
komentarze: 52, w dziale opowiadań: 34, opowiadania: 30
komentarze: 52, w dziale opowiadań: 34, opowiadania: 30
Lato 5:00
reality show dla kanibali i samurajów oraz Laura Iverson “Three Black Cats Under a Full Moon”
przepowiednia wyczekująca bohatera– droga kręta
33. Martyna wraz z przyjaciółmi ze studiów wyjeżdża do domku letniskowego. Na miejscu okazuje się, że turystów jest niewielu – tylko starsze małżeństwo z trójką wnuków.
drakaina, chodziło mi o to że blokuje tą drugą, jeśli ktoś by się pojawił z Magia i miecz /użyj różdżki do świata z klocków; ale już tak dla porządku: Magia i miecz + świat z klocków
Magia i miecz/użyj różdżki + świat z klocków
Które z tych dwóch z listy F będzie mi faktycznie obojętne, więc jeśli nikt się nie zgłosi z podobną parą do świata klocków to proszę organizatora by oznaczył wedle własnego uznania. Dobrze?
Zgłaszam się.
Ciekawe.
-Bardziej się postaraj– powiedział przez zęby zapierając się nogą niczym dźwignią. Musiało go boleć, ale nie chciał tego pokazać.
Jakie to musiało być piękne dla naszej dwójki. Bardzo chcieli oni już zobaczyć co się skrywa pod nimi.
Antek opuścił ramię. I powoli szedł w stronę drzwi.-Czy tu zmienia się podmiot że potrzebne jest nowe zdanie?
Widzieli oni teraz– całkowicie zbędny zaimek.
Jeśli już wspominasz dwukrotnie o bucie, czy też jakimkolwiek innym przedmiocie, powinieneś skorzystać z możliwość i napisać dla wyobraźni czytelnika jaki konkretnie: glan, kamasz, trampek, pantofel, mokasyn, trzewik, oficerka ze skóry ardyvańskiego łosia, wbrew pozorom takie niuanse dają duży wgląd w opowiadanie.
Aż do samego końca nie mam pojęcia gdzie toczy się akcja, napis na początku sugeruje raczej więzienie.
Teksty dialogów są “zbyt pełne” i przez to brzmią sztucznie.
Bardzo dziękuje za wszystkie pozytywniesze i wyrozumialsze komentarze. Co do problemów z czytaniem ta zdawałem sobie sprawę że będą i spodziewałem się nawet większego zjechania, ale dla mnie to też ma pewien zanikający już urok problemów z odczytaniem czyjegoś odręcznego pisma, zwłaszcza gdy nadawca musiał “ściaśniać”. A co do kuli, jeśli… pytanie nie było środkiem stylistycznym, to po prostu tajemniczy artefakt z wykopalisk, który pozostałby do końca niedopowiedziany w każdej ilości znaków.
Skomandzie, czy to zaszyfrowana wiadomość?
Środek stylistyczny :)
Gdzie jest właściwie widoczny licznik strony?
Edit: Ściąłem pozdrowienie.
Zmora studentów wszystkich nauk przyrodniczych czyli nazwy łacińskie.
"Nie wiem czy to się liczy jako literatura, ale może Brutus w jakiejś powieści o Cezarze?"
Nie w jakiejś tylko w dramacie Szekspira zresztą z niego możesz brać całe tabuny postaci i to z dramatów mniej znanych podobno zresztą nawet lepiej brać coś czego komisja nie zna bo łatwiej potem idzie z pytaniami. Tabuny zdrajców wszelkiego stanu i rodzaju możesz też brać z dekameronu. Możesz jeszcze wziąć Soplicę/ców zahaczając o definicje zdrajcy.
kto to są komuńcy?
Nosisz w sobie jedno życie nosisz w sobie wszystkie śmierci
Gorszego ognia Bóg nie wznieci niż ten spod palców jego dzieci
Kaczmarski
kszyk --- o zgrozo! tego cholernego bekasa kszyka muszę kiedyś umieścić w opowiadaniu bo już mi się drugi raz to zdarza
"no nie wiem, czy można się kierować do wzgórza" rozwiniesz?
"Tylko że uzbrojenie i sposób prowadzenia walki w tych dwóch epokach, które często dzieli tysiące lat (Władca Pierścieni, Narnia, Pieśń Lodu i Ognia...) w ogóle się nie zmieniają. Ciągle mamy machiny oblężnicze, miecze, zbroje, tarcze, łuki albo kusze... serio nikt przez tyle lat nie wynalazł prochu? :) "
Cóż przez 4,5 tys lat tłukliśmy się na metalowe miecze najpierw brązowe później żelazne i stalowe z konia zsiedliśmy dopiero przed stuleciem więc podobna technologia przez tysiąc lat nie jest niczym nadzwyczajnym. Mnie bardziej irytuje że system społeczno gospodarczy może trwać tak długo. Rody z GoT trwające od 10 tys lat i mające tylko kilka odnóg podczas gdy w rzeczywistości całe narody czy grupy narodów wywodzą się od mężczyzn żyjących do kilku tysiącleci wcześniej.
Wracając do głównego wątku to nawet gdyby złoty wiek gdzieś nie istniał to trzeba by było go stworzyć.
Protektor i opiekun...
Dziękuje bardzo mile mnie ten komentaż zaskoczył zwłaszcza po takim czasie a tekst napewno kiedyś zostanie poprawiony
Sukce to w 99% cięszka praca i 1 % talentu ale zero pomnożone przez 100 nadal pozostaje zerem.
Pozdrawiam
Przy 24 godzinnym uznał.
To chyba też niewezme udziału jakby to było przynajmniej do końca maja...
A do kiedy to właściwie będzie trwało?
Od strony tecnicznej: Zjadłeś drógie A w zaawansowanych i musisz ręcznie zlikwidować "roztrzelenie" dialogów, taka natura tego edytora nic nie poradzisz.
Jeśli chodzi o zawartość: Dylatacja czasu stwarza problemy już dzisiaj więc troche zapóźno się skapneli że jest coś na rzeczy. Ludzie któży znaleźli się w" strefie zrzutu czasu" powinni starać się z niej wydostać. Fragmęt rozmowy na temat ceserstwa jest troche naciągany- dziś o upadku IR i ZSRR rozmawiamy inaczej.
Po za tym to opowiadanie ciekawe i wciągające.
Rewelacja! Niedałem rady już po teksie o zamienianiu 4 swoich na 100 innych.
Ciekawe, przyjemnie sie to czytało acz momętami gubiłem się w tym kto jest nadawcą dialogu.
Wyjątkowo mi się spodobał.
popieram
nieprzepadam za przesadną niponizacją ale opowiadanie mi się podobało.
Mi się podobało acz sama śmierć kata była dość tandetna
Pomysł na świat i wspaniały i spieprzony. Jeśli nawiedzanie w snach było by naturalne przemoc wewnątrz nich była by również naturalna i pojawiła by się u zarania dziejów a nie w momęcie kiedy istnieją już prawnicy. Jeśli była by to normalna forma aktywności to takie izolowanie się... coś w stylu picia do lustra. Ze względu na fabułe dotarlem jedynie do połowy ale czyta się przyjemnie.
Treść i fabuła faktycznie tu dziwnie wyglądają w pewnym stopniu wynika to z faktu że część tej część musiałem przenieść do następnej. Jeśli chodzi o dialogi starałem się trzymać zawartości tutejszego poradnika.
Ryle naładował w kieszeń dresu garść kamyczków
?
Jeśli ma ci coś doradzić to pisz erotyki. Pisze to bez krzty ironii. Napisz z dwa opowiadania erotyczne stosując się do porad jakie otrzymałeś. Z własnego doświadczenia mówię że to znacząco poprawia późniejszą jakość normalnych opowiadań.
Generalnie czytało się to dobrze
To tak jagby "Owsianka" okazała się na końcu koleżanką z klasy. W każdym razie źle zrozumiany tekst mi się podobał. Zrozumiany prawidłowo jest mierny.
Dno to jeszcze nie jest jakieś 2/3. W sumie napisał bym to gorzej ;-)
Całkowicie zmieniało by spojżenie na ciąng wydażeń więc owszem ratowało by.
Gdy pierwszy raz przeczytałem odniosłem wrażenie że na końcu okazało się że to niebyli ludzie tylko jakieś jaszczury czy inne alternatywne istoty rozumne i bardzo mi się to spodobało. Przy drugim czytaniu zorientowałem się że jest to opis ludzi z punktu widzenia żaby... No i się rozczarowałem. Opowiadanie raczej mierne ale się nie zniechęcaj.
Łono,łono ,łono , łono. Autorze nie wstydź się cipki.
Prowokacja?
nie poprostu komentarzy przez worda nie przepuszczm
A spodziewałem się baranka w wersji baranka opowiadanie bardzo fajne
Opowiadanie mi bardzo podobało szczegulnie dróga część gdybym mógł dałbym 4,5
Źle zaczęnte z wielkim tródem przekopałem się przez sranie i liryke.
Opowiadanie bardzo fajne. Jedyne do czego się przyczepie to podtwierdzenie tych wizji pod postacią znajomej nauczycielki. Bardziej prawdopodobne byłoby coś zobaczonego w telewizji jakiś harakterystyczny wypadek zastrzelenie w szczątkach samolotu coś w tym stylu.
Dziwne ale wydaje mi się że zrozumiałem.
Za długie zdania niewiem też czy nawiązania do wiadomo czego są celowe czy też nie.
Jak można myśleć o jedzeniu z wyrzartym muzgiem?
Przepraszam jestem tu nowy i niezauwarzyłem że teksty z worda trzeba wklejać inaczej. Tekst żecz jasna nosi znamiona pośpiechu gbybym miał więcej czasu pewnie byłby lepszy.
-Jak mogłaś? Jak mogłaś ją tu ściągnąć?
- Miłość czego ty ode mnie chcesz?
- Twojego imienia. - Miłość oparła się o stół i zmieniła ton głosu- dobrze wiesz do czego ona jest zdolna zwłaszcza jak się rozgrzeje. Mądrość, jej nie da się kontrolować.
- To się zobaczy.
- To się już dało zobaczyć.
- Wisz że ona już bardzo wydoroślała.
- I nic się nie zmieniła. Wystarczy by waliły się pomniki by siedziała z ręką między nogami.
- Miłość co się z tobą dzieje?!
- Co zrobisz taka ludzkość- Miłość zapaliła- ale to też jest jej wina.
- Tego że się taka seksualna zrobiłaś? To też jej wina?
Miłość wypuściła dym z ust i spojrzała na siedzącą Mądrość.
- Mądrość, coś ty robiła w latach sześćdziesiątych?
- Ratowałam świat a co.
- Dzień dobry paniom.
Miłość i Mądrość obróciły się. W zabytkowych drzwiach stała Rewolucja. Piękna i młoda w skórzanym stroju z obfitym dekoltem z romantyczną twarzą i rozwianymi włosami, ruda. Zaczęła kierować się w stronę stołu pewnym szybkim krokiem. Miłość aż drgnęła. Mądrość wstała za stołu.
- Witaj droga Rewolucji.- Mądrość przyjacielsko złapała dziewczynę za dłonie.
- Mądrości.- rewolucja szczerze się uśmiechnęła- Miłości.
Miłość zaciągnęła się ostatni raz poczym zgasiła papierosa w popielniczce.
- Witaj Rewolucjo.
- Miałam zamiar się tu pojawić ale że z wami i to w jakiejś misji na to nie wpadłam.
- Usiądź Rewolucjo.
- Postoje.
Mądrości było już głupio samej siadać więc po prostu oparła się tyłkiem o stół, ostatnio było jej coraz ciężej ale jeszcze dawała sobie rade.
- Moje drogie... Próby odczłowieczania zdarzały się już wcześniej w wielu miejscach ale w tym reżimie zaczęły nabierać konkretów. Nie możemy się temu dalej biernie przyglądać. Trzeba podjąć działania które doprowadzą do zmian.
- Chciałaś powiedzieć do mnie.
- Chciałam powiedzieć do zmian. Do ciebie tak ale raczej w sercach i umysłach. Naprawdę Rewolucjo nie chciałabym cie widzieć na ulicach.
Rewolucja się uśmiechnęła. Miłość ten demoniczny uśmiech przeraził ale poczuła ona coś co dodało jej pewności siebie. Rewolucja czuła respekt. One dwie były pradawne, potężne, czczone jako bóstwa i będące częściom boskości. Rewolucja poczęła się w renesansie i niemiała tak wielkich wpływów jak Miłość czy Mądrość. Rozmawiały jeszcze przez parę godzin Mądrość próbowała dowcipkować ale jej to nie wychodziło. O północy wszystkie trzy opuściły zabytkowy budynek na obrzeżach stolicy. Wszystkie z planami dotyczącymi nowego społeczeństwa które chciały stworzyć w oparciu o siebie nawet rewolucja miała pewne plany ale nowe społeczeństwo mogło być tylko jedne.
Kłamstwo przechodził się po wielkim reprezentacyjnym placu, jak zawsze dobrze wyglądał, tu miał na sobie mundur oficera wywiadu.
- Ja- kłamstwo westchnął- ja jestem po prostu prawdą w którą ludzie nie wierzą, nic więcej.
- A jednak zatruwasz im serca i umysły.
- Sami je sobie zatruwają taka ich wola. Zresztą jeśli człowiek w coś wierzy i to mówi to nie kłamie.
- Kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą?
- Czy ty Miłość chcesz mnie przeciwstawiać stanowi faktycznemu?
- Jest inaczej?
- Tak, bo widzisz ja nie jestem uzależniony od stanu faktycznego tylko od ludzkiej wiedzy. Jeśli ktoś wierzy że obozy pracy są dobre to nie skłamie mówiąc że są dobre.
- Ktoś wierzy w ten ustrój?
Kłamstwo chwile milczał.
- Zdziwisz się ale tak. Większość jednak faktycznie kłamie czy to ze strachu czy dla korzyści.
- To by znaczyło że jeśli zniknie strach i korzyści to ty też znikniesz.
- Ja nigdy nie zniknę co najwyżej w tej postaci.
Trzy niewiasty przez chwile milczały.
- Jak widzicie ja kłamstwo sam w sobie jestem słaby i nie jestem dla was przeszkodą.
- Więc co jest?
- Z tym powinniście iść do Wolność to ona jest uważana za fundament człowieczeństwa.
- Ona tu jeszcze mieszka?- spytały się wszystkie na raz.
- Tak, dać wam adres?
Mądrość skinęła głową. Kłamstwo wyjął kartkę i długopis potem się zreflektował i przełożył długopis do lewej ręki.
- Kłamstwo...
- Tak.
- Mówiłeś że część w to wierzy dlaczego, z jakiego powodu.
- Lenistwa. Ludziom po prostu nie chce się szukać prawdy i uznają za prawdę pierwsze co zostanie prawdą nazwane.
Wolność krzątała się w kuchni. Miłość i Mądrość siedziały na starej kanapie w salonie.
- Może ci pomóc?
- Nie, nie, nie trzeba.
W końcu pojawiła się gospodyni z tacką i zestawem do herbaty.
- Miłość ty w końcu słodzisz czy nie bo nie pamiętam.
- Czasami słodzę ale zwykle pije gorzką.
- Aha więc pewnie niepotrzebnie szukałam cukiernicy.
Kobieta po przejściach rozparła się w fotelu. Mądrość umoczyła usta w herbacie i przemówiła.
- W zasadzie myślałyśmy że ciebie tu w ogóle niema.
- Mnie?!
- No bo wiesz tu taki terror więc w zasadzie nie powinno cie tu być.
- Ja jestem zawsze chyba że się mnie ktoś wyrzeknie a i to mu niewiele pomoże.
- Jesteś tu pomimo że za każde odstępstwo można dostać kule w łeb?
- To wciąż jest wybór.- Wolność podniosła się i dolała Miłości. - A wolności myślenia nie da się kontrolować.
- Jeszcze.
- Jeszcze.- potwierdziła ze smutkiem Wolność.- Wiem jaka jest wasza misja tutaj. Nie macie obalać ustroju czy działać w moim interesie. Macie doprowadzić do utrzymania się tutaj człowieczeństwa.
-Żeby człowiek był człowiekiem.
- Żeby człowiek był człowiekiem. Jeśli chce coś zdziałać to tylko od dolnie Z górą nawet niema o czym rozmawiać im jest teraz dobrze jak jest. Rewolucja jest chyba z wami?
- Rewolucja... -Miłość nie wiedziała jak to powiedzieć.
- ...Rewolucja została na zewnątrz, nie chciała przyjść. - dokończyła Mądrość.
- No tak. - Wolność wiedziała że Rewolucja od jakiegoś czasu nie mogła jej spojrzeć prosto oczy. - Jeśli ją spotkacie to przekażcie że nie mam do niej żalu. Wiecie co, najlepiej będzie jeśli zaczniecie od pawilonu handlowego w centrum.
Miłość i Mądrość pożegnały się z Wolnością i ruszyły w wskazane miejsce. Wolność zaś ściągnęła notes z szafy i spojrzała w lustro.
- Katastrofa- niemiała czasu by się na nowo określać musiała się po prostu doprowadzić do porządku i pojawić się tak jak rozumie ją większość ludzi.
Usiadła w fotelu, otworzyła notes, telefon położyła sobie na kolana i zaczęła wykręcać kolejne numery.
Trzy kobiety maszerowały przez pawilon handlowy w centrum. Ludzie stali w długich szarych kolejkach. Stali spokojnie i pokornie.
- Ona tu jest-Rewolucja zaczęła się nerwowo oglądać.
- Kto?
- Bierność.
Miłość zaczęła się uważnie rozglądać, zaschło jej w ustach była też Zdrada była Nieufność przy jednym stoisku mignęła jej Zawiść. Stach patrzył na nie z półpiętra.
- Dziewczyny wychodzimy.
Rewolucja już zaczęła się kierować w stronę Bierności.
- Rewolucja stój!- Rozpaczliwie krzyknęła Mądrość. - Nie poradzisz sobie w zarodku cię zduszą.
- Muszę.
- Wiejemy- Krzyknęła miłość na widok starego znajomego.
Sąsiednia Hala była jakby mniejsza a w kolejki w niej jakby weselsze. Kilku wyrostków oglądało witryny. Młoda matka uciszała płaczące dziecko. Gruba kobieta z wytatuowaną kotwicą na ramieniu rozmawiała z starszym panem. Miłość dostała zadyszki. Mądrość musiała sobie usiąść to już niebyło na jej zdrowie. Rewolucja trochę się oddaliła ale pozostawała w zasięgu wzroku. Miłość zaczęła się przyglądać grubej kobiecie z wytatuowaną kotwicą na ramieniu.
- Nadzieja?
- Miłość?
- Nadzieja, na wszystko co etyczne wszyscy myśleliśmy że ciebie już tu dawno utłukli.
- Kogo mnie?! Socjalizm przetrwałam jesień średniowiecza przetrwałam to i z takimi wypierdkami sobie dam radę. A co u was bo widzę że nie jesteś sama.
Mądrość zauważyła postawnego pana z czerwoną twarzą jednak nie mogła go skojarzyć.
- A ratujemy człowieczeństwo. A ty co tu robisz.
- Kawę rzucili.
- Acha. Ten kraj wygląda jakby wszyscy tu już nadzieje stracili.
- Prawda jest taka że wszyscy ją tu mają, tylko że... bierność już widzieliście?
- Tak.
-No właśnie. Oni wszyscy chcą tu zmian ale nie zrobią nic w ich kierunku. Bierność rozumiesz. Może we dwie wpadniecie do mnie?
- Jest nas tu ... nosz k...
Na placu zaczynali się zbierać ludzie. Wolność stała w białej szacie. Rewolucja podeszła do niej i obie personifikacja ucałowały powietrze wokół uszu. Rewolucja uroniła nawet łzę ze wzruszenia wytartą przez wolność. Obu z daleka skłonił im się Gniew.
-Do mnie, Do mnie, Do mnie, zwycięskie duchy w...
Mądrość, Miłość i Nadzieja Biegły co dech w piersiach mając nadzieje że zdąży.
- Ej ku mnie, ku mnie, ku mnie.
Dobiegły, w centrum stały już barykady i trwały walki. Rewolucja stała na pustym cokole i machała rewolucyjną flagą.
- Mówiłam, mówiłam ci że ona to zrobi że jej nie da się kontrolować. A miało być tak pięknie społeczeństwo miłości gdzie ...
- Że co? Jakie społeczeństwo- wybuch- o czym ty mówisz?
- A co może chciałaś?
Miłość zrozumiała czego chciała Mądrość nic jednak nie mówiła.
- Idziemy do Rewolucji ją trzeba uspokoić zanim się rozkręci.
Mądrość chciała po drodze rzucić jakiś żart na zgodę ale co otworzyła usta to albo coś wybuchało albo rozstrzeliwano wziętych do niewoli czołgistów.
- Rewolucjo...
- Idźcie w cholerę. To będzie nowy świat. koniec z starym człowiekiem narodzi się nowy będący w ciągłej rewolucji. Bez Miłości bez Mądrości. Nowy!!!
- Miłość zrób coś Rewolucje pogrzało.
- Po pierwsze to się nie wyrażaj a po drugie ona zawsze taka była.
- A ty gdzie idziesz.
- Zrobić coś z tym burdelem.
Czołg który właśnie przebił barykadę dostał koktajlem. Rzucający nie przeżył. Jakiś brodacz obkładał portret przywódcy butem. Chwile później po portrecie skakało lub tańczyło z kilkanaście osób w tym pomarszczona, zasuszona, staruszka płakała że doczekała płakała że dożyła w ręku trzymała urżnięte jaja.
- Ta wydoroślała-skomentowała Miłość
W zabytku na obrzeżach stolicy spotkały się dwie grupy osób tej samej narodowości oraz trzecia złożona z przedstawicieli zagranicznych mocarstw.
- Wiele nas dzieli ale łączy nas wspólna miłość, miłość do naszej ojczyzny.
Miłość odchyliła się do mężczyzny stojącego za nią.
- dziękuje ci synku żeś się tym zajął.
- Ja od tego jestem.
- A ja cie nie poznaje- zwróciła się do niego Rewolucja- pamiętasz te czasy kiedy byliśmy niemal nierozłączni.
-Pamiętam.
- Dlaczego nie może być między nami tego co było?
- Wiesz wydaje mi się że wtedy po prostu odnieśliśmy sukces. A ty nie mogłabyś się zadowolić swoimi sukcesami tylko szukać nowych.
- Nie.
-Jak mogła? Jak mogła jš tu cišgnšć?
- Miłoć czego ty ode mnie chcesz?
- Twojego imienia. Miłoć oparła się o stół i zmieniła ton głosu- dobrze wiesz do czego ona jest zdolna zwłaszcza jak się rozgrzeje. Mšdroć, jej nie da się kontrolować.
- To się zobaczy.
- To się już dało zobaczyć.
- Wisz że ona już bardzo wydorolała.
- I nic się nie zmieniła. Wystarczy by waliły się pomniki by siedziała z rękš między nogami.
- Miłoć co się z tobš dzieje?!
- Co zrobisz taka ludzkoć- Miłoć zapaliła- ale to też jest jej wina.
- Tego że się taka seksualna zrobiła? To też jej wina?
Miłoć wypuciła dym z ust i spojrzała na siedzšcš Mšdroć.
- Mšdroć, co ty robiła w latach szećdziesištych?
- Ratowałam wiat a co.
- Dzień dobry paniom.
Miłoć i Mšdroć obróciły się. W zabytkowych drzwiach stała Rewolucja. Piękna i młoda w skórzanym stroju z obfitym dekoltem z romantycznš twarzš i rozwianymi włosami, ruda. Zaczęła kierować się w stronę stołu pewnym szybkim krokiem. Miłoć aż drgnęła. Mšdroć wstała za stołu.
- Witaj droga Rewolucji.- Mšdroć przyjacielsko złapała dziewczynę za dłonie.
- Mšdroci.- rewolucja szczerze się umiechnęła- Miłoci.
Miłoć zacišgnęła się ostatni raz poczym zgasiła papierosa w popielniczce.
- Witaj Rewolucjo.
- Miałam zamiar się tu pojawić ale że z wami i to w jakiej misji na to nie wpadłam.
- Usišd Rewolucjo.
- Postoje.
Mšdroci było już głupio samej siadać więc po prostu oparła się tyłkiem o stół, ostatnio było jej coraz ciężej ale jeszcze dawała sobie rade.
- Moje drogie Próby odczłowieczania zdarzały się już wczeniej w wielu miejscach ale w tym reżimie zaczęły nabierać konkretów. Nie możemy się temu dalej biernie przyglšdać. Trzeba podjšć działania które doprowadzš do zmian.
- Chciała powiedzieć do mnie.
- Chciałam powiedzieć do zmian. Do ciebie tak ale raczej w sercach i umysłach. Naprawdę Rewolucjo nie chciałabym cie widzieć na ulicach.
Rewolucja się umiechnęła. Miłoć ten demoniczny umiech przeraził ale poczuła ona co co dodało jej pewnoci siebie. Rewolucja czuła respekt. One dwie były pradawne, potężne, czczone jako bóstwa i będšce częciom boskoci. Rewolucja poczęła się w renesansie i niemiała tak wielkich wpływów jak Miłoć czy Mšdroć. Rozmawiały jeszcze przez parę godzin Mšdroć próbowała dowcipkować ale jej to nie wychodziło. O północy wszystkie trzy opuciły zabytkowy budynek na obrzeżach stolicy. Wszystkie z planami dotyczšcymi nowego społeczeństwa które chciały stworzyć w oparciu o siebie nawet rewolucja miała pewne plany ale nowe społeczeństwo mogło być tylko jedne.
Kłamstwo przechodził się po wielkim reprezentacyjnym placu, jak zawsze dobrze wyglšdał, tu miał na sobie mundur oficera wywiadu.
- Ja- kłamstwo westchnšł- ja jestem po prostu prawdš w którš ludzie nie wierzš, nic więcej.
- A jednak zatruwasz im serca i umysły.
- Sami je sobie zatruwajš taka ich wola. Zresztš jeli człowiek w co wierzy i to mówi to nie kłamie.
- Kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdš?
- Czy ty Miłoć chcesz mnie przeciwstawiać stanowi faktycznemu?
- Jest inaczej?
- Tak, bo widzisz ja nie jestem uzależniony od stanu faktycznego tylko od ludzkiej wiedzy. Jeli kto wierzy że obozy pracy sš dobre to nie skłamie mówišc że sš dobre.
- Kto wierzy w ten ustrój?
Kłamstwo chwile milczał.
- Zdziwisz się ale tak. Większoć jednak faktycznie kłamie czy to ze strachu czy dla korzyci.
- To by znaczyło że jeli zniknie strach i korzyci to ty też znikniesz.
- Ja nigdy nie zniknę co najwyżej w tej postaci.
Trzy niewiasty przez chwile milczały.
- Jak widzicie ja kłamstwo sam w sobie jestem słaby i nie jestem dla was przeszkodš.
- Więc co jest?
- Z tym powinnicie ić do Wolnoć to ona jest uważana za fundament człowieczeństwa.
- Ona tu jeszcze mieszka?- spytały się wszystkie na raz.
- Tak, dać wam adres?
Mšdroć skinęła głowš. Kłamstwo wyjšł kartkę i długopis potem się zreflektował i przełożył długopis do lewej ręki.
- Kłamstwo
- Tak.
- Mówiłe że częć w to wierzy dlaczego, z jakiego powodu.
- Lenistwa. Ludziom po prostu nie chce się szukać prawdy i uznajš za prawdę pierwsze co zostanie prawdš nazwane.
Wolnoć krzštała się w kuchni. Miłoć i Mšdroć siedziały na starej kanapie w salonie.
- Może ci pomóc?
- Nie, nie, nie trzeba.
W końcu pojawiła się gospodyni z tackš i zestawem do herbaty.
- Miłoć ty w końcu słodzisz czy nie bo nie pamiętam.
- Czasami słodzę ale zwykle pije gorzkš.
- Aha więc pewnie niepotrzebnie szukałam cukiernicy.
Kobieta po przejciach rozparła się w fotelu. Mšdroć umoczyła usta w herbacie i przemówiła.
- W zasadzie mylałymy że ciebie tu w ogóle niema.
- Mnie?!
- No bo wiesz tu taki terror więc w zasadzie nie powinno cie tu być.
- Ja jestem zawsze chyba że się mnie kto wyrzeknie a i to mu niewiele pomoże.
- Jeste tu pomimo że za każde odstępstwo można dostać kule w łeb?
- To wcišż jest wybór.- Wolnoć podniosła się i dolała Miłoci. A wolnoci mylenia nie da się kontrolować.
- Jeszcze.
- Jeszcze.- potwierdziła ze smutkiem Wolnoć.- Wiem jaka jest wasza misja tutaj. Nie macie obalać ustroju czy działać w moim interesie. Macie doprowadzić do utrzymania się tutaj człowieczeństwa.
-Żeby człowiek był człowiekiem.
- Żeby człowiek był człowiekiem. Jeli chce co zdziałać to tylko od dolnie Z górš nawet niema o czym rozmawiać im jest teraz dobrze jak jest. Rewolucja jest chyba z wami?
- Rewolucja -Miłoć nie wiedziała jak to powiedzieć.
- Rewolucja została na zewnštrz, nie chciała przyjć. dokończyła Mšdroć.
- No tak. Wolnoć wiedziała że Rewolucja od jakiego czasu nie mogła jej spojrzeć prosto oczy. Jeli jš spotkacie to przekażcie że nie mam do niej żalu. Wiecie co, najlepiej będzie jeli zaczniecie od pawilonu handlowego w centrum.
Miłoć i Mšdroć pożegnały się z Wolnociš i ruszyły w wskazane miejsce. Wolnoć za cišgnęła notes z szafy i spojrzała w lustro.
- Katastrofa- niemiała czasu by się na nowo okrelać musiała się po prostu doprowadzić do porzšdku i pojawić się tak jak rozumie jš większoć ludzi.
Usiadła w fotelu, otworzyła notes, telefon położyła sobie na kolana i zaczęła wykręcać kolejne numery.
Trzy kobiety maszerowały przez pawilon handlowy w centrum. Ludzie stali w długich szarych kolejkach. Stali spokojnie i pokornie.
- Ona tu jest-Rewolucja zaczęła się nerwowo oglšdać.
- Kto?
- Biernoć.
Miłoć zaczęła się uważnie rozglšdać, zaschło jej w ustach była też Zdrada była Nieufnoć przy jednym stoisku mignęła jej Zawić. Stach patrzył na nie z półpiętra.
- Dziewczyny wychodzimy.
Rewolucja już zaczęła się kierować w stronę Biernoci.
- Rewolucja stój!- Rozpaczliwie krzyknęła Mšdroć. Nie poradzisz sobie w zarodku cię zduszš.
- Muszę.
- Wiejemy- Krzyknęła miłoć na widok starego znajomego.
Sšsiednia Hala była jakby mniejsza a w kolejki w niej jakby weselsze. Kilku wyrostków oglšdało witryny. Młoda matka uciszała płaczšce dziecko. Gruba kobieta z wytatuowanš kotwicš na ramieniu rozmawiała z starszym panem. Miłoć dostała zadyszki. Mšdroć musiała sobie usišć to już niebyło na jej zdrowie. Rewolucja trochę się oddaliła ale pozostawała w zasięgu wzroku. Miłoć zaczęła się przyglšdać grubej kobiecie z wytatuowanš kotwicš na ramieniu.
- Nadzieja?
- Miłoć?
- Nadzieja, na wszystko co etyczne wszyscy mylelimy że ciebie już tu dawno utłukli.
- Kogo mnie?! Socjalizm przetrwałam jesień redniowiecza przetrwałam to i z takimi wypierdkami sobie dam radę. A co u was bo widzę że nie jeste sama.
Mšdroć zauważyła postawnego pana z czerwonš twarzš jednak nie mogła go skojarzyć.
- A ratujemy człowieczeństwo. A ty co tu robisz.
- Kawę rzucili.
- Acha. Ten kraj wyglšda jakby wszyscy tu już nadzieje stracili.
- Prawda jest taka że wszyscy jš tu majš, tylko że biernoć już widzielicie?
- Tak.
-No włanie. Oni wszyscy chcš tu zmian ale nie zrobiš nic w ich kierunku. Biernoć rozumiesz. Może we dwie wpadniecie do mnie?
- Jest nas tu nosz k
Na placu zaczynali się zbierać ludzie. Wolnoć stała w białej szacie. Rewolucja podeszła do niej i obie personifikacja ucałowały powietrze wokół uszu. Rewolucja uroniła nawet łzę ze wzruszenia wytartš przez wolnoć. Obu z daleka skłonił im się Gniew.
-Do mnie, Do mnie, Do mnie, zwycięskie duchy w
Mšdroć, Miłoć i Nadzieja Biegły co dech w piersiach majšc nadzieje że zdšży.
- Ej ku mnie, ku mnie, ku mnie.
Dobiegły, w centrum stały już barykady i trwały walki. Rewolucja stała na pustym cokole i machała rewolucyjnš flagš.
- Mówiłam, mówiłam ci że ona to zrobi że jej nie da się kontrolować. A miało być tak pięknie społeczeństwo miłoci gdzie
- Że co? Jakie społeczeństwo- wybuch- o czym ty mówisz?
- A co może chciała?
Miłoć zrozumiała czego chciała Mšdroć nic jednak nie mówiła.
- Idziemy do Rewolucji jš trzeba uspokoić zanim się rozkręci.
Mšdroć chciała po drodze rzucić jaki żart na zgodę ale co otworzyła usta to albo co wybuchało albo rozstrzeliwano wziętych do niewoli czołgistów.
- Rewolucjo
- Idcie w cholerę. To będzie nowy wiat. koniec z starym człowiekiem narodzi się nowy będšcy w cišgłej rewolucji. Bez Miłoci bez Mšdroci. Nowy!!!
- Miłoć zrób co Rewolucje pogrzało.
- Po pierwsze to się nie wyrażaj a po drugie ona zawsze taka była.
- A ty gdzie idziesz.
- Zrobić co z tym burdelem.
Czołg który włanie przebił barykadę dostał koktajlem. Rzucajšcy nie przeżył. Jaki brodacz obkładał portret przywódcy butem. Chwile póniej po portrecie skakało lub tańczyło z kilkanacie osób w tym pomarszczona, zasuszona, staruszka płakała że doczekała płakała że dożyła w ręku trzymała urżnięte jaja.
- Ta wydorolała-skomentowała Miłoć
W zabytku na obrzeżach stolicy spotkały się dwie grupy osób tej samej narodowoci oraz trzecia złożona z przedstawicieli zagranicznych mocarstw.
- Wiele nas dzieli ale łšczy nas wspólna miłoć, miłoć do naszej ojczyzny.
Miłoć odchyliła się do mężczyzny stojšcego za niš.
- dziękuje ci synku że się tym zajšł.
- Ja od tego jestem.
- A ja cie nie poznaje- zwróciła się do niego Rewolucja- pamiętasz te czasy kiedy bylimy niemal nierozłšczni.
-Pamiętam.
- Dlaczego nie może być między nami tego co było?
- Wiesz wydaje mi się że wtedy po prostu odnielimy sukces. A ty nie mogłaby się zadowolić swoimi sukcesami tylko szukać nowych.
- Nie.