Khaire!
Generalnie podoba mi się wątek z dilerem – całkiem dosłowni rycerze są takim spełnieniem fantazji o ziemskiej sprawiedliwości, że przyjdzie w końcu ktoś z długim mieczem i wymierzy karę szujom – natomiast według mnie sprawę rozwiązujesz za prosto, za szybko i bez tak zwanego “oomph!”.
Nie podobają mi się dialogi, które ociekają streszczeniami i moralizatorstwem. Żeby tylko jedna postać operowała frazesami i była to jej cecha charakterystyczna, ale u Ciebie dyskusje sprowadzają się często do kiwania głowami i kontynuowania myśli poprzednika. Czasem ciężko nawet rozróżnić, kto mówi, kiedy wszyscy mówią to samo (nawiasem, warto popracować nad atrybucją dialogową, bo kwestie Bootha, Odoakera i komentarze Fredegara podczas czytania potrafią się kompletnie zlewać). Niestety też coś, za czym w głębi duszy tęsknię – czyli żeby ludzie byli zgodni przynajmniej co do pryncypiów – kompletnie nie sprawdza się w literaturze rozrywkowej. Tu potrzeba sporów, odmiennych perspektyw, iskrzenia, żeby to było ciekawe.
Do Chicago przybyło prawie pięćset osób. Okazało się jednak, że to prowokacja cesarskiego kontrwywiadu, który w rzeczywistości stał za inicjatywą konferencji. Kapnęliśmy się trochę wcześniej, niż chciał organizator i część zdołała uciec. Zgarnięto trzysta pięćdziesiąt osób, w tym kilkudziesięciu przypadkowych, a ktoś celowo wkręcił się w nasze towarzystwo.
– Coś takiego! Najpewniej uciekał przed katem. – wtrącił Kralle.
– Na pewno. Cylony… przepraszam, zdobywcy ostro wzięli się za narkotyki. Jeśli złapali jakiegoś dilera, to wlekli do katowni i przypiekali, aż wsypał następnych, a potem wieszali, nie bacząc, ile ma lat. Domyślam się, że jeden producentów prochu zobaczył, że niedługo go dopadną, skorzystał z obławy i został skazany jako opozycjonista. Z początku siedział cicho. Powiedział wszystkim, że jest farmaceutą.
Bardzo chaotyczna relacja. Na raz jest kompletnie niejasne, kogo złapano, kto uciekał i w czyje towarzystwo się wkręcił, trzeba się w to dokładnie zagłębić, na co casualowy Czytelnik raczej nie będzie tracił czasu.
Przy okazji, w tym i poprzednim fragmencie używasz określenia “Cylony”, jakby chodziło o obcą rasę. Czemu nie “Cyloni”? Chyba że to jest coś w rodzaju pogardliwego określenia typu “Ruscy” czy “Angole”, ale mam wrażenie, że nie w każdym miejscu ta pogarda jest czytelna.
To satanista, socjopata z tych bezstresowo wychowanych.
Nie rozumiem, co ma piernik do wiatraka? Satanizm to kult szatana, opcjonalnie hedonistyczna ideologia, socjopatia to zaburzenie osobowości, a “bezstresowe wychowanie” to zbiór metod pedagogicznych z nurtu psychologii humanistycznej. Nie chcę prowadzić dyskursu światopoglądowego ani wymieniać się oceną zjawisk, ale zwrócić uwagę, że zestawiasz ze sobą w moim odczuciu losowe pojęcia. Równie dobrze mógłbyś napisać, że “To wegetarianin, liczykrupa z tych ocalałych z pogromu Ormian” :)
– Więc tak, – powiedział Odo, nie czekając na reakcje społecznego szeryfa – najpierw trzeba sporządzić akt powołania sądu. Przewodniczącym będziesz ty – jesteś głową rodu i panem na zamku.
Booth chciał wypowiedzieć się w tej kwestii, ale zorientował się, że nikt go o nic nie pytał. Panowie z długimi mieczami już przejmowali władzę, ot tak – w trakcie rozmowy.
Fredegar znowu skinął. „Oto urodzony lider, gotowy do rządzenia poddanymi, z należytym wykształceniem i wychowaniem. A kim ja jestem? Panem kosmicznego zamku ze słomą w butach, ale znającym żywoty świętych.”
„Oni nie czekają, że ktoś coś zrobi! Nie polegają na instytucjach, bo rycerz jest instytucją sam w sobie.” – pomyślał Ben – „Mogę – więc powinienem” – to jest ich zasada. Ciekawe, jak długo pożyje Chemik?”
Spiętrzenie perspektyw czterech osób na tak małej przestrzeni robi niemały mętlik.
Wysoki miał w ręku buzdygan, rudy – krótki miecz, a niski – długi, ale w pochwie, bo w ręku miał zrolowany dokument, z którego na kolorowych sznurach zwisały dwie odciśnięte w lace pieczęcie.
Powtórzenie, ale generalnie myślę, że to zdanie jest za długie i warto je podzielić na dwa.
„Człowieka diabły wzięły…”
Ja bym powiedział, że diabli wzięli, bo takie jest dokładnie brzmienie tego frazeologizmu.
Pozdrawiam,
D_D
Twój głos jest miodem... dla uszu