Profil użytkownika


ko­men­ta­rze: 37, w dzia­le opo­wia­dań: 36, opo­wia­da­nia: 16

Ostatnie sto komentarzy

Outta Sewer – bar­dzo dzię­ku­ję za cie­płe słowa! Też jak czy­tam rze­czy (szcze­gól­nie o po­sta­ciach, na któ­rych mi za­le­ży) to mam na­dzie­ję, że nic złego im się nie sta­nie. Sztam­po­wa me­ta­fo­ra, ale Hob­bi­ty cza­sem mogą zo­stać w Shire :) 

 

Po­zdra­wiam wszyst­kich z Hong Kongu!

 

Cześć kra­r85 – dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i gło­so­wa­nie. Ko­men­tu­jesz szcze­gó­ło­we ele­men­ty opo­wia­da­nia i za­da­jesz bez­po­śred­nio py­ta­nia o wy­mo­wę scen. Nie je­stem pe­wien, na ile w do­brym gu­ście jest opo­wia­da­nie o wła­snych in­ten­cjach. Ra­czej wy­kształ­ci­łem w sobie po­dej­ście, że tekst ma się bro­nić sam. Też jeśli mia­łem ba­nal­ne za­ło­że­nie, a osoby czy­ta­ją­ce zo­ba­czy­ły tam coś głęb­sze­go, ob­na­żę się ze swoim bra­kiem wizji… Ale od­nio­sę się, a co tam :) 

 

opko – jak się oka­zu­je – dotyk rów­nież cięż­szej te­ma­ty­ki, do któ­rej – imho – fe­ka­lia nie naj­le­piej pa­su­ją.

Nie­pa­su­ją­ce ele­men­ty to pod­sta­wa tego opo­wia­da­nia i źró­dło za­ba­wy pod­czas pi­sa­nia. Nie wiem co masz na myśli pi­sząc o pre­ten­sjo­nal­no­ści te­ma­ty­ki ka­na­li­za­cji. Za­ło­że­nie było prze­ciw­ne, do­tknąć przy­ziem­nej pracy bez jej glo­ry­fi­ka­cji i de­mo­ni­za­cji. Być może wybór za­wo­du jest mało sub­tel­ny, ale do­brze mi kon­tra­sto­wał z bo­ga­mi i z sub­tel­no­ścią akcji. 

 

O aspek­tach kul­tu­ro­wych, zwy­cza­jach i ich od­da­niu za wiele nie na­pi­szę, bo na da­le­kim wscho­dzie nie byłem i się na tym nie wy­zna­ję (sporo mogło mi tu umknąć). Je­dy­ne, co mi się tu rzu­ci­ło, to re­la­cje ro­dzin­ne, które wy­szły nader „za­chod­nio”. Wol­ność słowa i wy­bo­ru. Nie widzę tu ele­men­tów kon­fu­cjań­skich ani prze­sad­nie feu­dal­nych, ale może tylko Chiń­czy­cy i Ko­re­ań­czy­cy, z któ­ry­mi pra­cu­ję, tacy są.

Sam pra­cu­ję z oso­ba­mi z Hong Kongu (eks­pa­ta­mi i ży­ją­cy­mi na miej­scu). Nie uwa­żam się za eks­per­ta. Mia­sto do­świad­cza­ło za­chod­nich wpły­wów ze wzglę­du na ko­lo­nial­ną hi­sto­rię, a re­la­cje ro­dzin­ne (na linii mąż-żo­na) za­in­spi­ro­wa­ne są hi­sto­rią ro­dzin­ną współ­pra­cow­nicz­ki z Hong Kongu wła­śnie :) 

 

Nie mam spój­nej wizji, co chcia­łeś po­ka­zać po­przez re­la­cje bo­ha­te­ra z gów­niąt­kiem. Czę­sto na­wią­zy­wa­łeś do utknię­cia w kiep­skiej pracy i ob­ga­dy­wa­nia przez ludzi. Czy wy­bra­ny bóg jest na to od­po­wie­dzią? Sprze­ci­wem wobec po­sta­wio­nych ocze­ki­wań?

W skró­cie cho­dzi­ło mi o wstyd i ak­cep­ta­cję. Kon­flik­ty Kwong Minga (we­wnętrz­ne i ze­wnętrz­ne) nie wy­ni­ka­ją z pracy, ale z po­sta­wy. Po czę­ści po­sta­wa jest wy­ni­kiem pre­sji spo­łecz­nej, z dru­giej stro­ny nie­speł­nio­nych am­bi­cji. Ko­lej­nym aspek­tem jest pro­jek­cyj­ność jego emo­cji. Na przy­kład przy­pi­sy­wa­nie sy­no­wi błęd­nych mo­ty­wa­cji. Tro­chę po bud­dyj­sku roz­wią­za­niem jest szcze­ra ak­cep­ta­cja. Jeśli jest nie­szcze­ra (lub na pokaz, an­ta­go­ni­stycz­na wobec wro­gie­go świa­ta, okre­ślasz to sło­wem “sprze­ciw”), pro­wa­dzi do od­wrot­nych skut­ków. Po­szcze­gól­ne aspek­ty Gów­niąt­ka od­da­ją tę wizję. 

 

Sa­mych bogów do­brze po­ka­zu­jesz w sce­nie z bo­giem-mo­ty­lem, na­to­miast nie ku­pu­je dzie­ją­cej się w tle roz­mo­wy. Bo­ha­ter do­sta­je pro­po­zy­cję od człon­ka ro­dzi­ny, któ­re­mu się le­piej po­wo­dzi i od­rzu­ca ją. Woli robić swoje, choć nie po­ka­zu­jesz ani stra­chu przed nowym, ani braku kom­pe­ten­cji. Duma, za­wiść? U sen­sow­nie ro­zu­mu­ją­ce­go go­ścia, który ma ro­dzi­nę. Nie ku­pu­ję.

Ta scena dzie­je się już po pierw­szej in­te­rak­cji z Gów­niąt­kiem. W Kwong Mingu za­czy­na tlić się nowa świa­do­mość, roz­po­czy­na się pro­ces sa­mo­ak­tu­ali­za­cji (nie mam lep­sze­go słowa). Su­ge­ru­ję tu, że nie cho­dzi wprost o samą pracę.

Na wierz­chu jest pro­tek­cjo­nal­ność szwa­gra i nie­tra­fio­na chęć po­mo­cy od stro­ny żony. Ogól­nie zde­rzam tu ze­wnętrz­ną in­ter­wen­cję vs. fak­tycz­ną po­trze­bę Kwong Minga. 

 

W koń­ców­ce żona – w końcu – ak­cep­tu­je „boga gówna”. Czy to bar­dziej forma żartu, czy też za­ha­cze­nia o kwe­stię ak­cep­ta­cji part­ne­ra z bu­dzą­cą wąt­pli­wo­ści pracą? Nie je­stem pe­wien.

Żona z otwar­ty­mi ra­mio­na­mi przyj­mu­je zmia­nę, jaka za­dzia­ła się w mężu. On zmie­nia się, prze­for­mu­ło­wu­jąc wła­sne po­ło­że­nie, dzię­ki czemu na nowo for­mu­łu­je re­la­cję z synem, z nią, z Gów­niąt­kiem. To ro­ze­gra­nie głów­nej osi opo­wia­da­nia. Do tego po­ka­za­nie, że mo­ty­wa­cją żony nie jest na­kło­nie­nie Kwong Minga do chęci zmia­ny, ale mi­łość i ulże­nie w jego cier­pie­niu. Jest tam mini żart w kon­tek­ście tego, że żona wie wię­cej, niż wy­da­je się głów­ne­mu bo­ha­te­ro­wi :)

Dzię­ki jesz­cze raz za prze­czy­ta­nie i gło­so­wa­nie!

 

Ser­decz­nie dzię­ku­ję ni­ne­din za no­mi­na­cję!  Trud­no… do trzech (lub wię­cej) razy sztu­ka. Cie­szę się, że sporo osób prze­czy­ta­ło opo­wia­da­nie i po­dzie­li­ło się wra­że­nia­mi, dla mnie to sporo cen­nych uwag do za­sto­so­wa­nia w ko­lej­nych tek­stach. Bar­dzo dzię­ku­ję i po­le­cam się na przy­szłość :) 

Cześć, do­bi­ły mnie obo­wiąz­ki i nie mia­łem czasu po­rząd­nie przy­siąść do ko­men­ta­rzy. Za­le­ży mi, żeby od­nieść się do każ­de­go, a nie chcę pom­po­wać ich licz­by, więc na­pi­szę jeden wiel­ki :) 

 

Cześć Za­na­is – dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie (przy śnia­da­niu, po­mi­mo groź­by w opi­sie opo­wia­da­nia). Twoja in­ter­pre­ta­cja oby­cza­jo­we­go wątku w opo­wia­da­niu tro­chę różni się od wy­mo­wy, jaką chcia­łem prze­ka­zać. Ale tak jak pi­sa­łem wcze­śniej, nie upie­ram się, a to, że dzie­lisz się swoją per­spek­ty­wą jest dla mnie bar­dzo bar­dzo war­to­ścio­we. 

Jeśli cho­dzi o język, to opo­wia­da­nie jest dla mnie małym eks­pe­ry­men­tem z oszczęd­niej­szą formą. Za­uwa­ży­łem, że w czę­ści nawet uzna­nych ksią­żek roz­bu­do­wa­ne zda­nia i skom­pli­ko­wa­ne formy utrud­nia­ły (mi) od­biór tek­stu. De­ner­wo­wa­ło mnie to po­dwój­nie, bo za­uwa­ży­łem, że sam tak (co praw­da nie­umie­jęt­nie) pi­sa­łem. Więc w Gów­niąt­ku po­sta­wi­łem na pro­sto­tę. Pi­sząc po­ma­ga­łem sobie “Pik­ni­kiem na skra­ju drogi”, bo to dla mnie nie­do­ści­gnio­ny wzór pro­ste­go i jed­no­cze­śnie wy­ra­fi­no­wa­ne­go ję­zy­ka. 

Przy­zna­ję, że za­ska­ku­ją­cy w tym opo­wia­da­niu może być motyw cen­tral­ny. Poza tym chcia­łem stwo­rzyć coś spo­koj­niej­sze­go, sub­tel­ne­go jak pła­tek wiśni na wie­trze ;) 

 

Cześć odrin. Osoby, które znają się na te­ma­cie (chyba ja­kim­kol­wiek) są za­zwy­czaj naj­trud­niej­szy­mi czy­tel­ni­ka­mi ;) Tro­chę za­czy­nam się za­sta­na­wiać nad zwro­tem akcji – w opo­wia­da­niu ra­czej rze­czy mielą się w środ­ku, niż roz­gry­wa­ją w fa­bu­le. Być może Gów­niąt­ko mogło bar­dziej na­mie­szać, ale wy­bra­łem ina­czej – wy­bo­ry, wy­bo­ry. Cho­ciaż przy­znam, że świet­nie pi­sa­ło się bi­zar­ro, to moje dru­gie po­dej­ście do ta­kie­go ‘świa­to­twór­stwa’ (pierw­sze jest w ga­tun­ku sci-fi). 

W kon­tek­ście czy­sto kul­tu­ro­wym – zga­dzam się z Two­imi uwa­ga­mi. Ogród miał być krza­ka­mi (przy­znam, że nieco z le­ni­stwa, bo nie chcia­łem roz­wo­dzić się nad lo­ka­li­za­cją oł­ta­rzy­ku). Być może coś po­zmie­niam i zro­bię tam wię­cej kli­ma­tu. W kwe­stii na­zwisk masz rację – jest to błąd, który wy­ni­ka z nie­do­pa­trze­nia. Na po­cząt­ku na­zwa­łem mał­żeń­stwo Kwong Ming i Ai Ling (pi­sa­ne jako imię i na­zwi­sko). Do­da­łem Shoi Minga z na­zwi­skiem, żeby od razu wy­tłu­ma­czy­ło się po­kre­wień­stwo i “tak już zo­sta­ło”. Więc jest to dziw­na ro­dzi­na, która mówi do sie­bie po na­zwi­sku. 

Do­ce­niam bar­dzo in­si­gh­ty pro­sto z Hong Kongu :) W przy­szłym mie­sią­cu wy­bie­ram się oso­bi­ście (li­piec, ma­sa­kra). Jeśli chcia­ła­byś po­dzie­lić się miej­sca­mi/re­ko­men­da­cja­mi/wska­zów­ka­mi to je­stem chęt­ny! W każ­dym razie dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie, jak coś na­pi­szę w chiń­skich kli­ma­tach to za­pro­szę Cię do bety, hehe.

 

Cześć Hol­ly­Hel­l91. Na po­cząt­ku da­jesz kon­kret­ne uwagi – po­zwól że się od­nio­sę po jed­nej. 

 

Po pierw­sze: Kwong Ming to imię i na­zwi­sko? Jeśli tak, to żona mó­wi­ła­by do niego tak ofi­cjal­nie? Chyba że w Azji tak się mówi, nie wiem.

Po dru­gie: w dia­lo­gu jeśli po myśl­ni­ku nie ma cza­sow­ni­ka “pasz­czo­we­go”, po­win­ni­śmy za­czy­nać zda­nie z dużej li­te­ry.

Azja to spory kon­ty­nent, ja się nie nazwę eks­per­tem żad­ne­go z jej kra­jów, ale masz rację – imię i na­zwi­sko. Dziw­na ro­dzi­na, która tak do sie­bie mówi. Może prze­cho­dzą kry­zys mał­żeń­ski i na­zwi­sko to forma bu­do­wa­nia dy­stan­su? Jeśli cho­dzi o “pasz­czo­wość” – od­głos do­biegł zza ścia­ny to nie pasz­czo­wo? (serio pytam)

Wia­do­mo, że w dło­niach, prze­cież nie zro­bił tego sto­pa­mi. Chyba że nie ma rąk i już się wpra­wił w tej sztu­ce, ale to już da­le­ko idące i prze­sa­dzo­ne wnio­ski.

Traf­na uwaga. Cho­ciaż mi się ryt­micz­nie po­do­ba­ją tam te dło­nie. Do­rzu­cę jakiś przy­miot­nik, żeby uza­sad­nić dło­nie.

 

Tau­to­lo­gia.

Tak, za­mie­rzo­na. Ce­lo­wa­łem w na­pi­sa­nie po­cząt­ku pro­sta­wo.

 

Chyba “zrzę­dzi”.

Chyba tak, po­pra­wię :) 

 

Hm. Nie byłam jesz­cze nigdy w żad­nym azja­tyc­kim kraju, ale oglą­dam mnó­stwo vlo­gów po­dróż­ni­czych i wie­lo­krot­nie spo­tka­łam się ze stwier­dze­niem, że rury ka­na­li­za­cyj­ne w Azji są bar­dzo wą­skie, do tego stop­nia, że nie można za dużo wrzu­cać do nich pa­pie­ru to­a­le­to­we­go, a co do­pie­ro ko­szul­ki. Ale może nie wszę­dzie tak jest…

Nie chcę się wy­mą­drzać, bo nie je­stem spe­cja­li­stą od ka­na­li­za­cji. Ro­biąc re­se­arch do opo­wia­da­nia wi­dzia­łem na­gra­nia z ta­ki­mi ko­mo­ra­mi. Są to pew­ne­go ro­dza­ju zbior­ni­ki, które po­zwa­la­ją na więk­sze sku­pie­nie od­pa­dów w danym ob­sza­rze. Więc nie jest to rura per se. Po­my­śla­łem, że to sen­sow­ne, bo aku­rat ta scena roz­gry­wa się w za­kła­dzie tek­styl­nym. A hi­sto­ria za tym jest taka (choć nie­wspo­mnia­na wprost), że zbun­to­wa­ny pra­cow­nik za­tkał od­pływ ;) 

 

Bra­ku­ją­cy prze­ci­nek.

Dodam!

 

Oba­wiam się, że nie ma ta­kie­go słowa.

 

Po­peł­ni­łem świa­do­my neo­lo­gizm. Za­sta­na­wia­łem się mię­dzy zśli­ma­czył, a ze­śli­ma­czył. 

 

Dużo tych tyłów.

Pa­su­je do te­ma­tu opo­wia­da­nia… a tak serio, to grze­ba­łem w tej sce­nie po po­praw­kach od Asy­lum. Mu­sia­łem coś na­mie­szać, dzię­ki za czuj­ność. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie pod­czas śnia­da­nia i ogól­nie za po­świę­co­ny czas i traf­ne uwagi :) 

 

Cześć Go­lodh.

 

A to źle?:P Ostat­nio chyba dość po­pu­lar­na staje się li­te­ra­tu­ra cozy – z Becky Cham­bers jako głów­ną przed­sta­wi­ciel­ką – czyli taka wła­śnie miła i przy­tul­na. Choć głów­nie mówię, co sły­sza­łem, sam jesz­cze stycz­no­ści nie mia­łem aż ta­kiej, jak z kla­sy­ką;)

Cho­ciaż przez Becky Cham­bers trud­no mi prze­brnąć, to tro­chę cho­dzi­ło o zde­rze­nie ro­dzin­nej te­ma­ty­ki z obrzy­dli­wym te­ma­tem (wła­ści­wie dla nie­któ­rych to toż­sa­me, wow, ale robi się sym­bo­li­ka). Opisy są nie­obra­zo­we, to praw­da. Jest to ko­lej­ne małe ćwi­cze­nie, bo pi­sząc wpa­da­łem w ru­ty­nę sku­pia­nia się głów­nie na wzro­ku – więc świa­do­mie sta­ra­łem się uni­kać wzro­ko­wych do­kład­nych opi­sów. Wrzu­ca­łem boga gówna pod ko­niec sceny, to też ce­lo­we, taki cal­l­back, niby z za­my­słem hu­mo­ry­stycz­nym, ale ocenę eg­ze­ku­cji zo­sta­wiam oso­bom czy­ta­ją­cym. Z tym, żeby za­koń­czyć moc­niej­szą myślą – wiem, do czego się od­no­sisz. Przy­znam, że to na­rzę­dzie, któ­re­go uczę się uży­wać, więc cza­sem ma­cham nim tro­chę jak dziec­ko za­baw­ką ;)

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i war­to­ścio­we wska­zów­ki.

 

Cześć Fin­kla. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie. Lubię pisać coś nie­ty­po­we­go (pod przy­naj­mniej jed­nym wzglę­dem w danym tek­ście), więc bar­dzo mi miło, że tak od­bie­rasz opo­wia­da­nie. Pa­syw­no-agre­syw­ny kon­flikt z te­ścia­mi prze­ka­zy­wa­ny usta­mi wnucz­ka mnie bar­dzo śmie­szy. Ku­si­ło, żeby wrzu­cić kilka ta­kich in­te­rak­cji (nawet była scena pro­jek­cyj­na, gdzie Kwong Ming nie wy­trzy­mu­je i wy­dzie­ra się sta­rusz­kę na plaży), ale osta­tecz­nie zre­zy­gno­wa­łem. 

Cy­try­ny. Hmmm. To wręcz sym­bol świe­żo­ści. Chyba więk­szość środ­ków czysz­czą­cych ma za­pach cy­tru­so­wy. Pszi­pa­dek?

Nie son­dze. 

 

Dzię­ku­ję za piór­ko­we TAK po­mi­mo wahań :)

Cześć TheXX! Cał­kiem spodo­bał mi się Twój tekst. Na­pi­sa­łaś coś in­tym­ne­go i (praw­do­po­dob­nie) na­sy­co­ne­go pry­wat­ny­mi od­nie­sie­nia­mi/wra­że­nia­mi. Oso­bi­ste mo­men­ty sta­no­wią naj­moc­niej­szą stro­nę tek­stu. Jego słab­szą stro­ną są (moim zda­niem) pod­su­mo­wa­nia sy­tu­acji spo­łecz­no-eko­no­micz­no-te­cho­no­lo­gicz­nej wcze­sne­go XXI wieku. W takim de­li­kat­nym (?) tek­ście wy­sta­ją jak gwóźdź prze­zna­czo­ny do “fi­ne­zyj­ne­go” wbi­cia młot­kiem, co też się po­nie­kąd dzie­je. 

Z rze­czy tech­nicz­nych – coś mi spo­wal­nia­ło czy­ta­nie i po głęb­szej re­flek­sji winę przy­pi­su­ję sło­wom, które nie­po­trzeb­nie ha­mu­ją tempo tek­stu. Trud­no mi to opi­sać, więc dla przy­kła­du wrzu­cam mo­dy­fi­ka­cję ostat­nie­go aka­pi­tu [SPO­ILER]

 

Po­sta­no­wi­łam zro­bić ko­lej­ny krok i spleść palce z osobą z na­prze­ciw­ka, zła­pać ją za dłoń. W tym samym cza­sie, Kiedy po­ru­szy­łam ręką, nagle po­czu­łam silne szarp­nię­cie w przód. Zdą­ży­łam przed tym tylko otwo­rzyć usta, po czym wy­do­by­ło się ze mnie wrza­śnię­cie wy­wo­ła­ne szo­kiem. Krzyk­nę­łam, po­nie­waż bo czu­łam, że upa­dam do przo­du. O dziwo Od­bi­cie w lu­strze ro­bi­ło to samo. Przez mo­ment Pomy­śla­łam, że ude­rzę głową w szkło lub zde­rzy­my się gło­wa­mi. Moż­li­wo­ści były tylko dwie. Tym­cza­sem lecąc coraz bar­dziej ku przo­do­wi, prze­nik­nę­ły­śmy przez swoje ciała i wy­lą­do­wa­ły­śmy po prze­ciw­nych stro­nach lu­stra.

Oczy­wi­ście wszyst­ko co piszę uznaj za su­biek­tyw­ną opi­nię i przyj­mij tylko to co ze­chcesz. Ogól­nie po­do­ba mi się Twój styl, jest zgrab­ny i nie­na­chal­ny, cho­ciaż do do­szli­fo­wa­nia (jak u wszyst­kich). To do­brze, że pi­sa­nie było dla Cie­bie te­ra­peu­tycz­ne. Pisz wię­cej! :)

Cześć Kro­ku­sie :) Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i opi­sa­nie wra­żeń. Cie­szy mnie po­dwój­nie, że opi­su­jesz ele­men­ty, na które sta­ra­łem się zwró­cić uwagę przy pi­sa­niu! Za­le­ża­ło mi na wple­ce­niu wąt­ków fan­ta­stycz­nych na­tu­ral­nie, bez więk­szej eks­po­zy­cji (to umie­jęt­ność, którą chyba naj­bar­dziej cenię i po­dzi­wiam u in­nych au­to­rów sci-fi/fan­ta­sy i któ­rej sta­ram się uczyć). Po­sta­ci w moim tek­ście żyją wśród bogów na co dzień, a do tego opi­su­ję zwy­kłych ludzi, więc sama treść uła­twia “zwy­czaj­ność” po­dej­mo­wa­nia te­ma­tów.

Bar­dzo, bar­dzo miło mi, że in­ter­pre­tu­jesz też isto­tę opo­wia­da­nia. Za­zwy­czaj sta­ram się ją kształ­to­wać świa­do­mie (cho­ciaż czę­sto sam za­czy­nam ją ro­zu­mieć do­pie­ro w po­ło­wie pi­sa­nia). Z dru­giej stro­ny nie mam w ogóle ci­śnie­nia, żeby osoby czy­ta­ją­ce ro­zu­mia­ły ją zgod­nie z moją in­ten­cją :) (Nie su­ge­ru­ję, że od­czy­ta­łeś ina­czej niż pla­no­wa­łem. Ale też nie po­twier­dzam Two­jej in­ter­pre­ta­cji. Śmierć au­to­ra)

…a że motyw można ze­psuć – zde­cy­do­wa­nie. Kon­cep­cja sama się nie broni, wręcz prze­ciw­nie. Chyba nigdy nie otrzy­ma­łem tak ne­ga­tyw­nych re­ak­cji (wręcz za­że­no­wa­nia) od przy­ja­ciół przy dzie­le­niu się po­my­słem. Dla­te­go tym bar­dziej cie­szę się, że czy­ta­ło się przy­jem­nie! 

 

Asy­lum – dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i za za­pro­po­no­wa­nie po­pra­wek. Nie chcę się jakoś bro­nić, ale za­uwa­żasz sporo rze­czy, nad któ­ry­mi za­sta­na­wia­łem się przy pi­sa­niu, więc chęt­nie się od­nio­sę! 

W kon­tek­ście zbio­ro­wo­ści – za­sta­na­wia­łem się, czy nie po­dejść do te­ma­tu sze­rzej, ale osta­tecz­nie wy­gra­ła chęć opi­sa­nia węż­sze­go, bar­dziej ka­me­ral­ne­go kon­tek­stu. Cza­sem pró­bu­ję w opo­wia­da­niach zro­bić coś z roz­ma­chem, ale to (dla mnie) dużo trud­niej­sze i le­piej pa­su­ją­ce do dłuż­szych form. 

Po­stać boga była w ory­gi­na­le opi­sa­na bar­dzo do­kład­nie. Im wię­cej czasu na to po­świę­ca­łem, tym mniej­szą przy­jem­ność czer­pa­łem z pi­sa­nia. Tekst robił się bar­dziej “mój” w złym sen­sie oraz “cięż­ki”. Osta­tecz­nie wy­bra­łem unik­nię­cie opi­sów i zda­nie się na wy­obraź­nię osób czy­ta­ją­cych. Stąd Gów­niąt­ko ma “coś w ro­dza­ju dłoni”, “coś w ro­dza­ju uszu” itp.

Z tym mo­ty­lem przy­po­mnia­łaś mi, że za­sta­na­wia­łem się nad osta­tecz­nym uka­za­niem nie­spo­dzie­wa­ne­go pięk­na Gów­niąt­ka. Cze­goś w stylu brzyd­kie­go ka­cząt­ka, me­ta­mor­fo­zy. Po­wstrzy­ma­łem się, bo wy­da­wa­ło mi się to nieco zbyt okle­pa­ne, a poza tym pięk­no Gów­niąt­ka jest bar­dziej sub­tel­ne. 

Przy­zna­ję, że tytuł nie na­le­ży do wyżyn mar­ke­tin­gu. Cho­ciaż gdyby tekst nie cie­szył się za­in­te­re­so­wa­niem, miał­bym nie­go­dzą­ce­go w sa­mo­oce­nę wi­no­waj­cę :))

 

W kon­tek­ście po­pra­wek: 

Po pierw­sze, nie żad­ne­go boga gówna, tylko (do) zwy­kłe­go, po­spo­li­te­go boga ja­kich wielu.”

To zda­nie łączy się z po­przed­nim, więc wciąż cho­dzi o “mo­dle­nie się do”. Więc do­da­łem słowo w na­wia­sie.

 

,Świa­tło la­tar­ki za­tań­czy­ło jakby na szkla­nej po­wierzch­ni nie­ru­cho­mych śle­piów. Tak jak za­wsze, po­ja­wi­ło się nie­po­strze­że­nie i bez dźwię­ku. Wbi­ja­ło wzrok w ludzi, wy­glą­da­jąc zza rogu lub znad brud­nych rur. Cza­sem stało nie­ru­cho­mo na środ­ku ka­na­łu, cza­sem ki­wa­ło się jak za­spa­ny czło­wiek w me­trze. Mogło czaić się tam od dawna, na długo zanim zo­sta­ło za­uwa­żo­ne.

 

Jakie ono? Świa­tło la­tar­ki czy śle­pia?

… ono – Gów­niąt­ko. Cho­ciaż to nie­upraw­nio­ne, bo nie okre­śli­łem jesz­cze wtedy imie­nia boga. Po­my­ślę jak to zmie­nić. 

 

,Nagle po­czuł znacz­nie wy­raź­niej­szy za­pach, jak cuch­ną­ca żyła otu­lo­na po­spo­li­tym swą­dem. Zwró­cił się w jego kie­run­ku. Do­cho­dził z wą­skie­go ko­ry­ta­rza, który koń­czył się roz­wi­dle­niem na prawo i lewo. Po­szedł w tam­tym kie­run­ku. Świa­tło tarło o szorst­kie ścia­ny i od­bi­ja­ło się od brud­nej wody.  Swąd sta­wał się nie do znie­sie­nia.

Pierw­szą część nieco zmie­ni­łem, cho­ciaż świa­tło trze i ko­niec :) Jak coś pada na szorst­ką po­wierzch­nię to trze (wiem, że nie, ale niech to bę­dzie me­ta­fo­ra). 

 

,W pew­nym mo­men­cie splą­ta­ły

 

Racja, zmie­ni­łem. 

 

,Tkan­ka znaj­du­ją­ca się pod nią była pę­kiem w pełni wy­kształ­co­nych i ru­cho­mych ludz­kich oczu, po­łą­czo­nych na­czy­nia­mi (krwio­no­śny­mi) jak pę­che­rzy­ki płuc­ne.

Tak, do­kład­nie. Do­da­łem “krwio­no­śne” za­miast “wło­so­wa­te”, bo to chyba zbyt spe­cja­li­stycz­ne słowo jak na język nar­ra­cji.

 

Dzię­ku­ję jesz­cze raz za po­świę­ce­nie czasu na prze­czy­ta­nie, sko­men­to­wa­nie i za po­praw­ki! :)

 

Bar­dzo mi się spodo­bał Twój szort! Zła­pa­łem się na mi­mo­wol­nym uśmie­chu pod­czas czy­ta­nia. Cał­kiem bły­sko­tli­wy po­mysł. Jest siła (dia­lo­gu)!

Ser­decz­nie dzię­ku­ję za chęć no­mi­na­cji do piór­ka i za do­ce­nie­nie tek­stu :))

Cześć Ni­ne­din – nie­zmier­nie miło zro­bił mi Twój ko­men­tarz! Za­le­ża­ło mi żeby na­pi­sać coś, hm, uczu­cio­we­go, ale nie (jak to traf­nie na­zwa­łaś) czu­łost­ko­we­go :)) Cie­szę się, że takie było Twoje do­świad­cze­nie. Oso­bi­ście lubię te tek­sty, w któ­rych emo­cje prze­ka­zy­wa­ne są tym, co nie zo­sta­ło ‘wy­po­wie­dzia­ne’.

Tymi rzym­ski­mi bó­stwa­mi za­in­spi­ro­wa­łaś mnie do po­szu­ka­nia w in­nych re­li­giach – widzę, że jest Be­ere­sh­wa­ra Swamy w hin­du­izmie. Może zro­bię kie­dyś prze­gląd mię­dzy­kul­tu­ro­wy ;) 

 

Bar­dja­skier – dzię­ki za pro­po­zy­cje! Po­my­ślę, cho­ciaż przy­wią­zu­ję się coraz bar­dziej do pro­sto­ty Gów­niąt­ka :))

Cześć Bar­dja­skier – dzię­ki za prze­czy­ta­nie! Wiem, że z tym ty­tu­łem jest róż­nie, moi ży­cio­wi beta re­ade­rzy też nie byli za­do­wo­le­ni ;))) Po­mysł za­czął się od ty­tu­łu, więc czu­łem się do niego przy­wią­za­ny. Za­sta­na­wia­łem się na co go po­ten­cjal­nie zmie­nić, ale nic nie przy­cho­dzi mi do głowy…

Cie­ka­wy po­mysł, wzbu­dza­ją­cy smu­tek i tę­sk­no­tę. Jak­bym miał się przy­cze­pić, to śred­nio (mi) tu pa­su­je na­śla­do­wa­nie na­tu­ral­ne­go ję­zy­ka (np. pod­czas tej wy­mia­ny 'byłeś – nie byłem'). Jako że za­mysł jest cał­kiem po­etyc­ki, mo­gła­byś oddać go po­etyc­kim ję­zy­kiem :)

Hm. Czy­ta­jąc od­nio­słem wra­że­nie, że skądś znam treść tek­stu… bo bo­le­śnie przy­po­mi­na po­spo­li­te wpisy roz­złosz­czo­nych gra­czy, oglą­da­czy i in­nych, ko­men­tu­ją­cych róż­no­rod­ność gier i net­fli­xo­wych se­ria­li. Tekst jest w za­ło­że­niu żar­to­bli­wy, ale (dla mnie) jest to humor po­zba­wio­ny twór­czo­ści, takie śred­nio mądre po­wta­rza­nie in­ter­ne­to­wych klisz. Do­dat­ko­wo parę wsta­wek z ko­men­ta­rzem ra­so­wym w stylu wujka co się wy­po­wie na każdy temat przy obie­dzie. Za­miast śmie­chu tekst wzbu­dził we mnie se­cond-hand em­bar­ras­sment

Za­mysł struk­tu­ry tek­stu cał­kiem mi się po­do­bał, po­mysł z bo­cia­na­mi i pod­mia­ną dzie­ci in­te­re­su­ją­cy. Miał jed­nak więk­szy po­ten­cjał niż kon­klu­zja “Po­la­cy – pi­ja­cy; (Czar­ni) Ame­ry­ka­nie – prze­stęp­cy”. 

 

Gra­vel – bar­dzo dzię­ku­ję za po­świę­ce­nie czasu na prze­czy­ta­nie opo­wia­da­nia :) Rze­czy­wi­ście zda­rza­ją się nie­zręcz­ne zda­nia. Po­pra­wi­łem te, które wska­za­łaś, póź­niej prze­cze­szę tekst w po­szu­ki­wa­niu po­zo­sta­łych. 

Za­le­ża­ło mi na ‘soft’ po­dej­ściu do świa­ta przed­sta­wio­ne­go, żeby głów­ny na­cisk po­ło­żyć na at­mos­fe­rze. Jak za­uwa­ży­łaś, przy oka­zji cier­pi na tym akcja (dzię­ku­ję za do­trwa­nie po­mi­mo tego!), dla mnie to względ­nie świa­do­ma kal­ku­la­cja i roz­ło­że­nie ak­cen­tów. O ile sam lubię dy­na­micz­niej­sze hi­sto­rie, to nie ukry­wam, że bar­dzo miło pi­sa­ło się coś spo­koj­ne­go i wy­ci­szo­ne­go – za­in­spi­ro­wa­ne­go moim do­świad­cze­niem z li­te­ra­tu­rą Azji Wschod­niej. 

Zyg­fry­d89 – dzię­ki za prze­czy­ta­nie! Wła­śnie taki był za­mysł opo­wia­da­nia, chcia­łem po­łą­czyć świę­tość z bru­dem w fa­bu­le, a u osoby czy­ta­ją­cej obrzy­dze­nie z miłym do­świad­cze­niem. 

Bruce – uprzej­mie dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie opo­wia­da­nia. Rze­czy­wi­ście po­wi­nie­nem był wspo­mnieć o wul­ga­ry­zmach. Do­da­łem do przed­mo­wy, żeby inne osoby, które chcą ewen­tu­al­nie prze­czy­tać tekst, pod­ję­ły de­cy­zję świa­do­mie. Dzię­ku­ję też za wska­za­nie błę­dów :) Nie wie­dzia­łem, że Bruce Lee zmarł w Hong Kongu, ale po­czy­ta­łem i przy­po­mnia­łem sobie o osie­dlu Kow­lo­on Wal­led City (na ob­sza­rze w po­bli­żu domu Bruce’a Lee) – miej­sce z wy­jąt­ko­wo cie­ka­wą hi­sto­rią i po­ten­cjal­nie in­te­re­su­ją­ce miej­sce akcji na opo­wia­da­nie.

Ko­ala­75 – bar­dzo dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie oraz prze­trwa­nie nie­mi­łych ob­ra­zów i za­pa­chów.

Am­bush – bar­dzo dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i prze­brnię­cie przez obrzy­dli­wo­sci :) Na­nio­słem po­praw­ki, dzię­ki!

Per­se­fo­na – ser­decz­nie dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i za­pro­po­no­wa­nie po­pra­wek. Pod­czas pi­sa­nia za­sta­na­wia­łem nad tym bo­giem, ale bar­dzo nie chcia­łem sto­so­wać sy­no­ni­mów – bóg to bóg, nie stwo­rze­nie i nie isto­ta, przy­naj­mniej w spo­so­bie jaki o nim myślę i jaki pro­jek­tu­ję na po­sta­ci opo­wia­da­nia :) zga­dzam się z Twoją uwagą od stro­ny sty­li­stycz­nej, kon­cep­cyj­nie mia­łem tro­chę inny cel. 

 

Jesz­cze raz dzię­ki!

Tak dużo no­wych ko­men­ta­rzy, bar­dzo miło jest je prze­czy­tać! 

Silva, dzię­ku­ję za no­mi­na­cję, muszę wię­cej po­czy­tać na czym po­le­ga, mimo to sta­no­wi dla mnie mo­ty­wu­ją­ce za­sko­cze­nie. Naj­więk­szą przy­jem­ność przy­no­si mi, gdy komuś po pro­stu do­brze czy­ta­ło się moją hi­sto­rię. 

Ni­ne­din, co masz na myśli pi­sząc “fan­ta­stycz­ną kla­sy­ką”? Ostat­nio tro­chę po­rzu­ci­łem kon­cep­cję high scien­ce na (jak za­uwa­ży­łaś) ko­rzyść więk­sze­go sku­pie­nia na po­sta­ciach i zbie­ra­nia in­spi­ra­cji z li­te­ra­tu­ry fan­ta­stycz­nej. Nawet z krót­kiej per­spek­ty­wy za­uwa­żam, że pierw­szo­oso­bo­wa nar­ra­cja umoż­li­wia dużo wię­cej, niż wy­ko­rzy­sta­łem w tek­ście. Uczę się jej stop­nio­wo, bo przy­cho­dzi mi mniej na­tu­ral­nie niż 3-oso­bo­wa. W każ­dym razie dzię­ku­ję za do­ce­nie­nie tek­stu :) 

Edwar­dzie, bar­dzo cie­szę się z Two­jej po­zy­tyw­nej opi­nii. Tak na­praw­dę więk­szość mojej uwagi sku­pi­ły po­sta­ci i to wła­ści­wie od nich wy­sze­dłem, a świat mi się “stwo­rzył” przy oka­zji. Sta­ram się pil­no­wać, żeby świat uka­zy­wa­ny był przez po­sta­ci. Dzię­ku­ję za uwagi sty­li­stycz­ne i no­mi­no­wa­nie do bi­blio­te­ki :) 

Dra­ka­ina, nie mam am­bi­cji roz­wi­ja­nia świa­ta, tym bar­dziej, że opo­wia­da­nie było dla mnie tro­chę od­skocz­nią i pro­kra­sty­na­cją przy więk­szych pro­jek­tach :) Jed­no­cze­śnie zu­peł­nie nie mam po­my­słu w jaki spo­sób je skró­cić. Ra­czej na­le­żę do osób, które bez planu będą błą­dzić i wy­dłu­żać, w przy­pad­ku two­rze­nia tego opo­wia­da­nia sta­ra­łem się więc ry­go­ry­stycz­nie po­dejść do te­ma­tu. Uwa­ża­łem, że re­la­cja chło­pa­ków po­trze­bu­je tro­chę stron. Dużo skra­ca­łem i przy­znam, wy­pru­łem się z dal­szych po­my­słów. Gdy­byś chcia­ła udzie­lić mi skon­kre­ty­zo­wa­nych rad to ba­aar­dzo chęt­nie z nich sko­rzy­stam. Ale… nie ob­ra­żaj ste­reo­ty­po­we­go, ślicz­ne­go chłop­ca! Lu­dzie cza­sem myślą ste­reo­ty­pa­mi, cho­ciaż tu mógł wyjść fakt, że nie je­stem czy­tel­ni­kiem ro­man­sów i to chyba pierw­sza (od­wza­jem­nio­na) ro­man­tycz­na re­la­cja w mojej pi­sa­niu. 

Jo­se­he­im, dzię­ki za prze­czy­ta­nie tek­stu i opi­nię, jed­nak mam trud­ność z od­nie­sie­niem się do niej. Rze­czy, które Cię iry­to­wa­ły były osią wy­da­rzeń w opo­wia­da­niu. Wrzu­ca­nie mało waż­nych wy­da­rzeń w po­je­dyn­cze zda­nia i aka­pi­ty wy­ko­rzy­sta­łem ce­lo­wo. “Emo­cjo­nal­ny wątek ho­mo­sek­su­al­ny” był dla mnie ważny. Jeśli cho­dzi o gwałt Ce­sa­rza przy­znam Ci tro­chę racji, mia­łem wąt­pli­wo­ści czy to od­po­wied­ni kie­ru­nek. Sta­ra­łem się jed­no­cze­śnie pod­kre­ślić bar­dziej jego zna­cze­nie dla Liama i Au­de­na, to nie było ja­kieś grim­dar­ko­we wcho­dze­nie w szcze­gó­ły. Moim celem było też po­ka­za­nie, że jeśli czci się kogoś jak boga, to za­wsze znaj­dą się prze­gra­ni, zra­nie­ni. Dzię­ku­ję za uwagi in­ter­punk­cyj­ne i edy­tor­skie, są bar­dzo cenne, bo ten aspekt cza­sem mi się wy­śli­zgu­je :)

Ufff… ale na­pi­sa­łem. Prze­pra­szam, jeśli ety­kie­ta na­ka­zu­je od­po­wia­dać szyb­ciej.  emo­cjo­nal­ny wątek ho­mo­sek­su­al­ny”emo­cjo­nal­ny wątek ho­mo­sek­su­al­ny

jo­se­he­imjo­se­he­im

 

Ja ge­ne­ral­nie nie uwa­żam, że world­bu­il­ding ozna­cza dłu­gie opisy. Cha­rak­te­ry­stycz­ne za­cho­wa­nie po­sta­ci, drob­ne ak­cen­ty, nawet jed­noz­da­nio­we wrzut­ki po­tra­fią zbu­do­wać cha­rak­te­ry­stycz­ny świat o wła­snej spe­cy­fi­ce. Myślę, że w kon­tek­ście swo­je­go opo­wia­da­nia masz na to prze­strzeń. Przy­kład – miesz­kań­cy Dżas­sy z ja­kie­goś po­wo­du budzą nie­na­wiść. Mo­żesz po­ka­zać to opi­su­jąc obrzy­dze­nie ge­ne­ra­ła wobec cze­goś cha­rak­te­ry­stycz­ne­go dla tej kul­tu­ry. Może ja­kieś ele­men­ty sztu­ki lub re­li­gii? Cha­rak­te­ry­stycz­ne fi­gur­ki, co­kol­wiek. Moż­li­wo­ści jest wiele i wyj­ście my­śle­niem poza po­dział opisy/akcja na pewno zwięk­szy war­tość Two­jej twór­czo­ści.

Ok, po pierw­sze to brzmi jak frag­ment. Za­kła­dam, że to część uni­wer­sum, które bu­du­jesz. Pro­po­nu­ję, żeby to ozna­czyć. 

Wła­ści­wie hi­sto­ria nie jest in­te­re­su­ją­ca dla czy­tel­ni­ka, który nie zna kon­tek­stu Two­je­go świa­ta, ani po­sta­ci w nim wy­stę­pu­ją­cych. Stary ge­ne­rał i jesz­cze star­szy męż­czy­zna-mag – ra­czej ope­ro­wa­nie kli­sza­mi, co nie­ko­niecz­nie musi być złe. Po pro­stu bra­ku­je ja­kie­goś ha­czy­ka, który miał­by spra­wić, że jak­kol­wiek będą ob­cho­dzić mnie te po­sta­ci. Sama hi­sto­ria to już też ra­czej ni­ja­ka – jest ge­ne­rał i zo­stał za­sko­czo­ny. Emo­cji nie stwier­dzo­no. 

Tech­nicz­nie – jest tro­chę li­te­ró­wek, ta­kich sobie sfor­mu­ło­wań, ale pew­nie od­naj­dą je osoby, które lu­bu­ją się w ta­kich ła­pan­kach. Ja zwró­cę uwagę na po­czą­tek: 

 

Ge­ne­rał Se­bu­rion w mil­cze­niu przy­glą­dał się ota­cza­ją­ce­mu go polu bitwy. Ko­lej­ne zwy­cię­stwo. Nadal czuł pul­su­ją­cą w ży­łach krew, ale emo­cje po­bu­dzo­ne walką po­wo­li opa­da­ły. Ze­wsząd sły­chać było krzy­ki i po­ję­ki­wa­nia ran­nych i ko­na­ją­cych. W ogrom­nej więk­szo­ści byli to wo­jow­ni­cy ko­lej­nej osady, która stała na ich dro­dze. Nie­któ­rzy byli wła­śnie do­bi­ja­ni. Jeńcy nie byli mu do ni­cze­go po­trzeb­ni. Prze­pro­wa­dza­li czyst­ki , nie brali udzia­łu w re­gu­lar­nej woj­nie. 

Był już gotów wbić miecz w zie­mię i od­mó­wić mo­dli­twę dzięk­czyn­ną do He­bo­usa, boga wojny, kiedy mu prze­rwa­no.

– Ge­ne­ra­le?

Był to jeden z jego nie­ustra­szo­nych gwar­dzi­stów. Zbro­ja żoł­nie­rza była po­pla­mio­na krwią…

Cały czas “było, byli, był”. Spró­buj może prze­for­mu­ło­wać zda­nia, żeby zwięk­szyć ich róż­no­rod­ność. 

Nie chcę osta­tecz­nie oce­niać sa­me­go kon­cep­tu świa­ta, bo w opo­wia­da­niu znaj­du­je się tylko jego wy­ci­nek. W tym krót­kim frag­men­cie wy­kre­owa­ny świat jest ge­ne­rycz­ny i nie broni się sam. Po­trze­bu­je cie­ka­wych po­sta­ci lub do­dat­ko­wych ele­men­tów, któ­rych tu bra­ku­je, ale mam na­dzie­ję, że w przy­szło­ści się po­ja­wią :) 

Jasne, dla mnie takie uwagi są ważne, bo im bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny po­mysł, tym na wię­cej tego typu nie­ści­sło­ści się na­dziać. Twoja tro­chę na­wią­zy­wa­ła do ta­kiej mojej oso­bi­stej in­te­lek­tu­al­nej gry, która się roz­gry­wa za ku­li­sa­mi opo­wia­da­nia, więc chcia­łem się nią po­dzie­lić :) Jesz­cze raz dzię­ku­ję, myślę że w na pewno wy­pły­nie z tego dla mnie jakaś nauka. 

Ha! Traf­ny ko­men­tarz! Rze­czy­wi­ście Auden nie wy­da­je się roz­złosz­czo­ny na Liama. Jako autor oczy­wi­ście mogę się tylko do­my­ślać, ale mam dwie hi­po­te­zy dla­cze­go ;) 

Pierw­sza – Auden jest w szoku, ad­re­na­li­na bu­zu­je w jego ciele, re­du­ku­jąc skom­pli­ko­wa­ne po­znaw­czo ele­men­ty na ko­rzyść głęb­szych i przy­sto­so­wa­nych emo­cji, ta­kich jak mi­łość do Liama. 

Druga – Auden, do­świad­cza­jąc za­gro­że­nia życia ze stro­ny Ce­sa­rza, prze­kra­cza ostat­nią ba­rie­rę em­pa­tii i w pełni za­czy­na ro­zu­mieć za­cho­wa­nie Liama. Tak jak po pro­stu lu­dzie o skraj­nie po­dob­nych prze­ży­ciach, wspól­nych trau­mach. 

Czy Liam chciał po­świę­cić Au­de­na? Nigdy nie po­zna­li­śmy jego pier­wot­ne­go planu, ze wzglę­du na for­tel Ce­sa­rza i prze­nie­sie­nie na sta­tek. Wiem na­to­miast, że Liam spo­dzie­wał się obec­no­ści wszyst­kich w Ope­rze Astra­lej pod­czas Su­per-roz­bły­sku. BYĆ MOŻE wy­my­ślił plan, dzię­ki któ­re­mu mo­gli­by do­ko­nać za­bój­stwa Ce­sa­rza i ujść z ży­ciem. BYĆ MOŻE przy­go­to­wał ten plan już wtedy, gdy pierw­szy raz od­wie­dzi­li plac bu­do­wy na Księ­ży­cu :D

 

Dobry wie­czór wszyst­kim :) Bar­dzo cie­sza mnie nowe ko­men­ta­rze. Nie chcę sło­dzić, ale mimo to na­pi­szę, że każdy ma dla mnie nie­oce­nio­ną war­tość i przy­no­si in­spi­ra­cję lub wie­dzę. 

Re­gu­la­tor­ko – dzię­ku­ję za wy­chwy­ce­nie uste­rek. Wszyst­kie wy­mie­nio­ne zo­sta­ły na­pra­wio­ne i od­po­wied­nio zmo­dy­fi­ko­wa­ne, a przy oka­zji zna­la­złem kilka in­nych! Je­stem pod nie­sa­mo­wi­tym wra­że­niem, bo tak do­głęb­ne za­pi­sy­wa­nie błę­dów wy­da­je mi się ty­ta­nicz­ną pracą – tym bar­dziej dzię­ku­ję! Cie­szę się, że opo­wia­da­nie do­star­czy­ło przy­jem­no­ści, po­mi­mo wol­ne­go star­tu.

Mr.Maras – cie­szą mnie po­rów­na­nia te­ma­tycz­ne do Sim­mon­sa, po­nie­waż sta­no­wił dla mnie wiel­ką in­spi­ra­cję i po­pchnął w pi­sa­nie, choć do dziś wal­czę z nie­któ­ry­mi nar­ra­cyj­ny­mi de­mo­na­mi rodem z Hy­pe­rio­na :) 

Wilk-zi­mo­wy – Przy­kro mi, że sce­ne­ria była dla Cie­bie nu­żą­ca. Jeśli cho­dzi o pa­cing to mógł­bym z dumą nosić pla­kiet­kę “uczę się”. W tym opo­wia­da­niu sta­wia­łem na krót­kie aka­pi­ty i pro­sty język, ale cóż, wi­docz­nie dla Cie­bie coś nie pa­so­wa­ło w struk­tu­rze. “Nie opo­wia­daj o swo­ich snach” było dla mnie wy­zwa­niem pod wzglę­dem ob­ję­to­ści tek­stu, tu po­zwo­li­łem sobie na tro­chę wię­cej. Szcze­rze nie czuję, że po­wi­nie­nem skra­cać opo­wia­da­nie, szcze­gól­nie ze wzglę­du na wątek ro­man­tycz­ny, który i tak roz­gry­wa się szyb­ko. Dzię­ki za edy­cję i do­rzu­ce­nie po­zy­ty­wów :D Do opo­wia­da­nia za­in­spi­ro­wa­ła mnie praca w korpo i ob­ser­wa­cja wy­so­ko po­sta­wio­nych osób. To one wy­zna­cza­ją cele, misję. Nie muszą być w pełni okre­ślo­ne, bo za­da­niem osób niżej w hie­rar­chii jest do­okre­śle­nie i urze­czy­wist­nie­nie jej (prznajm­niej w moim oto­cze­niu). In­tu­ita jest takim po­dej­ściem pod­krę­co­nym na skalę ko­smicz­ną. 

Do­dat­ko­wo – na­nio­słem sporo po­pra­wek sty­li­stycz­nych. Po­zby­łem się czę­stej kon­stru­cji “On coś, a ja”, idąc za radą bli­skiej osoby usu­ną­łem “a”, by zwięk­szyć dy­na­mi­kę zdań. Do­da­łem też mały detal z pa­ła­cem Au­de­na, by le­piej przed­sta­wić jego po­stać. Zła­pa­łem się też na wiel­kim błę­dzie – na­pi­sa­łem hi­sto­rię, która cza­sem roz­gry­wa się na dwo­rze, a nie padły pra­wie żadne ty­tu­ły! Tylko “Ce­sa­rzu i Ce­sa­rzu”, jakby ktoś chciał spo­wo­odo­wać kry­zys dy­plo­ma­tycz­ny. Po­zwo­li­łem sobie to na­pra­wić, wpro­wa­dza­jąc nieco lep­szą cha­rak­te­ry­sty­kę wy­sła­wia­nia się Ce­sa­rza oraz ogól­nie jego osoby :) 

Jesz­cze raz dzię­ku­ję wszy­skim! 

Silva, bar­dzo dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie opo­wia­da­nia i miłe słowa! Chcia­łem ostrzec po­ten­cjal­nych czy­tel­ni­ków i wy­ko­rzy­stać tag “soft sci-fi”, ale nie­ste­ty ta­kie­go nie zna­la­złem. 

Dzię­ku­ję za wy­chwy­ce­nie błę­dów, to po­kło­sie edy­cji opo­wia­da­nia, która jak na moje stan­dar­dy była dość sze­ro­ka. Z per­spek­ty­wy czasu widzę jesz­cze wiele kwe­stii sty­li­stycz­nych do po­pra­wy. 

Tro­chę było mi smut­no, bo mia­łem wra­że­nie, że moje opo­wia­da­nie już nie zdo­bę­dzie no­wych ko­men­ta­rzy, a tu taka nie­spo­dzian­ka :) Bar­dzo mi po­pra­wi­łaś humor w ten gru­dnio­wy wie­czór. 

Dzię­ki Folan za za­an­ga­żo­wa­nie w temat ;) Oczy­wi­ście wzią­łem pod uwagę część stwier­dzeń Sa­git­ta, co zresz­tą już urze­czy­wist­ni­ło się w tek­ście. Na­to­miast po pro­stu w tym przy­pad­ku byłem za­in­spi­ro­wa­ny w więk­szym stop­niu “soft” po­dej­ściem do sci-fi. Idąc za Edith Piaf – ni­cze­go nie ża­łu­ję. 

Hejka, Ama­deus! Cie­szę się, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło. Cie­ka­we, czy sko­ja­rze­nie z Diuną wzbu­dza­ła ko­smicz­na ary­sto­kra­cja…

Sa­gitt – przy­kro mi, że “do­brną­łeś” do po­ło­wy, bo sta­ra­łem się, by opo­wia­da­nie jed­nak nie było brnię­ciem. No ale trud­no. Jeśli cho­dzi o ten błąd z prze­nie­sie­niem – przej­rza­łem, bo rze­czy­wi­ście to moja bo­lącz­ka. Po pro­stu mu­sia­łem prze­oczyć, ogar­nę jesz­cze raz. 

Woda – tak, nie ma nie­waż­ko­ści. Tutaj wcho­dzi moje oso­bi­ste po­dej­ście do opo­wia­dań z pierw­szej osoby, gdy po­zwa­lam nar­ra­to­ro­wi na me­ta­fo­recz­ne, cza­sem nie­pre­cy­zyj­ne opi­sy­wa­nie do­świad­cza­nej rze­czy­wi­sto­ści. Cie­ka­we, bo jest pewna grupa osób, któ­rych to to­tal­nie nie bie­rze. Myślę, że fix, który za­pro­po­no­wał Folan bę­dzie do­brym kom­pro­mi­sem :) Po­zwo­lę sobie za­sto­so­wać. Dzię­ku­ję! 

Nie­waż­kość – spo­sób po­ru­sza­nia się osób na stat­ku za­le­ży od ak­ty­wa­cji od­po­wied­nie­go me­cha­ni­zmu, który do­myśl­nie jest uru­cho­mio­ny. Dla­te­go jest nawet scena, w któ­rej Liam ją dez­ak­ty­wu­je dla żartu :P

Nep­tun – tak, jest oczy­wi­ście ga­zo­wym ol­brzy­mem, na­to­miast Uran i Nep­tun cza­sem po­tocz­nie na­zwa­ne są lo­do­wy­mi gi­gan­ta­mi i ta nazwa pa­su­je mi, by od­róż­nić je od po­zo­sta­łych pla­net. Znowu – piszę z pierw­szej osoby, czło­wiek wi­dzą­cy nie­bie­ską pla­ne­tę o czar­nych pla­mach burz przy­naj­mniej dla mnie sko­ja­rzy jej z lodem. 

Try­ton – masz oczy­wi­ście rację. W pierw­szej wer­sji po ataku przy tym nie­na­zwa­nym (prze­ze mnie :P), nie­re­gu­lar­nym ksie­ży­cu na­stę­pu­je uciecz­ka, a potem roz­bi­cie na Try­to­nie. Po­zby­łem się tego, ale może warto zwró­cić uwagę na zmia­nę sce­ne­rii. 

Ge­ne­ral­nie dzię­ku­ję za ko­men­tarz, jest dla mnie bar­dzo war­to­ścio­wy, choć szcze­rze – w przy­pad­ku tego opo­wia­da­nia kwe­stie, które po­ru­szasz nie były w moim cen­trum za­in­te­re­so­wa­nia. 

Folan, bar­dzo dzię­ku­ję za miłe słowa. Sta­ram się cią­gle roz­wi­jać swoje po­my­sły, po­sta­ci i struk­tu­rę opo­wia­dań. Bar­dzo cie­szę się z ta­kiej po­zy­tyw­nej opi­nii. Po­pra­wi­łem błąd, który wska­za­łeś. Dzię­ku­ję za czuj­ność!

No hej. Moja re­ak­cja na opo­wia­da­nie – “dzię­ki za info”. Tro­chę po­czu­łem się przez Cie­bie, Au­to­rze “wy­chrum­ka­ny”, bo po­świę­cam tu po­nie­dział­ko­wy wie­czór, czy­tam opo­wia­da­nie i co? I mia­zga. Z głów­nej po­sta­ci. No i jesz­cze tag sci-fi taki… hmm… dys­ku­syj­ny.

Pi­szesz cie­ka­wym ję­zy­kiem, który ko­ja­rzy mi się z opo­wie­ścia­mi przy ogni­sku. Miej­sca­mi hi­sto­ria ma za­baw­ny, swo­bod­ny kli­mat. Ja nie z tych, co od­no­szą się do tech­ni­ka­liów – ogól­nie czy­ta­ło mi się swo­bod­nie jak na dzie­ło po­zba­wio­ne dia­lo­gów. 

Szko­da Marka. Zgi­nął, jak żył. Tak jak na­pi­sa­łeś opo­wia­da­nie. Bez mo­ra­łu. 

Chęt­nie prze­czy­tam jak wrzu­cisz coś no­we­go. 

No hej. Opo­wia­da­nie ba­aar­dzo przy­pa­dło mi do gustu. Je­stem coraz więk­szym fanem szor­tów, bo wy­ma­ga­ją pre­cy­zyj­ne­go ję­zy­ka i wpa­so­wu­ją się w moje krót­kie sku­pie­nie uwagi. 

Kil­ko­ma zda­nia­mi zbu­do­wa­łeś wra­że­nie tro­chę za­baw­ne­go chło­pa, który nie chce być “fra­je­rem” i wpada przez to w głu­pie sy­tu­acje. Kie­dyś pró­bo­wa­łem pójść w tym kie­run­ku, ale na­pi­sa­łem 40 stron, a tu tak szyb­ko byłeś w sta­nie osią­gnąć ten efekt. Sza­cun. 

Mia­łem cichą na­dzie­ję, że te­le­fon od abo­li­cjo­ni­stów/związ­ku za­wo­do­we­go we­pchnie głów­ną po­stać w sieci in­nych ma­ni­pu­la­cji. Wy­ko­rzy­sty­wa­nia słusz­ne­go gnie­wu ludzi wy­ko­rzy­sta­nych ;) Ucią­łeś, ale wy­ba­czam. 

Po­mysł przy­po­mi­na mi nieco pracę w korpo – w sumie nie­ko­niecz­nie da­ją­ca po­czu­cie sensu (tutaj utra­ta świa­do­mo­ści, więc pa­mię­ci, czyli cze­goś, na czym ten sens można bu­do­wać), ale przy­no­szą­ca kasę. Tylko w korpo otrzy­masz de­pre­sję, a nie przy­pad­ko­wą am­pu­ta­cję. Cza­sem trud­no po­wie­dzieć co gor­sze. 

Ge­ne­ral­nie super, chęt­nie prze­czy­tam coś wię­cej od Cie­bie au­to­rze. 

No hej. Opo­wia­da­nie zde­cy­do­wa­nie wy­ma­ga pracy – tech­nicz­nej nad for­ma­to­wa­niem, żeby uła­twić czy­ta­nie i kon­cep­cyj­nej nad fa­bu­łą (która jest szcząt­ko­wa i wła­ści­wie trud­no się do niej od­nieść). Frag­ment wy­da­je się po­skle­ja­ny z mało pa­su­ją­cych do sie­bie scen.

Na po­cząt­ku mamy opis świa­ta i jego hi­sto­rii. Jest śred­nio in­te­re­su­ją­cy, bo funk­cjo­nu­je w fa­bu­lar­nej próż­ni, tym bar­dziej, że skła­da się ra­czej ze stan­dar­do­wych ele­men­tów. Wstęp w ta­kiej for­mie może być po­moc­ny dla Cie­bie na eta­pie kon­cep­cji, jed­nak zadaj sobie py­ta­nie – czy czy­tel­nik go po­trze­bu­je? Może warto po­ka­zać nie­któ­re aspek­ty świa­ta po­przez roz­gry­wa­ją­ce się sceny? Dia­lo­gi? Oso­bli­we za­cho­wa­nie po­sta­ci? Co pro­wa­dzi mnie do…

Scen i dłu­go­ści po­szcze­gól­nych aka­pi­tów. Wy­da­je mi się, że zbyt szcze­gó­ło­wo opi­su­jesz po­szcze­gól­ne ak­tyw­no­ści. Żeby nie być go­ło­słow­nym – wstęp do świa­ta to 277 słów. Opis kom­bi­ne­zo­nu, mo­to­ru i grze­ba­nia w “czymś” – 716 słów. Masz tu prze­strzeń na za­in­te­re­so­wa­nie czy­tel­ni­ka. Piszę w swoim imie­niu, ale trud­no mi sobie wy­obra­zić, że ktoś bę­dzie za­an­ga­żo­wa­ny dłu­uugim opi­sem czte­ro­ko­ło­we­go mo­to­cy­klu ;) 

Ge­ne­ral­nie mam taką hi­po­te­zę – my­ślisz o sce­nach “fil­mo­wo” i sta­rasz się opi­sać wszyst­ko to, co wi­dzisz. Nie jest to naj­lep­sze po­dej­ście, jeśli chcesz utrzy­my­wać dobre tempo hi­sto­rii i za­in­te­re­so­wać czy­tel­ni­ka. 

Ale się na­pro­du­ko­wa­łem… ale jesz­cze jedna rzecz! Dys­cy­pli­na ję­zy­ka – myślę, że Twój styl dużo zy­skał­by na bar­dziej róż­no­rod­nych, ale krót­szych zda­niach. Mam wra­że­nie, że cza­sem pró­bu­jesz coś opi­sać, ale nie wy­ko­rzy­stu­jesz pre­cy­zyj­nych słów, co nie­po­trzeb­nie wy­dłu­ża zda­nie i “osła­bia” je. 

Wszyst­kie ko­men­ta­rze z mi­ło­ści i chęci po­mo­cy dla pi­sa­rza sci-fi. Po­wo­dze­nia przy ko­lej­nych opo­wia­da­niach! :) 

In­te­re­su­ją­cy kon­cept. Przy­pusz­czam, że za­in­spi­ro­wa­ła Cię jakaś teo­ria i sta­ra­łeś się prze­kuć ją w fa­bu­lar­ną formę. Faj­nie, że prze­ka­za­łeś “Ther­man­na” pro­sty­mi sło­wa­mi, przez to nie brzmiał pre­ten­sjo­nal­nie. Myśl sci-fi dość stan­dar­do­wa, tzn. przez na­uko­we po­zna­nie szu­ka­my wyż­sze­go bytu lub po­zio­mu eg­zy­sten­cji i dla mnie to super. Zdaję sobie spra­wę, że opo­wia­da­nie jest bar­dziej im­pre­sją, niż próbą prze­ka­za­nia kon­kret­nej opo­wie­ści. Nie czy­ta­łem Two­ich in­nych rze­czy, ale za­sta­na­wiam się, czy dał­byś radę po­łą­czyć takie in­te­re­su­ją­ce wizje z wcią­ga­ją­cą fa­bu­łą i do­brze na­kre­ślo­ny­mi po­sta­cia­mi. Żeby w mniej­szym stop­niu były in­fo-dum­pem, a w więk­szym hi­sto­rią. 

Ge­ne­ral­nie bar­dzo mi się po­do­ba­ło :) 

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz! Jako że je­stem nowy na forum, to za­py­tam – czy po otrzy­ma­niu uwag ję­zy­ko­wych wska­za­na/do­zwo­lo­na jest na­pra­wa błę­dów i edy­cja opo­wia­da­nia? 

Dzię­ki Per­rux za prze­czy­ta­nie i po­świę­co­ny czas. Rze­czy­wi­ście widzę u sie­bie ten­den­cję przed­kła­da­nia wor­dl­bu­il­din­gu nad opo­wieść i akcję i cza­sem wy­cho­dzi w moich tek­stach. Sta­ram się jed­nak do­sko­na­lić i względ­nie ba­lan­so­wać obie per­spek­ty­wy :) 

Tak sobie czy­tam i się za­sta­na­wiam kim jest ten ta­jem­ni­czy obroń­ca – a tu bat­man :D Za­śmia­łem się pod nosem, fajny szort (mam na­dzie­ję, że do­brze od­czy­ta­łem de­li­kat­ny ko­me­dio­wy za­miar au­to­ra?) 

Dzię­ku­ję za wszyst­kie ko­men­ta­rze, te mniej lub bar­dziej przy­chyl­ne. Rze­czy­wi­ście widzę prze­strzeń do po­pra­wy i dzię­ku­ję za dro­bia­zgo­we uję­cie te­ma­tu. Cho­ciaż nie ze wszyst­ki­mi uwa­ga­mi się zga­dzam (szcze­gól­nie me­ry­to­rycz­ny­mi – to do Cie­bie Asy­lum ;)) to dały mi do my­śle­nia. A i prze­pra­szam za opóź­nie­nie w od­po­wie­dziach! :)

Cześć, moja pierw­sza in­for­ma­cja zwrot­na na forum, hehe. Po­zdra­wiam Cie­bie :) Jeśli cho­dzi o tekst – nie ku­pi­ły mnie sty­li­zo­wa­ne zda­nia. Do­my­ślam się, dla­cze­go mo­gły­by być fa­bu­lar­nie uza­sad­nio­ne (osoba stała się "śmier­cią" w daw­nych cza­sach lub utra­ci­ła stop­nio­wo swoje czło­wie­czeń­stwo), ale nie uła­twia­ło to od­bio­ru. Spodo­ba­ło mi się za to za­koń­cze­nie – mam dużą od­por­ność na nie­do­po­wie­dze­nia i takie dziec­ko, które po­sta­na­wia zo­stać śmier­cią jest cał­kiem fun, zwi­zu­ali­zo­wa­łem to sobie i pa­su­je. Więk­szość tek­stu miała formę eks­po­zy­cji – może ist­nie­nie jako śmierć ma inne, bar­dziej fa­bu­lar­nie in­te­re­su­ją­ce aspek­ty? A to już py­ta­nie do au­tor­ki:)

Nowa Fantastyka