Dobra. Najpierw Chalmers: https://consc.net/papers/facing.pdf
Przeczytałem, więc czas odpowiedzieć na komentarz sprzed dwóch miesięcy. Sorki za poślizg. :P
Chalmers zaczyna klasycznie, od "jakże doniosły problem biorę na tapet" (później trochę wyśmiewa tę tendencję, ale sam jej ulega).
Nie zauważyłem, żeby wyśmiewał tę tendencję. Później Chalmers krytykuje bardzo konkretne podejście “bait and switch”:
– Opisz, jaki problem świadomości jest trudny i doniosły.
– Opisz działanie jakiegoś mechanizmu (pamięć/raportowanie/przytomność), który (nawet nie wprost) utożsamiłeś ze świadomością.
– Ciesz się, że wyjaśniłeś trudny i doniosły problem.
– Profit.
Chalmers owszem określa problem świadomości jako superhiperdoniosły i szalenie trudny. Ale dlatego, że taki ów problem jest…
Innymi słowy: jak to jest, że mamy qualia, że jest "jakoś" być nami? Dlaczego fizyczne procesy, które zachodzą w naszych zmysłach, powodują, że jakieś "ja" ma przeżycia?
Tutaj wtręt ode mnie: a właściwie dlaczego by nie miało?
Nie rozumiem. Jeżeli interesuje mnie zagadnienie, jak to się dzieje, że jabłko spada na ziemię, to zastanawianie się nad tym “dlaczego miałoby nie spadać?” jest dla mnie osobliwe. Oczywiście przyczyna może być fundamentalna, tak jak za fundamentalną przyjmuje się obecnie grawitację, ale nadal jest. Jeśli problematyczne jest słowo “dlaczego”, to można je zamieć na słowo “które”. Problem brzmi wtedy: “Które fizyczne procesy, które zachodzą w naszych zmysłach, powodują, że jakieś "ja" ma przeżycia?” i nadal brzmi szalenie nietrywialnie.
Chalmers, mam wrażenie, zakłada tutaj ścisłe rozgraniczenie, ten kartezjański dualizm, który będzie dalej wprowadzał (pod płaszczykiem czegoś, czego nie potrafię zidentyfikować inaczej, niż nazywając to panpsychizmem).
Dla mnie kartezjański dualizm i panpsychizm to diametralnie różne podejścia. Oba stoją w opozycji do materializmu, ale na innych osiach są przeciwstawne np. w kwestii świadomości maszyn czy życia pozagrobowego.
Tak czy owak Chalmers stwierdza, że subiektywnego doświadczenia tak potraktować nie można. Widzę tu analogię z Moore'a argumentem z otwartego pytania
Ciekawe, musiałem sobie doczytać, o co temu Moore’owi chodziło. :)
prestidigitatorstwo (no, serio)
Przyznam, że mnie też dziwi popularność iluzjonizmu (Dennett, Frankish) . Ja mam takie stanowisko, że nie czaję, co znaczy zdanie “Świadomość jest iluzją”.
Co z wyjaśnieniami nieredukcyjnymi? Tutaj Chalmers zaczyna się tłumaczyć. Wydaje mi się, że usiłuje "oswoić" dualizm – dopasować go do ortodoksji swoich czasów i swojego środowiska, w którym obowiązują poglądy materialistyczne, a każdy, kto głosi inne, jest heretykiem. Mówi to niepokojące rzeczy o naszych czasach, ale nie o tym rozmawiamy.
Czy ja wiem… Ja to rozumiem tak, że Chalmers bardzo bardzo bardzo chciał znaleźć materialistyczne wytłumaczenie świadomości. Walił głową w ścianę i w końcu uznał to za niemożliwe. Nie wiem, czy chodzi o modę czy asekurację. Dla mnie dualizm kartezjański jest mocno problematyczny i trudno mi to sobie kompatybilnie połączyć z ewolucją. Rodzi pytania, kiedy w zasadzie powstała niematerialna część świata? (może była zawsze, ale wtedy idziemy w panpsychizm i jest spoko), albo czy do jej powstania niezbędny jest jakiś rodzaj mózgu złożonego z biologicznego substratu.
Dalej następuje dalsze bicie pokłonów przed materialistyczną ortodoksją i zapewnianie, że to, co Chalmers głosi, to co prawda dualizm, ale całkowicie zgodny z poglądami naukowymi (jakby inne odmiany dualizmu były niezgodne)
W sumie chętnie bym przeczytał jakąś pracę na temat kompatybilności dualizmu z poglądami naukowymi. Polecasz coś?
Najważniejsze wydaje mi się tutaj to, że świadomość i przytomność mają być nierozerwalnie powiązane, choć nie przychodzi mi do głowy nikt, kto by twierdził, że nie są (Awicenna też nie).
Ja tak rozumiem floating man Avicenny, że sobie hula myśl bez żadnego fizycznego substratu. Coś, co jest sprzeczne z nakreślonym przez Chalmersa szkicem przyszłej teorii świadomości.
Co do śliskości pojęcia “przetwarzania informacji” to zgadzam się, że to jest problem. Kojarzy mi się to z próbami osadzenia fizyki w języku informacji: https://historyofinformation.com/detail.php?id=5041
a systemy o identycznej organizacji (przyczynowej) będą miały identyczne jakościowo doświadczenie. Tutaj (nie nazywając go) przywołuje ten eksperyment z zastępowaniem neuronów w mózgu identycznie działającymi układami krzemowymi (to dopiero fantastyka…) i podaje następujący argument nie-wprost za tą tezą: załóżmy, że mamy dwa identycznie zorganizowane systemy, których doświadczenie/qualia się różnią, na przykład A jest mózgiem z neuronów, B "mózgiem" krzemowym, i kiedy patrzą na tę samą ścianę, A widzi ją jako czerwoną, a B jako niebieską. Ponieważ są identycznie zorganizowane, możemy zastępować elementy A elementami B, albo odwrotnie – w którymś momencie dojdziemy do systemów A` i B`, które różnią się (fizycznie) tylko jednym elementem i mają różne qualia. Powiedzmy, że możemy podłączyć w tym miejscu oba elementy i przełącznik, którego przerzucenie zmieni A` w B` i odwrotnie. Ale system (czyli chyba świadomość tego tworu, jego "ja" – swoją drogą, w tej pracy nie pojawia się koncept "ja") nic nie zauważy, bo w jego funkcjonowaniu nic się nie zmienia – czyli nie może się zmienić doświadczenie. Nie jestem przekonana. Po pierwsze – czy system nie pamięta, co widział przed chwilą? Może quale "czerwony" i quale "niebieski" zależą od układu elementów, ale czy treści propozycjonalne w jego pamięci (o treściach propozycjonalnych Chalmers też nie wspomina) muszą się zmieniać? Dlaczego? Coś się przecież zmieniło. I właściwie – czym są qualia w takim razie? Nie rozumiem tego zupełnie. Chalmers najwyraźniej przyjmuje, że qualia tej samej osoby muszą się powtarzać, ale właściwie – muszą? Mówi explicite, że każda zmiana w qualiach/doświadczeniu powinna odpowiadać zmianie w funkcjonowaniu układu (fizycznym chyba) – zdaje mi się, że zachodzi tu petitio principi. Stąd wnosi, że zombie (brak qualiów) i odwrócone qualia są możliwe logicznie, ale nie realnie (nie wiem, dlaczego).
Tańczące qualia… Jak to czytałem, to też miałem zagwozdkę, czy nie trzeba by tu się bardziej wgłębić w to, jak ma działać pamięć. I czy na pewno poddany eksperymentowi zauważy/będzie pamiętać tańczące przed oczami kolory.
3. podstawowe prawo świadomości: informacja (w sensie Shannona, który oczywiście zdążyłam zapomnieć) ma dwa podstawowe aspekty – fizyczny i doświadczeniowy. I tutaj jest ten panpsychizm: Chalmers mówi, że "wewnętrzne" własności bytów fizycznych, czyli te, które nie są ich relacjami do innych bytów – ale na nie wpływają! – mogą same być subiektywne (z ich punktu widzenia). Ale nazwałabym tę teorię cokolwiek egzotyczną.
Ja mam tak z teoriami świadomości jak z interpretacjami mechaniki kwantowej. Czyli, że każde podejście jest dziwaczne i egzotyczne, ale taki już jest świat. :P
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota