Profil użytkownika


komentarze: 15, w dziale opowiadań: 15, opowiadania: 7

Ostatnie sto komentarzy

Do tematu pokazywania czegoś jeszcze oczywiście wrócę, ale za jakiś (mam nadzieję niedługi) czas. Kilka tekstów leży niedokończonych, kilka wymaga całkowitego remontu. Tak czy siak aktualnie mam moment, w którym mogę się w końcu za to wziąć i publikacja pierwszego opowiadania miała być dla mnie bodźcem do pracy;). Jednocześnie odkryto kilka innych rzeczy, na które przed ujawnieniem kolejnych utworów muszę zwrócić uwagę. Dziękuję jeszcze raz za wskazanie błędów i za słowo pochwały (tak to odebrałem:D). Widzę, że dobrze trafiłem, w miejsce, gdzie lwia część komentarzy to konstruktywna krytyka. Co jeszcze bardziej motywuje mnie do dalszej pracy;)

Pozdrawiam!

AdamKB - co do "zapisów marzeń nastolatka młodszego", jak to określiłem - opowiadanie pisane było (powtarzam to raz za razem) dawno temu, kiedy rzeczywiście mogło być "zapisami marzeń nastolatka" (i chyba było). Tak więc i polszczyzna i historia mogą być proste, niewyrafinowane, pełne błędów i tak dalej. Za co przepraszam, bo widzę, iż tekst powinien przejść przed publikacją (tak naprawdę w przeciągu tych kilku lat którąś z kolei - wcześniej nikt nie narzekał;) kolejną renowację. Dziś, po "Incepcji" sam pomysł już nie robi takiego wrażenia, jednak historii będę bronił - nie jako artystycznego dzieła, lecz jako prostą, acz dającą rozrywkę i jakieś emocje, zagwozdkę. To, za co lubimy Chrisa Nolana na przykład. Przyznaję, że całość opowiadania oparta jest na starym jak świat szkielecie, charakteryzującym setki filmów romantycznych - bohater teoretycznie pozbawiony szans u swej wybranej musi podjąć się szeregowi prób, by ją zyskać. Tu ukryte pod zmyślną ideą jakieś dziwnego świata, nie wiadomo czy to inny wymiar, sen, umysły bohaterów, czy może coś jeszcze innego?

Tak czy siak opowiadania (jeszcze raz) ma swoje lata, nie jest więc pozbawione typowo "młodzieńczych" błędów, co nie usprawiedliwia mnie, jako osoby, która taki tekst tu opublikowała. Dziękuję za wskazanie błędów.

Agroeling - część odpowiedzi na Twoje wątpliwości zawarłem w poprzednich akapitach. Opowiadanie inspirowane było wieloma tzw. "dziełami kultury", najbardziej zaś "Świtem żywych trupów" Romero i "Silent Hill". Czuć chyba tę drugą inspirację najbardziej. Zresztą raczej stawiam w opowiadaniach na akcję, coś, co dobrze sprawdziłoby się przed kamerą, słabiej na papierze. Myślę, że moje nowsze opowiadania są pod tym względem lepsze, ze względu na większy warsztat.

Nigdy nie zamierzałem wyjawiać, co to za świat, do którego trafili główni bohaterowie. Za dużo na to pomysłów. Kiedyś (co było głupim pomysłem) ich powrót do normalności miał być podstawą do kolejnych części - cieszę się, że kontynuacji nie było i nie będzie.

Chodzi o to, że to opowiadanie w tych dawnych dawnych czasach rzeczywiście było "marzeniem nastolatka", gdyż o czym oni marzą? O samodzielności i o miłości. Te dwie rzeczy ubrane w historię, którą nastolatki polubią może być kluczem do sukcesu. I chyba właśnie po to to opowiadanie wtedy powstało. Dziś zaś czuję, że powinno zostać napisane jeszcze raz (broń Boże nie będę zmieniał nic w historii, prócz pierdół), z mym dzisiejszym warsztatem.

"Sutree" stoi grzecznie na półce, kurząc się, od dnia polskiej premiery. Do tej książki podchodziłem ze trzy razy, jednakże (co dziwne w prozie McCarthy'ego) odrzuca mnie jej wstęp. Ta powieść poczeka do czasu, aż sam zwolnię trochę tempo i w końcu znajdę odpowiednią ilość czasu i uwagi na to opasłe tomisko:). Na razie więc zafundowałem sobie krótsze jego książki: "Strażnik sadu" i "W ciemność", może one okażą się lżejszym partnerem;)

Pozdrawiam!

Dziękuję więc za wyjaśnienie.

Co racja to racja - zgodzę się do poszczególnych błędów, badyl zamienię na metalową rurkę i tak dalej. Jak widzę, opowiadanie wymaga kolejnej renowacji po kilku latach - wstawiłem (za co przepraszam) niesprawdzany od miesięcy tekst, którego warstwa językowo-narracyjna może trochę kuć w oczy. Czuję, że, gdy nadejdzie moment, w którym usiądę do tego tekstu jeszcze raz, mnie również boleśnie ukuje. Tak więc dziękuję za wskazanie błędów.

Chciałbym tylko zapytać, co miałeś na myśli, mówiąc o sensie opowiadania?

Mimo niewielu lat na karku, literaturę McCarthy'ego pokochałem. Za ten prosty, a jednocześnie niezwykle poetycki język (widać to doskonale "Krwawym południku", widać to też w "Drodze"), ale i za historie - np. przedstawioną z ogromną dozą czarnego humoru mroczną opowieść mordercy w książce "Dziecię boże". Bracia Coen, którzy zekranizowali jego "To nie jest kraj dla starych ludzi" mieli rację, mówiąc, że jego powieści to praktycznie gotowe scenariusze. Mimo właśnie prostoty języka, czytając dzieła tego amerykańskiego pisarza, widzę całe krainy, o których opowiada. A to jak dla mnie należy nazywać mistrzostwem.

I zgodzę się, że gry a literatura to dwie różne sprawy. Ale mogą przedstawiać te same wartości, lecz różnymi środkami. Tak czy siak do tego tematu będzie można powracać i powracać co kilka lat, a dziś tak naprawdę nie można przewidzieć, czy gry video pójdą w stronę bezmózgiej rozrywki, czy może zaoferują nam przeżycia podobne najlepszym powieściom Kafki, dziełom Goethego czy Prusa.

Pozdrawiam!

Niestety, zgodzę się z resztą komentatorów. Piszemy właśnie na portalu o fantastyce, a fantastyka w tym przypadku to nie każde wymyślone w głowie autora wydarzenie, a konkretnie fantasy, horror i science-fiction (szczegółowe informacje o każdym z tych gatunków radzę poszukać choćby w internecie, lub słowniku).

Nie chcę narzucać swojego zdania pomiędzy poszczególne intencje autorki, jednakże najpierw z wielką chęcią chciałbym je poznać. Jaki sens kryje się w Twoim opowiadaniu i poszczególnych (dwóch) jego scenach? Co chciałaś przez ten tekst przekazać, po prostu "o co chodzi"? Ja rozumiem, że mówi o przyjęciu arystokracji, jednak to nie wystarczy. Nie ma rozpoczęcia, nie ma konkluzji, a każde opowiadanie, choćby z definicji, powinno przedstawiać jakąś zamkniętą historię - ta jest obustronnie otwarta.

Nie chcę być niemiły, tylko powiedzieć prawdę - coś tu nie wyszło, coś nie zagrało. Język jest po prostu szkolny, nieładny (oczywiście nie oczekuję tu finezji wieszczów narodowych;), ale to da się poprawić. Wystarczy pisać, pisać, pisać, a każdy kolejny tekst będzie coraz lepszy;). Jednakże wielkie ogromne braki wyczuwam w warstwie fabularnej, dlatego proszę o wyjaśnienia, czemu ten tekst ma służyć.

Pozdrawiam!

Przed "więc" nie może być przecinków. No i tam w jednym czy dwóch zdaniach ich brakuje. Ale to mniej ważne.

O czym w ogóle jest to opowiadanie?:) Dobrze mi się to czytało, niczym jakąś przypowieść, bajkę, czy coś w tym stylu, jednakże nie rozumiem sensu:). I to nie zarzut - widocznie tak miało być, jednak i tak nie zmienia to faktu, że wprawiłeś mnie w niezłą konsternację;).

Silent Hill, przynajmniej "dwójka", to powieść złożona głównie z symbolistyki. Jeśli patrzeć na płaszczyznę czystego gameplayu - tak, to jest gra o facecie biegającym z metalową rurą. Wystarczy jednak przeczytać jakikolwiek materiał o SH2, by wiedzieć, że gra ta przesiąknięta jest symbolami, nawiązaniami do sztuki, historii, kultury. Czy mówimy o Piramodogłowym czy (tu spojler) o potrójnej śmierci towarzyszki bohatera (koniec spojlera), mało jest gier, w której tyle rzeczy ma znaczenie. Zwłaszcza, iż mówimy tu o produkcji, która ukazała się ponad dekadę temu, gdy mechanizmy rozgrywki i fabuła dopiero raczkowały - stąd też i przestarzałe sterowanie i inne takie.

 

Ale z Twojego opisu, Arctur Vox wychodzi na to, że mówisz o "Alanie Wake'u" bardziej, niż o SH2.

 

Co do "Shattered Memories" - rzeczywiście, fabuła jest tam znakomita, ale dla mnie osobiście najlepszy i warty zauważenia w tej grze jest system, który tworzy profil psychologiczny gracza i ukazuje treści zgodne z jego fobiami i umysłem. To jest dopiero genialne rozwiąznie!

 

Pozdrawiam również;).

Arctur Vox - tak sądzę, że po perfumach. Wystarczy obejrzeć kilka amerykańskich filmów, by przyjąć taką głupotkę jak coś całkowicie strawnego;) (taki motyw czasem się powtarza)

Agroeling - "Krwawy południk" oczywiście przeczytałem, niestety długo po zakończeniu pisania tego opowiadania (jak mówiłem - powstało ono spory czas temu, stąd też może ta "infantylność"). Określiłbym tę powieść, jako "Jądro ciemności" twardo osadzone w historii Ameryki. Tak samo, jak reszta książek tego pisarza, bardzo mi się podobała; ten autor ma talent - zasłużona nominacja do Nobla.

Szanuję Twoje zdanie na temat gier, zwłaszcza, że sam nie grasz i raczej Cię to nie interesuje. Aczkolwiek właśnie tego zainteresowania tematem w Twojej wypowiedzi zabrakło.

Gry i literatura mają coraz większy ze sobą związek (o czym nawet niedawno pisałem krótką pracę). Już dawno skończyła się era wymagających tylko sprawności manualnej zręcznościówek. Od lat 90. widać, iż twórcy gier video zwracają uwagę na to, o czym mówią, poruszają coraz głębszą tematykę. Na przykład seria "Silent Hill" - w pierwszej części motyw rodzicielstwa, w drugiej motyw kary; zresztą "Silent Hill 2" uważane jest za jedną z najbardziej dojrzałych gier wszech czasów. "Bioshock" - motyw utopii i antyutopii. Mimo, iż w grach są inne środki wyrazu, co jest logiczne, gdyż w tego typu produkcjach musi się coś dziać, musi być ciąg akcji, tak w wielu pojawia się piękny język i wspaniale zarysowane postaci. "Planescape: Torment", seria "Baldur's Gate" i "Incewind Dale", jak i "Wiedźmin", który we wspaniały sposób przekłada literaturę Sapkowskiego (mimo, że, jak mówiłeś, nic go to nie obchodzi) na wersję cyfrową, o wiele lepiej, niż pożal się Boże film.

Gry to również coraz częściej polemika z literaturą, którą w wielu przypadkach wykorzystuje się w bardzo interesujący sposób, jako materiał źródłowy, a wielu twórców przyznaje, iż jednym z celów ich produkcji jest zainteresowanie odbiorców książkowymi pierwowzorami. "God of war" gra mitologią grecką, w tym roku ukaże się "Spec Ops: The Line" powstała na motywach "Jądra ciemności". Również "Piekło" Dantego doczekało się jakiś czas temu gry, lecz to zły przykład, gdyż "Dante's Inferno" niewiele miało wspólnego z literackim pierwowzorem.

Tak czy siak - moim zdaniem mówi się dziś o grach jak o kinie na początku XX wieku. Wtedy to ruchome obrazy były lekką rozrywką dla prostego ludu, a wielu literatów próbowało je tępić. Podobnie z komiksami. Dziś widzimy, iż ta "lekka rozrywka" może przekazywać treści równie głębokie, jak literatura (przykłady z komiksów: "Maus", "Persepolis"), a i potrafi być sztuką przez duże S. Myślę, że z grami jesteśmy na etapie, hm, może lat 30-40., kiedy to kino przestawało być prostackim przedsięwzięciem, bądź tubą propagandową, a zaczynało przekazywać piękne historie i głębokie treści. Inteligenci zaczęli się do kina przekonywać, tak jak dziś masy sceptyków przekonują się do gier. I na tym kończę mój długi wywód;).

To fakt;). Tak czy siak informacje o kodzie przyjąłem "na wiarę" i mi nie przeszkadza;).

Stolica jest napisane specjalnie z dużej, taka konwencja, brak nazw miast - niektóre rzeczy w prozie fantasy przyjmuje się na wiarę, czyż nie? "Jakieś gry" brzmi trochę nieprzyjemnie. Ale internet to internet, każdy pisze co chce, dlatego nie zgadzam się z opinią, by "jakieś gry" psuły całość, również dlatego, że mogą iść w parze z "dobrą literaturą" (Cormaca McCarthy'ego nie widać? No chyba, że chodzi ci o Mickiewicza). Tak samo mamy dobre gry i "jakąś literaturę". Ale to moje zdanie (autora). Proszę mi wskazać dobrą literaturę, a na pewno po nią sięgnę (chyba, że to starodawne fantasy, którego nie zdzierżę; niestety, z fantasy mam jak z metalem - mimo, iż doceniam niebywałą jakość, nie mogę tego ani czytać ani słuchać;).

Dobre opowiadanie, świetny realistyczny świat. Jedyne, do czego mam zastrzeżenie, to fakt, iż podarowano robotowi kod do wyłączenia wszystkich maszyn na świecie - trochę to naciągane, nie uważasz? Na szczęście końcówka to naprawia, a zresztą wystarczy wkręcić się w przedstawiony świat i przyjąć do wiadomości, że ludzie w tekście w taką głupotkę wierzą bez szemrania i jest dobrze:D. Tak więc gratuluję świetnego opowiadania;)

Łał, Baszsz81, dzięki wielkie, bo "Sanitarium" to było jedno z wielu dzieł kultury, które mnie zainspirowały do tego opowiadania. Uwielbiam tę grę. W sumie lista inspiracji jest długa. Zaliczłbym do niej "Noc..." i "Świt Żywych Trupów" George'a A. Romero, serię Silent Hill, "Drogę" Cormaca McCarthy'ego, serię "28 ... później", ale także muzykę Sigur Rós, Deerhunter, Coldplay (chodzi o klimat, nie teksty). Wszystko zmieszane i podane w wersji soft, bardzo takiej, nazwałbym to, "młodej" i "delikatnej". Opowiadanie ma już swoje lata, napisałem je dawno temu, zdobyło nawet nagrodę w miejscowym konkursie. W żadnym wypadku nie jest inspirowane "Incepcją", która do kin weszła ze 2-3 lata później;). Pozdrawiam!

Moje pierwsze spotkanie z Fasolettim (po przeczytaniu kilku komentarzy widzę, że to znana tu persona). Szok. Może nie oburzenie, ale szok;). Wymieszał pan jedną z miliardów polskich świętości! To zasługuje na uznanie;). Jeśli wszystkie opowiadania pana Fasolettiego tryskają takim grindhousem, nieujarzmioną deprawacją... to chyba zostaje mi brać się za czytanie;). Mimo, iż mój gust jest niezwykle delikatną zwierzyną.

Klimat przedni, świetnie się to czyta. Rzeczywiście, za krótkie. Ale jeśli to tylko część czegoś większego, poboczny wątek - sprawdza się dobrze. Ale tylko w takim wypadku, bo niestety, jeżeli narratorka i Ediliyah mieliby być głównymi bohaterami, trzeba by to wydłużyć. Tak czy siak bardzo mi się podobało i gratuluję;) Pozdrawiam!

Ogólnie bardzo mi się podobało. Dobrze, że te cytaty nie są tak ot, z głowy, tylko od Gombrowicza (którego literatury nie znoszę, lecz tu mi nie przeszkadzał). Dzięki temu mamy taką twórczą i prawdziwą życiowo rozmowę z tamtym autorem, przedstawienie idei, które ostatnimi wiekami rządziły naszym światem w sposób ostry, bystry i świetnie napisany. Pranie się więcej i dłużej, najlepiej na papierze;)

Nowa Fantastyka