- Opowiadanie: fanthomas - Dziura

Dziura

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Dziura

Odwiedziłem kuzyna po długim czasie jego nieobecności, kiedy przebywał w ośrodku odwykowym dla alkoholików. Zawsze powtarzał, że jemu to nie grozi, ale gdy zostawiła go żona, a potem także dzieci i pies, postanowił w końcu się zmienić. Wątpiłem, żeby ta terapia cokolwiek dała, ale oczywiście kibicowałem jego staraniom.

Kiedy zobaczyłem flaszkę na stole, od razu pomyślałem o najgorszym, lecz on szybko rozwiał moje wątpliwości.

– Spokojnie, to wódka bezalkoholowa – powiedział.

Nalał mi do kieliszka, spróbowałem, smakowało jak zwykła woda. A jednak całkowicie nie potrafił obyć się bez starych nawyków.

Na środku stołu stało sporej wielkości wiadro, do którego co chwilę coś kapało. Spojrzałem na sufit i odkryłem tam sporej wielkości zaciek.

– Co się stało? – zapytałem kuzyna, a on tylko wzruszył ramionami.

– Nie chce mi sie naprawiać dachu.

– Ale przecież od dawna nie padało. To skąd ta woda?

– W sumie nie zastanawiałem się do tej pory nad tym.

Udaliśmy się na strych i okazało się, że żadnej dziury w dachu nie ma. Kuzyn ze zdziwieniem wyjaśnił, że na pewno niczego nie reperował i nie był nawet pewien, czy  cokolwiek nadawało się do naprawy.

– Może mi się to tylko przyśniło po tym, jak naoglądałem się wiadomości o dronie, który wleciał w czyjś dom.

– Okej, ale skąd ta woda?

Na podłodze też nie znaleźliśmy żadnego śladu, świadczącego o tym, że coś się rozlało. Zeszliśmy na dół, a tam dalej kapało.

– Już trzy wiadra tym zapełniłem.

– Musisz wezwać hydraulika. Tu potrzeba oględzin fachowca.

– Jasne, jeszcze może mam mu potem zapłacić za konsultacje?

– Wypadałoby.

– Sam sobie to naprawię.

Odsunął stół, podstawił rozkładaną drabinę i wspiął się na dwa szczeble.

– Dalej nie wejdę, mam lęk wysokości – wyjaśnił.

Pogładził palcem sufit i stwierdził, że znalazł dziurę. Pytanie, skąd brała się tam woda, pozostawało na razie nierozwiązane. Po chwili jednak przestało nas to intrygować, gdyż odkryliśmy coś znacznie bardziej dziwnego.

– To nie woda! – wykrzyknął w pewnym momencie, aż sowy u sąsiada zaczęły pohukiwać.

– A co?

– Wóda! Sam skosztuj.

Nalał mi do kieliszka odrobinę tej podejrzanej substancji, a ja choć nie wierzyłem mu za grosz, spróbowałem. To był błąd. Zaczęło mną rzucać jak opętanym od ściany do ściany, a nawet po suficie, a z uszu i nozdrzy buchały mi kłęby pary. Dopiero po dłuższej chwili odpuściło i wylądowałem na podłodze, zupełnie wykończony.

– Faktycznie, to alkohol – stwierdziłem, gdy już zdołałem się podźwignąć, choć nadal lekko drżały mi nogi. – I to dość mocny.

Kuzyn wpadł w nieopisany zachwyt. Miał całe trzy i pół wiadra wódki, na dodatek zupełnie darmowej. A co najważniejsze cały czas jej przybywało.

– Przecież ty już miałeś nie pić.

– A tam, koniec z abstynencją. Tylko za słabo leci, może udałoby się…

Znów wyszedł na drabinę, tym razem z łomem i próbował powiększyć dziurę. Po pewnym czasie mozolnej dłubaniny udało mu się. Chyba jednak przeholował, bo rwący strumień z sufitu przewrócił go wraz z drabiną.

– Szybko, leć do sklepu po więcej wiader! Zaraz mnie zaleje!

Nie wahałem się, tylko od razu wybiegłem z jego domu. Kiedy wróciłem, niestety bez ani jednego wiadra, gdyż wszystkie wyprzedano na Black Friday, było już po wszystkim.

– Gdzie ta woda… znaczy wóda? – zapytałem zdziwiony. Nigdzie nie dostrzegłem ani śladu zalania. Kuzyn leżał na podłodze, zupełnie pijany.

– Źródełko całkowicie wyparowało – rzekł z trudem. Musiał nieźle się ożłopać, gdy mnie nie było. Ale żeby aż tyle zdołał w sobie zmieścić? Osuszył nawet wszystkie wiadra.

– A co z twoją abstynencją?

– Zacznę od jutra. Tylko proszę, nie mów o niczym mojej żonie.

Potem zwinął się w kłębek i zasnął. Z całego zajścia pozostała tylko ta dziura w suficie, przez którą dostrzegłem gwiazdy.

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Bua--ha-ha-ha! laugh

Mimo współczucia dla uzależnionych, śmiałam się ciągle podczas czytania, odkąd tylko woda okazałą się wódką. :) Był kiedyś taki kawał, który teraz mi się przypomniał, więc przytoczę jego fragment:

“Celnik do przemytnika po spróbowaniu tego, co przewoził:

– Hm… To nie jest woda świecona, tylko spirytus! 

Na to przemytnik, udając niewiniątko:

– Patrz, panie, zaś cud!”.laugh

Pozdrawiam serdecznie, klik. :)

Pecunia non olet

E, ja tam wolę swoje odyseje alkoholowe. A tak na poważnie, degustacja Twojego tekstu sprawiła mi wiele radości, tylko czkawka trochę mi przeszkadzała w czytaniu, a tak poza tym to nic. Fan, co ja bym bez Ciebie robił na tym forum?! Jeśli “NF” jest tortem, Twoje szorty są na nim wisienką. 

Maćku, ależ komplementy mi tu prawisz. Dziękuję :)

Bruce, dzięki, fajnie, że udało się wywołać uśmiech.

 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Pozdrawiam i także dziękuję. :)

Pecunia non olet

Cześć 

 W zabawny sposób przedstawiłeś dość poważny problem (ale to zależy dla kogo). Nie czas jednak na dydaktyczne smuteczki :-) 

Tekst dobry, sprawnie napisany. Ach… te gwiazdy na końcu. Pięknie! 

Klik ode mnie. 

Pozdrawiam 

Hesket myślę, że dydaktycznie na temat alkoholizmu powiedziano i napisano już tak wiele (a i tak ludzie piją i pić będą), że nie chciałem dorzucać kolejnych poważnych rozmyślań na ten temat, zwłaszcza że miałem w głowie zupełnie inną koncepcję. Dzięki za komentarz i klika :)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Nowa Fantastyka