- Opowiadanie: Crucis - Miasto Duchów

Miasto Duchów

Skła­dam po­dzię­ko­wa­nia be­tu­ją­cym: Am­bushnar­trof – dzię­ki ich po­mo­cy tekst na­brał po­trzeb­nych mu rysów. 

Word po­ka­zu­je na licz­ni­ku równe 998 słów – wy­łą­cza­jąc gwiazd­ki.

 

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Tu był las” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Pra­cow­nia na rzecz Wszyst­kich Istot: https://pracownia.org.pl

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Miasto Duchów

Pew­ne­go dnia wszy­scy umar­li. Nie wiem, czy przez sza­lo­ną mu­ta­cję słyn­ne­go wi­ru­sa, ko­smicz­ny ka­ta­klizm albo wojnę ato­mo­wą, czy jesz­cze coś in­ne­go. Ze­rwa­nie z ist­nie­niem na­stą­pi­ło nagle. Świat wy­peł­nił się du­cha­mi o twa­rzach bla­dych, apa­tycz­nych…

 

* * *

 

Budzę się. Po­spał­bym jesz­cze… Sły­szę, jak do po­ko­ju wcho­dzi mój współ­lo­ka­tor. Czego on znowu chce? Otwie­ram oczy.

Po­twor­na masz­ka­ra o bla­do­nie­bie­skiej skó­rze i zie­ją­cych czar­ną pust­ką oczo­do­ła­ch na­chy­la się nade mną, otwie­ra pasz­czę i wrzesz­czy, a wrzask ten brzmi jak skrzy­pie­nie wrót pie­kielnych.

Włosy stają mi dęba na całym ciele, sam za­czy­nam krzy­czeć, spa­dam z łóżka, pod­no­szę się i wy­bie­gam na ko­ry­tarz – byle dalej od tego… cze­goś!

Tuż za drzwia­mi stoi po­zo­sta­łych czte­rech upior­nych współ­lo­ka­to­rów. Zdzie­ra­jąc gar­dło, wy­bie­gam z miesz­ka­nia na klat­kę, potem na ulicę – byle dalej!

Po chod­ni­kach snują się widma. Zjawy pro­wa­dzą auta, duchy stoją stło­czo­ne w au­to­bu­sach i tram­wa­jach. Bra­ku­je mi po­wie­trza. Oczy za­cho­dzą ciem­no­ścią…

 

* * *

 

Mu­sia­łem ze­mdleć. Obu­dzi­łem się w sa­mej bie­liź­nie, na chod­ni­ku. Potem ze­mdla­łem jesz­cze raz.

 

* * *

 

Wiele razy na­wie­dza­ło mnie to wspo­mnie­nie. Do­brze, że było lato – w zimie bym prze­cież za­marzł. Do miesz­ka­nia nie mia­łem naj­mniej­sze­go za­mia­ru wra­cać. Drża­łem na samo wspo­mnie­nie mar – współ­lo­ka­to­rów. Przez chwi­lę nie mia­łem po­ję­cia, co robić. Po­sta­no­wi­łem w końcu, za­ła­twić sobie spodnie w po­bli­skim lum­pek­sie. Nocą, by unik­nąć upio­rów, wy­bi­łem szybę i ukra­dłem nieco ubrań. Póź­niej zna­la­złem wolne od du­chów lokum. Tak za­czę­ła się sa­mot­ność i wzrost wszech­la­su.

 

* * *

 

Dni były dłu­gie, a lata mi­ja­ły szyb­ko. Za­uwa­ży­łem, że widma nie zwra­ca­ją na mnie uwagi. Wspo­mi­na­łem prze­szłość. Ogar­nę­ła mnie po­twor­na tę­sk­no­ta za czło­wie­kiem. Czę­sto roz­my­śla­łem nad przy­czy­ną końca ludz­ko­ści – bez­sku­tecz­nie. Kres cy­wi­li­za­cji mu­siał jed­nak wpły­nąć na szyb­kość wzro­stu drzew. Na­tu­ra roz­wi­nę­ła skrzy­dła.

Za­czą­łem ob­ser­wo­wać zjawy. Wszyst­kie pro­wa­dzi­ły swój dawny tryb życia. Jeź­dzi­ły do pracy, ko­cha­ły się, cho­dzi­ły na za­ję­cia, piły piwo po knaj­pach, jadły, or­ga­ni­zo­wa­ły po­grze­by – to ostat­nie zwłasz­cza mnie dzi­wi­ło. Za­gła­da nie zmie­ni­ła ni­cze­go.

Wtedy ją zo­ba­czy­łem.

Pa­trzy­łem na piąt­ko­we tłumy przy przej­ściu pod­ziem­nym obok Te­atru Sło­wac­kie­go, gdy po­śród du­chów do­strze­głem dziew­czy­nę – na oko w moim wieku. Za­bu­zo­wa­ła we mnie ra­dość prze­ła­mu­jąc ma­razm. Pierw­sza nor­mal­na twarz od czte­rech lat – od po­cząt­ku.

Krzy­cza­łem za nią, ale nie sły­sza­ła. Szła razem ze zja­wa­mi w stro­nę dwor­ca. Zanim zdą­ży­łem zbiec na dół, znik­nę­ła mi z oczu. Do­strze­głem ją je­dy­nie dla­te­go, że omi­nę­ła wy­ro­słe z as­fal­tu drze­wo. Wszyst­kie duchy prze­ni­ka­ły przez nie jak przez ho­lo­gram.

 

* * *

 

Naj­pierw co­dzien­nie, póź­niej co pią­tek cho­dzi­łem na dwo­rzec, by jej wy­pa­try­wać. Go­rzej ze mną. Zda­rza mi się pła­kać i śmiać na prze­mian. De­spe­rac­ko bra­ku­je mi ludz­kie­go głosu. Dziew­czy­na z przej­ścia nie wró­ci­ła.

Muszę stąd wy­je­chać. Chcę wie­rzyć, że gdzieś na świe­cie jesz­cze jest czło­wiek. Wy­ru­szy­łem, po­czy­niw­szy nie­zbęd­ne przy­go­to­wa­nia.

Roz­po­czę­ła się moja wiel­ka tu­łacz­ka. Je­dy­nym miej­scem, które kon­se­kwent­nie omi­ja­łem, były moje ro­dzin­ne stro­ny. Za nic nie po­tra­fił­bym spoj­rzeć na prze­mie­nio­ne twa­rze bli­skich – nie­gdyś tak cie­płe, uśmiech­nię­te. 

 

* * *

 

Wra­cam do Kra­ko­wa. Jutro koń­czę dzie­więć­dzie­siąt lat. Czuję, że zbli­ża się mój czas…

 

* * *

 

Mia­sto mojej mło­do­ści po­ro­sło cał­ko­wi­cie drze­wa­mi, któ­rych ga­łę­zie przy­sło­ni­ły niebo – tak wy­glą­dał teraz cały świat. Jest tak ciem­no, po­dró­żo­wać można je­dy­nie nocą – przy świe­tle la­tar­ni. Ina­czej trze­ba mieć la­tar­kę. Cała pla­ne­ta przy­po­mi­na pod­zie­mia.

Roz­po­czy­nam przy­go­to­wa­nia do odej­ścia. Zde­cy­do­wa­łem, że chcę umrzeć w ro­dzin­nych stro­nach. Od­wie­dzam miej­sca, które nie­gdyś były Par­kiem Jor­da­na, Bło­nia­mi, Kop­cem Kraka. Od­wie­dzam swój wy­dział, ulu­bio­ne ko­ścio­ły – wszech­las opa­no­wał wszyst­ko. Nawet stare miesz­ka­nie, w któ­rym już nie było upior­nych współ­lo­ka­to­rów. Nie wiem, gdzie prze­pa­dli.

 

* * *

 

Idę po­wo­li w stro­nę dwor­ca. Wra­cam do domu.

Nie wie­rzę! Nie ma mowy o po­mył­ce – to ona, znów, po la­tach, wciąż młoda, taka sama jak w tam­ten pią­tek!

– Hej! Za­cze­kaj! – krzy­czę naj­gło­śniej, jak mogę. Od­wra­ca się, wy­trzesz­cza oczy i ucie­ka z wrza­skiem.

– Za­cze­kaj! – Za­czy­nam ją gonić. Już pra­wie nik­nie w tłu­mie. Je­stem po­wol­ny. – Ty też ży­jesz, praw­da?! – Ko­rzeń pod­ciął mi nogi, upa­dam.

Wil­goć na­pły­wa mi do oczu. Ostat­nia szan­sa na ludz­kie spoj­rze­nie – prze­pa­dła. Wszyst­ko mi jedno, mogę umrzeć i tutaj, prze­isto­czyć się w las.

Czuję do­tknię­cie na ło­pat­ce. „Nie” – sły­szę. – „Ja też je­stem mar­twa”.

 

* * *

 

Po­cho­dzi­ła z są­sied­niej wsi i była o pięć lat młod­sza – nigdy nie mia­łem oka­zji jej po­znać. Miała na imię Laura. Wsie­dli­śmy do po­cią­gu – tam ka­za­ła mi spoj­rzeć w lu­stro w to­a­le­cie i po­wie­dzia­ła, że je­stem młody. Si­wi­zna i zmarszcz­ki znik­nę­ły – mia­łem znów dwa­dzie­ścia pięć lat.

– Czyli przez cały czas to my by­li­śmy mar­twi, a nie wszy­scy wokół…? Oni… żyją…?

– Tak – po­wie­dzia­ła. – Uświa­do­mi­łam to sobie pierw­sze­go dnia… zo­ba­czy­łam swoje mar­twe ciało. W miesz­ka­niu ulot­nił się gaz… Ty nie wi­dzia­łeś swo­ich zwłok?

– Nie… od razu ucie­kłem przed współ­lo­ka­to­ra­mi. Nie wiem, jak ja… Ale teraz to już nie ma zna­cze­nia. Może unik­nął­bym po­śmiert­nej sta­ro­ści, uświa­da­mia­jąc sobie wła­sną śmierć – żar­tu­ję gorz­ko.

Widma sie­dzia­ły wokół nas i pa­trzy­ły w leśną noc za okna­mi. Ja pa­trzy­łem w jej ja­sno­nie­bie­skie oczy i pró­bo­wa­łem uwie­rzyć – w to, że fak­tycz­nie umar­li­śmy i że ją zna­la­złem.

Gdy do­je­cha­li­śmy, po­szli­śmy, świe­cąc la­tar­ka­mi, do jej domu ro­dzin­ne­go. Ob­ser­wu­jąc krew­nych, chro­ni­ła się przed sa­mot­no­ścią. Wtedy, lata wcze­śniej, kiedy spo­tka­łem ją przy przej­ściu, wy­jeż­dża­ła wła­śnie z mia­sta na wieś.

„Duchy”, przy bliż­szych oglę­dzi­nach fak­tycz­nie wy­glą­da­ły… ludz­ko. Czemu tego nie do­strze­ga­łem przez tyle lat?

Póź­niej po­szli­śmy do mnie. Mój młod­szy, nie­speł­na osiem­dzie­się­cio­let­ni, brat bawił się z wnu­ka­mi. Pła­ka­łem jak dziec­ko, my­śląc o wszyst­kim, co prze­ga­pi­łem. W ogro­dzie kwi­tły kwia­ty. Drze­wa prze­sła­nia­ły niebo…

 

* * *

 

Roz­ma­wia­li­śmy przez wiele dni – bez ustan­ku. Stra­ci­łem ra­chu­bę. Opo­wie­dzie­li­śmy sobie całe życie po­śmiert­ne i przed­śmiert­ne. Wi­dzia­łem na jej twa­rzy ulgę. Taką samą, jaką od­czu­wa­łem ja na widok ludz­kiej twa­rzy, na dźwięk ludz­kie­go głosu. Py­ta­nie tylko: co dalej? Od­po­wiedź cze­ka­ła bli­sko.

 

* * *

Po­szli­śmy na cmen­tarz.

Zmar­ła trzy mie­sią­ce przede mną. Nasze na­grob­ki stoją obok sie­bie, a za nimi ro­śnie kwit­ną­ca lipa.

– Pew­nie z tego drze­wa cały ten las… – mówi. – I to, że mo­że­my sie­bie do­strzec. To praw­dzi­we drze­wo. Wszyst­kie inne pew­nie nie ist­nie­ją w świe­cie ży­wych.

Mil­czy­my długo.

– Kto wie? – Za­czy­nam żar­to­wać, jak mia­łem nie­gdyś w zwy­cza­ju. – Może gdy­by­śmy się wcze­śniej po­zna­li… by­ła­by z nas dobra para?

Śmie­je się, przy­zna­je rację.

– Tę­sk­ni­łam… 

Od­sta­wia­my świe­ce na groby. Nie­śmia­ło wy­cią­ga­my do sie­bie ra­mio­na, obej­mu­je­my się. Czuję jej cie­pło. Czuję spo­kój i wie­rzę, że to uczu­cie łączy nas w jedno. Wid­mo­wy las za­czy­na zni­kać, a my razem z nim – zni­ka­my po­wo­li, ob­ję­ci… Słoń­ce prze­ni­ka przez nik­ną­ce ko­ro­ny drzew… a świat trwa – bez nas.

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

naj­pierw uwagi, potem ko­men­tarz:

 

Obu­dzi­łem się. Po­spał­bym jesz­cze… Sły­szę, jak do po­ko­ju wcho­dzi mój współ­lo­ka­tor. Czego on znowu chce? Otwie­ram oczy.

Nie po­win­no być budzę się, skoro potem już jest czas te­raź­niej­szy? Wiem, że jest tutaj sporo mie­sza­nia cza­sów, ale cza­sa­mi ten za­bieg po­ja­wia się w jed­nym aka­pi­cie, ni­czym nie­uza­sad­nio­ny.

Po­twor­na masz­ka­ra o bla­do­nie­bie­skiej skó­rze i zie­ją­cych czar­ną pust­ką oczo­do­ła­mi na­chy­la się nade mną

oczo­do­łach

 

Opo­wia­da­nie przej­mu­ją­ce, smut­ne, na które tra­fi­łam w takim mo­men­cie swo­je­go życia, że mogę je od­czuć moc­niej. Nie­ste­ty nie mogę po­le­cić, bo mam za mało punk­tów. 

 

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie :)

 

PS. Będę miała teraz pro­blem na Sło­wac­kie­go ^^, cho­ciaż nie je­stem du­chem, więc może jed­nak nie bę­dzie szoku. 

Dzień do­be­rek, Cru­cis. 

Włosy stają mi dęba na całym ciele, sam za­czy­nam krzy­czeć,

→ Tutaj tak myślę – hmmm, nie lubię ta­kich okle­pa­nych zwro­tów, jak to, jak “nogi jak z waty”, itp, ale potem myślę – stają dęba… to kon­kur­so­wy tekst o lesie… 

;) 

 

Opo­wie­dzie­li­śmy sobie na­wza­jem całe nasze życia po­śmiert­ne i przed­śmiert­ne.

→ Źle to brzmi. Skoro pi­szesz, że opo­wie­dzie­li­śmy, to już wia­do­mo, że on i ona. Na­wza­jem i póź­niej “nasze” – to już kom­bi­na­cja do po­tę­gi. 

 

Z tech­nicz­nych kwe­stii, a ra­czej wi­zu­al­nych do­dał­bym od sie­bie, że tekst na pierw­szy rzut oka mnie nie za­chę­cał, wi­dząc dość spore od­stę­py mię­dzy frag­men­ta­mi. Na pierw­szą myśl przy­szły mi “gwiazd­ki”, aby to od­dzie­lić, ale potem myślę, że w sumie sporo by tego było. Może po pro­stu mniej­sze od­stę­py. To taka uwaga, która być może i tylko mi prze­szka­dza, ale tylko mówię, że od­stra­sza rów­nie do­brze jak mia­sto, w któ­rym pa­no­szą się duchy :) 

Nie sku­pia­łem się tutaj jed­nak na sty­li­sty­ce, bo szcze­rze mó­wiąc tak za bar­dzo nie dys­po­nu­ję spo­rym cza­sem, aby cze­piać się temu w kon­kur­so­wych tek­stach, któ­rych jest sporo. Mogę tylko po­wie­dzieć, że źle nie było. 

No to teraz fa­bu­lar­ne spra­wy: 

Coś to opo­wia­da­nie w sobie ma. Co praw­da ten tekst jest jakby taki roz­my­ty, ta­jem­ni­czy, oni­rycz­ny, ale tutaj jakoś mi to pa­so­wa­ło. Czuje się prze­mi­ja­nie, wspo­mnia­ny wyżej smu­tek, de­spe­rac­kie za­cho­wa­nia bo­ha­te­ra. Twój tekst spra­wia, że wpro­wa­dzasz mnie w taki no­stal­gicz­ny ton, cho­ciaż­by zda­nia jak:

Mia­sto mojej mło­do­ści po­ro­sło cał­ko­wi­cie drze­wa­mi, któ­rych ga­łę­zie przy­sło­ni­ły niebo

Cho­ciaż­by. Praw­do­po­dob­nie ude­rzasz w moje nuty. 

Nie wiem – to mia­sto du­chów i wła­śnie to prze­mi­ja­nie, sko­ja­rzy­ło mi się z takim świet­nym fil­mem jak “Ghost Story”. To nie jest do­słow­nie po­dob­ne, ale ma ja­kieś wspól­ne cechy. 

Ale zna­la­złem opo­zy­cję do wyżej wspo­mnia­ne­go zda­nia, które uzna­łem za nie­złe.

Mu­sia­łem ze­mdleć. Obu­dzi­łem się w sa­mych majt­kach i ko­szul­ce, na chod­ni­ku.

→ Ach, jakoś te maj­ta­sy tak pa­su­ją do tego kli­ma­tu, jak ka­ga­niec do kota. Myślę, że da­ło­by się to jakoś ina­czej po­ka­zać, albo za­stą­pić cho­ciaż­by bie­li­zną. 

– Pew­nie z tego drze­wa cały ten las… – mówi – i to, że mo­że­my sie­bie do­strzec. To praw­dzi­we drze­wo. Wszyst­kie inne to drze­wa-du­chy.

→ Tak tro­chę ło­pa­to­lo­gicz­nie, jakby Twoja bo­ha­ter­ka chcia­ła wyjść zza mo­ni­to­ra ni­czym Sa­ma­ra Mor­gan z ekra­nu te­le­wi­zo­ra i po­wie­dzieć mi to, abym na pewno zro­zu­miał. To chyba ten limit spra­wił, że nawet nie uprze­dzi­ła, że wpad­nie za sie­dem dni :) 

Za­koń­cze­nie jed­nak, mi przy­pa­dło do gustu. Motyw z lipą i po­wią­za­niem z ducho drze­wa­mi, dla mnie się klei. Zdaję sobie spra­wę, że ro­man­tyzm nie ucho­dzi za coś mod­ne­go, ale ja tam za głu­pią modą nie idę ;) Czu­łem w tym tek­ście emo­cje i to mocno za­wsze do­ce­niam, więc zde­cy­do­wa­nie za­li­czył­bym go ko­niec koń­ców do uda­nych. 

Po­le­cę do bi­blio­te­ki. 

Już po­le­co­ne.

Do góry głowa, co by się nie dzia­ło, wiedz, że każdą walkę mo­żesz wy­grać tu przez K.O - Chada

"Po­twor­na masz­ka­ra o bla­do­nie­bie­skiej skó­rze i zie­ją­cych czar­ną pust­ką oczo­do­ła­mi na­chy­la się nade mną, otwie­ra czar­ną pasz­czę i wrzesz­czy, a wrzask ten brzmi jak otwie­ra­ją­ce się wrota pie­kieł." – no do­brze, Old­Gu­ard już zwró­ci­ła uwagę na nie­po­praw­nie od­mie­nio­ne oczo­do­ły, ale to zda­nie ma jesz­cze jeden man­ka­ment: aż kipi od po­wtó­rzeń (któ­rych, swoją drogą, jest w tek­ście cał­kiem sporo). "Do­brze, że było lato – w zimę bym prze­cież za­marzł." – aż za­się­gnę­łam opi­nii spe­cja­li­stów ku pew­no­ści i tę zy­ska­łam: w zimie. "W zimę" to błąd ję­zy­ko­wy. "Śmie­je się, przy­zna­je racje." – rację, ogo­nek się zjadł. Po­nie­waż widzę pro­blem z po­praw­nym za­pi­sy­wa­niem dia­lo­gów, go­rą­co po­le­cam mój ulu­bio­ny po­rad­nik Fan­ta­zma­tów: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/ – oso­bi­ście wiele się z niego na­uczy­łam i teraz na­gmin­nie po­sy­łam go dalej w świat :) In­ter­punk­cyj­nie też miej­sca­mi nie jest naj­le­piej. Na­to­miast w ogól­nym roz­ra­chun­ku jest nie­źle – in­te­re­su­ją­cy po­mysł, fajny twist, za­koń­cze­nie zu­peł­nie przy­jem­ne. No i sma­czek w po­sta­ci zna­jo­mych miejsc w Kra­ko­wie – aż kusi, żeby spy­tać, jakiż to wy­dział i na ja­kiej uczel­ni od­wie­dzał bo­ha­ter :) Po­zdra­wiam!

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Old­Gu­ard,

dzię­ki za lek­tu­rę i ko­men­tarz! Wpro­wa­dzi­łem wska­za­ne przez Cie­bie po­praw­ki. 

Mam na­dzie­ję, że nie uru­cho­mi­łem za bar­dzo nie­po­trzeb­nych emo­cji. Dzię­ki za ży­cze­nia po­wo­dze­nia i men­tal­ne­go klika do bi­blio – dla mnie liczy się jak zwy­kły. ;) I uwa­żaj na Sło­wac­kie­go – warto się tam pil­no­wać! :D

 

Ne­ar­De­ath,

cie­szę się, że Ci przy­pa­dło do gustu. :D

 

stają dęba… to kon­kur­so­wy tekst o lesie…

o pro­szę, nie za­uwa­ży­łem tego, ale tak – wszyst­ko się zgry­wa. 

 

Ach, jakoś te maj­ta­sy tak pa­su­ją do tego kli­ma­tu

Zga­dzam się, zmie­ni­łem na bie­li­znę. ;)

 

Do­da­łem też gwiazd­ki, li­czy­ło mi je jako słowa w wor­dzie, ale do­czy­ta­łem, że nie mają być uwzględ­nio­ne w li­mi­tach. 

 

Dzię­ki za klika!

 

NaNa,

Nie­śmier­tel­ny po­rad­nik z fan­ta­zma­tów mam głę­bo­ko w ser­dusz­ku, ale chyba z głowy na chwi­lę ule­ciał. Zaraz na­mie­rzę man­ka­men­ty i je usunę. Po­zo­sta­łe, które wska­za­łaś, już znik­nę­ły. :D Bo­ha­ter od­wie­dzał po­lo­ni­sty­kę na Go­łę­biej. ;) Dzię­ku­ję za lek­tu­rę i miły ko­men­tarz! 

Ślę po­zdro­wie­nia!

No, fak­tycz­nie teraz le­piej to wy­glą­da widzę :) 

Po­zdro!

 

Do góry głowa, co by się nie dzia­ło, wiedz, że każdą walkę mo­żesz wy­grać tu przez K.O - Chada

Nie­zwy­kły ro­mans. Dzię­ki za­sto­so­wa­niu (ry­zy­kow­nej) nar­ra­cji w pierw­szej oso­bie, spra­wi­łeś że je­ste­śmy bli­żej bo­ha­te­rów. Już nawet od­wie­dzi­ny u ro­dzi­ny mi się po­do­ba­ją;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Ne­ar­De­ath,

do­brze, że zwró­ci­łeś na to uwagę. Zde­cy­do­wa­nie je­stem fanem ta­kie­go roz­dzie­la­nia par­tii tek­stu za­miast sa­me­go od­stę­pu. :)

 

Am­bush,

dzię­ki za od­wie­dzi­ny. Cie­szę się, że jed­nak ta par­tia opo­wia­da­nia jak­kol­wiek przy­pa­dła Ci do gustu. :D

Cześć!

 

Naj­pierw za­cie­ka­wi­ło mnie od­wró­ce­nie ról, bo zwy­kle to duch pa­łę­ta się mię­dzy ży­wy­mi, ale potem oka­za­ło się, że jest to jed­nak tra­dy­cyj­ne po­dej­ście. Ca­łość fa­bu­lar­nie się tu do­brze spina i na końcu wy­ja­śni­łeś, dla­cze­go bo­ha­ter wdział tylko jed­ne­go ducha. Cie­ka­wy jest też po­mysł na lipę ro­sną­cą za­rów­no w świe­cie ży­wych jak i w za­świa­tach. Zgła­szam do bi­blio­te­ki.

Hej!

 

Cie­szę się, że tekst Ci przy­padł do gustu. :) Ta lipa miała być wła­śnie tro­chę takim “łącz­ni­kiem” mię­dzy świa­ta­mi. Dzię­ki za klika!

Skrzy­żo­wa­nie we­ir­du z fan­ta­sty­ką. Wizja in­te­re­su­ją­ca, lecz limit za­bi­ja ten szort, po­nie­waż mu­sisz przed­sta­wiać wszyst­ko bar­dzo po­śpiesz­nie. 

Po­zo­sta­łe uwagi czy­tel­ni­cze: usu­nię­cie nie­któ­rych słów wzmoc­ni­ło­by prze­kaz; trze­ba by­ło­by się po­rząd­nie za­sta­no­wić nad uży­wa­ny­mi cza­sa­mi (te­raź­niej­szym i prze­szłym), czyn­no­ścia­mi do­ko­na­ny­mi i cią­gły­mi oraz naj­le­piej po­pra­wić (miej­sca­mi moim zda­niem coś nie gra).

Zdzi­wi­ła mnie lipa, dla­cze­go wła­śnie ten ro­dzaj drze­wa wy­bra­łeś?

 

Za­my­śle­nia:

,Ogar­nę­ła mnie po­twor­na tę­sk­no­ta za czło­wie­kiem.

Pi­szesz o la­tach i w tym kon­tek­ście wy­róż­niasz jedną chwi­lę. Nie wiem, czy ten mo­ment (skoń­czo­ny), czy sta­no­wi po­czą­tek pro­ce­su (?), zwłasz­cza że na­stęp­ne zda­nie za­czy­nasz od „Wie­lo­krot­nie”. Po­słu­gu­jesz się cza­sem te­raź­niej­szym, więc lep­szy byłby jakiś cza­sow­nik cią­gły, np „tra­wi­ło” bądź inny lub wy­raź­ne za­zna­cze­nie, że coś się za­czę­ło. Takie tam roz­my­śla­nia. ;-(

Skar­ży­py­tu­ję – kli­kam za wizję i nie­oczy­wi­stość hi­sto­rii (od­wró­ce­nie prze­bie­gu zda­rzeń).

 

Fot. A.Wajrak. Rzad­ki ga­tu­nek mchu na osice. Znaj­dzie­my go w Pusz­czy. Mie­che­ra pie­rza­sta. Z po­zo­ru taka sama jak ty­sią­ce in­nych, a jed­nak… Na­ra­żo­na na wy­gi­nię­cie (lista ga­tun­ków pol­ska, czer­wo­na i eu­ro­pej­ska), jej obec­ność świad­czy o cią­gło­ści lasu, w miarę na­tu­ral­ne­go.

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Nie­ty­po­we ze­sta­wie­nie ele­men­tu fan­ta­stycz­ne­go z te­ma­tem. Bo co niby duchy mają do lasu? Przez to tro­chę ten las wy­da­je się wci­śnię­ty na siłę, ale niech się tym jurki mar­twią.

Bo­ha­ter wy­jąt­ko­wo by­stry, skoro przez tyle lat się nie zo­rien­to­wał, że ani się nie goli (nie spoj­rzał w lu­ster­ko), ani nie ma brody po pas. I żad­nej wi­try­ny, żad­nej ka­łu­ży, żad­nej szyby w au­to­bu­sie przez kil­ka­dzie­siąt lat?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Asy­lum,

ro­zu­miem przed­sta­wio­ne tek­sto­wi za­rzu­ty. Zma­ga­nia z li­mi­tem nie były łatwe, nie ukry­wam. ;) Lipę wy­bra­łem w za­sa­dzie przez przy­pa­dek – mam do tego ga­tun­ku jakiś sen­ty­ment. Oczy­wi­ście wszyst­kie za­rzu­ty biorę na klatę. W nie­któ­rych miej­scach nieco prze­kom­bi­no­wa­łem z cza­sa­mi albo cze­goś nie do­pa­trzy­łem. Dzię­ki za uwagi i klika! :) 

 

Fin­kla,

las nie gra tutaj pierw­szych skrzy­piec, ale z tego, co wy­czy­ta­łem w re­gu­la­mi­nie kon­kur­su, to wcale nie musi. Wizja za­drze­wio­ne­go i za­krza­czo­ne­go świa­ta wy­ni­ka przede wszyst­kim z drze­wa przy gro­bie i wy­obra­żeń bo­ha­te­ra na temat tego, co sta­nie się z na­tu­rą po za­gła­dzie wy­ci­na­czy drzew. 

Broda nie­ste­ty zo­sta­ła ścię­ta przez limit. ;) “Od­młod­nie­nie” bo­ha­te­ra nie na­stę­pu­je je­dy­nie przez spoj­rze­nie w lu­stro, a przez uświa­do­mie­nie sobie, że sta­rze­nie in­du­ko­wał sam w swo­jej gło­wie, bo uzna­wał to za na­tu­ral­ny bieg rze­czy.

W każ­dym razie dzię­ki za lek­tu­rę i ko­men­tarz!

Każdy prze­kom­bi­no­wu­je, Cru­cis, nor­mal­ka. ;-)

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Prze­czy­ta­łem, bar­dzo przy­jem­na lek­tu­ra, a za­koń­cze­nie tro­chę po­nu­re, ale to jest za­le­ta tego opo­wia­da­nia. Wpa­dłeś na spryt­ny po­mysł z (po­zor­ną) za­mia­ną ról ży­wi-du­chy.

Nie do­strze­głem błę­dów ani li­te­ró­wek. Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie.

Za­po­mnia­łem na­pi­sać w po­przed­nim ko­men­ta­rzu, więc piszę teraz:

opo­wia­da­nie świet­ne, więc zgła­szam punkt do bi­blio­te­ki.

 

Po­zdra­wiam! Ge­eogr­ra­af

Dzię­ki, Geo­gra­fie, cie­szę się, że od­na­la­złeś przy­jem­ność w czy­ta­niu. :) 

Cześć. Przy­szedł Outta i bę­dzie mu­siał robić za tego złego, ehh…

 

Za­cznij­my może od tego, że masz do pod­szli­fo­wa­niu warsz­tat, bo choć jest cał­kiem do­brze, to zda­rza­ją Ci się dziw­ne zlep­ki i kiksy ję­zy­ko­we, które wy­bi­ja­ły mnie z rytmu. Ja­kieś nad­mia­ro­we in­for­ma­cje, zu­peł­nie nie­po­trzeb­ne, na przy­kład: "włosy sta­nę­ły mi dęba na całym ciele". Po co do­okre­ślać, że na całym ciele, to ni­cze­go nie mówi, a ge­ne­ru­je ko­lej­ne znaki, za­trzy­mu­je, bo tekst nie pły­nie tak, jak po­wi­nien. 

Po­czą­tek to za­ry­so­wa­nie oto­cze­nia, nie­ste­ty in­fo­dum­po­we. W tym miej­scu sko­ja­rzył mi się ten Twój tekst z "Po­la­ro­ida­mi z za­gła­dy" Pa­liń­skie­go, jed­nak już chwi­lę póź­niej prze­sze­dłeś do cze­goś, co na myśl przy­wio­dło mi "We­dług łotra" Sner­ga-Wi­śniew­skie­go. Oba sko­ja­rze­nia jak naj­bar­dziej na plus, bo to świet­ne książ­ki, ale jed­no­cze­śnie, przez te sko­ja­rze­nia wła­śnie, od razu do­my­śli­łem się, że naj­praw­do­po­dob­niej to bo­ha­ter umarł i tak dalej od­bie­ra­łem Twoje opo­wia­da­nie. Za­sko­cze­nia więc nie było, ale to nic złego, go­rzej, że nasz bo­ha­ter nie ogar­nął przez tak wiele lat, że to on jest mar­twy. Strasz­nie to wy­god­ne dla koń­co­we­go mo­ty­wu. Tłu­ma­czysz też gdzieś po dro­dze, że nie od­wie­dzał ro­dzin­nych stron ani swo­je­go miesz­ka­nia, bo nie mógł­by znieść tego wi­do­ku, a to też znów wy­god­ne dla za­koń­cze­nia, tłu­ma­czy bo­ha­te­ra, ase­ku­ru­je go wcze­śniej w tek­ście, uspra­wie­dli­wia pewne za­ło­że­nia fa­bu­lar­ne, gdyby po­ja­wi­ły się za­rzu­ty. To bar­dzo dobre i wy­god­ne roz­wią­za­nie, jed­nak nie można prze­sa­dzać – sam nie­daw­no po­peł­ni­łem taki tekst, w któ­rym zro­bi­łem to, co widzę tutaj, i będę tamto opo­wia­da­nie po­pra­wiał. 

Za­in­try­go­wa­ła mnie po­stać dziew­czy­ny, bo bio­rąc od po­cząt­ku po­dej­rze­nie, że to bo­ha­ter jest mar­twy, chcia­łem wie­dzieć, jak to roz­wią­żesz. I zro­bi­łeś to w spo­sób cał­kiem fajny, za­ska­ku­ją­cy, jed­nak za­bra­kło mi tutaj ja­kiejś faj­nej re­flek­sji i cze­goś, co po­zwo­li­ło­by mi zbu­do­wać sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cą in­ter­pre­ta­cję i teo­rię dla­cze­go aku­rat on i ona, i las, i lipa. 

Re­asu­mu­jąc, tutaj jest po­mysł, tylko coś go przy­du­si­ło, nie po­zwo­li­ło uwia­ry­god­nić pew­nych za­cho­wać, nie­któ­rych mo­ty­wów. Może to pro­blem li­mi­tu, nie wiem, zo­sta­wiam to Two­jej oce­nie. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie :) 

Q

Known some call is air am

Cześć, Outta. 

Zga­dzam się w za­sa­dzie z tym co na­pi­sa­łeś. Takie nie­po­trzeb­ne do­okre­śle­nia to rzecz, z którą tro­chę się muszę zma­gać we wła­snym pi­sa­niu. ;) Wła­śnie skra­cam jedno stare opko na kon­kurs z li­mi­tem 36k zzs, a opo­wia­da­nie miało pier­wot­nie 46k… Po przej­rze­niu rap­tem czte­rech stron spa­dło do 40k. Ale cóż, naj­wy­raź­niej muszę wciąż z tym wal­czyć, w czym nieco po­mógł limit w ni­niej­szym kon­kur­sie – cho­ciaż, jak wy­ni­ka z Two­ich słów, jesz­cze ka­wa­łek drogi do przej­ścia przede mną. ;) 

Co do li­mi­tu: fakt, można by tutaj coś po­dzia­łać z wąt­kiem dziew­czy­ny, co mo­gło­by nieco ubo­ga­cić i dać prze­strzeń na cie­kaw­sze roz­wią­za­nia – nie­ste­ty w tej kwe­stii trud­no bę­dzie co­kol­wiek zro­bić, póki limit wisi nad głową. Po­wie­ści, które przy­wo­ła­łeś, nie­ste­ty nie czy­ta­łem, więc trud­no mi się od­nieść. 

Nie wy­da­je mi się, żebyś robił tutaj za tego złego – sen­sow­na kry­ty­ka, a tak od­bie­ram Twój ko­men­tarz, może je­dy­nie pomóc, za­rów­no tek­sto­wi i au­to­ro­wi, więc pięk­nie dzię­ku­ję. Przej­rzę opo­wia­da­nie i prze­my­ślę to, co na­pi­sa­łeś. Nie ma w końcu innej drogi, niż wy­ma­gać od sie­bie za każ­dym razem tro­chę wię­cej. ;)

Po­zdro­wie­nia!

 

Wła­śnie skra­cam jedno stare opko na kon­kurs z li­mi­tem 36k zzs, a opo­wia­da­nie miało pier­wot­nie 46k… Po przej­rze­niu rap­tem czte­rech stron spa­dło do 40k.

Been there, done that ;) Kie­dyś nawet ska­so­wa­łem cały tekst i na­pi­sa­łem od nowa, zo­sta­wia­jąc je­dy­nie głów­ny motyw, bo mnie na becie oidrin i Asy­lum tak prze­cze­sa­ły, że in­ne­go wyj­ścia nie było :)

 

Cie­szę się, że nie wzią­łeś mo­je­go ko­men­ta­rza do sie­bie, bo moją in­ten­cją nie jest kry­ty­ko­wa­nie, ale uczci­we przed­sta­wie­nie au­to­ro­wi wra­żeń, które przy­nio­sła mi lek­tu­ra.

Po­zdra­wiam i życzę wy­trwa­ło­ści w szli­fo­wa­niu :)

Q

Known some call is air am

Za­sta­na­wiam się, czy to na pewno opo­wia­da­nie o lesie, czy ra­czej o sa­mot­no­ści i tę­sk­no­cie. Las, jeśli do­brze zro­zu­mia­łam, jest wi­dzia­ny tylko przez bo­ha­te­ra i Laurę, więc to las z za­świa­tów. No i zdu­mie­wa mnie, że bo­ha­ter przez te wszyst­kie lata nie do­ciekł, co się z nim stało…

 

Do­strze­głem ją je­dy­nie przez to, że omi­nę­ła… → Do­strze­głem ją je­dy­nie dla­te­go, że omi­nę­ła

 

Po­trze­bu­ję stąd wy­je­chać. → Muszę stąd wy­je­chać.

 

Opo­wie­dzie­li­śmy sobie całe życia po­śmiert­ne i przed­śmiert­ne.Opo­wie­dzie­li­śmy sobie całe życie po­śmiert­ne i przed­śmiert­ne.

Życie nie ma licz­by mno­giej.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Za­sta­na­wiam się, czy to na pewno opo­wia­da­nie o lesie, czy ra­czej o sa­mot­no­ści i tę­sk­no­cie.

Las gra tutaj ra­czej dru­go­rzęd­ną rolę, zga­dzam się. :) Dzię­ki za lek­tu­rę i ła­pan­kę!

Bar­dzo pro­szę, Cru­ci­sie. Miło mi, że mo­głam się przy­dać. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej Cru­cis !!!!

 

Po­do­ba­ło mi się to opo­wia­da­nie. Ale przy­znam się szcze­rze i bez bicia, że tro­chę się po­gu­bi­łem. Cie­ka­wy je­stem jak inne ko­men­ta­rze.

 

Po­zdra­wiam!!! 

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Cześć, da­wi­di­q150,

 

dzię­ki za lek­tu­rę. Mo­głem tro­chę nie­chcą­cy za­mie­szać. :) 

 

Po­zdro­wie­nia!

 

Po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ki, Anet, miło, że zaj­rza­łaś. :) 

Co mogę po­wie­dzieć o samym opo­wia­da­niu… Po­wiem tak, choć forma nie wcią­gnę­ła mnie zbyt mocno, to bar­dzo spodo­bał mi się po­mysł, motyw prze­wod­ni, tutaj jako swego ro­dza­ju „bu­du­lec” świa­ta ży­ją­cych po życiu. Po­dej­rze­wam, ze gdyby do­pra­co­wać bo­ha­te­rów, można by z tego cał­kiem sporo zro­bić. Plus zde­cy­do­wa­nie warto by było tak prze­kształ­cić fa­bu­łę, żeby jed­nak czy­tel­nik zbyt szyb­ko się nie do­my­ślał tego, że to głów­ny bo­ha­ter jest du­chem (ak­tu­al­nie to dość in­tu­icyj­ne).

 

"Dni były dłu­gie, a lata mi­ja­ły szyb­ko"

– ktoś tu Nocny/Dzien­ny Pa­trol czy­tał ;-)

 

 

Cie­ka­wa opo­wieść grozy z nutą ro­man­su, dość do­brze wy­pa­da tu po­szar­pa­na nar­ra­cja i stop­nio­we od­kry­wa­nie kart (choć wy­ja­śnie­nie wątku lasu pod ko­niec odro­bi­nę zbyt do­słow­ne). Twi­stu co do toż­sa­mo­ści głów­ne­go bo­ha­te­ra można się wcze­śniej do­my­ślić, ale mimo to nie prze­sta­jesz zwo­dzić czy­tel­ni­ka, pod­su­wa­jąc różne sprzecz­ne wska­zów­ki. Można by się przy­cze­pić do pew­nych nie­spój­no­ści – przez długi czas „zjawy” żyją w mie­ście, jakby nic się nie zmie­ni­ło, a jed­no­cze­śnie Kra­ków za­ra­sta las. Trud­no w to fak­tycz­nie uwie­rzyć bez bar­dziej na­ma­cal­nych opi­sów. Nieco mie­sza­ne uczu­cia mam też do stro­ny ję­zy­ko­wej, nar­ra­cja bywa tro­chę prze­ga­da­na, jak na opo­wia­da­nie grozy mo­men­ta­mi za dużo tu do­po­wie­dzeń, zda­rza­ją się pewne nie­zręcz­no­ści sty­li­stycz­ne. Biorę przy tym po­praw­kę na to, że spe­cja­li­zu­jesz się w SF, a tym razem tro­chę eks­pe­ry­men­tu­jesz.

Uję­cie te­ma­tu kon­kur­so­we­go cał­kiem ory­gi­nal­ne, ład­nie wy­brzmie­wa pod ko­niec, kiedy bo­ha­ter uświa­da­mia sobie praw­dę, a wid­mo­we drze­wa zni­ka­ją. Za­in­try­go­wał mnie wątek lipy łą­czą­cej oba świa­ty; szko­da, że nie zo­stał bar­dziej roz­wi­nię­ty, bo wy­czu­wam tu fajny mi­to­lo­gicz­no-ba­śnio­wy po­ten­cjał.  

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

wilk-zi­mo­wy

 

dzię­ki za lek­tu­rę i ko­men­tarz. Nie­ste­ty limit 1000 zna­ków oka­zał się być dla mnie nieco mor­der­czy. Zga­dzam się, że bo­ha­te­ro­wie mo­gli­by być le­piej do­pra­co­wa­ni. 

 

Aku­rat przy­wo­ła­ny cytat pod­wę­dzi­łem skądś in­dziej, ale nie pa­mię­tam skąd. :D 

 

black_ca­pe

 

miło, że tu zaj­rza­łaś. :D Po cza­sie i dzię­ki ko­men­ta­rzom widzę, że można by tutaj jesz­cze nadać wielu szli­fów. Na na­ma­cal­ne opisy nie­ste­ty nie star­czy­ło miej­sca, bo­ha­te­rów trze­ba było przed­sta­wić szyb­ko. Przy­da­ło­by się wię­cej niż ty­siąc słów. ;) W każ­dym razie dzię­ki za opi­nię i ko­men­tarz!

 

Nie­ste­ty limit 1000 zna­ków oka­zał się być dla mnie nieco mor­der­czy.

Nie za­wsze roz­pi­sy­wa­nie się po­pra­wia efekt. Cza­sem to kwe­stia wpla­ta­nia róż­nych słów i sfor­mu­ło­wań :)

 

Nowa Fantastyka