Profil użytkownika


komentarze: 44, w dziale opowiadań: 39, opowiadania: 24

Ostatnie sto komentarzy

Verus – dziękuję i cieszę się, że lektura była dla Ciebie miła! Nie oszukujmy się, byliśmy jeszcze głupsi. Ja jeszcze pamiętam, jak prawie dorośli wydawali mi się ósmoklasiści… ;) 

regulatorzy – cieszę się z oceny, że udało się tyle zrobić w tak krótkiej formie :-) Wszystkie uwagi w punkt, poprawione! 

Cześć,

 

muszę się przyznać (choć mogło to być spotęgowane wieczornym zmęczniem), że przejście przez opowiadanie utrudniał mi język. Tzn. było w nim odrobinę za dużo błyskotek, nagromadzenia przymiotników, które w takiej gęstości jak np. tutaj…

 

by rozłożyć czarne skrzydła łusek i wzlecieć ku niebu, na którym otwarła się hebanowa paszcza żarłocznej otchłani

… po prostu mnie w czytaniu męczyły, zamiast dodawać stylistycznego waloru.

 

Sam pomysł i logika świata była dla mnie ok, chociaż przez to że nieco przedzierałem się przez język, to niełatwo było mi jego ideę początkowo załapać. Znowu wydawała mi się dość trudna i ciężka (a może to tylko kwestia tego ciężkiego listopadowego wieczoru…)? Natomiast miłym i bardzo fajnym przełamaniem tego, co było dla mnie w opowiadaniu trudne, było zakończenie! Zupełnie niespodziewane i idące w kontrze do klimatu pierwszej części. Za to z mojej strony, jako czytelnika, duży uśmiech na końcu komentarza :)

AmonRa – dzięki! Oby drzewa z Lasu Kabackiego też tak zadziałały, bo sam również bardzo go lubię!

Koala75 – niezmiernie mi miło, postaram się do pisania przysiąść :)

AP – cieszę się że się podobało, dziękuję za nominację!

cezary_cezary – coś w tym jest, pierwotny plan na opowiadanie zakładał trochę poszerzenie historii “dorosłej” relacji bohaterów (miało być np. o tym, jakich produktów w domu Fiony i Floriana się nie jadało ;)), ale w trakcie pisania zwątpiłem, czy taka opisówka i “obyczajówka” bez szczególnego wątku fabularnego czytelnika jednak nie znudzi, więc jakoś instynktownie szybciej tę historię zakończyłem. 

Vacter – dzięki! Rzeczywiście zaczytywałem się kiedyś w Stasiuku, choć do jego poziomu jest tutaj jeszcze bardzo daleko. Cieszę się, że “widziałeś” ten tekst i coś on poruszył :)

grzelulukas – dziękuję! Spacje zaraz usuwam :)

Cześć,

 

czytało mi się dobrze, wizja gdzie może doprowadzić rozwój AI i postepujące uzależnianie się od niego ludzi była dla mnie ciekawym pociągnięciem trendów, które widzę w codzienności. Nie do końca trafiły do mnie postacie, Paweł mocno bezbarwny, z kolei Monika przerysowana, ale ustalmy, to nie postacie są clue tej historii.

Natomiast to czego mi w tego typu futurystycznych wizjach brakuje (i nie mam tu o to w ogóle żalu do Ciebie krar85, bo to raczej częsty schemat) jest uznanie, że rzeczywiście cały świat przeszedłby w taki tryb działania. Różnice w technologiach, poziomie życia etc. pomiędzy Globalną Północą a Globalnym Południem są olbrzymie i jak na razie rozwój technologiczny szczególnie ich nie niweluje. Krótko mówiąc, łatwiej mi uwierzyć w enklawy (nawet duże) ludzi “wysługiwanych” przez AI, niż to, że równo obdzielono by jego błogosławieństwami (?) ludzkość. Gdybym więc miał powiedzieć, czy ten scenariusz przyszłości uważam za prawdopodobny: tak, ale gdzieś poza bogatą enklawą cywilizacji Zachodu w której żyją Monika i Paweł, na tym świecie żyją nadal miliardy ludzi, którym nikt nie pozwolił się “rozleniwić” ;)

BosmanMat – bardzo dziękuję za kilka i cieszę się, że wciągnęło fabułą i klimatem :)

Ananke:

 

To „w miejscu” mi coś nie pasuje, zaburza czytanie, skoro mamy skraj lasu i ten sad, mam wrażenie, że to miejsce tak wyglada średnio. 

Słusznie, tutaj bardziej pasuje coś w rodzaju “na linii”, zaraz to językowo pozmieniam.

 

Na pewno przecinek? 

Przyznaję, że tu mam zgryz: do przecinka przed “niż” się to zdanie według PWN się oczywiście nie kwalifikuje, ale pasuje mi ten przecniek do rytmiki tego fragmentu tekstu. Na razie zostawiam, jeszcze potem pomyślę, czy da się to ograć inaczej

 

Może kładłem nogi? 

Miałem tu w głowie obraz konkretnie ustawionych pni (blisko litery u czy zaokrąglonego, gdzie żeby stabilnie usiąśc, o jeden trzeba się lekko zaprzeć nogami. Także to oparcie było tu świadome :) Natomiast trochę się tutaj powtarza czasownik, więc może “położyć” w tym obrazie można chociaż te plecy, sprawdzę co da się zrobić :)

 

Na pewno podobało mi się, że drzewa zmieniły się w ludzi, walcząc o teren. Tylko tak myślę, skąd wiedziały, jak być ludźmi? To na minus, bo zbyt były podobne do nas. I wiem, że to miało wynikać z obserwacji plus zwierzeń dzieci, z tego przebywania z dziećmi, słuchania książek itd., ale sama obserwacja na dworze, głównie w lato, to mimo wszystko za mało, żeby umieć żyć w naszym świecie jako studenci, brakowało mi tutaj ciekawego pokazania ich nieporadności. ;) 

To bardzo ciekawy trop i uwaga. Oczywiście z racji ich “poniemieckości” zakładałem, że drzewa sa jak na owocowe dośc wiekowe, widziały i dorosłych i dzieci, z niejednego pieca już jadły :) Ale tak czy siak, pełna zgoda, jakby trochę poszerzyć tutaj fabułe i opis bohaterów, to ta niepordaność byłaby bardzo dobrym i urealniającym ich postacie motywem.

 

Ale ogólnie ta nostalgiczna nuta plus Puszcza Bukowa i nawiązania do Szczecina – bardzo klimatyczne. :) 

 

Bardzo się cieszę! A przy okazji dziękuję za wnoszący i naprawdę poszerzony komentarz do tekstu :)

Czułem, że jestem we śnie. Do tego we śnie napisanym dobrym, literackim językiem (czasami może nawet przemetaforyzwanym, w niektórych fragmentach – np. na początku – od tej literackości robi się nieco za gęsto i zrezygnowanie z jednej metafory dodałoby wartości pozostałym w pobliżu), przynajmniej kilka razy mrugającym do mnie motywami, których sam w snach doświadczałem (szkoła, nawracająca w snach miłość sprzed lat etc.). I kiedy przestałem szukać w tym spójnej fabuły i łatwego następstwa zdarzeń, miałem z prześnienia tego niezłą frajdę :) 

Doświadczenie zdecydowanie odmienne od większości tekstów jakie tu czytałem – przez co jest to jeden z tekstów, które pewnie na dłuższą chwilę zakotwiczą mi się w pamięci. Klikałbym do biblioteki, dzięki za podzielenie się tym onirycznym światem!

Cześć,

 

przeczytałem jakiś czas temu, zbieram się w końcu z komentarzem :) Główne motywy mocno ostatnio ogrywane w popkulturze (czuję echa Igrzysk Śmierci czy Squid Game) czy nawet na forum (choćby w piórkowej “Skórze”, choć tam było jakby na odwrót ;)), więc jakiejś hiperoryginalności pomysłu nie ma – ale mi to nie przeszkadza, w końcu większość z nas na tym forum od wielu lat czyta różne wariacje na temat światów z elfami, krasnoludami + ludźmi, a nadal nas (przynajmniej mnie) to bawi. Fabuła mnie więc najzwyczajniej w świecie wciągnęła, odrobinę bawiła jedynie nieporadność Roberta, bo ta jego nieśmiałość i (zarazem) nadgorliwość wobec Sary pasowała mi bardziej do jakiegoś niepewnego siebie chłopaka, który wychodzi dopiero z nastoletnich lat. Ale właściwie trudno wyrokować, na jakim poziomie życiowego doświadczenia był nasz bezimienny bohater, więc fabularnie da się to obronić.

 

Pewnym “graniem na kodach” w kontekście stworzonego świata jest dla mnie jedynie zakończenie. O ile przyjemność z mech-seksu jeszcze łykam, to odczuwanie smaku prądu to dla mnie już lekkie pójście na skróty ;) Może dałoby się zasugerować tożsamość Marty w mniej zmysłowy, ale bardziej, hm, logiczny dla tych mechanicznych ciał sposób? Detal, ale trochę mi to zakończenie spsuł. Niezależnie od tego – bawiłem się dobrze!

Ambush – dzieki za lekturę, cieszę się że się podobało :) Popoprawiałem powtórzenia!

 

tomasz.fromasz – bardzo mi miło! Koleje poprawione :)

Cezar – dzięki! Pewną archaiczność tej nowocześności też widzę, wizja tego co się zmieni (szczególnie w kontekście techniki czy transportu) jest w sumie dość konserwatywna i zachowawcza, przyznaję się bez bicia :)

Outta Sewer - bardzo dziękuję, cieszę się, że zadziałało!

kronos.maximus – nie szukałem twistu czy specjalnej puenty, szort ma chyba bardziej zachęcić do refleksji, zostawić teżz ewentualnym pytaniem co do motywów i postaci głównego bohatera. Zwykle bardziej mi w stronę tego, żeby zostawić czytelnika z jakimś niedopowodzeniem/niedosytem, niż żeby dopowiedzieć/docisnąć tak, żeby “przekaz” autora stał się w 100% oczywisty – to dociśnięcie trąci mi czasami odrobinę dydaktyzmem. Ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu to bedzie odpowiadać, no i że czasami warto jednak tę konkretną puentę zrobić :-) 

 

Cześć! Pomimo makabreski, to właściwie lekkie i nijak nią nie ciążące. Ale też czuć, że inspirowane i napisane na szybko, bez ambicji jakoś pogłębienia czy większego skomplikowania/zaskoczenia czytelnika. Pewnie nie zostanie mi na długo w pamięci, to raczej historia która wlatuje jednym uchem, a wylatuje drugim, ale sam proces czytania lekki i przyjemny, bez większych zgrzytów czy chęci przerwania w połowie :)

Po “Poletku…” postanowiłem przeczytać coś więcej Twojego i gdzieś na stronie w czyimś komentarzu zobaczyłem, że warto sięgnąć do Szeptulca. Opowiadanie jest sążniste i nie mam w tej chwili sił na napisanie równie sążnistego komentarza (jak i przeczytanie wszystkich 110 powyżej ;)), więc po prostu kilka krótkich, punktowych wrażeń.

  1. Świetne słowotwórstwo. Wrzeszczun, szeptulec – te słowa kupiły mnie od razu.
  2. Mam ambiwalentne uczucia względem atmosfery miasteczka. Jest tak gęsto, potwornie i beznadziejnie, że rzeczywiście nie da się od tego uciec, nie znajduję tutaj nawet promyka nadziei – i to jest właściwie na plus. Z drugiej strony, jest tak źle, że momentami aż groteskowo, więc nie jestem do końca w stanie utożsamić się ze światem i bohaterami, co nieco zmniejsza efekt grozy opowiadania.
  3. Oczekiwałem, że jednak historia znajdzie jakieś rozwiązanie na końcu, a wygląda na to, że Szeptulec jest trochę… nie do zabicia (choć podejrzewam, że mogło/może się to zmienić w kolejnej częsci cyklu). Znowu, ambiwalentnie, bo dobija mnie to w atmosferze tej beznadziei i braku jakiegokolwiek wyjścia, o których pisałem wyżej. I nie wiem, czy to już jednak nie jest dla mnie, jako czytelnika, za dużo :-)

 

Podsumowując, to jest tu dość jednowymiarowo – makabrycznie, dołująco, strasznie, patologicznie. Tak jednowymiarowo, że trochę siada mi momentami zaangażowanie. Bo gdyby Pejzaż nie był aż tak jednowymiarowy, gdyby mieszkało tam trochę sympatyczniejszych ludzi, to może, paradoksalnie, Szeptulec byłby dla mnie straszniejszy i bardziej jako potwór poruszajacy. Tak czy siak, atmosfera jest gęsta, można ją kroić i jest to napewno historia, która sporadycznemu czytelnikowi horrorów (czyli mnie) zostanie w głowie na dłużej :)

regulatorzy – dziękuję :-)

CountPrimagen – dzięki za lekturę, z tym samochodem elektrycznym to zakładam, że za 100 lat (bo tak plus minus umiejscawiam akcję opowiadania) może się jednak coś pozmieniać :) Ale racja, że smart szbykością i tak raczej grzeszyć nie będzie, więc może trzeba to jakoś przeformułować… Miło mi że się podobało!

JPolsky – dzięki za dobre słowo, cieszę się bardzo, że przypadło Ci do gustu!

Cześć TheEagle,

 

niezłe wyzwanie czytelniczne przed nami postawiłeś :-) Przyznam szczerze, że żeby napisać sensowny komentarz, musiałem przeczytać (już trochę bardziej skanując wzrokiem) opowiadanie po raz drugi, żeby mieć pewność, że wszystko połapałem – wprowadzasz bardzo dużo postaci i choć rozumiem, że taka jest logika opowiadania z czasowymi skokami, to jednak niełatwo się w tym za pierwszym razem odnaleźć. Postacie przez to same w sobie są płaskie, rozwiązujesz to pewną “ciągłością” rodową, co nieco je ze sobą zlewa, ale tej płaskości jednak nie rozwiązuje. Natomiast nie wiem, jak przy takiej strukturze czasowej ten problem z postaciami rozwiązać, być może się nie da – odnotowuję więc tylko.

Wizje tego, co się stanie po zagładzie naszej cywilizacji zawsze mnie ciekawią, więc lektura była dla mnie interesująca, choć przede wszystkim od fragmentu już “po” apokalipsie. Wstęp wprowadzający do schyłku naszego świata trochę mnie nużył. Wciągnąłem się przy przedstawieniu nowej cywilizacji i jej losów, choć z czasem miałem jednak zawód, że jest tak podobna do naszej. Kalki z inkwizycją, szamanizmem, przypominającym nasz systemem naukowym… Nie wierzę, że cywilizacja rozwijałaby się tak podobnie do naszej, w opowiadaniu S-F dużo bardziej ciekawe byłoby dla mnie pokazanie jej inności, zabrakło mi tu trochę twojej inwencji, kolokwialnie mówiąc – poszedłeś trochę na łatwiznę. Trochę żal potencjału, bo w tej ramie która tworzysz, na pewno była możliwość pokazania w “nowym” świecie czegoś, co bardziej by mnie, jako czytelnika, zaskoczyło.

Ale żeby nie było, że inwencji nie ma – na plus na pewno zabawy z Górami Śródziemnymi i nowymi/starymi kontynetami, to jednak zawsze pobudza wyboraźnię :) Ciekawy jest też pomysł ludzkości kolonizującej Ziemię z Marsa.

Jęzkowo nie wypunktuję lepiej niż regulatorzy, oprócz błędów czasami zgrzytają dialogi, wydają się trochę sztywne i średnio naturalne. Język i styl nie są może zaletą tego opowiadania, ale też od tej fabuły nie odrzucają – po jakimś redaktorskim szlifie pewnie byłoby ok.

Podsumowując – dobrze spędzony czas przy lekturze, przy większości opowiadania nie nudziłem sie i parłem dalej. Natomiast żałuję, że nie wykorzystałeś w pełni potencjału pomysłu, bo przestrzeni na to, żeby trochę z tą wizją innej cywilizacji poszaleć, miałeś naprawdę sporo. Tak czy siak, dzięki za dobrze spędzony czas i pobudzenie do myślenia o tym, co może być po końcu świata :)

 

regulatorzy – dziękuję, wszystko poprawione!

Golodh – cieszę się, że pomysł wydał się ciekawy. Co do podkręcenia tekstu – zgoda, wielkiego dramatyzmu tam nie ma, akcja pewnie jest bardziej tłem dla pomysłu, niż odwrotnie. Przez to akurat to nierozstrzygnięte zakończenie mi pasuje, bo kieruje w stronę jakiegoś rozmyślania w głowie, a potencjalne wywołanie tegoż rozmyślania wydaje mi się w tej chwili największym atutem “Fitłana” :-) Oczywiście ideałem byłoby, gdyby udało się i wbić kilka gwoździ samą akcją, jak i sklonić do rozmyślania tłem/przebiegiem zdarzeń, ale tej historii akurat tak pociągnąć nie potrafiłem. Może uda się w jakimś ciągu dalszym losów bohatera, a może przy innej opowieści, jest to dobre pisarskie wyzwanie na przyszłość!

 

A jeśli chodzi o tematy religijne – tak, to jest jakiś mój konik i częsty temat rozmyslań, parę lat temu prowadziłem nawet na UJ zajęcia o buddyzmie ;)

Zostawiłem sobie ten tekst w kolejce do czytania i tak wyszło, że scrollując go zobaczyłem zakończenie… i tak jakoś na długo mnie to zniechęciło, bo nie przepadam za horrorami. Ale w końcu się przełamałem i okazało się, że miałem z czytania sporo frajdy, łatwo się utożsamić z bohaterem, człowiek aż widzi się w jego sytuacji za te parę, parenaście lat :-) No i to horrorowate zakończenie było tu w połączeniu z całą fabułą ciekawym i sensownym zakończeniem. 

W kontekście realizmu świata przedstawionego, to nieco trudno było mi tylko uwierzyć, że żona ani razu nie wpadła na jego rozmowę w kuchni – szczególnie, jeśli zaczęło jej to jego przesiadywanie w kuchni irytować, prawie pewne wydaje się jednak, że spróbowałaby go tam raz czy dwa “sprawdzić” z zaskoczenia. Myślę, że taka scena, w której bohater jakoś mniej lub bardziej sensownie wybroniłby się przed jej oskarżeniami, dodałaby tu trochę realizmu, bo tak czuję, że w logice świata jest jakaś mała dziura – ale pomysł jest na tyle fajny, że bez problemu przymykam na nią oko ;)

Cześć Gravel,

 

pod kątem języka i tworzenia nim atmosfery świata i opowiadania zdecydowanie świetny tekst. Jest na poły mitycznie, na poły baśniowo, samotny starzec z nieznajomą istotą siedzący przy ogniu – aż czuje się ciepło tego ogniska. Konkretną perełką jest dla mnie ten aforyzm:

Człowiek, który przez długi czas żywi się wyłącznie pamięcią, zaczyna wkrótce zjadać własne serce, mawiała jego babka.

– totalnie widzę to jako mądrość jakiegoś nieskażonego zachodnią cywilizacją plemienia, powielaną w książkach o autochotonach którejś z Ameryk czy też (zostając w klimatach szorta) przedarabskiego Bliskiego Wschodu.

 

Natomiast w samej historii czegoś mi brakuje. W to, że Kazeem był mistrzem opowiadania historii, muszę uwierzyć autorce na słowo i to jednak znacznie mi jego postać spłaszcza. Bo aż prosi się o jakąś krótką szkatułkową historię opowiadaną przez Kazeema, która dodałaby coś jego postaci i kontekstowi całego świata, uwiarygadniając przy okazji późniejszą narrację upiora. Chyba, że opowieści Kazeema są opowiadane tańcem przy ogniu, a nie słowami? Wtedy łatwiej byłoby mi to kupić, ale z narracji wynika, że w starości też upiorowi te opowieści przekazywał, były zatem chyba przekazywane słowami?

 

To, że końcem historii będzie śmierć podarowana przez upiora, wyczułem już w chwili pojawienia się w narracji darów, które upiór przynosi. Nie wiem, czy zakończenie musi być zaskakujące, ale tu jakoś zbyt zgrabnie i łatwo mi się to wszystko złożyło, dar śmierci dla starców jednak często się w baśniach czy mitach pojawia. Nie jest to zakończenie złe, ale przez jego przewidywalność nieszczególnie mnie poruszyło.

 

Podsumowując, to mam trochę wrażenie pięknego pudełka z ekskluzywnymi pralinkami, które po otwarciu okazuje się wypełnione w częsci powietrzem. Wciąż jest piękne i wciąż smakują te znajdujące się w nim pralinki, ale pozostaje jakiś niedosyt :-)

Cześć,

 

chciałem zapytać o politykę portalu dotycząca publikacji swoich tekstów, które zostały już gdzieś wcześniej opublikowane (w czasopiśmie/zinie niezwiązanym z NF). Czy mogą normalnie brać udział w bibliotekowej i piórkowej zabawie, jeśli ten fakt wcześniejszej publikacji zostanie gdzieś w opisie tekstu odnotowany? Opowiadanie “Szkodniki” sugeruje, że jest już taka praktyka przyjęta, ale na wszelki wypadek się upewniam, bo może to był jakiś wyjątkowy casus, a w regulaminie nie doszukałem się punkto do tego odnoszącego.

 

Bardjaskier - dzięki! Tak, tak jak pisałem może jeszcze coś z Fitłanem się wydarzy :-)

M.G.Zanadra – fajnie, że odnajdujesz te odniesienia do tego, jak jest obecnie, bo ta przyszłość w tym szorcie to tak naprawdę lekko groteskowo pociągniete przejaskrawienie trendów, które obserwuję gdzieś wokół siebie na co dzień.

ostam – dzięki za wnikliwą lekturę, większość poprawiłem, w dwóch miejscach unzaniowo zostawiłem ostatecznie równoważnik zdania i “papieros”, bo bardziej mi pasowało do językowego rytmu :) Zmieniłem też “sens”, tak jak słusznie zauważasz (a pojawiało się to w niektórych innych opiniach), sens to jednak zbyt wieloznaczne i potoczne słowo, żeby na fitłańskiej infolinii było zakazane. Dzięki!

chalbarczyk – tak, pogłębienie tematu też mnie kusi. Chociaż chrześcijanie nie zeszli stricte do katakumb, jest ich o wiele mniej i stali się niejako drugorzędni, ale ich problemem wydaje się paradoksalnie za duży popyt względem podaży księży :)

gravel  rozumiem, na pewno jeśli potraktuje się ten świat jako w pełni poważną futurystyczną wizję, to trudno w niego uwierzyć, ja sam w dokładnie taką jego wizję nie wierzę. To jest poprowadzenie pewnych elementów obecnej rzeczywistości do skrajności i groteski – mamy już w socjologii religii analizy fitnessu jako systemu quasi-religijnego (oczywiście przy odpowiednio dobranej definicji religii), fit-coache coraz częściej używają języka, który wcześniej kojarzył się z duchowością. Nie wierzę, że w przyszłości czeka nas coś tak instytucjonalnego jak fitłanizm (kosmiczne ciało to akurat mrugnięcie okiem i odwołanie do kosmicznego ciała Buddy, obecnego w kosmologii buddyjskiej), to groteska. Ale pewne przemeblowanie rzeczywistości, w którym część polskiego społeczeństwa traktuje dbanie o ciało jako praktykę nie tylko stricte fizyczną i cielesną, moim zdaniem już powoli zachodzi, przy jednoczesnym odwrocie religii insytucjonalnych (tu akurat nie tylko moim zdaniem, bo są na to twarde dane – seminaria są puste, kilku księży na województwo za sto lat to akurat wizja nie tak abstrakcyjna) :) Dzięki za przeczytanie i komentarz!

 

 

Ps. Trochę się to powtarza we wrażeniach z lektury, więc może wyjaśnię – indeks słów zakazanych i tym podobne fajerwerki wydarzają się tylko w kontekście rozmów z fitłanami i fitłanizmu (jest tam założenie jakiegoś rodzaju AI, który te słowa wychwytuje w rozmowach telefonicznych, ale nie chciałem już wchodzić w taką szczegółowość w tekście), dzieję się to (jak piszę w tekście) również pod wpływem starych religi, którym nie podoba się odpływ ich kapłanów do nowej, bardziej opłacalnej struktury quasi-religijnej. Stare religie są nadal jak najbardziej legalne, tylko cierpią na problem spadku wiernych i jeszcze szybszego spadku kapłanów (co również jest pociągnięciem do skrajności obecnych polskich tendecji) :-)

Cześć CountPrimagen,

 

przeczytałem jeszcze w czerwcu, ale dopiero zbieram się do komentarza. Horrory to nie jest do końca moja bajka, ale muszę przyznać, że przy tym naprawdę poczułem się nieswojo. Nie do końca rozumiem naturę staruszka, ale chyba właśnie dlatego zrobiło to na mnie jego dziwnością wrażenie. W sensie, jakbym miał działkę, to miałbym teraz jakiś niepokój patrząc na milczącego, starszego wiekiem sąsiada ;) Na początku odrzucił mnie tylko tak kolokwialny język w opisie seksualności na początku opowiadania, szczególnie że potem aż tak kolokwialnie nie było – ale rozumiem, że to miało jakoś nakreślić nam charakter jednego z bohaterów, więc kupuję to jako koncepcję autorską (choć przyznam, że w pierwszej chwili mnie odrzucającą).

Podsumowując – bardzo dla mnie dziwna, niepokojąca fabuła, to chyba to, czego oczekiwałbym od horrorów. Jeśli mógłbym, to klikałbym do biblioteki :-)

Verus,

 

dziękuję, bardzo się cieszę, że tak trafiłem w Twój gust :-) Ze zbyt dużą ilością stylizacji na polaczków-szaraczków się zgadzam i miałem tę refleksję już po napisaniu tekstu, ale żeby to zmienić, trzeba by go było mocno przebudowac, więc uznałem, że już na tym dość stereotypicznym obrazie tutaj pozostanę. 

No i po opublikowaniu kolejnego opowiadania bez przerw (a też z rytmiką wyznaczaną krótkimi akapitami) chyba w końcu czuję, że rzeczywiście nie był to zabieg tutaj konieczny – w związku z czym edytuję całość tak, żeby została bez przerw :-)

Sporo tu było S-F, więc jak rozumiem i ono się tutaj łapie – więc do swojej listy dorzucam świeżo przeczytaną “Selkis” Grzegorzewskiej, autorki znanej wcześniej z kryminałów. Dawno nie “przykleiłem” się tak do zadnej książki, bardzo podobała mi się pogłębiona psychologia postaci, generalnie naprawdę nie było to “płaskie” S-F/fantasy, co często jest dla mnie zmorą tego gatunku. Mam swoje zastrzeżenia do końcówki, ale spoilerować nie będę, polecając niniejszym “Selkis” :-)

Mi bardzo podeszło. Akurat sam sporo myślę o potencjalnych światach, w których rośliny/natura “pożerają” cywilizację, mam nawet jakieś pierwsze szkice na ten temat, więc było to osadzone bardzo mocno w tematach, które mnie interesują i pobudzają do myślenia. Ciekawie rozwiązany był też trójkąt miłosny, każda z postaci miała tam swoje racje (no, może nie poznaliśmy za bardzo młodszej siostry, która przedstawiana była jednostronnie negatywnie), więc trudniej było wejść w umoralnianie bohaterów. Zastanawia mnie tylko na ile rolę odgrywa tam azjatyckie tło, bo czytając miałem wrażenie, że bohaterowie ze zmienionymi imionami równie dobrze uchodzić mogliby za przetrwańców europejskiej cywilizacji, nie czułem żeby ta kulturowa odmiennośc jakoś mocno wpływała na fabułę. Czegoś nie wychwyciłem, czy też to opowiadanie tak mocno na tym kontekście nie stoi?

Ciekaw jestem reszty uniwersum, więc możliwe, że prędzej czy później sięgnę po zbiór opowiadań :-) 

 

 

 

Cześć Bardjaskier,

 

po Pani Sowie obiecałem sobie, że przeczytam jakąś inną Twoją prozę i słusznie, bo to opowiadanie podeszło mi o wiele bardziej :) Zaskoczyła mnie “zaraza” w mieście, krzyżowiec też nie miał do końca typowych celów, bliżej mu właściwie do RPG-owego paladyna. Stylistycznie było mieszanie, akapity były bardzo gęste i długie, na pewno choćby ten zaczynający się od…

Westchnął w końcu ciężko i wjechał przez bramę.

… warto by było skrócić, spokojnie można by go było rozbić na 2-3 części. Natomiast były też stylistyczne smaczki, takie jak Miasto śledziło go dziesiątkami par oczu, bezsilne, niczym pies na łańcuchu, spoglądający na ochłap rzucony mu zbyt daleko, by mógł go dosięgnąć – świetna, obrazowa metafora, była to dla mnie tutaj taka mała językowa perełka.

 

Końcówka była dla mnie zaskakująca i za to duży plus, natomiast tak jak tutaj już było wskazywane, zostawia też dużo niedosytu, bo opowieść wydaje się urwana trochę w pół zdania, zdecydowanie prosi się tutaj o dalsze opowiedzienie losów krzyżowca i wampira. Dzięki za umilenie świątecznego popołudnia, to była przyjemna lektura!

SNDWLKR – jak pisałem to też myślałem, że bliżej będzie satyry, niż czegoś dołującego. Ale cóż, tam własnie mnie coś, nie do końca zależnego ode mnie, poniosło :)

mindenamifaj – ale czemu nie mogą zwabić innego, to akurat tłumaczy bohaterka w dialogu – bo tych “legalnych” jest zwyczajnie za mało i z tym napiętym terminarzem są w stanie dojechać do nich raz na miesiąc :) Muszą więc się ratować kimś “nielegalnym”, a tego konkretnego akurat kojarzą i znają z przeszłości. Ale nie chcę się tutaj upierać, że wszystko jest perfekcyjne wytłumaczone, przy dłuższej formie byłoby więcej miejsca na zarysowanie świata i jego założeń. Nie wykluczam zresztą, że kiedyś do postaci i świata Fitłana powrócę, bo mam do niego jakąś sympatię, myslę, że da się jeszcze go jako człowieka naprostować, coś dobrego wyciągnąć ;) 

Bardzo dobry szort, z erotyką która gra ważną rolę w fabule, przez co pomimo jej dosłowności w ogóle nie wchodzi w kicz czy wulgarność. Podoba mi się też rytm opowiadania, widać że autor(ka) buduje świadomie zdania w takiej a nie innej długości, z takimi a nie innymi akcentami. I chyba w tym kontekście nie gra mi tam do końca to zdanie, które w porównaniu do reszty jest przydługie, nie w rytmie opowiadania (szczególnie jego środkowa część, między myślnikami):

 

Siada przy panelach, uruchamia silniki i Pegaz – dymiąca korweta abordażowa, jedna z trzech, które zostały po nieudanym ataku na pancernik klasy „Ketos” – ucieka w mrok kosmosu jak ranne zwierzę.

 

Ale to, że nie gra mi tutaj tylko taka subtelność, chyba najlepiej mówi o tym, jak udana jest ta krótka proza :-)

 

Ps. Cieszę się, że poczytałem komentarze i odkryłem to mitologiczne odniesienie, które jeszcze dodaje głębi fabule. Niby Andromeda w sposób oczywisty tam odsyła, ale jakoś wydała mi się dość naturalnym pseudonimem w S-F :)

AstridLundgren – miło mi, że się podobało! Choć oczywiście jeszcze milej byłoby usłyszeć kilka słów więcej :)

mindenamifaj – chrześcijaństwo samo w sobie nie odbywa się w konspiracji, w narracji jest zaznaczone, że stare religie jeszcze są, tylko ich kapłani (i w domyśle pewnie też wierni) są zdziesiątkowani :) W konspiracji odbywają się jedynie te praktyki chrześcijańskie, które są robione pod przykrywką fitłanizmu – a jest ku temu pokusa, bo bycie jednoosobową dzialalnościa religijną jest dla kapłanów bardziej opłacalne, niż siedzenie w ramach zżerającej pieniądze administracji Kościoła (oczywiście w całym opowiadaniu piję do różnych obecnych tematów w naszej debacie publicznej :-)). A że takie oszustwo i działanie pod przykrywką nie podoba się samej organizacji fitłańskiej, jak i starym religiom, to stąd indeks słów zakazanych etc. Mam wrażenie, że zostawiam wyraźne tropy dla tego wytłumaczenia w opowiadaniu, ale może ze względu na jego długość nie są dość powtarzane i nie zawsze przy pierwszym czytaniu to wszystko się “złoży”.

Szlachcic – bardzo dziękuję, cieszy mnie, że nie uciekła mi w tej przyszłości polskość ;)

Cześć ostam,

 

na samym początku kupiła mnie narracja drugoosobowa: bardzo ją lubię, jest angażująca, szczególnie w krótszych formach. A jak się potem okazało, że narracja ta gra do tego jakąś rolę w koncepcie opowiadania, to byłem jej użyciem już kompletnie kupiony.

Sprawny język to też zaleta tego opowiadania. Natomiast fabuła, poza świetnym konceptem narracyjnym, jakoś bardzo angazująca nie jest – właściwie to, które państwo to starcie wygra, jest dla mnie obojętne, za mało znam świat i żyjące w nim postacie, by być w to emocjonalnie zaangażowany. Tak post factum to aż trochę mi szkoda, że nie wykorzystałeś tego konceptu dla bardziej angażujących postaci i lepiej zarysowanego świata (a może w ogóle mniej militarnej fabuły) – ale tak czy siak, frajdę z czytania miałem przednią :)

Właściwie wszystko w punkt, zostawiłem ostatecznie tylko jeden z przecinków, który mi grał do rytmu zdania – poprawione, bardzo dziękuję za dokładne przejście tekstu :)

Bruce - dzięki, wszystkie uwagi językowe bardzo chętnie przyjmę :) Oznaczenie zmienione!

Jedno z lepszych językowo opowiadań, jakie dotąd tu czytałem. Czuć, że praktycznie w pełni nad tym tworzywem językowym panujesz i to naprawdę wiele dobrego mi, jako czytelnikowi, robi. Fabularnie też wciągało – choć właściwie wszystko taki koniec sygnalizuje i może rzeczywiście nie jest to najbardziej odkrywczy motyw, to jednak do końca była we mnie jakaś nutka niepewności, o co dokładnie z tymi ciałami chodzi. Nie zrozumiałem jedynie zabiegu z “wampirem”, wprowadził mi tylko zamęt – zastanawiałem się, czy tylnymi drzwiami nie jest tu wprowadzona jakaś istota fantastyczna, kiedy opowiadanie dużo lepiej broni się, jeśli Marcusem jest “zwykły” człowiek. Gdybym mógł, to nominowałbym do biblioteki :-)

Cześć AP,

 

w pierwszej chwili miałem mieszane uczucia. Nie porywają mnie aż tak historie tych osób, same w sobie są dosyć standardowe, typowa obyczajówka – w tej części “chwyta” mnie dopiero to, że wszystkie są ze sobą połączone. Na plus, że się przez historie nie brnie, przechodzi się je szybko i łatwo. Momentami miałem wrażenie że czytam fabularyzowane “prawdziwe historie” z dużych portali internetowych i szczerze mówiąc na początku myślałem, że o tym bedzię zakończenie – że to pracownica, dajmy na to, Onet Kobieta, będzie autorką i pracowniczką korporacji, która musi te dramatyczne historie pisać na akord :)

Natomiast realne zakończenie było dla mnie najciekawsze i z chęcią przeczytałbym choćby ze dwa akapity więcej o tej korporacji, coś się więcej o niej dowiedział. Choć rozumiem też zabieg, by przedstawić to za pomocą krótkiego, niedopowiadającego wszystkiego dialogu, to ja osobiście najbardziej ciekawy jestem szerszego opisu takiego “popołudnia w pracy” w tej “korporacji” (czuję tu The Good Place vibes) :)

Generalnie pozytywów widzę więcej, także dzięki za umilenie przerwy obiadowej w biurze!

Świetnie się bawiłem przy “Cmentarzysku sów”, zdecydowanie zasłużone piórko – gratulacje :)!

To ja wyjątkowo z votum sepratum do uprzednich głosów… Mnie nie przekonuje. Początek był dla mnie najzwyczajniej nudny, rozumiem potrzebę wprowadzenia do świata bohaterki i pobocznych postaci, ale potrzebowałbym tutaj jakiejś “zahaczki”, która sugerowałaby, że coś się jednak ciekawego później wydarzy, że jest coś, dla czego warto przez te jej rozmowy z dozorcą i Denzelem brnąć. Postać Pani Sowy jest szyta dość grubymi nićmi, plus za to, że jest tak sprzeczna w swojej miłości do ptaków i nienawiści do gołębi :-) Ostatecznie nie chwytam też do końca postaci Nobody’ego, jest dla mnie zbyt zagmatwana – to jest jakiś duch gołębi wcielający się w mężczyznę w kominiarce, żeby się na niej zemścić? Niespełniona istota pisarska, której z jakiegoś powodu tak bardzo zależy na jej opinii? Zbyt przekombinowana dla mnie postać, a też jakoś kosmicznie mnie nie zaintrygował, żeby czytać po kilka razy i spróbować rozgryźć go i jego motywacje. 

 

Z plusów na pewno widać wyobraźnię autora i z ciekawością zajrzę do Twoich innych tekstów, natomiast to konkretne opowiadanie mnie nie przekonuje. Może też dlatego, że mam rezerwę do autotematycznych opowieści pisarskich, zbyt dużo tego, jako piszący, robimy – więc w przypadku takich historii moje wymagania skaczą chyba o jedno oczko :-)

 

Technicznie:

 

Staruszka nim runęła przez ułamek sekundy dostrzegła, mężczyznę w kominiarce na głowie. – zdanie do przeredagowania, może bez “Staruszka” i z przecinkiem po “runęła”? Bo teraz ten przecinek nie na swoim miejscu.

 

– Oczywiście. – Rozpromieniała się staruszka. – Mam owocowy, ten, który lubisz najbardziej. Denzel spojrzał na nią przez ramię, obserwując, jak nalewa sok do szklanki. Była drobna, o siwych, mocno już przerzedzonych włosach, zgarbiona i kulejąca po zwichniętym biodrze. Wyglądała bardzo bezbronnie i wzbudzała litość. Denzel jednak wiedział, że umysł ma bystry i przebiegły. Poczekał, aż poda mu szklankę. – źle sformatowany dialog/wypowiedź, przynajmniej dwie niepotrzebne kropki i nie wiadomo, gdzie kończy się wypowiedź postaci, a gdzie zaczyna narracja (tzn. z kontekstu to można wyłapać, ale z zapisu nie)

 

– To naprawdę świetna powieść, a że opisuje moje życie to doda wiarygodności temu, że to ja się pod nią podpiszę. – Caroline ponownie podeszła do Nobodyego. – Zmiany, które wprowadzę, powinny nadać powieści mojego klimatu, a czytelnikom namiastkę dawnej mnie sprzed lat. – Nachyliła się nad Nobody. Złapała go pod brodą lewą ręką i uniosła mu głowę. – to samo co wyżej. Do tego raz odmieniasz imię Nobody’ego, raz nie – trzeba by się było zdecydować.

 

Caroline  zasłaniając twarz dłońmi i rozpłakała się, histerycznie łkając. – zbędna podwójna spacja po imieniu postaci

Dobrze spędzone pół godziny! Dobre fantasy, bez żadnych fajerwerków filozoficznych czy jęzkowych, ale po prostu wciągające, ciekawe i gdybym nie miał możliwości przeczytać za jednym razem, to na pewno swędziałoby mnie, żeby sięgnać po Kindle’a i czytać dalej :-) Nie przekonał mnie tylko epilog, byłybym w stanie go “kupić” tylko jeśli miałby on otwierać ciąg dalszy, a z tego co piszesz, na to się nie zapowiada, w przypadku zamkniętej całości zakończenie bez epilogu wydaje mi się lepsze.

 

I jeszcze z takich rzeczy, które extra: prychnąłem przy karczmarzu, który niczego nie przecierał! Gra z czytelnikiem za pomocą “Śmiertelnego sekretu” również bardzo na tak.

Literacko najlepsze co przeczytałem to zdecydowanie Radek Rak i “Baśń o Wężowym Sercu”. Poza tym, mimo wszystko, Wiedźmin. No i – nie wiem, na ile to się łapie w fantastykę, ale czyste s-f to też przecież nie jest – “Inne pieśni” Dukaja.

 

Ciekaw jestem Waszych opinii o “Opowieściach z meekhańskiego pogranicza”, bo zacząłem i przeczytałem dwa pierwsze rozdziały (opowiadania?) z pierwszego tomu i odpuściłem, wydawało mi się tylko sprawne ale nijak oryginalne, ot nieźle napisane, bardzo standardowe fantasy – czy to się wraz z trwaniem książki/kolejnymi tomami zmienia? 

borek321321 – cieszę się, że się podobało :)

oidrin – dzięki!

Finkla – a to ciekawe, że ten Lucjan może niektórym tak dużo zdradzić, bo myślałem, że to jednak trop który zacznie być zrozumiały dopiero pod koniec. Dzięki, będę pamiętał w przyszłości!

Outta Sewer – prawda, jakbym musiał odpowiadać, co robił Lucjan przez ostatnie kilka tysięcy lat, to musiałbym go chyba umiejscowić na ten czas w innym wymiarze lub świecie. Co, swoją drogą, nie byłoby tak bardzo nieprawdopodobnym w jego przypadku zabiegiem ;) Bardzo się cieszę, ża tak przypdało do gustu!

Golodh – co chciałem powiedzieć zakończeniem? W kontekście chrześcijańskiego “kosmosu” chyba zawsze miałem jakąś intuicję, że Bóg byłby/jest nieco bardziej skomplikowany i nieoczywisty, niż to, jak próbują go ludzkimi kategoriami “zracjonalizować” nasze religijne instytucje. I że wszystko może być częścią jego, niezbyt zrozumiałego dla nas planu – nawet bunt aniołów i taka postać, jak Lucyfer. Natomiast jak dokładnie ten plan wygląda, to już za duże pytanie na moją, ludzką głowę :-)

Irka_Luz – bardzo mi miło, że nie załujesz i miałaś z czytania frajdę :)

krar85 – mógłby też kuleć, bo ktoś go tam ostatnio zahaczył strzałą… ale ja tylko gdybam, to jedno z możliwych rozwiązań ;) Bardzo podoba mi się teoria Ślimaka Zagłady!

Cześć Krokus,

ściagnąłem sobie jakiś czas temu na Kindle’a i wczoraj, siedząc zresztą przy alei drzew w parku, zajrzałem na chwilę… i już się nie oderwałem. Zupełnie magiczne, zarówno klimatem, jak i przez język, nad którym nie tylko tutaj panujesz, ale robisz go jednym z głównych atutów opowiadania. To dojrzewanie Lubo, potem jego nieporadna relacja z lipą – było to dla mnie i oryginalne i na jakimś poziomie po prostu piękne. Jakiekolwiek zgrzyty poczułem dopiero pod koniec, kiedy zaczęła odsłaniać się historia Zyty – schemat chłop-szlachcianka, ojciec zabijający miłość młodych, to trąciło mi już banałem, nieprzystajacym do oryginalności reszty historii. W związku z tym odrobinę siadło mi zaangażowanie pod sam koniec historii, bo para Zyta-Jaśko wydała mi się sztampowa i trudniej było mi się emocjonalnie o nich zahaczyć. Natomiast ten (słabszy, moim zdaniem) wątek i tak nie był w stanie zepsuć mi ogólnego ukłucia piękna i “wow”. Kupowałbym tomik opowiadań napisany na tym poziomie!

Krokus – bardzo dziękuję!

Ślimak Zagłady – słuszne uwagi, wszystko popoprawiałem! Zgoda, że gdyby wieść się rozniosła i można było swobodnie zmieniać co chwilę “stronę”, to pewnie ruch byłby spory. Chyba gdzieś w tyle głowy miałem tutaj, że wieść aż tak się nie rozniosła (w D. mimo wszystko o niej nie słyszeli) i że po jednym przejściu w tę lub we wtą nie byłoby aż tak łatwo wrócić. Ale to trzeba by było pewnie w tekście doprecyzować :-)

Dobrze mi się czytalo i akurat w odróżeniu od Finkla chyba najbardziej podobał mi się ten bezosobowy, wchłaniający ludzi Korowód :-) 

 

Natomiast mam trochę konfuzji z tym, gdzie jest umiejscowione opowiadanie: jeśli w naszym świecie (bo dlaczego gdzieś w innym świecie ludzie mieliby wierzyć w chrześcijańskiego Boga), to czemu w fantastycznie brzmiącym Arteneir, a nie jakimś swojskim miasteczku np. pod Łodzią, gdzie mógłbyś ubarwić trochę znajomością lokalnego kolorytu :)? A jeśli to w jakimś innym świecie, to znacznie ciekawsze byłoby dla mnie, gdyby te wierzenia jednak nieco różniły się od chrześcijańskich i ci, którzy łamią zasady nie byliby jednak standardowo cudzołożnicami czy osobami LGBT. Jednym słowem: brakuje mi osadzenia tego w jakiejś bardzo konkretnej rzeczywistości i wprowadzenia do tego jej charakteru/kolorytu, bo teraz Arteneir mogłoby znajdować się właściwie wszędzie.

 

 

Przyjemne i zaskakujące. Mam może jakiś mały niedosyt z tymi rozważaniami Vaela, fajnie jakby pojawiło się więcej zaskakujących wniosków/porównań, tak jak ten motyw z liczeniem lat u psów (i analogii, jaką mogłoby być liczenie tak lat u ludzi przez elfy). Zgrabne, dobrze napisane, ale zostawia z apetytem na więcej :-) 

gravel  – dzięki za lekturę, szczególnie skoro to nie Twoja bajka :-) Nie zawsze piszę w tej stylistyce, więc mam nadzieję, że dasz mi drugą szansę!

Ambush – dzięki :) Pomarańcz poprawiony!

 

Jeśli chodzi o entery i “rozstrzelenie” tekstu, bo ten motyw się w kolejnych kometarzach pojawia: nie zawsze to stosuję, w tym tekście to rzeczywiście był celowy zabieg. Te przerwy mają nadać mu konkretną rytmikę i stawiać mocniejszy akcent na konkretne słowa i zdania. Natomiast z racji tego, że pisuję również poezję, to może rzeczywiście momentami trochę z tym przegiąłem. Dlatego przejrzałem teraz jeszcze raz tekst i tam, gdzie czułem że to dużo nie zmieni, to tekst bardziej ze sobą zbiłem. Pewnie dla wielu osób to nadal będzie zbyt porozdzielane, ale nie chcę jednak całkiem z tej rytmiki rezygnować, jest dla mnie ważna :-) Wielkie dzięki za to, że mogłem dzięki Waszym uwagom się temu na spokojnie przyjrzeć, mam nadzieję że zmiany ułatwią lekturę.

Bardzo urokliwa i zaskakująca na końcu historia! W kilku zdaniach miałem tylko małe zgrzyty, to moje luźne propozycje stylistyczne:

 

”Iwona potrzebowała wyzwań i adrenaliny, więc należały się jej i tyle w temacie” –> Druga częśc zdania mi tutaj zgrzyta, może po prostu z niej zrezygnować? Z kropką po “adrenaliny” brzmi moim zdaniem lepiej. A jeśli czujesz, że chcesz to zostawić, to może rozdzielić to na dwa zdania i bez tego “więc”?

 

“W końcu wysłano mnie tu z misją ubarwienia jej życia, a nie zabicia” – tutaj wyszedł nieświadomy (?) rym, nienajlepiej to w prozie brzmi. Proponowałbym jakieś inne słowo/wyrażenie po przecinku :-)

 

“Wiedziałem, że było to dla niej trudne nie tylko fizycznie” → to “nie tylko fizycznie” burzy trochę brzmienie zdania i jest tak naprawdę niepotrzebne, bo to wyrażasz dalej w tekście :-)

Cześć wszystkim ponownie,

 

przepraszam, że aż tak zbiorczo, wyrwało mnie na kilka dni z Internetu, od teraz będę już na bieżąco!

 

ninedin - bardzo dziękuje za komentarz i link do poradnika, bardzo mi się przyda :)

halbarczyk – dziękuję!

Fascynator – bardzo się cieszę. Swoją drogą, jesteśmy krajanami, bo choć w Warszawie mieszkam, to właśnie ze Szczecina pochodzę i często tam bywam :-)

Asylum – dzięki, uwaga o płomieniach słuszna, poprawiam!

Koala75 – :-)

BasementKey – dzięki, autobusiarz to rzeczywiście moje słowotwórstwo (choć wydaje mi się, że też zasłyszane), rozumiem że niekoniecznie chwyta

regulatorzy – olbrzymie podziękowania za dokładną lekturę i wychwycenie tylu błędów, wszystko poprawiłem!

bruce, bardzo dziękuję za wnikliwą lekturę. Jeśli chodzi o akapity, to tekst rozdzielałem świadomie, choć może w kilku miejscach do przesady, przyjrzę się temu. Za literówki się już zabieram, dodaję też informację o wulgaryzmie!

Nowa Fantastyka