Profil użytkownika


komentarze: 101, w dziale opowiadań: 90, opowiadania: 35

Ostatnie sto komentarzy

Miło mi, że jeszcze ktoś tu zagląda i czyta... Dziękuję.

Odsyłam do starego opowiadania

DZIEŃ Z ŻYCIA POLAKA PRZYSZŁOŚCI

http://www.fantastyka.pl/4,2799.html

Skasowało mi tekst :(

Szybkie, dobre. Pomysł całkiem, całkiem...

Najbardziej spodobał mi się poniższy tekst:

Na studiach poczułem wyższość swej natury. Męska część mnie tryskała inteligencją i łapała w lot zawiłości teorii fizycznych, zaś moje kobiece ja doprowadzało często do zmęczenia, próbując uczyć się bez wytchnienia i pamiętać wszystko. Połączenie było genialne i od drugiego roku studiów byłem najlepszy na roku.

W zalewie tego co zazwyczaj stawiam niech będzie coś wyższego :)

Pozdrawiam

Z.

PS

Przyłączam się do opinii poprzedników odnośnie Haremu...

Zagadnienie mi sie spodobało (Mniejsza o imię)
A błyski gamma mnie po prosu powaliły :)
Podnosiłeś swojego czasu zagadnienie braku S - F (z podkresleniem S). Twoje opowiadania zawieraja to S. Brawo i dzięki za starania... Coraz mniej nasz ścisłych. Aż przykro... Ale może to i dobrze... Kiedys będa się bić o nas... Ha.. Ha...
Pozdrawiam...
Zbigniew
A ocena moim zdaniem się należała! Zresztą moja pierwsza. Zauważyłem ostatnio, że mam możliwość oceniania, wioęc wystawiłem pierwszą ocenę.

Dobre..............

Pozdrawiam

Zbigniew

PS

Przyszła mi pewna myśl pod koniec czytania tego opowiadania. Może jesteśmy mieszkańcami sporego więzienia, a może ogrodu zoologicznego? :)

Fajny pomysł z tymi błyskami gamma :)

Chciałbym dożyć czasów, w których na Księżycu powstanie radioteleskop :(

Zabawne. pomysł przedni. Za przeproszeniem. Rozbawiła mnie kwestia z Fasolettim.

Reszta też dobra. Tak trzymaj.

Dobre na poprawę nastroju.

Pozdrawiam

Z

Przy okazji. Głupio mi to brzmi:

Duszę się dowiedziały, że placówka jest przeznaczona do likwidacji.

Takich tekstów powinno być więcej!

Obrazek przedstawiający fragment nieba ma znaczenie? Mam pewne domysły, ale to tylko domysły.

Pozdrawiam

Z.

To znaczy Zbigniew (ale to bez znaczenia)

Warto czasem zaglądać do "starych" opowiadań.

Chyba jedno z najlepszych jakie czytałem?

Wciągające.

Ukłony

Z.

Warto czasem zaglądać do "starych" opowiadań.

Chyba jedno z najlepszych jakie czytałem.

Wciągające.

Ukłony

Z.

Skoro wszystko już było, wypada na bok sie usunąć.

Proszę o wybaczenie.

Przypomniał mi się Paul Anderson (fizyk z wykształcenia) i jego powieść "TRZY SERCA I TRZY LWY"

Starał się "ufizycznić" niektóre zagadnienia typowe dla literatury fantasy. Jedna z najlepszych (moim zdaniem) jego powieści.

Pozdrawiam

Z.

PS

Czy Ty czasem nie czytasz w moich myślach, albo ja w Twoich? :)

Oj Ibastro... Uprzedziłeś mnie. Miałem ochotę coś takiego napisać.

Klasy trzeciej gimnazjum nie wliczam. Wiekowo jest to klasa pierwsza z czasów przedgimnazjalnych

W szkole podstawowej jeszcz kilkanaście lat temu było wobec tego 6 godzin fizyki (klasy VI, VII, VIII). Obecnie szkoła podstawowa kończy się klasą VI. W klasie VI fizyka nie ma fizyki jako osobnego przedmiotu. Dopiero w gimnazjum pojawia sie ten przedmiot. Na trzy lata gimnazjum mamy trzy godziny. Jeśli nie uwzględnimy trzeciej klasy to spadek liczby godzin jest jeszcze większy. Z pozostałymi przedmiotami przyrodniczymi jest podobnie. Nie tylko fizyka została okrojona. Błąd (straszny) tkwi w nauczaniu początkowym. Uczniowie są na siłę przenoszeni do klas wyższych. tacy na siłę promowani nie umieją czytać, pisać. Czy taki uczeń jest w stanie przyswoić cobe materiał (jakikolwiek)?

Na koniec. Nie chcę Ciebie dobijać (lubię astronomię, uczę młodych ludzi również astronomii), ale zgodnie z nowymi wytycznymi (Góra wie lepiej) usunięto treści astronomiczne z przedmiotu fizyka w gimnazjum.

Będzie jeszcze gorzej. Na poprawę nie liczę. Trzeba sobie zrobić SEKUKU :)

Brakuje mi SONDY w telewizji. Pamiętasz taki program? Wyświetlany był raz na tydzień. Nie mogłem się zawsze doczekać kolejnego odcinka. Jaka szkoda, że autorzy tego programu zginęli w wypadku. Mieli naprawdę talent do przezentowania nawet najtrudniejszych zagadnień (nawiasem mówiąc jaden z nich był fizykiem, drugi skończył ekonomię - jeśłi dobrze pamiętam)

Pozdrawiam i popieram.

Z.

A ja fizykiem. Mam wrażenie, że czasami nadajemy na podobnych częstotliwościach :)
Pozdrawam i życzę sukcesów w obserwacjach...

Masz umiejętność posługiwania się przyjemnymi dla mojego ucha określeniami (np. napęd Alcubierra). Łatwo Ci to przychodzi.
Czytało się ekspresowo.
Zabawne było
Tylko się zastanawiam, czy nie można potraktować tematu zdublowania na poważnie? Może coś dobrego z tego by się "urodziło"?
Pozdrawiam
Zdradzisz mi swoją profesję?

Dobre i kiczowate. Ale bardziej by mi się kojarzyło z pewnym kiczem (domyśl się jakim) gdybyś zmienił imię Jean Paul na Wiktor Manuel. Gdy słyszę to imię brzmiące z telewizora to mnie aż skręca :)
Laserowa maczeta - dobre sobie :)
Może dałoby sie wrzucić jeszcze więcej tak zwanego technobełkotu - wiesz co mam na myśli?
Podobało mi się.
Pozdrawiam
Z
Zastanów się nad tym Wiktorem Manuelem :)

Cóż. Muszę się przyznać, że znalazłeś nowe dno tego opowiadania.
Ale chyba przyznasz, że taka sytuacja może zaistnieć. Jak potężnym trzeba być, lub jak potężnych trzeba mieć mocodawców, by takie środki bezkarnie zastosować? Brrr... :)
Mam nadzieję, że jednak Ci się podobało?

Czytajcie między wierszami...
Był kimś w rodzaiju telepaty. Na podstawie znajomości jego DNA przypisali go do grupy potencjalnych telepatów.
Jego zdolność polegała na itegracji z innym mózgiem. Dlatego wybrali go do projektu. Niechęć do samego siebie. Wyparcie siebie samego miało pomóc w integracji z wychodowanym mózgiem statku. Wcześniejsi kandydaci (brani spośród nieuleczalnie chorych) nie mogli wyprzeć siebie. Przeszkadzało im to w zespoleniu z innym mózgiem. Byli zbyt silnie przywiązani do dotychczasowego istnienia.
Jego zdolność nie była uświadomiona. Nie wiedział o niej. Wchłonął wspomnienia i przyjął za swoje w stanie nieprzytomności. Zlały się z jego własnymi. Mózg je jakoś poprzetwarzał i pomieszału mu się w głowie (w ten sposób można było przjąć, że sie nie połapał w sytuacji)
Nawiasem mówiąc w pierwszej wersji Alex, miała naprawdę zginąć. Ale jakoś mnie litość wzięła i postanowiłem namieszać i ją ocalić.
Proces był ustawiony - starszy mężczyzna o to zadbał.
Jego umysł był normalny. Potrzebny był stan wyparcia samego siebie. Poddania się. Miało to pomóc w zespoleniu (w zamyśle Samanty)
Weźmy taki przykład. Wieczorem kładziemy się spać, a rano budzimy się w ciele krowy. Jak byśmy zareagowali na ten stan rzeczy? Jakbyśmy zareagowali, gdybyśmy nienawidzili samego siebie? W którym przypadku zespolenie miałoby większe szanse powodzenia?

Nie ma możliwości, żeby na podstawie zdobytego DNA wywnioskować, że człowiek czuje odrazę do samego siebie.

Nie o to mi chodziło.  Może się jeszcze domyślisz? Między wierszami jest umieszczona odpowiedź.

Żyje w rozterce,  tęskni za Archibaldem i jednocześnie czuje do niego odrazę. Dziwić się jej. A jak potraktować kogoś bliskiego, który okazuje się zwyrodnialcem, mordercą  i kanibalem do tego. Oczywiście ona nie wie, że Archi jest niewinny. I nikt jej tego nie powie. Ale kto wie może się kiedyś dowie i nezła jatka z tego wyjdzie. Sam się boję co mogłoby się stać, gdyby Achi się dowiedział, że Alex żyje. Tej jatki, która by wtedy nastąpiła, to już sobie wyobrazic nie potrafię. Ale... Kto wie?

Zakończenie celowo takie zrobiłem. W pierwszym podejściu miało być inne, proste. Ale zmieniłem, żeby było (jak to okreśłiłaś) przekombinowane.

Pozdrawiam

Z.

Nie ma możliwości, żeby na podstawie zdobytego DNA wywnioskować, że człowiek czuje odrazę do samego siebie.

Nie o to mi chodziło.  Może się jeszcze domyślisz? Między wierszami jest umieszczona odpowiedź.

Żyje w rozterce,  tęskni za Archibaldem i jednocześnie czuje do niego odrazę. Dziwić się jej. A jak potraktować kogoś bliskiego, który okazuje się zwyrodnialcem, mordercą  i kanibalem do tego. Oczywiście ona nie wie, że Archi jest niewinny. I nikt jej tego nie powie. Ale kto wie może się kiedyś dowie i nezła jatka z tego wyjdzie. Sam się boję co mogłoby się stać, gdyby Achi się dowiedział, że Alex żyje. Tej jatki, która by wtedy nastąpiła, to już sobie wyobrazic nie potrafię. Ale... Kto wie?

Zakończenie celowo takie zrobiłem. W pierwszym podejściu miało być inne, proste. Ale zmieniłem, żeby było (jak to okreśłiłaś) przekombinowane.

Pozdrawiam

Z.

Wiem, że duchy, wampiry, anioły to fantasy a nie S-F. Ale tak przy okazji przypomniały mi sie "Trzy serca i trzy lwy" Pola Andersona (fizyka z wykształcenia)...
Co do iskierki... Coraz trudniej o nią... (z własnych wieloletnich obserwacji)

AdamieKB. Kiedyś za starych dobrych czasów S-F pisali często naukowcy, którzy chcieli coś przekazać. Mieli jakieś pomysły, których nie można było udowodnić (itp. itd.). Przelewali je na papier. Poprzez S-F pokazywali to nad czym się pracuje. Teraz jakoś chyba to zaginęło. Duchy, wampiry, anioły (nie uwłaczając duchom, wampirom i aniołom), a gdzie się podziało S występujące przed myślnikiem? Mam dziwne odczucie. Kiedyś napisałem opowiadanie zainspirowany widokiem gimnazjalisty. Coraz bardziej odchodzimy od przedmiotów ścisłych. Stajemy się społeczeństwem leniwym, oczekującym, że ktoś za nas wykona to co trudne. Oj... Zachciało mi się biadolić... :)

Może masz racje AdamieKB.

Średnio co tydzień przychodzi mi nowy pomysł.

Teraz zabieram się za coś wesołego (mam nadzieję).

Niektórzy mówili, że "Złączenie" jast okropne, wredne, obrzydliwe...

Przeczytałem i nie mam się do CZEGO doczepić.

Pozdrawiam.

Z.

Poczytałem to tu, to tam. Różne wypowiedzi. Czy warto tu publikować, skoro te teksty są w gruncie rzeczy spalone? Na co później one się nadadzą? Chyba tylko do kosza? Kto to kiedykolwiek opublikuje... Stąd mnie frustracja dopadła.

To opowiadanie będzie moim pożegnaniem.

Jeśli się komuś nie spodoba, to trudno.

Następne opowiadania trafią do szuflady.

Pozdrawiam

Z

A ja nie będę się czepiać (zresztą nie ma czego się czepiać) :) :) :) :)

Sprawnie napisane.

Pozdrawiam

Z

Podobało mi się.
Oczekiwałem innego zakończenia (główny bohater zostanie wzięty do nieba). Ale nie byłoby wtedy zaskoczenia na końcu.
Tak naprawdę to tylko pigmej troszczył się o innych. Pozostali albo nie wierzyli, lub wierzyli dla siebie.
Pozdrawiam

A ja uważam, że treść jest ważniejsza niż forma jej podania.
Ideałem jest jednak, jeśli jedno z drugim współgra.
Ktoś by może powiedział, że obiad podany na brudnym talerzu nie będzie smakował. Co na to powie głodny?
Mi się podobało. Ale sam jestem chyba znany z popełniania błędów :)

Bellatrix. Fajny pomysł przedstawiłaś. Właśnie wyobraziłem sobie zderzenie bryły skalnej z kulą nadciekłego helu.
Kitu staram się nie wciskać (czasami mimo starań cos się przemyci-wypadki się zdarzają). Fantastyke traktuję jako odskocznię pozwalającą porwać sie wyobraźni :)
Wszystko to wiem, co napisałaś.
Nie zakładałem jako materiału konstrukcyjnego ciekłego helu. Podejrzewam, że trudno w warunkach próżni kosmicznej byłoby utrzymać kroplę nadciekłego helu (szczególnie podczas ekspozycji na promieniowanie np. słoneczne).
Nie określiłem momentu wybuchu hipernowej. Może nastąpił przed odebraniem sygnału, może po jego odebraniu (podczas fazy snu). Swoją drogą - ciekawe. Sygnał z Arecibo był wysłany w określonym kierunku. Ciekawe jakie jest położenie WR-104 w stosunku do kierunku wiązki. Jeśli jeszcze uwzględnić jej rozbieżność?
Od jakiegoś czasu jestem zwolennikiem "powolnego" lotu w przestrzeni i skoku przez nadprzestrzeń (czy coś w tym rodzaju). Ale to już szeroki temat. Czy realny? Jeszcze dużo odkryć przed nami.
Masz fajne pomysły. Mogłabyś je opisać. Czekam na opowiadanie.
Pozdrawiam
Z

Bellatrix. Dlaczego miałbym nie pozwolić? A ja sobie pozwolę powiedzieć co miałem na myśli :)

Miał na myśli galaktykę z której pochodził (czyli naszą). Czas go nie ograniczał, więc mógł pozwolić sobie na spacerek po galaktyce. Zderzenia mógł obserwować z dużej odległości i w bardzo długim czasie. Zderzenie jest dosyć gługotrwałym procesem.

"Odrzucił, więc gwiazdy zabójcze dla życia opartego na węglu" Dane zawarte domyślnie w przekazie który odebrał. (Sygnał z Arecibo). Myślę, że mógł przyjąć, że cywilizacja, która wysłała sygnał jest oparta na węglu.

Z tym helem to mnie zaciekawiłaś. Nie pomyślałem w tym kierunku. Założyłem tylko ciekłą konsystencję statku.

Co do napędu, miałem różne pomysły. Ktoś mi kiedyś zarzucił, że zbytnio wnikałem w kwestie techniczne. Pozwoliłem tu sobie na pewne niedopowiedzenie - celowo nie rozwijałem zagadnienia.

Przy nieograniczonym czasie życia prędkość już nie odgrywa tak dużej roli. Celowo ograniczyłem mu prędkość, żeby nie wnikać w kwestie zderzeniowe. Przy zderzeniu z prędkością zbliżoną do prędkości światła, nawet z małym obiektem, mamy energię porównywalną z atomówką. nawet jego pola magnetyczne prawdopodobnie nie ochroniłyby go (ale musiałbym to przeliczyć)

Atmosfera neptuna na dużych wysokościach składa się głównie z wodoru (jakieś 80%) oraz helu (jakieś 19%). porównując z Ziemią możnaby powiedzieć, że nasza atmosfera nie jest bogata w tlen - chyba dostanę duszności w nocy:) Jakby się doczepić do mas to hel byłby tylko w przybliżeniu dwa razy masywniejszy od wodoru (H2)

Co do WR-104. Przypuszcza się, że może zniszczyć życie na Ziemi, jeśli energia wybuchu (zakładając, że będzie hipernową - są co do tego pewne wątpliwości) ukształtuje sie w wiązkę (dżet). Dżet musi być skierowany w stronę Ziemi. Dzet emitowany jest w kierunku wyznaczonym przez oś rotacji układu. Obserwacje wskazują, że oś rotacji WR - 104 jest zwrócona właśnie w kierunku Ziemi. Czy jest to absolutnie pewne - badania trwają. Niektórzy przypuszczają, że kiedys już cos podobnego sie stało. któreś z wielkich wymierań (nie pamiętam teraz które) na Ziemi wywołane było strumieniem promieniowania gamma (to tylko przypuszczenie)

Stylistą to ja nigdy nie byłem :)

Pozdrawiam i cieszę się, że lubisz moje opowiadania. Nie boje sie używać terminologii stricte fizycznej bo uwielbiam fizykę (zawodowo i nie tylko). Ale muszę Ci przyznać, że łatwo o błąd rzeczowy. Nawet jeśli się wszystko sprawdza, człowiek jest tylko człowiekiem i może coś pominąć. Jedno z wcześniejszych opowiadań poprzedziłem solidnymi rachunkami (całki i tym podobne - chciałem mieć pewność, czy możliwe jest pewne zdarzenie...) :) :) Narwaniec ze mnie?

 

 

Przydałoby się jakieś tło wyjaśniające sytuacje przedstawioną w opowiadaniu. Ale, coś w tym jednak jest. Tylko to coś trzeba rozbudować.

Szesana A tak na marginesie: co on będzie żarł przez te setki lat czekania?

Np. cząstki wiatru słonecznego. Dziękuje za przeczytanie.

syf. Dzięki, za uwagi. Miałem zmienić, ale pominąłem - nieuwaga. Dziękuję za przeczytanie.

meksico Może jestem staroświecki, ale fantastyka powinna operować nazewnictwem technicznym, naukowym. Kiedyś naukowcy poprzez fantastykę chcieli dotrzeć do ludzi z swoimi pomysłami. Niektóre z tych pomysłów były zbyt daleko idące, aby je publikować w czasopismach naukowych. Ale to dłuższy temat. Dziękuje za przeczytanie.

AdamKB Czy chodzi Ci o "Przechowalnię" Otcetena? Nie czytałem.

AdamKB. Przeczytałeś prawie wszystkie moje teksty. Dziękuję. (Mam nadzieję, że nie wróżysz mi upadku - "jak zawsze DOTĄD" :)

Pozdrawiam wszystkich.

Przepraszam za moje czarnowidztwo.

Życzę przyjemności z czytania tekstu (zakładając, że jest ona możliwa:):))

Najbardziej znany projekt to NERVA. Wykorzystanie reaktora jądrowego jako "grzejnika" dla wodoru dawało większe prędkości wypływu z dyszy niż przy wykorzystaniu paliw chemicznych. Cena silnika jednak była zbyt duża.

Zajrzałem do źródeł. Traktatu o zakazie prób z bronią jądrową w kosmosie nie podpisały Chiny, Indie, Pakistan. Jest więc szansa...

A ja tam wierzę w SpaceX. W końcu w coś trzeba wierzyć.

Jest nadzieja... Jeśli prywaciarze podchwycą temat (czytaj zwietrzą zyski) to może, może. W zasadzie technologia istniej. Kwestią czasu byłaby jej adaptacja do zastosowań astronautycznych. Gdiześ mi mignęła informacja, że firma SpaceX rozważała zastosowanie nuklearnego silnika w górnym stopniu koncepcyjnej rakiety Falcon XX. Mam tu na myśli silnik z reaktorem o rdzeniu w stanie stałym służącym do nagrzewania wodoru (czynnika roboczego). Zyskujemy ponad dwukrotny wzrost prędkości wypływu czynnika roboczego. Ale znowu zaczynam się rozwodzić...

Może prywaciarze coś ruszą? W nich nadzieja.

Obawiam się, że to skutki zbytecznie nadmiernego wysubtelnienia sumień pewnej grupy przedstawicieli gatunku.

Zabójczo to ująłeś.

Czasami jeden głos może pociągnąć za sobą następne. Te następne... Mamy w końcu lawinę.

Pomarzyć można :)

Chciałbyś się wybrać na tydzień w okolice Jowisza? Tylko uprzedzam, że tam bez porządnych osłon nie wytrzymasz :)?

Ale wakacje niczego sobie.

Albo na kolację z dziewczyną (albo żoną) do restauracji wśród pierścieni Saturna?

Ozcywiście żartuję :) A może  nie...

Nasunęła mi się po prostu taka myśl (z doświadczenia zawodowego)

Wiem, że to zdanie wypowiedziane przez jedną z postaci. Tylko to co obserwuję na codzień przekonuje mnie, że człowiek rozumny zaczyna być rzadkością.

Przy okazji

Brakuje mi SF z S. Dziękuję za opowiadanie z S.

Co było przyczyną tej translokacji? Z chęcią bym się dowiedział...

Pozdrawiam

Z

Przygotowałem kiedyś zestaw animacji komputerowych przedstawiających fikcyjne pojazdy kosmiczne. Powyższy kadr przedstawia stację orbitalną z dwoma modułami rotacyjnymi, wytwarzającymi "sztuczną grawitację".

Żarty żartami, ale naprawdę przerąbaliśmy (my ludzie) ponad czterdzieści lat. Próbuję sobie wyobrazić swoje wakacje w hotelu na Marsie :)

- Ale takich pasjonatów nieba jest niewielu, a astronomów to już zupełnie pojedyncze sztuki. Wasz gatunek jest rzadki jak bengalski tygrys albinos. Normalnych ludzi interesuje, jaka będzie pogoda, po ile paliwo kupią czy te bułki. Normalnych ludzi interesuje mecz w telewizorze i to czy mogą sobie kupić dwa czy może cztery piwa.

Zasmucił mnie ten fragment... Szczególnie ostatnie zdanie... Kto jest normalnym?

Nie pamiętam, czy Chiny podpisały traktat o zakazie prób z bronią jądrową w kosmosie. Jeżeli nie, to kto wie. Oni się tam nie będą przejmować protestami zielonych (niedouczonych ekologów)
Ograniczenie się do zamieszkania tylko jednej planety stanowi zagrożenie dla gatunku - za przykłąd niech posłużą dinozaury.

Podobno zbliży się na odległość 40 tys. km w piątek 13 kwietna 2029 roku.

Będzie ją można zobaczyć gołym okiem (jasność 3,3 - coś jak Megrez (delta UMa))

UMa - gwiazdozbiór  Wielkie Niedźwiedzicy.

Apophis jest na tyle mały, że dałoby się wystarczająco zmienić jego trajektorię. Wybuchy bomb jądrowych w pobliżu powierzchni asteroidy powinny wystarczająco zmienić jej prędkość.  Bezpośrednie uderzenie morze być ryzykowne. Obecnie (chyba) nie znamy budowy asteroidy. Nie wiemy wobec tego jak wpłynie na nią bezpośrednie trafienie głowica nuklearną. Ale to już szeroki temat z wieloma niewiadomymi.

Twój scenariusz mógłby się spełnić, gdyby spudłowali.

 

Apophis jest dosyć mały i wielkich szkód nam raczej nie zrobi (kilka "bomb Car"). Zresztą pewnie wyminie Ziemię. Chyba, że jakieś perturbacje po drodze doprowadzą do zmiany orbity.

Kto wie, może taki zimny prysznic gatunkowi Homo Pseudo Sapiens wyszedłby na dobre...

 

Dlaczego ludzie tak kurczowo trzymają się kołyski?

Przepraszam z błędy

Autor

Opowiadanie powstało jako tło dla żartu.

AdamieKB

Rosyjskie nazwy własne na głupią angielska modłę - przypuszczałem, że strona ich nie przyjmie. Na początku chciałem pisać po rosyjsku.

Sorry, co do błędów interpunkcyjnych - nie daje sobie rady.

Bellatrix

Nie chciałem przesadzić z kelwinami (nie znoszę wysokiej temperatury - dla mnie 30 stopni Celsjusza to udręka:))

Ale mam nadzieję, że zabawa jednak była :(

Fakt. Typową alfą nie jest. Zarówno jasność widomą jak i absolutną ma mniejszą od Rigela (beta Oriona).
Też lubię astronomię. Cociaż zawsze bardziej mnie interesowały zagadnienia astronomiczne biższe fizyce jądrowej.
Pozdrawiam Bellatrix, "kobietę-wojownika" :)

Nie lepiej by było Betelgeuse.  W końcu alfa to alfa :)
Zajmujesz się astronomią?
Pytam z ciekawości. Mało jest osób lubiących przedmioty ścisłe.

Sorry z Denebem się zapędziłem - jest tak jak piszesz alfą Łabędzia. Jest mi głupio z tego powodu. Nie rozumiem jak tego nie zauważyłem? Może pośpiech?
A dałem przed wrzuceniem na stronę do przeczytania, tak jak radziłaś.
Masz satysfakcję z łapania mnie na nieścisłościach?:) :)
Dzięki za korektę.
Poprawiam.
Pozdrawiam.

Czekając godzinkę na kolację napisałem powyższy tekst.
Przepraszam za wszelkie błedy, jakie mogły sie pojawić.
Tekst powstał wczoraj, ale dałem go jeszcze do przejrzenia.
:)

Fizycy patrzą bardziej na atomy z punktu widzenia jąder atomowych. W zasadzie jest to ich domena. Oczywiście, że same protony w jądrze nie stanowią atomu. Co do racji i odwracania kota ogonem - dajmy już sobie z tym spokój.
Faktem jest, że już od prawie dwudziestu lat uczę młodych ludzi fizyki i to podobno całkiem dobrze. Nie jest to moja opinia. Zagadnienia fizyczne i astrofizyczne znam dosyć dobrze.
Pisanie hard sf jest trudne i wymaga bardzo dobrej umiejętności wyważenia języka - żeby czytelnika nie zanudzić i jednocześnie nie popaść w banały/uproszczenia. W tym opowiadaniu, moim zdaniem, to nie wyszło.
Niektórym się podobało :)
Pisanie hard sf jest trudne - to prawda. W trakcie pisania przez głowę przechodziły mi potoki myśli, w większości niezbyt zrozumiałe. Co z tego wybrać?
MISJA OCALENIA CZŁOWIEKA zaskoczyła mnie swoim zakończeniem. Spodobało mi się.
Pozdrawiam
Z

"otóż nie masz racji, o byciu danym pierwiastkiem nie świadczy *tylko* ilość protonów w jądrze."
Właśnie wyobraziłem sobie atom helu z jednym protonem w jądrze. To dlaczego na drodze reakcji chemicznych nie można zamienić ołowiu w złoto?
Następnym razem może napiszę opowiadanie złożone z samych równań. Interpretujcie wtedy sobie równania drodzy czytelnicy.
Sens opowiadania tkwi gdzie indziej. Nie jest nim seks. Wypowiedzi w zamierzeniu miały być infantylne.
Z chemii nie egzaminuję  z czegoś gorszegotylko ( w mniemaniu wielu).
Jeśli istotą opowiadania by była gwiazda neutronowa, opowiadanie wyglądałoby zupełnie inaczej.
Koniec z wyjaśnieniami. Zamykam temat z mojej strony!
Pozdrawiam

O przynależności do danego pierwiastka decyduje ilość protonów w jądrze.
Żelazna skorupa - fakt mogłem to inaczej sformułować.
W tekście był gaz elektronowy
Statek miał możliwość kontrolowania czasu i przestrzeni (obecnie fikcja, ale za wiele lat?) Wpływał na układ pól grawitacyjnych. Mógł kontrolować upływ czasu. W silnnych polach grawitacyjnych mamy pewny ciekawy efekt. Coś na kształt "zamrożenia" obiektu w czasie. Widoczny jest on szczególnie dla zewnętrznego obserwatora śledzącego soadek materii w kierunku silnego źródła pola grawitacyjnego. Dla zewnętrznego obserwatora materia spadająca do czarnej dziury "zatrzymuje" się na horyzoncie zdarzeń
Skoro gwiazda neutronowa jest już "po tym etapie" więc zawiera jądra żelaza w warstwach przypowierzchniowych.

Biały karzeł w ciasnych układach podwónych bardzo destabilizuje czerwonego olbrzyma.
Czym jest konwekcja, jeśli nie mieszaniem paliwa... !!!
Temperatura wnętrza wzrasta na tyle, że wymusza właśnie konwekcję!
Na koniec. Nie potrzebuję podręcznika przed nosem... I neta, żeby sobie poczytać. Jeżeli już czytam to ze zrozumieniem...
Egzaminatorem jak widać :)
Może się trochę zagalopowałem, ale to lenistwo mnie ruszyło :)
Piszę czasami, żeby się trochę rozerwać i pozwolić się ponieść fantazji...
Pozdrawiam

Do Bellatrix
Dziękuję za komentarz. Kwestie lingwistyczne - zgadzam się.
Pozostałe kwestie. Nic bym nie napisał. Ale do określenia
Cały opis świadczy o braku pojęcia i lenistwie - najpierw research, potem bierzemy się za skomplikowane tematy.
Po pierwsze.
Na "powierzchni" gwiazdy neutronowej istnieją warunki pozwalające na istnienie jąder żelaza. Ciśnienie na powierzchni nie jest na tyle duże aby "wtłoczyć" elektrony do protonów i utworzyć materie neutronową. Czepiając się szczegółów z zasady zachowania liczby leptonowej wynika, że jeszcze powinno pojawić sie antyneutrino elektronowe.
Reakcje syntezy zachodzą z dodatnim bilansem energetycznym dla lekkich jąder. Dla żelaza bilans wychodzi mniej więcej na zero. Cięższe pierwiastki są syntezowane podczas wybuchów gwiazd supernowych i są wyrzucane w przestrzeń. Część żelaza pozostaje. Może ono występować w warstwach powierzchniowych Gwiazdy.

Biały karzeł jest końcowym stadium ewolucji gwiazd średniomasywnych. Jeżeli jest samotny - stygnie. Jeśli biały karzeł ma towarzystwo w postaci np. czerwonego olbrzyma, jego ewolucja przebiega zupełnie inaczej. Karzeł zasysa materie z olbrzyma. Otacza sie wtedy dyskiem materii (dysk akrecyjny). Wysoka temperatura dysku sprwia, że wysyła on promieniowanie elektromagnetyczne (nie tylko w optycznej części widma).
Materia z olbrzyma po spadku na "powierzchnię" karła po uzyskaniu dostatecznej gęstości może doprowadzić do "zapłonu" reakcji termojądrowych. Może też dojść do sytuacji, w której masa karła wzrośnie tak bardzo, że doprowadzi do powstania wystarczających różnic temperatur w karle. Wystąpi wtedy konwekcyjne mieszanie materii trwające około sto lat. Po wymieszaniu paliwa nastąpi "zapłon" reakcji termojądrowych. Reakcje zachodzą tak gwałtownie, że mamy do czynienia z gwiazdą supernową. W zasadzie proces ten jest uniwersalny i dzięki temu jest wykorzystywany do określania odległości pomiędzy obiektami w kosmosie. Wystarczy, że zaobserwujemy taką supernową w odległej galaktyce.
Biały karzeł jest gwiazdą, której zapadanie grawitacyjne powstrzymane jest występowaniem ciśnienia zdegenerowanego gazu elektronowego (dwa fermiony nie mogą występować w tym samym stanie kwantowym).
Wystarczy
Przepraszam, ale nie lubię, jeśli mi ktoś zarzuca brach wiedzy i LENISTWO.
Przykro mi, ale szanowną Bellatrix oblałbym na egzaminie.
Na marginesie. Każdy może coś zapomnieć. Pisząc opowiadanie, dla przypomnienia, miałem przed soba podręcznik o miło brzmiącej nazwie - ASTROFIZYKA RELATYWISTYCZNA.

Pozdrawiam
Nie żywię urazy - tylko ten zarzut lenistwa...
Wesołych Świąt

Przepraszam, że umieszczam jeszcze raz to opowiadanie. Wyrzuciłem kilka określeń typu bifurkacja, punkt libracyjny itp. Może teraz nie będzie tak odrzucające :)
Wesołych Świąt dla WSZYSTKICH

Pomysł ciekawy. Wraeszcie SF z podkreślonym S... :)
Domyślam, się że Autor miał też kalkulator w ręku. (Czas przyśpieszania, zapewne bez uwzględniania efektów realtywistycznych, ale i tak dobrze) :)

Co prawda wydatek energetyczny niezbędny do przyśpieszenia statku do prędkości 0.9c jest kolosalny. Tradycyjny silnik jonowy raczej by nie dał rady (ilość masy na czynnik roboczy oraz ilość masy na paliwo, chociaż można połączyć jedno z drugim). Dobrze, że był wspomagany laserem. Mimo to, ilość paliwa na pokładzie powinna być bardzo duża. Jeśli przyjąć, że byłoby to paliwo "termojądrowe", stosunek mas musiałby być bardzo duży. Statek musiałby być wielostopniowy. Weźmy pod uwagę projekt Dedalus wykorzystujący bezpośrednio do napędu energię pochodzącą z syntezy jądrowej. Miał on osiągnąć prędkość około 0,1c. Masa paliwa była kolosalna. Teraz odnośnie lasera. Biorąc pod uwagę sprawność urządzeń laserujących, układ musiałby czerpać energię przekracającą produkcję wszystkich elektrowni obecnie istniejących na Ziemi.
Może, gdy znajdę trochę czasu wrzucę jakieś wyniki liczowe.
Przepraszam za czepianie się. Kiedyś dużo siedziałem w tych zagadnieniach, dlatego się troche rozpisałem.
Podkreślam na koniec. Wreszcie SF z S. Dosyć wampirów itp.
POZDRAWIAM
TAK DALEJ!

A... "Dobry układ planetarny" to określenie układu planetarnego zapewniającego warunki odpowiednie do powstania życia (takie określenie, ale chyba rzadko stosowane)
Postaram sie to inaczej sformułować

Dzięki AdamieKB
Tylko żeby nie było, że wujek zły, na siłę szukał...
Fajnie - mam nowego wujka :)
W zasadzie to jestem nowy, piszę opowiadanka od ostatnich wakacji. Zaczęło mnie to bawić. Przecinki - ,,,,,,, - chyba zawsze miałem z tym problem i już jestem za stary, żeby sobie z nim poradzić :)

Jeszcze raz dzięki. Zabieram się do poprawek.

AdamieKB
Odpowiadam na pierwsze pytanie:
Zbigniew
Przy okazji - dużo było tych błędów? Po północy różnie się pisze :)
Na marginesie - oczywiście, nie fizyka była myślą przewodnią tego opowiadania, ale Ty to wiesz...

Słońce - nazwa własna.
Dlaczego fizyka tak odrzuca?
Fizyka jest piękna...
W zasadzie wielkiej fizyki (astrofizyki) tu nie ma. Dla chętnych mógłbym załączyć cos bardziej fizycznego, ale się powstrzymam :)
Naprawdę! Nie mogę zrozumieć tej niechęci...
Dosyć narzekania:)

Wydaje mi się, że w poniższych cytatach jest coś nie tak :)
"przygarbił się nieco i burkną coś w stylu"
"którzy twierdzili iż widzieli jaki dziwny kształt płynący nad potokiem"
"państwo jabłońscy"
"Ale nie jest więc proszę nie wrzeszcz tak bo przyjdą wilki"
"A czy szanowna pani Kamilka już zapomniała jak pięć lat temu, w tej części lasu zginą człowiek"
Pozdrawiam

W tym opowiadaniu starałem się przedstawić bardzoooooooo odległą wizję przyszłości.
Przepraszam za wszelkie błędy, jakie mogły się pojawić.

Mogę ewentualnie podać na maila :)
Wszystko zależy od kasy :)
Możemy też się zabawić w zgadywankę :)

Trochę się obawiam. Dlatego nie pisałem pewnych nazw otwarcie...
Usuwać tekst, czy zostawić?
Do niczego nie nawołuję. Jedynie ukazuję możliwą przyszłość, która oby nigdy nie nadeszła.

Starałem się nie nazywać pewnych rzeczy po imieniu...
Za ewentualne usterki jak zwykle przepraszam.
Życzę, aby tekst ten "optymizmem" natchnął każdego czytelnika.

Dobre... Czuję, że Szanowny Autor przejął ode mnie pałeczkę:)
Co prawda 15 - letni pierwszak raczej przewodził by w klasie.
Nic dodać, nic ująć PODOBAŁO mi się:)
Widzę wyjście z sytuacji - jest nim KONIEC.
"ZROZUMIAŁ sens istnienia"
Szkoda, że dopiero wtedy.
Dosyć - belfer ze mnie wyłazi...

Wielce się ubawiłem czytając powyższe komentarze...
Dziękuję
Z tego co przeczytałem wnioskuję, że ta krótka wypowiedź naprawdę niesie w sobie wiele ukrytych (głębokich) treści :)
Wspaniała analiza wypowiedzi.

Stoi uczeń pierwszej klasy gimnazjalnej przy tablicy od kilku minut i nie może wykonać działania 1000 podzielić przez 1000.
Na zadane pytanie: Jaką ocenę miałeś z matematyki w szkole podstawowej? Odpowiedzał - dobry...
Rwałem włosy z głowy!!!!!!
Inny radosny przykład:
Cytuję: "żont 1"
:) :)
Niestety, powyższe przykłady są prawdziwe...

Ta bardziej rzutka część społeczeństwa raczej wymarła drogą "antyselekcji" naturalnej.
Cociaż idea ciekawa - zaczynam sobie wyobrażać walke partyzancką, terroryzm rasowy itp.

Po tylu latach pracy coraz wyraźniej widzę ten obraz rzeczywistości.
Jednak to nie nie jest właściwe miejsce na drążenie tego tematu. Zająć się tym powinni, co co powinni, czyli... Pozostawiam w domyśle...
Groteska mi wyszła, jak myślę.

Napisałem ten tekst zainspirowany poziomem wiedzy współczesnego gimnazjalisty.
Niestety, znam to z autopsji... Smutne, ale prawdziwe...

Przepraszam za niedoróbki, ale kto z kim przestaje, taki się staje.
Na poważne, pisałem w chwili wolnego czasu, więc błędy mogą się pojawić - z góry przepraszam.

Tekst został napisany na szybko dla zabawy. Przepraszam z błędy.

Noże to i dobry pomysł? Przyszła mi przed chwilą do głowy pewna myśl, która daje nieskończenie wiele różnych ewentualności... (Dzięki za inspirację).
Świadomość jako taka jest fascynująca sama w sobie. Skąd wypływa, jak działa i jak się kończy (jeśli sie kończy). Nie jest ważne jakiego jest pochodzenia.

Często rzucam kłody pod nogi - ja nazywam to jednak wyzwaniem. Ci co je podejmują, później z sympatią to wspominają... Ale z tymi wielokropkami to faktycznie przesadziłem. Nawet zacząłem je usuwać w którejś wersji pliku z tekstem :)
Czy to naprawdę istotne z jakich pobudek to pisałem? Może świadomie, może dla zabawy... Może jakieś niedzielne kazanie mnie zainspirowało? W każdym bądź razie to był debiut "literacki"... Chyba, że za literaturę przyjąć teksty o pulsacyjnych silnikach jądrowch :)
W każdym bądź razie nie miałem ambicji tworzyć szóstej ewangelii :) W wolnych chwilach rozmyślam o fizykalnych podstawach świadomości. Może tak się narodził pomysł... Jeśli chodzi o zabawę - to muszę przyznać, że się trochę rozerwałem pisząc ten tekścik. Everett sam wypłynął w trakcie pisania.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem tym tekstem.

Teoria wielu wszechświatów Everetta to tylko jedno dno. Nie chciałem pisać w sposób zbyt wiele wyjaśniający. Gdy zbytnio się rozkręcałem - kasowałem tekst.
Fizyka nie może być rozumiana "Acha, a więc TYLKO o to chodziło..."
Fizyka jest wszystkim - ale teraz to już przemawia przeze mnie zboczenie zawodowe :)
Myślę, że mimo moich wyjaśnień jest wiele jeszcze innych możliwości interpretacji... Ale już nic nie będę wyjaśniał...
To był mój pierwszy tekst "literacki".
Co do kota Schrodingera - teoria pomiaru kwantowego może być całkiem zabawna :)
Spojrzałem na odległą gwiazdę i ją ujrzałem... Ale czy ona istniała, zanim na nią spojrzałem?
Sam fakt pomiaru wpływa na obiekt mierzony (szczególnie dobrze jest to widoczne w mikroświecie).
Niektórzy posuwaja się znacznie dalej... Uważają, że obserwator dokonując pomiaru kreuje rzeczywistość...
Itd... Itp...
Ale to już było na marginesie...
A może niech fizycy trzymają się z dala od literatury? Kto tam wie co oni sobie myślą :):):)
Zaczyna mi się podobać ta wymiana poglądów...

Nowa Fantastyka