Profil użytkownika


komentarze: 351, w dziale opowiadań: 109, opowiadania: 39

Ostatnie sto komentarzy

Adam KB podsumował właściwie. Jednak zwracam uwagę, że melodia zdania wg "właściwego" wzoru jest nieco inna. No i nie opowiadałbym się tak jednoznacznie, że wtrącenie się odnosi do tego, co przed nim. To jest zapis wypowiedzi. A jak spróbujecie powiedzieć na głos "Tam, na górze", zobaczycie, że można zaintonować to tak, że będzie pytaniem, mimo że znaczeniowo go nie zapowiada. Wtrącenie jest zapewne tylko po to, aby wskazać, kto wypowiada słowa. Pewnie byłoby to wyraźne, gdyby autor postu dał wiekszy fragment.

Powiem tak - swego czasu został wydany zbiór opowiadań Lovecrafta pod tytułem "Zew Cthulhu", a niedawno wydawnictwo C&T wznowiło ten zbiór. I to właściwie wszystko, co warto znać (zwłaszcza, że jest tam jeszcze wstęp niejakiego Marka Wydmucha). Generalnie jednak w księgarniach i antykwariatach czy na Allegro dostępne jest wszystko Lovecrafta, włącznie ze wspomnianymi tutaj wydawnictwami ("Przypadek Charlesa Dextera Warda"). Jest jeszcze dość długie "W górach szaleństwa". Podejrzewam, że kłopot z Lovecraftem polega na jego specyficznym stylu, który trudno jest oddać w przekładzie, więc po polsku znika połowa uroku prozy i zostaje fabuła. A ta - co tu kryć - czasem jest aż nadto przewidywalna.

I nie polecam biografi Lovecrafta autorstwa Joshiego. To wielka i przeraźliwie nudna cegła. Życiors "cienia z Providence" nie był aż tak fascynujący, aby pisać bodajże z tysiąc stron. Wystarczy Wydmuch. Jest jeszcze książka gościa, co napisał bodajże "Cząstki elementarne", poświęcona Lovecraftowi, ale - jest równie ciekawa jak mniej więcej "Hypnos".

Zapis jest poprawny, gdyż wtršcenie "spytał" znajduje się w œrodku zdania i w tej sytuacji nie stawia się kropki po "spytał.

Wystarczy zobaczyć, jakby to wyglšdało w innej wersji:

— Tam, na zewnštrz — spytał. — Księżyc poruszał się w górę, w dół czy w poprzek nieba?

Te dwa zdania stajš sie czymœ zupełnie innym niz zdanie pierwsze.

A u Pratchetta nie ma jakiejś solidnej dawki kosmogonii? Nie jestem wielkim fanem, ale tak wspominam, że w tym, co czytałem, zawsze pojawiała się informacja, skąd ten żółw, co nosił świat na plecach...

A ja dzisiaj przejrzałem projekty, jakie mozna sfinansowac na kickstarterze, te, które są obecne na polskich odpowiednikach tego serwisu (choć słowo odpowiednik to spora przesada) i żałuję, że nie mamy dobrze rozwiniętego systemu finansowania mniej lub bardziej odjechanych projektów. Aż sie prosi o stworzenie serwisu i wydawnictwa internetowego, które będzie wybierało na podobnych choćby zasadach jak tutaj autorów, których potem będzie promować na nieco wyższym szczeblu (nadal w sieci) oraz publikować w elektronicznym magazynie. A potem - sprzedawać prawa do wydań książkowych tradycyjnym wydawnictwom. Z tego, co kojarzę, spora część przebojów książkowych narodziła się w sieci. Tylko na takie coś trzeba pieniędzy, które można by częsciowo zebrać w tym systemie.

Inna rzecz, że zarówno Kickstarter, jak i projekty tam umieszczane, posiadają porządne biznesplany i na pewno całkiem niezły marketing, czego o polskich portalach powiedzieć sie nie da.

:) Jasne, że to zawsze zależy od tego, czego się szuka. Ale to nadal groch z kapustą, choć smakuje geekom, kimkolwiek by oni nie byli...

Szczerze mówiąc, April mnie nieco rozwaliła. Sprowadzenie Le Carre do czytadła albo romansidła to niezły ruch.

Jeszcze Irwina Shaw Chleb na wody płynące - tam zdradzają wszyscy wokół - oraz jego opowiadanie Głosy letniego dnia.

Ale co jest czynnikiem nobilitującym - fakt, że tekst jest w papierze (niechby nawet i za darmo), czy honorarium (śladowe, ale choćby i za ebooka)?

To może od razu weź całą literaturę szpiegowską na czele z "Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg" Johna Le Carre z Bilem Haydonem. Jak polecisz tym autorem, to możesz dodać Karlę z "Ludzi Smileya". Pewnie inni spece od szpiegów też mieli takiego zdrajcę, choćby Jason Bourne (firmę zdradził).

Dennis Lehane i "Wypijmy, nim zacznie się wojna" - tam każdy ze złych kogoś zdradza. Ale szpiedzy będą najłatwiejsi.

Jak miło - dawno mnie tu nie było, a postulaty takie same co zawsze. Inna sprawa, że trudno mi podać kwotę, która skłoniłaby mnie do czytania wszystkich pokazujących się tutaj opowiadań na tym zielonym tle. A trzeba by czytać wszystkie, aby coś wybrać.

W ekonomii to się nazywa "nie ma darmowego obiadu". Strony może i są i może wyszkują informacje, ale na ile są one posortowane pod względem jakości, to inna sprawa. Samo google to ponoć program oparty na genialnym algorytmie, ale czasem trzeba przelecieć wiele linków, żeby trafić na coś sensownego.

A ja przyznam mam problem, skąd brać informacje o książkach. W głównych mediach pojawiają sie recenzje pozycji z tzw. mainstreamu, który mnie jakoś odstrasza. Jak widzę kilka pozytywnych opinii, to zazwyczaj pozycji unikam, bo zwykle dobrze pisze się o znajomych albo o tych, co piszą po linii światopoglądowej. A mnie osobiście nie interesuje "literatura", której głównym celem jest zajęcie stanowiska.

Jakoś do tej pory nie znalazłem recenzenta, którego gusta zbliżone są do moich. Bo generalnie na tym to polega - że jak ktoś pisze, że książka jest dobra, to odbiorca recenzji powinien po zakupie książki odczuwać przyjemność z czytania. I - oczywiście - nie mam na myśli sytuacji, kiedy mnie sie podoba, bo innym się podoba i oni mówią, że dobre.

U mnie niestety jest z tym kłopot. W przypadku recenzji filmowych dochodziło już do takich absurdów, że wybierałem filmy źle oceniane przez jedną z gazet. Szansa, że trafię na coś, co mi się spodoba, była większa niż że spodoba mi się to, co zostało pochwalone.

Próbuję powiedzieć, że każdy tytuł jest taką nakładką - tytuł prasowy. Z wielu informacji wybiera te, które jego zdaniem sa najciekawsze, jeszcze je rozbudowuje, i sprzedaje. Wiem, że prawo autorskie nie chroni newsów - ale akurat w tym wywiadzie była mowa o tym, że news znajdzie drogę, a więc, że się przebije - ale sądze, że ludzie jednak wrócą do kupowania takich nakładek, jaką są poszczególne tytuły. Bo teoria, że pojawi sie program, coś na kształt google'a, który będzie sortował pod kątem klienta informacje dostępne w sieci, a te będa za darmo i dobre - nie trzyma się kupy.

"Nikt nie jest właścicielem newsa, jeżeli coś się gdzieś zdarzyło to informacja cyrkuluje i jeżeli jest nośna, sama drogę znajdzie. Natomiast przenoszenie formatu czasopisma do internetu jest tak samo bez sensu, jakbyś chciał sprzedawać w iTunes całe albumy. "

Autor tej wypowiedzi nie do końca wie, o czym mówi. Sprowadzanie "newsa" do "czegoś, co się gdzieś zdarzyło", oznacza, że generalnie informowanie ogranicza do przekazywania wiadomości o tym, że ktoś gdzies kogoś albo gdzieś coś tam. I owszem, takie newsy w sieci znajdą się bez problemu. Pytanie brzmi, co z innymi, ot choćby o tym, że jakiś prezes proteguje kochankę albo że pan minister dał kolegom kontrakt? Kto przepyta pana prezesa i kto zada pytania ministrowi?

Na dodatek wskazuje tutaj iTunes - a przecież, aby kupować te pojedyńcze piosenki, trzeba wiedzieć, że jest iTunes. Że jest takie miejsce w sieci, że można tam kupić piosenki. Kluczowe jest słowo "kupić". Faktycznie media drukowane były takim zbiorem doniesień, a ludzie wiedzieli, że w danym tytule znajdą interesujące ich informacje napisane pod ciekawym dla nich kątem. Sądzę, bez względu na to, co opowiadają tacy jak pan Przasnyski prorocy, że ten układ musi zostać odtworzony. Zwłaszcza, że w tej chwili na popularności zyskują przeróżne aplikacje, które generalnie stanowią nakładki na sieć, które pozwalają na wyrywkowe z niej korzystanie.

Co do wyboru - to wydaje mi się, że część selekcji została dokonana. W końcu brązowe piórka są przyznawane, choć - jak zauważyłem - niektóre z nich budzą kontrowersje. Więc poza tymi kontrowersyjnymi - można wziąc pod uwagę tych brązowych z np. ostatniego roku czy dwóch. Przy okazji to może poprawić jakoś nadsyłanych materiałów, bo ludzie się bardziej starają, kiedy istnieje szansa jakiegś druku.

PDF-y to jedno, ale ponoc ten system nie zawsze sprawdza sie na czytnikach. Czyli może i coś na czytnik, i coś na kompa, czyli PDF.

Co do kosztów redakcji i korekty - to jakie są to koszty? Może ktoś, np. jakiś redaktor, mógłby podać szacunkowe koszty. W sumie parę złotych mógłbym dorzucić społecznie. A może jednak NF ma tu jakieś zasoby do wykorzystania (w wydawnictwie, zwykle, są redaktorzy i korektorzy, a jeśli są na umowach o pracę, mogą po prostu wykonac dodatkową robotę).

@ baazyl - jednym ze skutków napływu inwestycji do jednego kraju jest wzmocnienie jego waluty. Więc owszem, gdyby było tak jak mówisz, cena dolara rosłaby, więc koszty akwizycji byłyby niskie. Jednak cena dolara spada, jak sam to zaznaczyłes. Np. w stosunku do euro, ale także juana. A więc ceny akwizycji rosną.
@ Gedeon - z ekonomistami jest trochę tak, jak z wodzami. Ich dokonania widać po fakcie. Jeszcze nie tak dawno Greenspan był bogiem ekonomii, a teraz uznawany jest za jednego z twórców banki spekulacyjnej na rynku nieruchomości, która była bezpośrednią przyczyną kryzysu. Obecnie Ben Bernanke ratuje amerykańską gospodarkę, gasząc tamtejszy pożar przy pomocy polewania benzyną innych części świata. Za chwilę będzie powtórka z kryzysu, bo ceny surowców nie mogą iść w nieskończoność  w górę, a coraz więcej pieniędzy (tanich) idzie właśnie na surowce. Dokonania obecnej RPP będzie widać po czasie. Jednak warto pamiętać, co ci panowie robili wcześniej - niejaki Andrzej Bratkowski do spółki z obecnym ministrem finansów proponował jednostronne wprowadzenie euro. To, jakie to ma skutki, widac na Łotwie i na Litwie. Jan Winiecki był głownym ekonomistą WestLB Polska (obecnie bank został przejęty przez IDMSA, nie radził sobie najlepiej).
O kilku innych osobach można powiedziec, że to naukowcy, o Rzońcy - w najlepszym razie młody i być może zdolny. Do tego jeszcze troche polityków. Nie jestem pewien, czy naprawdę naszą gospodarka kierują najlepsi ekonomiści.

@ Snow Chyba to nie jest tak, że nie dałoby się wrócić do parytetu złota, ale byłoby to trudne. Szczerze mówiąc, musiałbym sobie przypomnieć, jakie były powody rezygnacji ze standardu złota.

@Rigante Złoto od PNB różni się tym, że złoto jest, a PNB nie ma. Jasne, niby ktoś coś tam produkuje, ale ile tego jest dokładnie - o tym decyduje statystyka. Z tego, co pamiętam, to spora część naszego PKB to są szacunki szarej strefy, a teraz ma być jeszcze wliczana podobno praca niewyceniana, czyli np. opieka matki nad dziećmi. Innymi słowy - to jest wielki pic. No i złoto jest trudniejsze do zniszczenia niż tv, zboże czy tez gabinet fryzjera lub sam fryzjer.

@ baazyl Nadal się nie dowiedziałem, czy mogę wziąć kredyt w tych nowych monetach? I jak ja wezmę kredyt, to komu się je odbierze (liczba monet jest stała ponoć)?

Teoria, że dzięki emisji dolara Amerykanie mają w bród pieniędzy i mogą kupować wszystko po niskich cenach, nie trzyma się kupy. Masz oczywiście rację - dzięki temu, że dolar jest walutą światową, Amerykanom łatwiej i taniej jest finansować deficyt budżetowy, ale jednocześnie napływ inwestycji do USA powoduje, że amerykańskie towary stają się relatywnie drogie. Może i Amerykanie będa kupować towary amerykańskie, ale z eksportem jest gorzej. Sposobem na to jest przeniesienie produkcji do tańszych krajów (Amerykanie biorą więc kasę za know-how), ale kłopot polega na tym, że te tańsze kraje po pewnym czasie przestają być tańsze (gdyby Chińczycy przestali sztucznie zaniżać kurs juana, toby już nie byli tacy tani) i wtedy ten numer przestaje działać (tak sie składa, że z tym własnie mamy do czynienia).

Jasne, ale przykład wpływu deflacji na gospodarkę to Japonia w latach 90-tych. Poza tym - mówimy o jednej walucie dla wszystkich, a to z kolei przykład XIX wieku, kiedy faktyczną walutę stanowiło złoto. To trochę inna sprawa.

A moja zaczęła się od Krasnoludków i sierotki Marysi Konopnickiej. Do tej pory pamiętam, że nudne, ale zmogłem, a że zmogłem to w zerówce, to w I klasie miałem dostęp do większej liczby książek. Jedną z takich, którą przeczytałem wiele razy, był "Mansur i Kasym" Fiodorowa, rzecz o przygodach dwóch młodzieńców na średniowiecznym Wschodzie, Samarkanda, Buchara, te rzeczy. Chyba za jednym zamachem polubiłem wtedy i literaturę, i historię.

Ciekawe. A co będzie, jak będę chciał sobie wziąć kredyt? Bo banki centralne przejęły prawo do emisji pieniadza od władców państw, żeby ci nie deprecjonowali waluty wedle własnego widzimisię. Ale banki jako takie powstały dla łatwego przesyłu środków (co w sieci odpada) oraz dla pożyczek właśnie.

Poza tym, z tego, co pamiętam, deflacja w gospodarce nie jest fajna. Bo po co mam kupować coś teraz za 200 zł, skoro za tydzień będzie to warte 150 zł? Brak możliwości sterowania podażą pieniądza powodował cykliczne kryzysy i nmocno spowalniał rozwój gospodarki - wprawdzie w XIX wieku gospodarka rozwijała się stale, ale wolno, znacznie wolniej niż w XX wieku.

Marsylka, nie rozumiem - piersi zawsze są w skórze, która z wiekiem robi się mniej obcisła...

Co do tego, czy mi zależy, czy nie - pogadamy kiedy indziej, ale bez wątpienia tej ilustracji cycki by dobrze zrobiły, choć by nie pomogły :D

Marsylka, zgadzam się, tandeta - jak cycki, to powinny być całe :D

Powiem tak - wielkie dzięki za to, co bohater zrobił na początku z Teletubisiami. Musiałem oglądać tę bajkę z córką i serdecznie je znienawidziłem.
Ale co u licha stało sie z zakończeniem?

P.S. I jeszcze Krzesło diabła - nie lubię tego typu filmów, ten wyszedł w serii Masakra, co odzwierciedla częściowo, co się dzieje w filmie - ale ten jest naprawdę inteligentny.

Ajwenhoł - być może Tobie o to chodzi, choć mnie się wydaje, że widziałem inny film w zbliżonej konwencji
http://www.film.org.pl/prace/karel_zeman.html

To może trochę staroci.

Armia Boga - dla mnie genialny film, jeden z tych, które mi zapadły w pamięć (oczywiście, mówimy o 1 części)

Hardware - kiedyś zrobił na mnie wielkie wrażenie, choć od dawna go nie oglądałem

Medium - najlepszy polski film grozy, świetni aktorzy, rewelacyjny klimat

Egzorcyzmy Emily Rose - wyjątkowo poruszający film, choć trudno go gdzieś zakwalifikować

Millennium - serial Chrisa Cartera, gdzie przewijają się psychopaci, anioły i demony; "Moce, Królewstwa, Trony i Panowania" to mój ulubiony odcinek.

Ajwenhoł - przeczytałem, co napisałeś o Czechach i przypomniało mi się, że dawno, dawno temu, chyba jeszcze za PRL oglądałem czeski film, gdzie pojawiały sie dziwne wynalazki, a wszystko działo się w XIX czy na początku XX w. Ale tytułu nie pomnę, potwierdzam tylko, że było coś takiego

A propos "Gry o tron" - pierwsza część, czyli Gra o tron, podobała mi się bardzo. Druga - ale nazwy juz nie pomnę - takze. Ale trzeciej nie zdzierżyłem. Miałem wrażenie, że facet nie skończył jeszcze wstępu = a napisał chyba ze 4 tys, stron.

Trochę późno, bo dawno nie byłem na stronie - ale zajrzałem na listę nagrodzonych w marcu, zaciekawił mnie tytuł i przeczytałem. Świetne opowiadanie ze znakomitym klimatem i tak fajnie, równolegle poprowadzoną akcją.
Ale - mam nadzieję, że to nie będzie poczytane za straszną ujmę - trochę finał szwankuje. Bo w sumie czemu, ach czemu "chirurg, który w piwnicy dokonuje przeszczepów skóry dziecku"? Żeby morderstwo było dostatecznie krwawe i wstrząsające? Po "Z zimną krwią" chyba nie trzeba szukać wyjaśnień w typie doktora Frankensteina.
Jest na tyle dobrze, że jakoś sie przełyka ten kawałek, ale nieco obniża ogólne, naprawdę dobre wrażenie.

Troche na uboczu - kupiłem sobie książkę, biografię sługi Przedwiecznych. Tysiąc stron - to chyba więcej niż On sam napisał :D
A zabawne jest, że wspomniał o niej Bralczyk. Jakby na wykładach się przyznał, że lubi Sługę, to może miałbym lepszy wynik z egzaminu :D

No cóż, a mnie się podoba. Oczy mnie nie bolą, nie mam po czytaniu powidoków w postaci ciemno- i jasnoszarych pasów. Mam nadzieję, że na tej zmianie nowości się nie skończą. Teraz PM poproszę.

"proza Działoszyńskiego jest eleganckim pastiszem wschodniej literatury mądrościowej"
Drogi Jakubie, widzę, że czytało Ci się ten tekst tak dobrze, że nie doszedłeś do końca. Bo po dyrdymałach Li jest jeszcze porcja dyrdymałów "jak Yun przyjechała do Folski". To niby także jest pastisz wschodniej literatury mądrościowej czy po prostu ktoś się nie zorientował, że toto ma ciąg dalszy? Tak bym właśnie obstawiał, bo tytuł "Rozmowy Li" dotyczy pierwszej części. Chyba, że Li zmienił płeć i imię oraz miejsce zamieszkania. Poza tym - na Yun się to coś nie kończy, bo jest jeszcze brat Teodor i pornograficzny ikonoklazm. Znowu Li zmienił płeć i imię? Oczywiście, Biznacjum można od biedy uznać za wschód - choć gdzie Pekin, a gdzie Konstantynopol - ale literatura mądrościowa?
Bądźmy szczerzy - wychodzi na to, że nawet Rednacz nie wie do końca, jakiego pawia ma na stronach. I pomysł, aby przesunąć dyskusję w kierunku "wszystkim nie dogodzisz" niewiele tu pomógł. Li Pink Pong, szanowny Jakubie, to po prostu ciężki gniot, za który trzeba sie wstydzić. Mam nadzieję, że nie jest to tekst opisywany w omawianym gdzie indziej wstępniaku.

Bohaterką będzie młoda dziennikarka ze skłonnością do ciekawych eksperytmentów erotycznych :D O sorry, to nie ten tekst. Tu będzie młoda policjantka ze skłonnością...

Rinos - koleżanka Bellatrix się nie obruszyła, czym zasłużyła sobie na mój wielki szacunek. Drugi post dotyczył już inspiracji wziętych z życia - co tylko zwiększa mój szacunek do niej. Więc o co Tobie chodzi? Dziewczyna pokazała, że ma o wiele wiecej klasy niż ja, gdy pani Angouleme ochrzaniła moje opowiadanie, a ja nie powstrzymałem się od odszczekania. Teraz mi wstyd, bo zachowałem się gówniarsko - i to podwójnie, bo powyżej mam biało na zielonym, że krytykę można znosić na spokojnie.

Psycho - poważnie, odpuść, bo potem i Tobie będzie wstyd.

Volthar, a jak zmieniasz tlo? Przy każdym razie klikajac podgląd wydruku? :D

@ Bella - i chyba z wydarzeń bodajże w Łodzi oraz na jakieś wsi (dziecko w beczce).
Przyznaję, że dla mnie o wiele mniej przerażająca jest zjawa, która się mści, od ducha dziecka, który po prostu tam jest, obok. Bezradne i za życia, i po śmierci. A jednocześnie tak chciwe choć tego cienia życia, które toczy się obok.

:) Elleth - obawiam się, że wyobraziłas sobie coś innego niż bym chciał napisac. Nie chodzi o bohatera :D

Chodzi Ci o coś takiego: http://www.fantastyka.pl/10,1152.html

Zico - o czcionce i tle strony pisałem chyba z pół  roku temu. O pm - też mniej wiecej wtedy. Oczywiscie, mogę wysłac petycję do prezydenta, ale nie wiem, czy on da radę przekonać zapracowanego webmastera, że ciemna zieleń i mała czcionka do siebie nie pasują. Jeżeli znasz jeszcze inne pokojowe działania na polepszenie jakości pisma i strony, daj znać - chętnie z nich skorzystam.

Dreammy - ja przyznałem bez bicia. Wylałem frustrację. Masz całkowitą rację co do wszystkiego - łącznie z tym, że gdyby coś mojego sie pojawiło w NF, opinie byłyby różne (na szczęście oceny nie są az tak skrajne).
Ale piszesz ciekawą rzecz - że ludzie, któzy tu dostali piórko, czyli zostali uznani za obiecucjących, idą potem gdzie indziej. Albo - co jest równie częste - są "gdzie indziej" już od dawna. Czyli wychodzi na to, że to, co dla NF jest za słabe - choć w sumie niezłe, skoro doceniają to przyznajacy piórka - u innych dostaje duże lepsze noty. Można twierdzić, że NF trzyma bardzo, bardzo wysoki poziom. A można twierdzić, że publikują ci, co mają dojscie do MP. I ja tak twierdzę - to ten "spisek".

Kurcze, ciekawe to forum psychiatryczne - praktycznie zero odpowiedzi. Widać każdego interesują tylko własne problemy.
Elleth - miałem cichą nadzieję, że psychiatrzy są... hmm... inni od normalnych lekarzy...

:) eh, Zico, znakomita zagrywka retoryczna. Jasne, ja na przykład wykorzystałem do wylania frustracji, wcale sie nie wstydzę. Frustruje mnie, że po lekturze kilku linijek tekstu na tym forum bolą mnie oczy. Frustruje mnie, że nie mogę wysłać pm do ludzi stąd, żeby zapytac o coś, tylko musze podawać maila na forum ogólnym, żeby róznego rodzaju maszynki internetowe wyczaiło mój adres i zaczęło mnie zalewać spamem. Frustruje mnie, że jak czasem kupię Fantastykę, to czytam gnioty, od których bolą mnie zęby - moim ulubionym przykładem jest fragment powieści Twardocha "Wieczny Grunwald", gdzie żołnierze pili z cycka Ojczyzny. Frustruje mnie, że ten gniot został wydany za moje pieniądze przez Narodowe Centrum Kultury, które - zaskakujące, no nie - wydało także powieść MP "Burza". Frustruje mnie, że najwyraźniej Jakub - którego jakoś lubię - nie jest w stanie wymóc na MP, aby wziął pod uwagę dobrych autorów stąd (ponieważ nie dałem nic od wielu miesięcy, to się nie kwalifikuje do tego grona), ale jest wprost przeciwnie - to MP zmusza Jakuba do przerabiania fajnych i fajniejszych kawałków, które odkryje na swojej skrzynce.
I frustruje mnie jeszcze jedna rzecz - mianowicie próba odpowiedzi na następujące pytanie: skoro tylu ludzi sie pojawia tutaj, tyle osób wrzuca tu swoje opowiadania, to kto wysyła je MP na skrzynkę? Czy Wy robicie to jednocześnie (był taki przypadek, kiedy opko pojawiło się i tu, i trafiło do MP, o czym pisane było gdzies na forum)? A może są tacy, którzy wysyłają je wyłącznie do MP? Skoro wysyłają, to dlaczego, skoro wydawałoby się, że autorzy dobrych opowiadań stąd - jak zapowiada Jakub - mają szansę na druk? Wiedzą coś więcej? A jeśli wiedzą - skąd?
Tak, te rzeczy mnie frustrują, przyznaję się do tego. Podziwiam tych, którzy sie nie frustrują, bo będą żyli dłużej, będa mieli zdrowszy żołądek itd. Ale - wybacz mi, Zico - ja nie umiem tak. I to pomimo tego, że już od dawna wiem, że stawiane przeze mnie problemy czy pytania obchodzą tylko mnie plus kilku innych sfrustrowanych popapranców.

Przepraszam, ale pozwoliłem sobie pominąć sporą część dyskusji, czyli psychoboy vs reszta świata.
Co do oceny opowiadań - nie czytałem wszystkich, ale zapoznałem sie z "Cień za tobą". Pod wieloma względami jest to kalka kilku japońskich horrorów (czy postać ducha nie przypominała Wam niektórych ujeć np. z Dark Water). Nie zrobiło na mnie specjalnego wrażenia, ale - co tu dużo kryć - każdy zaczyna od zrzynania (wiec droga Autorko, nie denerwuj się). Jedno z pierwszych opowiadań Kinga o Księdze Robaka to po prostu ordynardna kalka Lovecrafta.

I jeszcze jedno.
"Polacy horrorów nie potrafią pisac, ani filmować" Mortycjan, przez jakis czas tak sadziłem, dopóki nie natrafiłęm na opowiadania Grabińskiego. Zdaję sobie sprawę, że jeden wyjątek tylko potwierdza regułę, ale jednak daje nadzieję. Podobnie jak rewelacyjny film "Medium" z udziałem m.in. Szapołowskiej, Zelnika i Kowalskiego. Znowu - jeden wyjątek, ale nadzieja jest.
I rozbawiła mnie troche Twoja lista debestof. Zew cthulhu to pod względem literackim okrutna ramota. Sam lubię Lovecrafta, ale trudno mi sprecyzowac za co (poza Erichem Zannem). Znajomośc z Barkerem zakończyłem na księgach krwi, wiec nie powiem. Opowiadanie Quiters Kinga jest fajne, ale "drogowy wirus zmierza na północ" to wpadka, nie dzieło. Obraz, na którym widac, co się zdarzy? Z takich historii o wiele lepsza jest już "Mezzotina" M.R. Jamesa.

a.k.j. - wiem, naprawdę dziękuję. Ale jest jeden kłopot - pytanie tutaj zostanie odebrane zupełnie inaczej niz na takim forum. Kiedyś rozmwiałem ze znajomym na temat, czy w trakcie gwałtownego hamowania osoba nieprzypięta pasami może uderzyć się o słupek - rozdzielajacy przednia szybe i boczne - na tyle mocno, aby zapaść w śmierć kliniczną. Znajomy popatrzył i spytał "Co ty, chcesz kogoś zamorodować?"

a.k.j. - "nie mają strasznego parcia" - ale jakies mają?

Ranferiel - poważnie tak Ci się wydaje? Widziałaś kogokolwiek, kto pisze i nie chciałby być drukowany? Jasne, porady, wskazówki, itd, są przydatne, ale sedno tkwi w tym, że moze sie uda i tekst trafi do druku. Jeśli ktoś publikuje tu tekst tylko po to, aby został oceniony przez innych, to jest to specyficzny rodzaj masochizmu.
Wodnik - takich proroków było wiecej. O tym, ze redakcja forem przejmuje się niewiele, wskazuje fakt, że do tej pory nie udało się chyba zrealizowac żadnej z sugestii użytkowników, dotyczącej wygladu i użyteczności forum.

a.k.j. - dzieki za podanie linków do forów. Wprawdzie watpie, żeby było tam o reakcji dziecka na wiedzę, że matka zabiła ojca, ale naprawdę dziękuję, bo może coś mi się uda wyłowić. 
Snow - dzięki, że wskazałeś bibliotekę. Dzięki temu będę mógł się rozwijać.
Fasoletti - czy masz na myśli kogoś konkretnego, czy też może chodz Ci o psychoboya? Bo przegladałem temat i znalazłem tylko jeden wielki spór.
Kizia - nie potrzebuję dużo, tylko mniej wiecej. Z powodu braku możliwości wysyłania krótkich wiadomości - czy mogę Cię poprosić o napisanie na 4poczta@wp.pl ?

Korupcję? hmmm

i co - mam Cię za to przepraszać? Juz pomiając, że kluczowe było - że znają się od lat. Ja, jak kogoś znam od dawna, wódkę z nim piję :)

Poza tym - nie rozumiem wywodu. Niby zgadzasz się, że Fantastyka była lepsza. Że redaktor szuka tekstów na siłę. Czyli gust ma kiepski, ale bronisz go, bo uczciwy?

Poza tym - ja, niestety, odnoszę wrażenie. że red MP próbuje na wzór political fiction stworzyć polish fiction. Taki pomysł na życie, w końcu sam Burzę wreszcie napisał. w tym numerze tez chyba jest coś w tym stylu - Gambit Wielopolskiego. A mnie jakoś mało interesują mocarstwowe wizje Polski.

Baranek - wiem, o co chodzi, ale są dwie rzeczy. Jakby redkacja nie roznieciła apetytów, sugerując, że kogoś obchodzą teksty, drukowane na stronie, ludzie nie robiliby sobie niepotrzebnych nadziei. A tak się denerwują. Przecież jasno widać, że całkiem spora część tekstów stąd co najmniej obroniłaby się w druku na łamach Fantastyki. Tymczasem sytuacja, że z jednej strony główny macher od opowiadań polskich nie cierpi forumów i tych wszystkich badziewiarzy z netu, co to talentu nie mają i tylko plują żółcią, a z drugiej twórcy strony udają, że im zależy na twórczości stąd, powoduje niepotrzebną frustracje.

I druga rzecz - dla mnnie Fantastyka to jest coś. Będę naprawdę niedaleki od prawdy, jesli napisze, że na niej uczyłem sie czytać. Przez wiele lat kupowałem ją regularnie, a nawet szukałem numerów archiwalnych. Z tekstami, które robiły na mnie wrażenie, wchłonałem też szacunek dla tytułu. Dlatego rozumiem tych, co plują jadem, mówiać, ze pismo mogłoby być lepsze - zapewne też co miesiac ganiali do kiosku po kolejny numer. Wprawdzie podejrzewam, że to nie tylko wina Parowskiego i innych, że opowiadania podobają mi się średnio, a bardziej skutek tego, że lata płyną i pewne rzeczy już nie wydają sie tak ciekawe czy oryginalne jak kiedyś.

I jak weźmiesz to wszystko i dołożysz ten nieszczęsny wstępniak - obraźliwy nie dla Parowskiego, tylko dla dobrych autorów stąd - zrozumiesz, skad taki negatywny oddźwiek.

Beryl - jasne, nawet jak są źle napisane czy powodem zamieszczenia, jest fakt, że znają sie od lat i wódkę piją? Poza tym- chyba nie ma tu nas aż tyle.

"forum udzielają", miało być

"zabawnym jawi mi się fakt, żę na portalu tak ściśle związanym z pismem, tak wielu jest użytkowników, bardzo aktywnych użytkowników, którzy tego pisma, delikatnie mówiąc, nie lubią. śmiechowe nie?"

Z tego morał, że na portalu powinni być tylko tacy, którym się to pismo podoba. Tacy, co je kochają, wielbią i czule całują okładkę przed zaśnięciem. To dopiero jest zabawne.

A co do wstęniaka - mnie osobiście mało obchodzi, jakie stosunki w redakcji panują, kto tam sie lubi i jakie ma poczucie humoru. Zwróciłem uwagę na coś innego - mianowicie, że o polskich opowiadaniach decyduje pan Parowski. I że nawet gdyby opowiadanie było kiepsko napisane, a on uznał, że się nada, to się tekst podrytchtuje i pójdzie toto do druku. W sytuacji, gdy spora część osób mocno pracuje nad sobą i nad innymi, stara się ulepszać swoje teksty, taka sytuacja - gdy wszystko zależy może od widzimisie, a może od układów towarzyskich - jest dla piszących tutaj frustrująca.

A frustracja - o ile nie trwa długo - nie jest zła. Jest motorem zmian.

Ja na ten przykład, gdy okazało się że nie dostąpię od pana Parowskiego (który skądinąd jest człowiekiem sympatycznym) odpowiedzi choćby w stylu "idź i nie pisz więcej", wysłałem tekst do konkurencji. Potem jeszcze jeden. A teraz zagladam tutaj tylko z powodu sentymentu, jaki mam do "Fantastyki" znanej mi przed lat i z szacunku dla osób, które się na tym forum dzielają.

Fasoletti, chyba Cię rozumiem. Wprawdzie mnie roznosi, gdy w tekście jest cos jeszcze po za mordobiciem, ale ok. Kłopot w tym, że swego czasu i u nas, i na Zachodzie pojawiła się idea, że fantastyka musi coś mówić. Że to nie może być koleś z blasterem, który strzela do obcych, ale musi być coś jeszcze. Od jakosci przekazu większe znaczenie ma myśl, a z nią jest tak, że jedni ją widzą, inni nie. Ja tam dawno nie widziałem, ale cóż...

Belhaj, to nawet zabawne. Dukaj i Huberath, dodajmy jeszcze Sapkowskiego, niech ma. Wychodzi średnio jeden na 10 lat. To bardzo dobry wynik, ale kłopot w tym, że jak reszta to ci średnio zdolni, co ich promuje, to łatwo z czytania pisma zrezygnować. Ale ok - czytajmy, lada moment powinien się trafić nowy super talent :D

No cóż - ze wstępniaka wynika mniej więcej tyle, że o tekstach decyduje MP, a rednacz co najwyżej może popoprawiać. Ciekawe, czy podobnie bedzie przy tym numerze poświeconym autorom ze strony? Okaże sie, że przybedzie brazowych piórek? czy może niektóre nowe opowiadania na stronie okażą sie bezkonkurencyjne - mimo że piórka nie będzie?

ja osobiscie uwazam, że czytanie książek po obejrzeniu filmu mija się z celem. Nie umiem sobie wyobrazić bohatera czy wydarzeń, bo on już jest. W sumie jedna z niewielu książek, którą przeczytałem po filmie, było Lśnienie Kinga. No i film byl lepszy. Ale dla odmiany nigdy nie widziałem Misery (podobno dobry film), ekranizacji najlepszej, wg mnie, ksiązki Kinga. Według mnie bohaterowie wyglądali inaczej :)

"Ale wiesz to, ponieważ?" Rzeczywiście, nie odpisał nic - wiec istnieje ryzyko, że przeczytał i odrzucił.
A co do konkurencji - możesz jeszcze spróbowac via forum.

:) Wprawdzie horror gore w stylu Agathy Christie byłby trudny do realizacji, ale już romans w stylu H.P. Lovecrafta brzmi nieźle (kiedyś czytałem rosyjską powieść SF, inspirowaną Lovecraftem, wiem, że niby bliżej, ale przecież i tak daleko).
A gdzie jest H. James, M.R. James i wszyscy twórcy ghost stories? A gdzie Bradbury? A Harris i jego psychopaci? Horror to na szczęście nie tylko gore i splatterpunk :)

"A tym więcej kasy z reklam, im więcej ludzi pismo kupi" Mortycjan, to niekoniecznie tak działa. Idź do jakiegos sklepu osiedlowego, zobacz, czy nie zalegają tam jakies pisemka gminne czy powiatowe. Są za darmo, nikt nie jest w stanie określić czytelnictwa, a jednak sa wydawane i zyski przynoszą. I proszę mnie nie besztać za równanie Fantastyki z Nowinami z Lisiej Wólki. Sprzedaż jest bowiem kategorią tak szeroką, że nikt w kraju nie jest w stanie powiedzieć, ile danego pisma się sprzedaje. Są rozliczne gratisy, sponsoringi itd.
"To nie jest byle redaktor" Pan Parowski ma sporo zwolenników  sporo przeciwników. Wiem, że prywatnie jest otwarty i sympatyczny, ale co z tego, skoro teksty do gazety wybiera takie sobie. Wiem też, że moich tekstów przeczytać nie raczył, choć zrobiła to konkurencja bez wielkiego bólu i rocznego oczekiwania. Więc odczucia do niego mam abiwalentne.

Brajt - redaktor bierze kasę od wydawcy. Ja nie wiem, skąd ta mania opowiadania, że ktoś tam bierze kasę od czytelników. Do łapy mu dawałeś czy jak?
Dla wydawcy zaś pieniądze od czytelników są ważne, ale ponieważ nie znam bliansu NF, to nie jestem pewien, czy najważniejsze. Zazwyczaj pisma - takie czy inne - reklamą stoją.

Kurcze. Miało być: Które - rzadko niestety czytam, bo czcionka mnie dobija - często są niezłe...

Opowiadania wrzuciłem, bo po pierwsze - nie znam zbyt wielu takich, co to robią, a na dodatek znajomi nie bardzo chcą się bawić w ocenianie. Lepiej dać to obcemu, ten wykaże więcej uczuć, czasem kopnie, czasem zdepcze, czasem pogłaszcze.
Bo po drugie - ta naiwna wizja, że może ktoś to zobaczy, spodoba mu się, weźmie i jeszcze jakiś piniądz da, a potem większy i większy, jest strasznie trudna do zwalczenia. To trochę jak totek - niby człowiek wie, że prawdopodobieństwo nikłe okrutnie, ale jak pomarzy, co by sobie kupił za te 10 mln i jakiego Kozakiewicza przed szefami zrobiłby, to idzie i kupuje.
Bo po trzecie - pisanie jednak jest nieco intymne, trochę wstyd pokazać, co się spłodziło. A tutaj, jak na świńskich czatach, można sie ukryć za nickiem i nie trzeba rumieńcem świecić.
Bo po czwarte - opowiadania, które - rzadko niestety, bo czcionka mnie dobija - często są niezłe, a nie ma to jak zapoznać sie z czymś dobrym.
Bo po piąte - lubię złośliwości Mortycjana.

a.k.j.  Mnie też to spotkało. To sygnał, że na fantastyce nie należy pisać zbyt długich postów. A co do stawiania - nie odmówię nawet ateuszowi :D. I tu nagle widać, że bez względu co nas dzieli, jest coś, co łaczy :)

Mortycjan - to nie było usprawiedliwienie w typie inni mogą, to my też. To najzwyczajniesza w świecie bezradność w odpowiedzi na pytanie skąd sie bierze zło. Więc nie powiem, dlaczego go tyle w świecie chrześcijańskim.
Choć jednocześnie zawsze się zastanawiam, czy naprawdę jest tak, że w świecie chrześcijańskim jest go więcej niż gdzie indziej? Ostatnie wojny pokazały, że trzeba sie wyrzec chrześcijaństwa, aby wspiąć sie na szczyt bestialstwa.

Beryl - masz rację, a ja odszczekuję. Głupim, głupim - wszystkie należące do kanonu są natchnione.

a.k.j. –Widzę, że wolnomyślicielstwo Cię uraziło. Ale zaraz do tego przejdę.

„Mnie te podobieństwa memów religijnych zastanawiają. Nie, żeby przekonały mnie do decyzji o odrzuceniu religii, ale jednak zastanawiają.” Ktoś tu napisał, że podobieństwo mitów o potopie skłania go do przyjęcia tezy, że potop rzeczywiście miał miejsce. Tymczasem podobieństwo mitów dotyczących bogów w różnych kulturach mają być dowodem, że bogów czy Boga nie ma. Przyznasz, że trochę to zaskakujące. I właśnie o takim „wolno myślicielstwie” mówię – ktoś zastanowił się nad jednym, zastanowił się nad drugim – ale już obu rzeczy do kupy nie przemyślał.

„Każdemu człowiekowi należy się szacunek.” Owszem. Przy czym ja nie każę Ci się zgadzać z tymi kobietami, tylko ich wysłuchać. Poza tym – prostym zabiegiem próbujesz mi wmówić jakieś anse, których nie mam. Nie mam nic przeciwko „czarnym”, „wolno myślący ateiści” nie są jako tacy groźni, ale co najwyżej nudni, a co do „pedałów” – ja nawet rozumiem ich postulaty, ale po prostu się z nimi nie zgadzam. Kilku znam, nawet dobrze – i wiem, że oni sami na siebie mówią „pedały”.

„Próba wmieszania się w rządy jakiejkolwiek religii jest wbrew najważniejszemu prawu mojego państwa.” Wydaje mi się, że nie do końca zrozumiałeś konstytucję. Otóż każdy ma prawo dążyć do jej zmiany, o ile robi to metodami pokojowymi. Konstytucja nie jest rzeczą stałą, daną raz na zawsze. To nie Biblia  Wiec gdyby ktoś chciał wprowadzić rządy religijne w kraju – jego prawo. Twoje – głosować na kogoś innego.

„Niech mówią co jest złe - swoim wyznawcom. Nie ludziom, którzy uznają inny system moralny.” To jest własnie to, o czym mówiłem – czyli próba zapędzenia religii do getta, zza którego nie miałaby ona wpływu na bieżącą rzeczywistość polityczną. Otóż masz swoje poglądy, którym dajesz wyraz i w imię których głosujesz. Ale jednocześnie żądasz, aby inni postępowali zupełnie inaczej – albo nie głosowali, albo robili to w jakiś przedziwny sposób, jakby dystansując się do swoich przekonań. Tymczasem wiele osób idzie w ślad za autorytetem – a dla wielu ludzi kimś takim jest proboszcz. Inni kilka razy się zastanowili i ich poglądy wynikają z przemyśleń. Nie możesz odmawiać im prawa do ich wyrażania.

„Sprowadza się do tego, czy uznajesz wszyskie nauki danej religii, czy traktujesz je wybiórczo, jak Ci wygodnie. Sam fakt popełnienia jakiegoś czynu nie jest zaprzeczeniem religii, jeśli wie się, że robi się źle i że to grzech wobec tej religii. A jeśli olewa się jakieś zalecenie, twierdząc, że ono mnie nie dotyczy, to wiesz, ciężko mi uznać taką osobę za wyznawce danej religii” Znowu, wybacz, „wolnomyślicielstwo”. Taka definicja uznaje za wyznawcę religii np. seryjnego mordercę, o ile wie on, że grzech popełnia – a wyrzuca poza jej nawias obżartucha, który dla wygody i smaku nie uznaje „nieumiarkowania w jedzeniu i piciu” za grzech. Średnio dobra ta definicja.

Mortycjan - to nudne wyliczanie wszystkich tych wad. Gdyby było tak, że tylko chrześcjianie czy też katolicy tacy są, a inni tego nie robia, takie zarzuty miałyby większy sens. Ale obaj wiemy, że to, co wyliczyłes, dzieje sie wszędzie.

Chyba, że chcesz zasugerować, że niby wierzycie w Boga, a jesteście tacy sami jak inni. Ano jesteśmy, w końcu zło to najbardziej zglobalizowana idea na świecie.

Wow - ale wielka dyskusja się z tego zrobiła.
Kilka rzeczy - a.k.j. - tak jak napisałem - większość ludzi, którzy atakowali KK (jak sie tu utarło), naprawdę wolno myślała. I pewnie, mógłbym napisac to jakoś uprzejmiej, ale po co?
Podobieństwo Biblii do innych ksiąg - nie wiem, czemu Gilgamesz. A może Ozyrys - w końcu też zmartwychwstał. Odyn został przybity do drzewa, na którym umarł, i też zmartwychstał. Takich tropów jest bez liku. Tylko zapominacie drodzy państwo, że o ile Stary Testament został włączony do nauczania katolickiego, to nie są to księgi natchnione przez Boga. Innymi słowy - wyjaśniaja nauke, ale nimi nie są. Takie są Ewengelie (owszem, tych czterech autorów opowiadań). A co do liczby mnogiej - to jak już ktoś wspomniał - może tak po prostu brzmi lepiej. W niemieckim Sie to forma grzecznościowa, choć dotyczy jednej osoby.
A propos moherów - przyznam sie, że to sformułowanie mocno mnie zadziwia. Połowa jak nie dwie trzecie starszych kobiet w mojej rodzinie nosi takie berety, bo ciepłe są. Z jakiegoś powodu ten nieszczęsny beret stał się synonimem ciemnogrodu i zacofania. Ale niech mi ktoś, kto używa tego sformułowania, powie - czy zdaje sobie sprawę, że w ten sposób obraża swoje babcie, ciotki, a czasem i matkę? Wiele z nich ma naprawdę sporo lat doświadczenia, niejedno widziała i przeżyła. Ja, im jestem starszy, tym bardziej to doceniam.
I przedostatnia rzecz - dążenie do uczynienie religii sprawą prywatną faktycznie ma na celu zamknięcie jej w czymś rodzaju getta, a świat ma się rozwijać na innych zasadach, poza nią. To taki zakaz wstępu - nie można powiedzieć, że coś jest złe, bo zaraz okazuje sie, że zło często wynika ze stanowiska jednej religii (choćby in vitro tu wspomniane czy aborcja), a inne reliegie mają inne podejście.
I jedzcze jedno - a propos stosowania zasad religii. Pytanie o to sprowadza sie mniej wiecej do pytania, czy ja, jako katolik, przypadkiem nie morduję, kradnę, cudzołożę, kłamię, itd itp. To naprawdę "wolnomyślicielskie" pytanie.

Snow - otóż byli tacy, co wraz z partiami likwidowali członków partii - i okazało się, że nie tędy droga. :) A co do tych stokroć mądrzejszych - nie miałem na myśli spłycania Twojej osoby, ale siebie :)

Beryl - po części masz rację, że przeszarżowałem, jako że pisałem to po szklance ;) wina. Być może Marcin Robert miał szlachetne intencje, ale niestety, chce je realizować w dość ordynarny sposób (wykasujmy wszystkie posty...!). Co innego jest nie atakować innych za ich religię czy poglądy polityczne (choć wszystko ma swoje granice, bo w końcu ludzie składający np. ofiary z innych ludzi czy komuniści/naziści na tolerancję nie zasługuję), a czym innym zakazywanie dyskusji na te tematy.
A co do nawracania na siłę masz oczywiście rację - zwykle zaczynają "wolnomyśliciele". Zresztą, rzeczywiście, po argumentach widać, że wolno myślą...

Przyznam się, że zdziwiło mnie, że temat nie został wybuczany. Rozumiem, że pomysłodawca, być może młody, a być może i niemłody, tylko jak ten kamień toczący się, co to mchem nie obrasta, ale też nic mu nie przybywa - w środku i na zewnątrz, sprawy nie przemyślał.
Co do niewypowiadania się o religii - to fatalny pomysł. Nie zauważyłem, żeby ktoś tu kogoś nawracał na siłę, a że są osoby, które bronią swojej postawy - tym lepiej, bo to znaczy, że przemyśleli to do końca i wiedzą, że letnim  być nie można.
Ktoś kiedyś powiedział, że religia - jakakolwiek - stara się wziąć za bary z problemem zła na świecie. To był niezbyt mądry człowiek, bo nie zorientował się, że jeśli coś próbuje brać się za zło, musi jednocześnie zająć się dobrem. I teraz, wyzbywając się możliwości rozmawania o tym, co setki i tysiące mądrych ludzi na ten temat wymyśliło, staczamy się do roli idiotów, którzy nie są w stanie powiedzieć, co boli i dlaczego.
Bo - Marcinie Robercie - tylko ktoś naprawdę niemądry uważa, że religia sprowadza się do tego, że ksiądz na kazaniu itd. Trzeba jednak wiedzieć, że ten ksiądz nie wziął się znikąd, że wcześniej nauczył się rzeczy, które kiedyś wymyślili ludzie po stokroć od nas mądrzejsi. Można tego nie lubić, nie zgadzać sie z tym, ale nie wypada tego nie docenić.
Co do polityki - znowu, tylko ktoś naprawdę młody nie docenia jej roli. Weźże jakąś książkę do historii i przeczytaj, a zobaczysz, że polityka ma duże znaczenie.
Aczkolwiek o w haśle o polityce widzę obecne zacietrzewienie. Tylko że a) jeszcze 5 czy 6 lat temu nie było ani PO, ani PiS, być może za parę lat też ich nie będzie. Trochę dystansu. b)ci, którzy nie chcą mówić o polityce czy też się nią interesować, pozwalają, aby politykę robili za nich inni. Fakt, że zamkniesz oczy, nie sprawi, że świat zniknie.
Cały ten wywód sprowadza się do tego, że w odpowiedzi na apel mówię: hahaha, to już nie ma lepszych powodów do wymiany zdań?

No cóż - fantastyka, a szerzej - litearatura musi się wiązać z poważnym wysiłkiem, to nie może być tak, że człowiek przeczyta i się ucieszy, musi się głowić nad każdym zdaniem. I otake fantastyke MP walczy :)

@KaEL - nie do końca rozumiem to stwierdzenie - jednemu się spodoba, drugiemu nie. Jakbyś nie wiedział, że są rzeczy, które sie podobają większej liczbie osób, a także takie, które budzą niechęć u szerokiego grona ludzi. Nie wprowadzajmy do dyskusji argumentów w typie ja wolę wino, mój kumpel wódkę, nikomu nie dogodzisz. Rolą redaktora jest tak dobierać teksty, aby były dobre i podobały się szerokiemu spektrum czytelników.

@Kael - jasne, że SFFiH publikuje - z reguły - polskich autorów. Takie jest założenie pisma. Jasne, że NF daje też autorów zagranicznych. I doskonale Cię rozumiem - jeśli kiepski tekst polski jest ratowany przez dobry zagraniczny, człowiek nie ma poczucia źle wydanych pieniędzy.
Tyle, że ja mam taką dziwną konstrukcję, że od znanych nazwisk wolę dobre teksty. Podam przykład, który wielu wyda sie obrazoburczy - ale kiedyś czytałem wspaniałe opowiadanie Dawida Brina Thor spotyka Kapitana Amerykę. Genialne, wspaniałe, super. Potem w ręce wpadł mi Pierścień tego autora - i nie zdzierżyłęm, choć to podobno klasyka SF.
Jednak ostatnio po nabyciu SF nie miałem niestety wrażenia, że coś ratuje coś. Owszem, lepsze teksty były w zagranicznej części. Ale lepsze od tych z polskiej części, a nie dobre.
I jeszcze jedno "polska na "NF" jest jaka jest". To są Twoje słowa. Wiec jeśli jest taka jaka jest - a o gustach sie dyskutuje, jesli te gusty się potem narzuca większej grupie - to moze lepiej byłoby, gdyby jej nie było? Bo ostatnie zetknięcia z działem proza polska w NF nie zostawiły we mnie pozytywnego wspomnienia.

P.S. Jeszcze Czerwony Smok - Thomasa Harrisa - jedyny thriller, w którym występuje prawdziwe zło

Mniej wiecej chronologicznie
Mansur i Kasym - moja ulubiona książka z okresu, gdy moje lata liczyło sie pojedyńczymi cyframi
Niezwyciężony - moje best of Lema
Władca Pierścieni - przez wiele lat
HP Lovecraft - Zew Cthulhu - to zbiór opowiadań, ale bez tego nie kochałbym horroru
FS Fitzgerald - Wielki Gatsby
Chandler - wszystko, przede wszystkim Długie pożegnanie
Irwin Shaw - Chleb na wody płynące, jedyna książka, którą przeczytałem raz, a jestem w stanie nadal dokładnie streścić
MR James - Z pamiętnika starego antykwariusza - nie trzeba krwi, żeby straszyć
Grabiński - Dzieła zebrane, głównie opowiadania - jak można zapomnieć takiego mistrza?
James Joyce - Dublińczycy i Portret artysty w czasach młodości
Ray Bradbury - Październikowa kraina i Jakiś potwór tu nadchodzi - to niesprawiedliwe, że jeden facet ma taki talent
Opowiadania Sapkowskiego

I jeszcze jedno - będę szalenie zaskoczony, jeśli jakiś komiks z tej strony ukaże się w druku. Wydaje mi się bowiem, że niewiele komiksów spełnia wymagania redakcji pod względem jakości scenarzystów ;)

@baazyl - oczywiście, masz całkowitą rację. Tylko niech mi ktoś powie - ile tych talentów zostało już wyłowionych. Ja do tej pory rozpoznałem dwie osoby, które umiesciły tekst w gazecie (jedna przypadkiem, bo tekst poszedł i na net, i do red. PArowskiego). Na dodatek - w przypadku jednej osoby tekst z NF był gorszy od tego z portalu. I to w sytuacji, gdy w piśmie ukazują się rzeczy, od których szczęka się urywa przy ziewaniu.
Gdyby redakcja rzeczywiscie chciała wyławiać talenty, byłoby ich wiecej na łamach - bo to dobre jest m.in. marketingowo. Mnie osobiście wydaje się, że portal powstał z nadzieją, że ci, którzy się tu pojawiaja, zaczną też kupować pismo. Reszta - to mało znacząca otoczka.

były próby - horror się jakoś nie przyjął :(

Gratuluję wszystkim. Nie przeczytałem wszystkich opowiadań, ale niektóre, jednak i tak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że redakcja zrobiłaby lepiej, wysyłając książki ludziom, których obecnie drukuje, a brązowych wkładając do pisma. Tak fajnego opowiadania jak Ambasador na łamach NF nie było już dawno.

Znowu temat o fantasy? Wydaje sie, że to jedyna część fantastyki, która porusza czytelników. A szkoda...

A propos okładki - to akurat broniłbym NF. Obie redakcje czasem dają jakieś koszmarki, aby zareklamować/wypromować własne książki (SF należy do Fabryki Słów, NF uruchomiło własną serię).

Dla mnie jednak liczy się środek. A w tym przypadku NF przegrywa z SF.

Mortycjan - nieprawdą jest, że SF nie płaci za pierwsze opowiadanie. Płaci, jak najbardziej.
Nieprawdą jest też, że najpierw podpisuje się umowę, potem jest przelew, a potem druk. W większości wydawnictw prasowych umowę podpisuje się po fakcie - czyli po druku. Generalnie chyba rzadkościa jest, że dostaje sie tekst i się go drukuje - wcześniej jest informacja, że tekst sie kwalifikuje, korekta autorska itd. Innymi słowy - autor kilka razy musi dać wyraz temu, że chce tekst opublikować.

w baskerville - owszem, znam formę felietonu. Znam ją całkiem nieźle. I zapewniam Cię, że istnieje spora różnica pomiędzy tym, gdy felietonista wyśmiewa polityków, sportowców czy kogo tam ma ochotę, bo na ich poczynania nie ma wpływu, a tym, kiedy autor wyśmiewa ludzi, którzy się do niego garną, od niego zależą. Redaktor naczelny pisma drukującego opowiadania wyśmiewa się z autorów tychże opowiadań - a wszak między niepublikowanym grafomanem a niepublikowanym geniuszem z obiektywnego punktu widzenia różnicy nie ma żadnej.
Wiem, że felietonista może wiele - ale też wiem, że są różnice między tym, co można, a tym, co wypada.

Widzę, że dostało się redaktorowi MP. Przyznam się, że mnie troche dziwi jego postawa - wielki redaktor, który flekuje nędznych grafomanów. To takie płytkie - każdy ma kompleksy i jakoś je leczy, ale żeby od razu tłuc słabszych... Poza tym - kiedyś, kiedy jeszcze zbierałem wszystkie Fantastyki, czytałem je dla opowiadań zagranicznych. Z polskimi bywało różnie, ale raczej poziomo niż pionowo.

Mnie sie podobało. Choć zgadzam sie z przedmówcami - zakończenie szwankuje. Wydaje mi się, że bardzo chciałaś zakończyć ten tekst tak, żeby było jasne, że to koniec. Punkt 8 jest na siłę (już sam fakt, że narratorka, która poszła pracować do "szkoły, zespołu szkół" szuka w tłumie uczniów opisywanej postaci jest nieco dziwny, bo spodziewa sie, że co - nauczycielem został? wpadł przypadkiem). Moim zdaniem, to drugie, niepotrzebne zakończenie, bo pierwsze - i lepsze - jest w nr 7.

Nowa Fantastyka