. 

Też nie jestem biblistą, ale chyba na tym polega całe sedno apokalipsy, jako zagłady ludzkości. 

ziele (bo taka jest poprawna liczba pojedyncza) nie może wykonywać wyroku, ponieważ nie jest osobą i samo nie potrafi niczego zrobić. 

Racja, to tylko mój skrót myślowy. Swoją drogą ciekawa sprawa też, bo to ludzka natura, że lubimy zdjąć z siebie brzemię winy, zrzucając je często na np. przedmioty. 

 

Jak poprzednio i teraz bardzo dziękuję, za całe przebrnięcie przez mój tekst ^^ Tekst poprawiony, a ja czegoś znów się nauczyłem.

Za maluteńki sukces uważam, że przynajmniej udało mi się uniknąć/zminimalizować część błędów, które popełniłem przy okazji poprzedniego tekstu. Może następnym razem skorzystam z opcji betowania? Jeśli dobrze rozumiem, jest ona otwarta dla każdego tekstu, prawda?

Regulatorzy, dzięki jeszcze raz, już poprawione, także cieszy mnie, że tekst względnie przyzwoicie się teraz prezentuje, pod względem wykonania. Teraz pasuje mi ćwiczyć doskonalenie tekstów na czymś nowym.

Cześć JulianPeterson! Bardzo mnie cieszy, że siadł Ci ten tekst i też dzięki za wypunktowanie błędów. Również Regulatorzy dziękuję za kolejną łapankę. Poprawki już naniesione :) Zazwyczaj staram się pamiętać o tym, żeby zwracać uwagę na TĄ/TĘ, ale kurcze, zawsze gdzie przegapię. Na link z pewnością spojrzę, bo rzeczywiście, przyznaję, że nie zawsze jest to dla mnie intuicyjne kiedy mam wstawić kropkę.

Dzięki, jak poprzednio będzie mi bardzo miło, bo na pewno na tym skorzystam 

Dziękuję jeszcze raz za wszystkie uwagi do tekstu! 

Poprawiłem, biorąc wszystko pod uwagę, mam nadzieję, że tym razem nie przegapiłem nic głupiego. 

 

Powodzenia w dalszej pracy twórczej.

 

Dziękuję, to czy ta praca zaowocuje to się zobaczy, na razie początek jest ciężki, ale tutaj dzięki prawdziwej informacji zwrotnej mam szansę się poprawić.

Sanderson jest Sandersonem. Ty jesteś sobą. To, co się sprawdza u niego, nie musi się zawsze sprawdzić u Ciebie. 

Co prawda, to prawda. Z tego co tam już kiedyś kojarzę, to on ma ciekawe uwagi co do tego jak budować świat i jak to powinno wyglądać, ale to prawda – to Sanderson. Podziwiam jego łatwość w pisaniu tak bogatych światów. Ale racja, każdy ma swój unikalny styl, który musi rzeźbić. Ja na razie chcę się skupić, żeby być po prostu lepszym rzemieślnikiem, potem się zobaczy.

Cześć Regulatorzy!

Naprawiam swoje błędy i wytłumaczę się odrobię tutaj (rozwijając to co pisałem pod drugim swoim tekstem). Byłem przekonany w swoim świecie, że zanim rzuciłem się w wir swoich obowiązków, zamknąłem wszystko pod tym tekstem, z zamiarem powrotu tu w sobotę/niedzielę. Otóż, teraz zauważyłem swoje gapiostwo, że nie odpisałem Ci na wiadomość. Wybacz, kajam się nad swoim błędem. 

Niezmiernie dziękuję Ci za Twoje uwagi. Niektóre błędy z mojej strony są doprawdy idiotyczne, aż sam się zastanawiam, jak mogłem to przegapić. Może po prostu dlatego, że straciłem (słusznie skądinąd) jakiekolwiek uczucie do tego tekstu. 

Poprawię błędy, tak jak już wspominałem, w ten weekend, żeby na spokojnie przeanalizować jeszcze raz tekst i się czegoś nauczyć. 

Pozdrawiam!

 

Cześć Piotr_jbk!

Kiedyś zacząłem słuchać wykładów Sandersona, ale z braku czasu na studiach, porzuciłem. Teraz może rzeczywiście czas, bym się za nie ponownie zabrał. 

 

Tarnina

Spróbuj podnieść akumulator ołowiowy – jest lżejszy od złota – i pobiegać z nim.

zależy jaki akumulator (jeśli myślimy o tych samych kwasowo-ołowiowych), te standardowe, jak w aucie, to 15-20 kg. Biegać z akumulatorem żadna przyjemność, ale ze złotem… hm… chciałbym kiedyś mieć okazję spróbować :D

 

 

 

Cześć Regulatorzy

 

Początek wydał mi się zajmujący i byłam ciekawa losów dziewczyny ulegającej namowom czarownika

 

Już sam fakt, że początek wydał Ci się interesujący, napawa mnie nadzieją

 

całe zdarzenie należy rozpatrywać w kategoriach obłędu Luny

 

Nie, nie należy. Można tak go rozpatrywać. Można równie dobrze rozpatrywać go jako dwa osobne teksty, które wiąże wspólny element, jakim jest chata.

 

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia, ale zrezygnowałam ze zrobienia łapanki, bo zauważyłam, że ta pod poprzednim opowiadaniem do niczego Ci się nie przydała.

 

Bardzo mi przykro, że tak to odebrałaś i zostałem w ten sposób osądzony. Prawda, że na ten moment nie poprawiłem tamtego tekstu, co nie oznacza, że nie zamierzam tego zrobić. Potrzebuję dostępu do laptopa i wolnego czasu, żeby na spokojnie usiąść nad tym tekstem i go poprawić, a w ostatnich kilku dniach, po prostu ich nie miałem. A nie chciałem na szybko poprawiać tekstu, bo wtedy nie dostrzegam wagi popełnionych błędów. Uderzam się w pierś, że nie odpisałem Ci pod tamtym wątkiem, naprawię swój błąd wraz z poprawkami tekstu, być może już jutro.

Powiem więcej, uwagi, które od Ciebie dostałem są niezwykle cenne, bo pozwalają mi doskonalić warsztat. Tak, czy inaczej, dziękuję za przeczytanie, a ze swojej strony obiecuję poprawę.

Pozdrawiam!

Ślimak Zagłady

 

Po prostu zostałem z tą odrobiną zawodu, że jednak nie było w tekście uroczego aniołka-słonika.

 

Może kiedyś wpadnę na coś tak oryginalnego, to by było rzeczywiście ciekawe ;)

 

Cześć SNDWLKR!

Szybki research doprowadził do jednej nieopatrzonej przypisem wzmianki w Wikipedii

 

Wikipedia nigdy nie była dla mnie źródłem, nazewnictwo to jest powielane też na wielu stronach, bliżej powiązanych z botaniką, natomiast ja zaczerpnąłem je z książki Amy Stewart “Zabójcze rośliny”. 

 

Nawiązanie do Apokalipsy – nie wymyśliłbym, bo w pierwszej kolejności jest tam mowa o spadającej gwieździe, dopiero potem jest, że ,,trzecia część wód stała się piołunem”.

Dokładnie w tekście, z Biblii Tysiąclecia, brzmi to tak:

“Trzeci anioł zatrąbił:

i spadła z nieba wielka gwiazda, płonąca jak pochodnia,

a spadła na trzecią część rzek i na źródła wód.

A imię gwiazdy brzmi Piołun.

I trzecia część wód stała się piołunem,

i wielu ludzi pomarło od wód, bo stały się gorzkie.” Ap, 8, 10-11

 

Ale zgodzę się, to nie jest oczywiste nawiązanie. Sam też na początku nie byłem świadom tego nawiązania, to się dopiero później połączyło.

 

 A końcówka nie podoba mi się w ogóle, bo sugerujesz, że początek mógł być tylko urojeniem konającej, chorej psychicznie bohaterki.

 

Rozumiem, nie każdemu siądzie ten tekst. Natomiast nie narzucam nikomu interpretacji tej historii i możesz również przyjąć, że to dwa osobne teksty, pomiędzy którymi istnieje pewnego rodzaju paralelizm narracyjny. Dwie historie, które łączy chatka.

 

Ale napisane nieźle.

 

Dzięki, bardzo miło mi to słyszeć!

 

Z tym absyntem masz rację, rzeczywiście przesadziłem. Sprawdzałem sobie wtedy tłumaczenia i jedno mówiło “piołun”, drugie “absynt”, ale to wynikało z zbyt dosłownego przetłumaczenia słowa “absinthium” odnoszącego się do Artemisia absinthium, czyli piołunu.

 

Jak mówiłem, moim zdaniem to współczesna kalka z angielskiego, ale też nie potrafię tego stanowczo udowodnić.

 

Ja również, nie będę się upierał przy swoim stanowisku, bo nie jestem specjalistą w tym temacie.

 

Dla mnie anioł gra na trąbie anielskiej, a “trąba anioła” mocno sugeruje, że anioł ma trąbę, jak by to ładnie powiedzieć, w sensie anatomicznym.

Interpretuję to podobnie, ale wydaje mi się, że dla opowiadania nie zrobi to większej różnicy, jako że wciąż sprowadza się to do tego, że trąbą anioła czy anielską jest pewne zioło, które wykonuje wyrok. Natomiast, jako że nie jestem też specjalistą w temacie, nie będę się upierał na tym stanowisku.

 

Wcale nie ma za co przepraszać, ja także czerpię przyjemność z takich rozważań.

 

Miło mi, ja również. Wiele też się dowiedziałem od Ciebie! 

 

 

Cześć Ślimak Zagłady

Pomysł ciekawy, intryga nie zaskoczyła jakoś mocno, ale instrukcja produkcji dżina zdecydowanie mi się spodobała.

Dziękuję ^^ Intryga właśnie taka miała być, żeby podkreślić inny wątek. 

 

Zaś co do tytułu, w istocie, nie pojawia się żaden anioł, natomiast nawiązuje on do kilku rzeczy. Wpierw anioł – powiedzmy, że w pewnym sensie można go interpretować jako istotę boską, powiązaną z z wymiarem metafizycznym, który zwiastuje śmierć. Nawiązanie nie wzięło się znikąd, a z księgi Apokalipsy, gdzie mamy siedem aniołów, który trąbiąc zwiastują różne kataklizmy. Co ciekawe, bodajże trzecia trąba zwiastuje zatrucie wód piołunem (lub absyntem, który jest tworzony z m.in. piołunu). 

Zaś co do nomenklatury, to jest bardzo ciekawa sprawa. Bo mam wrażenie, że panuje tu trochę nieład. Sam na samym początku przyznam, że miałem użyć nazwy “trąby anielskie” i precyzując użyć jakiegoś gatunku Brugmansia sp. Ale jak słusznie zauważyłeś, jest to gatunek endemiczny (biorąc pod uwagę jego naturalny obszar występowania) dla pewnych obszarów Andów. Obecnie jest rozpowszechniony jako roślina hodowlana, natomiast chcąc oddać warunki flory średniowiecznej Europy, nawiązując do słowiańskich wiedźm, wiedziałem, że muszę sięgnąć, po coś “naszego”. I tutaj znalazłem właśnie Bieluń dziędzierzawę, który co prawda dla naszej flory też jest epekofitem (został zawleczony do nas z innych obszarów), ale pojawił się on około XV/XVI w. Czyni to naszą Daturę bardziej wiarygodną dla historii. Co więcej, pokuszę się o pewną spekulację, bo tego nie wiem na pewno, ale wydaje mi się, że “trąba anioła” to była nawet wcześniejszą nazwą dla bieluniu, biorąc pod uwagę powyższe fakty. A dlaczego trąba anioła, nie anielska – to wziąłem z jednej z książek Amy Stewart “Zabójcze rośliny”, gdzie właśnie tak określana jest Datura stramonium. Myślę, że to w zależności od tłumaczenia, bo dla mnie angel’s trumpet to bardziej trąba anioła niż anielska.

Ogólnie to mam wrażenie, że panuje duży nieład w potocznej nomenklaturze tej rośliny – praktycznie w zależności od regionu, w Polsce, ma ona inną nazwę, które zdaje się wyparły nazewnictwo trąba anielska/anioła (która przeskoczyła dla podobnej do niej Brugmansji), czy też diabelskie ziele. 

Przepraszam, za taką długą dygresję, ale ten temat jest dla mnie niezmiernie ciekawy i dzięki też, że poruszyłeś ten wątek. 

 

Jeżeli wziąć to wszystko w nawias halucynacji według drugiej sceny, to wymiar fantastyczny tekstu zanika, ale rozumiem, że zamysł twórczy jest taki, aby było to niejednoznaczne.

Taki był właśnie zamysł, aczkolwiek też nie bardzo wiem, w jakie inne ramy mógłbym określić ten tekst?

Pozdrawiam!

 

 

Cześć krar85

Dzięki za przeczytanie i 

 

choć nie jestem pewien, czy to faktycznie fantasy

Początek z pewnością nim jest, a interpretację reszty tekstu pozostawiam czytelnikom. Można go postrzegać jako ciągłość albo jako dwie osobne historie. Może wydarzenia łączą się ze sobą, może to kontynuacja historii pewnej osoby, może omamy, a może obie historie dzieją się w jednym czasie, ale w różnych rzeczywistościach ????? Myślę, że w tym przypadku nie ma jedynego właściwego biegu wydarzeń.

 

Pozdrawiam!

Hej, Lenti, hej Ananke! Dziękuję Wam za opinię, cieszy mnie, że tekst się spodobał. 

 

Później jednak znajduje się jeszcze moździerz, butelka, alkohol.

W sumie nie wiem, jak to ugryźć, bo z jednej strony się zgadzam, ale z drugiej nie jest to wyposażenie chatki per se, a to co kobieta wzięła z sobą. Ale z pewnością przemyślę to. 

 

Tylko jak bohaterka zaczęła opowiadać wszystko, ze szczegółami – poczułam zmęczenie. (…) Rytuał opisany ciekawie, ale mimo wszystko zabrakło mi tu emocji, dramatyzmu.

Dzięki za te uwagi, będę szlifował te rzeczy przy następnych tekstach, a jak i tu mi coś wpadnie, jak ulepszyć tekst, to nie omieszkam to zrobić. 

 

Pozdrawiam!

Koala75 dziękuję, miło mi. Rzeczywiście, myślę że skóra będzie tu trafniejszym słowem niż cera. Poprawione!

 

Tygrysica, również dziękuję za przeczytanie i analizę. Przerwane leczenie to w istocie bardzo niedobrze. Co do kawki, ciekawe skojarzenie, przyznam że nie słyszałem o takim. Bardziej pisałem o tym z zamysłem kawki jako symbolu pewnej zmiany, transformacji, ale i przebiegłości. W niektórych kulturach postrzeganej jako zwiastun śmierci. Ale nie powiem, jako zmianę – przerwanie fatum – też mogłaby odgrywać tu istotną rolę, ale jej rzeczywista postać ujawnia się później.

I też się zgodzę, również myślę, że nie poddałaby się tak łatwo, gdyby nie wszystkie, nałożone na siebie, okoliczności.

Cześć Realuc. Cieszę się, że dobrze Ci się czytało to opowiadanie. Dla mnie to bardzo miła wiadomość. 

Jeśli chodzi o to “opętanie” na początku, pozostawiam to do dowolnej interpretacji. Z takim zamysłem pisałem tę historię. Można to rozumieć, że to jest jedna historia, a Wiedźma to jest po prostu częścią omamów, halucynacji Luny, jak również można to interpretować jako dwie osobne historie, które łączy wspólne miejsce akcji. Być może istnieje jeszcze inna interpretacja, której nie dostrzegam, a którą odczyta czytelnik.

Również pozdrawiam

Spokojnie, spokojnie – nie utożsamiaj się z tekstem i nie traktuj go jako swojego "maleństwa"

Spokojnie, nie utożsamiam się, po prostu to mi dało dużo do myślenia, rzeczywiście obiektywnie patrząc nie jest to najlepszy tekst który napisałem – i tak sobie myślę, że dobrze, że go wrzuciłem, bo dużo mnie te błędy nauczyły. Teraz muszę się skupić na czymś nowym. 

Obecny tekst zedytowałem – biorąc pod uwagę powyższe uwagi – oczywiście, żeby go napisać dobrze, to musiałbym w ogóle zmienić koncept i go ponownie przemyśleć dodając mu koniecznej głębi. 

Jeszcze raz dzięki wszystkim za uwagi! 

Dziękuję Koala75Tarnina za uwagi.

Szczególnie Tarnina za tak dogłębne przeanalizowanie tekstu. Nie tyle mój tekst co ja sam czuję się teraz nie wyprany, a sprany kijanką i wytarmoszony na rompli. Może i słusznie. Daje mi to do myślenia. Na pewno siądę nad poprawkami, bo jest nad czym. 

Tekst ogólnie jest luźnym odstępstwem od pewnego innego pomysłu, który zupełnie inaczej podchodzi do samej idei upiora, a legenda miała być legendą (ale na razie chyba nie jest). Mam wrażenie, że główny błąd (w sensie twórczym) jaki popełniłem to długość tekstu – mogę go albo skrócić albo wydłużyć – wtedy znajduje miejsce na to żeby coś uciąć albo rozbudować z sensem. 

 

Audiatur et altera pars

Hmm. A dlaczego? Co masz dokładnie na myśli? Bo akurat Tolkien, którego cytujesz (i który wziął ontologię prościutko od św. Tomasza) raczej by się nie zgodził – ale sformułowanie jest wieloznaczne.

Chyba nie bardzo rozumiem. Tolkien (ustami Elronda) właśnie opisał w ten sposób Saurona – nie był on zły na początku, to dopiero – upraszczając – towarzystwo Melkora go zmieniło. Więc zapisałem własnie ten koncept, że wszystko jest dobre na początku, a dopiero później staje się złe.

 

Przepraszam, jakiego króla? Nie mam tu zupełnie tła – jest jakaś wojna, dobrze, ale czyja, z kim i o co?

Uznałem to za nieistotne dla rozwoju fabuły – nie chciałem wydłużać tekstu.

 

Inni mówią, że to fortel królewskich doradców, by nikt więcej nie zgarnął tego bogactwa poza nimi.

Oczywiście że nie. Od tego wynajęli by sobie ludzi. 

 

I jeszcze śmierdzą?

Ba, ale w tym stanie rozkładu nie jest to tak dokuczliwe jak na tych pierwszych etapach kiedy szczególnie dużo wydzielanych jest VOCs. Taki zapach raczej pochodziłby z przesiąkniętego nim otoczenia. 

Kilometry nie pasują do fantasy.

To jest celowo, nie przepadam za łatką mili jako jedynej prawilnej miary długości w tekstach fantasy (wiem, że mila = 1000 kroków i jest dawną jednostką miary, ale nie zmienia to faktu, że nie przepadam).

Fragment historyczno-geograficzny (nazwy nic mi nie mówią!), jak już powiedziałam, jest doskonale zbędny – nie ma wpływu na samą fabułę. 

Nazwy nie pełnią tu roli. Umieściłem je by nie pozostawiać świata pustym.

 

I te monety tak sobie tam leżą. Zupełnie przypadkiem.

Jak to bywa w specjalnie zastawionych pułapkach. Halloweenowe dekoracje zostały powieszone na przestrogę przez Upiora ;) 

 

Natomiast nie wypowiem (napisanymi) słowami ogromu wdzięczności za tyle cennych uwag, które będę wprowadzał i tu, i do ewentualnych przyszłych tekstów. Jedynie mogę powiedzieć ponownie dziękuję!

Cześć, Bardjaskrze, dzięki za opinię, bardzo mi miło. Rzeczywiście, historia dość typowa, bo to można powiedzieć dopiero początek mojej przygody z pisaniem. Nie chciałem też za bardzo kombinować, a głównie skupić się na klimacie i uczeniu się warsztatu. 

I dzięki też za uwagi, masz rację, gdyby było ich mniej i trochę więcej o nich, można by bardziej związać się z nimi emocjonalnie, więc ich koniec byłby bardziej znaczący. Z zamysłem nie chciałem ich rozbudowywać, żeby nie rozwlekać się z długością opowiadania, ale racja, gdyby ich było mniej, byłoby na to miejsce. I dzięki za tą końcówkę, przegapiłem faktycznie to powtórzenie. Pozdrawiam również :) 

Nowa Fantastyka