Profil użytkownika


komentarze: 118, w dziale opowiadań: 109, opowiadania: 46

Ostatnie sto komentarzy

Drakaina – rzeczywiście z Twoim dopiskiem ten fragment wygląda lepiej. Jeszcze się nad nim zastanowię. NoWhere – cieszę się, że ujrzałeś potencjał "Okruchów". Pisanie opowiadań nadal jest dla mnie niczym czarna magia, więc tym bardziej uznaję Twoje słowa jako komplement. Mam nadzieję, że każde kolejne opowiadanie, które wyjdzie spod mojej ręki, będzie coraz ciekawsze :)

PS. Poprawiłam błędy, które wymieniłaś.

Drakaina, już Ci wszystko tłumaczę.

 

Pomysł na “Okruchy” przyszedł do mnie nagle i stwierdziłam, że muszę go przelać na papier, póki istnieje. Sama koncepcja świata spodobała mi się na tyle, że planuję do niej wrócić z innymi opowiadaniami. Zastanawiałam się nad zbiorem opowiadań właśnie pod tytułem “Okruchy”. I dopiero tam znalazłyby się różne opowiadania, pisane w różnym stylu. Tak jak napisałaś – jedno przesłodzone, drugie dramatyczne, inne pisane w formie wspomnień, etc. Myślę, że może wyjść z tego naprawdę ciekawy projekt :) 

 

Co do marki samochodu, wybrałam ten, a nie inny, bo właśnie on nadaje się najlepiej na samochód rodzinny, który sprawnie jeździ w terenie. Tak jak Ty nie jesteś fanką szczegółów, tak ja jestem :) 

 

Imiona. Wydaje mi się, że te imiona to ważny element narracji, bo dla Anastazji bardzo ważnym jest, kto dokładnie do niej przyjeżdża. Chciałam przedstawić tę narrację z punktu widzenia dziecka. A dzieci mają taki moment w swoim życiu (to jest właśnie 4 – 5 lat), kiedy wymieniają wszystkich swoich znajomych z imienia i nazwiska. Dlatego napisałam te imiona. Nie sądziłam, że można je uznać za zaśmiecanie tekstu, ale człowiek uczy się całe życie. 

 

I oczywiście dziękuję za opinię :) 

 

A ja mam pytanie. Czy jest jakiś limit znaków na opowiadanie? Jakieś minimum lub maksimum? Nigdzie nie znalazłam takiej informacji, ale długość opowiadań, które zdarzyło mi się czytać, niesamowicie się waha. 

Widzę, że trzy osoby już się wypowiedziały na temat “Boże”, także poprawię to w finalnej wersji książki.

Co do obwiązywania nie odpuszczę, bo naprawdę nie takie rzeczy się robiło :)

Co do reszty, każdy ma swój gust. Być może coś jeszcze z czasem wyrzucę, coś innego dodam. Ale dziękuję wam za wszystkie opinie i z pewnością wszystko rozważę.

Bemik, powtórzenia rzeczywiście przeszkadzały mi w opowiadaniach, jednak przy książce uważam, że nie ma sensu się w ten sposób ograniczać. Oczywiście jednego będzie to mierzić, innych nie. Mnie to akurat nie przeszkadza, dlatego ich tyle jest. Co do sposobu narracji – jak coś, co sama napisałam, może nie pasować do MOJEGO stylu narracji? Brzmi to trochę niepoważnie według mnie :D A co do kurtki, to wiesz, można ją złożyć na pół i obwiązać ranę w poprzek, a nie wzdłuż. Uwierz mi, znam się na tym, bo jestem ratownikiem i nie takie rzeczy się robiło :) 

 

Finkla, co do wyrazu “boże” w zasadzie nie jestem przekonana co do poprawnej formy, dlatego póki co ją zachowam. Zobaczymy, jak wypowiedzą się inni, o ile się wypowiedzą. Pierwsza część jest snem, a następna jest już fragmentem prawdziwego życia. Ciężko mi było wyrwać jakiś fragment tak, aby to miało ręce i nogi, bo książka nie ma jako takich rozdziałów – jest podzielona na części. 

 

Co do tego, czy lubicie horrory, to specjalnie dla was mogę dodać sceny z życia codziennego lub inne. Książka jest wymieszana – sama również nie lubię powieści, w których jest tylko mrok i “psychodela”, jak chociażby u Lovecrafta. W mojej książce to wszystko się miesza, mam nadzieję, proporcjonalnie. 

 

I oczywiście dziękuję za opinie. Pamiętajcie, że na ten fragment trzeba patrzeć z szerszej perspektywy. 

Dwa pierwsze miejsca – super! Najlepsze teksty. 

Co do “Wizji”, to wyraziłam swoje wątpliwości już przedtem ;)

Niemniej, gratuluję laureatom. 

Człowiek chce po prostu wyrazić siebie, chce coś napisać, pokazać, a ludzie mu piszą, żeby uzasadnił dlaczego tak, a co to znaczy, a po co, a z czym to, że grafomania, że czytać się nie da…

Przykro mi, że tylko takie rzeczy tu widzę. Ale ja wciąż nie widzę w tym wierszu nic złego. Jest przyjemny, sensowny, może nie piekielnie błyskotliwy i wzruszający, ale nie miał taki być. Więc wszystko jest na miejscu.

 

Finkla, badi – tytuł wszystko wyjaśnia, ponieważ gdyby nie wyjaśniał, to wszystkie komentarze by brzmiały “nie rozumiem”, “bez sensu”, etc. wink

Lordzie, właśnie o to chodzi. Chociaż przyznam szczerze, że im więcej razy to czytam, tym bardziej się przekonuję. Więc coś musi być na rzeczy.

Jest to relacja z pierwszej ręki :D Te przerwy między bólem to są przerwy między skurczami. U mnie tak to właśnie wyglądało.

Nigdy nie wiadomo, jak skończy się żywot ludzi. Swoją drogą, przydałyby mi się trzy ręce. Albo nawet cztery ;)

Ten krótki tekst zawiera wszystko to, czego nie znoszę we współczesnej literaturze. Ale to nie jest obiektywna opinia, dlatego wstrzymam się od konkretnej oceny. 

Może tak to właśnie wygląda? Wydaje nam się, że jesteśmy kowalami własnego losu. Podejmujemy decyzje i sami kształtujemy świat wokół siebie. A jeśli te decyzje są złudne? Równie dobrze wszystko co się dzieje, może być przeznaczeniem.

Przynajmniej jest się nad czym zastanawiać.

Mr_D Popieram Twoje zdanie odnośnie komentarzy Cienia. Nawet kiedy krytykuje, można odczytać jego komentarz jako komplement :D

Tak. I w ogóle widzi tylko szarości, biele i kolor czarny. Dopiero po paru tygodniach zaczyna widzieć kolory. 

Dziękuję, za poświęcenie mi 1/3 komentarza :) Serio, nie sądziłam, że napiszesz aż tyle. Pozdrawiam. 

NeverEnd No właśnie. Ale te szczegóły mają bardzo duże znaczenie. Jeżeliby się zastanowić nad kwestiami, które wymieniłeś i je zmienić/zlikwidować, to i mnie by się tekst podobał :)

W opowiadaniu jest zbyt wiele nieścisłości, tak jak już pisałam wcześniej, z resztą nie tylko ja. Jeżeli chodzi o element fantastyczny – mamy Wizje. Nie wiem, czy można dodać do tego szybkie uczenie się czytania/pisania. I nigdy nie zrozumiem, jak nauczył się czytać, bo to niemożliwe. Nie mógł przemycać książek tak, żeby nikt tego nie zauważył.

I zgadzam się ze stwierdzeniem, że jest to bardziej dramat, niż horror. 

 

Nie rozumiem również, skąd ten szał na punkcie tego opowiadania. Cień pisał mnóstwo o wiele lepszych historii, które nie zostały docenione w takim stopniu. Ten tekst jest po prostu słaby i nielogiczny.

My nie pamiętamy, ale założyłam, że osoba głuchoniewidoma może coś takiego pamiętać. Myślę, że można to podpiąć pod element fantastyczny w opowiadaniu :)

A bohaterka nie opowiada historii w czasie rzeczywistym, tylko z perspektywy osoby dorosłej. Dlatego też jest w stanie opisać, co czuła podczas narodzin. 

 

EDIT: A druga sprawa jest taka, że nie mamy pojęcia, co może wiedzieć nowo narodzone dziecko, bo nic z tamtego okresu nie pamiętamy. Osobiście wydaje mi się (kiedy obserwuję dziecko moje oraz dzieci moich braci), że noworodki i nawet nieco starsze dzieciaki wiedzą i widzą “więcej”. Ile w tym prawdy? Cóż, myślę, że tego tematu nie da się wyczerpać. 

A była głuchoniewidoma? :o Nie słyszałam o niej.

 

A jaki sposób mogą nauczyć się czytać Braillem, skoro nie wiedzą, co dane słowa oznaczają? Chyba że np. ktoś podsunie takiej osobie tabliczkę z napisem “wazon” i podsunie wazon pod ręce. Ale taka nauka trwałaby bardzo długo. 

 

EDIT: Przeczytałam o Helen Keller i jestem w szoku. Nie wiem, jak to możliwe, że głuchoniewidoma osoba nauczyła się alfabetu Brailla. Nie potrafię sobie tego zwyczajnie wyobrazić… Nie wiem w ogóle, jak taką osobę można kształcić. Ale najlepiej byłoby się po prostu zapytać Dzikowego, on rozwiałby wszelkie wątpliwości. 

Nie wiem, ale ludzie mi powiedzieli i po prostu przyjęłam, że tak jest. A osobie głuchoniewidomej nikt tego nie powiedział.

Ale tak jak napisałam na początku, ja tak to widzę. Nie jest przecież powiedziane, że mam rację i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem. Ciężko jest się w czuć w osobę, która nie widzi, ani nie słyszy. Po prostu według mnie taka osoba nie ma prawa wiedzieć nic na temat normalnego życia. Może jedynie postrzegać świat dotykiem i węchem, ewentualnie smakiem. Niby horyzonty szerokie, ale z pewnością ich życie jest zupełnie inne, niż nasze. Stąd moje argumenty. 

To może jednak wytłumaczę, o czym jest. Mam nadzieję, że wtedy ktoś spojrzy na tekst przychylniejszym okiem :)

 

Otóż pierwszy fragment to po prostu narodziny, którym towarzyszy niesamowity ból, a cierpi zarówno matka, jak i dziecko. Na samym początku dziecko panikuje, bo nie ma pojęcia, co się dzieje. Moment euforii oznacza lek przeciwbólowy, który działa tylko przez chwilę. No i zaczyna się poród.

Dalej jest mierzenie, ważenie, mycie. Dziecko usypia.

Kiedy się budzi, wpada w panikę, bo nie wie, co się dzieje. Wtedy matka bierze dziewczynkę w ramiona, a ta uspokaja się.

 

Następnie bohaterka jest już dużym dzieckiem/dorosłą osobą – to akurat nie ma znaczenia. Opisuje swoje życie w ośrodku dla ludzi głuchoniewidomych, opowiada o tym, co czuje. Mgliste istoty to sanitariusze.

Potem bohaterka opowiada o innych ludziach głuchoniewidomych, których spotyka w ośrodku. Widzi ich, jako “chropowate cienie”. Okazuje się, że bohaterka się “zakochała” w jednej z głuchoniewidomych osób. Jest to dość specyficzna miłość, co jest opisane w tekście. Pod koniec opowiadania miłość główniej bohaterki umiera.

 

I tyle. Ale nie chodziło mi o jakąś wymyślną fabułę, ale żeby przedstawić fantastyczny sposób, w jaki głuchoniewidomi widzą świat. Chciałam pokazać jasną stronę takiego życia, bo wierzę, że taka istnieje. 

Klapaucjusz Tak, wiem jak to wygląda od strony biologicznej, ale chodzi mi o szczegółowe określanie czasu. Na przykład osoba głuchoniewidoma (od urodzenia) nie wie, ile dni trwa rok. Bo niby skąd?

Doczytałam i pewne rzeczy się wyjaśniły. Wciąż mnie jednak nie przekonuje :p

 

Miętus Według mnie, nie czują upływu czasu. Chyba że fizycznie. Ale dokładnie nie potrafią go określić. Ale tak jak napisałam – według mnie. A jak jest naprawdę, raczej się nie dowiemy. 

 

“Nie zamierzałem jednak im powiedzieć o tym, co się właśnie stało. Po pierwsze, sam nie mogłem w to uwierzyć, a po drugie, czułem, że na razie bezpieczniej będzie milczeć.” – w tym momencie bohater nie kontrolował jeszcze swojego daru, więc jak miał powiedzieć?

 

“Zbyt powolne postępy w nauce doprowadzały mnie do wściekłości, ale byłem zdeterminowany i uparty, więc w końcu nauczyłem się w miarę poprawnie mówić, a nim skończyłem osiemnaście lat, opanowałem też naukę czytania.” – w jaki sposób nauczył się czytać, będąc pod praktycznie całodobową obserwacją, nikogo o tym nie informując? Z resztą szybko mu poszło. No i drugą sprawę podkreślił Nevaz.

“Zwyczajnie nie miałem możliwości poznać świata takim, jaki jest naprawdę i porównać go z moim – królestwem ciemności i ciszy, ale też krainą niesamowicie intensywnych zapachów i wyczuwanych opuszkami faktur i kształtów przedmiotów, które bezbłędnie potrafiłem odróżnić, ale ich nazwy i przeznaczenie pozostawały dla mnie tajemnicą.” – stanowczo zbyt długie zdanie.

 

Nie przekonuje mnie, mam zupełnie inną wizję osób głuchoniewidomych. Skąd bohater mógł wiedzieć, ile ma lat? Myślę, że takie osoby nie postrzegają upływu czasu. Wydaje mi się również, że nie potrafią odróżnić snów od jawy, a jeśli już, to na pewno nie ma jasnej granicy, która by je rozdzielała.  W dodatku bohater wie, jak ma na imię jakaś kobieta i zdaje sobie sprawę, że jest pielęgniarką. A najdziwniejsze jest to, że podaje nam nazwę instytutu, w którym jest zamknięty.

 

Tak jak powiedziałam, mnie ten tekst w ogóle nie przekonuje… Nie mówię o fabule, bo się nie zagłębiłam. Bohater po prostu za dużo wie, a z tego co zrozumiałam, jest głuchoniewidomy od urodzenia. No chyba, że nie jest. To by całkiem zmieniło postać rzeczy.

 

Dokładnie, każdy ma swój gust. Ja wolę, kiedy autor prowokuje do myślenia, kiedy nie wszystko jest jasne i każdy może zinterpretować tekst na swój sposób. A są tacy, co po prostu lubią klarowną fabułę – rozpoczęcie, rozwinięcie, punkt kulminacyjny i zakończenie. Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził :p

 

Na ten moment niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć… Ale jak znajdę taki horror, to dam znać. 

 

EDIT: Najczęściej jest po prostu tak, że przeczytam dwadzieścia takich opowiadań w nocy i potem boję się zgasić światło :p Ale opowiadanie naprawdę mi się podobało.

[Spam, spam]

 

Bardzo dziękuję. 

Emelkali Samozadowolenie jest jak najbardziej na miejscu. Gratuluję drabbla. 

Piękne opowiadanie. Czytało się wspaniale i przyjemne. Zachowałaś klimat. Lubię takie teksty, które skłaniają do przemyśleń. 

Końcówka mnie nie zaskoczyła, sprawiła natomiast, że się uśmiechnęłam. 

Dziękuję i życzę powodzenia :)

Bardzo rzadko się zdarza, żebym się wystraszyła jakiegoś opowiadania/historii. Tym razem również nic mnie nie przeraziło. Ale historia na plus. Klimat jest zachowany, fabuła niesiłowa. Tak jak napisał joseheim, manekin nie powinien wybiec z tramwaju, ani pojawić się później w domu bohatera. Byłoby to głupie i całkiem popsułoby efekt. A w takiej formie, w jakiej to przedstawiłeś, bardzo mi się podoba. Oby tak dalej.

 

PS. Zdecydowanie wolę takie zakończenia. Zazwyczaj w strasznych historiach ludzie zwyczajnie przesadzają.

Nazgul Niestety wiem, że jest za dużo zaimków, ale niestety w żaden sposób nie mogłam sobie z tym poradzić… Starałam się zminimalizować ich ilość. Widać, co z tego wyszło.

 

SzyszkowyDziadek ”Jakaś” fabuła jest. Szkoda tylko, że ¾ użytkowników forum nie jest w stanie jej zrozumieć :p Ale tak, czy siak, dziękuję za opinię. 

CieńBurzy Cóż, uznaje komentarz za swego rodzaju komplement, więc dziękuję. 

 

regulatorzy Myślę, że nie można mówić, że czyjaś wyobraźnia jest ułomna :p Do niektórych trafia jedno, do innych co innego. Temat konkursu jest trudny, więc opowiadania, które biorą w nim udział, również nie powinny być łatwe. Ale tak jak powiedziałam – każdy ma inny gust i do każdego trafia co innego. 

 

AdamKB Z tego co mi wiadomo słowo siarczysty jest synonimem słowa mocny, stąd też “siarczysty dźwięk”. Ale mogę się mylić. Jeżeli chodzi o “widzenie” i “słyszenie”, chodzi mi o to, że osoba głuchoniewidoma odbiera świat na swój sposób. Ludzi określiłam mianem “mglistych istot”, ponieważ nie można do końca określić ich kształtu, pochodzenia, etc. Jeżeli chodzi o dźwięki, starałam się nadać im bardziej fizyczne znaczenie, np. drganie bohaterka odbiera jako dźwięk. A jeśli chodzi o widzenie świata zewnętrznego – wiadomo. Niewidomi postrzegają dotykiem. Ale bohaterka nie jest w stanie nazwać tego, co “widzi”. To również podkreśliłam w tekście.

 

Klapaucjusz Jeżeli chodzi o zwrot “alabastrowa cisza”, wykorzystałam tutaj regułę “podobny do alabastru”, czyli jasny, gładki. A tak jak napisałam wyżej, chciałam, aby bohaterka odbierała dźwięki w sposób fizyczny. Stąd takie połączenie.

 

Dziękuję za wszystkie opinie :)

Poprawione.

 

A jeżeli chodzi o temat, to po prostu opisałam życie osoby głuchoniewidomej  w taki sposób, w jaki ja go sobie wyobrażam. Uważam, że takich tekstów nie powinno się tłumaczyć, więc nie będę tego robić :)

Powinni to przeczytać ludzie, którzy twierdzą, że nic nie może żyć na planetach innych niż Ziemia :)

EDIT

 

Och, Losie. Wróciłam, przeczytałam swój komentarz i oniemiałam… Nie ma usprawiedliwienia na to, co napisałam. Oczywiście chodziło mi o formę nijaką, a nie o trzecią osobę. 

Po prostu mi wstyd. Usuwam się w cień, aby jakoś to przeżyć.

Chciałam napisać, że gubisz się w “osobach”, raz pisząc jako on, raz jako ono, a kiedy indziej, jako ona. Ale przeczytałam komentarze i już nie napiszę.

 

Według mnie tekst opowiada po prostu o narodzinach, życiu i śmierci. Nie wiem, czy mam rację, ale myślę, że byłoby to logiczne. 

Tekst dostaje ogromnego plusa zarówno za przedstawienie tematu, jak i za użycie osoby nijakiej, z czym nigdy się jeszcze nie spotkałam (a przynajmniej nie pamiętam).

Opowiadanie jest oryginalne i z pewnością idealnie wpasowane do tematu.

 

Gratuluję. 

W takim razie prosimy! Do 10 tys. na pewno nie dobiję, a jeśli mi się uda, to cała historia straci jakikolwiek sens. I jestem pewna, że nie tylko ja mam ten problem :)

5K znaków, to chyba trochę za mało, prawda? Chociaż po cichu liczę na to, że taka ilość zostanie zaakceptowana…

Pomysł interesujący, ale potraktowany bardzo “olewczo”, że tak to określę. Myślę, że mogłeś z niego wyciągnąć wiele więcej.

Szum potoku przezroczystej krwi pulsującej głęboko w betonowych żyłach, pod skórną warstwą bruku.  – wyrzuciłabym przecinek i zrobiła z tego dwa zdania albo usunęła kilka słów. Jest okropnie długie. 

 

I choć teraz wylewa się, cieknie rynsztokami – brudna, skażona – to wiem, że tak musi być. – to zdanie przedstawiłabym na przykład w takiej formie, ale to już kwestia gustu. Przed “że” przecinek.

 

Moja nazwa ma tyle znaczenia, ile zbędne imiona innych mikroorganizmów, które pojedynczo znaczą mniej niż kłąb dymu fabrycznego komina, oddech Bestii, który teraz czuję na karku. – nie rozumiem, po co przy zdaniu pogrubiona część. Pozbyłabym się jej.

 

Stojąc na dachu, przyglądam się – przecinek do usunięcia. 

 

 

Tekst jest świetny, tylko pogratulować pomysłu. Bardzo podobają mi się Twoje metafory, styl pisania, opisy. Miło spędziłam czas, a opowiadanie z pewnością zapamiętam. :)

100 za lasowanie wapna? Drogo. 

Przepraszam, ale tylko takie tłumaczenie znalazłam w google :) Znam zwrot “lasować mózg”, ale samo słowo “lasuje” tyczy się po prostu wapna.

A co do tekstu – jest marny. 

 

EDIT:

Nie dałam żadnych argumentów, a napisałam opinię. Cała ja! A więc tekst mi się nie podoba ze względu na dużą ilość błędów w tekście, który nie ma nawet 2 tys. znaków. Ciężko jest mi powiedzieć, czy pomysł mi się podoba… raczej nie. Wygląda mi to na słabą kopię Orwella. Być może taka koncepcja odpowiadałaby mi, gdyby napisał ją ktoś inny (”ciekawym piórem”). W tej jednak wersji jest nieciekawa i ogólnie słaba.

Paulina ma ciemne włosy ścięte na dwie długości, dużo mięśni i mercedesa. Z pewnością nie posiada macicy, ale możemy podpiąć czepianie się tego faktu pod dyskryminację gender. – świetne zdanie. 

 

Ogólnie interpretuję tekst podobnie do Dj’a, tyle że nie uważam, aby ta rodzina była skrajną patologią. Obawiam się, że tak właśnie wygląda coraz więcej rodzin. Rodzice tylko wymagają od dzieci i nawet nie zastanawiają się nad potrzebami swoich pociech. To przykre. Cóż, ja z pewnością nigdy nie potraktuję mojej córki w taki sposób – nawet wtedy, kiedy jej problemem będzie zdarte kolano :) A co do samego zakończenia – cóż. Równie dobrze mógł to być skok z okna, jak i strzał z tytułowego rewolweru w głowę. Tak, czy siak bohaterka umiera i na swój sposób zakończenie jest szczęśliwe. Dziewczyna w końcu znalazła wymarzony spokój. No i zniknęła. Na stałe.

 

Opowiadanie jest świetne. Bardzo brakuje mi tekstów, które mogłabym czytać z przyjemnością. A w tym przypadku pasuje mi zarówno styl pisania, jak i ironiczny humor. Właściwie wydaje mi się, że nie jest istotne co zawiera tekst, bo i tak by mi się podobał. 

 

Co zaś tyczy się samego konkursu – akurat to opowiadanie nie pasuje mi do tematyki. Z tego co pamiętam jedną z zasad było to, że smok ma być w opowiadaniu jako czysto fizyczna postać. Tutaj istnieje natomiast tylko w głowie bohaterki (przynajmniej tak mi się wydaje). Niemniej tekst jest właśnie tym, co chciałabym widzieć na sklepowych półkach. 

E tam, mnie się  “Wyspa” podobała. Ale wiadomo – wszystko jest kwestią gustu. A skoro szort był eksperymentem, to według mnie zdecydowanie udanym. Chcę więcej takich eksperymentów :D

Pewnego dnia usiadłem na brzegu okna i obserwowałam ten bezmiar wszystkiego oraz niczego zarazem – obserwowałem.

 

Ogólnie to nie wiem, dlaczego wielu ludzi tego nie zrozumiało. Cóż, ja od razu pomyślałam “ludzie/klony hodowani na organy”. Czy trafiłam? Nie wiem, mam taką nadzieję :)

Pomysł raczej nie jest oryginalny, jest sporo filmów i książek opowiadających bardzo podobną historię (chociażby wyżej wymieniona wyspa), ale to mi w ogóle nie przeszkadza. Opowiadanie jest napisane w cudowny sposób! A jestem taka zaaferowana, bo właśnie przeglądałam teksty na fantastyce i wszystkie zaczynały się w stylu “cześć, mam na imię” albo “jestem piękna i cudowna”. 

Uwielbiam taki styl pisania, według mnie opowiadanie jest interesujące i warte uwagi. Podobało mi się. Chciałabym czytać więcej takich tekstów, ale niestety, zazwyczaj ludziom podoba się coś zupełnie innego, niż mnie.

Nie powinienem o tym nikomu mówić, jednak pokusa, by komuś zdradzić, duszący mnie od lat sekret jest zbyt silna. W końcu, po dłuższym zastanowieniu, postanowiłem napisać opowiadanie, tu, na łamach Nowej Fantastyki, portalu największych bajkopisarzy w szarawym, pod wieloma względami kraju.  – Łał, konkretnie pofrunąłeś z przecinkami :)

Ogólnie, jak przewijam tekst, widzę sporo błędów z przecinkami oraz błędów typu “tez”, “coz”. Uważam, że nie powinno się wklejać tekstów z takimi błędami. Wiadomo, każdemu się zdarza, ale bez przesady. 

Jeżeli zaś chodzi o treść, zniechęcił mnie sam początek. Wygląda, jakby był pisany na siłę. I domyślam się, że reszta opowiadania jest napisana w tym samym stylu, także nie będę kontynuować lektury. 

Nie przeczytałam, nie dotrwałam do końca. Tak naprawdę nie wiem, o czym pisałeś, więc nie wypowiem się na temat fabuły. Do czytania zniechęcił mnie natomiast język i styl pisania. 

Cóż, akurat to opowiadanie w ogóle mnie nie zainteresowało, nie podoba mi się sposób, w jaki je napisałaś. Ciężko mi się czytało. No i miało być straszne, prawda? Druga sprawa, że mnie ciężko zainteresować opowiadaniami w takim klimacie :) Jestem koneserem horrorów i tego, co straszne – trudno mnie przestraszyć. 

Czoła nie ma co chylić, absolutnie się zgodzę :D Ale podoba mi się. Wygląda dokładnie tak jak chciałam. 

Cóż, KPiach – kwestia gustu. Według mnie słowo pisane powinno czegoś uczyć i o czymś opowiadać, skłaniać do przemyśleń. Ale tak jak już napisałam – kwestia gustu.

 

A linki próbowałam już usunąć kilka razy, ale wciąż się pojawiają. To nie moja wina, tylko strony…

http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/11172 – numer jeden.

http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/66842582 – numer dwa.

Wiesz – tak naprawdę każdy może to rozumieć na własny sposób. Chodzi głównie o samą ideę – co się dzieje z wymyślonymi postaciami (czy to rysowanymi, pisanymi), czy nawet z rzeczami, o których się zapomni.

 

EDIT: Albo może raczej – o których zapomni autor.

 

EDIT 2: No i jednocześnie dzieci mogą obrazować jakieś nowe pomysły, które dopiero są wcielane w życie, a narrator może być pomysłem, który właśnie “wychodzi z użytku. Dlatego też otagowałam tekst “filozofia”, bo zdawałam sobie sprawę, że tekst można interpretować na różne sposoby. 

Ojciec jest pisarzem albo po prostu kimś, kto opowiada historię. Narrator oraz dzieci to część jednej z jego historii. Z tym że “Ojciec”, który powtarzał swoim bohaterom, jak bardzo ich kocha, skończył “opowiadać historię”, zarobił na niej mnóstwo pieniędzy i po prostu o niej zapomniał. A bohaterowie jego powieści po prostu osunęli się w nicość. Narrator nie wie, jakiego słowa powinien użyć, stąd trzykropek. A w końcu nazywa się projektem, bo jest to po prostu smutne. Kiedyś miał duszę, a teraz stał się czymś bezosobowym, bezkształtnym i po prostu zapomnianym. 

 

Jest wiele książek, czy historii, w których bohaterowie (kiedy autor skończy książkę) po prostu żyją sobie szczęśliwie w wyimaginowanym świecie. Ale u mnie autor porzucił swoje dzieci. Jego historia nie miała dłużej dla niego znaczenia – dlatego też jego postacie straciły swoje dusze.

 

Myślę, że jaśniej się tego nie ujmie :)

Właściwie masz racje. W “poprzednim” życiu bohaterka była kobietą, ale teraz jest po prostu bytem, więc jej  płeć nie ma najmniejszego znaczenia. No i projekt. Zaraz to poprawię. 

A ja uważam, że jest na temat. “Tematykę dziecięcą” można rozumieć dość szeroko. Może chodzi o to, że bohater ma być dzieckiem, a może tylko o to, aby o dzieciach wspomnieć? Uważam, że może to być również bajka lub ballada dla dzieci – bez znaczenia. Jeżeli takie rzeczy nie będą zaliczane, to znaczy, że jury po prostu nie sprecyzowało swoich wymagań :)

W porządku. Cieszę się, że to sobie wyjaśniłyśmy. Po prostu źle odebrałam wypowiedź. W każdym razie dziękuję za podpowiedzi i zainteresowanie. 

Nie, te kolejne powtórzenia nie były zamierzone, zaraz zajrzę do tekstu raz jeszcze i poprawię, co trzeba. Miałam raczej na myśli ten fragment o “obrotach” bohaterki, kiedy nie wiedziała, gdzie się znalazła. 

Jeżeli chodzi o link, to strona zrobiła to sama. Ja nie mam z tym nic wspólnego. 

 

Dziękuję za komentarz.

I właśnie w taki sposób powinno się do śmierci podchodzić. Nie ma się co martwić na zapas, a przed niektórymi rzeczami po prostu nie da się uciec – trzeba je zaakceptować.

Łał, Gnoom, odebrałeś to w naprawdę ciekawy sposób.  Jeżeli chodzi o mnie, wiersz jest symbolem wojny, tragedii i cierpienia zwykłych ludzi. Gniew jest gniewem ludzi, którzy walczą, Śmierć – wiadomo, to po prostu siewca śmierci. Sen dotyczy ludzi, którzy nie biorą bezpośredniego udziału w walce, a mimo to muszą cierpieć, większość z nich zapadnie w wieczny sen. Co do szklanego lasu – nie mówiłabym raczej o mieście, a o zniszczeniach po wybuchu bomby atomowej albo bardziej biologicznej. Tak właśnie widzę ten wiersz, ale jak wiadomo: ilu ludzi, tyle interpretacji.

 

Co do zmiany na trzecią osobę, cóż… Zastanowiłam się, przemyślałam to. I choć brzmienie wiersza będzie mi się podobać mniej, to faktycznie w takiej postaci jest to forma niepoprawna. Zmienię to czym prędzej.

 

Regulatorzy, jeżeli ktoś poczuł się urażony i odebrał mnie jako nieumiejącą przyjmować krytyki osobę, to przepraszam :) Po prostu wydawało mi się, że będzie lepiej, jeżeli tak to zostawię. No ale faktycznie nie mogę tego tak zostawić.

 

Dziękuję za komentarze. 

Zamiast nich wszędzie pojawiły się potwory.

Coś mi tu nie gra. Może po prostu wyrzucić “wszędzie”?

 

 

Tata mówi, że porywają ludzi i ci już nigdy nie wracają.

Nie wiem, bardziej by mi pasowało, “a ci już nigdy nie wracają”. Ale oczywiście są to kosmetyczne rzeczy i jak wiadomo – każdy ma swój gust.

 

 

[…]ale to nam nie przeszkadzało spędzać wspólnie czas.

Ale t nam nie przeszkadzało we wspólnym spędzaniu czasu.

 

 

Chociaż widzę, że po prostu taki masz styl pisania, więc propozycje zmian pewnie nie przypadną ci do gustu. 

 

Opowiadanie jest świetne, a zakończenie, można powiedzieć, wbiło mnie w ziemię. Naprawdę bardzo dobry tekst, wart owacji na stojąco. I to właśnie mój styl opowieści – zamieścić dużo w krótkim formacie, pozostawiając wiele rzeczy bez wyjaśnień. Nie potrzebuje rozwinięcia, zdecydowanie. Tak jest dobrze.

Ogólnie czytało się przyjemnie, ale nie odpowiada mi końcówka.

Krótkie treściwe zdania, idealnie pasujące do horroru – nadają klimat. Poza tym, nic odkrywczego. Napisane dobrze, ale fabularnie, że tak powiem, klasyka. 

Jeżeli chodzi o początek, to po prostu jakoś mi tak spasowało… W pierwotnej wersji wyraz “ten” się nie powtarzał, później to zmieniłam i tak zostało. Ale faktycznie niektórzy mogą uznać to za komiczny fragment, a tego bym nie chciała.

 

Co do śmierci, jej osoby i formy przedstawienia trzech postaci – oczywiście. Już poprawiam. Zostawię jednak “z wypiętą piersią”, etc, ponieważ taka forma jest zwyczajnie ładniejsza i bardziej pasuje, a jednocześnie wcale nie musi być błędem. Bo najpierw mówię trzech bohaterach, a potem uogólniam do formy pojedynczej. 

 

Czarne światło ma być po prostu mrokiem, ale spodobał mi się ten “paradoks” i doszłam do wniosku, że pasuje do wiersza. Bo “mrok” byłoby co najmniej brzydkie, nudne, niekonkretne. 

Podoba mi się, przyjemne, prawdziwe, a zakończenie powiedziałabym, że jest raczej radosne, a nie przykre. W końcu ponownie się ze sobą spotkali i znów mogli być razem – cała czwórka. 

Śmieszne. Nie jestem w stanie inaczej ocenić tego opowiadania. Przeczytałam, nic mi się nie dłużyło, także wszystko jest dobrze i na miejscu. 

Opowiadanie jest genialne, porażająco prawdziwe i zdecydowanie na czasie. Niestety, ale właśnie tak wygląda nasz świat. Gratuluję świetnego pomysłu i równie dobrego ubrania koncepcji w słowa. Myślę jednak, że takiego urządzenia nie chciałby opatentować żaden urząd, chyba że w Stanach przywłaszczyłoby je sobie NASA albo FBI :D

Napisałaś

Wiedziałam, że się bali.

Nie wiem, czy gdzieś jeszcze jest błąd z określeniem płci postaci, więcej nie wyłapałam.

[…]mógł już nawet odseparować[…]

Powiedziałabym raczej “odróżnić”. 

 

Pustynne słońce nie wywierało efektu[…]

Wygląda na to, że na siłę chcesz używać trudnych słów. Nie wystarczyłoby “nie wpływało”?

 

zawęziły

Po prostu “zwęziły”.

 

Więcej “błędów” tego typu nie będę wymieniać, bo myślę, że rozumiesz, o co mi chodzi. Wiadomo, nie są to dosłownie błędy, ale takie kosmetyczne zmiany sprawią, że tekst będzie bardziej przystępny dla czytelnika. 

 

[…]przestał liczyć oddechy w więzieniu i oddał się fantazją[…]

fantazjom* 

 

Bohater to mężczyzna, czy kobieta? Bo używasz różnych form, powinnaś się sprecyzować…

 

Ogólnie można napotkać trochę błędów stylistycznych, językowych i konstrukcyjnych, ale nie ujmują one całości, choć mogłabyś jeszcze raz sprawdzić tekst i po prostu poprawić to, co uda ci się wyłapać. Opowiadanie czyta się przyjemnie i sprawnie. Jest naprawdę dobre. Cieszę się, że znalazłam je wśród odmętów forum :)

Boże, mój komentarz się nie dodał… Zacznę więc jeszcze raz.

Opowiadanie niestety jest według mnie bardzo słabe, nie dotarłam nawet do końca. Jest bardzo chaotyczne i nieprzyjemne w odbiorze. 

Już sam początek mi nie odpowiada: zdjęcie jest “te”, nie “to”, twoje myśli ogniskują, a pejzaż zimy kojarzy mi się raczej z czymś niewyraźnym, ale to już jest osobista kwestia.

Ogólnie używasz za dużo niepotrzebnych słów i “udziwnień” w tekście, przez co całe opowiadanie jest trudne w odbiorze. Myślę, że wiele określeń, porównań, czy przenośni zrozumiesz tylko ty, a większość czytelników (tak jak ja) będzie je po prostu uważała za bezsensowne, jak porównanie tłumu ludzi w płaszczach do pola pełnego ziemniaków…

Wracając do udziwnień, jest tego mnóstwo, a mógłbyś użyć zwyczajnych słów, np. nie duch życzliwości, a po prostu atmosfera.

Uważam, że musisz się jeszcze wiele nauczyć  stylu, a jeżeli chodzi o fabułę, to się nie wypowiem, bo jak napisałam wyżej, nie dotrwałam do końca.

To nie jest ten sam świat… Opowiadania są podobne, jeżeli chodzi o konstrukcję, ale na tym się kończy. Co do powtórzeń – w jednym miejscu jest ich naprawdę wiele, ale taka właśnie była moja koncepcja. Co zaś do samej fabuły – w takim stylu piszę opowiadania. Nie skupiam się na akcji, a na głębszych przemyśleniach i,przeistoczeniach bohatera. I o ile Rewolucja niekoniecznie mi się podobała, tak to opowiadanie jest według mnie naprawdę dobre.

Morf3usz – faktycznie, Twoje zdanie brzmi lepiej i zgadzam się z opinią zarówno na temat kolejności wydarzeń, jak i formy, w której przedstawiłam słowo :)

 

Beryl – postarałam się poprawić błędy, które znalazłam i wszystkie te, które wymieniłeś. Chociaż przed wstawieniem czytałam to opowiadanie kilkakrotnie, pewnych rzeczy po prostu nie udało mi się wyłapać… Dziękuję za szczerą krytykę.

Zdobył surowce z innych planet, na których nie mógł się osiedlić, bo nie było odpowiednich warunków… Ponad to cywile mogliby nie przetrwać tak dalekich podróży, dlatego też zbudowano coś bliżej – aby każdy miał do tego dostęp, aby każdy to widział. Równie dobrze mogła to być najgorsza z kolonii robotniczych. Arystokraci chcieli, aby ludzie widzieli co ich czeka, jeśli nie będą się dobrze sprawować – odizolowanie od społeczeństwa, bliskich i rodzimego domu. Także tłumaczeń może być wiele…

Powiem tak, Adamie. Jest to satelita z atmosferą podobną do ziemskiej, bo chyba nie jest to niemożliwe, prawda? Uważam, że nie muszę pisać kto, kiedy i jak ją stworzył, nieprawdaż? To jest opowiadanie, a nie powieść, więc powinieneś po prostu założyć, że ludzie stworzyli taką satelitę. Bo mogli. Chyba że coś takiego nie jest możliwe (i jest to udowodnione naukowo), wtedy proszę wyprowadzić mnie z błędu.

Co do drzewa – nie pisałam, czy jest w ogóle żywe. Równie dobrze może być martwe albo sztuczne. Nie zaznaczyłam tego i nie zamierzam zaznaczać. 

Kształt jest ogromny, bo jego szczątki rozeszły się po dużej powierzchni. Myślę, że to nie jest żaden błąd. 

Być może popełniłam błąd logiczny, jeżeli chodzi o wytwarzanie pola magnetycznego. Nie jestem pewna, w jakim czasie i w jakich konkretnych okolicznościach ono powstaje, więc tak jak mówię: tu mogłam popełnić błąd, czego wypierać się nie będę.

 

Finkla, co do masywności – nie wątpię. Ale ludzie są zdolni do wszystkiego, każdy to wie :) A co do materiałów budowlanych i pobudek ludzkości – tak jak napisałam wyżej. Gdybym miała jakąś głębszą koncepcję, powieść, czy może sporo dłuższe opowiadanie, z pewnością tłumaczyłabym to w zawiły, skomplikowany i niezwykle logiczny sposób. Ale według poprzednich komentarzy i tak napisałam zbyt wiele o świecie. Więc wklejanie niepotrzebnego tłumaczenia, dlaczego ktoś zbudował satelitę, uważam za zbędne. 

Groty od strzał, coś takiego. A w genitaliach wylądowały dwa, żeby w końcu zaczął krzyczeć :) Dziękuję za wszystkie rady i opinie. Rozumiem, że muszę po prostu popracować nad tematyką i rozwijaniem historii, bo z tego co widzę, czyta się raczej przyjemnie. 

Nowa Fantastyka