Profil użytkownika


komentarze: 22, w dziale opowiadań: 21, opowiadania: 9

Ostatnie sto komentarzy

chalbarczyk – nie ma nic milszego słyszeć lub czytać, że czyjaś twórczość sprawia komuś uśmiech na twarzy :) W tym jednak przypadku to jest ‘drobne’ zapożyczenie inwencyjne z jednego z polskich kabaretów, którego zresztą nazwa została wpleciona w opowiadanko, aby nikt nigdy nie śmiał mnie posądzać o plagiat ;) 

Realuc – ahoj!

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

chalbarczyk bardzo miło mi to przeczytać, choć to chyba ‘trochę’ na wyrost twierdzenie :) niemniej dziękuje za wyrażenie tak chwalebnej opinii. Mocno to budujące, stąd doceniam intencje.

 

 GalicyjskiZakapior dziękuję, że chciałeś podzielić się swoimi odczuciami i super, że znajdujesz się w tym gronie, do którego udało mi się trafić względem gustu. Cieszy mnie to :) 

Co do uwag krytycznych, rzeczywiście tok fabularny sprawia wrażenie dość mętnego, a chaos to dobre określenie na to, jak sądzę. Absurd, żart, czasem poważniejsze refleksje, wszystko się wymieszało i ot wyszedł taki potworek. Cóż, przynajmniej nie jest monotematycznie, również pod względem atmosfery :D

 

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Przyjemny wierszyk i co ważniejsze z pożytecznym morałem, który warto, jak sądzę, stosować na co dzień. Elegancko wszedł w moje trzewia, a po konsumpcji poczułem niewypowiedzianą swobodę. Czasami mniej potrafi opowiedzieć więcej.

Nieźle Ci się to udało panoćku!

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Witaj chalbarczyk!

Bardzo mi miło, że trafiłem w Twoje gusta i jeszcze bardziej, że zechciałaś się podzielić tym faktem, wspierając moje lekko nadwątlone morale :)

Naprawdę fajnie się czytało, a czasami śmiałam się do rozpuku

Uff, odetchnąłem. A jednak ktoś się śmiał :-) Już przez (dłuższą) chwilę zacząłem sądzić, że w dziele dowcipu chyba nie powinienem się więcej udzielać.

 

Chyba śmiech jest przez c-h (nawet jeśli to głupie…)

Z pewnością głupie, mrugnął porozumiewawczo emo-okiem ;) ale dziś mam więcej czasu to zerknąłem w neta i tam piszą, że obie formy są poprawne. Wolność wyboru formy, rzadka i kuriozalna sprawa. A nawet jak zmienią jutro zdanie w tej kwestii, to coś wymyślę, aby bronić tej konwencji :)

 

A ponieważ bezpośrednio łączy się z głównym motywem, czy nie powinien plusz być wspomniany wcześniej?

Zastanawiałem się nad tą kwestią (pod kątem prezentacji zarysu działalności króla) i początkowo w pierwotnej nieokrojonej wersji miało znaleźć się napomknienie o tym w I rozdziale. Ale, że trza było ciąć, to informacja o tym pojawia się dopiero w 1/3 opowiadania. Faktycznie, lepiej byłoby gdyby wcześniej to zostało przedstawione, z perspektywy zrozumienia przynajmniej. Ale z drugiej strony, w tej wersji, karty zostają stopniowo ujawnione, więc może generalnie źle się nie stało. Tak będę sobie powtarzał :) i tak już jednak pozostawię. Wszak z pustego limitu i Salomon nie naleje.

 

Zgłaszam do biblioteki.

Wow! Bardzo dziękuje za nominację. Autentycznie czuję się zaszczycony takim uznaniemblush Szczególnie, że to pierwsza jaką zostałem obdarowanysmiley

Wszystkiego dobrego dobrodziejko :-)

 

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Finkla, to trzeba ją resuscytować. W trybie pilnym!

 

regulatorzy, pewności w niczym nie mamy, podatki są pewne tylko dla niewolnych, a i nawet śmierć może umrzeć. Tak mówią. Także, pożyjemy zobaczymy, jak to mawiają. Do usług :-)

 

Koala75, zbyt poetyckie to ciekawe stwierdzenie, nawet bardzo. Pozwól proszę, że na własne potrzeby potraktuję to jako komplement :)

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Cześć dawidiq150, rówieśniku drogi :) W porządku, nie musi być Ci przykro, mi nie jest :) Jedynie może trochę szkoda, ale i tak doceniam to, że wyraziłeś swoje rozczarowanie w tak koncyliacyjny sposób. Może za 100 lat androidy i cyborgi docenią ten niewątpliwie trudny utwór :D ;)

Tak czy siak dziękuje za komentarz i wybacz, że zmarnowałem Twój czas, wiedz że miałem dobre intencje!

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

skryty

Jak ktoś lęka się kąpieli to i bez przerażenia się nie obejdzie :)

 

Finkla

:D Ciekawe spostrzeżenie. A co jeżeli Wiosna jest takim zaburzeniem 4-biegunowym jakie przeżywa Matka Natura vel Gaia? Kto wie, gdzie leży Prawda.

 

dogsdumpling

Kruszynki, czyli resztki, które się ostały oznaczają, że zima już zwija swe podwoje, a nadzieja ma utożsamiać się w wizji czytelnika z następująca po zimie porą. Takie było założenie autora :) Bez wrzawy, gdyż topnieją, niepostrzeżenie, acz stopniowo. Czemu tak, a nie inaczej? Ja wiem, może taka wizja artystyczna :P

Pory roku symbolizują cykliczność wszystkiego co jest

Narrator jest obserwatorem, który dostrzega rózne dziwy i dzieli się tym z nami. I jak widać, również dzieli wspólny los.

A czym jest Lodowy Most, to powiedzieć nie mogę :> Powiedzmy, pozostawmy to pewnemu niedopowiedzeniu, aby każdy sam mógł dowolnie to zinterpretować. Wszak na tym polega piękno sztuki. Ponoć :) 

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Całkiem niezłe. Szybko się wciągnąłem, zaciekawiony o co kaman. Podobał się sposób prowadzenia narracji. Sam pomysł, uważam super, aż szkoda, że bardziej jakoś go nie rozbudowałeś.

Z minusów, to właśnie poczucie jakby zbyt szybkiego zakończenia – co widzę, poprzedni komentatorzy też odczuli. 

A to, że to był demon i podszywał się pod ukochanych, to w ogóle nawet nie przeszło mi na myśl, dowiedziałem się dopiero z komentarza :) Jakieś znaki, drobne wątpliwości u bohaterki mogłyby pomóc, tak aby u czytelnika taka świadomość się narodziła.

I jeszcze z osobistych odczuć, dwie uwagi. Jakby w takim strasznym dniu, ktoś napisał do mnie takiego smsa, to reakcja byłaby bardziej w stylu: Kim do ch.. jesteś?!?1! :D – zakładając, że myślałbym racjonalnie. To można by też przemyśleć, aby wiadomość pojawiła się bez pytania, lecz na zasadzie, jeżeli chcesz się skontaktować to --->. Taka luźna sugestia.

Druga i ostatnia rzecz, choć to tylko moje osobiste czepialstwo, swoiste antyczne zboczenie, choć wtedy to była norma. A rozchodzi mi się o to, że choć każda tragedia to dramat, to nie każdy dramat to tragedia. Choć powszechność i popularność użycia, albo prędzej nadużycia, tego słowa jest już chyba nieodwracalna.

 

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Bardzo intrygujące opowiadanie. Zmusiło mnie do przemyślenia, czy snuta opowieść nie jest przypadkiem tylko zasłoną dymną do przedstawienia Eksperymentu, od pierwszego do ostatniego rozdziału… 

Czy celem było zakamuflowane zasianie wątpliwości u czytelnika, co tu się naprawdę wydarzyło? Jeżeli po konsumpcji ma pozostać ta niepewność, to w moim przypadku udało to się. Zakładając, że nie jest to moja fabularna nadinterpretacja, to ewentualnie mógłbym zasugerować odrobinę więcej ‘znaków’ w treści – o ile autorka oczywiście chce zwiększyć poziom ‘oczywistości’ tegoż faktu.

Natomiast, jeżeli w tym wypadku jednak wyobraźnia mnie poniosła, to z kolei warto by rozważyć pewne rozgraniczenie lub wyjaśnienie, tak aby początkowe rozdziały nie pozostawiały wątpliwości odnośnie tego czy mamy god-mode, czy to tylko prezentacja profesji bohaterki spleciona fabularnie z jej głównym, następnym zadaniem.

 

Szanuję za odwagę bawienia się formą, czyli językiem, próbując adaptować go na potrzeby utworu. Przyznaję, momentami sprawiało to trudności rozumienia treści (wynikające z przyzwyczajeń naszego mózgo-umysłu), ale tym samym zmuszało też do pilniejszego zwracania nań uwagi. Dzięki czemu czytelnik łatwiej ulegał immersji w atmosferę przyszłości. Tak przynajmniej było w moim przypadku.

 

Sztuka to pomost między światami

Ciekawostka. Jak przeczytałem tę frazę (słuchając również ‘przypadkowo’ muzy o ‘kosmicznych’ rytmach) to ogarnęło mnie deja vu, tak jakbym przeżywał ten moment czytania już wcześniej. Autentyk. Po przeczytaniu opowiadania i wtórnego wertowania go jeszcze trochę, w związku z tym powyższym uczuciem, zacząłęm się zastanawiać czy ja może przypadkiem nie jestem w trakcie jakiejś premiery ? :D

To by wiele tłumaczyło ;-)

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Zastanawiam się nad spróbowaniem swoich sił. Lecz mam pytanko szefie, jak przedstawia się sprawa z wyrażeniami określanymi popularnie jako wulgarne, przekleństwa. Słowem, czy widownia kanału to 18+, czy audiencja raczej prorodzinna? :)

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

bruce i GOCHAW – taka tam luźna, wiosenna etiudka, zainspirowana lingwistyczną polemiką :). Ale dziękuje za miłe słowa, a w związku z nimi życzę i wysyłam mail Serdeczności w życiu, gdyż ta jest tym co umila nam zdecydowanie, często podłe i ponure okoliczności lokalnej przyrody.

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Jim, czyli to jednak nie był Przypadek. Tak coś czułem, ale musiałem się upewnić. Cieszę, że mogłem przydać się, poprzez zwrócenie na to uwagi i sprawienie, że tym razem nie musiałeś cierpieć artystycznych katuszy :>

 

Tak więc, prorok przemówił, i zesłał znaki, dużo znaków, Koniec jest bliski. Narodził się! Finally.

Pozdrowiłbym też, ale skoro to już finał to trza się cieszyć, więc w zamian wyślę Pocieszenia.

Pocieszam serdecznie ;)

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Końcówka, cóż, chyba nie tylko potencjalny ojciec był zaskoczony. Dobrze, że akurat nie byłem w trakcie konsumpcji żadnych napojów, gdyż ekran z pewnością musiałby zostać poddany porządnemu czyszczeniu :> 

Ewidentnie autor dysponuje swoistym, humorystycznym Darem.

Podoba mi się też zestawienie z wierszem łacińskim, że tak to ujmę, wprowadza balans do estetyki wymowy. 

 

Ciekawi mnie natomiast czy zamierzonym było, aluzyjne zestawienie końcowej, długo wyczekiwanej postaci (jak sądze, nie z tego świata) z luźnym odwołaniem do pewnych tekstów, również starożytnych, mówiących o pewnej personie, której to natury zgłębienie, wymaga mądrości i pewnej kalkulacji. 

Czy to tylko Przypadek (o ile coś takiego w ogóle istnieje)?

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

HollyHell91, cała przyjemność po mojej stronie.

A z tymi klikami, cóż, poczekamy, nie śpieszy się, a wirtualnych (pseudo)klików nikt mi nie zabroni rozdawać, nawet jeżeli nie mają one bibliotekarskiej mocy sprawczej ;)

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Interesująca leśmianowa wariacja.

Powiało i zapachniało Młodą Polską.

Rzekłbym, że nawet odrobinę to symboliczne, w kontekście świtającej wiosny.

Piękne.

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Zarówno uwagi, sugestie, propozycje czy krytyka wszystko to jest potrzebne i pożyteczne, szczególnie jeżeli jest dobrze udokumentowane argumentami :) To jak na moje oko, dość rozsądne podejście. Raczej. Także nie trzeba się tłumaczyć, wszystko jest zrozumiałe, a wdzięczność ma zapłatą.

 

W życiu nie domyśliłabym się, że to zapis myśli! Jest szalenie nieczytelny, ba, jak dla mnie wręcz niezrozumiały.

Szalony? Z pewnością :) Mało czytelny? Naturalnie. Zagadkowy? Któż to wie. 

 

Wszak skąd mogło wiedzieć, że umiemy czytać ludzkie myśli. To jedna z tych zalet, gdy żyjesz tutaj, albo plusów jeśli tak wolisz i wiesz o co chodzi. – Ponownie mrugnął porozumiewawczo oczkiem.

wink

Tradycyjna Kursywa jako dodatkowa charakterystyka tej wypowiedzi myślowej, sądzę będzie w takim razie bardziej zrozumiała. Taki kompromis pomiędzy czytelnością, a zagadkowością. Ostatecznie masz rację, nikt nie ma pojęcia co siedzi w mojej głowie (czasami nawet mnie to dotyczy), aby łapać w mig takie awangardowe, kuriozalne fikołki zapisowe. 

 

“na chwilę pomówmy” i “swoją inwencję

Nie ma sprawy, wspaniałomyślnie wybaczę Ci te krwawe łzy ;) P r z e z chwilę pomówiłem o tym z wyobraźnią w głowie (swojej rzecz jasna, ale to jak wiemy, przecież oczywiste) i po kwadransie namysłu uznałem, że bohater wymaże drugie słowo, którym okraszył “swoją” wypowiedź, ale pozostawi pierwsze “na” moment tego opowiadania. :>

 

Z kruchą granicą jeszcze się namyślam.

+ale z pewnością powrócę z odpowiedzią…

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

regulatorzy

Dziękuje, że zechciałaś rzucić swoim nieludzko spostrzegawczym okiem lingwistycznym na moje nędzne dziełko, szczególnie mimo tego, że nie trafiło w Twoje gusta. Absurdem w rzeczy samej stoi te opowiadanie, stąd i odpowiedni tag. Początkowo nawet w ramach przedmowy pierwsze słowa brzmiały: “W dzisiejszym odcinku teatru absurdu…”. Ale, że przedmowa się rozrosła i przemieniła w posłowie to i jej treść też uległa stosownej zmianie. Zdawałem sobie sprawę, że mam zerowe szanse trafienia we wszystkie gusty czytelnicznie, tym dość marginalnym trybem ubarwiania snucia opowieści, ale to nie to było motywacją do tworzenia, lecz sam fakt tego czynu.

Betowanie, to chyba faktycznie nieunikniona droga dla takiego rzemieślniczego żółtodzioba jak ja. Może przy kolejnej próbie znajdą się jacyś sensei, którzy litościwie spojrzą na młodego padawana :)

 

Co do technicznych spraw to… łojej :D 

Bruce łaskawie już wsparła mnie dialogowym linkiem, przejrzałem i odpowiednio (jak sądziłem) zastosowałem. Mam jeszcze pewne wątpliwości, co, kiedy i jak stosować, ale to już dyskusja na inny wątek. Odnośnie reszty to:

 

Krucha granica” – jest to pewien rodzaj metafory. Artystyczne ujęcie istnienia, gdzie sama granica jako jej część jest jakby pośrednio z nim utożsamiana. Przecież granica może być z lodu, czyż nie? Tak samo mówi się (nie wiem czy to “poprawne”) czasem, “mam kruchą nadzieję” albo “kruche te szczęście” albo najczęstsze “kruchy pokój tam trwa”.

Skóra z wielkiej litery, jako wyrażenie tego, że ‘TO’ jest tutaj czymś więcej niż tylko zwykłą organiczną częścią ciała, a całym kompozytem organicznym, rozumianym zazwyczaj właśnie poprzez znaczenie słowa ‘ciało’. Tylko, że w szerszym zakresie, gdyż jest swoistym dziełem jak i narzędziem służącym realizacji pewnych interesów.

Rajkolano z dużej litery, ponieważ to coś unikalnego, jeszcze nie weszło do uniwersalnego języka, stanowi swoistą niepowtarzalną markę samą w sobie. To tak jak dawniej z Adidasami zanim stały się powszechnymi adidasami :) Taki galaktyczny Ajfon, zanim ktokolwiek widział na oczy smartfona.

Miał więc chwilę czasu dla siebie” – to akurat zamierzone było w kontekście następującego po przecinku: “choć czas tu nie istniał.”. Czyli taka próba zabawy terminami czy słowami. Absurdalna, ma się rozumieć :) Choć chyba faktycznie “nieco czasu”, które proponujesz, brzmi lepiej.

trudno znaleźć w dzisiejszych teraz-ach” – myślnik, aby podkreślić neologizm tego dziwacznego sformułowania. Dodałem przecinek przed “nowych”…

Oddany, a już pewniej” – plus “+” służy tutaj notacji myśli wypowiedzianej we własnej głowie, danej postaci, co zostało wyjaśnione trzy zdania później. Niekonwencjonalne podejście do zapisu tegoż, w założeniu miało mieć wyraz lekko humorystyczny, tylko dlaczego tylko mnie to bawi? :D

na chwilę pomówmy” i “swoją inwencję” – błędy nieumyślnie poczynione. Jednak po przemyśleniu, obie formy chciałbym pozostawić. Argumenty? O ile zrozumiałe, że narrator musi wypowiadać się poprawnie, to doskonałej stylistycznie wypowiedzi od bohaterów chyba nie zawsze musimy się spodziewać, a nawet pewna niedoskonałość tudzież potoczność nadaje im pewnego kolorytu. Tak mnie się wydaje przynajmniej.

lub tych co mieli ohotę je nosić?” – zdecydowanie oHotę… :P Anioł bawiący się w ‘regulatora’ wyjaśnia to zaraz swojemu Panu w następnym dialogu ;)

daje w tej sytuacji taki mini paradox” – ‘X’ jest tu poprawne, a nie ‘KS’, ponieważ wszechświat nazywa się Paradox. Kolejna taka gra słów, ponownie absurdalna…

Pozostałe 18 i pół uwag wprowadziłem natychmiast w trybie pilnym, bez zbędnego marudzenia.

Wyrażam wdzięczność za wnikliwe przejrzenie tekstu – jak ja się wypłacę?! :0 Dziekuję. Bardzo dziękuje.

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Witaj droga autorko :) Przeczytałem z zapartym tchem, jak to mówią popularnie. Jeśli wyjąć z równania magiczną Maskę, to zaczątek stanowi taką historię z życia wziętą, oprawioną w fantazje zemsty snute przez ofiary korpobiurw, że tak brzydko napiszę. I przez to jest ona autentyczna i stwarzająca pole do współczucia, prób utożsamienia lub zrozumienia bohaterki.

Pióro masz lekkie i łatwo się wciągnąć w opisywaną opowieść. Język tak samo, zrozumiały, prosty w przekazie, ale i barwny momentami.

Sam pomysł z wybranym konkursowym artefaktem, świetny moim zdaniem. Temat pośrednio eksploruje rozmyślane przez większą część myślących jednostek zagwostki, jak by to było, gdybym mogła bywać kimś innym. Opowiadasz to poprzez interesująco przedstawione scenki z życia miejskiego, współczesnego mieszkańca. Moim zdaniem, również często w sposób zawoalowanie humorystyczny. Scena z kościoła, obrazoburcza, ale za to genialna :> Któż z nas nie raz nie chciał wyrzucić na tym forum jednego czy drugiego, wobec majestatu tam zebranych.

Zarzut, że jednowymiarowe? Może i tak, ale to wcale nie odbiera uroku całości imo. Jak na tak krótką formę utworu to nawet i chyba lepiej, nadmiar poziomów mógłby stworzyć niepotrzebny chaos. 

 

Zastanawiałem się czy to pisać, gdyż to musztarda po obiedzie, [więc po co truć?:)], ale mam pewne obiekcje odnośnie psychologicznego rozgryzienia panny (jak mniemam) Marty. Być może faktycznie ‘Zło’ siedziało od początku w trzewiach dziewczyny, a Maska to wydobyła na wierzch. Zło w rozumieniu czerpania przyjemności z zadawania krzywdy, tyle że takiego zasadniczo nie dostrzegłem. To co widziałem, to kolejno, chęć rewanżu (zemsty), realizacji pragnień i haju adrenalinowego, jak i końcowe próby bawienia się w boga, poprzez egzekucję osądzonych tych jako chwasty społeczne.

Później jakaś forma załamania (bardziej niż typowego katharsis) pod wpływem nagłego poczucia wyrzutów sumienia. Tu mi trochę brakowało, takich wcześniejszych konsekwentnych wtrętów, które by stopniowo ukazywały narastające rozterki moralne, szczególnie pod wpływem tych czynów większego kalibru. Jedyne zaobserwowane to te, że randomowa ‘Ukrainka’ będzie musiała stracić część wypłaty. Z kolei mordowanie bogu winnych ducha, tych bez domu, sprawiało satysfakcję bez żadnych konsekwencji psychicznych (czyli typowa cecha bezdusznego socjopaty). Jakoś to tak gryzło mi się z nagłym (podkreślam) poczuciem winy wobec szefa-tyrana i dupka. I to w dodatku jakby pod wpływem płaczu pind z suczego gangu :> Generalnie postrzegam to raczej jako takie drobne uchybienie, które jest widoczne jedyne po głębszej analizie, więc w sumie czepialski to drobiazg.

 

Natomiat w końcówce, gdzie pojawiła się taka próba zpuentowania, jako jedyna rzecz w utworze, mnie lekko rozczarowała.

Ja zabijałam, bo…

Bo byłam anonimowa. Wyzywałam ludzi, kradłam, zabijałam z maską na twarzy.

I tylko dlatego? Wystarczy być incognito i… już?

O ile czasami faktycznie ludzi powstrzymuje przed pewnymi czynami, lęk przed byciem rozpoznanym i wiążącym się z tym wstydem lub ostracyzmem znajomych. To w większości nie jest to anonimowość, lecz strach przed karą jest tym co ludzi powstrzymuje przed czynami zabronionymi. Maska utrudnia identyfikację, ale gdyby ją złapali miałaby tak samo przechlapane, jak w przypadku gdyby nie miała tej maski. Albo może i nawet gorzej, jak zresztą sama Marta zauważyła. Co innego gdyby miała czapkę niewidkę, wówczas owszem, mogłaby czuć się całkowicie bezkarna. Sama zmiana identyfikacji nie spełnia moim zdaniem takich zasad, aby do tego stopnia napędzić jednostkę do tak drastycznej zmiany swoich zachowań i moralności (nawet tej skrywanej).

 

Dlatego, broniąc opowiadania, uważam że to sama Maska była źródłem zarówno zmian Physis jak i Psyche naszej straumatyzowanej bohaterki. To ten bluźnierczy artefakt wpłynął na świadomość tejże i zawładnął nią. Do czasu kiedy interwencja ducha babci z zaświatów nie zdjęła welonu zaślepienia z umysłu wnusi. To już oczywiście fanowska nadinterpretacja ;) 

 

Czyli ja nigdy nie byłam dobra tak naprawdę?

A ten cytat wyraźnie pokazuje nam, że mimo oczywistych ludzkich słabości, Marta miała dobre intencje (z grubsza). Ktoś kto poddaje samokrytyce własne czyny, umiejąc dostrzec ich nikczemność, nie wyczerpuje należycie kategorii epitetu “bycia Złym”. Co najwyżej Upadłym. To jest kolejnym dowodem, na to, że Maska była źródłem Zła. Niestety rozpościera to dość kiepskie widoki dla kolejnych nieszczęśników, którzy mieli pecha znaleźć się na jej drodze.

 

Generalnie, podsumowując, bardzo mi się podobało i choć literat ze mnie żaden, a czytelnik taki średnio na jeża, to jednak znam się doskonale na tym co mi się podoba, a to opowiadanie spełnia dodatnio te kryterium. Także, jak to piszą tutejsi tubylcy, daję klika, nie wiem co to właściwie oznacza, ale najwyraźniej tak czynią, gdy coś im się bardzo podoba ;)

 

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

bruce dziękuje ślicznie za dane nawigacyjne, poedukuję się :)

 

cezary umm, cześć , tzn. witam szanowne jury :D

 

koala witaj, i dziękuje za wyłapanie chochlika i za motywacyjne okrzyki ;)

 

jim interesujące. dziękuje że chciałeś podzielić się charakterystyką swojego niecodziennego wnętrza z moją osobą. jeśli pozwolisz, ja tam widzę to prościej, jak to mawiali strożytni, o gustach się nie dyskutuje, jeden woli marchewki, drugi poziomki. jeden woli oglądać chłopaków w obcisłych strojach uganiających się za lateksową piłką, inny woli oglądać zapasy długowłosych dziewczyn w błocie. de gustibus… może tu jest odpowiedź na twoje pytanie, ale nie bawmy się już w wioskowych psychologów. jeszcze raz dziękuje i również posyłam życzenia, umm, spełnienia marzeń, niech będzie, choć Chińczycy mawiają, że to przekleństwo, ponoć, to już sam nie wiem, wszystkiego naj, Jimie. i trochę wiary w siebie, masz zadatki na dobrego kpiarza, czas zacząć się doceniać :) o cytacie ze stopki wspominać nie muszę.

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Witam serdecznie Jimie. Dziękuje Ci, że poświęciłeś swój czas na podzielenie się wrażeniami z lektury. 

Ani irytacja czytelnika, nawet drobna, ani tym bardziej znużenie nie było moim celem. Wywołanie drobnego uśmiechu, owszem, celowałem w to. 

Niestety w Twoim wypadku poległem. Szkoda. Może jak się wyśpisz to zobaczysz opowiadanie w innych kolorach ;) Niemniej, dziękuje za życzenia bardziej pomyślnego odbioru tekstu u innych.

PS. Co to jest FIFĘ? Czy to jakiś przyrząd służący do narkotyzowania się, przez który to zacierają się granice rzeczywistości?

PS.2 Doceniam fakt użycia chronometru z dokładniejszym wyliczeniem Liczby – pozwolę sobie uznać to za przejaw humoru, Jimie.

 

Cześć marzan. I Tobie również dziękuje za komentarz, jak i podwójne podejście do tekstu. Choć rozumiem, że wynikało to bardziej z próby zrozumienia o co w zasadzie chodziło autorowi, niż z powodu pozytywnego wrażenia jakie wywarło. To nie wystawia zbyt dobrej laurki względem spójności konstrukcyjnej :D Chyba masz rację, że Chaos odcisnął zbyt duże piętno na tym projekcie.

Faktycznie utwór jest takim ciągiem scenek, luźno ze sobą powiązanych, poprzez kosmiczny teatr absurdu, gdzie cielesne Szaty, tudzież Skarpetka stanowią, pretekst do przedstawienia kolejnych minihistoryjek w jakimś tam kontekście.

Cieszę się, że dialogi podobały się, szczególnie że w tej części twórczej dotychczas nie próbowałem się.

Ale jeśli mimo chaosu i fluktujących niemiłosiernie scen, końcowe wrażenie brzmi: warto poczytać – to mogę umrzeć szczęśliwy ;)

Imiona modyfikowałem parę razy postaciom i tutaj najwyraźniej aktualizacja nie dotarła albo chaos objawił się w swoim majestacie i dokonał przemiany. Jakby nie było dziękuje za Czujne oko.

 

Witaj bruce. Poczytam poradniki, na pewno nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie. Szlifować zawsze warto :)

Proszę mnie nakierować w kontekście poprawnego zapisu dialogów – jak widać jestem ignorantem w tej kwestii – ale gorliwie postaram się dostować do ogólnie przyjętych form wypowiedzi.

Wiele powtórzeń jest umyślnych, jak to często bywa. Niewykluczone jednak, że pojawiły się jakieś nieumyślne – dość często to mi się przytrafia. Interpunkcja, cóż, robię co mogę :) 

Dziękuje za pojawienie się i za dobre słowo!

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Jakom żem tu nowak, to wyjątkowo pozwolę sobie na Postmowę, aby wykorzystać ją (jak i opowiadanie) jako możliwość przywitania się z lokalną społecznością. 

Haajj :) 

Pisanie wypracowań raczej nigdy nie należało do moich silnych stron. Mówiąc szczerze, nie sądziłem że jestem zdolny do formułowania takich dłuższych, fabularnych tekstów.

Ale odrobina lektury tutejszej frywolnej atmosfery nasączyła mnie inspiracją i usłyszałem głos w głowie:

A może spróbuj, czemu nie. A więc spróbowałem swoich sił i zdumiony nad ranem oglądałem przekroczony limit znaków o prawie 4000. Co z kolei później, wzbudzało grafomański zgrzyt zębów, co by tu wyciąć.

Sam konkurs stanowił okazję dla mnie, aby w jego ramach podjąć się zrealizowania pomysłu, który chodził mi od dłuższego czasu po głowie, lecz nie dawałem wiary we własne moce twórcze. Także, jakby nie było, w tym zakresie już zwyciężyłem swojego największego wroga. Czyli siebie samego :)

Mam co prawda drobne wątpliwości czy wpasowałem się dobrze w założenia konkursowe. Gdyż przedstawiona w treści dość niedbale, typowa (powiedzmy) część garderoby, stanowi zaledwie ozdobę dla obszerniejszej części ubioru (znacznie) szerzej rozumianej istoty ludzkiej. No cóż, nie mam wyjścia, muszę to już pozostawić ocenie jurorów.

Nadmienię jeszcze jako ciekawostkę, że opowiadanie napisałem w trakcie niezwykłej nocy, bowiem jak się później okazało, była to Pełnia, z dość okazale świecącym satelitą. Co odkryłem nad ranem. Tak więc opowiadanie w pełni zasługuje na miano nawiedzonego. Co można chyba nawet czasem odczuć ;)

Jakoś to poszło i cieszę się, że podjąłem się wyzwania. Opowiastka 'odrobinę' prowokacyjna wyszła, mam nadzieję, że nie przekroczyłem granicy dobrego smaku. A może i czasem udało mi się skłonić do refleksji lub co lepsze, wzbudzić uśmiech co bardziej tolerancyjnych czytelników :)

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Witam serdecznie Szepczącego Szczupaka! Zdaję sobie sprawę, że trochę spóźniłem się na imprezę, ale mimo tego poczułem potrzebę wyrażenia i przede wszystkim podzielenia się odczuciami jakie wystąpiły w trakcie jak i po aplikacji tegoż opowiadania do mojego umysłu. Które to zażywałem dziś rano, trza dodać.

Trafiłem tutaj niemal przypadkiem, poprzez cyfrowy zapis antologii, który polecono w lutowym numerze NF. Nie żałuję, iż dałem się skusić madame ciekawości.

Nie bedę oceniał tego tworu w typowy sposób jak często widzę, typu za mało tego, za dużo tamtego. Dla mnie takie wyważanie proporcji to jest domena wizji autorskiej i nie zamierzam bezcześcić jej własnymi pragnieniami modelowania pod kątem własnego osądu. No, może raz.

 

Zacząłeś z grubej rury, w sensie przykułeś uwagę intrygującą postacią nieludzką jak i zarazem tajemniczą. Powiedziałem sobie w duchu, oho zawiało grozą, może być dobre. I tu podzielam zdanie jednego z przedmówców, wyrażającego rozczarowanie za nie pociągnięcie tego tematu. Aż prosi się aby jeden ze środkowych rozdziałów był kolejnym opisem jakiegoś eventu związanego z tą bestyją. Idealnie budowałoby to suspens. No ale cóż, musztarda po obiedzie. Niemniej, dlaczego nie pokusić się o część II. W tym wypadku powiedzmy prolog, który by opowiadał i rozwijał historię tej dramatycznej postaci w atmosferze jakże lubianych Indian, czy Rdzennych jak siebie chyba określają sami. Taka luźna sugestia.

Później było trochę spokojniej. Polubiłem się z Taylorką, przemierzającą samotnie dzikie ostępy i meandry męskiej cywilizacji. Spotkanie z klaczą i cała otoczka z tym związana, cóż troszkę wydało mi się takie naciągane. Pewnie dlatego, że po Marszu Czirokezów wszedłem w tryb realizmu, ale szybko zastosowałem środki zaradcze i wylałem sobie kubeł zimnej wody na łeb, tym samym przypominając sobie, hej to tylko opowiadanie, a nie brutalny i zimny opis logiki rzeczywistości :)

Relacja z Indianką-Szybkim Wiatrem urzekła mnie. Przypominała mi spotkanie z dobrą wróżką z rożnych baśni. Te okazywanie czułości, serdeczności i wdzięczności miało w sobie coś prawdziwego i idealistycznie pięknego. Dlatego gdy stary Czirokez nazwał bohaterkę mianem Wielkiego Serca, nie wiem, ale autentycznie wzruszyło to mnie. Wiem, że to trywialne i banalne, lecz poruszyło to jakąś strunę wewnątrz mojego jestestwa. Być może jakąś utajoną tęsknotę za utraconą niewinnością, w której to wyobrażam sobie naszych przodków, pradziadów i prababy z przed nastania ery dekadenckiej cywilizacji łacińskiej niczym właśnie indiańskie plemiona. Żyjące godnie, bez nikczemności, w harmonii ze sobą i z naturą. Przynajmniej na kształt podobny do tego jak to bywało dawniej pośród Prawdziwych Ludzi…

Te Wielkie Serce było właśnie tą iskrą, która niemal zmusiła mnie abym odświeżył login z przed kilku lat i zamiast wyłącznie stalkować, dać coś od siebie – jak to mawiają. Autorzy potrzebują wsparcia, dla swojej twórczości i taka intencja przyświecała mi pisząc te powyższe wypociny.

Chciałbym jeszcze dodać, że odczułem lekki szok po przeczytaniu, gdy dowiedziałem się, że to niby miało formę romansu. Serio? :D Być może, to moje patrzenie na świat oczami dziecka nie pozwala mi dostrzegać takich rzeczy, a może rzecz rozbija się o interpretację. Relację między obiema postaciami postrzegałem jako miłość co najwyżej siostrzaną vel platońską (czy braterską w stylu tak jak Jezus miłował swoich uczniów) przeradzającą się w żywą sympatię wynikającą z okazanego współczucia i pomocy, być może okraszonego odrobiną zauroczenia postawą jakże odmienną dla typowych, przeciętnych, a więc i ‘normalnych’ Białych Twarzy.

I tu w tym miejscu czuję się w obowiązku wyrazić opinię, że znacznie lepsze byłoby, gdyby jednak zaprzestać udawać, że to ma formę romansu. Choć lesbijski romans na dzikich stepach (czy polach) w atmosferze aury mistycznych zjawisk, zderzenia kultur i nostalgii utraconego świata z pewnością mógłby być hitem (kolejna sugestia? :D). To jednak tutaj, chyba tak średnio pokrywa się to z treścią. Ale ja tam nie znam się na romansach, więc proszę mnie za bardzo nie słuchać. Z pewnością ani na jotę nie odbiera to wartości opowiadaniu. Chciałoby się powiedzieć wręcz przeciwnie. A być może pod kątem przyszłych prezentacji warto po prostu rozważyć zmianę, w której dokonuje się opisu tego utworu.

Tak czy siak, bardzo dziękuje za możliwość zanurzenia się w tej żywej narracji oraz wysyłam pocztą astralną inspirujące i wdzięcznościowe znaki dymne :-)

"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."

Nowa Fantastyka