- Opowiadanie: thargone - Czas dobrej zmiany

Czas dobrej zmiany

Tak na od­grzy­bie­nie sple­śnia­łe­go pióra.

 

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Tu był las” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: 

https://www.zapomnianesny.pl/

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Pra­cow­nia na rzecz Wszyst­kich Istot:

https://pracownia.org.pl/

 

Nie wiem kto jest au­to­rem gra­fi­ki umiesz­czo­nej pod tek­stem, ale ory­gi­nal­nie zdobi ona EPkę Od­ra­zy "Ace­dia".

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Czas dobrej zmiany

 – W rze­czy samej, pro­szę wasz­mo­ści, tu był las. – Stary kmieć, ogo­rza­ły i po­marsz­czo­ny jak wę­dzo­na po­lę­dwi­ca, zdjął czap­kę i za­to­czył nią sze­ro­ki łuk. – Od Czu­bów, hen, za roz­le­wi­ska Nie­świe­rzy.

 – Nie­by­wa­łe – wes­tchnął ku­piec ko­rzen­ny, ze­ska­ku­jąc z kozła swego po­wo­zu. Otrze­pał ku­brak, sza­ro­brą­zo­wy, wbrew krzy­kli­wej, ce­cho­wej mo­dzie i zbli­żył się do wie­śnia­ka.

– Jak znik­nął?

 – Zwy­czaj­nie. – Chłop był rad, że mógł po­ga­wę­dzić, nawet jeśli kom­pan za­da­wał dziw­ne py­ta­nia. Sma­gnął zad tłu­ste­go wołu, za­przęg szarp­nął i po­to­czył się, a po­dróż­ni po­drep­ta­li obok wozu. Ła­du­nek, upchnię­ty w wi­kli­no­wych klat­kach, roz­g­da­kał się wnie­bo­gło­sy, za­śmier­dział pta­sim łaj­nem. – Wy­kar­czo­wa­lim, wy­pa­li­lim. Wilki ubi­lim, dziki zje­dlim. Nig­dy­ście w te stro­ny nie za­wi­ta­li?

 – Nie zło­ży­ło się. Wiem tyle, co ro­dzi­cie­le przed laty pra­wi­li; o Za­cza­ro­wa­nym Lesie, nie­do­stęp­nej pusz­czy, peł­nej ta­jem­ni­czych stwo­rzeń, o wróż­kach, ru­sał­kach i skrza­tach. O złym wilku, kwia­tach pa­pro­ci, mo­drych ru­cza­jach, świę­tych ga­jach…

 – Bę­dzie ze czter­dzie­ści wio­sen, jak osta­ni świę­ty gaj zrą­ba­no. Dzi­wo­żo­nę, co się we sprze­ci­wie do pra­dę­bu przy­bi­ła, ów­cze­śnie pa­nu­ją­cy ksią­żę Mści­bór kazał wy­pchać i na ucztach po­ka­zy­wać, że niby ten… Pre­ludź jakiś.

 – To okrop­na stra­ta! – Ku­piec mach­nął do po­wo­żą­ce­go fur­go­nem cze­lad­ni­ka, by ten rów­nież po­pę­dził konia. Zator na go­ściń­cu, przed ro­gat­ko­wym mo­stem, zda­wał się rzed­nąć.

 – E, tam stra­ta. Dzie­cia­ki można w pole pu­ścić i żadna Baba Jaga ich nie zeżre. Ru­sał­ki mężów chu­tli­wych po ru­cza­jach nie topią. Wilki pod chaty nie pod­cho­dzą. Owiec nie po­ry­wa­ją. Chra­my dawne, gdzie sro­dzy bo­go­wie sie­dzie­li, zbu­rzo­ne. Na ich miej­scu świą­ty­nie nowe, ka­mien­ne, gdzie nikt krwa­wych ofiar nie żąda. Kmie­cie tu wolni we więk­szo­ści, a nie­wol­ni ino trzy dni w mie­sią­cu pańsz­czy­znę ob­ra­biać muszą. Zie­mia, lasu się po­zbyw­szy, rodzi, że hej! Zresz­tą, sami wi­dzi­cie. Jak to mówią: Kra­ina mle­kiem i mio­dem pły­ną­ca.

Za­iste, widok był jak z ma­rze­nia feu­da­ła.

Póź­no­po­po­łu­dnio­we słoń­ce lało złoto na od­le­głe, zie­lo­ne wzgó­rza, pstro­ka­te od owiec i krów. Bli­żej, w do­li­nie, kępy owo­co­wych drzew i ko­nop­ne pola ustę­po­wa­ły miej­sca zbo­żo­wym łanom, gdzie żeńcy wią­za­li ca­ło­dnio­we żniwo w snop­ki. Dymy nad licz­ny­mi sio­ła­mi ma­lo­wa­ły na nie­bie obiet­ni­cę cie­płej stra­wy.

Po dru­giej stro­nie trak­tu błysz­cza­ło je­zio­ro, po­marsz­czo­ne od łodzi ry­ba­ków, wy­pły­wa­ją­cych na wie­czor­ny połów. A nad je­zio­rem, w za­ko­lu na­tu­ral­ne­go do­pły­wu, stał gród. Wiel­ki, bo­ga­ty, oto­czo­ny wałem, ponad któ­rym stro­szy­ły się sło­mia­ne dachy dzie­sią­tek do­mostw i pysz­ni­ła no­wiut­ka wieża świą­ty­ni. Pa­ję­czy­na rusz­to­wań opla­ta­ła ro­sną­ce mury zamku.

 – Aha – mruk­nął po­dróż­ny, wska­zu­jąc nosem szu­bie­ni­cę, ozdo­bio­ną pod­gni­łym wi­siel­cem – pra­wo­rząd­ność też tu, widać, pa­nu­je.

Kmieć opu­ścił wzrok, wy­ko­nał przy pier­si skom­pli­ko­wa­ny gest.

 – Musi to he­re­tyk, albo inny za­prza­niec – od­po­wie­dział. – Nowy bóg cichy i mi­ło­sier­ny jest, ale ze słu­ga­mi jego le­piej nie za­dzie­rać.

Tym­cza­sem ko­lum­na wozów, pie­szych i by­dląt znów ru­szy­ła, czy­niąc har­mi­der ni­czym tu­rec­ki tabor. Gro­ma­da ma­łych za­smar­kań­ców, hał­ła­ku­jąc, oto­czy­ła dro­bio­wy trans­port, lecz na widok ku­piec­kie­go za­przę­gu zrej­te­ro­wa­ła z pła­czem, do twier­dzy ma­mi­nej spód­ni­cy.

 – Jużem za­czy­nał się mar­twić – ode­tchnął kmieć – że przed nocą nie wej­dzie­my. Wielu na jar­mark idzie, jak z wie­czo­ra miej­sca nie zaj­mie­cie, to han­dlo­wać wam na Krzy­kach przyj­dzie, po­śród ho­ło­ty i dzia­dów pro­szal­nych.

 – Na Krzy­kach?

 – Zaraz za bramą, od je­zio­ra. Nie­do­bra dzie… Dziel­ni­ca. Lu­dzie złych pro­fe­sji mają tam swoje uży­wa­nie. "Szare Wilcy" się na­zy­wa­ją, uwa­żać na nich trza. Mie­szek łatwo stra­cić, zęby i do­by­tek, a nawet życie, choć­by wasz pi­sar­czyk na każde siku za wę­gieł z wami cho­dził.

"Pi­sar­czyk", po­wo­żą­cy ku­piec­kim za­przę­giem, wy­glą­dał jakby jego ulu­bio­ne pióro po­sia­da­ło sty­li­sko i obuch.

 – Widać, że­ście obe­zna­ni – uśmiech­nął się wę­drow­ny han­dlarz. – Cze­góż jesz­cze w gro­dzie oba­wiać się muszę? Bo póki co widzę, że sam wśród dzia­twy po­płoch wzbu­dzam.

 – A to przez fur­gon wasz­mo­ści. – Kmieć wy­smar­kał się w palce, wy­tarł je o woli zad. – Czar­no ma­lo­wa­ny, koń kary doń za­przę­żo­ny. Mia­sto­wi ba­ję­dy pra­wią, że wiedź­ma ze Wscho­du takim jeź­dzi, dzie­ci po­ry­wa, by krew pić i mło­dość sobie za­pew­nić. Po praw­dzie, tro­chę dzia­tek po­gi­nę­ło bez wie­ści. Ale dla­te­go, że gro­do­wi sa­mo­pas dzia­twę pusz­cza­ją, miast od ma­leń­ko­ści do ro­bo­ty przy­uczać, to malcy giną…

 – Cza­row­ni­cą nie je­stem, bulwy eg­zo­tycz­ne wiozę – zu­peł­nie po­waż­nie od­parł ku­piec. – Na słoń­cu nie mogą prze­by­wać. Coś jesz­cze?

 – Na Kra­sny Ru­czaj nie idź­cie.

 – Szare Wilki gra­su­ją?

 – Też. Ale to skwer uciech wsze­la­kich. A ucie­chy tu zwod­ne. Karcz­my ha­zar­dem sto­ją­ce, dziew­ki tak na­dob­ne, że pięk­niej­szych w świe­cie nie znaj­dzie­cie, oso­bli­wie na za­moż­nych po­dróż­nych za­sa­dzo­ne. Go­rzał­ka i gwiaz­do­pył tam na garn­ce, za­po­mnieć się łatwo, a jak ktoś nie­roz­waż­ny, z gołą rzy­cią we fosie skoń­czy… Choć to ino z opo­wie­ści znam.

 – Ślub­nej wier­ni­ście?

 – E tam – od­rzekł chłop. – Wsio­wych nie wpusz­cza­ją.

Słoń­ce za­szło, gdy do­tar­li pod bramy grodu. Na mo­ście przy­wi­tał ich żoł­dak myt­ni­ka, tak zwa­li­sty i cięż­ki, że or­bi­to­wa­ły wokół niego dro­bin­ki kurzu.

 – Wy z ku­ra­mi, prze­chodź­cie – rzu­cił. – A od was, jako od kupca za­mor­skie­go, opła­tę po­brać musim. Pięć du­ka­tów.

 – Ile?!

 – Oraz do­bro­wol­ny – ol­brzym od nie­chce­nia spraw­dził kciu­kiem ostrze ha­la­bar­dy – datek na straż gro­do­wą. Du­ka­ta.

 – Jed­na­ko­woż – stary kmieć prze­rwał nie­zręcz­ną ciszę – trol­le, po sta­re­mu, mają się do­brze. Tej za­ra­zy po­stęp nie ruszy.

 

***

 

Ta­jem­ni­czy osob­nik w sza­rym płasz­czu śle­dził przy­by­sza od chwi­li, gdy ten prze­kro­czył bramę. Wi­dział, jak od­pro­wa­dza fur­gon do skła­du i zo­sta­wia go pod opie­ką "pi­sar­czy­ka". Ob­ser­wo­wał kupca, gdy wcho­dził na pię­tro krzyc­kiej obe­rży "Pie­ro­żek", do wy­na­ję­tej za cięż­kie pie­nią­dze iz­deb­ki.

Wtedy ich spoj­rze­nia spo­tka­ły się na chwi­lę. Szary, ni­czym ra­so­wy dra­pież­nik, mo­men­tal­nie oce­nił po­ten­cjal­ną ofia­rę, do­ko­nał ra­chun­ku ewen­tu­al­nych zy­sków i strat. Nie kal­ku­lo­wa­ło się. Tej nocy Wilki po­szu­ka­ją ła­twiej­szej zdo­by­czy.

 

***

 

Izba, mimo cia­sno­ty, była wy­god­na. Miała łóżko, sto­lik z lampą oliw­ną, a nawet stare zwier­cia­dło. Dość zresz­tą kiep­skie; gdyby ktoś przy­pad­kiem w nie zer­k­nął, za­uwa­żył­by, że od­bi­cie lo­ka­to­ra oso­bli­wie się znie­kształ­ca, garbi, ra­mio­na wy­dłu­ża­ją, a twarz na­bie­ra zwie­rzę­cych rysów. Wil­czych.

Choć może to z po­wo­du słabo peł­ga­ją­ce­go pło­my­ka lamp­ki.

 – Mówię ci, Leszy, tu się da żyć – po­wie­dział ku­piec do ogrom­ne­go kruka, który, nie wie­dzieć skąd, po­ja­wił się na pa­ra­pe­cie otwar­te­go okna.

W dole, Krzy­ki cięż­ko pra­co­wa­ły na swą nazwę. Po­dróż­ny ode­tchnął głę­bo­ko. Ja­kimś nie­by­wa­łym zmy­słem czuł mi­liar­dy ist­nień – ro­ba­ków, owa­dów, pta­ków, gry­zo­ni, kotów, psów i ludzi – re­zo­nu­ją­cych w skom­pli­ko­wa­nym wzo­rze po­wią­zań.

 – Poza tym, przy­ja­cie­lu – dodał – myślę, że nie je­ste­śmy da­le­ko od domu.

Kruk, oczy­wi­ście, nie od­po­wie­dział. A z pta­sich oczu nie­wie­le dało się wy­czy­tać.

 

Koniec

Komentarze

thar­go­ne, pie­kiel­nie miło wi­dzieć Twój tekst. 

Ja od razu do rze­czy: gdzie jest cała resz­ta tej opo­wie­ści? Bo wstęp jest świet­ny i wcią­ga jak cho­le­ra ;)

Pie­kiel­nie mi miło, że ci pie­kiel­nie miło, drogi Ło­sio­cie!

A co do opo­wie­ści, to Wilk może i biega ma­ra­to­ny, ale kon­kur­sy to ja­kieś takie krót­ko­dy­stan­so­we robi. A mi trud­no w ta­kich się po­ru­szać :-(

Dzię­ki!

P.S.

Ty zdaje się też dłuż­szą prze­rwę mia­łeś?

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Tak, tak to dobre, na­praw­dę dobre i smacz­ne, choć mnie za­kłu­ły wzmian­ki o “skom­pli­ko­wa­nym ge­ście” i “słu­gach no­we­go boga” :) Jed­nak to tylko moje oso­bi­ste po­glą­dy, bo do kli­ma­tu opo­wie­ści to pa­su­je i gra, jak na­le­ży.

 

Po­zdra­wiam i gra­tu­lu­ję,

dan­tes

Dzię­ki Dan­tes!

Masz rację, może te wzmian­ki za bar­dzo przy­szpi­la­ją tekst, który wi­nien być tylko nie­zwią­za­ną ni­czym opo­wiast­ką fan­ta­sy, do kon­kret­nej rze­czy­wi­sto­ści, po­wiedz­my, hi­sto­rycz­nej. Bo chcia­łem je­dy­nie pod­kre­ślić, że zmia­ny za­szły tam nie tylko na grun­cie agro­kul­tu­ro­wym, ale też du­cho­wym i kul­tu­ro­wym w ogóle.

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Kró­ciut­ka forma za­chę­ca do pi­sa­nia i uła­twia wzno­wie­nie ak­tyw­no­sci, przy­naj­mniej w moim przy­pad­ku tak to wła­śnie po­dzia­ła­ło. 

Ow­szem, nie było mnie tu ponad rok. Miej­sco­wa wiedź­ma zdia­gno­zo­wa­ła przedaw­ko­wa­nie rze­czy­wi­sto­ści i za­le­ci­ła ukry­cie się w bez­piecz­nym miej­scu :)

Świet­nie ro­zu­miem. Ja wpa­dłem w ja­kieś umy­sło­we nie­do­łę­stwo i zgu­bi­łem gdzieś ró­żo­we oku­la­ry. Ale, mam na­dzie­ję, wy­ro­bi­łem sobie nowe :-)

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Hej, hej

A mi nie po­de­szło :(

Warsz­tat bez za­rzu­tu, widać umie­jęt­ną sty­li­za­cję. Po pro­stu cze­ka­łem aż coś się wy­da­rzy, a tu ra­czej wy­li­czan­ka wie­śnia­ka opi­su­ją­ce­go oko­li­cę. Kiedy za­czę­ło się robić cie­ka­wiej, na­stą­pił nie­ocze­ki­wa­ny ko­niec, zo­sta­wia­jąc z ape­ty­tem na wię­cej. Bo po­mysł na wil­ko­ła­ka?, który wraz z le­szym wpro­wa­dza­ją się w prze­bra­niu do mia­sta, aż się prosi o roz­wi­nię­cie.

Oj, dałeś dobrą przy­staw­ką, a za­bra­kło dania głów­ne­go ;)

Cześć,

 

świet­ny kli­mat i sty­li­za­cja, chęt­nie prze­czy­ta­ła­bym dal­szą część, bo skoń­czy­ło się w mo­men­cie, gdy za­czy­na­ło na­bie­rać tempa. Po­do­ba mi się Twój spo­sób pi­sa­nia, zaj­rzę do ar­chi­wum w po­szu­ki­wa­niu in­nych opo­wia­dań, bo widzę, że tro­chę ich jest :).

 

Nie­do­syt, Thar­go­ne, po­czu­łam wiel­ki nie­do­syt!

Po­czą­tek zacny, bu­dzą­cy osko­mę na wiel­ce zaj­mu­ją­cy ciąg dal­szy, więc po­zo­sta­nę z na­dzie­ją, że kiedy na­sta­nie ko­niec kon­kur­su, zbie­rzesz się w sobie i po­zwo­lisz nam po­znać dal­sze losy tak za­cnych bo­ha­te­rów.

 

by ten row­nież po­pę­dził konia. → Li­te­rów­ka.

 

Wiel­ką uczy­ni­łeś ra­dość w sercu mojem,

Drogi Thar­go­ne, zja­wie­niem się swo­jem. ;D

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Za­iste wy­śmie­ni­cie na­pi­sa­ny to tekst. Uwiel­biam taką swo­bod­ną i umie­jęt­ną sty­li­za­cję. Dia­lo­gi są nie­zwy­kle na­tu­ral­ne i nie dzi­wo­ta, że tak do­brze wy­szły, bo w za­sa­dzie grają tutaj głów­ne skrzyp­ce. Przy wier­no­ści ślub­nej nie­mal­że spa­dłem z sie­dzi­ska w tram­wa­ju. Na ko­niec po czę­ści do­łą­czę do na­rze­ka­ją­cych, że się urywa, że w sumie opo­wia­da­nie to tylko gadka o tym i tam­tym, ale, do licha, czy to aż taka prze­wi­na? Gadka, jak już wspo­mnia­łem, jest siłą tego tek­stu, a takie za­koń­cze­nie, jakie za­pro­po­no­wa­łeś, też ma swój urok. Oczy­wi­ście po­le­caj­ka ode mnie po­le­ci jak tylko dorwę się do sprzę­tu. Po­zdra­wiam!

Też mam tro­chę nie­do­sy­tu, ale opko jest ca­ło­ścią, a jed­no­cze­śnie daje moż­li­wo­ści na ko­lej­ne czę­ści, więc nic stra­co­ne­go :) Sty­li­za­cja ję­zy­ko­wa pierw­sza klasa, chłop za­je­biasz­czy, a o le­szym mam na­dzie­ję, że jesz­cze po­czy­tam.

Kli­czek na po­wi­ta­nie po dłu­giej prze­rwie :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

 

Lubię wra­cać w stro­ny, które znam

Po wspo­mnie­nia zo­sta­wio­ne tam

 

Że się, wzo­rem Reg, wspo­mo­gę kla­sy­kiem :-)

Wszyst­kim Wam dzię­ku­ję za lek­tu­rę i ko­me­ta­rze. Cie­szę się, że ję­zy­ko­wo do­brze, bo to zna­czy, żem nie­zu­peł­nie ple­śnią i pa­ję­czy­ną po­rósł i tro­chę mniej pracy przede mną.

Za­na­is, Reg – po praw­dzie, to tekst miał być pej­za­żo­wo-sie­lan­ko­wo-dia­lo­go­wą scen­ką o tym, że był sobie cu­dow­ny las, tra­fił go szlag, ale to nic, bo i tak może być super, to tylko kwe­stia punk­tu wi­dze­nia. Rzecz miała się koń­czyć zaraz po spo­tka­niu straż­ni­ka na mo­ście. Ale w trak­cie jakoś tak wy­szło… :-)

Oczy­wi­ście nie mia­łem w gło­wie żad­nej hi­sto­rii, tekst ma być za­mknię­ty – ni­by-ku­piec ma za­miar za­miesz­kać w mie­ście i trak­to­wać je jako coś w ro­dza­ju no­we­go lasu. I tyle. Można to cią­gnąć, po­trak­to­wać szor­ta jako bazę do dużej opo­wie­ści ale nie trze­ba. (Do­kład­nie tak, jak na­pi­sa­ła Irka). Jeśli tekst spra­wia wra­że­nie nie­do­koń­czo­ne­go, to zna­czy, że to i owo skiep­ści­łem.

Re­aluc – dzię­ki, na­tu­ral­ność dia­lo­gów jest dla mnie okrop­nie ważna.

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Cześć!

 

Moim zda­niem naj­więk­szym atu­tem tek­stu jest sty­li­za­cja i cie­ka­wa opo­wieść kmie­cia, bar­dzo to było ob­ra­zo­we. Nie będę ory­gi­nal­na i do­łą­czę do chóru gło­sów wy­ra­ża­ją­cych lekki nie­do­syt. Na­cisk zde­cy­do­wa­nie po­ło­ży­łeś na kre­ację świa­ta, bo­ha­te­ro­wie są tu nieco w tle, ale ich cha­rak­te­ry są po­ka­za­ne wy­raź­nie. Przy­znam, że na samym po­cząt­ku zro­zu­mia­łam, że bo­ha­te­ro­wie jadą na jed­nym wozie, więc przy wzmian­ce o cze­lad­ni­ku mu­sia­łam zre­wi­do­wać wy­obra­że­nie tej sceny, myślę, że nie za­szko­dzi­ło­by, gdyby ta in­for­ma­cja po­ja­wi­ła się wcze­śniej. Tekst na­pi­sa­ny bar­dzo spraw­nie, więc zgła­szam do bi­blio­te­ki.

Póź­no­po­po­łu­dnio­we słoń­ce lało złoto na od­le­głe, zie­lo­ne wzgó­rza, pstro­ka­te od owiec i ro­ga­ci­zny.

To mi zgrzyt­nę­ło, bo owce to też ro­ga­ci­zna.

No cóż, Thar­go­ne, jak by na to nie pa­trzeć, to Twój tekst, Ty tu rzą­dzisz i będę mu­sia­ła po­go­dzić się z myślą, że dal­sze­go ciągu nie bę­dzie. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Fak­tycz­nie skoro wy­cię­to, wy­be­to­no­wa­no i spa­lo­no wszyst­ko co żyło, to teraz po­win­no być już pięk­nie. W końcu na bruku wil­ko­ła­kom ła­twiej się roz­pę­dzić.

Wsią­kłam w Twój kli­mat. Mają rację przed­pi­ś­cy, że on na­stra­ja na wię­cej. Czło­wiek roz­sia­da się i pa­trzy na ob­ra­zek. 

Opo­wie­ści kmie­cia i on sam fajne, tylko z tym wy­cie­ra­niem pal­ców w zad prze­sa­dzi­łeś. Wóz wtedy mu­siał­by być zin­te­gro­wa­ny z nie­szczę­snym woł­kiem;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

I cóż ja tu jesz­cze mogę dodać, czego nie po­ru­szy­li moi przed­mów­cy? Chyba nic. Pysz­na lek­tu­ra, do­sko­na­ła sty­li­za­cja i świet­ny warsz­tat. Czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią :) A, i ilu­stra­cja bar­dzo kli­ma­tycz­na. Po­zdra­wiam!

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Dzię­ki Wam!

To mi zgrzyt­nę­ło, bo owce to też ro­ga­ci­zna.

Kurde, racja. Wszak ba­ra­ny mie­wa­ją rogi.

Fak­tycz­nie skoro wy­cię­to, wy­be­to­no­wa­no i spa­lo­no wszyst­ko co żyło, to teraz po­win­no być już pięk­nie.

Tam od razu wy­be­to­no­wa­no. Po pro­stu eko­sys­tem się zmie­nił. Wil­ko­ła­ki, jak szczu­ry, świet­nie się w nowym od­naj­dą :-)

tylko z tym wy­cie­ra­niem pal­ców w zad prze­sa­dzi­łeś.

On był obok za­przę­gu. W gło­wie au­to­ra wszyst­ko było oczy­wi­ste – wozy wloką się jeden za dru­gim w korku, a chłop i ku­piec idą (stoją) obok, bo ina­czej nie mo­gli­by prze­cież roz­ma­wiać. Ale to w gło­wie au­to­ra :-)

Prze­sta­wi­łem kilka słów na po­cząt­ku, żeby było ja­śniej kto na czym i koło kogo :-)

 

Reg – wszyst­ko moż­li­we, to tylko kwe­stia zna­le­zie­nia po­my­słu na fa­bu­łę. To moja sła­bość – wy­my­śle­nie faj­nej hi­sto­rii. Gdyby nie to, pi­sał­bym zde­cy­do­wa­nie wię­cej!

 

Jesz­cze raz dzię­ki za po­chwa­ły od­no­śnie warsz­ta­tu i sty­li­za­cji. To bar­dzo dla mnie ważne.

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Bar­dzo dobry tekst, rów­nież u mnie po­zo­sta­wia chęć po­zna­nia “co bę­dzie dalej”.

Tro­chę mnie ugry­zło: “opan­ce­rzo­ny żoł­dak”, ale w grach “opan­ce­rzo­ny wo­jow­nik” już wy­stę­pu­je, to może do­brze.

Po­dzi­wiam spraw­ność na­pi­sa­nia tek­stu!

 

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

Dzię­ki, Radku!

Istot­nie, "opan­ce­rzo­ny" śred­nio pa­su­je, zwłasz­cza, że był to straż­nik, nie jakaś cięż­ko­zbroj­na jazda.

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Cześć, Thar­go­ne!

 

Mó­wio­no o ję­zy­ku, to i ja do­łą­czę do tych chwa­lą­cych – świet­nie sty­li­zo­wa­ne! Od­czy­ta­łem ca­łość jako sy­tu­acja gdzie stare “stra­chy” – Ru­sał­ki, Baby Jagi i inne rze­czy, któ­rych bali się lu­dzie, za­mie­nia­ją się w nowe “stra­chy”, choć lu­dzie nie do końca zdają sobie z tego spra­wę. Las nie­ja­ko prze­no­si tę opo­wieść na grunt współ­cze­sny – nisz­cząc na­tu­rę nie do końca zda­je­my sobie spra­wę z póź­niej­szych kon­se­kwen­cji.

Idę spraw­dzić, czy nie bra­ku­je Klicz­ków – dodam jed­ne­go, jak bę­dzie trze­ba:

 

 

Po­zdra­wiam!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Co po­wiesz na mały szan­ta­żyk, thar­go­ne?

Ty wrzu­cisz dal­szą część tek­stu, a ja go wtedy sko­men­tu­ję. Stoi?

 

A tak na po­waż­nie, to po skoń­cze­niu lek­tu­ry od­czu­wam głów­nie iry­ta­cję. Je­stem zi­ry­to­wa­na fak­tem, że po­zwo­li­łam się wcią­gnąć tej hi­sto­rii i z za­in­te­re­so­wa­niem śle­dzi­łam roz­wój wy­da­rzeń. Je­stem zi­ry­to­wa­na fak­tem, że bar­dzo po­do­bał mi się dys­kret­ny, lekki humor wple­cio­ny tu i ów­dzie, nie­żą­da­ją­cy aten­cji, za to do­da­ją­cy hi­sto­rii smacz­ku. Je­stem zi­ry­to­wa­na fak­tem, że dzię­ki lek­kie­mu, ga­wę­dziar­skie­mu sty­lo­wi prze­pły­nę­łam przez opo­wia­da­nie zbyt szyb­ko.

Ale nade wszyst­ko iry­tu­je mnie fakt, że hi­sto­ria urywa się w naj­cie­kaw­szym mo­men­cie.

 

Jesz­cze bar­dziej na po­waż­nie: bar­dzo mi się po­do­ba­ło. I to jest jed­no­cze­śnie naj­sroż­szy z mi­nu­sów, które muszę Ci wy­sta­wić. Zła­pa­łeś mnie kli­ma­tem i ję­zy­kiem, po czym zo­sta­wi­łeś na lo­dzie. Weź zrób z tego po­rząd­ną, peł­no­wy­mia­ro­wą hi­sto­rię. Bo w tym mo­men­cie tekst jawi mi się jako ra­do­sna roz­bie­gów­ka, w któ­rej sku­piasz się na kre­acji świa­ta i bo­ha­te­rów, ba­wisz się sło­wem i opi­sa­mi, za­po­mi­na­jąc o bied­nym czy­tel­ni­ku, któ­re­mu na końcu jest przy­kro, że autor nie za­ser­wo­wał mu po­rząd­ne­go dania, a tylko przy­staw­kę.

W do­dat­ku dzia­ła­ją­ca na nerwy, bo ku­szą­cą obiet­ni­cą na­praw­dę so­lid­ne­go po­sił­ku.

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Fajne, do­brze się czy­ta­ło i cie­ka­we, co bę­dzie dalej, bo je­dy­nie pro­log. Miło Cię wi­dzieć i czy­tać.

Hał­ła­ko­wać – ładne słów­ko, nie zna­łam, nad­zwy­czaj in­te­re­su­ją­ce. :-)

 

Wąt­pli­wo­ści

,błysz­cza­ło je­zio­ro, po­marsz­czo­ne od łodzi ry­ba­ków,

Pod­kre­śle­nie – nie wiem, zwłasz­cza, że i twarz ry­ba­ka po­marsz­czo­na?

,wy­tarł je o woli zad.

Kiks.

 

Nie skar­ży­py­tu­ję, bo kliki w bi­blio już cze­ka­ją na za­twier­dze­nie. ;-)

 

Fot. A. Waj­rak i kruk Curro, już jest na wol­no­ści, pięk­na opo­wieść.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Wiel­kie dzię­ki za lek­tu­rę i ko­men­ta­rze!

 

Kro­kus – do­kład­nie tak, prze­kaz jest pro­sty i ra­czej zu­peł­nie na wierz­chu – w tek­ście cho­dzi o to, o czym pi­szesz, no i może jesz­cze o to, że życie kwit­nie nie­mal wszę­dzie. Las, mia­sto – to głów­nie tylko de­ko­ra­cje :-) Dzię­ku­ję za klicz­kę!

 

Gra­vel, Asy­lum – ogrom­nie się cie­szę, że styl i kli­mat się spodo­bał.

Po­marsz­czo­ne je­zio­ro, to istot­nie nie do końca… Chyba za bar­dzo chcia­łem spo­ety­zo­wać.

Ale woli zad – to tak cud­nie brzmi… :-)

 

Czyli, ogó­łem, wnio­sek jest jeden – po­wi­nie­nem na­pi­sać dal­szy ciąg. Dobra. Wy­zwa­nie przy­ję­te.

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

“woli zad” – praw­daż – cudne, teraz do­pie­ro “za­ła­pa­łam”, bo ma­lo­wa­łeś chło­pa i do głowy mi nie przy­szedł taki zwy­czaj – nie­do­sta­tek wy­obraź­ni mu­so­wo mam. Kal­ku­ję, ko­piu­ję i takie są złego po­cząt­ki. xd

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

O! A któż to wró­cił na por­tal? Thar­go­ne, miło znów wi­dzieć Twój tekst na NF! :)

W ogóle to byłem pe­wien, że je­dy­ny spo­sób, żeby zmu­sić Thar­go­na do pi­sa­nia to wy­zwać go w wątku po­je­dyn­ko­wym. ;-)

No dobra, przejdź­my do ko­men­ta­rza.

Po pierw­sze, chcia­łem za­uwa­żyć, że pod­ją­łeś się próby per­fid­ne­go oszu­stwa ozna­cza­jąc swój frag­ment fan­ta­sty jako szort, za co przy­słu­gu­je kara w po­sta­ci chło­sty ko­men­ta­rzo­wej. :-) W ogóle przy tym tek­ście widać do­brze pe­wien fajny syn­drom Thar­go­na: czuję się do­brze w dłu­gich for­mach, dla­te­go… piszę krót­kie formy. ;-)

Ge­ne­ral­nie w tym kró­cia­ku widać wszyst­ko to, z czego to Twoje pi­sa­nie ko­ja­rzę. Nie­sa­mo­wi­ta swo­bo­da w ope­ro­wa­niu sło­wem, umie­jęt­ność sty­li­zo­wa­nia, two­rze­nia kli­ma­tu, pewna lek­kość w snu­ciu opo­wie­ści. Widać, że nie za­rdze­wia­łeś. A przy oka­zji warto do­ce­nić, bo na por­ta­lu mało osób po­tra­fi pisać w ten spo­sób. Tyle że trze­ba też nad­mie­nić, że jed­nak te wszyst­kie ele­men­ty naj­le­piej wy­pa­da­ją w to­wa­rzy­stwie dłuż­szej hi­sto­rii, fa­bu­ły, od­po­wied­niej prze­strze­ni zna­ko­wej. A tutaj to tak ra­czej do­sta­je­my zwia­stun opo­wia­da­nia, które… nie ist­nie­je. ;)

Więc ge­ne­ral­nie jako pre­zen­ta­cja warsz­ta­tu, pe­wien test umie­jęt­no­ści au­to­ra czy próba od­rdze­wie­nia ten tekst wy­pa­da bar­dzo faj­nie. Ale gdy­byś ży­czył sobie wię­cej po­chwał, to ja bym jed­nak po­pro­sił­bym o peł­niej­szą opo­wieść, gdzie te wszyst­kie Twoje umie­jęt­no­ści i cała cha­rak­te­ry­sty­ka Two­je­go warsz­ta­tu i stylu pi­sa­nia mo­gły­by świe­cić peł­nym bla­skiem.

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Muszę do­łą­czyć do chóru osób z nie­do­sy­tem. Nie dla­te­go, że opo­wia­da­nie nie wy­da­je mi się nie­kom­plet­ne, bo zgrab­ną ca­łość sta­no­wi. Po pro­stu opi­sa­łeś ten świat tak barw­nie i wcią­ga­ją­co, że aż żal go opusz­czać. Po­dzi­wiam to, że tak gęsta sty­li­za­cja wy­cho­dzi Ci na­tu­ral­nie i bez zgrzy­tów. Świet­nie się czy­ta­ło!

„Jak mogła się za­mknąć z tym drań­stwem, a teraz nie chce się otwo­rzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Jak wszy­scy wcze­śniej czy­ta­ją­cy, miś prosi o dal­szy ciąg, wręcz do­ma­ga się. Dla­te­go da tylko pięć gwiaz­dek za karę, bo na­ro­bi­łeś ape­ty­tu i trze­ba teraz cze­kać. smiley

Dzię­ki wam wiel­kie! Miło mi sły­szeć, że umie­jęt­no­ści są i że chcie­li­by­ście wię­cej :-)

W ogóle to byłem pe­wien, że je­dy­ny spo­sób, żeby zmu­sić Thar­go­na do pi­sa­nia to wy­zwać go w wątku po­je­dyn­ko­wym. ;-)

Damn right!

 

No i masz tro­chę racji, drogi CMie, z tym syn­dro­mem. Cho­ciaż pro­blem jest głęb­szy: uwiel­biam dłuż­szą formę i cia­sno mi w krót­kiej, ale mam pro­ble­my z wy­my­śla­niem faj­nych, ory­gi­nal­nych hi­sto­rii. Pi­sał­bym pew­nie cał­kiem sporo, gdyby nie ta umy­sło-fa­bu­lar­na po­su­cha :-) Chyba muszę wię­cej czy­tać.

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Jak nor­mal­nie mnie za­sto­so­wa­na przez Cie­bie es­te­ty­ka wku­rza, bo mało kto po­tra­fi zro­bić to do­brze, tak u Cie­bie jest nawet bar­dzo do­brze, a hi­sto­ria, a ra­czej wstęp do hi­sto­rii, wcią­ga i nie pusz­cza. Bar­dzo fajny tekst, tylko szko­da, że tak szyb­ko się koń­czy :(

Klik­nął­bym gdyby było trze­ba.

Po­zdra­wiam ser­decz­nie :)

Q

Known some call is air am

Dzię­ki!

Cóż, wy­glą­da więc nawet to, że peł­no­praw­ne opo­wia­da­nia bę­dzie mile wi­dzia­ne, nie po­zo­sta­je mi zatem nic in­ne­go, jak się za nie za­brać:-)

Co uczy­nię na­tych­miast, gdyby tylko wy­my­ślę jakąś kon­kret­ną fa­bu­łę.

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Aja­jaj, pod­pi­su­ję się pod po­wyż­szy­mi ko­men­ta­rza­mi. Tekst za­słu­gu­je na znak ostrze­gaw­czy: Uwaga! Wcią­ga i topi! :D

Je­steś świet­nym ba­ja­rzem i rów­nież bar­dzo lubię Twoje tek­sty za tę swo­bo­dę ga­wę­dziar­stwa, sta­ro­pol­ski kli­mat, sam mar­ko­wo wy­po­sa­żo­ny warsz­tat. Mio­dzio.

Skoro wy­zwa­nia się pod­ją­łeś, cze­ka­my na ciąg dal­szy ;>

Dzię­ki, Arya!

Tak, to chyba już po­sta­no­wio­ne, że bę­dzie ciąg dal­szy :-)

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Nie bę­dzie to nic no­we­go, ale mi też ten szor­cik się wydał frag­men­tem fan­ta­sy. Jed­nak jak na “od­grzy­bie­nie sple­śnia­łe­go pióra” jest na­pi­sa­ny bar­dzo spraw­nie. Umie­jęt­nie do­bra­ne słow­nic­two i in­te­re­su­ją­ca nar­ra­cja. Świat przed­sta­wio­ny rów­nież in­te­re­su­ją­cy i na­praw­dę chcia­ło­by się po­znać go wię­cej. No i głów­ny bo­ha­ter, który naj­wy­raź­niej nie jest tym, kim się wy­da­je na pierw­szy rzut oka – jego też bym chcia­ła bli­żej po­znać.

 

Tu mi zgrzyt­nę­ło: 

Czar­no ma­lo­wa­ny, koń kary doń za­przę­żo­ny. 

Na słoń­cu nie mogą prze­by­wać. 

Skoro ła­du­nek nie mógł być na słoń­cu, to nie­lo­gicz­ne mi si wy­da­ło to, że prze­wo­żo­no go aku­rat w czar­nym wozie, bo czar­ny przy­cią­ga słoń­ce i w wozie mu­sia­ło być strasz­nie go­rą­co, a to mi nie pa­su­je do cze­goś, co ma uni­kać słoń­ca.  

Dzię­ki, So­na­to, cie­szę się, że od­grzy­bia­nie wy­szło mu spraw­nie :-)

No i w za­ist­nia­łej sy­tu­acji jest bar­dziej niż pewne, że roz­wi­nię­cie po­wsta­nie.

Skoro ła­du­nek nie mógł być na słoń­cu,

To wy­my­ślo­na na­pręd­ce ście­ma, bo to­wa­rzy­szo­wi wy­gląd wozu źle się ko­ja­rzył. Nikt nie wie (jesz­cze) co było we­wnątrz :-)

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Cześć thar­go­ne !!!

 

Kur­cze, warto było czy­tać, choć­by dla sa­me­go za­koń­cze­nia. Super!!! Bar­dzo mi się po­do­ba­ło.

 

Po­zdra­wiam :)

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Dzię­ki Da­wi­diq, bar­dzo mi miło, że Cię się po­do­ba­ło!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Zde­cy­do­wa­nie po­czy­ta­ła­bym wię­cej o tym gro­dzie i o wil­ko­ła­ku. Nie­do­syt zo­stał.

Nie sple­śnia­ło. ;)

Umiesz za­cho­wać rów­no­wa­gę. Swój to­czą­cy się ku upad­ko­wi świat, choć to słowa mocno na wy­rost, jeśli cho­dzi o czas tego upad­ku, so­lid­nie ar­gu­men­tu­jesz, i wcale nie jest on taki jed­no­znacz­nie ne­ga­tyw­ny. Dla mnie to ważne. Naj­go­rzej jest wtedy, gdy zły świat jest tak zły, że zła jest nawet po­go­da. ;) Bo komu i czemu wtedy ki­bi­co­wać, jak już wszyst­ko stra­co­ne?

Fajni, cha­rak­te­ry­stycz­ni bo­ha­te­ro­wie, ale w końcu pisał to nie kto inny, a sam Autor Długo i Szczę­śli­wie. Nie skap­cia­łeś. Dobra ro­bo­ta.

Po­zdra­wiam.

Takie sty­li­za­cje, bo­gac­two de­ta­li, mno­gość me­ta­for i in­nych środ­ków sty­li­stycz­nych, dłu­ga­śne zda­nia, nad­miar opi­si­ków i przy­miot­ni­ków itd. za­zwy­czaj nużą i de­ner­wu­ją u li­te­rac­kich ama­to­rów (lecz prze­cież wszy­scy my tutaj ama­to­rzy), bo są za­zwy­czaj nie­umie­jęt­nie wy­ko­rzy­sta­ne, źle za­sto­so­wa­ne i wy­wa­żo­ne.

Na­to­miast u Cie­bie to się wszyst­ko jak za­wsze spina, Thar­go­ne.

Nie­zmien­nie po­sia­dasz ową thar­go­no­wą po­my­sło­wość i lek­kość pióra, na­tu­ral­ność nar­ra­cji i swo­bo­dę w ope­ro­wa­niu wspo­mnia­ny­mi środ­ka­mi, a przy tym znasz sporo tri­ków li­te­rac­kich, zna­nych wta­jem­ni­czo­nym. Poza tym faj­nie bu­du­jesz sceny, język ofe­ru­jesz bo­ga­ty i umie­jęt­nie sty­li­zo­wa­ny, a dia­lo­gi błysz­czą i skrzą się nie­na­chal­nym dow­ci­pem. Za­uwa­żam też te po­my­sło­we de­ta­le, które upcha­łeś tu i ów­dzie (np. gwiaz­do­pył). Masz dryg do tego ga­tun­ku i tego typu opo­wie­ści, czyli lekko ba­śnio­wej fan­ta­sy.

Jed­nym zda­niem, czyta się Cie­bie jak za­wsze przy­jem­nie i rze­czy­wi­ście szko­da, że to tylko epi­zo­dzik, za­po­wiedź hi­sto­rii, za­lą­żek fa­bu­ły.

Po­sta­cie wszak wpro­wa­dzi­łeś cie­ka­we (jakoś mi się ten szary z Po­mur­ni­kiem z „Nar­ren­turm” sko­ja­rzył, ale miar­ku­ję, że to insza be­stia w ludz­ką po­stać dla nie­po­zna­ki prze­mie­nio­na).

Fajna mi­nia­tu­ra :)

Ps. Czy tytuł ma ko­no­ta­cje po­li­tycz­ne?

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Oj, chwi­lę mnie nie było i ko­nen­ta­rze zacne się po­ja­wi­ły :-)

Dzię­ki Kavko, dzię­ku­ję, pa­no­wie!

Istot­nie, upa­dek nigdy nie jest osta­tecz­ny, a wła­ści­wie, nie chciał­bym, żeby takim był :-) Jak mówi wy­świech­ta­ny fra­zes – coś się koń­czy, coś się za­czy­na.

Cie­szę się, że forma wciąż jest. Czas więc za­brać się do ro­bo­ty i pisać. Niech no tylko ja­kieś po­my­sły się po­ja­wią :-)

Ps. Czy tytuł ma ko­no­ta­cje po­li­tycz­ne?

Tro­chę :-) Jakoś nie mo­głem się po­wstrzy­mać

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nie­zmier­nie miło się po­do­ba, że Ci się po­do­ba :-)

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Zgo­dzę się z przed­pi­ś­ca­mi: bar­dzo ład­nie na­kre­śli­łeś miej­sce akcji. Teraz cze­kam na akcję. Oby rów­nie zacną.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No i prze­ga­pi­łem Twój ko­men­tarz, droga Fin­klo. Bar­dzo prze­pra­szam.

To świet­nie, że miej­sce akcji się po­do­ba, na całą resz­tę też przyj­dzie czas, to ra­czej nie­unik­nio­ne :-)

Nie­ste­ty pro­blem w tym, że chyba za mało czy­tam/oglą­dam/gram i efekt jest taki, że kiep­sko mi idzie wy­my­śle­nie faj­nej, nie­ba­nal­nej fa­bu­ły. 

Ale może się uda.

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Ależ nic się nie stało. Wła­ści­wie wiele czasu nie mi­nę­ło, tylko był wy­peł­nio­ny waż­ki­mi wy­da­rze­nia­mi. :-/

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No i mam mie­sza­ne od­czu­cia. Warsz­tat per­fec­to, ale jakby opo­wie­ści mało. A jed­nak… A jed­nak, choć przez więk­szość tek­stu za­sta­na­wia­łem się „gdzie tu fan­ta­sty­ka”, to pu­en­ta prze­ma­wia do mnie wy­raź­nie i zde­cy­do­wa­nie.

 

Mam pe­wien nie­do­syt. Ale jed­no­cze­śnie nie zga­dzam się z twier­dze­niem, że tu miał­by być ciąg dal­szy. To zna­czy nie, stój, wróć. Ciąg dal­szy by się przy­dał – ale jako zu­peł­nie od­ręb­ne opo­wia­da­nie. Tu za to można by na­sy­cić moc­niej koń­ców­kę. Dodać gdzieś po dro­dze dys­kret­ne wska­zów­ki od­no­śnie per­cep­cji lub roli bo­ha­te­ra, które by­ły­by na tyle do­pa­so­wa­ne do tła, ze do­pie­ro przy fi­na­le na­bra­ły­by dla czy­tel­ni­ka do­dat­ko­we­go wra­że­nia, wcze­śniej nie zdra­dza­jąc isto­ty opi­sy­wa­nej po­sta­ci.

 

Ale i tak koń­ców­ka mi się po­do­ba.

 

Wiel­kie dzię­ki, Wilku, za ko­men­tarz!

Tekst miał w za­ło­że­niu być za­mknię­ty i od­ręb­ny. Oczy­wi­ście skiep­ści­łem kom­po­zy­cję – tak pro­sta i wy­raź­na pu­en­ta nie po­win­na wy­ma­gać 7000 zna­ków eks­po­zy­cji, a ra­czej tro­chę akcji, dla­te­go więk­szośc czy­tel­ni­ków ode­bra­ła to jako wstęp. Na­tu­ral­nie chęt­nie temat roz­wi­nę i mam ogól­ne za­ry­sy ale, jak pi­sa­łem Fin­kli, wy­stę­pu­ją u mnie pro­ble­my z wy­my­śla­niem cie­ka­wych fabuł. Jak coś mi przyj­dzie do głowy, będę dzia­łał. Grunt, że po dłu­giej prze­rwie forma warsz­ta­to­wa jest okej :-)

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

 

Prze­pięk­nie to jest na­pi­sa­ne – umie­jęt­nie wcią­gasz czy­tel­ni­ka w opi­sy­wa­ny świat pla­stycz­ny­mi opi­sa­mi i kon­se­kwent­ną sty­li­za­cją, w od­po­wied­nich mo­men­tach sub­tel­nie za­zna­czasz ko­mizm lub grozę sy­tu­acji. Pierw­sza scena świet­nie wy­wa­ża opis i dia­log; szcze­gó­ło­wo za­ry­so­wu­je re­alia, ale też nie przy­tła­cza nad­mia­rem in­for­ma­cji, bo każdy nowy ele­ment świa­to­twór­czy zo­sta­je po­rząd­nie „opa­ko­wa­ny” w kli­mat. Za­koń­cze­nie wy­brzmie­wa in­try­gu­ją­co, sta­wia wcze­śniej­sze wy­da­rze­nia w nowym świe­tle (lampy oliw­nej :P). Temat prze­wod­ni kon­kur­su rów­nież wy­raź­nie za­zna­czo­ny.

Ogól­nie bar­dzo mi się po­do­ba­ło, tylko wła­śnie z tą kom­po­zy­cją jest pro­blem – gdyby tro­chę ogra­ni­czyć eks­po­zy­cję i zrów­no­wa­żyć dłu­gość obu czę­ści (przez drugą część ro­zu­miem drugą i trze­cią scen­kę), to, mam wra­że­nie, le­piej by się ta hi­sto­ria do­mknę­ła; w obec­nej for­mie czy­tel­nik jed­nak się spo­dzie­wa ja­kiejś kon­ty­nu­acji. Choć z dru­giej stro­ny szko­da ciąć i chyba naj­lep­szą opcją by­ło­by opo­wieść po pro­stu roz­bu­do­wać (pod ścież­kę B).

Czyli wra­że­nia cał­kiem po­zy­tyw­ne, warsz­ta­to­wo bez za­strze­żeń, tylko hi­sto­ria na tro­chę dłuż­szą formę.

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Wiel­kie dzię­ki, Raven… zna­czy, Black Cape :-) za so­lid­ny, wy­czer­pu­ją­cy ko­men­tarz. I w do­dat­ku po­chleb­ny! :-)

Choć z dru­giej stro­ny szko­da ciąć i chyba naj­lep­szą opcją by­ło­by opo­wieść po pro­stu roz­bu­do­wać (pod ścież­kę B).

Wła­śnie.

Oczy­wi­ście byłem jak naj­bar­dziej świa­do­my ist­nie­nia ścież­ki B, jed­nak ta świa­do­mość nie od­pa­li­ła, z ja­kichś po­wo­dów, pro­ce­su sko­ja­rze­nio­we­go w moim umy­śle i nie wpa­dłem na to, że skoro tek­ścik mi się roz­ra­sta, to wy­star­czy jej użyć i już.

Być może nie wy­ka­zy­wa­łem się przez ostat­ni rok spe­cjal­ną ak­tyw­no­ścią, ale żół­to­dzio­bem też nie je­stem i mo­głem się spo­dzie­wać, że tak skom­po­no­wa­ne opo­wia­da­nie wzbu­dzi wśród czy­tel­ni­ków mie­sza­ne uczu­cia. Tym­cza­sem kil­ka­set słów wię­cej na ścież­ce B za­ła­twi­ło­by spra­wę.

Nic to, już po pta­kach. Istot­ne jest jed­nak to, że czy­tel­ni­cy uwa­ża­ją tekst za do­brze na­pi­sa­ny, a to okrop­nie dla mnie ważne, bo zna­czy, żem nie przy­rdze­wiał i mchem nie po­ro­słem.

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Nowa Fantastyka