- Opowiadanie: śniąca - Norddragen - postrach północnych krain

Norddragen - postrach północnych krain

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Norddragen - postrach północnych krain

Drogi Czytelniku, jeśli chcesz zapoznać się z moim konkursowym tekstem, zapraszam na stronę Fantazmatów – https://fantazmaty.pl/czytaj/antologie/#dragoneza

Tam do pobrania za darmo jest antologia smoczych opowiadań z konkursu Dragoneza plus kilku innych wpisujących się w tematykę. Wśród nich właśnie znalazł swe miejsce Norddragen.

 

 

Koniec

Komentarze

Ciała za­bi­tych zo­sta­ły spusz­czo­ne do wej­ścia do ja­ski­ni. 

Może lepiej: “… do wejścia jaskini.”

 

Po trzech dniach, pa­trząc na wiąż le­żą­ce na pła­sko­wy­żu szcząt­ki po­two­ra, Si­gurd wpadł na pe­wien po­mysł.

Literówka: wiąż.

 

Mu­siał utrzy­mać ją lekko wil­got­ną, by za­cho­wa­ła ela­stycz­ność, więc ze zwoją pracą prze­niósł się pod zie­mię.

Literówka: zwoją.

 

 

Śniąca, to Ty piszesz?! I to dobrze piszesz?!

Ciągle coś mnie na tym forum zaskakuje ;)

 

Łódkę fajną mieli ;)

Historia w porządku. Choć jest jedna sprawa, która mnie zaskoczyła. Fragmenty, które winna wypełniać akcja, potraktowałaś bardzo… skromnie. Ot, choćby króciutki opis walki ze smokiem, albo nie mniej lakoniczne odbicie części uprowadzonych w tej chacie. W finale za to jest lepiej. Nie mówię, że to błąd, ale przez taki nieśmiały opis te ważkie wydarzenia ucierpiały. W tej formie, nie mają tej… siły wyrazu;)

 

Ale ogólne odczucia, jak najbardziej pozytywne!

 

Pozdrawiam!

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Dzięki za wizytę i komentarz, Nazgulu. Byczki już poprawiam :)

Widzisz, ja taka bardziej pacyfistka jestem i na wojnach się nie znam, więc może i stąd wymienione przez Ciebie “braki”. Wolałam się na innych elementach skupić, ale uwagę biorę do serca na przyszłość – bo tego już raczej nie zdążę sensownie przerobić. 

Grunt, że ogólnie na pozytyw wyszło ;)

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bardzo, bardzo ładne opowiadanie, napisane z tzw. “nerwem pisarskim”. Nie zamierzam czepiać się drobiazgów, bo całość bardzo udana. Pozdrawiam życzliwie.

Ryszardzie – dziękuję za wizytę, dobre słowo i bibliotekę :)

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Przyjemny, klimatyczny tekst. Dałabym 8, ale testowe ocenianie już się skończyło. Więc tylko klepnę bibliotekę ;)

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Dałabym 8, ale testowe ocenianie już się skończyło.

Ech, jakoś to będę musiała przeżyć ;) 

A tak na poważnie – dziękuję :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Zapomniałam o poprawkach (wpisałam sobie i nie wkleiłam w końcu):

Mimo,[-] że dziewczyna

http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-mimo-ze-mimo-iz

Sigurd,[+] przecząc własnym słowom,[+] wstał.

Sigurd wszedł do jaskini,[+] niosąc pęk pustych bukłaków.

Chyba,[-] że…

Każd[+]e z nich najchętniej weszłoby na pokład

Wracającą,[-] do leżącego przy południowej granicy krainy Arnsund,[-] grupę

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

A już się ucieszyłam, że nie znalazłaś nic, bo nic już nie było :(  

Dzięki – poprawione :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bardzo ładna i sprawnie opowiedziana historia. Lubię wikińskie klimaty i jeśli chodzi o nastrój wszystko mi się zgadzało. Kronikarski obowiązek nakazuje mi jednak podać kilka informacji:

– Eryk Rudobrody żył na przełomie X i XI w.n.e.

– Sigurd Ragnarsson, syn Ragnara Lodbroka, żył w IX w.n.e.

– Pierwsze wyobrażenia smoków unoszących się nad łodziami pochodzą z XI-V w.p.n.e.

Niemniej opowiadanie przeczytałem z dużą przyjemnością. Bardzo ciekawa koncepcja zasilania smoczego miotacza:) co niejako przedłuża żywot gadziny w opowiadaniu:D

empatia

Dzięki, Empatio, za odwiedziny i dobre słowo. 

Wiedziałam, że znajdą się zwolennicy poprawności historycznej ;) Proszę potraktować to jako luźne zakotwiczenie historii w naszym świecie wikingów – bo i znaczenie smoczych i wężowych głów na dziobnicach było inne niż w mojej opowieści :) 

Co do postaci – Eryk Rudobrody – ok, faktycznie nawiązuję do niego, ale Sigurd to już wymyślona postać, zbieżność nazwisk (wzięłam dwa pierwsze imiona z brzegu i zapomniałam o tym historycznym Sigurdzie – lepiej pamiętam obrazy i odczucia, niż nazwy, nazwiska i liczby). 

Poza tym – z grubsza czasowo zgadza się z Twoimi informacjami – Eryk drakkarem “podbił” zachodnie lądy, Olaf snujący opowieść żyje po nim, ale opowiada historię wcześniejszą, gdy drakkary jeszcze nie istniały – czyli nawet ten Sigurd by mógł pasować, gdyby się uprzeć, ale ja się akurat nie upieram. 

Były już różne przeistaczania się i łączenie w pary – liczne smoki, które przekształcają się w postaci ludzkie, byli ludzie, przybierający postać smoczą, a ja postanowiłam nieco inaczej swojego smoka przemienić  i inaczej związać z bohaterem :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Były już różne przeistaczania się i łączenie w pary – liczne smoki, które przekształcają się w postaci ludzkie, byli ludzie, przybierający postać smoczą, a ja postanowiłam nieco inaczej swojego smoka przemienić  i inaczej związać z bohaterem :)

I chwała Ci za oryginalność :D

 

Mnie jakiś czas temu zainspirowały informacje, że syn Eryka Rudego, Leif Eriksson, eksplorując na przełomie X-XI w. okolice Islandii i Grenlandii, przez przypadek dotarł do wybrzeży Ameryki. Nazwał ją wówczas Winlandią. Założyli kilka osad, ale nie dogadali się z autochtonami:) Zacząłem sobie układać opowiadanie, ale niestety nie skończyłem:( Przypomniałaś mi, że to takie fajne klimaty i trzeba do tego kiedyś wrócić. Dziękuję i pozdrawiam.

empatia

Pisz, pisz, ja chętnie poczytam. Bo i tematyka i Twój styl pisania mi odpowiada.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Czyli w razie czego, mogę liczyć na betę?:)

empatia

Jasne :)

I dobranoc, trzeba w końcu trochę pospać, żeby rano dać radę dotrzeć do pracy.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Miłej randki z Morfeuszem;) Ja mam dziś dyżur i w ramach cyklu Bezsenność kończę rozpoczęte opowiadania. Potem zrobię drugie podejście do Wikingów:)

empatia

Bardzo wysokie stężenie smoka – to nie mógł być demon, to nie mógł być gryf ani żaden inny potwór, tylko i wyłącznie smok z niemal wszystkimi przypisywanymi mu cechami. Oryginalny przepis na źródło smoczego ognia – za to też plus. I brawa za nawiązania historyczne.

Usterek językowych nie zauważyłam. Możliwe, że coś tam było, ale tekst wciągnął.

Babska logika rządzi!

Kłaniam się nisko za te podnoszące na duchu słowa. I jeszcze niżej, kiedy tylko spojrzę na godzinę dodania komentarza :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie przepadam za wikingami, ale czytało się fajnie. Porządne wykonanie.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Wicked G – dziękuję za odwiedziny i lekturę, mimo że to nie Twoja tematyka – tym bardziej doceniam poświęcony czas :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Początek mnie nie wciągnął. Miałam wrażenie, że wszystko tak szybko się dzieje. Zwłaszcza to zabicie smoka. Ale! Bardzo podobał mi się pomysł na smoczy statek w dodatku, zionący ogniem. A to Ci dopiero! Bardzo oryginalne wykorzystanie smoka. Od tego momentu już nic nie narzekam i reszta tekstu zdecydowanie pochłonęła mnie bez reszty. Nawet historie o wikingach, którzy mnie nie kręcą (:P), tu zdecydowanie podobali mi się. ;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Morgiano, dziękuję, że mimo niewciągającego Cię początku dotrwałaś dalej – znaczy, coś mi się udało :) Skoro już kolejna osoba, która nie przepada za wikingami, twierdzi, że z jakąś tam przyjemnością przeczytała – to dla mnie ważny znak. Znak, że w rozwoju jestem na właściwej drodze :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Klimatyczne i wciągające opowiadanie, zwłaszcza jak się ma słabość do Wikingów. Bardzo mi się podobało wytłumaczenie, skąd smocza miłość do skarbów.

Gdzieś mi mignął paszczur – nie wiem, czy użyty celowo, bo słówka w sjp brak.

Mam nadzieję, Autorko, że wybaczysz offtop – empatio, a propos Leifa i Winlandii serdecznie polecam “Vinland Saga“ – jedna z najpiekniej narysowanych i najlepiej dopracowanych mang, jakie zdarzyło mi się czytać ( smutna refleksja – i wymyśl tu człowieku coś całkiem oryginalnego)

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dziekuję, Alex, za wizytę, komentarz i punkcik :)

Paszczura znalazłam w słowniku synonimów, gdy brakło mi własnych pomysłów na smoka i bardzo mi się to słówko spodobało :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Fajny tekst. Za każdym razem gdy myślałem, że historia potoczy się jakoś tak zwyczajnie, pojawiał się ciekawy skręt fabularny. Sporo bohaterów, ale widocznie fabuła tego wymagała.

 

Wciągnął głęboko powietrze do płuc. – Może się czepiam, ale podchodzi mi to pod pleonazm. Raczej nie mógł wciągnąć powietrza gdzie indziej niż do płuc :)

-… – spacja

Wpuszczeni do domu przez Bjørg woje, szybko – bez przecinka

Zygfrydzie, dziękuję za wizytę i komentarz (bibliotekę chyba też Tobie zawdzięczam :)). Poprawki wprowadzę po ogłoszeniu wyników.

Co do ilości bohaterów, raczej nie dało się inaczej. Jeden, czy dwóch, to byłoby za mało i na budowę i rejs. Sześćdziesięciowiosłowa jednostka to kawał łajby, a moi bohaterowie to jednak ludzie, a nie superherosi z supermocami :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Pewni powodzenia, poświęcili mały szmaragd, by zjeść gorącą pieczeń przed wyruszeniem w rejs. – to zrozumiałam dopiero, gdy opisywałaś walkę na zasilany kamieniami miotacz ognia.

Bardzo piękna historia, wciągająca, a na dodatek tak smutna.

Zaraz podbiję w polecankach, warto żeby inni też przeczytali.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki Bemiku :) 

Pewni powodzenia, poświęcili mały szmaragd, by zjeść gorącą pieczeń przed wyruszeniem w rejs. – to zrozumiałam dopiero, gdy opisywałaś walkę na zasilany kamieniami miotacz ognia.

I tak miało być – coś rzucone na zachętę, by zjadała ciekawość, ale nie zdradzić za szybko, by nie popsuć niespodzianki :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No urwał mać, ale to fajne jest! ;-)

 

(Won, won puryści językowi, “fajne” to “fajne” i już!)

 

Piękny pomysł: i wikingowie i smok i drakkary… I ich sobieradztwo pokazane, gdy wojownik musiał też być po części rzemieślnikiem/łowczym/gospodarzem… I zemsta jest, a także ciekawe wytłumaczenie jak to się dzieje, że smoki tak kochają błyskotki, garśc nawiązań do prawdiwych wikingów – bene!

 

No mniam mniam! Przygodówka jak się patrzy. 

 

Tylko ten “paszczur”… Gadzina, gad, jaszczur ze skrzydłami, stwór, potwór, bestia… Synonimów w tym kontekście od groma.

 

Bardzo przyjemna lektura, dziękuję.

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dziękuję Fishu za wizytę i te piękne słowa :)

 

Paszczur zostaje, bo bardzo mi się podoba i już :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ty wiesz, kogo się kolokwialnie “paszczurem” nazywa?

 

Sądzę, że smok jest ładniejszy od paszczura. :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie wiem – mówię szczerze. Możesz mnie oświecić, czy to zbyt nieparlamentarne?

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Podam parlamentarnie.

Paszczurem, kolokwialnie, jakieś dwadzieścia lat temu niecałe, nazywała młodzież kobietę tak urodziwą, że hmmm… Nawet w opasce na oczach kijem nie idzie tknąć… 

 

Ergo: rzeczownik o pejoratywnym znaczeniu, może powodować niezamierzoną śmieszność.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Hmm, w takim razie muszę sprawę przemyśleć, ale i tak poprawki już mi wprowadzać (przynajmniej na razie) nie wypada.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Rzeczywiście, przyjemna lektura. Napisana w specyficzny, leniwy sposób, który zazwyczaj mi się podoba. Tu generalnie też mi się podoba, chociaż nie bez pewnego ale. A mianowicie takiego: opisujesz różne wydarzenia, dramatyczne, tragiczne, a wikingowie wszystko przyjmują z taką iście brytyjską flegmą. Smoka zabijają w pięciu linijkach, nad poległymi to może który brew uniósł w zadumie. :) Potem czeka ich niechybna śmierć na wyspie, to sobie siedzą i dumają. A potem płyną, płyną w smoczym statku, aż dopływają do swojej osady, no i wreszcie im spojrzenia twardnieją! Przynajmniej na chwilę. ;)

Trochę się wyzłośliwiam, może nawet nie do końca sprawiedliwie, bo taki sposób narracji ma swój urok, w tym tekście też. Jednak u Ciebie jest dużo bohaterów, a m.in. przez ten zabieg wszyscy oni są identyczni, nie mają cech charakterystycznych, oprócz fizycznych. Mogłabyś imiona wpisywać losowo i wyszłoby na to samo. ;)

 

Ale to ładne i ładnie napisane opowiadanie.

 

– Pięcioro dorosłych, w tym trzy kobiety i trójka dzieci. – Jestem niemal przekonana, że przed “i” w tym przypadku powinien być przecinek.

Raczej powinien być ten przecinek, bo arytmetyka się nie zgadza. Ja dałabym “a do tego trójka dzieci”, żeby uniknąć nieporozumień. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ja bym zostawiła jak jest, tylko z przecinkiem, bo te trzy kobiety to wtrącenie. :)

Dzięki, Ocho, za wizytę i komentarz :)

Też ten brakujący przecinek zauważyłam, ale za późno – po odłożeniu piór i ołówków :) Uważam, że nie byłoby uczciwie poprawiać przed oficjalnym zakończeniem i ogłoszeniem wyników, więc na razie nic nie ruszam.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Muszę powiedzieć, że początek jakoś szczególnie mnie nie zaintrygował, ale potem było już tylko lepiej. Czytało się płynnie, wikiński klimat towarzyszył mi przez cały czas, co zdecydowanie wpłynęło na pozytywny odbiór całego opowiadania. 

Domku, dziękuję za wizytę i cieszę się, że w ogólnym rozrachunku się podobało :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

“Przez liczne szczeliny w odległym stropie wpadało dość światła, by mogli ogarnąć spojrzeniem całą pieczarę. Chociaż w półmroku nie dostrzegali licznych szczegółów…“

 

Zaczęłam czytać bez przekonania, jednak przypadł mi do gustu pomysł na smoczą łódź i smoczy ogień, a opowieść płynie wartko. Trochę nie spodobała mi się końcówka (opowieść jest niedokończona) i nie ma klamry łączącej początek z końcem, niemniej historia jest ciekawa, klimatyczna i napisana całkiem sprawnie.

 

Pozdrawiam.

 

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Joseheim, dziękuję za komentarz :) 

Opowieść jest skończona, a zakończenie ma otwarte :) Coś jak “i odjechał w stronę zachodzącego słońca”, co oznacza, że następnego dnia znów czekają go (kimkolwiek jest) nowe przygody :) A przeciąganie opisywania wyprawy w momencie, gdy clou imprezy zostało już pokazane, wydało mi się zbędne.

 A jeszcze takie pytanie – zaczęłaś czytać bez przekonania bo? 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Bo początek jest, wybacz te słowa, dość drętwy : )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie tylko wybaczę, ale i za Twoje słowa podziękuję – przynajmniej wiem, że jest to coś nad czym mogę popracować, a nie tylko kwestia gustu w stylu “o rany, wikingowie, jak ja ich nie lubię, a muszę przeczytać” ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie, nie mam nic przeciwko Wikingom. Po prostu początek jakoś mnie “nie chwycił”. Dopiero jak zaczęli budować łódź ze smoka – choć miałam WTF gdy przeczytałam, że jedli pieczone mięso, mimo że nie mieli drewna na wyspie ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

I o to chodziło (z WTF), bo gdybym już w tym momencie zdradziło o co chodzi, to cała reszta byłąby na nic :) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Świetny pomysł, znakomite wykonanie!

Zaczęłam czytać dość późno, nieco zmęczona i miałam zamiar dokończyć lekturę już jutro, ale opowieść mnie uwiodła, senność zniknęła i z ogromną przyjemnością przeczytałam od razu całe opowiadanie.

Strasznie mi się podoba, że Wiking nie cielę, sobie poradzi… A w sytuacji bez wyjścia, mając pod ręką tylko truchło smoka, potrafi być lepszy od niejakiego MacGayvera. ;-)

 

Zna­leź­li wej­ście do leża po­czwa­ry, ale nie zej­ście na dół. – Masło maślane.

Może: Zna­leź­li wej­ście do leża po­czwa­ry, ale nie widzieli możliwości dostania się na dół.

 

Ol­brzym o blond wło­sach i rów­nie ja­snej bro­dzie, sta­ran­nie za­cze­sa­nych w war­ko­cze… – Wolałabym: …sta­ran­nie za­plecionych w war­ko­cze

 

Wycie i ner­wo­we szcze­ka­nie wil­cza­rzy roz­le­ga­ło się coraz bli­żej, z obu stron na raz. – …z obu stron naraz.

 

W cięż­szych mo­men­tach wy­obra­żał sobie, że zgi­nął wal­cząc, jak ro­dzi­ce i star­szy brat. – Wolałabym: W najtrudniejszych mo­men­tach wy­obra­żał sobie

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O wielki Odynie! Reg, Ty to chyba nocny tryb życia wiedziesz :) Aż mnie zazdrość bierze, bo jestem nocnym markiem, ale życie wymusza pracę w dzień, a w nocy sen.

Bardzo dziękuję za tak miłe słowa :) Wszystkie błędy obiecuję poprawić, po wynikach.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Cudny tekst! Kilka razy zostałem zaskoczony zwrotami akcji. Smok i to, co z niego zostało, w nawiązaniu do mitycznych już łodzi Wikingów – świetny. Czuć, że opowiadanie zostało przemyślane, risercz zrobiony (lub Autorka interesuje się tematyką, bo widać, że czuje się w niej bardzo dobrze), całość napisana bardzo starannie (zauważyłem brak dwóch, może trzech przecinków). Pomysł ze spalaniem błyskotek, połączony z wcześniejszym zrobieniem czytelnika w konia  (Ciekawe na czym upiekli to mięso na skalistej wyspie? A potem – bum! – zaskoczenie.)– mniam!

Co tu się wymądrzać – jestem pod ogromnym wrażeniem. Gratuluję.

Sorry, taki mamy klimat.

Sethraelu, cieszę się, że lektura sprawiła Ci przyjemność :) I dziękuję za ten lejący miód na moje serce komentarz.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Sprawny warsztat, interesująca fabuła, nietypowy pomysł na wykorzystanie smoka, wiele splecionych wątków, nawiązania historyczne – to wszystko oczywiście na plus. Ale to, co w moich oczach wyniosło tekst na szczyt klasyfikacji to stuprocentowość smoka – nie dało się go zastąpić pierwszym lepszym potworem czy cyborgiem. Nie, to musiał być smok; wielki, skrzydlaty, ziejący ogniem…

Babska logika rządzi!

Jeszcze raz dziękuję :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

?

Dziękuję, za wizytę i kropka :)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Dałem sobie na razie spokój z komentowaniem przerobionego materiału, bo gonią mnie terminy – wiesz jak jest – ale Tobie bym kropka nie odmówił przecież.

 

Wrócę tu jeszcze.

 

Peace!

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Ach, zapomniałem, że jeszcze nie wszystkie plebiscytowe teksty skomentowałem! Już nadrabiam.

 

Podobało mi się… ale tak, jak podobają się stare podania. Są ciekawe, oczywiście, ale docenia się je szczególnie ze względu na kontekst – że są to stare opowieści, które opowiadano sobie (i często w nie wierzono) dawno temu, że stanowią dziedzictwo danej kultury i wiele o niej mówią. Bo dla dzisiejszego odbiorcy, który wiele już przeczytał, poznał setki opowieści i ogólnie obraca się w zupełnie innym świecie – dla tego odbiorcy już tak by się nie napisało.

Do czego dążę – podobał mi się nordycki klimat, naprawdę ładnie go zbudowałaś, całość czytało się dobrze. Ale pod względem dramatycznym opowiadanie… no może nie leży, bo to mimo wszystko tekst, który się podoba, ale za dobrze też nie jest. Struktura tego opowiadania to:  Sigurd zebrał śmiałków, więc wyprawili się na smoka i bez problemu go zabili. Wrócili do domu, ale rodzinną wioskę zastali złupioną. Więc popłynęli się zemścić i bez problemu to zrobili. W żadnym momencie nie mogłem się poczuć zaangażowany w historię, bo gra nie toczyła się o żadną stawkę – wiadomo, że nasz bohater to bohater. Jedyny moment, który wyłamuje się z tego schematu, to kiedy bohaterowie utknęli na wyspie – i wtedy mnie naprawdę wciągnęło – ale kiedy już zbudowali smoczą łódź, napięcie pozostało do końca na jednym, niezbyt wysokim poziomie. Ot, na tyle wysokim, żeby nie nudziło.

Oczywiście, wiem, że opowiadanie przedstawiasz jako opowiadaną przez Olafa legendę. Ale to dla mnie, współczesnego odbiorcy, je napisałaś.

Podsumowując: jako “podróbka” nordyckiego podania jest bardzo fajnie, ale to jednak nie to samo co “autentyk”. A jako współczesne opowiadanie – jestem niestety na nie.

 

…co nie zmienia faktu, że jestem w tej opinii osamotniony ;)

 

PS: Paszczurami tak urodziwe kobiety nazywa się nadal. Ale założyłem, że smok był po prostu równie urodziwy.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Diriadzie, dziękuję za wizytę i komentarz :) 

Chyba jednak nie jesteś osamotniony ;) Grunt, że coś fajnego w nim znalazłeś i mam nadzieję, że nie żal Ci straconego na czytanie czasu. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No cóż, no cóż, no cóż.

 

Obiecałem, że wrócę, więc wróciłem. I będę trochę zrzędził.

Jak mogłaś zepsuć dobrego smoka? I po co? Dla jakiejś łajby! I to jak: “walczyli długo i nieszczęśliwie, ale w końcu się udało i potwora ubita zaległa na ziemi bez ducha”. Rasowo baśniowa lLakoniczność opisu tytanicznych zmagań nieomal mitycznych bohaterów z mityczną bestią mnie zabolała. I nawet świadomość, że nie był to punk kulminacyjny opowieści, w związku z czym nie miała ta scena zbyt wielkiego znaczenia, jakoś tego bólu nie uśmierzył.

 

Dobra, pomarudziłem sobie, teraz się (sennie już bardzo) pouśmiecham, bo też i jest do czego.

Jakoś się tak dziwnie składa, że kiedy Śpioszka pisze o statkach, Cień popada w zachwyt niejaki (nie mylić z “nijaki”).

Wyszła Ci zajmująca, świetnie opowiedziana legenda czy może po prostu bajda, utrzymana w klimatach, które naprawdę lubię. Od momentu powrotu załogi Sigurda do wsi rodzinnej, nieprzyjemnie spokojnej, wszystko potoczyło się szlakiem Sztampowo-Van Damme’owym, ale i to nie przeszkadzało, bo ładnie wpisało się w nordycki etos.

Że pomysł na smoka fajny, to wiesz, prawda?

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

A wyjątkowo nieskromnie powiem: wiem :) Mój osobisty, dawno wyśniony, długo czekał na fabularną otoczkę. 

Na wspomniany ból nie mogę Ci poradzić nic innego, niż okłady z tekstów lepszych, przy których ten gałgan pójdzie sobie precz (a najlepiej coś do pośmiania, bo śmiech jest wspaniałym lekarstwem). 

A propos lepszych tekstów. Tak się zastanawiam, czy kiedykolwiek uda mi się napisać tak perfekcyjny, w którym nie znajdziesz nic do pomarudzenia ;)  No nic, będę się starać. 

Dziękuję, Cieniu :) 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca, to niemożliwe. Ja kiedyś byłam blisko. To napisał, ananas jeden, że wadą tekstu jest, że nie znalazł żadnego błędu… Paragraf 22 normalnie… ;-)

Babska logika rządzi!

No i obdarłaś mnie ze złudzeń… 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ale to nie upoważnia Was do niepróbowania, Miłe Panie.

 

A Ananas zrobił mi popołudnie.^^

 

Kłaniam się nisko.

 

Peace!

 

 

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Finklo, Jacek twierdzi, że z Kontaktem doszłaś do perfekcji :) A on jak chce, to potrafi przywalić (jak rzutką w tarczę, co Cień może potwierdzić ;) )

 

Cieniu, ja się nie mam zamiaru poddawać.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

A, to bardzo dziękuję. :-)

Babska logika rządzi!

Piórkowy romans w zimowej scenerii na początek roku? Chętnie! ;D

 

Dobra – pomysł na zbudowanie ze smoczego truchła kupił mnie, fabuła również nasycona Wikingami. Postacie fajne, choć dopiero gdy część poumierała zacząłem się z nimi zżywać :P

Z Twoich opowiadań, które dotychczas przeczytałem, to zdaje się najbardziej ambitne – przemyślane i rozbudowane. Dzięki wspomnieniom rodzin wojowników, późniejsza zemsta nabrała kolorytu.

 

Co mi się NIE podobało natomiast ;)

Przede wszystkim – moja logika nie kupuje zbudowania statku ze smoczego szkieletu obciągniętego skórą. Utonąłby i tyle. Kręgosłup to jednak nie kil, a żebra raczej średnio imitowałyby wręgi… Zaś pomysł z zianiem ogniem, choć fajny i z pewnością dobrze, że tak to wymyśliłaś, dość dziwaczny… Po tak długim czasie te tkanki miękkie nie zgniły? ;P

Na szczęście opowieść wciągnęła, a wyobraźnia potrafiła uporać się z wątpliwościami ;)

Druga sprawa to klejnoty – dostrzegłem w komentarzach, że specjalnie wyjaśniałaś magiczne upieczenie smoczego mięsa ich mocą w dalszej części tekstu. Zamysł chyba był niezły, choć taki a nie inny przykład sprawił, że cofnąłem się by sprawdzić, czy czegoś przypadkiem nie ominąłem :P

Wykonanie… Trochę do życzenia pozostawia, warsztatowo z pewnością znacznie się rozwinęłaś!

 

Gdy w końcu znalazł, rozciął gigantyczny organ nożem. Zawartość rozlała mu się na nogi.

Raaaaany, ależ musiały CUCHNĄĆ te na wpół strawione renifery, Śniąca! Ale Einar to twardziel, nawet się nie skrzywił XD

 

“Paszczur” też mnie fest rozbawił :D Wreszcie przeczytałem tekst, w którym smok nie był piękną, dostojną istotą, tylko właśnie… paszczurem XD

 

 

Heh, no dobra. Do serca sobie za bardzo nie bierz mojego “podśmiewania”, tak czy inaczej, Norddragen to kawał dobrego opowiadania :)

 

Heilar ásynjur, Śniąca! ;D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Ale dlaczego by utonął? Byle był szczelny. Nawet metalowy garnek potrafi pływać. Fakt, niespecjalnie szybko i głupio się nim steruje. ;-)

Babska logika rządzi!

Nawet podczas sztormu, Finklo? ;P

Morze to nie jest jezioro, a akurat po Północnym i Bałtyckim pływałem…

Inna sprawa, że nie potrafię sobie do końca wyobrazić tej konstrukcji, zamocowania masztu… Jeśli kręgosłup był kilem, a pokład w jakiś sposób umiejscowiony został w korpusie (w brzuchu), to głowa również musiała być na odwrót… Chyba że kark mu skręcili ;D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Nie znam się na szkutnictwie ni w ząb. Sztorm? Daj spokój, podejrzewam, że na otwartym morzu karmiłabym rybki nawet przy flaucie. Ale wydaje mi się, że jednostka zbudowana z kości i skór nie musi być gorsza od drewnianej. W końcu Inuici swoje kajaki chyba też ze skór zszywają?

Babska logika rządzi!

Heloooł! Gdzie Ty widziałeś prawdziwego smoka? Powiedz, bo sama bym na własne oczy popatrzyła. Bo wiesz, generalnie to stworzenia magiczne. A jako takie mogą po oprawieniu i za łódź służyć, jeśli tylko dobrze skórę naciągnąć, a i szkielet sam się kupy może trzymać ;) Reszta to tajemnica drużyny i obiecałam nie zdradzać, żeby inni ich okrętowi konkurencji nie robili ;)

Poza tym w skansenie w Borg widziałam łódź (czy raczej łódkę-balię wiosłową) zbudowaną z drewnianego szkieletu obciągniętego skórą – głowy teraz nie dam, bo nie pamiętam dokładnie, ale chyba cielęcą. I nie tonęła. Inuickie kanu to konstrukcja z kości wieloryba obciągnięta skórą fok. I też śmigają po wodzie aż miło :)

Pewnie, że cuchnął, ale wiking to nie laleczka z dwudziestego wieku, tylko samowystarczalny dreng (!), któremu wnętrzności jakiegokolwiek stworzenia nie są obce ani wstrętne.

 

Śmiej się, śmiej, bo śmiech to zdrowie – lepiej tak, niż płakać. A ja potrafię rozróżnić taki szczery, od złośliwego, więc me serce ran nie odniosło ;)

 

Bogini jest tylko jedna, ale fajnie, że Eddę czytujesz :)

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Inuickich łodzi nie znam, ale w sumie poczytam – to ciekawe.

 

Dla mnie również, Finklo, szkutnictwo jest dziedziną raczej odległą, kojarzę tylko budowę współczesnych jachtów i żaglowców – trochę się różnią od  Norddragena ;) Ale, w sumie, ludzie tacy wygodni teraz się stali… Wszystko chcą ulepszać i upraszczać :P

No a wątpliwości nie budzi we mnie sam materiał, tylko to, jak statek został skonstruowany ;)

Zaś co do flauty… Rybki mogłabyś pokarmić co najwyżej z nudów, zapewniam Cię!

 

Chcesz zobaczyć smoki, Śniąca? W domu hoduję parkę, choć podejrzewam, że jest to inny gatunek niż w Twoim opowiadaniu… Pochodzi z Wysp Kanaryjskich i nazywa się Dracaena draco, czyli smokowiec, a nie paszczur ;D

Ale przekonałaś mnie! Z żalem zrezygnuję z kopiowania projektu panów z Arnsund i zadowolę się tratwą… ;(

W sumie, głównie niedomaga mi w tym względzie niedostatek własnej wyobraźni, więc jakbyś narysowała chyżo prującego fale Norddragena, to już w ogóle byłbym usatysfakcjonowany!

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Ja zdolności plastycznych nie mam :(

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ależ wyobraźnią malujesz naprawdę zacnie, sojuszniczko! ;*

 

Tylko ten smok trochę za bardzo w duchu kubizmu jak dla mnie ;D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

W końcu ciosany toporkiem, bojowym na dokładkę ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nie wiem na ile to przypadek, ale trafiłam na dwa Twoje teksty i obydwa zaczynają się rzeźbieniem ;D

 

Wizja statku ze smoczego truchła jest mocna (pamiętam w Rzymie był podobny motyw – tam z trupów tratwę zrobili…)

 

Za każdym razem jak myślałam, że teraz będzie już po bożemu i jak zawsze, to opowiadanie odbijało gdzieś w bok.

fajne ;)

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Miło Cię gościć, Wybranietz. 

Chyba jednak przypadek. Albo podświadomość. Jeśli chodzi o sztukę, to lubię rzeźbę znacznie bardziej niż malarstwo, więc to pewnie gdzieś przebija.

Fajnie, że fajnie :) Cieszę się, że udało mi się utrzymać Twoją uwagę nagłymi zakosami ;)

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Nowa Fantastyka