- Opowiadanie: Moon - Cień

Cień

Cześć,

To mój pierw­szy raz tutaj, bądź­cie pro­szę wy­ro­zu­mia­li i de­li­kat­ni dla no­wi­cjusz­ki. :)
Jeśli mogę coś po­pra­wić daj­cie znać. 
Do­brej lek­tu­ry!



Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Ob­cość” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl
Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Otwar­te Klat­ki: https://otwarteklatki.pl

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Cień

 

 

Gra­ni­ca mię­dzy moim świa­tem a wa­szym jest ledwo do­strze­gal­na. Na pierw­szy rzut oka wy­da­wać by się nawet mogło, że oba te świa­ty są czę­ścią tej samej ca­ło­ści i funk­cjo­nu­ją koło sie­bie w cał­ko­wi­tej har­mo­nii. Nic bar­dziej myl­ne­go. Każ­de­go dnia, w to­tal­nej ciszy wie­lo­krot­nie zde­rza­ją się ze sobą, choć nikt z was nie zwra­ca na to uwagi.

W środ­ku dnia, na każ­dym rogu ulicy toczą się mil­czą­ce bitwy o skraw­ki lądu, wody czy po­wie­trza. Ktoś wy­gry­wa walkę i zaj­mu­je ka­wa­łek prze­strze­ni, by w ko­lej­nej go­dzi­nie stra­cić go na rzecz prze­ciw­ni­ka. Cza­sem wy­gra­ny frag­ment jest wiel­ko­ści kil­ku­na­sto­pię­tro­we­go bu­dyn­ku, innym razem ma roz­miar ma­łe­go li­ścia. Przy­bie­ra różną formę i od­cień za­leż­nie od pory roku, dnia czy fi­zycz­nych cech rze­czy, któ­rych do­ty­czy.

 

Na pewno już kie­dyś sły­sza­łeś o tej woj­nie. To bar­dzo stara wojna mię­dzy świa­tłem a mro­kiem, trwa­ją­ca nie­prze­rwa­nie setki ty­się­cy lat. Mię­dzy ludź­mi ży­ją­cy­mi w pro­mie­niach słoń­ca, a cie­nia­mi to­czą­cy­mi żywot w ciem­no­ści. Ja też, czy tego chcia­łem, czy nie, sta­łem się jej czę­ścią. W dniu, gdy w świe­cie świa­tła po­ja­wił się on, po ciem­niej­szej stro­nie gra­ni­cy po­wsta­łem ja – Cień. Gdy z po­mro­ków łona matki wy­cią­gnę­li nowo na­ro­dzo­ne­go Czło­wie­ka, mnie stwo­rzy­ło pierw­sze świa­tło pa­da­ją­ce na jego ciało. Od tam­tej pory zo­sta­li­śmy ze sobą nie­ro­ze­rwal­nie po­łą­cze­ni.

 

Pa­mię­tam, że gdy Czło­wiek był mały, na­zy­wał mnie swoim przy­ja­cie­lem. Mówił do mnie jak do rów­ne­go sobie i pła­kał za każ­dym razem, gdy zni­ka­łem pod po­wierzch­nią jego stóp. Gdy kładł się spać, pro­sił mamę, by zo­sta­wi­ła włą­czo­ne świa­tło. Nie dla­te­go, że bał się ciem­no­ści, po pro­stu nie chciał, bym roz­pły­nął się w od­cie­niach nocy, tra­cąc kształt jego dłoni i głowy. Byłem więc z nim, gdy za­sy­piał, szedł na spa­cer z ro­dzi­ca­mi i wcho­dził na dra­bin­ki. A także wtedy, kiedy po­szedł do szko­ły śred­niej i ca­ło­wał się z dziew­czy­ną. Byłem z nim za­wsze. Także teraz, z tą róż­ni­cą, że do­ro­sły Czło­wiek nie zwra­cał już na mnie uwagi. Igno­ro­wał mnie, cho­ciaż wie­dział, że ist­nie­ję i to­wa­rzy­szę mu w każ­dej chwi­li, nawet wtedy, gdy mnie nie widzi. Prze­sta­łem być jego przy­ja­cie­lem, zo­sta­łem zwy­kłym nie­wol­ni­kiem. Jak mi­lio­ny in­nych cieni przy­wią­za­nych do ludz­kich ist­nień, bez imie­nia i wol­nej woli. Siłą wy­dar­tych ze świa­ta mroku, ślepo wy­ko­nu­ją­cych każdy gest swo­je­go pana.

 

Sto­pio­ny z jego cia­łem, byłem świad­kiem, gdy po­ma­gał star­szej pani przejść przez ulicę oraz w mo­men­cie, gdy wcze­snym ran­kiem sma­żył dla swo­ich dzie­ci na­le­śni­ki. A także wtedy, gdy oświe­tlo­ny nie­bie­skim świa­tłem mo­ni­to­ra kom­pu­te­ro­we­go scho­dził w głę­bi­ny dark webu. Po­zna­łem go. Wie­dzia­łem o nim wszyst­ko, a zwłasz­cza to, że ma w sobie mrok dużo więk­szy niż mój, choć ze wszyst­kich sił pró­bu­je go ukryć.

 

Tego po­po­łu­dnia znów pa­trzy­łem na mo­je­go pana z po­zio­mu chod­ni­ka, gdy on roz­ma­wiał z na­po­tka­nym zna­jo­mym o rze­czach zu­peł­nie nie­istot­nych. W samym cen­trum mia­sta, nie  zwra­ca­jąc uwagi na prze­cho­dzą­cych ludzi, hałas i uno­szą­cy się smog, stał w peł­nym słoń­cu. Jakby pró­bo­wał ogrzać swoje wnę­trze, udo­wod­nić, że na­le­ży do świa­ta ludzi. Wi­dzia­łem, jak skóra na jego ra­mio­nach przy­bie­ra lekko za­ró­żo­wio­ną barwę, a pot spły­wa mu wąską struż­ką po karku. Mru­żył oczy w akcie obron­nym przed zbyt dużą ilo­ścią świa­tła wpa­da­ją­cą do jego źre­ni­cy. Upar­cie wal­czył ze sobą, by po­zo­stać w świe­tle dnia. Wie­dział, że wraz z nim je­stem tam też ja.

 

A ja le­ża­łem pod nim, po­łą­czo­ny z chro­po­wa­tą po­wierzch­nią jego pięt, czu­jąc, jak pro­mie­nie sło­necz­ne na­grze­wa­ją czar­ną po­wierzch­nię as­fal­tu, którą obej­mu­ję. Pa­rzy­ły, wże­ra­jąc się we mnie coraz głę­biej. Ból roz­le­wał się ni­czym smoła na kształt jego ciała, paląc wszyst­kie skraw­ki mo­je­go wą­tłe­go bytu.

 

Gdyby zro­bił wtedy tylko dwa kroki w lewo… sta­nął w cie­niu bu­dyn­ku. Mógł­bym w trak­cie roz­mo­wy uwol­nić się od niego, od­po­cząć i roz­pły­nąć w chłod­nym pół­mro­ku. Wró­cić na chwi­lę do swo­je­go świa­ta, który nie­prze­rwa­nie na­wo­ły­wał mnie, jak wil­cza matka przy­wo­łu­je za­gu­bio­ne szcze­nię. W ciem­nej ulicz­ce mię­dzy bu­dyn­ka­mi wi­dzia­łem swoją kra­inę – mrocz­ną i pięk­ną. Była na wy­cią­gnie­cie ręki, ale nie­osią­gal­na.

 

On jed­nak trzy­mał mnie przy sobie. W peł­nym świe­tle, z pre­me­dy­ta­cją wy­sta­wia­jąc na cier­pie­nie. Pa­trzy­łem w błę­kit­ne niebo i pro­si­łem w my­ślach o choć­by naj­mniej­szą chmu­rę. Li­czy­łem czas, jaki po­trzeb­ny był, aby cień bu­dyn­ku wraz z ru­chem słoń­ca prze­su­nął się bli­żej mnie. Se­kun­dy zmie­nia­ły się w mi­nu­ty, a te mia­łem wra­że­nie trwa­ły całą wiecz­ność. Trzy­dzie­ści, może trzy­dzie­ści pięć cen­ty­me­trów dzie­li­ło mnie od kra­iny cieni, a wtedy on za­koń­czył roz­mo­wę, po­że­gnał się i po­cią­gnął mnie za sobą wzdłuż naj­bar­dziej sło­necz­nej czę­ści mia­sta. Rzu­cał mną po ścia­nach bu­dyn­ków, by za chwi­lę znów spro­wa­dzić do po­zio­mu ulicy. Płyty chod­ni­ko­we zdzie­ra­ły mi plecy, a czerń mo­je­go ciała mie­sza­ła się z ulicz­nym ku­rzem. W nie­mym krzy­ku bła­ga­łem go o li­tość. Czło­wiek po­zo­stał nie­wzru­szo­ny, dla niego li­czy­ło się tylko jego je­ste­stwo.

 

Mi­ja­łem inne cie­nie, mil­czą­ce i bier­ne. Po­po­łu­dnie wy­dłu­ża­ło nasze kształ­ty, spra­wia­jąc, że sta­wa­li­śmy się więk­si niż lu­dzie, do któ­rych zo­sta­li­śmy przy­spa­wa­ni. Cze­ka­li­śmy. Jesz­cze go­dzi­na lub dwie dzie­li­ła nas od wie­czo­ru, pod­czas któ­re­go sta­nie­my się sil­niej­si. Po nim przyj­dzie noc, mrok otuli nas swoim chło­dem i przy­po­mni, że ist­nie­je świat, w któ­rym nie je­ste­śmy sami.

 

I wresz­cie nad­cho­dzi ten czas. Na kilka go­dzin wy­łą­czy­li­ście świa­tła i za­mknę­li­ście oczy, nie­świa­do­mie wcho­dząc do na­sze­go kró­le­stwa.

 

Sie­dzia­łem teraz w sy­pial­ni Czło­wie­ka, w jego ulu­bio­nym fo­te­lu w cał­ko­wi­tej ciem­no­ści. Ob­ser­wo­wa­łem, jak z każ­dym od­de­chem wcią­ga ota­cza­ją­cą go czerń w głąb sa­me­go sie­bie, nie zda­jąc sobie spra­wy, że trafi ona do każ­dej ko­mór­ki jego ciała. Kiedy on nie­spo­koj­nie prze­wra­cał się z boku na bok, drżąc mimo dusz­ne­go let­nie­go po­wie­trza, ja pod­sy­ca­łem strach, który mięk­ko osia­dał w jego umy­śle. Two­rzy­łem w jego gło­wie naj­gor­sze sce­na­riu­sze i kosz­ma­ry. Pro­wa­dzi­łem go nie­wi­docz­nym kro­kiem przez te same ulice mia­sta, które teraz wy­peł­nia­ła przy­jem­na czerń. Na dłu­gość nocy sta­łem się jego panem, msz­cząc się za każdą mi­nu­tę wy­peł­nio­ną cier­pie­niem.

 

Re­ge­ne­ro­wa­łem swoje ciało, z ulgą roz­le­wa­jąc się w mroku, i roz­ko­szo­wa­łem się myślą, że pew­ne­go dnia zga­śnie słoń­ce, a wraz z nim życie każ­de­go ży­we­go stwo­rze­nia na ziemi. Wszyst­ko wróci do po­cząt­ku. Za­pa­nu­je ogłu­sza­ją­ca cisza, a ciem­ność po­chło­nie to, co do tej pory na­le­ża­ło do wa­szej rze­czy­wi­sto­ści. Byłem pewny, że nasz świat osta­tecz­nie zwy­cię­ży i strą­ci was w ot­chłań za­po­mnie­nia. 

Koniec

Komentarze

O, bar­dzo fajny po­mysł. Po­do­ba mi się, jak ogry­wasz kon­cep­cyj­nie dość na pozór oczy­wi­sty kon­cept świa­tła i cie­nia, wy­cią­ga­jąc z niego nowe i wcale nie cał­kiem oczy­wi­ste po­my­sły fa­bu­lar­ne. Spo­sób opi­sa­nia cie­nia, wy­ko­rzy­sta­nia w barw­ny i pla­stycz­ny, opi­so­wy spo­sób tego, że leży on u stóp, że czło­wiek go rzuca, świad­czy o spo­rej ję­zy­ko­wej i li­te­rac­kiej wraż­li­wo­ści, jest twór­czy i po­my­sło­wy. Do­pra­wiasz to nie­no­wym, ale do­brze tu pa­su­ją­cym kon­tra­stem – gdzie czło­wiek ży­ją­cy na pozór w świe­tle nosi w sobie sporo ciem­no­ści.

Fa­bu­ły tu nie­wie­le, bo to ra­czej scen­ka, ale spo­sób uję­cia pa­su­je IMHO do te­ma­ty­ki i po­my­słu. Udany tekst, bar­dzo do­brze wró­żą­cy na przy­szłość.

 

Drob­na po­praw­ka

Dark Web’u → dark webu

ninedin.home.blog

Zga­dzam się z ni­ne­din, że po­mysł cie­ka­wy, temat niby okle­pa­ny, a jed­nak okle­pu­jesz go na nowo :) Jed­no­cze­śnie cze­goś mi tu bra­ku­je. Może pu­en­ty? Bo jak­kol­wiek na­pi­sa­ne bar­dzo spraw­nie i czy­ta­ło się do­brze, to na dłu­żej w pa­mię­ci nie zo­sta­nie.

Szcze­gól­nie spodo­bał mi się ten frag­ment:

Rzu­cał mną po ścia­nach bu­dyn­ków, by za chwi­lę znów spro­wa­dzić do po­zio­mu ulicy. Płyty chod­ni­ko­we zdzie­ra­ły mi plecy, a czerń mo­je­go ciała mie­sza­ła się z ulicz­nym ku­rzem.

Jedna drob­na uster­ka, która rzu­ci­ła mi się w oczy:

nikt z was nie zwra­ca na to uwagę.

Uwagi.

 

Ko­smos to ba­zgra­ni­na byle ja­kich wie­lo­krop­ków!

Szcze­rze nie spodo­ba­ło mi się. Po­mysł jak naj­bar­dziej cie­ka­wy, poza tym faj­nie na­pi­sa­ne prze­my­śle­nia ty­tu­ło­we­go cie­nia jak naj­bar­dziej na plus. Pro­blem w tym, że bar­dzo mało tu akcji przez co w po­ło­wie zro­bi­ło się nudno. Li­czy­łem, że po krót­kim wstę­pie, przed­sta­wisz jakąś hi­sto­rię z cie­niem w roli głów­nej a to po pro­stu tro­chę prze­my­śleń i opis tego co robił da­ne­go dnia. Jak na­pi­sa­ła ni­ne­din to bar­dziej scen­ka niż tekst fa­bu­lar­ny. 

Mimo to jest po­ten­cjał na roz­wi­nię­cie tego po­my­słu w coś znacz­nie lep­sze­go

Hej 

Ten cień to taki nie miły jest :) A tak na po­waż­nie fajne opo­wia­da­nie bar­dzo mi się po­do­ba­ło. W cie­niu jest coś nie­po­ko­ją­ce­go po­ja­wia się nagle zni­kąd nie­pro­szo­ny i lezie za nami. I pew­nie ktoś bar­dziej uczo­ny niż ja by mi opo­wie­dział o ja­kimś za­gad­nie­nie z opty­ki, tłu­ma­czą­cym całe zja­wi­sko. Ale chyba wolę Twoją wer­sje Moon :)

 

Po­zdra­wiam 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Hej,

 

widzę, że to Twój de­biut na por­ta­lu i jako taki bar­dzo udany. Cie­ka­we po­dej­ście do te­ma­tu, ładny, pla­stycz­ny język i cał­kiem spraw­nie na­pi­sa­na ca­łość. Kilka razy się po­tknę­łam na drob­nych uster­kach, ale w ogól­nym roz­ra­chun­ku nie prze­szka­dza­ło to w czy­ta­niu :) 

 

 

Bar­dzo fajne i cał­kiem no­wa­tor­skie.

Świet­ny de­biut na por­ta­lu!

 

Ale żeby za słod­ko nie było:

– “nie zwra­ca na to uwagę” – uwagi;

– “po­mro­ków łona matki” – to brzmi… dziw­nie i z lekka hor­ro­ro­wo; zmie­nił­byml

– “na mo­je­go pana” – cień ma pana? może ra­czej “wła­ści­cie­la”?;

– “świa­tła wpa­da­ją­cą do jego ro­gów­ki” – do ro­gów­ki do świa­tło nie wpada; do źre­ni­cy albo po pro­stu – do oka.

 

Się mi po­do­ba­ło zna­czy :)!

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Witaj.

Bar­dzo udany de­biut, tekst jest prze­cie­ka­wy, ser­decz­nie gra­tu­lu­ję. :)

Dobry po­mysł, mrocz­ny kli­mat, taki tro­chę mi­ni-hor­ror z za­po­wie­dzią nad­cho­dzą­cej zguby dla nas, ludzi. :)

 

Spra­wy tech­nicz­ne – su­ge­stie – do prze­my­śle­nia:

Każ­de­go dnia, w to­tal­nej ciszy wie­lo­krot­nie zde­rza­ją się ze sobą, choć nikt z was nie zwra­ca na to uwagę. – gra­ma­tycz­ny – uwagi

 

W środ­ku dnia, na każ­dym rogu ulicy toczą się mil­czą­ce bitwy o skraw­ki lądu, wody czy po­wie­trza. Ktoś wy­gry­wa bitwę i zaj­mu­je ów ka­wa­łek prze­strze­ni, by w ko­lej­nej go­dzi­nie stra­cić go na rzecz prze­ciw­ni­ka. – po­wtó­rze­nie

 

Przy­bie­ra różną formę i od­cień za­leż­nie od pory roku, dnia czy fi­zycz­nych cech rze­czy, któ­rych do­ty­czą. – czy tu nie po­win­no być „do­ty­czy”?

 

Mru­żył oczy w akcie obron­nym przed zbyt dużą ilo­ścią świa­tła wpa­da­ją­cą do jego ro­gów­ki. Upar­cie wal­czył ze sobą, by po­zo­stać w świe­tle dnia. – po­wtó­rze­nie

 

Wie­dział, że wraz z nim je­stem tam też ja. A ja le­ża­łem pod nim, po­łą­czo­ny z chro­po­wa­tą po­wierzch­nią jego pięt, czu­jąc, jak pro­mie­nie sło­necz­ne na­grze­wa­ją czar­ną po­wierzch­nię as­fal­tu, którą obej­mu­ję. – i tu

Pa­rzy­ły mnie, wże­ra­jąc się we mnie coraz głę­biej. – tutaj też

Była na wy­cią­gnie­cie ręki, a jed­nak nie­osią­gal­na. On jed­nak trzy­mał mnie przy sobie. – tutaj też

Se­kun­dy zmie­nia­ły się w mi­nu­ty, a te (prze­ci­nek?) mia­łem wra­że­nie (i tutaj?) trwa­ły całą wiecz­ność.

Trzy­dzie­ści, może trzy­dzie­ści pięć cen­ty­me­trów dzie­li­ło mnie od kra­iny cieni, a wtedy on za­koń­czył roz­mo­wę, po­że­gnał się i po­cią­gnął mnie za sobą wzdłuż naj­bar­dziej sło­necz­nej czę­ści mia­sta. – po­wtó­rze­nie

Po­zdra­wiam ser­decz­nie, klik. :)

Pe­cu­nia non olet

Zga­dzam się z po­przed­ni­ka­mi. Cie­ka­wy po­mysł i do­brze na­pi­sa­ne. Oby tak dalej :) I witaj na por­ta­lu :).

Cześć!

Ład­nie opi­sa­łaś ten cień, szko­da je­dy­nie, że fa­bu­ła nie jest moc­niej za­ry­so­wa­na. Za­cie­ka­wi­ło mnie, czy wszyst­kie te cie­nie tak cier­pią i nie lubią swo­ich “wła­ści­cie­li”. In­try­gu­ją­cy po­mysł.

Po­zdra­wiam!

Misię czy­ta­ło z za­cie­ka­wie­niem. Nie nu­dzi­ło się, Ładny de­biut, Pisz. :)

Dro­bia­zgi:

Przy­bie­ra różną formę i od­cień za­leż­nie od pory roku, dnia czy fi­zycz­nych cech rze­czy, któ­rych do­ty­czą.<– do­ty­czy

Czło­wiek nie zwra­cał już na mnie uwagi. Igno­ro­wał mnie, cho­ciaż wie­dział, że ist­nie­ję i to­wa­rzy­szę mu (+na)każ­dym kroku.<– Może le­piej: …i to­wa­rzy­szę mu co­dzien­nie, albo: …w każ­dej chwi­li, nawet wtedy, gdy mnie nie widzi.

Mo­żesz wno­sić su­ge­ro­wa­ne przez ko­men­tu­ją­cych zmia­ny edy­tu­jąc tekst, ale nie mu­sisz, to Twój tekst.

Ład­nie na­pi­sa­ny tekst. Po­mysł ze świa­tem cieni może nie nowy, ale po­da­ny w nowy spo­sób.

Ta dy­cho­to­mia świa­tła i cie­nia sko­ja­rzy­ła mi się ze świet­nym opo­wia­da­niem Jacka Lon­do­na o nie­wi­dzial­no­ści: Cień i błysk. Po­do­ba­ło mi się to wzra­sta­nie cie­nia wraz z czło­wie­kiem, roz­ma­wia­nie dziec­ka z cie­niem – to po­krew­ne wielu wie­rze­niom – w tym sło­wiań­skim – gdzie cień jest czymś wy­jąt­ko­wo waż­nym a nie­po­sza­no­wa­nie cie­nia wy­jąt­ko­wo groź­nym. Stąd obawa przed tym by cień był zdep­ta­ny, czy za­bru­dzo­ny – nie wiem, czy wie­dzia­łaś o ta­kich “za­bo­bo­nach” bę­dą­cych ja­ki­miś re­mi­ne­scen­cja­mi daw­nych wie­rzeń, czy po pro­stu to wy­czu­łaś – tak czy siak, ten Twój cień dla mnie ma taki po­smak tych­że cieni, które sza­no­wa­no i o które dbano – a teraz nagle, w sza­lo­nym ryt­mie współ­cze­sne­go świa­ta o tym za­po­mnia­no. A prze­cież utra­ce­nie cie­nia – rzecz naj­strasz­niej­sza, która mogła spo­tkać czło­wie­ka – było te­ma­tem nie­jed­nej bajki czy le­gen­dy (jak choć­by ta, że jeśli cie­nia nie od­zy­ska się przed ko­lej­nym no­wiem, to od­no­wio­ny przy nowym Księ­ży­cu cień, wolny i nie­za­leż­ny – przyj­dzie zabić swo­je­go pana i po­rwać jego duszę na strzę­py – jakże to bli­skie Two­je­go cie­nia, który drę­czy swego “wła­ści­cie­la” nocą).

Ogól­nie – po­do­ba­ło mi się. Jak za­uwa­żył Jo­hann Wol­fgang von Go­ethe „Gdzie świa­tło jest naj­ja­śniej­sze, cień jest naj­ciem­niej­szy“ – i od­wrot­nie – w Twoim opo­wia­da­niu jest sporo cie­nia, ale rzuca ono rów­nie wiele świa­tła – świa­tła na spra­wy, które dotąd lek­ce­wa­ży­li­śmy. Teraz chyba bar­dziej będę uwa­żał, gdzie swój cień rzu­cam ;-)

 

P.S.

oprócz ewen­tu­al­nych zmian tek­stu, warto i w do­brym tonie jest od­po­wia­dać na ko­men­ta­rze czy­tel­ni­ków :)

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Jimie,

 

oprócz ewen­tu­al­nych zmian tek­stu, warto i w do­brym tonie jest od­po­wia­dać na ko­men­ta­rze czy­tel­ni­ków :)

pew­nie au­tor­ka od­po­wie, jak znów bę­dzie ak­tyw­na :P z tego, co wi­dzia­łam, nie za­glą­da­ła tutaj od wczo­raj­sze­go po­po­łu­dnia, więc więk­szo­ści ko­men­ta­rzy pew­nie nawet jesz­cze nie prze­czy­ta­ła

Old­Gu­ard

Wolę wszyst­kim o tym przy­po­mi­nać, o czym sam na po­cząt­ku przy­go­dy z por­ta­lem nie wie­dzia­łem – bo tro­chę mi głu­pio, że do­pie­ro mu­sia­łem do­py­tać na SB, czy w ogóle wy­pa­da i na­le­ży na ko­men­ta­rze coś od­po­wia­dać (wy­da­wa­ło mi się, że nie… że jak już opko jest to już jest jak amen w pa­cie­rzu a dys­ku­sja z ko­men­tu­ją­cy­mi czy ja­ka­kol­wiek forma np. obro­ny tek­stu przez au­to­ra jest czymś nie­mi­le wi­dzia­nym, a nawet wręcz faux pas – wszak wszyst­ko co autor po­wie­dzieć miał prawo – po­wie­dział w swym dzie­le, a teraz niech mil­czy i zbie­ra cięgi, że taki w tym nie­tę­gi)…

Jeśli moje spo­strze­że­nie od­bie­rzesz jako przy­tyk, Moon – racz mi wy­ba­czyć, nie taka była ma in­ten­cja (a taka jak w aka­pi­cie po­wy­żej).

 

po­zdra­wiam,

 

Jim

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Hejka,

 

choć nikt z was nie zwra­ca na to uwagę.

Jeśli mamy prze­cze­nie, to rze­czow­nik jest od­mie­nia­ny w do­peł­nia­czu, a nie bier­ni­ku.

 

Ktoś wy­gry­wa bitwę i zaj­mu­je ów ka­wa­łek prze­strze­ni, by w ko­lej­nej go­dzi­nie stra­cić go na rzecz prze­ciw­ni­ka.

Ów, czyli jaki? Żaden kon­kret­ny skra­wek lądu nie zo­stał wcze­śniej wska­za­ny. Moim zda­niem ów jest nie­po­trzeb­ne.

 

Po­mysł fajny i nie­sza­blo­no­wy, bo kto by po­my­ślał, że Cie­nie mają uczu­cia i cier­pią? :)

Jed­nak mimo że je­stem fanką ory­gi­nal­nych i nie­tu­zin­ko­wych po­my­słów, opo­wieść jako ca­łość mnie nie prze­ko­na­ła. Przede wszyst­kim motyw Cie­nia jest dla mnie za słaby. Ogrzał się tro­chę na słoń­cu i już od razu pra­gnie ze­msty, śmier­ci Czło­wie­ka i wszyst­kich istot? Jak dla mnie to ab­sur­dal­na prze­sa­da.

Tak czy owak, wi­ta­my na Por­ta­lu i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie :)

 

Bez sztu­ki można prze­żyć, ale nie można żyć

Cześć,

 

Już je­stem i za­bie­ram się za czy­ta­nie ko­men­ta­rzy! Nie są­dzi­łam, że bę­dzie ich aż tyle. To sza­le­nie miłe z Wa­szej stro­ny, że zna­leź­li­ście czas by prze­czy­tać mój tu­tej­szy de­biut i na­pi­sać swoją opi­nie. heart

Do­ce­niam rów­nież zna­le­zio­ne i wy­punk­to­wa­ne błędy. W wol­nej chwi­li usią­dę i wpro­wa­dzę po­praw­ki do tek­stu. yes

 

Nie mam po­ję­cia w jaki spo­sób ozna­cza się po­szcze­gól­nych użyt­kow­ni­ków, więc na­pi­szę ręcz­nie.

 

ni­ne­din bar­dzo dzię­ku­ję za miłe słowa, do­brze, że to wła­śnie Twój ko­men­tarz był pierw­szy bo omal nie ze­mdla­łam jak zo­ba­czy­łam ilość wia­do­mo­ści zwrot­nych (spo­dzie­wa­łam się kry­ty­ki). Uff! 

 

min­de­na­mi­faj jak naj­bar­dziej ro­zu­miem, że bra­ko­wa­ło Ci pu­en­ty. W roz­sze­rzo­nej wer­sji w mojej gło­wie Cień mści się na swoim panu (co mo­gło­by sta­no­wić lep­sze za­koń­cze­nie), ale nie­ste­ty limit słów w tym kon­kur­sie jest bez­względ­ny. 

 

Storm Dzię­ki za kon­struk­tyw­ny ko­men­tarz. I ostat­nie słowa za­chę­ty. Może w przy­szło­ści roz­wi­nę ten po­mysł, dzię­ki czemu bę­dzie wię­cej prze­strze­ni na roz­wi­nię­cie dy­na­micz­nych scen.

 

“Mimo to jest po­ten­cjał na roz­wi­nię­cie tego po­my­słu w coś znacz­nie lep­sze­go.”

 

Bar­dja­skier, Sta­ruch, Mo­ni­que.M avei dzię­ku­ję za dobre słowa. Dla po­cząt­ku­ją­cej pi­sar­ki to na­praw­dę zna­czą­ce. Dzię­ki Wam i innym, por­tal fan­ta­sty­ka nie wy­da­je się być już tak strasz­ny jak my­śla­łam. 

 

Ko­ala­75 każda wzmian­ka o zna­le­zio­nym błę­dzie jest na wagę złota. smiley Oczy­wi­ście wszyst­kie prze­ana­li­zu­ję i wpro­wa­dzę te z któ­ry­mi się zga­dzam. Dzię­ku­ję za za­chę­tę do pi­sa­nia!

 

Jim Cóż za ko­men­tarz! Pra­wie tak długi jak mój tekst. ;) Bar­dzo dzię­ku­je! Tak jak pi­sa­ła niżej Old­Gu­ard od wczo­raj nie bylo mnie na por­ta­lu, ale nad­ra­biam! W żad­nym wy­pad­ku nie od­bie­ram tego jako przy­tyk, wręcz prze­ciw­nie, cie­szę się bo je­stem tu nowa i chęt­nie po­znam tu­tej­sze zwy­cza­je. 

 

”…to po­krew­ne wielu wie­rze­niom – w tym sło­wiań­skim – gdzie cień jest czymś wy­jąt­ko­wo waż­nym a nie­po­sza­no­wa­nie cie­nia wy­jąt­ko­wo groź­nym. Stąd obawa przed tym by cień był zdep­ta­ny, czy za­bru­dzo­ny – nie wiem, czy wie­dzia­łaś o ta­kich “za­bo­bo­nach” bę­dą­cych ja­ki­miś re­mi­ne­scen­cja­mi daw­nych wie­rzeń, czy po pro­stu to wy­czu­łaś..”

 

Szcze­rze mó­wiąc nie mia­łam po­ję­cia ani o Jacka Lon­do­na, ani tym bar­dziej o wie­rze­niach, ale jest to sza­le­nie in­try­gu­ją­ce! Je­dy­ną hi­sto­rię, którą ko­ja­rzę z cie­niem jest ta z Pio­tru­sia Pana. Chyba tam był motyw cie­nia, który “zbun­to­wał się” i od­cze­pił od swo­je­go wła­ści­cie­la. 

 

I mógł­byś pod­rzu­cić mi trosz­kę wię­cej o tych wie­rze­niach? Gdzie mogę o nich po­czy­tać? 

 

bruce ależ masz by­stre oko! Dzię­ku­ję za wszyst­kie zna­le­zio­ne po­tknię­cia, które tak czy­tel­nie za­zna­czy­łeś. Obie­cu­ję przyj­rzeć się każ­de­mu z nich. cool Wdzięcz­na je­stem także bar­dzo za dobre słowo.

 

Hol­ly­Hel­l91 w za­ło­że­niu tych nie­przy­jem­nych sy­tu­acji było na prze­strze­ni lat o wiele wię­cej. Może ta kon­kret­na scena prze­la­ła czarę go­ry­czy? Kra­ina cieni jest więk­sza i po­jem­niej­sza, ale nie zmie­ści­ła się w ilo­ści 1000 słów. ;) Może po­win­nam bar­dziej roz­wi­nąć to opo­wia­da­nie, wtedy wy­dźwięk wojny mię­dzy świa­tłe a cie­niem byłby mniej ab­sur­dal­ny.

Dzię­ku­ję, że zna­la­złaś czas by prze­czy­tać moje opo­wia­da­nie i za przy­wi­ta­nie. :)

 

Old­Gu­ard czy­ta­łam Twoje opo­wia­da­nie i po­wtó­rzę się, że jest świet­ne! To bar­dzo miłe co pi­szesz, jesz­cze dużo pracy przede mną ale Twoje słowa są mo­ty­wu­ją­ce. Dzię­ku­ję. 

 

Chyba ni­ko­go nie po­mi­nę­łam.

W razie czego po­sta­ram się od­pi­sy­wać bar­dziej na bie­żą­co.

By­li­ście nad­zwy­czaj mili i wy­ro­zu­mia­li! Thx! heart

w za­ło­że­niu tych nie­przy­jem­nych sy­tu­acji było na prze­strze­ni lat o wiele wię­cej. Może ta kon­kret­na scena prze­la­ła czarę go­ry­czy?

też potem o tym po­my­śla­łam

 

Kra­ina cieni jest więk­sza i po­jem­niej­sza, ale nie zmie­ści­ła się w ilo­ści 1000 słów. ;) Może po­win­nam bar­dziej roz­wi­nąć to opo­wia­da­nie, wtedy wy­dźwięk wojny mię­dzy świa­tłe a cie­niem byłby mniej ab­sur­dal­ny.

Znam ten ból.. Moje opo­wia­dan­ko też dużo na tym li­mi­cie stra­ci­ło. Co praw­da, była do wy­bo­ru jesz­cze ścież­ka B, gdzie limit słów był więk­szy, ale bar­dziej mi za­le­ża­ło na opu­bli­ko­wa­niu szor­ta na por­ta­lu.

 

Dzię­ku­ję, że zna­la­złaś czas by prze­czy­tać moje opo­wia­da­nie i za przy­wi­ta­nie. :)

De ple­żur is ol majn :)

Bez sztu­ki można prze­żyć, ale nie można żyć

Na szyb­ko zaj­rza­łem na swą "sło­wiań­ską półkę" ale ani u Brückne­ra, ani u Pełki,ani u Wój­cic­kie­go, ani nawet u re­kon­stru­ują­ce­go sło­wiań­skość Biał­czyń­skie­go – śladu po cie­niach nie zna­la­złem. Ani cie­nia śladu cie­nia. Może zbyt po­bież­nie szu­ka­łem? Po­dob­nie z „kla­sy­ków” – mil­czy o tym Słow­nik kul­tu­ry daw­nych Sło­wian, a z dzieł cał­kiem no­wych, prag­ma­tycz­nych „Sło­wiań­ska wiedź­ma” – też chyba o cie­niach nie wspo­mi­na. Mimo to, je­stem prze­ko­na­ny, że gdzieś o nich w kon­tek­ście Sło­wian czy­ta­łem, może jest to gdzieś w książ­kach, które tylko wy­po­ży­cza­łem – choć­by u Gieysz­to­ra (a może pa­mięć mi płata figle?) – nie wiem. Znak, że muszę od­świe­żyć te lek­tu­ry i tę półkę za­si­lić no­wy­mi pra­ca­mi, bo tam się zbyt­nio kurz zbie­ra.

Szpe­ra­jąc po necie na­tra­fi­łem na zda­nie, że „Ma­mu­ny po­tra­fi­ły za­brać do­pie­ro co uro­dzo­ne­mu dziec­ku cień, co spra­wia­ło że dziec­ko wy­ra­sta­ło na idio­tę lub sza­leń­ca.”

A także "Wą­pie­rza można też sku­tecz­nie od­stra­szyć wbi­ja­jąc nóż w jego cień"

nie­ste­ty stro­na satanorium.pl, z któ­rej po­cho­dzą cy­ta­ty nie po­da­je źró­deł, jed­nak to al­fa­be­tycz­ne ze­sta­wie­nie de­mo­nów, które tam wy­stę­pu­je, wi­dzia­łem gdzieś z pew­no­ścią i wy­da­je mi się, że treść nie od­bie­ga od pier­wo­wzo­ru – można więc za­ło­żyć, że cień był czymś waż­nym dla Sło­wia­ni­na – skoro jego kra­dzież spro­wa­dza­ła sza­leń­stwo.

Wiem. Bar­dzo roz­cza­ro­wu­ją­ce z tą moją ułom­ną pa­mię­cią – czy­ta­łem gdzieś coś trzy­dzie­ści lat temu i wy­da­je mi się, że będę pa­mię­tał gdzie, ehhh :(

Na osło­dę z mi­to­lo­gii egip­skiej – → link do wi­ki­pe­dii o Sheut, czyli cie­niu osoby ← 

Hmmm… Może to już czas by za­cząć brać ja­kieś ta­blet­ki na pa­mięć? :)

ni­ne­din pew­nie chęt­nie wzbo­ga­ci te moje ubo­gie wzmian­ki o jakiś ar­ty­kuł o cie­niach w życiu Rzy­mian :)

 

Cie­szę się, że je­steś z nami i że pi­szesz. Tu po­tra­fi być ostro w ko­men­ta­rzach, ale ogól­nie to nie je­ste­śmy wszy­scy aż tacy źli jak nas ma­lu­ją (przy­kła­do­wo ja je­stem o wiele gor­szy ;-) )

 

po­zdra­wiam,

 

Jim

 

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Cześć,

 

Bar­dzo dobry po­mysł i tekst nie­źle się czyta, zwłasz­cza od stro­ny ję­zy­ko­wej. Bar­dziej po­do­ba­ła mi się jed­nak pierw­sza część tego mo­no­lo­gu, czyli “spo­wie­dzi” cie­nia, kiedy mówił on o swo­ich re­la­cjach z wła­ści­cie­lem, o tym jak są nie­roz­łącz­ni. Potem nieco spa­dło tempo i tym samym moje za­an­ga­żo­wa­nie w opo­wia­da­nie, bo nie do końca ak­cep­tu­je ten bunt cie­nia, skoro po­wi­nien się on do wszyst­kie­go przy­zwy­cza­ić, a zwłasz­cza do słoń­ca. Spo­dzie­wa­łem się rów­nież ja­kie­goś ma­łe­go twi­sta na ko­niec, ale ro­zu­miem, że li­mi­ty kon­kur­so­we mocno ogra­ni­czy­ły moż­li­wo­ści.

 

Po­zdra­wiam.

Moon,

 

raz jesz­cze dzię­ku­ję za miłe słowa i cie­szę się, że opo­wia­da­nie przy­pa­dło do gustu heart Z chę­cią też prze­czy­tam Twoje ko­lej­ne tek­sty, bo po­ten­cjał masz na pewno spory, czego do­brym przy­kła­dem jest po­wyż­sze opko :)

Jim, 

 

Dzię­ku­ję za od­po­wiedź i próby zna­le­zie­nia in­for­ma­cji. W wol­nym cza­sie tro­chę po­grze­bie, może kie­dyś znaj­dę czas (sie­dzę teraz nad dłuż­szym pro­jek­tem) na roz­wi­nię­cie tego opo­wia­da­nia, a wtedy każdy trop jest dobry. 

 

Co do por­ta­lu fan­ta­sty­ki, za­ło­ży­łam tu konto z myślą o kon­kur­sie Za­po­mnia­nych Snów.

Inne moje tek­sty nie na­le­żą do ty­po­wej fan­ta­sty­ki. Za­wsze do­sta­wa­łam od­po­wiedź, że są “za mało fan­ta­stycz­ne”, ale też wcale nie za­le­ża­ło mi na tym by utwo­ry były mocno ga­tun­ko­we. Naj­czę­ściej są mie­szan­ką oby­cza­ju, weird fic­tion, sur­re­ali­zmu i dra­ma­tu, więc chyba tu nie pa­su­ję. ;)

 

Ale bar­dzo do­ce­niam, że zo­sta­łam tu tak miło przy­ję­ta. To jed­nak wy­jąt­ko­we miej­sce w pi­sar­skim świe­cie. <3

JPol­sky,

 

Nie chcia­łam za­nu­dzić na śmierć. ;) 

Ten limit słów jest okrut­ny, ale nie tłu­ma­czę się, bo innym udało się wci­snąć w niego wię­cej akcji. To kon­kret­na wska­zów­ka, na co mam zwró­cić więk­szą uwagę by roz­wi­jać swój warsz­tat. Dzię­ku­ję.

 

“…nie do końca ak­cep­tu­je ten bunt cie­nia, skoro po­wi­nien się on do wszyst­kie­go przy­zwy­cza­ić.”

 

Ro­zu­miem Twoje spo­strze­że­nie, po­zwo­lę sobie jed­nak na­kre­ślić to, co chcia­łam prze­ka­zać (a nie udało mi się za­wrzeć w tek­ście).

W mojej gło­wie Cień jest tro­chę sym­bo­lem nie­wol­ni­ka. Nie­wol­nik z za­ło­że­nia nie chce przy­zwy­cza­ić się do opre­syj­ne­go trak­to­wa­nia przez swo­je­go pana czy okrut­ne­go życia. Wła­śnie dla­te­go gdy gasło słoń­ce ma­rzył o tym by ten “po­rzą­dek świa­ta” zo­stał znisz­czo­ny. I być może kie­dyś, w świe­cie przed­sta­wio­nym tutaj, na­stą­pi zmia­na, a Kra­ina Cieni obej­mie pa­no­wa­nie nad świa­tem <zło­wro­gi śmiech> i za­pad­nie przy­jem­ny mrok. :)

 

Naj­czę­ściej są mie­szan­ką oby­cza­ju, weird fic­tion, sur­re­ali­zmu i dra­ma­tu, więc chyba tu nie pa­su­ję. ;)

 

Tak na­praw­dę nikt tu nie pa­su­je. To jest takie miej­sce dla nie­do­pa­so­wa­nych.

 

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Cześć, 

W moim od­czu­ciu tekst trosz­kę prze­ga­da­ny, ale przy­jem­ny w od­bio­rze. Po­mysł fajny i spraw­nie roz­pi­sa­ny. Dla mnie wy­szło ok ;)

Po­zdra­wiam,

Baska.Szczepa­now­ska

 

Udało mi się prze­ga­dać, w tek­ście który ma w mniej niż ty­siąc słów, taka ze mnie “zdol­na” be­stia. ;)

Nie­mniej dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i zo­sta­wie­nie ko­men­ta­rza. :)

Moon,

 

Udało mi się prze­ga­dać, w tek­ście który ma w mniej niż ty­siąc słów…

W sumie jest tu tro­chę racji xd  po­zdro­wion­ka :)

 

Fajne, cał­kiem po­my­sło­we. Ponoć ce­lo­we znę­ca­nie się czło­wie­ka nad cie­niem tro­chę wy­trą­ci­ło mnie z na­stro­ju, ale w sumie to takie ty­po­wo ludz­kie, nie­ste­ty. Warsz­ta­tu się cze­piać nie będę – coś tam można by do­pra­co­wać, ale ogól­nie jest nie­źle. Przy­jem­nie się czy­ta­ło :)

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

NaNa

 

Dzię­ku­ję za dobre słowa!

Je­stem w tej nie­licz­nej gru­pie, która uważa, że czło­wiek jest ra­czej z grun­tu zły, stąd za­ło­że­nie, że nie sza­no­wał­by bytu, który we­dług niego jest niżej w hie­rar­chi. 

 

Co do warsz­ta­tu: ro­zu­miem. To jest nie­koń­czą­cy się pro­ces sa­mo­do­sko­na­le­nia. Jeśli przyj­dzie Ci do głowy coś kon­kret­ne­go, na co mo­gła­bym w przy­szło­ści zwró­cić uwagę (i po­pra­wić) to pisz śmia­ło. :)

 

 

Po­do­ba mi się ten po­mysł. Ład­nie przed­sta­wi­łaś Cień i Czło­wie­ka. Do­brze pi­szesz, dziew­czy­no.

Bar­dzo udany de­biut!

Po­zdra­wiam i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie! <3

Bar­dzo dobry kon­cept. Tro­chę ko­ja­rzy mi się z fil­mem “To My”, ale jest przed­sta­wio­ny ory­gi­nal­nie i daje się w niego wczuć. 

Po­do­ba mi się uży­cie zmy­słów, w wy­mia­rach, opi­sie świa­tła i wra­żeń. 

Sa­ra­Win­ter

 

Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i tak miły ko­men­tarz. Spło­nę­ły mi po­licz­ki! <3

 

De­mo­ty­wa­cje

 

Cie­szę się, że opo­wia­da­nie się spodo­ba­ło i do­strze­głaś uży­cie zmy­słów. :)

Nie znam filmu “To my”, choć nie mam po­ję­cia dla­cze­go, skoro re­ży­se­rem jest Jor­dan Peele (a uwiel­biam jego film “Ucie­kaj!). Wpi­su­ję na listę do obej­rze­nia w naj­bliż­szy ro­dzin­ny wie­czór fil­mo­wy. Dzię­ki!

 

 

 

 

 

Szcze­gól­nie spodo­bał mi się ten po­czą­tek, przed­sta­wie­nie świa­tło­cie­nia jako wojny. Two­rzysz cie­ka­wy kli­mat, aż czuć ten żar i ko­ją­cy chłód :) 

Po­wo­dze­nia! 

E.

Przy­jem­nie się czy­ta­ło :)

Przy­no­szę ra­dość :)

 

Ce­sa­rzo­wa­Mor­do­ru

 

Sza­le­nie miły ko­men­tarz, dzię­ku­ję! Trud­no jest w tak krót­kim tek­ście za­wrzeć opis wojny która trwa od wie­ków oraz przed­sta­wić róż­ni­cę w owych świa­tach. Cie­szę się, że udało się Tobie do­strzec w moim tek­ście ich zarys. Sta­ra­łam się. :)

 

 Anet

 

Cóż mam rzec, przy­nio­słaś mi ra­dość. Dzię­ku­ję. :D

Cześć :)

Po­mysł cie­ka­wy, ale nie­ste­ty szort mnie nie po­rwał :( Pi­szesz ład­nie, ale sama hi­sto­ria jakoś mnie nie za­chwy­ci­ła. Może, gdyby dodać ja­kieś dia­lo­gi, od­biór byłby inny, ale to już ty­po­wo pry­wat­ne spo­strze­że­nie.

Po­zdra­wiam i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie ;)

te­gar­si­ni pu ta­he­er­ni tva­ern­nat

Er­mi­rie 

 

Ro­zu­miem. Myślę, że cie­ka­wą rze­czą by­ło­by móc roz­ma­wiać ze swoim cie­niem. Chyba, że skoń­czy­ło­by się to cho­ro­bą psy­chicz­ną… Heh. 

Dzię­ku­ję za po­świę­co­ny czas na prze­czy­ta­nie i na­pi­sa­nie ko­men­ta­rza – do­ce­niam. 

 

 

Fajny po­mysł. Tro­chę za­wio­dło wy­ko­na­nie, tro­chę za­bra­kło ak­cen­tu grozy w koń­ców­ce, gdy cie­nie się msz­czą. A szko­da, bo po­ten­cjał był ogrom­ny, po­mysł bar­dzo cie­ka­wy. Oso­bi­ście mogę do­ra­dzić po­wró­ce­nie za jakiś czas do tego kon­cep­tu i spró­bo­wa­nie na­pi­sa­nia go raz jesz­cze za jakiś czas, ale z bar­dziej wy­czu­wal­ną nutą hor­ro­ru. Sądzę, że może wyjść z tego coś moc­ne­go, więc… warto :-)

 

 

wilk-zi­mo­wy Dzię­ku­ję, za po­świę­co­ny czas i kon­struk­tyw­ną opi­nię!

 

Chwy­cę się tego “po­ten­cjał był ogrom­ny”, wrócę do tego tek­stu za jakiś czas i po­sta­ram się pod­krę­cić ele­ment grozy.

 

A ko­rzy­sta­jąc z oka­zji dzię­ku­ję też za an­to­lo­gię Gra­ni­ce Nie­skoń­czo­no­ści, w któ­rej zna­la­zło się miej­sce na moje (pierw­sze opu­bli­ko­wa­ne) opo­wia­da­nie. Re­dak­cja z Tobą dała mi mnó­stwo lek­cji (mię­dzy in­ny­mi te z eko­no­mii słow­nej), a dzię­ki Tobie uwie­rzy­łam, że mogę pisać dalej. 

 

Po­zdra­wiam cie­pło!

 

Lubię ten ro­dzaj fan­ta­sty­ki – roz­gry­wa­ją­cej się w praw­dzi­wym świe­cie, ale przy­bli­ża­ją­cej czy­tel­ni­ko­wi jakiś ukry­ty wy­miar rze­czy­wi­sto­ści. Czy­sto li­te­rac­ko to też fajny za­bieg, bo po­zwa­la spoj­rzeć świe­żym okiem na to, co trak­tu­je­my jako oczy­wi­stość i na co czę­sto nie zwra­ca­my więk­szej uwagi. A tutaj zja­wi­sko cie­nia staje się punk­tem wyj­ścia dla świa­to­twór­stwa – mamy całą mi­to­lo­gię, od­wiecz­ny kon­flikt świa­tła i mroku, nie­jed­no­znacz­ną re­la­cję mię­dzy czło­wie­kiem a jego cie­niem (cie­niem a jego czło­wie­kiem?). Do­brym po­my­słem było przy­ję­cie w nar­ra­cji wła­śnie tej od­mien­nej, po­za­ludz­kiej per­spek­ty­wy.

Tekst nieco stra­cił na wy­ko­na­niu, bo całej hi­sto­rii przy­glą­da­my się z pew­ne­go dy­stan­su, przez co zma­ga­nia czło­wie­ka i cie­nia an­ga­żu­ją mniej, niżby mogły, a ska­ka­nie mię­dzy mi­to­lo­gią a wła­ści­wą akcją wpro­wa­dza tro­chę cha­osu. Ale po­my­sła­mi żon­glu­jesz nie­źle, trzy­maj tak dalej. ;)

Dzię­ku­ję za udział w kon­kur­sie!

Rem­plis ton cœur d'un vin re­bel­le et à de­ma­in, ami fidèle

Bar­dzo fajny po­mysł, nie­ty­po­we po­dej­ście do kon­kur­su.

Cie­ka­wost­ka: po an­giel­sku i ro­syj­sku nasza “szara stre­fa” to do­słow­nie “cie­nio­wa go­spo­dar­ka”.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ot, taka sobie scen­ka-wpraw­ka. Nie bar­dzo wiem, na co ty­tu­ło­wy cień na­rze­ka i dla­cze­go marzy o ciem­no­ści, skoro może ist­nieć je­dy­nie dzię­ki świa­tłu. A że tu źró­dłem świa­tła jest słoń­ce…

W tek­ście jest nieco uste­rek, ale nie ro­bi­łam ła­pan­ki, bo za­uwa­ży­łam, że Au­tor­ka już tu nie bywa.

Cień zo­stał od­ko­pa­ny w ra­mach skra­ca­nia ko­lej­ki.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nowa Fantastyka