- Opowiadanie: domek - Prezent

Prezent

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

brajt, PsychoFish, regulatorzy

Oceny

Prezent

Szedłem za nim od dłuższego czasu. Starałem się nie spuszczać z oczu jego masywnej sylwetki, która tylko czasami znikała za rogiem jakiejś szarej kamienicy. Wówczas przyspieszałem kroku i już za chwilę znowu go widziałem w mdłym blasku ulicznych latarni. Sunąłem bezszelestnie wzdłuż kamiennych murów, zatapiając się w ziejących ciemnością i mdłym odorem moczu bramach. Mężczyzna nie miał prawa się zorientować, że jest śledzony, nie mógł wiedzieć o tym, że nie zje dziś kolacji ze swoją żoną i dziećmi. Nigdy już nie zje…  

Przytrzymywał poły czarnego płaszcza, szarpane przejmującym jesiennym wiatrem, a do głowy  przyciskał melonik, by nie odleciał z kolejnym podmuchem. Obejrzał się przez ramię, gdy z jednej z bram wytoczyło się dwóch pijaków, zakłócając krzykami ten spokojny październikowy wieczór. Próbowałem dostrzec twarz mojego obiektu, ale menele nie przykuły jego uwagi na zbyt długo. Przeciął uliczkę, minął klika rozświetlonych witryn sklepowych i skręcił za kioskiem. Następnie pokonał skwer, przechodząc koło śliniącej się na ławce parki i szeleszczącej usypiająco fontanny. Żałując nieco niewykorzystanej okazji, jaką był miejski zieleniec, ruszyłem klonową aleją za moją ofiarą.

Zaczął siąpić deszczyk. Mężczyzna skulił się i przyspieszył kroku. Spojrzałem w niebo. Ani jednej cholernej gwiazdki. Zapowiadała się piękna noc.

Po chwili kapuśniaczek przeobraził się w gwałtowną ulewę. Wytężyłem wzrok. I uśmiechnąłem się jadowicie.

Mężczyzna skręcił w uliczkę, wzdłuż której ciągnął się wysoki żywopłot.

Uliczka prowadziła do parku.

 

*

 

W parku panował mrok, który gęstniał wskutek padającego deszczu. Strugi wody cięły niespokojną taflę sadzawki i szumiały wśród liści drzew. Mężczyzna najwyraźniej chciał sobie skrócić drogę do domu, bo rzadko kiedy ktoś był skory tak bardzo ułatwić mi robotę. Poczułem dreszcz podniecenia. Pragnąłem upajać się tą chwilą możliwie długo, pamiętając jednocześnie, że muszę się wykazać rozwagą.

Moja ofiara brnęła przed siebie, trochę na oślep, zataczając się i potykając. Z lekkim rozbawieniem zbliżałem się do niej coraz bardziej i bardziej. Zachowywanie ostrożności nie było już potrzebne. Wątpiłem nawet, czy mężczyzna w płaszczu byłby w stanie dosłyszeć moje kroki, nawet wtedy, kiedy szedłem tuż za nim, mogąc w każdej chwili chwycić go za ramię. Wciągałem nozdrzami zapach jego ciała, tak intensywny i pobudzający.

A potem zaatakowałem.

 

*

 

 – Kochanie, usiądź proszę.

Anna spoczęła na podsuniętym jej krześle, oglądając się zaintrygowana na stojącego za nią Pawła. W jego oczach tańczyły wesołe iskierki. Uśmiechnęła się delikatnie i złożyła dłonie na udach, które opinała czerwona spódniczka. Poczuła zimne palce na swoich ramionach, a zaraz potem mężczyzna przysłonił jej oczy czarną opaską. Wzdrygnęła się.

– Zaufaj mi – szepczące usta musnęły jej lewe ucho. Przeszył ją dreszcz podniecenia. Przygryzła wargi.

Tkanina frotowa otuliła ciaśniej oczy Anny, której Paweł pomógł wstać. Trzymał ręce na jej biodrach. Czuła jego lodowaty dotyk przez szyfonową bluzeczkę. Przywarł do niej, obrócił powolutku w prawo. Złapała mężczyznę za rękę, odchyliła głowę do tyłu, jakby oczekując pocałunku. Lecz on tylko pchnął ją subtelnie do przodu, cały czas przylegając do jędrnych pośladków. Opierała się, troszkę przekornie, chcąc podgrzać płomień namiętności, który trawił jej zmysły.

Paweł otworzył jakieś drzwi. Pewnie do sypialni, pomyślała z rozkoszą.

Kiedy weszli do środka uścisk rąk ukochanego nakazał jej stanąć. Zatrzymała się posłusznie. Oddychała szybciej, czekając niecierpliwie na ruch Pawła.

– Mam dla ciebie prezent z okazji rocznicy naszego ślubu – oznajmił przyciszonym głosem. – Wszystkiego najlepszego, skarbie.

Zdjął opaskę z jej oczu.

Na ich małżeńskim łożu leżał tęgi mężczyzna z nagim torsem ubabranym krwią. Jego szyję zdobiła różowa kokarda, ręce przywiązane były do metalowego wezgłowia. Ponad nim, na tapetowanej ścianie, widniały słowa tak uczuciowe i płomienne jak purpurowy atrament, którym zostały napisane:

 

KOCHAM CIĘ

 

– Ja ciebie też – Anna wspięła się na palce i ucałowała Pawła. – To najwspanialszy prezent! Dziękuję, mój ząbeczku.

I uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając długie lśniące kły.

 

Koniec

Komentarze

Krwiście!

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

Zajebiście!

...always look on the bright side of life ; )

Tekst nienajgorszy. Kilka zdań napisałbym inaczej. Znalazłem dwie literówki.

I jak, do wszystkich diabłów, wtarabanił zwłoki do sypialni nie alarmując swej krwiożerczej małżonki? Jak mu się udało zrobić jej niespodziankę? Wszak oczy zasłonił jej dużo później. Pozdrawiam rozbawiony.

Myślę, że Paweł będąc tym kim jest, znalazłby jakiś nadzwyczajny sposób na przeprowadzenie całego przedsięwzięcia, którego szczegółowe opisanie spowodowałoby przekroczenie górnego limitu znaków ; )

Aha, nie wiedziałem o limicie znaków. Pozdrawiam.

w ziejących ciemnością i kwaśnym odorem moczu bramach

Wydaje mi się, że mocz cuchnie raczej ostro, dusząco. Kwaśno to może wymiociny?

Ciekawy pomysł. To jednak musi być prawda, że [cenzura] są najwspanialszymi kochankami. ;-)

Babska logika rządzi!

Wydaje mi się, że mocz cuchnie raczej ostro, dusząco.

No właśnie próbowałem zdefiniować jego zapach i wybrałem kwaśny. Chociaż taki mdlący też by pasował. 

Może zapach amoniaku? Czy to zbyt naukowy termin?

Babska logika rządzi!

Ciekawie,  podniecająco, zabawnie. 

Żaden problem, zawsze możesz dojść metodą eksperymentu:P Mi pasuje duszący, mdły.

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

Ciekawe :) w sumie zakończenia się nie spodziewałam, ale mam uczucie, ze trochę za dużo miejsca poświęciłeś śledzeniu ofiary, zamiast własnie opisaniu czegoś pomiędzy. Tyle że nie wiem, czy wtedy byłby ten zaskok… hm. Taki krótki tekst, a tyle dylematów :P No, tak czy siak, całkiem dobre!

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Interesujący tekst. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

I mnie się podobało.

Jak na tekst na zadany temat i napisany w błyskawicznym tempie, wyszło naprawdę nieźle. ;-)

 

„Przej­mu­ją­cy je­sien­ny wiatr szar­pał poły czar­ne­go płasz­cza, który miał na sobie. Przy­ci­skał do głowy me­lo­nik, si­łu­jąc się z każ­dym po­dmu­chem pra­gną­cym mu go ode­brać”. – Czy wiatr był ubrany w czarny płaszcz, a na głowie miał melonik? ;-)

Idąc ulicą w czasie paskudnej pogody, płaszcz mamy zazwyczaj na sobie.

Proponuję: Przytrzymywał poły czarnego płaszcza, szarpane przejmującym jesiennym wiatrem, a do głowy  przyciskał melonik, by nie odleciał z kolejnym podmuchem.

 

„I uśmiech­nę­ła się sze­ro­ko, od­sła­nia­jąc parę lśnią­cych kłów”. – A nie dwie pary?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za komentarze :-)

 

regulatorzy, skorzystałem z Twojej propozycji. Dzięki ; )

Bardzo się cieszę, że okazałam się pomocna. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wątpiłem nawet, czy mężczyzna w płaszczu byłby w stanie dosłyszeć moje kroki, nawet wtedy, kiedy szedłem tuż za nim, mogąc w każdej chwili chwycić go za ramię.

Zacnie żeście to sobie wykoncypowali, mój Jegomość, ani słowa, lecz wolałbym, żeby to była parka normalnych, swojskich psycholi, bez żadnych kłów i nietoperzowej fantazji. Wtedy to opowiadanie było by sto pierdylionów razy mocniejsze. Ale wiem, wiem – fantastyka musi być.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Całkiem fajne, choć udało mi się przewidzieć zakończenie. 

Wydaje mi się, że gdzieniegdzie było troszkę za dużo zaimków, ale to szczegół :) Uroczy prezencik, czego się nie robi z miłości ;) Chociaż na pierwszą rocznicę to by się przydała jakaś bardziej wyszukana ofiara… No nie wiem – śpiewaczka operowa czy cuś? Ktoś, w kogo żyłach płynie “błękitna” krew :P?

Zaskoczyło mnie, w części z Anną miałem lekki dreszczyk :)

na zbyt długo.

Ja bym “na” skreślił… I szyk zmienił.

 

Dobhre, bo mhroczne! ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zacne, zacne:)

W parku panował zupełny mrok, który gęstniał wskutek padającego deszczu.

– to zdanie trochę nielogiczne – jeśli panował zupełny mrok, to jak mógł gęstnieć?

 

Tkanina frotowa otuliła ciaśniej oczy Anny, której Paweł pomógł wstać.

– a to jest moim zdaniem po prostu złe. I jakby sugeruje, że było tam kilka Ann.

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Cień Burzy słuszną rzucił uwagę, faktycznie para psycholi mocniej by mną wstrząsnęła, tutaj podejrzewałam zakończenie. Niemniej jednak warte przeczytania.

Perspektywę zabicia tego mężczyzny przez bohatera rysujesz jak coś tak oczywistego, że myślałem z początku, że to tylko podpucha. I choć mężczyzna jednak zginął, to zakończenie poszło w kierunku, którego się nie spodziewałem, więc czuję się zaskoczony. Pozytywnie zaskoczony, dodam tylko. 

Miły tekst. Zdecydowanie.

Dziękuję za wszystkie komentarze :-)

 

rooms, Cień Burzy – musiałem zawrzeć w tekście element fantastyczny ; ) 

E tam, nie znacie się. Wampiry zawsze dobre.

Tekst miły i przyjemny, choć odnoszę wrażenie, że na początku zbyt długo malujesz słowem jak na tak krótką formę. Mimo to jeden z lepszych tekstów w konkursie.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Bardzo fajna opowieść. Czytałam z zaciekawieniem:) zakończenie jest najlepsze. Szczerze to w pierwszej chwili pomyślałam, że zabił jej kochanka i tak ją uraczył;)

Każdy koniec daje szansę na nowy początek...

Dzięki, wiwi :-)

Bardzo przyjemnie czyta się Twoje opowiadanie. Szczególnie scena śledzenia przez zabójcę ofiary trzyma w napięciu. Mój lekki niesmak wzbudza fragment: ,,Zapowiadała się piękna noc. Po chwili kapuśniaczek przeobraził się w gwałtowną ulewę.‘‘ W moim odczuciu ,,piękna noc’‘ to noc podczas której na niebie roi się od gwiazd. W czasie takiej nocy niebo jest bezchmurne. Skoro jednak ,,po chwili’‘ powstała ,,gwałtowna ulewa’‘ to na niebie musiały jednak znajdować się chmury. Prawda? Odnoszę wrażenie, że chmury nie mogłyby jednak pojawić się na niebie i spowodować gwałtownych opadów tak szybko jakie miałem wrażenie czytając Twoje opowiadanie. Tak czy inaczej moje ogólne wrażenie jest bardzo dobre i dlatego wystawiam najwyższą ocenę. Pozdrawiam :)

,,Trzymaj się swoich chmur‘‘ - Andrzej Poniedzielski

Nowa Fantastyka