Profil użytkownika


komentarze: 66, w dziale opowiadań: 64, opowiadania: 24

Ostatnie sto komentarzy

Hej Finkla.

Dzięki za odpowiedź.

 

Faktycznie, coś się uparłem, ale już mi przechodzi. smiley

Może to „prawie” w sąsiedztwie z „nie” mnie tak zakłuło.

Rzeczywiście, można powiedzieć (napisać) „prawie nikogo tam nie ma” i jest ok. Tu już nie mam pretensji, że „jak to? Albo jest, albo nie ma”.

(Dyskutowałbym może z „nikogo tam prawie nie ma”. smiley)

 

Geki dodatkowo wyjaśnił, że raz są, raz nie ich nie ma, więc po dłuższym przemyśleniu – jest ok. smiley

 

Dzięki.

 

Trzymaj się.

Al 

Hej Geki

Dziękuję za odpowiedź. Bardzo się cieszę, że dyskutujemy, nie ukrywam, że to jeden z powodów dla których lubię komentować Twoje opowiadania. Zawsze się coś zadzieje. smiley

 

 

Monika Lugosi zakończyła (+,) z góry skazaną na porażkę (+,) walkę z brzęczącym budzikiem

Zdanie wtrącone.

Hmmm… przejrzałem kilka miejsc, gdzie można by to zweryfikować, i zdania są podzielone. Ten fragment to typowy opis walki – gdyby był krótszy (czyli np.: zakończyła przegraną walkę), brak przecinka nie wzbudzałby wątpliwości. Na razie zostawię po swojemu. :)

Jasne, decyzja autora jest święta. Zdania wtrącone można też wyłapywać, po prostu je usuwając. Zdanie: Monika Lugosi zakończyła walkę z brzęczącym budzikiem zachowuje sens i jest poprawne gramatycznie. Zdanie wtrącone tylko dookreśla jaka to była walka, ale można się bez niego obyć.

 

 

Pozostałe dziewięć miejsc było puste

Pustych, ew. pozostałe miejsca były puste.

 

Zmieniłem, ale jakoś bez przekonania. Dziwnie to brzmi w takiej formie.

Dziewięć miejsc było <jakich> pustych.

Pięć osób było <jakich> wysokich.

Dziewięć miejsc było <jakie> puste.

Pięć osób było <jakie> wysokie.

Mam nadzieję, że przekonałem smiley

 

 

Urwało się, może „ bo ktoś musiał być”?

To chyba wynika z kontekstu. Wynika, nie?

Wynika, bez dwóch zdań smiley po prostu spadłem z „musiał”.

 

 

Był jeszcze czołg, jak Monika nazywała pojazd

Tu troszkę niezgrabnie, czołg na pewno dałbym w cudzysłów, bo rozumiem, że pojazd czołgiem nie był. To mówi narrator, który nie nazywał pojazdu czołgiem. Więc przebudowałbym: był jeszcze pojazd, nazywany przez Monikę „czołgiem”…

Wydaje mi się, że zbyt komplikujesz rzeczy proste. :) Wyobraź sobie zdanie: Był jeszcze Puszek, jak Monika nazywała swojego owczarka niemieckiego. Nie potrzeba jest: Był jeszcze pies, nazywany przez Monikę “Puszkiem”.…ale poprawiłem czołg na Czołg.

Oki, ale podrąże.

Może odrobinkę komplikuję, ale to tylko Monika tak nazywała pojazd, nie narrator. Przykład z psem jest troszkę inny. Kulturowo jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że ktoś nazwał psa Puszkiem. Tu nawet możemy powiedzieć: Był jeszcze Puszek – owczarek niemiecki Moniki i wszystko jest jasne. Wiadomo kto go tak nazwał i że pies nie jest puszkiem. W opowiadaniu mamy do czynienia z nazwaniem pojazdu nazwą innego pojazdu, te desygnaty są bardzo bliskie. Podejrzewam, że Monika tak nazywa pojazd z jakiegoś powodu. Może to absurdalnie wielki łazik, który mógłby być mniejszy.

 

Przykładowo: Mam trzydziestoletniego malucha i piszę: Wsiadam do swojego mercedesa

W pierwszej chwili, czytelnik widzi mercedesa, bo nie było wcześniej mowy o maluchu.

Jeżeli napiszę: Wsiadam do swojego „mercedesa” – na chwilę zawieszam wyobraźnię czytelnika i „mówię”: „poczekaj, to tak naprawdę nie jest mercedes.”

Takie tam akademickie dywagacje smiley

 

 

Można stacjonować, albo nie stacjonować, prawie stacjonować się nie da, a już na pewno nie da się prawie nie stacjonować.

Co jeżeli żołnierze stacjonują tam okresowo, np 10% dni w roku?

Jeśli iść za definicją słownika PWN: stacjonować «zwykle o oddziałach wojska: przebywać gdzieś przez jakiś czas, mieć postój»

To wydaje mi się całkiem możliwa do wystąpienia sytuacja, kiedy żołnierze gdzieś dokonują postojów/przebywają bardzo rzadko.

Jasne, mógłbym napisać “stacjonowali tam bardzo rzadko” ale wydaje mi się, że to jest puryzm posunięty do granic, które powodują, że język staje się nieelastycznym narzędziem – i nie służy już do swobodnego wyrażania myśli, a jest sprowadzony do ściśle określonych formułek. Oczywiście to tylko moje wrażenie. :)

Tu się uprę. Pełna zgoda można stacjonować okresowo (przez jakiś czas) – w znaczeniu, raz ktoś stacjonuje raz nie (w sensie nikogo tam nie ma). Ale nie można „prawie stacjonować” ani „prawie nie stacjonować”. To tak jakby ktoś „prawie” był albo „prawie” by tego kogoś nie było. Do puryzmu i elastyczności języka jeszcze bardzo daleko. smiley

 

 

Obywatele świata w cudzysłowie.

Dlatego, że cytat? Hmm… W sumie.

Tak, to jest grupa ludzi nazwana tak tylko przez Monikę. Podejrzewam, że Frank tak by tej grupy nie nazwał. Dodatkowo mamy tu metaforę, nie chodzi o wszystkich ludzi na ziemi, tylko jakąś grupę reprezentantów.

 

 

Oj nie, pijar to zakonnik i tylko zakonnik. J można: PR`u, public relations, wizerunku itp.

Niech ci będzie, ale widzę, że do języka masz bardzo konserwatywny stosunek. :P

smiley

E, nie do końca się zgodzę.

Gdybym miał konserwatywny stosunek do języka, to bym upierał się przy słowniku Doroszewskiego smiley Wręcz przeciwnie, uważam, że język musi się rozwijać, język zamknięty (tak jak zamknięta społeczność) szybko staje się językiem martwym. Ale co innego ewolucja mowy potocznej, a co innego druk, a zwłaszcza standardy literatury pięknej. O stylizacji napiszę poniżej.

 

 

Tu nie do końca rozumiem czy był zestresowany czy nie, i czy go rzeczywiście zakłuło?

Był ciężko chory, o czym się czytelnik dowie. Ból występować może nie tylko ze stresu.

A ok, czyli kłucie było objawem choroby, a on, nie akceptując choroby, bardzo by chciał, żeby to był objaw stresu. Ok, jasne.

 

 

Jest poprawnie, ale wyszło trochę dwuznacznie. Można powtórzyć: „Czy się spotkali?”

Wtedy będzie powtórzenie.

I jak dwuznacznie?

Powtórzenie nie zawsze jest błędem (konserwatyzm?smiley), czasem jest nawet wskazane (rytmika, podkreślenie itp.). Dwuznaczność pojawiła się tylko na chwilę: “Czy się spotkali? Na pewno. Czy do TEGO doszło? Możliwe.” smiley

 

 

Tu też odosobniony przypadek złamania stylu wypowiedzi narratora.

Jestem zdania, że narrator może czasem wejść w sposób wypowiedzi odzwierciedlający myśli bohatera.

Nie do końca, dotykamy tu stylu i stylizacji. Generalnie, narrator powinien używać języka w sposób konsekwentny. Chyba, że narrator się zmienia – taki zabieg jest czasem stosowany, ma swoich zwolenników, jak i przeciwników. Idąc dalej, mowa narratora może być poddana stylizacji (lub pisana w konkretnym stylu) ale zasada konsekwencji nadal obowiązuje (por. piórko za styczeń 2022). Jeżeli narrator przez cały tekst posługuje się językiem w jakiś określony sposób, a nagle w czterech, czy pięciu miejscach ten sposób, bez wyraźnego powodu, odrzuca, to raczej wygląda to na błąd stylistyczny, niż na celowy zabieg artystyczny.

 

 

 Tu też coś nie gra, Cele więzienne (jak cele naukowe) są trochę naciągane, chyba, że to liczba mnoga od celi więziennej, w co wątpię, bo ciężko podzielić małą salkę na kilka cel (poza tym nie było chyba takiego fabularnego powodu).

Cele więzienne nie w znaczeniu “cela” tylko “cel”. :)

Ok. Tak, tak. Tak to zrozumiałem, nie zagrało, bo nigdy nie spotkałem się z „czymś robionym w celach więziennych”. Spotkałem się natomiast z czymś robionym w celach naukowych.

 

 

W dni takie jak ten (+,) z okien gabinetu dyrektora

Dlaczego?

O przecinkach można by napisać kawał encyklopedii (nie jestem pewien czy już ktoś nie napisał). Mamy obiektywne (twarde) gramatyczne zasady użycia, ale mamy też „uznaniowe”.

W naszym przypadku, przecinek oddziela dwa zdania składowe, tworzące zdanie złożone. Można to też sprawdzać segmentując tekst. Zdanie W dni takie jak ten i z okien gabinetu dyrektora… mogą występować niezależnie (jako części innych zdań złożonych), ale zdanie W dni takie jak ten z okien, już nie może, więc po „ten” powinniśmy postawić przecinek.

Inne:

Przecinek ma wpływ na znaczenie wypowiedzi: „panowie bydło zdycha burmistrz nakazuje nie jeść z niego mięsa”.

Powoduje, że tekst jest czytelny, lub przestaje być czytelny. Co ciekawe, nawet SJP zaleca czasem złamanie zasad (pominięcie przecinka) w celu poprawy jasności komunikatu (wskazywałoby to na nadrzędność funkcji komunikacyjnej). Podobno można zbudować zdanie, w którym sztywne trzymanie się zasad, stawiałoby przecinek co wyraz.

Przecinek ma też funkcję prozodyjną – oddziela akcenty zdaniowe, reguluje rytm, nadaje dynamikę, (bądź jej pozbawia), wreszcie reguluje oddech i segmentuje tekst.

Czytając na głos zdanie:

W dni takie jak ten z okien gabinetu dyrektora…

Krótka pauza (krótsza niż „-”) po wyrazie „ten” jest wymuszona, nie da się tego (spontanicznie) przeczytać inaczej. Powinna być zaznaczona. 

 

 

Jeżeli „zawsze” to nie „coraz mniej”. Zawsze wskazuje na niezmienność.

Niezmiennie ich ubywało. :)

Czyli niezmiennie – po pięć osób? smiley

 

 

Tu się trochę posypał szyk i orzeczenie zajęło miejsce dopełnienia: przemysłowców, którzy dołączają do nich, jeśli nie ze szlachetnych pobudek, to dla korzyści.

Celowo zastosowałem taki szyk i nie jestem przekonany co do tego, że jest on błędny. Na pewno jest nietypowy.

O to to, a z jakiego powodu jest nietypowy?

 

 

Mnie uzdrowiła.

Szyk, który zastosowałem, jest obecny np. w Ewangelii. Ogółem w tekście znajduje się parę takich naleciałości.

Dokładnie, Twój tekst Ewangelią nie jest, jw. – zmiana szyku (stylu) jednego zdania (czy kilku zdań) z ponad siedmiuset nie jest stylizacją, lecz błędem stylistycznym.

 

 

Zdjęty ochotą?

https://sjp.pwn.pl/slowniki/zdj%C4%85%C4%87.html Definicja nr 4.

Oki, racja, zwracam honor smiley

 

 

(+ Przez) pierwsze dni i tygodnie (+,) milczenie NASA torturowało go nadzieją.

Jaką zasadą kierujesz się, dodając tu przecinek? Z ciekawości pytam.

Zobacz (przydługi) komentarz dot. przecinków powyżej.

 

 

Ciekawy pomysł, tylko czy uda mogą pragnąć uczuć, czy pożądają rozkoszy.

Rozkosz to także uczucie. ;)

Hehe, prawda, ale zrównałeś uczucie serca i uczucie uda. (powtórzenie zamierzone) Jedno spłyciłeś, drugie pogłębiłeś.

 

 

Jeszcze raz wielkie dzięki za dyskusję (absolutnie nie sugeruję jej końca).

Trzymaj się,

Al

Hej Geki

Dzięki za fajne opko.

Przyznam szczerze, że „Cud…” podobał mi się bardziej, ale to też jest niezłe. Widać konsekwencję stylistyczną i podobny sposób budowania fabuły – to super.

Pomysł ciekawy, choć nie bardzo rewolucyjny. Kontakt z obcą cywilizacją niejednego giganta powalił, a Ty dałeś sobie z tym radę wcale nieźle.

Fabularnie odrobinę nierówno, końcówka przyspiesza tak, że po kropce prawie wypadłem z fotela. smiley

Fajnie, że zaczynasz od akcji. Dalej jest raz szybciej, raz wolniej, ale się nie rozpada. Wątki połapane i powiązane bez potknięć. Bohaterowie wyraźni, troszkę przewidywalni, bez odchyłów i zaskoczeń. Całość napisana zgrabnie.

Bardzo podobały mi się „państwa tymczasowo zaprzyjaźnione” – super, bardzo prawdziwe.

Moment, w którym wahadłowiec ląduje, kobieta nie wychodzi na zewnątrz, a sekretarz mówi: „próbuje nas znieważyć” fajnie pokazuje porywczość ludzi preferujących rozwiązania siłowe. Aż się prosiło o: „czy mam wydać rozkaz ostrzelania wahadłowca?”

Cieszę się, że poruszyłeś temat zimnej fuzji, bardzo jej kibicuję i fajnie, że pokazałeś ją jako postęp cywilizacyjny.

– To cud, pro­szę pana – oświad­czył le­karz, zdej­mu­jąc oku­la­ry w ge­ście wska­zu­ją­cym na to, że do­tarł do gra­ni­cy, za którą nauka nie ma już nic do po­wie­dze­nia.

Doskonałe. smiley

No i przemyciłeś motywik fantasy, wiemy gdzie, ale zostawię to poławiaczom smaczków. smiley

Zakończenie to już ostra jazda, fajne pomysły, zawsze uważałem, że obcy są zupełnie inni niż ich sobie wyobrażamy.

 

Teraz się trochę się poprzyczepiam.

 

W wielu miejscach wpada „ma” zamiast „na” – chyba trzeba wyszukać i podmienić (i może wyłączyć autokorektę).

Bardzo często używasz konstrukcji „<podmiot>, który (którego, której)” nie jest to błąd, ale jest tego bardzo dużo i trochę kłuje w oczy, a skrajny przypadek podaję poniżej.

 

Ale po kolei:

 

Mo­ni­ka Lu­go­si za­koń­czy­ła (+,) z góry ska­za­ną na po­raż­kę (+,) walkę z brzę­czą­cym bu­dzi­kiem

Zdanie wtrącone.

Po­zo­sta­łe dzie­więć miejsc było puste

Pustych, ew. pozostałe miejsca były puste.

Obiekt wy­ła­do­wał na Księ­ży­cu

Wylądował.

Była tu, bo ktoś mu­siał.

Urwało się, może „ bo ktoś musiał być”?

wga­pia­ła tylko wy­trzesz­czo­ne oczy

Wg PWN – „wgapiać” tylko „się”, nie „coś”.

Potem miała wra­że­nie, że serce wy­pad­nie jej z pier­si.

Tu niby jasne, że z wrażenia, ale bez podania powodu brzmi trochę dziwnie.

prze­ję­ła kon­tro­lę nad je­dy­nym spraw­nym ła­zi­kiem.

Jeżeli łazik był sterowany przez coś lub kogoś to ok, ale jeżeli stal w bezruchu, to kontroli nie było od kogo przejąć.

wy­mie­ni­ła naj­bar­dziej zu­ży­te ele­men­ty ma czę­ści z po­zo­sta­łych ła­zi­ków

Był jesz­cze czołg, jak Mo­ni­ka na­zy­wa­ła po­jazd

Tu troszkę niezgrabnie, czołg na pewno dałbym w cudzysłów, bo rozumiem, że pojazd czołgiem nie był. To mówi narrator, który nie nazywał pojazdu czołgiem. Więc przebudowałbym: był jeszcze pojazd, nazywany przez Monikę „czołgiem”…

Zwy­kle ty­go­dnie, mie­sią­ce (+,) a nawet lata

Wyliczanka.

stale wy­ko­ny­wa­nych (+,) tych sa­mych czyn­no­ści.

Może oddech przed niezamierzonym rymem?

Cza­sa­mi jed­nak życie wy­pa­da z ko­le­in […] i zaczyna pędzić […] tak, że ledwie kilka sekund, godzin czy dni zmienia je w coś, czego nigdy byśmy nie oczekiwali.

Przyznaję, że musiałem przeczytać dwa razy, żeby się odnaleźć, może już bez tych „godzin czy dni”?

za­py­tał bez­na­mięt­nie, nie w po­dzie­wa­jąc się ni­cze­go,

Coś tu się wpodziało J

Żoł­nie­rze już tam pra­wie nie sta­cjo­no­wa­li.

Można stacjonować, albo nie stacjonować, prawie stacjonować się nie da, a już na pewno nie da się prawie nie stacjonować.

teraz – teraz wszyst­ko to, co zbu­do­wał, mogło roz­paść się jak domek z kart.

Pauza tu jest za słaba i wygląda na złożenie, może wielokropek?

Od­ru­cho­wo się­gnął do kie­sze­ni, po pacz­kę pall-ma­li, ale uprzy­tom­nił sobie, że rzu­cił pa­le­nie ja­kieś czte­ry lata temu.

Hehe, długo mu się odruch utrzymał. smiley

Sy­gnał dzwon­ka w te­le­fo­nie za­sko­czył go. Przede wszyst­kim tym, że miał tu za­sięg.

Jeżeli mówimy o zasięgu dzwonka to ok, ale chyba mówimy o zasięgu sieci, można podmienić „miał” na „był”.

Chce wy­stą­pić przed, jak się wy­ra­zi­ła, oby­wa­te­la­mi świa­ta.

Obywatele świata w cudzysłowie.

jak uczą eks­per­ci od pi­ja­ru.

Oj nie, pijar to zakonnik i tylko zakonnik. J można: PR`u, public relations, wizerunku itp.

Tu chyba nie jest dla cie­bie wy­zwa­nie?

Tu nie miało być: „To”?

Nie, panie pre­zy­den­cie – od­po­wie­dział, prze­cie­ra­jąc wargi chu­s­tecz­ką. – Żaden pro­blem.

Można bez kropki i dużej, będzie szybciej.

po trzech nie­prze­spa­nych no­sach,

Ups.

o taj­nej misji ko­smicz­nej na Księ­życ i z po­wro­tem

Tu nie jestem pewien, nie wiem czy może być misja na Księżyc, może być lot na księżyc. Lot na księżyc może być celem misji, ale chyba misja na Księżyc raczej nie.

teraz miał spo­tkać ją twa­rzą w twarz.

Spotkać się z nią twarzą w twarz. Twarzą raczej nikogo nie spotykamy.

Bar­dzo chciał zrzu­cić na stres nagłe ukłu­cie bólu w klat­ce pier­sio­wej, tym­cza­sem był spo­koj­ny.

Tu nie do końca rozumiem czy był zestresowany czy nie, i czy go rzeczywiście zakłuło?

Czy mogli się wtedy spo­tkać? Na pewno. Czy do tego do­szło? Moż­li­we.

Jest poprawnie, ale wyszło trochę dwuznacznie. J można powtórzyć: „Czy się spotkali?”

zła­pa­ła go w ra­mie­niu

Może: „za ramię”?

wy­ja­śni­ła, za­gad­nię­ta o swój wiek.

Może: „zapytana”? Narrator używa języka naturalnego, nie mowy potocznej.

Naj­pierw ma świe­cie musi na­stać pokój

Frank Stan­ford nie ku­po­wał tego

Tu też odosobniony przypadek złamania stylu wypowiedzi narratora.

by wie­rzyć z szcze­rość in­ten­cji

Aż w nocy, kiedy za­sy­piał w przy­go­to­wa­nym dla niego po­ko­ju w Cen­trum Ko­smicz­nym, nie chcąc tra­cić czasu na do­tar­cie do domu,

Tu się nie poskładało. Nie zasypiał nie chcąc tracić czasu. To ktoś przygotował mu pokój w hotelu, żeby nie tracił czasu.

gdy drzwi do przy­spo­so­bio­nej na cele wię­zien­ne małej salki kon­fe­ren­cyj­nej za­mknę­ły się za nim.

Tu też coś nie gra, Cele więzienne (jak cele naukowe) są trochę naciągane, chyba, że to liczba mnoga od celi więziennej, w co wątpię, bo ciężko podzielić małą salkę na kilka cel (poza tym nie było chyba takiego fabularnego powodu).

sta­ro­mod­ną ka­me­rę ma ka­se­ty

Ar­ty­ku­ły (+,) na­pi­sa­ne na pod­sta­wie re­la­cji ano­ni­mo­we­go źró­dła (+,) opi­sy­wa­ły dość oględ­nie całą ope­ra­cję (+,) po­le­ga­ją­cą ma ścią­gnię­ciu ko­bie­ty z Księ­ży­ca,

wy­ja­śnia­ły ta­jem­ni­czy start ra­kie­ty i ła­do­wa­nie wa­ha­dłow­ca, bę­dą­cy ofi­cjal­nie te­stem no­we­go sys­te­mu,

Jeżeli byłby sam start to w miarę ok, ale było jeszcze ładowanie wahadłowca. Może prościej: „wyjaśniały […] jako test”

Mo­ni­ka Lu­go­si, która ze wzglę­du na dwa­dzie­ścia lat prze­by­te w Obiek­cie na Księ­ży­cu pod­da­na jest kwa­ran­tan­nie

Jeżeli musi być to „przebytych”.

jego życie znów wpa­dło we wła­ści­we tory.

Na.

W dni takie jak ten (+,) z okien ga­bi­ne­tu dy­rek­to­ra

I, tak jak za­wsze, było ich coraz mniej.

Jeżeli „zawsze” to nie „coraz mniej”. Zawsze wskazuje na niezmienność.

– Lu­dzie uzna­li­by, że to sztucz­ki i po­trak­to­wa­li mnie jak szar­la­ta­na. Za to, je­że­li by uwie­rzy­li, ogar­nę­ła­by ich jesz­cze więk­sza pa­ni­ka.

Za co? 

prze­my­słow­ców, któ­rzy jeśli nie ze szla­chet­nych po­bu­dek, to do­łą­cza­ją do nich dla ko­rzy­ści

Tu się trochę posypał szyk i orzeczenie zajęło miejsce dopełnienia: prze­my­słow­ców, któ­rzy dołączają do nich, jeśli nie ze szla­chet­nych po­bu­dek, to dla ko­rzy­ści.

jal top­nie­ją sze­re­gi

Trud­no było po­wie­dzieć, ile miał lat.

Trudności z mówieniem nie mieli, ale mogli mieć trudności ze stwierdzeniem.

Greg zdą­żył się nawet po­now­nie zwią­zać

Tu już subiektywnie, ale zabrakło mi „z kimś” przed związać.

Kątem oka rzu­cił na dwóch ochro­nia­rzy.

Nie Jestem pewien, ale chyba rzucamy okiem, lub widzimy kątem oka, ale może to regionalizm.

– Byłem nie­ule­czal­nie chory, a ona uzdro­wi­ła mnie.

Mnie uzdrowiła.

Potem, kiedy Mo­ni­ka miała już ukła­dy z pierw­szy­mi kon­cer­na­mi,

Koncerny nie były pierwsze, układy były.

Mi­nę­ło szmat czasu

Szmat minął (r.m.) lub minęło sporo czasu.

za­li­czał upad­ki oraz wzlo­ty

Tu też mnie ugryzła mowa potoczna narratora. Są chyba tylko trzy takie miejsca w tekście, więc wystaje.

Znów ob­ję­ło go te spe­cy­ficz­ne uczu­cie

To.

prze­świad­cze­nie, że wła­śnie kości pod­pi­sa­ne jego imie­niem los chwy­cił w garść i szy­ko­wał się do rzutu.

Też trochę szyk nie teges: prze­świad­cze­nie, że los wła­śnie chwycił w garść kości pod­pi­sa­ne jego imie­niem i szy­ko­wał się do rzutu.

– Jak tu wsze­dłeś? Czego chcesz? – po pierw­szym szoku, Frank prze­szedł do bar­dziej szcze­gó­ło­wych pytań.

Z dużej.

– Prze­cież ma pewno go spraw­dzi­łeś

– I nie pod sta­wi­li­śmy go

– Z two­je­go mil­cze­nia wno­szę, że to praw­da

Kropka.

że coś się z nią po­pie­przy­ło, ale w dobry spo­sób..

Tu też mowa potoczna (subiektywne), i brak trzeciej kropki (obiektywne) J

zdję­ty nagłą ocho­tą na pa­pie­ro­sa.

Zdjęty ochotą?

który za­ra­biał ma byciu po­dejrz­li­wym i wie­trze­niu spi­sków

m = n i może: zarabiał podejrzliwością i wietrzeniem spisków.

Co jed­nak, jeśli mam rację?

Za dużo.

Moje do­świad­cze­nie pod­po­wia­da, (+że) zde­spe­ro­wa­ny i słaby prze­ciw­nik,

(+ Przez) pierw­sze dni i ty­go­dnie (+,) mil­cze­nie NASA tor­tu­ro­wa­ło go na­dzie­ją.

z pierw­szym de­be­tem ma kon­cie

Sally na­le­ża­ła do Ko­ścio­ła Du­cho­wej Od­no­wy, jed­ne­go z dzie­sią­tek re­li­gij­nych ugru­po­wań po­wsta­łych po przy­by­ciu Obiek­tu, które póź­niej miały zjed­no­czyć się w Unię Chrze­ści­jan, które miało jed­no­znacz­ne zda­nie na temat ar­te­fak­tu obcej cy­wi­li­za­cji, który za­legł na Księ­ży­cu

To ten skrajny przypadek

sta­nął po­now­nie ma ślub­nym ko­bier­cu

Sie­dem dłu­gich lat szczę­ścia za­koń­czy­ło się rów­nie nie­spo­dzie­wa­nie, co roz­po­czę­ło.

Jak (się) rozpoczęło.

jej uda pra­gnę­ły no­we­go uczu­cia rów­nie mocno, co serce.

Ciekawy pomysł, tylko czy uda mogą pragnąć uczuć, czy pożądają rozkoszy.

Greg z na­dzie­ją pa­trzył na roz­po­czy­na­ją­ce­go do­ro­sły świat mło­de­go czło­wie­ka

Chyba nie. Świat dorosłych, lub dorosłe życie.

gdy kie­ro­wał całym NASA.

NASA to agencja (r.ż.), więc, jeśli już musi być skrót to „całą”, ale też brzmi dziwnie, ja bym opuścił, „kierował NASA”, „był szefem NASA” itp.

Cier­pli­wość była naj­mniej ludz­ką z jej cech.

Chwilę musiałem pomyśleć. Może: Cierpliwość miała nieludzką, lub: Jej Cierpliwość była tak różna od ludzkiej. Itp.

pra­gnąc pro­stych, szyb­kich, zro­zu­mia­łych od­po­wie­dzi – w jej gło­sie prze­brzmie­wa­ła tro­ska

Kropka i z dużej. Nie wiem czy forma dokonana jest tu ok, mi trochę nie pasuje, może: pobrzmiewała?

od­po­wie­dział szef ochro­ny o za­koń­czył po­łą­cze­nie

– Na pew­no­ści zda­jesz sobie z tego spra­wę,

kie­ru­nek po­ten­cjal­ne go wy­strza­łu.

kusza za­to­czy­ła łuk w dłoni wal­czą­cej z rę­ko­ma Stan­for­da pró­bu­ją­ce­go ją prze­jąć

Zaraz zaraz, dłoń walczy z rękoma, kusza zatacza w niej łuk, a Stanford próbuje ją (kuszę) przejąć? Chyba jakoś tak.

Greg, spa­ra­li­żo­wa­ny z za­sko­cze­nia, pa­trzył na byłą żonę.

W sensie zaskoczenie go sparaliżowało (trochę naciągane), czy ktoś go sparaliżował (np. paralizatorem) z zaskoczenia (bardzo naciągane)?

Czemu „byłą żonę”? wcześniej jest „Mó­wi­ła, a dłoń jej męża drża­ła coraz bar­dziej” albo oboje byli „byli” albo nie byli. Chyba że mówimy o akceptacji rzeczywistości.

Stan­ford pa­trzył ma broń

Jakby ręce za­dzia­łał szyb­ciej niż głowa

yyyyy

chwi­lę póź­niej ża­łob­ny jęk do­bie­ga­ją­cy z nie­okre­ślo­ne­go źró­dła roz­darł ziem­skie niebo

W sensie pogrzebowy? Może „żałosny”?

du­chem był już gdzie oraz kiedy in­dziej.

Można powtórzyć „indziej”.

potem do­tknę­ła świa­tła, które ją przy­cią­ga­ło, a to ob­ję­ło ją i za­mknę­ło w sobie

Przekombinowane, może: potem do­tknę­ła świa­tła, które ją przy­cią­ga­ło, ob­ję­ło i (ew. „po czym”) za­mknę­ło w sobie?

Z ocza­mi ma wierz­chu dłoni

Mia­ro­wych szum do­biegł jej uszu

głos wstrzą­snął nią co do atomu.

Subiektywnie – mi nie leży.

Gdy tak się im przyj­rzeć, same przy­po­mi­na­ły atomy po­więk­szo­ne do nie­skoń­czo­no­ści, za­uwa­żył Frank. 

Powiedział to, czy pomyślał?

 

Zastanowiłbym się też nad wyodrębnieniem monologów wewnętrznych, nie jest to błąd, ale tu nie ma ich dużo, a pomogłoby – na przykład tu:

 

– Panie pre­zy­den­cie, chce ją pan tu spro­wa­dzić? To…

Głu­pie, miał dodać Stan­ford, ale ugryzł się w język.

Jeszcze raz wielkie dzięki za kawał fajnego czytania

Trzymaj się.

Al.

 

PS. Reg, trochę się powtórzyło, ale zacząłem pisać wczoraj i już nie miałem siły porównywać i usuwać, sorki.

 

 

 

Hej Radku.

 

Dzięki za super opowiadanie.

 

Jak zwykle (chyba mogę już tak napisać smiley) sporo dobrego czytania, wartkiej akcji, humoru i absurdu, który bardzo lubię. Ubawiłem się setnie, bardzo potrzebna odskocznia w tym ponurym czasie, dziękuję.

Nie znam uniwersum (rozbudziłeś ciekawość) ale Larry Niven obił mi się o uszy, tylko nie pamiętam przy jakiej okazji.

Jestem na 85%, pewien, że masz kota, bo trudno wymyśleć takie kocie zachowanie od zera (vide: Terry Pratchett i Greebo). Jeżeli nie masz, to tym bardziej – gratuluję wyobraźni.

Nie będę wchodził w szczegóły fabularne, kto przeczytał, ten wie, kto nie przeczytał, ten ma przed sobą niezły ubaw. Całość jest świetna, domknięta i żadnego zgrzytu fabularnego czy zatrzymania tempa nie zarejestrowałem. Super sprawa.

 

Jak zwykle (chyba też mogę już tak napisać smiley) pomarudzę, bo nie byłbym sobą.

 

Małe tylko takie:

 

– Chyba udało mi się zro­bić ludz­kie śnia­da­nie!

– Jakim cudem? – zdzi­wił się Juan.

Rozważyłbym wielokropek zamiast pytajnika, z dalszego tekstu wiemy, że nie chodzi mu o śniadanie, jest zamyślony i pewnie nawet nie słyszał co Kszea mówi. Dalej nawet powtarza „jakim cudem” więc może by to „zawiesić”?

 

– No to szko­da – po­wie­dział Juan, po­lu­bił Kszeę, za­czął my­śleć.

Polubił ją i jeszcze, dzięki niej, zaczął myśleć J  Tu może po prostu: zaczynał ją lubić.

 

Niby jak czło­wiek cho­dzi na dwóch no­gach, a ro­zu­mie.

Tu troszkę szyk się poprzestawiał: Niby chodzi jak człowiek, na dwóch nogach, a nas rozumie. Ewentualnie: Niby chodzi na dwóch nogach, jak człowiek…

 

Je­stem bar­dziej łowna, od kiedy kotna.

Tu zgubił się podmiot, można powtórzyć „jestem”, można też:  Od kiedy jestem kotna, jestem bardziej łowna.

 

Są­dził, że naślą na nią za­bój­ców i słusz­nie, ale nie spo­dzie­wał się re­zul­ta­tu.

Wkradła się dwuznaczność, słusznie sądził, nie sądził, że słusznie naślą.

 

Z bli­ska po­tra­fi oce­nić czy mięso jest świe­że i atrak­cyj­ność sek­su­al­ną part­ne­ra.

Tu też za duży skrót i brzmi trochę makabrycznie. Można ocenić świeżość mięsa lub stwierdzić, że (czy) jest świeże. Ocenić atrakcyjność można bez wątpienia.

 

Do tego, żeby się prze­drzeć przez po­li­cyj­ną ob­ła­wę, przy­da­ły się potem i tar­cze, i gra­na­ty.

Tu bym zaczął od tarcz i granatów: Tarcze i granaty przydały się (dopiero) przy przedzieraniu się przez policyjną obławę.

 

było za wy­so­ko, roz­bo­la­ły ją nogi, ręce, wszyst­kie mię­śnie po­trzeb­ne do za­mor­ty­zo­wa­nia upad­ku.

Może: nogi, ręce i wszystkie mięśnie?

 

– Obie­ca­łem na­rze­czo­nej, że przed­sta­wię jej swoją żonę – po­wie­dział jed­ne­go dnia Juan.

Pewnego dnia.

 

Miesz­ka­nie wy­stro­jem wnę­trza przy­po­mi­na­ło gniaz­do Kzi­nów na ste­pie.

Nie znalazłem zasady, nie jestem pewien, ale chyba: „w stepie”

 

Ko­bie­ta czuła wi­bry­sy Kzina.

Czy Kzinki?

 

„Jako dzie­dzicz­ka, oddam go, jeśli za­słu­ży”, po­my­śla­ła.

Może myślnik przed „pomyślała” i zabrakło zaimka. Teraz brzmi tak, jakby to miecz miał zasłużyć, żeby zostać oddanym.

 

w at­mos­fe­rę we­szły kap­su­ły, wio­zą­ce wo­jow­ni­ków Kzinu.

Zbędny przecinek

 

Poza tym Che­eta w mia­stach pla­no­wał za­sto­so­wać broń bio­lo­gicz­ną.

Tu szyk wpływa znaczenie – on nie planował w miastach, on planował zastosować broń w miastach.

 

Chyba tyle.

 

Jeszcze raz – dzięki serdeczne.

 

Trzymaj się

Al

Hej Valendilu

 

Wpadłem na chwilę, zobaczyć jak się sprawy mają i… wgniotło mnie w fotel. Tekst jest bardzo dobry. Naprawdę, zmiana o kilka poziomów, od razu kliki się posypały. Sam bym kliknął, gdybym mógł, a że nie mogę, więc klikam gdzieś z boku (super-wirtualnie). smiley

 

Dobra robota.

 

Jest wrażliwość, jest zmysł estetyczny, są pomysły, więc: pióro w dłoń i pisać, pisać, pisać.

 

Czekam na następne.

Trzymaj się

Al

Hej Luken

 

Sorki, że tak późno, ale ostatnie dni dały w kość i dopiero usiadłem.

 

Dzięki za odpowiedź. Widzę, że Kliczki dochodzą, więc na dobrej drodze. smiley

 

(Moje pierwsze składam kursywą, Twoje w cudzysłowie, moje drugie – pismem prostym.)

 

Tu coś zazgrzytało. Czy on dzwoni zaraz po tym jak chłopak powiedział, że widzi gwiazdy? Trochę komiczne i, nomen omen, absurdalne. Dalsza część tekstu potwierdza, że jednak tak było.

Efekt komiczny był tu zamierzony, jest to właśnie podparcie dla późniejszego “absurdu”.

A no to ok, przyznam, że skrót radykalny, ale jak świadomie to git. (Na początku to chciałem zaproponować trzy gwiazdki, bo byłem pewny, że Ci wycięło, hehe)

 

 

No dobra, tu trochę za ostro w zupełnym mroku nie widać nic, nawet źrenic, tym bardziej czarnych.

W zasadzie to miało właśnie podkreślić ich nadnaturalny charakter :) . Wrażenie ciemności większej niż całkowita. Jak oświetlenie ujemne ;).

Oki, ha, oświetlenie ujemne – super. Podobało mi się, że dużo uwagi poświęcasz oczom Bartka, w zasadzie są bohaterem (zbiorowym? smiley) opowiadania.

 

 

Może: nie sypiam? W tym momencie nie spał na pewno.

Bartek wyraża się jak zwykły człowiek, używając potocznych sformułowań :)

Oki, ja bym powiedział „nie sypiam” lub „nie śpię w nocy” a uważam się za zwykłego człowieka smiley ale kwestia gustu, jest ok.

 

 

Tu też nie jestem pewien, czy talent działa czy się czymś przejawia.

To jak się przejawia to właśnie wiadomo i z tego korzystają, a to jak “działa” interesuje naukowców i taką terminologią posługuje się narrator, który naukowcem jest :) . Stąd taka mechanistyczna perspektywa.

Ha, jasne, teraz to widzę (oświetlenie dodatniesmiley), nie tylko: co jest, ale: dlaczego jest. Pełna zgoda.

 

 

Zakryty (nakryty) nie był. Może: ujawnić zdolności?

 

Edytowane: W zasadzie poprzednie to był kiepski przykład. Po prostu przeciwieństwem “odkryty” w użytym tam znaczeniu było “ukryty”, a nie zakryty czy nakryty. Ale ostatecznie zmieniłem na “ujawnić”, ponieważ jest to precyzyjniejsze słowo, które nie jest tak wieloznaczne. Dzięki!

O to to! Super, nie wyraziłem się jasno, ale znaleźliśmy się bez latarki. smiley

 

 

Jeszcze na koniec kwestia zaufania. Bartek mówi: Chyba że wie się, na kim można polegać. Czy aby na pewno mógł polegać na Urbaniaku? Doktor w sumie nie sprzeciwiał się za ostro ujawnieniu zdolności Bartka.

Gdy Urbaniak odwiedzał Bartka w szpitalu, niczego od niego nie chciał. W przeciwieństwie do innych.

Okej, ale tu miałem wrażenie, że nie bronił Bartka jakoś zawzięcie, skonstatował, że ujawnienie zdolności chłopaka zniszczy, ale mimo to nie walczył jak lew, żeby temu przeciwdziałać. Stąd zgrzyt z tym zaufaniem, ale faktycznie, Urbaniak był, w tym momencie, jego jedynym przyjacielem, więc wątek się spina.

 

Dzięki raz jeszcze

 

Trzymaj się

Al

Hej Luken.

 

Świetne opowiadanie, dzięki.

 

Fabuła poprowadzona wartko, bez dłużyzn, kompozycja zrównoważona, domknięta. Tekst schludny, estetyka na wysokim poziomie. Bohaterowie zarysowani wyraźnie. Czytało się dobrze i płynnie, bez potknięć. Naprawdę – kawał dobrej roboty.

 

Fajnie opisujesz rozwój relacji miedzy chłopakiem a Urbaniakiem, realistycznie, bez zbędnych ozdobników. Myślę, że tak by to właśnie wyglądało. A i „pazerność” świata nauki na odkrycia, bez względu na koszty, przedstawiona jest nieźle. Pomimo tego, że tekst jest krótki udało Ci się stworzyć atmosferę zagadki i utrzymać ją do końca. Super.

 

Podobało mi się stwierdzenie, że absurd jest uwodzicielski – coś w tym jest.

Wiedza potrafi być klątwą jak niewiedza – błogosławieństwem – domknąłeś przysłowie. Fajne.

biła od niego niepewność – podoba mnie się. smiley

 

Nie ma się za bardzo do czego przyczepić, opko wciąga tak, że przestałem w pewnym momencie zwracać uwagę na formę.

 

Dużo się dzieje z oczami Bartka… ale o tym poniżej.

 

Trochę tylko takiego marudzenia, nie żadne wielkie błędy. Bez zobowiązań.

 

Można by pierwszy akapit gdzieś złamać, bo ciężko „wisi” nad całością.

Jesz­cze zanim się ode­zwa­ła, do­tarł do mnie in­ten­syw­ny za­pach per­fum.

Nie żaden błąd, ale może: doleciał? Zwykle zapach konkretyzujemy jako chmurę, czy obłok.

Pięt­na­ście nie­ode­bra­nych po­łą­czeń. Za­le­ża­ło mu.

Tu nie wiadomo jeszcze do kogo zaimek się odnosi i brzmi jakby chodziło o chłopca, a przecież chodzi o Wiktora.

Chło­pak nie­chęt­nie do mnie pod­szedł pod wpły­wem de­li­kat­ne­go pchnię­cia.

Niby okej ale wpływ delikatnego pchnięcia nie brzmi dobrze, może: Chłopak, delikatnie pchnięty przez matkę, podszedł do mnie niechętnie.

Nosił duże ciem­ne oku­la­ry […] Jego gęste, czar­ne włosy […]

Tu potrzeba konsekwencji między przymiotnikami – przecinek: albo w obu miejscach, albo w żadnym.

– Ja… widzę gwiaz­dy.

Po­sta­no­wi­łem od­dzwo­nić do Wik­to­ra.

Tu coś zazgrzytało. Czy on dzwoni zaraz po tym jak chłopak powiedział, że widzi gwiazdy? Trochę komiczne i, nomen omen, absurdalne. Dalsza część tekstu potwierdza, że jednak tak było.

gó­ro­wa­li­śmy nad ota­cza­ją­cy­mi In­sty­tut miej­ski­mi świa­tła­mi.

Trochę pompatycznie, wg słownika ok, ale się potknąłem. Wzgórza górują nad miastem, ale ludzie rzadko górują nad czymś (częściej, metaforycznie – nad kimś).

Usta­li­li­śmy, że gdy skoń­czy­my, po chło­pa­ka miał przy­je­chać szo­fer.

Uzgodniłbym czas gramatyczny, skończymy – ma przyjechać.

Jego głos był słaby. Spra­wiał wra­że­nie, jakby mó­wie­nie kosz­to­wa­ło go wiele wy­sił­ku.

Podmiotem domyślnym w drugim zdaniu jest głos, może: Chłopak sprawiał wrażenie?

Oczy miał za­mknię­te […] Miały wiel­kie źre­ni­ce

Pytanie akademickie: czy to oczy mają źrenice czy człowiek ma źrenice, chyba jednak człowiek. (Tak jak noga nie ma palców).

wy­róż­nia­ły się swoją czer­nią nawet w zu­peł­nym mroku.

No dobra, tu trochę za ostro smiley w zupełnym mroku nie widać nic, nawet źrenic, tym bardziej czarnych.

Bałem się ich spoj­rze­nia.

Jw. Spojrzenie źrenic, czy spojrzenie Bartka?

Ja i tak nie śpię.

Może: nie sypiam? W tym momencie nie spał na pewno.

Pa­trzy­łem, jak od­jeż­dżał jesz­cze śpią­cą ulicą, do­pó­ki sa­mo­chód nie znik­nął po­mię­dzy bu­dyn­ka­mi. Sta­łem tam jesz­cze przez jakiś czas […]

Powtórzyło się.

Szyb­ko po­twier­dzi­li­śmy, że wi­dział rze­czy, któ­rych nie miał prawa się na­uczyć

E, no prawo chyba miał, nikt mu nie zabraniał.

jak dzia­ła ta­lent chłop­ca

Tu też nie jestem pewien, czy talent działa czy się czymś przejawia.

W końcu w In­sty­tu­cie po­ja­wi­ły się głosy, że po­win­ni­śmy od­kryć chłop­ca przed świa­tem nauki.

Zakryty (nakryty) nie był. Może: ujawnić zdolności?

Wie­dzie­li­śmy, że gdy tylko do­pu­ści­my tę myśl, to go stra­ci­my.

Pełniej – dopuścić myśl do siebie.

Nie miał już opa­ski na oczachstra­szy­ły one ciem­ny­mi siń­ca­mi.

Oczy straszyły sińcami?

przy­po­mnia­łem sobie, jak po­wie­dział, że nie śpi.

„Jak” wskazuje na sposób, tu raczej: że.

do­strze­głem opa­tru­nek na jed­nym z jego oczu

Okej, ale może: na jednym oku?

 

Jeszcze na koniec kwestia zaufania. Bartek mówi: Chyba że wie się, na kim można po­le­gać. Czy aby na pewno mógł polegać na Urbaniaku? Doktor w sumie nie sprzeciwiał się za ostro ujawnieniu zdolności Bartka.

 

Tyle

 

Jeszcze raz wielkie dzięki. Dobra „fantastyczna” robota.

 

Trzymaj się.

Al

Hej Velendilu

 

Dzięki za szorta. Zgadzam się z komentarzami powyżej. Pomysł jest niezły, ale wykonanie… dość toporne i ze strasznymi błędami. Przed pokazaniem jakiegokolwiek tekstu, komukolwiek i gdziekolwiek, polecam go przeczytać (najlepiej trzy razy, na głos). Jeżeli nie masz czasu, to przynajmniej przepuść go przez worda, maszyna się na coś przyda, a czytającym łzy pociekną ze wzruszenia, nie z bólu.

 

Lzy kapaly memu dziadkowi na ta jalowa ziemie, a z lez pąki od razu wyrastały

Bardzo niedobrze.

 

Załóżmy, że już literówki są poprawione, minimum jest.

 

Teraz styl.

 

Jeżeli próbujemy stylizacji, to trzymajmy się jej konsekwentnie, samo przestawianie wyrazów w niektórych zdaniach stylizacją nie jest.

 

Pamiętaj, że im krótszy tekst, tym każde słowo (zdanie) ważniejsze.

 

Zaczynasz nieźle:

Mój dziadek siał chmury. Wstawał codziennie przed wschodem słońca,

Aż tu nagle:

wedle harmonogramu kalendarza Ajakurskiego i zaczynał sianie.

Trochę jakby pisała inna osoba. Co to jest harmonogram kalendarza? Według harmonogramu posiedzenia, zajęć, a tu: według kalendarza ajakurskiego (z małej, bo to przymiotnik).

Zaczynał sianie – gramatycznie ok, stylistycznie kiepsko, zwykle się sieje, nie robi sianie.

Robił to skru­pu­lat­nie, wręcz od li­nij­ki, chmu­ry były per­fek­cyj­ne, o ostrych jak brzy­twa bo­kach, ide­al­nie pro­stych ką­tach.

Nieźle, proponuję spójnik „i” zamiast przecinka po bokach, nie szkodzi że w nagłosie kolejnego wyrazu też jest „i”, przeczytaj na głos i zobaczysz, że zdanie odzyskuje rytm.

Pa­trzy­li­śmy na nie z dziad­kiem z góry, na te ide­al­ne sze­ścia­ny pły­ną­ce w głąb, ku ho­ry­zon­tu zda­rzeń, roz­sie­wa­ne po calym wszech­swie­cie.

Literówki pomijam

Z dziadkiem z góry brzmi jakby dziadek mieszkał piętro wyżej, unikamy konstrukcji z…z…z… Dołożyłbym tu czasownik, żeby odkleić dziadka od góry, np. Siadał obok mnie i patrzyliśmy na nie z góry.

Dalej: na te trochę wystaje, można się pozbyć, sensu nie stracimy, a się nie potkniemy.

Dalej: w głąb czego? Świat przedstawiony jest abstrakcyjny, ale abstrakcja ma swoje granice.

Horyzont wyłapała już OldGuard.

Dzia­dek był do­ma­to­rem, ko­chał swój ogród po­wietrz­ny, swoje ko­lek­cje kro­pel wod­nych,

Szyk: ko­chał swój po­wietrz­ny ogród.

Kolekcje kropel czego? – wody. Dalej lecą rzeczowniki w dopełniaczu, więc byłoby ładnie i konsekwentnie.

Badał je naj­róż­niej­szy­mi na­rzę­dzia­mi, przy­glą­dał im się dnia­mi i no­ca­mi, a, ze zyl juz ponad 4999 ob­ro­tów Me­ovi­sa, miał nie­ba­ga­tel­ne w tym do­świad­cze­nie.

Niezamierzony rym – zawsze brzmi dziwnie, może badał je przy pomocy najróżniejszych narzędzi?

Zaroiło się od przecinków, ten trzeci pomijamy: dnia­mi i no­ca­mi, a że żył już ponad 4999 ob­ro­tów…

Liczby jw.

Szyk: miał w tym nie­ba­ga­tel­ne do­świad­cze­nie.

 

W dniu jego pie­cio­ty­siecz­ne­go ob­ro­tu ro­dzi­na zor­ga­ni­zo­wa­ła dla niego lot poza ho­ry­zont, by zo­ba­czył jak jego dzie­ci płyną przez nieba oko­licz­nych ga­lak­tyk.

Literówki pomijam.

To dziadek się obracał? Czy rodzina zorganizowała lot Meovisowi?

Jeżeli stosujemy zaimki, to trzymamy się podmiotu. Rozumiem, że świętowali fakt, że dziadek dożył któregoś tam obrotu planety i, z tej okazji, zorganizowali dziadkowi lot. W konstrukcji powyżej nie jest to jasne.

Po­dróż ta trwa­ła wiele mi­gnięć świa­tła, wiele uści­sków i kom­pre­sji aż w końcu świat da­le­ki uka­zał mu się jak na dłoni. 

Podróż trwała (wiadomo, że ta).

Wiele uścisków i kompresji – kto kogo (u)ściskał i kto kogo kompresował? Uściski wykonują ludzie, kompresję – maszyny.

Szyk: w końcu daleki świat uka­zał się…

 

Ukląkł on na nie­zna­nym grun­cie, pa­trząc w niebo i gorz­ko za­pła­kał.

Świat ukląkł? – zaimek nie trafia w podmiot. Można się go pozbyć bez start.

Dalej albo szyk: Patrząc w niebo ukląkł i gorzko zapłakał.

Ewentualnie: Ukląkł i, patrząc w niebo, zapłakał

Jego dzie­ci bez formy

Brzmi makabrycznie

po­dar­te niby przez szpo­ny czasu, niby przez gó­rzy­sty kra­jo­braz, su­nę­ły bez rytmu przez nie­bo­skłon

podarte (+,) niby przez szpony, niby przez krajobraz.

Nie wiem za bardzo jak chmury mogą sunąć z rytmem. Z rytmem (w rytmie) czego?

Lzy ka­pa­ly memu dziad­ko­wi na ta ja­lo­wa zie­mie, a z lez pąki od razu wy­ra­sta­ły,

Literówki pomijam.

Memu dziadkowi = mu, wiadomo o kogo chodzi.

Dalej szyk: z łez od razu wyrastały pąki

pięły się w niebo i ko­na­ra­mi swymi dzie­li­ły chmu­ry

Pąki pięły się konarami? Jeżeli musi zostać to szyk: konarami (-swymi) dzieliły chmury (wiadomo czyimi).

Wi­dząc tak tra­gicz­ne po­szar­pa­ne efek­ty jego pracy dzia­dek ze spa­zmów i wy­czer­pa­nia sił nic nie miał, więc osu­nął się na zie­mię i za­snął.

Tragicznie poszarpane lub tragiczne, poszarpane.

Dziadek widział efekty swojej pracy.

Ze spazmów i wyczerpania sił nic nie miał? – strasznie karkołomne.  

Może: Wi­dząc tak tra­gicz­nie po­szar­pa­ne efek­ty swojej pracy, dzia­dek dostał spa­zmów, po czym, z wyczerpania, osunął się na ziemię i zasnął.

Cala ro­dzi­na obu­dzić go nie mogla az chmu­ry la­czyc sie nad gło­wa­mi ich za­czę­ły, rześ­kie kro­ple desz­czu zrzu­ca­jąc z tego po­łą­cze­nia.

Literówki pomijam

Tu nie udała się próba stylizacji – byłoby ok gdyby cały tekst był tak skonstruowany, nie jest, więc to zdanie razi.

 

Ostatni akapit jest dla mnie zupełnie niezrozumiały.

 

Nie­spo­dzie­wa­na re­ka­cja po­kracz­nych chmur skra­pla­la ich ciala

Nie rozumiem.

Przy­tu­lił ro­dzi­nę i tak oto razem wró­ci­li do domu

Nie rozumiem.

bo wie­dzial juz, ze wie­cej szcze­scia dają innym swoim wnę­trzem

Nie rozumiem.

 

Ostrej szlifierki potrzeba, ale walcz, pomysł wart jest wysiłku.

 

Trzymaj się.

Al

Hej Ambush

Cała przyjemność po mojej stronie. smiley

Dzięki za fajną współpracę i za pokazanie o co chodzi w becie (to moja pierwsza beta). smiley

Ja łapanki się jeszcze spodziewam, tekst jest długi i trochę tam poprzestawialiśmy, ale mam nadzieję, że ostrych batów nie będzie. smiley

Trzymaj się.

Do następnego.

 Al

Hej Realuc

 

Dzieki za fajne opowiadanie. Świetnie napisane, luźno, z polotem, inteligentnie. Wciągające, pomimo, że to częściej stosujesz kolaż niż linię.

 

Ja mam trochę inną perspektywę, możliwe, że część komentujących już nigdy z takiej perspektywy nie spojrzy. Ja, mianowicie, nie znam (jeszcze) przytłaczającej większości opowiadań do których się odnosisz, ani nie poznałem (jeszcze) autorów ani komentujących o których piszesz, ale…

ubawiłem się setnie. smiley

 

Czytałem jednym tchem i ani razu się nie zgubiłem. Co więcej, nie było momentu w którym, brak wiedzy uniemożliwiałby mi odbiór. Odebrałem inaczej niż większość czytających, to pewne, ale czerpałem przyjemność z lektury, a o to przecież chodzi.  Myślę, że to bardzo dobrze świadczy o Twoim kunszcie, stylu i dobrym warsztacie.

 

Nawet, kurczę, nie ma się do czego przyczepić, eh. smiley

 

Doskonałe.

 

Dzięki serdeczne raz jeszcze

Trzymaj się

Al

Hej Radku

No to super, cieszę się, że mogłem pomóc. smiley

 

Opowiadanie jest niekonwencjonalne (co absolutnie nie znaczy złe, czy gorsze) ale ja też czasem lubię wyjść poza standard. Widać konsekwencję po Małym Glorim a to ważne.

 

Dzięki za wyjaśnienie „krycia”, rzeczywiście ma sens, super.

 

Obiecuję przeczytać pozostałe i czekam na następne.

 

Trzymaj się

Al

Hej Radku.

Dzięki za opko. Czytało się nieźle, widać, że wiesz o czym piszesz i tematyka militarna nie jest Ci obca. Bardzo podoba mi się „latadło” – świeże, pomysłowe.

 

Wrzucasz czytelnika (prawie) od razu w środek akcji – super, chociaż można jeszcze wcześniej – zaczynając od wypowiedzi bohatera. Nie znamy kontekstu, więc trudno mi się wypowiadać co jest na miejscu (romans z podwładnym, „idioci” itp.) a co nie, więc nie mam zastrzeżeń.

 

Akcja jest dynamiczna, faktycznie, czasem przemyślenia bohaterki ją hamują, ale nie na tyle, żebym czół przez to jakieś szarpanie. Częściej szarpał szyk zdania, ale o tym poniżej.

 

Trochę się przyczepię, z zastrzeżeniem, że żargonu wojskowego nie znam, więc, jakby co, wal śmiało, chętnie się nauczę.

 

La­ta­dło o ofi­cjal­nej na­zwie typu „Ko­li­ber” 

Nie wiem czy może być “nazwa typu”, oficjalna nazwa „Koliber”, lub Latadło typu „Koliber”.

 

Wbrew na­zwie, oglą­da­ne w pro­mie­niach wscho­dzą­ce­go słoń­ca nie przy­po­mi­na­ły w ni­czym ptasz­ka w locie, ale li­te­rę T

Ostatnie zdanie trochę odstaje, przebudowałbym. Może: Wbrew na­zwie, oglą­da­ne w pro­mie­niach wscho­dzą­ce­go słoń­ca nie przy­po­mi­na­ły w ni­czym ptasz­ka w locie. Bar­dzo wąski ka­dłub i dwa otu­ne­lo­wa­ne śmi­gła two­rzy­ły syl­wet­kę, w kształcie litery T.

 

mó­wio­no na nie „LKT”, ozna­cza­ją­ce „la­ta­dło klasy T”

 Do czego odnosi się ten imiesłów? Do liter? Może: co oznaczało?

 

„Przydałoby się jakieś zwycięstwo”, pomyślała. „Medali mam dosyć

Wtręt narratora można oddzielić myślnikami. W takim wypadku, nie trzeba też zamykać cudzysłowu przed wtrętem, ani otwierać po wtręcie.

„Przydałoby się jakieś zwycięstwo – pomyślała. – Medali mam dosyć […]”

 

 

Otworzyli okienka, pozwalające na ostrzał z karabinków i miotaczy jonowych, ale nie było do czego.

Nie znam się, ale chyba nie ma ostrzału do czegoś, jest ostrzał czegoś lub strzelanie do czegoś. Dodałbym tylko: ale nie było do czego strzelać.

 

Zwia­dow­cy floty(+,) zgod­nie z pla­nem(+,) wy­sa­dzi­li kilka drzew.

Zdanie wtrącone oddzielamy przecinkami. Wy­sa­dzi­li w kontekście drzew zabrzmiało dwuznacznie, przez co trochę komicznie, ale nie mam pojęcia czym to zastąpić.

 

La­ta­dło znie­ru­cho­mia­ło kil­ka­dzie­siąt cen­ty­me­trów od ziemi.

Może: nad ziemią? Nie upieram się.

 

Gą­sie­ni­cę przy­go­to­wać do strza­łu.

Jeżeli to żargon i na początku wskazujemy przedmiot rozkazu to ok, jeżeli nie, to: Przygotować Gąsienicę do strzału.

 

Za­wsze le­piej mieć moż­li­wość wal­nię­cia z moź­dzie­rza. Tylko gdzie są zwia­dow­cy floty? Po­win­ni tu być! 

 Tu chyba mamy dialog wewnętrzny, więc konsekwentnie – bierzemy w cudzysłów.

 

– Tylko Ko­li­ber-je­den,

Tu radykalnie podszedłeś do zasady pisania liczb słownie. smiley 

W tym wypadku jednak można: Koliber-1 – to nazwa własna. Em-szesnaście też wyglądałoby dziwnie.

 

Cha­rak­te­ry­stycz­nych butów nie zde­cy­do­wa­ła się za­mie­nić na klap­ki, które le­piej pa­so­wa­ły do wy­bra­ne­go spo­so­bu prze­bra­nia.

Jeżeli już musi zostać to: Nie zdecydowała się zamienić charakterystycznych butów na klapki…

 

Wcze­śniej nie do­strze­gła śla­dów tego żoł­nie­rza na ścież­ce. Mu­siał się kryć, pew­nie jakiś war­tow­nik.

Tu mam dwa zastrzeżenia:

1. Może to moje dyletanctwo, ale nie widzę związku między kryciem się a niezostawianiem śladów.

2. Chyba pomieszała się wypowiedź narratora (Wcześniej…) z monologiem wewnętrznym bohaterki (Musiał…) – jeżeli tak, to monolog trzeba w cudzysłów.

 

Kwia­tek ka­za­ła mu oddać ten mun­dur, który dla niej nosił w ple­ca­ku.

Tu obrodziło drobnicą, wcześniej jest mowa o plecaku, więc można płynniej: Kwia­tek ka­za­ła mu oddać mun­dur, który nosił w ple­ca­ku.

 

Ledwo zdą­ży­li, kiedy usły­sze­li wir­nik.

Gdy skończyli, usłyszeli wirnik?

 

Od razu zna­leź­li spa­lo­ny mun­dur w gru­zach.

Szyk: W gruzach od razu znaleźli spalony mundur.

Lub: Od razu znaleźli spalony w gruzach mundur.

 

Pan jest naszą ochro­ną, ale głów­nie więk­szym za­gro­że­niem niż wróg.

Oj, tu się mocno posypało. Pan jest naszą ochro­ną a stanowi pan większe zagrożenie niż wróg.

 

Łącz­no­ści nie mieli tak długo, że Kwia­tek była zdzi­wio­na, wi­dząc sy­gnał we­zwa­nia do roz­mo­wy.

Może: Tak długo nie mieli łączności, że Kwiatek była zdziwiona (lub: zdziwiła się) widząc sygnał wezwania rozmowy. Nie upieram się.

 

ko­mu­ni­ka­tor się wresz­cie ode­zwał gło­sem po­rucz­ni­ka.

Komunikator się nie odezwał, to porucznik odezwał się przez komunikator. 

 

Jak na­ła­do­wa­li­by ba­te­rie w ko­mu­ni­ka­to­rach? Jak wtedy utrzy­ma­li­by łącz­ność?

Można pominąć, wiadomo kiedy.

 

– Tylko broń! Nie brać ni­cze­go – roz­ka­za­ła Kwia­tek. – Za mną! Trzy­mać od­stęp! – do­da­ła.

Tu można walnąć wykrzyknik po niczego – w tym wypadku nie kończy zdania. Trochę za dużo didaskaliów, można bez dodała, wiadomo, że to dalej jej wypowiedź.

 

Nie tak bar­dzo zzia­ja­ni wpa­dli na lą­do­wi­sko.

Szyk, może: Wpadli na lądowisko – nie byli tak bardzo zziajani.

To że wpadli chyba jest ważniejsze niż ziajanie.

 

Pięć­set­ka, zwana piesz­czo­tli­wie ci­nqu­ecen­to przez cy­wi­li.

Szyk: Pięć­set­ka, zwana przez cywili piesz­czo­tli­wie ci­nqu­ecen­to…  

 

Kwia­tek, jak miała sie­dem lat pierw­szy raz le­cia­ła takim wła­śnie po­jaz­dem.

Również szyk: Kwiatek leciała nią pierwszy raz, gdy miała siedem lat.

 

Widać było, jak się prze­stra­szy­li ha­ła­sów. –

Jak wskazuje na sposób, tu raczej - że.

 

„Czyli ponad dwa­dzie­ścia pro­cent strat”, po­my­śla­ła, rzu­ca­jąc okiem na dwóch czoł­gi­stów, przy­naj­mniej są­dząc po mun­du­rach. 

Tu brzmi to tak, jakby ostatnie zdanie było kontynuacją monologu wewnętrznego i wygląda na nonsens. Rozumiem, że z mundurów wnioskowała, że to czołgiści.

Może: po­my­śla­ła, rzu­ca­jąc okiem na dwóch żołnierzy w mundurach czołgistów.

 

Tyle.

 

Jeszcze raz dziękuję.

 

Trzymaj się.

Al

Hej Asylum

Dziękuję za odpowiedź, sorki za opóźnienie, ale moja  najwspanialsza robota na świecie odciska swe piętno i nie ma czasu na czytanie, nie mówiąc o pisaniu.

 

 

 Walka słowami i o słowa – a jakże – więc: autor przekładu – nie tłumacz, pisanie przekładu – nie tłumaczenie, dobry przekład – nie dobre tłumaczenie itp. Wszystko pod sztandarem „Tłumacz też autor” (Kilka zdobytych przyczółków już jest, vide: nowy przekład Ulyssesa z nazwiskiem Marcina Świerkockiego na okładce –doskonały z resztą – i Świerkocki, i Ulysses).

Wszystko jasne, zero niedopowiedzeń, a przekład Świerkockiego – doskonały, jaki ożywczy, jędrny! Dodam, że jestem dopiero przy trzecim rozdziale, czytam równolegle z "Łodzią Ulissesa". ;-)

No to chylę czoła, ja z „Łodzi” zrezygnowałem świadomie, dam jej (i sobie)j trochę czasu. Wiem, że to vademecum przekładu, ale co za dużo, to nie zdrowo. Swierkocki mówił w dwójce, że w trakcie pracy miał wrażenie, że ociera się o obłęd, więc podejrzewam, że „Lódź” jest zapisem autoterapii. smiley

Może w lecie.smiley

 

 

skupiłem się tylko na relacji (symbiozie) autor – czytelnik i to tylko w kontekście portalu… (a już BN-ki w miękkiej okładce uwielbiam).

Dla mnie relacja autor– czytelnik jest rodzajem zabawy, tak jak cała sztuka, choć nie zawsze i przede wszystkim w znaczeniu rozrywki, bo to zależy. Symbioza dobre słowo!

Pewnie, BN-ki są takie uroczyste i onieśmielające. Moja ostatnia zakupiona to Dickinson, lecz w zasadzie tego nie robię, kupuję tylko te książki, które bardzo chcę mieć "na papierze", resztę pożyczam lub ebooki, ciagle więcej mam nieprzeczytanych, niestety.

Uroczyste – na pewno, ten wieniec jest nieśmiertelny. smiley

Czy onieśmielające? To zależy od zawartości. No i te wstępy; „Fedra” z 1959 r. miała 105 stron tekstu głównego i 85 stron wprowadzenia – dla odważnych lub piekielnie cierpliwych.

Ja walczyłem (ze sobą) o papierowe książki bardzo długo, przekonałem się do kindle`a tylko dlatego, że książki i czasopisma zagraniczne są, wbrew pozorom, nadal dość trudnodostępne. Jeżeli mam wybór, to zostaję przy papierze (najlepiej – pożółkłym).

 

 

A propos Atwood – polecam Umberto Eco i Jean-Claude Carriere „Nie myśl, że książki znikną”.

Carriere nie znam, zerknę z przyjemnością. :-) Dzięki za podanie ostatnich lektur, robią wrażenie, nie powiem. Eco i Baxtera czytałam, z Gombrowicza wyimki, "Listy…" są nie dla mnie, choć Iwaszkiewicz robi na mnie wrażenie, jeśli tak można powiedzieć. ;-)

Gombr. to przeciekawa postać, jego dziennik powodował u mnie taką amplitudę emocji (czasem skrajnych), że trudno było uwierzyć, że pisała to ta sama osoba. Ale Geniuszu nie można odmówić. „Iwaszkiewicz robi wrażenie” – doskonale powiedziane. Też niesamowita postać. W ogóle lit. powojenna (do 1989 r.) jest zjawiskiem jedynym w swoim rodzaju.

 

 

… (bo cóż właściwie znaczy: „dozwolone w grach”?) Właśnie tworzenie przez hobbystów powoduje, że nie traktuję go poważnie

 

Nie wiadomo, co znaczy, dla mnie pewnie najbliżej scrabble; hobbyści – dla mnie brzmi dobrze, synonim – pasjonaci, i pewnie że łatwiej o błąd, ale również o odejście od standardu, utartej ścieżki, czegoś co się pojawia, czy pozostanie – nie wiemy, np. słowniki miejskie, czy gwara.

Z wiki – pełna zgoda, lecz ponieważ zazwyczaj drążę, gdy mam wątpliwości, nie czyni wielkiej różnicy. Xd

Tak, moja pierwsza myśl to też scrabble. Zgoda, widać w nim (r)ewolucję języka, coś jak urban dictionary w amerykańskim angielskim. Generalnie uważam się za osobę postępową (czasem b. daleko od centrum) ale w przypadku literatury pięknej i redakcji, jestem jak tyrolska.  (No dobra, przesadzam, nowym zaimkom przyglądam się z fascynacją, ale tu społeczny aspekt jest decydujący).

 

 

Wszystko ma początek (i koniec) w języku, bez względu na to w co wierzymy, to jedno jest fundamentalne. Zasady są skomplikowane, czasem, dla nas już niezrozumiałe (no bo jak można inaczej odkształcać podniebienie mówiąc „mur” i „mór”)

Tak, język jest wielkim osiągnięciem człowieka, przedstawiciela żywego świata, drugim jest upowszechnienie zapisu i możliwość szybkiego nabywania wiedzy wcześniejszych pokoleń. A muru od moru bym nie odróżniłabym na bank, chyba że słysząc oba w mianowniku. <3

Pełna zgoda, język czyni nas ludźmi (w dobrym i, niestety, też złym znaczeniu). Podobno nawet „rz” się kiedyś słyszało.

 

Mam nadzieję, że moderatorzy nas nie pogonią za odrobinę prywaty, ale spróbujmy przeciwstawić się utartym schematom, a co.

 

Dzięki serdeczne, raz jeszcze.

 

Pozdrawiam wiosennie.

Al

Hej Asylum

 

Dzięki wielkie za odpowiedź, to nam dyskusja rozgorzała. smiley

 

Gdyby nie pandemia, to siedlibyśmy przy barze, tudzież w kawiarnianych fotelach i myślę, że o 2:20 bylibyśmy dopiero w połowie. smiley

 

Ja też staram się oddzielać pracę od życia grubą krechą, nie jest to łatwe przy pracy zdalnej, ale od kiedy wyciąłem 3 metry kwadratowe z kuchni, wstawiłem biurko i drzwi, idzie mi to całkiem nieźle.

 

(Konsekwentenie: mój oryginalny komentarz, jeżeli istnieje, jest kursywą, Twoja odpowiedź w czudzysłowie, moja odpowiedź – prostym)

 

 

Teraz już trochę wiem, ponieważ wyjaśniłeś, choć użyte sformułowanie jest chyba ciut niepoprawne – "pisanie przekładów". Tu, miałeś pierwszy przykład możliwej złośliwości, (na poważnie – żart), lecz zestawienie jest tak czy tak trochę nie-teges. Będzie też drugi przykład złośliwości, jeszcze nie wiem gdzie. ;-)

A nie, tu ukryta jest deklaracja poglądów w walce o widoczność autorów przekładów właśnie (nie tłumaczy). Walka słowami i o słowa – a jakże – więc: autor przekładu – nie tłumacz, pisanie przekładu – nie tłumaczenie, dobry przekład – nie dobre tłumaczenie itp. Wszystko pod sztandarem „Tłumacz też autor” (Kilka zdobytych przyczółków już jest, vide: nowy przekład Ulyssesa z nazwiskiem Marcina Świerkockiego na okładce –doskonały z resztą – i Świerkocki, i Ulysses).

 

 

Rozumiem, że traktujesz jako równie cenny każdy etap powstawania książki. Pełna zgoda. Dorzuciłabym jeszcze projektanta okładki, szaty graficznej (czcionki itd. itp.) i korektora, zresztą pewnie sam lepiej wiesz, jak wygląda proces, znasz rezultaty osiągane na poszczególnych odcinkach oraz co decyduje.

Oj nie – absolutnie nie (tu chyba to drugie miejsce smiley), skupiłem się tylko na relacji (symbiozie) autor – czytelnik i to tylko w kontekście portalu. Oczywiście, elementy o których mówisz, mają znaczenie, niestety, często marketingowe. Osobiście nie przepadam za „nowymi” książkami. Jeżeli mam możliwości to szukam starszych wydań (a już BN-ki w miękkiej okładce uwielbiam). 

 

 

Relacji pomiędzy pisarzem a czytelnikiem nie traktuję użytkowo […] Gdy zobaczyłam zestawienie wytwórca-klient w pierwszej chwili pomyślałam o wszechwładnym (w Polsce nieuregulowanym, kanibalistycznym rynku – tu dużo musiałabym pisać, więc na tym stwierdzeniu poprzestanę, dodając jedynie, że w innych krajach europejskich inaczej to wygląda). W drugim rzucie przyszła mi do głowy Atwood i jej cambridgowskie wykłady ("O pisaniu"), zwłaszcza rozdziały o pisarzu i czytelniku.

Oki, częściowo – jw. Już się bałem, że to Twój pogląd – takie teraz czasy. A propos Atwood - polecam Umberto Eco i Jean-Claude Carriere „Nie myśl, że książki znikną”. O rynku wydawniczym w Polsce się nie wypowiem, bo to co jest, prędzej areną jest, niż rynkiem.

 

 

Chodziło mi o lektury poza portalem, ponieważ ujawniają rodzaj wrażliwości językowej i zainteresowań.

 

Jasne. Witold Gombrowicz, Dziennik 1953-1969, Umberto Eco, Wyspa dnia poprzedniego, Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie – Jerzy Lisowski – Listy 1947 – 1979, Stephen Baxter, Proxima.

 

 

Dziwne, że nie znasz, ponieważ jest stosunkowo popularna, tworzona przez hobbystów oraz często przez porównanie jej i innych słowników można sprawdzić, co już pojawia się, choćby w grach, a co nie. Jeśli jest , drążyłabym dalej, sprawdzałabym konteksty, choć pewnie można prościej.

Wiem, że istnieje, ale nie używam (bo cóż właściwie znaczy: „dozwolone w grach”?) Właśnie tworzenie przez hobbystów powoduje, że nie traktuję go poważnie. (Tak jak ograniczonym zaufaniem darzę Wikipedię, chociaż tu weryfikacja jest natychmiastowa (testowałem kiedyś), ale wystarczy podać ISBN i jest po dyskusji). PWN też reaguje na zmiany, oczywiście dużo wolniej, ale podpiera je niekwestionowanym autorytetem.

 

 

słowo „mędrszy” występuje w tylko zaprzeczeniu, tu zaprzeczenia nie ma. Słownik nie podaje też stopnia najwyższego.

To prawda, ale warto sprawdzić użycie, jeśli lecimy językowo, chyba że potraktujemy jako neologizm. Pewnie bluźnię, co nie? ;-)

Ależ nie, czemu? smiley Z zasady nie krytykuję neologizmów, chyba, że zwrot jest bliżej błędu niż ciekawego pomysłu.

 

 

Tu się nie zgodzę. Mamy tu do czynienia z konstrukcją tak – jak, przykład z błyskawicą jest inną konstrukcją.

https://sjp.pwn.pl/zasady/381-90-H-3-Porownania-paralelne-o-konstrukcji-tak-jak-rownie-jak-taki-jaki-tyle-co;629799.html

Hmm, znam tę regułę, lecz przyswoiłam ją bardziej jako rozróżnienie, zerknij:

Tu obstaję przy swoim, link podany przez Ciebie odnosi się do innej konstrukcji – „jak” jako człon porównawczy vs konstrukcja „tak/jak” z którą mamy tu do czynienia.

 

 

Przydawki równorzędne oddzielamy przecinkiem.

https://sjp.pwn.pl/zasady/383-90-I-1-Przecinek-miedzy-polaczonymi-bezspojnikowo-jednorodnymi-czesciami-zdania;629802.html

Dla mnie, pierwszy przecinek jest niepotrzebny, ponieważ kolejny człon – podkreślenie doprecyzowuje (wyznacza zakres), nie jest wyliczanką cech, choć przy tym bym się zbytnio nie upierała, zważywszy na dalszy ciąg zdania, gdyż aż prosi się o zamieszanie w tym kotle. ;-)

Tu rzeczywiście, jesteśmy na granicy niuansu. Pytanie, czy „niewyróżniający się” i „mały” mają się do siebie jak „Pierwszy powojenny film”, czy jak „dzień senny, nudny”. Nadal wydaje mi się, że mówimy o drugim przypadku, ale kruszyć kopii nie będę. smiley

 

 

Tu nie rozumiem odpowiedzi. Pierwsze zdanie kończy się „tymi, którym się nie wiodło”, więc zaimek bezpośrednio po kropce, odnosi się właśnie do nich. Mowa jest jednak o wspinaniu się na wzgórza i czasownik jest rodzaju żeńskiego, więc albo mamy do czynienia z błędem fleksyjnym (w co wątpię), albo błędem syntaktycznym.

Superowo, że tłumaczysz! xd

Jeśli chodzi o drugie, znaczy fleksję i syntaktykę, obie są dla mnie bardzo trudnymi pojęciami. Trochę się im przyjrzałam, ale lepiej będzie, gdy napiszę Ci, o czym myślałam, formułując tę uwagę, gdyż szybciej sfalsyfikujesz, jakby co. […] Patrzymy tylko i wyłącznie na podmioty. Cały passus dotyczy budynków, po czym są opisywane po kolei. Pytanie: czy trzeba zawsze się podwiązywać do ostatniego podmiotu, choć przyznaję z bólem (:D), że myli powtórzenie – "tych" w różniących się znaczeniach, więc masz rację – do wygładzenia.

Autor już doprecyzował (dodane: „budynków”). Pomysł z błędem fleksyjnym był lekko ironiczny (i z nutką złośliwości, nie przeczę J), mielibyśmy z nim do czynienia, gdyby autor miał na myśli wspinających się ludzi i źle odmienił czasownik wspinać. Oczywiście miał na myśli domki i odmienił czasownik poprawnie.

 

 

Pewnie, to propozycja (o północy), nie nakaz arbitralny. Cokolwiek, byle nie prześlizgnął.

Racja, ponieważ wyraźnie czegoś brakuje.

Czasu. smiley

 

 

Nie zgadzam się: https://sjp.pwn.pl/szukaj/na%20powr%C3%B3t.html

Nie mamy tu do czynienia z archaizacją, więc użycie jest nieuzasadnione, ale, jak już mówiłem, decyzja autora jest święta, my możemy tylko proponować.

Tu, nie wiem, przy silnym proteście redaktora – skorygowałabym, poszłabym w kierunku zdynamizowania, np. "i z powrotem wtłoczy do fizycznej powłoki".

Oki. Mi tu po prostu zgrzytnęło, jeżeli narrator „archaizowałby” cały czas, to by przeszło niezauważone.

 

 

Nie zgodzę się. Niezależnie od tego, skąd się wziął miraż, był żywy a to dyskwalifikuje atrapę.

Dla mnie, kłopot polega na tym, że czytając Twoją uwagę, pomyślałam o dwóch sprawach. Pamiętam rozmowy swojego prawuja z pradziadkiem, gdy się kłócili, a ja siedziałam pod stołem. Pierwszy był kapitanem ŻW, apologetą Gomułki i Gierka, drugi cholernie krytyczny i siedzący przy zielonym oku radia Wolna Europa (tak powiadają). Prawuj wierzył w “atrapy” Wolnego Świata, wtedy Hameryki, nawet w to, że ludzie udają. Eh. Drugie skojarzenie jest już dzisiejsze, związane z technicznymi możliwościami stworzenia wizerunku konkretnej osoby. Wystarczy mieć tylko trochę, no, może więcej niż trochę, materiału i narzędzi, a będzie nie do odróżnienia, chyba że zakłócimy przekaz przez interferencję (ludzie, system, sygnał, bądź mechanika, stara fizys jest w tym przypadku niezawodna)

Oj tak, nie pamiętam tych czasów (jestem ’82), ale z tego co słyszę, można wnioskować, że mało rzeczy nie było atrapą. Zresztą lata dziewięćdziesiąte nie były wcale bardziej „prawdziwe”. Tu się przyczepiłem dość radykalnie (fundamentalizm?), przyznaję. Po namyśle – odpuszczam, a wyjaśnienie Geki tępi ostrze krytyki zupełnie. smiley

 

 

Mamy tu do czynienia z dwoma członami współrzędnymi zaprzeczonymi, więc nie stosujemy spójnika „i”.

Przejrzałam linki, ale dalej nieprzekonanam, bo przecież zaprzeczamy całości wyrażenia, czyli "okien i drzwi", a nie poszczególnym członom, choć nie wiem, czy to dopuszczalne? Dla mnie iloczyn jest silniejszy i się ze sobą – niejako – skleja. Śliska sprawa, znaczy, nie wiem. ;)

Tu trwam przy swoim, ale, jak wszystko w życiu – nie jest to czarno-białe.

 

 

Jeszcze raz dziękuję za dyskusję i mam nadzieję, że nie na tym nie koniec.

Z mojej strony też podziękowania. :-) Uwielbiam gadać o języku, o zasadach i związanych z nimi swoich wątpliwościach, bo w wielu przypadkach nie rozumiem. Większość zasad postrzegam jako trudne do przyswojenia, gdyż nie odnajduję w języku naturalnym regularności, raczej chaos i gdybym miała do czegoś porównywać, byłyby to pewnie ruchy Browna.

Ja również, mógłbym gadać godzinami, bo to chyba najbardziej fascynująca rzecz na świecie. Wszystko ma początek (i koniec) w języku, bez względu na to w co wierzymy, to jedno jest fundamentalne. Zasady są skomplikowane, czasem, dla nas już niezrozumiałe (no bo jak można inaczej odkształcać podniebienie mówiąc „mur” i „mór”) ale to już ludzka natura – komplikować proste. Ale gdyby rzeczywiście było proste, nie byłoby dyskusji. smiley

 

Dzięki serdeczne.

 

Trzymaj się.

 

Al

Hej Asylum

Ale ekstra, dzięki serdeczne za odpowiedź.

Znowu komentarze się przetasowały. Wygląda na to, że gdy Ty publikowałaś swój, ja pisałem mój. Gdy skończyłem, to nie przewinąłem strony, tylko kliknąłem „Gotowe”, zamknąłem laptopa i zsunąłem się z fotela.

Dlatego teraz tylko króciutko, żeby nie wyglądało, że pominąłem.

Odpiszę jak tylko będę mógł. Raczej w sobotę lub niedzielę, bo końcówka tygodnia trochę napięta.

Trzymaj się ciepło.

Pozdrawiam.

Al

Hej Geki

Jestem

Jeszcze raz dzięki za odpowiedź, cieszę się, że możemy przegadać.

 

Mój pierwszy komentarz wklejam kursywą, Twoją odpowieź piszę w cudzysłowie, a moją – pismem prostym.

 

Styl masz wyraźny, myślę, że warto podszlifować i rzeczywiście szukać ISBN`a.

Jeśli będę szukać – a możliwe, że kiedyś będę – to raczej nie tego typu pisaniem. :)

Eee fortuna sprzyja odważnym, trzeba kuć póki gorące.yes

 

 

Opowiadanie nie jest wcale takie lekkie. Jest trochę brudne, ciężkawe i czasami makabryczne (to nie zarzut, lecz polemika). Takie Vidoq`owskie miraże, robisz to świetnie, więc czekam na ciąg dalszy.

Inaczej – lekkie w porównaniu do tego, co zwykle piszę.

Ha, no to czekam z niecierpliwością na weekend, Siła Niewiary zaplanowana na sobotę.smiley

 

 

Doskonały pomysł, nie znając pierwszej części, byłem pewien, że to kawałek o świętach i, przyznam bez bicia, trochę go omijałem.

No to zadziałał zniechęcająco, nie wiem, czy to dobrze. :P

Początkowo tak (nie ocenia się książki po tytule, hehe), ale jak już się przełamałem to byłem bardzo mile zaskoczony.

 

 

Widzę, że Asylum odpowiedziała na część uwag. W wielkiej mierze się z nią zgadzam, ale czuję się zobowiązany odpowiedzieć samodzielnie. Od razu zaznaczam, że nie czuję się tutaj ekspertem-polonistą. Poza tym uważam, że taka wymiana uwag jest bardzo pouczająca i zawsze coś z niej w nas zostaje. Jeśli do jakiejś uwagi nie napisałem komentarza, to znaczy, że już wprowadziłem ją do tekstu. :)

Pełna zgoda, dziękuję i cieszę się, że mogę pomóc.

 

 

prócz Uniwersytetu skupiającego najmędrszych – nie ma przymiotnika mędry, więc nie ma też stopnia najwyższego. Najmądrzejszych, lub największych mędrców.

Przymiotnika “mędry” nie ma, ale odmiana “najmędrszy” istnieje i jest tu elementem stylu, w jakim zostało napisane to zdanie: https://sjp.pl/najm%C4%99drszy

Nie wiem na jakiej zasadzie działa strona sjp.pl wygląda trochę na utrzymywaną przez użytkowników. Dla mnie punktem odniesienia jest pewuenowska strona https://sjp.pwn.pl/ https://sjp.pwn.pl/szukaj/najm%C4%99drszy.html

 

 

nie było wierniejszych klientów od na co dzień zamkniętych w uniwersyteckich murach bakałarzów – niż, na co dzień zamknięci…

Obydwie konstrukcje – “wierniejszy od” wierniejszy niż” – są poprawne i spotykane.

Jasne, ważniejszy był dla mnie przecinek wydzielający zdanie wtrącone, „niż” to mi się napisało z rozpędu.

 

 

…a teraz uciekasz przed nimi od Złotej Ys.– trochę niezgrabne, przed nimi odkąd opuściłeś Złotą Ys

W ogóle nie pasuje mi takie wymuskanie tego zdania do sposobu, w jaki wypowiada się mamcia Bou. Zastanówmy się jak byśmy to powiedzieli w rozmowie, może na przykładzie mniej niecodziennym niż inna planeta. A oto przykład: “jechałem za tobą od Szczecina”, “jechałem za tobą odkąd opuściłeś Szczecin”?

Tu chodziło mi o „uciekanie przed” i „uciekanie od” – obie wersje funkcjonują w mowie potocznej, więc przykład brzmiałby: „uciekałem przed tobą od Szczecina”. Szczecin dla nas jest oczywisty, więc nie ma mowy o pomyłce, ale załóżmy, że mieszkam we wsi Zimna Wódka (wieś istnieje, niedaleko od moich stron rodzinnych). Teraz nasz przykład wygląda następująco: Uciekałem przed tobą od Zimnej Wódki – i już nie jest takie jasne kto przed kim uciekał i od czego. Złota Ys, w odróżnieniu od Szczecina, jest równie abstrakcyjna jak Zimna Wódka. Dyskusja akademicka, ale ciekawa.

 

 

był w stanie podźwignąć duchowe ciało – oj zgrzyta, jak zimny wrzątek.

To jest zlepek słów powszechny we wszelkich tekstach religijnych/metafizycznych. Wypada w tym miejscu wspomnieć trzy ciała Buddy. :) Poza tym “ciało duchowe” – czy częściej “ciało niefizyczne”, co jest równie intrygującym zlepkiem (ewentualnie “ciało astralne”) – to termin przewijający się w każdej relacji dotyczącej podróży astralnych. No bo w końcu jest się poza (biologicznym) ciałem, ale pewne “ciało” się posiada.

Oki, przyznaję, nie znam żargonu tekstów religijnych/metafizycznych, więc mnie zakłuło, ale jeżeli użyte świadomie i uzasadnione, to jest git.

 

 

samemu przy tym nie będąc zobaczonym ani usłyszanym – lepiej: widzianym ani słyszanym.

Z uwagi na konspiracyjny charakter działalności Jorka, forma dokonana wydaje mi się bardziej na miejscu, bo podkreśla subtelną różnicę między “widziałem” a “zobaczyłem”. Może tylko ja tę różnice wyczuwam, bo jest to totalnie instynktowne.

Tak, tak, pełna zgoda, różnica semantyczna jest (niewielka, ale jest) chodziło mi o brzmienie i uzus w mowie spontanicznej. Trochę nie mogą sobie wyobrazić sytuacji, kiedy, po tym jak ukradłem trochę truskawek na działce u sąsiada, wbiegam do domu i kolega mnie pyta” Czy byłeś zobaczony?” 9/10 zapytałoby „czy ktoś cię widział?” – tu trzymamy się planu użycia imiesłowu, więc tą drogą dotarłem do widzianego i słyszanego.

 

 

To pozwalało mu zdobyć towar niemal tak cenny (+,) jak przysługi.

Szczerze, to nie jestem pewien, czy ten przecinek powinien się tam znaleźć. To porównanie nie jest wtrąceniem. Zerknij na śmiga jak błyskawica.

 

Tak jak odpowiadałem Asylum, tu mamy konstrukcję tak/jak, więc analogią jest: tak szybki, jak błyskawica – i tu przecinek jest wymagany.

https://sjp.pwn.pl/zasady/381-90-H-3-Porownania-paralelne-o-konstrukcji-tak-jak-rownie-jak-taki-jaki-tyle-co;629799.html

 

 

tu nie wiem co z tym przebijaniem. Czy powidoki przebijały się na płaszczyznę, czy przebijały płaszczyznę, czy przebijały przez płaszczyznę (mogły też przebijać się przez płaszczyznę.), ale ciężko im się przebić na płaszczyznę.

Tutaj, przyznaję, wkradł się żargon dotyczący podróży astralnych. I w tym rozumieniu “płaszczyzna” to np. świat fizyczny, świat duchowy itp. (patrz: płaszczyzna astralna). Zastanawiam się, nad dopisaniem “się”.

Oki, wyszło moje dyletanctwo w tej dziedzinie, ale obiecuję nadrobić. smiley

 

 

ale noce na Starej Ys o tej porze roku były prawie tak długie, jak dni – szyk: ale o tej porze roku, noce na starej Ys były…

Wiesz, nad tym się zastanawiałem, bo w naszej codzienności taki dylemat nie występuje, jednak sądzę, że umiejscowienie w kosmosie jest tu nadrzędne. Dlaczego? Na każdej planecie rok ma inną długość, pory roku również uzależnione są od planety, a nie uniwersalne dla każdej z nich.

Jasne, pełna zgoda, ale zmiana szyku nie zmienia znaczenia, porządkuje jedynie części zdania. Może sam przecinek by wystarczył, trudno orzec co lepsze.

 

 

Prześlizgnął spojrzeniem po dzielnicy portowej – Prześlizgnął tylko w stronie biernej, Omiótł (zlustrował, przeciągnął) spojrzeniem dzielnicę portową.

Hmm… źródło? Nie przekonuje mnie to tzn. nie widzę różnicy.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/prze%C5%9Blizgn%C4%85%C4%87.html

 

 

dałoby się wyczuć i tu – w dolnych poziomach, gdzie akuszerki przyjmowały porody – na poziomach, na których akuszerki…

Z pierwszą poprawką się zgadzam, jeśli chodzi o drugą, myślę, że “gdzie” jest lepszym rozwiązaniem. Jak byś powiedział: “na wzgórzu, gdzie rosną jabłonie” czy “na wzgórzu, na którym rosną jabłonie”?

Ok, ja bym powiedziałbym: „na którym”, ale tu nie mówimy o zasadzie, tylko o przyzwyczajeniu (stylu), więc pełna zgoda.

 

 

jednak dla niego byli nie bardziej interesujący niż smoki – nie byli dla niego bardziej interesujący… lub prościej: byli mniej interesujący.

Myślę, że każda z propozycji zmienia nieco znaczenie zdania (kładzie nacisk na inną jego część, lub w ogóle zmienia treść), przy czym nie niesie żadnych korzyści. Bo zdanie jest poprawnie zapisane.

Najbardziej ugryzło mnie „jednak dla niego byli nie…”, ale to też chyba kwestia stylu. Myślę, że pierwsza propozycja nie zmienia treści. Druga, rzeczywiście niuansuje.

 

 

Przeszukał już dwa górne piętra świątyni, gdzie znajdowały się prywatne komnaty kapłanek, ale w żadnym z pomieszczeń nie znalazł nic wyróżniającego je na tle innych. – tu nie wiadomo czy je odnosi się do komnat, do kapłanek, do pomieszczeń, które sprawdzał, czy może do pięter. to przykład długiego zdania w którym gubi się podmiot. Dwa krótsze załatwiłyby sprawę.

Nic się nie gubi, bo ostatnim wskazanym podmiotem są “pomieszczenia”. ;) Tak samo byłoby, gdybym po kapłankach postawił kropkę, a od “W żadnym” rozpoczął kolejne zdanie.

Okej, teoretycznie tak, ale tu mamy przypadek użycia imiesłowu wyróżniającego odnoszącego się do rzeczownika w liczbie mnogiej, zwykle wyróżnia się jedno z kilku, rzadziej – kilka z kilku. Po dłuższym namyśle, jednak zaproponowałbym konstrukcję z czasownikiem w stronie biernej: żadne z pomieszczeń nie wyróżniało się na tle innych.

 

 

Drugi strażnik był taki sam. – chyba ich tak dobrze nie znał, ale drugi strażnik wyglądał podobnie.

Taki sam w tym wypadku oznacza przedstawiciela innego gatunku. I nie bez powodu mówi się – choć to niepoprawne politycznie – że Azjaci są wszyscy tacy sami. Wydają się tacy, bo dla nas są na tyle podobni, że nie widzimy istotnych różnic. W przypadku kontaktu z istotą innego gatunku zadziałałby pewnie podobny mechanizm, o ile dymorfizm nie byłby wyraźny.

Tu się nie zgodzę, trzymając się Twojego przykładu, stwierdzenie to może odnosić się nie tylko do wyglądu, ale i do cech charakteru, a w tekście „taki sam” odnosi się jednoznacznie do wyglądu.

 

 

porwie go z miejsca, by wtłoczyć na powrót do fizycznej powłoki – można czekać na powrót, ale wtłoczyć można z powrotem do powłoki.

Absolutnie nie: https://sjp.pwn.pl/slowniki/na%20powr%C3%B3t.html To określenia równoznaczne.

Równoznaczne w ujęciu diachronicznym, opowiadanie jest jednak pisane współczesną polszczyzną, więc nadal nie widzę uzasadnienia dla użycia formy, która wyszła z użycia.

 

 

Staramy się nie zaczynać zdań od „ale” ani od „oraz”, to łączniki zdań.

To – przepraszam za wyrażenie – bardzo szkolna zasada.

Oczywiście, że zdania od łączników można zaczynać.

Ale tylko wtedy, kiedy chcemy coś podkreślić.

Podobnie działają akapity.

Ale lepiej z tym nie przesadzać. ;)

Jasne, kwestia gustu (stylu), nie ma zasady zakazującej takiego użycia. Ale, wg mnie, wygląda dziwnie.

 

 

Kolejny raz przyszło mu przyznać przed sobą – było chyba coś takiego w polskim sejmie (J. Zych, jeżeli dobrze pamiętam). Jork po prostu musiał przyznać przed sobą.

W sejmie to “staje mi” i to nawet nie pierwszy raz. xD

https://www.youtube.com/watch?v=X4tWNBmrVmQ

Forma, którą zastosowałem, wydaje mi się być poprawna. Jasne, jest trochę zardzewiała, podobnie jak “najmędrszy”, ale jest elementem stylu, w którym zostało napisane to opowiadanie, a którego najbardziej adekwatne określenie (jakie przychodzi mi do głowy) to: gawędziarski.

Hehe, dokładnie. Takie rzeczy zostają w pamięci a ważniejsze umykają, eh.

Ok, znowu kwestia stylu. Mi nie „siadło”.

 

 

Wszystkie złe decyzje […] przewinęły się przed oczami Jorka – tu akurat pasuje zaimek. Przewinęły mu się przed oczami.

Przeczytaj kilka poprzednich zdań. Tu dopiero pogubi się podmiot, bo nie będzie wiadomo, czy chodzi o strażnika, czy o ostrze (ostrze z oczami? czemu nie), czy o Jorka.

A tu akurat jest wszystko jasne, nawet w tym akapicie użyłeś wcześniej zaimka go, więc konsekwentne użycie mu jest uzasadnione. Ja się nie zgubiłem.

 

 

desperacko próbował przypomnieć sobie jedno imię, mogące go uratować. – lepiej: przypomnieć sobie imię, które mogło go uratować.

W czym będzie lepiej?

Gorzej będzie, bo powtórzy się “które” w jednym krótkim akapicie.

 

Gramatycznie jest poprawnie, ale stylistycznie wątpliwe. Czy powiedziałbyś do kogoś, „mam telefon mogący robić zdjęcia” czy „mam telefon, który może robić zdjęcia”? Imiesłów „mogący” funkcjonuje głównie w zroście „wszechmogący”, w innych przypadkach – wedle uznania.

 

 

Chociaż czy aby na pewno?

Aby podkreśla powątpiewanie.

Jak widać po samym tekście, nie był napisany w duchu ekonomii językowej. :P

„Chociaż czy na pewno?” również wyraża zwątpienie, dość jednoznacznie.

 

 

Pierwszy, z mechaniczną ręką, poza tym szczegółem wyglądał zwyczajnie. – tu się posypało, Pierwszy miał mechaniczną rękę, poza tym wyglądał zwyczajnie.

Nie widzę tego posypania. Przydałby się trzeci głos.

Pewnie. Mi zabrakło czasownika w pierwszym zdaniu pojedynczym.

 

 

jedno spojrzenie na rękojeści rewolwerów – niby ok ale może: kolby

Kolbę to ma strzelba, a służy ona do oparcia broni o ramię.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kolba_(bro%C5%84)

Na dwoje babka wróżyła: https://encyklopedia.pwn.pl/szukaj/kolba, ale rękojeść jest też poprawna.

 

 

Za oświetlenie mając jedynie kaganek niesiony przez Mamcię Bou, zeszli do piwnic. – szyk: Zeszli do piwnic, mając za oświetlenie tylko kaganek…

To dokładnie to samo. Poza tym w kolejnym zdaniu piszę o “chodzeniu” a nie o “świeceniu” więc zastosowany przeze mnie szyk wydaje mi się bardziej logiczny.

Nie do końca, główną częścią tego zdania jest zejście do piwnic nie świecenie kagankiem, stąd moja uwaga, ale gramatycznie obie formy są poprawne.

 

 

Mimo nadziei, że sprawy pójdą gładko, był sam. – czy to nadzieja powoduje, że nie jesteśmy sami? W sumie, metaforycznie może i tak jest, ale tu pewnie miało być: Był sam, ale miał nadzieję, że sprawy pójdą gładko.

To się wyjaśnia dopiero w momencie, kiedy okazuje się, że Jork wszedł tam po atrapę chłopca. Więc nieobecność odpowiedników Mamci Bou, przewodniczki i chłopca po drugiej stronie lustra była komplikacją. ;)

Rozumiem, ale nadal uważam, że taka konstrukcja znaczy: „mimo, że miał nadzieję, był sam”, ergo: zwykle jak mamy nadzieję, to nie jesteśmy sami. Nie widzę związku między nadzieją a samotnością. Zdanie: „Mimo, że miał na sobie spodnie, było mu zimno” jest logiczne, zdanie „mimo że miał na sobie spodnie, był głodny” już logiczne nie jest.

 

 

Nie zwracaj na niego uwagi […] – To atrapa. – „atrapa” odnosi się do przedmiotów, tu: złudzenie, miraż, duch itp. (jest jeszcze chyba raz, czy dwa razy dalej w tekście).

https://sjp.pl/atrapa

Spójrz definicje numer trzy. I doskonale to współgra z tekstem – bo to nie były miraże ani duchy, wszystko było całkiem realne. Ale było właśnie imitacją.

Poza tym to tez jest element żargonu związany z podróżami astralnymi, tak już swoją drogą.

Ok, posiłkowałem się https://sjp.pwn.pl/szukaj/atrapa.html ale jeżeli to żargon, to ok, dla znawców jest jasne, dla mnie nie było.

 

 

wyskoczył przez to samo okno, którym przybył. – niby sens jest, ale wyskoczył przez wymaga biernika, którym jest już w nadrzędniku. Wyskoczył przez to okno, przez które tu przybył, lub wyskoczył oknem, którym tu wskoczył. (przybyć oknem się też chyba nie da, a jeżeli się da, to na pewno nie jest to bezpieczne)

 

Dasz źródło, gdzie to wymaganie jest sformułowane, ponieważ brzmi to sztucznie.

Poprawiłem, bo znalazłem budząca mniej wątpliwości alternatywę, ale nie jestem przekonany.

 

Wyskoczyć przez (kogo? co?) okno, wyskoczyć (kim? czym?) oknem, którym przybył. Tu się rozjechało, więc albo wyskoczył oknem, którym przybył, albo wyskoczył przez okno, przez które przybył.

 

 

Kiedy odzyskał sprawność widzenia – zdolność?

Można widzieć, można nie widzieć, a można też widzieć kiepsko. ;)

To prawda, ale czy można sprawnie? smiley

 

 

Oddaj mi pokłon, a zabiorę twą męskość i pozwolę sobie służyć – trochę się namieszało, pierwsza część zdania brzmi jak groźba, (jeżeli tylko spróbujesz oddać mi pokłon, utnę ci…) a groźbą nie jest.

Oczywiście! Dla bogini to akt wywyższenia… ale to byś musiał przeczytać część pierwszą. ;)

Ok, ale jeżeli bogini pozwala sobie służyć, to znaczy, że to bogini komuś służy, a nie, że ktoś służy bogini . Czy tak miało być?

 

 

musisz już wracać! […] Nie bądź głupcem, przypłacisz to życiem. – tu rozumiem, że Jork się zatrzymał (zawahał) i groźba służyła wyrwaniu go z tego stanu. Niestety nie ma tego w tekście.

Skoro rozumiesz, to jest w tekście. Czytelnika nie trzeba za rączkę prowadzić.

Ba! Nawet lepiej tego nie robić, w myśl zasady show don’t tell. Opisywanie tutaj całej ścieżki myślowej Jorka, która po usłyszeniu tego zdania spowodowała taką a nie inna reakcję, wydaje mi się zbędne – czego jesteś najlepszym potwierdzeniem. ;)

Ok, ale sens tego zdania jest taki, że bohater zginie, bo jest głupcem. Musiałem się zatrzymać, żeby dojść do tego, że bohater się zatrzymał.

 

 

sięgając ku ciału Jorka, by przemienić go w bezpłciowego niewolnika, – „kuciału” nie brzmi dobrze, lepiej sięgać w stronę ciała. Płci by chyba tak od razu nie stracił, ale mogła go przemienić w bezpłodnego niewolnika

Rzecz gustu. Dla mnie “ku ciału” brzmi całkiem dobrze.

Oki

…a skąd wiesz, co by mu ta bogini zrobiła, zabierając męskość? :P

Ha, temat rzeka. Tu  rozumiałem płeć jako stan umysłu, nie jako fakt posiadania czy braku czegoś.

 

 

Obrazy bogini, […]odbijały się bez ładu w gromadzie odłamków. – Gromada gromadzi osobniki żywe, a obrazy mogą się odbijać w odłamkach.

Gromada jak najbardziej dotyczy też rzeczy.

https://sjp.pwn.pl/sjp/gromada;2463031.html

Chyba, że mi powiesz, że gwiazdy to osobniki żywe? No, w sumie tak, ale nie mieszkamy w Hollywood.

Jasne, przeoczyłem.

 

 

Głosy mieszały się z sobą, tworząc kakofonię dźwięków. mieszały się ze sobą, a kakofonia to dźwięki, zrobił się akwen wodny.

Kakofonia nie dotyczy tylko dźwięków, chociaż rzeczywiście etymologia słowa na to wskazuje.

https://sjp.pwn.pl/sjp/kakofonia;2562525.html

Mógłbym wykreślić, jednak kiedy czytam zdanie bez “dźwięków”, wydaje mi się urwane. Z “dźwiękami” brzmi o wiele lepiej.

To prawda, jest to pleonazm, który wszedł do powszechnego użycia, co nie znaczy, że zwrot jest poprawny, ale – że jest ogólnie przyjęty.

 

 

To pytanie nie miało doczekać się odpowiedzi. – może się nie doczekało? Dialog poszedł dalej.

Pozostanę przy swoim.

Jasne.

 

 

Zrobiłam dość. – mogła mieć dość, ale zrobiła wystarczająco dużo.

Jak w wielu powyższych przypadkach – jedno słowo może mieć wiele znaczeń.

https://sjp.pl/do%C5%9B%C4%87

Swoją drogą to niezła ironia, bo “mieć dość” wzięło się właśnie z tego, że dość oznacza wystarczająco dużo czegoś. ;)

Zgoda, przedobrzyłem.

 

 

poruszył głową na tak – poruszył (lepiej: pokiwał) twierdząco głową.

Nie mogę znaleźć potwierdzenia, ale wydaje mi się, że kiwanie głowa już samo w sobie oznacza ruch oznaczający potwierdzenie. Za to kręcenie głowa oznacza zaprzeczenie. Dlatego wybrałem “poruszył”.

Poruszył twierdząco głowa brzmi w moich uszach o wiele gorzej niż “poruszył głowa na tak”, ale na pewno jest bardziej poprawne. Na razie zostawię tak, jak jest. Zobaczę, czy ktoś jeszcze się na tym zatrzyma.

Jasne, nie upieram się przy swoim, ale cóż znaczy zrobić coś na tak?

 

 

Przeczytałem to zdanie, które celowo jest tak długie – i nie potknąłem się. Ani razu. Serio.

Jest długie, naprawdę długie (ktoś wyżej wspominał już, że uwielbiam długie zdania? :)), ale wydaje mi się, że wszystko jest w nim ułożone z logicznym porządku. Do tego nie widzę w nim dobrego miejsca na kropkę. Dobrego, to jest takiego, które nie zepsuje płynności tej wypowiedzi.

 

Zgoda, wszystko jest logicznie ułożone, ale płynność nie jest tożsama z długością zdania. Dla mnie takie zdanie jest karkołomne, zawiera w sobie dwanaście zdań prostych, ale rzecz gustu. Zaskoczyło mnie bo jest wyjątkowo długie, drugie co do długości jest o połowę krótsze, więc nie było to dla mnie konsekwentne, ale zostawmy temat gustu na dyskusję w dzień.

 

Bardzo dziękuję za poświęcony czas!

Cała przyjemność po mojej stronie.

 

P.S.: Postanowiłem odpowiedzieć sam, więc odpuściłem już sobie czytanie twojej odpowiedzi na odpowiedź Asylum. Daruj*.

Ależ, daruję, na mą duszę, gdybyś odpowiedział na oba komentarze, pisałbym do trzeciej, a tak trochę pośpię.

 

Dzięki raz jeszcze

 

Trzymaj się

Al

 

PS. Daruj literówki i błędy, jeżeli się pojawiły. Starałem się, ale późna pora, plecy bolą, oczy się kleją a palce już śpią.

 

PS2. Jakbyś potrzebował bety (i nie byłby to horror) to wal śmiało.

 

Hej Geki

 

Dzięki za odpowiedź.

 

Nie wiem co się stało, ale jak pisałem wczoraj do Outta, to jeszcze nie widziałem Twojej odpowiedzi. 

Nie chciałbym, żeby wyglądało, że pominąłem.

 

Ale dyskusja smiley

 

Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze dzisiaj odpowiedzieć.

 

Trzymaj się

Al

Heja

Sorki, że tak późno.

 

Przyznam, że ja też zrobiłem skrót z tym zachowaniem Josha. Abstrahując od tego, że oceniam je jednoznacznie negatywnie, chodziło mi bardziej o to, że jako wątek fabularny odstaje od całości, Taka wystająca krawędź o którą chyba większość z nas zahaczyła. W żadnym razie nie najazd smiley

 

Szkoda, że nie rozwiniesz. Fantomy mają potencjał na niezłą powieść smiley

 

Przyznaję, że to ja namieszałem z ekopropagandą, pełna zgoda, piszemy łącznie, słowa oficjalnie nie ma w słowniku, ale “eko-” jest już przedrostkiem a nie niezależnym bytem. (chyba juz jestem stary) smiley

 

Trzymajcie się

Al

 

 

Hej Radku.

 

Super, cieszę się, że mogłem pomóc.

Dzieki za wyjaśnienie “w celu” – takie to żargony zaskakujące.

 

Trzymaj się

Al

Hej Outta

 

Jasne, jestem o tym przekonany, stąd mowa o nutce zaledwie. Nie śmiałbym twierdzić, kto jaki jest, znając tylko wpis na forum. Bardzo się cieszę, że dyskutujemy i uczymy się od siebie (i poznajemy). To coś, co na świecie zanika, niestety.

 

Trzymaj się.

Al

Hej Asylum

 

Faktycznie, późno w noc, mam nadzieję, że udało się odrobinę wyspać. smiley

 

Dziękuję za przeczytanie mojego komentarza i odpowiedź. Cieszę się, że możemy podyskutować i absolutnie nie uważam, że to strata czasu. Też lubię słowa, ale po północy staram się je trzymać na dystans (o monitorze nie wspomnę).smiley

 

Geki, pewnie na dniach odpowie, a ja tymczasem tylko z ciekawości podpytam.

 

Jasne, postaram się zaspokoić ciekawość najlepiej jak umiem. smiley

 

tego opowiadania Gekiego jeszcze nie czytałam – zaznaczam

 

Szkoda, myślę, że ono jest tu najważniejsze, a bez obopólnej znajomości przedmiotu dyskusji, trudniej jest znaleźć porozumienie, ale spróbujmy.

 

Weszłam na profil i zobaczyłam brak opowiadań, ok, jesteś czytelnikiem, czyli ważną osobą, może najważniejszą. Sam nie piszesz, lecz czytasz.;-)

 

Dziękuję za sprawdzenie profilu. smiley Jednak pod płaszczem uprzejmości wyczuwam lekką nutkę złośliwości (choć mam nadzieję, że się mylę) ale masz do niej pełne prawo, tak jak ja mam pełne prawo do niepublikowania. Chyba, że jest gdzieś zapis, który mówi, że dopóki użytkownik nie publikuje, nie ma prawa komentować.

Piszę przekłady, więc aspekty prawne nie pozwalają mi publikować na portalu. Bardzo chętnie bym to zrobił, bo uważam, że muszę się jeszcze dużo nauczyć.

 

Martwi mnie trochę sprowadzenie autora i czytelnika do relacji dostawca (mniej ważny) – klient (najważniejszy). Absolutnie się z tym nie zgadzam. Uważam, że część użytkowników bawi się pisaniem, inna – czytaniem, a jeszcze inna – redagowaniem. Każdy jest równie ważny.

 

Może to będzie – niegrzeczne, zbyt osobiste, lecz jeśli chcesz, zapodaj trzy ostatnie tytuły, ulubione?

 

Tu nie rozumiem o jakie tytuły chodzi, czy o opowiadania na nf, czy moje lektury poza portalem?

 

Trochę rozumiem, że gust i przywiązanie do określonych konstrukcji ma znaczenie, ale, prawdę powiedziawszy, niektóre z inkryminowanych przez Ciebie uwag do zdań są lekko wątpliwe. Zerknij, gdy znajdziesz czas.

Gust – tak, przywiązanie do konstrukcji – pełna zgoda.

Absolutnie nie uważam, że osiągnąłem stan wszechwiedzy, też się mylę, i nie na wszystkim się znam, jestem człowiekiem. Moje propozycje, to właśnie tylko propozycje, autor ma nad tekstem władzę absolutną i jego decyzja jest święta. (Ale o wszystkim możemy dyskutować).

 

Lecimy:

 

Lećmy:

 

(Dla zapewnienia czytelności, swoją pierwszą wypowiedź piszę kursywą, Twoją odpowiedź zaznaczam cudzysłowem, a moją odpowiedz składam tekstem prostym.)

 

 

,nie ma przymiotnika mędry, więc nie ma też stopnia najwyższego. Najmądrzejszych, lub największych mędrców

Nie ma, ponoć równoważny z najmądrzejszym? https://sjp.pl/najmędrszy

Nie znam strony sjp.pl, używam https://sjp.pwn.pl/ i polecam ją każdemu piszącemu i czytającemu.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/najm%C4%99drszy.html słowo „mędrszy” występuje w tylko zaprzeczeniu, tu zaprzeczenia nie ma. Słownik nie podaje też stopnia najwyższego.

 

 

,…a teraz uciekasz przed nimi od Złotej Ys.– trochę niezgrabne, przed nimi odkąd opuściłeś Złotą Ys.

Opuściłeś i uciekasz mają chyba inne znaczenia. Spłaszczasz.

Pełna zgoda, inne znaczenia, ale można uciekać przed (kimś) i można uciekać od (czegoś). Bohater w tym zdaniu chyba nie uciekał przed planetą, ani tym bardziej nie wyprzedzał w tej ucieczce piratów?

 

 

,samemu przy tym nie będąc zobaczonym ani usłyszanym – lepiej: widzianym ani słyszanym.

Dowolność, bo zobaczenie i "bycie widzianym" to trochę insza inszość, choć nie wiem, co akurat w tym przypadku było ważne.

Pełna zgoda, tu właśnie mówimy o gustach, uważam, że imiesłów przymiotnikowy bierny jest w tym zdaniu ekwilibrystyką, czy potrzebną, nie wiem, myślę, że nie.

 

 

,To pozwalało mu zdobyć towar niemal tak cenny (+,) jak przysługi.

Raczej nie stawiałabym, sprawdź, np. szybki jak błyskawica.

Tu się nie zgodzę. Mamy tu do czynienia z konstrukcją tak – jak, przykład z błyskawicą jest inną konstrukcją.

https://sjp.pwn.pl/zasady/381-90-H-3-Porownania-paralelne-o-konstrukcji-tak-jak-rownie-jak-taki-jaki-tyle-co;629799.html

 

 

,Zajęcie to było, co prawda, niepozbawione ryzyka – może: Zajęcie to, nie było, co prawda, pozbawione ryzyka, ale…

Dlaczego, równie karkołomne?

Mhm.

 

 

,Wreszcie niewyróżniające się (+,) małe domki o przysadzistych dachach, będące własnością tych, którym wiodło się lepiej niż nędznie, ale o wiele gorzej niż dostatnio. Tych było najwięcej, wspinały się aż na wzgórza. Tu już podmiotem są ci, którym się nie wiodło. Wspinające… dałbym gdzieś w pobliże małych domków.

Pierwszy przecinek – ?; dlaczego

Przydawki równorzędne oddzielamy przecinkiem.

https://sjp.pwn.pl/zasady/383-90-I-1-Przecinek-miedzy-polaczonymi-bezspojnikowo-jednorodnymi-czesciami-zdania;629802.html

"tych" jest dwuznaczne, tych domków i tym, którym się nie wiodło?

Tu nie rozumiem odpowiedzi. Pierwsze zdanie kończy się „tymi, którym się nie wiodło”, więc zaimek bezpośrednio po kropce, odnosi się właśnie do nich. Mowa jest jednak o wspinaniu się na wzgórza i czasownik jest rodzaju żeńskiego, więc albo mamy do czynienia z błędem fleksyjnym (w co wątpię), albo błędem syntaktycznym.

 

 

,ale noce na Starej Ys o tej porze roku były prawie tak długie, jak dni – szyk: ale o tej porze roku, noce na starej Ys były…

Hmm, bardziej sposób narracji, prędzej zastanawiałabym się nad ostatnim przecinkiem. ;-)

Zgoda.smiley

 

 

,Prześlizgnął spojrzeniem po dzielnicy portowej – Prześlizgnął tylko w stronie biernej, Omiótł (zlustrował, przeciągnął) spojrzeniem dzielnicę portową.

Tak, strona bierna, acz z żadne zaproponowanych nie jest lepsze, niestety.

Pewnie, to propozycja (o północy), nie nakaz arbitralny. Cokolwiek, byle nie prześlizgnął.

 

 

,porwie go z miejsca, by wtłoczyć na powrót do fizycznej powłoki – można czekać na powrót, ale wtłoczyć można z powrotem do powłoki.

Tu niekoniecznie, bo przy "wtłoczyć na powrotem" mamy działanie, aktywność, równoważne.

https://sjp.pl/na+powrót

Nie zgadzam się: https://sjp.pwn.pl/szukaj/na%20powr%C3%B3t.html

Nie mamy tu do czynienia z archaizacją, więc użycie jest nieuzasadnione, ale, jak już mówiłem, decyzja autora jest święta, my możemy tylko proponować.

 

 

Kolejny raz przyszło mu przyznać przed sobą – było chyba coś takiego w polskim sejmie (J. Zych, jeżeli dobrze pamiętam). Jork po prostu musiał przyznać przed sobą.

Co Ciebie w tym sformułowaniu boli? Czy "po prostu" jest lepsze?

Po porostu nie wiem co do kogo przyszło.

 

 

,Chociaż czy aby na pewno?

Tu nie wiem, na dwoje babka wróżyła. Czytam tylko Twój komentarz.

Mamy tu trzy spójniki, jeden po drugim, nic nie zabrania nam dokładać dalej: Chociaż czy aby może na pewno? – zdanie nadal jest poprawne, ale nie brzmi najlepiej. Dążmy do zdań zgrabnych, nie do konstrukcji wielopiętrowych.

 

 

,jedno spojrzenie na rękojeści rewolwerów – niby ok ale może: kolby

Tu, też nie wiem, bo wśród znawców przedmiotu znowu na dwoje babka wróżyła. xd

Pełna zgoda, obie są dopuszczalne, więc semantyka gra. Preferencje jedynie i propozycja.

 

 

,Nie zwracaj na niego uwagi […] – To atrapa. – „atrapa” odnosi się do przedmiotów, tu: złudzenie, miraż, duch itp. (jest jeszcze chyba raz, czy dwa razy dalej w tekście)

Tu zależy, głownie od tego skąd wziął miraż. A co, jeśli bohater sądzi, że jest celowym przedstawieniem? Kłopot? Czy figury ludzi, wizerunki nie mogą być rzeczą, kartonem? Mogą, choć wszystko się w nas burzy na samą myśl. :p

Nie zgodzę się. Niezależnie od tego, skąd się wziął miraż, był żywy a to dyskwalifikuje atrapę.

 

 

,Tu nie ma okien i drzwi – okien ani drzwi

Nie rozumiem, czemu nie może być "i"? Wyjaśnij.

Mamy tu do czynienia z dwoma członami współrzędnymi zaprzeczonymi, więc nie stosujemy spójnika „i”.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/ani.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ani-czy-i;17656.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ani-czy-i;16526.html

 

,Zrobiłam dość. – mogła mieć dość, ale zrobiła wystarczająco dużo

Tu, też nie wiem, gdyż zależy od kontekstu.

Pełna zgoda, to mowa potoczna, więc można skracać.

 

 

Jeszcze raz dziękuję za dyskusję i mam nadzieję, że nie na tym nie koniec. smiley

 

Trzymaj się.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Al.

 

PS. Znowu północ.

 

Hej Gekikara.

 

Kawał dobrego opowiadania, dzięki.

 

Stworzyłeś niesamowity klimat i udało Ci się go utrzymać do końca. Bohaterowie wyraźni, aktywni, i jest ich tylu ilu trzeba. Przyznam, że nie czytałem jeszcze pierwszej części, ale z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że, jak u Pratchetta, nie miałem najmniejszych problemów ze zrozumieniem fabuły, poznaniem bohaterów i połapaniem wątków. Super sprawa.

Też słyszałem echo „Pamięci absolutnej”. (swoją drogą: co za dziwny pomysł).

Styl masz wyraźny, myślę, że warto podszlifować i rzeczywiście szukać ISBN`a.

Zdania piszesz długie, wypełniające czasem cały akapit, nie zawsze jest to wada, często jest to kwestią preferencji stylistycznych, ale czasami, przez pół akapitu, nie mogłem się doczekać kropki. Jest też kłopot z interpunkcją, w wielu miejscach brakuje przecinków… i Królestwo Za Średnik! Przy użyciu rozbudowanych konstrukcji zdaniowych musisz bardzo uważać na konsekwencję, znaki interpunkcyjne i porządek składniowy. (Kilka przykładów poniżej).

Opowiadanie nie jest wcale takie lekkie. Jest trochę brudne, ciężkawe i czasami makabryczne (to nie zarzut, lecz polemika). Takie Vidoq`owskie miraże, robisz to świetnie, więc czekam na ciąg dalszy.

Postać Mamci – genialna, Jork – trochę komiczny, trochę tragiczny, Bogini – z piekła rodem, Piraci – jak żywi, bohaterowie w tle – zostają w tle.

No i tytuł, a raczej: Tytuł.

Doskonały pomysł, nie znając pierwszej części, byłem pewien, że to kawałek o świętach i, przyznam bez bicia, trochę go omijałem. smiley

 

Kawał dobrej roboty.

 

A teraz się trochę przyczepię:

 

prócz Uni­wer­sy­te­tu sku­pia­ją­ce­go naj­mę­dr­szych nie ma przymiotnika mędry, więc nie ma też stopnia najwyższego. Najmądrzejszych, lub największych mędrców.

 

Pra­cow­ni­ce są do­stęp­ne dzie­sięć go­dzin w dniudziennie.

 

wszak nikt (+tak) nie utrud­niał uczci­wym przed­się­bior­com pro­wa­dze­nia in­te­re­su, jak urzę­dy i zrze­sza­nia pra­cow­ni­cze.

 

nie było wier­niej­szych klien­tów od na co dzień za­mknię­tych w uni­wer­sy­tec­kich mu­rach ba­ka­ła­rzów – niż, na co dzień zamknięci…

 

…a teraz ucie­kasz przed nimi od Zło­tej Ys.– trochę niezgrabne, przed nimi odkąd opuściłeś Złotą Ys.

 

był w sta­nie po­dźwi­gnąć du­cho­we ciałooj zgrzyta, jak zimny wrzątek.

 

Zaś w ta­kiej po­sta­ci – niepotrzebne.

 

sa­me­mu przy tym nie będąc zo­ba­czo­nym ani usły­sza­nymlepiej: widzianym ani słyszanym.

 

To po­zwa­la­ło mu zdo­być towar nie­mal tak cenny (+,) jak przy­słu­gi.

 

Za­ję­cie to było, co praw­da, niepo­zba­wio­ne ry­zy­ka – może: Zajęcie to, nie było, co prawda, pozbawione ryzyka, ale…

 

to naj­waż­niej­sze jest nie­po­ry­wa­nie się na rze­czy, które są ponad siły. – lepiej: to najważniejsze jest, aby się nie porywać na rzeczy…

 

kilka me­trów nad bom­bar­do­wa­nym desz­czo­wą ka­wal­ka­dą da­chem – kawalkada to jazda (np. czołgów lub kawalerii) tu raczej: kanonada.

 

kiedy przy­glą­dać się im cie­le­sny­mi ocza­mi – mie­ni­ły się ko­lo­ra­mi – cielesny jest kolor, lub cielesna uciecha, tu można: ludzkimi.

 

Co i raz któ­ryś z nich zni­żał lot – oj nie, co chwilę.

 

Wresz­cie nie­wy­róż­nia­ją­ce się (+,) małe domki o przy­sa­dzi­stych da­chach, bę­dą­ce wła­sno­ścią tych, któ­rym wio­dło się le­piej niż nędz­nie, ale o wiele go­rzej niż do­stat­nio. Tych było naj­wię­cej, wspi­na­ły się aż na wzgó­rza. Tu już podmiotem są ci, którym się nie wiodło. Wspinające… dałbym gdzieś w pobliże małych domków.

 

powidoki wy­cho­dzą­ce z głów śpią­cych, z ich oso­bi­stych świa­tów, prze­bi­ja­jąc na płasz­czy­znę łą­czą­cą jawę i sen. – tu nie wiem co z tym przebijaniem. Czy powidoki przebijały się na płaszczyznę, czy przebijały płaszczyznę, czy przebijały przez płaszczyznę (mogły też przebijać się przez płaszczyznę.), ale ciężko im się przebić na płaszczyznę.

 

o smo­kach wiel­kich jak księ­ży­ce prze­mie­rza­ją­cych ko­smicz­ną prze­strzeń – szyk: o wielkich jak księżyce smokach, przemierzających kosmiczną przestrzeń.

 

gdy lu­dzie zro­zu­mie­li, że w walce z trud­nym ju­trem, - można walczyć o lepsze jutro, ale walczyć z trudnym jutrem się nie da. Można stawić czoło trudnym dniom.

 

po­trze­bu­ją wspar­cia – cho­ciaż­by był nim tylko pusty ry­tu­ał – by-by, nawet jeśli byłby nim pusty rytuał.

 

ale noce na Sta­rej Ys o tej porze roku były pra­wie tak dłu­gie, jak dni – szyk: ale o tej porze roku, noce na starej Ys były…

 

Prze­śli­zgnął spoj­rze­niem po dziel­ni­cy por­to­wej – Prześlizgnął tylko w stronie biernej, Omiótł (zlustrował, przeciągnął) spojrzeniem dzielnicę portową.

 

Port nigdy nie za­sy­piał. Stat­ki wciąż od­pły­wa­ły i przy­by­wa­ły nowe. – jeżeli odpływałyby stare, to mogłyby przybywać nowe. Proponuję bez nowe.

 

Jork ob­ser­wo­wał chwi­lę ten pod­nieb­ny ta­niec, gdy roz­po­znał jedną ban­de­rę. – „gdy” wskazuje na równoległość w czasie, a Jork już od jakiegoś czasu obserwował i nagle rozpoznał. Pytanie czy rozpoznał tylko jedną, może jedną z bander.

 

Świą­ty­nia Famni nie na­le­ża­ła do naj­oka­zal­szych bu­dow­li w swo­jej dziel­ni­cy, ale bez wąt­pie­nia była jedną z naj­czyst­szych. – brzmi tak, jakby świątynia posiadała dzielnicę. Wystarczy: naj­oka­zal­szych bu­dow­li w dziel­ni­cy.

 

da­ło­by się wy­czuć i tu – w dol­nych po­zio­mach, gdzie aku­szer­ki przyj­mo­wa­ły po­ro­dy – na poziomach, na których akuszerki…

 

jed­nak dla niego byli nie bar­dziej in­te­re­su­ją­cy niż smoki – nie byli dla niego bardziej interesujący… lub prościej: byli mniej interesujący.

 

Prze­szu­kał już dwa górne pię­tra świą­ty­ni, gdzie znaj­do­wa­ły się pry­wat­ne kom­na­ty ka­pła­nek, ale w żad­nym z po­miesz­czeń nie zna­lazł nic wy­róż­nia­ją­ce­go je na tle in­nych. – tu nie wiadomo czy je odnosi się do komnat, do kapłanek, do pomieszczeń, które sprawdzał, czy może do pięter. to przykład długiego zdania w którym gubi się podmiot. Dwa krótsze załatwiłyby sprawę.

 

Drugi straż­nik był taki sam. – chyba ich tak dobrze nie znał, ale drugi strażnik wyglądał podobnie.

 

po­rwie go z miej­sca, by wtło­czyć na po­wrót do fi­zycz­nej po­wło­ki – można czekać na powrót, ale wtłoczyć można z powrotem do powłoki.

 

Ta­en­gha­nie byli nie­mo­wa­mi, choć bez trudu przy­cho­dzi­ło im opa­no­wa­nie i ro­zu­mie­nie Ysań­skie­go ję­zy­ka. Ale naj­waż­niej­sze były oczy. Ta­en­gha­nie wi­dzie­li dzię­ki nim jed­no­cze­nie świat fi­zycz­ny, jak i płasz­czy­znę astral­ną. Oraz parę in­nych wy­mia­rów, co w obec­nej sy­tu­acji nie miało istot­ne­go zna­cze­nia.

 

T. byli niemi, opanowanie wystarczy, nie miało (żadnego) znaczenia, lub było nieistotne. Staramy się nie zaczynać zdań od „ale” ani od „oraz”, to łączniki zdań. Tu przebudowałbym trochę cały akapit.

 

Jork zo­stał od­kry­ty.– ale przecież nie był nakryty, mógł zostać dostrzeżony, nawet zdekonspirowany. T. mogli też go zauważyć.

 

Ko­lej­ny raz przy­szło mu przy­znać przed sobą – było chyba coś takiego w polskim sejmie (J. Zych, jeżeli dobrze pamiętam). Jork po prostu musiał przyznać przed sobą.  

 

Wszyst­kie złe de­cy­zje […] prze­wi­nę­ły się przed ocza­mi Jorkatu akurat pasuje zaimek. Przewinęły mu się przed oczami.

 

de­spe­rac­ko pró­bo­wał przy­po­mnieć sobie jedno imię, mo­gą­ce go ura­to­wać. – lepiej: przypomnieć sobie imię, które mogło go uratować.

 

Jeden pierw­szy straż­nik za­stygł w bez­ru­chu – tak, tak, jeżeli pierwszy, to na pewno jeden.

 

prze­mó­wi­ła ko­bie­ta, po­sy­ła­jąc skre­po­wa­ne­mu Jor­ko­wi wład­cze spoj­rze­nie. – tu naprawdę myślałem, że zamienił się w krepę.

 

Cho­ciaż czy aby na pewno?

 

ko­bie­ta owi­ja­jąca głowę i twarz chu­s­tą, oraz sie­dzą­ca opok niej dziew­czyn­ka owi­nię­ta pa­sta­lo­wo­ró­żo­wym sza­lem – czy ta kobieta owijała sobie głowę w momencie trwani akcji? Jeżeli tak, to ok. + 2 literówki.

 

Chło­piec – można by­ło­by dać mu pięć lat – w sensie wyroku? Pewnie wyglądał na pięć lat.

 

Pierw­szy, z me­cha­nicz­ną ręką, poza tym szcze­gó­łem wy­glą­dał zwy­czaj­nie. – tu się posypało, Pierwszy miał mechaniczną rękę, poza tym wyglądał zwyczajnie.

 

Uczy­nił krok do przo­du – cóż on uczynił, na honor, D`Artagnanie? Po prostu zrobił krok.

 

jedno spoj­rze­nie na rę­ko­je­ści re­wol­we­rów – niby ok ale może: kolby

 

Za oświe­tle­nie mając je­dy­nie ka­ga­nek nie­sio­ny przez Mam­cię Bou, ze­szli do piw­nic. – szyk: Zeszli do piwnic, mając za oświetlenie tylko kaganek…

 

Mimo na­dziei, że spra­wy pójdą gład­ko, był sam. – czy to nadzieja powoduje, że nie jesteśmy sami? W sumie, metaforycznie może i tak jest, ale tu pewnie miało być: Był sam, ale miał nadzieję, że sprawy pójdą gładko.

 

Spójrz w lu­stro, zo­ba­czysz znaki na two­jej twa­rzy. – albo swojej, albo po prostu na twarzy.

 

Nie zwra­caj na niego uwagi […] – To atra­pa. – „atrapa” odnosi się do przedmiotów, tu: złudzenie, miraż, duch itp. (jest jeszcze chyba raz, czy dwa razy dalej w tekście).

 

za­klął, ucie­ka­jąc spod objęć ojca – lepiej: z objęć.

 

wy­sko­czył przez to samo okno, któ­rym przy­był. – niby sens jest, ale wyskoczył przez wymaga biernika, którym jest już w nadrzędniku. Wyskoczył przez to okno, przez które tu przybył, lub wyskoczył oknem, którym tu wskoczył. (przybyć oknem się też chyba nie da, a jeżeli się da, to na pewno nie jest to bezpieczne)

 

Ręka ode­zwa­ła się bólem, a (+w) gło­wie za­wi­ro­wa­ło.

 

Kiedy od­zy­skał spraw­ność wi­dze­nia – zdolność?

 

Oddaj mi po­kłon, a za­bio­rę twą mę­skość i po­zwo­lę sobie słu­żyć – trochę się namieszało, pierwsza część zdania brzmi jak groźba, (jeżeli tylko spróbujesz oddać mi pokłon, utnę ci…) a groźbą nie jest. Druga część zdania to anakolut – nie wiadomo kto komu będzie służyć. Zabiorę męskość i będziesz mógł (miał prawo) mi służyć.

 

Tu nie ma okien i drzwi – okien ani drzwi.

 

mu­sisz już wra­cać! […] Nie bądź głup­cem, przy­pła­cisz to ży­ciem. – tu rozumiem, że Jork się zatrzymał (zawahał) i groźba służyła wyrwaniu go z tego stanu. Niestety nie ma tego w tekście.

 

się­ga­jąc ku ciału Jorka, by prze­mie­nić go w bez­pł­cio­we­go nie­wol­ni­ka, – „kuciału” nie brzmi dobrze, lepiej sięgać w stronę ciała. Płci by chyba tak od razu nie stracił, ale mogła go przemienić w bezpłodnego niewolnika

 

Ob­ra­zy bo­gi­ni, […]od­bi­ja­ły się bez ładu w gro­ma­dzie odłam­ków. – Gromada gromadzi osobniki żywe, a obrazy mogą się odbijać w odłamkach.

 

Głosy mie­sza­ły się z sobą, two­rząc ka­ko­fo­nię dźwię­ków. mieszały się ze sobą, a kakofonia to dźwięki, zrobił się akwen wodny.

 

To py­ta­nie nie miało do­cze­kać się od­po­wie­dzi. – może się nie doczekało? Dialog poszedł dalej.

 

Albo od­pła­cisz mi w inny spo­sób co do ysara. – tu zabrakło oddechu, w inny sposób… co do ysara, lub: w inny sposób, co do yasara.

 

Zro­bi­łam dość. – mogła mieć dość, ale zrobiła wystarczająco dużo.

 

za­żar­to­wał, choć do­brze wie­dział, co ona miała na myśli. – nie trzeba, wiadomo o kogo chodzi.

 

po­ru­szył głową na tak – poruszył (lepiej: pokiwał) twierdząco głową.

 

Tyle.

 

Poniżej wrzucam jeszcze przykład baaardzo długiego zdania w którym można się kilka razy zgubić i ani razu się nie odnaleźć. Dodatkowo mamy tu olbrzymi kontrast ze zdaniem kolejnym, które, nota bene, powinno być drugą częścią zdania złożonego. Przeczytaj na głos.

 

Oka­la­ły dziel­ni­cę świą­tyn­ną, pełną dzie­sią­tek kra­mów bogów sta­rych i no­wych, które wy­ro­sły ni­czym grzy­by po desz­czu, gdy lu­dzie zro­zu­mie­li, że w walce z trud­nym ju­trem, nie­prze­wi­dy­wal­nym losem i stale umy­ka­ją­cym cza­sem, nie­ubła­ga­nie od­mie­rza­ją­cym dni do końca ich ży­wo­ta, po­trze­bu­ją wspar­cia – cho­ciaż­by był nim tylko pusty ry­tu­ał, ob­rzą­dek, bła­gal­na for­muł­ka po­wta­rza­na ni­czym man­tra przez chór gło­sów tak długo, aż ich zlęk­nio­ne dusze nie za­zna­ją spo­ko­ju. Ale tra­fia­li się też praw­dzi­wie wie­rzą­cy.

 

Polecam czytać teksty na głos, narząd mowy prawdę Ci powie, potknie się o wszyctko, co wystaje.

 

Niech Cię nie zrazi ilość bo opowiadanie długie.

 

Jeszcze raz, wielkie dzięki za fajną lekturę.

 

Trzymaj się,

Al

 

PS. Jakbyś potrzebował bety (i nie byłby to horror) to wal jak w dym.

 

 

 

 

Hej Radku

Dzięki za szorta. Bardzo dobry pomysł i super wykonanie. Akurat trafiłeś w mój gust, lubię taki humor i purnonsens, więc bawiłem się świetnie. Było już sporo prób reaktywacji Baby Jagi – Twój jest jednym z lepszych. Zderzenie sci-fi z małym miasteczkiem – zabawne (przypomniał mi się Kirył Bułyczow). Twoje opowiadanie fajnie wpisuje się w ten krajobraz. Tekst jest dynamiczny, faktycznie, nie każde przejście jest płynne, ale się nie zgubiłem, ani nie potknąłem. Czytałem uśmiechnięty i o to chodziło w leniwe, niedzielne popołudnie. Oj, Tato – świetne, rozrzedzające i tak już luźną atmosferę, i pozwoliło uniknąć średniego rozmiaru akapitu. 

 

Takie małe tylko:

 

Kłód­ka zo­sta­ła za­mknię­ta – takiej konstrukcji częściej używamy informując, że zamknęliśmy kłódkę, nie w sytuacji kiedy kłódka nie została otwarta. Może: Kłódka nienaruszona, a Baba Jaga zniknęła.

 

a on za lotny nie jest – na głos to się zlewa i brzmi jakby adiutant nie był zalotny. Może: zbyt lotny, albo inteligencją nie grzeszy itp.

 

Dwaj żan­dar­mi z ochro­ny szta­bu po­ja­wi­li się przy feld­mar­szał­ka. – literówka, pewnie z poprzedniej wersji.

 

W ni­ko­go szczę­śli­wie nie tra­fi­ła. – trochę brzmi jakby barierka, trafiając w coś była szczęśliwa. Może: na szczęście.

 

W celu – nie znam się na polskim żargonie wojskowym, ale brzmi trochę angielsko (on target), może: celnie?

 

Tyle.

 

Super robota, dzięki.

 

Pozdrawiam

Al

Hej Idaho.

Dzięki za op.

Tekst jest bardzo dobry, faktycznie, szkoda, że szort, ale takie zasady.

 

Styl masz niezły, sprawnie poruszasz się między rejestrami, zakochani mówią jak zakochani (przynajmniej na początku – ale o tym za chwilę) a pracownicy fizyczni – jak pracownicy fizyczni. Adekwatnie. Tekst nie roi się od błędów, jest sprawnie napisany i płynnie przeczytany.

Podoba mi się pomysł na „fantomy” – takie jakieś miraże, nieuchwytne, ale siejące spustoszenie. (przypomniał mi się film „Spectral”) – bardzo chętnie poczytałbym więcej. Natura broniąca się przed człowiekiem to temat stary jak świat, ale eksplorujesz go umiejętnie.

Otwierasz romantyczną, trochę infantylną, sceną. Relacja pomiędzy bohaterami jest dla mnie jasna. Zrobił się taki efekt Titanic`a (tam wszystko płonie, a my się tu całujemy) ale spoko, wyszło fajnie

Niezrozumiała jest dla mnie, natomiast, gwałtowna zmiana zachowania bohatera. Ta nagła przemoc tu nie pasuje. Jeżeli chciał, żeby z nim została, to wybrał najgorszy sposób argumentacji. Sprowokowałeś emocje młotkiem.

Rozmowa podsłuchana przez interkom to rzeczywiście „dump”, ale sprytnie wybrnąłeś z problemu związanego z limitem. Fajnie się przełączyłeś na mowę potoczną. Tu nie mam zastrzeżeń.

Końcowa scena, natomiast, trochę się nie klei, o tym pisali już przedpiścy, więc tylko zaznaczam.

Problem z imionami bohaterów opisał już Krokus, więc też tylko podbijam.

 

Teraz trochę obróbki:

 

Na­tręt­na sy­re­na wyła gdzieś pod nimi – niby jasne, ale trudno stwierdzić, czy syrena była natrętna (jej antyczny pierwowzór był) ale na pewno jej wycie było natrętne. Pod nimi była podłoga więc raczej na niższych kondygnacjach.

 

Josh bez­czel­nie pa­trzył na twarz Agi mimo umowy. – Josh, (po)mimo umowy, patrzył…

 

Cier­pła mu przy­gnia­ta­na ręka, po­do­ba­ło mu się jed­nak, że są tu razem, bli­sko sie­bie. – niby ok ale, o tym co przygniatało mu rękę dowiadujemy się dużo dalej. Zacząłbym od tego, że Leżeli…

 

Poza tym do przygniecionej ręki dokładasz podobało mu się – na pierwszy rzut wyobraźni, sprawia to wrażenie trochę masochistyczne. Rozdzieliłbym czymś więcej, niż tylko przecinkiem.

 

na ja­kimś ma­te­ra­cu, który ktoś do­ro­sły przy­tar­gał na ten dach dawno temu, pew­nie do ob­ser­wa­cji ob­ce­go nieba. –

tu cztery rzeczy:

ja­kimś ma­te­ra­cu – chyba wiadomo na którym.

Co wskazuje na to, że to ktoś do­ro­sły przytargał?

ten dach – zaimek niepotrzebny, wiadomo o który dach chodzi.

do ob­ser­wa­cji ob­ce­go nieba – zabrzmiało tak, jakby ktoś (dorosły) obserwował niebo materacem. Może: pewnie, żeby było wygodniej obserwować obce niebo.

 

bliż­sze słoń­ce da­wa­ło cią­gle sporo cie­pła. – rozumiem, że chodzi o późną porę a nie o sposób oddawania ciepła. może: bliż­sze słoń­ce, wciąż da­wa­ło sporo cie­pła.

 

Znali się od kil­ku­na­stu lat. Od uro­dze­nia. – mało zgrabnie, trochę tak, jakby narratorowi się nagle przypomniało kiedy się urodzili. Proponuję zostawić Znali się od urodzenia ,a informację o wieku bohaterów wpleść gdzieś indziej.

 

Bo­le­sne mro­wie­nie za­ata­ko­wa­ło uwol­nio­ną rękę (+,) a wspo­mnie­nie noc­ne­go kosz­ma­ru do­dat­ko­wo ze­psu­ło mu na­strój. – tu nie wiem, czy „dodatkowo” znaczy „jeszcze bardziej”, czy zepsuło mu „dobry, do tej pory nastrój”, ale połączenie tego z mrowieniem jest trochę niezgrabne. wspo­mnie­nie noc­ne­go kosz­ma­ru, ze­psu­ło na­strój.

 

Maria kła­mie (+,) bo chce być naj­waż­niej­sza

 

ba­so­wy od­głos (+,) pod­cho­dzą­ce­go do lą­do­wa­nia (+,) cięż­kie­go drop­te­ra.

 

Włą­czył się jakiś po­na­gla­ją­cy ko­mu­ni­kat, choć trud­no było zro­zu­mieć słowa. – lepiej „ale”.

 

– Puść (+.)Zde­ner­wo­wa­ła się.

 

– Wi­dzisz je? – wy­du­si­ła z tru­dem. – Te fan­to­my… – niepotrzebnie, wiadomo które.

 

Spoj­rzał na Agniesz­kę[…] sma­gnię­cie stra­chem nada­ło jej oczu taką głę­bię, nie zda­wał sobie spra­wy, choć już po­wi­nien, że wszyst­kie jego kości po­wo­li wy­krzy­wia­ją się, znie­kształ­ca­ją, a stawy tward­nie­ją, unie­moż­li­wia­jąc ja­ki­kol­wiek ruch. – jej oczom. Poza tym nieświadomość bohatera jest tu dyskusyjna, trudno nie być świadomym takich zmian.

 

aż w końcu wszyst­ko uci­chło. – Chyba nie wszystko, syrena i pożar szalały nadal, chyba, że przestały, ale z tekstu to nie wynika. Zwykle „wszystko ucichło” oznacza kompletną ciszę.

 

Pła­ka­ła z bólu i bez­sil­no­ści. Z roz­pa­czy. – zaburzony rytm, może: Płakała z bólu, bezsilności i rozpaczy.

 

Nie po­tra­fi­ła ru­szyć nawet pal­cem. – chyba nadal potrafiła tylko nie mogła, nie była w stanie.

 

Przy­bysz przy­klęk­nął, po­świe­cił la­tar­ką w jej oczy, potem Josha. zaświecił latarką, najpierw w jej, a potem w jego oczy.

 

Ock­nę­ła się z za­ło­żo­ną maskę tle­no­wą – może: Ocknęła się, miała założoną maskę tlenową… (+ literówka)

 

Gdzieś z ka­bi­ny do­la­ty­wa­ły strzę­py roz­mo­wy przez otwar­ty ko­mu­ni­ka­tor. Połamany szyk zdania, rozumiem, że komunikator był włączony (chyba, że miał jakąś otwartą osłonę), jeżeli „otwarty” to „kanał komunikacyjny”. Może: Gdzieś z głębi kabiny, przez włączony komunikator, dolatywały strzępy rozmowy.

 

ta pla­ne­ta ma dla wszyst­kich takie prze­sła­nie: – można pominąć.

 

eko­pro­pa­gan­da – eko-propaganda

 

Może chcia­ło od­ro­dzić na szyb­ko jakiś młod­nik (+?), coś tam nawet wy­ro­sło.

 

Pew­nie wy­cię­li­śmy masę kry­tycz­ną i tyle. – termin chyba zarezerwowany dla fizyki jądrowej.

 

Jakbyś potrzebował bety i nie planujesz zmienić tego w horror – wal śmiało.

 

Dzięki

 

Trzymaj się.

 

Al

Hej pawłowskipisze.

 

Dzięki za opowiadanie.

 

Czytało się nieźle, acz nierówno. Fabuła nie płynie, ale podnosi się i opada z dużą amplitudą – momentami zbyt dużą.

 

Co do krótkich zdań, to rzeczywiście jest trochę niewypałów:

Po­czuł ucisk w brzu­chu. Obłęd w gło­wie. Setki myśli i znowu cisza. Po po­licz­kach po­cie­kły mu łzy. Śmiech. Prze­ra­ża­ją­cy dźwięk drwi­ny za­brzmiał tuż obok.

 

ale były też momenty, kiedy trafiłeś formą w treść:

 

Scho­wał miecz do po­chwy i roz­po­czął bieg. Krok za kro­kiem. Szyb­ko, bez wy­tchnie­nia.

 

O to chodzi, doznania bohaterów, opisy świata przedstawionego, skomplikowane migotanie tła – to można trochę wydłużyć, czytelnik nie potknie się o łzy, nie przeleci przez śmiech i nie wyląduje na drwinie.

 

Z kolei tam gdzie jest ogień – można walić krótkimi seriami. Czytelnik wtedy biegnie razem z bohaterem. Czuje za plecami kanonadę. Przewraca się. Podnosi, skacze przez płonące ruiny i resztką sił dociera do celu. Uff.

 

Idąc dalej: Mi się ten majaczący puch podobał, jakoś sobie to wyobraziłem i, szczerze mówiąc, czekałem na więcej. Nie pokażę, co zobaczyłem, bo może wybronisz się sam. Dalej też dobra jest dawka nadziei (niestety – na czasie).

 

Rzeczywiście, w tekście jest sporo „zarodników”, które mogą się ładnie rozrosnąć we wszystkie strony, więc nie składaj broni.

 

Trochę szlifierki:

 

Dobył mie­cza i usta­wił się go­to­wy do od­par­cia ataku. Zgrabniej: stanął w gotowości.

 

Po­wsta­ją­cy przed nim stwór za­ry­czał gło­śno – powstający […] stwór sprawia wrażenie, że coś dopiero powstaje, tu ten niedźwiedź już istniał a pewnie „powstawał” z czterech łap na dwie. Może: Stwór, stając na dwóch łapach, zaryczał głośno..

 

Nie od­po­wie­dział nikt – Nikt nie odpowiedziałten nikt jest ważniejszy 

 

ko­rze­nie spla­ta­ły się w pod­nó­ża chu­de­go pnia. –  albo splatały się z podnóżem, albo wplatały się w podnóża (swoją drogą, to nie wiem czy drzewo ma podnóża, nóg nie ma na pewno… ale to jest literatura).

 

Po­ro­śnię­ta była białą korą. Ga­łąz­ki były buj­nie po­ro­śnię­te li­ść­mi – powtórzenie, pokryte?

 

Jego złość po­tę­go­wa­ła ucie­chę drze­wa – jakoś źle leży – rozumiem, że im bardziej był zły, tym większą odczuwała radość.

 

Pró­bo­wał do­się­gnąć ostrzem, ale gdy tylko zbli­żał miecz (+,) brzo­za zni­ka­ła, – w poprzednim zdaniu jest drzewo, więc je.

 

To nie był wiel­ki dzwon, to mały dzwo­ne­czek – to tylko mały dzwoneczek.

 

Zni­kąd po­ja­wił się wiatr, oto­czył go i wzniósł wy­so­ko – uniósł, wznosimy siebie, unosimy coś, co nie jest nami.

 

tań­czył nad gru­za­mi mia­sta – jeżeli lewitował to ok, jeżeli nie, to raczej tańczył na gruzach miasta.

Dzię­ku­ję za wspar­cie wa­szych darów – jeżeli bogowie wsparli własne dary to ok, ale myślę, że to te dary były wsparciem i już wsparcia (owe dary) nie potrzebowały.

 

Z mia­sta zo­sta­ło wiel­kie po­bo­jo­wi­sko. […]gdzie nie­gdyś stało tar­go­wi­sko. Niezamierzony rym, zawsze brzmi komicznie, może jaki bazar, albo inny rynek?

 

Bądź­cie ze mną pod­czas ostat­niej drogi. – ta, którą rozpoczynał była co najmniej przedostatnia.

 

Z prze­róż­nych kry­jó­wek, wy­cho­dzi­li miesz­kań­cy. – szyk, mieszkańcy są ważniejsi niż kryjówki więc: Mieszkańcy wychodzili z kryjówek.

 

O konsolidacji elfów pisał już Outta – tylko proszę, bez koncentracji.

 

Ude­rzył otwar­tą łapą pro­sto w nich. – rozumiem, że był duży, ale tu coś nie gra, za duży skrót.

 

Gdy opu­ścił broń, po­śród krzy­ków usły­szał śmiech. Obej­rzał się by go na­mie­rzyć. – ciężko namierzyć śmiech, zwłaszcza narratorowi, który może tylko np.: zlokalizować źródło.

 

Była to(+,) do­brze mu znana (już +,) brzo­za wę­drow­na.

 

wska­zy­wa­ła, by iść za nią – wskazywała kierunek, w którym trzeba iść, do marszu mogła zachęcać (ew. rozkazywać).

 

Wbie­gli w wąską ulicz­kę oto­czo­ną roz­pa­da­ją­cy­mi się, ka­mien­ny­mi bu­dyn­ka­mi. Daw­niej pro­wa­dzi­ła ona pro­sto do pół­noc­nej bramy. Ich uciecz­ka nie umknę­ła uwa­dze po­twora. Był on zbyt wiel­ki by ich do­go­nić – generalnie w całym tekście jest bardzo dużo zaimków, na których czytelnik gubi rytm i może się przewrócić. Spróbuj wyrzucić co drugi (mówię poważnie), myślę, że tekst na tym nie straci.

 

pojął, że stwór to wiel­ka niedź­wie­dzi­ca – to jakaś legendarna istota, więc napisałbym z dużej. Zostawiając małą, sugerujesz, że to zwykła niedźwiedzica, tyle, że wielka.

 

Teraz ty po­pro­wa­dzisz nasz lud do gór­skiej bramy. […] A ty po­pro­wa­dzisz elfy przez szczy­ty gór. – powtórzyło się, poza tym lepiej prowadzić przez góry (w domyśle – przez przełęcze) niż przez szczyty (chyba, że łączą ucieczkę ze sportem).

 

Gdy już wszy­scy prze­kro­czy­li bramę […] Osią­gnę­li swój cel, za­trzy­ma­li wro­gów na tyle długo by elfy mogły uciec. – tu mi trochę nie klika. Czyli samo przekroczenie bramy nie było wystarczające?

 

Generalnie sporo potknięć, ale jest w tym tekście coś, co może dać początek fajnej historii.

Polecam też czytanie tekstu na głos (kilka razy), wyobraźnia jest szybsza od narządów mowy i potrafi się prześlizgnąć po powierzchni, język się potknie i już widać (słychać) gdzie coś wystaje.

 

Trzymaj się

Al

Hej maras, dzięki za odpowiedź.

 

[…] Jakby świat dostał kręćka, niewiele musiałem wymyślac w tym względzie.

Jasne, smutny to czas kiedy rzeczywistość, zaczyna przypominać science-fiction, zwykle było odwrotnie.

 

Bardzo mnie też cieszy, że znalazłeś sporo rzeczy, które Twoim zdaniem mi się udały (klimat, scena z jointem, domknięta fabuła, zabieg z opuszczoną linią).

To pokazuje, że piszesz świadomie i wiesz, że warto czytelnika zaskakiwać, tak trzymać. yes

 

Co do piersi Huberta… Ten tekst pisany jest suchym oszczędnym stylem, przejrzystym, jak go nazywam, i być może w tej suchocie moje zdania mogą czasem w głowie czytelnika wybrzmiewać innym rytmem niż w mojej głowie. Przemyślę sobie ten fragment.

Jasne, pierwszy raz zobaczyłem taki zwrot i gdzieś tam mnie zatrzymało, ale zrozumiałem o co chodzi, wiec to nie znaczeniowa ciemność, tylko lekka mgiełka.

 

Zejście na ziemię. Bardzo słusznie zauważyłeś celową dwuznaczoność tego stwierdzenia. Hubert schodzi z balkonu (wspominam tylko barierkę i ona miała wziąć na siebie określenie sytuacji – facet opiera się o barierkę, czyli jest na jakimś wyższym obiekcie (balkonie, tarasie) w obserwatorium. Wyjaśniam to bliżej w kolejnej scenie, pisząc, że każdej nocu z balkonu Hubert się tak gapił. Być może moje skróty i intencje są zbyt nieczytelne. Do rozważenia.

W tej dwuznaczności nacisk padł (mi) nieproporcjonalnie – dużo bardziej na znaczenie dosłowne niż metaforyczne, stąd moje potknięcie.

 

To rozmycie już tłumaczyłem w komentarzu do Outta. Oni się dosłownie i w przenośni rozmyli u podnóża gór (to akurat pewna przenośnia), jako miejscowi, i zarazem rozmyli dla obserwatora z bazy w rdzawym krajobrazie schodząc z tych wzniesień. Tak to sobie wyobraziłem.

Spoko, wyobraźnie mamy różne i to jest super, inaczej literatura by nie istniała. smiley

 

W górę stacji… Stacja ta liczy sobie wiele obiektów, to nie jest jeden budynek, te obiekty układają się wzdłóż drogi na najwyższy szczyt gdzie mieści się główny teleskop. Studiowałem plan stacji.

Tak też myślałem, i odczytałem jako skrót fabularny, trochę zbyt ciasny, moim zdaniem, ale luz.

 

Ta kropka po Puppis. Ja nie lubię myślników, ale nad myślnikiem myślałem i pewnie znów pomyślę.

Hehe, rozumiem, ale myślniki są spoko, warto skorzystać, byle z umiarem (jak to w życiu).

 

To zdanie z obiegiem. Tutaj koniecznie chciałem uniknąć powtórzenia zaimka "jej", występującego zaraz dalej. To miejsce, które też mi zgrzyta lekko, ale nic lepszego nie wymyśliłem. Muszę się zastanowić.

 

Jasne, to trzeba na świeżo, a nie po nocach. Moja propozycja też trochę kuleje, ale słowo się klikło.

 

Wersyfikacja. Była celowa i planowana. Takie wypunktowanie. Tak mi się podoba. Nie chciałbym tych "przed" tam widzieć.

 

Pewnie, o gustach się nie dyskutuje… a o gustach w poezji tym bardziej. smiley

 

Wiatry Zachodnie to jest nazwa własna. Tak jak np. Prąd Wiatrów Zachodnich.

 

Oki, to nie wiedziałem, skoro tak, to jest git.

 

Raz jeszcze dziękuję za wszystkie uwagi, poprawki i sugestie. Nie na wszystkie odpisałem, ale nad wszystkimi poważnie pomyślę i pewnie z części skorzystam. Dzięki też za przecinki, zawsze jakieś się zapodzieją.

Do usług smiley

 

Dziękuję!

A ja dziękuję za parę minut fajnego czytania.

 

Co do Indian, to tak mi się przypomniało, że w Meksyku widziałem mural, który wbił mnie w ziemię. Nie wiem, czy mogę zamieszczać tu zdjęcie czyjegoś dzieła, ale wystarczy wygooglać: akumal shaman mural. Ważne, żeby (przy dobrej rozdzielczości) spojrzeć mu głęboko w oczy… tam są ciarki.

 

Trzymajcie się

Al

Hej Ambush

 

Dzięki za odpowiedź.

 

Tak to już jest, jak się pojawia nowe to kilka osób czyta, publikują po sobie i część się powtarza, ale miło wiedzieć, że ktoś podobnie spędził wieczór. smiley

 

To prawda, że czasem kupuję koty w worku – jeden kot wystarczy.

jeden kot komplikuje dalszy ciąg zdania.

 

To fakt, taka zmiana ma konsekwencje.

 

Będzie z niego krzepki wojak albo parobek. – Zawahała się, – jeżeli wahała się między wojakiem a parobkiem to krzepki wojak… albo parobek i już można bez „Zawahała się..”

Ona zawahała się nie między parobkiem, a wojakiem. Zawiesiła głos, chcąc dowiedzieć się czegoś.

 

Aaa, oki, zmyliło mnie to, że po „zawahała się” nic już nie powiedziała.

 

Syna urodziła w najętej izbie w Kleparzu. – duży skrót, izba raczej w domu/budynku, no i dylemat stary jak świat: na hucie, czy w hucie? Nie ma dobrej, ani złej odpowiedzi, ale w przypadku Kleparza, chyba jednak zgrabniej brzmi: na Kleparzu.

 

Dałam w Kleparzu, bo wtedy był miastem obok Krakowa.

 

Ha, słusznie, zwracam honor.

 

Trzymaj się

Pozdrowienia dla wszystkich

Al

Hej Ambush

Dzięki za op.

Napisane nieźle, czyta się w miarę płynnie, lecz z paroma potknięciami. Nie podszedłem do tego tekstu jak do rozprawy historycznej, czy powieści „płaszcza i szpady”, więc nie byłem zawiedziony. Taka etiuda z historią i odrobiną magii (niestety, już poza tekstem – Twardowski) w tle. Faktycznie, Mistrz niewykorzystany prawie wcale. Takie kontakty i zlecenia mogła mieć co druga osoba niestroniąca od mroku nocy, ale padło na Twardowskiego i już.

 

Kilka szlifów proponuję:

 

Tytuł troszkę niezgrabny – zmiana losu to trochę tak, jakby można było zamienić cały swój los na inny (nie mówimy o losach na loterii) więc może odmiana losu. Przestawiłbym szyk:

Za odmianę losu przeważnie, choć nie zawsze, płaci się złotem

lub

 Za odmianę losu przeważnie płaci się złotem… choć nie zawsze

lub

Za odmianę losu przeważnie płaci się złotem, ale…

 

in­gre­dien­cji, któ­rych nie mógł po­zy­ski­wać, nie chcąc bru­dzić rąk – niby sens jest zachowany, ale zgrabniej byłoby: in­gre­dien­cji, któ­rych nie mógł po­zy­ski­wać nie brudząc rąk…

 

To praw­da, że cza­sem ku­pu­ję koty w worku – jeden kot wystarczy.

 

Bę­dzie z niego krzep­ki wojak albo pa­ro­bek. – Za­wa­ha­ła się, – jeżeli wahała się między wojakiem a parobkiem to krzep­ki wojak… albo pa­ro­bek i już można bez „Zawahała się..”

 

To go do­dat­ko­wo uspo­ko­iło; – a co go uspokoiło wcześniej?

 

Ko­lej­ną osobą, któ­rej los miał się ob­ró­cić – tutaj też może: odwrócić/zmienić/odmienić?

 

Ukry­wa­ła swój stan do końca – nie wiadomo do końca czego, może: do ostatniej chwili?

 

Syna uro­dzi­ła w na­ję­tej izbie w Kle­pa­rzu. – duży skrót, izba raczej w domu/budynku, no i dylemat stary jak świat: na hucie, czy w hucie? Nie ma dobrej, ani złej odpowiedzi, ale w przypadku Kleparza, chyba jednak zgrabniej brzmi: na Kleparzu.

 

Na wszel­ki wy­pa­dek ochrzcił go z wodyochrzcić kogoś „z wody”, proponuję też zmianę szyku: Ochrzcił go „z wody” – tak, na wszelki wypadek. To chrzest był na wszelki wypadek, nie sposób chrzczenia.

 

– Krzy­siu – po­ło­żył dłoń na ra­mie­niu – tu kropka po imieniu i dalej z dużej, nie stawimy kropki tylko przed czasownikiem oznaczającym mówienie.

 

Po krót­kiej chwi­li zja­wił się sam Jan, dźwi­ga­ją­cy ko­szyk. – Czy tu chodzi o to, że był sam (bez nikogo), czy „we własnej osobie”? Dodatkowo – dwa rymujące się wyrazy jednosylabowe obok siebie brzmią kiepsko, proponowałbym bez „sam”.

 

Uro­dzo­ny dziś rano, a naj­da­lej wczo­raj wie­czo­rem. – tu bym zostawił tylko przecinek, bez „a” – tak brzmi naturalniej.

 

Wy­pusz­czał z rąk ko­lej­ne­go dzie­ciacz­ka, –  to mówi narrator i nie wiem dlaczego użył zdrobnienia.

 

jak kie­dyś w po­przed­nim, życiu, wy­pusz­cza­li z brać­mi (+,) na łą­kach nie­opo­dal dworu (+,) ura­to­wa­ne je­rzy­kizdanie wtrącone i je­rzy­ki też nieuzasadnione.

 

Chłop­ców, któ­rzy zo­sta­wa­li na dłu­żej, na­zy­wał imio­na­mi pa­tro­nów dni ich zna­le­zie­nia. Uwol­nie­ni zbyt szyb­ko otrzy­my­wa­li jego imię.

 

Tu trochę niezgrabnie, może:

 

Chłop­ców, któ­rzy zo­sta­wa­li na dłu­żej, nazywał imieniem patrona dnia, w którym zostali znalezieni, a tych co opuszczali zakon wcześniej nazywał imieniem własnym. (Powtórzenie zamierzone).

 

Potem prze­mie­rzał trakt przez pusz­czę – raczej przemierzał puszczę.

 

Jego ła­du­nek, uko­ły­sa­ny jazdą, spał smacz­nie. Proponuję: Jego uko­ły­sa­ny jazdą ła­du­nek spał smacz­nie.

 

Do­tarł do celu krót­ko przed za­cho­dem słoń­ca. – początek zdania zaczyna sugerować, że dotarł krótko. Odwróciłbym szyk i zastąpił czymś to „krótko”: Na chwilę przed zachodem słońca, dotarł do celu.

 

nie sta­ra­jąc się nawet ukryć braku za­do­wo­le­nia. – nawet nie starała się ukryć braku zadowolenia.

 

Ka­ta­rzy­na pa­trzy­ła na nie z na­dzie­ją dotąd, do­pó­ki nie do­strze­gła w nich bi­sku­pa Ma­cie­jow­skie­go – jeżeli dotąd – to dokąd, jeżeli dopóty – to dopóki.

 

I jeszcze kwestia formalna – przyjmuje się rozdzielanie fragmentów potrójnym symbolem ***.

„X” wygląda na dziesiąty rozdział i tekst sprawia wrażenie fragmentu większej całości.

 

Pozdrawiam serdecznie

Al

 

Hej mr.maras

Dziękuję za fajne opowiadanie. Chciałem napisać: “fajne postapo”, ale to takie preapo. smiley

Zgrabnie napisane, tylko żal, że takie krótkie. Można by było rozciągnąć każdy fragment i by wyszła ciekawa nowela.

Udało Ci się dobrze oddać klimat odosobnienia i rezygnacji; wojna jest gdzieś daleko, ale jej skutki dotarły w dzikie Andy – globalizacja wszystkiego. Świetnie pokazałeś moment, w którym bohater pali jointa i przerażony ucieka spomiędzy skał do budynku. Wstrząsające urealnienie.

Fabuła domknięta, ale konsekwencji trzeba się domyślić, i raczej nie są to domysły optymistyczne. Ciężko, smutno, nerwowo – opowiadanie późno-styczniowe. smiley

Podoba mi się zabieg formalny – opuszczenie ostatniej linii w każdym fragmencie. Niby drobiazg, ale czytelnik, jeszcze przed ostatnią kropką, wpada w (jeszcze głębszy) dołek.  

 

Propozycji mam nieśmiałych deczko zaledwie:

 

Pier­si Hu­ber­ta roz­py­cha­ło po­tęż­ne uczu­cie. – urwało zdanie, w następnym jest, co prawda wyjaśnione, co to za uczucie, ale pomijając jego nazwę w pierwszym zdaniu czytelnik zostaje na chwilę w powietrzu. Nie wiem czy rozpychało piersi (to raczej erotyka) czy Huberta przepełniało uczucie zachwytu.

 

Dopił her­ba­tę i zszedł na zie­mię. – tu niby dwuznaczność jest ok, ale coś nie klika, bardziej brzmi jakby faktycznie, fizycznie zszedł na ziemię (podłoże) z czegoś wysokiego. (Zwłaszcza, że wcześniej jest mowa o wysokich górach i dalekich miastach)

 

Każ­dej nocy (+,) z bal­ko­nu oka­la­ją­ce­go ko­pu­łę te­le­sko­pu…

 

Za­bra­li tro­chę sprzę­tu i roz­my­li się u pod­nó­ża gór. Trochę brzmi jakby z tego wzgórza spadli… albo się dokładnie umyli. Rozmyć się można raczej we mgle, jeżeli zależy Ci na tej konstrukcji to może: rozproszyli się. (max na co mnie stać o tej porze, sorki).

 

Tutaj, na po­łu­dnio­wym krań­cu pu­sty­ni Ata­ka­ma, nikt się nie zja­wił.może: nie zjawił się nikt. Akcent padnie na pustkę, nie na czynność.

 

Angaż w ob­ser­wa­to­rium po­trak­to­wał jako przy­go­dę życia. – zgubił się rytm, jakoś bardziej by mi pasowało “jak przygodę życia.”

 

La Silla zna­czy­ło po hisz­pań­sku sio­dło – chyba nadal znaczy.

 

po­ma­sze­ro­wał w górę sta­cji. – trochę kalka z „w górę rzeki” ale tu nie bardzo pasuje. Podejrzewam, że na teranie stacji była jakaś droga pod górę. Stacja też mogła mieć górę (w sensie piętro), ale wtedy to „na górę”, a całego zamieszania dopełniają jeszcze otaczające stację góry.

 

za­koń­czył, i tak jak po­przed­ni­mi, ci­snął pusz­ką w noc. – mało zgrabnie, może: zakończył, i cisnął kolejną puszką w noc? (dużo „ą” ale aż tak bardzo nie słychać).

 

O świ­cie uprząt­nął zbo­cze i(+,) z po­czu­ciem winy(+,) za­siadł przed kom­pu­te­rem. – zdanie wtrącone, trochę zabrakło tchu.

 

te­le­skop za­ob­ser­wo­wał ciąg pul­sów świetl­nych o zróż­ni­co­wa­nej czę­sto­tli­wo­ści, – chyba nie ma liczby mnogiej, może: pulsacji.

 

te­le­skop skie­ro­wał się na Ksi Pup­pis. Żół­te­go nad­ol­brzy­matu się potknąłem o kropkę, może Ksi Puppis – żółtego nadolbrzyma?

 

nad­ol­brzy­my nie na­le­ża­ły do obiek­tów, przy któ­rych roz­kwi­ta­ło życie. Ale… – „przy” to chyba za blisko, może: w okolicy których? i jeszcze „Ale…” zostawiłbym w poprzednim zdaniu.

 

W od­le­gło­ści około dwóch ty­się­cy jed­no­stek astro­no­micz­nych od Azmi­di krą­ży­ła bez­i­mien­na gwiaz­da trzy­na­stej wiel­ko­ści, po­dob­na do Słoń­ca, a pełny obieg zaj­mo­wał dwa­dzie­ścia sześć ty­się­cy lat.

 

tu się trochę pomieszało. Azmidi to gwiazda. Dwa tys. j. a. od niej, krąży inna, bezimienna gwiazda. Zabrakło mi „jej” pełny obieg. Zdanie trochę długie i można się zgubić.

 

może:  

W od­le­gło­ści około dwóch ty­się­cy jed­no­stek astro­no­micz­nych od Azmi­di krą­ży­ła bez­i­mien­na, po­dob­na do Słoń­ca, trzy­na­stej wiel­ko­ści gwiaz­da. Jej pełny obieg zajmował (trwał) dwadzieścia sześć tysięcy lat.

 

Tyle (+,) że sy­gnał po­cho­dził z cza­sów – jeżeli to myśl bohatera to ok, jeżeli narratora to zbyt potocznie.

 

Tej nocy (+,) usia­ne gła­za­mi zbo­cze wy­glą­da­ło zja­wi­sko­wo.

 

Wziął prysz­nic, ogo­lił się. Za­ło­żył swój naj­lep­szy T-shirt. 

Może: Wziął prysz­nic, ogo­lił się i za­ło­żył swój naj­lep­szy t-shirt?

 

Chciał do­brze wy­glą­dać, gdy ogło­si świa­tu epo­ko­we od­kry­cie. Zaburzył się czas gramatyczny,

może: Chciał do­brze wy­glą­dać ogłaszając…?

 

Naj­pierw w (+,) roz­dziel­czo­ści 4K (+,) obej­rzał po­sta­nar­chi­stów – jeżeli taka konstrukcja to może wydzielić zdanie wtrącone. chyba że najpierw oglądał w rozdzielczości 4K, a potem w innej. Postanarchistów jeszcze chyba nie ma, ale są już post-anarchiści.

 

Wsty­dził się za cały ga­tu­nek.

Przed samym sobą.

Pre­ko­lum­bij­ski­mi gra­fi­cia­rza­mi.

Cy­wi­li­za­cją z gwiaz­do­zbio­ru Rufy.

 

Wersyfikacje tu nie bardzo pasuje, ale jeżeli musi być to może:

 

Wsty­dził się za cały ga­tu­nek.

Przed samym sobą,

Przed pre­ko­lum­bij­ski­mi gra­fi­cia­rza­mi,

Przed cy­wi­li­za­cją z gwiaz­do­zbio­ru Rufy.

 

lub:

 

Wsty­dził się za cały ga­tu­nek.

Przed samym sobą, pre­ko­lum­bij­ski­mi gra­fi­cia­rza­mi i cy­wi­li­za­cją z gwiaz­do­zbio­ru Rufy.

 

po­wie­trzem za­gna­nym przez Wia­try Za­chod­nie znad oce­anu. – czemu z dużej? Nie jest to nazwa własna, (chyba, że w świecie przedstawionym) więc może po prostu: zachodnie wiatry? 

 

 

Jeszcze raz dzięki za op. Jest git.

 

Pozdrawiam,

Al

Hej Nir

 

Jasne, oba zdania odczytałem bez wątpliwości, ale to drugie trochę wstrząsnęło konstrukcją.

Może: W dwadzieścia lat postawiliśmy nowe pokolenie na ramionach gigantów – mając do dyspozycji tylko ramiona maluczkich (lub innych, mniejszych niż giganci)?

 

Miłej soboty

Al

Hej Verus.

 

Dzięki za opowiadanie.

 

Kilka minut przyjemnego czytania. Gratuluję pomysłowości. Główny wątek ciekawy, wstęp zarysowany tak fantazyjnie, że w zasadzie, cokolwiek by się nie wydarzyło później to by pasowało. Konkluzja Smutna, bo nie dość, że pustynia (w sensie braku życia, nie w sensie przestrzeni) to jak już się udało, to się w końcu nie udało. Ku przestrodze.

 

Wszystko spoko tylko, co (i jak) zrobili z górami? Drzewa wycięli – ok, to jeszcze ogarnąłem, ale góry zrównane z ziemią…?

 

Po ostrej łapance Tarniny, moja to już pył marny zaledwie.

 

Tak tylko nieśmiało:

 

Od wielu lat dbała o to, żeby ten ślad nie uległ na­tu­ral­ne­mu pro­ce­so­wi roz­kła­du. Nie pa­mię­ta­ła już nawet, od jak wielu. – faluje, Od wielu lat – nie pa­mię­ta­ła już nawet, od jak wielu – dbała o to…

 

Sły­sza­ła już hu­cze­nie żagli Ostat­nie­go Stat­ku, który (+,) z Al­fre­dem na po­kła­dzie nad­la­ty­wał w stro­nę Ziemi.

 

Nie­dłu­go wszyst­ko – ta pla­ne­ta, lu­dzie – prze­sta­nie ist­nieć – ludzie nie przestanie, ludzie przestaną: „ta pla­ne­ta, (i) lu­dzie – prze­sta­ną ist­nieć…”

 

Choć zna­czą­co wy­dłu­ży­li sobie życie, nie opa­no­wa­li sa­me­go czasu, a ten jest nie­ubła­ga­ny. – uff, całe szczęście, że życie, zapowiadało się… tu proponuję „znacznie”, „znacząco” odnosi się go oznaczania, informowania o czymś.

 

nie opa­no­wa­li sa­me­go czasu, a ten jest nie­ubła­ga­ny. – nie ma tu opozycji, jest przyczyna i skutek: proponuję „bo” lub myślnik.

 

Chcia­ła dać im coś na ko­niec, skoro nie mogła ich oca­lić – na który koniec chciała im coś dać? I proponuję zmianę kolejności zdań.

 

ale umie­jęt­ność do­strze­ga­nia Życia po­sia­da­ło ak­tu­al­nie nie­wie­le osob­ni­ków tej pla­ne­ty – coś mi tu pachnie „actually”, niby jest ok, ale może: “obecnie”? “Dzisiaj”?

 

Jej skóra za­mi­go­ta­ła szyb­ciej, zmie­nia­jąc się w błysz­czą­ce łuski, w mięk­kie futro, w twar­dy pan­cerz, gdy zbie­ra­ła siły. – tu trochę zamieszanie, bo nie wiadomo za bardzo, co się po czym dzieje ani co w trakcie czego. Może: „Zbie­ra­ła siły. Jej skóra za­mi­go­ta­ła…”

 

Lu­dzie, któ­rych mi­ja­ła, oglą­da­li się. – za siebie? Chyba, że sami siebie oglądali, (wątpliwe).

 

Chodź – po­wie­dzia­ła, choć nie są­dzi­ła – chodź, choć, chodź… homofonia – czytając na głos to słychać. Może: „Chodź powiedziała, ale nie sądziła…” ?

 

Wie­dzia­ła jed­nak, że po­czu­je jej we­zwa­nie. On aku­rat po­czu­je na pewno. Poczuje…poczuje… też słychać, podejrzewam, że miało to wzmocnić poczucie, ale wyszło jakoś niezgrabnie. Może: Wie­dzia­ła jed­nak, że akurat on (na pewno) po­czu­je jej we­zwa­nie.

 

Klara po­cią­gnę­ła go za rękę na ko­ry­tarz. Niby ok, ale jest niezwykle trudno pociągnąć kogoś na korytarz. Można wyciągnąć na korytarz, lub pociągnąć w stronę korytarza.

 

Sta­nę­li na chod­ni­ku na czas. Hmm, rozumiem że „w samą porę”. Ciężko stanąć na czas. 

 

Zie­mia za polem si­ło­wym wła­śnie roz­chy­li­ła się de­li­kat­nie, co pierw­szy za­uwa­żył Bar­tek, uczeń klasy dru­giej – Ziemia za polem […] roz­chy­li­ła się delikatnie. Bartek, uczeń klasy drugiej, zauważył to pierwszy…

 

Oczy ich oboj­ga prze­ni­ka­ły zwały śmie­ci. – oj makabrycznie zabrzmiało. „Wzrok przenikał śmieci”, nie oczy śmieci, ani tym bardziej śmieci oczy.

 

Jeszcze raz dziękuję

Pozdrawiam,

al

Heja Jasne! :) No to chyba najlepiej jest, jak jest :) A jak przytkało, to co innego. :) Trzymaj się, Al

Heja

 

Dokładnie tak to odczytałem, jako jedno wykrzyczane zdanie, tak szybkie, że jakoś przeleciałem nad tym wykrzyknikiem :) (znaczy że “wciągło” :) ) Nie wyobrażałem sobie, że krzyknął “Panie!” a reszty juz nie wykrzyczal.

 

Jeżeli tak, to chyba Zawołał..

 

Ja bym osobiście nie zatrzymywał niczym i dobiegł do wykrzyknika na końcu zdania… i tam upadł.

:) 

 

Trzymajcie się

Al

 

 

 

Hej Nir

Bardzo dobry szort. Ciekawy pomysł, wciągająca fabuła, zgrabnie i konsekwentnie poprowadzona. Fajnie używasz mowy potocznej, dialogi są dynamiczne i doprawione humorem (rozbawiła mnie forma odpowiedzi na pytanie “czy to wszystko pod ziemią?” ). Sprawnie operujesz krótkimi zdaniami. Udało Ci się niewiedzę Marsjanki na temat lasu utrzymać do końca, naprawdę widać, że nie ma pojęcia, o czym jest mowa. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe.  

 

Wstęp fajnie wprowadza czytelnika w świat przedstawiony. O bohaterach dowiadujemy się tyle, ile trzeba. Nie przeładowałeś terminami medycznymi – to się ceni (chociaż na tych wiabilnych genomach to się wyłożyłem jak długi). Próba opisu drzewa przy pomocy opisu soi mnie urzekła. Bardzo dobrze zakończyłeś każdy fragment (ostatnie zdania) a finał „weź je i zróbcie sobie las” rzucił ciarami po plecach.

 

Kilka tylko wrzutek szlifierskich:

– Klio? – męż­czy­znaMężczyzna

 

– Za­koń­czy­li­śmy trze­ci etap za­bez­pie­cza­nia źró­deł po­ży­wie­nia, tak. Nasza dieta może skła­dać tutaj to „tak” spadło. Raczej: źró­deł po­ży­wie­nia. Tak – nasza dieta.

 

Po­czu­cie hu­mo­ru nie było zresz­tą je­dy­ną rze­czą, któ­rych naj­wy­raź­niej nie za­bra­li ze sobą z umie­ra­ją­cej Ziemi. – chyba nie można nic wyraźnie zabrać, ale można: Najwyraźniej poczucie humoru nie było jedyną rzeczą, której nie zabrali…

 

Go­rą­co ki­bi­cu­ję po­ło­wie tego, co po­wie­dzia­łaś, bo dru­giej po­ło­wy nie ro­zu­miem. – tu trochę brzmi tak, jakby powodem kibicowania było niezrozumienie; „ale” by załatwiło sprawę (ew. Go­rą­co ki­bi­cu­ję jedynie po­ło­wie […] i wtedy „bo” jest ok).

 

W dwa­dzie­ścia lat po­sta­wi­li­śmy nowe po­ko­le­nie na ra­mio­nach gi­gan­tów – mając do dys­po­zy­cji tylko ra­mio­na. – „Budować (postawić) coś na ramionach gigantów” jest ok, ale powtarzając „ramiona” zgubił się utarty zwrot i zabrzmiało trochę groteskowo (jakby stawiający nie mieli głow ani nóg) a powinno patetycznie.

 

– Ro­zu­miem. Ale pro­szę mi cho­ciaż opo­wie­dzieć. – nie upieram się, ale może: “Rozumiem, ale..”. i zabrakło mi „o nim” przed opowiedzieć.

 

po­krzy­wio­nych so­snach strze­gą­cych wej­ścia. W sensie wejścia do tego lasu. Ok, ale jakoś niezgrabnie, może „stojących w pierwszym rzędzie (szeregu)”?  

 

Naprawdę dobra robota.

Dzięki wielkie

Pozdrawiam

Al

Heja

 

Spoko, cieszę się, że mogłem pomóc. smiley

 

Zdravim

Al

 

Hej Irka

Dziękuję za opko.

Bardzo fajny pomysł, wplecenie zdarzeń historycznych zręczne i naturalne. Fabuła spójna, czyta się dobrze i bez zatrzymania. Jedynie zabrakło mi trochę symetrii, jeśli już nie dociążenia wątku konkursowego. Dużo historii a mało degradacji lasu (lub szerzej: środowiska). Bluźnierstwo napiętnowane co prawda, ale las nie został wycięty w przysłowiowy pień. Absolutnie nie narzekam, podoba się i to bardzo, to jurorzy ocenią czy nie za daleko od jabłoni.

 

Malutkie rzeczy tylko (przy żadnej się nie upieram, bo prawie wszystkie dyskusyjne):

 

od­chy­li­ły się klapyja znam „poły” jako „drzwi” do namiotu, ale może to regionalna sprawa.

 

– Panie! – za­wo­łał. – Ar­mi­niusz pra­gnie cię zdra­dzić. – tu można bez kropeczki po zawołał.

 

do­tar­ła praw­da, którą jego do­wód­cy po­ję­li już dawno – nie jestem pewien czy można pojąć (zrozumieć) prawdę, czy raczej ją poznać.

 

gdy te zie­mie po­ra­stał step, i gdy sku­wał je lód – tu można bez przecinka.

 

A ty, Wa­ru­sie, też bę­dziesz na to pa­trzył – Rozumiem, że Ziemia i Warus będą na to patrzeć, ale z tekstu to nie wynika, więc mi zazgrzytało.

 

płuca prze­sta­ły pom­po­wać po­wie­trze, a serce krew – nie jestem też pewien czy płuca pompują powietrze, jeżeli tak, to zabrakło myślnika przed krew.

 

Jako duch mógł zo­ba­czyć to, co było nie­do­stęp­ne oczom ży­ją­ce­go czło­wie­ka – tu mi troszkę nie pasuje ten żyjący człowiek, może „oczom śmiertelnych (ew. żywych)”?

 

Las skur­czył się jesz­cze bar­dziej – tu nie znalazłem informacji, że już kurczył się wcześniej.

 

Trzy­sta dębów dla Ar­mi­niu­sza. Za­śmia­ła się i po­pa­trzy­ła na niego. – tu brzmi tak, jakby popatrzyła na Arminiusza, a popatrzyła na Warusa.

 

Chyba tyle.

 

Dziękuję raz jeszcze i trzymam kciuki.

 

Pozdrawiam

Al 

Hej Adam.

 

Dziękuję za shorta.

 

Napisane sprawnie, z rozmachem, ale też z małymi potknięciami (wiadro, kłódka, kraty, deski, ale o tym już było w komentarzach powyżej).

 

Dialog niezły, ale nierówny, pomiędzy krótkie, dynamiczne, często wykrzyknikowe zdania wplotłeś dłuższe, hamujące. (Wrażenie podobne do tego, kiedy jedna narta jedzie szybciej a druga wolniej.)

 

Jedna uwaga: „Likantropy są niczym las"? A cóż to za gówniana metafora? – to nie metafora, to porównanie. Te dwa środki stylistyczne nie są tożsame. Trzy akapity niżej, jest już poprawnie.

 

Do lasu rzeczywiście daleko.

 

Ogólnie: czyta się szybko i lekko, błędów prawie wcale, więc i oko zadowolone.

 

Dzięki raz jeszcze.

 

Pozdrawiam.

Al.

Hej drakaina.

Mam tylko przekład Sandauera:

 

[…]

Jam jest to, co dokona się,

ale ty jesteś sad

[…]

 

Rainer Maria Rilke, Zwiastowanie [w:] Rainer Maria Rilke. Poezje przeł. Artur Sandauer, PIW, Warszawa, 1987 r.

 

Ad meritum.

 

Dziękuję za świetnego szorta.

 

Stworzyłaś niesamowity klimat – na granicy jawy i snu. Coś jakby majaki, piaskowe miraże właśnie.  

 

Plastyczne, dotykalne a jednocześnie ulotne. Impresja wysokich lotów.

 

Zaczynasz stanowczo: Tu był las […] i nikt już nie ma wątpliwości.

 

Dalej jest tylko lepiej: Oihan nie czuje, nie widzi, tylko słyszy, że tu był las – super.

 

Wielkooka istota – mi tu od razu: Pallas sowiooka (ale jak najbardziej pozytywnie).

 

Przemiany, przemiany (a tu Rzym z kolei), czytanie myśli, kruki, burze i zjawy, kontakty ze stwórcą – magicznie aż mi kartkę przenicowało, aż tu nagle cyfrowe krucze oczy – ostro.

 

Konkluzja jest oczywista: nie ma lasu – nie ma ludzi.

 

Finał jest mocny: Nie oddamy! – zręczne wyślizgnięcie się spod pewnie kroczącego happy end`u

 

Kawał dobrej roboty.

Dzięki.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Al

Hej Ando.

 

Dzięki za odpowiedź.

 

Super. Jeżeli użyte świadomie, to tym lepiej dla sprawy. smiley

 

Trzymam kciuki i czekam na kolejne.

 

Pozdrawiam.

Al

Hej Anoia

 

Dzięki serdeczne za odpowiedź. Faktycznie, zapomniałem o limicie i się rozpędziłem, sorki.

 

Forma, forma, forma. smiley

 

Patrząc z jej perspektywy, decyzje na pewno były trudne, ale teraz widzę, że dokonałaś dobrych wyborów. Najważniejsze, że świadomie i z premedytacją. To nie błędy, tylko sprytne triki, które nie umniejszają absolutnie kunsztu ani polotu.

 

Dzięki jeszcze raz, trzymam kciuki.

Al

Hej Ando.

Dzięki za bardzo dobre opowiadanie.

 

Wciągające, dynamiczne, spójne. Pomysł na uosobienie lasu – nienowy, ale pokazałaś, że można jeszcze eksplorować stare rozwiązania i pisać świetnie.

 

Cieszą zgrabne, poetyckie porównania (choiny niczym ramiona, skóra jak poranna mgła, znikać niczym sen itp.) i zaskakujące metafory (las upajający wolnością, ogniki smutku, biec marzeniami itp.)

 

Czyta się płynnie, bez potknięć. Stylistycznie super.

 

Co do fabuły, też nie ma się do czego przyczepić. Wstęp magiczny, romantyczny, obiecujący sielankę, ale dalej sielanki nie ma. Jest dramat uwięzionego w mieście i pracy młodego człowieka. Marzenia są, ale realizacji cały czas coś przeszkadza. Zakończenie smutne, ale dzięki, że nie uciekłaś w banał, zamykając happy end`em.

 

Językowo też wysoko, takie tylko małe polerowanie (nie byłbym sobąJ):

 

so­sno­wy­mi igieł – chyba zostało z poprzedniej wersji.

 

Ze śmie­chem za­nur­ko­wa­ła – tu może imiesłów „śmiejąc się” albo „ze śmiechem na ustach”.

 

Przy­się­gam! – Obu­dził się z krzykiema jakby wypowiedź narratora przerzucić do kolejnego akapitu?

 

na skra­ju wsi: bez­kre­sne niebo – raczej myślnik.

 

Kie­dyś osza­la­łem dla pew­nej ta­jem­ni­czej dziew­czy­ny […] Bie­głem do cie­bie każ­de­go dnia – tu nagle zmieniła się osoba, z trzeciej na drugą – taki był plan?

 

I jeszcze sprawa ramion jak poranna mgłaogników smutku w oczach – powtórzyło się, ale coś czuję, że tak miało być. Jeżeli tak, to ekstra, te same ramiona i te same ogniki – git.

 

Dobra robota.

Przyjemność z lektury.

 

Dzięki.

 

Zdravim

Al

(edit Hej Nilfheim.) 

Hej Anoia (sorki, czytałem dwa naraz smiley)

 

Dzięki za dobry tekst. Pomysł super.

 

Fajnie zbudowany wątek romantyczny. Styl wypowiedzi rusałki – wyjątkowy i konsekwentny, dobrze ją „słychać”. Nie-ludzie nazywający miasto lasem to fajny zabieg, przypomina, kto był tu pierwszy.

Bardzo mi się podoba sposób komunikowania się Rusałki z Borowym, to szeleszczenie i dudnienie jest naprawdę dobre. Opowiadanie zmusza do refleksji na kilku poziomach. Nie prześlizgnęło się nic banalnego, chociaż temat temu sprzyja.

 

Dobra robota.

 

Szlifiereczka malutka:

 

Miesz­ka Pierw­sze­go. Sta­ru­szek – tu po Mieszku wcisnąłbym zdanie nr 3, pokazałbym od razu, że chodzi o drzewo.

 

od­wró­ci­ła głowę. Szła! – tu szła Majka, nie Łucja – może: Majka szła w jej stronę – nie była sama. Chyba, że to monolog Łucji – to wtedy czas teraźniejszy „Idzie”.

 

wy­szcze­rzo­ny dry­blas – tu raczej „szczerzący zęby dryblas” – nie wiem czy człowiek może być wyszczerzony.

 

Jak to: po co – bez :

bo­ro­we­go bez ofia­ry chcesz bu­dzić – szyk: „borowego chcesz budzić bez ofiary”, to nie borowy był bez ofiary, tylko budzenie. Myślę, że styl nie ucierpi.

 

trud­niej jej było – szyk.

 

kształ­tach dziew­czy­ny – może: “rusałki”?

 

co­dzien­nie już ty­dzień – nie brzmi dobrze i ciężko to wymówić. Może: Wychodziło […] od tygodnia. Ciepłe ciało Majki […] codziennie rozmiękczało…

 

roz­mięk­czy­ło – jeżeli codziennie, to może rozmiękczało?

 

in­ter­we­nio­wać co drugi dzień oso­bi­ście – może: interweniować osobiście co drugi dzień?

 

nie star­cza im agen­tówniepoprawnie, może: „brakuje”?

 

To wy zro­bi­li­ście, nie? […] To ma coś wspól­ne­go? – W zdaniu pytającym proponuję inwersję.

 

prze­cież w mie­ście to pa­so­ży­ty – może: miejskie?

 

sen­sow­nej ochro­ny – może: skutecznej?

 

reszt­ki się na­gro­ma­dzi­ły i zwa­bi­ły – niby wiadomo co to za resztki, ale nie brzmi dobrze, może: „ci, co zostali”. Tu mam jeszcze logiczny zgrzyt: nie wiem w jaki sposób zniknięcie żywiących się okruszkami mogło zwabić drapieżniki do miasta.

 

Miała ko­chan­kę za isto­tę […]wolną od re­flek­sji – może: Majkę? Raczej: niezdolną do refleksji.

 

To widzę, co­ście w lesie na­wy­wi­ja­li – może bez „To”? Stylowi chyba nie zaszkodzi.

 

ak­tyw­ność wy­so­ko w górę i głę­bo­ko pod zie­miąw górę oznacza kierunek, pod ziemią – miejsce, rozjechało się, może:” wysoko w górze i głęboko pod ziemią”?

 

Py­ta­nie wy­sko­czy­ło z Łucjitu się zaśmiałem, bo w tym świecie rzeczywiście mogłoby wyskoczyć, ale może lepiej: „wyrwało się”, lub: „wymsknęło się”?

 

A zna­jąc je, w razie czego będę mogła dzia­da ode­gnać. – tu monolog zapisany niekonsekwentnie. W pierwszym akapicie („Czyż­by Majka kła­ma­ła”) nie wyróżniasz kursywą. Zgrabniej jest trzymać się jednego sposobu.

 

prze­szła na pol­ski – może: „ludzki”?

 

Wy­bacz po­bud­kę, panie

To za­szczyt cię spo­tkać, panie 

 

Może :” Panie”? Trochę zabrakło didaskaliów.

 

JAK MAM KIE­RO­WAĆ LASEM – może: ”jak mam teraz kierować lasem”?

 

de­bi­lu, ra­tu­je­my cię. – tu nie zrozumiałem.

 

Wciąż głup­ko­wa­to uśmiech­nię­ty, „Łysy” – może podmiot na początek zdania?

 

już wy­cią­gał szpo­nia­ste ramię, gdy przy­sta­nął zdzi­wio­ny – użyłbym „ale”. Najpierw wyciągał ramię a potem przystanął.

 

PRO­BLEM BRAKU WIL­KÓW SIĘ ROZ­WIĄ­ZAŁ – nie rozwiązał się. Jego przyczyna się wyjaśniła.

 

ob­ser­wo­wał przez okno bo­ro­we­go – to nie było okno borowego, tylko szefa. Może:

„ob­ser­wo­wał bo­ro­we­go przez okno”?

 

 

Kosmetyka, reszta git.

 

Dzięki raz jeszcze, trzymam kciuki

Zdravim

Al

Hej Morgiana.

 

Dzięki za opko.

 

Pierwszy fragment spoko, przewidywalny, prawdopodobny, ale pasuje, myślę, że opowieść trzeba powtarzać – ku przestrodze.

Drugi fragment – mocny, ale trochę niespójny z pierwszym i trzecim. Tam człowiek niszczył las na pierwszym planie, tu te butelki i śmieci nikną pod ciężarem głównego wątku.  

Trzeci – niby też przewidywalny, ale stanowi fajną klamrę z pierwszym.

Pomysł na daty super, drugi poziom dramatu – nic się nie zmieniło i niestety raczej się nie zmieni.

Zgadzam się Allicellą, pomysł na porozumiewające się drzewa jest dobry, niby nienowy, ale brzmi świeżo.

Na pohybel… to już utarty zwrot, a drzewa są wściekłe, więc klną. Jak dla mnie – ok. Zryw drzew w odpowiedzi na zrywkę drzew.

 

Propozycje delikatnej szlifierki:

 

prze si­to­wie – zjadło „z”.

 

się sku­lił, ale się nie ru­szył oprócz powtórzenia („ale”), jeżeli się skulił, to się ruszył. Może nie ruszył się z miejsca.

 

Dmu­chał de­li­kat­nie […] zapałka zgasła – zwykle tak się to kończy. Rozumiem, że po podpaleniu ściółki, to ją próbował rozdmuchać, a nie zapałkę . Zapałka tu już była niepotrzebna.

 

po­dmuch wia­tru krzy­żo­wał mu szykizbyt epicko i chyba zwrot występuje tylko w formie dokonanej: „pokrzyżować komuś szyki”. Może: podmuch wiatru udaremniał wysiłek?

 

wie­dzie­li… Drze­watu proponuję nowy akapit.

 

idzie­my… – pod­ro­stek – wielką literą.

 

Dziki uśmiech roz­świe­tla­ny przez pło­mie­nie peł­gał po jego twa­rzy. – zdanie wtrącone, proponuję oddzielić przecinkami. (Pełgający uśmiech już wyłapany wcześniej przez czujne oko Alli smiley)  

 

Ko­ro­ny cicho szep­ta­ły li­ścia­stą pieśń. Dawno nikt ich nie przy­ci­nał, drze­wa na­cho­dzi­ły na sie­bie, można by po­my­śleć, że się tulą. Śpiew pta­ków niósł się w ko­ro­nach

liściasta pieśń – ekstra (powiało L. Staffem), ale przeredagowałbym cały fragment.

Jeżeli koron nikt nie przycinał, to przecinek (lub myślnik) po pieśń i kropka po przycinał.

Jeżeli chodzi tu o nieprzycinane drzewa, to całe zdanie o nieprzycinaniu powinno być na końcu fragmentu.

No i chyba o jedną koronę za dużo.

 

po­wiew al­ko­ho­lu zmie­sza­ne­go z pa­pie­ro­sa­mi –  chyba zbyt neutralnie jak na okoliczności, może smród. Chyba też nikt alkoholu z papierosami nie mieszał (np w garnku). Proponuję: smród alkoholu i papierosów.

 

Pla­no­wa­li wy­ko­rzy­stać roz­wią­za­nia opra­co­wa­ne ponad de­ka­dę temu z in­te­li­gent­ne­go domu – rozwiązania z inteligentnego domu nie brzmią dobrze. Wiadomo, o co chodzi, ale może: Pla­no­wa­li wy­ko­rzy­stać, opra­co­wa­ne ponad de­ka­dę temu, roz­wią­za­nia stosowane przy budowie in­te­li­gent­nych domów?

 

na łonie na­tu­ry, szcze­gół, że tak na­praw­dę – dynamicznie, ale nie jestem pewien czy poprawnie. Przeszłoby w mowie potocznej. Może: na łonie natury. To, że z tego łona […] to już (nieistotny) szczegół.

 

Dobre, domknięte, dynamiczne i mocne.  

 

Powodzenia, trzymam kciuki.

 

Zdravim

Al

Heja.

Nie ma sprawy, cieszę się, że mogłem pomóc.

 

Jeżeli oksymoron użyty świadomie to git.

 

Dobry pomysł z rozwinięciem w dłuższą formę, short to kompakt, ale trochę trzeba czytelnikowi pomóc. smiley

 

Prywatny browar, no proszę, nieźle, to przy swoim piwku pisałes. smiley

 

Trzymaj się.

Al

 

 

Heja

 

No to super. Już jest dużo lepiej niż wczoraj, git.

 

Moje propozycje:

 

Kay wy­cią­gnąw­szy starą kartę bio­chi­pu zna­le­zio­ną pod­czas wy­ko­pa­lisk – tu trochę kuleje, imiesłów niepotrzebny, wystarczy „wyciągnął” – kolejność czynności jest jasna.

 

Dalej może zmiana szyku: „wyciągnął starą, znalezioną podczas wykopalisk kratę z biochipem.” (chyba kart biochipu nie ma).

 

wykopalisk, włożył – tu może „i” zamiast przecinka?

 

że wy­darł go ojcu – może: „że udało mu się go wyrwać ojcu (lub wydrzeć od ojca)”?

 

gdy ten chciał ru­pieć wy­rzu­cić – niezamierzony rym, zawsze kiepsko brzmi, polecam czytać na głos – tutaj może: „gdy ten uznał urządzenie za rupieć i chciał je wyrzucić.”?

 

 

i ze smut­kiem stwier­dził może: „i stwierdził ze smutkiem”?

 

Do­brze, że dziś tra­fia­łem tylko w głowy. – niedobrze, może: „strzelałem celnie.”?

 

Nie dobrze – niedobrze.

 

mo­ment ru­szyć po ra­tu­nek – na pewno brakuje „żeby” (po przecinku) i dalej: jeżeli ruszyć to komuś na ratunek, jeżeli ratunku potrzebuje narrator to „szukać ratunku”.

 

huki – wystarczy jeden huk.

 

Nikt nie za­uwa­żył i nie ru­szył za mną – czego nikt nie zauważył? Może „nikt mnie nie zauważył i nie ruszył na pomoc.”?

 

Po­ziom mocy siedemnaście pro­cent – jeżeli bez czasownika to zabrakło myślnika po „mocy”.

 

Za chwi­lę pew­nie – może lepiej: „Pewnie, za chwilę”?

 

Cy­ro­ka prze­sta­ły wy­świe­tlać – nie rozumiem, więc nie wiem czy dobrze. Co to jest (są) cyroka?

 

bieg prze­ra­dza się – nie wiem czy bieg może się w coś przeradzać, ale może się zmieniać.

 

gra­wi­to­skłon – generalnie do neologizmów się nie przyczepiam, ale o co tu chodzi?

 

widzę choć kon­tu­ry – może: „przynajmniej widzę kontury”.

 

przed­ostat­ni księ­życ tej pla­ne­ty – może bez „tej planety”, jest w miarę jasne której.

 

zbyt dużo już ta­kich wi­dzia­łem… – tu niejasne: dużo planet, księżyców czy przedostatnich księżyców?

 

gli­nie, naj­bar­dziej – tu może myślnik zamiast przecinka.

 

żyje już tylko śmierć – można, tylko pytanie czy śmierć żyje? Można też np. „które uprawia już tylko śmierć.”

 

kar­to­graf okażę się uczci­wy – może „był uczciwy”? Mogłoby zostać jak jest, gdyby do spotkania z kartografem miało dojść w przyszłości. Ewentualnie: „okaże się, że kartograf był uczciwy”

 

naj­star­szy zawód za­ni­ka – szczerze mówiąc, nie przepadam za tym określeniem, ale jeżeli już musi być to zwrot chyba brzmi: „najstarszy zawód świata” .

 

mijam ko­lej­ne karły – w sensie małe żewa? Jeżeli tak, to nie coś nie klika: „ostatnie dwa” wskazują, że więcej już nie było. Jeżeli jakieś jednak były, to może „ dwa ostatnie duże żewa”?

 

były kie­dyś tak samo duże – nieładnie brzmi, może „też były duże”?

 

Na myśl, że kie­dyś był tu ich cały las, a my hu­ma­no­idy wszyst­ko znisz­czy­li­śmy. – jeżeli zaczynasz od „Na myśl..” to musisz to jakoś domknąć, np. Na myśl o wodzie, czuję pragnienie.

 

en­dor­mi­ny – czy endrorfiny? Endorminy nie istnieją, chyba, że to neologizm, to zabrakło uzasadnienia i wygląda na literówkę.

 

Zo­sta­ło trzy pro­cent dam radę – może myślnik przed „dam radę”.?

 

prze­bi­łem się do ostat­nie­go słoja i serca – jeżeli serc było wiele to ok, ale nigdzie w tekście nie precyzujesz, więc może: „przebiłem się przez ostatni słój do serca”?

 

części zre­ge­ne­ro­wa­ły się. – może ”części się zregenerowały”?

 

Sły­szę airop­ter, muszę się scho­wać. – tu może myślnik, albo dwa krótkie zdania?

 

kasty "Że­la­znych", ranny – zabrakło „jest” przed „ranny”. Tu też może krótkie zdanie: „Jest ranny.”? Byłoby jeszcze bardziej dynamicznie.

 

pla­ne­ty byle przetrwać – tu proponuję: przecinek, myślnik, lub twardo – kropkę.

 

ostat­nie­go żewa – były dwa, chyba że już jedno ściął, to ok.

 

 

któ­rej dawno nie mia­łem ska­nu­jąc za­pi­sy ge­ne­ra­ła. – tu rozumiem, że bohater masuje drzewo skanując jednocześnie zapisy generała. Tekst brzmi jednak tak, jakby bohater miewał kiedyś kobiety i za każdym razem, kiedy z nimi był, skanował zapisy generała.

Może kropka po „miałem” i dalej: „Skanuję zapisy generała”.

 

Takie luźne komentarze, bez zobowiązań.

 

Trzymaj się

Al

Hej Alicella.

 

Jasne, do usług. smiley

 

podobno jest to niesamowite – też się nie upieram, ale może bardziej gładko byłoby „to jest” albo nawet bez „jest”.

 

Pewnie byłoby bardziej gładkie, ale też trochę słabsze w wydźwięku, a tutaj akurat na tym drugim mi zależy.

 

Pełna zgoda.

 

wygodnym łóżku już dawno – tu też proponuję przecinek.

 

Nie bardzo, bo wtedy rozdzieliłabym podmiot i orzeczenie.

 

Fakt, zwracam honor. smiley

 

Niezmiernie mi przykro – konsultant ściągnął brwi – tu trzeba wypowiedź konsultanta zamknąć kropką i zacząć kolejne zdanie wielką literą. Kropki nie stawiamy, kiedy po myślniku następuje czasownik oznaczający mówienie ( powiedział, krzyknął itp.) w każdym innym przypadku, kropka i „z dużej”

 

Od tej reguły jest wyjątek. Tak się zapisuje narrację dialogową, gdy jest wtrącona w wypowiedź i opisuje to, co postać robi podczas mówienia, wtedy zapis jest małą literą i bez kropek.

 

Tego nie jestem pewien. Wolański jest tu jednoznaczny.

 

kredytowa, a wycieczka – tu bez myślnika przed spójnikiem.

Dlaczego?

 

Oj sorki, chyba byłem zmęczony, to nie myślnik tylko przecinek, jest ok. smiley

 

 

A mi to się ten las cały czas podoba.

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

 

Al

 

 

Hej Ambush.

 

Sorki, że dopiero teraz.

Spoko, cieszę się, że mogę pomóc.

 

Widzę, że opowiadanie trafiło na regał, ekstra, gratulacje. smiley

 

Ten szloch to niezły numer. Bez niego pewnie byłoby: „fajne”, „spoko”, „erotyk”, „dobrze się czyta” itd. a tak dyskusja zatacza coraz szersze kręgi, wyobraźnia pracuje, fantazje się werbalizują – i dobrze.

Dla mnie też był zaskakujący, złapał za oko, niby (super) happy end ale…

 

Kawał dobrej roboty.

 

Pozdrowienia dla wszystkich.

Al  

Hej Marec

 

Jakby to…?

Może tak:

Pomysł niezły, dynamika obiecująca, jest potencjał. Wykonanie – nie najlepsze.

 

Nie obraź się, ale przy pierwszym czytaniu, myślałem, że to pisał automat.

Metaforycznie rzecz ujmując: surówka jest gotowa, ale prawidłowe odlanie i obróbka skrawaniem będzie ciężką pracą.

Teraz pytanie: Czy wiążesz z tym tekstem jakieś plany i nadzieje, czy to tylko taki tekst napisany przy piwku i spoko, poczytali, pogadali i poszli? To też dobra okazja do szlifowania warsztatu.

Pytam, bo chętnie pomogę, temat jest mi bliski, ale może być tak, że redakcja zajmie dużo więcej miejsca niż sam tekst.

Zdravim

Al

Heja

A, nie miałem jeszcze przyjemności poznać, ale już sam nick sugeruje ciężkie przeprawy. smiley

Kliknęliśmy prawie w tym samym momencie – taki leniwy, zimowy wieczór przy herbacie. smiley

Pozdrawiam Was serdecznie.

Al

Hej Alicella.

Dzięki za bardzo dobrego shorta. Tu dokładnie widać, jak trudna to materia, ale poradziłaś sobie z nią świetnie. Jeżeli to pierwszy, to już czekam na kolejne. smiley

 

Wstęp – rewelacja. Magiczne wrota. Porównanie z Orzeszkową trafione, ale to jest solidny komplement. (Myślę, że gdyby E.O. pisała shorty, to tak właśnie by się zaczynały.)

 

Dodatkowo: piękny wstęp i brutalne zakończenie to takie wyprowadzanie czytelnika z raju przez śmietnik. Fajnie Ci to wyszło. Mocne.

 

Pomysł na las, jako towar luksusowy – piekielny, ale dobry (jakkolwiek to brzmi).

Całość spójna, konsekwentna i symetryczna,

Czysta przyjemność. 

 

Nieśmiała propozycja polerowania (ale to już będzie na taki super błysk):

 

i niczym wytrawni aktorzy odgrywały – zdanie wtrącone – proponuję oddzielić przecinkami.

 

Z napięciem – nie upieram się, ale może: „W napięciu” (napięcie nie czekało).

 

opaski medycznej ciasno opinającej – tu też może przecinek?

 

podobno jest to niesamowite – też się nie upieram, ale może bardziej gładko byłoby „to jest” albo nawet bez „jest”.

 

wygodnym łóżku już dawno – tu też proponuję przecinek.

 

Niezmiernie mi przykro – konsultant ściągnął brwi – tu trzeba wypowiedź konsultanta zamknąć kropką i zacząć kolejne zdanie wielką literą. Kropki nie stawiamy, kiedy po myślniku następuje czasownik oznaczający mówienie ( powiedział, krzyknął itp.) w każdym innym przypadku, kropka i „z dużej”

 

kredytowa, a wycieczka – tu bez myślnika przed spójnikiem.

 

Reszta glanc.

Trzymam kciuki. smiley

Zdravim

Al

Hej Ambush.

 

Dzięki za super shorta. Pomysł bardzo dobry i fajne wplecenie formy niebinarnej.

Całość spójna i dynamiczna. Czytało się bardzo przyjemnie. smiley

 

Mam kilka propozycji szlifierskich:

 

rzu­ca­jąc na biur­ko z im­pe­tem worek z nie­bie­lo­ne­go płót­na – może: „rzucając z impetem worek niebielonego płótna na biurko”? Biurko raczej impetu nie ma, chyba, że ktoś nim rzuca (np. w worek smiley).

 

mi­kro­pla­stik, wni­kał – jeszcze oficjalnie nie ma mikroplastiku w j. polskim, więc może: mikro-plastik?  Na pewno bez przecinka.

 

chciał­bym po­słu­chać, jak to sobie – może: „usłyszeć”? Posłuchać raczej opowieści a usłyszeć czyjeś zdanie. Może wzmocnić dopisując „ty” – „jak ty to sobie wyobrażasz”?

 

byle było to dłu­go­trwa­łe i bo­le­sne – może: „byleby to było długotrwałe…” – czytając na głos to słychać.

 

Ma­ry­la za­pro­po­no­wa­ła. – tu dwukropek.

 

kawę, a Anka – tu bez przecinka, nie stawiamy przecinka przed spójnikiem „a”.

 

Na­mó­wi­łam na tę akcję – powtórzyło się, może: „na tę zrzutkę”?

 

Ja też wpła­ca­łem – czy tu celowo w znaczeniu: „wpłacałem kilka razy”?

 

Po­win­no mnie prze­strzec imię – przestrzec chyba może tylko człowiek, może: „imię powinno dać mi do myślenia”.

 

-Wa­riu­ję – tu został się dywiz.

 

ode­zwał się wy­so­ki gło­sik w niej – może: „wysoki głosik dobieg(a)ł z jej wnętrza”?

 

I co teraz – tu znak zapytania.

 

z pre­ten­sją, a Anka – tu też bez przecinka, jw.

 

po­czu­ła, jak mruży – może: „że mruży oczy”? „Jak” wskazuje na sposób (np. mrużyła mocno oczy).

 

O wierz­bie, czy o mnie? – może: „To o wierzbie, czy o mnie”?

 

czy o mnie? – po­my­śla­ła ner­wo­wo. – Jeśli żył… – tu wypowiedź narratora „po­my­śla­ła ner­wo­wo” antykwą, nie kursywą.

 

Jeśli żył […] dla niego stara – tu pytanie, czy zdecydowałaś się na rodzaj neutralny (ono/jego)? Jeżeli tak, to „żyło” (i wtedy „niego” jest ok). Jeżeli na inny, to trzeba dogadać.

 

za­dzwo­nił jej szef – Rafał: – trochę z angielskiego, może: „zadzwonił Rafał – jej szef” i na pewno bez dwukropka. Jeżeli zdanie zapowiadałoby wypowiedź to powinno brzmieć „Rafał powiedział:” Proponuję dopisać „ – powiedział.” po wypowiedzi Rafała.

 

już w dwie so­bo­ty w mie­sią­cu – dużo „w”. Może: „już dwie soboty”?

 

za­mil­kła obu­rzo­na. I nie­spo­dzie­wa­nie ode­zwa­ła się – tu się zlało w czasie: zamilkła i odezwała się. Może: „zamilkła oburzona. Po chwili jednak, niespodziewanie się odezwała”?

 

Skła­dam wy­po­wie­dze­nie, biorę za­le­gły urlop – może „i” zamiast przecinka?

 

zdo­ła­ła za­ist­nieć na kilku fo­rach eko­lo­gicz­ny – może: „zaistniała”? Chyba, że się bardzo przy tym męczyła, to ok. Zjadło „ch” na końcu.

 

ocze­ki­wa­li go­to­wo­ści, bez ocze­ki­wań – rozumiem, że oni oczekiwali, że Anka oczekiwań mieć nie będzie. Może: „oczekiwali gotowości, nie oferując nic w zamian”? 

 

w piąt­ko­wy ranek obu­dzi­ła się razem z nim – razem wskazuje na moment w czasie a w kolejnym zdaniu dowiadujemy się, że Leon jeszcze spał, więc może: „obudziła się obok niego”?

 

wy­ko­le­iłam sobie życie i muszę za­cząć je na­pro­wa­dzać na tory – chyba utarło się, że „wykoleiłam się” a nie swoje życie. Może: „wykoleiłam się i muszę wrócić na dobre tory.”

 

głów­nie pa­le­niem mo­stów! – może: „paleniem za sobą mostów”? Utarty zwrot. Bez “za sobą” brzmi jakby paliła prawdziwe mosty.

 

I chyba w na­tu­rze bar­dziej – tu nie zrozumiałem za bardzo, co bardziej? Bardziej nie lubi? Jeżeli tak to może: „ono chyba nie lubi namiętności, zwłaszcza w naturze.”

 

ich roz­kosz do­peł­ni­ła się – może: „ich rozkosz się dopełniła”?

 

Coś wspię­ło się i zręcz­nie prze­sko­czy­ło – może dopowiedzieć, na co się wspięło? Opierali się o brzozę, więc może na nią się wspieło?

 

 

 

Każdą wycieczkę, która kończy się herbatką w schronisku, można śmiało nazwać udaną (nawet, jeżeli uczestnicy za bardzo się nie nałazili smiley ).

 

Jeszcze raz, dzięki za fajną lekturę.

 

Trzymaj się

 

Al  

 

Heja

No to super, cała przyjemność po mojej stronie, cieszę się, że mogłem pomóc. 

 

@Reg: Sito gęste, że ledwo się powietrze przedarło. smiley

 

Dzięki.

 

Trzymajcie się.

Al

Hej Kulosław.

Opowiadanie super. Czwarta ściana runęła nie raniąc nikogo ani po tej, ani po tamtej stronie, gratuluję, to wymaga odwagi. Płynna narracja, przeczytałem z przyjemnością i bez potknięcia. Humor i absurd – super, uśmiałem się setnie. Dziękuję. Kliknąłbym, gdybym mógł. smiley

 

Mam nadzieję, że nie poczytasz tego za impertynencję, ale mam kilka propozycji natury technicznej (wielokropki pominąłem z lenistwa):

 

dziewiątego roku. Spadł pierwszy tego roku śnieg – powtórzyło się, może: „Spadł pierwszy śnieg”?

 

odkrycie na powrót kojących właściwości – może: „ponowne odkrycie kojących właściwości”?

 

bak od sterburty – chyba zabrakło dywizu: „bak– od sterburty”, lub: „bakburty od sterburty”, tu chyba można powtórzyć.

 

szybki krokiem – zjadło „m”

 

nauczycielka z polskiego, z czasów podstawówki –  troszkę „z”grzyta – może „nauczycielka polskiego z podstawówki”?

 

Pan jest idiotą, panie Ogór? – tu może inwersja?

 

wypytywać o wskazówki i porady – może: „prosić o”?

 

Zupełnie jakby uciekały przed czymś – może: „Zupełnie jakby przed czymś uciekały” ?

 

pas lunetę. – to Szybko – tu można: albo bez kropki albo „to” z wielkiej.

 

w trakcie gdy pani kapitan – może: „podczas gdy”?

 

Podniosłem się z ziemi. – wiadomo o co chodzi ale może: „z pokładu” ?

 

Dysponowałem nadludzką siłę – litrówka: „siłą”

 

by puścić pościg – tu brzmieniowo chyba za blisko – może „by ruszyć w pościg”, chyba, że zamierzone, to zwracam honor. smiley

 

Wszyscy byli uniesieni – brzmi magicznie, może: „trwali w uniesieniu”?

 

rzucał się w oczy tytuł – może: „tytuł rzucał się w oczy”?

 

„Naniosłam tyle poprawek ile się dało – Kapitan Nebula. – tu zjadło drugi cudzysłów po nazwisku.

 

Brzmiało – i brzmi wciąż – to w moim odczuciu całkiem nieźle – no dobra, nie potknąłem się, ale zahaczyłem smiley może: „W moim odczuciu brzmiało to – i wciąż brzmi – całkiem nieźle”.

 

kwartał wcześniej, i – może bez przecinka?

 

A na przełomie czerwca – może bez „A”?

 

Jeszcze raz, dzięki serdeczne za dobrą lekturę.

 

Zdravim

Al

Cześć wszystkim. Jestem Al, używam zaimków on/jego. Na wstępie życzę Wam wszystkiego najlepszego w nowym roku, dużo zdrowia, radości i cierpliwości.

 

Fantastykę czytam od trzydziestu lat, głównie s-f, ale fantasy też mnie ostatnio potrafi zatrzymać. Moją pasją są góry – kiedyś te wyższe, ale z wiekiem pokochałem też niższe.

 

Fascynuje mnie również szeroko rozumiana filologia polska. (Tu, możliwe, że nożyce się odezwą, bo jak można czytać podręczniki do gramatyki opisowej czy „Renesans” prof. Ziomka w wolnym czasie i dla przyjemności – a można).

 

Amatorsko (do szuflady) zajmuję się przekładem opowiadań na język polski, więc raczej nie będę publikował na portalu (chyba że kiedyś powstanie „sekcja przekładowa” lub ja się przełamię i coś mi się wymsknie po polsku), ale bardzo chętnie dołączę do dyskusji na temat Waszych publikacji i innych tematów na forum.

 

Pozdrawiam Was serdecznie i do uczytania.

Al

Nowa Fantastyka