Profil użytkownika


komentarze: 109, w dziale opowiadań: 85, opowiadania: 42

Ostatnie sto komentarzy

Brackenie, dziękuję za wyjaśnienia, ale niektóre niezbyt mnie przekonały. Poza tym zachęcasz do rozwinięcia myśli, więc czemu nie? :)

Dlaczego 25-latka określasz mianem chłopca? Podejrzewam, że ma to wskazać na niedojrzałość bohatera, ale wprowadziło to w moim odbiorze trochę zamieszania :) Być może nie zawadziłoby jakieś zdanko wytłumaczenia dla takiego opisywania bohatera. 

Chłopiec był w szoku, w całym swoim życiu nie widział takiej wielkiej ryby.

Chłopiec pomimo swojego wieku, stał się świadomym człowiekiem, który nauczył się żyć zgodnie z naturą.

Właściwie myślę, że kilka wytłumaczeń nie zaszkodziłoby bajce, jeśli jej odbiorcą jest kilkulatek – skoro narrator już spojleruje nam, że woda jest pitna, może też od razu dodać, że jest magiczna. Co do włosów – chodziło mi o to, co w tych włosach jest tak szczególnego. Jest wiele objawów odwodnienia, a ty akurat wspomniałeś o jego fryzurze :)

Nie dziwię się rybakowi, że zrewanżował się pytaniem – mnie taż zapaliłaby się czerwona lampka na podobną propozycję. Tylko dlaczego pytaniem o dietę? Dla mnie równie dobrze mogłoby być: „Którą nogą wstałeś dzisiaj z łóżka?” – nie widzę przyczyn, dla których zapytał o to, a nie o co innego.

„Życiem” – to odpowiedź szalenie wieloznaczna. Technicznie żyje wszystko, co oddycha, odżywia się, rozmnaża się, itd. Ryby też. Załóżmy jednak, że duch użył to w znaczeniu „ludźmi” (no bo rybę trzymał w garści i nie zjadł jej, a był głodny).

Jeśli kanibalizm nie jest praktykowany z głodu, to rytualnie, „dla przyjemności” – więc dietę takowych kanibali stanowią w większości normalne artykuły spożywcze – mięso zwierząt, owoce, warzywa. Co to ma do sytuacji, w której się znalazł rybak – tzn. zje rybę i umrze później albo umrze szybciej albo zmieni się w rybę? Możemy też dziecięcym, bajkowym zwyczajem zredukować kanibali do stereotypowych dzikusów, dla których ludzina jest jedynym pokarmem i którą wcinają na obiad. Wtedy pewna analogia występuje – tylko wtedy widziany przez rybaka okaz zostaje wręcz zrównany z człowiekiem, co nie brzmi wiarygodnie w ustach – nomen omen – rybaka.

Co ostatecznie okazało się najważniejsze w życiu dla rybaka w tamtym momencie? Życie przerośniętej ryby? Jeśli tak, to szybko później o tym zapomniał :)

Pozdrawiam i dobranoc :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Darconie, szkoda, że tym razem nie podpadło. Dziękuję za uwagi i również pozdrawiam :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Architekcie, no cóż, zawsze jest bardziej elegancko, gdy starasz się zostawić za sobą jak najlepsze opowiadania – a nuż kiedyś dorobisz się złotego piórka i ktoś będzie chciał przeczytać wszystkie Twoje działa? Spalisz się ze wstydu :) Poza tym to świetna okazja do poćwiczenia. Ale zrobisz jak chcesz :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Brackenie, stwierdziłam, że fantastyki brak, ponieważ widzimy scenkę dziadka opowiadającego bajkę wnukowi – tu nic nierzeczywistego nie ma :)

Nielogiczności w zachowaniu bohaterów i fabule bajki, pytasz. Hmm. Zacznijmy od tego, że rybak prosi o jedną rybę i kroplę wody. Mało to racjonalne w obliczu perspektywy wyczerpanych zasobów wyspy. Rybak umówił się z duchem, że odpowie na jedno jego pytanie – odpowiedział na dwa. Pitną wodę dostał po odpowiedzeniu na to pierwsze. Drugą sprawą są określenia rybaka – chłopak, chłopiec. Wspomniane jest, że spędził kilka lat na wyspie, wcześniej też podróżował – jeśli dopłynął do wysp nieucywilizowanych kanibali, to nie mogły to być krótkie podróże. W takim razie w jakim wieku się zakochał? Mam przed oczami ledwo podrostka. Oprócz tego – dlaczego zmierzwione włosy stały się delikatne i silne natychmiast po wypiciu wody? Dlaczego rybak, gdy otrzymał taką dziwaczną propozycję – zamiana w rybę albo zjedzenie jej – zrewanżował się równie dziwacznym pytaniem? Co kanibale mieli do całej sprawy, skoro raczej ani jedzą ludzkiego, aby przetrwać, ani nie są jako tako połączeni z niewolnictwem? Wreszcie – dlaczego rybak zrezygnował ze zjedzenia ryby? Tym przecież (i najwyraźniej tylko tym) żywił się przez ostatnie i następne lata. Mówisz o zagadce – duch jednak w żadne sposób nie zasugerował zagadki. Zadał pytanie, które dla kogoś wycieńczonego głodem jest banalne. I dlaczego duch się wściekł? Bo rybak go przejrzał?

Właściwie to, gdy się zagłębić przesłanie bajki maluje się nieco inaczej – nie chodzi o podejmowanie dobrych wyborów, tylko w kluczowych momentach o deklarowanie decyzji, których oczekuje nasz rozmówca. A później życie z profitów tychże deklaracji, nie przejmując się już zbytnio przyzwoitością i innymi :) 

Dobra, wybacz, nie chciałam się tak rozpisać :) Wszystkie te niuanse da się wytłumaczyć konwencją bajki. W „Królowej Śniegu” Greta(?) pyta się napotkanego kruka o drogę, co też z perspektywy racjonalnych powieści nie ma sensu :) Dobranoc!

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Pietrek Lecter, dziękuję, cieszę się, że opowiadanie skłoniło do refleksji :)

stn, no tak, zapomniałam Ci odpowiedzieć. Sposób mówienia sukienki jest niuansikiem zapisu dialogów. Zerknij tu:

Żądam spotkania z kierownikiem! – zaszeleściła gniewnie sukienka.

W normalnej sytuacji „zaszeleściła” powinno być dużą literą, ale w wypadku sukienki jest to czynność „paszczowa”. Tak właśnie się odzież komunikowała :) (Choć tam w jednym miejscu też bodajże brzęczała.) Ten zabieg chyba jest ok, bo Reg mi tego nie wytknęła :D

Opis sukienki tworzyłam z poradnikiem krawieckim na kolanie, więc nie przejmujcie się :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Opowiadanie mi się podobało – motyw bohatera z tła to dla mnie coś nowego. Wizja wiedźmy wyrywającej sobie z wilkołakiem malutkie półorczątko na długo zapadnie mi w pamięć :) Tylko to ostatnie zdanie jakoś tak sztucznie brzmi. Niby miało być zabawnie, ale to chyba najmniej śmieszny żart w całym opowiadaniu.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Głównym atutem tego tekstu jest element zaskoczenia, a w moim przypadku kompletnie nie wypalił – domyśliłam się całej prawdy już po kilku zdaniach. Wydaje mi się, że wszystko zależy od obecnych doświadczeń czytelników – ja przez ostatni tydzień stałam się bogatsza o tyle komarzych ukąszeń, że nie dałam się zwieść. Może gdybyś opublikował to w zimie? :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Smutna bajka z przygnębiającym przesłaniem, ale nie sposób się nie uśmiechnąć w kilku miejscach. Mnie osobiście najbardziej rozbawiło chowanie się w lodówce przed ciemnością :) Ach, te dziecięce wizje świata, w których światło w lodówce świeciło nonstop, nawet gdy była zamknięta – wyczuwam tu jakieś subtelne nawiązanie :)

Czytało się bardzo przyjemnie. Katio, czy masz  jeszcze w swoim dorobku jakieś opowiadanie w tym klimacie?

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Kto wie, jeszcze kilka kroków do tego samochodu ma :) A nuż w przypływie emapatii zabierze jakiegoś pająka?

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Przeczytałam już jakiś czas temu, teraz powracam z komentarzem :) Mogę powiedzieć, że podobnie jak Reg zaczęłam czytać to opowiadanie z pytaniem „Co stało się w wiosce Przedgórze?” i z takim samym pytaniem je skończyłam. Nie do końca wiem, co się stało.

Po dość rozwlekłym, ale dość interesującym zawiązaniu akcji spodziewałam się czegoś więcej. W dalszej części horroru brakuje mi dynamizmu – zarzynają go te monumentalne akapity :) A szkoda, bo historia miała potencjał.

Pozdrawiam!

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Wydaje mi się, że taki był cel – nie wiadomo, kogo weźmie Śmierć, ale to na pewno będzie ktoś z rodziny bohatera.

W absolutnej ciszy, jakby świat wraz ze mną i moją rodziną wstrzymał oddech, czekając na nocną kochankę.

Z tego bym wnioskowała, że w samochodzie siedzi jego żona z dziećmi. A my, jako czytelnicy, zostaliśmy zostawieni z taki cliffhangerem :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Za to również dziękuję :D

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Reg, na Ciebie zawsze można liczyć :) Człowiek myśli, że o zapisie dialogów wie już wszystko, a jak przychodzi co do czego, to mu się plącze.

Zmieniłam trochę odmianę imienia Rebecca – wybrałam wariant proponowany przez M. Gniazdowskiego w tejże samej poradzie, którą mi zalinkowałaś (dzięki!) :) Z pewnych względów zależy mi, aby nie spolszczać tego imienia ;)

Dziękuję Ci za uwagi i cieszę się, że udało mi się rozbawić :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Dzięki Tobie poznałam nowe słowo :)

(miarkowanym licznymi przymiarkami, szacowanym z analizy porównawczej zdjęć Before & After z albumu rodzinnego lub tego na facebook’u)

Bez apostrofu.

 

Prolog faktycznie wydaje się być oderwany od reszty opowiadanie. Może pomyśl nad wpleceniem go do świata, np. poprzez ubranie go w formę artykułu? 

Fragment zbyt krótki, żeby powiedzieć coś więcej, ale zapowiada się dość interesująco :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Wydaje mi się, że „sądziłem” w danym miejscu też jest powtórzone celowo :) Jeśli powtórzenia są celowym zabiegiem z Twojej strony i brzmią wg Ciebie dobrze, to je zostaw ;)

Problemem jest przypadkowe nagromadzenie słów, np. wspomniany przez Finklę wyraz „który” pojawia się w tekście 13 razy, co jak na tak krótkie opowiadanie jest wyczynem :) „Ujrzał” – 9 razy. Czasami warto przejrzeć tekst za pomocą ctrl+f i wpisania tego typu krótkich, popularnych słówek. Dodam, że słowo „który” bardzo łatwo zlikwidować, decydując się gdzieniegdzie na imiesłowy.

Fotografia przedstawiała Anne i jego syna oraz innego nieznanego mu mężczyznę, którzy wyglądali na zwyczajną, szczęśliwą rodzinę.

Do jego nozdrzy dotarł przyjemny, lawendowy zapach, a po chwili ujrzał siebie, trzymającego w swych objęciach Anne na szczycie góry, napawającego się zapachem jej perfum.

Gdy otworzył oczy, ujrzał wnętrze restauracji Queen Mars, restauracji, w której poznał Anne.

Coś ty się tak uparł na tę Anne? Chyba Annę :D (Poważnie, poprawna forma jest z „ę” na końcu)

Trochę takie mętne to opowiadanie. Po co Śmierć i jej kot z uporem maniaka dokopywali gościowi? Poza tym jestem zdania, że historie obsadzające jako jednego z bohaterów Śmierć muszą się bronić fabułą – bo ten motyw już trochę zajeżdża sztampą i sama rozmowa jest wątkiem przerabianym już z milion razy :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Ponieważ to konwencja bajki, to można przymknąć oko na pewne nielogiczności w zachowaniach bohaterów czy fabule. Przesłanie jak najbardziej słuszne, ale trochę naciągane – wszak niedługo później rybak zaczął mordować całe mnóstwo ryb, aby przetrwać :)

Podstawowe pytanie brzmi jednak: gdzie się tu podziała fantastyka?

Strumień myśli podsunął jedną z nie najlepszych wspomnień, jakie doznał młodzieniec.

Raczej „jedno” i „jakich”.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Myślałam, że motyw upersonifikowanej Śmierci jest już całkowicie wyeksploatowany. Myliłam się :) 

Opowiadanie czytało się przyjemnie, tempo narracji idealne. Mocne, zawieszone zakończenie. Na początku mnie zwiodłaś i myślałam, że ten facet będzie tu Śmiercią :)

Pozdrawiam :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Też miałam skojarzenia z Jedynym Pierścieniem, może nawet nazbyt silne. 

Uważam, że w przypadku takiego bohatera jak Twój – czyli funkcjonującego, można by rzec, w odmiennym stanie świadomości – konieczne jest zawsze „coś” (np. zmiana narracji, wypowiedź kogoś, fragment jakiejś kroniki), co obiektywnie i z zewnątrz pozwoli nam na oddzielić to, co rzeczywiście spotkało postać, od tego, co wydawało jej się, że ją spotkało. Czy to wrażenie, że jego ciała nic nie wypełnia, było spowodowane fałszywym postrzeganiem rzeczywistości? Jeśli nie, to dlaczego zabił go oszczep?

W niektórych momentach miałam wrażenie, że bohater plącze się w swoich zamiarach. O:

Stale szukam, bo mam potrzebę, by zwrócić ją z powrotem tam, gdzie jej miejsce. Nie bez powodu została schowana przed światem. Zostanę z nią i będę pielęgnował.

Czy takie było zamierzenie?

W niedopowiedzeniach nie ma nic złego :)

 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Też irytował mnie ten brak dynamizmu. Niby atak potworów, a tu całe rozwlekłe akapity poświęcone na funkcjonowanie ocalałych lub opisów, jak straszne te potwory są… Takie informacje lepiej przemycać w dialogach.

(…) wykrzyczał Damian odwracając się co chwila tak szybko, że wyglądał jak spryskiwacz ogrodowy.

Ciekawe porównanie, nie ma co :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Zgadzam się z Bellatrix, fragment mocno niejasny jest mocno niejasny :) Podobała mi się klamra kompozycyjna i prawy główny bohater. Pomysł z korytarzami interesujący. Ze wszystkich usterek najbardziej w oczy rzuciła mi się ta:

– Wasza magia tutaj nie działa – powiedział z wyższością. – zamknął dłoń a płomień zniknął. – Idź – pogonił mnie.

No, przydałoby Ci się wzbogacenie wiedzy w zakresie pisania dialogów :)

Scena ze złodziejem bardzo dobra, mogłeś się pokusić o więcej takich.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Hmm… Według mnie tag pasował. Wszystko tutaj – od pojawiających się znikąd bohaterów po wypowiadane przez nich kwestie wydaje się podrabiać opowiadania pisane przez dziesięciolatki. Samym absurdem to też raczej nie stoi – za mało poprawności i prześmiewczości. Niby wyśmiewasz oklepany motyw genialnego detektywa, ale co poza tym?

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Zaspokoiłeś moją ciekawość :D

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Okej, zostaw w takim razie „owy” :) Ale w drugim przypadkiem chyba powinnam wyrazić się jaśniej.

Błagałem Boga o przebaczenie i opiekę. Dowiedziałem się od niego, że zakon nie może nic zrobić.

Układ zdań sugeruje, że informacji udzielił mu sam Bóg. Podejrzewam, że, pisząc „niego”, miałeś na myśli Zygfryda, ale konstrukcja tego akapitu wcale na to nie wskazuje :)

 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Początek udany, zwłaszcza te wstawki o członkach zarządu. Sposób wyrażania się profesor Czerw-Boruckiej sprawił, że poczułam się jak na prawdziwej prezentacji, co chyba było celem :) 

Zabrakło mi motywacji bohaterki – po co to zrobiła? Być może zawarłeś odpowiedź na to pytane w jej przydługim monologu (treść całkiem ciekawa), ale utonęła w potoku słów. Może gdyby ją jakoś podkreślić, wyodrębnić?

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Otoczenie domostwa było równie proste, pustynne. Nieopodal rosły zarośla. Tylko one były w stanie przeżyć wieloletnią suszę. Dom Hulgara był położony w dole, pomiędzy wydmami. Zapewniało to ochronę przed wiatrem oraz burzami piaskowymi, które były tu czymś normalnym.

Forumowicze określają takie zagęszczenie czasownika „być” jako byłoza :)

Oczyusta zdecydowanie odziedziczyła po matce. Oczy były zielone a usta drobne.

Powtórzenie, które mógłbyś bardzo łatwo wyeliminować, scalając dwa zdania w jedno, np. „Zielone oczy i drobne usta zdecydowanie odziedziczyła po matce.

 

Wydaje mi się (nie wiem czy słusznie), że to nie jest opowiadanie, tylko fragment. Dlaczego Inżynier Czasu zdecydował się pomóc(?) Notii (sądzę, że poprawna forma celownika tego imienia powinna kończyć się dwoma „i”)? Dlaczego bandyci spalili dom jej ojca? Czy dziewczyna zemściła się na nich?

Bardzo dużo miejsca poświęciłeś na opisanie domostwa, które chwilę później poszło z dymem, a potem na opis wyglądu i ubioru Notii. Zamiast zbudować nastrój opowiadania, trochę mnie znużyły. Brakujące przecinki i błędy stylistyczne nie ułatwiały czytania.

Wizja świata, w którym współczesne nam przedmioty są artefaktami, jest ciekawa – mam wrażenie, że jeszcze nie nadmiernie wyeksploatowana. Aczkolwiek ciężko mi sobie wyobrazić do czego musiałoby dojść, żeby cyrylica przeszła do historii jako elfickie runy…

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Wyłapałam dwa interpunkcyjne potknięcia:

Widziałem nowików, welków, aborygeńców. chińców, murzanów i przede wszystkim wielu ludzi.

Chyba się tu kropka zaplątała zamiast przecinka :)

Uścisnęliśmy się jak przystało na starych znajomych.

Tu zabrakło przecinka przed „jak”.

 

W raporcie ma być, że owy śmieć uciec próbował.

„Owy” jest niepoprawną wersją zaimka „ów”.

 

Błagałem Boga o przebaczenie i opiekę. Dowiedziałem się od niego, że zakon nie może nic zrobić.

Gość ma dość bezpośredni kontakt z Bogiem, chwali się :)

 

Miałam też uwagę odnośnie nazbyt współczesnych słów w zapisanych kursywą myślach bohatera, ale po namyśle stwierdziłam, że to był celowy zabieg (prawda?), całkiem zresztą udany z perspektywy zakończenia :) Tylko ten poniższy zwrot należy do narracji i nie pasuje do stylizacji.

Na szczęście po chwili się ogarnąłem i cofnąłem dłoń.

Potem ujrzałem widoki podniecające.

Na czele tego piekielnego orszaku szedł koń. Za nim zmierzały słonie, a każdy niósł coś na grzbiecie. 

Coś mi w tym fragmencie zazgrzytało. Przecież on już wcześniej ujrzał ten piekielny orszak, nawet go opisywał – więc skąd to „potem”.

 

Dobra, już skończyłam się czepiać :) Bohater wyjątkowo przypadł mi do gustu i wypadł całkiem wiarygodnie. Dodatkowo ciekawy, barwny świat stworzyłeś, więc poczułam się nieco zawiedziona, gdy końcówkę rozegrałeś w konwencji „I wtedy się obudziłem”. No, może nie do końca, ale nie przepadam za tego typu zakończeniami. Aczkolwiek zaskoczenie było :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Finkla, zabawne post-apo, to brzmi prawie jak oksymoron :) A tam, zostawiam, jak jest, jeszcze bym przekombinowała.

katia72, super, że się podobało :) A sukienka… No, też mam nadzieję nie spotkać takiej w rzeczywistości :)

Michał Pe, jeszcze raz dzięki za betę :)

BioHazard, cieszę się, taki był cel *uśmiecha się diabolicznie*

NoWhereMan, trylogii nie kojarzę, ale zerknęłam na opisy i chyba muszę dopisać ją do listy czytelniczych planów na najbliższą dekadę :) Tekst powstał częściowo jako wyraz frustracji z powodu tego, że każda główna bohaterka żeńska, kimkolwiek by nie była, musi koniecznie mieć scenę z wybieraniem sukienki (tak, Wonder Woman, patrzę na ciebie) – stąd niepozorny tytuł :) Aczkolwiek masz rację, szaro jakoś wypadł na tle płonącożyrafowych tytułów…

Dziękuję za uwagę i wskazanie elementów, które Ci się spodobały – to na pewno się przyda. Żałuję tylko, że nie napisałeś, czy były fajerwerki :)

Rossa, jestem wdzięczna za pochwałę, to zawsze dodatkowa motywacja do pracy :

 

Oczywiście zbiorczo dziękuję również za wszystkie kliki :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Finklo, dziękuję za komentarz :) Na tym chyba polega pisanie post-apo, no nie? Kto wymyśli gorszy świat, ten wygrywa. 

Myślisz, że powinnam coś zmienić w rzeczonym fragmencie tak, żeby był jasny na pierwszy rzut oka? 

annyonne, cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Gratuluję zwycięzcom! Reinee, stawiałam na Ciebie od samego początku :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Dzięki Niebieski :) Też chcę więcej takich opowiadań :D

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Tydzień już minął, może jakaś podpowiedź? Albo nowa zagadka?

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

NoWhereManie, myślę, że z literaturą młodzieżową jest z jak każdą inną – często zdarzają się w nich niedopracowane realia bądź postacie. Nie zrzucałabym tego na karb specyfiki gatunku. 

„Zwiadowców” czytałam parę lat temu. Ta seria kupiła mnie sympatycznym bohaterem, tyle pamiętam. Czy przetrwała próbę czasu, to się jeszcze okaże :)

 

Deirdriu, Właściwie skoro znów mam dostęp do swojej biblioteczki, to mogę podrzucić jeszcze kilka pozycji, na które moim zdaniem warto zwrócić uwagę. Z polskiego podwórka – dobrze znany cykl „Felix, Net i Nika”. Pierwsze części różnią się trochę charakterem od tych ostatnich – w „FNiN oraz Gang Niewidzialnych Ludzi” dużo się działo, za to we „FNiN oraz (Nie)Bezpieczne dorastanie” widać więcej krytyki współczesnych zjawisk społecznych. W ogóle mnóstwo rzeczy jest w tych książkach przerysowanych, co czasami drażniło, ale miało także specyficzny urok. Bohaterowie chyba na zawsze pozostaną moimi ulubionymi.

Ostatnio też wpadł mi w ręce „Więzień Incarceron” C. Fischer. To coś z pogranicza sci-fi i fantastyki, tak bym powiedziała. Każdy rozdział zaczyna się od cytatu z fikcyjnego tekstu ze świata przedstawionego (tak, coś jak w cyklu wiedźmińskim, ale tu zetknęłam się z tym po raz pierwszy). Nieoczywisty świat i klimat. I dodatkowy plus – to tylko dwie części.

Z innych autorów YA mogę polecić Maggie Stiefvater („Wyścig Śmierci” – głupi tytuł, niesatysfakcjonujące zakończenie, ale absolutnie fenomenalny nastrój i klimat powieści), Michael Granta („GONE” było dość mierne i psuło się w miarę kolejnych części, ale „BZRK” przypadło mi do gustu pomysłem i fabułą) i Pierdomenico Baccalario (cykl „Ulysses Moore” troszkę nużący, ale bardzo pogodny i ładnie wydany, „Will Moogley. Agencja Duchów” – części krótkie i bardzo humorystyczne).

 

Racja, powieści młodzieżowe są bardzo różnorodne, dlatego wciąż na nie zerkam. Aczkolwiek z jakiegoś powodu wciąż króluje schemat – pozornie normalna dziewczyna, jakiś mroczny gość z mrocznym sekretem i wielkie Tru Loff między nimi (opcjonalnie trójkąt miłosny). To chyba najbardziej wyeksploatowany motyw w literaturze YA, dlatego podrzuciłam pozycje, które go nie zawierają. (Heh, nawet czytałam kiedyś w tej konwencji trylogię  o nastoletniej nekromantce, serio.) Z drugiej strony ostatnio dość popularne są dystopijne książki w stylu „Igrzysk Śmierci”, których też raczej unikam. Po odsianiu tych dwóch nurtów na półkach z literaturą młodzieżową niewiele zostaje, ale to moim zdaniem jest właśnie warte przeczytania. 

Myślę, że warto uderzać w rynek YA. Przyjmie właściwie każdy koncept i styl, byle tylko bohaterowie byli nastoletni. A większej różnorodności nigdy za wiele :) 

Mówisz, że żałujesz, że nie czytałaś powieści YA w młodości –  ja żałuję, że tyle ich czytałam, bo teraz ciężko mi się od nich uwolnić. Pierwsze zetknięcia z bardziej „dorosłą” fantastyką przyniosły mi same rozczarowania („Achaja” Ziemiańskiego i „Dziewiąty Mag” Reystone – nabrałam się na ten obcobrzmiący pseudonim), co wcale mnie specjalnie nie motywuje do zaglądania w pierwszej kolejności do działów z fantastyką jako taką. Może będzie trochę lepiej, jak nadrobię klasyki :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Ja, tak się składa, swego czasu kupowałam całą masę książek fantastycznych z działów młodzieżowych w księgarniach i zresztą wciąż do nich zaglądam (wszak wciąż jestem w wieku docelowym literatury YA :). Godną polecenia serią wydaje mi się „Artemis Fowl” (kompletny brak tandetnego wątku romantycznego, co w tego typu literaturze jest prawdziwą plagą; krótko mówiąc wróżkowe sci-fi).

Osobiście przypadł mi też do gustu „Percy Jackson i bogowie olimpijscy” i kontynuacja „Olimpijscy herosi” (całkiem ciekawa pozycja dla osób znających mitologię grecką; króluje typowy, amerykański humor, ale moim zdaniem nader rzadko żarty osiągają żenujący poziom) – aczkolwiek znam osoby, którym styl Riordana absolutnie nie pasuje.

Literatura młodzieżowa jest bardzo rozrywkowa, tak sobie myślę. I powieści z tego gatunku lubią popadać w schematy, zwłaszcza na polu wątków romantycznych.

Zresztą to w ogóle subiektywna kategoria, z dość płynnymi granicami. Wydaje mi się, że pewnym wyznacznikiem jest tempo akcji, w tego typu książkach zawsze błyskawiczne.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Tak, „Achaja” sprawia wrażenie powieści bardzo przychylnej kobietom – ze względu na główną bohaterkę, silną, niezależną itp. Tylko że kiedy przyjrzeć się Achai uważniej, dostrzec można, że to tak naprawdę iluzja.

Autor podkreśla wielokrotnie, co jest największą słabością Achai – jej emocjonalność, czyli to, co w gruncie rzeczy jest jedyną różnicą w psychice mężczyzn i kobiet (przynajmniej wg Manfreda Spitzera). Zaś największą siłą Achai jest siła fizyczna – czyli domena mężczyzn. W efekcie więc dostajemy apoteozę cech męskich i przekonania, że kobiety powinny się upodabniać do mężczyzn. Nie można też nie wspomnieć o dużym nacisku na wygląd Achai (która też się tym zbytnio przejmuje jak na zaprawioną w bojach wojowniczkę), jako jej ważnej cesze.

Nie uważam, żeby propagowanie takiego obrazu kobiety przysłużyło się komukolwiek.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

NoWhereMan, akurat topielica była zgniłą intrygantką i w rzeczywistości o niczym nie zapomniała :) Ogólnie masz jednak rację – sporo elementów (takie jezioro, naszyjnik czy bies) pojawiło się znikąd, jako szczęśliwe zbiegi okoliczności. Popracuję nad tym, a nuż kiedyś trafi się jakaś spektakularna rakieta? :)

Dzięki za komentarz i uwagi (zwłaszcza).

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Literatura bardzo dużo rzeczy przemyca podprogowo, przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Nie twierdzę bynajmniej, że lektura pojedynczej książki lub serii jest w stanie diametralnie zmienić czyjś światopogląd albo podejście do innych ludzi – to raczej działa na podobnej zasadzie co reklamy. Pod wpływem nieustannego zalewu pewnych komunikatów w końcu je wchłaniamy – chyba że wcześniej zorientujemy się, ktoś tu coś przemyca :)

Skullu, kiedyś myślałam, że ktoś, kto zabiera się za pisanie książki, jest dość inteligentny, żeby pewnych bzdur nie pisać. Byłam zbytnią optymistką, tyle powiem

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Och, opracowanie jakiegoś streszczenia mogłoby ułatwić sprawę chętnym dyskutantom :D

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Bardzo dziękuję, ale chyba (tak efektownie obaliwszy tezę thargone’a) wycofam się, gdyż, aby wziąć udział w tak poważnej dyspucie, musiałabym przeczytać poprzednie komentarze, a wszak te 50 tekstów samo się nie skomentuje :) 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

thargone, Diogenes nie miał kasy, a filozofował, Twoja teoria runęła z hukiem. 

Drabble mnie rozbawiło :)

 

PS. Finklo, czy taki komentarz zasługuje na miano przyzwoitego? :D

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Hmm… Dlaczego George’a nie zdziwiło to, że nikt oprócz niego nie widział Millie?

Wydaje mi się, że poprawna odmiana imienia „George” to taka z apostrofami. Zerknij: https://sjp.pwn.pl/zasady/240-61-2-Imiona-obce;629610.html

Tłusta kropla potu spłynęła George’owi po czole i skapnęła z brwi na zasłonięte karty.

Stworzyli Fundusz George’a, mały procent comiesięcznych zarobków, po to by mógł go przepuszczać w Vegas.

Ogólnie opowiadanie mnie zaintrygowało, choć faktycznie w niektórych momentach było nużące. I zabrakło mi jakiegoś wytłumaczenia, kim była ta dziewczyna.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Już trzeci raz podchodzę do napisania komentarza i wciąż nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać do tego, co powiedzieli przedmówcy. No, brakuje tu puenty, brakuje. Żebyśmy się chociaż dowiedzieli, czy te wyśnione parówki smakowały wyśnionym tapeciarzom-tapeciarzom! A tu nic, zostawiłeś czytelników na wieczystą pastwę wątpliwości. 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Tak, chyba podobnie jak Finkla mam sentyment do starych, dobrych dużych liter i nie dam się tak łatwo przekonać do ich mniejszych kuzynów. Na początku sprawiły, że pomyślałam – wiersz, bo to w liryce takie pogrywanie z formą ma sens. Żeby jeszcze bardzo śmiesznie było, a tu tylko kilka sucharów.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Faktycznie, Zaan i Syrius byli chyba jedynymi postaciami, które względnie, czasami, mogłam znieść. Od siebie mogę dodać, że spodobała mi się gra z utartym schematem żelaznego wątku romantycznego między głównymi bohaterami – serio, swego czasu dałabym sobie głowę uciąć, że Syrius skończy uwikłany w jakiś romans z Achają :)

Uważam jednak, że tego typu igrające z konwencją smaczki utonęły w morzu kiczu i nonsensu. Wyszła toksyczna papka rozpowszechniająca niebezpieczne stereotypy. Ktoś, kto zamierza to czytać, powinien być tego świadomy.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Jak dla mnie to jest tak: Kit ma specyficzny tzw. superpower – wszystko, co sobie wyobrazi, staje się rzeczywistością. Marie też jest zmyślona, a co tam. Haczyk: inni ludzie nie widzą rzeczy stworzonych przez Kita, ale odczuwają konsekwencje ich istnienia (np. niepościelone łóżko, podziurawione skarpety, zdewastowane miasto).  Opowiadanie byłoby więc w gruncie rzeczy opisem narodzin nowego superbohatera („Fantasyman. Origins”). Pytanie tylko, w którym uniwersum da się go jeszcze upchnąć :)

Tak na poważnie, pomysł zacny. Uśmiechnęłam się przy tym statku kosmicznym piratów ninja i nie przestałam do teraz. Mimo że podzielam zdanie przedmówców – faktycznie zabrakło w opowiadaniu jakiejś puenty, zakończenia – to nie żałuję, że przeczytałam.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Zabawne, ale gdzie tu fantastyka? Tak się robi filmy w Hollywood, no nie? :)

A tak na serio – przyjemne opowiadanie. Uśmiechnęłam się więcej niż kilka razy, a przy amerykańskich flagach i nieścisłościach logicznych nawet zachichotałam. Koncepcja z nieujawnianiem nazwiska głównego bohatera bardzo interesująca. Jedno pytanie: Czy Hollywood zapisywałeś jako Holywood (w dwóch miejscach) celowo, czy to literówka?

Dzięki za miłą lekturę do podwieczorku :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Przyłączam się do niewypowiedzianego apelu Natana: Soku, nie bądź jak Cobold! Nie blokuj zabawy na pół miesiąca! (Bez obrazy, Coboldzie :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Heh, teraz o rozdwojeniu jaźni wiem więcej niż o budowie paznokcia :) Dzięki, fajnie jak ktoś się zna na tym, o czym pisze.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Reg, no chyba że Olchowy Las leży w Bułgarii :)

A co do opowiadania – moja znajomość klasyków literatury jest tak żenująca, że nawet szkoda o tym mówić. Siłą rzeczy nie wyłapałam nawiązań, co może trochę wpłynęło na mój odbiór. Jak dla mnie treść niezbyt jasna, niewiele z tego wszystkiego wynikło (w sensie, że to emocje powinny być „motorem” twórczym?). Za to bardzo spodobały się rozważania o niebycie, aczkolwiek ja w przeciwieństwie do goblina doszłam do wniosku, że to ludzka wyobraźnia jest ograniczona i nie sięga niebytu :) Czekam na więcej ;)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Cóż, faktycznie trafne spostrzeżenia, ale z fabułą cienko. Zresztą morał też zakrawa nieco o banał – iluż to już myślicieli i pisarzy stwierdzało, że władza degeneruje? Z drugiej strony parę zdań wpadło mi w oko, o na przykład to:

Łaska ludu na pstrym koniu jeździ.

Uśmiechnęłam się przy tym, serio. I przy ostatnich słowach cesarza, aczkolwiek miałam nieco wrażenie, że jakieś to takie groteskowe. 

Ostatecznie – nie żałuję, że przeczytałam, ale mogłeś pokusić się o coś więcej niż przegadanego szorta.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

A te „siostry” to nie była taka metafora? Bo ja to zrozumiałam tak, że dziewczyna była jedna, ale „mieszkały” w niej dwie różne osobowości (Anna Maria Kozdłubkowska). No chyba że tu jest fantastyka, ale słyszałam kiedyś, coś o rozdwojeniu jaźni (aczkolwiek wiem o nim mniej niż o budowie paznokcia, więc nie polemizuję).

Za fantastykę zawsze można uznać również uśmiechnięte słońce dzierżące w ręku różdżkę codzienności :) (Tak, nawiasem mówiąc, katio, ostatnie zdanie zabrzmiało bardzo ładnie)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Początek świetny. Bardzo mi się spodobało to porównanie dziennikarzy do uzbrojonej tłuszczy :D Historie rozwijasz dość ciekawie, ale moim skromnym zdaniem wszystko grzebią niektóre przemyślenia głównego bohatera. Z boku wydaje się on komicznie aroganckim, budzącym politowanie macho – czyli postacią całkiem sympatyczną, której ze śmiechem na ustach się kibicuje. Z drugiej strony teksty w stylu: „Suczka chyba ma cieczkę.” są zwykłym (że się tak wyrażę) chamstwem – kompletnie ten wizerunek grzebią i budzą raczej niechęć do głównego bohatera. To taka moja subiektywna opinia :)

Końcówka rozczarowująca. Zostawiłeś rzucone luźno wątki, choć może to był celowy zabieg? Grunt, że podczas lektury uśmiechnęłam się parę razy. Dzięki :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Mnie tam zakończenie zaskoczyło :) W ogóle koncepcja opowiadania bardzo mi się spodobała. Zastanawia mnie tylko – czy fantastyka jest tu na pewno obecna? Nie da się wytłumaczyć przypadłości bohaterki rozdwojeniem jaźni bądź czymś w tym guście? Pytam tak dla zasady :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Na betaliście czeka na przygarnięcie moje opowiadanie (bądź szort – do konsultacji) „Wybór sukienki”. Wklejam opis z betalisty.

Opowiadanie. Ok. 11 tys. znaków. Nie śpieszy mi się z nim. Zaznaczyłam tag post-apo, ale nie do końca wiem, czy słusznie. Co by tu jeszcze… a, akcja nie rusza się na krok z przymierzalni. Tyle mogę zdradzić. 

Szukam bet, które się tekstem zaopiekują, czyli rozorzą i rozszarpią na strzępy :) 

Dzięki za uwagę :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Jeszcze kilka(naście) dni i się przekonamy. Zależy jak jury definiują „połowę lipca” :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Natanie, Finklo, a tam, skąd pomysł, że to w ogóle miała być jakaś analogia? :)

No dobra, przyznaję się, w szale twórczym nie pomyślałam, że w sumie zgrabniej by wyszło, gdyby kolce były na dwóch końcach wija, a niech to. Teraz to już musztarda po obiedzie, oba się znalazły na głowie.

Natan, bohaterki podjęły wątpliwej jakości decyzję o zaufaniu wątpliwej jakości wiedźmiemu porzekadłu o grajku i wiju, zapewne licząc na bardzo, bardzo efektywne uśpienie poczwary umożliwiające im wycięcie mu chyłkiem paru organów :)

A co do jej poskromienia – a nuż, w którymś z kolców znajdowała się ważna tętnica? A może chodziło o bardziej prozaiczną kwestię, że wij padłby z głodu, mając utrudnione tropienie ofiar i ich konsumpcję? Albo też wiedza przekazywana ustnie z pokolenia na pokolenie okazałaby się cokolwiek nieprecyzyjna, a wij – nie taki łatwy do zabicia? Ach, te niedopowiedzenia… 

Cieszę się, że Ci się podobało i wybacz za te lekkie niedociągnięcia w narracji – przez nie niektóre rzeczy mogły nie być do końca jasne. Dzięki za komentarz :D

 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

cobold po prostu wciąż w nas wierzy :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

annyonne, och, to proste. Bierzesz takie normalne opowiadanie z opisami, z charakterami postaci, z klimatem i bezlitośnie ścinasz do śmiesznie małego limitu, tak że zostają Ci tylko dialogi z kluczowymi dla fabuły kwestiami oraz akcja. Ale nie polecam. Chyba lepiej pisać jest swoim własnym stylem :) Dziękuję za komentarz.

Zalth, że też Ci się chciało… :) Cóż, poprawić mogę dopiero po ogłoszeniu wyników, ale już teraz dzięki za sugestie. Na pewno się do nich zastosuję. Dobrze, że nie cierpiałeś, czytając – to zawsze jakiś sukces :D 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Przepraszam, czy my mówimy o „Achai”? Jedyne, co było dobrego w pierwszej trylogii, to to, że szybko spłonęła w piecu. Nawet nie żal człowiekowi było tej stówy, taka radocha.

Bohaterka głupia jak but, choć autor wmawia nam co innego. Jakaś kompletna parodia systemu matriarchalnego w Arkach, w którym i tak najbardziej kompetentną osobą jest facet. Ciągnące się przez strony bezsensowne ględzenie. Gwałty, które autor najwyraźniej traktuje jako niezawodny sposób na ukrócenie przewrażliwienia postaci kobiecych. A mundury wojska Arkach – króciutki spódniczki, żeby „umożliwić” jazdę konną? Kpina. (W niektórych kręgach „Achaję” nazywa się „Fapają” nie bez powodu.)

I tak bez końca. Następnej serii nie tknę nawet kijem.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Super, pierwsze opowiadanie z „Płonących żyraf”! Podobało mi się, a zwłaszcza lekko surrealistyczny klimat i bardzo obrazowe opisy. Oraz, oczywiście, tytuł wzięty z pozornie nic nie znaczącego elementu tła :) Z samozadowoleniem skonstatowałam, że rozpoznaję obraz, którym się głównie inspirowałaś (tak myślę). Przyczepiłabym się tylko do relacji Grety i Zygfryda – niezbyt lubię wątek miłości od pierwszego wejrzenia (czy tam nocy). Zresztą całe to ratowanie Kastro wydaje mi się nieco naciągane. Po co był ślub? I skąd ta pewność, że Greta po odzyskaniu duszy przejdzie na stronę światła? Nawet nie wiadomo, czy wciąż odwzajemniałaby „uczucie” Zygfryda.

Zawieszone zakończenie to ciekawy zabieg, mnie przypadło do gustu :)

 

 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Dołączam się do gratulacji i notuję, aby koniecznie przeczytać zwycięskie opowiadania :)

 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Też myślę, że fantastyka jest tu zbyt umowna, jak na portal o takim profilu tematcznym. Ale skoro już przeczytałam, to się przyczepię – brakowało więcej niż kilku przecinków. Weźmy przykłady z paru ostatnich akapitów:

– No ruszył jak loco, ale był już pewnie martwy[,] jak dojechał do zakrętu, bo nawet nie hamował[,] tylko pierdolnął w tego Opla.

Policjant zignorował Latynosa i[,] chowając notes[,] podszedł do samochodu, gdzie jego partner sprawdzał dane w komputerze.

Detektywi zakładali się[,] skąd i kiedy wypłyną jego zwłoki, a tu proszę, odszedł z bronią w ręku, skurwiel.

Popracuj też trochę nad zapisem dialogów, bo w niektórych miejscach kulał.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Przeczytałam już tydzień temu, teraz mam okazję się wypowiedzieć :)

Wydaje mi się, że w przypadku wszystkich takich określeń: stworuch – śmieciuchbutki – niezmęczuchywróżka – postmoderniuszka konieczne jest zastąpienie półpauzy łącznikiem (dywizem), bez spacji, czyli tak: stworuch-śmieciuchbutki-niezmęczuchywróżka-postmoderniuszka (ale może ktoś nieco bardziej kompetentny najpierw się wypowie i potwierdzi).

Nie pozwól, by i ciebie zabrała nam zła wiedźma [bez kropki w tym miejscu] – krzyczy stworuch – śmieciuch.

I powstaje chłopiec, nie, to już nie on, odziewają go w szatę czarnobiałą, wiążą powróz u szyi i wkładają w trzyścienną trumnę.

czarnobiałą → czarno-białą

 

Tyle wyłapałam, resztę zostawiam Reg, jeśli tu zajrzy :D

 

To opowiadanie przypadło mi do gustu się bardziej od tego drugiego. Może dlatego, że tutaj forma jest przystępniejsza i przekaz jaśniejszy. A może dlatego, że mam sentyment do chwytu z dwoma wariantami zakończeń :) Styl interesujący, klimat baśniowo-surrealistyczny, nastrój i puenta nieco przygnębiające – ale, koniec końców, podobało się. Czekam na więcej.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Chyba mam za mały staż, żeby się orientować w sytuacji, ale to było… dziwne? Fauna planety dość monotonna.

Na mnie też chyba już pora. Dobranoc!

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

mjacek7235, zakończenie jest tu otwarte, więc wszystko, co chcesz, może się dalej wydarzyć (ale jeśli Cię ciekawi zaplanowane zakończenie, to na pewno pojawi się w wersji rozszerzonej, która zapewne ukaże się na portalu w drugiej połowie lipca, już po wynikach konkursu :)

A tam tępy, po prostu nie każdy jest jasnowidzem i czyta w myślach autorowi :D Chodziło o Sambojkę, która najpierw odjechała na wiju, a później wróciła akurat na konfrontację z biesem.

Limit znaków to żadne wytłumaczenie, niestety. Nie powinnam była wciskać na siłę w limit opowiadania, które na tym straciło. 

Wydaje mi się, że bies drzemał sobie po prostu gdzieś w okolicy, aczkolwiek rzeczywiście doprecyzowania wymaga przyczyna jego zbudzenia. Teoria z macierzyńskością Paciorka wygląda całkiem sensownie, nawet całkiem logiczny byłby ostatni gest wija, który w takim wypadku rozumiałby rozpacz Radomiry :) Niestety, nie mogę Ci niczego potwierdzić, gdyż po opublikowaniu opowiadania jako autor jestem tak jakby „martwa” – już nie powinnam dopowiadać rzeczy, które się w tekście nie pojawiły, i zbyt poważnie ingerować w treść tegoż.

Mogę za to Cię zachęcić do zerknięcia na obiecaną już wersję rozszerzoną, w której, mam nadzieję, będzie mniej chaosu i zawrotnego tempa akcja, a więcej konsekwencji i przemyślanej konstrukcji. Za obszerny komentarz i życzenia dziękuję oraz sama liczę, że będę miała okazje przeczytać kiedyś jakieś Twoje opowiadanie :D 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Lubię pętle, więc fajnie, że zdecydowałeś się na taki zabieg. Twoje opowiadanie skojarzyło mi się z finałową piosenką „Into the Woods” Disneya, która traktuje właśnie o uważaniu na swoje życzenia i przy której zawsze płaczę, więc tutaj też omal nie polały się łzy :) Miałabym tylko jedną prośbę – popracuj nad postaciami żeńskimi, bo Justyna wypadła wyjątkowo mdło. Wiem, że wyznania typu: „Jeśli ty jesteś szczęśliwy, to ja też” i „A dlaczego miałabym pytać? (…) Przecież mam to wszystko razem z tobą” brzmią całkiem romantycznie, ale przystoją tylko Belli Cullen i bohaterkom jej podobnym.

Dzięki za miłą lekturę, pozdrawiam!

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Spodobały mi się sama historia i sposób prowadzenia narracji (brak dialogów wyszedł na plus). Słowa nieco nazbyt współczesne nie rzucały się tak często w oczy, aczkolwiek trochę nie pasowały. Myślę też, że nie zaszkodziłoby jakieś fabularne uzasadnienie, co do tych dwudziestu dni – to przecież nie musiałoby być nic wyrafinowanego. Trochę zawiodła mnie końcówka – brak wyjaśnienia tego, dlaczego i w jaki sposób Borzymir i jego bliscy zdobyli nieśmiertelność. Śmierć na samym początku powiedziała, że umrą wszyscy, ale ostatecznie zrobiła wyjątek – z jakiego powodu?

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Fun, zwykle mam tak, że zostawiam sobie dzień na napisanie komentarza, ale w przypadku „Modlitw”, proszę, daj mi jeszcze czas :) Mam takie poczucie, że jestem w stanie rozgryźć te opowiadania, tylko muszę je głębiej przeanalizować. Czy mi się uda, czy nie, jutro poznasz moje zdanie na ich temat.

Dobranoc!

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Finklo, oplułam przez Ciebie monitor :) Tak, to jest właśnie sekret popularności Reg.

Fun, tytuł otwiera przed Tobą istne oceany możliwych interpretacji! Może Kleklaklet nienawidził Dobrożyźni i chciał ją ośmieszyć, spisując nieprawdziwą wersję jej losów? A może uznał spisywanie wspomnień ukochanej za doskonały sposób na zalecanie się do niej? A może był nieśmiertelny i chciał, aby śmiertelny obiekt jego westchnień przetrwał choć w takiej formie? A może Dobrożyźń sama go o to poprosiła, bo sama nie umiała pisać? Tyle opcji :) Tak szczerze, chodziło o to, żeby wisiorek od Kleklakleta nie pojawił się później tak zupełnie ex machina. Ale ten pomysł z przekręcaniem opowieści już w chwili spisywania brzmi ciekawie, muszę go kiedyś wykorzystać. Jestem wdzięczna za pochwały i za uwagi (te drugie na pewno w przyszłości wezmę pod uwagę).

katia72, a ja dziękuję za komentarz. Dla ciekawostki podam, że imiona są oryginalne, słowiańskie.

Reinee, cieszę się, że się podobało :)

joseheim, zupełnie o tym nie pomyślałam. Racja, bohaterka powinna być nieco mniej pewna, jeśli chodzi o wiek innych postaci :) Jezioro faktycznie wyszło ex machina. Za resztę błędów także się kajam i obiecuję rychło poprawić je po konkursie :)

 

 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Darcon, czuję się doceniona (a może nawet przeceniona) :) Myślę, że dużo było tekstów lekkich i rozrywkowych, dlatego docenione mogą zostać te nieco bardziej refleksyjne. Osobiście stawiam na Finklę (to drugie) i Reinee. Opowiadanie śniącej też całkiem ładnie się prezentuje. Zobaczymy, co jury powie na obie „Modlitwy Archimedesa”, bo to w sumie też ciekawe rzeczy są i różnią się od pozostałych – ale dla mnie osobiście nieco niejasne.

A co do Fiore – niechętnie, bo jako żywo nie znoszę wulgaryzmów, ale muszę przyznać, że u niego zbudowały niepowtarzalny klimat i nastrój. W sumie też nieco zaskoczył mnie niewielki odzew na jego opowiadanie.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

trico, nie, nie uznałam Twojego komentarza za drwiącego :) Tak, faktycznie, opowiadanie miało być w zamierzeniu na tyle absurdalne, żeby bawić, ale równocześnie na tyle subtelne, żeby nie popadać w coś, co na skali nonsensu jest podpisane „Monty Python” (śmieszny, ale nie dla wszystkich).

Cóż, świadomie satyry nie tworzyłam (to chyba jednak jeszcze zbyt ambitnie jak dla mnie), ale to cudownie, że ją widzisz :) Mistrz Tolkien mawiał, że teksty powinny się same dopasowywać do czytelnika, a autor nie powinien sobie wymyślać interpretacji i narzucać jej innym ;).

Niewykluczone również, że moja podświadomość (niezbadane są jej ścieżki) podsunęła mi podstępnie taki a nie inny pomysł, bo w sumie jestem świeżo po lekturze dwóch pierwszych tomów „Wiedźmina” i cyklu o Percy’m Jacksonie (taka typowo młodzieżowa seria, ale jej główna koncepcja opiera się właśnie na takiej lekkiej absurdalizacji potworów i postaci z mitologii greckiej). Jak tak teraz analizuję, to być może miałam mniejszą kontrolę nad procesem twórczym niż mi się zdawało…

Szczerze Ci dziękuję za podzielenie się ze mną swoimi spostrzeżeniami :) Nawet nie wiesz, jakie to budujące dla mnie, jak ktoś dostrzega w moim tworze coś, czego nie widziałam sama :D

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Wchodzę, a tu taka miła niespodzianka:

Pietrek Lecter, a wiesz, że o tym myślałam? Ale uznałam, że z tą datą mogę pozwolić sobie na odstępstwo od normy, bo pamiętnik jest pisany z pewnego dystansu czasowego, a główna bohaterka żyje w realiach słowiańsko-przedchrześcijańskich – nie ma dostępu do kalendarzy czy kronik, więc zapewne ciężko byłoby jej umiejscowić przedstawione wydarzenia w czasie. Mogłaby się wprawdzie odnieść do jakiegoś charakterystycznego dla danego roku zjawiska bądź sytuacji (np. rok, w którym spłonęła stodoła Osiębora) – co w sumie zrobiła, zakładając, że choroba Niesiebądki stanowi takową.

Z drugiej strony (pomyślałam o tym, zastanawiając się nad Twoim komentarzem) wspomnienia spisuje Klaklaklet, czyli przedstawiciel jakiegoś wodnego ludu – zapewne także bardziej rozwiniętego, bo wymyślił pismo. A jak pismo, to może i kalendarz – czyli on mógłby określić czas wydarzeń dokładnie, może nawet jakąś zgrabną datą? :) A wodorostem, bo pióra są ponoć pod wodą szalenie niepraktyczne :P

Krótko – bardzo dziękuję za komentarz, postaram się uwzględnić tę słuszną uwagę w wersji rozszerzonej. Szkoda, że nie trafiłam w Twój gust, może następnym razem. Dobrze, że chociaż czytało się bez bólu i że spodobało Ci się kilka elementów :D

śniąca, widzę, że się dobrze bawiłaś, bardzo mnie to cieszy :)

Finkla, tak, to odkrycie może zrewolucjonizować rynek wydawniczy. Ile oszczędzonych drzew!

fleurdelacour, serdecznie dziękuję za ostatni klik. Wszystkie kliki radowały moje serduszko, ale ten wyjątkowo :D

trico, ah, niestety tylko oglądałam ekranizację, ale filmowe przygody barona przypadły mi do gustu, więc przyjmuję to porównanie jako komplement. A co do satyry wiedźmińskich opowiadanek… Interesujących rzeczy się tu dowiaduję o swoim tekście :) Cóż, faktycznie niektóre wiedźmińskie historie są zdecydowanie zbyt pompatyczne (ten kiczowaty dialog w „Okruchu lodu”, brrr). Moje opowiadanie skojarzyło Ci się z jakąś konkretną, czy tak ogólnie z konwencją? Z ciekawości pytam :) Cieszę się, że się podobało.

rogas, oczywiście, że nie ostatnie i (mam nadzieję, że) lepsze. Kolejne leżakuje, ale wygląda bardziej na szort, który bez trudu zmieści się w 10 tys. znaków (dojdź tu, człowieku, do ładu z Panią Weną) *bezwstydnie robi sobie reklamę*

 

Dziękuję za wszystkie komentarze!

 

 

 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Count, cieszy mnie, że się dobrze bawiłeś, o to wszak chodziło :) Za pochwały i stempelek jestem wdzięczna, za uwagi – jeszcze bardziej. Tytuł jak tytuł, czasem spadnie jak grom z jasnego nieba tak genialny, że chce się płakać, ale częściej trzeba zdecydować się na intuicyjne prowizorki (to ten przypadek). 

Ja z kolei dziękuję za powitanie oraz zachętę i zapraszam do czytania moich przyszłych (jeszcze nie napisanych) opowiadań :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Zgodzę się z coboldem, doskonały styl :) Plot twist pod koniec zupełnie mnie zaskoczył, przyznam się szczerze.  A już zdążyłam polubić Salomona! (Te imiona i nazwiska… *bije brawo*) Idę czytać Twoje pozostałe opowiadania, jeśli pozwolisz.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

To opowiadanie powinno się rozdawać jako broszurkę z tytułem „Jak Szatan zwodzi człowieka. Studium przypadku”. Tak bezczelnie rozgryźć metody działania Złego? Ktoś tu chyba nie jest od dziś bezpieczny… :)

Scena z podpisywaniem cyrografu genialna. Jak dla mnie dwugłowy smok nie ma z tym szans.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

regulatorzy, bardzo dziękuję za komentarz i wytknięcie błędów – już poprawione (mam tylko wątpliwości co do tego pytajnika przed zamykającym cudzysłowem… Czy cytat nie podpada w tym wypadku pod tę drugą regułę zapisu? [link])

Zdecydowanie nie Ty jedna masz takie wrażenie :) To co, pozostaje mi teraz napisać jakiś nużący sequel, żeby wyrównać bilans akcji, nie?

 

Finklo, dziękuję, aż się zarumieniłam. Chciałam podejść do przysłowia nieco z innej strony :) A dialog z Bulgbulgbulgą wyszedł trochę przez przypadek, kiedy oszacowałam, że 5-literowe bulg! ma mniej znaków niż niejeden czasownik lub dwa słowa pod rząd. Z tego wniosek, że istnieją plusy krojenia opowiadań pod limit (nie wierzę, że to napisałam :).

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Wcześniej pisałeś go dużą literą, więc trzymałabym się konsekwentnie jednego zapisu. Troszkę wprowadza zamieszanie.

Teraz w Śmierdziowisku zostałem tylko Ja i Bestiarius.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Iluzjo, dobrze wiedzieć :)

Deirdriu, racja, zdecydowanie za dużo akcji jak na 15 tys. znaków :) Moja wina – źle oszacował wielkość opowiadania na podstawie tworzącej się w głowie koncepcji  i wyszło jak wyszło. Chyba muszę więcej pisać, żeby zacząć się mniej więcej orientować, ile miejsca zajmie mi określona ilość scen i dialogów, które chcę zamieścić.

No właśnie, „płacze jakby ta Paskuda była jej najukochańszym kotem” :D Powinnam popracować nad sarkazmem w narracji… Dzięki za komentarz.

Edit: Spacja dodana, nie wiem, jak coś tak oczywistego mogło mi umknąć. Idę się spalić ze wstydu

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Też nie przepadam za wulgaryzmami, ale zdzierżyłam. Interesujący świat, odpowiedni klimat i nieoczywisty bohater przypadły mi do gustu. 

 

Odniosłam wrażenie, że „Bestiarius” to imię, czy nie powinno więc być tu zapisane dużą literą?

Zanim zagłębiłem się, niczym ciota, we własne uczucia, bestiarius skończył walkę. Moja kolej.

Powodzenia w konkursie :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Racja, umknęło to mojemu zmęczonemu umysłowi. Sądziłam, że gość udawał, że hodował psy, ale jest jeszcze wszak ta Legitymacja Związku Praktyków Wróżbitów i Widzących, której w ogóle nie wzięłam pod uwagę. Zwracam honor i obiecuję solennie nie komentować pod wpływem senności :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Mnie osobiście ten garaż z klatkami od razu przywiódł na myśl pseudohodowle psów (swego czasu czytałam wstrząsający artykuł na ten temat). Nawet myślałam, że tu jest pies pogrzebany (he he), ale zgrzytała mi karteczka. Rozjaśniający wpis na facebooku to dobry wybór.

Poza tym wcale nie odebrałam przerzucania uroków na psy za legalne w świecie przedstawionym w opowiadaniu. Wręcz przeciwnie.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

regulatorzy, polecam Ci w takim razie film „Wyścig z czasem”, w którym pokazana jest koncepcja czasu jako waluty. Wprawdzie nieco inna, ale wg mnie spójniejsza.

 

Co do opowiadania, to nie przypadło mi do gustu właśnie z powodu wrażenia wtórności. Całkiem możliwe, że autor nie oglądał wyżej wymienionego tytułu, bo punktów wspólnych nie ma znowu tak wiele, ale… no miałam poczucie, że już to widziałam, z tymi wszystkimi grami słownymi itd.

Dodatkowo nie przepadam za nagłymi zmianami czasu narracji w obrębie jednego akapitu:

Patrzę kątem oka. Widzę, jak nasz nowy młodszy konsultant pierwszego dnia wykonuje telefon za telefonem. Ten koleś wygląda jakby miał ponad czterdzieści lat, a pracuje za trzech. Nigdy nie widziałem człowieka, który miał taki zapał do dzwonienia. Robił to tak szybko, że aż zachciało mi się pracować.

Przedmowa niezła, tylko trzeba do niej wrócić :D

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Pietrku, wydaję mi się, że ten dziwaczny zapis wypowiedzi bohatera miał na celu ukazanie nieporadności z jaką używał on języka angielskiego. Całkiem ciekawy zabieg, moim skromnym zdaniem. Z resztą kwestii zgadzam się z Tobą.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Cieniu, będziesz miał okazję się przekonać wkrótce :)

Fakt, łebska z niej osoba. Żeby wymyślić taki inspirujący konkurs! Winszować Szefowej.

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

ocha, ja też! Ociupinkę sentymentalny film, na tyle by mnie (jako osobę, która na „Auta” szła do kina jako podlotek) coś zapiekło pod powiekami na seansie. Gorąco polecam!

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Iluzjo, dzięki za radę, skorzystałam :) Zobaczymy jakie będą efekty

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

– He don't understand. – powiedziała dziewczyna

Hmm, ja tam w Anglii nie siedzę, ale cosik się angielszczyzny skubnęło – czy nie powinno być raczej „He doesn’t understand”? Choć może oni tam mówią niegramatycznie, kto ich tam wie :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Jeśli jest ktoś, kto ma odrobinkę wolnego czasu i akurat nie poświęca go Rokitnikowi :), to bardzo proszę o zerknięcie na moje przysłowiadanie. Konieczna pilna konsultacja przy obcięciu (obecnie ma 18 tys. znaków), żeby przyzwoicie było, a nie że o jedną piątą przekraczam limit.

Dodatkowo to debiut na NF, więc, rozumiecie, musi jako tako wyglądać.

Rzecz jasna, liczę też na wskazówki w innych kwestiach, bo opowiadaniu do ideału daleko. 

Co do treści, to fantasy inspirowane mitologią słowiańską z bardzo konwencjonalnymi demonami z tejże. Coś tam mówią, walczą, płaczą – powiedziałabym, że taki standard.

Zainteresowanych zapraszam serdecznie (i desperacko)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Doskonałe opowiadanie. Uwielbiam stylizacje językowe, a u Ciebie wyszła na moje oko bardzo naturalnie. I ta klamra kompozycyjna – cudna! 

PS. Widzę, że nie tylko mnie limit znaków uwiera :)

Dobranoc!

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Finklo, oj dawno to było, jakżem jeszcze smarkata była, a w moich opkach papierowe postacie się lęgły. Na szczęście za uszy moje kumy mnie do lochów analizatorskich zawlokły, gdzie długo, oj długo  siedziałam. Obaczę, czym się czego zdatnego nauczyła już wkrótce :D

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Czy limit znaków jest żelazny? A jeśli tak, to o ile rozszerza się w obecne upały? Pytam tak z ciekawości. *uśmiecha się niewinnie* 

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Cześć, jestem Natarela i to mój pierwszy komentarz na portalu, mimo że konto założyłam *zerka na profil* ponad dwa lata temu. Trafiłam tu na fali popularności Dragonezy 2014, ale na szczęście moje i potencjalnych czytelników odpuściłam ją (złe to by było, uwierzcie). Portal zapamiętałam głównie z powodu nietuzinkowych konkursów, do których dogrzebałam się gdzieś w archiwach strony, i konstruktywnych komentarzy pod opowiadaniami. Teraz więc powracam z nieco cięższym bagażem doświadczeń i niezłomnym postanowieniem pisania przez następne dwa miesiące.

 

PS. NF mnie nie zawiodła i powitała mnie bardzo inspirującymi Przysłowiadaniami. Pomysłów wypączkowało od groma, a  jeden nawet siedzi i się suszy. A nuż schudnie. (Pani Wena mnie poniosła i musiałam sporo jej ściągnąć wodze.) Poza tym zawsze mogę opublikować poza konkursem, czyż nie?

Idę na Przysłowiadania zapytywać się o limity. Dziękuję za uwagę :)

Panta rhei (choć niekoniecznie z mainstreamem)

Nowa Fantastyka