Profil użytkownika

Mało jest rzeczy równie przyjemnych, co kubek gorącego grogu, dobra książka i barowa pogoda za oknem.


komentarze: 25, w dziale opowiadań: 25, opowiadania: 16

Ostatnie sto komentarzy

Bóg jeleń08 – muszę zajrzeć do Wiedźmina… Wieżę czytałem już jakiś czas temu, więc podobieństwo może jest, ale raczej nieświadome lub podświadome :)  dzięki za opinię i komentarz. Miało być klasycznie, zawsze chciałem napisać coś podręcznikowo gotyckiego, ale osadzić to w swoich własnych realiach. Koala75 – miło że zajrzałeś, chociaż nie obraziłbym się, gdybyś ominął szerokim łukiem nie lubiąc horrorów. Tym bardziej dziękuję za opinię :).

Bruce, dziękuję jeszcze raz. Udało mi się przeanalizować twoją opinię. Poprawiłem błędy i wprowadziłęm parę zmian we fragmentach, na które słusznie zwróciłaś uwagę. Choćbym sprawdzał pięć razy, rażący ortograf i tak czasem jak widać się prześlizgnie (albo i dwa :) ).

 

Kapłan jest politeistyczny i to celowy zabieg. Świat przedstawiony, który sobie wymyśliłem jest całkowicie fikcyjny, ale nie skupiałem się dotąd za bardzo na religiach. Skojarzenia z Elżbietą Batory jak najbardziej słuszne :). 

Fajne, ale mam wrażenie że trochę za krótko :).  Druga połowa opowiadania, ta w której duchy pokazują się  nowym mieszkańcom zamku zyskałaby na pewno gdyby była nieco bardziej rozwinięta. 

Bruce, dziękuję za wnikliwą analizę. Dziś wieczorem siądę do ortografii i dokładnie prześledzę Twoje sugestie. Bardzo się cieszę że Ci się podobało.  Opowiadanie wywiera zamierzone emocje, to dla mnie bardzo ważne :).

Zaintrygowałeś mnie już na wstępie bo zdarzyło mi się żeglować po Dąbiu :). Zgrabne opisy, klimat trochę jak z powieści “Szło Nowe” Gołubiewa, z tym że z fantastyczną nutką.

 

Fajny i wartościowy tekst. Stylistycznie tylko jedno “ale”:

 

“Chrzczę cię jako Mare Dambiensis” – wypowiedział do wody, za co ochroniarz z kitką uderzył go w nos. Czerwona wstęga popłynęła mu z nosa, zalewając usta. Była zadziwiająco słodka.

“Nos” się powtarza. Może lepiej “Czerwona wstęga popłynęła w dół, zalewając usta”?

 

Na samym początku zaintrygowała mnie branża, w której bohater działa – można powiedzieć że mam z nim trochę wspólnego :).

 

Wydaje mi się że nie robiłeś autokorekty po napisaniu, jest bardzo dużo błędów interpunkcyjnych. Skróciłbym również fragmenty które nie wnoszą nic nowego do fabuły, bo zaburzają tempo narracji.

Podobał mi się plot twist z poczuciem winy, gdzieś tak od momentu wejscia przez pierwsze drzwi opowiadanie nabrało tempa.

Dobre :D Przypomina mi się jak będąc małym bajtlem bawiłem się w niszczenie wszechświatów przy pomocy jedzenia. Fajnie łączysz naukowe terminy z lekkim klimatem tekstu.

Przez chwilę myślałem że można użyć “Strzępów”, ale po namyśle… “Płatów” brzmi chyba lepiej. Nieoczywisty, trochę intrygujący dobór słów. 

Ciekawe opowiadanie, dobry pomysł który moim zdaniem jest wart kontynuacji.

Mam dwie uwagi które przychodzą mi “na gorąco” do głowy:

 

  1. Na początku tekstu słowo “dziadek” powtarza się trochę za często
  2. Wydaje mi się, że poprawne wyrażenie to śpiewać/mówić growlem, a nie growlingiem. Growl to forma ekspresji wokalnej mająca nazwę własną jak typy głosu (np. bas lub sopran, nie mówimy śpiewać “sopraningiem”), choć wyrażenie “growling” przyjęło się jako określenie czynności. Tak mi się przynajmniej wydaje, siedzę w tej muzyce kupę lat i zawsze używałem określenia “śpiewać growlem” :).

Kilka dni temu, stojąc przed jedną z warszawskich kamienic, Paweł został zabrany przez dwóch mężczyzn ciemnym BMW. Zawieźli go na Krakowskie Przedmieście, do jednego z państwowych budynków.

– tu powinno być chyba “kilka dni później” – żeby zachować chronologię.

 

Z całego opowiadania najbardziej podoba mi się emocjonalny język i pomysł. Refleksje małego chłopca i śmierć dziadka – klasa, naprawdę czyta się z gulą pod gardłem.

 

Chciałbym dowiedzieć się co było dalej :)

Ciekawy pomysł, chociaż lekkim przerażeniem napawa mnie AI której dyktuje się powieść. Zastanawia mnie czy AI zapisuje jeden do jednego to, co dyktuje babcia, czy też babcia rzuca zwięzłe hasła i pomysły które AI rozwija… 

Dziękuję za to, że przeczytałaś. Magii tu faktycznie mało, taki był zamysł, a co przejeżdżania wozem przez pnie… Sam jestem ciekawy jaki byłby efekt, niestety nie mam ani wozu ani koni :). Mimo wszystko wydaje mi się że wyszłoby jak w opowiadaniu, gdyby konie były przestraszone i nie stanęły dęba w ostatniej chwili.

 

To gdzie on miał te oczy? Na szyi? ;-)

To by dopiero było… Poprawione, oczywiście że powinno być “znad” :)

Jeśli dobrze rozumiem, podmiot liryczny jest tu płci żeńskiej :) Mam zastrzeżenia do “płatów” w pierwszym wersie. Jakoś mi nie pasują :). Za to im dalej tym bardziej mi się podoba. Z wersu na wers mam uczucie budzącej się samoświadomości i to jest bardzo fajne.

Fajny tekst, chociaż Hard SF to wymagający gatunek – nie jestem w 100% pewien czy tekst jest poprawny od strony naukowej. Podziwiam za odwagę, bo uważam, że pisanie Science Fiction tego typu nie jest łatwe. 

 

Dzięki że przeczytałeś, cieszę się z merytorycznego komentarza. To, że komuś się podoba bardzo mnie motywuje. Powyższe opowiadanie jest pierwszym moim tekstem, który puszczam między szerszą publikę, natomiast w “szufladzie” mam jeszcze trochę zawartości. Niestety, panuje w niej niezły bajzel i dlatego wszystko, co z niej w przyszłości wyjdzie będę musiał powtórnie zdredagować :). W wolnych chwilach dalej piszę, więc na pewno coś niebawem wrzucę.

Brakuje trochę kontekstu, czyta się to jak zajawkę większej całości. Chętnie poznałbym pozostałą część (jeśli istnieje) – wtedy mógłbym wyrobić sobie bardziej określone zdanie.

…I może dowiedziałbym się, dlaczego admirał dowodzi piechotą uzbrojoną w broń jazdy. Oczywiście to wszystko da się wytłumaczyć, ale bez wspomnianego kontekstu brzmi trochę dziwnie :).

“Za to satyrowie i fauni stali nie do wytrzymania.” – nie powinno być “stali się?”.

 

Fajny pomysł, bardzo przyjemnie mi się czytało :) Chylę czoła przed znajmością Panteonu oraz nazw własnych z epoki. Podoba mi się lekki klimat opowiadania.

Nie czuję się jeszcze na siłach żeby komentować warsztat, bo sam mam dużo do nadrobienia w tej kwestii, ale zauważyłem coś innego, bardzo interesującego.

 

Trafnie i ciekawie przedstawiasz motywacje i postępowanie samurajów – nie są do końca sprawiedliwi, nie są bez skazy i na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że nie postępują w zgodzie z kodeksem Bushido (na przykłąd chcąc wyrżnąć mieszkańców wsi). A mimo to, w kontekście czasów w których dzieje się akcja i mentalności ówczesnych ludzi, takie postępowanie było jak najbardziej dopuszczalne i nie narażało honoru samuraja na szwank.

Podobnie było w śrendniowiecznej Europie – rycerze dopuszczali się największych bestialstw, a jednocześnie w ogólym mniemaniu ówczesnych ludzi dalej byli wierni rycerskim cnotom takim jak honor, wierność i sprawiedliwość (na przykład podczas krucjat) – taka ciekawostka, którą wyraźnie widzę w twoim opowiadaniu. :).

 

Ambush, faktycznie przysłówek “partykularnie” nie jest najszczęśliwszym wyborem w tym kontekście. Zmieniłem na inny, dziękuję.

 

Anaksymander, dziękuję że przeczytałeś. Faktycznie, po przeczytaniu “Miecza” widzę pewne analogie.

Pozdrawiam!

 

 

 

Całość wywołuje we mnie miłę skojarzenia ze starym SF. Czuć tutaj ducha “Bajek Robotów” Lema. Uważam jednak, że stanowczo zbyt wiele tu nazw włąsnych, co skutkuje chaosem i trudnością ze zrozumieniem.

Bardzo ciekawe – musiałem przeczytać dwa razy żeby zrozumieć :) Świetny pomysł.

Fajnie było przeczytać – przypominają mi się nocne wędrówki po Bieszczadach sprzed lat. Historia tamtych gór też jest krwawa i skomplikowana. Mocno pobudzała wyobraźnię :).

 

Tylko jedna drobnostka mnie zestanawia – na samym początku piszesz o piciu z gwintu. W kontakście picia szczęśliwszym wyrażeniem byłoby chyba ”z gwinta”?

@Ambush, dziękuję za komentarz. Przecinki – wezmę sobie do serca, podobnie jak kwestie techniczne dotyczące zapisu dialogów (wstyd się przyznać, ale te reguły były mi obce do tej pory). O betowaniu również pomyślę.

 

Nie będę ukrywał, zachęciłaś mnie do kontynuowania :).

 

 

Nowa Fantastyka