Profil użytkownika


komentarze: 27, w dziale opowiadań: 25, opowiadania: 11

Ostatnie sto komentarzy

To prawda, że opek to bardziej obyczajówka, a mniej fantasy, ale cóż z tego, jeśli tekst jest taki dobry! Do mnie trafia, i to mocno. 

Opis codzienności Artura i Merlina jest smutny i gorzki, a przy tym prawdziwy.

 

PS. Jak zlokalizować u larwy dupę?! :D

Spodobał mi się powód zniknięcia bogów z Olimpu :) 

Dobrze się czytało, chociaż warsztatowo tekst do dopracowania. 

Pozdrawiam :)

Rozumiem, iż fabuła tak denna, że szkoda ją nawet komentować ;)

Ehh… komentarz zostawiłam sobie na później, kiedy to uzupełnię wiedzę o postaciach, których nie znam (zgłębianie mitologii nordyckiej wciąż w sferze planów), a w Twoim opku Światowidrze, pojawia się kilka, całkiem nowych dla mnie figur. 

Ot, choćby Ratatosk, jako ucieleśnienie szerzących fakenewsy mediów; pozostająca w rękach wiewiórki czwarta władza, odsuwająca w czasie nieunikniony Ragnarok. I porównanie mitologicznych: orła i smoka do USA i Chin – świetnie to zgrałeś :) 

Dobrze napisane, zabawne, przyjemnie się czyta. I chociaż całość sprowadza się, w większości, do rozmowy toczącej się w jednym miejscu – opowiadanie nie nudzi, a to nieczęsto się zdarza. 

Bardzo mi się podobało.

Pozdrawiam! 

 

Korotyński zapalił lampę i zgłębił [zagłębił] się w czeluść.

 

Dobry warsztat, opowiadanie czyta się szybko i jest to bardzo przyjemna lektura :)

Ożywieni Bohatyrowie skojarzyli mi się z zastępem Gregor’ów Clegen’ów.

Mam jedynie uwagę co do zakończenia, które sugeruje, że odkrycie i ożywienie postaci w grocie może doprowadzić do jakiegoś przełomu na korzyść strony polskiej, którego nie było. 

 

 

Zewsząd napierały na niego rozmyte sylwetki osób opiętych w drogie garnitury, z których ust płynął potok niezrozumiałych słów:

Z ust garniturów? Może lepiej: “Zewsząd napierały na niego opięte w drogie garnitury, rozmyte sylwetki osób, z których ust płynął potok niezrozumiałych słów”?

 

– Jak to[+,] człowiek z Vixen News był tam przed wami?

 

Nie ma jednak sensu próbować ratować dziewięć światów [może: próba ratowania dziewięciu światów,] postępując wbrew wyrokom przebaczenia [chyba przeznaczenia]. 

 

Musi to być jednak koniec zaplanowany przez nas tak, a by [aby] nie był ostateczny

 

Przez szparę do pomieszczenia wleciała bzycząc nienaturalnie wielka, przypominająca rozmiarem ludzką pięść mucha. Jeśli wielkości ludzkiej pięści, to wiadomo, że nienaturalnie wielka. Zostawiłabym tylko jeden opis wielkości.

 

 

Domyślam się, że o to chodzi, ale w połączeniu z pytaniem “Po czym ludzie stracą przytomność?” takiego właśnie nabiera sensu. Ja bym jakoś zmodyfikowała albo pytanie albo odpowiedź. 

Niepokojące, klimatyczne opowiadanie. Naprawdę ciekawy pomysł, zwłaszcza z wykorzystaniem postaci Yamaguchi. Czytało się dobrze, choć zdarzyły się fragmenty niejasne, np.:

– Po czym ludzie stracą przytomność? – spytał.

Bunkier zatrząsł się paskudnie. Noblistom puszczały nerwy. Wojskowi klaskali.

– Spłoną po wszystkim – odparł generał.

Ludzie nie płoną po wszystkim. Brakuje jakiegoś uściślenia, np. Spłoną po wszystkim, co zaprezentowaliśmy/przygotowaliśmy itd. Chyba że źle rozumiem ten fragment.

Dość pobieżnie. “Mity skandynawskie” czekają na półce na swoją kolej, a że czas nie jest z gumy… Niemniej, zaintrygowałeś mnie i chyba przesunę je na początek listy ;)

No tak, jest to dość jasne w przypadku elementu systemu obronnego w postaci chłopca w kanałach (brr…). Zabrakło mi informacji, czy tak samo działa utylizacji bóstwa.

Sprawiłeś, że pierwszy raz sympatyzuję z Lokim :)

 

PS. Chętnie zajrzę w wolnej chwili :)

Wilku, ten tekst jest świetny :) Dobry pomysł, humor trafił w mój gust. 

Boty, jako mieszające śmiertelnikom w głowach dusze zmarłych – wyborne :)

A Kult epidemii podbił moje serce :D 

 

Uwielbiam wszelkie dystopie, więc z przyjemnością przeczytałam opko :)

Bardzo podoba mi się Twoja koncepcja unicestwienia wszelkich bogów – nie dość, żeby ludzkość zwyczajnie przestała wierzyć we wszystko, co metafizyczne, trzeba to jeszcze za wszelką cenę wyszukać i poddać utylizacji. A w jakim celu? Żeby ten “relikt ludzkich ułomności” nie kuł w oczy. Bo w nowym świecie bóstwo służy wyłącznie rozrywce i przyjemności. Dobre :)

Nie wiem tylko, czy dobrze zrozumiałam, że utylizacja dokona się, kiedy ostatni człowiek zapomni o Lokim? Jeśli tak, to po co właściwie był ścigany przez służby? Czy do utylizacji konieczne jest osadzenie w wirtualnej celi i jakby to miało działać?

 

Tłum zafalował rozstępująca się niczym skóra pod naciskiem ostrej brzytwy

Literówka.

pewnie dlatego, że to na Walentynki pisane było laugh

Jako takie, to jest idealne! Przeszło mi przez myśl, że w ramach prezentu by się doskonale sprawdziło :)

 

A gdzież ich szukać jeśli nie w fantastyce? :)

Dla mnie fantastyka to ciekawsza forma przekazu uniwersalnych prawd, więc szukam bohaterów, którzy wydają się możliwi do zaistnienia. 

Witam wszystkich bardzo serdecznie! 

Trafiłam na wątek powitalny dopiero teraz, mimo że jeden popełniony tekst już na portalu zamieściłam. Opóźnienie wynika z faktu głębokiej niechęci do pisania o sobie… :) 

Piszę od niedawna. Chociaż zawsze czułam potrzebę pisania – ignorowałam ją, traktując jak coś niepoważnego. Niedawne odkrycie “książki”, którą napisałam mając lat 12 i wylaniu morza łez wśród paroksyzmów śmiechu (całą rodziną oczywiście) przy czytaniu jej sprawiło, że jeszcze raz przemyślałam sprawę i postanowiłam spróbować, co z tego wyjdzie :)  

 

Opowiadanie mi się podobało, chociaż podobnie jak Arnubisowi mniej, niż “Chmury” :)

Przyznam, że do samego końca zakładałam, że Nivriti okaże się kantalińskim szpiegiem – głównie dlatego, że była chodzącym ideałem. Z innego wszechświata? Piękna “kurtyzana” w łóżku, która doskonale radzi sobie w towarzyskich small talkach i błyszczy na salonach, wśród wpływowych ludzi? I jeszcze na koniec, pomimo wielkiej miłości, wraca do swojego wszechświata, rzekomo siłą ściągnięta do domu – no wypisz, wymaluj szpieg (szpiegini :D) I to gotowanie i gospodarzenie – w kontrze do okropnych feministek z wszechświata Patryka – po prostu musiał łyknąć haczyk! Przyznam, że wtedy ta postać by się obroniła.

A tu, taki słodki happy end :D 

Może jestem typowym produktem mojego pokolenia i wszędzie doszukuję się cynizmu. I twista. Albo po prostu bardzo nie lubię postaci bez skazy. 

Mam nadzieję, że nie opuścisz portalu, bo czekam na więcej! :)

Regulatorzy, powodem był brak satysfakcji z tego, jak potoczyło się życie bohaterki. Czuła się nieszczęśliwa i nie potrafiła nic z tym zrobić – ani w pełni odnaleźć się (i docenić) w tym, co miała, ani wprowadzić jakichś bardziej radykalnych zmian. Tak, jak pisałam wyżej, to nie był jeden konkretny powód. Natomiast efekt – część, która umarła – to czysty przypadek. Wszak trudno przewidzieć, co wyniknie z podjęcia tak radykalnych kroków.

Dobrze, że nie czytało się źle ;) 

 

Ale może to ma sugerować, że przeżyła ta bardziej samobójcza część, a zginęła ta zakochana i mająca powody, żeby trzymać się życia.

Ta “samobójcza część” miała inne priorytety w życiu, a miłość i to, co się z nią wiązało, w pewien sposób ograniczała ich realizację. Utrata części osobowości, która chciała dotychczasowego życia, umożliwiło tej pozostałej decyzję i wprowadzenie zmian, co – w pewnym sensie – dobrze jej zrobiło.

Wydaje mi się też, że osoby targające się na swoje życie, często nie mają jakiegoś jednego, konkretnego powodu. Robią to, bo czują się nieszczęśliwe – nie wiedząc, co właściwie je unieszczęśliwia (pomijam tu osoby chorujące np na depresję).

Dzięki za zajrzenie, Finklo!

Dokładnie to chciałam przekazać tą historią, Wilku zimowy! :) Bez wgłębiania się w przyczyny rozdzielenia osobowości na dwie części, którą uważam tutaj za czysty przypadek. Bohaterka podjęła decyzję o zakończeniu życia, ale biorąc pod uwagę skutki, wpadła z deszczu pod rynnę.

Dziękuję za miłe słowa i zgłoszenie do biblioteki!

 

Lekarka, ratowniczka?

Trafiłeś, lekarka ;)

Przy prawidłowym leczeniu taki uraz goi się min. 3 tygodnie + usprawnianie. 

Jednak w opisanym przypadku, raczej by się bohaterowi pogarszało, niż goiło, bo ran w tym miejscu się nie zaszywa – tym bardziej, jeśli  są głębokie. :)

Po pierwsze: zaszycie rany wytwarza warunki beztlenowe w tkankach, co uwielbiają bakterie, a leczący (i leczeni) już mniej, nawet jeśli są uzbrojeni w antybiotyki (a w czasach Gladiatorów ich oczywiście nie znano); po drugie: rana się sama ładnie oczyszcza wypływającą krwią – również z tejże krwi – dzięki czemu nie powstaje krwiak. Zaszyta rana i powstały krwiak, na dodatek u sportowca – z dużym prawdopodobieństwem doprowadzą do ostrego zespołu ciasnoty przedziałów międzypowięziowych i w efekcie trwałego upośledzenia tej kończyny. 

 

Świetne opowiadanie Aryo, podobało mi się :) Styl, w jakim jest napisane wymaga pełnego skupienia przy czytaniu – mnie się podoba, tworzy spójną całość z treścią.

Narracja, po krótkiej adaptacji czytelnika w początkowej części tekstu, jest naprawdę strawna i w pewnej chwili przestałam zwracać na narratora uwagę, po prostu zagłębiając się w historię. W jednym miejscu mi zazgrzytało – w scenie toczącej się na moście. Tu Detur, jako narrator, jednocześnie opisuje siebie w trzeciej osobie, ale pada też:

Czy to twoja wina, że nie reagujesz od razu? Przysięgam, chciałbym móc zrzucić na ciebie całą odpowiedzialność, ale przecież też tam byłem. Ja także mogłem zrobić więcej.

Trochę się przez to pogubiłam przy dalszej analizie tekstu, ale tylko trochę ;)

Dziękuję, Tsole :) 

Uwzględniłam sugestię rozdzielając czynności :)

W pisaniu dopiero raczkuję. Na razie testuję, co mi pasuje, a co nie.

 

Dziękuję, Aryo :)

P.S. Twój nick tak bardzo przypomina mi jednego wykładowcę, że nie mogłam nie zajrzeć :D

Uwzględniając Twoje miasto przypuszczam, że chodzi o mój nick bez “d” na końcu? ;) 

Znam z opowieści. Sama, nigdy nie miałam “przyjemności” poznać :)

Opowiadanie bardzo mi się podobało :) 

Wykład może faktycznie nieco przydługi, ale daje silne wrażenie autentyczności tej historii. Jako czytelnik lubię, kiedy opowieść zawiera informacje pogłębiające immersję nawet, jeśli są całkowicie zbędne dla fabuły. Możliwe jednak, że jestem w mniejszości :)

W kwestii płatów czołowych – zdecydowanie nie można ich tak po prostu, bez konsekwencji dla właściciela wyciąć :) Znajdują się tam m.in. korowe ośrodki ruchowe (odpowiedzialne za ruchy dowolne), dzięki którym mózg przekłada myśl “chcę ruszyć ręką”, na tenże ruch, a także np. ruchowy ośrodek mowy. Ich brak, spowodowałby utratę zdolności motorycznych.

W skład płatów czołowych, wchodzi też kora przedczołowa, najmłodsza, mająca połączenia z licznymi strukturami mózgu) i, w dużym skrócie, odpowiadająca za myślenie i zachowanie człowieka. Przecięcie połączeń tego obszaru kory, z innymi strukturami mózgu (leukotomia przedczołowa), powoduje zmianę charakteru na taki, jakiego wymaga Twoje opowiadanie (zespół czołowy jatrogenny).  :)

I jeszcze drobiazg:

Gdy Prezydent Gordon wszedł do Gabinetu Owalnego, jego asystent Donald Foxx poderwał się służbiście i nie czekając, aż gospodarz usiądzie, rozpoczął prezentację.

Istnieje taki przysłówek? Jeśli tak, to powinien przestać istnieć :P

 

Chętnie przeczytam kolejne Twoje opowiadania :) Pozdrawiam

Cieszę się, że jednak czymś Cię zaskoczyłam, Blacktomie :) 

Następnym razem będzie mroczniej :)

 

Pozdrawiam

Domyślam się, że to część inspiracji do napisania szorta.

Zgadza się :)

Naniosłam część zmian, dziękuję yantri.

 

Faktycznie, druga część tekstu może brzmieć, jak napisana przez miłośniczkę “Zmierzchu” :)

Dzięki, za opinię mr. maras!

Dziękuję, belhaj :) Piszę opowiadanie, na pewno wrzucę, jeśli wyjdzie coś sensownego.

Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa i cenne uwagi – poprawki w tekście wprowadzone :) Próby pisarskie podejmuję od niedawna, dlatego wszelka konstruktywna krytyka mile widziana.

Faktycznie, słowa “staw” użyłam na wyrost, co wprowadza zamęt, bo w opowieści bohaterka częściowo widzi twarz obserwowanej kobiety.

Tak, jak piszą El Lobo Muymalo i Arnubis, bohaterka podjęła nieudaną próbę samobójczą, którą przeżyła. Takie traumatyczne doświadczenie, u części osób, może spowodować coś, na kształt zmiany osobowości. Jeśli to zbiór pewnych cech charakteru, reakcji i interpretacja emocjonalna wspomnień, czyni z nas określonego człowieka (pisząc w uproszczeniu oczywiście), to czy utrata ich części (a z nimi – części osobowości), może uczynić z danej osoby, kogoś innego? A idąc tym tropem – jeśli zmiana jest znaczna, to czy te porzucone/utracone cechy, mogą złożyć się w innego człowieka – w tym przypadku, już tylko w jego ducha. 

Wiem, to dość pokrętne tłumaczenie, ale mam nadzieję, że złapiecie, o co mi chodziło.

Irka_Luz – nie nazwałabym rozdwojenia karą, bo to by zakładało, że jest ktoś/coś, co bohaterkę karze. A jest to, po prostu konsekwencja jej czynu. Ale interpretować każdy może po swojemu :)

Ja lubię liczne niedopowiedzenia w tekście, ten zabieg był celowy ;) Ale rozumiem, że nie zawsze się sprawdza. Będę mieć to na uwadze przy następnych, dłuższych tekstach :)

 

Nowa Fantastyka