Profil użytkownika


komentarze: 7, w dziale opowiadań: 7, opowiadania: 6

Ostatnie sto komentarzy

Niponizacja czy japanofilia w 90% przypadków bierze się z bezkrytycznego zakochania się autorów (a zwłaszcza autorek) w mandze. Niby nic w tym złego. Tylko, że gdy przychodzi do przelania mysli na papier, to okazuje się, że forma jest dużo ważniejsza od treści, a sama historia rozłazi się w szwach. Więcej dystansu, Autoreczko-sama, czy kim tam jesteś.

Kojarzy mi się to z XVIII- i XIX-wiecznymi powieściami, gdzie pisarze wciskali w środek akcji przydługie przemyślenia natury filozoficznej. Dobrze napisane i cholernie nudne. Chyba bardziej dla Autora niż dla czytelnika.

Ależ Autor przekonany o własnej wartości, nadęty i drażliwy. Guzik mnie obchodzi Autora życie zawodowe i kim jest Alicja. Utwór jest niestety bez sensu i przekombinowany stylistycznie, a większość dialogów niczemu nie służy. Autor nie zawsze panuje nad językiem i ma zdecydowanie mniej talentu, niż mu się wydaje.

Czy tylko ja zauważyłem, że użytkownicy aida00 i Surel, którzy tak entuzjastycznie skomplementowali opko,  zarejestrowali się w dniu dodania swoich jedynych komentarzy? Autorze, wstyd

To jest profesjonalne opowiadanie. Nie lubię impresjonizmu w prozie, bo dupa jest od srania, a autor od opowiadania, nie od poetyzowania. Ale doceniam znakomity warsztat. I zastanawiam się po raz kolejny, po jaką cholerę rozmieniasz się na drobne na portalu internetowym. Nie piszesz gorzej niż wielu publikowanych pisarzy. Powinieneś byc drukowany. Drobna rada - po przeczytaniu całości wywal wszystko co nazbyt wzniosłe i postaraj się zastąpić rzeczami bardziej przyziemnymi, niepoetyckimi. Wyjdzie ciekawszy efekt. 

Och, ależ ja nie jestem forumowiczem. Zarejestrowałem się tu wyłącznie po to, by wyrazić podziw dla tego przypadkowo odkrytego klejnotu. Samo to powinno  uświadomić Ci siłę rażenia Twojej prozy. Bardzo cieszę się, że żadni idioci nie są w stanie zachwiać Twoim poczuciem własnej wartości, kciuki do góry! Jak już wspomniałem, serdecznie zachęcam Cię do kontynuowania swojej twórczości.

Heh. Hehehe. O Chryste. Jesteś niesamowity. Prawie się popłakałem ze śmiechu.
Swego czasu człowiek imieniem Jim Theis spłodził amatorskie opowiadanko "The Eye of Argon", które jest powszechnie uznawane za najgorsze (anglojęzyczne) opowiadanie fantasy w historii. Można o nim przeczytać tu: http://en.wikipedia.org/wiki/The_Eye_of_Argon oraz tu: http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/TheEyeOfArgon , a sam tekst jest tu: http://www.ansible.co.uk/misc/eyeargon.html. Niestety, nawet władając dośc dobrze obcym językiem, nie jest się w stanie docenić wszystkich stylistycznych gaf, plam, potknięć i absurdów, które są oczywiste dla rodzimego czytelnika. Siłą rzeczy, tekst "EoA" nie był mnie w stanie rozbawić tak, jak anglosasów.

I nagle pojawiasz pojawiasz się Ty, ze swoim opowiadaniem, które ma wszelkie predyspozycje, żeby stać się polskim odpowiednikiem tamtego niesławnego dzieła. Frazy takie jak:

"Stał w zbroi łuskowej na czele wielu ludzi, którzy bacznie i spokojnie, zaś z podnieceniem w oczach, doglądali jego topora, którego władczo oparł na żelaznym naramienniku.";
"Był pewny w swoim chodzie. W spojrzeniu także. Mimo zbroi, która ważyła tyle, co dwa wieprze zarzucone na plecy, ruszał się wartko.";
"Patrzyli na niego w odrętwieniu wilgotnymi, sarnimi oczami opierając dłonie na głowicach mieczy i krawędziach tarcz.";
"książę poklepał towarzysza po wielkiej potylicy i odsunął się. Mruknął ze smakiem.";
" Wielcy jak beczki, w lśniących zbrojach i otuleni grubymi skórami przy akompaniamencie wiatru.";
"A ci, gdzie tylko by nie byli, przygrywali sobie na bębenkach i dmuchali w flety, a te zawodziły dziko.";
"Długo unosiły się leniwie, ale w mgnieniu oka przyspieszyły trafiając z wizgiem w ludzi.";
"Kolejne strzały wytrysnęły prędko, nim jeszcze pierwsze zdołały wbić się w ciżbę ludzi";
"Głuchota i kroki dzieliły ich od starcia.";
"Żeglarz Pustyni wyszczerzył zęby jak lew i zaryczał miotając majestatycznym toporem wokół głowy.";
"Gdziekolwiek by nie przyłoił, pogruchotałby nieszczęśnikowi wszystkie kości.";
"zatopił ogromne żelastwo w Saffaka wiszącego na olbrzymie.";
"runął mu toporem w nogi, które omal nie odleciały.";
"Ten runął głośno na jakieś truchło i przetoczył się krótko.";

no i oczywiście kulminacja:

"Nadepnął na nią tracąc równowagę, tylko na czas mrugnięcia powieki, ale to wystarczyło, by książę dopełnił woli Gobakkena i wściekłym, zamaszystym ruchem ściął mu głowę z imieniem ojca na ustach. Łeb potoczył się gdzieś daleko ciągnąc za sobą krwawą nić. Zwłoki stały jeszcze chwilę odpowiadając kilkoma wytryśnięciami juchy, które wylewały się z poszarpanej szyi, ale potem runęły obojętnie. Wódz splunął siarczyście na plugawe truchło wroga, a potem zaczął dyszeć potwornie."

będą mi towarzyszyć do końca życia. Dziękuje Ci z całego serca za to, że umożliwiłeś mi doświadczenie takiego samego przeżycia jakie było udziałem anglojęzycznych czytelników "EoA".


PS.: Na zlotach miłośników fantastyki w latach 70. i 80. do kanonu należało czytanie "EoA" na głos, próbując przy tym zachować całkowitą powagę. W momencie, w którym czytający nie mógł już wytrzymać i wybuchał smiechem, tekst przechodził w kolejne ręce. Sądzę - ba, jestem pewien - że za jakiś czas Twoje dzieło uzyska status legendy i będzie cieszyć się podobną popularnością na imprezach. Tak więc, nie poddawaj się, nie słuchaj głosów bezdusznej krytyki, lecz siadaj śmiało i płódź część drugą, i czwartą, i dziesiątą. Nie mogę się doczekać kontynuacji. Dobrego śmiechu nigdy za dużo.

Nowa Fantastyka