Profil użytkownika


komentarze: 15, w dziale opowiadań: 10, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Niestety, to nie TRON. Film był w pełni animowany, pamiętam że go miałem jeszcze na kaseci VHS. Sam z chęcią bym go jeszcze raz obejrzał, bo z tego co pamiętam był wciągający, i on mnie wprowadził w tematykę sf.

Tak, wiem że część tych filmów powstała w oparciu o książki, ale ja mówię, głównie w tym gatunku lubię filmy, i dopiero zabieram się za czytanie książek w tym nurcie. '' Koniec wieczności'' bardzo mi się podobał, trochę też przeczytałem ''Kongres futurologiczny'' oraz ''Fundacja i Imperium''.

Z tymi latającymi samochodami to nie taka znowu bujda. Powstaje już coraz więcej modeli takich maszyn np. Moller Skycar, na razie są to tylko prototypy, ale kto wie, co będzie za kilka lub kilkanaście lat. Co ciekawe, projekt latającego samochodu powstał już w latach 40 lub 50 XX wieku w Ameryce ( bodajże nazywał się AutoGyro, jeśli mnie pamięć nie myli), lecz na tamte czasy był to pomysł zbyt rewolucyjny.  Niemniej naukowcy pracują nad tym, by latanie stało się czymś powszechnym dla ludzkości. W najbliższej przyszłości pilotowanie takich maszyn ma być na tyle proste, by nawet młodzież mogła wyrobić sobie licencje ( mam tu na myśli wizję ''powietrznych autostrad'' i system AGATHE), i ma się to stać czymś tak ogólniedostępnym jak obcenie prawo jazdy. Na upartego, jeśli ktoś chce, jest nawet... pojazd w kształcie latającego spodka - Moller MX 200. Możliwe zatem, że w nie tak odległej przyszłości czeka nas mała rewolucja w transporcie.

Przyznam szczerze, że głównie w tym gatunku podobają mi się filmy. Co do literatury to muszę w tej dziedzinie nadrobić braki. Wieki temu przeczytałem  ''Koniec wieczności'' Asimova, teraz zamierzam  ''Bajki robotów'' Lema. A dobre filmy to nie tylko ''Łowca androidów'', ale też wiele innych produkcji. Ja akurat lubię te wariacje na temat nauki, techniki i przyszłości, ale wiadomo każdy ma inny gust.

Tak, w nauce zdarzają się przypadki. Niemniej w każdej dekadzie są ludzie, którzy po prostu wyprzedzają znacznie swoją epokę np. Heron z Aleksandii stworzył w Starożytności protoplastę turbiny parowej, a jego wizja została rozwinięta na masową skalę dopiero w XIX wieku, albo Leonardo da Vinci wyprzedzał w swych pomysłach ówczesnych ludzi o całe wieki. Jeżeli już  jesteśmy przy robotyce, to już setki lat temu żyli wizjonerzy. W 1564  Francuz Pare Ambroise publikuje projekt mechanicznej ręki, albo w 1525  powstaje pierwszy prawdziwy android w ludzkiej formie - zbudowany przez Niemca - Hansa Bullmanna. O tym, jak bardzo Ci ludzie wyprzedzili tamte czasy chyba nie muszę mówić. Zdarzały się też przypadki, że ludzie bez stosownego wykształcenia potrafili wymyślać ciekawe rzecz np. głośny malarz Nikifor ponoć był analfabetą, co nie przeszkadzało mu tworzyć wspaniałych obrazów. Amerykański konstruktor samolotów Wright (zbieżność nazwisk przypadkowa z braćmii) budował wspaniałe samoloty ''na wyczucie''. W latach 90 XX wieku pewien konstruktor samouk tworzył motocykle, które w wyścignach wygrywały z maszynami produkowanymi przez wielkie koncerny. Wobec powyższego moja koncepcja genialnego wynalazcy wcale nie jest pozbawiona racji bytu. Są ludzie światli, co łączą wiedzę z wielu dziedzin.

Wnioskując z wypowiedzi naukowców, to pokładają oni w drukarkach 3D wielkie nadzieje. W ich głowach rodzi się masa pomysłów na ich zastosowanie - począwszy od prostych przedmiotów, aż po te bardziej skomplikowane. Istnieje nawet obawa, że z ich pomocą... terroryści wydrukują sobie broń! Co ciekawe mogą one rzekomo wydrukować organy do celów medycznych, albo nawet żywność. I to bez potrzeby hodowli i uboju zwierząt. Te trzeba przyznać ambitne wizje skłoniły mnie do napisania tego opowiadania. Sądzę, że taka rewolucja przemysłowa może się ziści. Kto przed nastaniem XIX wieku myśłałby, że powstanie przemysł na masową skalę, wspierany za pomocą maszyn, a nie siły mięśni zwierząt czy ludzi? Jeżeli pokładane nadzieje w tych drukarkach choć w połowie się spełnią, to czeka nas znaczne ograniczenie roli przemysłu. Oczywiścię są dziedziny, w których zaawansowane produkty pozostaną domeną masowej produkcji ( o czym zresztą wspomniałem przecież w opowiadaniu), niemniej myślę, że gospodarstwa domowe w znacznej mierze staną się samowystarczalne. Do tego dochodzą jeszcze urządzenia np. wytwarzające prąd, które dopełnią całości.

Co do zarzutu o moralizatorstwo, to czy ludzie nie raz udowodnili w swej historii, że potrafią być dla siebie potworami? A kto wie, jakie będą dla nas maszyny? Pamiętam monolog Sary Connor z ''Terminatora 2'', gdy patrzyła  na swojego syna w towarzystwie maszyny, który brzmiał mniej więcej tak:'' Terminator nigdy się nie upije, zawsze będzie przy nim, i nie będzie go bił''. Te słowa wiele mówią, choć oczywiście z tym może być różnie. Ale jeśli zrobi się wszystko '' z głową'', maszyny mogą okazać się przyjaźniejsze od niejednego człowieka.

A co w tym takiego złego? Historia nauki i techniki zna cała masę przykładów geniuszy, co samodzielnie wyciągali cywilizację na wyższy poziom rozwoju, i to praktycznie w każdej epoce. Dziś też to moim zdaniem ma miejsce, może na mniejszą skalę ale ma. Zawsze w społeczeństwie znajdzie się niewielka grupa osób wybitnie uzdolnionych, która ''ciągnie'' resztę. Mówisz o całych zespołach uczonych, racja, ale oni są tylko solidnymi rzemieślnikami, a to właśnie ten element geniuszu robi różnicę. Z tego co pamiętam, Einstein powiedział, że ''wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy''. Nie zgodzę się, że samotni geniusze to relikt siedemnastego wieku. A późniejsze nazwiska np Einstein, Tesla, Edison, albo nawet Polacy typu Łukasiewicz albo Szczepanik, Drzewiecki? Z geniuszem trzeba się urodzić, niestety nie kupi się go ani nie wyuczy. Dlatego jest zasadnicza różnica - jak ktoś mądrze powiedział - między '' natchnionym mistrzem a solidnym rzemieślnikiem''. Czyli ci '' solidni rzemieślnicy'' są tylko co najwyżej uzupełnieniem, tłem geniuszy. To wielkie umysły stanowią sedno rozwoju cywilizacji i społeczeństwa.

Odniosę się jeszcze do kwestii żarówki, bo widzę, że narobiła sporo zamieszania. Chciałem, by była ona wraz z całym tym zaniedbanym pomieszczeniem symbolem i obrazem upadku naukowca, pogrążaniu się w biedzie i zapomnieniu. Wspomnieli niektórzy, że takie rozwinięte roboty to kwestia odległej przyszłości. Nie powiedziałbym - już obecnie w japońskich szpitalach i domach opieki wprowadza się maszyny, mające opiekować się ludźmi. Z kolei w koreańskich więzieniach roboty w pilotażowym programie wyręczają strażników. Wobec tego to raczej nie jest perspektywa odległej przyszłości, lecz najbliższych 10-15 lat. Technika teraz rozwija się w zastraszającym tempie, i to na naszych oczach.

Dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno za te pochlebne jak i krytyczne. Przepraszam za błędy w tekstach, jako usprawiedliwienie podaję fakt, że piszę opowiadania stosunkowo niedawno, a na innych stronach gdzie je zamieszczałem nikt ich nie komentował ani źle ani dobrze, więc pisałem je mówiąc kolokwialnie nieco ''na czuja''. Na przyszłośc postaram się już eliminować wytknięte przez Was błędy. Pozdrawiam

Wiem, wspomniałem o tym w moim artykule, że parodii nie brakowało. Taką większą w zamyśle miała być chyba ,, Odyseja komiczna'' z Leslie Nielsenem, ale kompletnie był to nieudany, nudny film. W ogóle nie śmieszył, a głównie irytował. 

Nie do końca tak jest. Często w wypowiedzi osób poszkodowanych słychać, że nie zależy już im nawet tak bardzo na ukaraniu sprawcy, a po prostu na dojściu do prawdy, sprawiedliwości. Więc mój pomysł przedstawiony w opowiadaniu wcale nie jest taki pozbawiony sensu. W końcu jakby na to nie patrzeć przestępca stanął przed sądem, i został w uczciwym procesie ukarany za udowodnione mu winy. Myślę, że gdyby taka technologia istniała, wielu pokrzywdzonych ludzi byłoby usatysfakcjonowanych.

Technologia którą opisałem w opowiadaniu miała głównie za zadania osądzenie, i jako takie ukaranie zbrodniarzy wojennych. Wedle przepisów z 2027 nie byli oni do końca ludźmi, ale ich namiastkami. Gdyż ta technologia wskrzesiła ich częściowo. Procesy więc w dużej części miały wymiar symboliczny, by dać choć namiastkę poczucia sprawiedliwości osobom poszkodowanym. To właśnie miałem na myśli w tym opowiadaniu.

To akurat było jedno z moich pierwszych opowiadań, więc siłą rzeczy wyszło jak wyszło. Postaram się na przyszłość uniknąć tych wyżej wymienionych błędów. Odsyłam też do innego mojego opowiadania - ,, Nowa historia'', do którego już nie powinno być większych zastrzeżeń.

Nowa Fantastyka