Profil użytkownika


komentarze: 71, w dziale opowiadań: 71, opowiadania: 57

Ostatnie sto komentarzy

Moje odczucia były podobne jak suma powyższych ocen :)

Błędy interpunkcyjne czy literówki - drażniły.

Dywagacje i rozpoetyzowane opisy - przesada, za dużo, nie na miejscu.

Za to cała historia była barwna i plastyczna, co mi sie bardzo spodobało choć brak pointy był rozczarowujący. Gdzie zakończenie/rozwinięcie wątków rozpoczetych tak:

"Gdyby wiedziała co robi, na pewno żałowałaby, że nie przykładała się bardziej do zajęć z zielarstwa. Gdyby on wiedział co ona robi żałowałby jeszcze bardziej, ale o tym miał się dopiero przekonać."

i tak:

"(...) sięgnął z po torbę z ufnością, która za chwile miała się okazać zgubną."

Lubię za to Twoje poczucie humoru - przypadły mi do gustu np.:

"Zapewne nie byłoby to tak wielkim problemem, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie ziemia znajdowała się tak cholernie nisko. "

albo

"– Może trochę piec i swędzieć – powiedziała odstawiając maść na półkę.
– No tak – odparł niezadowolony, szczególnie, że w zeszłym tygodniu usłyszał od Rudej Ally to samo, choć w zupełnie innych okolicznościach."

Dzięki za umilenie mi wieczoru :)

Niestety męczące... Musiałem zrobić przerwę, po której czytało się już znacznie lepiej. Może to był mój nastrój, a może autor w końcu wszedł w klimat i odpłynął zamiast z mozołem składać zdania. Mam wrażenie, że zaczęło się od pomysłu na zakończenie i pewnej ogólnej wizji - stąd początek wygląda tak ciężko i nienaturalnie. Szczególne uderzył mnie styl jakby relacji - "poszedł, wziął, spojrzał, siadł, odłożył ...." itd. W moim wydaniu zdarza się tak gdy "dorabiam" początek do mojej wizji.

Faktycznie mocno to wszystko zagmatwane i widzimy tylko jakieś fragmenty intrygi. Momentami jest to męczące, ale ogólne wrażenie jest dość dobre. Zamiast mętliku robi się atmosfera tajemniczości i spisku. No i w drugiej części już nie razi styl tylko wszystko przykrywa bardzo klimatyczna mgiełka.

Sceny z dwoma dziwakami gadającymi o trzmielu nie rozumiem ale jest bardzo plastyczna - pobudza wyobraźnię i wpasowuje się w klimat. Takich przykładów mógłbym podać więcej choć i słabsze się zdarzają. Ważne, że w ogólnym podsumowaniu w głowie zostają te lepsze.

Do 6 daleko ale myślę, że 5 nie byłaby zbyt wielką przesadą.

vyzart  - świetna robota, ja się poddałem po pierwszym akapicie i postanowiłem nie wypisywac błędów. Jestes tytanem ciężkiej redaktorskiej pracy :) mam nadzieję, że autor wykorzysta Twoje poświęcenie

Pozostali też zamiescili trafne uwagi i rzeczywiście warsztat woła o pomstę do nieba więc fabuła i pomysł zupełnie mi gdzieś umnknęły. Skoro jednak wszyscy wyżywają się na stronie technicznej postaram się skupić na innych aspektach.

Dialogi - zupełnie przeciętne, czasami słabe.
Postacie - próbowałeś nadać im jakiś rys i mniej więcej w głowach pojawiły mi się, różniące się od siebie charaktery Koffera, Alexa i ucznia. W zasadzie szkoda było tych rycerzy - przyszli, bez słowa stanęli przy otwartym portalu i pewnie stoją tam do teraz :) Moim zdaniem obyło by się zupełnie bez nich.
Pomysły - powiedziałbym, że całość przeciętna, co nie znaczy zła. Jest potencjał w historii odwiedzania piekła i to mnie zaintrygowało, jednak nie zostało dostatecznie rozwinięte.

Myślę, że jednokrotne przeczytanie po napisaniu pozwoliłoby nie tylko usunąć literówki czy powtózenia, ale i dostrzec różne zgrzyty w prezentowanych scenach. Niezmiennie dobrym i skutecznym pomysłem pozostaje odłożenie "dzieła" na dzień lub kilka i korekta z nieco ostudzoną głową.

Wrażenie dobre ale rzeczywiście wątek detektywistyczny naciągany. Stanowczo bawisz się opisywaniem świata, choć sam nie jestem pewny, czy jakąś spójną wizję masz. Może to tylko bełkot? Tak czy owak jakieś wizje przed oczami czytelnika wymalowałeś i wyobraźnie pobudziłeś. Do tego mnogość szcegółów, ciekawe neologizmy (przelotnik jest najlepszy) zmuszają do nieustannego wysiłku i próby nadążania za Twoją wizją. Niestety na minus trzeba zapisać brak fabuły. Bo jej tam nie ma, prawda?

Gratuluję wyobraźni, życzę bogatszych historii. 

zgadzam się :) kpina :)

Całość przyjemnie się czytało - zgodzę się jednak, że fabuła jakby urywa się w połowie. Jest kilka punktów zaczepienia do stworzenia zaskakującego zakończenia, które z pewnością mogłoby zamknąć usta marudzącym o braku oryginalności - co naprawdę jest na zewnątrz? co z pistoletem? dlaczego ksiądz miał niebezpieczne zajęcie i skąd te blizny? 

Moim zdaniem rozbieg dobry na 5, wszystko świetnie przygotowane, a potem zamiast wystartować - ktoś nam zgasił silniki....

Uwagi od syf. uważam za bardzo trafne - podpisuję się pod nimi. Dodałbym jeszcze, że dość dziwaczną scenę snu zastąpiłbym jakimś bardziej naturalnym wtrąceniem z opisem charakteru i przeszłości bohatera. Swoją drogą ten jego opis jakoś nie przydał się potem, więc raczej był zbędny. 

Wyłapałem kilka literówek i błędów gramatycznych do poprawy:
mniszyć - literówka
wprost do furki - literówka
ponad przeciętny - powinno być razem
ponad gimnazjalnych - j.w.
nie zburzonego - chyba j.w. choć tego nie jestem na 100% pewny
Rodzice karali mnie z oportunizm - literówka

Inne błędy:
Fragment przemówienia z megafonów (od słów Za pięć minut zaczniemy losowanie) powinien być zacytowany jak dialog - od myślnika, lub inaczej wyróżniony.

Zdziwił mnie brak nazwiska u Łukasza (- pożegnamy Jacka Regenta i Łukasza.) - mimo, że społeczność była mała to jakoś nie wyobrażam sobie by wszyscy tam znali się po imieniu - zwłaszcza, że klimat wskazuje na pewne zaprzeczenie indywidualności jednostki (np. żołnierze mówiący per "obywatelu")

dwutysięczno letnim dorobkiem - przyznaję, że nie wiem jak to powinno być napisane, ale chyba raczej "dwutysiącletnim"; ja uciekłbym od gramatyki tak:
(...) całym naszym pieprzonym dorobkiem dwóch tysięcy lat 

najprawdopodobniej ciętą, bliznę - nie wiem czy blizna może być cięta - moim zdaniem może być co najwyżej pozostałością rany ciętej

Na koniec jeszcze raz wspomnę, że mi się podobało i atakowało 5 - niemniej z powodu błędów i braku zakończenia 3 i 4 są jak najbardziej uzasadnione.
Mam nadzieję, że moje uwagi się przydadzą. 


Również bardzo mi się podobało - jest klimat i nawet pointa niejako z morałem :)

Ukłuło mnie na samym początku słowo "znikli" - nie powinno być "zniknęli"? A może obie formy są poprawne?

Później było doskonale aż nie trafiłem na fragment kórego nijak nie potrafię sobie wyobrazić:
"nad czarnym, tłustym brzuchem błyszczała szczypcami wielooka głowa"

Zgadzam się, że fabuły w zasadzie nie ma ale to przecież szort - nieprawdaż? Wszystko "trzyma się kupy" i ma jakiś logiczny porządek. Ode mnie na pewno byłoby wyżej niż 3 :) 

Nie moje klimaty, ale czytało się bardzo miło.
Zauważyłem kilka potknięć na początku - potem albo było lepiej, albo wciągnęła mnie historia :)
Z opisem zimy, śniegu i ciężkich płaszczy strasznie kolidowało: 
Pod wpływem wysiłku zagrały mięśnie szczupłych ramion okryte tylko cienką koszulą (...)
Przesunął wzrokiem po długich szczupłych nogach okrytych jedynie kusą spódniczką(...)


Przez większość czasu drażnił mnie tak stereotypowo przedstawiony krasnolud ale końcówka poprawiała to wrażenie.

Ogólnie stanowczo na 5 - pasował mi język, pobudzona wyobraźnia i czający się gdzieś za plecami bohaterów cały świat. Choć przedstawiony zdawkowo, układa się w sensowne tło, a nie jest tylko (jak to często bywa) garścią nie pasujących do siebie ozdobników wprowadzających jedynie zamęt  w głowie czytelnika.  No i fabuła opowiadała pewną historię od sensownego początku po sensowne zamknięcie. Czytając takie teksty aż załuję że nie mogę wystawiać ocen :)

Mnie się podobało choć przesłania właściwie brakuje. Wszystko co napisałeś to świetne tło do czegoś... ale brak mi pierwszego planu.

Warsztatowo całkiem zgrabnie - spodobał mi się neologizm "posmużył" - pasuje. Nieprzyjemnie zazgrzytały jedynie te powtórzenia:

Stał przez chwilę przed płótnem, na nowo wypróbowując swoje ramię. Ręka pokornie zgięła się i chwyciła za pędzel. Posmużył nim chwilę po płótnie, wyczuwając każdą nierówność pod włosiem pędzla. Oczy przez chwilę śledziły miarowe ruchy ramienia

Doczytałem do końca choć trochę na siłę. Z całą pewnością pomógł mi fakt, że technicznie opowiadanie jest bez zarzutu - w każdy razie wszelkie potknięcia składniowe czy gramatyczne umknęły mojej uwadze. Niestety moja ocena to co najwyżej 3 z dwóch podstawowych powodów.

1 - styl
Momentami popadałaś w takie rozpoetyzowanie, że chichotałem przed monitorem. Mam wrażenie, że zbyt często starasz się używać zbyt wyszukanych słów - jak np. "spektator". Dla mnie brzmi to sztucznie i po prostu nie na miejscu. Niemniej jednak lepiej przesadzać z bogactwem języka niż cierpieć na braki w słownictwie :)
Niektóre inne sformuowanie jakie mnie rozbawiły to np.:
Niebo płakało rzęsistymi łzami, mocząc moje ubranie kwaśną żałością. - doprawdy nie rozumiem, co autor miał na myśli

Zignorowałem czerwone światło na pasach, rzucając wyzwanie śmierci - jestem fanem bezpieczeństwa na drodze, ale to sformuowanie wydało mi się stanowczo za ostre.

Ogólnie - patos i prężenie muskułów, które przesłaniały to, co chciałaś powiedzieć.

2 - fabuła
Moim zdaniem akcja (a razej sposób jej przedstawienia) jest nieco zagmatwana. Nie odczuwałem, że autor prowadzi mnie przez swój świat do jakiegoś określonego celu. Powiedziałbym raczej, że kręciliśmy sie wspólnie w kółko. Puenta też niestety nie zaskoczyła. Krzyczący młodzieniec sprawił na mnie bardziej wrażenie przerostu formy nad treścią (po raz kolejny) niż jakiejś kropki nad i podsumowującej całość. Niemniej uważam pomysł za całkiem niezły. Myślę, że możnaby go całkiem nieźle wykorzystać.

Nie wiem czy znowu takie głębokie :)
Pierwsze moje skojarzenie było takie, że w życiu trzeba skosztować wszystkiego, żeby mieć punkt odniesienia dla rozróżniania dobra i zła. To sama a mniej hedonistycznie można by powiedzieć tak: trzeba w życiu popełnić błedy, żeby się na nich uczyć.

mnie się podobało - bylo lekkie i przyjemne; uśmiechnąłem się szeroko czytając fragment:
"Nie zdawał sobie sprawy, że miś połamie mu nogi, jeśli nie odda pożyczki z procentem. Nie przypuszczał też, że lis tylko go podpuszcza, a sarenka planuje złożyć pozew o molestowanie." :):):)

Niemniej, nie mogę nie zgodzić się z terebką odnośnie puenty... czegoś brakuje i coś się kupy nie trzyma. Ogólnie nie wiadomo o co chodzi.

Nie specjalnie mnie przekonał z dwóch powodów:
- zbyt kwiecisty jak dla mnie styl
- nijakie, zbyt wczesne zakończenie, które bardzo rozczarowuje

Jeżeli spojrzymy na to jak na próbkę dla szlifowania / pokazania warsztatu to braki w fabule są do wybaczenia (fabuły w zasadzie nie ma).

Osobiście wyrzuciłbym co drugi przymiotnik i nie byłoby tak  grafomańsko... Najbardziej udeżył mnie chyba "szkarłatny płaszczem powiewający na wietrze, niczym żagiel prowadzący dwoje kochanków na otchłań miłości" (przy okazji, chyba lepiej "w otchłań).

Dziwnie zabrzmiało też to: "Roje pszczół rozlały się po łące"

Za to na plus premawia fakt, że to co w tych kilku akapitach opisałeś zaintrygowało mnie i chciałem więcej (dlatego też finał tak bradzo rozczarował).

Czytałem z przyjemnością i zaciekawieniem. Nie wszystko mi się spodobało, a co gorsza, niektóre pomysły równocześnie traktuje jako wadę i zaletę :) Mimo wszystko jednak ogólne wraenie jest jak najlepsze.

Po pierwsze nie specjalnie przepadam za hiperbolą; często jak już coś się dzieje to musi się dziać, zdaniem autora, w wielkiej skali - mamy tu więc pogrążone w chaosie miasteczko pełne zombii (takie moje pierwsze skojarzenie) i w perspektywie rozpszestrzenienie chaosu na cały kraj/świat.

Ostatecznie jednak całość jest na tyle spójna i przekonywująca, że ta skala pasuje jak ulał. Z punktu widzenia mojego gustu - wielki plus dla autora.

Początkowo nie przypadło mi do gustu również przejście z poziomu niezrozumienia (punkt widzenia bohaterów) na suche wyjaśnienie ze strony wszechwiedzącego narratora. Ostatecznie jednak także i ten zabieg doskonale się obronił. Stało się tak, jak sądzę, za sprawą przynajmniej dwóch cech zakończenia.
1) pozwoliłeś sobie na rozważania o tym czy obcy czy też bogowie sugerując na koniec, że może coś nienazwanego; to Nienazwane opisałeś skutecznie - potrafię sobie to wyobrazić, nie wiedząc równocześnie co to jest i absolutnie nie mogąc zaszufladkować jako bóstwo lub obcego
2) okazało się, że to co wydawało się z piekła rodem jest "tym dobrym" w przeciwieństwie do pozornej łaski z Hiszpanii; podejrzewam, że większość czytelników da się zaskoczyć (mimo podpowiedzi - o czym niżej). Traktuję pointę jako pewne przesłanie typu "pozory myla i nie wszystko złoto co się świeci" :)

Nie spodobało mi się natomiast stereotypowe potraktowanie torunio-katolicyzmu. Za reakcja tej organizacji na meteoryt od razo powinna utwierdzić nas w przekonaniu, że to co spadło nie może być złe :)

Z technicznych uwag:
- nie sądzę by meteor, który wybija "tylko" 6 metrowy otwór w ziemi był "wyjątkowo duży"
- zdziwiło mnie stwierdzenie, że światło z krateru oświetlało okolicę "jeszcze przez wiele nocy", kiedy dalsza akcja obejmuje może 2 dni i jedną noc; w pierwszym momencie zasugerowało i to, że pomiędzy morderstwem a upadkiem obiektu minęło te kilka nocy, ale potem tekst mówi jednak inaczej;

Masz także u mnie duży plus za wywód, który podsumowuję moją filozofię życiową, a daje się streścić słowami: "jedyną rzeczywistością, jaka się wydarza, jest ta rozgrywająca się w naszych własnych głowach"

Aha - gdybym oceniał to na minimum 5.5 :) gratuluję

autorze... Poprosimy o link do MP3.... :) wizja (a raczej fonia) dźwiękowej wersji "szczał" jest bardzo kusząca ;)

Zgadzam się z Winky - z kim/czym polemika???

W miare możliwości poproszę też o wyjaśnienie znaczenia i roli wyrazu "homofonia", skoro był jakiś powód, by tam go umieścić...

Przychylam się :) BOMBA !
Pozwolę sobie wypunktować kilka szczególnie dobrych fragmentów:
- miło czyta się Twoje zabawy nazwami: Bory Tamcholskie, Stallowej Danielli. Krzysztof Zza Nusji - bardzo zabawne
- cała scena na cmentarzu też jest bardzo udana, zwłaszcza nawiązania o grobowej ciszy i trupiobladości; urzekło mnie też wprowadzenie do tej sceny z hasłem "Śmierć rozleniwia"

Stylistyka bardo-noweli jest urzekająca, bardzo konsekwentnie trzymasz się tych wszystkich błędów językowych. Najbardziej zadziwiające jest, że w każdym 4-wersie potrafisz dobrać takie słowa i ich formę, żeby trzymać ten styl.

Chętnie dałbym 6 gdybym tylko mógł.

Oczywiście kilka sformuowań mi się nie spodobało - dla równowagi wymieniam je poniżej:
zapyziałym
barwnych (głównie czerwienią) samosądów
pomarańczowy kisiel (nie wiem dlaczego pomarańczowy)

Co do oceny całości treści to trafiłeś w mój gust. W ciekawej konwencji piszesz jednak O CZYMŚ - nie jest to tylko fantastyka dla fantsatyki. Pozdrawiam i życzę kolejnych udanych tekstów.

Chyba mam dziś zły dzień... bo nic nie rozumiem.
"Homofonia" to zamierzony błąd?
Czy pointa ma jakikolwiek związek z resztą tekstu?
Czy te zgony o czykolwiek nam mówią (poza przypomnieniem, że życie przemija ;) )?

Ehh.. pomocy !!!

Właściwie zgadzam się z wszystkim co napisał Eferelin jednak dostrzegam w tekście pewną lekkość i swobodę. Calość jest ewidentnie niedopracowana fabularnie (jest o niczym) a warsztat wymaga jeszcze zncznej poprawy. Niemniej wydaje mi się autorze, że gdybys przysiadł nad kolejnym swoim pomysłem i PRZEMYŚLAŁ skąd dokąd chcesz prowadzić czytelnika nim zaczniesz pisać, efekty mogłyby być niezłe.

Wyobraźnię masz - musisz jeszcze zniszczyć wewnętrznego lenia i nie bać się popracować nad tekstem.

Cóż :) gdybym oceniał, dałbym 3, a jako, że 3 to jednak nie 4 to wygląda na to, że nie zgadzasz się z moją obiektywną oceną (zacieram szczypce...)

4 to chyba jednak dośc wysoko :) choć jeli na zachętę to może i ok.

Pomysł mi sie podoba i postać lekarza także jakoś wyraziście zarysowana. Niestety dialogi raczej słabe i całość ma coś bardziej z rozbudowanego dowcipu niż opowiadania.

Powodzenia w kolejnych tekstach.

Pomysł z janikami całkiem OK.
Co do reszty - przeciętnie. "Żabi wygląd" wybranka w zasadzie już sugerował mi w jaim kierunku pójdzie pointa. Myślę, że dobry short powinien jednak nieco bardziej zaskoczyć - a tutaj żadnego trzęsienia ziemi na koniec nie było. Wszystkie drobne sugestie (długie przygotowania w łazience, "ściągam przebranie", oślizła skóra) - zamiast budować napięcie zdradzają powolutku i przed czasem zakończenie.

Zgadzam się, że trudno wyrokować na temat pomysłu na podstawie tak krótkiego fragmentu. Moje uwagi w zasadzie pokrywają się z przedmówcami. Zwróciłem jeszcze uwagę na niekonsekwentny rys psychologiczny bohatera (choć może to po prostu brak psychologii).

Na poczatku Trast wydaje się zimnokrwistnym perfekcyjnym wypranym z emocji zabójcą (zwłaszcza po scenie gdy morduje kogoś w sypialni gdy obok śpi partner). W karczmie błyskawicznie traci panoanie nad sobą i rzuca się na zleceniodawcę w dodatku ze łzami w oczach. Ostatecznie sam nie wiem czy to typ profesjonalisty czy targany emocjami i duchami przeszłości bandzior, który topi smutki w wódce pomiedzy zleceniami.

Jeśli chodzi o erotyke to faktycznie wyszedł z tego pornosik i nie specjalnie mi to odpowiada więc nie będę sie wypowiadał. Mimo wszystko czytało sie przyjemnie, a zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło.

Najsłabszym punktem jest początek, który ani nie jest zbyt przyjemny (rozmowa internetowa jakoś mi nie spasowała) ani specjalnie wiele nie wprowadza do fabuły.

W jednym zdaniu zauważyłem, sugestie, że penis ma oczy :) ale doprawdy nie wiem jakby to można inaczej napisać i czy tego rodzau skojarzenie to moja przypadłość czy też wszyscy tak mają (wtedy koniecznie trzebaby skorygować).

Chodzi o to zdanie:
"Delikatnie złapała nasadę penisa. Spojrzała mu w oczy, przekrzywiając głowę" :)

Powtórzenia - bomba :) ładny zabieg stylistyczny
erotyki mało
dialogi całkiem OK i przekleństwa jakos tak ładnie się tam wpasowały
postacie jak dla mnie autentyczne (choć fakt - takie gwałtowne porzucenie wielkich planów to dziwna sprawa)

Błędów poza jedną literówką - nie zauważyłem, co oznacza, że albo są drobne albo opowiadanie było wciągające.

Na konkurs zbyt słabe ale samo w sobie stanowi jak sądzę dobry start.

Brakowało mi też jakiejkolwiek fabuły, ale zdaje się, że to miał być po prostu taki short.

Hmm... Po zerknięciu na komentarze znowu wychodzi na to, że jestem tutaj jednym z bardziej krytycznych (może zbyt bardzo). Przyglądając się poziomowi własnej twórczości, który, jak sądze, jest raczej na razie poniżej tego co krytykuję wychodzi na to, że mam zadatki na krytyka. Z gatunku tych co sami nie potrafią, ale o błędach innych potrafia pisac tyrady. Dla własnej wygody przyjmę po prostu, że mam bardzo wysublimowany gust.

Najpierw marudzenie.

Rozumiem zamysł, jednak moim zdaniem efekt nie spełnia oczekiwań (moich rzecz jasna). Temat szaleństwa bardzo mi odpowiada, ale w Twoim wydaniu raczej rozczarował. Niestety za dużo tu czarno-białego. Ot chłopak dzieli życie z ogrem, co powoduje u niego urojenie sobie anioła w roli miłości życia. Rozumiem, że ogądamy Natalkę oczami Kuby ale mimo to kwiecistych porównań miałem już dość na długo przed końcem tekstu.

Opowiadanie nijak ma się do temtu konkursu bo erotyki nie zauważyłem. Chyba, że uznamy wstawki o "stawaniu" lub "nie stawaniu" za erotyczne. Bardzo skrótowo opisana scena łóżkowa to za mało.

Z rzeczy które sobie wypisałem:
Natalka - brakowało mi przynajmniej w kilku miejscach (zwłąszcza gdy nie były to myśli Kuby) wersji "Natalia"
"a jej sukienka szeleściła na wietrze jak żagiel" - nie spotkałem jeszcze dziewczyny, która idąc w wietrzny dzień generowała by takie dźwięki jak łopot żagli (łopot własnie a nie szelest bo żagle chyba nie szeleszczą)
"Sam już nie pamiętał kiedy ostatnio poczuł na skórze metaliczny dotyk żyletki" - jeden z przykładów denerwujących porównań; słowo "metaliczny" jest zbędne i psuje zdanie
"Jego członek napinał materiał spodni jakby próbował wyrwać się na zewnątrz, krzycząc: „Ja też! Ja też chcę popatrzeć!". - bardzo mnie to rozbawiło i gdyby opowiadanie miało być jakąs groteską/komedią to byłby to duży plus a tak tylko niepotrzebnie zaniżyłeś sobie poziom
"Piekielny ogień bezkresnej furii rozpalił do białości każdą komórkę jego ciała" - inny przykład zbyt kwiecistej, moim zdaniem, konstrukcji. Podpada pod grafomanię.

Domyslam się, że takie a nie inne stosowanie środków stylistycznych wynika z tego, że:
- masz bogate słownictwo i talent do plastycznego opisywania rzeczywistości
- chciałeś podkreślić pewne fakty - jak np. to, że zdenerwowanie nie było normalne tylko było właśnie furią szaleńca.

To Twoje bogactwo językowe nie wyszło Ci jednak tym razem na zdrowie. Niemniej jednak lepiej mieć i szlifować niż nie mieć.

Z innych spraw chciałbym mocno podkreślić
- masz dobry warsztat i przez to dobrze czyta się Twój tekst, nie ma zgrzytów gramatycznych, stylistycznych czy broń Boże ortograficznych
- fabuła jakoś bardzo mnie nie zachwuciła, ale prowadziła mnie krok po kroku coraz głębiej, cały czas zaintrygowanego i nie znudzonego; doskonale rozumiem dlaczego inni komentujący
- zakończenie nie tylko było zaskakujące ale i miało kilka mocnych punktów (o czym niżej);
- historia jest kompletna i dobrze opowiedziana

W samym zakończeniu spodobało mi się:
"Starzec później zeznał na policji, że z tym uśmiechem było coś cholernie nie w porządku." -  zastanawiałem się czy Kuba chce wrócić do Natalki czy zatrzymać jakoś Elizę; myslałem, że szuka pierścionka i nawet fakt, że szuka skalpela nie sprawił, że rozwiązanie od razu przyszło mi na myśl; zdanie o policji wprowadziło dużo niepokoju nie wyjaśniając jaki bedzie finał (morderstwo, samobójstwo?)

"- Zaczniemy od nosa - zdecydował Kuba, głaszcząc ją zimnym płazem ostrza. - Zawsze od niego zaczynam." - rewelacyjny finał podnoszący jakość całego opowiadania o jeden punkt wyżej; zwłaszcza, że dwukrotnie wcześniej wspomniałeś już o zaczynaniu od nosa i świetnie puentuje to całość.

Jeśli dotrwałeś do końca komentarza to gratuluję cierpliwości i mam nadzieję, że coś z niego wyniesiesz (przy czym nie chodzi mi o dopasowanie Twojego stylu do mojego gustu ;) )

Pozwolę sobie pozostać przy swoi zdaniem i upierać się, że skomplikowanie nie było.

>Kero jednak powinieneś stanowczo uważać by nie zniechęcić czytelnika i Perezz słusznie Cię ostrzega. W kwestii skomplikowaności polecam intrygować fabułą, zagadką i nie wyjśnioną wprost tajemnicą niż formą.

Historia jest fenomenalnie ciekawa zarówno jeśli chodzi o wątek zmiany płci jak i zasygnalizowane inne elementy świata (Darczyńcy, wojna). W ogólnym rozrachunku jednak, próba opowiedzenia wszystkiego i to w jednym dialogu wyszła nienaturalnie. Myślę zresztą, że to jest problem wielu z nas, którzy mają kompletny świat w głowie i próbują wszystko to przemycić w ograniczonej ilości znaków. Efekt jest niekorzystny dla głównego wątku (zmiana płci) i pewnie też dla erotyki. Jestem przekonany, że gdyby nie przywiązanie do własnej wizji świata, potrafiłbyś wywołać znacznie lepszy efekt skupiając się na opowiadaniu a nie na tle.

Podobała mi się erotyka – uważam ją za świetnie napisaną, choć jak wspominali przedmówcy nie jest tego zbyt wiele.

Cały wątek zmiany płci zgrabnie wprowadzasz mieszając formę męską z żeńską – to bardzo intryguje i wciąga.

W kilku momentach składnia bardzo mnie raziła – zwłaszcza dziwna wydaje mi się często pozycja „się” w szyku zdania.

Np tu:
„Ponieważ czas się nam kończył”
„Już i tak dziwnie się na nas patrzyli, kiedy się dowiedzieli o zmianie płci.”

Poza tym kila razy wydawało mi się, że zdania brzmią zbyt potoczni np:
„Niepożądane elementy momentalnie znikły” – ja napisałbym „natychmiast zniknĘły (co do tego ostatniego słowa to być może obie formy są poprawne)

 

Cóż mogę jeszcze dopisać po tych wszystkich komentarzach? Wszystko co ważne zostało już powiedziane. Zabawne jest to, że nie znając marki Seleny moje wrażenie po przeczytaniu nie było aż tak pozytywne :) choć to najprawdopodobniej kwestia mojej hmm... kapryśności.

Zgadzam się z rinos, że zakończenie jest najsłabsze. Dziwnie ucina dobrze zapowiadającą się fabułę. Postacie mężczyzn są za to bardzo autentyczne - zwłaszcza uderzyło mnie: "Mieliśmy się podzielić."

Aha - tytułu nie rozumiem i pewnie już nie zrozumiem, natomiast cytat jest fenomenalnie dopasowany.

>Piwak
 :) prosisz się o kłopoty :) jeśli zdarzy mi się zobaczyć Twój komentarz pod moim tekstem, z pewnością będę naciskał o równie wnikliwą analizę :)

>GaPa
Z całą pewnością nie prowadzimy sporu, a jeśli nawet to nie wiem o co. Z przykrością muszę Ci również zakomunikować, że moja wizja Twojego świata jest niezmiernie ograniczona. Kongres postekologiczny jest dla mnie jedynie środkiem stylistycznym utrzymującym opowiadanie w klimacie. Myślę, że nie jesteś w stanie patrzeć na swój tekst oczami osób, które nie mają w głowie obrazu całości. To dość naturalne jak sądzę i musisz sie z tym pogodzić. Ja analizując (a raczej powinienem powiedzieć "odczuwając", bo opieram się raczej na wrażeniach niż na badaniu faktów) dostrzegłem jedynie dość ciekawy fenomen naukowy i to niepodany wprost - wędrujące przez kosmos "cosie" oraz związane z nim problemy kulturowe. Talk show pokazuje zjawisko jako na tyle nowe, że w opinii ogółu jest dziwactwem i bohater raczej nie ma co liczyć na zrozumienie. Praca jak sądzę daje mu dużo przyjemności, ale przestaje on należeć do świata, z którego pochodzi. Ostatecznie podejmuje drastyczną decyzję o nieodwracalnym przejściu do świata który rozumie i zerwaniu z tym, który stał się dla niego obcy. Zabawa ze sterowaniem obcymi wydaje się drogą w jedną stronę.

>Kero

Na pociechę powiem, że być może 3 to jednak przesadnie mało :) poza tym mimo wszystkich moich uwag do fabuły - całość jest klarowna i nie było mi specjalnie ciężko się połapać, nawet mimo retrospekcji. Oczywiście wymagało to skupienia :)

Co do niemieckiego porno... zamiast żądać krwi po prostu przyjmijmy do wiadomości, że w wolnych chwilach oglądamy niemieckie erotyki a nie pornosy :)

Czytało się przyjemnie ale faktycznie bardziej jak wiersz niż prozę. Nie ma fabuły - jest tylko sen, który gra na uczuciach - i to jak gra! Momentami kłuła mnie wręcz grafomańska egzaltacja ale już jedno, dwa zdania później zapominałem i płynąłem dalej. Nie jest to stanowczo mój styl ale trudno nie docenić siły przekazu.

Bardzo podobało mi się połączenie słońca - samby, róży - tanga, księżyca - walca.

>lbastro - zmiana nazwy z "pustelnik" na "eremita" osłabiłoby końcówkę i uczyniłoby mniej zrozumiałą (przynajmniej dla mnie). Tymczasem "Jakże to tak, Mój Miły? Zdradzisz mnie?" + PUSTELNIK jest mocne i wyraziste. Tylko "Och" na końcu zbędny.

>Gapa

Myślę, że tak krótki tekst nie wystarcza żeby dobrze rozrysować postać i albo tworzysz coś co wygląda wiarygodnie a odbiorca dopowiada sobie resztę, która niekoniecznie musi się pokryć z Twoim wyobrażeniem, albo wychodzi potworek, którego z niesmakiem spuścimy w klozecie.

Jak widzisz, czytając komentarze - Twój bohater wszystkich przekonał.

Nie odebrałem "zwiania" jako ucieczki od własnej rasy. Raczej jako dramat człowieka, który nie potrafi sie przystosować. Tym bardziej, że ucieczka to raczej zbyt delikatne słowo - bliżej tu do samobójstwa. W tym kontekście całość przeżyć bohatera była bardzo poruszająca. W końcu on chciał wrócić, byc ze woją partnerką a nagle okazało się, że już nie potrafi.

Czytało się bardzo przyjemnie i drobne błędy techniczne, o kórych była mowa wyżej zupełnie mi umknęły. Drażniąco podziałało natomiast powtórzenie.
"Steven natychmiast użył swojej karty dostępowej, dzięki której drzwi natychmiast się rozsunęły z cichym szumem"
- przy okazji zauważyłem też, że wcześniej też inne drzwi otwierały się "z cichym szumem".

Mimo ogólnego dobrego odbioru - zwłaszcza sceny erotycznej, za którą brawa - dziwią mnie oceny tak wysokie jak 5. Być może jestem zbyt krytyczny. W szczególności:
- zgadzam się, że procedura otwierania kapsuły jest dziwna
- zgadzam się, że natrętne porównania do 15 latki są krokiem za daleko
- zgadzam się również, że scena erotyczna jest niejako doczepiona na siłę; fakt, że para pod wpływem tak ogromnego stresu (chwilę wcześniej bardzo przekonywujący opis konania w męczarniach) decyduje się na szybki seks w celu odprężenia jest dla mnie największym zaskoczeniem
- nie zgodzę się z określeniem "dobry horror" ponieważ w kwestii napięcia akcja wcale się nie rozwija. Mgła wpada na statek i zaczyna gonić po pomieszczeniach a ludzie uciekają i koniec.

Najzabawniejszy i stanowiący duży plus fakt to moje odczucia po scenie erotycznej. Mimo, że na początku bardzo mi to nie pasowało to wczytując się w opisy, odleciałem i byłem tam z tymi dwoma istotami :). Proszę nie traktować tego wyznania zbyt dosłownie ;)

Podsumowując - pomysłowość 5, umiejętność opisywania 5, warsztat 4, konstrukcja fabuły - (brak oceny bo brak fabuły). Może nie będzie to faworyt konkursu sam w sobie ale scena erotyczna z pewnością jest jedną z lepszych, które tu czytałem.

PS.
Chciałem wytknąć też tego dziwoląga:
"z żadną ludzką kobietą nie czuł się tak intensywnie" - ale tak naprawdę to sformuowanie jest dośc poetyckie i działa na moją wyobraźnię mimo, że trudno byłoby mi wyjaśnić znaczenie zwrotu "czuć się intensywnie".

Jeszcze jestem roztrzęsiony po lekturze. W zasadzie nie mam się do czego przyczepić. Opowiadanie jest takie, jakie moim zdaniem powino być - niewiele jest powiedziane wprost, za to całość świata można sobie bez trudu posklejać z zamieszczonych fragmentów. Bohater jest z krwi i kości i bardzo mnie przekonuje. Stylistyka talk-show oddana jest fenomenalnie. Erotyka jest na dobrym poziomie, a przede wszystkim opowiadanie jest O EROTYCE a nie z erotycznymi wstawkami. To moim zdaniem, przy równoczęśnie dobrym stylu i wspaniałym pomyśle stawia utwór w konkursowej czołówce.

Przy okazji jest jeszcze coś co dotyka problemów, byc może bolesnych,  znanych nam na codzień.

Wystawione szóstki są całkowicie uzasadnione.

@Selena - masz rację z zakończniem; też wydaje mi się, że był to lekki skrót ze strony autora, ale było to dla mnie zupełnie niezauważalne (za dużo emocji w tekście) więc absolutnie nie popsuło odbioru

Pewnie to nie będzie zbyt twórczy komentarz ale jak dla mnie to ogólnie styl jakoś kuleje. Jak będę wiedział co mi nie pasuje to dam znać :) na razie po prostu miałem wrażenie poprawności, ale bez polotu.

Pomysł jak najbardziej zasługuje na uznanie choć to nie mój klimat. Scena erotyczna z szefową nijak się ma do fabuły. Ot seks da seksu - żeby był. Nie zprzecze jednak, że "ludzko - robocie pięciopłcenie w bazie orbitalnej" to bardzo zabawne i chwytliwe hasło - więc ogólnie się odratowałeś.

Rozczarowaniem była dla mnie wzmianka o piątej części kuli. W zestawieniu z tytułem od razu wszystko się wyjaśnia.

Szczególnie za to spodobały mi się nazwy "trzeciak", "piątczak", "pętelkę cwartczakowa", "wypustka jedynczakowa", "dwójtczakowy wzgórek" :):)

Za to motto utworu
"Szczerze mówiąc, niespecjalnie zdziwił mnie fakt wsadzania wypustek w nieprzeznaczone ku temu dziurki. Widać, że było to bardziej przyjemne niż zwykłe czynności prokreacyjne"
... jest zabawne i prowokacyjne ;) A może to jakieś przesłanie od autora ;) ?

Bardzo przyjemne i bardzo dobrze napisane.
Erotyka w zupełnie oryginalnym wydaniu (w końcu bez seksu a właściwie nawet bez początku - tych pieszczot nie było znowu tak wiele). Mimo wszystko w tekście bardzo dużo emocji.

Mam też wrażenie, że między wierszami tkwi pewne przesłanie o korzystaniu z życia :) o utraconych okazjach itd.

Stanowczo zasługuje na 5 a i szans w konkursie bym mu nie odmawiał (oryginalne, zwięzłe i mądre z zaskakującym zakończeniem).

Dzięki

Komentarz Faera wydaje mi się najtrafniejszy - "raport". Gdyby to był wstęp czegoś dłuższego to możnaby zaakceptować. Myślę, że nawet wystarczyłoby gdyby lakoniczne opisy 4 spotkań zwieńczono dobrą sceną łóżkową z ostatnią partnerką, pełną opisów, "wilgoci" i z zaskakującym w jakikolwiek sposób zakończeniem. Niestety tak się nie stało i został raport z nie-wiadomo-czego.

Wyłączając błędy interpunkcyjne - technicznie bez zarzutu.

Fabularnie raczej słabo. Zakończenie zaskakuje ale ja też nie rozumiem o co tak naprawdę chodzi i czuję się raczej zniechęcony niż zaintrygowany (czyli niedopowiedzenie w negatywnym tego słowa znaczeniu).

Erotycznie też słabo. Sceny łóżkowe nie dają się ładnie raportować :) chyba diabeł i urok pobudzający wyobraźnie tkwi w szczegółach. Stąd moja ocena "haremowa" byłaby co najwyżej na 3 i to słabe.

Na pocieszenie dodam, że pracując nad własnym tekstem do konkursu też mam obawy, że jest za mało plastyczny a za bardzo raportowy :) zobaczymy co wyjdzie. Najwidoczniej, żeby zrobić dobre opowiadanie nie wystarczy dobry pomysł i znajomość języka polskiego.

Potwierdzam :) Jesteś dobry.

Erotyka pierwsza klasa :) gratuluję.
To samo świat - bardzo zgrabnie zarysowany i ciekawy.

Samo zakończenie jest jednak rozczarowujące. Chciałoby się jakiejś wiekszej tajemnicy. W dodatku poza szaleństwem rośliny, któego w żaden sposób nie tłumaczysz pojawia się wątek kamiennych ptaków i wszystko staje się dla mnie zbyt zawiłe. Szczerze mówiąc mam wrażenie, że kończąc, pilnowałeś limitu znaków i dośc gwałtownie scinałeś swoje pomysły.

Bardzo spodobała mi się idea. Zakończenie też w zasadzie wyszło (dla mnie ) zaskakujące. Myslałem, że Modliszka bedzie kopoluwać z kimś, a potem go zabije, podczas gdy zabiła wszystkich, a oszczędziła wybranka (przynajmniej na poczatek). W tekście znalazły się jednak błędy logiczne, które nieco popsuły mi wrażenie.
1. Jak to możliwe, że człowiek, który przyjeżdża pod karczmę załadowanym wozem jest brany za żebraka?
2. cytat: "Staruch siedział na podłodze w kącie sali, by nie rzucać się w oczy(..) Z początku nawet nie wiedzieli, że prócz dziewczyny i chłopaka jest ktoś jeszcze na wozie. Pojawił się nagle, idąc na przedzie tej dziwnej grupy. Za nim szła naga dziewczyna, stawiając drobne kroki, nikt nie pofatygował się by ją rozkuć. Na końcu szedł pachołek (..)"

Moim zdaniem to fragment innego opowiadania, albo szczątki jakiegoś porzuconego pomysłu. W tekście jest mowa o modliszce i staruchu, natomiast przytoczony fragment wskazuje na jeszcze 2 osoby - jakiś chłopak (=pachołek?) i Ten Który Kroczy Na Przedzie...
3. Skoro jest zima, a starzec jest opatulony płaszczem, to modliszka musi być naprawdę twarda, skoro leży na wozie naga. Choc może wóz ma ogrzewanie?
4. Opisujesz końcówkę tańca jakby modliszka była bardzo podniecona, nie dochodzi natomiast do niczego poza rzezią. Atmosfera sugeruje mi, że główny bohater powinien zostać wykorzystany natychmiast, ale tak się nie dzieje.

Całość mimo wszystko oceniłbym może nawet na 4 ale pod wzgledem Haremowym na słabe 3. Zdaje się, że scena z dużym potencjałem erotycznym, to była scena tańca. Opis jednak jest słaby i nie sprawia, że pojawia mi się przed oczami tańcząca piękność. Ciekaw jestem jak odbierają to inni czytelnicy.

@AdamKB - ten ciepły mocz to naprawdę duży błąd? Często osoby komentujące zwracają uwagę na tego typu "powtórzenia", które jednak mnie nie rażą. Moim zdaniem dodanie słowa "ciepłego" działa na wyobraźnię, zwraca uwagę, na tą cechę zjawiska :) (pomijam fakt, że wstęp mógłby być wyższych lotów).
Jak to jest - błąd w sztuce czy nie? Czy to tylko kwestia wrażenia odbiorcy?

Zgadzam się z przedmówcami - czytało sie przyjemnie, a tekst sprawia wrażenie kompletnego i w zasadzie nie widzę dziur ani w świecie ani w fabule. Myślę, że bardzo wprawne posługiwanie się hmm.. "indyjskością" to duży atut. Jeśli chodzi o erotykę to jak dla mnie nie jest zbyt porywająca, ale ten "świat" wydaje mi się bardzo pociągający przez egzotykę. Nie jestem pewny o czym czytałem ponieważ większosci słów w hindi nie zrozumiałem :):) W efekcie pod względem oryginalności erotycznej walczysz z opowiadaniem jahusza - Pasja Mojej Miłości ( Harem 2011) (18+) ( E) (V)

Ja dla odmiany trochę skrytykuję, mimo, że przedmówcy właściwie dość dobrze określili całość (rzeczywiście lekkość, przyjemność, humor).

Na początku bardzo zraziła mnie pierwsza scena erotyczna. Kobieta, podniecająca się skojarzeniami pomiędzy statkiem wchodzącym w bramę, a fallusem, nastepnie pod wpływem tych odczuć rozbierająca się, opierająca o coś i wypinająca w stronę pierwszego samca jakiego widzi. Wszystko to w dodatku w miejscu publicznym jak mniemam. To brzmi jak scenariusz filmu porno. Jeślli opisy scen erotycznych miałyby być ważną częścią prac konkursowych, to za ten wybryk stawiam, nomen omen, pałę i wyrzucam za drzwi. Znacznie poniżej wysokiej średniej oceny całości.

Drugi element, który nie przypadł mi do gustu to beztrosie porwanie cywili i zabranie ich na ściśle tajny obiekt armii USA. Trochę to naiwne, choć przyjmuję, że być może taka miała być konwencja całego opowiadania i scena trzyma się tej konwencji.

Pozytywnie za to odbieram wątek z niedoszłym gwałtem na Pani de Lux. Ośmielę się stwierdzić, że ma on wymiar edukacyjny ponieważ ukazuje gwiazdę porno jako kobietę. Przemysł porno i w ogóle kultura sexu często doprowadza do uprzedmiotowienia kobiet (jak mniemam Panowie Joshowie padli ofiarą takiej indoktrnacji).

Ze spraw językowych:
lubiła wtedy oglądać z tarasu widokowego, jak statki przechodzą przez układ ruchomych pierścieni, - brzmi dośc naiwnie, ładniejszym zdnaiem byłoby (..)oglądać statki przechodzące (...)" - to jak mi jakoś nie pasuje

Po pierwsze, nienawidzę Cię za to ile czasu poświęciłem na czytanie, po drugie nienawidzę siebie za to, że nie mogę wobec tego przejść obojętnie i muszę zostawić szerszy komentarz, po trzecie nienawidzę się za to, że klikam "dodaj" bez uprzedniego skopiowania wpisu do schowka... oto druga wersja komentarza:

Krótko:

- klimat jest na 5 (momentami lawirowanie w grawitacjo-czasoprzestrzeni, pomiędzy wszystkimi znanymi ludzkości rodzajami gwiazd, było dla mnie zbyt męczące)

- fabuła na 6 - wreszcie historia opowiedziana od początku do końca, z zaskakującymi zwrotami akcji i zakończeniem

- erotyka na 6 - zarówno scena łóżkowa, wszystko co niedopowiedziane w relacjach pomiędzy bohaterami (trójkąt miłosny, a może nawet czworokąt) jak i ciekawa biologia. We wspomnianej scenie jedyne co mnie ukłuło, to za dużo "języczków".

trzymaj tak dalej. Z jednej strony dopuszczenie opowiadania do konkursu byłoby nie fair wobec osób, które mają problem opowiedzieć swoją historię w 25k znaków, z drugiej strony brak dopuszczenia byłby wielką stratą. Proponuję zacząć pracę nad wersją poprawioną - odchudzoną i jeżeli uda Ci się zachować 80% treści to z pewnością będziesz w czołówce konkursu.

Moim zdaniem do poprawy pozostaje (m.in):

Igholatianie nigdy spotkali tak bezlitosnych - nigdy NIE spotkali

Wysypali się z w tęczowych kulach - to "z" czy "w" ?

Tuż obok i wnętrza wyszedł człowiek. Wewnątrz kuli siedziała kobieta - powtórzenie wewnątrz i zgubione "z"

Nikt nie ufał tym istotom po tym, co zrobiły - powtórzenie "tym"

Pierwsze były krążowniki Igholatańskie, korzystały z korytarzy ludzi. - dziwna konstrukcja, chyba lepiej dodać "które"

Statki ludzi rąbały przestrzeń grawitacyjnymi salwami wyrywając metrykę. - o co chodzi z "metryką"?

Oto nad istota, - wolę "nadistota" lub "nad-istota" albo nawet "Nadistota" - ale nie wiem jak się to ma do reguł j.polskiego

Odetchnął z ulgą, kiedy odepchnął go całkiem nie dawno. - naprawdę nie wiem co masz na myśli; cofasz się z czasem o kilka linijek wstecz? to nie łatwiej o odczuciach napisać we właściwym momencie?

Ta manifestacja mocy miała posłużyć do kruszenia oporu, do łamania woli, wreszcie do niewiary we własne siły. - domyślam się co możesz mieć na myśli, mimo, że nie spotkałem się wcześniej z czymś co "służy do niewiary we własne siły"

Carter spojrzał na Cyntie. Ale numer. - kolokwializm, który nie pasuje do klimatu ani do bohatera

Jątrzył ich ciągle dyskusje - nie podoba mi się takie zastosowanie słowa "jątrzyć", być może nie łączy się dobrze ze słowem "dyskusje"

Mnie osobiście nie podobało się, mimo że pomysł niezmiernie oryginalny. Początek do tego stopnia nie przypadł mi do gustu, że omal nie porzuciłem tekstu. Skończyło się na pominięciu kilku zwrotek - wstrzymam się więc z oceną tego fragmentu.

Co do okrętowej rzeczywistości to należą się wielkie brawa. Bardzo plastycznie i ładnie wygląda - o ile tak można powiedzieć o mieszance insektów, wszy i rzygowin. Patrząc na tę scenerię, aż by się chciało jakiejś akcji, a tej właściwie nie było.

W motyw konkursowy wszedłeś, że tak to ujmę na siłę i jakby od tyłu. Niestety także w dosłownym znaczeniu :)

Próba wyobrażenia sobie "zamaszystego kopa" we włane cztery litery rekompensuje wszelkie straty moralne :):)

Bardzo dobry tekst na rozpoczecie dnia :)
Dałbym może i 6 gdybym mógł :)
Spodobało mi się tempo - wszystko działo się równo, cały czas do przodu, bez ociągania, a jednak udało sie wpleść miedzy wiersze opis świata - o ile tak można nazwać te pojedyńcze słowa typu "samcoksiężnik" czy "machogryf". W efekcie jednak klimat jest

Błędy wytknęła hurtowo Ranferiel
Moje ogólne wrażenie jest ok. Jest jakiś pomysł, jest trochę niespodzianek. Wizja krasnoluda poety bardzo mi się podoba. Natomiast za dużo było wstępu, a potem zbyt gwałtownie znaleźliśmy się u elfów i błyskawicznie okazało się, że elf jest prosty i brzydki. Wiersz... no cóż - skoro sam wiesz, że wyszedł słabo to po co go wstawiałeś. Sztuką jest obchodzić swoje słabości (tym bardziej, że masz więcej do przećwiczenia niż poezja). Poza tym wielkie (ba! ogromne) nadieje krasnoluda i jego czarna rozpacz są przedstawione bardzo karykaturalnie. Nie jestem pewien czy taki był Twój zamysł.

Moja propozycja kompozycji (nie mówię, że idealna) byłaby taka.
1. krasnolud jest w podróży, rozmyśla nad wspaniałościami elfów (nie wiadomo po co do nich jedzie)
2. wspomina przykre przygody w rodzinnych stronach, reakcje brata (i innych krasnoludów) na poezję - unikamy cytowania wiersza
3. zbliża się do siedzimy elfów i napotyka pierwsze "egzemplarze", przychodzi pewne rozczarowanie i niesmak, ale drąży temat i pyta o poetów
4. zostaje skierowany do miejscowego poety, który jest prosty jak kawałek nieociosanego kloca, a jego poezja ma poziom "Panno Walerciu wsadzę Ci..."
5. kolejne rozczarowanie, dyskusja, z której bohater dowiaduje się, że gdzieś daleko żyje rasa zwana krasnoludami, której przedstawiciele są bardzo wrażliwi na piękno i tworzą ze złota i drogocennych kamieni wspaniałe dzieła.

Ubawiłem sie też nieco przy komentarzach:
Ranferiel - nie rozumiesz "Istnieją legendy, że na dalekiej północy, w Zaczarowanym Lesie żyją elfy."? - może zdanie nie jest zgrabne ale raczej chodzi o "legendy, (które mówią), że na dalekiej północy (...)"
Winky - studiowanie teorii poezji dla tych kilku zwrotek to raczej przesada... sama świadomośc, że istnieją jamby i inne takie też niewiele pomoże - moim zdaniem receptą jest czytać poezję i nabrać nieco smaku zanim zacznie się sammeu tworzyć (zresztą opowiadań tez to dotyczy...)
Morfinex - popełniłeś najzabawniejszy komentarz i mówię to bez złośliwości - sam czesto popełniam takie gafy, ale ten kontekst :):):) palce lizać:
"Nikt ci nie karze byc mistrzem ortografii, zajrzyj jednak czasem do slownika ortograficznego (...)"

Zgadzam się z opinią Suzuki, nic dodać nic ująć.
Na dodatek masz problemy z interpunkcją i notorycznie stawiasz myślniki bez spacji.

Poza tym dziwnie wyglądają słowa "bmwicy" i "bilbord". To drugie ma polski odpowiednik czy pisze się "bilboard" ?

Ranferiel - swoją wartośc znasz (mam nadzieję) więc nie będę się rozpisywał. Ponowne wejście w świat, który znałem z "Kontraktu" było niesamowicie przyjemne. Gdy doczytałem do słowa "Tom" mordka mi się uśmiechnęła.
Czytając byłem w ekstazie :) więc dla ochłody skupiłem się na tekście bardziej technicznie i walczyłem by nie dać się porwać historii. Nie udało się. To co jednak wychwyciłem to mam i z chęcią się podzielę - może się przyda:
- rzeczywiście nie wiadomo o czym jest wstęp i pointa - albo jestem za mało bystry, albo trzeba po zakończeniu siąść na kilka minut i analizować fakty (ja tak nie robie, ale faktycznie, może mogłoby to sprawić przyjemność), albo zbytnio zawoalowałaś połączenie tego wszystkiego (zwłaszcza, że miało to nijaki związek z fabułą)
- pierwsze mikrorozczarowanie (inne przy Twoich tekstach się nie zdarzają) przyszło tu:
"Ona wciąga do tego świata innych pacjentów i zmusza ich, by uczestniczyli w tej orgii sadyzmu - przemknęło mu przez myśl. - Nic dziwnego, że niektórzy tego nie wytrzymują..."  - po ciekawym i zaskakującym zwrocie akcji, w którym okazuje się, że szefowa wysyła detektywa nie koniecznie na ratunek siostrze, a raczej pacjentom, wpada Tom i w 3 sekundy ma odpowiedź. Generalnie czytając tego typu teksty wolę sam wpadać na rozwiązanie tuż przed głównym bohaterem (ale w sumie żaden ze mnie detektyw więc logika mówi, że jemu należy się pierwszeństwo :) )
- sceny sadomasochistycne jakoś mnie nie pociagają (kwestia preferencji) ale moim zdaniem stać Cię na więcej niż oklepany stereotyp, że jeżeli Sex i Zło to muszą być w tym także uwikłane Pejcz i Ćwieki.
- drugie rozczarowanie to gdy spętany Tom znowu z łatwością wygrzebał z podświadomości wszystkie elementy zagdaki i w zasadzie bez trudu wydostał się z pułapki (wiem, wiem - w zakończeniu okazuje się, że jednak nie byo tak znowu OK). Mimo wsystko nie lepiej by było gdyby Pani Zła wpierw wykorzystała detektywa? (a potem znowu... i znowu.. i jeszcze raz...) ehmm... nieważne..
- nie rozumiem na czym miało polegac "uwolnienie" bohaterki przez detektywa - wyszło na to, że rytualny oniryczny sex pozwala zdjąc czar ze śpiącej królewny - tak? (aż mi się przypomniało "...a z pocałunkiem poczekamy - powiedział książę schodząc ze śpiącej królewny" :):):) )

Z innych mniej krytycznych myśli:
- zakończenie - bardzo dobre zwrot akcji, który właściwie powinien być oczywisty, a jednak zaskakuje;
- oceny opisów scen (TYCH scen) się nie podejmuję - nie zdradzę o czym myślałem; dzięki Bogu przyszedł Pejcz i Ćwiek i mogłem skupić się spowrotem na fabule (swoją drogą ciekaw jestem jakie szanse na rozwikłanie zagadek mieli czytelnicy o bujnej wyobraźni, wysokim libido i preferencjach SM?)
- tak, zgadzam się, że kursywowe wstawki robią niesamowity klimat - świetnie się tym posługujesz

Chcę Cie więcej i więcej (i Twojego świata)

Komentarze takie sobie - ani ziębią ani grzeją, za to to tekst całkiem OK. :):)
Jedyne, co mi go popsuło, to "zagadać" w puencie. Może miało być cool i młodzieżowo, ale ja tego nie chwytam. ("zagadać" ma ten sam poziom co "chodzić ze sobą" - ani jednego ani drugiego dorośli nie robią)

P.S.
Chętnie poczytam więcej o "rytałach godowych samotnych kobiet" - zdaje się, że w tym temacie jestem lajkonikiem (być może "dupą wołową"). Na razie notuję w kajeciku "upał + obcasy = <<bierz mnie>>"

Dziękuję wszystkim, który komentowali przede mną. Dzięki Wam, uzbrojony w mentalną tarczę przebrnąłem przez tekst z prawie nienaruszoną psychiką.

areseia - a kysz, a kysz!! do książek

Nie przeczytałem ani słowa opowiadania tylko komentarze :):) na zmianę ogarniał mnie przestrach i rozbawienie. Ile tu postaci i wątków. Głowny bohater zmienia osobowość :) komentatorzy sami nie wiedzą, co o tym mysleć. Przełknąwszy wszystko dochodze do wniosku, że mamy tu przejaw jakiegoś rodzaju trola internetowego.... i to właśnie mnie przeraża...

A teraz zabieram się za lekturę i może potem uzupełnię komentarz.

P.S.
Jakbym się już nie odezwał to znaczy, że nie przeżyłem...

Jeżeli drogi Asasinie publikujesz w ostatnich dniach teksty napisane wcześniej to ok. Jeżeli jesteś w stanie popełnić to wszystko w tak krótkim czasie to sądzę, że Twoim największym problemem jest gorąca głowa. Ten tekst był najlepszy z dotychczasowych. Mógłby być lepszy gdybyś wyeliminował wszystkie błędy. Pewnie część z nich sam jesteś w stanie wyłapać ale pokuszę się o wytknięcie tego i owego:
Trawka się czerwieni. Niebo się zieleni - brzmi jak początek przedszkolnego wierszyka, rozumiem ideę i podoba mi się ale forma wyszła słabo (sama zmiana trawki na trawę już by pomogła)
fajnie kontrastują - unikaj słowa "fajnie", poza dialogami nie brzmi dobrze w tekście pisanym
Tak w razie, czego - dziwaczne użycie przecinka

Poza tym używasz często bardzo krótkich zdań, które możnaby połączyć razem np.
Ale to już nie długo. Pojutrze zdejmuje opatrunek. Ale czas na mnie. (przy okazji zwróć uwagę na fatalne dwa "ale" i to rozpoczynające zdania) - jak brzmi to?:
Na szczęście to już niedługo - pojutrze zdejmuję opatrunek. Tymczasem czas już na mnie.

Moje rady:
- po napisaniu opowiadania zapisz datę i godzinę zakończenia pracy, a nastepnie przeczytaj je jeszcze dwa razy przed publikacją  np. po 24 i 48 godzinach
- na każde jedno opowiadanie, które napiszesz, przeczytaj minimum 3 inne
- czytając opowiadanie tutaj zwracaj uwagę na warsztat; jeżeli trafisz na takie które Ci się pod względem języka nie spodoba, zastanów sie dlaczego tak jest

Jeżeli dotrwałeś aż do tego momentu - w nagrodę trochę pochwał. Oto lista rzeczy, które bardzo mi się spodobały:

A gdy śmierć po niego przyszła, to zabrała go jak równego sobie.
Nikt nie wygrał. Wszyscy przegrali. - bardzo zgrabne sformuowania choc to pierwsze może nieco patetyczne

Podrapałem się po głowie. Potem po drugiej. - tak jak czerwona trawa i zielone niebo świetnie wprowadza klimat; u mnie spowodowało uśmiech. W tym przypadku dwa krótkie zdania świetnie podkreślają treść, którą przekazujesz
krystalicznie żółtą wodą - bardzo pasujące do klimatu połączenie słów krystalicznie i żółty
wiśniabłka, końta - czyż nie zgrabna nowomowa??

Musieli być szpetni…
Jak wiele końtów musiało ciągnąć coś takiego? - te dwa zdania pokazują, że potrafisz wczuć się w odmiennośc nowej rasy i przekazujesz to czytelnikowi

broń ostateczną - podoba mi się ta nazwa

Ale skoro byli wszechmocni, dlaczego odeszli? - dobre pytanie, które skłania też do refleksji; m.in. o tym tekście nie odważyłbym się już powiedzieć, że jest "o niczym".

Trzymaj się.
Powodzenia i spokoju życzę

A nie się spodobało bo mnie rozśmieszyło. Pierwsze wrażenie na plus. Stylu i błedów nie analizowałem - porównanie do rozprawki jak najbardziej trafne. Pomysł świetny i moim zdaniem to "coś" mogłoby stanowić wstęp do czegoś znacznie lepszego.

W kategorii "luźne" jak najbardziej się sprawdza :)

Z trzech tekstów Asasina, które dziś czytałem - ten jest najlepszy bo nie sili się na nic więcej niż to czym jest :)

Czyta się OK choć ja raczej nie połknąłem haczyka.
Fakt, że to dość zaskakująca idea, kiedy wystarczy sekunda, by poznać tożsamość sprawcy, ale jeśli nad tą myślą przystanę przez minutę, kłębią się następne pytania dotyczące takiego świata.
Skoro ofiara może przemówić po śmierci, to kto może być tak głupi, by wprost zabić?
Jakie sztuczki i fortele stosowaliby mordercy w takich okolicznościach?
Czy w takim świecie przestepstwo byłoby rzadkością czy po prostu złoczyńcy byliby sprytniejsi?
Czy nie pojawiliby się przekupni detektywi?
Czy nie możnaby spętać / unicestwic także ducha?

Taka gra w gdybanie podjęta z czytelnikiem, to jest to, co w fantastyce najbardziej lubię. Bez tego całość wydaje mi się naiwna.

Zacząłem czytanie i o mało nie porzuciłem na starcie:
do Niemczech -> do Niemiec
bąb -> o zgrozo! powinno być bOMb

Mam wrażenie, że całość (pomysł) ma  potencjał, który został rozstrzelany jak czechosowaccy pogranicznicy.

Zgadzam się, że przygotowanie merytoryczne leży i płacze, a może nawet umarło w męczarniach. Słyszałeś kiedyś, że sąsiadujemy z Czechami i Słowacją?

Następnym razem zamiast pisać na gorąco popracuj nad pomysłem zanim go zmarnujesz (bo wyrządziłeś krzywdę sobie). Nawet jeśli nie masz ochoty na studiowanie podstaw historii zainwestuj chociaż w słownik ortograficzny.

Dłuugie ale przyjemnie się czytało. Z tym, że jest to opowiadanie o niczym :) ukazujące kawałek ciekawego świata.

Brzmi jak zapis z niezłej sesji RPG i akcja zawiązana jest mniej więcej w typowy dla takich sytuacji sposób. Proste zadanie wplecione w dość naiwny sposób. Mile zaskoczyło mnie jednak, że ostatecznie w wieży nie było ani potężnej mocy która zagraża światu ani nieprzebranych bogactw. Dzięki temu całość zyskała na wiarygodności.

Spodobały mi się postacie choć zakończenie było dla mnie nijakie. Zero konfliktów pomiędzy kapłanką a bohaterami - ot śmiejemy się, poklepujemy po plecach i odjeżdżamy ku zachodzącemu słońcu.

Technicznie przez większość tekstu było poprawnie ale bez rewelacji. Mam przez to na myśli, że tekst nie męczył (za co jestem wdzięczny przy tej jego objętości). Niestety wyłapałem sporo fragmentów, które były raczej zbyt swobodne i źle wpisywały się w całość - np:

- przerąbane, udupieni, przegiął

- nie da rady się z nią przespać

- ze sobą chodzić

Poza tym bardzo dziwne wydało mi się sformułowanie "dawać większe prawdopodobieństwo" - raczej pasowałoby "zwiększyć prawdopodobieństwo" albo jeszcze lepiej "zwiększyć szanse".

Nie będę doczytywał drugi raz w celu wyłapania większej ilości wpadek. Pewnie inni komentujący coś dorzucą, a najlepiej sam przeczytaj i zastanów się.

Z chęcią przeczytam inne Twoje opowiadania - podobają mi się światy jakie kreujesz (tzn ten jeden się spodobał - liczę, że reszta też jest ok ;) a to chyba najważniejsze. Nie przestawaj jednak pracować nad warsztatem.

Dla mnie OK choć zgodzę się z przedmówcą, że fragment o łukach to jak cios obuchem w twarz :):) do tego momentu czytałem z zapartym tchem, a tutaj taka niespodzianka (niemiła!!).

Nie jestem specjalnie biegły w wychwytywaniu technicznych potknięć więc jeżeli fabuła mnie wciągnie (tak jak było teraz) drobne błędy mi umykają.

Trzymaj tak dalej i rzeczywiście dobrze byłoby przed publikacją odstawić tekst na kilka dni - a jeszcze lepiej prynajmniej raz przeczytać na głos.

Przeczytałem z przyjemnością. Szczególnie przypadły mi do gustu prostackie teksty co prostszych gości. Naturalne choć nie wulgarne :)

4 całkowicie zasłużone

Po pierwszym akapicie umarłem i zamierzłem porzucić "dzieło", ale rzuciłem jeszcze okiem na komentarze i jakoś tak się złożyło, że dostrzegłem jedynie te na plus. Domęczyłem więc dzieło, doczytałem komentarze, z przerażeniem ten będący odpowiedzią autora i mam na dziś dość perełek :)
Tylko dwa słowa...
1) tłumaczenie, że tekst jest słaby bo był robiony "na szybko" jest na tym samym poziomie jak opowieści mojego kolegi z dzieciństwa, który mówił, że potrafi latać na rowerze tylko mu się "nie chce pokazać". Nieważne, czy tekst piałem godzinę, dzień, czy miesiąc - jeśli uważam, że jest dobry - wrzucam by inni poddali ocenie, jeśli nie jest dobry wyrzucam albo poprawiam.
2) braki w talencie i w warsztacie można nadrobic na wiele sposóbów; braki w dojrzałości mozna co najwyżej maskować - dlatego na przyszłość nie odpowiadaj krytyką na krytykę. Pisanie i ocenianie to dwa różne światy - można konstruktywnie oceniać mimo, że się słabo pisze. Ty pokazałeś tekstem, że słabo piszesz a potem komentarzem, że ocenić też nie dajesz rady. Stanowczo to nie jest miejsce dla Ciebie (wszak tu się pisze i komentuje).

Co się będę rozpisywał - puenta właśnie taka miała być :)
Co do stylu to jedno co mnie uderzyło "mrugały, liczne jak gwiazdy na granatowoczarnym niebie" - rozgwieżdżone niebo nie pasuje do mrocznego, ciemnego lasu. Skoro jednak znalazło się w tekście, to oznacza to jedynie zbyt poetyckie porównanie :), które mnie razi.

Tak czy owak gratuluje i dziękuję.

Było w tym coś, co kazało mi doczytać do końca. Mimo braku fabuły - została jednak opowiedziana pewna historia i to w sposób bardzo pełny. Nie wiem czy użycie tak wielu poetyckich opisów było zamierzone czy nie. Efekt jaki uzyskałeś to atmosfera snu i być może taki właśnie był Twój cel. Taki styl na dłuższa metę jednak męczy i wydaje mi się, że powinien być stosowany z rozwagą.
Gdybym tylko oceniał to jak najbardziej na 3 a może i rozważyłbym 4

Nie przesadzajmy z tą "głębią" :)

Nie chodziło mi o to, że czytelnik powinien być po lekturze poruszony i skłoniony do refleksji nad własnym życiem. Czasami zapada w pamięć opowiadanie, którego motyw przewodni najzwyczajniej w świecie budzi głębokie zainteresowanie, dzięki czemu nie łatwo jest zapomnieć tekst.

Do dziś np. pamiętam (bez tytułu i bez nazwiska autora) opowiadanie, gdzie (bardzo skrótowo) główny bohater dowodził pewną społecznością, posłuszeństwo egzekwując bronią. Problem w tym, że owa broń to był pistolet elektryczny, w którym skończyła się energia i w momencie kiedy toczy się akcja cała "tyrania" to tylko czysty blef. Co noc lider włącza broń do sieci na chwilę - nie za długo by nie wzbudzać podejrzeń i z nadzieją patrzy na licznik ładunków, który niezmiennie pokazuje zero. Cała psychologia tej sytuacji sprawiła, że pamiętam ten motyw mimo, że czytałem jakieś 5-6 lat temu.

Może ktoś pamięta tytuł/autora?

Dodam, że owa społeczność składała się z dzieci - taki trochę "Władca much" (nie "Włatca móch" !!!)

Zakończenie mnie zaskoczyło :)
Spodziewałem się, że będzie czas jeszcze na jakieś rozwinięcie i wyjaśnienie :) a tak zostalismy z zagadką w głowie (vedi pierwszy koment). Bełkot jak na bełkot całkiem niezły i zabawny choć słownictwo tu i tam nie takie. Pointa o podatkach dobra.

Przychylam sie do oceny 4 - zaraz wyjaśnię dlaczego. Tymczasem chciałbym wyrazić uznanie dla postaci głównego bohatera ("a ja wróciłem do oglądania cycatych blondynek" - boskie) i klimatu jaki panuje w opowiadaniu. Bardzo przyjemnie sie czyta a na twarzy regularnie pojawia się uśmiech.

Są jednak dwie sprawy, które mnie szczególnie drażnią:
1) finałowa scena kojarzy mi się z marniutkimi filmami sensacyjnymi gdzie na końcu główny bandzior zwierza się ze swoich planów ściagającym go stróżom prawa; wiem, że próbwałeś zbudować wrażenie potęgi jaja po to żeby kontrast z prozaicznym rozdeptaniem go był jak największy. Moim zdaniem nie udało się. Bełkot panienki brałem za obłąkanie lub próbe zmylenia przeciwnika - ogólnie wyszło to bardzo nienaturalnie i na siłę i zrobiło na mnie nieprzyjemne wrażenie.
2) epilog, który nastąpił po rozdeptaniu jaja też do mnie nie przemówił - wydało mi się, że zamukasz całośc trochę na siłę, jakby Twój pomysł od początku zaczynał się i kończył na scenie smoczej aborcji.

Szkoda mi zakończenia, zwłaszcza, że było zaskakujące, a to sobie zawsze bardzo cenię.  Tak awangardowy pomysł także należy do szczególnie przeze mnie lubianych motywów (czyli proza życia tam gdzie spodziewamy się całkiem czegoś innego - jak przypadkowe odstrzelenie głowy w samochodzie w "Pulp Fiction"). Biorac więc pod uwagę zamysł pierwotny i styl - należą Ci sie brawa. Czekam na więcej.

P.S.
Być może gdyby smoka zastąpić starożytną wazą wartą pół miliona dolarów efekt byłby bardzej przemawiający do widza. Przychyla się do zdania KaEl

P.S.2
Jimmiego też kocham :)

Witam i gratuluję dobrze wykonanego zadania Ranferiel. Zaraz napiszę więcej pochwał ale na początek chciałem wyrazić zdumienie tak licznymi ocenami 6 :). Ja gdybym tylko mógł wystawiłbym ocenę 5. Najwyższa nota powinna być zarezerwowana dla tekstów, które rzeczywiście czymś zaskoczą i zostaną w pamięci na dłużej.

Piszesz w taki sposób, że nie mogłem się oderwać. Gdybyś potrafiła utrzymać taki rytm akcji (bo co do stylu - nie mam powodów wątpić) przez 500 stron - mogłabyś rozwinąć to w powieść i nie oderwałbym się od niej aż do końca. Niemniej po krótkim czasie zapomnę o tym opowiadaniu, bo tak jak wspomniałem, zabrakło mi czegoś co zapadłoby głęboko w pamięć, poruszyło i w jakiś sposób wyróżniło akurat ten świat, tych bohaterów lub te zdarzenia.

Do Twoich mocnych stron trzeba z pewnością zaliczyć:

- styl;

- umiejętność konstruowania dialogów (bardzo naturalne);

- umiejętność konstruowania akcji (wszystko rozwijało się w stosownym tempie, ani na moment nie poczułem znużenia);

- umiejętność kreacji bohaterów - nie uważam Twoich postaci za jakieś wyjątkowe pod względem psychologicznym, ale chyba nie o to chodzi w tego typu opowiadaniu - wszystkie natomiast są żywe, trójwymiarowe i po prostu ciekawe;

- umiejętność kreowania i opisywania świata; to wraz z trójwymiarowymi postaciami gwarantuje, że czyta się z wypiekami na twarzy.

Do atutów tego konkretnego pomysłu z pewnością trzeba zaliczyć:

- świetne wykorzystanie wątku ekonomicznego (widzę, że znasz się na temacie – to niespotykane u Pań :) – na szczęście są wyjątki);

- rzeczywiście postać Toma z jego „pokręconą fizjologią” robi wrażenie;

- nie czuję się zbyt dobrze w ocenianiu wątków uczuciowych i mam wrażenie, że ocierałaś się o banał, ale na plus zaliczam fakt, że ostatecznie nie mam wrażenia, że przeczytałem tanią opowiastkę z Harlequina – wydaje mi się zresztą, że połączenie kwestii uczuć, ekonomii i sensacji daje w efekcie mieszankę, która może podobać się zarówno kobietom jak i mężczyznom.

Ujemne strony – owszem, są. W czasie lektury nasuwały mi się także uwagi krytyczne. O tym jak dobry tekst stworzyłaś niech świadczy fakt, że teraz nie mogę sobie żadnej przypomnieć :)

Podsumowując - sądzę, że kiedyś znajdziesz genialny motyw, który opakujesz umiejętnie korzystając ze swoich zdolności i stworzysz opowiadanie na 6, o którym będę opowiadał jeszcze jakiś czas potem. Życzę Ci tego z całego serca.

Czekam z niecierpliwością

Nowa Fantastyka