Profil użytkownika


komentarze: 48, w dziale opowiadań: 40, opowiadania: 21

Ostatnie sto komentarzy

... co by to nie było, to i tak łamigłówka to za mało, żeby uczynić ten tekst ciekawym.

Skoro jest ciekawy na tyle, by skłonić Cię do próby rozwiązania łamigłówki - próby chybionej, btw - to mnie to wystarcza :)

Tekst, którego sensu nikt nie rozumie, to nie jest dobry tekst.

Czyli jeśli komuś uda się zrozumieć, to wówczas stanie się dobry? Wypiję za to :)

Naviedzony, chyba masz rację, rzecz do zapamiętania.

Dzięki wszystkim za odwiedziny.

RogerRedeye - to nie robak :)

I wybaczcie, ale wyjaśnień nie będzie, wszystko jest w tekście.

Dzięki za przeczytanie, uwagi i poprawki.

 

Dzięki wszystkim. Co do wrzucania fragmentów - luzik, już się ze wszystkich wyprztykałam, trzeba się więc będzie wziąć wreszcie do roboty i pokończyć, o ile się uda. Uwagi o błędach zanotowane na przyszłość. Bzika kolejowego raczej nie mam - bardziej antybzika po latach kursowania kochaną pekape międzymiastową - ale w rodzinie paru kolejarzy się znajdzie :)

"Pamiętajmy, że naturalnym dla opowiadania jest czas przeszły."
Czy ja wiem. Dziabę też napisałam w czasie teraźniejszym i nikomu to nie przeszkadzało, choć to może dlatego, że tam akcja działa się szybko, a tutaj jest raczej nieśpieszny proces. Ale przyznam, że lubię pisać w czasie teraźniejszym, kiedy opisuję zwyczajne życie - tutaj może odpowiem od razu na zarzut Suzuki M.: tak, historia jest "z życia wzięta", ale posiada pewien element nierzeczywisty, który chyba jednak zmienia kategorię z obyczajówki na coś bliższego fantastyce? Czy może się mylę? - myślę, że to dodaje takiego prozaizmu, oddaje tempo codzienności, kiedy wydarzenia dzieją się z chwili na chwilę.
Jednak zgadzam się pokornie, że zakończenie jest słabe. Sporo razy je przerabiałam, może kiedyś uda się z sukcesem. Dzięki za wszystkie nowe komentarze i oceny :)

Na pewno chodzi o gust? Niech będzie. Niestety, moje preferencje względem zmywaków i płyt chodnikowych (a, załóżmy, że takowe posiadam) nie mają tu nic do rzeczy, ponieważ płyty z kamienia wapiennego używane w litografii naprawdę wyglądają jak te z chodnika - przypominają je i barwą, i kształtem (czasem bywają grubsze), i fakturą, a do tego również wagą, a różnią się na oko tym, że mają wyszlifowaną, gładką powierzchnię. I mimo swojego ciężaru, niczym zmywakowi (sporych rozmiarów płaskiemu zbiornikowi z dopływem i odpływem bieżącej wody) nie szkodzą.
 
Dzięki za odwiedziny; nad warsztatem pracuję cały czas (choć pisanie w czasie teraźniejszym raczej trudno uznać za eksperyment), może kiedyś uda mi się napisać coś, co Ci się spodoba :)

A jednak  "Miedzioryt" (który zresztą odpada zupełnie, bo tym zajmuje się tu tylko Aga) oraz "Wilk" nie bardzo oddają sens opka
Ale tutaj faktycznie pokręciłam, miało być tak:
"Litografia", ("Midzioryt" odpada zupełnie, bo tym zajmuje się tu tylko Aga) oraz "Wilk" nie bardzo oddają sens opka - pierwsze to tylko wykonywana przez Ninę czynność, drugie to...

A jak Autorka nie zechciała wyjaśnić czytelnikowi-- laikowi, że Nina zajmuje się litografią (chyba ), to laik może śmiało przypuszczać, że pracowala przy stalorycie... Też prawdopodobna hipoteza.
Nina mówi Adze, że robi litografie na początku rozmowy w korytarzu w drugiej scenie opka.

Dla mnie niestety to za mało w tym przypadku, fajnie by było wyjaśnić dokładniej na czym polegają kolejne etapy litografii
Hm, ja to widzę tak: opowiadanie pisane jest z punktu widzenia Niny; Nina, jako studentka grafiki, nawet początkująca, wszelkie podstawowe informacje o technikach - jak na przykład to, że "wykorzystuje się stare płyty, na których coś już jest, zamiast pracować na czystych." - powinna dobrze znać. Myślę, że szczegółowe opisywanie procesu tworzenia grafiki brzmiałoby tu po prostu nienaturalnie - jego oczywistym adresatem były Czytelnik, a przy całym szacunku, jak dla Niego żywię, w tekście nic po Nim :)

Słaby tytuł. Już prosty tytuł „Litografia", „Miedzioryt" (stosownie do zastosowanej techniki lub nawet „Wilk" byłby chyba lepszy.
Zawsze mam kłopot z tytułami. A jednak  "Miedzioryt" (który zresztą odpada zupełnie, bo tym zajmuje się tu tylko Aga) oraz "Wilk" nie bardzo oddają sens opka - pierwsze to tylko wykonywana przez Ninę czynność, drugie to po prostu rysunek, na który Nina ma pecha natknąć się w trakcie (równie dobrze mógłby to być króliczek, z tym że wówczas miałabym większy problem z uczynieniem go groźnym ;). Głównym sensem opka nie jest litografia, ale to, co dzieje sie obok, w relacjach między postaciami (w tym jednej, bardzo ważnej, która jest tylko wspominana przez inne) i w końcu to, że projekt Niny wcale nie musi odnosić się tylko do jej pracy graficznej. A skoro muszę to tłumaczyć, to znaczy, że mam z tym tekstem problem dużo większy niż z niejasności związane z litografią :/

Przeznaczony na straty, czarno - biały rysunek przedstawia łeb szarego wilka." - Hm... jakoś mi się to czarno-białe z szarym wilkiem gryzie. No bo na pewno nie był brązowy. Może po prostu: „wilka"?
Chodziło mi tu raczej o nazwę gatunkową - wilk szary (Canis lupus) - nie o kolory, ale masz rację, że to dookreślenie jest zbędne. Poprawiam.

(...) jedno z wielu opróżnionych do połowy kubełków (...).
Bubug. Nie spodziewałem się po Tobie czegoś takiego.

Chodzi o to, że nie da się czegoś opróżnić tylko w połowe? Ale przecież mówi się "szklanka w połowie pusta". Chyba że idzie o coś innego.

Dzięki wszystkim za uważne czytanie i celne uwagi - tak lubię :)

Łoooł, ale nawsadzałam klasycznych baboli, zabieram się za poprawianie.
Dziki lokator śpi... nie, dżołk, pisze się, ale u mnie się rzeczy strasznie długo piszą, tak więc, uprasza się o cierpliwość :) Dzięki za odwiedziny i korektę!

John Bauer - jak dla mnie mistrz baśniowej ilustracji; Laurie Lipton, Rafał Olbiński, Jacek Yerka, choć ci ostatni to bardziej surrealizm.

"Bój się Qetzalcoatla, bubug. Pilot Pirx to dla Ciebie fantasy??"
To tak na wypadek, gdyby Prokris zechciała rozszerzyć kategorię. No bo w sumie, po co ograniczać się do samej fantasy?

Od ilu lat piszesz?
No już od dobrych kilku lat, z tym, że rzadko, bo ciężko mi się zmusić do roboty - jeśli podzielić lata przez opka, to wychodzi jakieś 170 dni na tekst. Za to dużo czytam :)
Dziękuję Ci bardzo za dowiedziny, także pod resztą tekstów, bardzo mi miło czytać takie słowa :)

Pająki, brr... nie usnę dzisiaj.
I taki był plan :)

Ukłuło mnie na samym początku słowo "znikli" - nie powinno być "zniknęli"? A może obie formy są poprawne?
Z tego, co wiem, obie są poprawne, ale skoro kłuje, to zmienię.

Później było doskonale aż nie trafiłem na fragment kórego nijak nie potrafię sobie wyobrazić:
"nad czarnym, tłustym brzuchem błyszczała szczypcami wielooka głowa"

Hm, no jakby Ci to wytłumaczyć... Mamy brzuch pająka, powyżej głowę pająka, na niej szczypce, błyszczące, i bardzo dużo oczu. Pomogłam? :)

Dziękuję wszystkim za komentarze. Wiem, że licha ta historyjka i że za milutko się to wszystko plecie, ale, jeśli wolno mi się trochę pobronić, pisałam ją dość dawno temu - kiedy to dobre zakończenia miały jeszcze swój urok - i jakoś nie mam serca jej zmieniać. Gdybym teraz spróbowała napisać coś podobnego, pewnie skończyłoby się pajęczą zemstą ;)

Pozdrawiam

Zgadzam się ze Świętomirem, że "kruczyca" niezbyt współbrzmi z klimatem wiersza (nie bardzo też przystoi tej iście królewskiej kruczej pani :), mnie dodatkowo nieco zmylił tytuł - swoją prostotą zapowiadający, imo, raczej coś lżejszego - więc przez całą pierwszą strofę podejrzliwie wyczekiwałam jakiegoś żartu. No ale rychło połknął mnie nastrój i porwała metafora, bardzo zręcznie i intrygująco przedstawiona. Jak dla mnie, jedna z najciekawszych prac.  

No chwila, taką wyliczanką, ubraną w odpowiednie słowa, można zbudować niezłe napięcie (które w tekście wyżej rośnie przecież całkiem zgrabnie), a tym samym klimat zagrożenia, co zresztą udowodnił Poe w "Kruku". Chyba nie wybrał sobie tej akurat formy dla zabawy? ;)

Dziewczyna, co świat strachem ochrzci  wygląda mi raczej na wojnę. Co nie zmienia faktu, że bohater czeka na śmierć, którą zapewniłaby mu pewnie także zima - a o zimie właśnie pomyślałam, czytając wiersz przed zmianą. I przyznam, że wówczas bardziej mi sie podobało, bo w biernym poddaniu się mrozowi jest taka przejmująca, ostateczna rezygnacja (co odpowiada mojemu odczytaniu nastroju tej sceny), a na wojnie można zginąć nawet bohatersko. Było też mniej oczywiście. Ale rzecz nadal mi się podoba :)

No, początki zawsze wychodziły mi lepiej niż zakończenia. Pewnie dlatego mam w szufladzie tyle niedokończonych tekstów... Nic to, cieszę się, że choć trochę rozbawiłam :)
Nabrałam podejrzeń wobec "emanowania" w bierniku, sprawdziłam w słownku, i jest! Spróbuję jednak wygładzić całe zdanie, jak radzi lPPl. Za to echo "nie wytrzymania", jak najbardziej celowe, raczej zostawię.
Dzięki!

Mnie też ostatnia zwrotka nie bardzo się podoba, ale głównie dlatego, że to w końcu wcale nie Ojciec Dyrektor skopał inkubi tyłek, a dzielna agentka, kobitka z jajem, jednym słowem - certyfikowana heroina, jakich w tym konkursie na razie niewiele. I tym bardziej należy Jej się zaszczyt bycia clou morału :)
A poza tym super :)

A mnie się podoba. Obrana forma nie jest prosta, zasady ma sztywne, musi być krótko, no i jest, a i tak udało Ci się zaintrygować mnie tą dziwną sceną na tyle, że chce mi się na własną rękę (głowę?) dowyobrazić kontekst. Co nie znaczy, że pogardziłabym czymś dłuższym. Może serią takich trioletów połączonych historią? :)

Czy tylko ja, czytając, widzę w głowie Wiesława Gołasa w wydaniu "Upiorny Twist"  i słyszę, jak mruczy te wersy, posępnie i złowieszczo przeciągając rymy? Tylko ja? A, no trudno, bywa ;)
Bardzo fajne; formę dałoby się jeszcze pewnie dopracować, ale i tak się uśmiałam :)

Lecz nie oddam Cię panience
żadnej, miły. Ukochany,
w trumnie zgniły, w snach związany.


A jednak oddała. Kostusze. Tak to bywa, że gdzie dwie się biją, tam trzecia korzysta :)

Forma mogłaby być bardziej dopracowana - interpunkcja, wielkie i małe litery czasem biegają bez nadzoru. Określenia flama i panienka wprowadzają trochę taki przekupczy kilmat i trywializują początkowy patos (ten dobry patos, pozytywnie gotycki :), a szkoda. Najbardziej podoba mi się pomysł pokazania szaleństwa bohaterki, obrazowy, ale bez nazywania go po imieniu.

Wot, cała filozofia. :)
Aaa, no teraz to rozumiem. Pisałam raczej tak na wyczucie, a tu faktycznie trzeba matematycznie :)
Chyba wiem już, jak poprawić. Dziękuję za pomoc :)

Świętomirze, rzucisz okiem, jeśli mogę Ci zająć jeszcze chwilkę? :)

"Monosylaba powinna się znaleźć za "zegarem", a nie przed."

A może tak?:
Z trwogą spoglądam na zegar. Ach, zatrzymaj się, nalegam!

Waha się? Pożałowała? Litość wzbudził w niej mój apel?
Tu jest 3+5, co nawet brzmi w porządku, ale chyba uciekł Ci rym.

"Apel" miał się rymować z "nawet" z jakiegoś niepojętego teraz dla mnie powodu. Na to jeszcze nie mam pomysłu, ale myślę.

„Jakże piękna jesteś Ty!" - trochę sztuczne to zdanie. Brakło rymu, co? :p
Tutaj to jeszcze nie bardzo, pocić się zaczęłam tak koło strofy 15-tej :) Dopóki nie wymyślę trafniejszego rymu, zmieniam na "dziś".

Naviedzony, nie chwal dnia... itd., lepiej dawaj coś swojego :)

"Może daj "Lecz oto!" w osobnym wierszu poza strofami?"
Kurcze, taki był plan, ale gdzieś się po drodzę zapodział. Nad resztą uwag jeszcze posiedzę. Fakt, że pisząc, nie zawracałam zbytniej uwagi na układ głosek - pilnowałam tylko, żeby się zgadzała ilość - stąd pewnie nie zawsze dokładny rytm. Rymy wewnątrz to już w ogóle puściłam samopas. Strof jest właściwie 28, choć w założeniu miało być 18, jak w "Kruku", ale jak już się zaczęło pleść...
TomaszMaju, zgadza się, tyle że nie wersja, a liryczna kontynuacja - rzecz dzieje się w noc po spotkaniu z Anną.

Dzięki :)

"Chciałem jeszcze zwlekać z publikacją, ale widać dobrze zrobiłem, spiesząc się, bo znalazłbym się na Twoim nieprzyjemnym miejscu. Przykro mi. ;)"
Niepotrzebnie, już za daleko zabrnęłam, żeby teraz zmieniać koncepcję. Będą dwa (a może ktoś jeszcze się skusi) "ośmiostopowce trocheiczne" w konkursie :)

Łee, Kolega podebrał mi pomysł na formę :) Swoją drogą, nie wiedziałam, jak ciężko jest napisać coś podobnego do "Kruka", póki nie spróbowałam. Fakt, że określenie ośmiostopowiec trocheiczny powinna być pewną wskazówką :) Tym bardziej doceniam efekt powyżej, ładnie to wyszło. Z taką konkurencją aż chce się stawać w szranki :)

To ja dorzucę moją ukochaną "Modlitwę za Owena" Johna Irvinga. Urban fantasy to to nie jest, ale historia ma niezwykły, surrealistyczny klimat, a zagadkowo i tajemniczo jest do samego końca.
Może jeszcze "Krainę Chichów" Carrolla, ale to pewnie wszyscy znają.

"Książka grubości KILKUNASTU cm?"
No wiem, ale jak by to brzmiało z "kilku" ;)

"byle miesiąc na niego nie trzeba było czekać"
Mam już napisaną całość, ale jeszcze dopieszczam :)

Dzięki wszystkim!

"Mi ten motyw z młodnięciem skojarzyl się raczej z Sophie z "Ruchomego zamku Hauru", chociaż tak luźno."
Faktycznie, motyw podobny, choć, mam nadzieję, wydźwięk jest zupełnie różny. Tym razem nie chciałam przywoływać klimatu cudeniek animacji Miyazakiego, choć podświadomej inspiracji wykluczyć nie mogę i zresztą nie zamierzam :)

"ps. rozumiem, że akcja dzieje się przy tej samej rzece, co "Zaklęciarka..."?"
I w tym samym domu :)

Dzięki wszystkim!

"sposób odnoszenia się Wojtka do starszej kobiety z poprzedzających ten passus akapitów jest niezrozumialy. Kompletnie. Jest nieprawdopodobny."
Chodzi o to, że młody chłopak, student medycyny, udziela gościny i opieki starej kobiecie, którą znajduje pod drzwiami swojego domu? Zgadzam się, że nie każdy postąpiłby w ten sposób, ale wystarczyłby jeden wypadek na dziesięć, by rzecz stała się prawdopodobna. 

"osobiście sądzę, że to przez to, że anna z każdym dniem młodniała. na nietypowe zjawiska bohaterowie reagują w nietypowy sposób"
Hm, Anna z pewnością jest nietypowym zjawiskiem, ale czy reakcja Wojtka też była nietypowa? Ucieczka od czegoś, czego się boi i nie rozumie?

Dziękuję za przeczytanie i opinie. Wiem, że językowo tekst w wielu miejscach leży - chyba nie chciałam go przegadać i przy okazji powycinałam za dużo i nie zawsze to, co trzeba. Uwagi przyjęte i zapamiętane :)

"Ale będę zachwycony kiedy sięgniesz po temat przerażający. W twoim wykonaniu horor mógłby być krzywą bajką."
Oj, nie byłabym taka pewna. Raz sróbowałam napisać opowiadanie grozy i wyszło raczej letnio, nikogo nie wystraszyłam. Może kiedyś...

"Te wyjaśnienia dziadka na końcu trochę mi popsuły wrażenie"
U, dlaczego? Za dużo wyjaśniam?
"Jakoś odruchowo wyświetlało mi się to w głowie jako film ze Studia Ghibli."
Ha, trafiłaś w punkt! Uwielbiam produkcje Ghibli, bubug to, mam nadzieję, trochę taki Totoro :)
Rysunek jest mój;  mam jeszcze dwa do tego opowiadania, ale nie dały się wrzucić.

Dziękuję serdecznie za opinie i oceny i bardzo sie cieszę, że się Wam podobało :)

"Tę wierzchnią, nazwę ją przygodową, można przetwarzać, jak kto chce. Na wesoło, na ponuro." - no i właśnie dlatego tylko tę wierzchnią tutaj pastiszuję.

"tekst powyższy jest beznadziejny" - za beznadziejny tekst nawet dwói bym nie dała, ale nawet pałę spróbowałabym choć jednym zdaniem uzasadnić. Jeśli nie z szacunku dla autora, to choć dla siebie, jako oceniającego.

Dzięki wszystkim :)

Heh, to serio jest takie niezrozumiałe? Zaskoczonam, bo w tym tekście jest tylko to, co zostało krok po kroku, ze szczegółami, opisane, żadnego drugiego dna, piątego piętra, nic. Obawiałam się raczej zarzutu o łopatologię i bezczelne spłaszczanie wielowymiarowego świata "Pikniku...".

No nic, skonfundowanym wyjaśniam - chłopaki Strugackich mieli swoją śmiertelnie niebezpieczną Strefę, babeczki u mnie mają swoją nie mniej niebezpieczną Halę (zmutowane TESCO np.), do której wyprawiają się po sprawunki potrzebne do przygotowania obiadu. To takie kury domowe swoich czasów i okoliczności. Prócz Dziaby, którą kierują motywy poważniejsze i które są w tekście podane. Tyle.

"ten akurat oryginał do spastiszowania nijak się nie nadaje, uważam..." - byłaby naprawdę szalenie wdzięczna za jakiś argument :)

Ślicznie dziękuję za przeczytanie i komentarze :)

"Nie mogę sobie wyobrazić kogoś tak mówiącego jak napisałeś w realu." - to znaczy, jak?
"Szwankuje tylko osadzenie w czasie - ten "automobil" daje sporo do myślenia" - właśnie "automobilem", "czarną suknią" i stylem rozmowy chciałam  ten czas określić. Może rzeczywiście za słabo.
"Być może zbyt ci się spieszyło do publikacji." - tekst ma już swoje lata i o ile pamiętam, pisałam go dłużej niż kilka dni. Hm, co raczej nie przynosi mi chwały...
Dzięki za komentarze i uwagi, postaram się poprawić  :)

Dziękuję uprzejmie za wszystkie komentarze :)
Rzecz miała być miniaturą i raczej nią pozostanie, ale kolejny tekst na pewno będzie dłuższy.
TomaszMaju, dobrze skapowałeś. Co do tych trzech tygodni, wymienianie okien w całej kamienicy mogłoby chyba potrwać nieco dłużej - może  jest to bardzo stara kamienica, a może to pan Janek, słusznie poirytowany napaścią Lidki, zdeczka przesadził ;)

Nowa Fantastyka