Profil użytkownika


komentarze: 68, w dziale opowiadań: 59, opowiadania: 25

Ostatnie sto komentarzy

Świetny koncept, wykonanie takoż, czyta się rozkosznie i z uśmiechem, a końcówka cudownie zgrabna! :)

Ogromnie mi się podoba, ile ja bym dała za takie skrzydlate istotki pod swoim dachem!

… Chociaż nie. Jednak nie. Ja należę do tych dziwnych kobiet, które nie wierzą w damską solidarność, bo zawsze jedna drugą wygryzie albo obrazi się z tajemniczego powodu. A te kobiece koalicje, tworzenie grupek… nie. Zdecydowanie bardziej wierzę w przyjaźń z mężczyznami! ;)

Ale to tak na marginesie, bo całość – naprawdę sama przyjemność dla czytelnika!

Pełna zgoda, ja czytałam tę książkę na raty, zresztą sama wchodzi jakoś tak niepostrzeżenie. Właściwie każdy z tych esejów należy w spokoju przetrawić, bo nawet na dwóch-trzech stronach bywa tyle treści, że człowiek ma o czym myśleć przez kilka dni!

 

Walczę ze sobą, czy by nie przestać obserwować jego oficjalnego fanpage’a na facebooku… Mam jakieś idiotyczne wrażenie, że to oszukaństwo, bo przecież sir Terry’ego nie ma już z nami… :(

Zgadzam się z każdym słowem, ostatnie dwa akapity, przyznaję z zakłopotaniem, ścisnęły mnie za gardło, bo doskonale oddają, co sama czułam, czytając “Kiksy…”.

Ta książka jest na swój sposób bardzo intymna, sprawiła, że mogłam powiedzieć “hej, uwielbiam Pratchetta, jako człowieka, nie tylko jako pisarza!”, po czym poczuć dojmującą pustkę na myśl, że już nigdy nie podzieli się ze swoimi czytelnikami żadną błyskotliwą uwagą, nie zruga w cudownie sarkastyczny sposób naszego absurdalnego świata.

Nigdy nie pojmę okrutnej ironii losu, która pożera najbardziej lotne umysły. Ciało to ciało, ale umysł…

Pomysł naprawdę fajny, bardzo mi się podobało! :)

Piękna żonglerka słowem. Naprawdę poczułam tę nicość, o ile to w ogóle możliwe. Jestem pod wrażeniem.

Marcinie Robercie – dzięki! :) W sumie dobrze trafiłeś w źródło inspiracji. ;) Cieszę się, że się podoba, miło mi bardzo! :)

berylu – nawiązania są bardzo luźne, w sumie chodzi tylko o niebiańską tematykę. :) Popracuję nad stosunkiem długości do treści. Fajnie, że się mimo wszystko podobał! :)

Prawdę mówiąc, żadnego z nich nie czytałam, więc… :)Wiem, wiem, za pochwałę dziękuję, a nad ograniczeniem gadulstwa popracuję!

Marcinie Robercie – może następnym razem stanę na wysokości zadania, dzięki za komentarz! :)

 

berylu – dzięki. :) Pewnie masz rację, mam tendencję do wpadania ze skrajności w skrajność, cieszę się, że mimo to tekst sympatyczny :)

Naprawdę dobre, koncepcja super i puenta też zaskakująca! :D

Ależ ja się zgadzam, że pewnie Adam i Ewa byli co najmniej śniadzi. Tylko rozbawił mnie fakt wprowadzenia tego elementu akurat w opisie ucha! :)

Hawwę szczególnie męczyła ta łamigłówka.

Słowo “łamigłówka” jakoś strasznie mi nie pasuje do tonu reszty tekstu, preferowałabym “zagadkę” czy coś, co nie brzmi tak lekko.

którymi wielki gad przyozdobił płatki jej śniadych uszu.

Tutaj przymiotnik (szczególnie “śniady”) wydaje mi się zbędny i muszę przyznać, że trochę mnie rozbawił i wybił z rytmu tekstu. Wybacz, że na wstępie serwuję Ci swoje czepialstwo, ale ten tekst jest tak dobry, że czuję wewnętrzną potrzebę wytknięcia choćby najmniejszych zgrzytów – to w sumie komplement! 

Poza tym – bardzo mi się podobało! :) Pomysł, o którym już kilkakrotnie wspominano tj.

Dopóki nie narodzi się człowiek, który prawdziwie weźmie na siebie grzech, zamiast kłaść go na innych, zamykam bramy raju.

Naprawdę świetne umotywowanie, logiczne i rzeczywiście pogarszające sytuację winowajców. Aż człowiek ma ochotę palnąć się w czoło, zastanawiając się, dlaczego nigdy na to nie wpadł! :) Tylko… nie jestem stuprocentowo pewna, co do ostatnich słów – “zamykam bramy raju”. Wydaje mi się to za proste, chyba lepiej by brzmiało w stronie biernej – “bramy raju pozostaną zamknięte”. 

Ach, i jeszcze wąż, który był smokiem – degradacja jaszczurki, która po prostu straciła nogi, a degradacja majestatycznego, skrzydlatego smoka. Znacznie bardziej dotkliwa. Zacnie! A przy tak przytłaczająco znanej historii, jej reinterpretacja to rzecz trudna. Dziękuję za tak satysfakcjonującą lekturę! :)

 

– A se w rzyć wsadź tę seksowność! – warknęła wkurzona elfka. – Ma być wygodnie i praktycznie!

O, to to! To chyba moje motto. :) A całość naprawdę sympatyczna, dobrze napisana i, co tu dużo mówić, poprawia nastrój. :) I wcale nie widzę potrzeby dodawania kolejnych grafomańskich grzechów – brak wiarygodności wydaje mi się wystarczająco poważnym!

Odkażanie duszy – urocze. :) Do dialogów polecam http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794 – kilka minut czytania i nagle wszystko jasne. Pomysł mi się podoba, ale zgadzam się z Finklą, szkoda że nic się nie zadziało. Z drugiej strony, skoro to pierwsze opowiadanie z serii, to można przymknąć oko na fakt, że dostaliśmy tylko wyjaśnienia, jak działa świat. :) Choć osobiście ucieszyłabym się widząc trochę akcji (ale przyganiał kocioł garnkowi, sama za dużo gadam w swoich tekstach), bo postaci mają potencjał!

Tak czy siak, witamy! :)

SzyszkowyDziadek – może następnym razem. :) Dzięki za komentarz!

 

PsychoFish – muszę przyznać, że lubię angielski humor, w sumie fajnie, jeśli mój tekst nim trąci. :) Cieszę się, że miło spędziłeś czas, dzięki! :)

Naprawdę przyjemnie się czytało. Język wdzięczny, żadnych kiksów, zachowanie postaci wiarygodne… Historia mogłaby spokojnie rozgrywać się we współczesnej scenografii – chcę przez to powiedzieć, że jest uniwersalna, głównie przez motywy kierujące bohaterami, bardzo ludzkie, a to duża rzecz. I cały pomysł z działaniem wbrew naturze jako łamaniu prawa… logiczny, a jednocześnie na swój sposób świeży. :)

O, i jeszcze podoba mi się prostota bohaterów, a jednocześnie ich odwaga. Że głównym bohaterem jest krawiec, a nie Kapitan Ameryka z mieczami i toporami, a jednak walczy o sprawiedliwość – na tyle, na ile może. :)

Dobrze napisane, może faktycznie odrobinę brakuje pogłębienia postaci – nie zdążyłam się do niej przywiązać, ale końcówka mi się podoba. Żałosny koniec odważnego człowieka. Przebrzmiała sława i haniebna śmierć. Wzbudza coś na kształt lekkiego żalu, który mógłby być czymś głębszym, gdybym zdążyła bardziej polubić głównego bohatera. Ale na plus! :)

Dzięki, Werweno! :) Prawdę mówiąc, staram się ćwiczyć pisanie dialogów, zawsze się stresowałam, że wychodzą okropnie sztucznie. Cieszę się, że nie jest tak źle. :)

Może moje następne postaci nie będą tak grzeczne. Albo po prostu w inny sposób. :) Mam nadzieję, że kolejne teksty, o ile się pojawią, wzbudzą bardziej jednoznaczne uczucia. :) Dzięki za miłe słowa i za konstruktywną krytykę! :)

Nevaz – fajnie, że mimo niewzruszonego kącika ust tekst się podoba. :) A co do mecyi – użyłam go jakoś tak bez większego namysłu, bo jest na tyle potoczne, że doskonale mi pasowało do słownika krasnoluda. :)

 

rooms – dzięki! :)

Cieszę się, dzięki! :)

Och, pewnie! W ogóle tak sobie myślę, że ludzie są irytujący niezależnie od płci i trzeba dużo cierpliwości, żeby z nimi wytrzymać, a już szczególnie pod jednym dachem! :)

Zgadzam się z przedmówcami – ogólnie w porządku, ale bez szału. Końcówka mogłaby być bardziej, jak to określiła bemik, z przytupem. I osobiście zastanowiłabym się tu i ówdzie nad połączeniem krótkich zdań i równoważników, żeby narracja nie była tak poszarpana. :)

 

Uf, ja też mam prawo nie wiedzieć, jeszcze mnie na świecie nie było. Ulżyło. Ale koncepcja ze sposobem rozmnażania się – bardzo udana. :)

regulatorzy – ech, szkoda, że sama na to nie wpadłam… Ale jak znowu trafię na jakąś erratę, to z pewnością przykleję!

Adamie – bardzo, ale to bardzo nie lubię tej epoki. Nie znoszę wszechobecnej bylejakości… Wiem, że marzycielka ze mnie, ale nigdy nie pojmę, dlaczego to, co było dobre w innej epoce, nie może wrócić.

Podobało mi się, dopóki rozumiałam, o co chodzi, ale puenta zupełnie zbiła mnie z tropu. W sumie jest mi prawie przykro, bo całość dobrze się czytało, a potem poczułam się głupia… :(

Niezbyt mnie to rozbawiło… Fakt, że teraz każdy ma jakieś dys-, często naciągane (zdaje się, że w liceum mój kolega wykombinował skądś zaświadczenie o dysleksji czy dysgrafii, żeby mieć fory na maturze i żeby nauczyciele mu nie “truli”, mimo że w rzeczywistości wszystko było w porządku), ale wiele osób ma z tym poważny problem. A sama forma wydała mi się trochę… naciągana, jakby na siłę. Najpierw nie wiedziałam, o co chodzi, a kiedy zrozumiałam, poczułam się trochę rozczarowana.

Ale na plus zabawa z “dys-“ w ostatnim akapicie! Wyjątkowo zgrabna! :)

Naprawdę mi się podobało i bardzo czekam na jakiś ciąg dalszy, bo aż się prosi, żeby opisać historię Emmi! :) Przepraszam, że tak lakonicznie, ale szczerze!

To ja się wtrącę i dodam akcent optymistyczny – ale przecież niektórym się udaje! I jeszcze jeden – kiedyś coś musi się zmienić! (To mówiłam ja, ogólnie rzecz biorąc – pesymistka).

Ogólnie całość bardzo mi się podobała, naprawdę fajne i koncepcja z różnymi światami, tworzeniem wszechświata… mniam! A wizja Boga jeżdżącego na fotelu obrotowym od jednego stanowiska pracy do drugiego bardzo mi poprawiła humor. :) Niby mała rzecz, a cieszy.

Ale muszę się zgodzić z Finklą – końcówka troszkę psuje całość, wyskakuje zupełnie znienacka i nie pasuje. :( Ale sama wiem, jak czasem trudno dolepić sensowne zakończenie…

Tak czy inaczej – naprawdę przyjemnie się czytało!

jej alabastrowe czoło pokrywała już pierwsza zmarszczka irytacji

Zmarszczka chyba nie może pokrywać czoła. To znaczy jedna. Powiedziałabym raczej, że “przecina”. :)

A sam tekst… nie porwał mnie. Koncept z Angeliną Jolie jakoś też… nie wiem, nie mam przekonania. Językowo zgrabnie, ale chyba temat do mnie nie trafił.

Adamie, wręcz przeciwnie! To znaczy znacznie więcej! Teraz moja wena trochę się wycofała, ale z takimi perspektywami… na pewno weźmie się w garść! :)

Bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa, obym nie zawiodła…! :)

 

Dzięki za pointę i aureolę. :)

Nie ma, ale, jak wspominam na początku:

Większość dusz, z którymi się stykał pod Bramą, sprawiała wrażenie zagubionych i zalęknionych – między innymi dlatego zdecydował się na przybranie wyglądu dobrotliwego staruszka, który je witał i życzył błogiego i trwającego całą wieczność odpoczynku.

Tu raczej chodzi o, że tak to ujmę, image, a nie wiek faktyczny.

Skeczu nie znam, ale się zapoznam. ;) A co do ogranych schematów, miało być do uśmiechu, niekoniecznie odkrywczo, bo i tak odnosiłam się do tekstu Finkli. :)

@thargone, Twoje teorie są bardzo niebezpieczne, uważaj! ;) Teraz Ci górnicy z kilofami skojarzyli mi się z bandą krasnoludów… Szalenie mi miło! :) Może pomyślę o czymś na poważnie, ale… życie samo w sobie jest takie poważne, że po co się jeszcze dosmucać?

 

@regulatorzy, dziękuję bardzo, wpadki poprawione i ogromnie się cieszę, że czytanie sprawiło przyjemność! :)

 

@Teyami, bardzo się cieszę, dzięki! :) A niebo musi być sympatyczne, bo coś się należy za trud bycia przyzwoitym człowiekiem! ;)

Po prostu sama musiałam sobie odpowiedzieć na to pytanie, bo ta duszyczka to mały potworek (jak wynika z samego opowiadania) ;)

Deirdriu – dziękuję Ci bardzo! :) Trochę się speszyłam, mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań. Muszę trochę nabrać rozpędu na takich maleństwach, żeby się odważyć na coś większego. :)

 

Śniąca – cieszę się z uśmiechów. :D

 

A co do tego, jak się dostała do Nieba… ona zła nie była, tylko głupia (trochę), ale miała dobre serce – opiekowała się bezdomnymi pieskami i kotkami. A że ambicje wybujałe… powszechny grzeszek. Moja wina, że nie dałam się jej pokazać z lepszej strony. ;) 

O Barei nie pomyślałam, ale coś w tym jest. :D Cieszę się, że się uśmiechnąłeś!

Finklo, cieszę się, że puenta zacna. :) Uch, głupie literówki, już poprawione, dzięki!

 

Madeju, to fajnie! :) Nie jestem specjalistką od salw śmiechu, ale uśmiechy zawsze ogrzewają moje serce!

 

Bemiku, ogromnie się cieszę! (Sprawdziłam, że żona św. Piotra też była świętą i kusiło mnie, żeby wprowadzić tę postać, ale dałam spokój…) Dzięki! :)

Nie obudził się nawet wtedy, kiedy z bezdźwięcznym skrzypnięciem otworzyły się drzwi…

Albo jedno, albo drugie. :) Albo skrzypnięcie, albo bezdźwięcznie.

Podobało mi się szalenie. Fakt, że dużo Yasy, jego odczuć, myśli, jest dla mnie bardzo na plus! (Sodiego nie da się nie lubić, ale Yasa jest bardzo intrygującą postacią!) Zakończenie bardzo mnie usatysfakcjonowało, świetnie zamknęło całe opowiadanie. :) I, ku mojemu zaskoczeniu, na swój sposób polubiłam Uri!

Zgadzam się z wcześniejszymi wypowiedziami – naprawdę bardzo intrygujące, wciągające, ale pozostawia wrażenie, że brakuje choćby jednego zdania, które naprowadzi myśl czytelnika na właściwy trop i pozwoli zrozumieć, o co właściwie chodzi. :) Bardzo niecierpliwie czekam na rozwinięcie tego szorcika, bo zapowiada się naprawdę dobrze. :)

Finklo, ścigać się z nikim nie będę, ale chętnie spróbuję swoich sił. ;) Ba, pewnie że Stalin i Hitler gorsi, ale gdyby do piekła trafiały tylko… osoby ich pokroju, to diabły miałyby poważny problem z bezrobociem. ;) Nie mówię, że od razu Hemingwaya do piekła, ale do czyśćca to na pewno!

 

Broń Boże, żebym próbowała Cię szufladkować! :D Och, chmurni przystojniacy i elfy – wspaniałość, ale boję się, że taki wzór cnót niemal wszelkich może mieć problem z poczuciem humoru. A Sodi tę niewątpliwą zaletę posiada. :D

Finklo, kusisz, a jako że dzisiaj jechałam i jechałam, to miałam dużo czasu i zaczęły się pojawiać w mojej głowie dziwaczne dialogi u bram nieba, no bo każdy by chciał do takiego nieba dla wybitnych twórców, a biedny Święty Piotr musi przeprowadzić selekcję. :D

A co do Hemingwaya… żądny krwi megaloman, niewierny opój, wiecznie szukający mocnych wrażeń (z drugiej strony, taka epoka) i miłośnik krwawej corridy (co dla mnie zupełnie przesądza sprawę). Mówię to pół-żartem, pół-serio, ale typa nie lubię. ;)

Emelkali, dziękuję! Zwłaszcza że jesteś specjalistką od krasnoludów i żartobliwych historii (tak wynika z mojego, na razie dosyć pobieżnego, przeglądu forum)! :)

 

Ja się na Hemingwaya trochę boczę, bo nie mogę zrozumieć jego fenomenu, a czytam go uparcie, więc może stąd moje wątpliwości… ;) Jak pisał Krasiński: Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością. Czasem sobie myślę, że przydałoby się jakieś dodatkowe niebo, dla utalentowanych.

 

A fanatycy odbiegają od normalności, więc nie ma się co nimi przejmować! :D

@AlexFagus – cieszę się, dzięki! :) Może następnym razem uda się coś chociaż naderwać. ;) I dziękuję za bibliotekę!

Uśmiechnęłam się. :) Natychmiast zaczęłam się zastanawiać, czy wymienieni przez Ciebie twórcy faktycznie mieliby szansę na raj i miałam poważne wątpliwości, jeśli chodzi o Hemingwaya. :P I kim mogłaby być ta tajemnicza dziewczyna Dżeja? Najbardziej ucieszyły mnie zastępy anielskie gotowe do wystąpienia w musicalu. :)

Ale… czegoś mi zabrakło. I wiem, że to okropnie irytujące, kiedy ktoś tak mówi, a nie poda powodu. Może to kwestia tego, że sama kiedyś napisałam coś odrobinę podobnego, tyle że o niebie z polskimi pisarzami i pomysł nie wydał mi się zaskakujący… I nieszczególnie mnie zachwycił pomysł ściągania pacykarza z piekła (rodem). Wiem, że to na zasadzie “załatwię ci każdego gościa, którego sobie zażyczysz”, ale Hitler mi do tego nie pasował, było na pewno tylu mniej oczywistych, a mających też trochę za uszami! Ale to moje bardzo subiektywne odczucia i nie zmieniają faktu, że się uśmiechnęłam pod nosem. :) A przedmówcy słusznie prawią – Jezus bardzo protestancki. I szczerze wątpię, by ten tekścik mógł urazić uczucia religijne jakiejkolwiek osoby z odrobiną poczucia humoru i luzu. :)

Sirin – na świat Wiedźmina bym nie wpadła, ale skoro Tobie się tak kojarzy, to pozostaje mi to przyjąć. Pana Smoka bym broniła jako reliktu minionej epoki, bardziej kulturalnej, a przez to że tyle lat siedział sam, nie nasiąkł nowymi “manierami” i jestem pewna, że prowadził skomplikowane monologi. Co do reszty… mogę tylko wyrazić nadzieję, że następnym razem napiszę coś, co bardziej do gustu przypadnie. :)

 

Sethrael – dzięki za uśmiech i dobre słowo! :) Ach, i za punkt do biblioteki! A krasnolud był tak zdesperowany, że nawet prototypowi był gotów zawierzyć. ;)

Haha, sama ostatnia do niej wróciłam, dlatego przyszło mi do głowy! :D Miłych powrotów do dzieciństwa! ;)

panhybryda – dzięki, miło mi to słyszeć! Pióro się cieszy! :)

 

tojestniewazne – o, dziękuję za sugestie. :) Wszystkie przemyślę, pewnie z jednymi się zgodzę, z innymi pewnie nie do końca, ale dzięki za konkret. I cieszę się, że tekścik broni się też za kolejnym czytaniem, to cenne. :) 

 

gravel – cieszę się, że szorcik satysfakcjonuje! :) Hmm, a może to Edith Nesbit i jej “Księga smoków”? Miło mi, że przywołałam dobre wspomnienia i że elfy rżnące w karty Cię ucieszyły! :D Dzięki!

Deirdriu – myślę, że rozumiem! Fakt, to temat na długą i ciekawą rozmowę, ale może innym razem! W każdym razie – dzięki!

 

Cieniu – cieszę się, że jesteś ukontentowany, dzięki za określenie inteligentny humor, bo zawsze mi to ogromnie schlebia! Dzięki też za polecenie Emelkali, chętnie poczytam, możliwe, że już coś przeglądałam, ale nadal poruszam się po forum trochę po omacku. :) U mnie raczej rubasznie nie będzie, bo to po prostu nie mój styl pisania, co nie zmienia faktu, że lubię takie rzeczy czytać. :) EDIT: Właśnie zauważyłam punkt do biblioteki – dzię-ki!

Och, nie oceniaj tak ostro szesnastolatków, część z nich to już porządnie ukształtowane jednostki, które pewnie aż tak bardzo się już nie zmienią. Zgadzam się z Kwisatz Haderachem, że szesnastolatek to już młody dorosły – jak pomyślę, jakie poważne rzeczy czytałam w tym wieku, a nawet wcześniej, to sama jestem zdziwiona, ale wiem, że przecież nie byłam jedyna! Chyba w każdym wieku znajdą się ludzie, którzy wolą się odżywiać intelektualną papką. Ja na przykład w wieku dwunastu lat zamiast czytać jakieś głupawe powieści dla dorastających dziewcząt, byłam zakochana po uszy w trzech muszkieterach i tego typu postaciach. :)

 

Ale powiem, że teraz mi naprawdę schlebiłaś – bo jeśli ktoś mówi, że chciałby, żeby coś czytało jego dziecko, to wydaje mi się, że trudno o większe zaufanie do autora. :) I za to dzięki :)

Właśnie miałam spytać, czy dobrze pamiętam, że to imię można tłumaczyć jako “smutna”. :) Ha, dziękuję za specjalne przywitanie i odkłaniam się! Celtyckie imiona powinny trzymać się razem ;)

Deirdriu, zaskoczyłaś mnie zupełnie, bo nigdy nie patrzyłam na to opowiadanie pod kątem “młodszej młodzieży”, ale skoro to komplement (a muszę przyznać, że zawsze uważałam, że pisanie dla młodszych jest prawdziwą sztuką, bo to przebiegłe bestie), to mogę tylko podziękować! :D

 

Madej90, dzięki, miło mi! :)

Kwisatz Haderach – Bardzo mi miło! Ogromnie się cieszę, że Ci się spodobało! :) Lubię proste pomysły, ale czasem trzeba obrócić je o 180 stopni, żeby jakoś działały – fajnie, że ten dla Ciebie działa. :) Dzięki serdeczne!

tojestniewazne – bardzo Ci dziękuję, miło mi! Mógłbyś przytoczyć te potknięcia? :)

Cześć wszystkim witającym! :)

Finklo – przypomniała mi się wypowiedź Caleba, takiego zacnego rolnika z komiksu o Thorgalu, rano po mocno zakrapianej uczcie z okazji udanych zbiorów: “Bogowie są dziwni – im bardziej się ich czci, tym chętniej zsyłają demony, które następnego dnia tańczą w głowie człowieka“. :)

 

Berylu – zaiste, dziwaczny. :) Tak dziwaczny, że aż mnie kusi, żeby się kiedyś za niego wziąć. :) Niemożność przeczytania, a co za tym idzie, spamiętania imion różnych bohaterów, jest koszmarnie frustrująca!

Hej, hej! :) Tak, dokładnie po walijsku “twarz kwiatu” albo “zrodzona z kwiatów” (nie żebym się utożsamiała), ale najciekawszy jest mit związany z tą postacią. Została stworzona z… kwiatów przez dwóch magów dla ich siostrzeńca, Llew Llaw, który został obłożony klątwą  przez matkę. Nie mógł mieć imienia, broni ani żony, pochodzącej z rasy stąpającej po ziemi (dzięki temu nie mógł sobie rościć praw do tronu). Wszystkie te obostrzenia udało się obejść i żyliby długo i szczęśliwie, gdyby nie fakt, że pewnego dnia w zamku zjawił się młody myśliwy, w którym Blodeuwedd się zakochała. Wymyślili, że zabiją Llew Llawa, co też nie było łatwe, bo trzeba było spełnić kilka warunków, które znał tylko Llew Llaw. Koniec końców zabójstwo się nie powiodło (według jednej z wersji, którą preferuję), Llew Llaw został tylko ranny i uciekł pod postacią orła. A wujowie-magowie za karę zmienili Blodeuwedd w sowę.

Mam nadzieję, że będzie!

Mr_D – dziękuję, cieszę się, że ton chociaż się udał! :)

 

EDIT: Końcówkę usunęłam!

Ciao a tutti :)

Jestem tu nowa, długo się skradałam, zanim zdecydowałam się zarejestrować, ale stało się – jestem. :) Żywo interesuję się mitologią, możliwe że w moich tekstach będą się przewijały różne nawiązania do mitologii greckiej, germańskiej czy celtyckiej (ale to ostatnie z pewnością rzadziej). Uwielbiam “klasyczną” fantastykę – wszelkiego rodzaju smoki, elfy et consortes, choć muszę przyznać, że nie mam dużego doświadczenia w tym gatunku. Ale tak na dobrą sprawę każda dobrze napisana fantastyka cieszy moje oko i umysł. Zajmuję się przede wszystkim poezją, ale ta raczej się tu nie pojawi. Uznałam, że dołączenie do Was, drodzy fantaści, pomoże mi nabrać rozpędu, jeśli chodzi o pisanie prozy, którą ostatnimi czasy traktowałam nieco po macoszemu. :)

regulatorzy – tak jak napisała śniąca, zabieg z nieodmienianiem słowa smok był celowy i miał być po prostu typowe dla krasnoluda, jego sposobu mówienia. Dzięki za komentarz! :)

 

śniąca – dzięki, cieszę się, że mimo wszystko opowiastka całkiem sympatyczna. :) Zbędne zaimki jeszcze przejrzę, obawiam się, że to efekt pisania różnych rzeczy po angielsku. Oczywiście, to żadne usprawiedliwienie, właściwie sama jestem zaskoczona, że może to tak skazić. I w pełni się zgadzam co do tego ostatniego zdania, patrząc na to świeżym okiem. Usunę.

 

bemik – salw śmiechu nie obiecywałam, najwyżej drgnienie kącika ust. :) A skoro mi się nie udało, to postaram się poprawić!

 

KK – dziękuję!

 

AdamKB – hura, kogoś choć trochę rozbawiłam! :) Dziękuję! A wynalazca chyba różnych rzeczy nie przemyślał, podobnie jak krasnolud, który chce walczyć ze smokiem w zbroi bez atestów. ;) A zakończenie wywalę, bo sama widzę, że to kwiatek do kożucha. Biorę się zatem do roboty! :)

 

Finklo – dziękuję za dobre słowo! :) Z końcówką się pożegnam. Salw śmiechu nie obiecywałam. :)

A mnie się mimo wszystko podoba, choć może to zakończenie, podsumowanie nie jest konieczne – czasem dobrze zostawić takie miejsce na oddech albo myśl czytelnika. I nie wiem, czy trzeba próbować porównywać obie wersje wydarzeń 1:1 – może wystarczy stwierdzić, że każde rozwiązanie niesie zagrożenia i, jak już to było wspomniane, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? :)

Nowa Fantastyka