Profil użytkownika


komentarze: 1711, w dziale opowiadań: 1203, opowiadania: 557

Ostatnie sto komentarzy

Bardzo dziękuję za odkopanie tekstu po latach i komentarze! heart

Jeśli nie jest za późno, to ja też chcę!

To taka popularna technika radzenia sobie z wypowiadaniem niewygodnych opinii, dorośli tak robią, to co się dziwić dziecku. “Wszyscy uważają…”, “Mówi się…”, “Sąsiedzi się z ciebie śmieją” i tak dalej. Na pewno spotkałaś się z tym u dorosłych. Dzieci dopiero się uczą, trudno im z negatywnymi emocjami, szczególnie gdy kochają osobę, której mają powiedzieć, że to, co jej się podobało, dla nich było niefajne. Oczywiście, czasem nie mają problemu z powiedzeniem “jesteś głupia!” w złości. Ale to już inna historia. wink

Moja sunia to mały kundelek kanapowy, spokojny i przyjazny (raczej zaliże na śmierć, niż ugryzie), ale ze swoimi zabawkami się nie cacka. Zęby ma ostre i zdrowe. wink

Zrzućmy zasłonę milczenia na fakt, jak dobrze się znam na tych zabawkach z dyskontów. blush

 

Hahaha… Psa przetrzyma, to jak myślisz? Ale niestety, ortograf paskudny zrobiłam, wstyd.

Z tego, co wiem, są większe i mniejsze wersje, ale moje dziecko chciało “tylko” tę większą. Teraz przepuszcza swoją kasę na mniej materialne rzeczy i wcale nie wiem, czy jest lepiej.

Finklo, tak! Truskawka z Bie… Stonki – mój pies uwielbiał się nią bawić, dopóki nie przerzucił się na jabłko. Ale wszystko zaczęło się od tego, że mój syn UPARŁ SIĘ na truskawkę i kupił ją (tak, kupił, nic zbierać mu się na tym etapie nie chciało) za własne, uciułane pieniądze. A potem okazało się, że w przedszkolu to najbardziej pożądana zabawka na świecie. I popłynęliśmy… Cóż, tyle wspomnień! Po latach pies jest zachwycony. laugh Najwyraźniej ze mną jak z panem z reklamy banku (a nawet nie oglądam telewizji! Reklamy przyswajam przez osmozę chyba).laugh

Abstrahując już od moich wyborów rodzicielskich, bardzo dziękuję Ci za lekturę opowiadania – właśnie chodziło mi o to, żeby było ciepło i może też trochę zabawnie.

 

EDIT: Tak, tu był ortograf. Wredny, podstępny, całkowicie przeze mnie zawiniony. Ale moje nerwy nie mogły go znieść, jak już został ujawniony. Niech żyją zdrowe nerwy!laugh

Iluzjo, bardzo dziękuję za miły komentarz. Być może mam syndrom Kinga i problem z zakończeniami? ;) Tak czy inaczej, ciepło mi się zrobiło na sercu. :)

Gravel, bardzo dziękuję za komentarz. Opowiadanie raczej nie doczeka się rozwinięcia, ale miło przeczytać, że bohaterowie mają potencjał. smiley

Nie dziękowałam jeszcze szanownym jurorom za pozostawianie znaków – co niniejszym czynię! Obrazki są mocno kocie, a kropka inspirująca. Dla równowagi w temacie konkursu zostawię zdjęcie mojego psa, wabi się Gloria:

 

Nir, jestem wzruszona, jak trafnie odczytałaś moje intencje. Miało być puchato i pluszowo, a przy tym zabawnie i bajkowo. Przyznaję, że zanim zabrałam się na dobre za pisanie, to czytałam pilnie Janinę Daily, żeby mój język nabrał odpowiedniego nasycenia pluszem, oraz dużo przytulałam moją futrzatą królewnę (tj. psa rasy niżeł mazowiecki) w trakcie procesu twórczego i voilà: UDAŁO SIĘ! devil Dziękuję za cudny komentarz.

 

Przeczytałam to opowiadanie już jakiś czas temu, ale z komórki fatalnie wstawia się komentarze, więc nic nie napisałam. Teraz wrażenia już trochę przyblakły, jednak pamiętam wzruszenie losem bohaterów, przejęcie faktem, że to, co stare, schorowane i niemodne, często trafia poza nawias, często niesłusznie. Ale też pamiętam ciepło, jakie płynęło z uroczej relacji kreta z dżdżownicą. I to ciepło zostało ze mną. I fantastyczny pomysł na podziemny świat. Bardzo mi się podobało.

Irka_Luz, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Cieszę się, że brak znajomości “wojny” Biedronkowo-Lidlowej nie wpłynął negatywnie na odbiór opowiadania. smiley

Fladrifie, nawet nie wiesz, ile satysfakcji i frajdy dało mi tworzenie tych słownych żartów. To duża radość, gdy trud nie idzie na marne i czytelnik też się dobrze bawi. 

Anet, taka taktyka: zdezorientować, a jednak przy tym bawić. wink

Odbiłam się od pierwszych akapitów, gdzie bohater tłumaczy się z tego, że będzie coś opowiadał. Mam poczucie, że taki zabieg nie jest potrzebny. Gdyby opowiadanie zacząć od fragmentu: “Pojawiłem się na tym świecie dzięki miłości”, a resztę informacji ze wstępu wpleść później (ewentualnie, choć nie koniecznie), to mam wrażenie, że dla mnie odbiór początku byłby łatwiejszy.

Podoba mi się pomysł na świat i to mylące wprowadzenie, gdy najpierw Robert to facet, dorosły człowiek, a potem to jednak kot, który chciał mieć i kochać psa – czyżby w przyszłości wszystkie istoty były określane jako ludzie? Czy Robert też jest krzyżówką? Pytania egzystencjalne również bardzo ciekawe, jednak forma trochę nużąca – za gęsto jak na tak krótki tekst. Nie ma oddechu. To trochę jak streszczenie książki.

Nie robiłam łapanki, tylko jedno rzuciło mi się w oczy: 

W każdym bądź razie jest to jakaś miłość

“W każdym razie” lub “Bądź co bądź” – w obecnej formie to kontaminacja.

 

Tarnino, bardzo dziękuję za wnikliwe uwagi i chwytające za serce pochwały (i oprawę graficzną!). Jak nastolatki będziemy razem piszczeć, trzymając się za ręce. ;) Wprowadziłam pewne poprawki, muszę przyznać, że dałaś mi do myślenia, jedynie z paroma uwagami się nie zgodziłam:

“owoców zazwyczaj wykorzystywanych do słodkich przetworów” → Hmm. Chyba można by to skrócić.

Skrócić zawsze można. Ale tym razem pozostanę przy swojej wersji (a pierwotna to była nawet dłuższa). :)

“zacharczał Roman i jak zwykle nie bawił się w kurtuazję” → To, że się nie bawił, widać po dialogu – nie potrzeba tego jeszcze raz dopowiadać.

Dla mnie istotne było “jak zwykle” dla charakterystyki postaci.

“Ciemiężenie w swoim słoiku” → Kto jest ciemiężony w słoiku?

Najwyraźniej powidła. Te z wierzchu mają przewagę nad tymi z dołu. Na pewno wykorzystują swoją władzę, skoro tak właśnie czuje truskawka. Jak się tak zastanowić nad losem tych wszystkich przetworów… nieciekawie mają. :)

“szczególnie gdy” → Szczególnie, gdy.

Nie zgodzę się, zerknij tutaj i tutaj.

 

Monique.M, dziękuję za komentarz i zrozumienie, wspólny los łączy. ;) Na szczęście dla mnie to już przeszłość, ale takiej traumy się nie zapomina.

Bo jeśli takie roboty wykorzystywano na Ziemi lub osiedlonym Marsie, a on chce tworzyć im miejsce, gdzie będą rozwijać się wolne…

A potem Battlestar Galactica – wszystko jasne!

No, faktycznie dawno mnie nie było. Ale wróciłam. :) Zobaczymy, na ile starczy mi czasu.

Jeśli chodzi o zapis, to ja w ogóle nie jestem za gramatycznym (i formalnym) nazizmem, ale ten obecny psuje odbiór. Przeczytałam to wszystko jako wypowiedź bohaterki – tak wynika z zapisu. No i wtedy już robi różnicę, nie?

Ando, właśnie – Pruszków nadal ma złą opinię, a przecież to teraz taka niewinna sypialnia Warszawy, prędzej spotkasz rodzica z wózkiem niż karka. I to nawet o północy. ;)

Dziękuję za miłe słowa. Zmieniłam wszystko, co się dało (a nuż copyright), więc i imiona pluszaków. No i nie mogłam sobie darować (równie hermetycznego) żartu z imion Świeżaków, zaczerpniętego ze zdjęcia fanpage’a Biedronki, które krążyło w sieci:

 

Gdy pisanie wchodzi za mocno.;)

I tak źli ludzie psują dobre statki, egoiści. ;) A serio, to mam słabość do historii o opętaniu, bo tak właśnie odczytuję to opowiadanie: bohaterowie tak mocno ugrzęźli w swoich pragnieniach, że wszystko inne (i wszyscy inni) przestało mieć dla nich znaczenie. Nie są sympatyczni i drażnią tym ciągłym maskowaniem swojego egoizmu transparentem z napisem “wolność”, ale są jacyś, a to w opowiadaniach zawsze uważam za plus.

W moim odczuciu pierwszy fragment nie jest potrzebny, tekst broniłby się bez niego. Szczególnie że dramatyczny początek mógłby łapać czytelnika od razu za gardło. Potem napięcie spada, robi się wręcz sennie. Zakończenie wydaje mi się mało satysfakcjonujące, poprawne, wcześniej rzucane podpowiedzi ładnie się zbiegają, ale bez efektu “wow”. 

Mam problem z wszechmocą Lizzy – nie tylko zmienia siebie, ale też męża. Ach, gdyby faktycznie medytacją można było takie efekty uzyskać… Zdziwiło mnie też jej podejście do Aidana, traktuje go trochę jak dziecko, takiego niesfornego misia, którego trzeba co i rusz ustawiać do pionu. Np. mąż zaprasza ją na wspólne oglądanie statku, a ta wyciąga intercyzę (”Uzgodniliśmy przecież, że nie będziemy robić nic na siłę, a małżeństwo da nam wolność”). ;) Z armatą na muchę… 

Inna sprawa, że na plaży Lizzy mówi, że przestało jej zależeć na pozorach, a potem piszesz, że: “Byli niczym dwoje spiskowców, którzy udawali przed światem; on wzorowego studenta, przyszłego lekarza, mężczyznę o nienagannych manierach, ona zaś przykładną pannę z dobrego domu, córkę podróżnika” – to jak w końcu? Udawała czy nie?

 

I odrobina korekty:

Clydebanks, Szkocja[+,] rok 1885

Potem “rok” pojawia się za każdym razem na końcu – ujednoliciłabym.

Chciał mu wtedy pokazać stocznię John Brown and Company

Dziwnie edytor podzielił słowo “stocznia” (bez dywizu), ciekawe. Nazwy firm raczej nie zapisuje się kursywą, wystarczy duża litera (jak wszystkie nazwy własne).

Przy takim silniku, jaką osiągnie prędkość?

Bez przecinka.

uszy Aidana Grandwelsa, w tym momencie, zalane byłyby krwią.

Przecinki nie są potrzebne.

To jest ostatnia rzecz, jaką chciałbyś zobaczyć i ostatnia, jaką chciałbyś robić w życiu.

Trzeba zamknąć przecinkiem zdanie podrzędne, więc po “zobaczyć” dodaj przecinek.

ale w obliczu bezpośredniej konfrontacji z żywiołem, okazał się bezsilny

Bez przecinka.

Bał się otworzyć oczy, bo wiedział co, a właściwie kogo, zaraz zobaczy.

Tutaj przecinek powinien trafić po “wiedział”. Ewentualnie, żeby nie straszyć przecinkami czytelników, wtrącenie zapisałabym z myślnikami: “wiedział, co – a właściwie kogo – zaraz zobaczy”.

Minuty zmieniły się w godzinę, a później w następną, a jedyne co Aidan słyszał,

Przecinek po “jedyne” (bo mamy zdanie podrzędne tłumaczące, czym to “jedyne” jest). 

Kilka wypowiedzianych przez Lizzy słów, wyrwało Aidana z tego niesamowitego stanu, w jakim się znalazł i stało się sygnałem do powrotu do rzeczywistości.

Przecinek po “słów” jest niepotrzebny, natomiast brakuje przecinka po “znalazł”.

wówczas w milczeniu obcujemy z otaczającym nasz światem

Literówka: “nas”.

Był to niewątpliwie znak jej sprzeciwu przeciw sztywnym konwenansom i ograniczeniom.

Sprzeciw wobec czegoś

No i jedynego mężczyznę, który nie uważa, że jego córka jest niespełna rozumu i nie traktuje jej jak dziwadło.

Daj przecinek po “rozumu”.

powiedział Aidan, odgarniając mokry kosmyk włosów z twarzy Lizzy

Kosmyk z definicji to «swobodnie opadające pasemko włosów», więc “kosmyk włosów” to pleonazm.

Na górnym pokładzie, na końcu statku, znalazł palarnię dla pasażerów, również pierwszej klasy, oraz bar, którego ściany pokrywały panele z orzecha amerykańskiego

Co pokrywało co? Czyżby ściany były podmiotem? A jednak nie powinny.;) To jeden z moich ulubionych błędów składniowych (ma piękną nazwę), a rozwiązaniem jest zwykle zastosowanie czasownika w stronie biernej.

Opuszczająca właśnie pomieszczenie elegancko ubrana kobieta, prezentująca dumnie kosztowną biżuterię, ze zgorszeniem spojrzała na nich.

Akcent zdaniowy warto byłoby dać na “zgorszenie”: “…biżuterię, spojrzała na nich ze zgorszeniem”.

kwalifikowały ich, jako pasażerów gorszej kategorii.

Bez przecinka.

 – Nie. To coś innego – pokręciła głową.

 – Nie. To coś innego. – Pokręciła głową.

Dopiero późnym wieczorem, oboje ruszali na pokład. 

Bez przecinka.

stwierdził ze smutkiem Aidan szósego dnia, kiedy wieczorem stali na rufie

Literówka: “szóstego”.

Nigdy nie będę tak dobry, jak mój ojciec.

Bez przecinka.

 – Więc chodź – pociągnęła go za rękę.

 – Więc chodź. – Pociągnęła go za rękę.

choć dla niego ta śmierć, to również zagadka

Bez przecinka.

Czasem za bardzo… – zamyślił się kapitan.

Czasem za bardzo… – Zamyślił się kapitan.

Co tu dużo pisać – podobało mi się. Jest klimat, są emocje. Czasem kondensacja robi historii lepiej niż długie opisy. 

Drobiazgi:

– Sen – jeszcze ciszej.

Brak czasownika w didaskaliach, więc kropka po “sen” (wielokropek lub pytajnik też może być) i duża litera w “jeszcze”.

Dla życia opartego na węglu, nie ma na dłużej miejsca w kosmosie.

Przecinek jest zbędny.

rozgarniam blond włosy na jej karku odsłaniając złącze USB-X

Brakuje przecinka po “karku”.

 

Morgiana89, cieszę się, że tekst Cię rozśmieszył. Mor, mówisz – przypadek? devil

 

 Idąc za chlubnym przykładem Drakainy, też wrzucę cudny wierszyk, który znalazłam w dziale z nominacjami do biblioteki – dobra robota, Użytkownicy!

 

Walka to nie byle jaka:

Pluszak naparza pluszaka! 

 

Biją się w zielonym gaju 

Na łączce podle ruczaju

Leją, szarpią się za fraki

Drą poliestrowe kłaki 

Oczek błyszczą się guziki 

W nich agresja, obłęd dziki! 

 

Jaka jest tego przyczyna

Że słodziak parol zagina

Na towarzysza swojego 

Dzieciom dedykowanego? 

To choroba się rozwija 

A jej imię: Promocyja! 

 

Źródeł trza szukać w przeszłości:

Dla boga oglądalności 

Woje z gadami się bili 

I z turniejnych gaży żyli.

By się bogu przypodobać 

Było przemoc eskalować

Przeto smoki i rycerze 

Musieli naparzać szczerze 

Choć nie było w tym wrogości 

Rachowali sobie kości. 

 

Rzecz ma się dzisiaj tak samo 

Nie ważne, czy co dzień rano 

Do Stonki pędzisz, czy Bidla

Marketing już cię usidla

Byś większe zrobił zakupy 

Pluszaki łoją se dupy

Drakaina, dziękuję za uwagi. Faktycznie SzyszkowyDziadek pisał o sowie Zosi, o czym mogłam się przekonać dzięki linkowi od Starucha (zacna lektura). Cóż mogę powiedzieć, zjawisko wydaje się na tyle ciekawe, że nie przeszło niezauważone (jak widać popkultura “lubi”). ;) Jeśli chodzi o wskazany przez Ciebie infodump, to jest parafraza tekstu jednej z reklam, podobnie zresztą jak tytuł – zostawię niezmienione, bo to taki smaczek jakby (hermetyczny, ale jednak). 

Wilk-zimowy, nawet myślałam o tym, żeby pójść w stronę horroru, ale zbyt pluszato mi się zrobiło na początku i jednak skręciłam w stronę bajki. ;) Inna sprawa, że można też było zabawić się w bizarro, gdyby wersja tytułu brzmiała “Jak sobota to do kibla” – tę przeróbkę zasłyszałam w szkole. ;)

Regulatorzy, szczęśliwa kobieto! Tak trzeba żyć, zdecydowanie. Spokój ducha wygrywa z agresywnym marketingiem.

Asylum, ta hermetyczność niestety działa na niekorzyść, takie życie. Cieszę się, że literacko Ci odpowiada i dziękuję za miłe słowa.

Bajka o tym, jak nie wychowywać dzieci. ;) Zwierzęta bardzo sympatyczne, dzieci jak typowe dzieci, ale z dorosłymi to chciałabym poważnie porozmawiać o ich podejściu do wychowania. :D Co nie zmienia faktu, że lektura była przyjemna.

Nie szukałam baboli jakoś specjalnie, ale w oko wpadło mi to:

Drzwi wejściowe do domu zatrzasnęły się z hukiem odcinając drogę ucieczki.

Dodaj przecinek przed “odcinając”.

tylko chwycił Kasię za ramię i podciągnął do góry, aż się jej diadem, zsunął na czoło.

Przecinek po “diadem” jest niepotrzebny.

Nic nowego nie dodam od siebie, co nie byłoby już tu wspomniane. Pomysł ma potencjał, czekam na rozbudowaną wersję w Fantazmatach. :) 

Znamy te same bajki, bo niestety domyśliłam się zakończenia i sama zepsułam sobie zabawę. Zaiste to niefortunna kolej rzeczy. Urocza mapka! :)

Jeśli chodzi o formy i łączliwość to szalenie przydatny jest Wielki Słownik Języka Polskiego online, który dowodzi, że oboje macie rację: obie formy są poprawne (“przyoblec coś” i “przyoblec się w coś” w znaczeniu “ubrać się”).

SaraWinter, dziękuję za uroczy komentarz. Fakt, duża liczba bohaterów w tak krótkim tekście może prowadzić do zamieszania. Nie słyszałam jednak o gangach dwuosobowych. ;) Kombinowałam nad pluszakową ustawką całą sobotę, więc cieszę się, że mimo nieznajomości stworzeń historia Cię rozbawiła choć kilka razy. :)

Katia72, pluszaki mogą być zabójcze, każdy, kto potknął się o jednego w czasie nocnej wizyty w toalecie, to przyzna. ;) Dziękuję za miły komentarz i nominację.

Regulatorzy, wygląda na to, że kluczowa w odczytaniu parodii jest znajomość oryginalnego pomysłu (akcji marketingowej dwóch sieci sklepowych). Czy pluszaki mogą być w gangu? W moim domu na pewno są i organizują zmasowany atak, gdy tylko próbuję wejść do pokoju córki. Jedynie pies mnie rozumie i walczy z nimi dzielnie u mego boku. Tak czy inaczej, “naprawdę nieźle” z Twojej strony to dla mnie jak poklepanie po ramieniu. :)

Dziękuję, Staruchu, za opinię i uwagi. Poprawiłam literówkę, usunęłam niejasność i anglicyzm zmieniłam na piękne polskie słowo. Gdzie to drugie opowiadanie o pluszakach? Podziel się linkiem, chętnie przeczytam. Dawno straciłam orientację na forum, niestety.

Sprawdziłam rozkład PKP i faktycznie połączenie jest szybkie i bezpośrednie. A że pora spotkania wczesna (więc nie będę wracać po nocy), to wstępnie deklaruję obecność. :) 

U mnie się miejsce skończyło na półkach, a już jestem po ostrej czystce, więc nie ma zmiłuj się. Papier odwiedzam w bibliotece. ;)

Mój portfel zdecydowanie odetchnął z ulgą, gdy zaczęłam korzystać z Legimi. Ale brak czasu płacze nadal.

Ocho, specjalnie dla Ciebie. :) W tym roku podobały mi się “Służące do wszystkiego” Joanny Kuciel-Frydryszak, “Urobieni. Reportaże o pracy” Marka Szymaniaka, “Epoka milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić” Kamila Janickiego, “Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata” Tomasza Michniewicza. I książka, którą czytałam już dawno, ale zawsze będę ją polecać: “Nie oświadczam się” Wiesława Łuki.

EDIT: I jeszcze “Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy. I pewnie zaraz coś jeszcze sobie przypomnę. :D

PS A tego “Dżentelnena w Moskwie” mam już na półce, czeka w kolejce do czytania :)

Głównie czytam teraz literaturę faktu i tutaj sporo się dzieje (jeśli chcecie polecanki poza fantastyczne, dajcie znać). 

Duże wrażenie zrobiła na mnie książka “Jej ciało i inne strony” Carmen Marii Machado. Zbiór opowiadań z nutą fantastyczną w tle, niektóre bardzo smakowite (”Inwentarz” i “Wyjątkowo odrażające”).

Zmartwiliście mnie, że “Inne światy” nie rzucają na kolana i ilustracje nieostre – planowałam kupić w papierze… 

A widzisz, tego nie wiedziałam, bo na WCC zdecydowałam się w ostatniej chwili.

Na przyszłość warto o tym pomyśleć. 

Inna sprawa, że hałas z hali mocno przeszkadzał w  odbiorze, chwilami kiepsko było słychać panelistów czy uczestników z widowni mimo użycia mikrofonów. 

Być może widownia była bardziej nastawiona na odbiór niż dyskusję.  ;) 

MrBrightside, nie sądzę, by ktoś rejestrował panele.

Urocze (ten wierszyk!). Bardzo podobało mi się przejście z dziecięcej zabawy do horroru (czyżby kiedyś mi się to śniło? wink), natomiast ekipa rodem z “Men in black” już mniej. Wiem, wiem, to inna bajka.

Oburzona, [-,] czy nie

Tak zakamuflowany leżał przytulony do podłogi [+,] wdychając zapach starej wykładziny

Zwykle [+,] jak bawili się w chowanego [+,] recytowała straszne wierszyki

Mały nie miał pojęcia [+,] o czym tata mówił

odmawiając Ojcze Nasz [+,] wyszedł z kryjówki

“Ojcze Nasz”

 

Monstrum nadal jest u Ciebie rodzaju męskiego.

Mimo braku aparatu mowy z kierunku poczwary dochodziły jakieś słowa.

Słowa nie mają aparatu mowy – to się zgadza, ale chyba nie oto chodziło w tym zdaniu. laugh Aż prosi się o przeredagowanie.

Populacja dostałaby kociokwiku, gdyby się dowiedziała [+,] ile poczwar

W taki sam sposób [+,] jak chwali swoich ludzi za dobrze wykonaną robotę

Basiu, głosowałam oczywiście. Gratuluję!!! Było mi szczególnie ciepło na sercu, gdy na targach w Krakowie widziałam jak “Myszka Hania” szybko się rozeszła (nasze stoisko było dokładnie na przeciwko Bisu). :) I mieli katalogi z Myszką na okładce – zawsze cieszy. :)

Serdecznie gratuluję! Bardzo, bardzo się cieszę, że wreszcie przygody mojego ulubionego krasnoluda będą na papierze. Na pewno zakupię!

A propos chomika, to piractwo oczywiście jest złem, jednak nic tak nie wspomaga szeptanego marketingu jak obecność/zapytania na chomiku. ;) Bo jak Cię nie szukają, to nie istniejesz :D Ale powtarzam, piractwo to zuuuuoo. Kupujmy książki!

Kuźnia talentów :)

Dziękuję za gratulacje i opinie. :-) No i ja gratuluję publikacji poprzednikom i Jose.

Czasem zaglądam, tylko nie komentuję, to fakt.

Tenszo, myślę, że każdy autor ma swojego konika, z tego jest znany i to  właśnie stanowi o jego/jej stylu. Więc do dzieła :) Trzymam kciuki za książkę!

Przeczytałam jednym tchem:) Bardzo się cieszę z Twojego debiutu w NF, serdecznie gratuluję!

Udany tekst, jak dla mnie “robi” go właśnie narracja. Kasty to Twój konik, mam niejasne wrażenie, że zawsze można w Twoich opowiadaniach znaleźć coś w ten deseń.:) To nie zarzut, broń Boże.

Jednak nadal najbardziej lubię “Dzieci Posejdona” (z tych, które znam). :)

Gratuluję z całego serca! Myślę, że brak jednego słowa to nie powód do zmartwienia, każdy korektor ma coś na sumieniu.;)  Słowa, jak wiadomo, są ulotne. ;)

Mnie szczególnie podobało się zakończenie, takie dojrzałe. Na pewno zapamiętam. Urokliwe też te opisy  przyrody i jej odbicia w życiu plemienia.

Nie znam wielu Twoich tekstów, na podstawie tych, które czytałam, widzę, że lubisz się bawić językiem, malować sugestywne obrazy i jedni to kupują, innych to nudzi. Mnie się podoba. :)

 

Wyobraźcie sobie bohatera opowiadania, który ma dwa ośrodki nim zawiadujące, a działające przeciw sobie.

@Sirin, no więc tacy bohaterowie już się pojawili w historii literatury, u jej samych początków. Pamiętam ze studiów wieki temu arcyciekawe wykłady o “Iliadzie”, gdzie rozterki Achillesa i istnienie/brak wolnej woli były właśnie wyprowadzane od ewolucji w budowie mózgu.

 

A tu ciekawy cytacik autorstwa Pani Agaty Bezubik:

Według teorii Jaynesa świadomość powstała w okresie historycznym (starożytna Grecja, czasy “Iliady” to przełom, przejście z nieświadomego do świadomego umysłu). Pierwotnie ludzie poddawali się glosom bogów – halucynacjom wywoływanym przez części mózgu w prawej półkuli tożsame z ośrodkiem Wernickiego w lewej półkuli. Podobne halucynacje można uzyskać, przecinając połączenia miedzy półkulami np. u epileptyków (metoda leczenia epilepsji) i pobudzając elektrycznie wyżej wymienione ośrodki. Oznacza to, ze ewolucja mózgu w czasach historycznych polegała na łączeniu się półkul. Jednak podobne ‘słyszenie głosów’ można zaobserwować również u współczesnych schizofreników. Do tej pory nie zidentyfikowano ostatecznych przyczyn tej choroby, jakkolwiek jej neurobiologiczne mechanizmy są znane (wykryto m.in. zmiany w płacie skroniowym, gdzie mieszczą się ośrodki mowy). W takim wypadku schizofrenicy wydają się pozostawać na granicy świadomość/nieświadomość. Czy możliwa w tym wypadku (halucynacji słuchowych) jest wtórna utrata pewnych połączeń międzypółkulowych? Wiadomo, ze istnieją genetyczne predyspozycje do tej choroby, więc być może to zaprogramowana genetycznie apoptoza komórek tworzących owe połączenia, uaktywniająca się pod wpływem pewnych czynników środowiskowych (np. stres)? Czy są prowadzone (w oparciu właśnie o teorie Jaynesa) jakiekolwiek badania tego dotyczące? Ciekawa jest również kwestia kreatywności schizofreników (przewyższająca normalną) w porównaniu do przywołanych starożytnych Greków (Iliada uznawana za jedno z największych dzieł wszechczasów).

 

Źródła:

 

Julian Jaynes, The origin of consciousness in the breakdown of the bicameral mind

Skopiowane z tego miejsca.

Dziękuję, Regulatorzy, za odwiedziny.

Czasem trudno wstrząsnąć kimś mocno skupionym na sobie.

Wykrzyknik usunięty.:)

Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać Twoje opowiadanie w NF, szczególnie TO Twoje opowiadanie. Ujmujące. Są tam zdania-perełki, które wrzuciłam do swojego prywatnego pudełka “patrz i ucz się, jak się to robi”. Masz talent do kondensowania w jednym zdaniu całego skomplikowanego portretu psychologicznego. :D Wierzę, że kiedyś będę mogła kupić książkę Twojego autorstwa właśnie w tym “dziwnym” stylu (oj tam, oj tam), który zachwycił mnie od pierwszego opowiadania opublikowanego tutaj na forum (o rzeźni dla koni – pamiętam!).

Przekażę problem mądrzejszym. Sprawdzałam na swojej komórce i męża i wszystko działa poprawnie (Android). 

Wow, dajecie czadu! Brawa dla wszystkich (hurtowo, a co!) :D

Pojawiłabym się bardzo chętnie, ale w kwietniu i maju nie mam właściwie wolnych weekendów. Jak tak patrzę w kalendarz to może w środku czerwca. ;) U mnie to się zmienia bardzo dynamicznie, więc kto wie…

Nigdy! Po wynikach stwierdzam tylko, że iż gdyż albowiem może jestem znośna w to moje pisanie, ale bez przesady :P

Oj tam, oj tam. Pozwól sobie chociaż na jeden dzień nieskrępowanej megalomanii… ;)

Ale już wiesz do jakiego wydawnictwa słać swoją powieść, Tenszo? :D (sami napisali to na fb;))

Gratulacje, Tenszo, teraz to już w końcu uwierzysz w swoje moce, co? ;)

No i w bilardzie też mi się poszczęściło być raz w drużynie z Cieniem, więc wiecie, coś tam wygrałam cudzymi siłami .:)  Śniąca, pozdrów serdecznie Old Shatterhanda.:D

Swoją drogą, Cieniu, mój ślubny od dziecka nosi ksywę “Dudek” ;)

Bardzo dziękuję za przemiły wieczór. Prawdziwa rozkosz być najpierw ograną w piłkarzyki, potem w bilard, a na końcu w rzutki.:D Bawiłam się doskonale!

Lektura sprawiła mi przyjemność, jednak przychylę się do głosów zawodu, że policjant trochę nijaki,  a cała opowieść bajkowa, choć w sumie to nie jest wada. Trochę zdziwiło mnie, że Raida nie miała problemu z kamerkami i latopem, ale już wykorzystanie internetu było dla niej zaskoczeniem.:) Ale to drobiazg. Żal Pacanka, dokładnie jak Werwenie.

I ogromnie mnie cieszy, że pamiętasz Daikaa. Od dłuższego czasu pracuję nad tym jako powieścią. Mam już 250 tys znaków.

Ja też pamiętam! To było chyba pierwsze opowiadanie, jakie przeczytałam na portalu, i czekam na więcej.:)

 

Ocha napisała:

Pamiętam, jak pod jednym z moich tekstów znalazły się zarzuty, że bohaterka powinna się po nieudanym związku otrząsnąć, znaleźć innego chłopa i żyć długo i szczęśliwie, a nie desperować i zabijać się.

Jam ci to uczyniła.:) I do tej pory żal mi silnej kobiety, którą pokonała słabość do faceta…

Ekhem… Niekoniecznie. Bardzo prawdopodobne, że będę wtedy w Krakowie (też idę na koncert hłe hłe hłe), ale nie wiem, jak potoczą się sprawy w sobotę. Nie będę sama, ot co.

Ktoś widział “Rosencrantz i Guilderstern are dead”? Ja wreszcie obejrzałam i jestem zachwycona.

Dawno temu, na fali oglądania wszystkiego z Garym Oldmanem;), ale pamiętam, że był świetny.

 

The Expanse – po 4 odcinku, nadal mi się podoba.

The X Files – po pilocie – auć! Słyszałam opinie, że 3-4 odc. świetne, ale jakoś boję się sprawdzać….

Bardzo satysfakcjonująca lektura. Jak dla mnie powtarzane często “Maria Hamilton” świetnie podkreśla, jak obca była dla własnej rodziny. Jest coś z klimatu piosenek Nicka Cave’a w tym tekście, ta wariacja na temat siedmiu grzechów głównych i przedstawienie bohaterki w całej przewrotnej krasie, gdzie jej “grzechy” są tak naprawdę zaletami wolnego umysłu stłamszonego w małostkowym światku pastorskiego domu. Koniec faktycznie urwany, chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o szanownym małżonku, ale i tak bardzo, bardzo mi się podobało.

 

Nominowałabym do piórka, ale nie ma gdzie. :)

Śliczny poradnik. Zainspirowana nową modą na memy:

 

To Finkla.

Finkla szanuje swoich czytelników.

Odpowiada szybko i grzecznie na ich komentarze.

Finkla błyskotliwie podtrzymuje konwersację.

Komentuje dużo tekstów bliźnich.

 

Finkla jest Łowcą Komentarzy.

Bądź jak Finkla.

Nowa Fantastyka