Profil użytkownika


komentarze: 1127, w dziale opowiadań: 241, opowiadania: 77

Ostatnie sto komentarzy

Dwa lata temu napisałem artykuł/recenzję “Mirażu” i “Osamy” Thidara. Ciekawe, czy dzisiaj napisałbym ją inaczej i czy w ogóle perspektywa tego, co się dzieje obecnie na świecie, w Europie, na Bliskim Wschodzie, wpływa na nasz dzisiejszy odbiór książki? Tekst, jak reszta publicystyki zniknął, ale wygrzebałem go przez google. Może przyda się użytkownikom, którzy piszą obecnie na stronie recenzje i artykuły, bo to ostatecznie po tej publicystycznej próbie rozpoczęła się moja kariera na łamach NF. :-) 

Wrzucam link, mam nadzieję, że zadziała.

http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/56843098

 

 

Nie wiem, czy olbrzymie, ja się przyzwyczaiłem. Olbrzymie to są, jak się niekiedy strona dłużej  ładuje, na cały ekran laptopa prawie :-)

Ok, to jak tu już jestem, to napiszę, że regularnie do publicystyki zaglądam, tylko odzwyczaiłem się od komentowania, może kiedyś wpadnę znowu w taki rytm.  Mnie żal osobiście tych setek artykułów, napisanych przez dziesiątki użytkowników, które po przenosinach poznikały z publicystyki. Ciekawostką jest, że nie poznikały całkowicie, można do nich dotrzeć przez Google, jeśli na przykład pamięta się tytuł tekstu, czy inne szczegóły, czyli są w sieci obecne. W ten sposób dotarłem do moich niewidocznych na stronie tekstów. Może jest jakiś magiczny przycisk, który sprawiłby, że mogłyby one wrócić na stronę??? Do jednego tekstu wrzucę pewnie link, bo to dłuższa recenzja “Mirażu” i “Osamy”.

 

Oj belhaju, nie wkurzaj się :-) Dwa z tych filmów zobaczyłem dzięki Twoim recenzjom, zatem masz w tym tekście na Dzikiej Bandzie swój udział.  Objawił mi się po prostu wspólny dla tych filmów motyw, o którym warto było coś więcej napisać. I tak nie wyczerpałem tematu, bo napisałem szerzej tylko o tegorocznych produkcjach, a miałem pomysł na dwie części rankingu, w tej drugiej znalazły by się właśnie starocie, można byłoby wtedy pobawić się w szersze porównania, ale jakoś nie dostałem na to zgody. Przykładowo wersja BBC “Z for Zachariah” jest do obejrzenia na youtube i naprawdę różni się od tej tegorocznej. 

Przeczytałem opko Piotra Mirskiego. Hmm… Ciekawa wizja. Jest tu jakaś prowokacja, tylko nie mogę jej dobrze uchwycić :-) Może tak – są w opowiadaniu sceny, które niby powinny szokować, to co wyprawiają bohaterowie powinno szokować, a nie szokuje. I może tak miało być? Pokolenie Przesytu, świat, który zaoferował już wszystko i wszystko po nas spływa?

PRzeczytałem też “Piątego smoka”. Rewelacja. Taka naprawdę dorosła proza. Miałem skojarzenia z “Lewą Ręką Ciemności” Le Guin, bardzo pozytywne skojarzenia. 

No mamy cały zestaw przypisów pod koniec, wpisujesz w przeglądarkę przykładowo http://goo.gl/fSY56u   i wyskakuje jakiś wąż pożerający własny ogon, z tajemniczą muzyczką w tle.  Wpiszesz inny link i pokażą Ci złoto, które możesz wygrać!

Bo kozajunior to ostatnio ambitnie :-) Orbitowski, Szostak, Le Guin… A ja tam jestem zadowolony, że to “Endgame” przeczytałem :-)

Zabawnie wygląda zajawka recenzji na stronie startowej w zestawieniu  z czterema gwiazdkami, ale taka miało być w tej recenzji, trochę prowokacyjnie i trochę paradoksalnie. Kurde, tylko słabo wygląda dwa razy “stanowi” zaraz po sobie, ale na  szczęście sam tekst mogę edytować. Już poprawiam :-)

No tak. Mam nadzieję, że innym też uda się wejrzeć :-) To lista z października 1997. Ciekawe, co nowego pojawiłoby się na liście po tym czasie? Watts ze “Ślepowidzeniem” na pewno. No i Dukaj z całą pewnością. A “Lodu” też nie czytałem :-(

Ja z  kolei kiedyś przeczytałem “Neuromancera” Gibsona i zupełnie nic z niego nie pamiętam :-) 

W ogóle kiedyś w NF , ale to jakiś 1997 rok był, można było znaleźć kanon 100 książek s-f, którym posiłkowałem się przy mojej wyliczance. Spróbuję to tu wkleić, ale trzeba będzie stronę powiększyć, zeby się wszystkiego doczytać. Ja mam stamtąd przeczytanych tak gdzieś około czterdziestu książeczek, można zabawić się w liczenie :-)

Tyle jest dobra, że naprawdę trudno to ogarnąć :-) Moersa i Murakamiego też coś tam kiedyś napocząłem, z Pratchettem wciąż jestem w tyle, a Adamsa to znam jako Douglasa, no i uwielbiam jego słynną trylogię w pięciu częściach, do kanonu jak najbardziej :-) A z tych moich propozycji wyżej, ja wcale wszystkiego nie przeczytałem, a zatem szacun dla rooms! 

Odbiegając od tematu, zaproponowany przez beryla skrót PFF  wydaje mi się bardzo adekwatny do wizji Prawdziwego Fana Fantastyki, zwłaszcza, gdy się go werbalizuje.  Na jakiś badge z dodatkowo jakimś fajnym obrazkiem świetnie się nadaje. Znaczy, na przypinkę ;-)

 

Z filmów to na pewno “Strażnicy Galaktyki” na pierwszym. Bardzo dobry jest opisywany przez Łukasza Orbitowskiego horror “Babadook”. Poza tym reszta blockbusterów mnie z lekka rozczarowała, najwięcej sympatii mam dla “Na skraju jutra”.

Za książki z 2014 roku to się dopiero będę brał, “Czerwone koszule” i “Marsjanina” na prezent dostałem, “Echopraksja” wciąz nie przeczytana.

Zostają te ksiązeczki, które tu recenzowałem. Najlepiej wypada Protasiuk – “Ad infinitum”, King “Przebudzenie” i Paweł Majka “Pokój światów”. Dobry jest też Joe Hill z “NOS4A2” (genialny tytuł!). Bardziej zaczytywałem się w komiksach. “Saga” tom 1 , “Locke & Key: Witamy w Lovecraft”  i “Chew: Przysmak konesera” biją wszystkich! Szczególnie ta “Saga” – po prostu cudo :-)

No to tak. Taki prawdziwy fan fantastyki powinien znać, przynajmniej:

– kilka książek Lema

– coś z absolutnej klasyki – “Wojnę światów” i “Wehikuł czasu” Wellesa, trochę Verne’a, trochę Alana Edgara Poe, z jedno opko Lovecrafta, może “Doktor Jekyll mr. Hyde”? “Frankenstein” to już dosyć ciężka lektura…

– chociaż po jednej książce Bradburego, Asimova, Heinlena, Wyndhama, Silverberga, Aldissa, Simmonsa, Carda, Gibsona, Stephensona, Clarke’a, Herberta, Le Guin – czyli tego typu tuzów z Zachodu, a przecież wszystkich nie wymieniłem  :-)

– chociaż ze dwie, książki Dicka (”Człowiek z Wysokiego Zamku”!), Strugackich (”Poniedziałek zaczyna się w sobotę” – moja ulubiona!)

– Tolkien i King to podstawa :-) I Harry Potter! I Narnia!

– Absolutna klasyka światowa – czyli Vonnegut, Bułhakow, Orwell, Huxley. Vonneguta to ze dwie, trzy książeczki , bo jak się zacznie to przestać nie można :-)

Oprócz Lema, coś po polskiemu powinien znać. Książeczki Sapkowskiego, Grzędowicza, Dukaja i jak chce jeszcze to jest wielu, wielu innych.

Tyle już tego, a to i tak bardzo, bardzo ogólne propozycje. A na półce najładniej wyglądają tytuły z Uczty Wyobraźni z Maga :-)

Teraz gram w Darksiders, bo miałem ochotę na porządną rozwałkę, choć zestaw ciosów chuj_wie_czegosów przerósł mnie po prostu i w zasadzie tylko jeden stosuję do napieprzania demonów :-) Ale po takiej rekomendacji, Sethraelu, aż chce mi się zagrać w tego Wiedźmina. Trochę lat gram i chociaż wciąż jest fajnie, to chciałbym wreszcie pograć w grę, która zapewniłaby mi takie wrażenia, jak kiedyś przykładowo “Najdłuższa podróż”. Może na konsolach jest coś takiego (”Heavy rain”?), ale na konsolach nigdy nie grałem.

A z komiksami to kiedyś miałem rozbrat, jak kiedyś w młodzieńczy wiek wchodziłem, jak głupi oddałem koledze moje Żbiki i Relaxy i zacząłem czytać ambitną literaturę :-) I nagle, jakiś czas po studiach, miłość do historyjek obrazkowych powróciła. I jakoś mi z tym dobrze, tylko miejsca na półkach na komiksy już brakuje :-) Na książki zresztą też :-)

No dobrze, to jeszcze pozwolę sobie przywołać, co kiedyś na temat mojej recenzji (w tym przypadku recenzji NF) napisał -mc-

 

“Jego tekst jest nie tylko analityczny, ale też pisano go z felietonowym zacięciem, przełamując najczęściej spotykany układ (że omawiamy po kolei materiały ze spisu treści). Być może tędy właśnie droga – czasem pojawiają się głosy, że ktoś nie napisał recenzji, bo nie przerobił numeru od deski do deski; ale może warto skupić się na tym, co już się przeczytało, co zwróciło uwagę, na bazie czego pojawiły się w nas jakieś emocje i refleksje? Poddaję rzecz pod rozwagę, znaczy.”

 

Także recenzja, felieton mogą mieć różne oblicza, jednym się użyta przeze mnie forma spodoba, innym nie, normalna rzecz. I na tym z mojej strony koniec, muszę się zająć pisaniem kolejnego tekstu :-)

 

 

Tak mi jakoś wyszła ta recenzja, pół żartem, pół serio, tak widocznie musiało być :-) Sam jestem ciekaw, jak to będzie z biegiem lat z popularnością wiedźmina, z popularnością samej prozy Sapka, ale machina działa, niedługo premiera kolejnej gry i to nie tylko elektronicznej, widziałem zapowiedź gry planszowej, nieźle jest. Po prostu Sapek trafił prosto w czytelnicze gusta i wszelkie głosy krytyczne, które też i tu na portalu spotykałem tego nie zmienią. Mam przykładowo rozpadający się egzemplarz “Chrztu ognia”, który swojego czasu przeczytało oprócz mnie czternaście osób (tak, kiedyś to policzyłem :-), wśród nich takie, które wcześniej w ogóle miały opory przed wzięciem do ręki literatury fantastycznej, a ja namawiałem :-). A potem te osoby chodziły za mną, żebym to pożyczył im kolejną część.  Kurde, uległy sile tej prozy, o czymś to jednak świadczy :-)

A pierwszego wiedźmina na PC to nawet mam, kupiłem jakiś czas temu za pięć złociszy. I kiedyś w końcu zagram :-) No i Amerykanie mają wydać kolejny komiks z Wiedźminem, “Fox children”  i też będę musiał przeczytać.

Można poczekać, aż będzie gdzieś na wyprzedaży :-) Sam jestem ciekaw, jak się w ogóle sprzeda ten komiks, na razie jest chyba tylko w Empiku dostępny (choć ja mam nie z Empiku :-) Ale tak na poważnie, tookreślenie “mieszane uczucia” jest wielce adekwatne w przypadku tego komiksu. Tak więc, każdy niech kupuje na własne ryzyko. Ja bardzo chciałem mieć, bo przynajmniej bardzo ładnie wydany :-)

 Ja już mam! A myślałem, ze dopiero jutro w kiosku będzie.

Przez klasyków jeszcze nie przebrnąłem, brnę cały czas :-) Do lektury “Przebudzenia” przyda się znajomość oczywiście Shelley no i Machena i Lovecrafta, ja poczytałem jeszcze Bierce’a, Chambersa. A jest tylu innych, King  jeszcze wymienia w dedykacji Clarka Ashtona Smitha, Fritza Leibera, Shirley Jackson… Największą zabawę miałem z Lovecraftem, im więcej czytałem, tym jeszcze więcej chciałem czytać, mocno mnie wciągnęło, sporo opowiadań przeczytałem ale i sporo mi jeszcze zostało. Dla hataka nawet artykulik o odniesieniach innych twórców do Lovecrafta popełniłem. 

No a ci wszyscy klasycy, to we wspomnianej przeze mnie Bibliotece Grozy są. 

Na razie zdążyłem przeczytać chwaloną “Kimmerię” i “Krótką odwilż…” i nie zawiodłem się. Kurde, jak pomyślę, że za takie perełki płaci się tę ledwie dychę, to jest mi i lepiej i gorzej na raz :-) I w ogóle po historycznemu w tej listopadowej NF, a opowiadanie Górskiego wskazuje, ze są jeszcze niezwykłe, nie do końca zagospodarowane przez literaturę fantastyczną rejony w historii naszego dziwnego kraju. Miał autor super pomysł, a ja dodatkowo poczułem się nieco staro, bo odniesień sporo wyłapałem, taki wzmiankowany Pucio na przykład, sam z siebie wiedziałem, kto to był ten Pucio! 

W Kimmerii poleciała autorka ogólnie Borgesem, ale była taka książka, jeden z moich ulubionych horrorów, pierwsza trójka normalnie, pod tytułem “Przesąd”. Tam też było takie wymyślanie i imaginacje. Tak mi się jakoś przypomniało i od razu mnie naszła na ów “Przesąd”ochota!

Recenzja wskoczyła na główną, dzięki! Zakończenie książki i użycie pewnych motywów, jestem pewien, nie wszystkich zadowoli, przekona. Ale przefiltrowane przez prozę klasyków, daje naprawdę dużo radochy, choć to słowo może nie na miejscu akurat  w tym przypadku. 

 

Troszkę opinii było pod moim przewodnikiem serialowym w publicystyce. U mnie serial na plus, a Eva Green jest najjaśniejszym jego punktem. Niektóre odcinki były bardzo fajne, niektóre mniej, wątek monstrum Frnkensteina do mnie najmniej przemówił. Koloejny sezon też pewnie luknę. A na razie, moim serialowo–horrorowym faworytem jest drugi sezon American horror story. 

 

Na Kinga wysupłałem ostatnie pieniążki z oszczędności, ale jak jest premiera, to po prostu muszę mieć :-) No i wiem, że wobec Króla jestem raczej bezkrytyczny, ale przy tej ilości książek, bardzo rzadko mnie zawodził. Jest Królem i koniec :-)

A ja jeszcze opowiadań nie ruszyłem, ale dzisiaj jadę w podróż, to NF wezmę. A może WSNF? Z tym Ligottim?

 

Coś tam pouzupełniam, albo drugą część, jesienno-zimową stworzę? Człowiek tylko ogląda, bo się nowe sezony  pozaczynały i nie ma kiedy o tym napisać :-) A dzisiaj może luknę ostatni epizod “Person of interest”. 

Hmm, tak naprawdę widać tu pewien rozstrzał. Są superbohaterowie, są klimaty postapo (albo prowadzące do postapo jak skasowany "Dollhouse"), są ładne buziuchny aktorek i aktorów. Czyli pasować będzie:

– temat superbohaterów: "Flash", "Agenci Tarczy", skasowane "Alphas"

– temat postapo": skasowane "Revolution"

– ładne buziuchny – są chyba we wszystkich wymienionych, ale specjalistami od eksponowania pięknych ludzi w super rolach :-) jest na pewno stacja CW od The 100, Arrow, Pamiętników wampirów, można dokładnie przejrzeć ich ofertę 

A inne rzeczy w mniej więcej podobnych klimatach? Można spróbować "Lost girl", "Orphan black" (super rola Tatiany Maslany), "Continuum", może "Intruders"?  Coś wciskam tu trochę Brytyjczyków, ale warto zobaczyć jak inaczej oni przykładają się do takich fabuł, przykładowo w "Misfits" :-)

 

No i może powinienem w ogóle zaktualizować ten mój przewodnik?

O, dzięki didżeju! Po takich słowach aż chce się pisać kolejne teksty (a potem je edytować i kombinować, co tu z taką, wziętą pewnie z podświadomości smyczą zrobić? :-)

Też tak czytam jak joseheim  – kilka książek na raz. Ostatnio odświeżam sobie "Ślepowidzenie", zanim wezmę się za "Echopraksję". Watts jest tak cholernie błyskotliwy, że aż czasami męczy tą błyskotliwością :-) W przyszłym tygodniu będę trochę w podróży i wtedy poczytam nowe Wydanie Specjalne NF, a szczególnie nastawiam się na dłuższy tekst Thomasa Ligottiego, klasyka horroru, w Polsce dotąd zupełnie pomijanego. Przy poprzednim numerze WSNF rozwalił mnie "Equoid" Strossa, takiego pomysłu na jednorożce jeszcze nie spotkałem :-)  Regularnie odwiedzam sklepy oferujące ebooki – niedawno była promocja na książki Powergraphu i nie wiedziałem na co się zdecydować. Miałem zakupić "Polaroidy z zagłady", czyli rzecz o starszej pani, która musi dawać radę w obliczu zombie apokalipsy, a w końcu zdecydowałem się na "Ad infinitum" Protasiuka. I od wczoraj przeczytałem już jedną trzecią, mocno wciągająca lektura, taki niby thriller z Teorią Wielkiej Unifikacji w tle, może trzeba będzie skrobnąć recenzję.  

A poza tym, na półeczce stoją dziesiątki książek w kolejce. Ostatnio dołożyłem do tej kolejki "Anglików na pokładzie", czyli opowieść w wykonaniu dwudziestu jeden narratorów i dodatkowo dwudziestu jeden polskich tłumaczy – na takie eksperymenty zawsze jestem łasy. A na "Labirynt śniących książek" Moersa też muszę uzbierać fundusze, piękne wydanie, rysunki autora – tu już wersja na czytnik nie wystarczy. 

Fiszu widzi, ze publicystyka koresponduje z opkami, ja też widzę, jak to miło! W ankiecie nawet dałem dwa pierwsze punkty dla publicystyki. No i jeszcze nie widziałem (nie licząc tych konkursowych, co to w zeszłym roku hasały po stronie), trzech już (!) recenzji NF w tak szybkim czasie. Jakby w odpowiedzi na słowa JeRzego :-)  Może przyjdą kiedyś czasy, że będzie ich (recenzji) trzydzieści? Aha, w ogóle ten krótki tekst Wielgosza o eboli, w kontekście tego co media teraz wyprawiają…  normalnie (jak z Wiedżmina!) – głos rozsądku. 

Opowiadania  trzymały dobry/bardzo dobry poziom, nie było takiego, które ciepnąłbym w kąt, bo nie da się czytać. Zacząłem od opka krajemar i mogę powiedzieć, ze było w porządku. Dobrze.  Zero zgrzytów. Daję, powiedzmy 7/10,  mimo tego szybkiego końca. Ładnie zagrała pewna niejednoznaczność , ten dzik mi się podobał i dlaczego dzik? I w ogóle dlaczego to wszystko się zdarzyło?  Matczyne lęki i praca wyobraźni  z "Dziecka Rosemary" jakoś mi się po lekturze opka przypomniały. No i świetny tytuł.

"Powrót demonów słońca" – 6/10. Dużo się działo. I skończyło w najciekawszym momencie. Jeśli to część całości, to rozumiem, bo trudno mi było wejść w świat bohaterów i w ich problemy, pewnie w całości jest to lepiej zrobione/ dogłębniej.

"Nawet cienie będą szeptać" – 8/10. Tutaj trudno pisać, żeby pewnych spraw nie zdradzić. Zaskakujące, przewrotne i smutne opowiadanie.

"Anioły sublimacji" – 9/10. Po prostu mi się podobało. W pewnej chwili wróciłem do początku, przeczytałem ponownie pierwsze dwie strony, bo się z lekka pogubiłem. Jak już wszystko załapałem, to czytałem i czytałem, kończyłem w tramwaju w Warszawie. Były chyba i podobne filmy i podobne teksty już, ale co z tego, skoro ponoć najbardziej lubimy to, co już znamy.

 

 

W środku tygodnia podróżowałem, do plecaka wrzuciłem czytnik i październikową NF. Zdecydowałem się na lekturę  NF :-) i przeczytałem wszystkie opowiadania plus tę publicystykę, której jeszcze nie ruszyłem. Ponad rok temu pisałem, że takie czytanie hurtem sprawdza się najlepiej. Człowiek dostrzega powiązania tematyczne (ewentualnie sam sobie je ustanawia/wyobraża), główka zaczyna pracować, osiąga się coś w rodzaju satysfakcji intelektualnej :-) Teksty publicystyczne zazębiają sie z beletrystycznymi i zawsze się zastanawiam, czy takie było odgórne założenie, czy wyszło przypadkiem? Nieważne. Ważne, ze lektura numeru sprawia tyle przyjemności. Nie wiem nawet, czy więcej takiej nie sprawiło mi tym razem przeczytanie tekstów publicystycznych, o części z nich pisałem wyżej. Mateusz Wielgosz uspokoił mnie w sprawie eboli, Wawrzyniec Podrzucki skłonił do rozmyślań, a felieton Łukasza Orbitowskiego z fajną interpretacją filmu "Dust devil" czyta się właściwie jak znakomite opowiadanie. Wspominki  eseistyczne Macieja Parowskiego czyta mi się cały czas tak samo dobrze. I wywiad z Elżbietą Cherezińską też fajny.

Potem przyszedł czas na opka. Tylko w którym wątku o nich pisać, hę? Niektóre z nich fajnie korespondują z artykułem Wawrzyńca Podrzuckiego. W "Aniołach sublimacji" i "Powrocie demonów słońca", mamy taką naukowo– magiczną (antropocentryczną, ontologiczną?) hybrydę, sztafaż. Trochę jak u Lema. W pewnym momencie dochodzimy do granicy, przekraczamy próg. I trafiamy na coś niepoznawalnego, nienazwanego. Granica między nauką a wiarą, miedzy rzeczywistością i iluzją zaciera się. I jest pytanie, czy potrafimy pewne zjawiska wytłumaczyć naukowo? A jak jeszcze nie, to czy będziemy potrafić? Czy też mamy za małe móżdżki na to? I wtedy, gdy powinniśmy bezradnie  rozłożyć ręce,  zostaje nam na szczęście wyobraźnia, która jak wiemy, nie zna granic.

No, to do takich refleksji skłonił mnie ten numer NF.

Gdybym miał bawić się w ankietę, byłoby ciężko. Dałbym tak:

3 punkty – Łukasz Orbitowski "Opowieść czarownika"

2 punkty – Wawrzyniec Podrzucki "Słońce w aureoli"

1 punkt – Jason Sanford "Anioły sublimacji"

Na razie poczytałem sobie trochę publicystyki. Dwa fajne felietony. Opisujący ciekawe paradoksy od Rafała Kosika i ten o małych i dużych budżetach w rękach światowej sławy reżyserów od Roberta Ziębińskiego. Autor wspomina tam o “Mgle” Carpentnera – właśnie kilka dni temu obejrzałem po latach ten film i po prostu wstępna, oparta nie tylko na obrazie, ale przede wszystkim na użyciu dźwięku sekwencja zwaliła mnie z nóg. A teraz jeszcze doczytałem w felietonie, jak to wszystko wyglądało w czasie kręcenia, przy minimalnym budżecie!

Czytnąłem artykuł o komiksach, o kanonie komiksu, który każdy szanujący się czytelnik, hipster, miłośnik fantastyki i nie tylko, powinien przeczytać. Czułem się mile połechtany, bo wszystkie zaliczone do kanonu komiksy, prócz premierowych “Pasażerów wiatru”, posiadam i czytałem  dużo wcześniej. 

No i za opowiadania trzeba się za niedługo wziąć.

Mocno gęsta recenzja, analiza wręcz. A książka wygląda na ciekawą, choć do katów mam pecha, miałem już dwa podejścia do cyklu Gene Wolfe o Severianie i zawsze odpadam w okolicach końca drugiego/początku trzeciego tomu – bo to lektura na dwa tygodnie odosobnienia, gdzie nic ci nie zaprząta głowy. 

Opko Kańtoch podobało mi się, bardziej niż to jej drugie, w tym roku w ogóle ciężko byłoby mi wybrać. W zeszłym roku opko Wegnera było dla mnie doskonałe i zasłużenie wygrało. “Cienioryt” – jakoś nie mam zbyt wiele przeciwko, choć pewnie bym głosował inaczej, ale to też spoko powieść. 

A mi właśnie “Przedksiężycowi” do przeczytania zostali. Całość. Zbieram komplet po promocjach na czytnik, gdy cena jest około dychy. I teraz gdzieś jest! Kupię trójkę i będę miał całość za trzy dychy :-) A przeczytam? Jej, pewnie za rok, tyle jest wszystkiego. Ale i tak dla mnie, ten rok pod względem lektury książek polskich autorów, jest rekordowy. Się przełamałem. 

 

 

Lecimy dalej! Przydałoby się na główną wrzucić.

Kurde, nie chcę czytać o opkach, bo na razie jedno tylko przeczytałem.

I co to się działo w te wakacje na gwiazdolocie? Pewnie już apokryfy powstają (bo Kosmos to nasza religia!). A potem filmy, z najwyższą kategorią wiekową (od ilu lat świetlnych?). A na koniec – director’s cut! Drżyj, o  purytańska galaktyko!

Dokładnie! Trafiony! A zatem, jeśli zabawa nadal trwa, to Diriad zadaje. 

A w  ogóle miałem zadawać? Bo to już może koniec zgadywanek, skoro moja córa ma taką skwaszoną minkę, że już powinna spać, bo jutro rano wiadomo gdzie…

W każdym razie  Kuba, to ten bardzo znany londyński Kuba.  

 

A ja w ogóle w te platformówki nie tłukłem, jedynie w tego Dizzyego, z moją małą, młodszą siostrą :-) Zacząłem grać w gierki po trzydziestce :-)

To zadam. Ktoś, myślę, czytał ten nie taki krótki tekst.

Pies i jego pan, Kuba, mieszkali na przedmieściach Londynu. Jak miał na imię ów pies?

Patrzcie no, ostatnio co recenzja, to polskiego autora. No, prawie. I same porządne oceny!

Kózkę ruszyła postać głównego bohatera, ale to prawda, nie da się obok niej przejść obojętnie. Był wkurzający, było mi za niego wstyd, czy było mi go żal? No nie wiem. Jest niby taką nową wersją Don Kichota, żałosną w tym swoim samozachwycie. Ale kto wie, może niejeden z nas, momentami może się w tym polskim Don Kichocie przejrzeć jak w lustrze? 

I szybko się czyta, króciutkie rozdziały i przede wszystkim precyzyjnie budowane, proste, bezbłędne zdania – to one budzą zachwyt.

Przeczytam, zacząłem nawet, ale odłożyłem, bo bardzo byłem ciekaw “Dzielnicy obiecanej” Pawła Majki.  Co do serii Miry Grant mam  podobne odczucia co JeRzy w recenzji z wrześniowej NF. Autorka  zaszalała z jednym wątkiem. Pierwszy tom pozostanie pewnie najlepszym, bo to było naprawdę coś fajnego, świeżego. Blogerzy, polityka i apokalipsa zombie, cudne zestawienie :-)

Wywiad z Beukes ciekawy, rozszerzyła moje spojrzenie na “Lśniące dziewczyny”. Teraz trzeba będzie opka poczytać, te krótkie o naukowcach i zombiakach przeczytałem, jest odmienne od zwyczajowych rzeczy w tych klimatach.

A ja mam piękne anglojęzyczne  wydanie, w bajeranckim etui,  z ręcznie wklejanymi ilustracjami, z autografami. Cacuszko. Tylko sama treść  jakoś mi specjalnie nie podeszła  :-(

Aha, a ja tych “Jesiennych wizyt” i “Spektrum” nie czytałem, w  pewnym momencie przesyt miałem. No i rozczarował mnie “Czystopisem”, odtąd nic nie przeczytałem, choć na półeczce czekają właśnie Jesienne i Lord z planety Ziemia. 

A w której książce Łukjanienko go zabił? Tak ciekaw jestem, dużo go kiedyś czytałem.

Przeczytałem. Przedwczoraj chyba. Nawet nie zwróciłem uwagi, że to ślepopisanie i chyba na dobre mi to wyszło, bo nieświadomy,  tym lepiej  się bawiłem.  Bardzo fajnie skonstruowane opko, jeden z najlepszych tekstów, jakie czytałem na stronie. W “NF” było jakiś czas temu krótkie i fajne opko,  “MMA” chyba tytuł, to mu wcale nie ustępuje poziomem. Czyli też mógłbym je w “NF” przeczytać.  No i tyle ode mnie :-)

Parę osób zajrzało, fajnie. Mocna rzecz ten Orbitowski. Po prostu, po tych iluś fantastycznych i rzadziej niefantastycznych, ostatnich lekturach, ściąga na ziemię. Pewnie nie do wszystkich trafi ze swoim stylem, a mnie jakoś mocno wzięło. 

Ja na razie opóźniam się z “Pozostawionymi”, oglądam z małżonką “Orange is the new black”, bo wcześniej sam pierwszy sezon obejrzałem no i awantura prawie była, że takie coś fajnego, a ja jej nic nie powiedziałem, tylko sam po nocach kobitki z więzienia podglądam!

Dzięki, kozajuniorze :-) Dobrze, że tu mogę wrzucać takie recenzje, gdzie indziej coś takiego pewnie by nie przeszło :-) Co chciałem – to oddać ducha powieści, stąd taka forma. 

Może być :-)  Mnie się od razu przypomniał wstrząsający dialog od Bravincjusza:

 

– Bella – powiedział Edward.

– Edward – powiedziała Bella.

– Jacob – powiedział Jacob.

– Edward – powiedziała Bella.

– Jacob – powiedział Edward.

No nie wiem, czy da radę dalej, pewnie na nic nasze sprzeciwy, nasze szare komórki są już chyba w trzech czwartych martwe, skoro nie dajemy rady wymyślić godnego Chiny następcy. Człowiek jednak przywiązany do tradycji.

Ja teraz będę czytać Majkę z Nowej Huty (brzmi to jak nowoczesna, industrialna, wyzwolona  wersja Pszczółki Mai), tylko muszę doczytać Wattsa “Wyspę”, bo w nowej NF jakieś jego opowiadanie się z tym tekstem łączy.

Za sam prolog dałbym Ci już bibliotekę, Finklo. Doczytam później, bo coś mi woda z kranu, znaczy z tych rurek niżej cieknie! I proszę nie szukać tu dwuznaczności :-)

A niedługo będzie już wiadomo, kto wygrał :-) Przeczytałem cztery z pięciu powieści, Orbitowskiego w końcu.  Kurde, to jak to jest w końcu z tymi “Przedksiężycowymi”?

Aż tak brzydko nie musisz na siebie mówić :-) Każdy z nas przecież czegoś tam nie przeczytał :-) Ja przykładowo nie czytałem jeszcze “Kocham cię Lilith”. I “Czarodziejskiej góry”. I “Biesów”. I “Wojny i pokoju”. Ale “Idiotę” czytałem, ha! Młodzieńcem jeszcze będąc :-)

O, muszę poprzeć juniora, też miałem Ci tego Gaimana Marquezem wytknąć. Chociaż kiedyś największe wrażenie z książek Marqueza zrobił na mnie nie realistyczno-magiczny “Raport z pewnego porwania”. No, ale “Sto lat samotności” to podstawa. 

Czyli na polski – “Muchy” z Niebezpiecznych Wizji. Czyli Finkla zadaje. 

Ojej, a ja już zasypiam, a nie chciałbym tak zostawiać. No, ta słynna antologia. Ze Srebrnowatym Robertem i innymi. :-)

Nawet nie wiedziałem, moje młodsze siostry oglądały Czarodziejkę z Księżyca, ja stary koń już wtedy byłem. Wychodzi, że więcej jest kobiet – Berylek, niż facetów berylów!

A antologia znana. Wzmiankowałem o niej  gdzieś. 

Aha,  a joseheim dziękuję za wskazówki co do Pratchetta. Ja to Douglasa Adamsa bardzo lubię.

No dobra berylu, wybacz, ale trafiłem na to, gdy czytałem książkę zażywając kąpieli w wannie (ach, te barwne szczegóły!)  i po prostu muszę zadać tę zagadkę :-)   W którym opowiadaniu znanego amerykańskiego pisarza sci-fi, beryl, a w zasadzie Beryl,  jest kobietą? Ewentualnie, w której antologii?

No i w przypadku Led Zeppelin o “Władcę Pierścieni” chodzi rzecz jasna,  ja wrzuciłem fragment “Ramble on”.

A Led Zeppelin może być, czyli prekursorzy heavy metalu?

 

Mine's a tale that can't be told, my freedom I hold dear

How years ago in days of old when magic filled the air

       'twas in the darkest depths of Mordor, mm-I met a girl so fair

        but Gollum and the evil one crept up and slipped away with her

        her, her, yeah, and ain't nothin' I can do, no

Kurde, ja tylko trzy pierwsze książki Pratcheta czytałem i ciągle nie mogę się rozpędzić. A potem ponoć jest coraz lepiej. 

Pewnie, że na emeryturze, powoli tworzę sobie listę seriali, książek, filmów, które czekają aż dożyję  do 67, 70, 80, 90… lat. Dożyć emerytury u nas pewnie będzie największym wyzwaniem dla człowieka w dziejach!

No dobra, odpuszczam już :-)

Żal do “Lost” mam, nie ukrywam tego, ale chętnie obejrzałbym kiedyś serial jeszcze raz, najlepiej ciurkiem. Kto wie, może po tych kilku latach jakoś inaczej bym na to wszystko spojrzał? Tylko kiedy miałbym to zrobić, obejrzeć znaczy…

Dobra chłopie, przeczytałem. Cieszę się, żeś z takim tekstem wyskoczył, takie eksperymenty to zawsze radość dla mnie. Trochę mnie nie pasuje, że narrator jakoś nie szaleje, gdy takie rzeczy się dzieją, no ale ma jakąś tam wszczepkę. Trochę bym tę całość widział bardziej szarpaną, mniej płynną, a technikalia gryzą mnie się z taką normalną, naszo-czasową narracją. Ja wiesz, jakichś neologizmów bym chciał, czegoś w tym stylu. Choć – metaforycznie tropiąc – może i nasze czasy już opisujesz? No dobra  i tak jest fajnie, zwłaszcza, że początek sugeruje, że to coś innego będzie. Te znikanie coś modne ostatnio!

Czytam, czytam, co to… Joker przyszedł do kogoś z wizytą? Hmm… chyba jednak nie. Intrygujący kawałek prozy. I te kropeczki w tytule. Ja mam niestety ostatnio problem z symboliką nicości, niczego, przez taką książeczkę, którą czytam wyrywkowo: “Krótka historia niczego. Kryminał filozoficzny”.  No i “nic” mi się przez to jakoś roztentegowało… Aha, a Black Sabbath co to mieli? N.I.B. !

Kurde, nie pamiętam. Coś tam mogłem przyspojlerować, zaraz… No, można pomyśleć że spojler, bo pisałem o zwieńczeniu historii i co tam dalej…

Czytałem też “pana Mercedesa” niedawno i mi się podobał, choć może trochę klisz jest, ale fajnie się czyta.  Ostatnie Kingi ogólnie  mi się podobają, najbardziej “Ręka mistrza” i “Dallas…”. “Joyland” też. 

Nowa Fantastyka