Profil użytkownika


komentarze: 490, w dziale opowiadań: 286, opowiadania: 116

Ostatnie sto komentarzy

Myślę, że jak się dobrze przyjrzeć, to opowiadanie nie przechodzi testu brzytwą Lema, bo w moim odczuciu astralność tylko udaje, że pełni w fabule jakąś rolę i równie dobrze matka mogłaby być negocjatorką policyjną w naszych realiach. Też ekstremalnie stresujące i też daje przestrzeń, żeby w odpowiednim momencie w trakcie jakiegoś zdarzenia na ulicy można było na chwilę wejść w rolę zawodową. Tak czy siak, opowiadanie bardzo mi się podoba. Perspektywa dziecka żyjącego z uzależnionym rodzicem jest przedstawiona z dużym wyczuciem i przekonująco ubrana w szczegóły i obserwacje. Także puenta jest dobrze wyważona, wystarczająco wprost, ale nie nachalnie. Całość czyta się bardzo dobrze, bez zadziorów. Dyżur nie jako określona wachta, ale całe życie, to w kontekście zadania konkursowego miły twist. Pomyślę nad nominacją do piórka, biblioteka na pewno.

Muszę przyznać, że nie znalazłem w tym tekście niestety niczego interesującego. Choć doceniem, że został wykonany starannie.

Mnie bardzo podeszło. Klimat, nutka nostalgii, no i ta zachłanność ludzi, która zawsze znajdzie drogę, żeby stworzyć inwestycję tam, gdzie się nie powinno.

Hej!

 

NoWhereMan – dzięki za miły komentarz. Na boju, czy taki wielki fan pokazów fajerwerków jak Ty zna grę kooperacyjną Hanabi? Może to coś dla Ciebie;)

 

Arya, dzięki za Twój głos. Może kolejnym razem lepiej utrafię w Twoje gusta.

 

Regulatorzy, dzięki! Kurcze, nie wiem, jak mogłem przeoczyć tę kwestię półpauz w dialogu. Masz sto procent racji.

 

Irka_Luz, dzięki – to zdecydowanie mój ulubiony komentarz pod tym tekstem;) Tak właśnie miało być!

Przecież nie chodziło mi o nepotyzm, tylko o to, ile łatwiej zdobyć wiedzę, pewność siebie, kontakty etc., jeśli pochodzisz z rodziny o wysokim kapitale kulturowym. Na pewno włożyłaś dużo wysiłku w zdobycie dwóch doktoratów – nie chcę tego odbierać – ale osoba, która od 12 roku życia pomaga rodzicom w utrzymaniu gospodarstwa nie miała na to równej szansy, albo taka, dla której rodziców nie było ważne, żeby skończyła renomowane liceum (zakładam, że takie pewnie kończyłaś, choć mogę się mylić). To ułuda, że najważniejsza jest inteligencja czy pracowitość jednostki. Dużo ważniejsze jest, z jakiego kontekstu się wywodzi.

Edit: W przypadku pisarstwa, ale pewnie podobnie sukcesu akademickiego, ważniejsze niż różnica IQ na poziomie odchylenia standardowego, będzie to, czy w domu były książki, czy panowała tam kultura czytania, czy rodzice sami używali ładnego języka, czy cenione było, żeby dziecko miało własne zdanie i brało udział w dyskusjach, czy takie dyskusje były prowadzone na inne tematy niż bieżące utrzymanie domu + to jak odpowiedź na te i wiele innych pytań wyglądały w przypadku równieśników, z którymi się najczęściej obcowało.

W tym względzie – sukcesu zawodowego i naukowego – dużo ważniejsza niż IQ jest zamożność rodziny i kapitał kulturowy, a jeśli inteligencja to ew. skrystalizowana, którą w dużej mierze zawdzięcza się kapitałowi kulturowemu. A z wrodzonych atrybutów pewnie prędzej sumienność niż inteligencja.

Myślę, że gdyby ważniejsza była inteligencja rozumiana w takim sensie, jaki proponujesz Dawidiqu, to byłaby zła wiadomość dla ludzi. Bo to pewnie znaczyłoby, że boty dosyć szybko zastąpią pisarzy. Ale ja, optymistycznie zakładam, że to, co świadczy o unikalności tekstu to raczej zdolność do myślenia dywergencyjnego u autora, czyli budowanie nieoczywistych skojarzeń i wymyślanie rozwiązań poza schematem.

Ja też. Bardzo mnie ciekawi, w jakim kierunku to pójdzie. Nie umiem sobie wyobrazić literatury pisanej tą formą, a myślę, że z czasem język będzie musiał się zmieniać w kierunku większej inkluzywności.

Fizyku, po prostu nauczycielka zwróciła się do grona, w którym były zarówno kobiety, jak i mężczyźni i może osoby, które nie identyfikują się ani tu, ani tu. Tymczasem Wojtek czuje się chłopcem, a nauczycielka kobietą i ponieważ się znają, to wiedział i wiedziała, jak się do siebie zwracać. Dzięki że zajrzałeś!

No żałuję, że nie ma więcej przestrzeni. Chętnie dopytałbym o te badania, bo ostatnio robiłem desk poświęcony specyficznie pływowi korzystania ze smartfonów na rozwój poznawczy i funkcje wykonawcze i wszelkie odniesienia wciąż bardzo mi się przydadzą. Jeśli masz gdzieś zebraną bibliografię, która może mi się przydać, to będę super wdzięczny na priv. Muszę przyznać, że z wyjątkiem negatywnego wpływu social mediów na samoocenę i obniżenie nastroju/skłonność do depresji, na co znalazłem nie tylko badania korelacji, ale również eksperymenty i badania podłużne, nie miałem poczucia, że w innych obszarach jest już jakiś konsensus dotyczący wpływu. Widziałem trochę artykułów o innych negatywnych związkach, ale prawie nic, co wychodziłoby poza korelacje + dotyczą one jednak zazwyczaj osób, które korzystają z technologii w sposób ekstremalny.

Jest w sumie kwestia stresu informacyjnego, choć spodziewałbym się konsekwencji bardziej typowych dla każdego innego rodzaju stresu.

Asylum, myślę, że to dosyć śmiałe wnioskowanie: mechanizmy ewolucyjne zmieniają się wolniej niż ludzki świat → mamy narzędzia niewystarczające. Oczywiście, jest to słuszny argument wskazujący, że jest możliwe, że mechanizmy się okażą niewystarczające, ale moim zdaniem dotychczas dostajemy głównie dowody, że choć świat zmienia się szybko, to one w zupełności wystarczają. Choć być może właśnie pogląd na tę trudną do jednoznacznego rozstrzygnięcia kwestię sprawi, że się nawzajem nie przekonamy. Wprowadzenie w miastach masy reklam, w tym ruchomych, które bardziej wymuszają uwagę niż statyczne, też miało miejsce dużo później niż 10 000 lat temu, ale człowiek na luzie poradził sobie z nimi dzięki habituacji. Piszesz, że nasz typowy dzień spędzamy na przetwarzaniu masy informacji reklamowych – zgadza się i w tym rzecz. Robimy to cały dzień, a nie przetwarzamy wszystko na raz, bo mamy ograniczoną pojemność uwagi (nazwijmy ją n) i czy reklam będzie 10xn czy 20xn, przetwarzamy efektywnie na raz to n, a nieefektywnie trochę ponad n. Reklamy jakkolwiek absorbujące, nie są informacjami niezbędnymi do przeżycia, więc nikt nie próbuje ich ogarnąć wszystkich naraz. A nawet gdyby tak było, ciężko mi sobie wyobrazić, że dojdziemy do takiego ich znaczenia dla życia, że będzie to można porównać np. ze średniowieczną bitwą, podczas której naprawdę każda informacja (a bodźców było bardzo dużo) miała znaczenie dla przeżycia, a jednak mózgi jakoś dawały radę.

Część o kulturowym oczekiwaniu wobec przetwarzania informacji to interesujący punkt, ale prędzej można by się w związku z tym spodziewać, że ktoś ma obniżony nastrój, bo umykają mu jakieś rzeczy niż że mózg mu się zlasował, bo próbował przetworzyć wszystko na raz. Próbować może, ale nie da rady i tyle.

Racja, informacji jest za dużo, zbyt dużo, żeby je przetworzyć, ale dlatego właśnie nikt nie przetwarza wszystkiego. Ze względu na to, że człowiek od zawsze miał do przetworzenia zbyt dużo, naturalnie ma zdolność do odciążania się, choćby poprzez wszelkiego rodzaju heurystyki i selektywność uwagi. Dlatego myślę, że braindance się nie wydarzy.

Kwestia przerysowania to druga rzecz, być może faktycznie chciałem wszystko potraktować zbyt dosłownie.

Dałaś radę wykrzesać coś interesującego, z pomysłu (kryterium przydatności), który zarówno wydaje mi się super oklepany, jak i osobiście szczerze go nie lubię, co na pewno wpływa na mój odbiór tekstu. Tytuł i samo motto bardzo Ci się udały, tak samo irytacja Rei drobnymi zachowaniami Kristena.

Łosiocie, miło mi, że dobrze się to czytało, przykro mi, że Cię zmartwiłem;) Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze zaprosić Cię kiedyś do lektury czegoś bardziej fabularnego, co znajdziesz lepiej domkniętym.

Czytałem od razu po opublikowaniu, ale chciałem podejść jeszcze raz, po czasie. Muszę przyznać, że o ile dla mnie ta pierwsza część nie jest zbyt męcząca, to jednak podział na kilka obrazów odrobinę tak i przeszkadzał we wciągnięciu się w historię. Ale mój główny problem to chyba coś, z czym nie mogłeś zbyt wiele zrobić – po prostu nie przekonuje mnie samo zaistnienie #braindance. No ale jak zawsze, miło zajrzeć do Twojego opowiadania, bo piszesz ładnie.

Kurczę, to jest bardzo solidne opowiadanie. Z pomysłem, twistem i porządnie wykonane. Dlatego fajnie było przeczytać. Ale chyba mimo wszystko ten pomysł zbyt zwyczajny, żeby za niego zapamiętał opowiadanie na długo, a wykonanie porządne, ale nie wyrzucające z kapci. Może to kwestia tego, że przeczytałem w ostatnim czasie zbyt wiele opowiadań na portalu i dopadła mnie znieczulica;)

Tak, o tym chacie myślałem. Ale to niepotrzebne marudzenie. Naprawdę, nie ma się do czego przyczepić!

Ten szort porusza we mnie czułą nutę, bo Rasmus i Włóczęga to jedna z moich ulubionych powieści z dzieciństwa, a nie umiem uciec od tego skojarzenia, czytając Twój tekst. Dlatego mimo jego wtórności, bardzo cieszę się, że go przeczytałem. Zwłaszcza, że jest napisany bardzo ładnie, szczególnie doceniam dialogi między Benem i Kaylą. Takie zwyczajne i takie ciepłe.

Co prawda liczyłem na silniejszą stylizację na oryginalnego Mikołajka, zwłaszcza w dialogach, ale to pewnie nie miałoby szansy dobrze współgrać z przesunięciem w czasie o 100 lat (choć gdyby się udało, nominowałbym nie tylko do piórka, ale i do nobla i wszystkiego innego, do czego można, a nawet nie można) Puenta mnie rozwaliła, bardzo miły tekst!

Doceniam sposób pisania, w którym jest dużo przestrzeni na zmysłowe doznania bohaterów. Bardzo to lubię. W moim odczuciu jednak jak na 8 tysięcy znaków chciała umieścić zbyt wiele perspektyw. Przeszedłem zupełnie obok wątku z inżynierem i w efekcie cały tekst odbieram chyba jako mniej interesujący niż mógłby być.

Przyjmuję, ale uważam, że ze względu na sprzężenie emocji z reakcjami fizjologicznymi choć  inteligencja intrapersonalna może słabnąć, to wciąż pozostają te reakcje do nierozumienia;)

Jeszcze nie czytałem w tym konkursie tekstu, który poszedłby tak daleko, jeśli chodzi o przewidywanie zmian w języku. Gdyby było tu więcej miejsca na emocje Ava, to opowiadanie na pewno byłoby jednym z moich faworytów. A tak będę musiał się zastanowić, bo emocji mi zabrakło. Na pewno bardzo porządnie napisane i wybijające się ponad przeciętność, jeśli chodzi o pomysł.

Przeczytałem już dużo opowiadań z tego konkursu. Część moich ulubionych była ciekawa formalnie, część naprawdę piękna językowo. Powiem szczerze, że tego nie przypisałbym ani do jednej, ani do drugiej kategorii, ale to pierwsze, po którym miałem ciareczki. Myślę, że 9 na 10 tekstów o limitach na dzieci niezbyt by mnie ruszyło , ale konsekwentnie, od samego początku budujesz postać Leny – nawet nie poświęcając jej przy tym bardzo wielu słów – w taki sposób, że jednak jej historia mnie przejęła, choć nie jest bardzo oryginalna. Brawo!

Nie jest to mój ulubiony rodzaj tekstu i są na pewno rzeczy, które czyta się bardziej gładko, ale zdecydowanie uważam tekst za imponujący. Myślę, że udźwignąłeś narracyjnie na małej liczbie znaków bardzo złożony pomysł. Ten tekst to precyzyjne i naprawdę świeże cacko! Myślę, że liczba nawiązań była ważna dla stworzenia przekonującego ja i ja, choć faktycznie większa ich liczba powinna się odnosić do czasów bliższych akcji.

Dla mnie największym problemem opowiadania jest chyba to rozwiązanie problemów bohaterów – deus ex machina. Już chyba wolałbym, żeby ta miniatura pokazywała pewną fazę perypetii niż całą historię od początku do końca, skoro ceną za to drugie jest zupełnie niewiarygodna dla mnie przyczyna happy-endu (chyba, że coś przeoczyłem?) Ale przeczytałem z zainteresowaniem

Sy, dziękuję za komentarz i za wskazówkę co do gwiazdki. W takim razie niezwłocznie poprawię;)

 

Scarlett, dzięki za komentarz. Czasem podzielam Twoje obawy, dlatego w świecie Wojtka nie ma już też kapitalizmu. Jeśli zmiana w uważności na ludzi dookoła ma zajść, to musi być zintegrowana ze zmianą podstawowych sposobów myślenia o świecie.

Dziękuję, Darconie:) Co do szerszego tła, miałem taką intencję, żeby to było szerzej o dbałości o język, stąd też osoba dorosła 70+, a nie staruszka;), ale nie tylko o języku – stąd nauczycielka, która nie chce oceniać i pouczać, tylko w wyważony sposób daje rady. Wszystko to tylko leciutko zasygnalizowane, bo zależało mi, żeby pozostać w możliwie małej liczbie znaków. Tym bardziej mi miło, że mimo wszystko doceniasz to, ile się zmieściło!

 

Dziękuję, że zajrzałeś, Wicked. Masz 100% racji, poprawię tę gwiazdkę, kiedy już będzie po konkursie.

Hej, bardzo dziękuję za komentarz i kliknięcie. Kurcze, muszę przyznać, że od początku świadomie zdecydowałem, że pierwsza część ma się kończyć bez puenty, ale im dłużej nad tym myślę, tym bardziej widzę, że masz rację. Gdyby to opowiadanie w opowiadaniu też było ciekawe, chyba byłoby lepiej;) Co do przewrotu to jeszcze nie mam zdania, kminię sobie o tym.

Myślę, że czytam dużo mniej niż przedpiścy i przedpiśczynie, więc mnie to się wydawało bardzo świeże. Bardzo cieszę się na każdy tekst w tym konkursie, który skupia się na procesach społecznych niezależnych od technologii. Jak na 8 tysięcy znaków, to wiele się tu wydarzyło, a opowieść jest spójna i płynna – dlatego decyzję o strukturze opowiadania oceniam jako bardzo udaną. Lekkie chropowatości mi nie przeszkadzały, w narracji pierwszoosobowej można je uzasadnić autentyzmem – mamy w końcu do czynienia z nastolatkiem. Trochę szkoda, że nie ma jakiegoś uzasadnienia dla tego monologu (czy też informacji, kto może być adresatem/adresatką) – narrator prowadzi vloga czy coś, ale to jedyne do czego bym się przyczepił. Poważnie zastanawiam się nad zgłoszeniem nominacji do piórka!

Mały minus za brak fabuły, w która można się wciągnąć, ale jestem daleki od uważania, że miniaturka na kilka tysięcy znaków musi to mieć. Za to odmalowany obraz piękny! Osobiście szczególnie czuję się urzeczony wątkiem tortu, chociaż jestem zdecydowanie jednym z tych od etycznych podróbek (do tego stopnia, że chociaż mieszkam w mieście, mam wychodek, żeby nie zużywać wody pitnej na spuszczanie swojej kupy;). Cieszę się, że przeczytałem!

Teraz jestem na komputerze, to mogę odpowiedzieć pełniej. Odpowiedź, dlaczego ten temat – masz powyżej. Chciałem napisać tak, żeby zmiana, która zaszła przez sto lat wyrażała się w narracji, i nie pisać o rozwoju technologii.

 

Co zaś do Twojego pytania, jak sobie zinterpretować tekst. Oczywiście chciałbym, żeby każdy doszedł do swoich wniosków. Ja rozumiem go tak: Za sto lat, dziecko widzi nasz świat jako taki, w którym nie było oczywiste to, co dla niego już zupełnie naturalne. Wojtek jest własnie wytworem powolnych zmian powszechnej świadomości i edukacji (zresztą starałem się zasygnalizować zmianę i w jej obszarze) w czasie, w którym dla wszystkich jest jasne, że język jest ważny i że formy, które teraz dla nas są postępowe (np. zwrot “czytelnicy czytelniczki) mogą być niewystarczające (bo jest tyle osób, które nie identyfikują się z żadnym z krańców). Myślę, że w kontekście 100 lat, które dzieli Wojtka i świat, który zna tylko z filmików, kategoria ciemnogrodu jest nie do końca adekwatna. On po prostu nie rozumie naszych czasów.

 

Co zaś do żartu z peuntą, musze przyznać, że jestem z niego dumny i przy tym nie czuję, że ten tekst kończy się bez puenty;)

 

Dzięki, że zajrzałeś!

Zupełnie nie powiedziałbym, ze to o zacieraniu różnic. Predzej o nieocenianiu

po pozorach i równości. Jesli dobrze rozumiem ten świat, który opisalem, spokojnie mogłeś użyć jednej formy, jesli czujesz sie jednoznacznie mezczyzna. Zwróć uwagę, ze tam gdzie zwrot nie był do grupy mieszanej lub identyfikacja rozmowcy_rozmowczyni była znana, Wojtek i nauczycielka używali  pojedynczej formy.

Punkt widzenia miał być jeden, ale rozumiem, że łatwo się zgubić. Obawiałem się, że zmieszczenie tego w limicie okaże się zbyt karkołomne, ale tak dawno niczego nie napisałem, że już bardzo chciałem coś wrzucić. Dzięki za przeczytanie! 

Czwarte zdania od końca pozostawia mnie w poczuciu, że coś mi umyka, ale z drugiej strony myślę, że to może nawet lepiej. Dzięki temu puenta jest dla mnie bezpretensjonalna. Bardzo to jest ładne! Były pojedyncze frazy, które w moim poczuciu nie trzymały poziomu reszty i trochę mnie wybijały (np. ”niezwykle kreatywny skrót”; “coby przyoszczędzić”), ale bardzo miło się czytało. Też wizja świata za 100 lat była jakaś taka nieprzytłaczająca, zarówno mnie, jak i opowiadania. I to widzę jako duży walor tekstu.

Na Uw trochę zależy od wydziału, ale na większości już nie ma indeksów i wpisy do nich nie mają żadnej wartości oprócz sentymentalnej. W razie czego ja też służę.

Proponuję też trzecią część zabawy – obstawianie, jaki procent zgłoszonych faktycznie napisze coś w terminie ;)

 

Na pewno w Polsce ostatnio był jakiś przełom, jeśli chodzi o wybudzanie ludzi ze śpiączki. Nie wiem, czy nie dzięki wysiłkom fundacji Ewy Błaszczyk. Na pewno na luźno dasz radę to wygooglać w prasie.

Gary, pomysł na bibliotekę był taki, żeby nie przychodziło się tu tylko szlifować warsztat, ale też po prostu czytać (jak Anet na przykład). W tym celu odsiane miały być teksty nieudane warsztatowo.  Ale dlatego też bez sensu mówić o elitarności biblioteki, bo miała być zwykłym, niezbyt drobnym sitkiem. Tak to pamiętam.

Ja tego nie widzę jako rozkręcanie portalu, ale przywrócenie funkcjonalności bibliotece. Nie zawsze tak było, ale teraz zaczyna wyglądać jak z narzekań Corcorana. Zazwyczaj jeśli tekst trafia do biblioteki, to po gwałtownym zdobycie 5 głosów w bardzo krótkim czasie. A to, że w krótkim czasie zagląda aż 5 osób, które mogą kliknąć, bierze się z rozpoznawalności autora. Z drugiej strony wiele niezłych opowiadań zatrzymuje się na 3 czy 4 głosach, nie dostając nawet komentarzy od aż 5 bibliotekarzy.

 

Niezmienienie tego, żeby piórka fajniej wyglądały w profilach, to jak męczenie się w bardzo niewygodnych butach, tylko dlatego że szpanersko wyglądają. Można i wiele osób tak robi, ale to głupie. Źródłem wyróżnienia i chałwy jest bycie wybranym przez lożę, nie posiadanie jakiegoś obrazka – tak mi się zdaje, chociaż jako osobie bez piórka pewnie łatwo mi mówić.

Mógł zmilczeć, a teraz będzie musiał się zmierzyć z konsekwencjami;) Jeśli to będzie za opowiadanie o określonym tytule, to będzie jasne, kto ma piórko za bycie dyżurnym i w gruncie rzeczy prestiż wyróżnienia za teksty nie spadnie.

Mnie się wydaje, że na dobranoc to najlepiej, bo pośpiech nie sprzyja czytaniu tekstów, które nie są czystymi przygodówkami. Bardzo cię cieszę, że się cieszysz, czemu za sekundę dam upust, wprowadzając poprawki ;).

Bardzo letnie, bardzo ładne. Gdyby przedostatnie zdanie było trochę zgrabniejsze, szósteczka by się należała jak psu kość;)

Ile ma teraz najmłodsze dziecko Dja? Można się przebrać za mężczyznę z obsranym pampersem? : >

Konkurs błyskawiczny na szorta między dwoma a trzema tysiącami znaków.

Tak, ciekawe, czy będzie obiektywny i słuszny, czy pełen uprzedzeń, które będzie można wałkować przez następne pół roku ;).

 

Po pierwszym zdaniu spodziewałem się bardziej dosłownego kochania na wylot. Punkt za nie pójście na taką łatwiznę.

Promieniuję z dumy i kontentu, kiedy pojawiają się tak pochlebne opinie!

2:1 Turcja – Chorwacja 

3:1 Polska – Irlandia Północna 

5:0 Niemcy – Ukraina 

Polecam się na przyszłość, w opowiadaniach nieabsurdalnych. Dziękuję, że zajrzałeś, bardzo lubię te momenty, kiedy ktoś jednak trafia do tekstu, który opadł już poniżej dna dostrzeganej przez czytelników poczekalni ;)

1-0 Francja – Rumunia

1-2 Albania – Szwajcaria

1-0 Walia – Słowacja

3-2 Anglia – Rosja

Moim zdaniem to ilustrujące stwierdzenie jest po prostu naprawdę nietrafione (nawet mając na uwadze, z której strony zamachami jesteśmy w tej chwili, najbardziej zagrożeni) i może być szkodliwe, dlatego warto poszukać lepszego zamiennika. Mniej kontrowersyjny trafi też do większej liczby osób, bo nie wzbudzi u nich sprzeciwu, który mógłby się przełożyć na nieprzyjęcie Twojej tezy.

Cieszę się, że podeszłaś spokojnie i refleksyjnie do tego, co napisałem. Z taka nadzieją to zrobiłem.

 

Mówiąc już merytorycznie,  nie przyszłoby mi do głowy używać tak mocnego sformułowania jak “prawie każdy gniot to selfpub”, ale teraz myślę, jeśli traktować poważnie pracę redaktorów, to w zasadzie jest uzasadnione. Jeszcze nad tym będę myślał, ale chyba dałem się przekonać do tego radykalnego stanowiska (zawsze byłem przeciwko temu żerowaniu na marzeniach i zniechęcałem, kogo mogłem).

 

Pewnie, że miałaś prawo. A ja miałem prawo i czułem się w obowiązku zareagować. U mojego brata w przedszkolu chłopcy się wymieniają kartami z piłkarzami, ale nie czarnoskórymi. Przecież nie przez osoby, które krzyczą skrajne hasła pełne nienawiści, tylko przez podobne nieprzemyślane wypowiedzi osób, które często – nie wiem, czy to Twój przypadek – są zbyt niezależne, świadome, wolne na tę szatańską poprawność polityczną. A schematy przenikają do myślenia, jeśli trafiają na podatny grunt. (Wybacz, jeśli to zbyt odważne założenie, ale czy nie dlatego tak przeszkadza Ci niewłaściwe podejście do kobiet w niektórych tekstach?). Dlatego zawsze będę reagował, zwłaszcza, kiedy robią to osoby, które odbieram za inteligentne, a mogą po prostu nie dostrzegać tej strony problemu.

 

Nie studiowałem bezpieczeństwa, a ten offtop pewnie Beryl zaraz wyrzuci, ale stwierdzenie, że prawie każdy terrorysta to muzułmanin wydaje mi się nie do obronienia. Nie w tej formie. W historii współczesnego terroryzmu wciąż  muzułmanie są daleko za różnej maści separatystami (i pod względem liczby ofiar i liczby samych aktów), a w ostatnich latach wciąż dochodzi do bardzo wielu ataków, zwłaszcza w Stanach, dokonywanych przez ruch pro-life. Faktycznie to muzułmańscy terroryści wykonali w ostatnich latach najbardziej spektakularne ataki, ale nie natężenia dotyczyło twoje porównanie.

 

Przepraszam, jeśli zabrzmiałem zbyt napastliwie.

Żadna liczba dupochronów nie sprawi, że ta analogia była konieczna do wyrażenia Twojej myśli, ani że w porównywanym powiedzeniu fakty wciąż potwierdzają od nowa jakąś regułę.

Już po pierwszym tytule mogłem stawiać pieniądze, że to Twoje opowiadanie, Gravel. Zwykle nie komentuję, ale muszę przyznać, że bardzo za nimi przepadam. To też Ci się udało, chociaż wyciąłbym ostatnie, niedokończone zdanie. Bo skrzywiłem się przy nim, na sam koniec satysfakcjonującej lektury.

Świetnie ubierasz w słowa zwyczajne historie.

Hah, patrzcie, jak Regulatorzy się zgubiła w mlecznej mgle! Zawędrowała po omacku do Finkli.

 

Finklo, niby tylko koncesja, 100 zł na numer konta, który mogę podać na priv, ale podobno przydaje się posiadanie trenera personalnego, żeby dobrze pokierował na starcie. Natomiast już dłuższy moment się zastanawiam, czy babska logika to będzie pomagać czy przeszkadzać w tym trudnym zawodzie;)

 

Regulatorzy, Psychofiszu, miło mi, że się przebiliście, chociaż tekst nie był krótki!

 

BaruArlabie, jeszcze raz dziękuję za pomoc na poziomie bety!

Namówię kogoś na przebetowanie 18k tekstu na absurdalny konkurs? Mogę od razu powiedzieć, że zupełnie nie chodzi mi o robienie łapanek. Bardziej o ogólne wrażenie i ewentualnie podyskutowanie o kompozycji.

Opowiadanie nie jest drastyczne, ani niesmaczne, ale używam w nim trochę wulgaryzmów. Nie jest przesadnie absurdalne ani też głęboko metafizyczne, żeby trzeba się było specjalnie męczyć nad rozumieniem tekstu.

Zgrabne, choć przerysowane, sportretowanie problemów i neurotyzmu osoby, która czuje strach przed innymi ludźmi, aż do granicy agorafobii w zasadzie. Sugestywna, gęsta atmosfera panująca w głowie bohatera jest naprawdę dużym atutem tekstu. Po takiej lekturze trochę łatwiej zrozumieć, skąd może brać się ta frustracja i nienawiść, której coraz więcej ludzi ulewa sobie w Internecie – faktycznie musi być cholernie trudno funkcjonować w takim napięciu i lęku.

Dałem się złapać na tę zmyłkę, że skomentowałeś osiemnaście opowiadań pierwszych według chronologii dodawania i zamilkłeś ;)

Oj, Wy! Widzę, że jest na portalu pewna grupa użytkowników, którzy lubią kopać leżącego ;)

Piękne – bardzo mnie jako autora wyjęło – porównanie, dziękuję!

Piotrze, a które imiesłowy zostawiłbyś bez przecinków? Moim zdaniem akurat w pierwszych 6 wierszach wszystko jest zupełnie na miejscu. Za to później znalazłem jeden taki bardziej wątpliwy przecinek:

Mój słuch atakują upiorne odgłosy, a nozdrza wypełnia słodkawy, mdły smród(,) towarzyszący uczcie błękitki

 

Naz, przeczytałem i moim zdaniem historia planety powinna być jednak po tym, kiedy poznamy bohatera i wiemy już, że zaraz przejdzie inicjację, albo nawet później. Pomysł na świat jest ciekawy, ale mimo wszystko sądzę, że mocniej łapałoby czytelnika, gdyby najpierw poznał jakiś podmiot. Sama najpierwsza scenka jest od czapy i z niej bym zrezygnował.

 

Opowiadanie jest interesujące: zastanawiam się teraz, czy to bardziej dosłowna Gra Endera (”by ludzie spróbowali pokierować tak losami mieszkańców RW931, żeby uniknąć neutronowej zagłady”), całość bardziej złożonego procesu inicjacji czy złapanie w pułapkę testów, które w ogóle nie były przedmiotem umowy? Czy inne umysły to tylko symulacja, czy ludzie, którzy nie weszli jeszcze na kolejny etap? Myślę nad konsekwencjami różnych wariantów. ale mimo wszystko nie mógłbym powiedzieć, że tekst mnie uwiódł czy zachwycił. Może trochę więcej akcji za cenę opisów. Trudno mi powiedzieć, ale na pewno mam poczucie, że więcej satysfakcji przyszło już po lekturze niż w trakcie.

 

 

Trochę się zapeszam, kiedy czytam takie denuncjacje. Cieszę się!

Jakbyś dał sobie tydzień, to bym uwierzył, że zdążysz. Ale skoro masz aż miesiąc, to i tak zostawisz na ostatnią chwilę : >.

2/3 wciąż brzmi jak zupełna dominacja

4/6 (słownie: dwie trzecie!!)

Ha! Gratulacje dla założycielki wątku ;)

Mam zupełnie jak Werwena. Zaglądam na fanpage GC,  jakbym sam startował. Świetna robota Ocho, Finklo, Mirabel i Lakeholmen!

Mnie się też podoba “nienachalne” przemycenie tytułu doktoratu w dyskusji – niezły trik, żeby nikt nie zapomniał. 

 

Borowcu, ale czego konkretnie od nas oczekujesz? Na temat CF wszystko już powiedzieli sami zainteresowani – powinniśmy to sparafrazować Sirinowi? Po co też dodawać dodawać krytykę, w obliczu takiej riposty. Jak matka się wkurzy na dziecko i walnie pół godzinną tyradę, o jego złym zachowaniu, to czy ojciec powinien dorzucić swoją równie długą, czy wystarczy, że nie będzie poklepywał dziecka po główce i mówił, że zrobiło wszystko super? Autor doskonale już zobaczył, jakie zarzuty można wysunąć przeciwko takiemu felietonowi.

 

Nie wiem, czego się spodziewali dorośli, wykształceni ludzie, przyjmując taką retorykę. Jak się wybiera złośliwości zamiast uprzejmości, to jest równoznaczne z decyzją, że ważniejsza jest zemsta i odpłacenie się za przykrość, którą ktoś im sprawił, nie wyjaśnienie sprawy.

Gdyby napisali tu “Autorze, podszedłeś do naszej redakcji – i do innych – nierzetelnie, sprawa ma się tak i tak. Sprawiło nam to dużą przykrość. Oczekiwalibyśmy od Ciebie tego i tego”, jestem przekonany, że w obliczu argumentów, większość tu obecnych przyznałaby im rację.

 

Co do meritum zresztą wciąż ją im przyznaje.

 

Nie wrzucam tu żadnej publicystyki, ale gdyby mi się zdarzyło, będę pamiętał, żeby nie ograniczyć się do nicku. To na pewno ważna uwaga. Disclaimer to brosza administratorów, ale nie wątpię, że się nad nią pochylą.

Wreszcie fakt, że cały czas skupiasz się na tym portalu pokazuje, że to nie jest żadna polemika z tekstem, tylko – faktycznie, powstała w następstwie przeczytania felietonu – ewaluacja działania portalu. Masz prawo to robić, u siebie, tutaj, ale bez żartów, że to bronienie swojego dobreog imienia.

Nie naliczyłem wielu osób, które stają w obronie tego tekstu. Raczej sporo, które nie umie zrozumieć sposobu, jaki, zgodnie ze swoim prawem, wybraliście na odpowiedź. Co raczej świadczy o nieskuteczności, niż o skuteczności działania. Naprawdę nie wiem, czy dobra polemika to taka, która oprócz rozprawienia się z meritum obraża dużo osób dookoła i opiera się na pozorach uprzejmości. Pisanie “ukłony” po wrzutach i dodawanie “szacowny” przed nieprzyjemnymi docinkami na kogoś wcale nie sprawia, że tekst jest elegancki. Przeplatanie merytorycznych argumentów tymi docinkami, wydaje się wyrazem tego, że chciałbyś być merytoryczny, ale nie masz dość samodyscypliny i konsekwencji, żeby się nie popisywać. 

No ale to pytanie, czy chciałeś się tylko poczuć lepiej i ponadymać (niestety tak wnoszę, skoro od razu napisałeś, że absolutnie nie wierzysz w merytoryczny kontakt z autorem) czy coś załatwić.

Proponuję, żeby nie skręcać komentarzami na odpowiedź CF, tylko pozostać przy tekście Sirina.  Polemika jest do niego i na pewno przyjrzy się jej wnikliwie. Ja w każdym razie cieszę się, że redaktor Maj zdecydował się tutaj podzielić swoim odbiorem i uwagami.

Ugh. Szkoda, że nie zechcieli byli podzielić się tutaj z autorem swoimi uwagami, tylko musieli wysmażyć taki, dopiero ten naprawdę jadowity, tekścior. Chyba nie chcieli kwestii wyjaśnić, tylko sobie upuścić żółci.

Kchrobaku, Ty kokietku, nie bądź żeż taki skromny!

 

Ładny neolegalizm, Regulatorzy, pasowałby do universamu Mechaniszkina:

– Fiu, fiu…. ale się wyblaszczyła… niech mnie tranzystor bipolowy

Wielki to zaszczyt otrzymać tak komplementarne komentarze od tak znamiennych gości! Kocham Was*

 

*tylko metaforycznie, ale szczerze

Cześć, trochę bez polotu to opowiadanie – na poziomie narracji, ale przede wszystkim przy zakończeniu. To pójście na  łatwiznę, że wyjaśniasz końcówkę retrospekcją z kapelusza. Byłoby chyba kunsztowniej, gdybyś wplótł rozwiązanie mimochodem, a nie łopatologicznie podawał czytelnikowi.

Mnie przeszkadzały też trochę te krótkie zdania, taka relacja wyszła.

 

W każdym razie jest zupełnie poprawne, tylko pamiętaj, że imiesłowy przysłówkowe ( –ąc, -awszy) zawsze oddziela się przecinkiem.

Bardzo miłe w lekturze, ze względu na styl i lekkość, bo niestety nie powiedziałbym, że była jakakolwiek intryga czy w ogóle coś ciekawego fabularnie.

Ze tak spytam uprzednio dyskutujących – co myślicie o rządzie, który chce wybierać wyroki Trybunały Konstytucyjnego, które będzie respektował, a które nie?

Dla mnie wciąż nie posunąłeś się ku rozjaśnieniu. Może w takim razie ja powtórzę, na wypadek, gdybyś Ty mnei także nie rozumiał. Zupełnie nie oceniam, kto ma do czego prawo. Stwierdziłem tylko, że moim zdaniem PiSowi wcale nie zależy na przejęciu trybunały albo obsadzeniu go kompetentnymi, obiektywnymi ludźmi. Chodzi tylko o to, żeby można go było w miarę spokojnie ignorować, jako organ zdyskredytowany.

 

Berylu, statystykami oczywiście nie dysponuję, ale zwolenników prezydenta oszacowałbym na ~70 osób. Protestujących na 200 osób, a później przyszło kolejne 200 pod flagami razem. Tak by mi się zdawało.

 

Edit: Może tych przeciwko zmianom ze 100 więcej – koło 500. Stan na chwilę po pół do 7, bo oczywiście trudno oceniać, ile osób się przewinęło na przestrzeni czasu.

Nie, ale będę zawiedziony, jeśli nie podejmiesz tego trudu.

Przychodzą mi oczywiście do głowy różne interpretacje tego stwierdzenia, ale na tyle liczne, że naprawdę potrzebowałbym doprecyzowania.

Musisz rozwinąć swoją myśl, żebym mógł się ustosunkować, bo jest dla mnie zbyt enigmatyczny.

Nowa Fantastyka