Profil użytkownika

Z powodu notorycznego braku czasu NIE PRZYJMUJĘ DO ODWOŁANIA NOWYCH ZAPROSZEŃ DO BETOWANIA.


komentarze: 1765, w dziale opowiadań: 1250, opowiadania: 613

Ostatnie sto komentarzy

Hahah, oj, tak, Psychorybie, właśnie tak było, jestem naocznym świadkiem :D

 

Tym razem na łódzkim spotkaniu było trochę spokojniej niż poprzednio, może dlatego, że musiałam wcześniej się zmyć, muahaha :D

Ja też bardzo Wam dziękuję za spotkanie :) Wspaniale było zobaczyć pierwszy raz na żywo ludków, z którymi na portalu znam się od lat, jak również tych, których już znam, ale dawno się nie widzieliśmy, ale też poznać całkiem nowych “świeżaczków” (dla mnie, dinozaura :P). 

Żałuję, że nie mogłam zostać dłużej, ale chory zwierz wzywał.

Mam nadzieję, że następnym razem uda nam się spotkać w co najmniej tak licznym gronie jak teraz :)

 

Ja będę w sobotę na Kapitularzu i oczywiście na spotkanie też chętnie przyjdę :) Sądzę, że 18:00 to godzinka w sam raz, a pewnie trochę posiedzimy, więc może nawet ci najpóźniejszy prelegenci będą mogli się pojawić nawet po prelekcji :) 

Ooo, no proszę, jaki zacny szorcik :)

 

Bardzo fajna puenta, chociaż ja bym chyba wolała, żeby jednak za sterami siedział zwykły człowiek, byłoby (paradoksalnie) bardziej przerażająco. Tylko pewnie wtedy byś usłyszał zarzut, że za mało fantastyki, także tego…

 

Dodatkowy plus za tytuł opowiadania, który to tytuł sama niegdyś wykorzystałam :D (i nawet jest na stronie, ale bardzo sprytnie ukryty, HA!).

 

Dobra robota :)

 

Mane – zatem odkurzaj jak najczęściej :D (u mnie to już tylko opka do odkurzenia, żadnych nowości, bo zjada je na bieżąco proza życia :P).

 

Koalo – bardzo dziękuję za słowa uznania :)

Ojej, bardzo dziękuję :)

Jak Ci się udało tutaj dotrzeć :D? Po takim czasie od publikacji? Szacun i dodatkowe podziękowanie za odkurzenie tekstu!

Gratulacje, Basiu :) Ja z utęsknieniem czekam na wersję papierową. Książkę oczywiście polecam wszystkim, praca przy niej była czystą przyjemnością!

Niestety proza życia mnie pokonała. Mimo przypomnienia krara (dziękuję heart) nie udało mi się. W dodatku ponieważ ostatnio namnożyło się przeróżnych spraw w moim życiu, to jestem zmuszona ponownie zawiesić dyżurowanie (mam nadzieję, że w okresie okołowakacyjnym uda mi się “ogarnąć” i powrócić do portalowej tablicy). 

W takiej formie, w jakiej (nie)wyrabiam dyżury teraz, nie ma to sensu, bo działam “byle na styk, byle do 50%”, w dodatku na ostatnią chwilę. Ech. Przykro mi, ale i Herkules d…, gdy kamieni kupa ;)

No cóż – wrócę, gdy tylko będę mogła :)

GreasySmooth – sympatyczny, zgrabnie napisany szorcik. Ale zgadzam się, że czegoś tu na końcu zabrakło. Jakiegoś łupsnięcia, jakiejś puenty. Ponieważ rycerze są w tym przypadku trochę “tłem” całej hostorii, to byłabym za tym, żeby albo to smok coś zrobił, albo konie. 

Smok mógłby na przykład przyłączyć się do dissów i podpowiadać jakieś ciekawe obelgi, chociaż w sumie jest kulturalny, to odpada.

Pomysł z herbatką wydaje się niezły, ale to też nie jest strzał w dziesiątkę. Już lepszy uzupełniony o pomysł Radka ;)

 

Podobało mi się, chociaż nie wywołało efektu “wow”. 

 

Napisane sprawnie.

Informuję, że w tym miesiącu nieco się spóźniłam (krar – dzięki za przypomnienie), ale ostatnio miałam małe zawirowania zdrowotne i nieco zwariowany okres. Nadrobiłam dzisiaj (wczoraj, jeśli spojrzeć na datę). Jeśli zostanie mi wybaczone, to będę działać dalej, jeśli nie, to chyba mam karnego jeżyka, o ile się nie mylę, i mogę wrócić za jakiś czas dopiero.

JPolsky – Sagitt chyba siedzi w mojej głowie, bo napisał dokładnie to, co ja bym napisała, gdybym dotarła tu przed nim :D 

Wiem, że Jonny nie jest bohaterem, którego czytelnik miałby jakoś szczególnie polubić, ale, prawdopodobnie przez sposób narracji, jego losy tak naprawdę były mi obojętne. A na tym nieco traci moralizatorski ton historii, bo gdybym na pewnym etapie zaczęła mu chociażby współczuć, to “zagrałoby” to lepiej.

 

Napisane sprawnie, chociaż w niektórych miejscach przecinki są nie tam, gdzie być powinny (a w innych miejscach ich brakuje :P).

Greasy – ciekawa, zabawna historia. Początkowo bałam się trochę, że będzie się wolno rozkręcać, ale już po chwili wiedziałam, że pójdziesz jak burza i zabierzesz mnie ze sobą :D I ta scenka na pogrzebie – taka prawdziwa :D

– Miło mi, docent Uktuglan, a to Robert. A za jakie czary wsadzili, jeśli można spytać? – Docent był nieco skrępowany obecnością kobiety.

– A, takie… Uroki, zioła, maści… – powiedziała niepewnie. Była nieco skrępowana obecnością maga z uczelni.

Piękne :) heart

 

Stworzyłeś fajnych bohaterów, w dodatku w opowiadaniu jest mnóstwo humoru, który bardzo lubię, bo przywodzi mi na myśl Pratchetta. Jak tylko będę miała wolną chwilę, to z pewnością zerknę na pozostałe opka z tego uniwersum :)

 

Co mi się rzuciło w oczy, to powtórzenia, zwłaszcza w pierwszej części i momentami niezbyt zgrabie skonstruowane zdania, ale to rzadkość. Nie przeszkadzało w odbiorze tekstu. 

Dobra robota!

Gerland – nie znam Fallouta, ale wydaje mi się, że całkiem zgrabnie oddałeś jego klimat, wyszło z tego ciekawe postapo. Zgadzam się z Krokusem, że opisy bez użycia imion wyszły trochę nieporadnie, przez tę anonimowość bohaterów dodałeś sobie niepotrzebnej pracy :) Masz wyobraźnię i potrafisz stworzyć spójną historię (w dodatku z fajnym twistem), ale faktycznie nad warsztatem musisz jeszcze trochę popracować (do listy dodaj przecinki, jeśli nie masz ;)).

Na naszym forum jest fajna opcja – Betalista, na pewno w poradniku dokładnie wyjaśniona, warto z niej skorzystać, wtedy najszybciej dowiesz się, co jest do poprawy, jakie masz jeszcze braki (ale też mocne strony!).

ośmiornico – miałaś ciekawy pomysł. Bardzo, ale to bardzo lubię klamry, jak ktoś stosuje takie rozwiązanie, to na starcie już ma u mnie plusa :D Sama historia dzięki twistowi nabiera drugiego dna i każe pozastanawiać się nad pewnymi rzeczami.

Mam jednak dwa zarzuty dotyczące tekstu, które wyjaśniły się, gdy przeczytałam komentarze i zobaczyłam ten drakoński limit. Ale napiszę tak na wszelki: pierwsza rzecz, to trochę mi przeszkadzało, że dałaś tylu bohaterów, dla mnie było ich zbyt wielu, przez co przez moment miałam wrażenie chaosu. I drugi zarzut: nie byłam w stanie jakoś zżyć się z Simem. Wszystko działo się tak szybko, że nie nawiązałam relacji czytelnik-bohater, a przynajmniej nie w stopniu, w jakim bym chciała.

 

Ale tekst jest napisany fajnie, klamerka zagrała, a większych usterek nie dostrzegłam. No i dobrze tworzysz opisy akcji, a to już wiele!

Krokus – jakie to fajne było :) Bardzo sprytnie pomyślane i dobrze wykonane, przez szorcika przepłynęłam tak szybko, jak trucizna poszła na dno :) Dołączam do grona tych, którzy chętnie poczytaliby o jeszcze kilku kolejnych wykonanych zleceniach.

Nie wiem, czy widziałeś film “Statek widmo”, ale tam też się pojawia motyw ciekawej kolejności i że zawsze jest ktoś “nad kimś” ;)

Brawo za Omegę – kobietę :D Właściwa osoba na właściwym miejscu :D

 

Usterek nie widziałam, ale może dlatego, że tak fajnie mi się czytało ;)

Selkie – bardzo fajnie napisany szorcik. Tworzysz dobre, plastyczne opisy, które na szczęście nie są wyłącznie ozdobnikami, ale bardzo mocno tworzą klimat, współgrają z odczuciami syrenki i powodują, że czytelnik jest w stanie ją zrozumieć.

Smutna historia, bardzo smutna, szczególnie poruszył mnie motyw kraba. Za to nie do końca rozumiem, czy znaleziony przez bohaterkę bursztyn miał jakiś głębszy sens, a jeśli tak, to jak go interpretować… Hmmm. Przemyślę to jeszcze ;)

 

Napisane zgrabnie, większych usterek nie widziałam.

kam_mod – jejku, jejku, jak to fajnie, że wstawiłaś tekst w mój dyżur :) Tak jak Morgiana – na portalu bywam rzadko, w zasadzie tylko, żeby wyrobić dyżury.

Czekaj, co?! Ale przeciez… przeciez dopiero co… Zaraz sie dowiem, ze brak czasu Iluzji juz chodzi do szkoly :O

Hahaha, no właśnie :D Mój brak czasu ma na to jeszcze dwa lata (pod koniec lipca skończył 5) :D Więc w sumie już bliżej niż dalej :D

Anyway – do meritum.

 

Bardzo podobał mi się klimat, który stworzyłaś w opowiadaniu. I tak jak nie przepadam za narracją pierwszoosobową i sama też raczej nie stosuję, tak u Ciebie była to bardzo świadomie wybrana forma. I trafiona w dziesiątkę. Dzięki temu o wiele “bardziej” można było poczuć tekst, wkraść się niemal w umysł nieszczęsnego dziennikarza, obserwować jego emocje jak pod mikroskopem.

Właśnie warstwa emocjonalna tekstu, jak już wielu poprzedników wspomniało, jest jego najmocniejszą stroną. Poza tym fajnie zbudowane dialogi oraz milczenie dokładnie tam, gdzie być powinno. No i fenomenalna postać Sylvii.

Może ja z tych bardziej “dramatycznych” jestem, ale końcówka przypadła mi do gustu. Jakoś nie wyobrażam sobie (już po przeczytaniu całości ofkors), że mogłoby tam być cokolwiek innego (nawet jeśli sama twierdzisz, że napisałabyś to inaczej, IMO – nie trzeba, bo jest tak, jak być powinno).

Z oczywistych względów brakowało mi trochę pogłębienia wątku dziecka, bo wspomniałaś o nim na tyle często, że zapada w pamięć, a potem tak naprawdę nie wiadomo w tej kwestii nic więcej. Podobnie relacja z Tadeuszem – też bym chętnie przeczytała ze dwa – trzy zdania, które jakby “dopełniłyby” całości, bo czegoś mi zabrakło.

 

Warsztatowo bez zarzutu, czytało mi się bardzo przyjemnie, chociaż tekst raczej do wesołych nie należy ;) 

 

P.S. Czytałam na wykładach i tak się wciągnęłam, że w ogóle przestałam słyszeć, co mówi babeczka i musiałam się zmuszać, żeby od czasu do czasu skontrolować, czy nie trzeba czasem czegoś zanotować :D

michalovic – no proszę, gdyby był jakiś konkurs, którego tematem jest “Kopuła”, to moglibyśmy stawać w szranki. U Ciebie ktoś chciał wyjść, u mnie wejść :D

Podobało mi się, że chociaż może akcji nie jest wiele, to jednak wszystko rozgrywa się dynamicznie, pobudza ciekawość. Tylko właśnie – o ile w pierwszej części szorta fajnie budujesz napięcie i aż chce się rozwiązać zagadkę, to w drugiej niestety nie wyjaśniasz sprawy, która mnie jako czytelniczkę interesowała najbardziej. Tutaj w całej rozciągłości zgadzam się z Michałem Pe – napompowałeś balonik ciekawości, a potem spuściłeś z niego powietrze, nie było wielkiego BUM! Trochę smuteczek, ale ze wcześniejszych komentarzy wnioskuję, że szorcik był pisany na jakiś konkurs, więc pewnie to wina limitu.

Zrekompensowałeś się za to końcówką, którą nadałeś tekstowi gorzki wydźwięk i zarazem ładnie spiąłeś akcję klamerką. Lubię takie rzeczy, więc cieszyłam się z tej niezwykłej ironii losu ;)

 

Napisane sprawnie, gdzieś mi mignęły powtórzenia, ale generalnie jest dobrze.

Na razie zostawiam tylko ślad, że tu byłam, dłuższy komentarz zostawię wieczorkiem, bo chce mi się nadal śmiać, a jestem na zajęciach :D

 

EDIT:

Niby uprzedzałeś w przedmowie, niby uprzedzałeś, w dodatku o dobrą grafomanię bardzo trudno. Więc na wczorajszym wykładzie stwierdziłam “A, poczytam sobie, a co mi tam”. No i się zaczęło. Dobrze, że siedziałam daleko, w dodatku zasłonięta monitorem, bo szczerzyłam się jak głupia. Przy szczytującej wróżce moja wesołość osiągnęła taki szczyt, że naprawdę ogromnej siły woli wymagało ode mnie powstrzymanie nagłego wybuchu śmiechu. Na szczęście jakoś się udało, bo pewnie musiałabym się gęsto tłumaczyć :D Zrobiłeś mi dzień swoim tekstem :)

Napisane bardzo sprawnie, wartka akcja, odpowiednie wyważenie humoru (a to naprawdę dużo, bo wielu popada w przesadę i zamiast śmieszkowania jest jedno wielkie żenua). Chętnie poczytałabym o innych przygodach elfa, krasnoluda, smoka i szczytującej na nim wróżki :D

Świetna robota!

GreasySmooth – napisałeś krótką historyjkę, którą co prawda przyjemnie mi się “łyknęło”, ale nie za bardzo wiem, co chciałeś przekazać ;)

Fajnie, że szybko reagujesz na komentarze i sugestie czytelników, mam nadzieję, że dłuższa wersja będzie dla mnie bardziej zrozumiała i zabawniej wybrzmi :)

 

Napisane sprawnie.

Hej, Morgiano :)

Bardzo dziękuję za komentarz. Gorzki wydźwięk był jak najbardziej zamierzony, więc cieszę się, że “dobrze” wybrzmiewa :D Wiem, los, który zgotowałam bohaterowi jest, delikatnie rzecz ujmując, nienajlepszy, no ale trudno, nie zawsze piszemy o ładnych rzeczach. 

To super, że podział, który zastosowałam, przypadł Ci do gustu, bo kiedy w jakiś przedziwny sposób zrodził się w mym umyśle, to od razu mi się spodobał, ale miałam obawy, czy jednak nie będzie za bardzo zagmatwane (zwłaszcza biorąc pod uwagę limit).

 

Dzięki za odwiedziny :) 

Mariner – widać, że się starasz. Tym razem stworzyłeś historię, którą rozumiem nieco bardziej niż tę poprzednią. Chociaż też nie do końca. 

Wydaje mi się, że, z grubsza rzecz ujmując, chodziło o to, by sprowadzić na arenę duchy wojowników poległych w walce, żeby widowisko było ciekawsze, a gladiatorzy mieli z kim walczyć, tak? Ale mieszkańcy to olali, zajęci swoimi sprawami? Dopytuję, bo nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam, co chciałeś przekazać.

Sam zamysł ok – smutne dzieje gladiatorów, no cóż… zawsze smucą i napawają zadumą nad naturą człowieczeństwa.

 

Warsztatowo też odrobinę lepiej niż poprzednio, chociaż niewątpliwie sporo pracy nadal przed Tobą.

maćku – historyjka krótka, ale ciekawie napisana. Mi również zabrakło tutaj morału, chociaż niektórzy go dostrzegli (”Dla mnie ten tekst pokazuje tylko to, że aby docenić drugą osobę trzeba ją najpierw poznać, wtedy zaczyna się dostrzegać kolory zamiast szarości.”). Może gdybyś dodał na końcu jakieś jedno zdanie, napomknął o tym, że wokół było tak wiele pięknych kolorów, to może morał byłby wyraźniejszy.

Moim zdaniem tylko tego brakuje. Czegoś na końcu.

 

Czytało się fajnie, drzemie w Tobie nie tylko gawędziarz, ale też poeta :)

krar85, Alicella – Jose robiła takie podsumowanie sama z siebie, to nie żadna oficjalna funkcja ;) Na pewno byłoby fajnie, gdyby ktoś kontynuował, więc jeśli tylko macie ochotę, to możecie przejąć comiesięczne “sprawdzanie” dyżurnych :)

Cóż za piękny tytuł, Tetriandochu, doprawdy, piękny :)

 

Oczywiście to nie on mnie tu sprowadził, tylko czwartkowy dyżur, no ale jak by to wyglądało, gdybym nie przeczytała takiego tekstu :D?

 

Zdecydowanie jest to fragment, a nie samodzielne opowiadanie, musisz zaznaczyć to w oznaczeniu, bo niektórzy czytelnicy na forum nie za bardzo lubią czytać fragmenty. Ja tam nie mam nic przeciwko, ale tylko takie oznaczenie jest fair :)

 

Mam wrażenie, że opowiadanie możemy podzielić na dwie części: pierwszą, która pewnie miała wypaść tajemniczo i magicznie oraz drugą, w której mamy więcej akcji. I o ile z pierwszą mam problem, bo faktycznie jest trochę “przedobrzona” (zbytnia poetyckość i rozwlekłość niektórych opisów), to jednak druga jest już lepsza. Do połowy trochę się wynudziłam i niektóre opisy niemalże “skanowałam” wzrokiem, byleby szybciej przejść dalej, to w drugiej części czytałam już uważniej.

 

Zaintrygowały mnie losy bohaterki, historia zaciekawiła, ale zdecydowanie dobrze by jej zrobiło poskracanie. (tutaj głos jak z reklamy pewnej porównywarki) “O połowę”. Ciachaj tyle, ile możesz i ile uznasz za stosowane, a na pewno tekst na tym nie straci. No dooooobra, traci objętość, ale moim zdaniem zyska w oczach czytelnika.

 

Warsztatowo – no troszkę pracy jeszcze przed Tobą jest. Ja tam jestem powtórzenioterminatorką i sporo powtórzeń bym chętnie usunęła :D Podobnie jak Basement polecam betowanie, można się naprawdę sporo nauczyć :)

 

Skambha – bardzo fajny pomysł, sama miałam podobny, gdy przymierzałam się do konkursu o Wiedźmach (no ale czasu na pisanie jednak brakło :P). Tylko ta jego fajność przejawia się w takim ogólnym założeniu, ale gdy przyjrzeć się szczegółom, jest już troszkę słabiej.

Część wypisali już przedpiścy, więc postaram się nie powtarzać.

Na samym początku sądziłam, że Jaga wylądowała na planecie przez przypadek, że jej statek się rozbił i tyle. Że będzie wykorzystywała różne super gadżety, żeby nabrać lokalsów i w ten sposób pozyskiwać od nich za friko jedzenie i wodę. 

Po kilku akapitach ta moja wizja się rozjechała :D

Zdziwiłam się, że Jaga “wyszła” ze swojego domu i tak nagle znalazła się na ziemi. Miała jakąś windę? Składaną drabinę? Teleport? Jak, no jak? :D

Podobało mi się, jak przedstawiłaś przybycie Jagi na planetę z perspektywy “tubylców” i troszkę żałuję, że dalej nie poszłaś w tym kierunku, chętnie bym poczytała o tym, jak oni widzą jej sztuczki i o czym wtedy myślą, a potem jak przedstawiasz to z perspektywy Jagi (lub nie).

Natomiast szalenie zakłuło mnie w oczy, gdy Jaga wyjaśnia dziewczynce kwestie porwań i surowicy, a mała milczy. Albo Jaga powinna dostosować język do wiedzy i sposobu pojmowania dziecka, albo młoda od razu powinna pytać i wtedy Jaga mogłaby się zreflektować (no heloł, po pierwsze mówi do dziecka, po drugie do kogoś, kto o technologii i medycynie nie ma bladego pojęcia). W sensie, że Ty powinnać ująć jakoś tę kwestię jako Autorka :)

Jak wspomniał ktoś powyżej – cała rozmowa w wiosce podczas ostatniego porwania jest trochę “kulawa”, dobrze by było to dopracować.

 

Przemyśl kwestie logiczno-fabularne, jeśli nie dasz rady sama, to warto umieścić opko na betaliście i poprosić kogoś o pomoc, bo pomysł jest fajny i jak się go trochę podrasuje, to będzie naprawdę super :)

 

Czytało mi się przyjemnie, nie mam większych zastrzeżeń co do warsztatu, im więcej będziesz pisać, tym będzie lepiej :)

 

P.S. Miałam skojarzenie z opowiadaniem Brada Stricklanda “Dzieciołap”, które przeczytałam daaawno temu w jednym z numerów czasopisma “Fenix”. Za baaaardzo dobrym opowiadaniem, które, jak widać, ma specjalne miejsce w zakamarkach mojego podziurawionego umysłu ;) Więc za to dodatkowy plusik :)

Eee… Eeee… Eeeeeeeeeeeeeeeeeee…

 

Hmmm…

 

Chyba po raz pierwszy nie wiem za bardzo, co mam napisać w komentarzu.

Jako czwartkowa dyżurna zajrzałam, skuszona dość skromną liczbą znaków i… jakby to powiedziała Janice z “Przyjaciół”: “Oh my God!”.

O czym ja w ogóle przeczytałam?

Raz bohater jest bohaterem, raz narratorem, w dodatku chyba mocno pod wpływem. Zdania płatały mi figle, uciekały sprzed oczu, wywijały się, dziwacznie plątały, czułam się, jakbym bawiła się z opowiadaniem w berka. I pod koniec tej całej gonitwy okazało się w dodatku, że po pierwsze to to wcale nie był berek, tylko warcaby (nie umiem grać w warcaby!), a po drugie goniłam nie tę osobę, co trzeba.

 

Obawiam się, że niewiele zrozumiałam ponad to, że Dawid był na stacji kolejowej i odnalazł dziwne listy z przyszłości.

 

Warsztatowo – niestety jest źle. Przecinki zupełnie zdziczały i hasają sobie w dowolnych miejscach. Składnia i gramatyka pochowały się w krzaczorach. Wszelkie inne reguły i zasady po prostu chyba się nie pojawiły, przez co tekst jest bardzo trudny w odbiorze.

Nie tym razem.

Anonimie – przeczytałam od początku do końca. Mam wrażenie, że o ile w pierwszym i może drugim “rozdziale” miałeś jakiś pomysł, to potem podryfowałeś, popuściłeś wodze wyobraźni na tyle, że ja się pogubiłam. Scenki, które przedstawiłeś, być może łączą się ze sobą w jakiś sposób, ale nie potrafię tego rozgryźć. 

Rzucasz czytelników w świat, którego nie znają, żonglujesz bohaterami, co tak naprawdę nie pozwala z żadnym z nich poczuć “więzi” i go/jej polubić. W tekście po prostu za dużo się dzieje.

 

Warsztatowo – no, jeszcze trochę pracy przed Tobą, trzeba będzie przysiąść fałdów ;)

 

Piszesz, że to Twoje początki. Warto zacząć od przedstawienia czegoś mniej skomplikowanego – najlepiej skupić się na jednym bohaterze i tworzyć historię z nim związaną. Dużo czytaj. Również tutaj, na stronie, warto zapoznawać się nie tylko z opowiadaniami, ale też z komentarzami, z których można NAPRAWDĘ wiele się nauczyć.

 

Kiedy już napiszesz opowiadanie, warto zastanowić się nad opcją betalisty – wybrane osoby będą mogły zapoznać się z tekstem, zanim zostanie on “oficjalnie” opublikowany, ich komentarzy nie będzie potem widać.

 

Pozdrawiam i witam na portalu!

 

EDIT:

Ale z tym morświnem na końcu to już pojechałeś po bandzie :D

Anonimie – dla mnie pisanie scen erotycznych jest chyba najtrudniejszą rzeczą, z jaką może się zmierzyć autor. Trzeba umiejętnie dawkować emocje, opisywać tak, by ani nie epatować jakąś tanią pornografią, ani nie brnąć w motylki i pszczółki ;) W dodatku niby język taki bogaty, ale jak przyjdzie co do czego, to wychodzi szydło z worka :D

 

Moim zdaniem próba nie wyszła najgorzej, oczywiście warsztatowo jest sporo do poprawy, ale częściowo osiągnąłeś to, co zamierzyłeś. Co prawda z budowaniem nastroju jest raczej średnio, ale sama scena, jako przedstawienie zbliżenia, jest napisana w sposób, który nie gorszy. 

Nirred – podobało mi się, chociaż nie odgadłam, że ten dryfujący astronauta chciał uratować innych przed calineczkowymi obcymi. ALE za to wyczułam, że coś się święci już w pierwszych zdaniach, kiedy to nadający z Calineczki byli aż za bardzo ucieszeni i w taki jakiś dziwny sposób o tym opowiadali ;)

 

Całkiem fajne, jestem ciekawa, jak by to wyglądało w animacji.

 

Troszkę przecinków do powstawiania :)

MPJ 78 – oj, jakiż ja mam problem teraz… Przeczytałam opowiadanie, spodobał mi się koncept, a potem przeczytałam komentarze i… okazało się, że nie czytałam zbyt uważnie. O co chodzi? Ano o to:

Bella i Aevelina, to są dwie różne osoby.

Byłam przekonana, że głównemu bohaterowi zależy na zemście, że cena, którą ma zapłacić bogini, jest tak naprawdę swego rodzaju wybawieniem. Spodobała mi się ta wizja, bo otwierała jakieś pole do refleksji, no ale legła w gruzach ;) Jakieś przedpola zaserwowałeś, wojna zamiast romansu, niedobry Ty :P Wzdychu, wzdych.

 

Czytało się przyjemnie, zaciekawiłeś mnie, tworząc świat, w którym technologia przeplata się z wiarą, nie dziwię się, że opowiadań w tym uniwersum jest więcej :)

 

Jest kilka potknięć, ale raczej drobnych, tekst jest napisany sprawnie.

bruce – no proszę opowiastka o tak krwawym początku zamieniła się w sielską historię o pojednaniu, piłce nożnej i ciepłej relacji dziadziuś – wnusio :D Ktoś napisał, że nieco za dużo dałaś informacji, ale ja akurat się cieszę, bo chociaż kiedyś całkiem nieźle znałam mitologię, to jednak sporo rzeczy do tej pory pouciekało mi z głowy.

Fajny pomysł i dobre wykonanie :)

Adek_W – bardzo ładnie stworzyłeś klimat gór. Przecudnych, przewspaniałych, majestatycznych, ale też groźnych. Udały Ci się opisy, naprawdę można było poczuć to, co odczuwał główny bohater.

I chociaż od początku przeczuwałam, w jaką stronę poprowadzisz akcję, to i tak czytało mi się przyjemnie.

Mnie Michał jakoś wyjątkowo nie zdenerwował, może przyzwyczaiłam się już do takich zachowań u ludzi… Ech. A szkoda ;)

 

Warsztatowo ok.

Larifari – ciekawa scenka, ujęło mnie to, że przedstawiłeś przedziwne, potężne, władające wszechświatami istoty jako tak podobne ludziom :) Fajne kosmiczna rodzinka z tego wyszła.

Przyznam, że nagromadzenie terminologii i dziwacznych imion na początku zniechęciło mnie do lektury, więc może warto pomyśleć, żeby w przyszłości albo dawkować takie onformacje albo nie dawać ich na samym początku, bo ktoś mniej uparty mógłby zrezygnować z czytania dalszej części opka.

Ale koniec końców czytało mi się całkiem przyjemnie i tez jestem ciekawa, jakie będą efekty tego “eksperymentu”. Choć sądząc po ludzkiej naturze – raczej niezbyt ciekawe… ;)

 

Warsztatowo – nie jest źle, ale jednak troszkę babolków porobiłeś ;) Do poprawienia.

leniwy2 – niestety dołączam do tych, którym nieco ten sen przeszkodził w odbiorze.

Ale nie dlatego, że mam coś przeciwko takiemu rozwiązaniu fabularnemu, nie. Po prostu to zakończenie jakoś mi nie pasuje. Ok, napisałeś, że można to różnie interpretować, ale ja bym wolała zakończenie z passatem albo w ogóle jeszcze z inne zdanie dodać :P

ALE – to, że nie podeszła mi końcówka, nie oznacza, że nie miałam frajdy z czytania ;)

Generalnie w przedziwny sposób podobało mi się, chociaż szorcik jest nieźle zakręcony (ciekawy motyw przeniesienia akcji w inne miejsce i “zderzenie” kulturowe z Chińczykiem). Po pierwszych kilku zdaniach obawiałam się, ze zaraz wyniknie z tego podejrzana forma grafomanii, ale złapałeś moją uwagę i nie odpuściłeś do samego końca.

Krótkie, ale intrygujące.

 

Warsztatowo – poprawiłabym wypowiedź Chińczyka o rybie i ptaku, bo ten “luźny” akapit nie wygląda za bardzo dialogowo…

Anonimie – podobał mi się Twój czarny humor, może nie śmiałam się od ucha do ucha, ale czytało się miło. Fajnie wykreowałes postać głównego bohatera, ale rozumiem zarzut silvana odnośnie bluzgów. Ja też nie przepadam za wulgaryzmami (nie tylko w realu, ale też w opowiadaniach) i chociaż tutaj mają swoje uzasadnienie (dzięki temu bohater jest bardziej wiarygodny), to jednak bym je złagodziła, ale zamiast tego dała ich więcej. Na przykład takie “kurna”, “kurde” – też często stosowane przez podobnych typków ;)

Przez chwilkę miałam wrażenie, że pójdziesz w stronę “bohater przestraszył się i uciekł/został pożarty”, ale na szczęście nie :)

I bizarro? To jest bizarro? Hmmm… Myślałam, że bizarro powinno być bardziej dziwaczne, ale w sumie się nie znam, bo to nie mój gatunek :D

 

Warsztatowo – w porządku, nic nie rzuciło mi się w oczy.

 

Klik.

Jestem po przerwie :)

 

Bardzo podobało mi się, jak przedstawiłaś relację między rodzeństwem. Te codzienne utarczki i przekomarzania, które w chwilach zagrożenia okazują się błahostkami, za którymi stoją ogromne pokłady miłości. Wzruszające :)

Chwyciło mnie też za serce marzenie Małgorzaty. Choć tego nie opisałaś, to widziałam ją oczyma wyobraźni w tym domu dziecka, jak rysuje swoją rodzinę… Mała, sześcioletnia, tak bardzo samotna dziewczynka.

No i opis zapachów emocji – świetny pomysł i naprawdę trafne porównania.

I chociaż może pomysł nie jest powalająco oryginalny, to naprawdę pięknie wykonany, bardzo przyjemnie mi się czytało, zwłaszcza dialogi między rodzeństwem :)

 

ALE!

 

Żeby nie było za różowo, to jednak dam z łychę dziegciu :D Albo i dwie :P

 

Pierwsza to łopatologia portiera. Wczoraj czytałam tekst po raz pierwszy i jakoś mnie ta postać irytowała, ale nie wiedziałam, dlaczego. Dziś przeczytałam po raz drugi i już wiedziałam. Wiem, że musiał co nieco Tomkowi powyjaśniać, ale robi to w sposób graniczący z infodumpem i hmm no nie wiem, jak to ująć, ale w zbyt literacki sposób. Właśnie trochę tak, jakby mówił do czytelnika, a nie do rozemocjonowanego nastolatka.

 

A druga łycha to reguły panujące w tym muzeum marzeń. Ja już tak mam, że jak się na czymś zafiksuję, to trudno mi nagle zmienić tor. I zafiksowałam się na tym, że człowiek “znika” z rodziny, gdy zniszczy się marzenie, w którym występuje. Miałam problem, żeby zrozumieć, dlaczego Tomek zniknął… Wróciłam do tekstu i przeczytałam tak:

Jeśli wpadniesz w taką plamę, zabierze ci wszystko. Pozbawi marzeń i snów, wyjałowi z emocji. Nie znikniesz tak jak Lila, ale nie będziesz mógł też wrócić do swojego dawnego życia.

no i mi to nie leży :D 

Wiem, że pustka tam jest, ciemność i Mordor, ale ja się zafiksowałam, że on istnieje dlatego, że wymarzyła go sobie Małgorzata, a w jej oryginalnym marzeniu, tym papierowym, nic się Tomkowi nie stało, ucierpiała tylko Lila. Więc jak już się zafiksowałam, to moja wyobraźnia pobiegła torem takim, że Tomek ratuje Lilę, wraca do rodziny, ale funkcjonuje trochę jak zombie – niczego nie pragnie, nic go nie cieszy, nie loguje się więcej do ukochanej gry… A tu klops :P ;)

Oczywiście czytałam komentarze, zresztą nawet we fragmencie, który zacytowałam, już wyraźnie do podkreślasz, że nie może wrócić do rodziny. No ale właśnie to mi nie gra :)

 

 

Podsumowując:

Świetnie napisane, przez tekst przepłynęłam błyskawicznie, aż sobie z nostalgią przypominałam czasy młodości i różne ciekawe akcje z moim bratem :DWarsztatowo bez zarzutu, gdzieśtam może z jakieś jedno powtórzenie mi mignęło, ale nic, na co warto zwracać uwagę. Podobało mi się :)

yes

Byłam, przeczytałam, ale większy komentarz zostawię jutro (dzisiaj, bo już po północy w sumie :P) :)

Podobało się!

Przeczytałam ten króciutki fragmencik.

Jako fragmencik czegoś większego – pewnie ok, chociaż tak naprawdę musiałbyś dać trochę więcej, bo trudno stwierdzić ;)

Jako samodzielne opowiadanie jest zbyt tajemnicze, z otwartym zakończeniem, za mało tu treści. Dlatego chyba faktycznie najlepiej zaznaczyć, że to jednak fragment czegoś, co planujesz rozwinąć w przyszłości.

 

P.S. Hero – o, tak, ja nie gustuję w takich klimatach, ale film piękny. Również polecam!

Ciekawe opowiadanie :)

Podobał mi się twist z “graczami”, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Bardzo fajnie przedstawiłeś hm… psychikę bohaterów, najwyraźniej to, co badacze uznali za błąd okazało się największą zaletą ich konstruktów. 

Ktoś zarzucił, że nie podałeś nazw konkretnych ruchów, czy nie opisałeś dokładniej szachowej rozgrywki. Mnie to akurat bardzo cieszy, ponieważ nie umiem grać w szachy, nie oglądam, nie fascynuje się i tak dalej :D I gdy czytałam początek opowiadania, to trochę się bałam, że zostanę zasypana jakimiś fachowymi terminami, ale na szczęście tak się nie stało. Więc to, co dla kogoś było minusem, dla mnie jest ogromnym plusem :D Uff!

W pierwszej części opowiadania pojawiały się fragmenty, w których nieco się gubiłam kto co robi. W drugiej natomiast największy problem miałam z tym, żeby rozgryźć jaki cel mieli naukowcy. I z trudem przełykam informację, że ich celem było po prostu stworzenie doskonałych maszyn do gry. Ech. A tu taki potencjał tkwił! 

 

Czytało się nieźle, ale mnie też ukłuł w oczy ten arktyczny klimacik na początku ;)

 

EDIT:

Podoba mi się sposób, w jaki odpowiadasz na komentarze :) yes

Ocho – pewnie Twój synek już dawno pożegnał Zębolka… Niedługo przyjdzie pora, żeby ten tajemniczy jegomość zaczął odwiedzać mojego smyka :D

 

Koalo – bardzo, bardzo dziękuję :)

Hihih, o znów dzielny Koala – odkurzacz :)

Bardzo dziękuję :)

Oj, tak, czasem jeden owad może sporo zmienić (czy to mucha w Żabie, czy brzęczący nocą w sypialni komar) :P

Czytałam, więc się wypowiem :P

 

Bardzo, oj bardzo przypadło mi do gustu opowiadanie naszej Cet. Zaprezentowała ciekawy pomysł, a głównym bohaterem wcale nie jest jakiś księciunio czy rycerzunio w lśniącej zbroi. To pospolity (choć w toku opowiadania coraz mniej pospolity) złodziejaszek, który po prostu miał pecha. Lub wyjątkowe szczęście, zależy jak spojrzeć ;)

Ania pisze lekko, z humorem, dzięki czemu przez tekst przepłynęłam za jednym zamachem (czego akurat już się mogłam spodziewać, znając jej wcześniejsze dzieła). Ale jednocześnie pojawiają się w tekście wątki zmuszjące do refleksji, momentami robi się niezbyt przyjemnie (choć lektura wciąż jest przyjemnością). 

Półotwarte zakończenie (no bo dla mnie takie całkiem otwarte to ono nie jest :P) nie pozostawiło u mnie wrażenia niedosytu, odebrałam je jako zupełnie świadomy zabieg, dzięki któremu każdy może sobie “pogdybać”.

 

Za to w całości zgadzam się z jednym zarzutem, który już padł i zapewne jeszcze padnie:

ZA MAŁO KOTA.

 

Polecam :)

Koalo – taki był zamysł od początku, żeby właśnie stworzyć wizję “początku” ;) Szkoda, że nie podeszło, ale nie zawsze wszystkim wszystko musi podejść :D

Ale dziękuję za wizytę i odkurzenie tekstu, miło mi, że wpadłeś!

Hahaha :D

 

Z wielkim opóźnieniem dziękuję za komentarz Nevazowi (w sumie mi również Żab się bardziej podobał i lepiej się go pisało) i Anet (jak zawsze niezawodnej).

 

A Tobie, Koalo, dziękuję za odgrzebanie tekstu :D I każdy komentarz jest na wagę złota, nie umniejszaj sobie :D Nawet zachęcam, abyś następnym razem bardziej się rozpisał ;)

Frezer19 – ja na początku myślałam, że główny bohater z jakiegoś powodu boi się tej kobiety w windzie, jego zachowanie na to wskazywało, dopiero po chwili okazało się, że to jego wielka miłość. Podobało mi się, jak zgrabnie “zagrałeś” facetem z mercedesa, fajnie, że nie pojawił się tylko przy okazji zmiany świateł. Ciekawie przedstawiłeś też mianę perspektywy z “to wszystko, co inni mają, zawdzięczają szczęściu, ja mam pecha” do “dlaczego nie starałem się bardziej, to wszystko moja wina”. Dobrze to wyszło.

AAAAle mi również bardzo nie pasowały te skarpetki. Naprawdę wybijają z rytmu. Ewentualnie mógłbyś gdzieś wcześniej zasugerować, że to jakiś fetysz dla głównego bohatera, ale czy ja wiem? Hmmm, nie, jednak wolałabym, gdybyś zmienił tę scenę. Moja sympatia do Filipa przez to siadła, a chyba nie o to chodziło.

Zgadzam się też z przepiścami, że jakiś element fantastyczny ubarwiłby akcję i dodał tego “czegoś” do opka.

 

Warsztatowo nienajgorzej :)

maćku – oj, umiesz gawędzić :) Fajnie się czytało, a smaczku dodawały słowackie i czeskie wtrącenia :) Brakowało mi troszkę akcji i jakichś przygód, ale i tak opisałeś podróż przyjaciół w zajmujący sposób.

 

Warsztatowo w porządku :)

Altti – ciekawe opowiadanie. Nieco zabawne, nieco skłaniające do refleksji (choć chyba bardziej zabawne, pewnie zależy od odbiorcy ;P). Początek był dla mnie dość trudny, bo nie lubię sf i kosmiczno-technologicznych klimatów, ale potem było tylko lepiej :) Stworzyłeś taki mix Grawitacji, Bruce’a Wszechmogącego i Zakręconego :D Ja tam na miejscu bohatera chyba bym nie narzekała jednak, ale ostatnio pojawaiają się u mnie początki tanatofobii, także tego… 

Warsztatowo całkiem nieźle, gdzieniegdzie coś było nie tak z przecinkami, ale czytało się gładko.

 

Zqros – hmm… brakuje mi jakiegoś “końca”, puenty, czegoś, co mocniej połączyłoby te dwie krótkie scenki. Rozumiem, że było pisane na konkurs i dlatego tak, a nie inaczej ;)

Jeśli chodzi o fabułę, to nie przeszkadzał mi ani temat, ani brak fantastyki, tylko właśnie brak zakończenia. Dla mnie szorcik w obecnej postaci jest po prostu niepełny ;)

Ale podobało mi się to, w jaki sposób przekazujesz emocje i jak budujesz napięcie. Idziesz w dobrym kierunku.

 

Warsztatowo – nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Widać, że lubisz eksperymentować, bawić się językiem, no i fajnie, jednak jeszcze troszkę masz do szlifowania ;) Warto następnym razem dać opowiadanie na betalistę, można się sporo nauczyć. 

Nooo, działo się :D

 

Dziękuję za wizytę, Sonato i Tarnino (wow, po czterech latach ktoś odkopał ten wiersz!) :)

 

A jak pandemia się skończy, to zapraszam Was do Łodzi na piwo i bilard :D

Liczyłam na Twój komentarz, Anet :)

Bardzo dziękuję :)

Leopoldzie, cóż mogę napisać, oprócz tego, że zgadzam się z poprzednikami?

 

Formatowanie do poprawy “na wczoraj”, bo bardzo źle się to czyta.

Personifikacja Zimy wyszła całkiem fajnie, ale z historyjki nic nie wynika. 

Miłe spotkanie, owszem, ale co dalej? 

Liczyłam na jakieś zaskoczenie w końcówce, lecz Zima po prostu sobie poszła, a bohater wrócił do codzienności.

 

Do poprawienia, przemyślenia i rozwinięcia :)

Witamy w kręgu publikujących, Shin_ :)

 

Bardzo podobał mi się pomysł na głównego bohatera, który wcale nie goni za złotem, nie ratuje dziewicy ani nie ubija smoka ;) (chociaż w sumie nie wiem, jak dalej prowadzisz historię, hehehe). Fajnie, że “obdarowałaś” go przypadłością teleportacyjną, a jeszcze fajniej, że przysparza mu ona nie lada kłopotów, w dodatku nie potrafi jej kontrolować (zapewne JESZCZE nie potrafi :P).

Stworzyłaś również ciekawy świat, zaintrygowałaś mnie tym pomysłem ze Starym Światem i niewyjaśnioną apokalipsą/wypadkiem/magiczną katastrofą, która go spotkała.

Czasami trochę się gubiłam, bo opowiadanie jest dość krótkie, a upakowałaś w nim dość obszerną ilość wiedzy, więc musiałam całość składać do kupy, ale się udało ;P

Nie nastawiałam się na samodzielne opko, więc nie byłam zawiedziona, chociaż chętnie bym przeczytała, co było dalej.

 

Co do warsztatu – widać, że się starasz, ładnie budujesz zdania, jest co nieco do poprawy (ja akurat mam jakiegoś bzika na punkcie powtórzeń, a trochę ich u Ciebie spotkałam :P), ale jestem pewna, że nabierzesz wprawy. Bardzo, ale to bardzo polecam Ci umieszczenie kolejnego opowiadania na betaliście, dzięki odpowiednim betom mozna się sporo nauczyć, wyciągając wnioski już z jednego tekstu.

Nartrofie – nie wiem, jak wyglądało opowiadsnie przed poprawkami, ale teraz jest naprawdę znośne :) Nie spodziewałam się takiego finału, nieźle to sobie wymyśliłeś :) Podobały mi sie tez opisy kolejnych etapów misji, które kończyłeś sympatycznymi klamerkami, lubię takie chwyty. Bardzo dobrze, ze skorzystales z rad przedpiscow, bo ja juz jestem z lektury zadowolona. Nie moge powiedzieć, ze wywołała efekt "wow", ale czytalo sie miło :)

Drakaino – bardzo ladne opowiadanie. Nie znalam Turandot, ale postaram się kiedyś nadrobić, bo narobiłaś mi smaka :) Podobało mi się, że sięgnęłas po wschodnie klimaty, rzadko czytam coś w tym stylu, ale tutaj az sie tę wschodniosc czuło. Trochę sie gubiłam w momentach, gdy przedstawialas przeszłość bohaterów, nie wiedzialam za bardzo kto z kim i dlaczego ;) Za to bardzo bardzo podobaly mi sie emocje, ktore przesaczaja sie pezez opko. Płyną zgrabnie i powoli, tak, by czytelnik mógł podziwiac. Przypadlo mi tez do gustu zakonczenie historii, nie spodziewalam sie takiego twista, dobra robota. Podsumowujac – bardzo ladne, ale tez ksiezycowo smutne…

Wpadam jako środowa dyżurna :) Dawidzie – miales fajny pomysł, ten główny z koncepcją sztucznego miasta. Natomiast jesli chodzi o fabułę, to zdecydowanie skrocilabym początkowe wątki, by dac sie akcji rozwinąć w momencie, gdy pojawiają się obcy. Warto byłoby tez przemyśleć historię Karoliny. Ja wiem, ze ta postac byla Ci potrzebna, zeby wiele spraw wyjasnic, no ale wlasnie… Wedlug mnie w takiej sytuacji mało ktora nastolatka zachowywałaby tak kamienny spokój, w dodatku opowiadając historię z niezwykłą wprost dbałością o szczegóły. Wolałabym, gdyby Ania chociaz część mogła odkryć sama, a nie jedynie wysluchac opowieści koleżanki. Warsztatowo troche do poprawki, rzucila mi sie w oczy dość intensywna "byłoza" ;)

Hmmmm…

Hmmmmmmmmmmmmmmmmmm…

 

Nie spodziewałam się, że będę się dobrze bawić przy tekście z tagiem “absurd” :D A jednak bawiłam się zaskakująco dobrze. Męczyły mnie czasami długaśne akapity, ale Twój humor pozwalał szybko o tym zmęczeniu zapomnieć, więc czytałam dalej. Co prawda opko chyba nie może już zbytnio zaliczać się do fantastyki, bo to, co w nim przedstawiłeś jest dość prawdopodobne już teraz, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze.

I muszę przyznać, że w całej historii najbardziej podobały mi się perypetie Bohatera aż do wielkiego finału. Bo spodziewałam się czegoś lepszego, jakiegoś wielkiego “wow”, jakiegoś twista na miarę Twistera (dobra, no był twist, ale spodziewałam się jakiejś mocniejszej puenty), a tu zamiast badum-tss dostałam małe pfft.

No ale trudno ;) 

 

Nie jest źle, zwłaszcza jak na tekst pisany dawno temu. Wstaw coś nowszego :)

 

Ciekawe opowiadanie. 

Poruszyłeś trudną tematykę i wyszło nieźle. Nutka absurdu jest, ale nie aż tak gruba, by mnie to odrzuciło (nie lubię absurdu, nie, wolę prosto i jasno :P). Bardzo podobał mi się sposób przedstawienia głównego bohatera, dobrze opisałeś dziecięce emocje i zasady panujące w brutalnym świecie, który wszyscy znamy z podstawówki :P No i to zauroczenie Michaliną :D Miodzio :D

Bałam się ciągu dalszego, na szczęście telefon od Boga okazał się zbawienny, a Izaak uzyskał przebaczenie :D Irka napisała “Czyli tatuś bardziej boski niż Bóg? ;)” i tak, u małych dzieci podejrzewam, że tak właśnie może być, dlatego młody wyznał winy dopiero w ostateczności i to Bogu, a nie własnemu ojcu.

Na koniec muszę dodać, że opko zagrało na moich macierzyńskich strunach (ale ja się rozczulam nawet podczas oglądania co poniektórych reklam :P), więc udało Ci się pozostawić mnie wstrząśniętą i niezmieszaną. Ale gdybyś zdecydował się na inne rozwiązanie, to chyba nie byłabym zadowolona :D

 

Warsztatowo nieźle, gdzieś mi mignęły powtórzenia, ale jest ok.

Hahaha, może prepostapo, nie wiem :D Bo w sumie i przed i po :D

Może uda mi się coś na nowy konkurs wysmarować (dwa konkursy? hmmm), ale nie sądzę. Bardzo dziękuję za wizytę, wilku :)

Krystianie – witam po bardzo długiej przerwie w pisaniu :)

 

Całkiem niezłe opowiadanie, bardzo fajnie udało Ci się wejść w skórę staruszka i oddać jego emocje, rozmyślania, nawet te “kocie” ruchy (;P). Jeśli chodzi o warstwę emocjonalną, to uważam ten tekst za naprawdę udany, nie wiem dokładnie, na czym polegało warsztatowe zadanie, ale efekt jest dobry.

Muszę jednak przyznać, że pierwsza połowa odrobinę mi się dłużyła, co może być po części winą tego, że opowiadania mogę czytać jedynie po nocach (mały dzieć w domu), po części długością akapitów, ale chyba najbardziej tego, że dość szczegółowo opisujesz bardzo drobne czynności. Pewnie miało to posłużyć zbudowaniu klimatu i takiego powolnego, spokojnego rytmu historii, ale mnie w pierwszej chwili zniechęciło. Na szczęście uparta ze mnie osóbka i czytałam dalej, a dalej było już tylko lepiej :) 

Fajnie, że ukazałeś znaczki jako takie trochę wrota do przeszłego świata, trochę do wspomnień w umyśle bohatera. I bardzo dobrze, że zrobiłeś to w subtelny sposób, nie buchnąłeś jakąś magią po oczach, tak naprawdę ledwie ocierając się ledwie o fantastykę. Świetna robota, lubię takie rzeczy!

Ale i tak najmocniejszą stronę tekstu jest empatia, którą wykazałeś się, tworząc głównego bohatera. Jako czytelniczka czułam jego smutek, żal, lekkie rozgoryczenie… I tę dojmującą tęsknotę. 

 

Warsztatowo nie jest źle, trochę jeszcze musisz poćwiczyć, ale idziesz w naprawdę dobrą stronę. Zwłaszcza, że potrafisz przyjąć krytykę, wyciągać wnioski i uczyć się na błędach. Polecam wrzucać opowiadania na betalistę, dzięki temu można naprawdę sporo dowiedzieć się o tekście, a przy okazji szlifować warsztat.

Hej, Morgiano, dzięki za wizytę i komentarz :)

 

Oj, tak, w tym roku Święta będą wyjątkowe… Obawiam się, że dla wielu wyjątkowo trudne, dla innych wyjątkowo smutne, a dla niektórych wyjątkowo samotne… A być może wszystko naraz.

Nie sądzę, żeby ktoś z tego powodu miał odreagowywać w podobny sposób, co mój bohater (oby!).

 

Ściskam mocniutko, choć tylko wirtualnie.

Ale po covidzie sobie odbijemy :D

Hahaha, wiesz w sumie to jest jakiś pomysł :D A w dobie corony każdy pomysł na biznes jest dobry :D

Przyjmę Cię do spółki, w końcu to Twoje szare, zrąbane harówką komórki doszły do tej zacnej idei ;)

Każda uwaga, nawet jednostkowego czytelnika, może być cenna :) A nie jesteś jedyną, którą klimat trochę przytłoczył, więc… wiem, że horrorów, to ja raczej nie będę pisać, bo wtedy ludzie pouciekają, ewentualnie zaczną wyrzucać monitory przez okna :P

Ostatnio w robocie sajgon, jestem zrąbana

Tym bardziej dziękuję za przeczytania i komentarz, odwdzięczę się :)

Uch, czyli wyszło mi (przynajmniej “klimatycznie”) nawet za ciężko, heh :D To zła informacja dla mnie, że musiałaś robić sobie przerwy, bo oznacza, że jednak przedobrzyłam (przeźliłam???), no ale tak to jest, jak się nie ma wyczucia w danym gatunku ;) Tym bardziej dziękuję, że jednak się zmusiłaś i dobrnęłaś do końca.

Musiałam się sporo cofnąć, żeby zrozumieć rebus z O.

No tak. Niestety do samego początku :D

Jestę diabłę.

Ależ świetny pomysł!

Bardzo mi się podobał, końcówka naprawdę fajna. Miałam luźne skojarzenia z Benjaminem Buttonem oraz z Lucy (scena, gdy cofała się do różnych epok). Aż trochę szkoda, że nie pokusiłeś się o dopisanie kilku scenek z różnych inkarnacji bohatera, ja na pewno byłabym zadowolona. Osadzenie akcji na Marsie, choć bez znaczącego wpływu na fabułę, też było ciekawym zabiegiem.

Jeszcze musisz trochę popracować nad warsztatem, bo przecinki masz niesforne bardzo, a i powtórzenia hasają po tekście ;)

Dobre to było!

Aaaa no właśnie, Nevazie, przypomniałeś mi :D

 

Ewa Szańska: Podobno już drugiego dnia pobytu Kiler zamordował współwięźnia?

Mieczysław Klonisz: Udusił współwięźnia na stołówce solniczką… Znaczy nakrętką… Sitkiem…

Ewa Szańska: To znaczy sitkiem czy solniczką?

Mieczysław Klonisz: Znaczy denkiem… Znaczy tą nakrętką z dziurkami.

 

:D

Pomysł jakiś był, może niezbyt oryginalny, ale końcówka zrobiła robotę :D

Reakcje gapiów i służ chyba niezbyt prawdopodobne, no ale jakoś jestem w stanie to przełknąć. 

Wydaje mi się, że tekst zyskałby, gdybyś dodał/a do niego trochę więcej humoru (już jest sporo, ale ja bym poszła całkiem w tę stronę). 

 

No i zdecydowanie trzeba poprawić babolki :)

Nie jest źle, trochę pracy przed Tobą, ale warto popracować :)

Ojej :D

 

A mnie znów dyżur przywiał w opary absurdu :D 

Trudno mi powiedzieć, które z dwóch opowiadań podobało mi się bardziej (było mniej absurdalne) :P 

Nie bardzo rozumiem, czemu Cyganka w ogóle dała bohaterowi jakikolwiek wybór (chyba że to pytanie na początku to był jakiś wybór pozorny… nie wiem).

Ale tak jak u Apacza znalazłam wspólny mianownik w postaci bałaganu, tak tutaj trafnie podsumowałeś moje przeżycia:

Tego było za wiele. Mój mózg nie sprostał wyzwaniu i zawiesił się w trybie natychmiastowym. Przyjąłem, że to reakcja obronna organizmu nienawykłego do tak wysokiego stężenia absurdu.

;)

 

No doooobra, może nie nienawidzę absurdu, ale jednak czysta proza to jest to ;) A może Czysta Proza???

OMG skaziłeś mnie :O

 

Warsztatowo ok :)

Hmmm…

Gdy zaczęłam czytać, to miałam nadzieję, że po przedstawieniu ciekawej rasy, będą mieć miejsce ciekawe wydarzenia. Albo, biorąc pod uwagę długość tekstu, chociaż jedno wydarzenie.

Wydaje mi się, że odrobinę zmarnowałeś potencjał (bo Twoja wyobraźnia nieźle daje czadu). Po co jakaś przeróbka Ziemi Obiecanej? Czemu nie wrzucić takich oryginalnych ras do jakiegoś wymyślonego przez Ciebie świata?

 

Warsztatowo – jest trochę rzeczy do poprawy.

Ojć, a dla mnie chyba jednak za dużo absurdu :P

Po prostu nie jestem targetem, ale jako dyżurna przeczytałam i to przeczytałam bez bólu.

 

Fajnie operujesz humorem, ciekawie prowadzisz akcję do sympatycznego, choć w przyszłości nieco katastroficznego finału :D Długość dobrałeś w sam raz – kilka tysięcy znaków więcej, a pewnie Pewien Apacz miałby mniej fanów ;)

 

Warsztatowo ok, choć gdzieś mi mignęły Uciekające Przecinki, no i to:

Nieuchronnie zbliżał się do trzydziestki, a obiektu uczyć nie było widać.

Ja sobie swoje samolubnie trzymam i czekam aż przyjdzie wena na rozbudowanie w powieść, a co! ;)

Outta – preludium posthumanizmu :O Oj, nieźle :D Najgorsze (najlepsze?) jest to, że pod wpływem różnych cyberpunkowo-posthumanistycznych przemyśleń związanych z tym opowiadaniem, wyklarował mi się w głowie nowy pomysł na tekst, ale zdecydowanie dłuższy :D I bez limitów :D

P.S. Dzięki za ściągnięcie Olciatki :D

 

Olciatka – hej :) Dzięki za wizytę i komentarz!

Cieszę się, że spodobał Ci się klimat. Ja też raczej nie wykorzystuję takich motywów w swoich opowiadaniach, też nie lubię, czego dowodem jest “suchość” i oszczędność w przedstawieniu cierpienia bohatera. Wolę zostawić brudną robotę czytelnikowi :P

Outta – ojej, ojej, aż mi wstyd, że u Ciebie zostawiłam tak krótki komentarz :O Dziękuję za wizytę i opinię :)

 

Moim zamysłem od samego początku było to, żeby tekst kończył się na ostatnim “wcześniej”. Na pewno ma to korzenie gdzieś głęboko w mojej psychice, bo niestety jestem dość naiwną, łatwowierną i wierzącą w dobro ludzkie osobą. Dlatego motywacje moich bohaterów na ogół wyrastają z doznanych krzywd. Być może byłoby mniej oczywiście, gdybym wywaliła ostatnią wstawkę, ale wtedy miałabym wrażenie, że tekst jest nieskończony, niespójny.

 

Bardzo mi miło, że chociaż nie znalazłeś takiego cyberpunka, jakiego oczekiwałeś, to jednak opowiadanie Ci się podobało i zostanie na dłużej w pamięci :) Jestem bardzo zadowolona :)

 

A proste tricki są najlepsze, gdzieś widziałam taką scenę, chyba w drugim Batmanie, gdy Kobieta Kot zniszczyła swój domowy neon :D 

Hahaha, oj, dziękuję, kochani jesteście :) Chociaż obawiam się, że akurat ten ostatni tekst nie jest dla mnie zbyt typowy :P Ale i tak serdecznie zapraszam :) Ale nie offtopujmy już.

Outta, bierz się za kolejnego Lucka, narobiłeś mi apetytu na coś rozweselającego :)

Hahaha dobre, uśmiałam się :) Śmiało możesz pisać kolejne drabble!

Końcówka zaskakująca, podwójnie twistowata, udana :)

 

Uważał je za doprawdy szmirowate, ale czasem trzeba ocenić fachowym okiem (+,) co tak fascynuje innych.

W domu, zasłoniwszy wcześniej szczelnie okna, przewracał z niejakim przejęciem kolejne kartki, prychając, ale i znajdując w tym niejaką przyjemność (do czego się nie przyznawał).

(czy to celowe powtórzenie?)

 

Zanotował, żeby następnym razem wbić osiowy kołek trochę głębiej.

Hmmm…. A nie osinowy czasem :P?

 

Dobra robota, podobało mi się!

Przecież naprawdę mogło wypaść coś ważnego. Trzeba jeszcze trochę poczekać, nie ma co się denerwować :) Pewnie, że fajnie byłoby znać wyniki już teraz, no ale trudno ;)

Na Teutatesa, chyba faktycznie niebo spadło nam na głowy ;)

Ale dobra, nie świećmy już tej gwiazdki, bo Naz zejdzie NA Zawał ;)

kam – dzięki za odwiedzinki i komentarz :) 

“Oj, małe wakacje i prawie ominął mnie taki smakowity kąsek jak nowe opowiadanie Iluzji!” – awww, poczułam się trochę jak jakaś celebrytka ;)

Widać jeszcze bym musiała trochę poćwiczyć z tym cyberpunkiem, żeby zadowolić wszystkich, ewentualnie zmodyfikować opko, żeby limit mnie nie ograniczał :D Pomysłów miałam faktycznie kilka, ale wybrałam te, które według mnie ze sobą zagrały, chociaż jak widać, nie dla każdego :D Ale kilkanaście pomysłów? Nie, nie, mój umęczony mózg nie dałby rady tylu spłodzić :D

Masz trochę racji z tym “suchym” potraktowaniem elementu handlu dzieckiem, no i późniejszych losów bohatera. Ale wydaje mi się, że nawet zanim zostałam mamą, to jednak wolałam pewnych spraw nie opisywać zbyt dosadnie, chyba wolę łupsać twistami niż no… łupsnięciami :D

 

Dziękuję za kliczka i cieszę się, że chociaż może nie do końca podeszło, to jednak lektura była przyjemna :)

 

P.S. Następnym razem spotkamy się na podium! I jeszcze sobie kogoś trzeciego dobierzemy, hehe ;)

 

Sonato – bardzo dziękuję za wizytę i komentarz :) Ja też nie przepadam za cyberpunkiem :D Opowiadanie napisałam oczywiście przede wszystkim na konkurs, ale też dla wprawki, żeby przekonać się, czy dam radę z tematem, który leży zupełnie poza moim obszarem zainteresowań. Cieszę się, że Ci się spodobało, zwłaszcza, że eksperymentowałam również z formą. Fajnie, że podziały czasowe i tryb “powrotu do przeszłości” zagrały i tworzyły całość.

Dziękuję też za finalnego kliczka :)

 

EDIT:

wilku – oj tak, brak słów jest chyba najbardziej odpowiedni, chyba że ktoś chciałby się przeistoczyć w rzucającego bluźnierstwami marynarza :D

Ech, skąd w ludziach tyle nienawiści :(

Ponieważ opowiadanie przeczytałam sześć lat temu, a nadal pamiętam, więc nie wypada nie nominować do Biblioteki :) 

 

Nie wiem, czy poprzednie komentarze się liczą, więc napiszę nowy :P

 

vyzarcie – napisałeś takiego szorta, który wraca do mnie po latach jak bumerang. W krótkim tekście udało Ci się zamieścić zagadkę, która nawet nierozwiązana, nie psuje przyjemności z lektury, a wręcz ją potęguje. Bo tu nie same kropki są ważne, tylko sposób przedstawienia świata. Przyjąłeś unikalne perspektywy różnych stworzeń (i te ich nazwy dla ludzi!), co sprawia, że szorcik jest ciekawy, świeży i niebanalny.

Warsztatowo nie mam zarzutów.

Kliczek.

Nowa Fantastyka