Profil użytkownika


komentarze: 58, w dziale opowiadań: 25, opowiadania: 15

Ostatnie sto komentarzy

Robimy strajk. Nie piszmy żadnych tekstów, żadnych komentarzy do czasu zmiany edytora! To go nauczy! ;)

Jakby co, to strajk jest moją inicjatywą więc na moje ręcę proszę potem złożyć Pokojową Nagrodę Nobla. 

"Solidarność!", "Solidarność!". 

@syf - Ja chętniej zajrzałbym do tekstów 12-17 latków, niż 40 latków. Po wypociny 40 latków sięgam w księgarni. Na portalu wolę czytywać "świerzaków". Jak opowiadanie jest zainspirowane "Zmierzchem" interesujące jest dla mnie bardziej, niż inspirowanie się Tolkienem osób "starszych". Młodzi próbują coś poeksperymentować, a "seniorzy" boją się tego wg mnie...

Ej! To nie było wyzwanie rinosa tylko moje! Madafaka!

Kiedy na niebie pojawił się krwawa gwiazda w czerwonej poświacie można było zobaczyć trzy postacie.
Pierwszy szedł mężczyzna. - Jedno z pierwszych zdań, a już się scyzoryk w kieszeni otwiera... Gwiazdę krwawą z czerwoną poświatą opisać w dodatkowym jednym lub w dwóch zdaniach... Odnośnie trójcy - nadchodziły (zbliżały) trzy postacie, pierwszy (na czele) szedł mężczyzna - coś w ten deseń pokombinować, bo tak jak jest to coś się gryzie.

 

Ej portalowcy - tu się teksty wrzuca, co by jakieś wskazówki, usłyszeć, porady... a nie, portret psychologiczny.

@regulatorzy - zawiodłaś mnie - taki słaby komentarz - dawaj coś do mojej kolekcji, może coś w dialogu poprawisz? 

Blupy to małe (15-centymetrowe) stworzenia, które trochę przypominają ziemniaki. to zdanie przeinaczyłbym jakoś co, by zamiast miary metrycznej użyć jakiegoś porównania - bardziej wkomponuje się w bajeczke.

regulatorzy, nie zagrażają, raczej są dla niego zbawienne. Nawet zacząłem je kolekcjonować. Może przydadzą się w mojej pracy... zwłaszcza te w których poprawiasz kwestie wypowiadane przez bohaterów - istny rarytas... ;-)

Jak Cię na to stać to wszystko można... 

Hmmm... kocham poprawki użutkownika regulatorzy. Zawsze znajdzie się coś co podniesie mi ciśnienie.

- Trudno, ukąszę kobietę nie jego, mężczyznę zabiję później… Jak nie jego to czyją?

- Witaj mały, wijącysię przyjacielu!

 

-----------------------------------------------

Takie se! 

 

@ken00 Na własne oczy ten kranik widziałeś? W słupsku przeciętnie jest 5-7zł za nalewak. Piwo czasami dziwnie smakuje, bo barman np. za słabo kurek z gazem odkręcił, albo beczka z piwem dawno powinna być zmieniona - maksymalnie może chyba 3 dni stać. U nas na tygodniu to nawet 5 dni w zimę stała... Ale tu nie o piwie, a o opowiadaniu ma być... Nie przeczytałem całego, ale mnie zainteresowało. Może dokończę jak pójdę na dłużej posiedzieć w kiblu - wróć - w biurze ;)

Spróbuj opisać finezyjne czytanie. Wtedy otrzymasz odpowiedź... Hrabina przewracała stronnice oprawionej w delikatną skórę książki delikatnym ruchem dłoni przypominającym coś tamcoś tam bla bla bla... ;)

 

Chata stała pusta. - rozumiem, że nazwałeś tak mieszkanie w bloku - tak wywnioskowałem z pierwszego akapitu. -  w opisach raczej powwinno się unikać nieestetycznych kolokwializmów.

 - spytał recepcjonisty/właściciela o narrator - Ty - nie wiesz kim czym piszesz? Ewentualnie recepcjonisty-właściciela lub coś w tym stylu - jeśli koleś pełni podwójną funkcję.

Tak się zdenerwował, że aż zaparzył sobie rumianek. Pomogło.  - ;)

barmani w trosce o trzeźwość klientów dbali o dobre nawodnienie browarów. Chłopcy przestawili się więc na drinki  - walcie się wszyscy! To jest mit! Co prawda jest to możliwę, by podłączyć dodatkowo do instalacji nalewaka piwa dodatkową rureczkę doprowadzającą wodę, ale byłoby to bardzo skomplikowane. Wszystko jest pod sporym ciśnieniem. Pod barem znajduje się keg z piwem. Do kega montowana jest dysza bez której nie otworzysz tego aluminiowego (zwrotnego) pojemnika, bez uszkadzania go (koszt 200 zł bez zawartości, więc raczej by się nie opłacało, choćby rozcieńczać piwo w stosunku 1:4 wodą). Dalej podłączona jest butla z gazem - co pare miesięcy zjawia się serwisant i sprawdza, czy wszystko jest ok, i czy nie ma zagrożenia wysadzenia instalacji. Bezpośrednio do nalewaka może udałoby sie kranik z wodą podpiąć , ale po co? W przeciętnej knajpie za 0,5 l. piwa zapłacisz 5 PLN. Przykładowo browar o nazwie układającej się w anagramie: WRAKA ;) jeśli przeliczyć cenę zawartości kega, a jej pojemność daje niecałe 2 PLN za 0,5 l. Czy to by się opłacało??? A jeśli chodzi o drinki to w takich rockowych pubach dopiero są przekręty ;) wiem, bo sam pracowałem jako barman. Lepiej pić to "rozwodnione" piwo - naprawdę ;)

 

Apostrof to apostrof = kreseczka w górnym indeksie. Ewentualnie może chodzić o cudzysłów. Używam SHIFT + drugi klawisz na lewo od "L". Edytor powinien załatwić sprawę ;) Miałbym zrobić ,,tak''? Bo inaczej się chyba nie da ręcznie. 

Brajtowi chodzi raczej o apostrofę - (za wikipedią):   (gr. apostrophé – zwrot) – składniowa figura retoryczna, charakteryzująca się bezpośrednim zwrotem do osoby, bóstwa, idei, wydarzenia, pojęcia lub przedmiotu (dochodzi wówczas do personifikacji adresata wypowiedzi). W mowie potocznej apostrofa to każda część zdania rozpoczynająca się wołaczem lub mianownikiem w funkcji wołacza. Bywa wykorzystywana w mowach okolicznościowych, przemówieniach itd.

@RogerRedeye Konkretnie kreuje takiego typa:

Wiek około trzydziestki. Zwyczajny, niewyróżniający się policjant. Taki co jeździ na patrol i na interwencję do bijących się małżonków. Kilka lat pracował w służbach prewencyjnych (pałował kiboli). Chodził sobie po pracy na piwko do pub'u i żalił się barmanowi na słaby stan techniczny pojazdów i sprzętu polskiej policji. (Taki koleś żyje, bo ja byłem tym barmanem. Pub już nie istnieje, a on sam przeprowadził się do innego miasta. Jego postać zainspirowała mnie po latach do kreacji bohatera opowiadania). Jaki on mógł mieć stopień?

 

@ April - właśnie o tych dobrych serialach mówię: W "Oficerze" Kruszon ma stopień podkomisarza. Czyli musiałby wysłużyć 20 lat, jak wstąpił do policji to powiedzmy miał ze 22 lata to daje w sumie 44 wiosen życia. Borys Szyc (grający Kruszona) w momencie premierowej emisji serialu miał 27 lat i na mniej więcej tyle wyglądała jego postać. To samo Bromski z "Komisarz Alex" - Jakub Wesołowski (27 lat). "Kryminalni". Wymieniać można sporo. Ja też chcę 30 latka z fajnym tytułem. 27 lat to najwyżej starszy sierżant. Mi się sierżant to z Garsiją kojarzy ;) "Starszy sierżant Kowalski! Proszę otworzyć drzwi!" - jakoś mnie nie przekonuje... w ogóle jeśli chodzi o telewizję to o sierżantach się nie słyszy. Tylko posternunkowi, aspiranci, komisarze, inspektorzy... "Gdzie sie podziały prawo i sprawiedliwość"?

nonaprawdefajny Lubię to!

Też walczę z bezsensownym poprawianiem dialogów (jeśli chodzi o styl i język bohaterów wypowiadających się - muszę kiedyś napisać opowiadanie o jaskiniowcach, ciekawe co wtedy zrobią z dialogami :D  ). Oczywiście Och, a nie oh - chyba, że bohater ma akcent jakiś amerykański - wtedy jak najbardziej "oh". Nie wiem jaki bohater ma akcent i kim jest bo dotarłem tylko do czwartego zdania opowiadania... zwątpiłem i dalej nie dałem rady! 

Bez bohaterów nie ma fabuły, a i co będą znaczyć bohaterowie, gdy brak ciekawej fabuły...

Ja, zanim usiądę do pisania, dokładnie - czasami kilka tygodni - opracowuje bohaterów. Następnie stwarzam scenografię, uniwersum, realizm, główny cel. Wrzucam w to bohaterów i reszta robi się sama. (więc chyba wychodzi na to, że bohaterowie górą) Tyle, że ja podchodzę do opowiadaniotwórstwa tak trochę rpg'owo. O rozwoju wątków fabuły (np. bitew) często decydują kości i pionki...(w kompozycji muzycznej nosi to nazwę aleatoryzm).

I chyba tak: Przepraszam bardzo. To piwo to oczywiście dla pana, tak?... Takie szczególiki, ale z pocżatku zrozumiałem, że gość zapomniał zabrać z lady swoich zakupów. A tu idzie o to, że gówniara zamawiała i sprzedawczyni chciała uspokoić sumienie, że to dla pana starszego...

- Przepraszam bardzo, to piwo to oczywiście dla pana – zawołała starsza ekspedientka, odrywając wzrok od czarnowłosej dziewczynki stojącej przed ladą. Powinno być ? - zapytała/upewniła się  starsza ekspedientka - ja zorientowałem się, o co tu chodziło dopiero w końcówce następnego akapitu.

Jak będę miał tekst dopięty (w swoim mniemaniu) na ostatni guzik, to wtedy będę publikował. Pracuje nad jednym cyklem opowiadań/powieścią zmieniając pewne rzeczy (jak np. przekształcenie fragmentów mocno Rowlingowskich) i treść fabularna cały czas ewoluuje/mutuje. Obecnie przymierzam się do opisu potyczki (bitewnej), kluczowej dla przygody, która nie wiem jeszcze jak się potoczy. W kwestiach opisu zbiorowej walki pewne rzeczy same wychodzą podczas pisania. Często w takich sytuacjach sprawa jest rozstrzygana metodą kości RPG ;) Gdzieś kiedyś czytałem, że nie tylko ja takie zabiegi stosuję... 

 

My tu gadugadu, a Uriov w dalszym ciągu zaniedbany ;) 

Nie, to nie jest kolejna prowokacja :) Naprawdę zainteresowały mnie te teksty i chciałbym przeczytać je w wersji  dopracowanej i sensownie złożonej. Nie jest to dyskusja na temat, czy podobają Ci się prace FERKELA, czy Ci się niepodobają. Po prostu chciałem zwrócić uwagę na ciekawą koncepcję autor-a, -ów i wyrazić w ten sposób uznanie dla ich twórczości.

Zawsze miałem dylemat jak odminiać obcojezyczne imiona i nazwiska.  Chociaż ściągnąłem teraz kilka pozycji z półki i zazwyczaj stosuje się zapis John'em, Dumbledore'owi... Jesteś pewien, że można używać tak i tak? 

Tam główna bohaterka jest mudlem (mugolką), która jako córka pary czarodziejów żyje w ich świecie. Gdy miała 11 lat, Cylinder Przydziału odesłał ją na... Instytut Technologiczny w Massachusetts.

Ale to nie jest już opowieść w uniwersum, o czym piszę, tylko satyra, czy coś w tę deseń. A jeśli na przykład pisałbym s-f o podróży w kosmos i chciałbym użyć 'mieczy świetlnych'? Co w takich przypadkach? 'Miecz świetlny' to już popkultura...

@mkmorgoth

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!

I zadzwonił po pogotowie ----- nie lepiej prościej, bez tego "I": Zadzwonił na pogotowie

A gdy przyjechali ----- Kiedy przyjechali...

Sanitariusz z karetki zaczął się śmiać ------ Sanitariusz z karetki zaśmiał się. (Mała dygresja: w karetce nie ma sanitariuszy, tylko lekarz, ratownik medyczny i kierowca).

Fakt, tekst kiepski. A ja się znowu będę czepiał czepiania się dialogów. Miejsce akcji to więzienie. Rozmawia ze sobą dwóch skazańców. Ten, który opowiada o Czajniku, być może szkoły podstawowej nie ukończył, a Ty drogi/a mkmorgoth masz pretensję, że się nieskładnie wypowiada! I jaki sens?

1)      długi dzień bezlitośnie wypisywał swoje historie w całej jego postawie – osobiście napisałbym tak: Z jego postawy bezlitośnie można było wyczytać , że ma za sobą długi, męczący dzień.

2)      Niektóre zdania wołają do mnie, że są zaniedbane, za długie i mało oddające dramatyzm sytuacji

3)      popręg Gargatty. Popręg  to zbyt dużo powiedziane. Koty różniły się znacznie od koni, więc i ich uprzęże były specyficzne. Na popręgPowtóreczka ;)  Nie jestem specjalistą, literatem, koneserem, czy coś… Jeśli wytykam jakieś  „niedociągnięcia” czyjegoś opowiadania to są to tylko i wyłącznie moje osobiste dygresje. I tak jak się tam gdzieś wczoraj wypowiadałem, podchodzę do pisania opowieści z punktu widzenia ojca czytającemu dziecku bajkę.

- Tato, co to je ten ‘popręg’?

- To jest taka uprząż mocująca siodło. Taki pas zapinany pod brzuchem konia…

Uważam, że czasami możemy pozwolić sobie na takie dziecinne opisy - nieprofesjonalne z punktu widzenia fachowej terminologii.

4)      Skończyłem doczytywać ten akapit o nieszczęsnym popręgu. Czy koniecznie potrzebujesz w opowiadaniu (pseudo)naukowego wywodu o siodłach? Nudnawo…

5)      Interpunkcyja :*

6)      Czytając pobieżnie całość. Dochodzę do wniosku, że to jedno z Twoich pierwszych opowiadań. Odnośnie dialogów i opisów: Nie pisz Josi to, Josi tamto, To dla Josiego. Postaraj jakoś się to wyplewi ć wypełniając Josi jakimiś wstawkami opisu jego postaci. Np. Josi to, młodzieniec tamto, barczysty blondyn, jakim był chłopiec tamto tamtotamto…

7)      - Ha! – krzyknął cicho ten, który nowinę przyniósł. Tak troszkę miejscami zalatuje językiem hmmm… nazwijmy to Joda-biblijnym

8)      Mimo tego powyższego, co myślę, trochę pomoże Ci w dopracowaniu warsztatu podoba mi się Twój styl. Fragment mnie zaciekawił, więc jeśli opublikujesz resztę (oczywiście nanosząc pewne poprawki, które Ci się sugeruje) przeczytam z przyjemnością.

Rozprostuj sobie członki i siadaj do pracy ;) 

Nie mogłem też opisać, co dokładnie sobie rozprostowali... Ja też tego nie opiszę, chyba, że na wyraźne życzenie, hihihi ;) Nie czepiam się, bom się domyślił. Dwuznacznie brzmi, ale chyba poprawnie. Ja bym użył kończyny, bo takim zwyrodnialcom jak ja, to od razu 'członek' poprawia humor ;) zwłaszcza przed snem ;)

Odnośnie  zagadnął "do" swojego towarzysza - także uważam że zagadnąć kogoś, a nie "do" kogoś...

Dobra, kwestia mojego konkretnego problemu teoretycznie rozwiązana. Może teraz zajmimiemy się badaniem zagadnienia pisania w uniwersum, zapożyczeń, etc. w kontekście ogólnym. Zna ktoś konkretne przepisy prawne, albo orientuje się co nieco gdzie, ktoś, od kogoś skubnął troszki realizmu? Pomożemy w ten sposób następnym młodym opowiadaniotwórcą. Skupmy się tylko na faktach, bez subiektywnych dygresji. 

 

No to trudno... Zamiast uniwersum, będzie podróba. Ucierpi na tym najbardziej czytelnik, moim zdaniem, ale choinka - najważniejsza jest forsa. Pieniądze vs Zaspokojenie głodu fanów Harrego Pottera. Kasa wygrała, yeeeaaah! A ja idę zająć się kryzysem osobowości twórczej.

 

 

No i zdanie w sam na dobranoc: 

Siedli w fotelach, chcąc rozprostować członki po trudach wędrówki.

Nie wiem jak Wy, ale jest już późno, wiec ja pójdę pod kołderkę rozprostować członka po trudach dnia wczorajszego... 

Nigdzie nie napisałem że ten układ zasilania miał formę rurek. Osobiście wyobrażam sobie przechowywanie i transportowanie nieobojętnych elektrycznie cząstek antymaterii w silnym polu elektromagnetycznym.

I tu leży pies pogrzebany! Ja to z lasu jestem, więc trudno mi było sobie konkretnie wyobrazić takowy układ zasilania. Krótki opisik na pewno by mi w tym pomógł i zapobiegł dyskusji o wyciekającej z czegoś tam antymaterii. Taka moja dygresja - osobiście podchodzę do tworzenia opowieści z perspektywy przyszłego ojca. Nie wiem, czy gdziekolwiek opublikuje swoje teksty, ale na pewno będę je czytał moim dziecią przed snem. Nowe, niespotykane na codzień sprzęty muszą więc być w opowiadaniu jako tako opisane, co by malec następnego dnia potrafił skonstruować z braćmi statek kosmiczny z elektromagnetycznnym polem do transportowania antymaterii....

Nie będę się czuł wygodnie kreując bliźniaczy świat. Bo co chciałbym przez to osiągnąć? Hej ludzie! Mój świat czarodziejów jest atrakcyjniejszy o 20% od Harrego Pottera.

Po za tym uniwersum jest tylko tłem. Opowieść nie jest  bezpośrednio o przygodach czarodziejów... Zderzyłem ze sobą dwie koncepcje "fantastyczne". Jeszcze nie napisałem 1/4 więc sam nie wiem, która z nich wypłynie na wierzch... I to nazywam (dla potrzeby dyskusji) "dobrym materiałem książkowym".

Czy zaznaczę, że to uniwersum, czy będę wkręcał, że to moje autorstwo czytelnik będzie patrzył na te 80% (czy nawet jeśli dociągnąłbym do 50%) podejżanie. Ja bym się wkurzył, jakbym czytał coś ewidentnie zakorzenionego w Rowling, ale próbującego udawać, że to całkiem nowy krzaczek... 

Myślę, że rozmawiamy o czymś innym niż o fanfiku. Wykorzystywał już ktoś z Was takie zapożyczenia?

 

No dobra. Myślę, że mój cykl opowiadań/powieść opublikuję w całości, lub fragmentach za parę ładnych miesięcy i  już nikt nie będzie pamiętał o moim pytaniu, napiszę o co mi konkretnie chodzi.

Bazując na rzeczywistości wykreowanej przez Rowling wykorzystałem:

- koncepcję, że są wśród nas czarodzieje, żyją w swoim hermetycznym, ukrytym światku, nie wiele wiedząc o życiu codziennym mugoli, etc. Mógłbym opisać to po swojemu, jeszcze raz, zmienić kilka szczegółów... ale po co? skoro czytelnik i tak to porówna do Harrego Pottera i powie "ale podróbka".  Nic nie zmieniam z koncepcji: czarodzieje są i już. Wydają się mugolom ekscentryczni i tak dalej jak u Rowling. I noszą typowe, tiarowate nakrycia głów. Czy naprawdę  jest to opis czarodziejów w pełni autorstwa Rowling? 

- w swojej opowieści nie wspominam o żadnych wydarzeniach z cyklu o H.P. Nie znajdą się u mnie dzieci Hermiony, kuzyn Hagrida, Czarny Pan. Nikt nie powie Ci nic o Hogwarcie, pub'ie Pod Dziurawym Kotłem, Hogsmede. Bo akcja mojej historii dzieje się kilkanaście lat przed, lub po tych opisanych w cyklu o H.P. i kilkaset kilometrów z dala od Londynu. Więc, jakby to powiedzieć, nie wpieprzam się między wódkę, a zakąskę.  

- dochodzi teraz kwestia terminologii. Np. 'mugol'. Moi bohaterowie nigdy nie byli w Londynie i nie nazywają niemagicznych gości mugolami, bo to może być charakterystyczne tylko dla folkloru mniejszości czarodziejskich w Anglii. Myślę jednak, że jakby pani Rowling chciała napisać kiedyś jakąś powieść o czarodziejach z Berlina, czy Nowego Jorku to czytelnicy mogli by się zdenerwować: "Hej! Kowalski pisał, że mugole w Niemczech to nie mugole tylko  "obcy", albo "inni" albo inna niepotrzebna podróbka... Więc skoro wykorzystuje jej uniwersum to chyba powinienem pozostać wierny mugolowi. Nie zamierzam targać się natomiast na terminy typu 'Świstoklik' nawet jeśli znajdzie się jakiś przedmiot, który będzie działał jak świstoklik - tu przyczyny etyczno-estetyczne - wcześniej opisane zapożyczenia bazują tylko na głównej koncepcji. Unikam wchodzenia w szczegóły.

- Zaklęcia, a konkretnie ich werbalizacja. Osobiście uważam, że nie koniecznym jest wypowiadanie słów mocy, ale to kolejne wypaczenie uniwersum. Nie pasuje mnie to, ale czytelnikowi może nie pasować, że popsułem, więc również pozostaje wierny gadanemu czarowaniu. Mógłbym sam skomponować formuły zaklęć, ale znowu pachnie mi to podróbą. Jeszcze to przemyślę. 

- Pierwsza/druga poważniejsza sprawa: jakaś instytucja rządowa. Myślę, że jeśli o to chodzi to muszę mocno pogłówkować, by nie urazić pani Rowling. Mógłbym wykorzystać Ministerstwo Magii w Londynie, ale ono chyba nie ma mocy prawodawstwa w całej Europie. Jak stworzę Paryskie Ministerstwo Magii to będzie nieeleganckie. Tu musze się mocno wysilić, żeby była to oficjalna instytucja, a jednocześnie nie psuła uniwersum. 

 

Podsumowując. Nie chcę wciskać czytelnikowi nowego systemu/mechaniki świata. Doskonale zna on koncepcję Rowlingowską, która i mnie w 80% odpowiada. Niczego nie dewastuje. Tak naprawdę zapożyczam chyba niezbyt dużo...

Ile jest takich samych elfów/krasnoludów/orków w różniących się tylko politycznie, geograficznie światach? Po kiego grzyba znów podrabiać twierdząc, że jest to coś innego? Jak powiedział kiedyś Jakub Ćwiek: 'bo choć napisano już wszystko, to nie we wszystkich możliwych kontekstach... <- fragment wywiadu, który przeprowadziła z pisarzem A. Kawula-Kubiak. Pytanie do autora: Odczuwałeś kiedyś lęk przed pisaniem? Gdy sobie człowiek zda sprawę, że tak naprawdę wszystko, co oryginalne, zostało już napisane w starożytności, to może się odechcieć pisania...

 

 

A to kupię w końcu jakiś egzemplarz NF. Wyczołgam się w końcu z KFC i sturlam się na dół do EMPIKA ;)

Szczegółowo wyjawie tajemnicę jak w dyskusji okaże się, że mam prawo do pisania w uniwersum. Skrupulatnie wypiszę wtedy wszystkie zapożyczenia do opini publicznej. Na razie nie mówię, co to za autor, bo byłyby komentarze typu : ej dziecko nie czytaj Zmierzchu tylko idź do szkoły. Poza tym uniwersum wyjawione jest dopiero w ostatnim akapicie opowiadania/I rozdziału powieści. Ma to wywołać takie "wow, dlaczego wcześniej się nie domyśliłem, że to to". Albo "Eeee?! Co za klapa?! Od początku się tego spodziewałem. Ale banał! "Popsułbym Wam niespodziankę.

Hej, Virginia. Gdzie są informację dotyczące tego konkursu na powieść?

 

Założyłem oddzielny temat na portalu, bo myślę, że nie tylko mnie ta dyskusja zainteresuje. Zapraszam do dyskusji w opowiadanie w uniwersum...

Łamie regulamin szkoły? Hoduje niebezpieczne zwierzęta? Używa czarów mimo odebranego mu prawa? (Jak dorobił ogonek Wielkiemu D. w pierwszym Tomie). I chyba mi się gdzieś wydaje, że kiedyś częstował alkoholem nieletnich :P

Łajdak jakich mało! 

Ceterari!

@ J.B. Po pierwsze, każdy może być pisarzem zawodowym, 

Oczywiście, że może. Napisałem drobnym druczkiem, że przez termin 'zawodowy' rozumiem, że w rubryce zawód w jakiejś tam ankiecie urzędowej wpisuje PISARZ i że na jego konto bankowe wpływają przelewy o tytule: Tantiemy za powieść "Turtles w Wielkim Mieście".

Jeśli o kwestię wykształcenia chodzi to mam kumpla, który jest aktorem (?!) w Państwowym Teatrze X. Gra tam od kilkunastu lat, jest bardzo lubiany przez widzów, często dostaje role...  Czy to uczyniło z niego zawodowca? Z jednej strony tak, z drugiej nie. Utrzymuje się z tego, więc wg mojej teorii jest zawodowym aktorem. 

Ale... 

Ostatnio odbyło się X lecie teatru na którą to okoliczność napisano i wydano książkę. Byłem recenzentem tej książki, więc musiałem ją trochę obejrzeć. Jako ostatni rozdział zamieszczono imponującą listę pracowników teatru, od momentu jego powstania do dziś. Szukam na tej liście mojego kumpla i patrze: Jan Kowalski - inspicjent. Łot de fak?! Idę do autora zrobić aferę, on wysyła mnie do archiwistki, która dostarczała mu materiałów, ta oddelegowuje mnie do sekretariatu. Okazało się, że Jan Kowalski, pomimo wykonywanej od lat pracy w charakterze aktora nie może być aktorem, bo nie ma ku temu WYKSZTAŁCENIA, więc państwowa placówka kultury nie może zarejestrować go jako aktor i wypłacać godnej aktorowi pensji...

Taki absurd. Trochę offtop, ale chciałem, żebyś zrozumiał, co miałem na myśli, używając terminu 'zawodowy'.  

 

Pozdrawiam wszystkich zawodowców... 

To ja powiem tak: skrzyczą Cię bardzo za zapis dialogów.

Nie przepadam za narracją pierwszoosobową, ale tu pasuje. Drażnią mnie u Ciebie wulgaryzmy (w narracji) i za szybkie, chaotyczne opisy. Co do pierwszego to: "muzyka napierdalała" - nie eleganckie, zwłaszcza, że zaraz występuje dialog: "Pieprzyliśmy się tamtej nocy.". Masz pomysł - ale tekst do poprawki.

a) Wrzuć jakiś fragment. Tylko taki, co przedstawi całą istotę opowiadania, zaintryguje, wznieci zazdrość u innych pisarzy. Taki po którym pod Twoim mieszkaniem pojawi się grupa ludzi skandujących: JESZCZE! JESZCZE!

b) Może rozczłonkuj na części, ale to też trzeba zrobić z sensem. Podzielisz na rozdziały, a to z kolei zmusi Cię do drobnych poprawek, bo każdy rozdział musi się odpowiednio zamknąć i otworzyć. (Jak kiedyś dzieliłem swój tekst na rozdziały, to nagle zmienił mi się główny bohater i powstały jeszcze dwie części, po czym połowę pierwotnej treści opowiadania okroiłem do krótkiego prologu. Ciekawa zabawa z tym była).

ad.b) Też nie czytam opowieści odcinkowych. Nie zabiłeś ludzi pierwszą częścią, to jaki sens pisać dalej? No, chyba,  chyba, że dla treningu.

c) Zaoferuj zapłatę gościom, którzy przeczytają Twój długaśny tekst i coś konstruktywnie doradzą ;)  

To ja jeszcze  w trące swoje dwa grosze. 

Dlaczego, nawet członkowie loży, wypominają autorom błędy stylistyczne i powtórzenie etc. w dialogach?!

Mnie osobiście bardzo to denerwuje i nie potrafię tego w ogóle zrozumieć.

To w jaki sposób bohater tekstu się wypowiada ma duże znaczenie dla nadania dramatyzmu sytuacji, albo po prostu jest wyrażeniem jego charakteru, stylu bycia itp., itd.. 

- Na koń! - wrzasnął dowódca bandy - Na koń, kurwa!  - jaki ma sens przyczepienie się  tu do powtórki?

Albo błędów stylistycznych:

- No i poszłem do niego sprawdzić, czy on nie uciekł. No i on tego, biegł, potem się potknął i spadła na niego połapka z góry, ale on biegł dalej, a ta połapka, to ona nie była z osiny i nic mu się nie stało, chociaż krew tryskała jak z rozdeptanego ślimaka.

- Madafaka! - Co to są za komantarzulki? - oburzył się karzełek - No aż mi się włosy na ogonku poskręciły... 

Skoro już temat "uniwersum" poruszono...

Jak to jest z pisaniem takich opowiadań w uniwersum (np. w tym wypadku wiedźmińskiego). Czy legalnie i przyzwoicie jest wykorzystać geografię, politykę, nazwy własne, koncepcje myślicielskie mistrza-autora?

Czy trzeba by dla przyzwoitości zapytać o coś pisarza?

Chodzi mi o sprawy formalne, a nie estetyczne. Dla przykładu zaciągnąłem się twórczością jakiejś tam brytyjskiej pisarki - powiedzmy Rowling. W swoim opowiadaniu wykorzystałem koncepcje, że są wśród nas są czarodzieje, tylko się ukrywają po piwnicach i bocznych uliczkach, nazwy zaklęć magicznych, oraz wykorzystałem termin "mugol" i nic poza tym. Nigdzie nie poda żadna w zmianka o Sami-Wiecie-Kim, Hogwart'cie i Harrym Potterem. Pójdę za to do więzienia ? :)

 

dj Jajko!

Odnośnie pkt. 3. Też ostatnio zastanawiałem się nad tym. To jest stały punkt regulaminu konkursów literackich. A co jeśli:

a) zamieszczam opowiadanie na portalu, pod wpływem komentarzy, uwag i opinii poprawiam w nim błędy ponownie go niepuglikując to czy to jest nadal to samo opowiadanie?

b) Jeśli faktycznie zajdzie potrzeba, że poproszę o usunięcie swojego tekstu z fantastyka.pl to mogę go uczciwie wysłać po tym fakcie na konkurs?

c) A jak opublikuję tutaj tylko 1/4 opowiadania?

 

Pytam się tak, bo dopracowuję od kilku dni mój tekst. Osobiście wydaję mi się, że stworzyłem coś fabularnie-tematycznie nowatorskiego i mam wątpliwości. Chciałbym go wrzucić na portal, ale jak nie jest tak dobre, jak mi się wydaje i nikt się nie zainteresuje dalszą jego publikacją, to ktoś mógłby mi podkraść pomysł...

Chodzi mi o pistolet przyboczny np. GLOCK 17. Rozumiem, że mogę spokojnie napisać, że uderza kolbą, tak?

Oj, nie ma się co rozpisywać, bo widać, że tekst pisany na kolanie i opublikowany dwanaście sekund po jego powstaniu.

Jako, że właśnie męczę się od wczoraj ze skonstruowaniem wstępnego akapitu do mojego opowiadania, zbesztam pierwsze zdanie: Pewnego dnia słońce po prostu zgasło. Nieeee! Nie każ nam oglądać takich banalnych wstępów! Aaaaaaa! Wysil się!

Praca domowa: 

 Wyciągnij ze swojej biblioteczki dziesięć powieści różnych autorów. Otwórz je na pierwszych strone i zaciągnij się zdaniami rozpoczynającymi wspaniałe historie, kreujące nowe, fantastyczne światy... 

"Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie to najzwyklejszy na świecie rok."

Wiem, że zmontowanie pierwszego akapitu to problem niepozwalający spać po nocach. Nie wiem jak Wy, ale ja wybranie tytułu i wstępu do tekstu zawsze robię na końcu i często zajmuje to całą nockę, czy nawet dwie.

O nie! Nie ma lekko ;) To brzmi równie dobrze jak: "był piękny, słoneczny dzień".

Po prostu broniłem kostek (których jestem kolekcjonerem) bo uważałem niektóre wytykane błędy za nieco złośliwe. Ale zakończmy temat. Przepraszam za wywołanie zamieszania, obiecuję więcej się nie czepiać czepialskich ;)

Przykład nietypowych, istniejących, a nawet dostępnych w sprzedaży kostek do gry:

http://www.rebel.pl/product.php/1,1308/1993/Kosci-kuliste.html

http://www.rebel.pl/product.php/1,1308/17095/Pluszowa-kosc-20-scian.html

P.S.

Jak już wspomniałem, przyczepiłem, bo kostki to moja dziedzina. Nie znam się natomiast na broni palnej. Wiem, że to nieodpowiednie miejsce na pytanie, ale jestem właśnie w trakcie opisywania sceny jak facet wyciąga pistolet z kabury, coby nim rozbić szybę w drzwiach samochodu. I nie wiem jakiej terminologii użyć. Czy rozbija ją kolbą pistoletu (pistolet chyba nie ma kolby, znalazłem, że ma uchwyt, ale to jakoś tak nie brzmi), czy raczej łapie go za lufę i uderza (lufa to też chyba tak bardziej we wnętrzu tego pistoletu jest)?

Bo droga MARLĘTO niedawno zarejestrowałem się na portalu (głównie w celu wrzucenia tutaj własnego tekstu) i przejrzałem kilka opowiadań, no i - może bardziej dociekliwie ;) - ich komentarzy. Zauważyłem taką tendencję czepialstwa się byle pierdołek (jak z tymi nieszczęsnymi wirującymi kostkami). Jeśli autor wrzuca coś i zaznacza, że to takie na próbę i prosi o skomentowanie jego predyspozycji pisarskich, to po co rozbierać jego tekst na czynniki pierwsze?

No dobra, sorry. Nie chciałem, by to wyglądało na jakikolwiek atak na Twoją osobę :*

 

Pozdrawiam i samych  życzę wspaniałości.

 

P.S.

Zaproponuj rozwiązanie językowe kwestii z kostką.

 

Droga MARLĘTO!

Och!

Dwie duże, futrzane kostki do gry przeleciały wirując w splątanym piruecie - to nie są kostki do gry. - Kostki do gry nie są futrzane. - kostki do gry mogą być drewniane, metalowe, plastikowe, pluszowe etc. (dane ze strony producenta kostek do gry). Dlaczego nie mogą być futrzane? Myślisz, że powinno być coś w stylu: "Duża, futrzana ozdoba w kształcie dwóch kostek do gry - jeszcze przed chwilą dyndająca pod lusterkiem wstecznym do którego zwykle się takie przymocowuje - przeleciała wirując w splątanym piruecie."?

Wypisz - wymaluj „Matrix”. - postać z "Matrixa" jeśli już. - Nie jest to opis narratora, tylko fragment wypowiedzi chaotycznego Anioła Śmierci. Takie zdanie oddaje przecież styl i język wypowiedzi bohatera.

swoim szaroźrenicznym wzrokiem. - wzrok to nie to samo co spojrzenie. - Jeśli już czepiasz się tego to z reguły ludzie (nie wiem jak to jest z aniołami śmierci) mają źrenicę "czarną", natomiast tęczówka oka występuje w różnorakich kolorach - również szarym.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mike Van Steel!

Hmmm... To opowiadanie możesz z powrotem odłożyć do szuflady. Napisz coś z bardziej nowatorską fabułą, przede wszystkim przemyślaną. Podoba mi się Twój styl! Jak najbardziej pisz dalej. Zaciekawiony wyczekuje kolejnego tekstu.

Pozdrawiam.

Jak miałbym już gwałcić, to gwałciłbym elfki, a nie kobiety elfów. Dorzuciłbym Krasnoludowi nieco dramatyzmu sytuacji pisząc: gwałciłem kobiety, elfki, kozy i ogrzyce ;)

Odnośnie Krasnoluda z wielkiej litery:  brak w tekście jakiejkolwiek wzmianki, że Krasnolud to krasnolud. "malutki, niewinny potomek Krasnoludów" - Krasnolud to może być nazwisko rodowe. Więc zapis z wielkiej jest uzasadniony moim zdaniem.

Za szybko wrzuciłeś tekst. Ciekawy pomysł, rozwiń myśl w opowiadanko. Trzymam kciukory. 

Nowa Fantastyka