Profil użytkownika


komentarze: 62, w dziale opowiadań: 53, opowiadania: 29

Ostatnie sto komentarzy

Już jest tylko jedna wersja (ta pierwsza, powielenie usunęłam). I nadal tam sporo do poprawienia, jednak praca wzywa i muszę na razie zostawić jak jest.

Oj… Zdublowane, bo poprawiałam i niestety zamiast podmienić tekst… dodało drugi raz. Niedopatrzenie. Jedno z wielu, za które przepraszam.

No cóż, dziękuję za komentarze. Dziękuję regulatorzy, zwłaszcza, że od lat już poprawiasz u mnie wciąż te same błędy. Nie umiem nawet wytłumaczyć, dlaczego wciąż nie mogę wskoczyć na właściwe tory.

Dzięki za cierpliwość :).

Spoiler alert!

Ja w moim pokręconym umyśle obstawiałam, że Celia będzie potworem. Może dlatego, że pewien symbiot, o którym sobie kiedyś pisałam tak miał na imię. Podobało mi się jak opisywałeś otoczenie, krótko a obrazowo.

Zgrzytnęło mi tylko, że “wyciekającą ciecz” potraktowano tak niefrasobliwie. Takie to trochę nieprofesjonalne ze strony lejarza :P.

Ogólnie: świetne. Wciągnęło.

Może dlatego, że Imperator białowłosa Kalisha, spinka z trzema smokami i armia chłopów bez jaj. Tak, chyba tak :).

Dzięki za komentarze.

Dzięki za odwiedziny i poświęcenie czasu na przeczytanie :). To w sumie nie jest opowiadanie, prawda? To scena bardziej, faktycznie nie ma kiedy się przywiązać do Artu Ti Tu :P.

I znów mnie dłuższy czas nie było (nie wiem jaki procent “tfurcuf” ma tak chimeryczne podejście do pisania jak ja, ale nie polecam), dziękuję za komentarze. :)

Dziękuję za odwiedziny CountPrimagen, joseheim. I dzięki za komentarze, napędzają do pracy :)

Poprawiłam kilka rzeczy, głównie to co wytknęła Reg, a co ma związek z ortografią i totalnym pomyleniem pojęć. Teraz zajmę się przekształcaniem mojego “wizjonerstwa”.

Finkla – mówiąc spokój miałam na myśli, że nie będę zarabiała akurat na podatek dla kraju :D. A że weekend pracujący i tydzień pracujący, dopiero siadam na poważniej do literek ^^.

Dzięki za odwiedziny Teyami, śniąca.

 

Edytka:

Poprawiłam nieco niektóre fragmenty. Za dzień, dwa zrobię jeszcze kolejne czytanie :).

Dziękuję za poświęcony czas. Spodziewałam się, że Reg mnie zmasakruje, ale nie aż tak. Heh… Wychodzi na to, że moja niesystematyczność w pisaniu czegokolwiek cofa mnie i to do kołyski, bo Regulatorzy wskazała… te same błędy co w pierwszych zamieszczanych przeze mnie tekstach. Co ciekawe niektóre miejsca, o których wspomniałaś od początku wiedziałam, że wytkniesz a jednak zastosowałam je bo “śmiesznie”. No widocznie jednak nieśmiesznie.

Wstyd mi :/.

Tym bardziej dziękuje, że przebrnęłaś.

 

Dziękuję za uwagi i cieszę się, że przynajmniej jedna osoba się uśmiechnęła (Wicked G o/).

Coś jest na rzeczy z tym pisaniem z uśmiechem na ryjku – unikać lub nie publikować do pół roku po powstaniu.

Nad wszystkim przysiądę w spokojniejszej chwili.

Dzięki.

Porwało mnie i to porządnie. Co najlepsze, mimo że nie miałam problemu z przewidzeniem zachowań bohaterów, nadal mnie ciągnęło. Po prostu jest dobrze, płynnie napisane. Mi techniczne potknięcia umknęły, Reg zrobiła kawał dobrej roboty.

Sztampa, nie sztampa, forma robi swoje :).

A mnie zasmuciło.

Jeszcze zanim trzydziestoletni Novak podniósł broń, już mi zaśmierdziało “The Cube”. Ten wątek już był (w drugiej części filmu), przemaglowano go z ukwieceniem (bohater nawet kolekcjonował swoje własne zegarki). Ja wiem, że film to nie książka, ale to była kiedyś znana produkcja.

 

I zgodzę się z przedpiścami (podoba mnie się ten wyraz :D), można by choć akapit wkleić, który nieco rozjaśni sytuację.

Mnie intryguje, dlaczego nikt nie zbadał planety po zniknięciu szefa wyprawy..

Hmm…

Mnie również wstęp zirytował, ale nie będę się nim przejmowała dłużej niż chwilę. Nigdy nie twierdziłam, że posiadam umiejętności wydłubywania odniesień i metafor, więc nawet jeżeli okażę się tym „głupiutkim czytelnikiem”, nie będę się przejmowała.

I kiedy już zamknęłam tę część „imprezy”, faktycznie w głowie urósł mi pewien obraz. Tak pompatyczny i zabawny, że aż go wyłożę. :D.

Najpierw jednak: jak odczytałam pojedyncze symbole.

Bal/raut – obecne czasy, życie w naszych obecnych realiach geopolitycznych, międzynarodowych, politycznych etc. etc.

Bogacz – symbol top listy gospodarki, właścicieli naszych konsumpcyjnych żołądków i sumień – kapitalizm w najwyższej formie.

Kelner – druga strona barykady. Biedota, która nie może pozwolić sobie na życie, ale z uporem maniaka odziewa się w białe mundury służby pieniądzu – w nadziei, że kiedyś stanie się elementem świata bogatych.

Burleska/występy – idealny opis konsumpcyjnego charakteru naszej codzienności. Nieprzytomne bale, które w tle mają zamachy terrorystyczne. Mogę nawet śmiało założyć, że data zamieszczenia tekstu też mogłaby grać tutaj sporą rolę. Najciekawszym w tym dla mnie jest ta prawdziwość ciągu wydarzeń: zabawa – WTC – chwila ciszy i ciemności, w której pies kradnie żarcie (cudne! Oczywiście jeżel ktoś złapie to w tym kontekście co ja) – i znów szaleńcza zabawa.

Stryj – biorąc pod uwagę resztę moich odczytów, nieodparcie kojarzy mi się z Wujkiem Samem, Amerykanie składają obietnicę wujkowi Samowi, prawda? Kochają go, jego wykładnię wolności.

Antoś – pojedynczy człowiek, który nie nawykł do „balu/rautu”, nie rozumie go. Człowiek, który przyobiecał stryjowi (Uncle Sam), dotrzymać obietnicy. Chronić wolność. Porywa się na czyny, które go przerastają, wpełza w obce mu miejsce, by wyrazić sprzeciw, dokonać czynu, który wszystko zmieni.

Dama – wolność sama w sobie. Sennie przyglądająca się wszystkiemu, wzbudzona kiedy, ktoś rusza do boju w poczuciu jej obrony, znudzona odchodzi, kiedy okazuje się, że to tylko dwie barykady konsumpcji okładają sobie ryje, mając ją w rzyci.

 

I w końcu strzał.

Tu można by wpasować wiele zakończeń, ale do mnie w świetle tego, co sobie ubajałam, trafia jedno: Dama ginie.

Bo z reguły szalone, dyktowane ideą czyny mordują to, co chcemy uratować najbardziej.

 

Uff. Chyba jestem pokręcona nieco. :D

 

Vercenvard – może masz rację, a to moje skojarzenia zdeformowały Conana. Oglądałam wersję z Arnim, Red Sonję i nadal kojarzy mi się z mięśniuszem, do którego kobiety się lepią (chociaż faktycznie niespecjalnie z tego korzystał). Kwestia podejścia do settingu, ja chyba z automatu sobie lekko parodiowałam odbiór – z tego może wynikać moja ocena :). Na subiektywne skojarzenia czytelnika nic nie poradzimy.

Hmm… Mam mieszane uczucia. Tekst płynnie się czyta, ale jak dla mnie nie widzę parodii, tylko inną wersję. Taki podrabiany Conan. Do “barbarzyńskiego” podejścia do kobiet nic nie mam, takie uniwersum, może bardziej by mnie zaskoczyło, gdyby ukradł jej kolczyki (bo ładne), zamiast przeszorować jej tyły? Chyba bym się nawet uśmiechnęła.

Po prostu nie widzę tutaj przerysowania żadnej cechy, przeinaczenia żadnej przywary, skomentowania modelu bohatera. To schludne, normalne opko w konwencji Conana, z paroma wymienionymi wyżej błędami (nie zagłębiam się w ogonki i inne gady, bo sama z nimi walczę).

 

I powiem szczerze, ze chciałabym tak pisać “na prędko” :).

Świetny tekst. Nie śmiałam się może jak szalona, ale przykuło mnie bez reszty. Rozczarowana jestem tylko zakończeniem. Nie wiem czego się spodziewałam, ale nie klasycznej “muminkowej rady na wszystko”. Migotka powinna dostać bęcki od Mamy Muminka, Stary Muminka powinien dostać bęcki, Mumin powinien dostać bęcki, Mała Mi wpierdziel nawet, a Mama Mumina powinna sprzedać dom i jechać w świat bawić się w Cougara ;P.

 

Technicznie jak zwykle się nie wypowiadam, sama mam problemy z technikaliami od zarania, byłabym bezczelna.

:)

Naprawdę mnie wciągnęło :D.

Bluzgi raziły tylko na początku, potem już wbiły moją podświadomość w podwórkowy slang i umykały mojej uwadze. Słucham tego na co dzień (stety-niestety), więc…

I zgodzę się: feniks, przewózka na glebie rządzą ^^.

No i teraz nie mogę się pozbyć wizji dendrofila z Bijącą ;_;.

Inspirujący pomysł, faktycznie kilka luźnych dialogów już kołacze się z tyłu głowy. Może coś w końcu napiszę? :)

Na pewno poobserwuję.

Heh, nie mam zamiaru pisać o biednej Brute-Sue dziergającej wianki w trakcie oblężenia, ale rozróżnienie na płcie mnie też interesuje. Nie wiem czy demony się rozmnażają. Demon jako klasyczny demon powstaje niby ze zdegenerowanej duszy, więc o seksach i dzieciach mowy nie ma. A zastanawiałam się nad więziami u Demonów. Jakieś rodzinne zależności na przykład? Do jakiego stopnia określenie “Demon” wynika z nastawienia Zakonu? Bo może to nie demony sensu stricto, tylko brutalna obca rasa wyglądająca jak Bracia Demoniszcza?

 

Eeeejjj… właśnie zobaczyłam kicku figurkę Demon Brute Szamana. Hę? 

Mieli być honorowymi, walczącymi wręcz wojownikami, którzy gardzą magią Prime i technikami Kasty Terroru? Myślałam, że to takie radykalne będzie.

Wiecie, naleciałości z MMO: Brute wojuje jakiś Prime osłania i auruje. Heh, wiem – boli ta naleciałość.

Dzięki za nawiedzenie :D. Ten tekst z założenia był prologiem dla Jasmine. Plan opisania jej perypetii, owszem był, ale odsunięty w bliżej nieokreśloną przyszłość (co, jak wiemy, z reguły oznacza “może-chyba-nigdy”).

Trzeba sprecyzować plany ^^.

Cieszę się zainteresowałam :).

 

O… A ja założyłam, że to jeden i ten sam aniołek, tylko w zależności od aury inaczej odbiera świat – wciąż tłumacząc się tak samo. Bo tak zachowują się najczęściej ludzie – zmieniają poglądy w zależności od nastawienia – bezwiednie. A nastawienie często zależy od okoliczności. :)

Miałam mały problem z tą “identycznością dni”. Chodzi właśnie o sprzeczność, o której wspomniała joseheim.

Poprawione. Zgarnęłam jeszcze kilka powtórzeń (takich rozwleczonych nieco).

Co do samej Jasmine: jest jedną z wielu drugoplanowych postaci w dość obszernym uniwersum. Ma jednak swoją historię i na pewno będę chciała ją opowiedzieć :).

AdamKB: W kwestii tkania szablonów, ograniczyłam się do poniższego opisu:

 

– Dziew­czyn­ka, kiedy już wy­do­brze­je, spi­sze i za­pie­czę­tu­je swój motyw. Potem za­po­zna się z tym, który ja zo­sta­wi­łam. Do tego czasu w ge­stii Góry Wilka leży, by przy­go­to­wać ją do umie­jęt­ne­go ich po­łą­cze­nia.

Oznacza to tyle, że kiedy już dziecko wydobrzeje, jest uczone, w zależności od pojętności kilka… lub kilkanaście lat (szczegóły zapewne będą wychodzić przy opisywaniu perypetii Jasmine ;)). Kiedy nabędzie odpowiednią wiedzę – spisuje swój szablon. Potem zapoznaje się z tym pozostawionym przez poprzedniczkę i łączy je. Reszta życia to wspieranie możnych i maluczkich doradztwem, poszerzanie wiedzy i obserwowanie świata, i jego z Szablonem połączenia. Kapłanka Szablonów to ważna persona w świecie moich dzieciaczków :D.

 

WickedG: teraz, kiedy już wyspanam i piję kawę, na spokojnie odpowiem.

Sprawdza się w tym momencie moja teza, że opowieść jest tak dobra jak wszechstronny i wyedukowany jest czytelnik :D. Zaręczam, że nie włączam (póki co) świadomie w moje pomysły ideologii filozoficznych. Nie oznacza to jednak, że nie jestem po brzegi napchana przemyśleniami, które obierają kierunki zbliżone do niektórych. Kiedy już wspomniałeś o skojarzeniu z idealizmem platońskim – to i ja faktycznie zauważyłam podobieństwo. Ale kłamać nie będę – musiałam to sprawdzić, bo z definicjami sposobów myślenia obcowałam baardzo dawno temu. 

 

Dziękuję wszystkim jesio raz :).

 

 

Dziękuję, że poświęciliście mi chwilę :)

Nazgul, regulatorzy: dzięki za uwagi. Zwłaszcza regulatorzy – piszczałam. Nawet ort mi sie przytrafił <łka>, a poza tym podkreśliłaś wszystkie miejsca, w których zwiesiłam się z czarną dziurą przed oczami. To właśnie te miejsca, gdzie zamiast odczekać i znaleźć TO słowo, odpuściłam i chwyciłam najbliższe. I tak powtórzenia mam we krwi.

Wicked G: dziękuję pięknie! Mam nadzieję, że jak tylko poprawię tę masakrę wytkniętą przez regulatorów (hej mogę tak odmienić?), to może choć odrobinę zbliżę się do pułapu wyróżnienia, którym mnie obdarzyłeś.

:|.

Wiesz, że zamiast spokojnie doczytać, zmusiło mnie do szukania informacji na temat tego, czy w 1621 roku istniała whisky? W butelce?

Pierwsze wyniki w google, dotyczące sławniejszych marek, wskazują na wiek XVIII (Bowmore) :|.

Trzeba było użyc “bimbru”, bo nawet jeżeli sczytałam tylko opisy wyników, bez klikania w głąb – nie zawracałabym sobie tym głowy i czytałabym dalej :D. 

świetny, spójny klimat :). Potknięć z poprzednich komentarzy nie zauważyłam – pewnie dlatego, że już po korekcie :D. Co prawda nie moje to klimaty, ale świetnie napisane. Nie znam się na interpunkcji ,póki co (mogą o tym zaświadczyć niektórzy ;P), więc nie będę pisała o ogonkach, tylko wspomnę o prywatnym odbiorze: mam wrażenie bieganiny w górę i w dół po wieży. Nic to złego, ale zdominowało moje wspomnienie o historii.

Uff, nie było mnie dni parę i dopiero zabiorę się za poprawki :). Jeszcze raz: dziękuję.

I tak Zygrydzie :D! Dokładnie wstrzeliłeś się w zakończenie!

 

Edytka: poprawiłam i dziękuję wszystkim za pomoc :). Jeżeli ktoś znajdzie szczęśliwsze zdania niż te, które zbudowałam to nadal chętnie wysłucham :D.

  1. Dzięki piękne. Tyla cudeniek, których w ogóle nie zauważyłam.  Jest nad czym pracować. A co do finału opowiadania, faktycznie mocno mi nie poszło, bo znaczenie jest jeszcze inne niż sugeruje regulatorzy :).

Szczerze się śmiałam czytając :D. Świetne!

Dzięki, że poświęciliście czas. Poprawiłam co zauważyłam, również w zapisie dialogów. Mam nadzieję, że nie przepuściłam niczemu. Zmieniłam również nieco zakończenie. Nie radykalnie, ale dodałam nieco więcej światła. Dajcie znać czy brzmi to teraz nieco jaśniej. :)

Dobsz, dzięki jesio raz. Idę popracować <szura nogami z westchnieniem>.

I teraz odleżę chyba teksty z miesiąc, bo mi generalnie wstyd, że tak dłubiecie, a ja dalej to samo :D.

Jak zwykle dziekuję regulatorom, choć na ten moment musze się zastanowić, nad paroma rzeczami, niekoniecznie dotyczącymi błędologii.

Wrzucam poniżej hasła, bo generalnie coraz mniej rozumiem.

odnotować

1. «zrobić notatkę»

2. «przyjąć coś do wiadomości»

 

wybebeszyć

1. pot. «wyjąć wnętrzności z zabitego zwierzęcia»

2. pot. «wyjąć zawartość czegoś»

 

Co do bólu. Nie trzeba go czuć, żeby odnotowywać. Są na to techniki, zwykle medytacyjne. Można obok bólu "stać". Świat jest dosyć bogaty w ciekawostki.

Ja przestaje rozumieć cokolwiek.

Wyciągnięte pojedyncze zdanie:

Był wątły, i na tyle, na ile mógł dojrzeć w mroku metra, blady.

Kontekst:

Rozejrzał się i nabierając powietrza głęboko w płuca, podszedł szybko do leżącego na torach człowieka.

Był wątły, i na tyle, na ile mógł dojrzeć w mroku metra, blady. Todd dawał mu na oko około osiemdziesięciu lat.


Naprawdę nie wiadomo o kogo chodzi?

Nieco poprawek naniesione, pousuwałam niektóre powtórzenia.

@beryl

zostawiam sporo wyobraźni czytelnika, to fakt. Jakoś nie jestem fanką 12-stronicowych, tolkienowskich opisów łąki. Czasem piszę tak, żeby z trzech różnych implikacji, jakie mogą wypłynąć z tekstu, nie musieć wybierać żadnej. Pozostawiam to czytelnikowi. Jeżeli to jest powodem niezrozumienia... to z tego chyba nie wybrnę.

@Haniel dzięki... <wertuje>, w cholerę z tymi patyczkami, nie mogę tego ułożyć. Ale powoli, powoli... Użyłeś magicznego słowa, kóre do mnie chyba dotarło, wiec idę to sprawdzić :)

O demonie specjalnie nie pisałam. Skoro Todd rok trwał bez jadła, to oczywistym mi się wydało, że "to coś" podtrzymywało, jego żałosną egzystencję.

Pół-przepuszczając - wiem, że nie ma takiego wyrazu, ale nie będzie odpowiednim tutaj "coraz słabiej przepuszczał światło", "póprzeźroczysty" z kolei, nie oddaje do końca tego co chciałam opisać, stąd nowosłowie. Karkołomny pomysł, fakt, ale nie umiem znaleźć adekwatnego zamiennika. Chyba, że dokumentnie przebuduję zdanie.

Dziękuję, że przeczytaliście :).

@joseheim :) wiedziałam, że to wzbudzi kontrowersje. Chyba napisałam tak, bo dla przeciętnego dwudziestolatka pięćdziesiątka, to jakaś starcza niemożliwość. W wieku trzydziestu lat, już się na tę cyfrę patrzy inaczej (wiem z autopsji ^^). Jakby nie było główny rocznik bohatera kręci się wokół dwudziestki.

@Bohdan Faktycznie - można prościej, ja tam już takie wyczyny wykasowałam, że to mi uciekło :D, Drugiego przykładu bym nie zmieniła, bo gdzieś we mnie tkwi ta przestawność, której nie do końca chcę się pozbyć, jedynie przekształcić nieco. Podobnie z "oczyma". To są rzeczy, nad którymi posiedzę i poobserwuję jeszcze.

Fajnie mi się czytało, tlyko, ze wzruszyłam sie po prawdzie przy cytownaym lieście valerie, a on... no nie jest Twoim dziełem. Niby nie ejst źle, ale mam mieszane uczucia wyrywajac z czyjegoś obrazu tak mocny fragment. Ale to moje wrażenie.

Zgubiłam się nieco przy lokalizacji. Zrozumiałam, że Haller ten z początku (nasze czasy), to ten sam Haller, z domu pod ziemią" (z przyszłości). Skoro tak, to nie moge połączyć logicznie tego, że zaczynał w Detroit, a zmarł pod Dublinem? I dlaczego przekazywał dziedzictwo Celtów? No chyba, że był Irlandczykiem na saksach w USA. Przez pewien czas, zmaiast czytać ze skupieniem, analizowałam rozstrzał lokalizacyjny :D.

Też nie wierze w upadek Fejsa, jako katalizatora zmian, ale czytało się bardzo dobrze. O błędach nie piszę, bo (jak wszędzie zaznaczam) autorytetem w tej materii się nie czuję.

o/

Dzięki za odwiedzinki. Tekst już uległ kolejnym zmianom i ciągle wyłapuje czytelnicze uwagi :)

Zeppeliny... bo parotramwaje, motor na parę i steampunk ogólny, zarysowany bardzo delikatnie :D.

Rewelacja :)

Jest z czego brać przykład, zwłaszcza, że pierwsza z brzegu książka, którą dzisiaj wzięłam miała na dzień dobry błędy.

Po prostu zabrało :)

@regulatorzy - jeszcze raz: dzięki

@Pan Rabarbar - ależ proszę bardzo. Zamienię inwektywy, na łacinę, to i jej kuchenna jakość będzie bardziej zrozumiała.

 

Zobaczymy do czego mnie zmiany doprowadzą :).

A tymczasem, z czystej ciekawości, wrócę do tekstów starszych i sprawdze, jak tam się rzeczy mają :).

<ociera pot z czoła>

Nie mam pojecia, czy zechcecie przeczytać tekst jeszcze raz, ale poprawiłam nanosząc większość uwag. Nawet most zmieniłam :).

Nie mam nikogo, komu mogłabym dać tekst do sprawdzenia*, i dopiero oceny w miejscach takie jak to, zwracają mi uwagę, na niektóre rzeczy.

 

*jest komu czytać, ale nie ma komu wyciągać niedociągnięć :)

Dziękuję za komentarze, rozumiem, ze musze być bardziej dosłowna, mniej abstrakcyjnie opisywać otoczenie i sytuacje, nazywać obrazy perwersyjnie dokładnie. @regulatorzy - dzięki za cenne uwagi, mimo wielokrotnego czytania zwyczajnie bardziej widziałam, niż czytałam opisy i faktycznie wiele rzeczy dla czytającego może być niejasnych.

„…wyświechtany lękiem…” – Tu moja wyobraźnia poległa. Do rana się nie ocknie.

Nie rozumiem czemu to tak na Ciebie podziałało. Wyświechtany lękiem, znużony depresją, wytarty codziennością. Co złego i niepoprawnego jest w takich opisach?

„Wiele by dała, by jakieś kolano kompromitacji podcięło mu ten nonszalancki gest, którym uchylał cylindra…” – Tu moja wyobraźnia ponownie została wystawiona na ciężką próbę. Nijak nie mogę sobie zwizualizować sytuacji, kiedy to kompromitacja swym, zapewne zgrabnym, kolanem podcina nonszalancki gest, który uchyla cylindra.

Jeżeli ktoś chce dosłownie wyobrażac sobie taką sytuacje, a nie uznać, jako opis stanu emocjonalnego, w którym jest dziewczyna - faktycznie może mieć problem. To abstrakcyjne wizji produkowanie.To oczywiste. Pokręcę się nad tym :).

Poza tym... Jak sensacja może się rozkręcić? Jak most może być pełen zachwytów i rozmów?

O ile co do sensacji, po przyjrzeniu się zgadzam, o tyle most był pełen zachwytów i rozmów podobnie, jak market ludzi, wrzasku dzieci, konsumpcyjnego szału i puszek. Nadal nie widzę w tym nic złego, ale jeżeli ktos może mi wykazac coś czego nie widzę - będę wdzięczna :).

 

Pozdrawiam o/

Przykładów czego? Których wyrazów źle użyłam/nie rozumiem?

Są wygrubione zdania, ale nie rozumiem co tam nie gra?

Słownika ortograficznego? Mądrych książek, mądrych ludzi? :D

Niezrecznie to mi teraz coś napisać. Komentarze zawsze naprowadzaja, pomagają i na nie najabrdziej liczę .

Dziekuję :)

Rok 2376...  walajace się gazety?

 

"Cała okolica wydawała się opuszczona w której panowała dziwnie nienaturalna cisza."

Nieszczesliwa konstrukcja. Może: Cała okolica wydawała się opuszczona, panowała w niej dziwnie nienaturalna cisza.

"Thori zaczęła iść w kierunku drogi, mając nadzieje, że pozwoli jej się bardziej zorientować w okolicy."

... że pozwoli jej się to bardziej zorientować w okolicy? Sama droga chyba nie moze pozwolić, czy ułatwić.

"Kilkanaście metrów przed nią, z sąsiadującego obdrapanego budynku otwarły się ze zgrzytem drzwi..."


Z sąsiadujacego budynku otwarły się drzwi? Może: Drzwi sąsiedniego budynku otwarły się...

Choć mimo poprawności "otwarły" nadal ejstem fanką "otworzyły", jeśli mam wybór :).

Scena z murzynami - ja jestem na nie, ale to kwestia gustu :).

Interpunkcji nie ruszam <obronnie podnosi dłonie> sama kuleję na tym planie.

 

A wiry od razu podsuwają pomysłz  ze Slayersami. Skoki pomiędzy równoległymi swiatami. Obaczymy czy na dobrym tropie jestem :D.

o/

 

Bardzo mi się podobało. Taki teaser, w którym koperty nie są ważne, tylko emocje :).

@marleta

kiedy kelner wychodził to duchy stały ze sztyelatmi na przeciw siebie, ludzie wciąż siedzieli.

 

Też nie jestem pewna co do używania dużych liter, choć rozumiem je, bo sama często tak robię. To tak jakby "Kobieta" była określeniem tej jedynej osoby, zamiennik imienia, a "kobieta" to zwykłe określenie płci/stanu rzeczy etc. etc.

Ale tutaj chętnie się więcej dowiem, bo jak mówię - sama używam, ale mam wrażenie niepoprawności.

Złapałem jedna z roślin i pocieknąłem.

Co to? Odkąd przeczytalam, nie moge się uwolnić :D.

Uwielbiam sny, to w nich rodzą się wszystkie moje pomysły. Sen z zasady jest chaotyczny, ubieranie go w słowa i zrozumiałe dla innych obrazy, to ciężki kawałek chleba.

Z tego nie zrozumiałam prawie nic.

Uprawiamy Lucid Dreaming? :)

 

Co do błedów, interpunkcji, powtórzeń: Milczę, bo sama z kropkologią mam problem, ale warto przyjrzeć się uwagom z powyższych wpisów.

Uśmiałam się, jak norka. jedyne miejsce gdzie mnie sie potknęło, to zbyt długie dopytywanie o nieprawości Goblińskie. Tak ze trzy wymiany dań odruchowo przeskoczyłam. (Ale wróciłam!)

Co do powtórzeń, literówek i tych innych gadów nie wypowiadam się, bo to mi umyka i dobra w tem nie jestem.

Się na wrażeniach i pomysłach skupiam.

Lubimy Pratchetta? :)

Naniosłam nieco zmian. Usiłowałam też poprawić interpunkcję. Z podręcznikiem pod ręką, ale gdyby ktoś chciał wytknąc mi cos co wciąż pozostaje pzoa moim postrzeganiem i zrozumieniem - będę wdzięczna. Jak nie tu - e-mail w profilu :).

Opis siodła moze wyglądać na niepotrzebny w tym fragmencie. Przy całości uznałam jednak, że warto wspomnieć, jak to wygląda. Opisywanie budowy siodła w trakcie trwajacej walki owszem można fajnie rozegrać, ale nie do końca odpowiada moim wizjom dynamicznej akcji. :)

A taki spokojny wieczór pasuje do krótkich opisów.

Mogłabym w ogóle się w to nie zagłębiać, ale prędzej czy później tekst wyciśnie na powierzchnię pytanie o taką pierdołę :D.

Dziękuję pięknie.

To nie jest mój pierwszy tekst i ku mojemu rozczarowaniu sobą, sporo z uwag dotyczy rzeczy, na które już mnie uczulano. ;/

Błedem jest, że zbyt świeży to tekst i przepatrzony na gorąco. Zamieściłam go właśnie ze względu na opis tego nieszczęsnego siodła-uprzęży. Wiedziałam, że jest nie tak, tylko ciągle darło się to na mnie gdzieś zza pola widzenia.

Tak, interpunkcja, moja pięta ahillesowa.

I tu prośba o działajace sposoby na uniknięcie z nią problemów. Czytanie na głos własnego tekstu nie do końca się u mnie sprawdza. Zdarza mi się wtedy wciskać przecinki w naprawdęt dziwnych miejscach.

Generalnie zrobię coś, co trzeba było zrobić już dawno. Wracam do podstaw i odświeżam gramatykę. To powinno mnie przepchnać przez niedbałość entuzjazmu. :)

Dryden Fassa ("Visions of Escaflowne", anime) - przystojny megaloman, bogaty i patrzący na świat przez pryzmat wartości finansowych. Przebiegły, gładkosłowny, uroczy, bez sumienia. Manipulator.

Morgana ("Merlin" film Hallmarka) - grana przez Helenę Bonham-Carter po prostu tkwi nadal w mojej głowie. Ten jej charkot, bezeceństwo i podwójne sumienie rozkochało mnie w tej postaci i aktorce. Helenę uwielbiam bezwarunkowo w kazdej roli.

Alucard ("Hellsing", anime) - wampir, zły, bezwzględny. Jego zabójcze poczucie humoru i cały szereg innych cech powala.

Hegemon, Peter Wiggin (Seria "Endera", Orson Scott Card) - diaboliczny geniusz. Na wskroś zły manipulant z makiawelistycznym  intelektem. Bezspornie jedna z najbardziej wkurzających postaci jakie poznałam, a jednocześnie czuje się wobec niego niechętny szacunek.

 

Oczywiście Tyrion też, ale to chyba oczywiste? :)

Me gusta bardzo.

Nie jestem fanką opiekuńczych do bólu postaw, ale moje prywatne upodobania mają się nijak do tego, że bardzo płynnie i obrazowo się czytało. To byłby niezły początek duuużej historii :).

Co do "bystrości" i "zrezygnowany" nie oceniałam, tylko poddałam się swojemu odczuciu, temu raczej zapytałam czy nie przesadzam z tymże :D.

Racje przyznaję.

Hmm...

Doświadczam przesytu nazewnictwa. Chyba za dużo obcych rzeczy (dla mnie), zbyt zagęszczonych i tym samym odbierających mi wizualizację. Potykałam się o "tajemne gesty", "przepisowe kroki", "pewien sekretny gest".

Widzę pomysł tak jakby za grubym parawanem o wzorcu "mam całe uniwersum! musisz je poznać!".

I dkryłam nagle, że istnieje coś takiego, jak samouzupełniajace się sytuacje. Przykład:

- Znudziło mi się – odparł po prostu. Mówił o tym w ten sposób, w jaki kapryśne dziecko może mówić o starej i zepsutej zabawce.

Po "znudziło mi się", wszystko co napisano jest aksjomatem, czymś co sama sobie w wyobraźni ułożyłam. Opis sposobu, w jaki mówił byłby zabójczy gdyby stanowił kontrast/zaprzeczenie/uzupełnienie, ja odebrałam jako powielenie w tej wersji.

 

Szybko to zauważył, a że był bystry, wkrótce zaprzestał prób i legł zrezygnowany.


Tu raczej zapytam po prostu ogółu czytajacych: czy jest coś słusznego w moim poczuciu nieszczęśliwej konstrukcji hmm... emocjonalnej? W jednym zdaniu mamy określenie postaci "bystrym", by po chwili w związku z tym padł "zrezygnowany". Czuję dysonans.

o/

Nie, mi osobiście też nie przeszkadza. Wyrażam tylko zdziwienie. W dobie "fejsbuków" to raczej niespotykane.

Nie doszukuje się problemu, tylko zwracam uwage, na coś... a zresztą.

Powiem tak: jest zakładka, która nie działa - minus dla webmastera.

Odbieram ustosunkowanie się do mojego zapytania, jako pejoratywne z zasady, więc chyba niepotrzebnie się produkuję, bo przyjęto, nie wiedzieć czemu, postawę "atak najlepszą obroną". I to jest takie schematyczne dla stron związanych z literaturą, że możnaby o tym... książkę napisać :D.

 

Pozdrawiam i więcej pytań nie mam :).

:D

O to, to, to!

Tak to właśnie wygląda.

Piszę dużo, bo nie sposób tych wszystkich historii nie ożywić, choć na chwilę. Gorzej, że z reguły do połowy je ożywam. Skończę, jak pisarka z "Re-cycle".

Jeżeli człowiek nie wyleje tego wszystkiego na papier, zaczyna się miotać, jak ryba w gęstej grochówce.

Napisałam "końkurs" i napisałam tak specjalnie. Jakiś problem z wyławianiem zamierzonych deformacji słownych? I jest o konkursie (napiszę zatem politycznie poprawnie, skoro są problemy) na stronie 79, papierowej wersji numeru. Tutaj zakładka "Konkursy" jest pusta. Chciałam rozdmuchać dalej, ale się nie da?

Nowa Fantastyka