Profil użytkownika

Jeżeli to jest pole, w którym piszę coś o sobie, to niech będzie, że jestem gostkiem, który wymyśla sobie historie, kiedy nie chce mu się czytać czyichś.


komentarze: 158, w dziale opowiadań: 105, opowiadania: 68

Ostatnie sto komentarzy

 Krzkocie, cześć!

Opowiadanie w miarę dobrze napisane, acz mną nie wstrząsnęło. Odnoszę wrażenie, że nie dane mi było poznać całego Pawła. Cały tekst jest o nim, a ja nadal niewiele wiem o jego charakterze. Muszę się mocno nad tym zastanawiać, pomyśleć nad jego czynami, poodkrywać trochę warstw. I wychodzi mi, że w gruncie rzeczy jest trochę narcyzem, jeżeli swojemu synowi, za którego oddał swoje ziemskie życie, pisze autobiografię na pożegnanie i nawet się do niego bezpośrednio nie zwraca aż do piątego akapitu od końca.

Brakowało mi po prostu wstępu, jakiegoś zwrotu na początku do dzieci, do syna. Takiego niewiele zdradzającego. Nie dość, że byłby haczyk, za który pociągnąłbyś czytelnika dalej, to nagle Paweł stałby się bardziej ludzki dla swoich dzieci.

 

I poza tym moja łapanka.

rosło owe drzewo

Owe to zaimek liczby mnogiej, rodzaju niemęskoosobowego. W pojedynczym nijakim jest owo.

Za każdym razem, gdy rozpoczynał stukanie w korę, w poszukiwaniu pożywienia

Zbędny przecinek, nie rozdziela ani zdań, ani przymiotników, ani rzeczowników. 

Nie sądziłem wówczas, że moi głęboko wierzący jedynie w naukę rodziciele, byliby w stanie mnie zrozumieć.

 Zbędny przecinek. Imiesłów przymiotnikowy nie stanowi zdania.

I jeszcze dodałbym, że całość brzmi mi nieco koślawo. Głęboko wierzący jedynie w naukę to pierońsko długie określenie. Poczułem jak mimowolnie wytęża mi się rozum, żeby to zrozumieć. A jest dobrze po północy.

Informacje, jakie udało mi się zdobyć[+,] okazały się nader skąpe.

 Brakujący przecinek. Zdania wtrącone ogranicza się przecinkami po obu stronach.

Plus zdanie rozwleczone jak na rozprawkę. Dużo słów, a podmiotem w zdaniu są informacje, kiedy nic nie stoi na przeszkodzie, żeby został nim Paweł i powiedział po prostu „Dowiedziałem się niewiele”.

biłem się z myślą

Frazeologizm brzmi bić się z myślami

W niemal wszystkich kulturach, w pewnym momencie ludzie niezależnie dochodzili do wniosku

Zbędny przecinek, nie rozdziela ani zdań, ani przymiotników, ani rzeczowników. 

Jeżeli jednak kiedykolwiek w historii, ktoś związał się z drzewem jak ja

Zbędny przecinek.

 Zrezygnowany[-,] porzuciłem dalsze próby zrozumienia mojego unikalnego stanu, tym bardziej[-,] że rozłąka[-,] zdawała się z każdym dniem coraz bardziej rozluźniać więź z sędziwym jesionem.

Trzy zbędne przecinki. Na tym bardziej nie pada akcent, więc to całość tym bardziej że jest spójnikiem, a jednego spójnika się nie rozdziela. Jak w mimo że, zwłaszcza że, itp. Pozostałe dwa nie rozdzielają zdań, przymiotników ani rzeczowników.

Możliwość obserwowania, jak dorastacie, to najpiękniejszy dar, jaki otrzymałem.

Dwa zbędne przecinki, to nie jest zdanie wtrącone.

i jej dwiema siostrami, i błagałem

Zbędny przecinek, to dwa różne i.

 

Tyle ode mnie, dobrej nocy!

Kronosie, sądziłem w połowie, że wiem dokąd to wszystko zmierza i się myliłem. Więc można by powiedzieć, że wyprowadziłeś mnie w pole, żeby mi pokazać, jak tam jest ładnie.

I tak przelatuję sobie wzrokiem po całości raz za razem, żeby się móc jakoś odnieść do treści, i cały czas natrafiam na jakieś pojedyncze zdania, które nagle nabierają sensu. Masz naprawdę nieźle wypracowany kunszt prowadzenia fabuły.

– Mówiłeś to wiele razy, Kajetanie. Sytuacja nas zmusiła, przecież wiesz. Ja też lubiłam nasze Ziemnice.

To jest jedyne miejsce, które mi odrobinę zgrzyta i wyrywa z imersji. Dużo słów, mało treści. Proste wiem pokazałoby mi więcej emocji niż te trzy zdania.

Problem wtedy w tym, gdzie zmieścić linię z Ziemnicami.

 

Tyle ode mnie!

Sprawdzałem wszystko trzy lub cztery razy i po cichu liczyłem, że jak przyjdzie reg, to chociaż jeden raz nic nie znajdzie.

Co za naiwność…

Cóż mogę rzec, zadaną pokutę odprawiłem, obiecuję poprawę. Dzięki za przeczytanie.

Cześć przybyłym i miło mi, że się podobało!

Barbarianie, co do cudzysłowu, prawdę mówiąc nie zwróciłem na to uwagi. Wklejałem ze swojego google’a, poszedłem sprawdzić, czy tam jest po prostu zaprogramowany niepolski cudzysłów i był. A potem sprawdziłem na stronie i też jest. Więc dziękuję bardzo za wskazówkę!

Powtórzenie, istotnie, celowe. A zlepienie tych dwóch zdań… widzę, że wygląda i brzmi lepiej, aczkolwiek w ten sposób wygląda to bardziej jak potok słów, co chciałem osiągnąć. No i rozbity teraz jestem, czy zmieniać.

 

Krokusie, po siedzeniu godzinami nad tą całą alchemią nie mogłem się przemóc, żeby nie wpleść jej więcej niż należy, mea culpa. Trochę się tego obawiałem, że ten trochę odstający element może kogoś ukłuć, ale trudno. Jeżeli kiedyś uda mi się napisać coś więcej w tym uniwersum, to przynajmniej większość tego mam już z głowy.

A co się tyczy tego momentu – docelowo całość jest z perspektywy Lamara. To Lamar widzi, że Oswald myśli. Chociaż faktycznie może coś w stylu „Lamar złapał przelotne spojrzenie Oswalda” bardziej by zakotwiczyło w nim narrację. Będę w przyszłości zwracał na to uwagę! Dzięki za odwiedziny, porady i klika!

Naprawdę nie sądziłem, że mitologia potrafi mnie jeszcze urzec, a jednak siedzę tu i powstrzymuję się przed przeczytaniem wszystkiego jeszcze raz, żeby posiedzieć tu jeszcze dłużej. 

Więc posiedziałem sobie trzy minuty, myśląc, jak tu się najzgrabniej porozpływać nad tym tekstem i nadal jestem w tym samym miejscu. Więc będzie niezgrabnie. Polubiłem postaci na tyle, żeby szczerze im kibicować. Polubiłem wszystkie miejsca, dzięki ich opisom. Na dobrą chwilę zatrzymałem się na walce z lampartem, żeby wyobrazić sobie wszystko słowo po słowie i sam się zdziwiłem, jak łatwo mi to przyszło, jakby to była bardziej pieśń niż opowiadanie. Polubiłem trik z imionami za to, że mnie złapał.

 

Jedna z przyjemniejszych lektur, jakie było mi dane ostatnio przeczytać. Któregoś dnia na pewno przeczytam jeszcze raz, żeby wychwycić te drobne smaczki, które teraz mi umknęły.

Cześć, dawid!

Dziękuję za komentarz, jest mi niezmiernie miło że się spodobało.

Pozdrawiam powrotnie!

Dzień nadszedł, witam Państwa i przepraszam, że nie odpowiadałem na bieżąco. Pierwszy tydzień zapomniałem, potem było mi głupio, a na końcu nie chciałem dawać poszlaki co do autorstwa, jako że zacząłem komentować innych.

Tak więc:

Piotrze Wałkowski, SaroWinter, Mytriksie, Monique, Cephiedonomiko, MarBac, Tomaszu, Blacktomie, Michale Pe, fizyku, ninedin, AQQ, Anet, Nir, jerohu, Arnubisie, SzyszkowyDziadku, Asylum, Mr Marasie (jak kogoś pominąłem lub jak się kto powtórzył – przepraszam, trochę mi się was nazbierało): dziękuję za odwiedziny i za komentarze! Cieszę się niezmiernie, że rozbawiło tych, co rozbawiło. A zarzucającym brak oryginalności przyznaję absolutną rację. Wiem, jestem świadomy, bronić się zażarcie nie będę. No, taki pomysł, no.

A “istota, która napełniania pióro” została już poprawiona.

Wilku zimowy – prawdę mówiąc, to na siłę szukałem jakiegokolwiek tagu. I stwierdziłem, że ten chyba pasuje.

Po przemyśleniu wszystkiego i Twoim komentarzu okazuje się, że nie bardzo, ale za to istotnie dodaje całości takiego głupkowatego uroku. Innymi słowy – dowcip kompletnie niezamierzony xD

A teraz coś, przed czym drżałem od początku, czyli batalia z samą Tarniną.

 

>Eee… nie, nie bardzo po polsku, choć zrozumiałe. Zwłaszcza "nie był w stanie powiedzieć" to anglicyzm.

Tak to jest, jak się za dużo angielskich tekstów czyta. Walczę z tym, choćjak widać, nieudolnie 

 Z braku cierpliwości wszedł

Można by to przeredagować, fakt.

 czy ostatnie drzwi w korytarzu po lewej to tutaj

Tutaj nie wiem, skąd uwaga. Ot, drobny żarcik.

 kiedy już źrenice się miarę zaadaptowały

> Zjadłeś "w" (powinno być "w miarę"), ale tak czy siak, to nie brzmi dobrze.

Niech będzie, faktycznie. 

 którą od pomnika odróżniało tylko to, że akurat napełniania tuszem

>Yyy… o tuszu już powiedziano, ja tylko zwracam uwagę na nieuważne stosowanie form gramatycznych.

Poprawione. Przy tuszu się upieram.

 siadać, dać

>Echo…

:/

 przyglądał się kreaturze

>Anioły z reguły nie podpadają pod kategorię "kreatura".

Mam zbyt cienki słownik synonimów :/

 W ostatnim pokoju

>A on nie jest teraz w ostatnim pokoju? Nie miało być "w poprzednim"?

Chyba znowu angielski ze mnie wyłazi.

 Ten zaś, nie dość, że miał metaliczną barwę, to jeszcze oczy zionęły błękitem.

>… wut…

Kiedy już pisałem, coś mi nie pasowało, ale po dziesięciu minutach główkowania, jak to zmienić, dałem sobie spokój.

 Najbardziej niezwykłe w tej przedziwnej postaci

>A ja mogę Ci tanio sprzedać Most Poniatowskiego. Pokazuj, nie zapewniaj.

Touché.

 że na wysokości ludzkiego pępka dość intensywnie żarzył się płomień

>Znaczy że się co?

:v

 Jakoś niezręcznie się czuję, jak nie wiem takich rzeczy o swoim rozmówcy.

>Kto tak mówi?

No pan Stanisław. Dziwaczne są postaci, które kreuje fabuła. Wiem, że powinno być odwrotnie, uczę się tego.

 Stanisław naburmuszony zaczął

>Stanisław, naburmuszony, zaczął.

Albo “Naburmuszony Stanisław zaczął” i chyba się będę skłaniał ku tej poprawce. Nie lubię przecinków, których da się uniknąć.

 Parę razy otworzył nawet usta

A co to ma do palców?

 wskazał na drobny, ledwo zauważalny na biurku guzik

>Kolokacje! "Wskazał mały, ledwo zauważalny na biurku guzik".

Kolejna rzecz, którą traktuję pobieżnie, kiedy czytam inne teksty, zaczyna mnie nawiedzać…

 kiedy nacisnę ten przycisk (…) dam sygnał, że jesteśmy gotowi

>A sygnał nie jest przypadkiem dawany przez naciśnięcie guzika?

Taak, ale… z tego fragmentu naprawdę wynika inaczej?

 skończył recytować formułkę.

>Mało formalna ta formułka.

A jak nazwać taką nieformalną formułkę? 

 Niech pan się do niego w ogóle nie zwraca. Rozmowa będzie dotyczyła pana

>Non sequitur.

A musi?

 wyłamał palce

>Komu?

Sobie. Gdzieś ktoś kiedyś powiedział, że jak się robi niektóre rzeczy, to nie trzeba zawsze mówić “sobie”. I tu naprawdę jestem trochę zdziwiony uwagą. “Wyłamał sobie palce” brzmi dla mnie, jakby to robił, pogwizdując.

 Napięcie w głosie anioła rosło z każdą sylabą.

>Nie brzmi to.

No nie brzmi, no.

 Gdy już prawie krzyczał

>Ale dlaczego nagle miałby zacząć krzyczeć? Nic nie kumam.

Nie wyjaśnię. Nie wiem.

 Stanisław lekko zaniepokojony cofnął

>Stanisław, nieco zaniepokojony, cofnął. Kolokacje, do licha.

Jak wyżej, ech…

o ile pozwalało

>Na ile.

Zapamiętam.

 głęboki głos, który, co dziwne, wydobywał się z ust

>Tak, bardzo dziwne, tak głos z ust.

Fakt, powinienem doprecyzować, że “zastygłych w rozchyleniu”, czy coś w tym stylu.

 Powrót do stanu poprzedniego nastąpił równie gwałtownie.

>Doskonale zbędne, dokładnie widać, co się dzieje.

Kolejna moja bolączka, nigdy nie wiem, jak wyłapywał zbędne zdania.

 Mogę tworzyć nowe gwiazdy i gasić stare.

>Nie może. Niby to ma być humorystyczne (choć jak dotąd mnie nie rozbawiło), ale teologia w tej historyjce jest tragiczna.

To nie do końca historyjka teologiczna. Bardziej fanfik na podstawie wierzeń.

 No to nie mógł

>No, to nie mógł.

>No, wie pan.

No nie dam się przekonać. Jeśli faktycznie się sprzeciwiam jakiejś zasadzie, to od teraz sprzeciwiam się jej świadomie i dobrowolnie. Nie pasuje mi ten przecinek i koniec.

 wyrzekasz się szatana

>Imiona dużą literą.

Zapamiętam.

 gniew taki i niebian pierś pali

>A, tak. Tytuł. Ale w Eneidzie chodziło o bogów rzymskich, ontologicznie trochę inna liga.

Ale semantycznie się zgadza. (Obym nie wyszedł na głupka używającego wielkich słów ;_;)

 panie Staszku

>A co on nagle taki kumpel?

Bo się go zaraz pozbędzie.

 to niech się jej pan nauczy na pamięć w oryginale i po polsku

>A jak go to ma oczyścić?

A to trzeba wszystkie grzechy ogniem wypalać?

 Księgi Pierwszej

>Małymi literami.

Trochę bym polemizował.

 Tyle że sam

>Tyle, że sam.

Nie, nie i nie. Dla mnie “tyle że”, tak jak zresztą i “mimo że” jest wyrażeniem nierozerwalnym. Nawet na początku zdania.

 Poleciał jakąś radziecką rakietą

>No, to chyba nie tak, jak to opisał.

Sprawa techniczna, ale tutaj jest jeszcze w czyśćcu. W “Boskiej komedii” był już de facto w raju.

 

>Ja jestem na nie. Zemsta nieszczęśliwego studenta, uch. Osobiście lubiłam lekcje łaciny (mój nauczyciel był najcudowniejszym świrem w okolicy), a niebiańska biurokracja nie jest, doprawdy, świeżym motywem. Podobnie sprowadzanie Nieba do parteru.

 

O oryginalności już mówiłem. Jeśli nie rozbawiło, cóż mogę rzec – każdy ma inne poczucie humoru.

Zwięzłe. Zastanawiające. Jedynie "zielone kort[+y] Wimbledonu" i "czerwono[-_]-[-_]niebieskie światła". No i zarzut braku fantastyki. Ale opowiadanie naprawdę dobrze napisane.

Dobre. Poczułem dreszczyk na końcówce.

Wina Heńka – 3 pkt

Modernizacja koszmaru – 2 pkt

Flejowie – 2 pkt

Zemsta Widara – 1 pkt 

Formularz Z-13 – 1 pkt

Fragment fantasy – 1 pkt

Może odrobinę przydługi początek, ale nie wiem, co tam można uciąć. Dlatego “może”. 

Na diagnozie ryknąłem śmiechem, głównie ze względu na inside joke, którym operuje moja paczka znajomych, więc punkty za humor mamy.

A potem stała się reszta i czytałem, czytałem z coraz większym szokiem. Wow. Naprawdę świetne opowiadanie. Na pewno je zapamiętam.

To szóste od końca opowiadanie konkursowe, które mi zostało do przeczytania. Już trochę znużony tym wszystkim się stawałem, a tu nagle taka piękna, rytmiczna, wystylizowana bajeczka – no cudo, po prostu cudo, miódo i orzeszki. Aż się powstrzymuję od przesłodzenia.

Ukrócę więc to tylko do słów: naprawdę dobra robota!

Na pewno jedne z tych lepszych opowiadań. Pomysł oryginalny, wykonanie dobre. Z humorem trochę gorzej, ale nawet biorąc to pod uwagę, tekst plasuje się w topce rankingu. Opis poranka – złoto.

Naprawdę dobre opowiadanie, aż to powtórzę. Z przyjemnością przeczytałbym dalsze perypetie Zegarmistrza i jego klientów.

“Kolega chyba ma udar” zadziałało jak to przypowieściowe dobre wino i potem już każdy żart mnie bawił, nawet Bieszczady.

No idzie do mojej topki jak nic.

Na górnej krawędzi framugi jest okropnie dużo kurzu!

wywołało solidny uśmiech.

 

Tekst, mimo że ma operować humorem, wydaje mi się strasznie ciężki. Nie ze względu na słownictwo/slang, jak zwał, tak zwał, ale tematykę. Stają się wydarzenia, a ja muszę się wysilić, żeby zrozumieć, jakie wydarzenia się stały. A od wysilania się, żeby zrozumieć, jakie wydarzenia się stały, mam literaturę piękną.

Wykonanie – nowatorskie, oryginalne, dobre, bez zarzutów. Tyle że styl mi nie podpasował pod tematykę.

Przyjemne, poprawne, ale nie moja bajka; coś nie chwyciło. Pozostaje mi życzyć powodzenia :)

Pozwoliłeś go ochrzcić, Mefi!!!”

brzmi jak rasowy punchline z kabaretu. I z jakiegoś powodu pomyślałem o koszulce z takim napisem i teraz nie mogę się tego obrazu pozbyć z głowy. A samo Mefi brzmi zbyt uroczo jak na diabelskie nasienie. Nie wiem, ta wybuchowa mieszanka sprawiła, że się zaśmiałem, prawdziwie zaśmiałem.

 

A poza tym opowiadanie jak opowiadanie, ma początek, koniec, każdy widzi. Może się zapisze w pamięci dzięki temu jednemu zdaniu, bo poza tym nie ma właściwie czym.

Próbowałem podśpiewywać, faktycznie pomaga.

pomimo, że ogromny był.

Ogromny miał i przód i tył,

ogromny był i wzdłuż i wszerz,

Ignorując interpunkcję, tutaj już się solidnie uśmiechnąłem. I uśmiech ten się utrzymywał aż do końca. 

zaś sama siła uderzenia

ma wpływ na kwestię współistnienia.

Kocham <3 

Wrażenia jak poprzedników – wiersz poprawny, niespecjalnie wybitny, ale poprawny. Lekki taki i w ogóle. Ale raz – średnio z fantastyką, dwa – średnio z humorem, chociaż tu trochę już lepiej.

Pomysł – jest.

Wykonanie – jest. I to jeszcze jakie!

Logika – niezachwiana.

Humor – odrobinę naciągany, ale jest (Cass Trat? Naprawdę? To takie złe, że aż dobre, że aż złe z powrotem).

Kawał dobrej roboty, krótko mówiąc, no.

Nie chcę pisać za każdym razem, że nie cierpię drabbli, chyba to powinienem wpisać w sygnaturkę.

Za pierwszym razem coś jakby nie zadziałało, ale teraz, jak przeczytałem drugi raz, to wypuściłem powietrze nosem.

Pompatyczne budowanie całości tylko po to, żeby wszystko ukrócić jednym krótkim zdaniem – banalne, ale działa.

Tyle ode mnie.

No śmiałem się z alkoholowych żartów, Wysoki Sądzie, przyznaję.

Nie, nie żałuję.

Logika jest, pomysł jest, dowcip jest, wykonanie jest… no nie mam się do czego przyczepić, oneshot jak się patrzy.

 

EDIT: I właśnie ogarnąłem żart z tytułu. Podczas zmywania naczyń. Czasem wolno trybię xD

Moją reakcją na to było solidne “Ojezu” na dziesięć. Ale takie pozytywne “Ojezu”. Takie “Ojezu, to jest tak durne i absurdalne, że aż się podoba”.

Konkretne elementy posłodzili inni, a ja nie lubię powtarzać, więc powiem tylko, że jak dla mnie wszystko jest na swoim miejscu. Naprawdę bardzo dobre i zabawne opowiadanie.

Czytam pierwszy raz, myślę “o, to ten typ szorta”.

Czytam drugi raz, widzę fragment o iskrze i w sumie całą resztę i stękam z nadmiaru suchości wszystkich punów.

A jako że celem punów jest wywołanie takich stęknięć, to uważam tekst za bardzo udany.

Ograniczenie wygląda wymyślone na siłę i mocno przekombinowane, żeby pasowało do morału. Pal licho zasadę zachowania masy, magii/science fiction prawa fizyki niestraszne, ale logika jest nie do przeskoczenia. Jak powstał defekt? Jak działa defekt? Skąd wie co jest potrzebne, skąd wie kto jest Polakiem, a kto nie, jak to przelicza? Aż się nie chce wierzyć, że to przypadkowy błąd projektu! Nad taką funkcją trzeba by się napocić bardziej, niż nad syntezą cieczy z niczego.

Z kwestii technicznych, którego poprzednicy nie zauważyli – “jakoby”, nie “jako by”, bo “jako kto leciutko dzwonki kołysałby” nie ma najmniejszego sensu, nie w zdaniu oznajmującym.

 

Z kwestii… innych. Na plus, że nawet zdołałem się wtopić w tę scenkę. Na minus, że to mnie do niczego nie doprowadziło. Za duży jestem, żeby mnie przestraszyć taką bajędą, że tak powiem.

Szukając sensu, poznałem historię Percy’ego Fostera i nie jestem za to wdzięczny. Mimo że poznałem, nadal nic nie rozumiem.

I teraz weź wyjaśnij przed swoim sumieniem, czemu googlowałeś “Karła-aktora porno zjadły borsuki”…

Sam nie wiem. Humor dostrzegam i doceniam, ale całość aż dąży do kulminacji, której nie doznałem. Trochę się zawiodłem. Chociaż tekst jak najbardziej poprawny.

Powtórka z rozrywki – nie znoszę drabbli. Są dla mnie za krótkie na cokolwiek, a boję się krytykować, bo jeszcze wyjdzie, że jestem niedoedukowanym ignorantem, który nie widzi piękna/pomysłu.

Nie porwało, nie rozbawiło.

Dopiero po zakończeniu zorientowałem się, że już ten tekst raz przeczytałem, zaraz po publikacji. Nie zapamiętałem go wcześniej, nie zapamiętam go teraz.

Muszę się trochę wysilić, żeby spojrzeć na to znad swoich uprzedzeń co do drabbli. 

Na początku – jak inni przede mną – średnio zrozumiałem.

Po wytłumaczeniu autora – widzę wreszcie zamysł, widzę żart, ale nadal nie porywa. No i dochodzi argument braku fantastyki. Bo grafen wygląda na doczepiony, byle był jakiś element science-fiction.

Tego się nie spodziewałem. Bardzo się tego nie spodziewałem. A zrobiło mi dzień. Pewnie zapadnie mi w pamięć i za każdym razem sobie o tym przypomnę, gdy pójdę do sklepu.

A promocyjne maskotki będę omijał jeszcze szerszym łukiem niż dotychczas.

Czy poziomy dwukropek nie wyglądałby tak?

. .

Chociaż takowy też gdzieś widziałem w twórczości Ulrika von Vinci.

– Spotkałem Słodką, tak na spacerze… Gdy błąkałem się po necie, klikając w klawiaturę…

– Stary…

– Zafascynowała mnie z początku, swym stylem bycia. Tak wyszukanym w dzisiejszych czasach…

– Stary, proszę.

– I tak od słowa, aż do gestu, od strofki do wiersza, stała się dla mego serca Najważniejsza…

– Posłuchaj mnie.

– Jest Gwiazdą, tak po prostu zakochałem się w Niej!

– Brak słów. Nie ignoruj mnie!

– Cudna Gwiazdo, powiedz, czy będziesz słodyczą, esencją mego życia? Cudna, przecież wiesz, że dla ciebie moje serce bije w realu gdzieś tam posród Kasjopeji, w obszarze Drogi Mlecznej…

– Ja pierdolę, po co kupowałem ci Alexę…

Na pewno

Nie dzielenie

Każdego zdania

Na czworo

 

A już na pewno nie

Wielokropki…

 

Gdzież koncept

Gdzież środki artystyczne

Gdzież emocje

Gdzież dramatyzm

 

Gdzie jest przekaz

 

Pozdra

Wiam.

 

Sincerely, me.

Dzięki za przeczytanie i ostatniego klika, jest mi niezmiernie miło :)

Co do pisania w jeden dzień… do momentu, w którym to się stało, sam nie myślałem, że to potrafię. I szczerze nie sądzę, żeby to się kiedykolwiek powtórzyło. W każdym razie nie w najbliższej przyszłości.

Każdemu pewnie kiedyś tak kliknie, że wszystko do siebie będzie pasować. U mnie zadziałało obudzenie się o szóstej rano i czytanie jeszcze przed śniadaniem. Może w tym kierunku trzeba drążyć :v

Wisielcu, problem w tym, że nie miałem nic innego do roboty. I jeden dzień to jeden dzień. Nie pół dnia, ćwierć, jedna trzecia, itd. Łącznie wyszłoby jakieś osiem-dziewięć godzin i do tego półtorej-dwie nazajutrz na przepisanie na komputer z poprawkami. Obejmującymi dodanie paru pojedynczych akapitów, a co najmniej zdań.

No i nie musiałem się zacinać nad fabułą, bo jak mnie strzeliło, tak w pół godziny miałem dokładny zarys od początku do końca, krok po kroku.

Finklo, znalazłem brakujący przecinek!

“Daj mi tydzień Phillipie” → “Daj mi tydzień, Phillipie”

Miałaś rację od samego początku!

Dzięki za odwiedziny i klika, NoWhereManie!

Brak wyjustowania to pozostałość chaosu z pogrubieniem, kursywą, środkowaniem… Jeżeli nie widziałeś tego bajzlu, to w sumie lepiej dla Ciebie. Po prostu mi umknęło, że środkowanie jest zbędne.

Brak odstępów… Cóż, w zasadzie fragmenty drugiego testamentu miały być oddzielone od góry, ale nie od dołu. Tylko teraz zobaczyłem, że w ostatnich dwóch tego nie zrobiłem. Niechże więc będą wszędzie.

“bo tylko taka wyszłaby za człowieka bez grosza przy duszy” – pierwsza myśl i od razu zaaplikowana. Chociaż też jeszcze do końca nie wiem. Bo czy Edmund twarz miał szkaradną, że nikt na niego spojrzeć nie chciał, nie napisałem. Jak nie jeden problem, to drugi.

Dzięki, Reg za przeczytanie i klika! Wielokropków po kursywach nie dodam, bo ich tam od początku nie miało być, jako że Elizabeth Lerois ich tam nie stawiała. I tu choćby i tysiąc ludzi stanęło i powiedziało, że nieestetycznie, nie ugnę się.

 

Co do reszty, spieszę z poprawianiem. Tak z marszu to nie wiem tylko, jak ominę sprawę posagu, ale jak pomyślę, to cosik znajdę.

 

Jeśliby pominąć uwagi z literówkami i wielokropkami, to stylistycznie robię postępy, jeżeli za wyznacznik uznać ilość Twoich sugestii, a więc serce moje raduje się niezmiernie.

 

EDIT: Ale za “jakby” i “nie często” płonę ze wstydu i obiecuję poprawę. Zwłaszcza, że często mi się to zdarza.

Bardzo przyjemny szorcik. Nawet się uśmiechnąłem. Pomysł, wykon, wszystko gra. Czasu na pewno nie straciłem.

Merle, jest mi niezmiernie miło, że zachęciło do wczytania się po raz drugi :)

Finklo, dzięki za przeczytanie. Jeśli chodzi o “Wyznaję”, to mnie na początku może trochę też, ale to dlatego, że nie we wszystkim się łapałem, ale jak już się wysiliłem i zdecydowałem czasem wracać do poprzednich stron, to zostałem tym oczarowany. Tak jak sądziłem, nie wszystkim by się to spodobało i jak najbardziej to rozumiem. Jeśli nie widać inspiracji, to może i nie dziwne. On pisał osiem lat i powieść, ja jeden dzień (z zajrzeniem jeszcze dwa razy – przy przepisywaniu na komputer i na chwilę przed publikacją) i opowiadanie. I czas, i forma nie pozwalają za bardzo skomplikować fabuły, poszarpać jej, by choć trochę przypominało tamto tomiszcze. O doświadczeniu już nie wspomnę.

To gdzieś nie oddzieliłem wołacza? No być nie może, zaraz przejrzę i poprawię!

I w zamyśle matka miała w tym właśnie wyrażeniu obrazić siebie. Takie ostatnie wbicie szpilki w siebie, na wypadek, gdyby za mało żałowała.

Ach, no skoro dwa głosy zgodnie nalegają, pousuwam boldy i kursywę.

EDIT: Przynajmniej tam, gdzie to konieczne. Osobiście mnie to nie raziło aż tak, ale lud decyduje. Niechże i jest normalnie.

Wyskrobałem 41k znaków w “Testamentach” i nie oczekiwałem, że wyjdzie tego aż tyle.

Opowiadanie fantasy, w którym staram się równolegle prowadzić kilka historii. Proszę o łapankę, badanie ukierunkowane na byłozę i miałozę, a jak ktoś jest bardzo chętny, to i uwagi co do logiki i postaci.

Przeczytałem, oznaczyłem jako przeczytane, nie skomentowałem, pora to naprawić.

Powiem tak, najbardziej z całości podobało mi się przedstawienie problemów z połączeniem dwóch organizmów. Lubię, kiedy się fantastykę wyjaśnia medycyną, czy może precyzyjniej mówiąc, anatomią. Sam próbowałem, ale z marnym rezultatem.

Do tego dochodzi klimat epoki i mamy świetne opowiadanie. Byłem zmuszony przerwać czytanie w pewnym momencie i muszę przyznać, że nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł je skończyć. Wciągnęło, krótko mówiąc. Po cichu liczyłem na tego centaura, ale nie będę narzekał na zakończenie, jest wyśmienicie.

 

Śpieszę nominować na piórko.

Mojego nadrabiania część druga.

W zasadzie nie potrafię dodać nic więcej ponad uwagi poprzedników. W pełni się pod nimi podpisuję i nie będę ich powtarzał. Czy zapamiętam to opowiadanie? Wydaje mi się, że nie na długo. Chociaż kto wie…

Pora nadrabiać te wszystkie teksty konkursowe, a więc nadrabiam.

Co do logiki przyczyn i skutków nie mam uwag, wszystko mieści się w granicach formy. A że to jest chyba jedyna rzecz, w której mogę być choćby cieniem autorytetu, przejdę do odczuć, bo nic innego mi nie zostaje.

Od połowy tekstu cały czas się uśmiechałem, absurd robi swoje. Tak więc całość mi się musiała spodobać. A hasło wcale nie było takie łatwe.

Jedynie zgrzyta mi trochę tytuł, który spoileruje zakończenie, ale jego uroczy nonsens odkupuje wszystkie winy.

Powodzenia w konkursie!

 

PS Zapomniałem dodać: gdybym nie był spętany regulaminem, pędziłbym do Biblioteki i klikał jak szalony ;)

Ach, Rokitniku, nie ma rzeczy, które się wszystkim spodobają, choć koty bądź psy są chyba temu najbliższe. Dziękuję za komentarz!

Czy moja elektrochemitypja się zalicza do tych pięciu, czy może jest zaraz poza czołówką? :D

A niech mnie, czy mi się wydaje, czy to jest ta straszna espanjoleta?

No niestety muszę przyznać, że coś mi nie podeszło. Może paru rzeczy nie do końca zrozumiałem, bo jest dość późno. Fabuła wydaje mi się lekko niespójna. Robert poszedł z własnej woli do makijażystki, a ta dała mu trzy kilogramy narkotyku. Za darmo, żeby tylko się go pozbyć. Odrobinkę naciągane, moim zdaniem. A co by zrobiła z tą torbą, gdyby Robert nie przyszedł? I po co właściwie on tam poszedł? Zapytać o rodzaj narkotyku? Po co mu taka wiedza? Co chce zrobić?

Nie wiem, czy to w ogóle ma skład chemiczny – dodała po chwili[+.]

 wszyscy chcą mnie w tym pędzie zmiażdżyć i czekają tylko[+,] aż stracę równowagę.

Te dwie rzeczy z interpunkcji wyłapałem. O składni się nie wypowiem, bo sam mam z nią ogromne problemy.

Ogólne odczucie – opowiadanie raczej mi nie zapadanie w pamięci.

 

NARESZCIE, W OSTATNIM MECZU FAZY GRUPOWEJ TRAFIŁEM WYNIK BRAMEK!

NARESZCIE!

 

Francja – Argentyna 3:1

Urugwaj – Portugalia 1:1

No i muszę obstawić całą 1/8, bo mogę mieć problem z internetem przez ten tydzień.

 

EDIT: problemu jednak nie ma, będę to jeszcze postował na bieżąco, jeżeli Ci to ułatwi życie, Berylu!

 

1.07

Hiszpania – Rosja 2:1

Chorwacja – Dania 0:1

 

2.07

Brazylia – Meksyk 2:0

Belgia – Japonia 4:1

 

3.07

Szwecja – Szwajcaria 0:0

Kolumbia – Anglia 0:2

Dzięki wszystkim za przeczytanie i komentarze!

 

No, przesadziłem troszeczkę, przyznaję. Pośpiech i brak cierpliwości, ot, moje bolączki. Cieszę się, że chociaż same pomysły nie są tragiczne.

Do pojedynczych rzeczy jeszcze się odniosę:

“dlaczego Andem został przy obłąkanym naukowcu (to by wymagało jakiegoś objaśnienia, jeśli o mnie chodzi)”

Faktycznie, mogłem to zrobić. Teraz mi pozostaje pluć sobie w brodę i mieć nadzieję, że w przyszłości takiej dziury nie zostawię.

I dlatego nie chorują tak?

Tu mi zjadło przecinek przed “tak”, wtedy lepiej to brzmi. I owszem, chodziło tylko o choroby dróg oddechowych. Mój błąd, z kwestii to nie wynika.

“Trzewa” to nie literówka, a archaizm. Próbuję zaczątków stylizowania.

 

“Bo od aspirujących pisarzy wymaga się więcej niż od Kalego.”

Tylko w przypadek nicku “Żongler”, który jest przecież rodzaju męskiego, a należy do kobiety, nie umiem stwierdzić, jak ten wołacz powinien wyglądać, w tym tkwi problem.

 

Pomysł bardzo przypadł mi do gustu. Imiona po palcach – rewelacyjne. Pieczęcie tak samo. Wiatr świeżości zawiał i pozostawił po sobie naprawdę dobre wrażenie. Historia ciekawa, dialog w prologu przykuwa uwagę, choć wydawał mi się odrobinę nienaturalny. Ale tylko odrobinę.

Ostatnie zdanie wywołało u mnie reakcję “Ajajaj”. Sam nie wiem, co to znaczy. Domyślam się, że Wskazujący był mi trochę obojętny, ale może to nie ten dzień.

Kciukowi, instruując;

 Dwukropek, nie średnik.

Tak scrollując w górę, zobaczyłem “Ale z ośmiolatką…” i przypomniałem sobie, że trochę mnie to zniesmaczyło, choć pewnie miało rozbawić. Ale skoro tego nie zapamiętałem do teraz, to na ogólnym wrażeniu wpływu raczej nie wywarło.

Nie jestem jeszcze pewny, czy plan wydarcia Kciuka z więzienia nie jest troszkę zbyt skomplikowany, ale nawet nie chce mi się nad tym głębiej zastanawiać.

 

Ogólne odczucie – świetne. Klikałbym bibliotekę, ale ręce mam związane.

 

PS Konkurs w tym roku to “Polski Język Obcy”, a nie “Obcy Język Polski”.

Arabia Saudyjska – Egipt 0:2

 

Urugwaj – Rosja 2:2

 

Iran – Portugalia 0:3

 

Hiszpania – Maroko 4:1

 

Pogrubię później, teraz mam problem i nie mam czasu.

22 czerwca, nominacji do piórek tylko cztery, trzeba coś z tym zrobić i wziąć się za czytanie.

Jestem pod wrażeniem. Pomysł świetny, do grafiki pasuje idealnie.

Jak dla mnie mogłoby się skończyć nawet na zawaleniu domu, jako syzyfowa praca mechanicznego sanitariusza. A kończy się dalej, nadając całości jeszcze jeden aspekt. Sam nie wiem, czy przez to opowiadanie podoba mi się bardziej, czy mniej, ale na pewno jest ciekawsze. Serce, które nadaje złe cechy człowieka wbrew wszystkim konotacjom. Dobra, już się nie waham. Podoba mi się bardziej i to dużo bardziej.

Troszkę mnie razi “Cię” i “Zapytał”, ale to szczegóły, da się przełknąć.

Patrzę: komentarz. To wchodzę, scrolluję, scrolluję i…

Chrystusie Niebieski, Światowidzie, Latający Potworze Spaghetti, bogowie greccy, egipscy, rzymscy, nordyccy, słowiańscy i Logosie…

Aż boję się czytać. Musiałem myśleć nad tym trochę, zanim się odważyłem odpowiedzieć.

Dzięki wielkie. Masa roboty jeszcze przede mną z tym stylem. Poprawię, ale nie dziś. Nie mam czasu, niestety :/

Na końcowe pytania, po głębszym zastanowieniu, sam nie do końca jestem w stanie odpowiedzieć.

 

Żongler…ze? Żonglerko? Dlaczego tu wszyscy używają wołacza, nicki ciężko się odmienia!!!111!1!

Nie potrafię się przed tym obronić. Najbardziej się obawiałem, czy nie natłoczyłem zbytnio tych pojęć. Tak bardzo, że nie zastanowiłem się nad innymi aspektami. Pewnie za parę dni sam stwierdzę, że to nudne. Niemniej mam nadzieję, że kiedyś dokończysz.

 

Dzięki za przeczytanie!

Błędy poprawione, przy okazji wyhaczyłem, że nie usunąłem własnego komentarza przed publikacją.

 

Odrobinkę się bałem, że przesadziłem z tym wszystkim. Ale grunt, że da się w tym wszystkim połapać. Kamień z serca.

Gratulacje! Sypnęło dobrem w tym miesiącu.

Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony samą nominacją i dla mnie sam fakt, że jestem w tym zestawieniu jest już nagrodą.

Chwała Loży i zwycięzcom!

Nowa Fantastyka