
Nie jestem z niego w pełni zadowolony, ale… zapewne nigdy bym nie był.
Normalne. Tym się akurat nie warto przejmować.
Okolice miasta Estergard – południowa część prowincji Aneavell.
Piąty rok po upadku Imperium.
Mmmm, to może być dobre wprowadzenie, ale nie musi. Wszystko zależy od tego, czy dalej w tekście wyjaśnisz, jakie to ma znaczenie, gdzie jesteśmy i co nastąpiło po upadku Imperium (upadek dowolnego imperium jest procesem rozciągniętym w czasie, nie ma konkretnej daty – dopiero historycy ustalają jakąś, ale mieszkańcy imperium nie budzą się pewnego dnia w imperium upadłym).
Na tych wyżynnych, niemal opustoszałych terenach odbywały się właśnie coroczne wyloty młodych harpii – obrzydliwych kreatur z ciałem przypominającym wielkiego orła oraz łysą, bladą twarzą, na której znajdował się długi, zakrzywiony dziób
Hmmm. Mogłoby to być zgrabniejsze.
potrafiły pozbawić
Aliteracja.
, czy rozszarpywać
Zbędny przecinek.
nie zstąpił ze szlaku kamienistych wzgórz
Hmm? Szlaku wzgórz?
był całkowicie bezpieczny, a i wtedy harpie nie stanowiły śmiertelnego zagrożenia
Wtedy, kiedy był bezpieczny?
Padlina z ich ciał zdarzała się więc niezwykle rzadko, w zasadzie tylko wtedy, gdy ciało bezwładnie spadło gdzieś pod korony drzew, skąd latające monstra nie były w stanie jej wypatrzeć.
Nie ma tu łączności logicznej, bo chyba chodzi Ci o padlinę harpii, a sugerujesz ludzi. Których nie wypada nazywać padliną. https://wsjp.pl/haslo/podglad/58361/padlina Poza tym trudno spadać inaczej niż bezwładnie, a monstra siedzące na koronach drzew (to sugeruje budowa zdania) raczej widzą to, co leży pod drzewem.
– Cóż za szczęście… – odparł podstarzały mężczyzna, z krótką, nierówną brodą.
Nie mógł "odeprzeć" bo z nikim nie rozmawia: – Cóż za szczęście… – mruknął podstarzały mężczyzna o krótkiej, nierówno przyciętej brodzie.
Wypatrzył on niemal nienadgryzione truchło dorodnej harpii – dokładnie to, czego potrzebował.
Zbędny zaimek, a poprzednie zdanie wyglądało mocno ironicznie. Człowiek szczerze uradowany nie mówi z wielokropkiem: Wypatrzył niemal nienadgryzione truchło dorodnej harpii, dokładnie to, czego potrzebował.
– Aria będzie zachwycona! – krzyknął rozradowany, podbiegając w kierunku zdechłego potwora.
Są różne gusta, ale podbiegać można raczej do czegoś, nie w kierunku.
Dookoła zaczynało roić się od owadów, a woń stęchlizny unosiła się po okolicy coraz intensywniej.
To truchło gnije w tempie przyspieszonym? Normalnie takie przemiany zachodzą dość wolno.
Jakimś cudem nie zjawił się tu żaden wilk czy niedźwiedź.
Zapewniasz. Jeśli to istotne, da się przekazać zgrabniej, jeśli nie – tnij, nie żałuj.
Fortuna zdecydowanie była dziś po jego stronie, lecz pozostał mu jeszcze jeden problem do rozwiązania.
Tnij zaimki.
a jego wychudzone, starzejące się ciało mogło nie dać sobie rady z przytarganiem tak ciężkiej zdobyczy.
Nie uniezależniaj ciał od ludzi. Purpurowo to wypada. A tak w ogóle, nie pomyślał, żeby zabrać pomocnika? Wózek?
Ostatecznie zdecydował się zdjąć z siebie gruby, wełniany płaszcz, z którym nie rozstawał się nawet latem, stanowiąc dla niego pewnego rodzaju pamiątkę.
Imiesłów przejmuje agensa od podmiotu. Czyli wychodzi na to, że facet stanowił pamiątkę dla płaszcza… Poza tym trzeba przyciąć: Ostatecznie zdecydował się zdjąć gruby, wełniany płaszcz, z którym nie rozstawał się nawet latem, opończa była dla niego bowiem pamiątką.
rozłożył go na ziemi, z wielkim trudem wciągając na niego ciało
Imiesłów nie może też zastąpić orzeczenia zdania celowego: rozłożył płaszcz na ziemi, by z wielkim trudem wciągnąć na niego ciało.
Przewrócił ciało na materiał, przygryzając wargę od wysiłku.
To wciągnął – czy przewrócił? I co ma do tego gryzienie warg?
Splótł rogi płaszcza, wbijając pięści w tkaninę.
Czyli co zrobił? Związał w supeł?
Nie było to najwygodniejsze, ponieważ musiał pozostawać schylony, lecz i tak było to dużo lepsze i lżejsze od targania harpii na swoich ramionach.
Spróbowałbyś coś tak ciągnąć… a płaszcz się zniszczy. Tnij zaimki, a "swoich" tutaj nie pasuje czysto językowo (mogłoby być "własnych", ale lepiej przyciąć): Nie było to najwygodniejsze, musiał iść schylony, ale i tak dużo ciężej byłoby targać harpię na barkach.
– Wróciłem! – powiedział donośnym, chropowatym głosem
Przydałoby się światło (pusta linijka), skoro to nowa scena. Poza tym – chropowaty głos to taki, jak u ciotki, która pali od czterdziestu lat. Bezdźwięczny i ochrypły: https://wsjp.pl/haslo/podglad/47835/chropowaty/5151060/glos Nie bardzo pasuje z donośnością: https://wsjp.pl/haslo/podglad/37689/donosny
otwierając drzwi do swojego tymczasowego domu, jakim stała się niewielka kamienna wieża, położona w samym środku lasu.
Ciach: otwierając drzwi swojego tymczasowego domu, kamiennej wieżyczki w samym środku lasu.
Musiała służyć kiedyś jako chatka leśniczego lub alchemika
Z pewnością niegdyś służyła leśniczemu, może alchemikowi.
Jej konstrukcja obrosła gęstym bluszczem
Raczej mury, bo sama konstrukcja jest w środku.
starych gratów, nieprzedstawiających żadnej wartości.
Graty na tym polegają, że nie przedstawiają wartości. Nie dopowiadaj takich rzeczy, bo zwykle nie warto.
Mężczyzna nie mieszkał sam – towarzyszyła mu zmutowana kreatura, której to pochodzenia nie sposób było ustalić; z pozoru przypominała zgarbionego, przerośniętego człowieka, ale jej zęby były znacznie większe i spiczaste.
Mężczyzna nie mieszkał sam: towarzyszyła mu zmutowana kreatura, której pochodzenia nie sposób było ustalić. Przypominała zgarbionego, przerośniętego człowieka, ale zęby miała długie i spiczaste.
Posiadała też wielkie, ostre pazury, z którymi z łatwością szło przeciąć drewno
Posiada się tylko majątek: Wielkimi, ostrymi pazurami z łatwością mogłaby ciąć drewno.
oczy zdobione były czarną obwódką, wyglądającą niemalże na namalowaną
Oczy mogły być ozdobione (aspekt dokonany!) ale jeśli masz na myśli coś w stylu makijażu na Egipcjankę, to może troszkę go opisz?
Skóra stworzenia była popękana, odsłaniając nienaturalnie wyrośnięte mięśnie, które uniemożliwiały swobodne poruszanie oraz powodowały koszmarny ból przy jakimkolwiek kontakcie z otoczeniem.
Mięśnie nie powodują bólu. Nie chodzi Ci o to, że spękania skóry go powodowały? (Ponadto: Brandon Sanderson dobrym pisarzem jest, ale niekoniecznie należy od niego ściągać.): Spękana skóra stworzenia obłaziła z przerośniętych mięśni. [A resztę opisz w akcji – pokaż, jak ta bidula usiłuje się poruszać, ale skomli z bólu, na przykład.]
Niezależnie od zastosowania, z jakim to coś powstało
Nie po polsku. Jeśli musi być taka konstrukcja zdania, to: od zamierzenia.
Stworzenie zostało nazwane przez mężczyznę ludzkim imieniem Aria, lecz nie było w stanie się wysłowić.
Brak łączności logicznej i pustosłowie: Mężczyzna wołał ją ludzkim imieniem, Aria, choć nie umiała mówić. [Tak, łączności logicznej nadal nie ma, ściśle biorąc.]
Mimika Arii również była ograniczona, przez co trudno było dokładnie zrozumieć, co czuje.
A miała w ogóle ludzką twarz? Myślę, że wycięłabym to w ogóle i dała później nieprzeniknione miny, szklane spojrzenia itp.
Brodacz uśmiechnął się sztucznie, jakby obawiał się, czy to, co znalazł, na pewno ją zadowoli.
Dlaczego? Sztuczny uśmiech wskazuje raczej na nieczyste intencje.
niemal nie wywracając niestarannie wyrzeźbionego stołu
Omal nie wywracając. Hmm. Rzeźbiony stół? Może i niestarannie, ale rzeźbienie jest pewnym nadmiarem ponad ściśle użytkową funkcję. Mieszkał tu uczeń snycerza? Czy ten detal ma znaczenie?
Nie jadła nic od kilku dni.
Nie jadła od kilku dni. Albo: Nic nie jadła od kilku dni. Albo: Od kilku dni nic nie jadła.
Z dzikim szałem rozrywała kawały mięsa
W dzikim szale wyrywała kawały mięsa.
plamiąc jasną brodę swojego pana ciemną krwią
Wygląda to ciut… groteskowo. To chlapanie.
na wszelki wypadek łapiąc za swą podniszczoną, złamaną laskę
"Za" zbędne. Podniszczona laska to taka zużyta, którą pies parę razy obgryzł, ale złamana to już inna kategoria. Jeśli laska jest ważna, możesz ją trochę opisać. Ogólna reguła jest taka – im coś ważniejsze, tym więcej można o tym mówić.
Był magiem ziemi, ale od kilku dni jego zdolności znacząco się pogorszyły. Zbyt mocno przywiązał się do swojej broni, a gdy ta się zniszczyła, trudno mu było powrócić do czarowania gołymi rękami.
Niezgrabne. Był magiem ziemi, ale od kilku dni, gdy ulubiona laska pękła, nie mógł przywyknąć do rzucania zaklęć bez jej pomocy.
Za wszelką cenę starał się przypomnieć sobie nauki o magii naprawiania, która to pozwoliłaby mu naprawić laskę, lecz jak do tej pory bezskutecznie.
Nie po polsku: Usiłował sobie przypomnieć jakieś strzępy wiadomości o magii naprawiania, dzięki której mógłby scalić laskę, lecz, jak dotąd, nic z tego nie wychodziło.
Miał o niej jedynie szczątkową wiedzę, za małą nawet, by naprawić gnijącą, dziurawą podłogę.
J.w.: Nie potrafił nawet naprawić przegniłych klepek podłogi.
Udało mu się za to przypomnieć sobie o czymś innym – niektórzy magowie, tuż przed śmiercią, decydują się na zamianę swojego ciała w drzewa, z których możliwe jest wyrobienie laski przewodzącej magię
Nie po polsku, poza tym wygląda to na fakt powszechnie znany – a średnio przydatny (w końcu ilu jest takich magów i ilu z nich mogło wybrać właśnie ten las?): Przypomniał sobie za to, że niektórzy magowie przed śmiercią przemieniają się w drzewa, z drewna których można wyciąć laski przewodzące magię.
Proces ten był trudny do przeprowadzenia, lecz kilku doświadczonych magów, potrafiło tego dokonać.
Tnij pustosłowie. Nie stawiaj przecinka między podmiot a orzeczenie. Właściwie – jaką korzyść daje magowi taka przemiana? Po co miałby to robić? Jako sposób na nieśmiertelność jest trochę… niepraktyczna. W końcu nie można nawet uciec przed amatorem magicznych różdżek.
Znał nawet położenie jednego z takich drzew, lecz bardzo nie chciał używać właśnie jego, gdyż należało do bliskiej mu osoby.
Dobra, najpierw problemem miało być znalezienie odpowiedniego drzewa, teraz dylemat moralny. Mam nadzieję, że na tym się skończy, bo nie można tak ciągle zmieniać natury problemu: Wiedział nawet o takim drzewie, ale za ludzkiego życia było mu kimś bliskim.
– Będziesz musiała mi wybaczyć… – szepnął, a głos mu lekko zadrżał – Muszę chronić Arię przed niebezpieczeństwem, więc będę zmuszony cię zniszczyć.
– Będziesz musiała mi wybaczyć… – szepnął, głos lekko mu zadrżał. – Muszę chronić Arię, dlatego poświęcam ciebie.
Z jego oczu wyciekło kilka łez, które natychmiast wytarł. Na tym etapie wiedział już dobrze, że innej drogi nie ma.
Tnij: Otarł łzy. Wiedział, że nie ma wyboru.
Nazajutrz, udamy się w podróż
Tu bez przecinka.
Był dumny z tego, że zdołał ją oswoić.
Był dumny, że zdołał ją oswoić. Hmm, myślałam, że to on przeprowadziłten eksperyment, który sugerowałeś, a to była jego córeczka czy ktoś. Ale w sumie to się nie wyklucza.
Mag nie potrafił spać zbyt długo, nękany złowrogimi wizjami.
Mętne. Nie spał długo, bo miał koszmary, czy w ogóle źle sypiał, czy tylko kiedy miał koszmary, czy…?
skonstruować nową laskę
Laskę raczej wyciąć, wyrzeźbić, zrobić.
Droga do magicznego drzewa nie była daleka, lecz należało przejść przez leśną ścieżkę, na której okazyjnie pojawiały się wygłodniałe potwory i inne dzikie zwierzęta.
"Okazyjnie" to można rower kupić. A jeśli tylko przecina tę ścieżkę, to i prawdopodobieństwo spotkania zwierza niewielkie. Gorzej, gdyby tą ścieżką szedł.
Istniała również dłuższa alternatywa przez pobliską górę, lecz tam grasowały nie tylko gryfy, a również mantikory czy smoki – przynajmniej w ludzkich bajaniach, w które podświadomie wierzył, nie mając odwagi przekonać się o prawdzie na własnej skórze.
Niestylistyczne. Poza tym – droga przez górę? Może: Mógłby też przejść przez wzgórza, ale trwałoby to ponad trzy dni, w dodatku grasowały tam nie tylko gryfy, ale również mantikory, może nawet smoki. Tak przynajmniej głosiła plotka, a on nie miał odwagi sprawdzać jej na własnej skórze.
Szli powoli i ostrożnie, nawet na opustoszałej łące, prowadzącej do lasu, na której leżały porwane sztandary oraz ciała zmarłych żołnierzy.
Łąka nie jest drogą i nie prowadzi donikąd. Co to znaczy "opustoszały"? I na łące (polanie chyba? przecież punkt startowy jest w lesie?) są właśnie widoczni, więc powinni uważać. No i – kiedy była ta bitwa? Przyjmuję, że dość dawno, ale to zupełna zgadywanka: Powoli i ostrożnie przebyli polanę, klucząc między porwanymi sztandarami i szkieletami żołnierzy.
Mag wolałby nie spotkać po drodze żadnego przechodnia. Wygląd Arii mógłby spowodować wiele problemów, a takim miejscu ukrycie się w krótkim czasie było praktycznie niemożliwe.
Tnij, nie rozgaduj się.
Mag wtulił się w swoją podłamaną różdżkę, co chwile składając modły do każdego znanego mu boga i bogini.
Modły się do bóstw zanosi (składa się ofiary), ale jak, u licha, chcesz się wtulić w laskę? Czyli w kij?
Wyglądali, jakby przechodzili przez ciemny labirynt, wypełniony pułapkami i potworami, a nie spokojną, niewielką łączkę.
Bóg i bogini? Hmm? A łączka – jak przed chwilą pokazałeś – wcale tak sielankowo nie wygląda.
Gdy w końcu wkroczyli do lasu, mag poczuł wielką ulgę, choć wciąż musiał trzymać się na baczności
Idiom: mieć się na baczności https://wsjp.pl/haslo/podglad/42423/ktos-ma-sie-na-bacznosci
Na tych terenach jeszcze nie dawno toczyła się krwawa wojna, więc większość lokalnej zwierzyny była przerabiana na pokarm dla setek tysięcy zbrojnych, którzy na dodatek wyjałowiły ziemię, na której pasły się dzikie zwierzęta, na przykład kozy.
Niedawno łącznie. Zbrojni raczej ziemię nawożą, ekhm. Tratują roślinność, tak, ale ona szybko odrasta. Całość niestylistyczna i przegadana, w sumie o wojnie powiedziałeś już dość przy okazji łączki.
Populacja odradzała się, jednak zbyt wolno, by w pełni zażegnać kryzys żywieniowy wśród drapieżników i ludzi.
Zdania jak z dziennika telewizyjnego fatalnie wpływają na zawieszenie niewiary.
Bestia wyszczerzyła budzący grozę kły, wykazując niezadowolenie tudzież obawę, słysząc kroki.
Powoli, powoli! Nie zapewniaj. Bestia wyszczerzyła budzące grozę kły. Kropka.
Po krótkiej chwili również starzec je usłyszał.
Po krótkiej chwili starzec usłyszał kroki.
– Prędko, chowaj się! – krzyknął, a sam wystawił zza ramienia swoją podniszczoną różdżkę.
I tymi krzykami nie zwróci uwagi tego kogoś, kto idzie? Różdżka jest zniszczona https://wsjp.pl/haslo/podglad/75067/podniszczyc i jak ją "wystawić zza ramienia"?
Cały się trząsł, a jego serce biło tak głośno, że zagłuszało jego własne myśli.
Cały się trząsł, serce biło mu tak głośno, że zagłuszało myśli.
Jeśli będzie to coś groźniejszego od pospolitej zwierzyny, szansa na przeżycie była nikła.
Ale może nie będzie. Mag wychodzi na strasznego panikarza, przecież mówiłeś, że z niedźwiedziami sobie radził.
Ten las nie jest bezpieczny!
A tobie co do tego, paniusiu? ;)
Już po chwili stanęła przed nim niewielka…
Stanęła przed nim drobna, młoda blondynka w obszernej beżowej szacie. Mała główka ginęła w cieniu szerokoskrzydłego kapelusza. Jakkolwiek zabawnie by nie wyglądała, nie zamierzał jej lekceważyć.
Ogłuchłeś!? Przebywa tu przerażający potwór.
Zgrzyt stylistyczny. Może być tak: Ogłuchłeś!? Tu grasuje potwór! Albo tak: Czyżbyś stracił słuch? W okolicy znajduje się przerażający potwór. Ale nie można mieszać stylów.
Jeśli życie ci miłe
Idiom: Jeśli ci życie miłe.
Mag długo nie odpowiadał, starając się stwierdzić, czy młoda, prawdopodobnie czarodziejka stanowi zagrożenie.
Mag długo nie odpowiadał, usiłując rozstrzygnąć, czy panna, prawdopodobnie czarodziejka, stanowi zagrożenie.
Nie posiadała przy sobie laski, istniała więc spora szansa, że dysponuje niezwykle silną kontrolą many.
Nie miała przy sobie laski, co pozwalało przypuszczać, że dysponuje znaczną potęgą.
Najbezpieczniej było działać zgodnie z jej zaleceniami. Problem był w tym, że mag nie mógł się wycofać.
Nie mógł też, nie wiem, skłamać, że się cofa i przeczekać? Najbezpieczniej było jej posłuchać. Problem leżał w tym, że mag nie mógł się wycofać.
Nieważne co tu się znajduję, muszę iść dalej – odparł stanowczo.
Nieważne, co się tu znajduje, muszę iść dalej – powiedział stanowczo.
– Eh… – młoda czarodziejka nie wyglądała na zaskoczoną. Zapewne nie po raz pierwszy ktoś ignorował jej zalecenia.
– Eh… – Młoda czarodziejka nie wyglądała na zaskoczoną. Zapewne nie po raz pierwszy odmawiano spełnienia jej rozkazu.
Kolejny śmiałek, który nie rozumie powagi sytuacji. Śmiało! Może przynajmniej pomożesz mi ją wytropić… siedzę tu już od kilku dni.
Mało naturalne. To ona w końcu chce, czy nie chce, żeby facet sobie poszedł?
Na samą myśl poczuła głód.
Skaczesz po głowach. Jaki tu ma być rodzaj narracji?
W ciągu dni spędzonych na odludziu nie jadła zbyt wiele, a większość jej zapasów już się wyczerpała.
Powtórzenie. Gdzie ona ma zapasy, w magicznej torebce?
Mag natychmiast poszedł dalej, dając znak Arii, która cały ten czas ukrywała się gdzieś w zaroślach, by nie wychodziła z ukrycia i szła za nim.
Mag natychmiast ruszył dalej, dając znak Arii, kryjącej się w zaroślach, by nie wychodziła z ukrycia i szła za nim.
Gałęzie co chwilę wbijały jej się w mięśnie, powodując niemiłosierny ból, lecz starała się pozostać tak cicho, jak tylko mogła.
Być cicho, ale powiedziałeś, że wystarczy dotyk, żeby bolało. Gałązki i liście mogą się ocierać, smagać itp.
– Mam wrażenie, że coś nas śledzi… – oznajmiła dziewczyna, która na nieszczęście postanowiła zabrać się wraz z magiem. – Słyszę, że coś sporego przechodzi przez krzaki, i to chyba nie jest dzik.
No, właśnie. To było do przewidzenia (co nie jest uwagą do Ciebie, tylko do maga – Twoi bohaterowie mogą i powinni popełniać błędy, byle to miało konsekwencje). Tylko po co ona za nim lezie? Dokąd się zabrać?
znam te lasy. – odparł bez namysłu, brzmiąc dość wiarygodnie
P. poradnik ( https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/ ): znam te lasy – odparł bez namysłu. Nie tłumacz, że "brzmiał" (ludzie nie brzmią) wiarygodnie.
Mimo to czarodziejka nie traciła czujności, co chwilę obracając się w stronę krzaków, nie wykrywając jednak ukrytego potwora.
Ciach: Mimo to czarodziejka co chwilę zerkała w stronę krzaków, choć nie widziała ukrytego potwora.
mówiła bardziej do siebie niż do niego, próbując pozbyć się obaw.
Tnij wyjaśnienia, dlaczego ktoś coś robi – to powinno być widać z kontekstu i dialogu.
cała ta bestia
Ta cała bestia.
Są zapewne mądrzejsze od co poniektórych ludzi. – skomentował ponuro Mag, dysząc ze zmęczenia. Z racji wieku, coraz gorzej znosił długie piesze wyprawy.
Nie kopiuj stylu dziennika, a "mag" to nie imię (chyba): Są zapewne mądrzejsze od co poniektórych ludzi – skomentował ponuro mag. Był już nieźle zdyszany. Starzał się i coraz gorzej znosił długie piesze wyprawy.
Po około godzinie postanowił zrobić sobie krótką przerwę. Dziewczyna została razem z nim, gdyż bała się zostawić go samego. Lub zostać sama.
Niewiele to mówi. Co powiesz na: Po jakiejś godzinie przysiadł na pieńku, żeby odsapnąć. Dziewczyna przysiadła na drugim. Pewnie bała się go zostawiać, a może nie chciała zostać sama.
Usiedli na pniach, przez dłuższą chwilę się do siebie nie odzywając.
Przez dłuższą chwilę milczeli. Kropka.
Od kilkunastu lat widział może kilka osób i z żadnym z nim nie zamienił więcej niż kilku słów.
Z żadnym osobem? W ciągu kilkunastu lat widział ich tylko paru i z żadnym nie zamienił więcej niż kilku słów.
Dawniej musiało być inaczej, wiedział o tym, ale nie pamiętał tego zbyt dobrze.
Ciach: Dawniej na pewno spotykał ludzi, ale nie pamiętał tego zbyt dobrze.
Dziewczyna z niezwykłą wnikliwością przyglądała się jego twarzy, jakby zobaczyła w nim kogoś znajomego.
Hmmm.
– Przepraszam pana… – podjęła – ale czy nie nazywa się pan przypadkiem Robath Agarath?
Nie skacz tak z "pan" na "ty" – to coś znaczy, to ma znaczenie, jak się do siebie odnosimy. Ponadto – jeżeli po wszystkich miastach tego imperium, co to upadło (a na razie nie wpłynęło to zbytnio na fabułę) nie wiszą jego znakomite konterfekty, a facet od kilkunastu lat prowadzi żywot pustelnika, to gdzie ona mogła go widzieć?
Mag rozszerzył oczy na samą myśl o tym imieniu.
Rozszerzanie się tęczówek jest czynnością odruchową. Nie podlega świadomej kontroli.
Dźwięk, który przez lata przykurzał się w najciemniejszym zakamarku jego pamięci, nagle ożył
Strasznie patetyczne. I miesza dwie metafory – żywe (albo półżywe) stworzenia się nie kurzą (wytwarzają kurz, ale się nie kurzą).
Jego palce zacisnęły się na płaszczu, a źrenice zwęziły się niemal jak u kota.
Palce dźwięku? Podmiot domyślny (i odniesienie zaimka) zdanie dziedziczy po ostatnim, które zawierało coś w tym samym rodzaju i liczbie. Drugie "się" zbędne.
Choć zdążył niemal wyprzeć to ze swojej pamięci. Tak, to było jego imię.
Nie po polsku. Tak, choć niemal zdołał je wymazać z własnej pamięci, tak brzmiało jego nazwisko.
Uczęszczałam na Uniwersytet Aneavellski tak jak pan!
Zawołaj "uczęszczałam". I to z radosnym entuzjazmem… Z Uniwersytetu Aneavell, tak, jak pan!
Jego zachowanie mówiła samo za siebie, ale to nie to niepokoiło go najmocniej.
Co próbujesz powiedzieć?
Samo wspomnienie swojego dawnego życia wywołało u niego ból.
"Swojego" w ogóle wytnij. Jest zbędne, a poza tym gramatycznie niepoprawne. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/swoj;12270.html https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/swoj-a-jego;20593.html
Czasy jego młodości, jego największych sukcesów, zaprzepaszczona przez jednego gamonia, który przez przypadek nakrył go na czymś, na czym nie powinien.
Co zostało zaprzepaszczone? Bo nic tu nie ma rodzaju żeńskiego, ani nawet logicznie nie pasuje.
Później upadek cesarstwa jeszcze mocniej wszystko zrujnował.
Cesarstwo upadło, ale uniwersytety pozostały? Hmm?
Zupełnie jakby przeznaczenie pragnęło unicestwić go za zuchwałość, z jaką przekraczał zakazane granice.
Poza patosem – teraz facet wychodzi na niezłego egocentryka.
Szkoda, że… już nie istnieje…
… co nie istnieje? To w końcu uniwersytet działał pięć lat temu i nagle przestał, czy działa nadal, czy co?
Czuła się trochę nieswojo przez to, że jej rozmówca w ogóle się nie odzywał.
To można w ogóle wyciąć.
Być może w ogóle nie powinna zacząć z nim rozmowy, ale od kiedy tylko zaczęła mu się przyglądać czuła, że może to być legendarny naukowiec, który opracował zaklęcie przywiązania – splątujące przeciwnika przy pomocy wyrastających z ziemi, grubych traw.
:D Może w ogóle nie powinna zaczynać rozmowy, ale od kiedy tylko zaczęła mu się przyglądać, czuła, że to może być właśnie legendarny badacz, który opracował zaklęcie przywiązania, oplątujące przeciwnika wyrosłą z ziemi grubą trawą.
Nie było ono długotrwałe, ale potrafiło przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Zaklęcie nie może odnieść korzyści. Nie trwało to długo, ale mogło przechylić szalę zwycięstwa na korzyść rzucającego.
To kara za to, że mnie wyrzucili! – krzyknął z wściekłością, uderzając pięścią w konar drzewa.
? Histeryzuje trochę. "Z wściekłością" wytnij, zbędne. I – konar?
– Ale… co pan takiego zrobił? – Seraphine poczuła się jeszcze bardziej niepewnie. – Byłam pewna, że po prostu pan odszedł, szukając spokoju…
Hmm?
spokoju. – odrzekł.
P. poradnik.
Pracowałem nad mutacjami, chciałem opracować stworzenia, które mogłyby służyć ludzkości, które zamiast nas pożerać, mogłyby zastąpić nas w wielu pracach, ale jest to zakazane przez obawy tchórzy…
A, klasyczny szalony naukowiec. Czy tam mag. Pracowałem nad mutacjami, chciałem wyhodować stworzenia, które mogłyby służyć ludzkości, które zamiast nas pożerać, mogłyby zastąpić nas w wielu pracach, ale tchórze tego zakazali…
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.