Profil użytkownika


komentarze: 93, w dziale opowiadań: 92, opowiadania: 43

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję szanownym jurorom za tak wyczerpujące recenzje! 

Dostałem teraz dużo materiału do przemyśleń, choć część uwag pokrywa się z wcześniejszymi zarzutami uczestników konkursu. Mam świadomość, że mogłem tekst nieco odchudzić, wyeliminować dłużyzny. To był mój największy problem – ledwo zmieściłem się w limicie konkursowym. Scenę z Gerardem zachowam, ale przy pisaniu kolejnych opowiadań postaram się eliminować tego typu akcje.

Cieszę się, że Alfred zdobył Waszą sympatię. :)

Jeszcze raz gratuluję dobrego pomysłu na konkurs (więcej takich tematów!) i pozdrawiam!

Nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji. Aż do momentu przyjazdu wilkołaków sądziłem, iż chodzi wyłącznie o opary absurdu. Opowiadanie jest dobrze napisane, historia daje dużo do myślenia. Ja również cieszę się, że mała księżniczka została uratowana. 

Irko, dziękuję bardzo za komentarz i za kopniaka do biblioteki! :) Cieszę się, że mój pomysł przypadł do gustu. Co do Alfreda i Sofiresowego celibatu – smok lubi przestrzegać zasad, ale myślę, że nie będzie surowym strażnikiem dla swojego przyjaciela i w końcu odpuści. ;)

Fladrifie, dziękuję bardzo za komentarz! Rad jestem z tego, że humor oraz postacie zaskarbiły sobie Twoją sympatię. Miasteczko pod zamkiem właśnie tak miało wyglądać. :) Zachęcam do lektury pierwszej części przygód Alfreda. Ja też zabiorę się za Marchwi będą służyć, gdy przeczytam pozostałe konkursowe opowiadania.

Pozdrawiam!

Koalo, dziękuję za komentarz! Cieszę się, że opowiadanie dobrze się czytało. Nie obiecuję, ale być może w przyszłości wrócę jeszcze do Alfreda i wesołej gromadki. :)

Edwardzie, Dziękuję bardzo za komentarz, uwagi i za kliknięcie w bibliotekę! Pomyślę nad dialogami. W tym konkretnym przykładzie, napisałem tak, ponieważ Wladimir z Bedanii miał taki styl mówienia. Rozumiem jednak, że nadmiar niekoniecznych słów przeszkadza w płynnym czytaniu. Będę miał to na uwadze. 

Pozdrawiam! 

 

Ciekawa, wciągająca historia. Bardzo podobał mi się pomysł z karcianymi damami, które pomagają krupierce wygrywać. Opisałeś tę scenę w sposób niesamowicie wyczerpujący, żywy, plastyczny. Chciałbym znaleźć się w tym kasynie i spojrzeć Wierze na ręce, gdy grała z gośćmi. Ciekawe, czy dostrzegłbym groźne spojrzenie damy kier? :)

Pozdrawiam!

To jest chyba najbardziej oryginalne podejście do tematu, z jakim się w opowiadaniach konkursowych dotychczas spotkałem. A oryginalność i kreatywność zawsze jest w cenie. Bardzo podoba mi się styl, którym piszesz, wiele zdań okraszonych jest błyskotliwym poczuciem humoru. Na przykład:

W miarę trwania desperackiej akcji przechodzili z wolna od stanu „na pewno się znajdzie”, przez „musi gdzieś być”, aż po uwagi niegodne literatury. 

lub

– Trzeba spróbować, rozumiesz. – Spojrzenie Milagio przypominało nieszczęśliwe małżeństwo desperacji i rozpaczy.

Fragment z myślową gilotyną też mi przypadł do gustu, dopóki Gravel nie zwróciła uwagę na tę drobną niespójność. Jak to trzeba uważać… Sam bym się na tym wyłożył. ;)

Ogólne wrażenie bardzo dobre, miło się czytało. 

Pozdrawiam!

Finklo, opowiadanie wyszło Tobie znakomicie! 

Na początku myślałem, że klątwa jest owocem zawiści i złośliwości, a tu okazało się, że to jest nauczka, kara – bardzo mi się ten motyw spodobał. 

Uśmiech na mojej twarzy wywołał również fakt, iż księżniczka stała się prawdziwa dopiero w oczach dziecka. Dostrzegam w tym dużo mądrości.

Dawidzie, polecam Ci dwie książki, które mi pomogły w doskonaleniu warsztatu:

– Joanna Wrycza-Bekier, Magia słów. Jak pisać teksty, które porwą tłumy.

– Łukasz Mackiewicz, 497 błędów.

Zapewne nie da się od razu zostać wielkim pisarzem. Ważne, żeby krok po kroku iść naprzód. Myślę, że wiele osób, piszących na tym portalu, ma takie same marzenie jak Ty. Nie jesteś sam. :)

Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Krarze, bardzo dobre i inspirujące opowiadanie. W młodości aż tyle nie grałem na kompie, za to wiele godzin spędziłem z przyjaciółmi przy “papierowych” rpg – D&D, Warhammer itp. Czytając I grali długo i szczęśliwie uśmiechnąłem się niejeden raz, przypominając sobie własne postacie (też byłem i paladynem i czarodziejem i barbarzyńcą). Zrobiłeś klimat swoim opowiadaniem, w dodatku czytało się lekko, przyjemnie, choć wydarzenia dziejące się w tle głównej historii wprowadzały lekki niepokój i skłaniały do namysłu. Wszystko zostało jednak wymieszane w odpowiednich proporcjach (no może poza wulgaryzmami ;)). 

Pozdrawiam!

AlicelloKrokusie, dziękuję za odwiedziny!

Finklo, dziękuję za komentarz! Faktycznie, dopiero pod władzą mistrza Dęba królestwo Meridii ma szansę rozkwitnąć (Pisząc opowiadanie, nie planowałem tej gry słów, ale przypadkiem fajnie wyszło :)). 

CM-ie, również dziękuję za komentarz! Cieszę się, że tekst się podobał. Następnym razem postaram się streszczać, aby wyeliminować dłużyny i jeszcze bardziej poprawić komfort czytania.

Golodh, Twoje opowiadanie zaklasyfikowałbym jako bajkę. Sądzę, iż grupie docelowej tekst przypadłby do gustu m.in. dzięki na wartkiej akcji, obecności sympatycznych, gadających zwierząt oraz ze względu na szczęśliwe zakończenie. Ja, chociaż dzieckiem już dawno nie jestem, doceniam opowiadanie za odpowiednią porcję dobrego humoru. Bardzo podobał mi się pomysł na maga body. A jeszcze bardziej rozbawiła mnie ta scena:

– Za lichy jesteś – odparł Dzięcioł. – Słuchaj mnie. Ja udam tu dzięcioła, tego waszego znaczy, żeby odstąpił wzroku i byście się przekraść mogli. 

To rzekłszy, wychynął zza wagonu, przyjął poważną pozę i nabrał powietrza w płuca. 

– Dzięć, dzięć – zawołał. – Dzięć, dzięć. 

– Źle to robisz – syknął Ryś. – Dzięcioł to bardziej: hu-hu, hu-hu! 

– To sowy – stwierdziła Hania. – Rób ćwir-ćwir. 

– Nie – wtrącił ochroniarz. – Dzięcioł to tak stuk-stuk. Stu… 

Buddy ogłuszył go w głowę kawałkiem starej deski. “

Pozdrawiam!

Fladrifie, jeżeli opowiadanie Marchwi będą służyć jest tak samo dobre jak Episkop na białym koniu, to koniecznie muszę je przeczytać. Ten tekst wyszedł Ci znakomicie! Mnóstwo absurdalnego humoru, czyli to, co najbardziej lubię. Uśmiałem się do rozpuku czytając o mieście Sampomierz, o gosposi episkopa Mc Guffina, o hasłach reklamowych nekromantów i jeszcze w wielu innych momentach. Momentami miałem wrażenie, iż czytam jakąś książkę Terrego Pratchetta. Pozdrawiam!

Ślimaku Zagłady, Dziękuję bardzo za komentarz i tak wnikliwą ocenę! Odniosę się krótko do Twoich wątpliwości/zapytań dotyczących fabuły:

– Wpierw Predestynacja dała Eufrezynie przepowiednie. Następnie sprytna i łasa na złoto oraz alkohol wróżka zwęszyła interes i zaczęła kupczyć przepowiednią. Antoni twierdził, że prorokini umarła z przepicia. Predestynacja, powiadała: “nieważne jak żyła i umarła”. Eufrezyna być może faktycznie przesadziła z procentami albo po prostu miała pecha (a może jedno i drugie). ;)

– Budować katapultę można w nieskończoność. Zwłaszcza jeżeli po drugiej stronie muru siedzi groźny smok. Lepiej jest pokrzyczeć przed bramą, ponarzekać na swój los nad kuflem, a w ostateczności udawać, że coś się robi. Wiem, ta scena jest absurdalna. Taka miała być.

– Z pokorą przyjmuję zarzuty do akcji z Gerardem. Lubię tę scenę, ale cóż… Kiedy się skończy konkurs, to pewnie ją przeredaguję.

– Wieża była osadzona na prawie pionowej skale. Ucieczka z niej byłaby bardzo ciężka, ale teoretycznie możliwa. W środku były zapasy jedzenia i wody. Nie opisałem tego lepiej, ponieważ tego wymagało przyspieszające tempo wydarzeń… i limit. ;)

– Kwestia seneszala – dostała posadę w nagrodę za zasługi, choć, faktycznie, mogłem dać jej inny urząd/ godność.

– Dlaczego niewiasta? Lubię to słowo, podoba mi się znacznie bardziej niż “kobieta”. Z dumą mogę napisać, że mam w domu dwie piękne niewiasty. :)

– Alfred na pewno nie będzie długo maltretować Sofiresa o celibat. On po prostu jest troskliwy i lubi się przejmować. ;)

Regulatorzy, dziękuje serdecznie za komentarz! Bardzo się cieszę, że poczynania starych i nowych bohaterów po raz kolejny wywołały uśmiech. Dziękuję też za wskazanie błędów – usterki zostały naprawione. Wyjątek zrobiłem dla “pocztu” – moim zdaniem można być jego właścicielem, jeśli ma się na myśli poczet rycerski, oddział zbrojnych pod wodzą rycerza. poczet – definicja, synonimy, przykłady użycia (pwn.pl)

Dziękuję za opinie i pozdrawiam!

Bardzo ciekawie potraktowałeś motyw “księżniczki”. Dzięki niej magom nie grozi wypalenie zawodowe. ;) Zgadzam się z pozostałymi czytelnikami – stworzyłeś barwny i intrygujący świat ( szczególnie podobali mi się Kajman i Wdowa). 

Pozdrawiam!

Corrinnie, najbardziej w Twoim opowiadaniu spodobały mi się zaskakujące zwroty akcji. Nie przypuszczałem, że księżniczka może być matką, a Hurnon ojcem. 

Czytało się przyjemnie, narracja typowa dla baśni, choć brakowało mi w niej płynności. Niektóre sceny są, takie odniosłem wrażenie, urwane. 

Zaintrygowało mnie wskrzeszenie maga, po kontakcie z rzeką czasu. Szkoda, że tego szerzej nie opisałeś. 

Pozdrawiam!

 

Opowiadanie zdecydowanie przypadło mi do gustu. Czytało się lekko, przyjemnie, postacie bawiły (szczególnie Konrad). Bardzo dobrze zostały też ukazane relacje ojca z synem ( myślę, że w wielu rodzinach tak to może wyglądać). Scena w barze, gdzie ojciec oskarża wszystkich wokół też została umiejętnie napisana. Ciekawe było również zakończenie – Gustaw zmienił swoje podejście do życia pod wpływem Konrada, czyli idealizm wygrał. 

Pozdrawiam!

Filipie,

Dziękuję bardzo za komentarz! Poprawiłem już błędy językowe, które wskazałeś.

Zastanawiałem się nad tą sceną z Gerardem. Poczekam jeszcze na opinie innych czytelników i później zadecyduję, czy ją okroić/wyciąć. 

Opowiadanie wyszło mi dłuższe niż planowałem, ciągle mam problemy ze streszczaniem się, następnym razem postaram się o wersję bardziej slim. 

Twoje uwagi co do fabuły dają mi dużo do myślenia. Dzięki!

Stylizacja i sposób pisania sprawiły, że opowiadanie czytało się bardzo dobrze. Najbardziej jednak spodobała mi się scena, w której Eugenia musi wybierać między swoim kochankiem a rodzicami. Ten wybór okazał się nietrafiony i w dodatku zaważył na całym jej życiu. Ładnie to ukazałaś.

Pozdrawiam!

Twist zupełnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że to pójdzie w tak mroczną stronę. Nie każdy lubi szczęśliwe zakończenia, ale ja zgodzę się tu w 100% z Ambush – brakowało tutaj kogoś, kto pospieszyłby nieszczęsnej na ratunek (nie musiałby jej uratować, ważne, żeby o nią walczył). 

Pozdrawiam!

Mnie się akurat wizyta u cyganki bardzo podobała (a szczególnie czerpanie wiedzy z mediów społecznościowych). Opowiadanie miało głównie rozbawić i myślę, że spełniło swoje zadanie. 

To w jaki sposób detektyw sobie poradził w szpitalu było zabawne, ale, moim zdaniem, również możliwe (tak!). Czytałem kiedyś książkę podróżniczą, w której autor opisuje, jak metoda z “tupetem jak taran” kilka razy uratowała mu życie. Przypomniałem sobie o tym, podczas lektury Twojego opowiadania.

Jako minus wskazałbym nazbyt galopującą akcję – szczególnie widać to w dialogach oraz pod koniec opowiadania. Rozumiem, że w znacznej mierze wynikało to z limitu słów.

Pozdrawiam!

Zaskoczyła mnie ta zmiana nastroju w połowie opowiadania. Myślałem, że frywolny humor będzie mi towarzyszył do końca lektury, a tu proszę – melancholijna odmiana. 

Muszę jednak przyznać, że zarówno ta żartobliwa część, jak i ta poważniejsza zdecydowanie przypadła mi do gustu.

Pozdrawiam!

Bardzo dobrze napisana, wciągająca historia, choć od początku przeczuwałem, że Berenika może być żarniczką. Największym atutem opowiadania jest znakomita kreacja pary kochanków. Trzeba uważać z zakochaniem, bo można się sparzyć. ;)

Atreju, 

Już sam początek nastawił mnie bardzo pozytywnie do Twojego opowiadania – akcja opowieści rozgrywa się m.in. w moim rodzinnym mieście. :)

Stylizacja słowiańska też moim zdaniem wyszła Tobie nieźle (mimo kilku wspomnianych przez czytelników pomyłek). 

Dużo dialogów, akcja rozkręcała się powoli, ale postacie za to wzbudzające sympatię. Ciekawy pomysł z “podstawionymi” nimfami na wiecu. No i duży plus za tytuł – budzi zainteresowanie.

Pozdrawiam!

Finklo, dziękuję bardzo za komentarz! Pecunia non olet – myślę, że pasuje jak ulał na dewizę królestwa Marganu. Kraj potrzebował smoka, ale również takiego cwaniaka, jakim był łowczy.

Krokusie,

Bardzo ciekawe opowiadanie. W pewnym momencie zacząłem zastanawiać się, czy główny bohater jest smokiem – fajnie, że tak się okazało. :) Były wątki humorystyczne, ale znalazło się też miejsce na morał. Klasyczne fantasy, czyli takie jak lubię. Pozdrawiam!

Herox002, dziękuję za wskazanie błędów, już dokonałem korekty. :)

Łowczy to faktycznie jeden z najsprytniejszych ludzi na monarszym dworze. 

Pozdrawiam!

 

Zawrzeć tak wiele treści w tak krótkim opowiadaniu, to jest wielki sukces. Podziwiam i zazdroszczę umiejętności!

Finklo, dziękuję za komentarz!

Faktycznie, poszedłem na skróty z fabułą. Pisałem opowiadanie trochę tak jak wiersz, z potrzeby serca, zainspirowany tematem konkursu. 

Nieprędko wrócę do baśni, ale Twoje uwagi bardzo przydadzą mi się przy pisaniu kolejnych opowiadań. :)

 

Andyql, dziękuję serdecznie za komentarz!

Ja otrzymuję dotacje tylko na hodowlę smoków. Ale trzymam kciuki za innych pomysłowych wnioskodawców. ;)

A co do solidów, to nie byłem oryginalny – taka waluta istniała już w Starożytności. :)

Pozdrawiam!

Bardzo ciekawy motyw, czytałem opowiadanie z zainteresowaniem. Końcówka zaskoczyła, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że depresja mogła popchnąć policjanta do ostatecznego rozwiązania. Duży plus za przesłanie i przestrogę zarazem.

Jestem zaskoczony, że opowiadanie sf tak bardzo przypadło mi do gustu (najczęściej czytam fantasy). Nostalgiczny, refleksyjny tekst z mocnym przesłaniem. Szczególnie spodobał mi się ten fragment:

 Moja droga dobiega końca. Miałam dobre życie. Widziałam, jak dorastasz. Ale czas iść dalej. Spotkać się z ojcem. Wybaczyć i uzyskać wybaczenie. Do zobaczenia.

Można rozmyślać nad tymi słowami jeszcze długo po zakończeniu lektury. Więcej takich opowiadań!

Opowiadanie czytało się bardzo dobrze, głównie ze względu na świetny klimat, znany z nordyckich sag. Śledząc poczytania głównego bohatera, miałem przed oczami Midgard i Asgard. :) Podobało mi się, w jaki sposób Divinar konstruował zdania – taki szczegół, a dodawał tekstowi uroku. Zakończenie również świetne. Od początku zastanawiałem się, czego będą dotyczyć słowa przepowiedni – fajnie to wszystko rozwiązałeś. 

Krar85, bardzo dziękuję za komentarz i tak pozytywną recenzję!

Masz rację, delegacja Cesarstwa mogła się bardziej postarać i smoka przynajmniej zważyć. Z drugiej jednak strony, dobre wino w słynnej karczmie samo się nie wypije. A kilkaset stron protokołu oględzin można zawsze napisać w drodze powrotnej do kraju. ;)

Pozdrawiam!

Krokusie, dziękuję bardzo za komentarz!

W sprawie Oktawiana i Paulusa – niestety łowczy nie ma czystego sumienia. Zakład był tylko pretekstem. Oktawian podejrzewał, jak może się skończyć spotkanie hrabiego ze smokiem. Dzięki temu urzędnik dworski miał czym zaszantażować Alfreda ( smok się w tej intrydze nie połapał). 

Co do opisu ataku na wioskę – faktycznie mogłem to trochę inaczej ująć. Dziękuję za sugestię!

 

Selmirze, dziękuję bardzo za komentarz! 

Czy Paulus pod koniec życia przyjął do wiadomości istnienie smoka? Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Niech każdy z Czytelników wyobrazi sobie tę scenę na swój sposób. :) 

Podziwiam za kreatywność, a szczególnie za “menu na czas terroru”. Przy czytaniu tego fragmentu miałem skojarzenia z jednym skeczem Kabaretu Moralnego Niepokoju. Reszta również mi się podobała. Zaimponowała mi dbałość o szczegóły – np. hymn węgierski przed walką Gulaszu z Alessio. 

Irko, dziękuję za komentarz i za klika! 

Wielki Łowczy był najsprytniejszym dworzaninem zasiadającym przy królewskim stole. Zapewne wiedział, jak się skończy spotkanie Paulusa z Alfredem. I jakie będę tego konsekwencje. Być może dlatego właśnie ściągnął pana hrabiego do serca puszczy. ;)

Bardzo przyjemne, wciągające opowiadanie. Kiedy przeczytałem początek ze sklepem mięsnym, od razu wiedziałem, że historia przypadnie mi do gustu. Podzielam opinie innych czytelników – bardzo życiowy fragment. Zakończenie również ucieszyło, dobrze że ten chochlik żeruje teraz na grupie przestępczej. Przynajmniej nie zgłodnieje. Pozdrawiam!

Regulatorzy, dziękuję za kliknięcie i motywację. :)

Filipie, dziękuję bardzo za komentarz. Ja również wiele razy słuchałem “12 groszy”. ;) Pomysł na fabułę czerpałem z życia, absurdów ci u nas dostatek. Starczy ich na niejedną historię.

Cieszę się, że opowiadanie spełniło swoje podstawowe zadanie, czyli rozbawiło czytelnika. :)

Bardzo dziękuję Regulatorom za wskazanie błędów – usterki zostały już zlikwidowane! Opowiadanie pisałem w dziwnym programie, stąd te problemy z dywizami. 

Cieszę się, że pomysł przypadł do gustu. Na początku tego nie planowałem, ale może pokuszę się o stworzenie kolejnych przygód Alfreda i wesołej kompanii. Pozdrawiam!

Dziękuję za tak wnikliwą ocenę. To opowiadanie było pewnym eksperymentem, raczej już nie będę celował w baśnie. 

Tematyka konkurs bardzo przypadła mi do gustu, autorzy mogli się popisać. CM, gratuluję pomysłu i inicjatywy! Mam nadzieję, że kiedyś wezmę udział w kolejnym Twoim konkursie. 

Gekikara, dziękuję za komentarz i uwagi. Ciekawe jest Twoje skojarzenie z Kopciuszkiem. Nie miałem jednak takiej intencji przy pisaniu opowiadania. 

MaSkrol, dziękuję bardzo za uwagi. Błędy, które mi wskazałeś, w większości już usunąłem. Niestety nie dam już rady przerobić pierwszego akapitu. Bym musiał przebudować połowę opowiadania, na przyszłość będę bardziej czujny.

Cieszę się, że baśń się podobała. Ogromna to dla mnie satysfakcja – móc przeczytać taką recenzję. :)

Sagitt, Silva, dziękuję bardzo za Wasze komentarze. W następnych opowiadaniach już nie będę eksperymentował z baśnią, więc będę mógł się bardziej skupić na konstrukcji postaci. 

AmonRa, dziękuję za tak obszerny komentarz. Uwagi odnośnie lepszego nakreślenia motywacji Marcusa powtórzyły się w spostrzeżeniach kilku czytelników, więc będę miał to na uwadze przy pisaniu kolejnych tekstów. Dzięki za zainteresowanie moim opowiadaniem. :) Pozdrawiam! 

Jim, dziękuję za komentarz i uwagi. Co się stało z Agnes? Zapewne jeszcze kilka razy się z Marcusem spotkali. Ale to już inna bajka. ;)

ANDO, przy czytaniu Twojego opowiadania miałem podobne skojarzania jak Konrad – ja również oglądałem film “Wyspa”. Zgadzam się również, co do stopniowania napięcia.

Bardzo podobało mi się za to kompozycja tekstu. Historia opowiedziana z różnych punktów widzenia jest ciekawsza, nabiera rumieńców. Zaskoczyła mnie też końcówka. Nie spodziewałem się, że Mart jest synem doktora. 

Ogólnie opowiadanie na plus, czytałem z przyjemnością. 

Dziękuję za komentarze, każda uwaga jest dla mnie cenna – szczególnie jeżeli dotyczy kreacji postaci.

Co do wyborów Marcusa – główny bohater również ma świadomość, iż postępuje, być może, naiwnie. Nie chciałem tej impulsywności eliminować z jego charakteru. Uważam, iż każdy człowiek czasem robi coś, czego nie jest do końca pewny.

SaraWriter – super grafika!

Najbardziej rozbawiła mnie wizyta na pogotowiu. :) A pomysł na opowiadanie bardzo ciekawy.

Nie spodziewałem się aż tylu komentarzy. :) Dziękuję za wszystkie opinie i za konkretne uwagi. Czuję się zobowiązany przybliżyć sposób powstawania opowiadania. Pierwotna wersja była dłuższa o kilka tysięcy znaków. Chciałem się zmieścić w limicie (w Wordzie mi to wyszło, natomiast licznik portalu był dla mnie bezwzględny), więc skracałem opowiadanie. Wypadła z tekstu walka z kryształowymi golemami, wypadły bogatsze opisy postaci, a ja nadal skracałem tekst i skracałem. Być może popełniłem błąd, może powinienem wrzucić swoje opowiadanie w pierwotnej wersji. Wtedy na pewno część Waszych zarzutów by mnie ominęła. ;)

Adler, ochroniarze i alchemik byli ubrani w garnitury, Antonius nie znał tego słowa, a pierwszy raz w życiu widział taki strój, więc nazwał go tak, jak mu podpowiadała wyobraźnia. 

Outta Sewer, pomyślę nad kontynuacją. Dziękuję za zachętę. :)

A co do limitu, siedziałem nad opowiadaniem do drugiej w nocy. Czułem, że jeszcze piętnaście minut i zamienię się miejscami z Antoniusem. ;)

Sagitt, dziękuję bardzo za komentarz. W opowiadaniu faktycznie kilka rzeczy pominąłem (większość celowo), aby utrzymać wartką akcję. Następnym razem postaram się wyważyć odpowiednie proporcje.

Adek, dziękuję za komentarz i uwagi do opowiadania.

Również pozdrawiam. :)

Irka, dziękuję za komentarz i uwagi. Mam materiał do przemyśleń. Pozdrawiam!

Pewne wskazówki co do przyczyn zawiści Amira można już odnaleźć w zagadce sfinksa. Zgadzam się natomiast ze stwierdzeniem, że ten wątek jest mało rozwinięty w opowiadaniu. Teraz już tego nie zmienię, ale w kolejnych tekstach będę miał takie rzeczy na uwadze. 

Regulatorzy, dziękuję za komentarz i uwagi do tekstu. 

Jeżeli chodzi o motyw zemsty o Narinsinie to zarysowałem go tylko delikatnie. Nie chciałem tego wątku rozwijać, nie był on najistotniejszy w opowiadaniu:

– Dostojny mistrzu Salwadorze… Gratuluję domyślności. I tupetu. Tak, pragnę wejść do Perge, aby się zemścić na Narinsinie… i na tobie. To ty podarowałeś mu twierdzę, upokarzając mnie przy tym. A teraz bawisz się w te swoje gierki. Twierdzisz, jakobyś chciał mi pomóc w walce ze swoim faworytem. Doprawdy, paradne.

A dlaczego Amir spłonął? Podam dwa fragmenty, które prowadzą do odpowiedzi. Ponadto, przemyślałem sprawę i postanowiłem dodać jedno zdanie do opowiadania, zaznaczam je pogrubieniem:

Natrętne myśli przerwały emocjonalną tamę spokoju, uwalniając falę gniewu, która zalała serce bojowego maga. Amir wziął większy zamach niż zazwyczaj i uderzył szablą z ramienia, mocno, ze złością.

A potem:

– Ech, znowu włożyłem w to zbyt wiele mocy. Z ognistym tornadem też mi nie wyszło – stwierdził dżinn. – Może następnym razem spróbuję z żywiołem wody?

– Miałeś do wyboru dwie drogi, Miszaelu… – zaczął Salwador. – Mogłeś wprowadzić Amira ukrytym przejściem albo po prostu odmienić jego wygląd, aby mógł niepostrzeżenie wślizgnąć się za mury. Ty jednak wybrałeś drugą ścieżkę. Obdarowałeś go mocą, nad którą nie był w stanie zapanować.

Rozumiem, że nie wszystkich czytelników może to satysfakcjonować, przyjmuję z pokorą każdą uwagę. :)

BasementKey, bardzo dziękuję za komentarz, uwagi, no i za nominację do biblioteki. :) Wprowadziłem już poprawki zgodnie z Twoimi sugestiami. 

Jaki błąd popełnił Amir? On tylko częściowo ponosi winę. Większość zawalił dżinn, który przegiął z siłą zaklęcia. Natomiast mag bitewny zbyt łatwo mu zaufał. Być może powinien wybrać inną drogę.

Początek opowiadania skojarzył mi się z “Artemisem Fowlem”. Betty przypominała mi trochę Holy Niedużą. Uwielbiam ten cykl, więc od początku byłem nastawiony pozytywnie. Nie zawiodłem się, bardzo przyjemnie się czytałem. Duży plus również za zakończenie. Może trochę urwane, ale otwarte zakończenie akurat pasuje do tego opowiadania.

GhostWriterze, napisałeś ten tekst trzy lata temu, więc może czas na ciąg dalszy opowieści. Jestem ciekaw, jak ta rozmowa aniołów wyglądałaby dzisiaj. Poza tym temat aniołów, choć popularny, to jednak pozostaje cały czas nie w pełni odkryty, niewyczerpany. Następnym razem warto też napisać coś dłuższego. Serdecznie Cię do tego zachęcam! :)

 

 

 

Dziękuję bardzo za komentarz. Cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu. Dzięki też za pokazanie błędu. Zabawna literówka. ;)

Bardzo wciągająca gawęda. Przez większość opowiadania miałem wrażenie, jakbym siedział tam, w gospodzie i wsłuchiwał się w historię snutą przez starego Jana. Bardzo podobały mi się również opisy świata, który stanowi tło tej gawędy. 

Finkla, dziękuję bardzo za komentarz i miłe słowa. Cieszy mnie, że odkryłaś w niej coś ciekawego, co nie zostało jeszcze zauważone. Pozdrawiam!

 

mr.maras, serdecznie dziękuję za tak obszerną recenzję. :)

Bardzo lubię takich autorów jak Abercrombie i Sanderson, a jeżeli chodzi o bardziej krwistą fantasy, to również cenię np. Grzędowicza czy Sapkowskiego.

“Ten, który pokona zło” może faktycznie przywodzi na myśl stare dzieje fantasy, ale sądzę, że czasem warto jest spojrzeć w przeszłość, choćby tylko na jedno opowiadanie.

Oczywiście stać mnie na inne historie, takie z charakterem, z pazurem, z większą dawką adrenaliny. Mam nadzieję, że już niedługo to udowodnię. 

 

Dziękuję za komentarz i krytykę. Usterki zostały poprawione. :)

Opowiadanie miało być z założenia krótkie. Starałem się zachować wszystkie najważniejsze elementy. Zbyt łatwo poszło Amosowi? Cóż, będę miał to na względzie przy konstrukcji kolejnych opowiadań.

Dziękuję bardzo za komentarz i uwagi. W następnym opowiadaniu postaram się skracać opisy. :) Zapewne można napisać nieprzewidywalną przypowieść, choć nie jest to łatwe.

Świetny pomysł i ogromna dawka humoru! Bardzo podobały mi się nazwy Knurków, ale najbardziej “Knur Artur”. Zakończenie natomiast zachęca do refleksji. 

Dziękuję za komentarz i opinię. 

Jeżeli chodzi o rozwlekłość opisów, to faktycznie mogę to zmienić, nie ma problemu.

Co do fabuły – główny bohater z założenia miał być przepotężny, jego siła miała być niemal nieograniczona. A jedyną osobą zdolną go powstrzymać miał być… on sam. :) Pewne nierealne zdarzenia (np. przebicie zbroi przez strzałę, swobodne przejście Amosa do pałacu) są ważne dla fabuły, specjalnie to tak przedstawiłem. Taka była koncepcja, może się podobać lub nie, ale to był celowy zabieg z mojej strony. 

Kiedyś napisałem tekst “Sztuka Wojny”, tam z kolei skupiłem się na realiach pola bitwy, magii jest tam niewiele. Tutaj, wprost przeciwnie, w tym opowiadaniu położyłem akcent na co innego.

 

Motyw mistrza i ucznia jest popularny, ale ja i tak z przyjemnością czytam kolejne opowiadanie tego typu. Historia ciekawa, tekst płynny, choć przydałoby się go rozbić na więcej akapitów. Miło jest przeczytać opowiadanie z morałem. Duży plus stanowi to, że każdy może utożsamić się z głównym bohaterem ( W każdym razie ja na pewno). Dzięki za polecenie tekstu!

Dziękuję za komentarz i konstruktywną krytykę. Po niedzieli na pewno przeczytam opowiadanie “Mówiące Góry”. jestem bardzo ciekaw Twojej koncepcji GhostWriter.

 

Nevaz, dziękuję za link. Bardzo się przyda. 

Nie wiedziałem, że imię Demetrius pojawia się w Biblii. 

Lubię imiona semickie. W Biblii jest mnóstwo imion, nazw miejscowości, rzek, krain. Na pewno stanowi ona dla mnie cenną bazę źródłową. Nie ma jednak analogii między postaciami biblijnymi, a bohaterami z moich opowiadań. Samuel z Wszystko od nowa nie jest podobny do Samuela, który namaścił dwóch królów Izraela.

Diabeł tkwi w szczegółach, faktycznie tytuł mógłbym dać inny. Bardzo lubię motyw pętli czasowej, więc nie mogłem się oprzeć, aby nie napisać o tym jednego krótkiego opowiadania. Kolejny raz już czegoś takiego nie zrobię, motyw jest dobry tylko na jeden tekst. 

Co do karczmy – wygodnie mi było akurat w tym opowiadaniu zacząć od gospody. Myślę, że pomysł też na jedno opowiadanie. 

Dziękuję za uwagi. ANDO zapraszam oczywiście do lektury pozostałych moich opowiadań. :)

Przed napisaniem opowiadania zastanawiałem się, czy umieszczać kobiety w roli żołnierzy/wojowniczek. Zgodnie z realiami epoki powinienem tego nie robić, ale faktycznie chyba uległem współczesnej tendencji. 

 

Co nas nie zabije, to nas wzmocni – takie mam przemyślenia w związku z recenzją Tarniny. Dużo pracy przede mną. 

Lichtarz brzmi dobrze, ale ja miałem na myśli podstawkę dla kilku świec. W oryginale opis był bardziej rozbudowany, lecz ostatecznie go skróciłem, być może wprowadzając małe zamieszanie.

 

Dziękuję za uwagi i spostrzeżenia. Cały czas pracuję nad warsztatem.

Mam jednak zarzut do komentarza Regulatorów: We wszystkich słownikach wyrazów bliskoznacznych kandelabr jest synonimem świecznika. Oczywiście czuję subtelną różnicę, ale w tym fragmencie użyłem innego wyrazu, aby uniknąć powtórzenia. 

Całość czytało się dość przyjemnie, choć styl pisania masz dość specyficzny. Dużo zaskakujących zwrotów akcji, a także spora dawka humoru. 

Popływali i wyszli na brzeg. Leżeli obok siebie. Przytuliła się do Abrahama. Chciał zaprotestować, ale nie umiał. Uprawiali dziki seks, a on doszedł do wniosku, że nie rozumie tego świata i praw nim rządzących. – Rozbroiła mnie bezceremonialność tego opisu.

Zgadzam się z poprzednimi komentatorami, co do zbytniej mnogości wątków. 

Myślę, że kiedyś przeczytam inne Twoje opowiadanie z tej serii. 

Jestem tutaj nowy, prawdę mówiąc, to nie wiedziałem o tym. 

 

Nowa Fantastyka