
komentarze: 12, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 8
komentarze: 12, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 8
Dziękuję! Poprawiłem ten początek, skoro zgrzyta.
obecnie rodzice też pracują i też zostają z nimi nianie
Myślę, że trochę o tym ten tekst tak naprawdę jest, o poczuciu samotności Michałka. Fakt, że niania jest tu robotem, nie jest kluczowy, choć w moim poczuciu zwiększa dyskomfort wywołany tą sytuacją – tak naprawdę małe dziecko zostaje na cały dzień samo w domu, bez żywego człowieka. Jasne, zdarza się i dziś – i jest równie smutne.
Trochę martwi mnie aspekt „produkcji seryjnej” – nianie są lepsze i gorsze, robonianie oprócz jakiegoś zróżnicowania funkcji między modelami będą (jeśli powstaną) masowo produkowane z tymi samymi deficytami i sprzedawane jako zawsze dostępne, bez urlopu, bez umawiania się. Ale to już refleksja na boku, szort nie był o tym :)
Można mieć nadzieję, że to nienejst codzienność Michałka – jednak z ojcem w chowanego się bawił, jednak mama mu kołysanki śpiewała. Ale w gorszym wariancie ścieżki są pewnie dwie. Albo nie znajdzie dla dzieci czasu, albo odbije aż za bardzo w drugą stronę i będzie nadopiekuńczy. Zadałbym sobie jeszcze pytanie, czy będzie chciał mieć relację ze swoimi rodzicami jako dorosły…
Wstrząsające – choć niestety, już się wydarza. Nieźle oddany język, jakim mówią czatboty oparte na LLM – podkreślanie rzekomego zrozumienia dla stworzenia wrażenia ciągłości rozmowy, język analityczny, pokazujący różne perspektywy bez wartościowania (które czasem jest jednak potrzebne), i ze skłonnością do walidacji większości poglądów użytkownika. Sam mam coś podobnego w zanadrzu, choć w nie aż tak przygnębiającym temacie – być może wkrótce się podzielę. Kopiowanie języka botów było niezłą zabawą :)
Nie wiem czy przeskok od rzucenia pracy do samobójstwa nie jest zbyt gwałtownym następstwem jeśli chodzi o stan bohaterki, mam poczucie, że prawdopodobnie bezpośrednio po decyzji o rzuceniu pracy odczuła by jednak cień nadziei na poprawę stanu i rozważania o krokach ostatecznych zajęły by trochę czasu – ale jestem w stanie przyjąć taki skrót myślowy w opowiadaniu.
Dziękuję, cieszę się, że się podoba. Albo budzi emocje, które miało budzić, bo nie wiem czy „podoba” to w tym przypadku najtrafniejsze określenie.
@Bolly, dzięki za wskazówki, zawsze w dialogach gdzieś jeszcze mi umkną technikalia zapisu.
I co z tego, że jest tyle udogodnień technicznych, co z tego, że przemieszczamy się szybciej, pracują za nas maszyny, jak podsumowując – w dziwny sposób czas zaczął się kurczyć.
Problemem bardzo często nie jest natura udogodnień, a to komu naprawdę służą, i czy czas uwolniony na różnego rodzaju automatyzacjach, pracy zdalnej, krótszych dojazdach, pozostaje faktycznie nasz, czy spędzamy go pracując jeszcze dłużej albo dostarczając danych Panom Algorytmu. Wiele da się o tym jeszcze napisać, fajnie chociaż, że ten problem jest coraz powszechniej dostrzegany.
Uśmiechnąłem się szeroko. Obym nigdy nie musiał stawać przed podobnym jury! Mam dziwne wrażenie, że w tym konkursie bardzo niedobrze jest przegrać… :)
Aż chcę się dowiedzieć, który to sezon, ale wiem już, że to jeden z tych seriali, które potrwały o co najmniej kilka sezonów za długo :) Świetnie oddany poziom absurdu, który zdarza się w wielosezonowych opowieściach telewizyjnych, gdy ciągle trzeba podbijać stawkę i dodać nowy poziom dramatyzmu. Czytałem z bananem na twarzy :)
Bardzo mi się podobało! Zrobiłbym z Tymka sześciolatka, mam wrażenie, że myśli jak jednak już troszkę bardziej dojrzałe dziecko (i zna już pacierze, w liczbie mnogiej). Emocje wiarygodnie oddane, czułem zarówno niepokój i późniejszy strach, jak i niechęć do dziadka i instynktowne szukanie otuchy w babci.
Jest dynamicznie, czuć podniecenia bohatera w sytuacji łowów. Szkoda burbaka… Dewitalizator strzałowy mnie urzekł, pachnie Lemem :)
Astrakion wcisnął przycisk odrzutu i świat zawirował mu przed oczyma, gdy siodło wystrzeliło nim wprzód na kilka metrów
…siodło wystrzeliło go w przód… (wprzód pisane łącznie to „najpierw”).
„Wciąż mam to w sobie”, pomyślał z ulgą.
Coś mi tu zgrzyta, może „Wciąż mam to coś”?
Świetny szort. Umiejętnie buduje klimat i poczucie, że z jednej strony bohater już się do zjawiska trochę przyzwyczaił, ale z drugiej wciąż wie, że coś jest bardzo nie tak i chciałby móc o kimś z tym porozmawiać. Czuję osamotnienie bohatera i wyobrażam sobie jak to będzie wpływać na relacje z ludźmi – mieć sekret, w który nikt Ci nie uwierzy, a który, choć na oko niegroźny, jest praktycznie nieustannym elementem życia.
Wojtek usiadł za biurkiem w swoim gabinecie… → Czy zaimek jest konieczny?
W tym przypadku nie wydaje mi się nadmiarowy. To pewne podkreślenie dynamiki – są w jego gabinecie, to on zaprasza ją, by usiadła, ale jednak Agnieszka nie daje się wtłoczyć w rolę petentki.
Przecież to zajmie miesiące. – Agnieszka przerwała na moment, żeby wziąć oddech – Wiesz co… → Przecież to zajmie miesiące… – Agnieszka przerwała na moment, żeby wziąć oddech – …wiesz co…
Tu się nie zgodzę, zdanie po oddechu nie jest dokończeniem pierwszego.
Dziękuję Wam bardzo za uwagi, przepraszam, że chwilę zajęło, nim znalazłem czas się do nich odnieść. @Regulatorzy – oprócz wymienionych wyżej przypadków naniosłem poprawki, dzięki za czujne oko!
Widzę, że wrażenie niedokończenia powtarza się w uwagach – na tym etapie już z tym wiele nie zrobię, minął ponad rok od napisania tego opowiadania i chyba nie mam serca aż tak się angażować, by mocno je przerabiać, ale to na pewno cenna lekcja na przyszłość. Cieszę się, że przynajmniej z częścią czytelników tekst rezonuje i wzbudza ciekawość :)
Dziękuję Wam bardzo! Zastosowałem się do zdecydowanej większości uwag – poniżej odnoszę się do tych, w przypadku których nie do końca się zgadzam. Bardzo dziękuję za staranną lekturę i dużą liczbę wskazówek! I cieszę się z miłych słów.
Dodałabym po samodzielną.
Ale co byś dodała? :)
Tu rozdzieliłaś podmiot i orzeczenie między zdania, scal proszę. Dotyczy to wszystkich pracowników. W jednym zdaniu musi być osoba i to co robi/co się z nią dzieje.
To zamierzone, miało odzwierciedlić pewien proces, w którym najpierw Agnieszka skupiała uwagę na osobie, a potem niejako w osobnej myśli analizowała jej stan. Na własne ryzyko zostawiam to w tej formie.
Masz skłonność do bliskich powtórzeń. Wiadomo, że w dialogu więcej wolno, bo bohater może mówić brzydko, ale warto rzucić okiem.
Większość usunąłem, zostawiłem dwa, które były zabiegiem erystycznym (te z uspokajaniem i rezygnacją).
Troszkę agnieszkocentryczne, oni też robili nadgodziny.
Cała narracja jest zamierzenie agnieszkocentryczna – trzecioosobowa, ale ma być widać, że narrator towarzyszy Agnieszce i przedstawia jej perspektywę (ale dzięki trzecioosobowej narracji może czasem zwrócić uwagę na rzeczy, których ona nie zauważa).
Uzupełnimy go o nowe fotki jak wrócimy z Kijowa!
Kiedy wrócimy.
To zamierzone, to kwestia dialogowa, i trochę charakteryzuje Natalię i jej zdecydowanie luźniejszy styl wypowiedzi
Na końcu znowu Wojtek dialoguje z Wojtkiem.
Nie, ostatnia wypowiedź cała jest Agnieszki. Dodałem w niej małe didaskalia, żeby to było jaśniejsze.
@Bruce, dopisałem kilka akapitów domknięcia na końcu. Początkowo moim zamierzeniem było zostawić bohaterkę w stanie wzburzenia i niepewności, ale chyba faktycznie niewystarczająco to wybrzmiało.
Cześć wszystkim! Po ponad dwóch latach odkąd zacząłem pisać, pora skonfrontować to z szerszą widownią. Piszę (jak na razie) głównie SF w bliskiej przyszłości, jedno moje opowiadanie ma się końcem roku ukazać w “Przestrzeniach między światami”, a tu na razie wrzucam jeden ze starszych tekstów, i może odważę się wkrótce podzielić kolejnymi :) Mam nadzieję na konstruktywną krytykę.