Profil użytkownika


komentarze: 22, w dziale opowiadań: 18, opowiadania: 13

Ostatnie sto komentarzy

Tfu! Nie tutaj! Jakim cudem ja to do czasopism wrzuciłam?! Napisałam jeszcze raz w opowiadaniach, ale jak ktoś odpowie tu, to też dobrze :)

A ja sobie coś skrobnę, co mi tam.

Mam pomysł, mam czas, oczywiście o tym, że mam wybitny talent nie muszę nawet wspominać ;D

A tak poważnie, to siedzi mi w głowie pomysł, jakoś nie mogłam się zabrać do tej pory, to teraz będę miała motywację :)

Taa… Wstawię link do bloga i już nie będę mogła podbierać stamtąd tekstów! Jak ktoś zacznie czytać bloga, to już tutaj mojej publicystyki czytać i komentować nie będzie, bo i po co. Będę musiała pisać inne tam i inne tu! Chu… steczka, nie interes! :D

A serio, to link już wstawiony, jakby ktoś miał ochotę zajrzeć, to zapraszam :)

@ domek, dzięki, uzupełniłam to, co umknęło.

 

@ Bohdan, być może nieświadomie przekazałam bohaterowi odrobinę mojego własnego zwyrodnienia, nakazującego od razu identyfikować coś mokrego i czerwonego, jako krew :) Poza tym to relacja z perspektywy czasu. Może być trochę zniekształcona. Ba, może nawet zupełnie zafałszowywać rzeczywistość.

 

@ AdamKB, masz rację, pewnie powinien. Ale z jakiegoś powodu nie zmądrzał.

 

Cóż, nigdy nie twierdziłam, że chciałabym tym opowiadaniem przecierać nowe szlaki. Pewien schematyzm jest oczywiście zamierzony, ale interpretacja dowolna. Może być ta najbardziej oczywista, ale równie dobra będzie każda inna. Lubię zakończenia otwarte, pozwalające na dopowiedzenie sobie dalszego ciągu. Wiem, że to mało popularny i niezbyt lubiany zabieg, ale czasem nie mogę się powstrzymać ;)

Kategoria może faktycznie być trochę myląca, bo, prawdę mówiąc, wcale nie chciałam straszyć. To nie tyle horror, co hmm… opowieść niesamowita, w której chodzi o to, że nie wiadomo, o co chodzi.

 

W każdym razie dziękuję za wszystkie opinie :)

Dobra, powiem w końcu, czemu tak :) Opowiadanie było pisane na konkurs, na ów wysłane i z owego zdyskwalifikowane przez mój idiotyczny błąd. To fatycznie miał być samodzielny tekst i tak się właśnie miał kończyć, ale mam pomysły na kolejne opowiadania z tego uniwersum, uzupełniające historię. Tyle, że po dyskwalifiacji poczułam do tego opowiadania i samej siebie wstręt, obrzydzenie przeokrutne i cisnęłam w diabły wszystkie związane z kontynuacją plany. Teraz odgrzebałam je po ponad roku i postanowiłam się przmóc i podzielić nim, bo wiem, że samam w życiu bym się do niego nie przekonała, a ludzie powiedzą mi obiektywnie – warto, czy nie warto brać się za kontynuację.  Komentarze wsazują na to, że warto przezwyciężyć obrzydzenie i odgrzebać pomysł ;)

Ha! Tym razem zdążyłam z edycją! :D Regulatorzy, dziękuję :) Co do zastrzeżeń – przeczytałam jeszcze raz i zgadzam się, historii wyszłoby na dobre, gdyby ją uzupełnić konkretniejszym opisem realiów i rozbudowaniem świata. Niewykluczone, że to zrobię w najbliższej przyszłości. Tutaj już pewnie nie będę wrzucać, żeby się nie powtarzać, ale prywatnie zawsze mogę się podzielić. Tylko obawiam się, że jak już się zacznę wczuwać, to mi znowu wyjdzie tasiemiec. Mam takie tendencje ;) Jeśli chodzi o bohatera, jego nijakość i ogólne rozmemłanie, to wszystko to było zamierzone. On owszem, jest "wtajemniczony", ale żadnej realnej władzy nie posiada. Jest całkowicie zależny od swoich przełożonych, którzy nie stronią od drastycznych środków, jeśli tylko coś idzie nie po ich myśli. Żyje jakby w zawieszeniu – pomiędzy światem tych nieświadomych, pracujących po to, by elity mogły się bawić, a tymi właśnie elitami. Nie ma kontaktu ani z jednymi, ani z drugimi. Siedzi tylko cały dzień i, razem z kilkunastoma sobie podobnymi, obsługje hologramy w dzielnicy propagandowej. Nie ma żadnych ambicji, nie ma dylematów, nie może i wcale nie zamierza niczego zmienić. I chociaż opisana sytuacja wywołała u niego jaieś poczucie niesprawiedliwości, jaieś uczucie dotąd nieznane, to przejdzie nad tym do porządku dziennego, bo nawet nie przyjdzie mu do głowy, że mogłoby być inaczej. A że nie powiedziałam nic nowego… no cóż, wstyd się przyznać, ale wiem ;) Trudno w tym temacie powiedzieć coś zupełnie nowego. Zafiksowałam się na klimatach Orwellowsko-Zajdlowskich, podoba mi się ta tematyka, chcę iść w tym kierunu, ale zdaję sobie sprawę, że trochę szukania przede mną, zanim znajdę swoją, oryginalną drogę. Może jakby ten tekst rozbudować, byłoby bardziej widać pomysł. Może, gdyby w tym świecie poprowadzić jakąś mocniej rozbudowaną intrygę… Nie, stop, bo naprawde kolejnego tasiemca spłodzę, a już kilka niedokończonych czeka i gapi się na mnie z pulpitu z wyrzutem :D

Pewnie są. Pewnie są i tacy, którzy się zachwychają. Mnie się po drugim tomie znudziło i już w ogóle nie czytam. Ale nadal nie sądzę, by był zwyrodnialcem.

Każdy ma prawo do swojej opinii, wiadomo. Jeśli tak to odczuwasz, to może coś w tym jest. Musiałabym szerzej sonsultować tę kwestię, by stwerdzić, czy taki odbiór i taka interpretacja są powszechne. Ja jak czytam tekst beletrystyczny i natrafiam na opis moralnie wątpliwych praktyk, myślę sobie najwyżej "jaki plugawy świat przedstawiony", nie "jaki plugawy autor". Gdybym do tego tak podchodziła, musiałabym choćby Piekarę uznać za pozbawionego wyobraźni zwyrodnialca, bo przecież wykreował okrutny świat, w którym przemoc jest czymś dobrym i pożądanym, oraz bohatera, który z uśmiechem na twarzy torturuje i zabija w słusznej sprawie, w imię Boga. Autor bez żadnych wyjaśnień i moralnego komentarza rzuca czytelnika w taką rzeczywistość, ale to nie znaczy chyba, że on sam lekko podchodzi do tematu, nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń, jakie niesie fanatyzm religijny i wypaczenie doktryny. (No tak, ani on, ani nikt z jego bliskich nie doznał prześladowań religijnych i tortur, więc łatwo mu ot tak sobie o tym pisać!). W moim opowiadaniu narrator nie objaśnia rzeczywistości, po prostu opisuje, więc jakiś specjalny komentarz na temat tej dzielnicy raczej by nie pasował. Tak, jak mówiłam, opis ma obrazować chore podejście władz do wszystkiego, co nie jest idealne. Ale jednocześnie tekst ujawnia słabość takiego podejścia. Bo przecież właśnie w tym "getcie" pojawia się zalążek rewolucji. Zamknięci tam ludzie są traktowani jak gorsi, ale gorsi w żadnym razie nie są. Znaczna część z nich jest świadoma siebie i swojej sytuacji. Czują się potraktowani niesprawiedliwie i upokorzeni. Wydawało mi się, że to wynika z tekstu. Ludzie patrzą z niesmakiem na animatorów urządzających im "gry i zabawy", Vittoria również pogardliwie wyraża się o systemie. Oni właśnie znacznie wyraźniej, niż ci "normalni" dostrzegają absurdalne poczynania rządzących, czują się pokrzywdzeni i chętnie powitaliby zmianę. Między innymi dlatego właśnie do kogoś stamtąd zgłosiła się osoba posiadająca ważne informacje. W każdym razie z ja z takim zamysłem ten fragment pisałam.

Golgengate, dziękuję za uwagi. Spróbuję się trochę wytłumaczyć :)   Ad 1. Nietolerancja genderowa wydaje mi się raczej czymś, co będzie stanowiło drażliwy temat jeszcze długo. W tej chwili nie jesteśmy nawet bliscy stworzenia trzeciej płci. Istnieje bodajże jedna osoba na całym świecie, która ma w dowodzie tożsamości wpsaną płeć nieoreśloną, a to wszak jeszcze nie to o co mi chodziło. Moi przedstawiciele trzeciej płci bliscy są McDonaldowskim neutkom z "Rzeki Bogów", dogłębnie modyfikowanym za pomocą bardzo zaawansowanych zabiegów neurochirurgicznych, które jeśli kiedykolwiek będą w ogóle możliwe, to tylko w odległej przyszłości. Sądzę, że sama taka idea wzbudzałaby ogromne kontrowersje od momentu pojawienia się, przez cały okres przygotowań, aż do wdrożenia pomysłu. Jest to zbyt głęboka ingerencja w ciało i umysł i zupełna nowość, jeśli chodzi o stosunki społeczne. Nie sądzę, by można było szybko przejść nad tym do porządu dziennego, a nawet, jeśli stałoby się to względną normą, zawsze znalazłyby się osoby nastawione do tego zjawiska negatywnie. Takie, jak generał własnie.   Ad 2. Pomysł z dzielnicą dla niepełnosprawnych z założenia miał być niesmaczny. Ja nigdzie nie sugeruję, że to wspaniałe i przyszłościowe rozwiązanie. Po prostu w świecie, który wyreowałam, coś takiego zrobiono. Daje to pewne pojęcie o podejściu władz i ich wizji idealnego świata. Fakt, że bohaterowi nie wydaje się to za bardzo przeszkadzać świadczy o tym, jak ardzo wyprane mózgi i wypaczony obraz rzeczuwistości mają ludzie.

Kurde, za późno już na edycję, ale dziękuję za wszystie uwagi. Sama mam zawsze trudności z wyłapywaniem powtórzeń, czy literówek. Po prostu ich nie widzę. Zawsze gdzieś w trakcie sprawdzania tekstu włącza mi się takie nieświadome "oj dobra, szybciej już, szybciej, przecież wiem, co tam jest!" i takim sposobem pomijam sporo rzeczy niby małych, a jednak utrudniających czytanie. Dlatego warto czasem wrzucić coś do Internetu. Uważny odbiorca nie tylko pokaże, gdzie dokładnie się zagapiłam, ale też przypomni tym samym, że cierpliwość i skupienie przy pracy nad tekstem to jednak rzecz niezbędna ;)

Da się, da, jak najbardziej, nawet już się dało ;) Dziwnie się jakoś wkleiło po prostu, ale edytowałam :)

Są, ale wydawało mi sie, że nikt nie czyta i entuzjazm mi osłabł ;)

W zasazie to do kulminacji jeszcze dleko. To dopiero koniec początku :)

Hehe :D Wiedziałam, że mam te sutki, zauważyłam kiedyś i miałam niezły ubaw. Poprawiłam je wtedy, tylko że wygląda na to, że znowu mam na kompie kilka wersji tego samego tekstu i kopiowałam z takiej, w której nie poprawiłam. Porządki, zdecydowanie muszę zrobić porządki w dokumentach :D

Myślę, że macie rację i początkowym rozdziałom wyszłyby na dobre radykalne cięcia, usunięcie dłużyzn i powtórzeń i zostawienie tego, co najważniejsze. Zajmę się tym w najbliższym czasie.
Co do biczowania, to będzie połowiczne, bo tekst nie jest pisany na bieżąco, leży i mocy nabiera już od roku, był nawet czytany przed wrzuceniem. Ale faktem jest, że korektę ogranizyłam do podostawiania ogonków i kreseczek, oraz do prób pozbycia się literówek (co mi się w stu procentach prawdopodobnie i tak nigdy w życiu nie uda z moim roztrzepaniem ;))
W każdym razie skoro wrzuciłam już tyle, to wrzucę IV i V część tak, jak są - w nich coś się już powoli zaczyna dziać. A od VI zaczyna się akcja własciwa, nowi bohaterowie i w ogóle wszystko inaczej, więc będę oczekiwać na komentrze z niecierpliwością :)

Łiii! Ktoś to czyta! :D
A poważnie, to przyznaję bez bicia - nie jestem mistrzynią wartkiej akcji, więc może i się rozwija, ale w tempie iście ślimaczym ;) Niestety pierwsze 5 rozdziałów to takie wprowadzenie do akcji właściwej, wyjaśnienie, jak doszło do sytuacji, która będzie opisywana dalej.

"Bardziej ściślej to określając..." - albo "bardziej ściśle", albo "ściślej", tak jak jest, jest niepoprawnie.
"...była uważana jako scheda po zwierzętach..." - Bardziej gramatycznie byłoby chyba "za schedę po zwierzętach".
"...prawie połowa z nich była za tym, żeby je wybić, czyli zabić..." - "czyli zabić" jest zbędne, wiadomo, co znaczy słowo wybić, nie wymaga to wyjaśnienia.
"...uciekły z prowizorycznego baraku, w którym ich trzymano. Ludzie zauważyli ich ucieczkę dopiero, gdy niknęli w dali..." - skoro w pierwszym zdaniu pojawia się forma "uciekły" (dzieci), to w drugim konsekwentnie powinno być "niknęły". Forma "niknęli" wprowadza w błąd i sugeruje, że niknęli ci ludzie, którzy je widzieli.
Poza tym przeraźliwie dużo powtórzeń, we fragmencie o łożu Prokusta wyjątkowo dużo. No i faktycznie pół miliona z czterech osób to raczej nieprawdopodobne. Zgadzam się z przedmówcą, że deformacje musiałyby być przeraźliwe, zakładając, że genetyczne schorzenia nie wykończyłyby wcześniej całego gatunku.

Osłona na żarówkę nazywa się klosz, jeśli jest szkalana, a jeśli z czegoś innego (nie wiem, pleciona, drewniana...)  to abażur.
Klimat jest na pewno. A co do stylizacji, to trochę nierówna. W jednym momencie bardzo sugestywne, krwiste opisy, a zaraz obok krókie, pojedyncze zdania trochę jak z wypracowania szkolnego. Jeśli to celowy zabieg, to na pewno ciekawy. Wprowadza lekki zgrzyt, wytrąca z rytmu, nie pozwala popaść w otępienie, choć może denerwować. Mnie akurat specjalnie nie denerwuje. Poza tym odnoszę wrażenie, że im bliżej końca, tym język mniej eksperymentalny, przez co tekst traci na jednolitości.
Ale i tak bardziej mi się podobało, niz nie podobało. Wspomniany już klimat, zróżnicowane dialogi, otwarte zakończenie...Coś jest w tym opowiadaniu.

Pozdrawiam.

Dziękuję za zwrócenie uwagi na daty, znieniałam je z tysiąc razy i w ońcu wszystko poplątałam, już edytuję.

Nowa Fantastyka