komentarze: 11, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0
komentarze: 11, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0
Dusza pokryta bliznami: Fragment jakby stworzony na zajawkę – przypomina część wydarzeń z poprzedniego tomu, trochę zapowiada o czym będzie mowa w tej części. Nic specjalnego się nie dzieje na tych kilku stronach, ale swoje zadanie w podstawowym stopniu spełnia.
Twarzowość: Ciekawe opowiadanie, które zahacza trochę o psychologię, trochę o low-SF. Nadspodziewanie dobrze mi się czytało, chociaż to nie moje klimaty.
O przewadze safianowych trzewiczków: Dobry pomysł na ukazanie baśni z innej strony, ale zupełnie niewykorzystany. Wygląda to trochę na dialog wyrwany z kontekstu. Brak spójnej historii, brak puenty.
Karuzela nocą lśni: Nudny, obyczajowy smut. Nie ma w tym za grosz fantastyki, więc nie wiem co to opowiadanie tu robi.
Nazywam się Róża: Kolejny nudny smut, ale tym razem w konwencji filozoficznego SF. W dodatku dość banalny na poziomie przemyśleń.
Nekromantka: Sympatyczna historyjka z zabawną puentą. Czarujące.
Igła w stogu czasu: Ciekawa historia, lekko niepokojąca. Można się nieźle bawić, jeśli nie będziemy za bardzo wnikać w logikę zmian i podróży w czasie (zresztą jak w większości tego typu historii).
Kalijuga. Taniec: Kontynuacja innego opowiadania, którego nie czytałem. Jednak nie sprawiło mi to problemu, bo bardzo łatwo wejść w tę historię. Tekst z początku sprawnie zaciekawia czytelnika, ale później robi się trochę przewidywalnie. Niemniej dobrze się czyta. Ten tekst chyba bym wskazał jako opowiadanie numeru, choć wybór był trudny, bo tym razem było kilka historii na zbliżonym poziomie (rozważałem też “Twarzowość”, “Igłę w stogu czasu” oraz “Pięć wędrownych kamienic”).
Pięć wędrownych kamienic: Dość proste i banalne opowiadanie o pętli czasu, ale jest napisane żywym i przyjemnym językiem, więc nieźle się czyta.
Dodatkowo, dobrze mi się czytało wywiady z Moorcockiem i Śledziem. Bardzo ciekawe.
Tym razem z wyjątkowym zaciekawieniem przeczytałem również tekst Rafała Kosika. Chętnie zobaczyłbym więcej historii zza kulis rynku wydawniczego fantastyki.
Za to zupełnie mi się nie spodobał komiks Mileny Zając. Historia banalna, humor nieco wysilony, a rysunki przeciętne. Czy “Wiedźmin” faktycznie potrzebuje takiego rozmieniania na drobne? Moim zdaniem nie.
Mała nieskończoność: Fajnie, że marynistyczne klimaty, ale fabuła naprawdę nijaka. Ciężko stwierdzić jaki cel ma bohaterka, co ją spotyka i dlaczego.
Czas Tutenhito: Pomysł niezły, ale zrealizowany średnio – miałem wrażenie, że autor szedł tu bardzo na skróty.
Hyperborea: Opowiadanie o niczym.
Godzina Ziemi: Przyzwoity sensacyjny tekst, mimo że pewne szczegóły sprawy są dość mętne i potrzebowałyby pewnego rozwinięcia.
Magiczne jajko: Poprawny tekst z poprawnym zwrotem akcji i sensownym morałem.
Wszechświat samotności: Najlepszy tekst numeru (choć po prawdzie konkurencja nie była wymagająca). Mamy tu bardzo niepokojący klimat, który wciąga. A samo opowiadanie jest ciekawą metaforą współczesności. Jedyne czego mógłbym się przyczepić, to mało satysfakcjonujący finał.
Znamię: Zdecydowanie najlepsze opowiadanie numeru, bo to ciekawa historia łotrzykowska, którą dobrze się czytało, aczkolwiek mam parę zastrzeżeń. Przede wszystkim mocno naciągana motywacja bohaterki – po prostu ta dziecięca trauma nie wydawała się dość silna (zwłaszcza wobec tego, co zdarzyło jej się później), aby uzasadniać tak obsesyjne pragnienie zemsty. Po drugie, masa oryginalnych elementów świata – z jednej strony, to dobrze, że autor się przyłożył, ale z drugiej, po pewnym czasie miałem przesyt. Zwłaszcza, że co najmniej połowa z tych elementów świata nie miała znaczenia dla fabuły.
Rakietowa gawęda: Fajny pomysł, kiepska realizacja. Słabość tego tekstu polega na tym, że cała historia jest nam przekazywana w mało żywym dialogu. Jako fragment powieści może lepiej by działało, ale jako opowiadanie sprawia raczej wrażenie niewykorzystanego potencjału.
Eqalussuaq: Kolejny fajny pomysł – horror powiązany z grenlandzkim folklorem (widziałbym tu spory potencjał na filmowy horror). Niestety znów rozbija się o realizację. Po prostu słabo mi się to czytało.
Sezon polowań: Nijaka bajeczka. Do zapomnienia.
FAF i Feature: Przyjemne opowiadanie, ale miałem wrażenie, że końcówka pozostawia czytelnika bez puenty.
Dziewczyny wróciły: I znów, całkiem intrygujące opowiadanie, ale końcówka zostawia niedosyt. Pierwsza część historii bardzo ładnie zbudowała trudną sytuację, w której znalazła się Amalia, lecz ostatecznie dziewczyna rozwiązuje sytuację z dziecinną łatwością.
Pasażerka: Wakacyjny klimat, przygoda z duchami – dobrze się to czytało, mimo, że finał przychodzi nazbyt pospiesznie (można było poświęcić dużo więcej miejsca na budowanie suspensu).
Sezon hotel ****: Dość nijaki horror(?). Nic wartego zapamiętania.
Epitafium: Ciekawy pomysł z branżą postmortalną. Wykonanie różne, ale czytało się dobrze.
Smutni ludzie są najsmaczniejsi: Tutaj też niezły pomysł z umieszczeniem wampirów w historii Polski, jednak ten tekst wygląda tylko na zarys opowiadania. Zdecydowanie tę koncepcję dało się bardziej rozwinąć i lepiej wykorzystać.
Muzykanci. Czwarty dar: Dla mnie najlepsze opowiadanie numeru. Ciekawa historia umieszczona w kontekście wojny na Ukrainie i ze świątecznym klimatem.
Cioteczka Merle i Pastuch 4200: Prosta, ciepła historia z klarownym przesłaniem i niezłym humorem. Tylko ta stylizacja językowa… Początek był najcięższy, potem się trochę przyzwyczaiłem, ale i tak ta stylizacja strasznie utrudniała czytanie.
Rozdroże kruków: Pisarsko świetne i dobrze się czyta, czego po Sapkowskim można się było spodziewać. Nie jest to najciekawsza przygoda z nowego Wiedźmina, ale funkcję zajawki spełnia bardzo dobrze. Bez trudu zostaje też moim tekstem numeru.
Lot do światła: Opis świata bez fabuły. Jak dla mnie nieciekawe.
Wąż w raju: Intrygujący świat i całkiem nieźle napisana historia. Jestem na tak.
Omiros: Niezłe opowiadanie, choć miałem wrażenie, jakby urywało się dość gwałtownie i potencjał relacji między dwójką bohaterów nie został do końca wykorzystany.
Kolekcja goblina: Generalnie lubię takie teksty wygrzebane z dawnych czasów, ale ten tutaj jest jakiś biedny. Brak napięcia, brak sensownej puenty. Słabe.
Warsztat Anderson & Cavallaro Naprawa Wehikułów Czasu: Pomijając tekst Sapkowskiego, to chyba będzie najlepsze opowiadanie numeru. Fajny i dobrze zrealizowany pomysł, zabawa numeracją paragrafów i odrobina włoskiego sznytu – to się czyta!
Andromeda u władzy: Nudny, beztreściowy smut. W dodatku z całkowicie antypatyczną tytułową bohaterką. Nominacja do jakiejkolwiek nagrody dziwi.
Penelopa czeka: Przyjemne, lekkie sf. Co prawda przemiana bohaterki zachodzi nieco za szybko, ale mimo to dobrze mi się czytało.
Z artykułów z największym zaciekawieniem przeczytałem “Nie samym wiedźminem człowiek żyje”. Szkoda tylko, że wspomniano wyłącznie cykle z anglosaskiego kręgu kulturowego (choć mam świadomość, że to pośrednio zarzut do naszego rynku wydawniczego). Chętnie przeczytałbym takie zestawienie książek fantasy spoza polskiego i anglosaskiego podwórka.
Jeszcze jest za wcześnie: Nie czyta się tego źle, pisarsko to bardzo poprawne opowiadanie. Plus też za ciekawy świat inspirowany Hiszpanią. Jednak do tej pory nie jestem w stanie stwierdzić dokąd właściwie zmierzała ta historia.
Skrzydło ażdachy: Całościowo to ciekawa historia o polityce i manipulacji. Kolejny tekst w tym numerze z niestandardowym światem (tym razem średniowieczne Bałkany). Nie do końca mi się tylko spodobała scena konfrontacji Greka z Hrabią – jakoś tak wszystko zostało za łatwo wyłożone kawa na ławę.
Ostatnia: Prosta historia, zwięźle opisana. Dla mnie ok.
Największa miłość: U podstawy jest to dramatyczna historia, ale ten styl… Całość jest opowiedziana bardzo sucho, jakbym czytał jakiś podręcznik do historii. Zmarnowany potencjał.
Domy, które odeszły: Fajny pomysł, w którym nie umieszczono ciekawej historii.
Król na wygnaniu: To opowiadanie zdecydowanie podeszło mi tematyką. Sama historia i morał ciekawe i dobrze wyłożone. Zastanawiam się tylko nad środkiem – z jednej strony dobrze, że się nie rozwleka i jest treściwy, ale z drugiej strony przydałoby się trochę więcej wydarzeń, które podbudowałyby wnioski wyciągnięte przez króla. Niemniej wskazałbym to opowiadanie jako najlepsze w tym numerze (chociaż tym razem stawka była wyrównana – na bardzo zbliżonym poziomie było “Skrzydło ażdachy” i “Dzień otwarty w nawiedzonym domu”).
Skrzynka na guziki, napiwki i konfitury z róży: To chyba coś z popularnego ostatnio cosy fantasy. Nie mój klimat, ale jest treściwe i sprawnie napisane, więc nieźle się czyta.
Dzień otwarty w nawiedzonym domu: Ciekawe perspektywa i dobrze napisane. Jeden z ciekawszych tekstów numeru.
Supły: Najlepsze opowiadanie numeru. Dobrze pomyślane i poprowadzone, ciekawa historia, wiarygodne postacie. Wyzwala uczucia, ale bez nadmiernej ckliwości.
Jaki piękny świat: Nie za wiele się dzieje w tym opowiadaniu, ale za sam pomysł i kreatywne podejście do wymyślania ludowych zwyczajów należy się plus.
Szósta godzina w Duat: Horror w realiach starożytnego Egiptu. Treściwe i poprawne opowiadanie.
Jestem AI: Cyberpunkowy temat granicy między człowiekiem i robotem był już wałkowany na tysiące sposobów. W tym wypadku wychodzi to średnio. Bohaterka i jej przemiana są poprowadzone wiarygodnie, jednak samo opowiadanie jest przegadane (zwłaszcza na początku tekstu).
Magiczna korespondencja na wszystkie struny serca: Opowiadanie, które nie czyta się źle, jednak jest trochę nijakie. Szczególnie ta końcówka, gdy wszystko się układa tak samo z siebie, a przesłanie jest trochę rozmyte.
Co do “Najbardziej niezwykła historia waszego życia”, to nie będę się odnosił do samej treści, ale prosiłbym, żebyście nie bawili się w politykę gramatyczną, bo te wszystkie kropki nie tylko wyglądają paskudnie, ale sprawiają też wrażenie błędów w druku.
Imperium: Ciekawie skonstruowany świat (z aż nazbyt widoczną inspiracją). Jednak narracja, jak dla mnie, zbyt rwana i chaotyczna. Dałoby się jeszcze popracować nad tym tekstem.
Ciepło jej dłoni: Oryginalny pomysł na świat, którego specyfika została nieźle wkomponowana w fabułę. Dobrze się czytało (choć potencjał tego świata jest spory i aż chciałoby się rozwinąć niektóre wątki).
Modlitwa: Dość prosta bajeczka. Nic nadzwyczajnego.
Zatonięcie “Karnatyka”: Po stylu od razu widać, że to stare opowiadanie – narracja jest bardzo skondensowana i pełna informacji. Jednak czuć w tym aurę tajemnicy i przygody rodem z książek Verne’a. Jak dla mnie najlepszy tekst numeru.
Chłopiec: Bardzo sztampowe opowiadanie o strachu przed obcymi.
Wenus z Wenus: W sumie niezły pomysł na humorystyczne sf, ale wymagałoby jeszcze pracy pod względem pisarskim. Szczególnie początek jest dość mętny i męczący.
Czasojady: Niezły pomysł na świat, prosta, ale ciekawa historia śledztwa. Czytało się dobrze, choć nie zdołałem polubić bohaterek.
Z publicystyki najbardziej podobała mi się “Limuzyna śmierci” – bardzo lubię wygrzebywanie takich perełek z przeszłości.
Tumult: Ależ się dłużyło to opowiadanie… Fabuła dość rachityczna, ale objętościowo długie, bo autor zbyt często odbiega w nieistotne i mętne opisy. Bohaterowie nijacy. Po prostu słabe.
Ana na polu umarłych: Przyjemny tekst. Nie ma w sobie nic ekstra, ale dobrze się czyta.
Bunkier: Najlepszy tekst numeru. Historia od początku intryguje, a autorka stopniowo i umiejętnie odkrywa kolejne części historii. Dobrze się to czytało.
Cierpliwość żniwiarza: Dobrze skrojona miniaturka – z treściwie zarysowanym problemem i dobrą puentą.
Druga gwiazda na prawo: całkiem niezłe. Może trochę zbyt sentymentalne, ale dobrze mi się czytało.
Byłam lustrem: bardzo obyczajowe opowiadanie, fantastyka to właściwie tylko ozdobnik. Generalnie ok, ale słabo mi się czyta teksty, gdzie dzieje się tak niewiele, a problematyka jest tak błaha i wtórna.
Proces: ciekawy pomysł i dobre wykonanie. Bez wątpienia najlepsze z polskich opowiadań.
Ostatnia misja De La Briega: opowiadanie bez historii. Nie ma tu absolutnie nic, co przyciągnęłoby uwagę.
Dwadzieścia jeden sekund boskości: aktualna tematyka (AI) i dobrze napisany tekst. Choć w sumie niewiele się dzieje w tym opowiadaniu, to czyta się dobrze i nawet daje trochę do myślenia.
Gdy zabrakło gwiazd: według mnie najlepsze opowiadanie numeru. Oryginalne światotwórstwo, spojrzenie na świat z punktu widzenia obcej rasy, a przy tym dobre literacko i z ciekawą akcją.
Ogólna refleksja jest taka, że niemal wszystkie teksty to sf. Przydałoby się większe zróżnicowanie.
Oddech bogini nieba: pomysł niezły, ale wykonanie średnie. Trochę czuć niedosyt, bo z tego tematu dało się wyciągnąć więcej.
Errata: fajna koncepcja. Nieźle się czytało, poza kilkoma fragmentami.
Listy z kolonii letnich: przyjemna humoreska.
Wreszcie bezpieczna: dwie ostatnie strony całkiem ciekawe. Niestety reszta jest narracyjnie chaotyczna, przegadana i mętna. Ciężko się czytało.
August Szklarz: dla mnie trochę opowiadanie o niczym – chwilę po przeczytaniu już nie pamiętałem o czym było to opowiadanie.
Humanoidalni wychowankowie odległej planety: dobrze napisane i poprowadzone opowiadanie. S-f mocno wchodzące w obyczajówkę, ale mimo to nieźle się czytało.
Odrobina szczęścia: nie lubię takiej tematyki, ale trzeba przyznać, że opowiadanie jest dobrze pomyślane i napisane – chyba najlepsze w tym numerze.