Profil użytkownika


komentarze: 420, w dziale opowiadań: 369, opowiadania: 165

Ostatnie sto komentarzy

No, no. Widać, że sporo serca włożyłeś w ten tekst. :) Stylowo bez zarzutu, zgrabnie przechodzisz od emocji do opisów, a potem do samych dialogów. Fabuła jest prosta, ale klimatyczna i baśniowa.

Niestety zgodzę się z dogsdumpling, motyw dziewczynki i jej umiejętności moim zdaniem został zupełnie niewykorzystany. Twoje wyjaśnienie jest logiczne i ma swój urok, ale jakoś nie wystarcza. Nie sprawia to, że opowiadanie jest chociażby średnie, ale mam wrażenie, że mogło być rewelacyjne, a jest po prostu bardzo dobre. Mam nadzieję, że rozumiesz, co mam na myśli. :)

Domyślam się jednak, że jest dokładnie takie, jakie chciałeś, żeby było i zdecydowanie ma w sobie to coś. Bajkowo. :)

Myślę, że kiedyś wrócę do podobnego klimatu i sposobu narracji, ale zwrócę większą uwagę, by czytelnik miał szansę zrozumieć, co mu chcę przekazać. Dzięki, wilku!

wilku, dobrze zakładasz i bardzo dziękuję za miłe słowa! Pozostaje mi czekać na trzeciego jurora, co mnie zawetował. ;)

coboldzie, ścieżką B wybrał się tekst, który jest jeszcze mnie zrozumiały niż ten. Nie służą mi te limity. Argumentację o trójce rozumiem, choć zostaję przy swoim. Obalanie pół litra budziło pewne wątpliwości, ale już postanowiłem zostawić. Może gdyby tekst trochę odleżał, to ten fragment, by wyleciał?

Krikos, no Gaist niewiniątkiem nie jest (był?), więc rozumiem, ale przynajmniej zakończenie Ci się podobało! ;)

jupiter, dzięki za miłe słowa!

Councie, ale mi ładnie i z klasą napisałeś, że zrobiłem wszystko dobrze, ale niczego nie urwało! Bardzo mi miło, że pomimo braku, nazwijmy to, tego czegoś, doceniłeś ten tekst. :)

 

Bardzo Wam dziękuję za wizytę i komentarze! Bardzo budujące. :)

Skuul, bardzo się cieszę. To ja dziękuję za przeczytanie!

Reg, cóż mogę powiedzieć? Moja wina. Niestety trochę się rozpędziłem i nie udało mi się zmieścić wszystkiego w limicie. Ale dzięki za przeczytanie i łapankę!

Finkla, super, że fajne! Niezmiernie cieszy mnie Twoje zaufanie, że pomimo braku wszystkich informacji uznałaś, że w tekście jest jakaś logika i sens. ;) Może lekarz zabronił mamie się denerwować ze względu na innych, a nie na nią. ;)

Firiel, dziękuję! W końcu ktoś uznał, że nawet kiedy nie wszystko jest wyłożone na tacy i na swoim miejscu, to nadal można odczuć jakąś przyjemność z lektury! Bardzo mi miło, że Ci się podobało i że przyjęłaś zasady tego świata!

wilku, to już wiem skąd jest ten piękny wiejski krzan!

jose, przykro mi niezmiernie, że rozczarowałem, ale przynajmniej początek podobał Ci się na tyle, by dać się rozczarować do końca. ;) No nie ukrywam, że mamy tu raczej przykład antybohatera, który taki miał być od samego początku. Limit mnie przydusił bezlitośnie, ale postanowiłem z nim walczyć i… wyszło, co wyszło. ;) Obyczajówkę, taką nie do końca, ale zdecydowanie bliżej niż to, napisałem (”Nie budź mnie, gdy zasnę”). Może bardziej przypadnie Ci do gustu. Jak znajdziesz czas, to zapraszam, chętnie przeczytam co myślisz. A opowiadanie o braciach? W sumie ma to potencjał. :)

drakaino, mnie te limity ogólnie coś szkodzą. ;) Ale miło, że chociaż początek Ci się podobał i uznałaś za ciekawy. Potem, no cóż. Może gdybym napisał w przedmowie, że tekst wymaga trochę więcej uwagi i dopowiedzenia sobie pewnych rzeczy, odbiór mógłby być lepszy. A tak, to cóż. Może następnym razem (nie wiem, który już raz to piszę na tym forum)!

 

Bardzo Wam wszystkim dziękuję! Wezmę się za te poprawki, naprawdę! Jak tylko znajdę dłuższą, wolną chwilę…

Kajam się i informuję, że nie wyrobiłem się w styczniu… W lutym powinienem już dać radę.

MrB, obawiam się, że nie miałem materiału na 7 tomów historii Portera pomimo podobieństwa nazwisk. :D Niestety jest tylko Porter Gaist i Czara Niedopowiedzeń.

Uważam, że nie każda historia potrzebuję solidnego backgroundu. Sądzę, że nawet na forum jest mnóstwo opowiadań, które są świetne pomimo jego braku, ale rozumiem, że tutaj Ci to nie zagrało. Zdarza się, niestety.

Tarnino, edytowałem. ;)

MrB, dzięki za miłe słowa, choć szkoda, że znalazłeś też znaczące braki. Zdaję sobie sprawę, że tekst nie jest uniwersalny i nie wszystkim przypadnie do gustu, ale nadal cieszy mnie, że chociaż część Ci się podobała.

Na swoją obronę mam… cóż, Drakainę. ;) EDIT: I Tarninę!

Co więcej mogę dodać? Starałem się zawrzeć w limicie historię, a że są w niej niedopowiedzenia? Może czasem tak jest lepiej? Nie bronię się i nie tłumaczę, ale może nie wszystko musi być wypowiedziane wprost. Choć oczywiście ważne, żeby czytelnik zrozumiał co autor miał na myśli. Jakby chciał pogłówkować, to by wziął się za krzyżówki, a nie opowiadanie.

Kończąc, uważam, że background, o którym piszesz, można sobie dopowiedzieć i poskładać w całość. Oczywiście moim zdaniem. :)

MrB, drakaino, dzięki!

Ja też. Tres amigos? :)

Tarnino, zapraszam. Acos, Sytos i Tarninis. ;) Nie ta historia, ale co tam. Postaram się siąść do tych poprawek dzisiaj.

A Buremu czemu tak zależało na załatwieniu brata?

Na Twoje pytanie odpowiada ten fragment:

– Czy nie przestał się zgadzać, odkąd kręci się koło ciebie ten mały skurwiel?

– Co? – Bury nie rozumie. Karolek przestaje piszczeć. Jest blady jak papier.

Podchodzę do Burego i łapię go za spocony kark. Jest zbyt zaskoczony, by zareagować. Są. Ślady wkłuć.

– Coś ci się przyśniło, Bury

Oczywiście nie wprost. Betujący wskazywali co prawda, że niektóre elementy mogłyby być bardziej opisane, ale powinno być zrozumiale. Tak to jest, jak się chce mieć opowiadanie z niedopowiedzeniami. ;)

W takim razie nie zrozumiałam kompletnie roli matki

To jest właśnie kolejna z takich rzeczy, których można się domyślić. Ale rozumiem skonfundowanie i wrażenie, że spada z sufitu. Muszę to przemyśleć i znaleźć jakiś złoty środek między niedopowiedzeniami, a łopatologią.

Cóż… mogę zostać Twoim Sancho Pansą. :p

nadal widzę to nieszczęsne “się” :<

Poprawię, sy, poprawię, zbiorczo jak się wezmę też za uwagi Tarniny, ale muszę sobie wygospodarować na to dłuższą chwilę. Nie zapomnę. :)

Brrr… to tak specjalnie z tym “się”? Walczę z tym w moim otoczeniu jak cholera, ale to jak walka z wiatrakami.

Cóż… mogę zostać Twoim Sancho Pansą. :p

a tu masz podwójne spacje :).

Efekt kolejnych korekt. Już poprawiam.

 

A więc jednak nie jest do końca zrozumiałe. ;)

Koleś w mieszkaniu to tytułowy złodziej snów. Potrafi za pomocą czipa kogoś uśpić i wprowadzić wcześniej spreparowany sen, który ululany delikwent uzna za prawdziwe wydarzenia. Mama zaś jest szefem wszystkich szefów i zawiadomiona przez personel szpitala pojawia się, by rozgonić imprezę. Dlatego tak się jej wszyscy boją. Mam nadzieję, że wyjaśniłem.

Dziękuję, sy, i również pozdrawiam!

 

pękał w szwach do tej pory

wiewiórek

A to nie z wielkiej?

w bali

Balii.

Salwa strzał przeleciała nad ich głowami i powaliła wszystkich zbrojnych

Jedna salwa powaliła grupę ciężkozbrojnych? Z czego to była salwa? CKM-u?

Rozległ się zgrzyt łamanej kości nosowej.

Zgrzyt? Chyba trzask, lub chrzęst.

zatopił topór w piersi mutanta, przebijając serce stwora.

– Co za cholera?! – warknął, patrząc jak mutant z toporem w piersi

Jako pierwsze całkiem nieźle. Lubię, nawet bardzo, wiedźmińskie klimaty, jednak tutaj w połowie wypadłeś z wiedźmińskich lokalnych problemów i nieoczywistych wyborów moralnych, a wpadłeś w osobistą krucjatę głównego bohatera, który z szaraczka staje się przywódcą natchnionego ruchu oporu. No fanem nie jestem. Ale miałeś kilka całkiem niezłych zdań. Jeśli będziesz tu jeszcze publikował postaram się śledzić.

Chłopiec spojrzał na ojca z ponagleniem w oczach.

Raczej: Chłopiec z ponagleniem w oczach spojrzał na ojca.

Chłopaki zebrały się na stopniach bocznej klatki schodowej i zasiadły w półkolu.

Pytam, bo nie wiem: na pewno zebrały, a nie zebrali?

przeszedł przez drzwi OIOMu. Starając się nie przeszkadzać nikomu,

Rym Ci wpadł.

 

Nic odkrywczego, ale bardzo ładne i zgrabne. Stylowo bez zarzutu, ale i bez fajerwerków, za to konstrukcja bardzo sprawna, narracja płynna i dużo emocji. Zakończenie też świetne. Ma w sobie to coś. :)

Nie ma sprawy, możesz odwdzięczyć się opinią o opowiadaniu. ;)

„Mają głos, ale równoważą się. / Liczy się tylko ta trójka. Zgodnie uznali go winnym.” – tego trochę nie rozumiem. Czy chodzi o to, że było sześciu ławników, w ich głosowaniu remis i to sędzia podjął decyzję skazującą? W takim razie on też powinien zadyndać.

Reszta ławników (ich liczba nie ma znaczenia poza tym, że jest parzysta) równo podzieliła głosy i połowa z nich orzekła go winnym, a druga połowa niewinnym. Są bez znaczenia, ponieważ ich głos daje zero, ale są też bez znaczenia ponieważ nie brali udziału w spisku i swój osąd oparli tylko na ustawionym procesie. Gaist nie wini ich tak, wini trójkę, która to wszystko ukartowała. Uf… Mam nadzieję, że wyjaśniłem. :)

A poza tym:

Z góry spadają na nich tańczące sznury szubienic.

Co się odwlecze… ;)

Jak rozumiem, sędzia, Clarence, wszyscy przysięgli żyją i pozostaną w śnie na wieki, choć żyją? Bo to jest ten dar Gaista? Moim zdaniem do doklarowania.

Tak, masz rację, żyją. Ale czy pozostaną w tym śnie na wieki? Chyba tak to należy rozumieć, choć nie ukrywam, że jak wiele innych rzeczy w tym tekście oddałem karę wyobraźni czytelników, bardziej dając sugestię niż podając na tacy.

Podoba mi się ten klimat niedopowiedzeń i muszę przyznać, że cienka jest granica między nimi, a brakiem jasności. Nie jestem mistrzem w tym balansowaniu. ;)

„Krzesła i ławki podskakują pod nimi, by zebrani znów się na nich znaleźli.”

Wcześniej nie zauważyłam, ale to zdanie trochę nie ma sensu ;) Nie bardzo wiem, czy chodzi o to, że Gaist panuje nad całą przestrzenią i zmusza ich do tego, żeby z powrotem usiedli? To nadanie meblom woli i mocy sprawczej jednakowoż troszkę razi. Przeformułowałabym.

Zmieniłem, choć nie jestem pewien, czy o to Ci chodziło. Wola mebli jest raczej szybko wytłumaczona w kolejnym zdaniu, więc sam nie wiem. Ale tak, chodzi o to, że Gaist ich zmusza, poruszając ławami.

 

Resztę poprawiłem, choć dookreślanie mocy Gaista, to ten moment kiedy balansuję na linii niedopowiedzeń i braku informacji. Wydaje mi się, że można się spokojnie doczytać tego, a chciałbym uniknąć walenia czytelnika łopatą Gaist był dilerem snów. ;)

 

Dzięki, Drakaino! Za gratulację z wątku konkursowego też tutaj Ci serdecznie dziękuję!

Chciałem uniknąć tam dalszego offtopu. :)

Krikos, podzielam Twoje nadzieje! ;) Niestety limit cisnął i uwierał, więc niektórych elementów nie dało się upchnąć, z lepszym lub gorszym efektem.

Nie lepiej byłoby podać imienia tego chłopaka wcześniej, gdy Damian wpadł do jego mieszkania?

Pytanie nieco filozoficzne, i mówiąc szczerze, to nie wiem. Rzecz gustu, chyba. Wg mnie te zdanie jest tam, gdzie być powinno.

 

Dzięki za poświęcony czas i uwagi. :) Może kolejne bardziej przypadnie Ci do gustu.

Przychodzę i ja cały na… A nieważne.

Mnie kupiłeś. Co prawda forma jest na tyle krótka, że cały czas waham się czy to jeszcze szort, czy raczej już dowcip, ale niezależnie od nazwy udało Ci się napisać bardzo dobry tekst. Jest przewrotny i pomysłowy w najlepszych tych słów znaczeniu. Uważam, że czytelnik, gdy sięga po jakiś tekst chce być oszukany/nabrany, chce zostać ze świadomością ‘no to było dobre, nie spodziewałem się, a autor dał mi wszystko, żebym to zgadł, a i tak zostałem wyprowadzony na manowce’. I ten dowcip ma to w sobie.

 

reg, Anet, melduję, że poprawione!

Kark trzaska ogłuszająco. –> Dlaczego kark, będący tylną częścią szyi, pęka? Wieszanemu przerywa się rdzeń kręgowy, kark pozostaje cały.

Ach… Wiesz… Sen rządzi się swoimi prawami. Także ten. ;)

 

Dziękuję Wam bardzo za sugestie poprawek i miłe słowa! 

Myślę jednak, że w przypadku długich utworów, gdy opinii jest trochę mniej, niż przy szortach, każde słowo może się przydać.

Jasne, że tak! I tak jak piszesz, każde dobre słowo, to miód na serce. :) A z brakiem czasu, to cóż… łączę się w bólu. Mam nadzieję, że niedługo wygospodaruję go więcej na forum.

Super, że zajrzałeś (nawet jeśli tylko na część!) i bardzo się cieszę, że Ci się podobało. A poza tym, to dalsza część opowiadania jest słabsza niż początek, więc w sumie dobrze zrobiłeś. Nie czytaj dalej i nie psuj sobie wrażenia o tekście. :D

Dzięki!

Po tylu korektach to nawet nie jestem zaskoczony. Takie błędy nigdy nie chcą się skończyć. ;)

Dziękuję, Anet!

Asylum, bardzo się cieszę, że tyle elementów Ci się spodobało! Imiona może faktycznie można było dobrać lepsze, ale przecież nie są najważniejsze. :)

‚ Oto Aaron! – krzyczy rozbawiony Gaist. – Człowiek, który w chwili morderstwa Marii Duvall dzielił ze mną sen! I z kimś jeszcze. Wskaż go, proszę. – wtedy dzielił?

Tak, jak wspominałem w komentarzach gdzieś wyżej Gaist potrafił za życia dzielić sen. Był takim dilerem snu. ;)

‚ kobieta o szarym, wykręconym ciele – dlaczego wykręcone (?), czy ma to związek ze rodzajem śmierci

Pozostawiam wyobraźni czytelników. Mogę jedynie powiedzieć, że z mojej perspektywy – tak. :)

‚ Zarazem ofiarę okrutnej zmowy, Marię Duvall! – ona została zamordowana, czy to zmowa? – chodzi o słowo „zmowa”

Morderstwo jest częścią tej zmowy. O to mi tu chodziło.

 

ANDO, super, że Ci się to spodobało! Przyznam, że cały pomysł wyrósł z tego dialogu i akcja jakoś potoczyła się w mojej głowie dalej. :)

 

ocho, no przyznam, że musiałem z paru rzeczy zrezygnować, by się zmieścić w limicie, ale nawet – tekst nie spuchłby niewyobrażalnie. Widzę jakieś dodatkowe 20%-30%, co i tak nie jest małą objętością oczywiście. Cieszę się jednak, że chociaż dobrze się czytało!

 

NWM, wydaje mi się, że detal, o którym mówisz jest wyjaśniony, ale może niewystarczająco wyeksponowany. Spójrz na fragment:

– Nawet nie wiecie, ile trudu kosztowało mnie zebranie was tutaj – mówi Gaist, kłaniając się lekko. – Każdego z was musiałem odnaleźć, podarować złotą monetę.

Czyli Gaist podarował im złote monety, dzięki którym może ich przyzwać do swojego snu, kiedy oni sami zasną. Gaist podrzuca monetę (jako duch, zjawa) czeka do momentu aż wszyscy zainteresowani śpią w jednej chwili i wywołuje całe wydarzenie, buduje swój mały teatr. Mam nadzieję, że wyjaśniłem wystarczająco. :)

Bardzo mi miło, że koncert fajerwerków na plus!

 

Asylum, ANDO, ocho, NWM, bardzo dziękuję!

wonszu, cieszę się bardzo! Twoje porównanie również mnie cieszy, oczywiście zachowując wszelkie proporcje. ;)

thargone, fajnie, że Ci się podobało! A Twoją rolkę zawiści stawiam w centralnej części mojego regału chwały tuż obok nutki zazdrości drakainy.

Wrzucam napisany na szybko na przerwie w pracy tekst konkursowy

To chyba długie masz te przerwy? Czy chodziło o przerwę weekendową? :-) 

Zmieniałem pracę i to był jeden z ostatnich dni, gdzie większość obowiązków już przekazałem, więc przerwy były dłuższe niż wykonywana praca. ;) Napisane przy jednym posiedzeniu i przerywane tylko, jak ktoś mnie pytał o funkcje, które przejmował. Czyli średnio co 5 minut.

Monique, super, że tyle rzeczy Ci się podobało. Zawsze miło coś takiego usłyszeć. :)

wonszu, thargone, Monique, dzięki!

Tarnino, poprawiłem przecinki i składnię. Resztę chyba zostawię, bo tylko zrobię gorzej niż jest. :p

Dzięki wielkie za łapankę i wizytę. Po jednym słowie wnioskuję, że Ci się podobało, więc mi miło. ;)

Dzięki!

przebić się przez fałdy tłuszczu i zbydlęcenia

Jak wyglądają fałdy zbydlęcenia?

Podejrzewam, że niezbyt ładnie. ;)

Żart może nie najwyższych lotów, ale mimo to wywołał uśmiech ;)

I o to chodziło.

Cieszę się, że Ci się podobało. Nie ukrywam, że wszystkie teksty, które tu wrzucam traktuję jako formę nauki, więc tak pozytywny odbiór jest zawsze mile widziany.

Dzięki, chroscisko!

Wow, ile miłych komentarzy. :)

Rogerze, jest dokładnie jak pisze drakaina. Uznałem, że Geist byłby zbyt łopatologiczny, więc został Gaistem. :)

Blisko siebie oskarżyciel i oskarżyciel.

Podejrzewam, że to wynik poprawiania podmiotów. Przyjrzę się temu.

A obalił pół litra wprawiło mnie w zdumienie. Złote monety i współczesne obalenie pół litra? Hmm…

To zdanie przyszło mi do głowy podczas pisania i zastanawiałem się nad nim przez chwilę, ale w końcu je wrzuciłem jako taki element dekoracyjny. Może nieudany, ale już tam jest. :p

Trochę za dużo przymiotników, a ze dwa zdania, jak dla mnie, mało zrozumiałe, ponadto pretensjonalne.

Byłbym wdzięczny, jakbyś wskazał mi te zdania, które Ci nie zagrały.

Na pewno udałoby Ci się zostawić oniryczny klimat, ale przy okazji coś podkręcić i dodać detali.

Deirdriu, musiałem trochę drobiazgów powyrzucać. Niestety limit jest bezlitosny. ;)

Zaznaczyłbym gdzieś, że wyrok na głównym bohaterze wykonano – najlepiej na początku.

mruss, zaznaczyłem go delikatnie. Nie chciałem tego mówić wprost. :)

O tutaj:

– Możliwe, że mnie nie pamiętacie – zaczyna, teatralnie poprawiając szubieniczną pętlę pełniącą rolę krawata.

Wiem, że objętość dusi, ale tutaj nie wiem jak ona wyglądała.

Miałem z tym bolączkę, ale koniec końców uznałem, że oddam Marię wyobraźni czytelników, którym musi wystarczyć kilka słów sugestii. Prawdę mówiąc, jej wygląd nie był zbyt istotny toteż poświęciłem go na część innych elementów, choć rozumiem, że ten brak można odczuć. Została potraktowana dość po macoszemu.

Rogerze, Deirdriu, mruss (mrussie?), bardzo Wam dziękuję za miłe słowa i niezmiernie się cieszę, że znaleźliście tyle rzeczy, które przypadły Wam do gustu. :)

 

Również Cię pozdrawiam, sy! Miło, że zajrzałaś. :)

Bardzo mnie cieszą Twoje słowa. Fajnie, że nawet pojawiły się ciarki.

Tak, monety pełnią rolę nawet nie tyle przepustki co oznaczenia. Gaist może zebrać właścicieli monet i umieścić ich w jednym śnie, a konkretniej jego śnie. A Gaist potrafi śnić bardzo świadomie. ;)

Dzięki!

 

drakaino,

Zastanawiałem się czy to nie będzie trochę naiwne, trochę szukanie efekciarstwa, ale jak je napisałem to też mi się spodobało i zostawiłem. :)

drakaino, rola Clarence’a jest do interpretacji. Opcji mamy co najmniej kilka. Mógł być znajomym, a nawet przyjacielem Gaista i został przekupiony lub postawiony w tej sytuacji, gdzie dokonał takiego a nie innego wyboru. Mógł być też kimś kto korzystał z usług dzielenia snu (był np. uzależniony) i sprzedał swojego dilera.

Limit mnie przydusił, więc zostawiam czytelnikom interpretację. :)

chociaż sędzia gdzieś zginął

Tak po prawdzie, to sędzią dość szybko został Gaist, a grubas został sprowadzony do roli widza.

Motyw snu wydaje mi się dopchnięty kolanem, ale niech się tym sąd jury martwi.

Nie zgodzę się! W jakich innych warunkach Gaist mógłby pośmiertnie zebrać wszystkich zainteresowanych i na swoich zasadach przeprowadzić proces jeszcze raz? A tak wystarczyło, że mieli monetę i spali w tym samym czasie. Resztę załatwił już sam Gaist.

 

drakaino, Finklo, dzięki! Cieszę się, że Wam się podobało.

 

Mam jednak pytanie, czy Gaist został skazany na śmierć i zza grobu szuka sprawiedliwości?

Dokładnie!

To w jakiś sposób tłumaczyłoby jego zdolność do współśnienia z innymi snu według własnych zasad.

Mało tego. Potrafił już współdzielić sen za życia! Była to jego… profesja. Taki diler. Płacisz mu, a on Cię zabiera i zabawia przygodami we śnie. Po śmierci zyskał kilka nowych talentów. :)

Na dowód fragment:

– Oto Aaron! – krzyczy rozbawiony Gaist. – Człowiek, który w chwili morderstwa Marii Duvall dzielił ze mną sen! I z kimś jeszcze. Wskaż go, proszę.

Bardzo się cieszę, że Ci się podobało. Dzięki, AQQ!

Czytałam z taką nutą zazdrości

Ach, najlepszy komplement! :)

Zawiesiłam się na osobach. Sędzia to nie oskarżyciel (i dalej jest to oczywiste), ale tu wychodzi na to, że on mówi obie kwestie do tej samej osoby. Chyba musisz dodać didaskalium do tej wypowiedzi w środku.

W sensie coś w stylu wtrąca się x? Muszę to przemyśleć.

Ale część z nich rozsypała się w proch? Znaczy główni źli? Czyli co? Znów się “odrodzą” i wpadną w błędne koło?

Oczywiście, że wpadną w błędne koło! Będą wisieć na sznurach dopóki zechce tego Gaist. By móc odejść muszą mieć jego pozwolenie. Sami nie mogą pozbyć się monety. :) Odchodzą tylko świadkowie.

Resztę poprawiłem. Co do podmiotów muszę się zastanowić jak to zrobić. Nie wiem czy dzisiaj dam radę.

Dzięki, drakaino!

syf., dzięki za wizytę i komentarz!

A więc z jednej strony to się cieszę, a z drugiej już tłumaczę.

 

SPOILER ALERT

 

Gaist, obdarzając każdego z zebranych magiczną monetą (mam nadzieję, że wynika to z fabuły), sprawia, że mogą współdzielić sen. Dobór osób i miejsca jest zupełnie nieprzypadkowy. Główny bohater “odgrywa” proces ponownie, z tymi samymi aktorami, a sam jest takim mistrzem tej ceremonii. A więc jest to powtórka, która ma być sprawiedliwa. A Gaist potrafi nagiąć ją do swej woli.

Mam nadzieję, że te tłumaczenie trochę rozjaśniło, co chciałem opowiedzieć. :)

Pewne niedopowiedzenia są świadome, i czy zagrają na korzyść tekstu, dodając mu troszkę tajemniczości i osławionego oniryzmu – nie mnie oceniać. Jestem jednak wypełniony po brzegi nadzieją, że nie wyszedł z tego nielogiczny bełkot. :)

Dzięki!

jak nominujesz publicznie, to wszyscy widzą

Brak prestiżu. ;)

a który zniknie na tej nowej

Ach, mityczna kraina Jutro.

dostrzegł, że pomiędzy promieniami widnieje jakiś kształt. Niestety był zbyt niewyraźny, by dało się rozpoznać jego szczegóły.  

Będzie musiał to z kimś skonsultować.

Kształt będzie musiał to z kimś skonsultować?

– Uch, znowu grzebiesz w moich rzeczach! – mruknął Uczony

Czemu z wielkiej?

przewracając dookoła oczami.

A cóż to za manewr?

oznajmił, wyraźnie zawiedziony.

A po co przecinek?

 

Całkiem, całkiem. Widać, że styl do oszlifowania, ale fajnie, że pomysł na fabułę jest zwarty i kompletny. Miałaś pomysł i go wykonałaś konsekwentnie i to mi się bardzo podoba. Powiązanie mitologii z UFO też całkiem zgrabnie wyszło. Jest prosto, ale solidnie.

Na kolana nie powala, ale też bez bolączek. Jak na początek bardzo w porządku. :)

To nie są przeciwstawne idee i nie ma jednego nacjonalizmu. Zależy na jakim trzonie został zbudowany.

Od końca XIX w. nacjonalizmy dość jednoznacznie kojarzą się z postawą ksenofobiczną i poza własnym sosem są wartościowane negatywnie. Jeśli mówimy o czasach wcześniejszych – OK, ale od tego okresu to już właśnie następuje rozchodzenie się tych pojęć i jest to proces raczej nieodwracalny.

Zakładając, że proces, o którym piszesz już się dokonał, nadal ksenofobia nie jest przeciwstawna do patriotyzmu. Niezależnie od wartościowania nacjonalizm też nie jest do tego przeciwstawny.

Z czystej ciekawości – co Cię ujęło w pokazaniu tej postaci (ujęło czyli jakie uczucia wywołał, że dajesz za niego oklaski)?

Bo człowieka, który jest najbardziej skrajnie religijny w całej stawce i dostał najwięcej cech zacietrzewienia i uprzedzeń nazwałeś Gnoz. ;)

moją ideą było umożliwienie klikania biblioteki dyżurnym

To jest taka marchewka, że aż się chyba zgłoszę na dyżurnego. Drugi raz.

 

Popieram stanowisko Finkli, Cienia i MrB. Im prościej tym lepiej.

Choć modlę się do innego Boga niż ty

W tym przypadku jednak z małej. Tutaj to nie jest nazwa własna.

powiedziała dziewczyna[+,] próbując

– Naprawdę. Z jego perspektywy rozmowa z tobą jest jak dialog z psem.

Świetne.

Szli mniej uczęszczanymi arteriami, ale dzięki temu wojsko napotkali dopiero przy sercu Sigmy.

Tutaj coś zgubiłeś. Skoro szli mniej uczęszczanymi powinno być więc dzięki temu… Jeżeli ma zostać ale powinieneś użyć czegoś w rodzaju:

Szli mniej uczęszczanymi arteriami przez co stracili nieco czasu, ale dzięki temu wojsko napotkali dopiero przy sercu Sigmy.

Wstydziłem się, że kiedyś ponad córkę postawiłem ideologię

Zamieniłbym słowo ideologia na nazwę konkretnej ideologii, nauki, czy czego tam. Teraz brzmi tak jakoś niezręcznie.

Uśmiechnął się do Arysto i Johany. Wyciągną pojednawczo ręce.

Ojoj!

„Eter jest martwy!”

Idąc za dzisiejszym standardem dziennikarskim, tytuł powinien brzmieć – “Czy eter jest martwy?”. ;)

 

Tytuł od razu skojarzył mi się z niepowstrzymana siła, niezniszczalny obiekt (czy jakoś tak :p).

Podoba mi się jak konstruujesz konflikty. Często konflikt pełni rolę tła, jest pełen frazesów, uogólnień, a wręcz podejścia dziecinnego. U Ciebie jest on naturalną koleją rzeczy i wypadkową poprzednich zdarzeń. To bardzo na plus.

Ładnie skonfrontowałeś i wyważyłeś pewne poglądy. Za postać Gnoza w ogóle oklaski. ;) Choć oczywiście moim faworytem jest Rafael. Naprawdę jestem pod wrażeniem (trzeci raz dzisiaj!), że w opowiadaniu potrafiłeś zbudować postać, która z miejsca jest moją ulubioną. Duet Leonard i Rafael (niczym wojownicze nastoletnie żółwie ninja) aż się proszą o osobne przygody.

Dużo konfliktów, przemian, uprzedzeń, w końcu odruchów bardziej przyjaznych. Naprawdę solidny kawał świetnego opowiadania.

 

OT:

(jak choćby patriotyzm i nacjonalizm)

To nie są przeciwstawne idee i nie ma jednego nacjonalizmu. Zależy na jakim trzonie został zbudowany.

 

marasie, zobacz:

Musiało mi się wydawać.

Wróciłem do łóżka, usiadłem na krawędzi. W głowie nadal krążyły ołowiane kule.

Ponownie wybrałem numer poczty.

Druga wiadomość. Kobiecy głos. Na pewno nie słyszałem go wcześniej.

Odsłuchujesz, to znaczy, że się obudziłeś. Niedobrze. Musimy działać szybko. Ubierz się i wyjdź z mieszkania. Schodami i tylnym wyjściem na podwórze. I pod żadnym pozorem nie pokazuj się w oknie!

To jakiś żart? Naoglądała się „Matrixa”? Pamiętam taki film z Douglasem. „Gra”. Pogrywają sobie ze mną?

Wstałem i ostrożnie podszedłem do okna. Tak, by nie być widzianym z ulicy. Zerknąłem na zewnątrz przez szparę między zasłoną a ramą okienną.

Drzewa i latarnie. Błyszczące po deszczu kocie łby. Poza tym pusto. Mężczyzna zniknął.

Odetchnąłem. Dobrze, że po przebudzeniu nie zapaliłem lampki nocnej. Żart nie żart, ale to wszystko było trochę dziwne.

W tej samej chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi wejściowych.

Zastygłem w pół drogi do łóżka. Zaraz jednak podskoczyłem jak oparzony, gdy telefon w mojej dłoni zaczął wibrować. Wahałem się długą chwilę. Za długą.

W rogu ekranu pojawiła się nowa ikonka. Poczta głosowa.

Pukanie ustało. Za to serce waliło mi teraz jak bębniarz AC/DC.

Wybrałem ostatni numer i odsłuchałem nową wiadomość. Kobieta mówiła szeptem.

Spieprzyłeś sprawę. Na ucieczkę jest już za późno. Ale spokojnie. Zaraz coś wymyślimy. Tylko pamiętaj. Pod żadnym pozorem nie otwieraj drzwi do mieszkania!

Ktoś sobie jaja robi? Piotrek?

Wciągnąłem na siebie spodnie od dresów. Telefon wsunąłem do kieszeni. Wczorajsze skarpety leżały pod łóżkiem.

Na palcach podszedłem do drzwi. Wieczorem musiałem być nieźle wstawiony – zamek nie był przekręcony.

Teraz go już nie dotknę. Narobiłby hałasu, a chcę przecież nakryć nocnego dowcipnisia.

Spójrz ile masz tutaj zdań zaczętych od nowej linii. Aż gęsto. Ciężko mi nawet stwierdzić, że mi to przeszkadzało, raczej odnotowywałem to, odwracając uwagę od tekstu. Subiektywna uwaga.

Ależ mi ten portal działa na wyobraźnię. Właśnie sobie wyobraziłam, jak Beryl przepędza Joseheim sprzed swojego komputera, który oczywiście na wszelki wypadek trzyma w sejfie w piwnicy, bo chce w spokoju spisać głos, a Jose się nie daje, chwyta pazurami klawiatury i stara się na wszelkie sposoby przechwycić wrażliwe dane. Piękny obrazek!

ocho, zamień pogrubiony wyraz na “którą” i będzie jeszcze piękniejszy. ;)

Jednakże… – wskazała na podłogę dzielącą łóżko i okno.

Wskazała nie powinno być wielką? Pytam, bo nie wiem.

 

Brakuje troszkę oszlifowania stylu i płynności narracji, ale czytało się całkiem dobrze. Podobała mi się ta kryminalna intryga. Jest pomysłowo klasyczna w budowie, ale dobrze się kojarzy. Wszystko mi w niej zagrało. Zabójstwo, kilka zamieszanych osób, motywy, detektyw też blisko sprawy, nadnaturalne zdolności. Hej, naprawdę dużo wpakowałaś w tyle słów! Doceniam. :)

Szkoda tylko tego zakończenia, które powinno się potoczyć jak poprzednia część. W podobnym tempie. Teraz przypomina miłą przejażdżkę, która nagle kończy się ostrym hamowaniem, a kierowca mówi – Dobra, już jesteśmy.

Największy plus za tę intrygę. Naprawdę mi się spodobała.

Coś dziwny ten Vidocq… Nie, czekaj. Zaraz, zaraz… ;)

 

Pajęczyna – łapacz snów to zacny pomysł. Podobał mi się. Ładny klimat, parę dobrych zagrań. Przy takim limicie, naprawdę nieźle. Oniryczny klimat mroczny, nieco przytłaczający. Ładne. Ładnie, że zjawa chciała tylko się uwolnić.

Całkiem, całkiem. :)

Bez znaczenia, jak wyglądało, tej bezbronnej istocie należała się czułość i bliskość. Na tym właśnie polega człowieczeństwo

Ładne.

– Nie – zaprzeczyła z kamienną twarzą. – Statku kosmicznego

To też.

Dobry dzień. Drugi tekst, który zrobił na mnie wrażenie. I to duże.

Odpaliłem sobie zaproponowany soundtrack – nadał się.

Warsztat – naprawdę nie ma już sensu komentować. Zacny.

Klimatyczny mix kulturowo-naukowy – rewelacja. Afryka, mistycyzm, nauka, obcy, komunikacja. Bardzo sprawnie poruszałaś się po tych zagadnieniach, budując fantastyczną historię i ciekawych bohaterów. Bardzo ładnie.

Niestety przedstawiona wizja historii i moim zdaniem nie dosięgła Twoim wyobrażeniom i zabrakło nieco ekspozycji. To nie jest tak, że całość jest nieczytelna, czy niezrozumiała. Większość można spokojnie zrozumieć, a część sobie dopowiedzieć, ale ładnie ujął to NWM. Zaczęłaś udzielać odpowiedzi, a gdy doszłaś do momentu, w którym powinno paść coś konkretnego ucięłaś, a w zamian dałaś mgliste obietnice.

I tak, masz rację skoro chcesz pisać w ten sposób to pisz. Jednak wydaje mi się, że nieco przeceniasz nas (mnie?) w odczytywaniu pozostawionych przez Ciebie znaków. ;) Co by nie mówić, po przeczytaniu chciałoby się, żeby wszystko wskoczyło na swoje miejsce, u Ciebie natomiast wskakuje trochę niepewnie, a w kolejce stoją kolejne części, którą chcą już zajęte miejsce dla siebie.

Kończąc: masz prawo pisać niezrozumiale, a my mamy prawo nie rozumieć. :) Ale napisane ładnie i klimatycznie!

 

PS.

Kasta kosmicznych przegrywów emigruje na Ziemię i oferuje wybranym ocalenie od śmierci. Główna bohaterka nie korzysta z propozycji, zamiast tego chyba godzi się na śmierć i bierze pod opiekę jednego z przegrywów, którego uważa za swoje dziecko.

wisielcze, byłbym wiernym czytelnikiem, gdybyś hurtowo pisał streszczenia filmów i seriali.

Pomysł świetny. Mam wrażenie, że odczułaś limit, bo chyba napisane nieco chaotyczniej niż przyzwyczaiłaś. Ale podczas czytania nie miałem zbyt komfortowych warunków i to może dlatego. :/

Sympatyczna przygodówka z ciekawymi artefaktami. Podobało mi się. Zwłaszcza – artefakty działające podczas snu. Świetne.

Jestem pod wrażeniem, że tak minimalistycznymi środkami zbudowałeś tyle napięcia. Bardzo mi się podobało. I zakończenie, kiedy ktoś przykłada mu telefon do ucha – super.

Jedyne do czego mogę się przyczepić, to że trochę za dużo mi enterów było, ale to jak widzisz – czepiam się.

Solidny, bardzo ciekawy i dobrze napisany horror. Łapie i nie puszcza.

Dołączam do grona zagubionych. Napisane całkiem, całkiem, ale co chciałaś nam opowiedzieć, to niestety nie wiem. Polecam spróbować napisać niekonkursowy, gdzie nieskrępowana limitem mogłabyś przedstawić nam swój pomysł w sposób bardziej zrozumiały.

Widziałem kilka ciekawych rozwiązań i pomysłów, które nie miały gdzie rozłożyć skrzydeł. Sprawdzę Twój następny tekst.

Wiesz, to Twoja (Wasza?) inicjatywa i wydaje mi się, że możecie ją przeprowadzić tak jak to widzisz i chcesz. Ale doceniam i cieszy mnie ta kurtuazja, że interesuje Cię zdanie ludności tubylczej. ;)

Rozumiem, że konkurs miałby zachęcać do zwiększonej systematycznej aktywności na forum? Jako cykliczny twór wśród wielu innych konkursów nawet miałoby to sens. Tylko nagroda musiałaby być czymś więcej niż uściskiem dłoni prezesa, bo tak to uczestniczyć będą tylko ci użytkownicy, którzy tak czy siak spełniają warunki i bez konkursu.

Czy można już czytać czy UWAGA REMONT? :)

Lecz bogowie boją się snów przede wszystkim dlatego, że tak naprawdę ich nie rozumieją. Ylleherm jest zaś Otchłanią Snów.

Przebudowałbym te dwa zdania. Jakoś mi to nie gra, bo w pierwszym zdaniu masz … snów… i potem Otchłań Snów. Ylleherm jest zaś ich Otchłanią? Chociaż wtedy chyba chodziłoby o bogów. Oddaję do przemyśleń.

Kiedy wydaje ci się, że wreszcie dotarłeś do jego granic, odkrywa się przed tobą nowa przestrzeń.

Mógłbyś wyrzucić drugie się, gdybyś zmienił na nową przestrzeń.

 

Bardzo klimatyczne. Jasne, opowiadanie to nie jest, ale po pierwsze wilk gdzieś zaznaczył, że teksty konkursowe nie muszą być typowymi opowiadaniami z fabułą i całą resztą. A po drugie udało Ci się wykreować naprawdę bardzo ciekawy kawałek świata. Mogłem przez chwilę się poczuć, jakbym przypadkiem trafił na wydartą kartę z dziennika Twojego Gnostyka i poczytać o tych fascynujących rzeczach.

Zgadzam się, że ten tekst idealnie pasowałby na wstęp do powieści, gdzie Otchłań Snów stanowiłaby kluczowy punkt, a i sam Gnostyk może by się pojawił, ale teraz też jest dobrze. Nawet bardzo.

Pamiętam, że Le Guin napisała coś w podobnym stylu (chyba było nawet na łamach NF), był to też opis jakiegoś kawałka świata z perspektywy podróżnika, czy może kogoś po prostu żądnego wiedzy.

Lubię takie klimaty. Napisałeś naprawdę świetną rzecz, o której chciałoby się poczytać więcej, zobaczyć akcję i bohaterów w tym świecie. Ale z kartami nie do końca odkrytymi jest chyba nawet ciekawiej.

 

Aleście mi, chłopy, zryli beret. Tak naprawdę to opowiadanie wybranietz, które po pierwszym czytaniu wziąłem za nieco zwichrowaną bajkę, a tu stare dziady, pedofilie, złe mamy. Muszę to iść przemyśleć. W kącie.

 

A napisane jak zawsze świetnie. Nie ma co się rozwodzić.

Wygranietz jak stempel jakości :).

Podpisuję się.

Wrzuciłem na betę krótki tekst na konkurs wilka-zimowego. Jakby ktoś znalazł chwilę, by rzucić okiem będę wdzięczny. :)

Miałem nadzieję, że Majka zamknie męża w jego/swoim śnie i wyrzuci klucz w cholerę. Moim zdaniem też nie trzeba nic dodawać. Jasno i przejrzyście. Wiadomo co się dzieje, jaki dramat się rozgrywa, komu kibicować w nierównej walce. Ech! Oby więcej. Świetny tekst.

Mama po powrocie strasznie krzyczała.

Chłopiec teraz też krzyczał.

To niezłe. Chociaż te teraz i czas przeszły trochę mi zgrzytają.

czarny masyw piętrzącej się pod ścianą szafy

Tu chyba lekko przesadziłeś. Jeszcze w życiu nie widziałem piętrzącej się szafy.

rozdeptane kapcie.

W sensie rozchodzone, zniszczone?

 

Sympatyczne całkiem. Napisane sprawnie, zarysowałeś niezły klimacik. Są potwory, jest miś. Jest fajnie. I jak zwykle, na kłopoty – mama. Tylko co to jest Latarnia Bezpieczeństwa?

wilku, czy teksty można betować? Mam na myśli ścieżkę B, bo do 1000 słów, to nie ma mowy, żebym się wyrobił.

wonszu, wydaje mi się, że wycisnąłeś samą esencję wiochy, którą opisywałem i niejednego wuefistę-majstra znasz. ;) Dzięki!

NWM, chyba odczytałeś ten tekst tak jak sam go widzę. Ale tym klimatem i humorem chciałem się z Wami podzielić, więc cieszę się, że to doceniasz!

jerohu, dzięki za poradnik. Rzucę na to okiem, bo faktycznie coś mi w tych zapisach zgrzyta.

 

Dzięki!

Wracam, by dać znać, że nominowałem Twój tekst do piórka.

Długo biłem się z myślami, bo miałem wątpliwości, ale doszedłem do wniosku, że to jedyne opowiadanie na forum, do którego wróciłem tylko po to, by przeczytać jeszcze raz niektóre opisy. A to chyba coś znaczy, prawda? ;)

Kilka dni temu upolował bażanta, którego jego wuj oprawił, a jego matka zrobiła z niego przepyszną kolację.

Skoro piszesz, że wuj i matka, to domyślamy się, że głównego bohatera. Nie ma sensu tego zaznaczać. Zaznacz, gdyby chodziło o rodzinę kogoś innego.

Na wschodzie kraju, gdzie miasta są rzadziej rozrzucone, gdzie tereny leśne i polne zajmują większość terenu,

hisotrii

Literówka.

Filip zaczynał być coraz bardziej zniecierpliwiony.

Dobrym nawykiem będzie unikanie zwrotów w stylu zaczynał być. Czemu nie po prostu: niecierpliwił się?

 gdzie zbierać dziady

Nie znam tego określenia. Przywoływać dziady – kumam, ale zbierać?

W końcu stanął na polance, chmury rozstąpiły się i stanął w chłodnym świetle księżyca.

dwoch

Poszukiwany – polski znak.

Odbicie księżyca marszczyło się podczas ruchu delikatnych fal, jakby stary łysy chciał go pozdrowić, mrugnąć do niego okiem. Zanurzył dłoń w chłodnej wodzie i spojrzał na swoje odbicie.

Po kilkunastu minutach, zobaczył to, na co czekał.

 Usłyszał delikatny plusk i zobaczył kropelki

kudłate piesi

Literówka.

 

Nawet zabawne. Ale to bardziej rozwleczony do nieprzyzwoitych rozmiarów żart niż opowiadanie. Nie jest źle, ale też trzeba trochę popracować. Taka historyjka do herbaty.

Ulice tonęły w kłębach szarego dymu ze śmieci palonych w piecach, a chodzili nimi smutni, opryskliwi ludzie przytłoczeni przez problemy.

Piecami chodzili ci ludzie?

W świecie sów i skowronków jemu przypadła rola leniwca.

Wreszcie bohater, z którym mogę się utożsamić.

Dlatego nie chcę spać. Czuwam i w dzień, i w nocy, byleby tylko tam nie wracać, bo tu jest bezpiecznie.

– Mogłabyś mi pokazać wasze sny?

– Oczywiście. Po prostu rób to, co ja.

No… Chyba coś tu nie teges.

 

Fajny pomysł i niezły warsztat. I to w sumie tyle co mogę powiedzieć. :( Postacie wyszły nijakie, dialogi nienaturalne, fabuła chyba zbyt szalona jak dla mnie. Po co ten wstęp o ojcu, matce, tv, skoro nic z tego nie wynika? Ot irytowali go i przestali.

Samo w sobie to nie jest nic złego, zwłaszcza przy tak dobrym pomyśle. Ale przedstawiasz go tak, jakbyś chciał go szybko upchać w rozmowie i przejść do rzeczy. Narica opowiada o swoim świecie zupełnie z perspektywy naszego, jakby to nasz był jej naturalnym. W ogóle nie jest niczym zaskoczona, wszystko widziała. U ciebie jest odwrotnie? Spoko. U nas prawda jest w snach.

Pomysł na świat bardzo dobry, ale fabularnie coś tu nie zagrało. Czytało się bez zgrzytów.

Nigdy nie wspominam im o zdarzeniu, któremu moja pamięć była winna, czymś dużo gorszym od faktu pamiętania listy posiłków sprzed pół roku.

Winna czemuś, a nie czymś.

 

A mi się podobało. :) Wykonanie pozostawia trochę do życzenia, no ale również daje znać, że jest potencjał i jest z czym pracować. Nie przekreślam i będę śledził, bo spodobała mi się ta romantyczna wizja. Ma w sobie coś unikatowego. Lubię dostrzeganie niesamowitości w codziennych zdarzeniach. Bardzo nastrojowy pomysł, choć zabrakło warsztatu. Ale tego można się nauczyć.

Poczytaj o konstruowaniu fabuły, budowaniu napięcia, momentach kulminacyjnych, itp. Ta wiedza jest dostępna w internecie. Na pewno nie zaszkodzi. :)

Znalazłem też parę ładnych zdań, które się wyróżniały. Podam może dla przykładu:

wiatr nieprzyjemnie wślizgiwał się pod szalik

Właśnie taki sposób przedstawiania świata lubię.

czuła przyjemne odrealnienie, mgiełkę obrazów otulającą umysł jak przyjemnie chłodna pozostałość snu. Umysł powoli opuszczały

Była niemal pewna że utrata ręki jest tylko kwestią czasu. Był to

Swiat

Zgubiony polski znak.

W tym czasie zaczęły już działać lampy, ekspres do kawy zaczął cicho buczeć.

lojalkę o stałym zażywaniu opioidów znieczulających. Przy stałym, niepłatnym

po staremu, full romantic way.

Zupełnie niepotrzebne zapożyczenie z angielskiego.

Deveraux gościnnym gestem wskazała dymiące na zagraconym jednorazówki z kawą.

Tu chyba czegoś zabrakło. Na zagraconym czym?

– Nie boisz się[+,] że sama

zrobi Ci paszport

Wielkiej litery używasz przy formach grzecznościowych, jak zwracasz się do kogoś. Np. list lub komentarz na tym forum. :) W opowiadaniu nie używamy.

Będzie miał znak wodny na kilka dni. Po prostu będziesz musiała go wykorzystać od razu. Będzie

Rozmowę przerwał sygnał przychodzącej na komunikator ścienny wiadomości.

Coś przekombinowane jest to zdanie.

myszy zalegającej na stole zaświeciły się na fioletowo, z pyska automatu stylizowanego na zwierzaka wysunął się wydruk..

W dodatku dwie kropki na końcu.

Chrisiane

Literówka.

opadającą na włosy niesforną grzywkę.

Grzywka opada na włosy?

w anorektycznej twarze

Literówka.

– A tym, czemu mieszkasz

Co to za rozpoczęcie rozmowy A tym?

zaczęła Deveraux[+,] wstając.

Wykonanie takie sobie. Jestem pewien, że sam byś wyłapał część błędów, gdybyś poświęcił na to więcej czasu. Sporo powtórzeń jak na tak krótki tekst.

Wymyśliłeś ciekawy świat, wielowątkowy i rozbudowany, a poza tym – spójny. Spodobał mi się. Jednak przedstawiasz go ciągle w opisach i dialogach. Akcji praktycznie nie ma, nic się dzieje, i te opisy dominują nad całym tekstem. Świat jest bardzo na plus, pomysł na twist fabularny też mi się spodobał. Zabrakło mi nieco akcji, wyszły nieco gadające głowy. Nie jest to minus sam w sobie – można zbudować interesujące i trzymające w napięciu opowiadanie jednak jest to trudniejsze. Fajnie jest poznawać bohaterów w akcji i stawiać ich w niespodziewanych dla nich sytuacjach.

Brak rozbudowanej fabuły kontrastuje z bardzo rozbudowanym światem, który wyrasta na głównego bohatera opowiadania, a nie jest poddawany żadnym zmianom. Jest tylko tłem. Popracuj nad rozłożeniem akcentów, rozbudowaniem fabuły i dodaniu nieco akcji. Faktycznie wygląda jak fragment większej całości, i to ten raczej spokojniejszy, na rozluźnienie napięcia. No i te nieszczęsne powtórzenia.

Poza tym świat i zakończenie na plus. :)

Zauważ jednak, że na drugim biegunie są tacy, którzy stawiają formy nad treścią. I nie zapominajmy o tych pośrodku ;)

O, zdecydowanie. Ale wszystkim to się na pewno nie dogodzi. ;)

Im mniej piórek, tym lepiej dla piórek.

I coś w tym jest. 

Popieram. Uważam, że wzrost liczby piór umniejszy samą wartość nagrody. Nie ma wielkiej chwały w tym, że otrzymało się piórko wraz z dziesięcioma innymi tekstami w miesiącu (chyba, że akurat był tak niebywały miesiąc). Nie ma co rozwadniać zasad, zwłaszcza, że będzie to niesprawiedliwe dla poprzednich wyróżnionych opowiadań.

Nowe wyróżnienie, które byłoby czymś pomiędzy biblioteką a piórkiem – TAK (np. wspomniana nominacja i podium konkursowe).

Więcej piórek (zmiana sposobu nominacji i głosowań) – NIE. Byłoby to krzywdzące.

Naprawdę wystarczy większa aktywność użytkowników. Istnieją narzędzia. Nie trzeba wywracać zasad i zmieniać systemu.

ale pisać jak oni nie będę, nie potrafię i nie chcę

No właśnie dlatego napisałem, że nie bolało mnie to i skupiłem raczej uwagę na historii. Nie uznałem prostego stylu za minus, tylko odnotowałem jaki jest moim odczuciu, ani na minus, ani na plus. W końcu to tylko narzędzie do przedstawienia historii, a nie wartość sama w sobie. :)

Głowę miał opuszczoną, a bosa stopa kręciła kółka w piasku przed progiem.

Ja wiem, że tutaj zwyczajnie się czepiam i błąd jest po mojej stronie, bo nie czytam uważnie, ale przez chwilę miałem problem z ustaleniem płci. Może jednak bosą stopą kręcił?

kopniętego nagle szczeniaka, który nie wie, co się stało, ale wierzy, że to tylko pomyłka.

Pękasz me serce!

 

Uf, no ładnie, nawet bardzo, ale zdecydowanie nie wszystko zrozumiałem. Podobało mi się jak przeplatałeś narracje, postaci i ich relacje też wyszły intrygująco. Fabuła i intryga przedstawiona ciekawie, ale, jak wspomniałem, zbyt dużo dla mnie niedopowiedzeń.

Robi wrażenie. Bardzo ładne zdanie na zakończenie.

Tylko nie wiem, co to za UFO na obrazie. Kto i po co je tam umieścił, jaki laser, jakie powieki. Zbyt enigmatycznie. Czy ktoś też ma takie problemy, czy tylko ja niekumaty?

Lekko i zabawnie. Pozwolisz, że potraktuję tekst jako raczej długi fabularny żart lub ciąg gagów niż samodzielne opowiadanie. Bo w mojej interpretacji jest nieźle, ale jako opowiadanie już nieco gorzej.

Do mnie humor trafił, wypowiedzi księcia są zabawne, fajnie w dialogu pokazujesz, co robi druga postać (nie odwracaj głowy!, jak to nikogo nie ma?!), to mi się spodobało. To że nie można zrobić nic mądrego też. Pośmiałem się. ;)

 

"jak by się zachowywali", a "co jest czytelne"

W tej kwestii osobiście stawiam na czytelność. Przypomina mi to opowiadanie (chyba) Starucha, w którym zwróciłem uwagę, że redukcja przekleństw zrobiłaby tekstowi dobrze, natomiast Staruch stał właśnie po stronie, że w pracy ludzie tak ze sobą rozmawiają i że to i tak wersja light.

Domyślam się, że (np.) na budowie kurwy sypią się gęsto, ale w opowiadaniu wystarczy jedna, czy dwie i kumam, nie muszę dostawać nimi w twarz co drugie słowo.

I tak, domyślam się, że w rzeczywistości wypowiedzi różnią się od tych w tekście, dlatego nie wrzucamy tych wszystkich “eee”, “nooo…”, itp.

Zmierzając w końcu do brzegu po tym przy długim wstępie – zdecydowałbym się jednak na osiemdziesiąt sześć, na które nikt nie zwróci uwagi, niż na osiem sześć, które może konfundować (a plusów zbytnio nie ma). :)

Czy z tą formą coś jeszcze, czy tylko te dwa wątki?

Tutaj bardziej mam na myśli, że zabrakło mi żywych bohaterów, z którymi mógłbym się zżyć, życzyć im dobrze lub źle. Konflikt, który zarysowałeś, jest dobry i zbalansowany, i jak sam określiłeś, każdy ma coś za pasem (chociaż chyba za uszami ;)). Tylko, że jest to dla mnie konflikt odległy. Nie mam z kim w tym konflikcie się zżyć, by chcieć wygranej danej strony. Mogę jednym kibicować, ale jak przegrają, to wzruszę ramionami. No cóż, trudno. A dobrego bohatera, z którym nawiązałem więź, już byłoby mi szkoda. A bezimienna, beztroska sówka i porucznik Krzywy to jednak trochę za mało.

Mam nadzieję, że teraz rozumiesz o co mi chodzi. :)

zapytał Baks[+,] przerywając ciszę.

Przytaknęła głową, a potem

Głową chyba można kiwnąć, przytakuje się po prostu.

 

Początek był lekko chaotyczny i miałem mały problem, by się połapać kto jest Kacperkiem, a kto Zulusem i który z nich jest bohaterem.

Zdania bez specjalnych wodotrysków, ale nie bolało mnie to i na styl jakoś aż tak jak poprzednicy uwagi nie zwracałem. Nie odwracał uwagi od historii – może w ten sposób go określę. Ciężko mi coś więcej o nim powiedzieć poza tym, że był.

Ale historia – no, tu już jest znacznie lepiej. Fajnie pozszywałeś ze sobą pewne elementy, wykorzystałeś motyw konkursowy i wyszło Ci z tego bardzo ciekawe opowiadanie. Nastolatkowie opuszczeni przez dorosłego, który nie dał rady spełnić swojej roli, zakręcony jak świński ogon przeciwnik, postapo, zalążki młodzieńczej miłości, sowy i skowronki, zamknięci na małej przestrzeni. Mnóstwo elementów, które ze sobą naprawdę świetnie zagrały. Bardzo spodobał mi się finalny efekt tego pomysłu.

Moim ulubionym fragmentem jest przekazanie Baksowi gwizdka – zakończenie chłopięcej rywalizacji w najlepszym wydaniu. Pojednanie, ale wciąż nie jesteśmy przyjaciółmi, jedynie wspólny cel, przekazanie obowiązków. To wyszło naprawdę młodzieżowo i gdyby nie samobójstwo Ptasznika, sądziłbym, że właśnie do młodzieży powinieneś skierować ten tekst.

Opowiadanie na pewno zyskałoby na rozbudowaniu poszczególnych elementów (choćby wspomnianych Kacperków), ale i tak mi się podobało. Może na kolana nie powaliło, ale pomysł i fabuła naprawdę przypadły mi do gustu. Jest w tekście porządny powiew świeżości.

Osiem sześć procent

?

dziewięć dwa procent

Ok, czyli zapis celowy. To jest 92 czy 9.2? Zupełnie nieczytelne. :(

zatonąć w odczuciu

Niespecjalnie to brzmi.

To tutaj wymieniały tutaj swą wiedzę

Trochę za dużo skakania między sowami, dzieckiem, a ludźmi. Jakoś z nikim nie mogłem się utożsamić, imion sowom nie dałeś, więc czułem się jakbym czytał relację z interesujących zdarzeń i świata, ale sama opowieść jakoś nie potrafiła mnie porwać.

Warsztatowo jest w porządku, pomysł ciekawy i z potencjałem, ale formą przedstawienia tego pomysłu coś mi nie zagrało. Zakończenie z kotem na plus. :)

 

Sowy rozpostarły skrzydła i łopocząc nimi[+,] zaczęły wykrzykiwać ostrzeżenia.

Nagle w mroku tuż przednią

Zgubiłeś spację.

 

Pomarudzę tylko na początku, czego mi zabrakło bym uznał opowiadanie za bardzo dobre.

Jakiejś ciekawej zagrywki czemu to zło obudziło się właśnie teraz i żeby to zło trochę więcej namieszało. A tak chłopi jakoś niespodziewanie sprawni i zorganizowani. Dla nich i wioski dobrze. Dla tekstu trochę gorzej, bo mogłeś podbudować napięcie.

Pomysł zacny, bardzo podoba mi się, że wykorzystałeś prawdziwy motyw. Jest klimat, ładny język, czytało się sprawnie. Szkoda, że postać Żyda poza jojczeniem nie odgrywa większej roli. :( Mógł cichaczem sprowadzić cadyka, ale wiem, wiem. Limit. Nie dało rady wszystkiego upchnąć. :)

Miło się czytało, dobre wykorzystanie motywu skowronka i napisane ładnie i fabularnie całkiem, całkiem.

Pierwsze wrażenie: mogłeś trochę zredukować to “się”, zmieniając same wyrazy. Np.

Szeptano, że jego pojawienie się zwiastuje nieszczęście.

Jego przybycie.

Ze środka ciągnęło chłodem, wonią pleśni i wilgotnego mchu. Zadrżała, ale ciaśniej owinęła się chustą i ruszyła dalej, trzymając się czerwonej o tej porze plamy słonecznego światła.

Ciaśniej zawiązała, itp.

 

Skojarzenia z Osadą i ja mam. ;) I chaos na początku, która to Rosa, a która to Zorza, która mówi, która idzie, która pada, którą przynieśli, a która łka. No nieczytelnie tam jest trochę.

Ale czym dalej w las (nomen omen) tym lepiej. Najbardziej podobał mi się ten mariaż baśni z science fiction. To naprawdę wyszło dobrze. Zacny pomysł, niezłe wykonanie, gorzkawe zakończenie. Ładnie, ładnie.

 

Wkrótce oblepił mnie dużo gorszy wzrok niż zniecierpliwione spojrzenia klientów, zirytowane spojrzenie kasjerki czy zażenowane spojrzenie ochroniarza.

Wydaje mi się, że ilość spojrzeń można w tym zdaniu zredukować. ;)

W moich oczach rośniesz na faworyta jeżeli chodzi o pomysły na opowiadania. Absurd nie tyle co mi nie przeszkadzał, co zwyczajnie bawił i niezbyt go zauważałem w trakcie. Czyta się sprawnie, płynnie przechodzi przez kolejne fragmenty. Niezła wyszła Ci ta narracja z pierwszej osoby. Bardzo sympatyczny tekst. Tak aby poprawić sobie humor lekką historyjką z przewrotnym motywem.

A i sam wstęp wyszedł Ci cudowny.

Konrad spojrzał na podświetlaną tablicę z kursami walut.

„Euro ostatnio słabnie” – pomyślał. – „Teraz odkupiłbym te auta z Niemiec w dobrej cenie. Ech, szkoda.”

Konrad postanowił sprawdzić jeszcze dolary i franki. Przekrzywił głowę, żeby objąć wzrokiem nowy fragment tablicy.

„Bez sensu! I tak niczego nie kupię! Za późno!”

Konrad bezszelestnie wzbił się w górę.

Niepotrzebnie powtarzasz. Nie zmieniasz podmiotu, więc możesz wyrzucić imię z drugiego zdania.

Głośnym „kriii” wykrzykiwał cały żal.

Takie “kriii” nie wygląda zbyt dobrze. Czemu po prostu nie skrzekiem? Czy co tam sowy robią?

Czuję,że to ty.

Brak spacji po przecinku.

 

Stanowczo za wiele razy pada Konrad. Zabrakło synonimu, innego określenia. Seweryn chociaż został przyjacielem, a Konrad jest Konradem bez przerwy. Poza tym często też zupełnie niepotrzebnie oznaczasz go jako podmiot.

Fabuła nie powala, ale jest całkiem w porządku. Takie szukanie odkupienia. Konsekwentnie wykonany pomysł, napisane w porządku. Bez wodotrysków w fabule i opisach, ale i bez bólu. Seweryn był momentami całkiem zabawny.

Nawet, nawet. ;)

Olśnienie przyszło z hybrydą motocykla i naczepy. No może nie od razu olśnienie, ale solidne podejrzenia. ;) Uśmiechnąłem się. Niezłe. Dobrze rozegrane i powtórzę za Finklą, że dość niespodziewanie, bo nie zapowiadało się na mocną puentę.

Ho, ho!

Pilnując rytmu mokrych mlaśnięć kroków

Mlaśnięcia chyba są mokre z definicji? Da się sucho mlasnąć? Chociaż do kroków chyba bardziej pasuje plaśnięć.

Wściekle czerwony neon wystygł do ochry, a cienie pochowały się w kałużach, pozbawiając je lustrzanych właściwości. 

Wyrzuciłbym ten fragment o właściwościach. Budujesz fajny klimat, a tu jakieś właściwości. Cienie pochowały się w kałużach to bardzo dobry koniec zdania.

 

O, panie. Najlepiej napisany tekst jaki czytałem od dawna. Świetne zdania, piękne porównania, posługiwanie się słowem robi wrażenie (te barwy!). Jestem pewien, że czytałem inne Twoje teksty, ale tu chyba przeszedłeś samego siebie. Styl – rewelacja. Na początku czytam: pojednanie przy hot-dogu, cholera dobre, wartburg cabrio, no to też świetne. Później już nawet nie komentowałem. Zakładanie słuchawek podczas rozmów z demonami – w punkt.

To opowiadanie chyba bardziej malowałeś zdaniami niż pisałeś. Fabularnie jest dobrze, fajne zabiegi i świat, ale jakoś ustępują stylowi. Chyba tylko dlatego nie jestem aż tak zachwycony. Ale podobało mi się. Naprawdę świetny tekst.

Zakończenie może mogłoby nieco mniej otwarte. Przydałoby mi się kilka więcej wskazówek co Sowa może wybrać. Chyba że gdzieś mi umknęły. Szapoba! ;)

wciąż przykładał się do także do drobnych,

Coś się rozjechało.

Zbliżyłem się w taki sposób, by nie zwracać na jej właściciela niechcianej uwagi.

Chyba jej właściciela? Czemu miałby nie chcieć zwracać uwagi na złodzieja? Chyba nie chciał zwracać jego uwagi na siebie.

chwyciwszy pod barki,

Nie da się chwycić pod barki. Można za. Pod pachy lub ramiona.

nie potrafiłem ugryźć

Nie znam tego idiomu?

Kurczę, ja teraz na szybko nie mogę nic znaleźć, a używałem tego od dziecka.

Mi też to zazgrzytało.

 

Tarnino,

Kupuję Twoje wytłumaczenie tekstu, ale to nie tłumaczy, jak on się nauczył te kolory kraść. :(

 

Napisane ładnie i sprawnie, fajny pomysł, ale obawiam się, że nie zrozumiałem. O co chodziło złodziejowi? Czemu główny bohater został złodziejem? Jak nauczył się kraść kolory? Idea rządzi się jednak innymi prawami niż umiejętność. Niestety (jak dla mnie) za duża otwartość i nie wiem jak się odnieść do tematu.

No właśnie chciałam, żeby Saad miał dylemat bez prostego rozwiązania. Donosić z bogobojności (albo strachu przed nieszczęściem, jakie to może ściągnąć na osadę) czy nie z przyjaźni do sąsiada (albo niechęci do kłótni z żoną)?

No to jak najbardziej wyszło. :)

Szata w kolorze niezapominajek. Ładnie w niej wyglądała.

Czy to się łapie pod paragraf: co jest podmiotem w drugim zdaniu i czemu szata? W czym ta szata ładnie wyglądała?

Znając życie, coś mi zaraz oczy zamydlisz, że wszystko się zgadza. ;)

 

Przejrzałem komentarze i widziałem marudzenie, że postaci dużo a tekst krótki, że bardziej prolog itp.

Mi to zagrało. A raczej: dobrze się stało. Dobrze się stało, że napisałaś taką przyjemną historyjkę. Bogowie bardzo mi się podobają. Saad dobrze kombinował, choć trochę konfident, no ale dlatego, że bogobojny.

Jasne, że historia czarnoksiężnika, który ma się narodzić w wyniku tych wydarzeń też byłaby na pewno ciekawa, ale ja traktuje to jako dwie osobne historie. Spodobała mi się ta seria nieszczęśliwych zdarzeń. Ładnie zawiązałaś intrygę. Wszystko było na swoim miejscu i obietnica zupełnie innej historii na końcu. Super.

Warsztatu nie komentuję już. Trzymasz poziom i czyta się z przyjemnością. Dobrze się stało. ;)

Późno, bo późno, ale wracam:

Obiekt jest zdalnie sterowany, ale można się też do niego bezpośrednio podpiąć. Ale żadnych konkretów, jak go znaleźć

– Yes! – Posłałem policjantce szeroki uśmiech.

Zupełnie niepotrzebne zapożyczenie.

Opiekuna schyla się do niej

Literówka.

 

Muszę się zgodzić z większością komentujących przede mną: brak jednej osi (sam wyobrażam sobie raczej fabularną) utrudniał nieco czytanie. Dobrze za to wyszły relacje między Vikim a resztą bohaterów. O dosłownie każdej postaci mogę powiedzieć jaki typ relacji łączyć je z głównym bohaterem. Są różnorodne i są fajne, to mi zagrało. Świat raczej standardowy jak na cyberpunk. Nie widzę tu ani minusów, ani wodotrysków, ale jest spójny i dobrze opisany.

Trochę dziwiło mnie, że Viki tak kocha rodzinę, a żyjąc w nędzy sięga po dragi i kluby. Nie zauważyłem wcześniej w nim takich patologicznych zachowań. Zabrakło mi jakiegoś zdania, które by mnie na to przygotowało. Chyba, że gdzieś je pominąłem.

Fajny pomysł z dronami, sieciami i kłusownikami.

Ech, nie mam dobrego fragmentu z bety do skopiowania. :/

A więc:

– Mój nachalnyk hietman, ne rehimentar.

To jest cudo. :)

Fajnie, że przebudowałeś to trochę. Nie spodziewałem się, że Połecki wypali w dziób puchaczowi, ale to tylko na plus.

A szarża regimentarza jego królewskiej mości wyższa od hetmana kozackiego, szczególnie, jeśli ów jest już nieboszczykiem.

Podoba mi się, że jurysdykcja jest jasno określona nawet w takich przypadkach. ;)

Chociaż coś ten puchacz nałgał, bo nasi wygrali, chociaż protagonista wcale nie wybrał własnej śmierci.

Podpisuję się pod tym.

Ale przecież hetman Puchacz nie powiedział, że od razu go ucapią. Może po bitwie Połecki słusznie tej nocy się obawia skoro wygrali?

Stylizacja jest świetna, ale ja po prostu lubię takie klimaty. Podoba mi się.

Dron powrócił ze zwiadu, szumiąc cicho, i zadokował na tyłach motoru.

Motor i motocykl to nie to samo. W dialogu byłoby ok, tu mi nie gra.

zdanie dodało mi motywacji.

Nie brzmi to dobrze. Coś może dodać odwagi, ale motywacji?

– Skonsumuj ciasteczko, wróżbę wyrzuć.

Zrobiłem odwrotnie.

Skonsumował wróżbę?

na tyłach motoru

Powtarzasz to określenie, a na tyłach odnosi się chyba bardziej do miejsc niż pojazdów. Można być na tyłach samochodu?

Odpowiedź na co sama zawołała.

Oj, ciężkie zdanie. Chwilę się zastanawiałem co autor miał na myśli.

 

Na razie muszę kończyć. Dokończę później.

 

Ewentualnie odwrotnie, np. któryś z jego bohaterów/rzeźba/whatever ożywa i może się z nim kontaktować?

Pinokio :p

Ten motyw (później i nie jako główny) pojawia się w Mrocznej Wieży Kinga i Ręce Mistrza (autor ten sam, bardzo dobra książka swoją drogą).

O ludzkich problemach, Pajęczaku, i OP (mowa o komiksach):

Historia Spider-mana, kiedy Kingpin siedząc w więzieniu zleca zabójstwo Petera (chyba) i trafia w ciotkę May. Pojawia się symbiont, OP jak się masz, i mnóstwo, mnóstwo problemów.

Któraś seria X-men, gdzie (chyba) Magneto, Cyklop, Kolos i dwóch innych otrzymują podzieloną moc Dark Phoenix i są absolutnie OP względem całej reszty uniwersum i budują zupełnie Nowy Świat wedle własnego widzimisię. Naprzeciw stają Avengersi (chyba) a wśród nich Spider-man, którzy muszą sobie radzić z dużo silniejszym przeciwnikiem. Ale to już typowa nawalanka, gdzie sprytny Peter może coś ugrać nie siłą mięśni.

Niestety nie pamiętam tytułów. :( Może jest tutaj ktoś z lepszą pamięcią.

 

EDIT:

Patrząc na historię Petera, to przeciwnicy, którzy nie mogli go pokonać w walce starali się skrzywdzić lub szantażować go poprzez jego bliskich.

życie przeszło w szóstkę ich dzieci.

to nie mogliśmy liczyć na obfite plony

Nie jestem przekonany czy plony to właściwe słowo na sad. Może jednak zbiory?

no i był huk roboty przy zbiorach.

Mnóstwo chyba bardziej by pasowało.

Tego ranka przymrozki objęły całą wieś i pobliskie sady, skrząc się cały dzień

Albus wściekle bzyczał na mojej dłoni.

Ale Albus chyba nie miał skrzydełek. :(

 

Bardzo ładnie poprowadzona opowieść. Relacje w trójkącie matka i dwójka dzieci – rewelacja. Świetnie puentowałaś niektóre fragmenty. Jak choćby wspomniane zdanie w komentarzach o mieszkaniu z królową lodu i dziesięciu latach zimnego chowu (jakoś tak).

Fragment z wyproszeniem koleżanki naprawdę mnie ruszył. Wszystkie elementy były na swoim miejscu, postacie rozbudowane, ciekawe, prawdziwe. Chyba nie ma co się rozpisywać, naprawdę bardzo mi się podobało.

Ale OPM nie ma przeciwników, którzy go w jakiś sposób przerastają w dowolnym aspekcie. On jest OP wg zasady wymyśl największą liczbę, a moja liczba to twoja liczba + 10.

Podsumowując, mam na myśli bohaterów, którzy przewyższają innych w jakimś aspekcie do absurdalnego wręcz poziomu, przy okazji wciąż będąc śmiertelnikami mającymi swoje problemy.

Co druga (z tych lepszych, komiksowych) historia superbohaterska. Superman – Lex Luthor, czyli absurdalna siła kontra umysł, a najwięcej ludzkich problemów miał Spider-man.

Nowa Fantastyka