Profil użytkownika


ko­men­ta­rze: 131, w dzia­le opo­wia­dań: 122, opo­wia­da­nia: 53

Ostatnie sto komentarzy

Zga­dza się, jeśli trak­to­wać wyraz “klej­no­ty” jako od­ręb­ne słowo. Tu cho­dzi­ło jed­nak o licz­bę mnogą od słowa “klej­not”, który ozna­cza dro­go­cen­ny ka­mień wg SJP PWN. :) W tek­ście cho­dzi­ło wła­śnie o wy­szli­fo­wa­ne ka­mie­nie szla­chet­ne.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Dzię­ku­ję ser­decz­nie za wasze od­wie­dzi­ny i głos w spra­wie se­ryj­nych mor­derstw pana D. :)

 

Z wszyst­ki­mi uwa­ga­mi które się przez nie prze­wi­ja­ły, do­ty­czą­cy­mi zbyt luźno po­łą­czo­nych wąt­ków, jak i z wnio­ska­mi, że to kwe­stia skra­ca­nia – zga­dzam się w całej roz­cią­gło­ści. Po­win­nam ra­czej zo­sta­wić tę fa­bu­łę do ja­kiejś dłuż­szej formy, a na oka­zję kon­kur­so­wo ty­tu­li­ko­wą po­my­śleć o innej hi­sto­rii.

No nie mia­łam po pro­stu serca tego psy­cho­pa­ty opu­ścić. ;) I teraz mam.

 

Ali­cel­lo, dzię­ku­ję za do­ce­nie­nie, słusz­ne uwagi i klik.

 

Ker­mi­cie, za­je­faj­ny ka­pe­lu­tek.

 

Za­na­isie, prze­mi­ło usły­szeć, że mój styl pi­sa­nia – bądź co bądź rdzeń tek­stu – komuś się po­do­ba. Z wszyst­ki­mi uwa­ga­mi się zga­dzam. I przede wszyst­kim – dzię­ki za or­ga­ni­za­cję, ju­ro­ro­wa­nie, jak i godną po­dzi­wu de­ter­mi­na­cję w prze­kle­ja­niu ża­bich gifów. <3

 

Irko, dzię­ki za ko­men­tarz i or­ga­ni­za­cję tak za­cne­go kon­kur­su. :)

Mo­ty­wa­cję do za­bójstw mu­sia­łam fak­tycz­nie za­ry­so­wać nie­zbyt wy­raź­nie, bo kilka osób miało po­dob­ne za­strze­że­nie.

Słusz­nie przy­pu­ści­łaś że było to głów­nie dzie­ciń­stwo spę­dzo­ne na za­ba­wach z pleb­sem, gdzie jakoś na­tu­ral­nie się do nich przy­wią­zał, skoro brat go ole­wał. Póź­niej jed­nak do­szła nie­chęć do wszyst­kie­go co zwią­za­ne z jego ro­dzi­ną i po­cho­dze­niem - tutaj może lek­kie na­wią­za­nie do obec­nej smut­nej sy­tu­acji na świe­cie. Dante po­cho­dzi z ary­sto­kra­cji, ale w prze­ci­wień­stwie do nich ob­cho­dzi go to, że dzia­ła­nia wyż­szych sfer trują świat, nisz­czą przy­ro­dę, two­rzą po­dzia­ły, a osta­tecz­nie wszyst­ko to tylko dla oso­bi­ste­go zysku. Nie chce być tego czę­ścią, bun­tu­je się, więc staje się katem. Tro­chę taki…..

XIX-wiecz­ny ra­dy­kal­ny dzia­łacz Gre­en­pe­ace. Czy ra­czej Blu­epe­ace…? 

 

Re­gu­la­to­rzy, dzię­ki za – jak zwy­kle – nie­za­wod­ność i so­ko­le oko. :)

Co do uwag ogól­nych, jak wyżej pi­sa­łam – przy­zna­ję rację. To ra­czej ma­te­riał na coś sze­rzej roz­pi­sa­ne­go.

Jeśli cho­dzi o tech­nicz­no­ści – z czę­ścią się zgo­dzę, z czę­ścią po­zwo­lę się nie zgo­dzić. Ot, parę spraw ta­kich jak wska­ku­ją­cy na ko­zioł stan­gret, który nie był wcale stary (ły­siał jeno, jak sta­ty­stycz­ny pięć­dzie­się­cio­la­tek), albo klej­no­ty i bi­żu­te­ria, które sy­no­ni­ma­mi prze­cież nie są. I kilka ta­kich in­nych. Ale nie­wie­le.

Za całą resz­tę dzię­ę­ę­ku­ję­ęę przez sześć ę!

 

Jesz­cze tego nie zro­bi­łam, więc teraz po­dzię­ku­ję wszyst­kim któ­rzy wzię­li udział w kon­kur­sie i zaj­rze­li tu bądź kie­dyś zaj­rzą. Gra­tu­lu­ję wy­gra­nych, wy­róż­nień, punk­tów do blb i in­nych suk­ce­sów, dzię­ki za od­wie­dzi­ny i za to że ja mo­głam od­wie­dzić stwo­rzo­ne przez was za po­mo­cą kla­wia­tu­ry świa­ty. :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

No i musze jesz­cze oddać sza­cu­nek, nie każda ko­bie­ta po­słu­gu­je się z taką lek­ko­ścią ha­sła­mi typu “Imbus”:)

Ałć. :( Ale szpi­la…

A może to już moje prze­wraż­li­wie­nie?

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć! Mia­łeś mnie na “21 wrze­śnia 1923 roku”. Po na­zwi­skach zga­du­ję, że set­ting ra­czej pol­ski, więc od razu wpa­dłam w kli­ma­ty mo­je­go uko­cha­ne­go “Va­bank”. Nawet po­stać Hen­ry­ka przy­po­mi­na mi ko­mi­sa­rza Przy­go­dę… ;)

 

Fajna, do­mknię­ta hi­sto­ria, na mój gust dobre pro­por­cje wstę­pu, roz­wi­nię­cia i za­koń­cze­nia. Prze­sko­ki nar­ra­cji dzia­ła­ją na duży plus i uroz­ma­ica­ją śro­dek opo­wia­da­nia, tam, gdzie brak dia­lo­gów.

 

Pod­su­mo­wu­jąc – po­do­ba­ło mi się, przy­padł mi też do gustu spo­sób wple­ce­nia fan­ta­sty­ki. Nie prze­pa­dam za roz­bu­do­wa­nym fik­cyj­nym lore, nad któ­rym autor ślę­czy go­dzi­ny, zaś fa­bu­łę i po­sta­ci kre­śli w pół. Lubię, gdy fan­ta­sty­ki jest szczyp­ta, do smaku – tak jak u Cie­bie.

Daję du­uużą okej­kę! :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć! Nawet nie wiem, od czego za­cząć. Po­wyż­szy tekst jest zde­cy­do­wa­nie jed­nym z moich fa­wo­ry­tów w kon­kur­sie, jeśli nie nu­me­rem jeden. Fa­bu­ła niby bez fa­jer­wer­ków, akcja upchnię­ta w jed­nym bloku, po­wtrą­ca­ne dy­gre­sje… a mimo to czy­tam dalej w na­pię­ciu, bez mru­gnię­cia okiem. Jakie to czary?

Stan­dar­do­wo autor praw­do­po­dob­nie na­pi­sał­by opo­wia­da­nie z per­spek­ty­wy Lidii. Po­mysł na to, by od­wró­cić sy­tu­ację, i spo­sób, w jaki in­dy­wi­du­al­ny nar­ra­tor prze­ista­cza się w ko­lek­tyw­ną świa­do­mość…

Ja chcę ekra­ni­za­cji. :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Rzecz w tym, że pierw­sze­go hasła nie znam

To tylko źle o mnie świad­czy, że ja znam ;D

 

Co do go­ni­twy – mea culpa, nie za­uwa­ży­łam, że o niej wspo­mnia­łeś. Masz rację!

 

My­śla­łem, że temat spadł na tyle nisko na stro­nie, że już nikt do niego nie za­glą­da… :)

Zaj­rza­łam i nie ża­łu­ję – dzię­ku­ję Ci za miłe chwi­le spę­dzo­ne przy lek­tu­rze. :) Gra­tu­lu­ję bi­blio­te­ki, w pełni za­słu­żo­na. 

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć! Po­mysł na po­łą­cze­nie dzia­dów ze współ­cze­sno­ścią to coś, co mi samej cho­dzi­ło po gło­wie przy two­rze­niu książ­ki do szu­fla­dy. Przy­cią­gnął mnie więc po­czą­tek opo­wia­da­nia, śro­dek za­trzy­mał, a za­koń­cze­nie za­do­wo­li­ło. Choć to ostat­nie, jak już za­uwa­ży­li przed­pi­ś­cy, trosz­kę szyb­ko się ro­ze­gra­ło.

Atu­tem ca­ło­ści są sym­pa­tycz­nie wy­kre­owa­ne po­sta­ci, któ­rych nie spo­sób nie po­lu­bić. :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Czo­łem! Cie­ka­wy, nie­ty­po­wy świat przed­sta­wio­ny, i ten balon – mia­łam przed ocza­mi kra­jo­braz Ka­pa­do­cji. :) 

Jak na sa­mo­dziel­ne opo­wia­da­nie, tro­chę okro­jo­ne wpro­wa­dze­nie w świat. Nie je­stem fanką zgła­sza­nia na kon­kurs frag­men­tów lub na­wią­zań do uni­wer­sów za­pro­jek­to­wa­nych wcze­śniej. Wolę prze­czy­tać za­mknię­tą ca­łość. Tutaj jed­nak było cał­kiem cał­kiem, udało Ci się przed­sta­wić oko­licz­no­ści na tyle, by umoż­li­wić zro­zu­mie­nie sensu.

 Wolne tempo opo­wia­da­nia ni­we­lu­je dobra pierw­szo­oso­bo­wa nar­ra­cja – tak ją pro­wa­dzisz, że wczu­łam się nie wia­do­mo kiedy. :) Tro­chę jed­nak za­bra­kło mi akcji, faj­nie by­ło­by na końcu zo­ba­czyć star­cie Me­lo­dy ze smo­kiem, a nie do­stać krót­ką in­for­ma­cję, że się jej udało.

 

– A teraz, po­wstań ludu wy­bra­ny…

– A teraz po­wstań, ludu wy­bra­ny…

 

Rude, krę­co­ne loki do­da­wa­ły jej wzro­stu i przy­wo­dzi­ły na myśl roz­sza­la­ły pło­mień.

Chcia­ła­bym, żeby i mi loki do­da­ły co nieco do moich 156cm. ;) A po­waż­nie, to cięż­ko mi sobie wy­obra­zić do­da­ją­ce wzro­stu włosy.

 

Jakże po­tęż­na musi być, czy­ta­łam kie­dyś, że praw­dzi­wy smok w cza­sie stu ude­rzeń serca po­tra­fi spa­lić stu­ty­sięcz­ną armię.

Kilka ude­rzeń serca póź­niej sta­li­śmy już w krę­gach

Spe­cy­ficz­na jed­nost­ka miary czasu, więc użyta w krót­kim od­stę­pie daje wra­że­nie po­wtó­rze­nia.

 

W dru­giej run­dzie tań­czy­łam z ru­basz­nym, lekko pod­pi­tym pa­rob­kiem +(,) a w trze­ciej ze szczu­płym kraw­cem o li­siej apa­ry­cji.

 

A potem wszy­scy się ro­ze­śmie­li.

ro­ze­śmia­li.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć! Czyta się z sze­ro­kim uśmie­chem. Duży plus za to, że hu­mo­ru nie kreu­jesz wrzu­co­ny­mi w od­po­wied­nie miej­sca prze­kleń­stwa­mi (czę­ste zja­wi­sko), a ra­czej bły­sko­tli­wy­mi wstaw­ka­mi fa­bu­lar­ny­mi i dia­lo­ga­mi. Po tylu opo­wia­da­niach spę­dzo­nych w mie­ście miło jest po­czuć wiej­skie kli­ma­ty i od­prę­żyć się nieco. Praw­da, co mówią przed­pi­ś­cy, że ekipa iście Pin­gwi­no­wa – no i super ;)

 

 

***** Tech­ni­ka­lia:

 

– Prze­stań­cie +(,) chło­pa­ki!

Jego łapki za­miast prze­bie­rać po ziemi, jak pan Bóg przy­ka­zał, nagle za­fur­ko­ta­ły obok tu­ło­wia jak pta­sie skrzy­dła.

Pan Bóg albo pan bóg, za­leż­nie od re­li­gij­nych pre­fe­ren­cji. ;)

 

– To jakaś mi-mi­nia­tu­ro­wa mafia? Już nie będę n-ni­ko­go gonił! 

A nie “w ni­ko­go strze­lał”? Chyba ni­ko­go wcze­śniej nie gonił…

 

Spie­przaj stąd gdzie pieprz ro­śnie

To ce­lo­wo?

 

– Uff, dzię­ki +(,) chło­pa­ki za ura­to­wa­nie mi skóry…

– Przy­ja­cie­le są naj­waż­niej­si! – od­parł dumy z sie­bie Piór­kow­ski.

Li­ter­ko mu od­pa­dło, temu wy­ra­zu :)

 

 

***** Su­ge­stie:

 

Od­da­li w sie­bie na­wza­jem strza­ły z ma­gicz­ne­go ka­ła­cha i wy­mam­ro­ta­li ta­jem­ną for­mu­łę: "mia­sto górą".

Nie mo­głam ode­przeć wra­że­nia, że przy twoim po­czu­ciu hu­mo­ru stać Cię na lep­sze hasło ;) Jeśli w kli­ma­tach dre­siar­skich, to coś w stylu “JP 100%” albo “Legia pany” :D

 

Sko­rup­kal Dziób­kow­ski po­pa­trzył na kom­pa­na i ski­nął głową, dając sy­gnał do ataku. Ja­jo­dzie­je za­ka­sa­li rę­ka­wy i ru­szy­li nie­mal jed­no­cze­śnie.

– Wam się jed­nak w gło­wach po­przew­ra­ca­ło, prze­klę­te kra­sna­le! – krzyk­nął spo­co­ny męż­czy­zna. – Po­ża­łu­je­cie tego.

Tym­cza­sem ja­jo­dzie­je do­bie­ga­li już do celu. Na nie­ca­ły metr przed nim, obaj wy­bi­li się po­tęż­nie i wy­sko­czy­li z im­pe­tem w po­wie­trze, ni­czym pchły.

W sumie ko­men­tarz kłu­sow­ni­ka nie­wie­le wnosi, a akcja już pły­nie, więc można by­ło­by z niego zre­zy­gno­wać.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć! Prze­czy­ta­łam, choć im bli­żej końca, tym bar­dziej mia­łam minę, jak Ker­mit Za­na­isa. :D

Zwal­czy­łam jed­nak mie­siącz­ko­wy nie­smak i summa sum­ma­rum, po­do­ba­ło mi się. Chwa­ła też za hu­mo­ry­stycz­ny wy­dźwięk. Miła od­mia­na od tego mroku i po­wa­gi w po­zo­sta­łych zgło­szo­nych tek­stach (of kors, włącz­nie z moim) ;)

 

Cie­szę się nawet, że ma­rzy­ciel Seven po­szedł w od­staw­kę i po­ja­wi­ło się Fido, ale zgo­dzę się z kam_mod – można by jakoś po­wią­zać jego znik­nię­cie z tym, że ze­żarł go ten spra­gnio­ny krwi ry­bo­lud, bo jego wątek wsiąk­nął jak bu­dżet pań­stwo­wy Rzecz­po­spo­li­tej.

 

– To zna­czy, ta sy­tu­acja jest dla mnie tro­chę krę­pu­ją­ca. Ty i twój, no wiesz – brak ubrań.

– Też mo­żesz ścią­gnąć jak chcesz – od­par­ła re­zo­lut­nie isto­ta. – Bę­dzie le­piej?

– Chyba nie.

– Jak chcesz. To jak, po­mo­żesz?

Heh­łam!

 

 

Tech­nicz­no­ści:

 

A to się za dużo garbi, że w su­kien­kach cho­dzić nie lubi jeno cią­gle tylko te spodnie i ubło­co­ne buty, no ty­po­we star­cze pier­do­le­nie kogoś kto nie po­dą­ża za modą i tym no… po­stę­pem spo­łecz­nym.

Mimo tego, że sta­rzy nie­mo­żeb­nie ją cza­sem wkur­wia­li, Sję­gnie­wa raz na czas lu­bi­ła wpa­dać do „Bez­gło­we­go Raka”, nazwa rów­nie uro­cza co sam przy­by­tek, a cza­sem zda­rza­ło jej się nawet po­ma­gać na za­ple­czu albo sprzą­tać, gdy wszy­scy już wy­szli.

Ca­łość pi­szesz w nie­wul­gar­nej, jeśli cho­dzi o słow­nic­two, kon­wen­cji, więc te dwa prze­kleń­stwa z sa­me­go po­cząt­ku jakoś mi od­sta­ją. To nie błąd, ra­czej uwaga dot. kon­struk­cji słow­nej.

 

Cią­głe za­cze­pia­nie i miau­cze­nie mu­sia­ło mieć swoją przy­czy­nę gdzieś in­dziej, gdyż to­wa­rzy­szy­ło wi­zy­cie ma­łe­go pchla­rza nie­za­leż­nie czy aku­rat obok niego le­ża­ło je­dze­nie czy nie.

Wcze­śniej pi­szesz, że kot spra­wiał ra­czej szla­chet­ne wra­że­nie, miał lśnią­cą sierść, wy­róż­niał się na tle bez­dom­nych da­chow­ców. Tu okre­ślasz go jako pchla­rza – to jaki był?

 

– No prze­cie nie wyjdę z wody, co nie? Kładź się na pia­chu i nie ma­rudź.

Na po­cząt­ku Fido rzuca ha­sła­mi, nie od­mie­nia cza­sow­ni­ków – Kali jeść, Kali pić. A póź­niej, jak w przy­to­czo­nym frag­men­cie, nie dość, że kon­stru­uje bez­błęd­ne zda­nia, to jesz­cze strze­la ar­cha­izmem. Trze­ba by tro­chę ujed­no­li­cić jego/onego styl wy­po­wie­dzi.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cie­szę się, że udało się zna­leźć złoty śro­dek. Po­zdra­wiam rów­nież :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

 Jeśli już ne­ga­tyw­nie ko­men­tu­ję opo­wia­da­nia na tym por­ta­lu, to tylko wy­pi­su­jąc błędy tech­nicz­ne/kon­struk­cyj­ne. Pi­szesz, że ocze­ku­jesz kry­ty­ki choć­by ostrej – a po co mam ję­czeć w dzie­się­ciu li­nij­kach, że mi się nie po­do­ba i ledwo prze­brnę­łam? Taki mam gust. Od­pi­szesz, że ty to wi­dzisz ina­czej. ;) 

 

Moje wy­punk­to­wa­nie po­wtó­rzeń cię roz­ba­wi­ło, a to, co do­da­łam kon­struk­tyw­niej od­rzu­casz. No i masz prawo, cóż mogę wię­cej po­wie­dzieć? Coś, co jest dla Cie­bie ce­lo­wym za­bie­giem, dla mnie czyni opo­wia­da­nie pła­skim tek­stem. I cyk, dys­ku­sja utyka w mar­twym punk­cie. Wi­docz­nie nasze gusta są zbyt roz­strze­lo­ne.

And that’s okay, you do you, jak to mówią. Nie mnie, to spodo­ba się innym :)

 

Ale ja wła­śnie nie lubię jak moi bo­ha­te­ro­wie du­ka­ją, cedzą, dyszą i po­dej­mu­ją się róż­nych in­nych czyn­no­ści fi­zjo­lo­gicz­nych za­miast mó­wie­nia.

W takim razie za­chę­cam cię do re­zy­gna­cji z ja­kie­go­kol­wiek cza­sow­ni­ka w tym miej­scu. Przy­kła­do­wo, za­miast:

Emily wtu­li­ła się w Roba i ob­ję­ła go w pasie.

− Po­do­ba­ło mi się dzi­siaj – po­wie­dzia­ła.

można to ująć w ten spo­sób:

 

– Po­do­ba­ło mi się dzi­siaj. – Emily wtu­li­ła się w Roba i ob­ję­ła go w pasie.

 

Znamy pod­miot, bo od­no­si­my się do niego bez­po­śred­nio po dia­lo­gu. I uni­ka­my tej “po­wie­dzia­ło­zy” trze­cie­go stop­nia.

A czy sko­rzy­stasz z rady, czy od­rzu­cisz, to już twoja de­cy­zja. Nie będę z nią po­le­mi­zo­wać.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Nie wiem, spój­ni­ki też mi wy­pi­szesz? xd

Po co ten sar­kazm? Mam na­pi­sać, że pięk­ne opo­wia­da­nie i wszyst­ko super, kiedy ewi­dent­nie coś mocno nie gra? :) Nie ocze­kuj sa­mych po­chwał.

Nie cho­dzi też o wrzu­ce­nie parę razy “od­rzekł/od­parł”, bo to jest po­trak­to­wa­nie pro­ble­mu na odwal.

Szep­nął, prych­nął, uspo­ko­ił, wy­du­kał, wy­ce­dził, wy­ją­kał i sto in­nych – tym wszyst­kim ma­lu­jesz emo­cje po­sta­ci, któ­rych nie za­wrzesz w za­pro­po­no­wa­nych przez cie­bie za­stęp­ni­kach. Dia­lo­gi prze­sta­ją być pła­skie, nie niosą tylko in­for­ma­cji o tym, co po­stać po­wie­dzia­ła, ale także tą, co czuje.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

− Po­do­ba­ło mi się dzi­siaj – po­wie­dzia­ła.

− Po­dob­no Tina za­li­czy­ła duży ca­sting – po­wie­dzia­ła.

− Chcia­ła­bym wię­cej ta­kich przy­jęć – po­wie­dzia­ła kiedy już pra­wie za­sy­piał.

− No jasne – po­wie­dział Rob.

− Dzi­siaj rano przy­szła tu jakaś ko­bie­ta – po­wie­dział Billy.

− Je­stem teraz u Tiny. Je­ste­śmy tro­chę za­ję­te – po­wie­dzia­ła Emily, kiedy do niej za­dzwo­nił.

− Hmm – po­wie­dzia­ła Emily.

− Emily… – po­wie­dział Rob.

− To okrop­ne – po­wie­dzia­ła Emily. − To na­praw­dę okrop­ne.

− Dziw­nie to wy­glą­da – od­po­wie­dział Rob.

− Cho­dzi mi o całą tę Oli­vię – po­wie­dział.

− Po­win­ni­śmy ro­zej­rzeć się za ja­kimś domem opie­ki – po­wie­dzia­ła Emily, zbie­ra­jąc ta­le­rze.

− Halo? − po­wie­dział Rob.

− Billy… − po­wie­dział Rob.

− Wy­bacz Rob – po­wie­dział Billy.

− Po pro­stu chcia­łem być uczci­wy – po­wie­dział Billy ob­ser­wu­jąc jego re­ak­cję.

− Aha – po­wie­dział Rob.

− To nie to, co my­ślisz – po­wie­dział Rob, ale sam miał mę­tlik w gło­wie.

− Wrzuć na luz, Billy – po­wie­dział Rob po­pi­ja­jąc her­ba­tę.

− Prze­czy­taj – po­wie­dzia­ła Emily.

− To bar­dzo nie­od­po­wie­dzial­ne – po­wie­dzia­ła Emily.

Jak my­ślisz Rob? − po­wie­dzia­ła Emily.

− Słu­chaj – po­wie­dział Rob.

− Boże, Rob. Ktoś chyba jest w domu – po­wie­dzia­ła.

− Co się dzie­je? − po­wie­dzia­ła do sie­bie.

− Ni­ko­go tam nie było – po­wie­dział.

− Nie wiem – po­wie­dział Rob.

− Dzień dobry – po­wie­dział.

− Dzię­ki Bogu – po­wie­dział Rob i wes­tchnął.

− Oli­via uważa, że po­wi­nien pan wró­cić – po­wie­dział Al­li­ster Moore (…)

− Co ty ro­bisz? Chodź spać – po­wie­dział Rob.

− Wra­ca­my, co Rob? – po­wie­dzia­ła Emily (…)

− Jakie to wszyst­ko stare – po­wie­dzia­ła Emily.

− Chyba jesz­cze nie jedli ko­la­cji − po­wie­dział.

− Ład­nie ci – po­wie­dzia­ła Emily (…)

− Muszą być na górze – po­wie­dział.

− Chodź – po­wie­dział Rob i po­cią­gnął ją za ramię.

− Nie mam już siły − po­wie­dzia­ła Emily (…)

− Jezu, Rob − po­wie­dzia­ła nagle Emily (…)

− Nie wiem – po­wie­dział i ją objął.

 

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!

https://synonim.net/synonim/powiedzie%C4%87

Ja tu zo­sta­wię ten lin­czek…

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Am­bush, nie ro­zu­miem, dla­cze­go jest kiep­sko tech­nicz­nie? Ro­zu­miem, że autor już po­pra­wił wy­pi­sa­ne błędy, ale po­mi­ja­jąc to – mi pod­czas czy­ta­nia za­bra­kło tylko dwóch prze­cin­ków, poza tym nic nie rzu­ci­ło mi się przy luź­nej lek­tu­rze.

 

Re­inee, w moje gusta tra­fi­łeś, jeśli cho­dzi o te bar­dziej “po­etyc­kie” wstaw­ki – we­dług mnie nic w nich pre­ten­sjo­nal­ne­go. Może dla­te­go, że są nie tyle po­etyc­kie, to zmy­sło­we – nie ogra­ni­czasz się do po­ka­zy­wa­nia wy­kre­owa­ne­go świa­ta, po­zwa­lasz też go do­tknąć, po­czuć, po­wą­chać.

Co widać, ile czy­tel­ni­ków na por­ta­lu, tyle gu­stów, gu­ści­ków :)

 

Roz­dzia­ły nie do­star­czy­ły mi na­to­miast wy­star­cza­ją­co ja­snych in­for­ma­cji, bym do­brze zro­zu­mia­ła mo­ty­wy wszyst­kich po­sta­ci. Wiem, że są tu osoby, które tek­sty czy­ta­ją po kilka razy. Ja jed­nak myślę, że wy­znacz­ni­kiem fest na­pi­sa­ne­go opo­wia­da­nia jest to, że przy pierw­szej lek­tu­rze wia­do­mo o co cho­dzi.

(Co nie ozna­cza, że w moich opo­wia­da­niach za­wsze wia­do­mo, ale za­wsze robię co mogę. ;) )

 

Przy tak roz­wi­nię­tym wątku z de­tek­ty­wa­mi ele­ment fan­ta­sty­ki wydał mi się tro­chę wci­śnię­ty. Chęt­nie prze­czy­ta­ła­bym to na innym por­ta­lu jako dobry kry­mi­nał, z roz­wi­nię­ciem kon­fron­ta­cji Pho­ebe ze Scot­tem, za to bez Zim­nych Desz­czy, pa­so­ży­tów, bogów i in­nych ta­kich. ;)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć, mel­du­ję, że prze­czy­ta­łam. 

 

Oso­bli­wa para wę­dro­wa­ła pod szpa­le­rem ga­łę­zi, przez które prze­dzie­rał się blask księ­ży­ca.

Szpa­ler to rząd na­sa­dzeń. Można wę­dro­wać mię­dzy szpa­le­ra­mi, przy szpa­le­rze – drzew/krze­wów. Może: para wę­dro­wa­ła pod prze­kry­ciem ga­łę­zi…

 

Nie­ru­cho­me ni­czym po­są­gi, cho­wa­ły głowy pod skrzy­dła­mi lub miały łby zwró­co­ne w kie­run­ku sa­mot­ne­go drze­wa. 

Takie za­pu­dro­wa­ne po­wtó­rze­nie. Nie trze­ba wy­ko­rzy­sty­wać słowa “łby”.

“…Cho­wa­ły głowy pod skrzy­dła­mi lub zwra­ca­ły je w kie­run­ku sa­mot­ne­go drze­wa…”

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć! Wcią­ga­ją­ce opo­wia­da­nie, dłu­gość roz­dzia­łów pięk­nie daw­ku­je na­pię­cie, dzie­je się – mru­gnę­łam do­pie­ro, gdy prze­czy­ta­łam :)

 

Czy­ściec to przy­sta­nek w dro­dze nie tylko do góry.

Hmmm, no tech­nicz­nie to tak, tylko do góry – ale ro­zu­miem, że tu bez­po­śred­nio in­ge­ru­je po­stać śmier­ci, więc wy­cho­dzi­my nie­ja­ko z ka­no­nu.

 

Co do osta­tecz­nej roz­gryw­ki – my­śla­łam, że Mi­cha­ił po­pro­si o prze­nie­sie­nie do Nieba, ewen­tu­al­nie po­wrót do życia, ta mi­łość była dla mnie za­sko­cze­niem. Chciał po­ko­chać śmierć? Skąd mu się wzię­ło to ży­cze­nie?

 

Gra­tu­lu­ję bi­blio­te­ki, za­słu­żo­na. :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Wnio­sku­ję, że prze­czy­ta­łam frag­ment dłuż­szej ca­ło­ści, stąd nie­wie­le zro­zu­mia­łam. Szko­da, bo język na wy­so­kim po­zio­mie, jak dla mnie aku­rat­ne pro­por­cje opi­sów i akcji, kon­struk­cja opo­wia­da­nia zgrab­na. Pi­szesz bar­dzo ki­ne­ma­to­gra­ficz­nie, sza­cun!

 

Czu­łam się, jak­bym prze­łą­czy­ła TV z re­klam na wcią­ga­ją­cy film, obej­rza­ła 15 minut, po czym wy­łą­czy­ła, bo ktoś mnie za­wo­łał. Wra­że­nie miłe, za­cie­ka­wi­łam się, ale nie kumam bazy.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć, bruce, dzię­ki za po­świę­co­ny czas i tak miłą re­cen­zję! blush

Za wy­ła­pa­ne buble ca­łu­ję rącz­ki – czy­ta­łam już tyle razy, a one nadal bawią się ze mną w cho­wa­ne­go.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć, w końcu zaj­rza­łam i tu :)

 

Cie­ka­wie roz­pi­sa­ne po­sta­ci, niby na­wią­zu­ją­ce do sche­ma­tu fan­ta­sy team, a jed­nak mocno in­dy­wi­du­al­ne. Kosz­tem tego fak­tycz­nie ich opisy są dłu­gie, a akcja na końcu szyb­ka, pew­nie za­pre­zen­to­wa­li by się ko­rzyst­niej w ja­kiejś serii opo­wia­dań.

 

Po­praw­ki do in­ter­punk­cji chcia­łam wy­pi­sać, ale osta­tecz­nie zro­bi­ło się ich za dużo :( W więk­szo­ści przy­pad­ków po­ja­wia­ją się prze­cin­ki tam, gdzie ich nie trze­ba, ale zda­rza się też, że są gdzieś po­gu­bio­ne.

 

Zwróć uwagę na słowo “sark­nął”. Jest na tyle cha­rak­te­ry­stycz­ne, że uży­wa­jąc je kilka razy w nie­da­le­kim od­stę­pie two­rzy efekt po­wtó­rze­nia. Może “prych­nął”, “sap­nął”?

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć Dawid, dzię­ki za po­świę­ce­nie czasu na wy­ła­pa­nie błę­dów! Tekst już sko­ry­go­wa­ny, poza ka­mysz­kiem – po­stać to mó­wią­ca jest sta­rej daty, więc spe­cjal­nie taki lekki ar­cha­izm.

https://sjp.pwn.pl/doroszewski/kamyszek;5437542.html

 

Pi­sząc to nie my­śla­łam nawet o FMA, ale masz rację, coś w tym jest! :D

 

Na po­cząt­ku mia­łem pro­blem z tym, że nie po­tra­fi­łem okre­ślić wieku brata. Za­sta­na­wia­łem się, czy jest star­szy, na ile jest do­ro­sły. 

Chyba gdzieś to uję­łam, o tu:

– Ro­dzi­ce mar­twią się o twoje po­stę­py w nauce – cią­gnął star­szy brat, który naj­wy­raź­niej był tego sa­me­go zda­nia.

Ale masz rację, że nie za­zna­czy­łam o ile, bo i sama nie byłam pewna, czy to ma zna­cze­nie dla fa­bu­ły. Nie wie­dzia­łam też, jak gład­ko wpleść to w tekst, nie pi­sząc bez­po­śred­nio “pięt­na­sto­la­tek” ;)

 

Czy zy­skał te zdo­lo­no­ści już wcze­śniej, po­przez na­świe­tla­nie krysz­ta­łu lampą?

O to, to. :) Dla­te­go na po­cząt­ku za­bi­jał tylko za po­mo­cą węża, a potem, gdy już brata wy­grze­bał i szcząt­ki umie­ścił w lasce, mógł za­bi­jać z po­mo­cą jego widma. Moż­li­we, że tro­chę za­mie­sza­łam.

 

Dzię­ku­ję jesz­cze raz za ko­rek­ty, od­wie­dzi­ny i miłą opi­nię, cie­szę się, że hi­sto­ria Ci się spodo­ba­ła. :) 

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Dzię­ki, Am­bush, za wi­zy­tę, i to nawet po­dwój­ną. :)

 

I suk­ces, i nie – ary­sto­kra­cja miała być w za­mia­rze na­pu­szo­na i od­rzu­ca­ją­ca, by jed­nak czę­ścio­wo współ­czuć Dan­te­mu. Po­szłam widać po ban­dzie, bo od­rzu­ci­ła nawet czy­tel­ni­ków od dal­szej lek­tu­ry. :P (Co widać po za­trzę­sie­niu ko­men­ta­rzy. Who­ops!)

 

Cie­szę się, że głów­ny bo­ha­ter wy­wo­łał mie­sza­ne od­czu­cia – zna­czy, że udało się dodać mu wię­cej niż jeden wy­miar :)

 

Mam wra­że­nie, że miej­sca­mi tro­chę prze­ga­da­ne, a w in­nych miej­scach z kolei nie­wy­ja­śnio­ne wy­star­cza­ją­co, ale czyta się!

Gdzieś za bar­dzo chcia­łam wpro­wa­dzić w kon­tekst, a gdzieś za­po­mnia­łam, że czy­tel­nik nie jest mną ;) Dzię­ki za uwagę, po­pra­cu­ję nad ba­lan­sem. 

 

 

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Mrok nie przy­no­si tylko zysk, lecz rów­nież szczę­ście i pokój.

 

zysku

 

Mrok nie tylko przy­no­si zysk, lecz rów­nież szczę­ście i pokój – tak by­ło­by po­praw­nie, gdyż:

Kogo, czego nie przy­no­si? – zysku, szczę­ścia i po­ko­ju.

Kogo, co przy­no­si? – zysk, szczę­ście i pokój.

 

Aby zga­dza­ło się z dal­szą czę­ścią zda­nia, musi być w ten spo­sób.

Przy­szłam siem po­wy­man­drzać. c:

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Bar­dzo pla­stycz­ne opisy, opo­wia­da­nie dało się chło­nąć każ­dym zmy­słem. Z po­cząt­ku za­sta­na­wia­łam się, do czego ca­łość dąży, a potem nie­ba­nal­ne za­koń­cze­nie wszyst­ko pięk­nie do­mknę­ło. Tak jak po­przed­nicz­ka czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią. :)

 

Ujął go de­li­kat­nie w obie i po­cią­gnął do sie­bie i ze­rwał z ga­łę­zi.

W obie… dło­nie? Chyba przez przy­pa­dek wy­le­cia­ło słów­ko. Faj­nie też, gdyby pierw­sze “i” za­stą­pić prze­cin­kiem.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Bar­dzo In­dia­no-Dżon­so­wo. :) Lubię takie kli­ma­ty, choć tekst wydał mi się ra­czej po­cząt­kiem ja­kiejś hi­sto­rii, wstę­pem do opo­wia­da­nia, niż samym opo­wia­da­niem.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Po­czą­tek za­po­wia­dał się ko­me­dio­wo, a tu pro­szę, jaki twist. :)

Rze­czy­wi­stość na pro­duk­cji ist­nie “ama­zoń­ska”, po­do­ba­ły mi się pełne na­wią­zań opisy. A budka do pła­ka­nia – bomba. Spraw­dzi­ła­by się wy­śmie­ni­cie na moim daw­nym po­li­tech­nicz­nym wy­dzia­le ar­chi­tor­tu­ry. ;D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Kawał do­bre­go opo­wia­da­nia. Nie tłu­ma­czysz w opi­sach oczy­wi­sto­ści fan­ta­stycz­ne­go świa­ta, po­zwa­lasz, żeby czy­tel­nik sam “wy­czuł bazę”. Sku­piasz się za to na re­la­cjach mię­dzy bo­ha­te­ra­mi, dla­te­go ca­łość jest au­ten­tycz­na i prze­ko­nu­ją­ca. Mam wra­że­nie że na koń­ców­ce gonił cię limit; cli­max, jakim jest od­na­le­zie­nie Jasia, za­war­łeś w sze­ściu li­nij­kach, a na po­cząt­ku wy­stę­po­wa­ły dłuż­sze opisy wpro­wa­dza­ją­ce do świa­ta, np. scena z panem Bo­gu­siem. Tro­chę tu dys­pro­por­cji kom­po­zy­cyj­nej, ale ma to swój urok.

Sło­wem – po­do­ba­ło się. :)

 

(Nie zro­zu­mia­łam tylko re­ak­cji Bru­no­na na po­bi­cie jego syna – nawet się nie zde­ner­wo­wał chłop :D)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Opo­wia­da­nie łyk­nę­łam jak młody pe­li­kan – masz lek­kie pióro :) Jest ko­me­dia, jest ab­surd i bły­sko­tli­we za­koń­cze­nie. Trud­no wy­obra­zić sobie kre­atyw­niej­sze po­trak­to­wa­nie ty­tu­łu.

Tro­chę tylko po­gu­bi­łam się w tym, kto jest kim w sce­nie, gdzie wszy­scy wbi­ja­ją do miesz­ka­nia. Mu­sia­łam prze­czy­tać drugi raz ten frag­ment. Za­sta­na­wia mnie też ta pu­sty­nia en­te­rów na końcu tek­stu :D 

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć, Mi­cha­le. Na po­cząt­ku to, co rzu­ci­ło mi się w oczy i tro­chę – wy­bacz – roz­ba­wi­ło. ;) Mia­no­wi­cie:

Bos­man roz­ma­wiał z chło­pa­kiem. Jo­wial­ny, wy­ga­da­ny, kle­pał roz­mów­cę po ra­mie­niu, śmie­jąc się zbyt gło­śno. Wy­glą­da­ło to jak próby ob­ła­ska­wie­nia głod­ne­go dra­pież­ni­ka.

Spró­bo­wa­łam wy­obra­zić sobie czło­wie­ka który ob­ła­ska­wia, dajmy na to, dzi­kie­go ty­gry­sa, po­przez kle­pa­nie go i gło­śne śmie­chy. To brzmi jak… śred­nio dobry plan. :D

 

przy­sta­nął, by nie ze­rwać mgli­ste­go ca­łu­nu roz­gry­wa­ją­ce­go się na plaży mi­ste­rium.

Oto bo­wiem tkwią­cy w kucki chło­piec, zwró­co­ny ku nam ple­ca­mi, wy­cią­ga przed sie­bie dłoń, by dzier­żo­nym w niej pa­ty­kiem dźgnąć ciel­sko stwo­ra.

Przy­rów­na­nie dźga­nia pa­ty­kiem ja­kie­goś stwo­ra do mi­ste­rium ciut prze­sad­ne w moim od­czu­ciu, ro­zu­miem za­mysł, ale po­rów­na­nie wy­da­ło mi się na pierw­szy “czyt” ko­micz­ne.

 

Dla­cze­go Ad­ria­an lubił, gdy zwra­ca­no się do niego po na­zwi­sku? Była do tego wątku przy­ło­żo­na jakaś waga, ja­kieś “ostrze­że­nie”, któ­re­go osta­tecz­nie nie wy­ła­pa­łam. Po pro­stu sły­sząc je facet za­re­ago­wał na py­ta­nie głów­ne­go bo­ha­te­ra. Może cze­goś nie za­uwa­ży­łam?

 

Teraz ogól­nie – dany tytuł prze­ku­łeś w in­try­gu­ją­cy motyw, po­szu­ki­wa­nie ta­jem­ni­cze­go barw­ni­ka, uży­wa­ne­go w daw­nych ob­ra­zach. Do sztuk pla­stycz­nych mi bli­sko, więc za­mysł mnie kupił. Wy­ko­na­nie już mniej.

Ję­zy­ko­wo nic mnie nie ra­zi­ło, prze­ciw­nie, widać, że przy­kła­dasz wagę do formy i nie­ba­nal­nych po­rów­nań. Chyba aż za bar­dzo, bo po­czu­łam się za­rzu­co­na mno­go­ścią me­ta­for tak wy­myśl­nych, że za­czę­ły mi w pew­nym mo­men­cie prze­sła­niać fa­bu­łę. Czuję nie­do­syt, bo nie do­wie­dzia­łam się pra­wie ni­cze­go o głów­nym bo­ha­te­rze. Kim był? Skąd u niego za­in­te­re­so­wa­nie tym barw­ni­kiem, jest ko­lek­cjo­ne­rem sztu­ki? Ku­sto­szem ga­le­rii? Po­szu­ki­wa­czem przy­gód? Za­miast tego rzu­co­no mnie w wiry po­rów­nań, któ­rych sens gu­bi­łam po trze­ciej li­nij­ce roz­wi­nię­cia.

 

No, ale żeby nie być takim panem ma­ru­dą – po­wtó­rzę, że za­mysł bar­dzo mi się po­do­bał i cie­ka­wi mnie, co by się z niego uro­dzi­ło bez li­mi­tów kon­kur­so­wych i z więk­szą ilo­ścią kon­kre­tów. :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

To do­brze się skła­da, bo moje 28 ty­się­cy ze spa­cja­mi prze­mie­ni­ło się w tro­chę wię­cej ty­się­cy. ;D Po dłuż­szej prze­rwie za­po­mnia­łam już, jak dzia­ła stro­no­wy licz­nik. Wy­glą­da na to, że i tak po­ra­tu­ję się ko­men­ta­rza­mi, ale to ra­czej przy­jem­na forma po­sze­rza­nia li­mi­tu :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

U mnie po­dob­nie, jak u Pa­na­Do­min­go – skra­cam aż boli, do­brnę­łam do 28 ty­się­cy i dalej ani rusz. Strze­lę zatem last mi­nu­te, że au­to­rem ty­tu­łu Kat to dobry zawód jest Irka. A jeśli nie tra­fię, to czeka mnie ostry ko­men­ting do 14 li­sto­pa­da ;)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cześć!

Wstęp w swo­jej ar­cha­izo­wa­nej for­mie za­chę­ca­ją­cy. Za­pro­sił do dal­szej lek­tu­ry jak po­czą­tek baśni. :) Mnie by pod­ku­si­ło, by za­koń­cze­nie do­piąć w po­dob­nym stylu ję­zy­ko­wym.

W środ­ku tek­stu pi­sa­łeś już we współ­cze­snym szyku, ale w dwóch zda­niach znów prze­su­ną­łeś cza­sow­ni­ki na ko­niec. To zgrzyt­nę­ło. Cho­dzi o frag­men­ty:

Skła­dał ofia­ry Dzie­wan­nie i innym le­śnym bó­stwom, które pie­czę nad bo­ra­mi spra­wo­wa­ły.

Usi­ło­wał gryźć, dra­pać, szar­pać, nie­wie­le jed­nak skut­ku to przy­no­si­ło, gdyż na za­pra­wio­ne­go w star­ciach człe­ka tra­fił.

----

Jak to moż­li­we, że coś, co tak czło­wie­ka nisz­czy­ło, było rów­no­cze­śnie nie­zbęd­ną jego czę­ścią?

To jedna z myśli, do któ­rych sta­ram się wra­cać. Morał nie­ba­nal­ny, trud­ny i po­trzeb­ny. Kupił mnie i nie wziął resz­ty. :) Jakby wy­łą­czyć grozę, to kli­mat po­dob­ny jak w pio­sen­ce “Buka”. Tyle co mi z głowy wy­szła, to znowu za­cznie mę­czyć. Twoja to spraw­ka ;)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Po­pa­stwię się nad Kat to dobry zawód, jeśli można! :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Kie­li­chy wy­peł­nio­ne po­żyw­nym ślu­zem za­ko­ły­sa­ły się z brzę­kiem, a po­tra­wy usta­wio­ne na stole nie­spo­koj­nie pod­sko­czy­ły. Po sali prze­to­czył się nie­spo­koj­ny szmer. Roz­mo­wy uci­chły.

– Cisza! Czy wie­cie w ja­kiej spra­wie was tu ze­bra­łem?

Ponad setka po­two­rów ga­pi­ła się na ga­la­re­to­wa­ty łeb, pełen wi­ją­cych się nie­spo­koj­nie od­nó­ży.

 

Reg, to nawet po­trój­ne po­wtó­rze­nie. Combo. :D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Uniósł głowę by spoj­rzeć na ol­brzy­mie wrota, przed któ­ry­mi od­by­wa­ło się jego oczysz­cze­nie. Dwa po­tęż­ne skrzy­dła zwień­czo­ne go­tyc­ki­mi łu­ka­mi wy­peł­nia­ły całe jego pole wi­dze­nia. – jego, jego – po­wtó­rze­nie.

 

Nagle roz­ry­wa­ją­cy ból pod­brzu­szu zmu­sił go do krzy­ku. – w pod­brzu­szu.

 

CZY­Ś­CA – Czyść­ca.

 

Jesz­cze tro­chę prze­cin­ków i tym po­dob­nych, poza tym sty­li­stycz­nie jest nie­źle.

Co do idei się nie wy­po­wiem, bo łą­cze­nie re­li­gii z fan­ta­sty­ką – jeśli nie jest to opo­wia­da­nie w za­mie­rze­niu hu­mo­ry­stycz­ne – to ide­al­ny grunt na spory, spo­rki i inne po­twor­ki.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

O! Zwra­cam w takim razie honor – wy­szło żem nie­do­uczo­na. :) Śnią­ca – nie sły­sza­łam o takim prze­kła­dzie, więc dzię­ku­ję za info. Kie­dyś może się przy­dać c:

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Wilku – "Głos wo­ła­ją­cy na pu­sty­ni" – to z Bi­blii. Ale "na pusz­czy"? Chyba że woła w pu­sty­ni i w pusz­czy. Wtedy Sien­kie­wicz. :D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Nie je­stem pewna, co miały sym­bo­li­zo­wać te ko­bie­ty. Nie ro­zu­miem też pierw­sze­go zdzi­wie­nia Win­cen­te­go; chciał cu­kier, i do­stał cu­kier. ;) Chyba że dziew­czy­na, która we­szła do po­ko­ju, nie była Syl­wią – ale wtedy warto by­ło­by za­zna­czyć to w tek­ście. Spodo­ba­ła mi się na­to­miast koń­ców­ka – tak! Wena to po­twór jest! :D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Wi­dzisz – a ja nie dość, że nie sza­le­ję a Lo­ve­cra­ftem, to jesz­cze go nie ogar­niam. (Dwa ty­go­dnie temu do­wie­dzia­łam się, że Lo­ve­craft to na­zwi­sko, a nie tytuł zbio­ru opo­wia­dań… ;) ) Ale Ktulu jak to Ktulu; znany po­wszech­nie.

I tobie, i Zyg­fry­do­wi dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

 

Trze­po­cząc skrzy­dła­mi, za­ta­cza­ły okrę­gi nad nami.rym czę­sto­chow­ski; może: “za­ta­cza­ły nad nami okrę­gi”.

 

pan-go­łąb sta­ra­jąc się skraść serce swo­jej part­ner­ki przed imie­sło­wem prze­ci­nas. Wy­da­je mi się, że wy­star­czy pan gołąb – przez myśl­nik wy­da­je się, że było to skrzy­żo­wa­nie ja­kie­goś pana i go­łę­bia. :)

 

Scen­ka jak na mój gust zbyt ufan­ta­stycz­nio­na. Cho­ciaż przy­znam, że roz­czu­la­ją mnie pary sta­rusz­ków – u nie­któ­rych widać tak cie­płą mi­łość, że ser­du­cho top­nie­je…

Nie ro­zu­miem, kiedy ktoś wzdy­cha, wi­dząc mig­da­lą­ce się na­sto­lat­ki.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Nie – in­spi­ro­wa­ne zda­niem, które po­wie­dział do mnie kum­pel. Je­stem lo­ve­cra­fto­vym la­ikiem, więc po­trze­bo­wa­łam 10 minut i pod­po­wie­dzi in­ne­go ko­le­gi, żeby za­cza­ić, że nie cho­dzi­ło mu o Jahwe. :) Ale tak, spo­dzie­wa­łam się, że jest to jakiś tekst z ot­chła­ni in­ter­ne­tu.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Ło rany…

 

A kli­ka­jąc “dodaj” pod moimi wy­po­cin­ka­mi byłam prze­ko­na­na, że da­le­ko one nie zajdą blush

Dzię­ku­ję ju­ro­rom – śnią­cej, bel­ha­jo­wi i jaj­ko­wi; gra­tu­lu­ją­cym, wszyst­kim ko­men­tu­ją­cym za prze­mi­łe opi­nie!

I przede wszyst­kim brawa dla każ­de­go kon­kur­so­we­go to­wa­rzy­sza broni :)

 

Eeehm… tylko gdzie się zgło­sić, jak się zgło­sić? :P

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

"Przy­bie­ra­jąc kształt kuli" – czy przed imie­sło­wem nie po­wi­nien stać prze­ci­nek? Ca­łość na­praw­dę fajna. Za­koń­cze­nie rodem z ty­tu­łu – ba­jecz­ne :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Dagny uchwy­ci­ła pa­le­ni­sko.

 

Cóż, ko­bi­ta z azbe­stu… ;D

 

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Jakoś tak za­le­cia­ło mi se­ria­lo­wym Sher­loc­kiem… John, Molly, po­grzeb + ta­jem­ni­czy po­wrót (?) Ale może to tylko sko­ja­rze­nia wy­wo­ła­ne tę­sk­no­tą za czwar­tym se­zo­nem. Co do szor­ta.. Prze­czy­ta­łam i stwier­dzi­łam "aha."

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Za­zdrosz­czę, Nev – w takim razie ja­dłeś same dobre jabł­ka! :D Mą­czy­ste jabł­ko sma­ku­je, jak gdyby ktoś wy­ssał całą wil­goć z miąż­szu. Nie­zbyt smacz­ne. ;) Za to więk­szość prze­two­rów i dań za­wie­ra wła­śnie mą­czy­ste jabł­ka, żeby nie pusz­cza­ły soków :) Na­praw­dę nigdy się z tym nie spo­tka­łeś? :D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Oglą­da­ła (?) do późna, gdy nagle ktoś za­dzwo­nił do domu.

Pro­gram? Film? Bo na pewno nie te­le­wi­zor. :)

 

Pierw prze­je­chał swą dło­nią po jej gar­dle

Wia­do­mo, że swą. Cudzą by nie prze­je­chał.

 

Po­pa­trzył się na nie.

 

…otwie­ra­jąc drzwi do domu. … Minął swo­je­go srebr­ne­go mer­ce­de­sa, zo­sta­wia­jąc na nim krwa­wy ślad i udał się do domu na­prze­ciw.

Primo, po­wtó­rze­nie, dru­gie primo: “do domu” brzmi w tym kon­tek­ście, ja­ko­by do domu wcho­dził. Ha­rold jed­nak wy­cho­dzi, więc może: “…otwie­ra­jąc drzwi wyj­ścio­we.”?

 

 

 

Jeśli cho­dzi o styl pi­sa­nia, jest dobry in­ter­punk­cyj­nie. Resz­ta też nie­zła, bo brak hi­per­ro­zbu­do­wa­nych zdań, które psują kli­mat wart­kiej akcji. Może tro­chę po­wtó­rzeń, ale ich nie wy­ła­pa­łam. No i nie ro­zu­miem, czemu po­ło­wa pytań w pir­szym aka­pi­cie jest za­pi­sa­na bez za­py­taj­ni­ka.

 

Wolę ra­czej psy­cho­lo­gicz­ne hor­ro­ry (byle nie prze­sa­dzo­ne), więc twój mnie nie­ste­ty nie ru­szył – w krwa­wej scen­ce, dość wpraw­nie na­pi­sa­nej, za­bra­kło głę­bo­kie­go ele­men­tu. Na samą krew, choć­by i stru­ga­mi pły­nę­ła, się uod­por­ni­łam. ;)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Może w in­nych oko­licz­no­ściach cie­szył­by się gdyby ko­bie­ta…

Czy przed “gdyby” nie po­win­no być prze­ci­na­sa? Nie je­stem pewna, ale takie było pierw­sze wra­że­nie.

 

Ko­wal­ska wes­tchnę­ła, bio­rąc na­rzę­dzie.

Może – Bio­rąc na­rzę­dzie do ręki? lub – chwy­ta­jąc na­rzę­dzie? :)

 

Nie zro­zu­mia­łam, póki nie prze­czy­ta­łam ko­men­ta­rzy. Potem się uśmie­chłam. Szko­da, że sama nie wpa­dłam na sens. Dobre. ;)

Tylko nie wiem, co in­spek­cja es­te­tycz­na ma do cu­dzych bal­ko­nów. Co to, nie można już u sie­bie w spo­ko­ju ducha gaci po­wie­sić? :D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Żym wrzu­ci­ła ło­po­wieść, hej!

 

Czyli: Łucz­nicz­ka na­pi­sa­ła książ­kę o łucz­ni­kach, w kli­ma­tach me­die­val fan­ta­sy, i po­szu­ku­je bety. :)

113k zna­ków – pir­sze pięć roz­dzia­łów. Nawet je­że­li ktoś byłby w sta­nie spraw­dzić choć jeden, cie­szy­ła­bym się z po­mo­cy. ^^ Za­pra­szam, kto chęt­ny :)

 

Tytuł – “Otwar­te księ­gi”.

 

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Moż­li­we, że masz rację. Cho­ciaż tyle razy wi­dzia­łam już formę (…y’a) w li­te­ra­tu­rze, że ob­sta­wiam, iż nie by­ło­by to spe­cjal­nym błę­dem.

Nie­ste­ty nie mam pod ręką tak do­świad­czo­ne­go po­lo­ni­sty, by to mi wy­ło­żył. c;

 

No i dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny – kto by po­my­ślał, że ze­chce ci się tu zaj­rzeć :D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Prze­czy­ta­łam, i wcale nie takie złe :D

No, jak po­wszech­nie wia­do­mo – “po­cząt­ki są trud­ne.” c:

Dzię­ku­ję za wasze słowa ;) Miło coś ta­kie­go prze­czy­tać.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Nevaz!!!!!!

Nie od­ko­pu­je się ułom­nych szor­tów z za­mierz­chłej prze­szło­ści!!!!! ;D

(A już zwłasz­cza tych pierw­szych!)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Fa­tal­ne wy­ko­na­nie? Po­le­mi­zo­wa­ła­bym, ale może to dla­te­go, że czy­tam tekst już po be­mi­ko­wej ko­rek­cie. W każ­dym razie “fa­tal­ne” to zbyt mocne słowo. :)

 

Na samym po­cząt­ku urwa­ne zda­nia draż­ni­ły, ale pręd­ko prze­mie­ni­ły się w bu­dow­ni­czych kli­ma­tu. Po­czu­łam to. Do­brze wy­do­by­te emo­cje. Może za dużo no­wych aka­pi­tów, ale nie prze­szka­dza­ły mi, bo prze­pły­nę­łam przez tekst, sku­pia­jąc się na prze­ka­zie.

 

Nie mam na tyle wie­dzy, by orzec, czy pod­czas PW fak­tycz­nie zda­rza­ły się rze­czy takie jak te, które opi­sa­łeś (za­bi­ja­nie dzie­ci bo pła­czą, roz­ci­na­nie pod­czas gwał­tu) czy są ele­men­ta­mi wy­obra­żeń na temat okru­cień­stwa wojny.

 

No i, jak już bemik wspo­mnia­ła, fan­ta­sty­ki tu nie ma. Opo­wia­da­nie dobre, ale nie na tę stro­nę, Miko… ;)

 

A tak na przy­szłość: Wstęp jest po to, by do lek­tu­ry za­chę­cić, ew. odro­bi­nę wpro­wa­dzić w temat. A ty w ra­mach za­chę­ty pi­szesz, że tekst jest nudny? ;) Wiem, że nie na­le­ży prze­chwa­lać się kunsz­tem wsta­wia­ne­go opo­wia­da­nia, ale okre­śla­nie go z góry jako nu­żą­ce­go po pro­stu od­stra­sza czy­tel­ni­ków.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Otar­łam się o po­dium! I je­stem z tego po­wo­du nie­wy­mow­nie rada :D

Dzię­ku­ję ju­ro­rom i gra­tu­lu­ję wszyst­kim użyt­kow­ni­kom, to­wa­rzy­szom broni (a ra­czej pióra. W końcu moc­niej­sze jest niż miecz!)

Remis z Eza­net­ką? Pią­tecz­ka, Naz­zie  ;)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Tro­chę jak Syzyf w wer­sji bez ka­mie­nia.

 

bezsilny wobec bezczel­nej na­tu­ry – takie pół­pow­tó­rze­nie…

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Po tym, co się w pra­cow­ni fi­zycz­nej wy­ra­bia, czas jako wek­tor ma mnie niby za­sko­czyć?

Droga w ki­lo­wa­tach, przy­spie­sze­nie w ki­lo­gra­mach, masa w par­se­kach – o, takie pe­reł­ki pod­czas li­cze­nia zadań wy­cho­dzą! :D

 

A po­waż­nie: Po­mysł na­praw­dę zacny, ale – tak jak już wcze­śniej wspo­mnie­li Fin­kla i Black­burn – ubra­ny tylko w jedną scen­kę. Szko­da, bo mo­gło­by wokół tego cosik kon­kret­ne­go po­wstać.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Dzię­ki, śnią­ca ;)

A z tymi en­te­ra­mi zdą­ży­łam już chyba po­czuć więź emo­cjo­nal­ną, nie mam serca usu­wać :c

 

Yay, kro­pen­cja od Cie­nia.

Fak­tycz­nie pę­dzisz, Burzo – nawet cię wi­dzia­łam parę dni temu na nie­bie za oknem :D

 

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Oj, bo zaraz wy­buch­nie dys­kurs pa­trio­tycz­ny! :D (I aku­rat w tej kwe­stii zgo­dzi­ła­bym się z Ena­zet­ką ;) )

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Ech, sama lubię otwie­rać opo­wia­dan­ka po­go­dą. ;) (ale sza… bo się wyda!)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

A ponoć za­czy­na­nie od opisu przy­ro­dy jest za­ka­za­ne… a ponoć wszy­scy za to ru­ga­ją…

Włącz­nie z wiel­moż­nym re­dak­to­rem na te­go­rocz­nej pre­lek­cji NF! :’)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Dziś wy­sa­dza­ją lot­ni­ska. Kie­dyś, wi­dzisz, wo­le­li mie­cze.

Nie od­po­wie­dzia­łaś jesz­cze na ten… khym jakże wy­nio­sły tytuł c:

Chyba od­po­wie­dzia­łam za po­mo­cą szor­ci­ka. ;) Tak śmiem przy­pusz­czać.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

No wiesz, przy­kład z Hy­pa­tią to tak tro­chę jak po­rów­ny­wa­nie in­kwi­zy­to­rów do dzi­siej­szych księ­ży. Z mu­zuł­ma­na­mi jest prze­cież tak samo – są ci, któ­rzy chcą w spo­ko­ju wy­zna­wać swoją wiarę, a są ci, któ­rzy chcą wy­sa­dzać lot­ni­ska. Ci pierw­si czę­sto są osą­dza­ni na pod­sta­wie dru­gich.

 

A tytuł? “Re:” zna­czy “od­po­wiedź na:” (jak w ma­ilach), nie “re” – “na nowo”. :)

 

No ale.. po­da­je­my sobie już rękę?

Bo zaraz po­bi­je­my re­kord licz­by ko­men­ta­rzy pod opo­wia­da­niem. ;D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Przez pra­wie 2000 lat tro­chę się ta men­tal­ność zmie­ni­ła ;)

Nie­mniej jed­nak sza­nu­ję po­glą­dy – i peace! :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

(Hm, z mojej po­wyż­szej im­pre­sji wy­ni­ka, że zimą na­tu­ra roz­kwi­ta ;D)

Okej, po­trak­tuj­my ka­pli­cę jako miej­sce ponad cza­sem…

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Re: Ka­pli­ca

 

Sie­dzę w rów­no­le­głej ławce. Z Kum­plem roz­ma­wiam już od dłuż­sze­go czasu. W prze­rwie na wspól­ne mil­cze­nie mój wzrok od­bie­ga na bok. Za­ha­cza o czło­wie­ka po­grą­żo­ne­go w za­du­mie. Smut­na jakaś ta za­du­ma.

Po ław­kach po­roz­sie­wa­ło sta­rusz­ków. Szep­czą coś pod nosem. Sły­chać tylko sz, s i c, Zdro­waś Ma­ry­jo. Pa­trzę na za­my­ślo­ne­go męż­czy­znę i widzę, jak w jego gło­wie kieł­ku­ją ziar­na mo­he­ro­wych ste­reo­ty­pów.

Szko­da, że nie przy­szedł tu wczo­raj, myślę.

Szko­da, że nie pod­słu­chał mo­dli­twy chłop­czy­ka w sza­li­ku, dzię­ku­ją­ce­go za to, że śnie­gu na­sy­pa­ło i za­mknę­li szko­łę.

Szko­da, że nie zo­ba­czył ci­chych łez ra­do­ści matki, któ­rej śmier­tel­nie chore dziec­ko nie­wy­tłu­ma­czal­nie ozdro­wia­ło.

Szko­da, że nie do­strzegł kątem oka uśmie­chu sta­rusz­ki, która wła­śnie zo­sta­ła bab­cią.

Nie wi­dział ludzi, któ­rzy przy­szli tu w dro­dze po­wrot­nej ze spa­ce­ru, by po­dzię­ko­wać za to, że na ławce w parku mogli chło­nąć za­pach kwia­tów, drzew i krze­wów.

Nagle ktoś zaj­mu­je miej­sce w ławce za męż­czy­zną. Ona. Od­wra­ca się do mnie na chwi­lę, a ja uśmie­cham się ra­do­śnie i ma­cham jej ręką. Mruga w od­po­wie­dzi. Jak­by­śmy tylko my wie­dzia­ły, o co cho­dzi.

– Wpad­nij kie­dyś do mnie – mówię – kiedy tylko ze­chcesz!

Kiwa głową, a ja od­wra­cam się z po­wro­tem do mo­je­go Kum­pla.

– Prze­cież pa­mię­tam, Stary – mam­ro­czę. – Z gębą jak cmen­tarz świa­ta nie zba­wię.

 

~~~

 

Tak to wy­glą­da w prak­ty­ce. :) Wiem, co mówię.

 

Może dla­te­go na­strój mnie nie wziął – przy­znam jed­na­ko­woż, że był na­praw­dę do­brze zbu­do­wa­ny. Ar­chi­tek­cie, póki co je­steś dla mnie mi­strzem drab­bli! :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Nie obraź się, pro­szę, ale je­że­li mam być szcze­ra, nie po­rwa­ło mnie. O kli­ma­cie świa­ta trud­no coś po­wie­dzieć na pod­sta­wie krót­kie­go frag­men­tu. Je­że­li już pa­ku­jesz do tek­stu tyle opi­sów (tro­chę dużo jak na gust znacz­nej więk­szo­ści od­bior­ców), mu­sisz sta­rać się, by dało się przez nie “pły­nąć” bez opo­rów. To trud­ne do osią­gnię­cia, więc naj­le­piej owe opisy czę­ścio­wo ogra­ni­czyć. Wiem, że to boli. Kiedy za­czy­na­łam przy­go­dę z pió­rem i atra­men­tem, też się roz­pi­sy­wa­łam o drzew­kach, chmur­kach, dom­kach. Ale po­staw się w roli czy­tel­ni­ka – czy na pewno to wszyst­ko go ob­cho­dzi?

 

Istot­ne opisy naj­le­piej po­dzie­lić. Jeśli Lidka ma prze­by­wać w wio­sce jesz­cze w na­stęp­nych roz­dzia­łach, po co tor­pe­do­wać ludzi wszyst­ki­mi in­for­ma­cja­mi w pierw­szym? Można część prze­nieść.

 

Oprócz tego zda­rza­ją się tu frag­men­ty, które we­dług mnie nie mają sensu. Tech­mistrz wy­siadł z po­wo­zu zaraz za czer­wo­no­wło­są (czer­wo­no­wło­są!) dziew­czy­ną, i jej nie za­uwa­żył? He?

 

Za­sta­no­wi­ła się, co było pierw­sze – na­zwi­sko czy fry­zu­ra? – ….…..really? Re­al­ly, mrs. Sher­lock? :D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

http://spisekpisarzy.pl/category/poradnik-pisania/

 

Rzu­cam ci linkę. Dużo ar­ty­ku­łów, które na­praw­dę po­ma­ga­ją, jeśli nie uczysz się zbyt­nio, czy­ta­jąc. Oprócz tego za­le­cam grze­ba­nie w hy­de­par­ku. Zaj­rzyj tam do “po­praw­ne­go za­pi­su dia­lo­gów”. Do­wiesz się, kiedy sta­wiać wiel­kie li­te­ry i krop­ki (które naj­czę­ściej po­mi­jasz) po­mię­dzy wy­po­wie­dzia­mi bo­ha­te­rów. :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Za­sa­da numer jeden – nie dawaj sobie spo­ko­ju z pi­sa­niem! Po pro­stu nie wrzu­caj na stro­nę każ­de­go opo­wia­da­nia/ frag­men­tu. książ­ki, bo nie tędy droga. Pa­mię­taj o ob­ser­wo­wa­niu in­nych, bo to też jest ele­men­tem nauki pi­sa­nia. Nie ode­sła­łam cię do ksią­żek, bo wy­da­je mi się to oczy­wi­ste :) Czy­taj dużo po­rząd­nej fan­ta­sty­ki (naj­le­piej pol­skiej, po­le­cam Pie­ka­rę, jeśli nie masz cier­pli­wo­ści do kla­sy­ków). Ale czy­ta­nie nie ozna­cza za­prze­sta­nia two­rze­nia wła­snych tek­stów. Co do ilu­stra­cji, chyba byśmy się do­ga­da­li :) Też ilu­stru­ję wła­sną książ­kę, i cza­sem od­no­szę wra­że­nie, że wy­cho­dzi mi to le­piej niż sama książ­ka. :D Je­że­li cho­dzi o be­to­wa­nie – nie­ste­ty sama nie je­stem w tej kwe­stii obe­zna­na… sama chęt­nie sko­rzy­sta­ła­bym z bety, ale oba­wiam się, że na­szym dro­gim be­tu­ją­cym fan­ta­stom nie bę­dzie się chcia­ło na­pro­wa­dzać mnie na wła­ści­wą drogę. Wi­dzisz, ja też czuję się tu jesz­cze zie­lo­na. Za­pew­niam cię, że je­stem młod­sza od cie­bie. ;) Co do bety radzę po­grze­bać w hyde parku (bog­daj Psy­cho­Fish wsta­wił cał­kiem nie­złą in­struk­cję.)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Pro­blem z imie­sło­wa­mi, jak widzę ;) Naucz się sta­wiać przed nimi prze­ci­nas, a in­ter­punk­cja od razu wsko­czy na wyż­szy po­ziom. Po­praw, zanim Re­gu­la­tor­ka cię zje :)

 

Urwa­na chmu­ra prze­szła przez oko­li­cę, zo­sta­wia­jąc w ka­łu­żach ka­wał­ki sza­re­go nieba.

 

…krępy je­go­mość wspiął się na powóz, zrzu­ca­jąc nie­dba­le z dachu cięż­kie wa­li­zy…

 

– Aaa! – za­skrze­czał, za­uwa­żyw­szy dziew­czy­nę.

 

Ze­sko­czył, chla­piąc bło­tem po­now­nie…

 

…od­po­wie­dzia­ła, siląc się na uśmiech. Chcia­ła odejść. (roz­dziel na dwa zdan­ka.)

 

…za­sta­na­wia­jąc się, co było pierw­sze – na­zwi­sko czy fry­zu­ra?

 

Tech­mistrz Bar­tło­miej dy­szał, sta­wia­jąc wa­li­zy po obu swo­ich sze­ro­kich bo­kach…

 

…pra­wie krzyk­nął, ob­la­ny ru­mień­cem, i szyb­ko spro­wa­dził roz­mo­wę na inny tor…

 

nie chciał­bym być wścib­ski, ale nie­wie­lu…

 

…a ostat­nio co raz czę­ściej na­pra­wiam sie­bie, ha! ------> …a ostat­nio coraz czę­ściej…

 

 Bar­tło­miej spoj­rzał na Lidkę, smut­no się uśmie­cha­jąc.

 

Lidka za­wsze go lu­bi­ła. Choć był jej ró­wie­śni­kiem, trak­to­wa­ła go jako młod­sze­go brata.

 

po pro­stu czuła prze­ko­na­nie, że choć Borek – hem hem, da się czuć prze­ko­na­nie?? -----> po pro­stu była prze­ko­na­na

 

Latem, gdy inni wi­dzie­li mro­wi­sko, które można po­de­ptać

 

cię­żar prze­szło­ści ści­snął jej żo­łą­dek już kiedy uświa­do­mi­ła sobie -----> już wtedy, kiedy uświa­do­mi­ła sobie…

 

Nie mogąc jed­nak znieść ciszy, za­czął roz­pra­wiać o nie­ty­po­wej przy­ro­dzie oko­li­cy.

 

a nie były to duże po­trze­by, gdyż wieś od lat tylko się kur­czy­ła.

 

 

Masz ten­den­cję do prze­cin­ko­wa­nia zdań. Uwierz, cza­sem le­piej wy­glą­da­ją dwa krót­sze zda­nia, niż jedno nie­zgrab­ne, w któ­rym mie­sza­ją się pod­mio­ty.

 

Znów za­czę­ło padać, Lidka przy­śpie­szy­ła kroku kie­ru­jąc się do chat­ki Szep­tu­chy. -----> Znów za­czę­ło padać. Lidka przy­śpie­szy­ła kroku, kie­ru­jąc się do chat­ki Szep­tu­chy.

 

To tylko przy­kład, bo ta­kich ma­łych dzi­wa­ków zda­rza ci się bar­dzo wiele.

 

No i ostat­nia kwe­stia – czy to, co pod na­pi­sem CDN na­praw­dę jest ko­niecz­ne? Wy­bacz, ale za­la­tu­je se­ria­lem… a takie chwy­ty w opo­wia­da­niu nie wy­glą­da­ją naj­le­piej.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

To ja jesz­cze jedno do­rzu­cę:

 

Zu­peł­nie jak ste­ro­wa­ne przez kogoś ku­kieł­ki. – Jeśli ste­ro­wa­ne, to wia­do­mo, że przez kogoś/coś. :) Wy­star­czy­ło­by:

 

Zu­peł­nie jak ste­ro­wa­ne ku­kieł­ki.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Piąty raz… Chyba por­tal Nowej Fan­ta­sty­ki już na dobre prze­chrzcił mnie na “Gha­la­sa”… :’)

 

A tytuł, czemu niby ko­mer­cyj­nie? No cho­ciaż­by – “Zanim zga­śnie błę­kit”. Ło. :D

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

We­dług mnie opo­wia­da­nie tech­nicz­nie nie­mal pierw­szo­rzęd­ne – więk­szych błę­dów albo nie ma, albo ma­gicz­nie od­wra­ca­ją od sie­bie uwagę.

 

Tekst pysz­ny, do­pie­czo­ny i do­piesz­czo­ny. Opisy, jak na mój gust, pra­wie ide­al­nie wy­wa­żo­ne. Zgoda z przed­mów­ca­mi, “Jan” ma wolny nurt… ale mnie się przez ten nurt pły­nę­ło wiel­ce przy­jem­nie :) Dziw­ne, nie­okre­ślo­ne świa­tło – ech, lubię takie nie­do­mknię­te za­koń­cze­nia. Czy­tać je lubię i pisać lubię.

 

Tylko, cho­ler­cia, czemu tytuł taki nie­przy­cią­ga­ją­cy? :/

 

Weny, do­rjee, weny życzę, bo cze­kam na na­stęp­ne opo­wia­da­nia.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Pierw­szy męski głos pod “Panem po­dróż­ni­kiem” :)

Cie­szę się, MPJ, że sym­pa­tycz­nie ci się czy­ta­ło – a my­śla­łam już, że ta rze­ko­ma sło­dycz opo­wia­da­nia od­stra­szy­ła na dobre fa­ce­tów.

Śnią­ca, dzię­ku­ję za mel­du­nek, Fin­kla – za opi­nię :)

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Luzik, Ar­chi­tek­cie, do głowy by mi nawet nie wpa­dło, żebyś mu­siał do mnie pisać z pe­ty­cją o po­zwo­le­nie na uży­cie dwóch słó­wek… ;)

Czy­sta cie­ka­wość mię tu wio­dła.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Łoł. Czuję się oso­bli­wie.

Ar­cy­oso­bli­wie, rze­kła­bym.

Parę dni temu wrzu­cam sobie opo­wia­da­nie, Re­gu­la­to­rzy ko­men­tu­je, no to od­pi­su­ję:

“tor­re­ado­rze byków ję­zy­ko­wych…” ---> “po­grom­czy­ni błę­dów ję­zy­ko­wych…”

 

Po­zwól, że za­py­tam: ku­rio­zal­ne­go zdu­mie­nia godny przy­pa­dek, czy ty tak spe­cjal­nie? :D

 

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Re­gu­la­to­rzy, po­grom­czy­ni błę­dów ję­zy­ko­wych – spo­dzie­wa­łam się, że tekst bę­dzie dla cie­bie drogą przez mękę, jako że na błę­dach i nie­ści­sło­ściach się wła­ści­wie opie­ra. Taki już urok dzie­cię­cej mowy :) Dla­te­go ro­zu­miem, skąd u cie­bie dys­kom­fort czy­ta­nia. Mam na­dzie­ję, że druga część była ci przy­jem­niej­szą.

 

Przy­znam, że w trak­cie pi­sa­nia “Pana po­dróż­ni­ka” po­wró­ci­łam do lek­tu­ry dzie­ciń­stwa, “Mi­ko­łaj­ka”. Stam­tąd chcia­łam coś za­czerp­nąć, coś zmo­dy­fi­ko­wać, coś dodać od sie­bie; stwo­rzyć po­dob­ny kli­mat we wła­snym opo­wia­da­niu.

 

Co do prze­świ­tów, stwier­dzi­łam, że pierw­sza część w zu­peł­no­ści po­zba­wio­na dia­lo­gów nie wy­glą­da­ła­by do­brze po­da­na w po­sta­ci bloku tek­sto­we­go. Ot, opo­wia­da­nie-hi­po­po­tam. To już wo­la­łam po­roz­dzie­lać, choć przy­zna­ję, mi też nie cał­kiem od­po­wia­da ta forma po ti­me-ski­pie, gdzie dia­lo­gi się po­ja­wia­ją.

 

I oczy­wi­ście – dzię­ku­ję za wy­ła­pa­nie błę­dów, be­mi­ko­wi za opi­nię, We­rwe­nie za to, że pod­no­si na duchu i już po raz drugi utwier­dza mnie w prze­ko­na­niu, że może jed­nak umiem pisać… cho­ciaż tro­szecz­kę. :)

(Przy szu­mią­cej ciszy po­zo­sta­nę – spe­cjal­nie miało być! ;) )

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Czy do­brze prze­czy­ta­łam w przed­mo­wie, “Nad­uży­wam in­ter­punk­cji”?

…Cóż, może nie wy­chwy­ci­łam iro­nii (cza­sem mi się zda­rza).

 

(…) były nie­wąt­pli­wie je­dy­nym atu­tem który można było bez kar­nie po­dzi­wiać jeśli czy­jeś oczy ra­czy­ły po­wę­dro­wać niżej gdy miała dobry humor za­czy­na­ła od pierw­sze­go ostrze­że­nia któ­rym było groź­ne chrząk­nię­cie i gwał­tow­ne otwie­ra­nie a potem za­my­ka­nie po­wiek wraz z dłu­gi­mi rzę­sa­mi które na pewno wy­wo­ła­ły nie jeden taj­fun przez który jakiś nie­szczę­śnik stra­cił do­ro­bek życia.

Pa­dłam.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Cóż po­wie­dzieć… wzię­ło mnie! :)

Czy­ta­łam nie my­śląc nawet o pu­en­cie (z le­ni­stwa), a tu nagle koń­ców­ka – puf!

I od­ży­ły week­en­do­we wspo­mnie­nia. Ostat­ni aka­pit, rzew­ny banan na twa­rzy.

Kylo Renów oczy­wi­ście jak mrów­ków na Pyr­ko­nie było… kto wie, może mi­nę­łam gdzieś tego praw­dzi­we­go?

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Wszem i wobec dzię­ku­ję za odzew :)

Nie po­dej­rze­wa­ła­bym nawet, że jakiś che­mik wy­de­du­ku­je już z przed­mo­wy, o co cho­dzi z po­li­pro­py­le­nem! Sza­cu­nek mak­sy­mal­ny.

 

Pa­no­szył się umie­jęt­no­ścią…”… co za kulpę za­sa­dzi­łam??? Toć to “Pu­szył się umie­jęt­no­ścią” miało być.

...Pan muzyk? Żebym zry­żał!

Nowa Fantastyka