- Opowiadanie: krar85 - Podróżnicy godzin porannych

Podróżnicy godzin porannych

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Ob­cość” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Otwar­te Klat­ki: https://otwarteklatki.pl

In­spi­ra­cja:   https://www.youtube.com/watch?v=-hqbkY1-iLQ

Wiel­kie dzię­ki moim wspa­nia­łym be­tu­ją­cym: Tar­ni­nie i Edwar­do­wi!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Podróżnicy godzin porannych

Błogą ciszę sen­nych ma­rzeń prze­szy­wa dźwięk bu­dzi­ka. Świa­do­mość broni się jak może, ale su­mie­nie nie bie­rze jeń­ców. Umysł jesz­cze śpi, ale nogi już same niosą mnie do kuch­ni, a ręce bez­błęd­nie od­naj­du­ją eks­pres do kawy. Ni­rva­na… Z każ­dym ły­kiem do­sko­na­łej czer­ni świat na­bie­ra ko­lo­rów.

A ona tym­cza­sem kie­ru­je się do ła­zien­ki.

– Chodź do mnie – za­pra­sza, wcho­dząc pod prysz­nic.

Mil­czę. Nie czas na przy­jem­no­ści.

– Jedź ostroż­nie. – Tym razem jej głos wy­ry­wa mnie z transu, przez co krzy­wo wiążę kra­wat. Trud­no, w za­sa­dzie już je­stem spóź­nio­ny.

– Ko­cham cię. Wrócę wie­czo­rem – rzu­cam, za­my­ka­jąc za sobą drzwi.

Brud­ny i lo­do­wa­to zimny świat spo­wi­ja jesz­cze mrok. Ma­ja­czą w nim nie­wy­raź­ne, szare kształ­ty. Przy­spie­szam kroku. Ośnie­żo­ne auto ożywa na mój widok, sze­ro­ko otwar­te drzwi za­pra­sza­ją do roz­świe­tlo­ne­go wnę­trza. Roz­sia­dam się w fo­te­lu, kiedy au­to­mat ry­glu­je drzwi i uru­cha­mia sil­nik. Za­my­kam oczy, głasz­cząc skó­rza­ną kie­row­ni­cę. Wi­bra­cje fo­te­la ma­su­ją na­pię­te plecy. Auto już mru­czy za­chę­ca­ją­co, kon­tro­l­ki gasną, można ru­szać.

Po­jazd wolno wy­ta­cza się z par­kin­gu, moje oczy nie­ustan­nie wy­pa­tru­ją widm, mo­gą­cych w każ­dej chwi­li wtar­gnąć na drogę. Dla­cze­go za­wsze jest ich tak dużo o po­ran­ku? Po kilku za­krę­tach osie­dlo­wa ulicz­ka wresz­cie zmie­nia się w wie­lo­pa­smo­wą ar­te­rię, pas star­to­wy, na któ­rym mogę roz­wi­nąć skrzy­dła.

Wi­dla­sta ósem­ka ryczy, kiedy prze­kra­czam pręd­kość dźwię­ku, mknąc ku gwiaz­dom. Lewy pas jest jak su­mie­nie: nie bie­rze jeń­ców, zwłasz­cza jak je­stem spóź­nio­ny. Z klasą wy­prze­dzam no­so­roż­ca, za któ­rym wlo­kłem się dobre pięt­na­ście minut oraz panią śli­mak, nie­ustan­nie pa­pla­ją­cą przez te­le­fon. Jak można tak żyć? Ile­kroć widzę tę ko­bie­tę, przy­po­mi­na mi się jej pi­skli­wy gło­sik, przed któ­rym nie chro­ni żadne z wy­na­le­zio­nych dotąd wy­głu­szeń.

Wska­zów­ka ob­ro­to­mie­rza do­ty­ka żół­te­go pola, mijam ko­lej­no sło­nie, jam­ni­ki i wszel­kie po­rdze­wia­łe plu­ga­stwa, które blo­ku­ją drogę. Czego to widma nie wy­my­ślą? Zbli­żam się wła­śnie do trans­atlan­ty­ka, dłu­giej na sie­dem­na­ście me­trów becz­ki peł­nej sza­ro­ści, kiedy jasne świa­tło za­czy­na bły­skać w lu­ster­ku.

– Na mnie mru­gasz!? – Od­ru­cho­wo na­ci­skam na gaz, ale na­tręt­ne bły­ski nie za­mie­rza­ją zo­stać w tyle.

Prze­łą­czam auto w tryb spor­to­wy, gotów usta­no­wić ko­lej­ny re­kord trasy i zde­kla­so­wać ża­ło­sne­go głup­ca.

– Pro­szę bar­dzo!

Ryk sil­ni­ka prze­cho­dzi w gwizd, po­jazd za­czy­na de­li­kat­nie błą­dzić, kiedy wska­zów­ka przy­spie­sze­nio­mie­rza do­cho­dzi do nie­skoń­czo­no­ści. Nie­wiel­ki wy­ci­nek prze­strze­ni przed autem staje się całym świa­tem. Ni­rva­na…

– Alarm! – Wir­tu­al­ny kok­pit za­le­wa fala sy­gna­łów ostrze­gaw­czych. – Alarm!

Od­ru­cho­wo zjeż­dżam na prawo, kry­jąc się wśród su­ną­cych w mroku stwo­rzeń. Jeden ze słoni trąbi okrut­nie, ale nie mam czasu, by mu się od­wdzię­czyć. Trąbi rów­nież na­tręt, prze­my­ka­ją­cy gdzieś po mojej lewej. Teraz widzę go wy­raź­nie: czer­wo­ne grand tu­ri­smo całe w kwia­tach, prze­bój ze­szłe­go roku. Wi­docz­nie nie­tu­tej­szy. Albo nie włą­czył kom­pu­te­ra. Albo głupi. A może wszyst­ko naraz?

Usta­wiam się ka­wa­łek za nim i cier­pli­wie ob­ser­wu­ję, jak zbli­ża się do szczy­tu wznie­sie­nia. Pew­nie już szuka ko­lej­ne­go ry­wa­la. Może wła­śnie otwie­ra szam­pa­na? To już bez zna­cze­nia.

Cza­ją­ce się w krza­kach kro­ko­dy­le wy­ska­ku­ją na jezd­nię, chwy­ta­ją go i bru­tal­nie ścią­ga­ją na zie­mię. Sza­mo­cze się, krzy­czy, prosi o wy­ba­cze­nie… Na kro­ko­dy­lach nie robi to więk­sze­go wra­że­nia.

– Ale lama! – śmie­ję się na całe gar­dło.

Trą­bię, prze­my­ka­jąc obok i wci­skam pedał w pod­ło­gę. Ko­niu­szek wska­zów­ki pie­ści czer­wo­ne pole. Cza­sem za­sta­na­wiam się, czy to nor­mal­ne, że cie­szą mnie takie sy­tu­acje?

– Alarm! – Kok­pit po­now­nie za­le­wa fala sy­gna­łów ostrze­gaw­czych. – Alarm!

Koła drą as­falt, cza­so­prze­strzeń od­kształ­ca się nie­bez­piecz­nie. Sto­ją­ce przede mną auto ro­śnie w oczach, blask roz­grza­nych tarcz ha­mul­co­wych roz­świe­tla oko­li­cę. Je­że­li wie­rzyć czuj­ni­kom, za­trzy­mu­ję się nie­ca­ły metr od pul­su­ją­ce­go po­ma­rań­czo­wy­mi świa­tła­mi gru­cho­ta.

– Nosz kurwa! – Korek. Czło­wiek, który wy­my­ślił korki, po­wi­nien zgi­nąć w mę­czar­niach.

Co gor­sza, przy­cho­dzi mi tra­cić czas sto­jąc tuż obok prze­gu­bo­we­go trans­atlan­ty­ka. Le­wia­tan jest sfa­ty­go­wa­ny i brud­ny, ale roz­świe­tla­ją­ce jego wnę­trze świa­tło spra­wia, że mogę zaj­rzeć do trze­wi be­stii. Widma. Huś­ta­ją się, sie­dzą, stoją, tło­czą ze wzro­kiem wbi­tym w tanie ekra­ny. Jak tam musi cuch­nąć. W duchu dzię­ku­ję sobie, że wy­szar­pa­łem do­dat­ko­we sześć koła na lu­strza­ne szyby, bo nie zniósł­bym spoj­rzeń tych istot. Nie chcę na nie pa­trzeć, ale coś nie po­zwa­la mi ode­rwać wzro­ku. Zgra­ja sza­rych, za­spa­nych stwo­rzeń upcha­na w rdze­wie­ją­cym brzu­chu po­two­ra. Ależ oni są smut­ni. Uśmiech­nię­ty męż­czy­zna z ru­chli­wym pie­skiem na rę­kach, ru­mia­na ko­bie­ta w ka­pe­lu­szu, kre­ślą­ca pal­cem po szy­bie kil­ku­lat­ka.

Auto przede mną po­wo­li rusza. Mu­skam pedał przy­spie­sze­nia, nie od­ry­wa­jąc wzro­ku od klej­no­tu w zie­lo­nym płasz­czu. Cie­ka­we, co też oglą­da, że tak jej we­so­ło? Może coś czyta? Kie­dyś lu­bi­łem czy­tać…

– Trrrrrrrrrrrr! – Dźwięk klak­so­nu przy­wra­ca mnie do rze­czy­wi­sto­ści. Dziew­czy­na pod­no­si wzrok, po­dob­nie jak kilka sza­rych kształ­tów. Ma takie pięk­ne, zie­lo­ne oczy…

Wbi­jam prawą stopę w pod­ło­gę. Szyby mają trzy lu­strza­ne war­stwy, ale je­że­li coś aku­rat świe­ci z dru­giej stro­ny, można do­strzec kon­tu­ry. Przy­spie­sze­nie wgnia­ta w fotel. Kom­pu­ter zmie­nia prze­ło­że­nia, ile­kroć strzał­ka mu­śnie czer­wo­ne pole. Trans­atlan­tyk znika wśród słoni i śli­ma­ków.

– Co za bzdu­ra – szep­cę, sta­ra­jąc się wy­rzu­cić z głowy obraz ludzi w au­to­bu­sie.

Uspo­ka­jam się do­pie­ro na zjeź­dzie z ob­wod­ni­cy. Mor­dor lśni prze­pięk­nie w pierw­szych pro­mie­niach słoń­ca. Nie­zna­ją­ce snu oko gniew­nie spo­glą­da na wszyst­kich, któ­rzy ośmie­la­ją się prze­kro­czyć gra­ni­ce kró­le­stwa zysku, jakby py­ta­ło, o ile prze­bi­ją dziś normę. Drze­wa ro­sną­ce na kształt wy­kre­sów słup­ko­wych, bez­ro­bot­ni klę­czą­cy pod po­mni­ka­mi zmar­łych z prze­pra­co­wa­nia. Je­stem u sie­bie.

Jadąc ulicą Po­stę­pu, mijam skwe­rek Tajm­laj­nu i skrzy­żo­wa­nie z Pro­gre­su. Par­ku­ję do­pie­ro na Awan­su, wśród in­nych am­bit­nych. Zdą­ży­łem, ale zna­le­zie­nie wol­ne­go miej­sca za­ję­ło kwa­drans. Za­my­kam oczy i od­dy­cham głę­bo­ko, wsłu­chu­jąc się w ni­skie, hip­no­ty­zu­ją­ce brzmie­nie sil­ni­ka. Nir­wa­na… No i tur­bi­na musi wy­sty­gnąć.

Idąc wśród widm, moc­niej przy­ci­skam torbę. W świe­tle dnia szare isto­ty stają się jakby pół­prze­zro­czy­ste i trze­ba bar­dzo uwa­żać. Mam szczę­ście, bo kiedy wcho­dzę do bu­dyn­ku, drzwi windy aku­rat się otwie­ra­ją. Uśmie­cham się mi­mo­wol­nie i wła­śnie wtedy sły­szę kroki. Przy­spie­szam, wcho­dzę do środ­ka. Rytm kro­ków rów­nież przy­spie­sza. Nie wy­pa­da, ale na­ci­skam guzik za­my­ka­nia drzwi.

Za późno. Sztyw­nie­ję, kiedy wcho­dzi do środ­ka. Po­zna­ję płaszcz i te nie­ziem­sko zie­lo­ne oczy. Do­go­ni­ła mnie?! Znowu? Ale jak?

– Pierw­szy – mówię bez ogró­dek, kiedy drzwi się za­my­ka­ją.

– Kto pierw­szy wsia­da, ten ostat­ni wy­sia­da. A ja zdą­ży­łam jesz­cze wziąć prysz­nic i zjeść śnia­da­nie.

Czyli wy­cho­dzi na to, że dziś po­now­nie ja sta­wiam obiad. Może te au­to­bu­sy nie są wcale takie strasz­ne?

Koniec

Komentarze

Hej 

Pierw­sza cześć tro­chę jak sce­na­riusz do re­kla­my. Bra­ko­wa­ło tylko marki sa­mo­cho­du :)

Jeśli pa­trzeć na opo­wia­da­nie od stro­ny kon­kur­so­wej. Mamy tu dziew­czy­nę, która robi nam nie­zły finał. I od­re­al­nio­ny świat za oknem sa­mo­cho­du. Oba wątki do mnie prze­ma­wia­ją :) . 

A tak już poza kon­kur­sem to na­praw­dę dobry tekst :)

 

Po­zdra­wiam

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Witaj. Ha­ha­ha fajne za­koń­cze­nie. :)

Teraz już wiem, jak (i co) czuje się kie­row­ca sa­mo­cho­du (nigdy nie byłam), na­ci­ska­ją­cy pedał gazu. ;)

Opis mę­czą­cej drogi do pracy – świet­na spra­wa. :) Sporo hu­mo­ru i fan­ta­sty­ki. :)

Po­zdra­wiam, po­wo­dze­nia, klik. :)

Pe­cu­nia non olet

Cześć Bar­dja­skier

 

Bra­ko­wa­ło tylko marki sa­mo­cho­du :)

Tro­chę w tę stro­nę skrę­ca, ale to ele­ment kre­acji bo­ha­te­ra. Może nieco zbyt prze­ja­skra­wio­ne, ale chcia­łem oddać punkt wi­dze­nia.

I od­re­al­nio­ny świat za oknem sa­mo­cho­du.

Dzię­ki. Nie­ste­ty, droga do Mor­do­ru w po­nie­dzia­łek około 8 po­tra­fi wy­glą­dać źle;-)

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz.

 

 

bruce

 

Za­koń­cze­niem opko stoi, wcze­śnie to takie mę­skie kino drogi (miała być jesz­cze walka ze smo­kiem, ale zna­ków bra­ko­wa­ło, więc skoń­czy­ło się na kro­ko­dy­lach). Ob­cość taka po­wsze­dnia, ale bar­dzo po­wszech­na, że nie­któ­rzy z niej fi­lo­zo­fie robią.

Dzię­ki za lek­tu­rę i klika!

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Czy­ta­ło się bar­dzo do­brze. Pla­stycz­ne, dy­na­micz­ne – świet­nie od­da­ny za­cho­wa­nie i emo­cje kie­row­cy.

Bar­dzo re­ali­stycz­ne.

Za­koń­cze­nie – choć się go spo­dzie­wa­łem – uwa­żam za udane.

Fan­ta­sty­ki tu co praw­da nie do­strze­głem, ale nie szko­dzi – będę bro­nił prawa by dobre tek­sty, po­zba­wio­ne ele­men­tów ewi­dent­nie fan­ta­stycz­nych – miały tu rację bytu.

A to jest bar­dzo dobry tekst. Co praw­da nie­fan­ta­stycz­ny ale pełen fan­ta­stycz­nych me­ta­for.

 

Kli­kam i po­zdra­wiam!

 

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Hej :)

 

Cie­ka­wy tekst z te­ma­tem ob­co­ści. Pla­stycz­ny opis drogi, świet­nie na­pi­sa­ny. Szort za­baw­ny, z męską ener­gią. Bar­dzo mi się po­do­bał :)

 

Po­zdra­wiam

te­gar­si­ni pu ta­he­er­ni tva­ern­nat

Nie prze­szka­dza mi mała ilość wi­docz­nej fan­ta­sty­ki, bo tekst jest na­pi­sa­ny z fan­ta­zją. Dobre przed­sta­wie­nie po­ran­ne­go kie­row­cy w dro­dze do pracy.

I ja dzię­ku­ję, po­zdra­wiam. :)

Pe­cu­nia non olet

Szcze­rze, to bar­dzo utoż­sa­mia­łam się z bo­ha­te­rem, gdy czy­ta­łam frag­ment o jeź­dzie sa­mo­cho­dem. Ja to do­kład­nie tak samo czuję i chyba po­dob­nie jeż­dżę. Choć nie mam pra­wie żad­ne­go z ba­je­rów w sta­rym sub­a­rza­ku, które ma ten gość w swo­jej, wy­pa­sio­nej furze, to od­czu­cia na dro­dze mam po­dob­ne.

Po prze­czy­ta­niu opo­wia­da­nia je­stem pra­wie pewna, że je­steś wy­traw­nym kie­row­cą kra­r85

Faj­nie mi się to czy­ta­ło. Ten to­wa­rzy­szą­cy tek­sto­wi odlot pra­wie do fi­na­łu, a w koń­ców­ce “jebut w ryj” re­al­no­ścią – sza­cun za kon­cep­cję.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak da­ro­wa­ne­mu w zęby nie za­glą­dasz.

Gdyby nie tagi, pew­nie ode­bra­ła­bym to opo­wia­da­nie nieco ina­czej. Hmm… Po­do­ba­ło mi się, ale coś mnie w tym tek­ście gnębi. :D

Dobre to jest, kra­rze, choc fan­ta­sty­ki tutaj nie ma, jest tylko sym­bo­li­ka, która chyba tro­chę chcia­łeś po­my­dlić oczy, co? ;) A serio, to bar­dzo mi się po­do­ba, wie­rzę w re­al­ność bo­ha­te­ra, w głu­pią dumę z po­sia­da­nia do­brej fury i jego le­min­go­wa­tą am­bi­cję. Masz w tek­ście kilka ład­nych, pla­stycz­nych opi­sów, które bar­dzo mi sia­dły, na przy­kład ten opis jest świet­ny: Nie­zna­ją­ce snu oko gniew­nie spo­glą­da na wszyst­kich, któ­rzy ośmie­la­ją się prze­kro­czyć gra­ni­ce kró­le­stwa zysku, jakby py­ta­ło, o ile prze­bi­ją dziś normę. Drze­wa ro­sną­ce na kształt wy­kre­sów słup­ko­wych, bez­ro­bot­ni klę­czą­cy pod po­mni­ka­mi zmar­łych z prze­pra­co­wa­nia. Je­stem u sie­bie.

 

Oczy­wi­ście kli­kam bi­blio­te­kę i po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Q

Known some call is air am

Ale was dużo… Prze­czy­ta­łem, od­pi­szę jutro bo nie­spo­dzie­wa­nie je­stem na wy­jeź­dzie.

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Tak jak pan Outta po­wie­dział – fan­ta­sty­ka tro­chę na ślinę, ale nie na­le­żę do tych, któ­rym to szcze­gól­nie wadzi. Po­do­bał mi się dy­na­mizm fa­bu­ły, który po­łą­czy­łeś z cał­kiem sporą licz­bą opi­sów. Faj­nie to współ­gra­ło. Ję­zy­ko­wo też przy­jem­nie, a ko­lo­ro­wa i sza­lo­na wizja po­dró­ży do ro­bo­ty wy­pa­dła zaj­mu­ją­co :)

Kli­kam.

"- Znisz­czy­li­śmy coś swoją obec­no­ścią - po­wie­dział Ber­nard - być może czyiś świat." V. Woolf

No faj­nie, faj­nie, ale gdzie tu fan­ta­sty­ka? Zdaje się, że można jej szu­kać w wy­po­sa­że­niu fury, ale to nie kom­pu­ter zmie­nia­ją­cy biegi od­gry­wa tu głów­ną rolę. Zresz­tą, nie mam po­ję­cia, jak da­le­ko po­szła au­to­ma­ty­za­cja w pro­wa­dze­niu.

Pu­en­ta fajna, ale czy­sto oby­cza­jo­wa.

PS. Oso­bi­ście po­le­cam rower.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jim

 

Dzię­ki za lek­tu­rę i kilka.

Co praw­da nie­fan­ta­stycz­ny ale pełen fan­ta­stycz­nych me­ta­for.

Ej no, a sa­mo­cho­dziarz przy­zna­ją­cy rację ko­bie­cie i na serio roz­wa­ża­ją­cy jazdę au­to­bu­sem to nie fan­ta­sty­ka? ;-)

Po­mysł uro­dził się nieco oni­rycz­ny, ale bez wy­raź­ne­go mo­ty­wu czy choć­by ele­men­tu fan­ta­stycz­ne­go i taki go zre­ali­zo­wa­łem. Nie chcia­łem udziw­niać na siłę. Jak wy­star­czy czasu, to może po­peł­nię ko­lej­ny tekst na ob­cość, w po­dob­nych kli­ma­tach, choć upchnię­cie tego w 1k słów łatwe nie bę­dzie…

 

 

Er­mi­rie

 

Wiel­kie dzię­ki za wi­zy­tę.

Szort za­baw­ny, z męską ener­gią. Bar­dzo mi się po­do­bał :)

Cie­szy, że wy­szło, bo takie wła­śnie miało być… Nie li­cząc za­koń­cze­nia.

 

 

Ko­ala­75

 

Nie prze­szka­dza mi mała ilość wi­docz­nej fan­ta­sty­ki, bo tekst jest na­pi­sa­ny z fan­ta­zją.

Dzię­ki z dobre słowo. Fan­ta­sty­ka jest tu w za­sa­dzie je­dy­nie środ­kiem wy­ra­zu, ale takim się po­mysł uro­dził.

 

 

In­an­na

 

Ja to do­kład­nie tak samo czuję i chyba po­dob­nie jeż­dżę.

Po­wi­tać brat­nią duszę ;-) Czy je­stem wy­traw­nym kie­row­cą, nie wiem, ale lubię jeź­dzić, jed­nak bar­dziej po tra­sach niż do Mor­do­ru, choć i miej­ski stre­et­fi­gh­ting ma swój urok (do czasu bli­skie­go spo­tka­nia)

Cie­szę się, że opko się po­do­ba­ło, pi­sa­nie go dało mi masę fraj­dy (i pra­wie za­ła­pa­łem man­dat, ale się udało i nie za­ła­pa­łem)

 

 

Sa­ra­Win­ter

 

Po­do­ba­ło mi się, ale coś mnie w tym tek­ście gnębi. :D

I chyba nawet do­my­ślam się, cóż to ;-)

 

 

Outta Sewer

 

Dobre to jest, kra­rze, choc fan­ta­sty­ki tutaj nie ma, jest tylko sym­bo­li­ka, która chyba tro­chę chcia­łeś po­my­dlić oczy, co?

Ej no, ścią­ga­łeś z ko­men­ta­rzy po­przed­nich czy­tel­ni­ków? ;-) Taki się po­mysł uro­dził i już go nie prze­ku­wa­łem zbyt­nio, bo nic z tego wyjść nie chcia­ło. Ten opis to mój ulu­bio­ny frag­ment tego tek­stu (i w za­sa­dzie tez frag­ment in­ne­go opka, w któ­rym utkną­łem). Tar­ni­na, jesz­cze raz wiel­kie dzię­ki za pomoc na becie.

Dzię­ki z prze­czy­ta­nie i za klika!

 

 

fms­du­val

 

Na lepką ślinę ;-) Po­mysł się uro­dził, chcia­łem po­ka­zać per­spek­ty­wę bo­ha­te­ra i jakoś mi to nic wię­cej nie pa­so­wa­ło, ale na­stęp­nym razem chyba po­ło­żę na to więk­szy na­cisk ;-)

Dzię­ki z opi­nię i za klika!

 

 

Fin­kla

 

No faj­nie, faj­nie, ale gdzie tu fan­ta­sty­ka?

Ty też?! Zmowa! TWA! RWA! ;-) Jak już na­pi­sa­łem Ji­mo­wi: a sa­mo­cho­dziarz przy­zna­ją­cy rację ko­bie­cie i na serio roz­wa­ża­ją­cy jazdę au­to­bu­sem to nie fan­ta­sty­ka? ;-) Po­mysł do­ma­gał się re­ali­za­cji, na­tchnie­nie nie sługa. Wy­szło oby­cza­jo­wo, po­sta­wi­łem je­dy­nie na fan­ta­stycz­ne środ­ki i ozdo­by.

PS. Oso­bi­ście po­le­cam rower.

Ja w sumie je­stem cy­kli­stą (albo byłem, bo teraz coraz rza­dziej mi się chce). Mam też po­mysł na po­dob­ne opko, tylko wła­śnie z per­spek­ty­wy ro­we­rzy­sty (to jest do­pie­ro ob­cość ;-)), ale to na inna oka­zję pój­dzie.

Dzię­ki z lek­tu­rę.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Ty też?! Zmowa! TWA! RWA! ;-)

Mam brzy­twę Lema i nie za­wa­ham się jej użyć! ;-) A że wię­cej nas tu ta­kich uzbro­jo­nych, to albo armia wza­jem­nej ad­o­ra­cji, albo salon fry­zjer­ski… ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cie­szę się, że opko się po­do­ba­ło, pi­sa­nie go dało mi masę fraj­dy (i pra­wie za­ła­pa­łem man­dat, ale się udało i nie za­ła­pa­łem)

To czemu pi­sa­łeś za kie­row­ni­cą? XD

A że wię­cej nas tu ta­kich uzbro­jo­nych, to albo armia wza­jem­nej ad­o­ra­cji, albo salon fry­zjer­ski… ;-)

A ja ogo­lić się nie dałem, bo za­pusz­cza­łem sobie bród­kę hisz­pań­skię?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To czemu pi­sa­łeś za kie­row­ni­cą? XD

Nie pi­sa­łem. To nie­bez­piecz­ne. Ale nie­ste­ty samo pi­sa­nie też po­bu­dza wy­obraź­nię, że póź­niej czło­wie­ka bar­dziej fan­ta­zja po­no­si ;-)

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Fa­aj­ne :) Po­rwa­ło mnie, tekst na­pi­sa­ny bar­dzo pla­stycz­nie i dy­na­micz­ny, czyta się re­we­la­cyj­nie! Po­zdra­wiam!

Spo­dzie­waj się nie­spo­dzie­wa­ne­go

Bar­dzo miło sły­szeć, NaNa. Nic tak nie mo­ty­wu­je do pi­sa­nia jak za­do­wo­le­ni czy­tel­ni­cy.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

ru­mia­na ko­bie­ta w ka­pe­lu­szu, kre­ślą­ca pal­cem po szy­bie kil­ku­lat­ka.

Zmie­nił­bym na kil­ku­lat­ka kre­ślą­ca po szy­bie, bo teraz się za­trzy­ma­łem my­ślac, że to ru­mia­na ko­bie­ta kre­śli po szy­bie, a tu nagle dziec­ko ;)

 

Bar­dzo ład­nie na­pi­sa­ne, ze świet­ny­mi po­rów­na­nia­mi i me­ta­fo­ra­mi. Sama przy­jem­ność czy­tać taki tekst, cho­ciaż nie przy­pusz­czam, bym zniósł dłu­gie opo­wia­da­nie tym sty­lem. Ale na krót­ką formę jak zna­lazł.

Tylko gdzie tu fan­ta­sty­ka? xD

Zmie­nił­bym na kil­ku­lat­ka kre­ślą­ca po szy­bie, bo teraz się za­trzy­ma­łem my­ślac, że to ru­mia­na ko­bie­ta kre­śli po szy­bie, a tu nagle dziec­ko ;)

Coś w tym jest…

Ale na krót­ką formę jak zna­lazł.

Mi się już pod ko­niec taka per­spek­ty­wa wkrę­ci­ła. Strach po­my­śleć, co by się stało, gdyby nie limit.

Tylko gdzie tu fan­ta­sty­ka?

W ostat­nim zda­niu ;-)

Wiel­kie dzię­ki za lek­tu­rę, ko­men­tarz i pią­te­go klicz­ka.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Bar­dzo po­do­ba mi się styl, bar­dzo lekki. Co do tego czy to jest fan­ta­sty­ka – chyba za­le­ży od zro­zu­mie­nia me­ta­for tro­chę do­słow­nie lub tro­chę nie. Ja w sumie my­śla­łem, że to sf, który na­śla­du­je naszą (miesz­kań­ców Ziemi w XXI wieku) ty­po­wą drogę do pracy, ale dzie­je się w ja­kimś innym miej­scu i cza­sie.

Cześć!

 

In­ter­pre­ta­cji nie na­rzu­cam. Za­zwy­czaj piszę “na po­waż­nie”, więc lek­kość była dla mnie czymś nowym, cie­szy zatem, że się cał­kiem, cał­kiem udała. Wiel­kie dzię­ki za lek­tu­rę i ko­men­tarz.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Witaj Kra­r85!

 

Świa­do­mość broni się jak może, ale su­mie­nie nie bie­rze jeń­ców (…)

Lewy pas jest jak su­mie­nie: nie bie­rze jeń­ców

Dwa razy to samo po­rów­na­nie.

 

Super na­pi­sa­ne, do­brze od­da­je at­mos­fe­rę po­ran­ka. Przez wiele lat do­jeż­dża­łem sa­mo­cho­dem do pracy, ale ostat­nio wolę au­to­bus, więc chyba wiem mniej wię­cej o co cho­dzi.

Za­sta­na­wiam się gdzie w opku jest ob­cość. Cho­dzi o to, że bo­ha­ter za kie­row­ni­cą za­mie­nia się w zwie­rze? wink

 

Po­zdro!

 

 

 

 

Cześć Kro­nos!

 

Przez wiele lat do­jeż­dża­łem sa­mo­cho­dem do pracy, ale ostat­nio wolę au­to­bus, więc chyba wiem mniej wię­cej o co cho­dzi.

;-) Po­mysł za­czął się od dys­pu­ty na temat do­jaz­du do pracy, więc trud­no, by było ina­czej. Każdy spo­sób ma swoje wady i za­le­ty (i swo­ich za­go­rza­łych orę­dow­ni­ków)

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Hej,

 

Wi­dla­sta ósem­ka ryczy, kiedy prze­kra­czam pręd­kość dźwię­ku, mknąc ku gwiaz­dom. Lewy pas jest jak su­mie­nie: nie bie­rze jeń­ców, zwłasz­cza jak je­stem spóź­nio­ny.

To jest fajne po­rów­na­nie, tylko nie wiem, czy robi ro­bo­tę dwu­krot­nie po­wtó­rzo­ne w tak krót­kim od­stę­pie

 

ru­mia­na ko­bie­ta w ka­pe­lu­szu, kre­ślą­ca pal­cem po szy­bie kil­ku­lat­ka.

w pierw­szej chwi­li zo­ba­czy­łam ko­bie­tę, która kre­śli po szy­bie pal­cem kil­ku­lat­ka :P

 

A dla mnie jest tu sporo fan­ta­sty­ki, ta­kiej, któ­rej do­świad­cza chyba każdy z nas na co dzień, ta­kiej, która ubar­wia nam życie. Dla­te­go przy­jem­nie się czy­ta­ło :)

Cześć OG!

 

Po­wta­rza­nie się to trud­na sztu­ka. Tutaj czy­ta­łem to dwa razy i za­ło­ży­łem, że jest wy­star­cza­ją­co da­le­ko, by utrwa­lić/przy­po­mnieć, a nie po­wta­rzać. Jed­nak chyba fak­tycz­nie jest zbyt bli­sko (już ktoś na to uwagę zwró­cił)

Fan­ta­sty­ka co­dzien­na brzmi cie­ka­wie, dla mnie to bar­dziej forma ubar­wia­nia rze­czy­wi­sto­ści, by nieco ją oswo­ić i spraw­niej przez nią brnąć. Cie­szę się, że czy­ta­ło się przy­jem­nie.

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ki za wi­zy­tę, Anet!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Chyba uczest­ni­czy­łam w czymś, co mi się nigdy nie przy­da­rzy, al­bo­wiem nie umiem pro­wa­dzić sa­mo­cho­du. Do­brze się czy­ta­ło, a finał cał­kiem nie­zły.

Po­dróż­ni­cy go­dzin po­ran­nych zo­sta­li od­ko­pa­ni w ra­mach skra­ca­nia ko­lej­ki.

 

zwłasz­cza jak je­stem spóź­nio­ny. → …zwłasz­cza gdy/ kiedy je­stem spóź­nio­ny.

 

Zbli­żam się wła­śnie do trans­atlan­ty­ka… → Zbli­żam się wła­śnie do trans­atlan­ty­ku

 

Nosz kurwa! – Korek.Noż kurwa! – Korek.

 

obok prze­gu­bo­we­go trans­atlan­ty­ka. → …obok prze­gu­bo­we­go trans­atlan­ty­ku.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć reg!

 

Wow, wiel­kie dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz, gwiazd­ka przy­po­mnia­ła mi o tym tek­ście. Dzię­ki za czuj­ne oko, po­pra­wię, może ktoś się jesz­cze skusi? ;-)

 

Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Bar­dzo pro­szę, Kra­rze. Miło mi, że mo­głam Cię ucie­szyć. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nowa Fantastyka