Profil użytkownika


komentarze: 738, w dziale opowiadań: 392, opowiadania: 118

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję za odwiedziny i komentarze. :-) Fakt, fantastyki tu raczej nie ma. To raczej takie zbeletryzowane mini studium przypadku, stworzone ze zlepku moich doświadczeń związanych z pracą.

 

Reg, dzięki za poprawki :-)

Cześć, Psychofishu. Dzięki za odwiedziny i opinię. Fajnie, że mogłem ciekawie spędzić czas przy opowiadaniu. 

 

Nie wiem, jak to jest z tą potoczystością tekstu i językiem. Mam tendencje do komplikowania chyba, ale staram się nad tym panować/pracować ;-) Jak podasz, które słowa są “chropowate”, to się przyjrzę.

 

Dziękuję za bibliotekę i głos :-)

 

 

Bruce, Reg, bardzo dziękuję za odwiedziny. Oraz wyłapanie błędów – wstyd, ale wziąłem na klatę i już poprawiłem ;-)

 

Bruce, miło mi czytać takie słowa, dziękuję. Daje mi to nadzieję, że jeszcze umiem stworzyć coś ciekawego. :-)

 

Reg, cóż, szkoda, że nie zrozumiałaś na swój sposób, ale fajnie, że pomijając błędy, dobrze Ci się czytało. :-)

 

 

Anet, och, gamoń ze mnie. Roztargniony jak zawsze…

Adamie, przykro mi to słyszeć. Mam nadzieję, że idzie ku lepszemu. Mnie Cixin zachwycił konceptami, natomiast nie bardzo podobała mi się część psychologiczna – naszkicowanie postaci. Na sprawy “sojuszowe” chyba tak bardzo nie zwróciłem uwagi.

 

Anet, jeśli chcesz, mogę przesłać Ci całość prywatnie. To jest właściwie powieść. ;-)

Adamie, miło Cię widzieć. 

 

Cixina czytałem, nie jest to mój ulubiony cykl (bo tylko cykl znam), ale doceniam za niezwykłą wyobraźnię.

 

Jeśli chodzi o ludzi nie cierpiących na aberracje percepcji, to chyba moja “Gnijąca pękowina” taka jest, którą wrzuciłem na portal jakiś czas temu. Bohaterowie mają problemy osobowościowe i afektywne, ale to jest coś, co dotyka niemal nas wszystkich, w mniejszym lub większym stopniu. Natomiasy tam ich deficyty zazębiają się, co tworzy bardzo trudną i niejednoznaczną relację.

 

A jak tam Twoje ponapoczynane powieści i inne teksty?

 

Anet, nie wiem, czy ktoś by przeczytał, jeśli bym wrzucił całość. Postanowiłem wrzucać fragmentami. Ale, jeśli byś chciała, mogę przesłać Ci całość.

Anet, dzięki za wizytę!

 

Finklo, dzięki za dowiedziny i uwagi. Chciałem przedstawić skomplikowaną relację, która miała opierać się na czymś innym niż głupie gierki. Ale może tak to wybrzmiało.

Dzięki, ma to sens, pewnie masz rację.

 

PS – jak ktoś jeszcze czytał, zachęcam do podzielenia się opinią.

 

Zmieniłem tagi, bo ten z chorobą psychiczną raczej nie jest niezbędny.

Regulatorzy, być może się mylę, ale znalazłem w PWN cytat z jakiejś chyba książki:

 

“… kierował do ust i nie mógł się zdecydować, czy wziąć łyk alkoholu, czy może zagrać na saksofonie. Wówczas pomyślałem, że jest…”

 

Bo linku, jeśli dobrze pamiętam, wklejać nie można na stronie.

 

Nie szkodzi, że nie pojęłaś istoty opowiadania, może po prostu źle to rozpisałem.

Dziękuję komentującym. Bohdanie, mr.maras, krar85, maciekzolnowski, Anet – dzięki raz jeszcze, fajnie, że mogłem dać Wam trochę przyjemności z czytania. :-)

Za horyzontem, dzięki za dobre słowo, cieszę się, że Ci się spodobało. Tak, tytuł odnosi się zdecydowanie do treści.

 

Reg, dzięki, poprawki wprowadzone. Poza paroma. Czytam i widzę, że łyk można wziąć. A puchnące łzy to taka poetyzacja.

 

Nie sądzę, żeby trzeba było się znać na chorobach psychicznych. W opowiadaniu najważniejsza była dla mnie relacja.

Nie skojarzyłem Ciebie z Silmarisem, przepraszam. Ale spokojnie, ja mam czasami problemy nawet z identyfikacją swoich opowiadań. :-P

Cześć, Finkla. :-) Fakt, bohaterka może wzbudzać odrazę. Och, z tymi emocjami to dlatego, że to niestabilna, egocentryczna osoba.

Regulatorzy, dziękuję za odwiedziny i opinię. Wiem, dziwne, taką miałem wizję. ;-) Taką, gdzie zachowując (przeze mnie) wewnętrzną logikę tekstu, interpretacja czytelnika może być bardzo różna.

Witaj, Olciatko. :-)

 

Dzięki za poświęcony czas – na przeczytanie i komentarz. I za dobre słowo. Miło mi, że Ci się spodobało. Super, że wyłapałaś znaczenia, zwłaszcza z tym imago. :-) W opowiadaniu wiele elementów ma za zadanie uwypuklić nastrój oraz zaakcentować poruszany temat.

 

 

Dzięki za polecenie do biblioteki. Pozdrawiam :-)

Folonie, dzięki. Ja od dawna miałem, mam i zapewne mieć będę tendencję do poetyzacji, metafor, odległych skojarzeń. Pozwalam sobie na nie zwłaszcza wtedy, gdy tekst nie jest najeżony naukową nomenklaturą, zatem robię to, pisząc fantasy czy właśnie takie mocno egzystencjalne opowiadania.

Niestety nie odniosę się w pełni, bo tekstu, poza główną ideę dotyczącą aspektu człowieczeństwa, specjalnie dokładnie nie pamiętam – pisałem go ponad 4 lata temu. Natomiast sądzę, że ma elementy sci-fi, nawet hard; baza jest oparta na naukowych fundamentach, odpowiednio rozwiniętych.

 

Przekaz miał skłaniać do refleksji na temat natury człowieka. Samoświadomości etc.

 

Mam w tamtym miejscu nie musi występować. Nawet lepiej, jak go tam nie ma.

 

W przykładzie, który wymieniłeś, synonimiczność jest celowa, i o ile w niektórych tekstach może faktycznie nie pasować, tak tutaj jest środkiem tworzącym klimat. Natomiast przekleństwo być może faktycznie wybija z klimatu. Sam jestem przeciwnikiem stosowania wulgaryzmów. Sądzę, że uznałem, iż naturalnie wkomponuje się w niniejszy fragment, ale mogłem się mylić; jeszcze pomyślę nad tym.

 

Cóż, dzięki za konstruktywne uwagi i sugestie. Jestem ciekaw ostatecznego odbioru tekstu. Tymczasem uciekam do swoich pacjentów.

Folanie, dzięki za wizytę i opinię. Odnośnie uwag. Opór, moim zdaniem, może wynikać z niechęci, więc zostawię. Z wypowiadanymi przez Dominika słowami taki był zamiar. Resztę zmieniłem, poza ostatnim zdaniem.

 

Z taką narracją mierzę się pierwszy raz. Muszę sprawdzić synonimiczne słowa, bo mi chyba coś umyka. Cieszę się, że opowiadanie, przynajmniej na początku, Cię wciągnęło. Godzina faktycznie późna, aż przypomniało mi się, jak kiedyś pracowałem nocami.

Dzięki, Reg, wszystko poprawione.

 

Fajnie, że całkiem spodobało Ci się to opowiadanie. W ogóle miło widzieć Twój komentarz. Co do fachowych terminów, to w następnych tekstach, które będę wrzucał (jeden wrzuciłem ostatnio) – pewnie raz na parę lat – będzie ich raczej niewiele. Teraz interesuje mnie fantastyka bardziej obyczajowo-egzystencjalna. Brzmi strasznie. ;-)

Dzięki za wizytę i opinię. Mam nadzieję, że nie jesteś za horyzontem zdarzeń, bo jeśli tak, to chyba nie powinienem z Tobą pisać. ;-)

 

Fale radiowe zmienione.

Dziękuję za podzielenie się uwagami/wrażeniami. Cieszą mnie pozytywne opinie, te negatywne dają do myślenia, więc również za nie jestem wdzięczny. Zaznaczę, że nikogo nie chcę przekonywać do swojego intelektu czy czegokolwiek innego. Każdy tekst to czasem takie trochę lustro, co uważam za cenne. :-)

Ocho, uwierz mi, że dla mnie również było to kompletnie niezrozumiałe. Masz rację, lepiej znaleźć wydawcę, któremu na opublikowaniu powieści zależy równie mocno jak nam, autorom.

 

Ocho, mi Rebis również nie przyjął książki, ale oni chyba mają, że tak powiem, napięty grafik.

Ja na razie najlepszy kontakt miałem z Wydawnictwem Dolnośląskim. Natomiast GC pod tym względem jest tak fantastyczny, że mój tekst, pomimo oceny 7/9, czyli kwalifikującej go do wydania u nich, nie został przyjęty, bo nie odesłałem na czas umowy, której nigdy nie dostałem. Cyrk na kółkach, zamiast profesjonalizmu.

Zygfrydzie, dzięki za opinię. :-) To jest problem w opowiadaniach dla mnie – zbyt mała przestrzeń, żeby wyjaśnić, o co chodzi. I żeby dawka filozofii/nauki nie zaburzała proporcji/nie przynudzała. Chyba lepiej, gdyby pomysł był prostszy. Ewentualnie rozbudować tekst o jakieś 20-30k znaków.

 

W każdym razie elegancko, że się tekst generalnie spodobał. :-)

Mirabell, dzięki za wizytę i opinię. Miałem problem z tym środkiem. Bo z jednej strony wiedziałem, że długością trochę zaburza proporcje, z drugiej natomiast brakowało tam, jak wspomniałaś, literackiego dopełnienia. Dla mnie sytuacja patowa, bo zakładając, że opowiadanie to jednak nie powieść, musiałem wybrać mniejsze albo większe zło – zaburzenie kompozycji albo ta suchość fragmentu. Nie wiem, co jest gorsze, a co lepsze, w każdym razie nie potrafiłem znaleźć złotego środka w tym przypadku.

 

Ale się :-), że przeczytałaś z przyjemnością.

Śniąca, dzięki. Po napisaniu tego tekstu właśnie te dialogi wydawały mi się za długie. Wiedziałem, że nie wszystkim się spodobają. Wyobraź sobie, że były jeszcze dłuższe, ale bardziej już ich nie potrafiłem pościnać, bo zawarte w nich informacje uznałem za istotne. Odpowiedź też niby jest, ale widocznie średnio wyeksponowana.

Widocznie 50-70 k znaków to dla mnie już zbyt mało miejsca, żeby dobrze pokazać wszystko, co chcę. ;-)

Bellatrxi, nie wiem, co trzeba zrobić. Napisałem, bo sam mam objawy. :-P

:-)

 

uradowanczyk, dziękuję za opinię. Biorę do serca.

 

A o czym tekst jest, pisać nie będę, bo sam powinien coś po sobie zostawiać albo nie.

Zgadzam się, że im więcej tego typu niezależnych opinii, tym, generalnie, lepiej. Wydaje mi się, że w poprzednich latach również pojawiały się teksty o NF na blogach. Coś tam było o moim poprzednim tekście z 2016…

 

A czy wideoblog to nie jest dobry pomysł? Wydaje mi się, że jedynym problemem, ale pewnie nie do przejścia, jest po prostu czas redaktorów. Znaleźć go tyle, żeby wrzucać trzy, cztery filmy w miesiącu, pewnie graniczy z cudem, mogłoby się ponadto odbić na życiu rodzinnym lub – przynajmniej – jakości prezentowanych materiałów.

 

Z drugiej strony społeczność NF, podejrzewam, potrafi być zainteresowana fantastyką również bardziej czynnie, więc gdyby wrzucać filmiki powiedzmy dwuminutowe, w ciekawej formie, nazwijmy to intelektualną impresją prowokującą do dyskusji, nad którą zainteresowani mogliby dyskutować w komentarzach, to czy właśnie tego by nie robili? Może NF nie czerpałaby z tej działalności finansowych profitów związanych z reklamami – nawiasem mówiąc, gdzieś czytałem, że sto tysięcy unikalnych odsłon na youtube daje gdzieś 260 złotych, więc jeśli chce się robić coś mądrego, a nie elo pseudo fajne kretynizmy czy składać beczki śmiechu ze spróchniałych desek, to na grubą kasę liczyć nie można – ale jednak poszerzyłaby grono osób aktywnie uczestniczących w społeczności i kupujących NF. Wiem, wiem, pytanie, jak to wszystko “ubrać”…

 

 

 

Ciekawe z tym new weird. Trochę się na tym znam – tzn. trochę czytałem – i mogę się tylko zdziwić. A o gustach nie wypada mi się tu wypowiadać. :-P

:-)

 

Staruchu, przeczytałem, dzięki za podzielenie się wrażeniami. Cieszę się, że Ci się spodobało.

 

Anet, dzięki.

 

Śniąca, dziękuję. Masz rację. Ale jakoś nie potrafię zmienić tego w edycji. Tzn. zmieniłem, ale tam przecież nigdzie nie ma “zapisz zmiany” czy podobnego przycisku. Tzn. mój umysł jest ostry jak klinga miecza, ale miejscami wyszczerbiona i stępiona.

Dzięki. Widzę właśnie, że Ty, Zygfrydzie, też znalazłeś się w NF. Chyba, że mi się coś pomyliło. Trzeba przeczytać.

Regulatorzy. :-)

 

Dzięki, Anet, poprawione.

 

Fajnie, że ktoś jeszcze czyta tak stare teksty. :-)

Regulatorzy, dzięki za wizytę. To miłe i, po takim czasie, dla mnie niespodziewane. Z perspektywy czasu, z tego opowiadania jestem w miarę zadowolony, dlatego taki pozytywny odbiór to ciekawe doświadczenie. To chyba trochę tak, że gust bezustannie fluktuuje. Kształtowany literaturą, którą akurat się zachwycamy, pod wpływem której jesteśmy. Może za jakiś czas znowu będę z tego tekstu bardzo, albo przynajmniej bardziej zadowolony. ;-)

Serio panujące tu zasady można uznać za przekombinowane? To, że komuś się raz na jakiś czas coś pomiesza, to nie znaczy, że ich – zasad – kompletnie nie zna.

 

Natomiast ewolucje omawianych postrzegam jako pozytywny rezultat partycypacji w tworzeniu portalu przez forumowiczów.

Ja też jestem za opcją numer 2.

 

Generalnie bardzo dużo robi się dla budowania własnej wartości. Można nazwać to pompowaniem ego, choć dla mnie takie określenie bardziej pasuje do mężczyzn, którzy przechwalają się tym, ile kobiet zaliczyli.

Również uważam, że nie ma najmniejszych powodów, aby anonim nie mógł dostać piórka.

 

Swoją drogą, sądziłem, że taka możliwość naturalnie istnieje…

To ja przypomnę mój tekścik, zatytułowany “Absolutny”, do którego mam pewien sentyment. Fantasy z domieszką science-fiction. Albo na odwrót ;-).

To już trzy lata i teraz chyba skrobię trochę inaczej – jakoś w tym roku ukaże się w NF moje drugie opowiadanie, po napisaniu którego przestałem tworzyć; częściowo z braku czasu, częściowo z powodu twórczego nasycenia – ale i te trzydzieści sześć miesięcy temu, mam nadzieję, nie było najgorzej.

 

http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/56844009

Jerzy – generalnie agnozje są bardzo interesującym zjawiskiem. Z tą asymbolią bólu – właśnie wyczytałem, że chory wie, że doświadcza bólu, tylko, jak wspomniałeś, nie jest to dla niego nieprzyjemne. Może się więc wydawać, że takie zaburzenie nie powinno prowadzić do tragedii, bo w końcu chory jest świadomy “niebolącego bólu”, ale pojawia się pytanie, czy jest w stanie określić charakter i siłę bólu (składnik sensoryczny). Co jeśli takie różnicowanie jest zaburzone?

funthesystem – Rozumiem. Albo skłonności masochistyczne, w kwestii nieunikania bólu. Więcej, masochista  z bólu, fizycznego/psychicznego/obydwu naraz lub oddzielnie czerpie przyjemność. Więc taki człowiek będzie wracał do “przyjemnych nieprzyjemności”.  Ze wspomnianymi przez Ciebie układami jest o tyle ciekawie i zabawnie, że za podniecenie seksualne(komponent fizjologiczny – erekcja) odpowiada układ przywspółczulny, zaś układ współczulny, odpowiedzialny za osiąganie orgazmu, erekcję hamuje. Do tego seks jako taki współdzieli szlaki biochemiczne w mózgu z agresją. Nie ma prostych zależności.

 

Blackburn, zgadzam się ze wszystkim, poza tym, że nauka nie potrafi udowodnić świadomości u zwierząt. Tzn. nie jestem ekspertem w tym temacie, ale kiedyś czytałem, że zwierzęta dzielą z ludźmi neuroanatomiczne oraz neurobiochemiczne podstawy omawianych przez nas stanów psychicznych.

Natomiast podpisuję się rękami i nogami pod Twoim ostatnim akapitem. To jakby stwierdzić, że najpierw pojawiła się świadomość, a potem ból – hmm… to się nie klei, dlatego że ból ma funkcję praktyczną – najpierw trzeba przetrwać, żeby w toku ewolucji móc wytworzyć świadomość (to oczywiście w ujęciu nieduchowym).

Może różnica jest taka, że istota świadoma jest świadoma bólu, przez co cierpi świadomie? Ból u niej ma głębszy wymiar subiektywizacji? Trudno powiedzieć.

Blackburn, sądzę jednak, że zwierzęta świadomość, jakąś bo jakąś, ale jednak mają. Mam pieska ;-), który czasami, mam wrażenie, zachowuje się więcej niż instynktownie.

Swoją drogą, ciekawe jest również zagadnienie inteligencji intuicyjnej, do której mierzenia – ściśle mówiąc do badania typów umysłów w spektrum intuicjonista-logik – jest nawet, a w zasadzie prawie już jest specjalny test psychologiczny. Czysto niepoważnie-hipotetycznie – ciekawie by było, gdyby dało się ten test przełożyć dla piesków; wtedy by wyszło, że jesteśmy debilami intuicyjnymi, a ostateczna konstatacja byłaby taka, że świadomość jest tak bardzo wspaniała, jak pisał o niej Peter Watts. ;-)

 

Sowo, dokładnie o to chodzi. Wszak ból jest niezbędny, żeby sobie radzić z zagrożeniami dla organizmu; w psychologii kłania się składnik sensoryczny(informujący o istocie bólu), oceniający(co to jest to, co mnie uszkodziło? Co się właściwie stało?) i motywacyjny(okej, teraz muszę pójść do lekarza, a potem zrobić to i tamto). Mamy tutaj więc funkcję prozdrowotną, choć nie wszyscy psychologowie są co do niej – funkcji – jednomyślni.

 

Funthesystem – nie sądzę, aby można było powiedzieć, że przyjemność jest przeciwieństwem bólu. A przynajmniej nie w ujęciu naukowym. Organizm organizmem, ale przecież mówiąc o bólu/przyjemności, bierzemy pod uwagę nie tylko ciało – istotny, a właściwie nawet istotniejszy, jest umysł, a jak wiemy, mózg to niezwykle złożony mechanizm; stąd i z pewnej wiedzy wnoszę, iż takie zestawianie jest warte mniej niż pochopny redukcjonizm. No bo jaką wartość ma ekstrapolacja z semantyki na neuropsychologię?

Więcej, można rzec, że przeciwieństwem bólu, według bramkowej teorii bólu D. Walla, jest sam ból. Więc niby wiem, o co Ci chodziło, ale… No właśnie. ;-)

Nie sądzę również, żeby w przypadku braku bólu przyjemność straciła na znaczeniu. W końcu istnieje również, upraszczając, stan neutralny. Przyjemność nie jest przyjemna dlatego, bo czasem doświadczamy bólu.

Sowo, zbudować świat bez bólu może i tak, ale z pewnością nie powinniśmy po prostu pozbywać się bólu.

 

Blackburn, w kwestii świadomości zwierząt byłbym ostrożny. Może samoświadomość faktycznie jest charakterystyczna dla ludzi i zaledwie paru innych gatunków, ale świadomość w bardziej podstawowym tego słowa znaczeniu raczej występuje u innych gatunków.

 

W sumie trudno mi się odnieść do głównego wątku, dlatego wybacz, Staruchu, że wcinam się nie tam, gdzie trzeba. ;-)

Może napiszę więcej, jak zapoznam się z artykułem.

Czytałaś Teda Chianga? Bo to, co widzę tutaj, kojarzy mi się z jednym z jego opowiadań. Ale bez obaw, nie chodzi o pomysł; w końcu skąd niby miałbym wiedzieć, o co dokładnie chodzi.

Tensz, gratuluję! ^^

 

To co, nie spisz do 26?

Gratuluję wszystkim utalentowanym pracusiom. :-)

 

Tenszo, niedługo będziesz sławna jak jakaś Kossakowska czy inna. Piiijona! ;-)

Dzięki za opinie i gratuluję zwycięzcom! :-)

Dziękuję za komentarze. Napiszę więcej, ale, darujcie, nie teraz.

O kurwa, Tensza, gratuluję i zazdroszczę jak cholera! :-D

Gary, Adam, dziękuję za opinie.

 

Adam powinien wiedzieć, że ostatecznie zawsze wracam do korzeni. ;-)

Trudno. Dzięki za poświęcony czas. Regulatorzy, dzięki za poprawki. :-)

:-)

 

Dzięki za komentarze. Nie ukrywam, że tego typu rzeczy nie pisuję i powyższy tekst traktuję raczej jako eksperyment. Jeśli tworzyłbym coś “normalnie”, po swojemu, nie starając się naśladować Lovecrafta ani żadnego innego pisarza, opowiadanie byłoby przystępniejsze. Innymi słowy, przyciężkawa stylizacja jest celowa, choć nie upieram się, że wyszło to dobrze. Tego nie wiem. Uznałem, że 25k zasp to nie tak dużo.

 

Sam nie takie rzeczy czytałem. ;-)

 

 

 

Język jest fantastyczny. Nie można mówić, że zły, bo to czysta ignorancja. Wiem, co mówię.

To jak van, który ma wolne przyspieszenie. ;-)

 

Anet, może coś napiszesz na konkurs? :-)

Musi. :-) Inaczej to by było tak, jakby ocenić sportowy samochód źle, bo ma mało miejsca w bagażniku.

Count, wcześniejsze postrzegam jako bardzo klimatyczne impresje. A Poe jest warsztatowo zdecydowanie trudniejszy. Oj, zdecydowanie.

 

Ja ze stylizacją przegnę. Tzn. jak można językiem przegiąć, skoro Lovecraft też tak pisał? Ma być w duchu i w duchu będzie.

CountPrimagen, nastrojowość rzeczywiście momentami zachwyca.

“Zgroza w Dunwich” – polecam pierwsze opowiadania. Jakikolwiek ma się gust, lipa to stanowczo za mocne słowo. A jeśli szukacie lepszych, oryginalniejszych pomysłów, polecam zbiór Edgara Allana Poe.

Może czytaliście złe opowiadania. Według mnie najlepsze są te najwcześniejsze – najkrótsze. Faktem jest jednak, że dziś może robić wrażenie ze względu na język, dziś stary, klimatyczny, wtedy, kiedy Lovecraft pisał, chyba zwyczajny.

Grucha, to prawda. No cóż, zobaczymy… :-)

+5k chociaż. Pliz.

Ja jestem fanem i od pół roku mam gotowy tekst. :-) Ale czekam na odpowiedź Smokopolitana. Tylko ten limit do dupy. Lipa. Będzie trzeba ciąć… Dj, daj +5 k znaków.

Joseheim, Droga Krolów jest bardzo dobra, ale Słowa Światłości sprawią, że szczęka Ci się zwichnie,wykrzywi i połamie. Takie dobre.

No to fajnie. Możemy się spotkać, choć na chwilkę. Ja będę polował na Pawła Matuszka. Z żoną u boku. Mojego, nie Matuszka  :-)

5 złotych ;-P

 

O, widzisz, to dobrze wyczułem, skoro pisząc, gdzieś z tyłu głowy miałaś anime. :-)

 

Spoko, że się ciechasz. Śmiech/uśmiech to zdrowie, więc napiszę raz jeszcze: podobało mi się, bardzo porządne opowiadanie. :-)

Nowa Fantastyka