Profil użytkownika


komentarze: 74, w dziale opowiadań: 64, opowiadania: 28

Ostatnie sto komentarzy

Dzięki wszystkim za przebicie się mimo wszystko, szczególnie Tobie, Łukasz :) nawet nie wiesz, jak pozytywnie mnie podbudowałeś. Wiadomo, pracy przed sobą mam jeszcze dużo, ale jakoś tak przyjemniej mi  będzie pisać. “Kopalnię niskich trupów” czeka gruntowna przebudowa tak na marginesie, chcę ten tekst wbić w ramy trzech aktów, które jakoś były mi wtedy nie po drodze. Dzięki za pomoc z językiem migowym!

Na razie nie aspiruję do piórka i tym bardziej nie oczekuję od nikogo, że z przymusu to opowiadanie przeczyta :) Wolę raczej, jeśli ktoś już to zrobi, usłyszeć po prostu opinię

Bardzo mi się przyjemnie czytało! :D Wpadłem tutaj tylko na chwilę, a zatrzymałaś mnie na dłużej. Ciężko mi właściwie wybrać coś, co się wyróżniało i mi się bardziej spodobało. Chyba po prostu wszystkie elementy pięknie złożyły się na ogółem bardzo dobre opowiadanie. 

Nie łatwo to przyznać, ale macie rację :( Za dużo szczegółów, źle dozowane napięcie. No cóż, kolejny dzień, kolejna lekcja rzemiosła. Dzięki!

Od początku planowałem akurat tą część jako typowy quest fantasy przerobiony na space operę, niewiele ponad “guilty pleasure”. Miałem nadzieję, że niespodzianka na końcu kogoś zaskoczy i podniesie poziom tekstu. Widać nadzieja to za mało :) Cieszę się, że chociaż wygląda przyzwoicie, nawet po korekcie. Niczym Michael Bay nie poddam się i wcielę w życie kolejny pomysł, nieco bardziej oryginalny, niż ten.

A ja wciąż nie wiem, o jaki konkurs chodziło rybakowi :D Tarnina, dzięki za tak długi komentarz. Choć nie zostawił na mnie suchej nitki, to wysiłek, jaki w niego włożyłaś, zdradza, że jest w tekście coś, co na to zasługuje. Dla skrócenia pogrupuję cytaty, żeby sekcja komentarzy nie była dłuższa, niż opowiadanie, które może na to nie zasługiwać :P

 

1. Jeśli chodzi o błędy interpunkcyjne, gramatyczne i stylistyczne, biję się w pierś, mea culpa. Biorę się za poprawianie, zanim Regulatorzy je zobaczy – specjalnie dla niej sprawdzałem tekst dwa razy, ale chyba i tak się pośpieszyłem. Dzięki i przepraszam. “Metaliczny kadłub” oznacza zaś, że jest pokryty metalem, bądź przypomina metal.

 

2. Odnośnie zachowań postaci, tak wymienionych z imienia, jak i tłumów: takich ich stworzyłem i reagują na otaczający ich świat tak, jak każe im psychika. Większość błędów w wymowie (”Dawać mnie tutaj tych umrzyków”) oraz przyzwyczajeń (kapitan zjada całą paczkę draży na raz) wynika z ich osobowości. Cóż z tego, że nieumarli nie dotarli do centrum miasta? Niziołki SPOILER ALERT myślały, że ktoś porywa je z domów w środku nocy, a nawet gdyby tak nie myślały, na dole czyhała na nie horda nieumarłych. Panikowali więc i nie zachowywali się racjonalnie.

 

3. Świat przedstawiony jaki jest, każdy widzi. Jak pisałem w przedmowie, to już drugie opowiadanie w tym świecie, uznałem więc, że kilka elementów mogę pozostawić bez wyjaśnień. Może to błąd, może nie. Krasnoludy, na ten przykład, są artystami i znawcami mody, mają to zapisane w genomie. Bendal, choćby obrał karierę śmieciarza (a nie zrobiłby tego), wciąż dbałby o wygląd i codziennie depilował brwi. Świat jest mocno magiczny, więc niziołki mogą żyć bez oddychania. Wykorzystują do procesów biologicznych, powiedzmy, energią kosmiczną bądź też właśnie magiczną (aczkolwiek błąd z zadyszką poprawię). Nie powinno to dziwić, zwłaszcza, że Henke z samej racji bycia człowiekiem jest odporny na promieniowanie i toksyny, a to nie zostało wytłumaczone. Oczy kapitana są złote, bo zastąpił je protezami. Zupełnie już na marginesie dodam, że płyta lotniska nie musiała być długa. Niziołek mógł wolno truchtać, a Henke wypalić papierosa w dziesięć sekund, zaciągając się, jakby od tego zależało jego życie. Niektórzy nałogowcy tak mają.

 

4. Sporo zdań poprawiasz dla samego poprawiania. Może i ładniej brzmią dla ciebie w takim wydaniu, ale zachowam je w niezmienionej formie, jeśli są zbudowane poprawnie.

 

5. No i na koniec powiem, że w żadnym wypadku nie chciałem nadać opowiadaniu klimatu warhammera, tak fantasy jak i 40k. Mam nadzieję, że inni tak tego nie odbiorą. Skłaniam się bardziej ku Wolsungowi i Borderlands, choć tekst wyszedł faktycznie mroczny w porównaniu do poprzedniego.

Bardzo ciekawy i bardzo przyjemny tekst. Czuję ledwo wyczuwalną nutkę kota Schrödinger’a, ale może to przez bliskość fizyki kwantowej i czworonoga w szorcie. 

W kosmosie nie, ale szukałem prostego sposobu, by opisać kierunek względny dla “Jaskółki”. Poza tym, czy space opera czasem nie może od czasu do czasu wybaczyć takiego niedopatrzenia? ;)

Wielkie dzięki, pobiłem osobisty rekord kliknięć biblioteki dzisiaj :D Poprawiłem już wszystkie błędy (dzięki, Regulatorzy!) , mam nadzieję, że nic mi tym razem nie umknęło i można czytać bez zgrzytów.

Naprawdę nie wiem, skąd tyle błędów – mógłbym przysiąc, że 75% poprawiłem przed publikacją :( No nic, już zniknęły. Żebyś nie musiała daleko szukać, zdanie z płytką poprawiłem na “Awatar rozsypał się w nicość na jego oczach, płytka wskoczyła w puste miejsce, a regał odzyskał turkusowy kolor.” Bardzo się cieszę, że Ci się podobało. Planuję przynajmniej jeszcze jedno opowiadanie o załodze “Jaskółki”, a że pisze mi się je bardzo przyjemnie, może nawet pojawi się tu w przyszłym tygodniu :) A tak już na marginesie, czy kwestie wypowiadane przez postać także powinny być poprawne gramatycznie? Poprawiłem i tak, żeby zapamiętać, bo nie było to celowe z mojej strony tym razem.

Hej, zapraszam Was do betowania mojego tekstu “Odpowiedzialność” (tytuł roboczy, praca w toku, docelowo 40 tys znaków, sci-fi). Kiedyś zastanawiałem się, czy sztuczna inteligencja może zabić w samoobronie, a jeśli tak, to czy powinna zostać pociągnięta do odpowiedzialności? Ostatnio przelałem efekty rozmyślań na papier, ale potrzebna mi pomoc w ładnym ich ukształtowaniu :)

Dzięki ;) Coś w 100% własnego jest już w drodze, tylko muszę najpierw zaliczyć sesje :D

Będzie tylko lepiej :) Finkla dała mi punkcik (wielkie dzięki!), poprzednie opowiadanie też dostało. Małymi kroczkami, ale kiedyś dostanę się do biblioteki :D

Krytyka zawsze na początku boli, ale koniec końców zawsze pomaga. Nawet to opowiadanie jest lepsze od mojego pierwszego :) Choć to żadna wymówka, literówki pojawiły się głównie dlatego, że word odmówił mi podkreślania błędów. Następne jest już w drodze i w zupełnie innym klimacie. Muszę przeczytać poradniki do dialogów, bo cały świat buduję tam głównie rozmową :D

Bałem się, że przedobrzyłem z konfliktami, ale na swoje usprawiedliwienie podam, że na porwanym sterowcu ciężko było znaleźć czas na spokojną rozmowę ;) Błędy już poprawiam i cieszę się, że widać ich tak mało. 

Dzięki za dobre słowo :D Niestety, uniwersum samo w sobie moje nie jest, pisałem w świecie Wolsunga – polskiego RPGa, chociaż “borderlandsowy”, nieco szalony charakter nadałem mu już sam. Gdzieś zapodziała się przedmowa, która to tłumaczyła, zaraz ją dodam. Jeśli chodzi o sam zapis dialogów, to faktycznie, cały czas popełniam w nim błędy, których często też nie rozumiem. Muszę przejść jakiś kurs techniczny odnośnie tej kwestii.

Bogiem a prawdą, to nic tutaj raczej nie kuleje pod względem technicznym, przynajmniej dla mnie, a ja jakoś zawsze przywiązuje większą uwagę do przekazu, niż formy per se. Zgrzytnął mi tylko jeden przecinek (“Dlatego piszę, i piszę”)ale ekspertem od interpunkcji nie jestem, może tak ma być. Regulatorzy, jak się tu pojawi, na pewno znajdzie więcej błędów :D. Horrorem bym tego nie nazwał, jakoś nic mnie nie przestraszyło. Ba! Uznałem całość nawet nie tyle za prawdą jako taką, jak z opowiadań Lovecrafta, co urojenia chorego człowieka, który znalazł się w szpitalu psychiatrycznym nie bez powodu – w końcu żeby zamknęli go w białym pokoju, musiał być naprawdę niebezpieczny dla otoczenia i siebie.

Nie jest źle, nie skończyłem z niesmakiem, ale nie porwałeś mnie. Demony czające się w cieniu to trochę za mało, żeby wywołać strach. Motyw przeskakujących z ofiary na ofiarę za to…inspirowałeś się może “W sieci zła”?

 

Tak dawno nie komentowałem żadnego opowiadania, że prawie zapomniałem, jak to się robi :P. Zaczynając od świata przedstawionego: fajny motyw połączenia religii z cyberpunkiem, powiało mi nieco Warhammerem 40 000, oraz trochę Zakonem Żelaznej Panienki z Wolsunga. W tak krótkim opowiadaniu ciężko było zmieścić skomplikowaną fabułę , więc jest to jakieś usprawiedliwienie dla jej liniowości i potężnej prostoty, ale spodziewałem się jakiejś pointy albo naprawdę zaskakującego zakończenia. Dialogi i ekspozycja jako taka wydały mi się nieco drewniane, nie na miejscu – chcąc przekazać informacje o świecie ustami bohaterów, zmusiłeś ich do wypowiadania kwestii, na które sami by raczej nie wpadli. Oni żyją w tych realiach, agent nie musi tłumaczyć Najwyższemu niuansów uniwersum i vice versa. Na błędy interpunkcyjne nigdy nie patrzę, bo jakoś mi nie przeszkadzają, jeśli przecinek dobrze dzieli zdanie i tutaj chyba się machnąłeś:

 

“Do ogromnej sali, godnym krokiem wszedł Najwyższy Kapłan”

 

“Nie sądziłam, że o mnie słyszałeś agencie Sirnof.” – przed “agencie Sirnof” powinien chyba znaleźć się przecinek.

 

 

Kilka razy zgrzytnęło mi też, gdy czytałem tekst, ale specem nie jestem, może nie są to potężne błędy:

 

“niechlujnie podążał“ – nie wiem, czy można poruszać się schludnie lub niechlujnie

 

“– Cóż, Wrony wyglądają dość paskudnie – mówiąc to spojrzał w lewo.” – nie do końca wiadomo, kto to mówi. Niby można się domyślić – młodzieniec, ale coś mi zgrzytnęło, jak już mówiłem.

 

“– Doprawdy? – […] – Ale to dobrze.” – zgrzyt, sugerowałbym pozbycie się “ale”

 

“– To Kasandra? A może Kasandra, to przydomek mężczyzny? – Już wyciągał ręką, aby wskazać kolejną wnękę, lecz młodzieniec chwycił go za ramię. – Wierzysz mi?“oprócz literówki, kolejny zgrzyt. Zabrzmiało to tak, jakby Najwyższy wręcz błagał o zaufanie młodzieńca.

 

 

 

Właśnie skończyłem “Długą Ziemię” Pratchetta & Baxtera i świat przedstawiony wessał mnie do tego stopnia, że właśnie zamówiłem dwie części trylogi na raz. Polecam z całego serca, chociaż wielu może nie przypaść do gustu, bo nie ma tam zwrotów akcji ani wyraźnego konfliktu napędzającego fabułę. Czytałem już narzekanie, że nudna, że tylko przeskakiwanie i przeskakiwanie przez światy, ale ja znalazłem i pokochałem w powieści pierwiastek pionierstwa – aż chciałem sam “przekraczać” dalej.

Racja, też zauważyłem problem “płaskości” bohaterów, ale już po opublikowaniu opowiadania, niestety. Popracuję nad nimi i pomyślę o sytuacjach i w ogóle fabule, gdzie mogliby się popisać wyrazitym charakterem. Dzięki! 

Czyli widać progres, a to też się liczy, dzięki :D Pomyślę jeszcze, co zmienić w opowiadaniu, żeby je ulepszyć, choć pracuję już nad innym, gdzie konfrontacji fizycznych nie będzie w ogóle. Zajmie mi to trochę czasu, więc może macie jakieś wskazówki w temacie budowania napięcia i punktu kulminacyjnego, zanim je skończę? Pomijając oczywiście uczenie się na własnych błędach i wyczucie dobrego suspensu?

Dzięki za przeczytanie i pozytywny komentarz, Tensza! :D Babole poprawione. Jeśli chodzi o ksywki…może i racja, że za dużo obcojęzycznych, ale jakoś bardziej mi pasowały, nowi operatorzy KWAZAR-u na pewno nie będą ulegać temu trendowi. W sytuacji, gdy zginął Manta, Husarz nie mógł podać jego nazwiska z prostego powodu: operacja wciąż trwała, a nazwiska operatorów jednostek specjalnych to jedna z największych tajemnic tych formacji. Używa się ich tylko, gdy nie ma innej opcji.

Lampa mannicza to wynalazek Magicznej Rewolucji Przemysłowej. Zamiast gazu wykorzystuje do świecenia manę. Many nie można przesyłać na duże odległości, toteż jej generatory trzeba zbudować w pobliżu urządzeń z nich korzystających, dlatego też lampy takie są niezwykle drogie i są oznaką snobizmu.

Świetne! Żadna tam “wprawka literacka”, tylko dobrze wybrana forma do pokazania niecodziennego pomysłu. Smucą mnie trochę komentarze typu “bez sensu”, bo nie rozumiem, czego na siłę szukają w tym szorcie ich autorzy. Do mnie w każdym razie przekaz trafił, na pewno pogadam o nim z kumplami przy piwku, dla samej przyjemności rozkminiania ciekawej idei :D

Ech, ciężko było czytać Wasze komentarze, ale jakoś to przełknąłem. Faktycznie za bardzo się rozpisywałem – chciałem przekazać za dużo wiedzy o świecie, złamanie zasad ekspozycji. Przepraszam za torturę, przez którą przeszliście :D Cieszę się mimo to, że podobało się Wam poczucie humoru, nie wszystko stracone! No i za każdym razem uczę się czegoś nowego, jak wrzucam tutaj cokolwiek. Najświeższa lekcja – nie rozdrabniać świata na najmniejsze detale. Dzięki!

No cóż, mi to wystarcza, ciężka praca nie pójdzie na marne i może nawet ujrzy światło dzienne! Dzięki ;D

Jakbym wrócił z wycieczki do umysłu Jokera :P. Ze wstydem przyznaję się, autorze, że pokonałeś mnie i nie rozgryzłem tej łamigłówki… 

Może i tak, nie ważne. Tekst mi się podoba, co z tego, że nie nadaje się na konkurs? :D Zgodnie z prośbą autora potraktowałem go jako pozakonkursowe wypociny ;)

Przyznaję na wstępie, że też nie znam zasad konkursu, po prostu poczułem nieodpartą chęć Czytania. Ze spraw dla mnie błahych: zabrakło w tekście kilku przecinków.  To wszystko. Pomysł przypadł mi do gustu, ująłeś go w słowa w sposób bardzo zgrabny i mile brzmiący w moim mózgu. Puenta też niczego sobie. Niektórzy mogą narzekać na brak fantastyki, chociaż mi abstrakcja i personifikacja uczuć za fantastykę wystarczyła. Tekst nie położył mnie na łopatki, ale mam nieodparte wrażenie, że jest częścią większej całości. Jeśli nie, to przyznam, że z dużą łatwością mógłbyś zacząć nim jakieś opowiadanie lub nawet powieść, po wcześniejszym doszlifowaniu, by pasował to wybranej formy. Ogólnie wywarł na mnie pozytywne wrażenie. 

Amoniak może być stosowany w lodówkach jako chłodzący płyn/gaz, nieco gorszy, jeśli dobrze pamiętam, niż azot. Albert miał sobie może za złe, że albo stworzył lodówki, z których wyciekał amoniak (bardzo toksyczny) i zabijał ludzi, albo że mógł stworzyć wcześniej lodówki, które by tego nie robiły. Tak ja to zrozumiałem, ale całkiem możliwe, że Albert, Leo i początek nazwiska "Szil" to wskazówki do historycznych twórców lodówek, tego nie chciało mi się sprawdzać ;)

W końcu, stawiając czoła wielu problemom życia codziennego, znalazłem czas i dokończyłem lekturę. Błędów faktycznie nawaliłeś, co nie miara. Szczególnie rzuca się w oczy interpunkcja, wielokropka używasz z uporem godnym lepszej sprawy, w miejscach całkowicie dla wielokropka nieprzeznaczonych. Najbardziej zdenerwowało mnie to w momencie po ataku smoków, tym widzianym z perspektywy księcia. Zmieściłeś siedem wielokropków w dwóch linijkach, tak jakby książe nie mógł złapać oddechu w swoich myślach. Każdy tekst należy odstawić po napisaniu do szuflady, poczekać jakiś czas i go poprawić, a dłuższe opowiadania mają większe wymagania. Odstawić je należy na dłużej, niż dwa tygodnie, a korektę przeprowadzić nie raz, ale conajmniej trzy razy. Pomysł na fabułę dobry, nie przeczę. Spełniłeś obowiązkowo sprawdzany przeze mnie punkt, czyli zaintrygowanie czytelnika na samym początku. Do tekstu wdarły się pewne nieścisłości, ale przy dobrych chęciach można je jakoś sobie wytłumaczyć. Mimo to – smoki rosnące w ciągu jedenj zimy do rozmiarów, które pozwalają im na niszczenie armi? Nie widzę tego, chyba że to świat reżysera "Eragona", tam też gad urósł jak pokemon. Nie zgodzę się z opinią użytkownika regulatorzy, bo tesktu nie utrudnia brak chronologi i brak odpowiedniego podzielenie tekstu (ew. to ja jestem czytelnikiem bardzo twórczym i nie muszę mieć wszystkiego podanego na tacy, ale w takim razie, co się dzieje z dzisiejszymi czytelnikami?). Smuci mnie w twoim opowiadaniu coś innego – pomijasz sceny AKCJI. Oblężenie w następnym akapicie było skończone, a ja bardzo chciałbym zobaczyć walkę pełną rasizmu i nienawiści. Atak smoków już nastąpił, a nic nie zaparłoby mi dechu w piersiach bardziej, niż obraz lecącego na księcia gada. Zgadzam się z homarem, że opowiadanie zostało napisane z rozmachem, natomiast żałuję, że wielu użytkowników było zbyt leniwych, by przeczytać coś, co ma więcej, niż tysiąc słów. No chyba, że przeczytali i nie skomentowali, wtedy jakoś im wybaczę. To chyba wszystko, pisz dalej i ćwicz dużo. 

Do poprawnego zrozumienia całego utworu będę potrzebował twej pomocy, autorze. Przyznam się, że nie rozumiem paru rzeczy i żeby od razu nie krytykować, chciałbym prosić o wytłumaczenie.   Pod sufitem zebrała się chmurka dymu - chodzi o kurz? bo raczej nie gazy wylotowe broni snajpera? Strzał nie był czysty, ale punktację podniosła informacja o zmianie zamka. - zamka karabinu wyborowego? bo skoro snajper strzelał, to zamek w drzwiach raczej przeszkodą nie był. 

Właśnie wydrukowałem, żeby nie męczyć oczu i z chęcią przeczytam dłuższe i ambitne opowiadanie, bo wiem, ile wymaga pracy ;) Dam Ci znać, jak tylko skończę. 

"Wow" – moja pierwsza myśl po przeczytaniu. Mowę mi odjęło, na szczeście mogę pisać. Żadnych błędów, mnóstwo emocji, zdążyłem nawet w ciągu czytania tego krótkiego tekstu nawiązać więź z bohaterem. Świat też fantastyczny, grający na nie tak nierzeczywistych lękach związanych z rozwijającą się cyber-przestrzenią. Dziesięć na dziecięć! 

Dzięki Sment ;) A co do następnych części, to premiera pewnie dopiero za kilka tygodni, zamieszcze od razu skończone i długie opowiadanie (w granicach 20 tys słów). No i oczywiście poprawione i sprawdzone 

Ponieważ jest to fragment opowiadania, które wciąż jest kończone, niestety ;) (a na dodatek zacząłem pracować nad innym – wiem, jestem strasznie niekonsekwenty)  Nauczony na błędach wrzucę teraz jakiekoliwek opowiadanie dopiero po trzykrotnym sprawdzeniu.

Pochwa miecza mogła być zawieszona na pasku tylko w jednym miejsu, a nie sztywno do niego przywiązana. To powodowałoby, że użytkownik nie tylko nie musiałby wyciągać ręki niewiadomo, jak wysoko, ale także wyprowadzić od razu cios, bo dolny koniec wspomnianej pochwy uniósłby się po łuku w górę. 

Wiedźmini jakoś sobie radzą z wyciąganiem mieczy zza pleców ;) 

Pozwoliłem sobie przejrzeć twój profil, ab2savage, i zauważyłem tam tylko dwa opowiadania, razem z tym. Masz jakieś inne? Długo pracowałeś nad "Bezwolnym"?  Widzę tutaj naprawdę kawał dobrej roboty, zwłaszcza, że masz dobry stosunek pozytywnych komentarzy do "szlifujących technikę" ;) Chcemy więcej! :D

Błędy zostanął Ci pewnie bezlitośnie wytknięte przez innych czytelników, więc ja, jako człowiek, któremu małe potknięcia nie wadzą, pozwolę sobie na przyjmną część komentarza, czyli pochwały. Dialogi niezłe, świat przedstawiony także. Przysłowiowy trup w szafie od razu nadał twojemu opowiadaniu coś, co lubię nazywać "siłą ssącą". Niespodziewany zwrot akcji i od razu nadanie bohaterowi motywacji też mi się podoba. Na dodatek ucięty koniec zachęca do dalszego czytania, proszę więc o więcej ;)

Dzięki, Nauril, ale krytyka nie jest bezpodstawna ;) Oczywiście nie zostawie tak tego tematu, powrócę z nim w swoim czasie. Z lepszym skutkiem, mam nadzieję. Właściwie ułożyłem już sobie plan gruntownej przebudowy. Do następnego ! ;) 

Aha, o to chodziło. Okej, tutaj masz rację, nie są mocno powiązane. 

Emocje. "Miej serce, patrzaj w serce", że powołam się na klasyka. W tekście nie chodzilo o pokazanie zmagań z chorobą, siły bohatera, czy innych jego zalet. Autorka moim zdaniem chciała pokazać więź, jaka łączyła Madsa i Saszę. 

Nauczony konstruktywną krytyką odnośnie własnych wypocin muszę zgodzić się z przedmówcą – nie opłaca się publikować nie poprawionych tekstów, czytelnicy bez pudła wyłapują potknięcia. Lepiej niech posiedzi dłużej w szafie czy na dysku i zostanie poprawione dwa razy, wtedy ludzie skupią się na treści, a nie na pomyłkach. Wiem, że to boli, doświadczam tego często ;) Opowiadanie nie ustrzegło się, niestety, błędów. Do wymienionej listy dodam '' …nie można było liczyć na kokosy." - kolokwializm nie za dobrze pasuje do klimatu. Dialogi trącą sztucznością, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że próbujesz przekazać w nich za dużo informacji na raz o świecie i bohaterach. No i wiem, że tekst jest krótki, ale postaraj się jakoś bardziej zachęcić czytelnika do czytania, zainteresuj go. Dlaczego o tym mówię? Rzuca mi się w oczy, bo też robię takie błędy i są mi one pokazywane. Wiem, że trudno jest to dostrzec we własnym tekście, bo zapewne masz jako autor zarys fabuły, wiesz co się stanie i nie widzisz potrzeby, żeby z miejsca zaciekawić czytającego. Jeśli masz ochotę, zamieszczam link, zobacz, że tutaj robię to samo, co ty ;) http://www.fantastyka.pl/4,56843566.html Nauczka: zadać pytanie o fabułę jak najszybciej, żeby nie nadużywać kredytu zaufania czytelnika, nadaj bohaterowi cel. To tyle z negatywów, teraz pozytyw. Jak powiedziałeś, tak zrobiłeś, klasyczne fantasy. Karczma, małe miasteczko, stereotypowy bohater. Popraw błędy i będzie się czytało bardzo dobrze. Widzę nadzieję, nie wolno się poddawać! ;)  Z chęcią przeczytam jeszcze raz,jak tylko poprawisz. 

Wydaje mi się, że dla kogoś nie znającego realiów Neuroshimy wyjaśnieniem wizji Madsa jest spowodowana chorobą gorączka. Silne przeżycie połączone z Saszą spowodowało, że mózg Madsa wybrał wspomnienia o przyjacielu. 

" Wiedział, że nic się nie stanie, ale łapał się każdej nadziei. Kable zatrzeszczały…" – cytat odnośnie windy. Znaczy się, że mało obrazowo, skoro zostało pominięte.  "Czy to możliwe, żeby ktoś zamontował tutaj agregat?" - Bohater też zastanawiał się, czemu ktoś miał ustawiać tam parking.  "w post-apo raczej nikt nie siedzi w elektrowniach" – ale przecież tam był agregat…

wielkie dzięki ;) 

"Pod uwagę bierzemy też głosy użytkowników, dlatego warto, abyście oceniali i komentowali opowiadania kolegów i koleżanek."

Oooooooo, chłopaki niech się już gotują na świeżutką sesyjkę w Neuroshimę, o to nadeszła inwencja twórcza! Klimat będzie po prostu mistrzowski, a to wszystko dzięki tobie ;) 

Daję plusa za Neuroshimę, zawsze miałem sentyment do tego uniwersum, to pewnie przez te wspaniałe sesje RPG. Opowiadaniu daję solidne 9/10, nie mogę dać pełnych 10, bo zauważyłem pewne błędy. Kiedy żył, chorował na hemofilię. - hmmm, jakoś mi nie pasuje, może lepiej zabrzmiałoby "za życia chorował na hemofilię"? albo po prostu chorował na hemofilię.  Imię wypowiedział zupełnie innym tonem, jakby przeniesionym z innego kontekstu, z innej wypowiedzi. – to zdanie jakoś mi nie pasuje. Powtórzenie swoją drogą, ale chodzi o sens i składnie. Może spróbuj je jakoś przerobić.  kochał jak dowódcę i jak przybraną matkę. - tutaj akurat błąd jest czysto hipotetyczny, bo moim zdaniem lepiej zabrzmiałoby jako dowódcę i jako przybraną matkę, ale możliwe, że nie zrozumiałem kontekstu zdania Ale całość cacy, po prostu cacy. Na początku strasznie mnie wciągneło, bo nie było wiadomo, czy to jakieś inne działanie tornada, czy choroba. Właściwie utrzymałaś to w suspensie i kawalerska czesć Ci za to! Dla mnie będzie to nowy wariant Tornado pozwalający rozmawiać ze zmarłymi ;) 

Dzięki, wielkie dzięki za uznanie. Zedytuje to jeszcze zgodnie ze wskazówkami, może akurat ktoś mnie zauaży ;) 

Właściwie, jako, że jest to FAQ, to chciałbym zapytać pana Jajko o coś, co mnie trapi od czasu rejestracji. Drugi raz już natykam się na słowo "oceniali" w rozmowach na stronie i zastanawiam się, czy odnosi się ono do klikniecia jakiejś ilości gwiazdek (których nigdzie nie widzę) czy po prostu o wstawienie komentarza pod opowiadaniem? Wybaczcie mi, ale żółtodziób ze mnie ;) 

O, temat, żeby się przywitać, a ja go dopiero teraz widzę. To ja też się przywitam, tradycja to piękna, trzeba ją kultywować! Zaczynając od początku, mam na imię Kuba, przygodę z fantastyką zacząłem bodajże od "Władcy Pierścieni", ale ręki sobie uciąć nie dam, bo byłem wtedy w podstawówce. A może to był "Harry Potter"? Cóż, któraś z tych dwóch pozycji. Miłością do fantastyki zapałałem od pierwszego wejrzenia. Od tego czasu moja biblioteka ustawicznie się powiększa. Przełomem było dla mnie przeczytanie Sagi o Wiedźminie. Czytam ją już chyba dziesiąty raz i nadal mi sie nie znudziła, ba! Wciąż odkrywam coraz to głębsze warsty twórczości pana ASa. Pisać opowiadania też zacząłem w podstawówce, ale przez gimnazjum zrobiłem sobie przerwę i dopiero w liceum po przeczytaniu dobrej książki o warsztacie pisarkim powróciłem do pięknego zajęcia, jakim jest tworzenie. To chyba wszystko ;)

Edit już siadł, aArtur jest/był Polakiem. Cóż, z nawracaniem się, wiesz, jak jest – jak trwoga to do Boga, ale później… :D dzięki za komentrze, trochę się bałem, że nie wyszło mi tak, jak chciałem ;)

Cóż, właściwie za oczywistą oczywistość uznałem, że nie chodzi mi o postapokalipsę w stylu "Fallouta". Zaraz poprawię w konteście, a w komentarzu nadmienię, że w moim świecie III WŚ przypadła nie na koniec zimnej wojny, a na rok ok. 2025. ;) 

Nadmienię też, że poddałeś mi jeden, moim zdaniem dobry pomysł na opowiadanie, chociaż skojarzenie twojego artykułu z hipotetycznym tekstem jest równie dalekie, co przysłowiowego piernika i wiatraka (może lekko bliższe). Same plusy, same plusy! :D 

Żeby być szczerym, zdawałem sobie sprawę z "nerdowskiego" stylu opowiadania, pisałem je tak naprawdę dla grupy znajomych z klubu gier i właściwie to oni byli orginalnym odbiorcą. W NF pokazałem te wypociny, bo akurat znalazłem je, będąc w trakcie pisania czegoś zupełnie innego. Widzę jednak, że zawsze można czegoś się nauczyć, nawet z całkowicie chybionej prezentacji: należy pisać dla czytelnika, a nie siebie oraz wystrzegać się przerostu formy nad treścią. W końcu do niczego prowadzi sytuacja, gdy ludzie będą musieli korzystać z google, by zrozumieć tekst. Dzięki za komentarze ;) 

Dzięki, Koik, dowiedziałem się kilku nowych rzeczy. Podaną w komentarzach bibliografię także przepatrzyłem. Zaiste, zacne pióro, co ten artykuł napisało, zacniejsza jeszcze ręka, która to pióro trzymała! Przeczytane trochę z opóźnieniem, ale lepiej późno, niż wcale ;) 

Wyborny tekst, niezmiernie przypadł mi do gustu ;) Konstruktywnych uwag dużo nie mam, nie można się do niczego przyczepić z czystym sumieniem, chociaż eter nie za bardzo pasuje mi do klimatu. Pomysł świetny, narracja dobra, chociaż w pewnym momencie niezgrabna. W akapicie drugim i trzecim, dokładnie mówiąc. Ogólne odczucie : bardzo dobre. Czekam na więcej ;) 

Jestem pod ogromnym wrażeniem. Udało Ci się zmieścić ogromną ilość emocji w bardzo krótkim tekście. Język na wysokim poziomie, wyraziste opisy, wspaniała historia. Sztuka sama w sobie.

Bardzo dobrze wykorzystałeś krótkie, urywane zdania do pokazania dynamizmu sytuacji. Bardzo mi się podoba, z tekstu wręcz emanuje gorączkowość i chaotyczność takich konfrontacji (mam nadzieję, że takie emocje chciałeś wywołać). Połączenie poetyckich porównań z opisem potyczki jednak nie przypadło mi do gustu. Według mnie to troszeczke jak mieszanie wody z ogniem. Może gdybyś od razu pokazał sytuację z perspektywy jakiegoś bohatera, wtedy wyszłoby nieco "zgrabniej"? 

Nowa Fantastyka